Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (8)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Heretyk
- lucja.haluch
pan Kot
- lucja.haluch
Z mitami
- TESSA
Zmartwychwstały w nas
- lucja.haluch
więcej...

Dziś napisano 18 komentarzy.

Ziemia Obiecana

Ziemia Obiecana

Opowieść rozbitka

Targany falami dryfowałem,
Płynąłem na Tratwie Meduzy.
Ja jeden topielec, zalany myślami,
Nie mogłem tratwy zatrzymać, choć pokład nie był duży,
Wszystko gnało – jak koń z urwanymi strzemionami.

Otoczony przez ludzi półżywych – upiorne zastępy,
Co ciała martwe rwały na strzępy,
A i żywi ginęli
- losu swych ofiar nie minęli.
Mimo iż krzyk rodziły usta,
To cała przestrzeń pozostała bez nich – pusta.
Wszędzie tylko fale, co groźnie huczały,
Stanąć do szalonej bitwy – bratobójczej walki kazały.

Wielu słuchało,
Bo im się zdało,
Że głos, który głośny,
Ma być w sercach naszych również donośny.
A ja siedziałem, jak postać z marmuru,
Patrzyłem na ludzi mówiąc do szczurów.

I wciąż tak siedziałem, mrąc już z rozpaczy,
Nie chciałem krzyczeć, pięści zaciskać
- i tak Nikt nie zobaczy…
Pozostało tak trwać, w głębokiej zadumie,
Więc skierowałem myśli – ja, ginący w falach i tłumie.
Prosiłem o koniec, by śród odmętu
Oceanu, nastąpił koniec tego zamętu.

Ale Meduza dalej zbrodniami szargana,
Płynęła, ordami fal strasznie targana.
Nastąpił moment, gdy ja śród serek ruchów
Rozbitków, czekałem powrotu – do mych przodków duchów.

Lecz nic takiego nie nastąpiło.
W oddali dziwne się światło rozświetliło.
Chciałem skakać, innych zabierać,
Jednak śród hałasu takiego, nie mogłem ust otwierać.
Więc punkt świetlisty wskazywałem,
Nie rąk, ale sumień ich się chwytałem.
Niestety im ujrzeć nie było dane,
Ślepe są oczy krwią cudzą zalane.
Czyżbym miał sam udać się na ten punkt skalny,
Wszystkich zostawić, by się dopełnił ich los fatalny?
Czy ich opętali diabli?
Nie wiem. Ja uszedłem, a oni przepadli.

Walcząc płynąłem – w światła stronę
I jestem pewien, że mnie wziął Ktoś w obronę.
Mimo, że śród fal dzikich godziny płynęły,
To nadzieja i wola nie utonęły.
One mię również trzymały.
A gdy dotarłem, chwyciłem się skały
- tam mnie znaleziono.

Oni mię opatrywali,
Mię głodnemu jeść dali
I do siebie przyjęli.
Wtedy wiedziałem, że już nie zginę,
Że przeczekam u swoich serc ludzkich zimę.
RM
Napisz do autora

( 1 / 7) następny »

Ordon

dodany: 2008-01-10, 20:23:24
typ: świat
wyświetleń (455)
głosuj (2)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

Ann 2008.01.10; 21:55:50
bardzo wymowny, obrazowy... piękny


Wiersze na topie:
1. ja Weronika (30)
2. a wtedy (30)
3. żniwo (30)
4. "układacz snów" (30)
5. Kurtyzana żywiołów (29)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (280)
2. darek407 (234)
3. Jojka (200)
4. pawlikov_hoff (113)
5. Gregorsko (92)
więcej...