|
Zielone a nawet i niebieskie
Zielone a nawet i niebieskie |
Zygmunt Jan Prusiński
ZIELONE A NAWET I NIEBIESKIE
Ryszardowi Antoniemu Hajczukowi
Oburącz trzymam metaforę
w nią biją promienie
złoci się zmienia kształt
może spaść ze skarpy
posypać się na części
a na dole piasek
i fala morska która dopływa
do tej granicy możliwej
dalej nie jest w stanie.
Metafora to coś szczególnego
otwiera się jak małża
i nagle zamyka się jak czuje
niebezpieczeństwo
może to być kolka sosnowa
czy liść grabu - pospolite ruszenie
i nie chodzi o krzyk
czy muzykę głośną z radia
dla niej obce ciało jest nieufne.
Pozbieram wszystkie metafory
nad morzem idąc brzegiem
lśnią kolorem niebieskim
czasem mienią się zielenią
a te w czerwieni choć rzadko
to szczęście na przyszłe siedem lat
tak mi mówił stary rybak gawędziarz
Ryszard Antoni który nocami
wiersze pisze do księżyca.
31.8.2016 - Ustka
Środa 17:49
Wiersz z książki "Siostra mgły"...
autor ZJP
http://s20.flog.pl/media/foto_300/11349852_scena-z-filmu-mezczyzna-z-krysztalowego-sadu.jpg |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2016.09.01; 13:19:05 |
Z poprzedniej strony...
wiersz Urodziny Konrada Krystiana
Star* 2016.08.31; 11:16:36
zawsze z przyjemnością do Pana zaglądam
w przeciwieństwie do adwersarzy:)
___________________Odpowiedź
zygpru1948 2016.09.01; 10:49:15
Dziękuję Star!
Ja onegdaj (lubiłem swoich adwersarzy: kiedy pracowałem w redakcji AFERY PRAWA - PRAWO A BEZPRAWIE u redaktora Zdzisława Raczkowskiego w dziale Kultura, przez 5 lat, co tam się nie działo pod moimi artykułami i wierszami, oj miałem ja tam sukinsynów; już mnie wszystkim nazywano. Oczywiście tchórze występowali pod ksywami. Raz napisałem im, że jeszcze nie nazwano mnie: "murzynem" i "kobietą"!
Ale dzięki im, czytelność była niesamowita...
Pozdrawiam - Zygmunt Jan Prusiński
Ustka. 1 Września 2016 |
zygpru1948 |
2016.09.01; 11:46:25 |
Mini recenzja
"Fascynujący i metaforyczny to wiersz (Zielone a nawet i niebieskie) dedykowany przyjacielowi.
Wiersz pełen uroku i spojrzenia na przyrodę w sposób szczególny, właściwy tylko poecie zaprzyjaźnionemu z krajobrazem morskim, odczuwaniem jego piękna i potęgi. Czytając go smakujemy razem z autorem piękno opisywanych pejzaży".
Krytyk literacki Margot Bene
Czwartek. 1.09.2016 - 11:24 |
zygpru1948 |
2016.09.01; 10:33:45 |
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa
30.09.2011 22:50
@Zygmunt Jan Prusiński
Panie Zygmuncie, Mistrzu Prusiński (Prośiński - bo i taki może być staropolski źródłosłów Pańskiego nazwiska, a większość herbów wzięła się z łaski królewskiej z "proszenia"). Halo, siedzi Pan przy kompie, czy jest Pan po spożyciu za 20 zł. 50 gr. (znowu złapałem mola)! Rozumiem, że Pan jest w euforii (kac przyjdzie jutro). Ale chciałem wyzyskać chwilę szczerości i zapytać, o co prosi Pan swego kolegę Darka Jędrzejczaka w zawołaniu: "Pomóż mi!"? W czym trzeba Panu pomóc?
Co do mnie chcę się z Panem podzielić tym co teraz robię: bawię się aparatem foto, rozmawiałem ze swoim doktorantem przez telefon, ale wpadła żona (podpita) - (w trakcie dłuuugiego rozwodu) tupnęła nogą, poprosiła mnie, żebym ją zabił i poszła spać, a ja otworzyłem butelkę koniaku. Pańskie zdrowie!
Aha, jestem po rozmowie z jednym specjalistą od romantyków i poezji Zygmunta Krasińskiego i utwierdzam się w przekonaniu, że w czasie obecnym, kiedy nie ma wokół nas takich wariatów jak Pan, jedynie Pan może kandydować do stanowiska nieuleczalnie chorego umysłowo na wyszukiwanie "dziur w niebie, z których się leją niewyobrażalne piękności". Do tych piękności Krasińskiego, to ciutkę Panu daleko, bo nie jest Pan hrabią (w dawnym stylu) i dlatego się Pan boi opinii wariata, (w tamtych czasach jak i dzisiaj, poetką i pięknością miała być prawo tylko kurwa i hrabina, a poetą tylko alfons albo hrabia) - (moim skromnym zdaniem) piątego wieszcza! A w ogóle to miejscami przypomina mi Pan męską Sylwię Plath.
(Owszem, jest Pan hrabią bez dobrów i może Pan sobie dodawać herb do nazwiska)! O Pańskiej twórczości nie mam z kim rozmawiać, bo prawdziwych poetów polskich i potęgi literackich talentów kreują żydzi w Nowym Jorku, a polscy idioci (ile razy widzę jednego takiego safandułę liżącego tyłek redaktorów (żydowskiego) "Znaku", to go mam ochotę kopnąć w dupę!), te skurwysyny głupie, profesorkowie nie mają nic, ale to nic do powiedzenia. Czy mam się wyrażać dosadniej! Wszystko to schowało głowy w piasek i trzęsie się ze strachu, żeby nie wylecieć z roboty. Zresztą połowa profesury z ujotu - Uniwersytetu Jagiellońskiego, to żydziny!, i nie ma o czym gadać! Wolą pisać o swoich, żydowskich ciotkach niż szukać wrzodu co pęknął i pęka na polskiej rzyci i boli. Oni twierdzą, że nie boli!
Pan znał Tadeusza Nowaka i wie Pan jak się ze sukinsynem ciężko gadało! Nie chciał się przyznać do niczego. Że jest pionkiem w grze, żeby żydom było dobrze! Ani do własnej natury ani natury napędowej jego poezji jakże przychylnie przyjmowanej przez reżymowych twórców literackiego życia. To "życie literacko-poetyckie" pozostawiło w świadomości naszego pokolenia więcej szkód niż pożytku. Nie rozumiemy do dzisiaj, po co rośliśmy i daliśmy sobie wcisnąć fałszywkę solidarności zrobioną przez SB i JP. II i pana Ronalda Reagana. Nasze umysły są niegodne nazywać się umysłami intelektualistów! (Niech Pan Reagana nie broni, bo nie warto)! Co do Nowaka, to wyznałby "prawdę", a był pokoleniem wojennym i akowskim!, chyba żeby go złapać za jedną nogę (druga ucięta) i wystawić za okno, to może by zaczął gadać co go naprawdę boli i obchodzi. Bo gdyby się przyznał, że ma wszystko w dupie i go nic nie obchodzi?
Zastanawiał mnie zawsze fenomen turpistów. Dlaczego tyle energii wkładali w obrzydzanie dupereli, zamiast obrzydzać boską "istotę rzeczy" - (w następnym kawałku pokażę jak się obrzydza istotę rzeczy; tymczasem pozdro.
Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster – część VI..
__________________________________________ |
|
|