|
Wspomnień cz.3
Wspomnień cz.3 |
Zamieszkałyśmy u przyjaciół.Salem i Fatima rodzice przyjaciela mojej córki, to starsze, przemiłe małżeństwo, które udzieliło nam swojego domu na cały czas pobytu w Rabacie.
Początki były trudne. Bowiem już o 6.00 rano, budził nas głos Imama z pobliskiego Meczetu, nawołujący muzułmanów do modlitwy. I tak pięć razy w ciągu dnia. Mamy ogromny respekt do innych wyznań i kultur, już po paru dniach zdążyliśmy przywyknąć.
Do białej gorączki, tak właśnie, do białej gorączki doprowadzał nas kogut, chodowany na jednym z dachów sąsiednich domów. Zaczynał poranny koncert tuż po Imamie. I tak kukurykał do południa. Ostatnio słyszeliśmy go około pierwszej w nocy. Czytałam gdzieś, że osiemdziesiąt procent narkotyków, trafia do Europy właśnie z Maroka. Pomyśleliśmy, że ten kogut jest z pewnością karmiony konopiem indyjskim, stąd też jego dziwne zachowania,
Dużo się mówi o polskiej gościnności. Szkoda, że tak mało o gościnności marokańczyków.
Przyjęcia w których uczestniczyliśmy, nijak nie można porównać z euorpejską tradycją.
Przepyszne potrawy przygotowywane w garnkach tzw. Tadżin, to poezja smaków i aromatów, nieznanych w żadnej z kuchni europejskiej.
Sposób podawania posiłków, był dla nas prawdziwym szokiem. Wszyscy jedzą z jednego potężnego talerza. Bez dodatkowych naczyń czy sztućców. Marokański chleb moczony jest w sosie potraw. Wszyscy jedzą palcami. Jaka ulga dla tych co nie lubią zmywać naczyń.
Prawdziwą frajdą, była kolacja u dzieci naszych gospodarzy.
Małżeństwo, Amina i Murat mieszkają na trzecim piętrze starej kamienicy Rabatu. Mieszkanie jest pięknie urządzone w typowym marokańskim stylu. Orientalne kafle na ścianach, kanapy nieodłączny atrybut marokańskich mieszkań. Szokiem był grill, który zrobili dla nas w swoim mieszkaniu. Zadymienie totalne. Gdybyśmy zrobili tak w naszym mieszkaniu w Niemczech, włączyłyby się alarmy przeciwpożarowe, przyjechałaby policja, straż pożarna no i oczywiście pogotowie ratunkowe, aby odwieźć nas prosto do zakładu dla psychicznie chorych.
A tu... nic.
Wywietrzono mieszkanie i po krzyku. Z apetytem zajadaliśmy marokańskie kiełbaski i smacznie przyprawione mięso z kurczaka.
Nie obyło się bez muzyki i tańców marokańskich. Murat zafascynował nas grą na gitarze marokańskiej tzw. Gembry.
Próbowaliśmy jemu wtórować podśpiewując bardzo łamanym arabskim, lecz z marnym skutkiem.
Śmiechu było co niemiara.
Cdn. |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
ikcesok |
2019.10.24; 07:21:55 |
+... Pozytywna energia płynie z tej historii... pozdrawiam + |
lucja.haluch |
2019.10.23; 23:10:54 |
Bardzo ciekawie opisujesz...Plus+
Pozdrawiam... |
kmalenka8 |
2019.10.23; 21:07:36 |
Bardzo malowniczy tekst i z odrobiną humoru ;))) Pozdrawiam serdecznie...(+) 11 |
Domel |
2019.10.23; 20:29:16 |
A nie mieliście wiatrówki na tego koguta. :))
Pozdrawiam + |
Pióro Amora |
2019.10.23; 16:13:19 |
Pięknie... +++
Czekam na cd.
Pozdrawiam :) |
Kama |
2019.10.23; 15:57:08 |
:)+++ |
niteczka |
2019.10.23; 10:02:13 |
przynajmniej przy posiłku nie trzeba było się zastanawiać który widelec do czego:)
pięknie nas prowadzisz szlakami twojej podróży...
pozdrawiam nadmorsko:) |
wigor |
2019.10.23; 09:55:59 |
przeczytałem z zainteresowaniem. Pozdrawiam serdecznie ;-) + |
Wojciech M |
2019.10.23; 08:24:49 |
Wspaniale i barwnie opisujesz, przenosisz w tamte miejsca. A koguta trzeba było na grilla kupić
Fantastycznego dzionka Anuszko + |
Szymwas |
2019.10.23; 08:12:38 |
i ja się czuję, jak bym tam był :D
Pozdrawiam serdecznie + |
Katarzyna K. |
2019.10.23; 08:07:19 |
ciekawie u Ciebie przemknęłam przez Twoją prozę; super +++ |
|
|