|
Wodzirejska przygoda
Wodzirejska przygoda |
Zygmunt Jan Prusiński
WODZIREJSKA PRZYGODA
Motto: "Spod firanek
śnieżnych rzęs
łakome usta Całownika
nad Sowią Górą"
- Jolanta Bednarz -
Rozstrzyga się piękno namiętności
coś się budzi do życia
jeszcze przed wiosną
sznuruję ci bucik
i obsypuję słowami.
Jest tak znaczący przedział
pomiędzy tobą a mną
rosną z nami drzewa
rachunek dla kelnera
zostawimy na mchu
opłacony uśmiechem.
Jesteśmy parką sów
w naturze swej rozdajemy
tylko sobie te kryształki gwiazd
a tango zatańczone na kamieniu
zostawia nasz temperament.
Jeśli można odróżnić dwa echa
to nie ma różnicy
bo te same słowa układa wiatr
jakby chciał udowodnić
że jest też poetą!
22.1.2013 - Ustka
Wtorek 18:02
Wiersz z książki "Poetyckie tango"
Muza
http://photos.nasza-klasa.pl/22077582/1073/main/e6ac204254.jpeg |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2021.07.09; 07:08:46 |
Marek Różycki jr
Boska Halina Poświatowska, czyli śmierć i miłość nie pyta o metryki urodzenia
https://m.salon24.pl/1-halina-poswiatowska-0-ead24cb4,860,0,0,0.jpg
Halina Poświatowska, Fot archiwum
Gdyby nie zmarła w wieku 32. lat – nasza wybitna poetka obchodziłaby w tym roku swe 89. urodziny. Do dziś dnia pamiętam, jak mój Przyjaciel, (który mi „ojcował”…) znacznie starszy ode mnie, wybitny poeta, "poetycki prozaik", który był polskim kandydatem do Nobla w literaturze -- TADEUSZ NOWAK -- "zdradził" mi ze śmiechem tajemnicę "poezji kobiecej", gdy zacząłem prowadzić dział literacki w ogólnopolskim „Tygodniku Kulturalnym”: "IM LEPSZY WIERSZ - TYM GORSZA TWARZ"... ;) Zastrzegł jednak, że są wyjątki... I na poczesnym miejscu wymienił Twórczość i Osobę: HALINY POŚWIATOWSKIEJ, z którą się przyjaźnił, a ja - pokochałem.
Pokochałem… też za to, że jako wyjątek w Halinie Poświatowskiej, odczuwałem połączenie Piękności z jej Totalną Dobrocią. Zdawałoby się, że to jest rzeka empatii. Pragnienie obcowania z Nią było podobne do spragnionego człowieka, który przychodzi napić się u źródła. A jednocześnie – Halina Poświatowska nauczyła mnie żyć w „wymiarze śmierci.” Wzbogaciła mnie tym pryzmatem patrzenia na życie…
Tak, trzeba, żebyś żył wciąż w wymiarze śmierci. Nie na to, żeby się straszyć!!! Ale żeby być realistą i nie wykreślać z definicji swojego Człowieczeństwa istotnego punktu, jakim jest - zawsze niespodziewany - zgon. Trzeba, żebyś wciąż słyszał sypiący się piasek w twojej klepsydrze, czuł przepływające sekundy, godziny, dnie, lata. I wtedy - gdy nadejdzie Twój Czas, rodzina i bliscy, o ile ich masz, nie będzie musiała bronić cię przed tym wymiarem. Nie będzie musiała cię okłamywać, że to tylko przesilenie... Napisałem w swoim notatniku… -- po rozmowach z Tadeuszem Nowakiem o pięknej, zjawiskowej wręcz Poetce…
Trzeba wciąż żyć w wymiarze śmierci. Wtedy dopiero jesteś w stanie zrozumieć RADOSNĄ WARTOŚĆ ŻYCIA.... Dla wielu spośród nas – także życia wiecznego.
Jakie piękne byłoby nasze życie, a nasza nędza znośna, gdybyśmy zadowalali się realnym złem. Bez dawania posłuchu zjawom i urojeniom naszego umysłu. Zatem promieniuj radością życia. Intensywnie - na każdym kroku i w każdej sekundzie - przeżywaj dopóki jest Ci dane - Własne Istnienie!
20 września 1967 roku Halina Poświatowska ostatni raz powitała szpitalne łóżko. Wcześniej – w pociągu, który wiózł ją do Warszawy – powiedziała do matki: "Ja już nie wrócę". Zaledwie kilkanaście dni po drugiej operacji "podłe serce" (tak nazywała je w listach) poetki przestało pompować życie. … Minęło już - jak mgnienie - 48 lat od Jej śmierci, lecz Jej dar chrystusowy : TALENT POETYCKI, DOBROĆ I NIEZAPOMNIANA URODA, wciąż opromienia Jej Fanów i Czytelników. Swoją poezją na oścież otwierała skrzydła dobroci, wszechogarniającej Miłości, która natychmiast udzielała się Czytelnikowi.
Zdolność poetyckiego ekshibicjonizmu pomogła Poświatowskiej w kreacji poezji napisanej własnym życiem, toteż biografia poetki stanowi podstawowy klucz w jej interpretacji. Mottem, według którego żyła Poświatowska, było: "Tyle człowiek wart, ile w życiu osiągnął, ile po sobie pozostawi."
Zaledwie 32.-letnie życie Haliny Poświatowskiej było ciągłym zmaganiem z chorobą. Każdy większy wysiłek oznaczać mógł śmierć. Wiedziała, że jest pielgrzymem krótkiej drogi na naszym padole, lecz ten smutek Jej był zaciemniony przez niebywałą inteligencję, humor i urodę. Tylko „podłe serce” ciągle się upominało i wołało o „TLEN”…
Na temat jej urody sprzeczało się wielu. "Nie była ładna – była na to zbyt Piękna" – napisał w wierszu "Halszka" Stanisław Grochowiak. Ona sama powiedziała kiedyś: "Pisanie nie jest moja najmocniejszą stroną. Na ogół wszyscy twierdzą, że najładniejsze mam usta, a dopiero potem nogi… Poza tym szanują mnie za zgryźliwy charakter i bardzo ich dziwi moje szatańskie poczucie humoru". (…)
Kiedy umrę kochanie
kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i będę długim przedmiotem raczej smutnym
czy mnie wtedy przygarniesz
ramionami ogarniesz
i naprawisz co popsuł los okrutny
często myślę o tobie
często piszę do ciebie
głupie listy - w nich miłość i uśmiech
potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie
patrząc w płomień kochanie
myślę - co się też stanie
z moim sercem miłości głodnym
a ty nie pozwól przecież
żebym umarła w świecie
który ciemny jest i który jest chłodny
Halina Poświatowska
Na świat przyszła 9 maja 1935 roku w Częstochowie. Badacze jej życiorysu na próżno szukali jednak potwierdzenia tego faktu w dokumentach. Akt urodzenia Heleny Mygi, córki Feliksa i Stanisławy z Ziębów, do której wszyscy zwracali się: Halina, miał błędnie wpisaną datę – 9 lipca.
Był początek roku 1945, w Częstochowie kończyły się walki, gdy dziesięcioletnia córka państwa Mygów zachorowała na anginę. Powikłania doprowadziły do wady serca: niedomykalności zastawki dwudzielnej. Wtedy choroba ta była nieuleczalna. Od dzieciństwa większość czasu Halina spędzała w szpitalach i sanatoriach.
PŁOMYK NADZIEI…
„Powinno się być dobrym jak chleb.
Jak chleb, który leży na stole,
Z którego każdy może kęs dla siebie ukroić
i nakarmić się, kiedy jest głodny.”
św. Albert Chmielowski
W wieku 14. lat (!) po raz pierwszy trafiła do III Kliniki Chorób Wewnętrznych w Krakowie. Kierował nią człowiek, który – choć nie był poetą – stal się jedną z najważniejszych osób w życiu Poświatowskiej. To dzięki profesorowi Julianowi Aleksandrowiczowi Halina poznała Wisławę Szymborską, Tadeusza Nowaka… Lekarz zaprosił ją, ponieważ zauważył tomik wierszy przyszłej noblistki na stoliku swojej pacjentki.
ŚMIERĆ I MIŁOŚĆ - NIE PYTA O METRYKI URODZENIA
Przyjaźń zaczęła się od rozmowy, którą Aleksandrowicz wspominał tymi słowami:
– "Powiedz mi, profesorze – wyszeptała – co to jest śmierć. Tak się boję umierać. Chcę wiedzieć, to nie będę się bać – i przytulała się do moich rąk.
– Dla przyrodnika – odrzekłem – jest chyba zagadką, jak życie.
Dla fizyka – przeistoczeniem jeno materii.
Dla wierzącego – to odrodzenie w innym bycie.
Dla cierpiących – wyzwoleniem.
Nie masz się więc czego bać.
– Tak pan mnie uspokoił, że lęk gdzieś jak czarny ptak ze snu odleciał".
Julian Aleksandrowicz leczył nie tylko serce Haliny. Jerzy Lisiewicz, także pracujący w Klinice, zapamiętał w czasie przechadzki wiślanymi wałami następujący obrazek: - "W oddali widzę łódź motorową pędzącą z wielką szybkością w dół rzeki. Po chwili orientuję się, że prowadzi ją profesor Aleksandrowicz trzymając w dłoniach ster, a obok niego stoi Halina – szczęśliwa, roześmiana, z rozwianymi włosami. Widzą mnie, pozdrawiamy się gestami rąk. Patrzyłem długo za nimi, myśląc jak wielką ułudą jest taka jaśniejsza chwila w jej życiu".
---------------------------------------------------------------------------
Część I |
|
|