Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Paryż"
- lucja.haluch
Z mitami
- AL46
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
Śmieszny płacz
- joanna53
więcej...

Dziś napisano 0 komentarzy.

W ukrytym zwierciadle

W ukrytym zwierciadle

Zygmunt Jan Prusiński


W UKRYTYM ZWIERCIADLE

Angelice Zareckiej



Rzeki od rzek, drogi od dróg, ścieżki od ścieżek.

Osiągam przestrzeń, tę aplikację wzoru.

Samoczynnie piszę oczami nieznany Erotyk,
jesteś tam ugoszczona - podaję ci brzoskwinie.

Specjalnie dla mnie rozbierasz się -
ciało dla ciała, dotyk dla dotyku, cisza dla ciszy.

Poukładane wzory zaklęcia - topi się szarość,
wchodzimy Angeliko do Kolczastego Lasu.

Nierozłącznie rozwijam się jako mężczyzna -
twoje dotyki jak maki w polu tańczą na wietrze.

Tańczysz i ty przytulona do głębi;
sączy się aksamitny krzyk z nieba.

- Odeszło uwieranie samotnika, wracam do życia!


11.06.2010 - Ustka
Piątek 6:10

Wiersz z książki "Tango z drzewami"


autor ZJP
http://s24.flog.pl/media/foto_300/12323121_romantyk-z-krysztalowego-sadu.jpg


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/403/403365/42568884e3477824cc4a089d1731badc_normal.jpg
Napisz do autora

« poprzedni ( 1344 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2019-05-03, 06:01:33
typ: życie
wyświetleń (221)
głosuj (65)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2019.05.03; 07:23:06
Margot Bene z Avinion, to moja Muza w Poezji, dzięki jej Sercu jako moralnej kobiecie, piszę książkę za książką:

KSIĄŻE ZAUŁKA

RÓŻOWE SCHODY

NUTA W PERLE

SIOSTRA MGŁY

PÓŁNOC Z DIABŁEM W OKNIE

SEN JABŁONI

KOBIETA W CZARNYCH SKRZYDŁACH

W RAMIONACH KSIĘŻYCA

KSIĘŻYCOWE KWIATY

__________Pozdrawiam Czytelników - autor ZJP

zygpru1948 2019.05.03; 07:22:20
Bajeczna Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/12122605_956503651088856_7905477131310793024_n.jpg?_nc_cat=102&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=5bff0bd13f54a3000e5a79d33f8bdaec&oe=5D3518A1

zygpru1948 2019.05.03; 07:05:52
TANGO Z DRZEWAMI - część czwarta

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

W OBRAZIE JEDNEJ CIEMNOŚCI


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/950361,tango-z-drzewami-czesc-iv

zygpru1948 2019.05.03; 07:05:42
Zygmunt J. Prusiński
@zygmunt_

Piszę książki, z wykształcenia muzyk - pieśniarz, dziennikarz


https://twitter.com/zygmunt_

zygpru1948 2019.05.03; 07:05:16
Zygmunt Jan Prusiński


Mój artystyczny fotoblog

https://zygpru1948.flog.pl/

zygpru1948 2019.05.03; 07:02:50
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

10 listopada 2017, 23:12


@ Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, znalazłem w moim archiwum, to co kiedyś do Pana pisałem, o krakowskich poetach z Adamem Zagajewskim na czele. Nie jest to może odkrywcze, ale jeśli chodzi o poglądy na poezję, to dalej tak myślę. Pozwolę sobie przypomnieć tekst sprzed lat. Błotną ścieżką literatury.


Napisaliście, panowie „notę” („Ścieżką błotną literatury” w „Ale Literatura”), gdzie serdecznie doceniacie, panowie, Pan Panie Prusiński wraz z Panem Leją, wiadomych krakowskich poetów, w tym również Pana Adama Zagajewskiego. Chciałbym wtrynić swoje trzy grosze, jakiej poezji oczekuję od „laureata”, a jaką znajduję.

Nie mogę spokojnie czytać, jak „poeci” pokroju „Wisełki”, Czesia, Adasia… pisząc na zamówienie tej Koziej Wólki, jaką jest Kraków rządzony przez… ONYCH i Polskę, również przez „Onych”, powinni być zaliczani do wielkich. Owszem w/w poeci piszą również na zamówienie Giedroycia, Sorosza, Komisji Helsińskiej i CIA, ale katolicki Kraków, Watykan i Pentagon, to jedna firma. Wprawdzie wyczuwa się tendencję do odróżnienia Ewusi i Adasia od Czesia i Wisełki, dlatego, że pierwsi byli zbyt młodzi, żeby się ubabrać, jak Czesio i Wisełka, ale nie mogę się z tym zgodzić, że trzeba ich rozróżniać, bo i pierwsi są tajemniczymi członkami establishmentu. Tajemniczy pośrednicy i doradcy w związkach twórczych i instancjach partyjnych, tak jednych jak i drugich prowadzili to tych samych babraczy, którzy dopuszczali ich do pieniędzy i druku.

W każdym razie, kiedy czytam te Wasze wynurzenia, te ochy i achy nad ONYMI, młodymi ubabranymi Adasiami i Ewusiami, kandydatami do nagród nobla, to… Ewusie i Adasie to mówię, nie są samoistne twory stojące na własnych nogach. To kreatury, wykreowane przez władców tego świata, jak był wykreowany Wałęsa, poczciwy noblista. Przyglądałem się karierze Mrożka i innych wielkich naszych pisarzy. I cóż, odechciało mi się chcieć, współzawodniczyć na polu sztuki, gdy zrozumiałem, że to wszystko gówno wyreżyserowane przez polityczną szajkę. Mrożek byłby pisarzem skeczy pokroju „Tanga” gdyby nie Erwin Akser – żyd, który z kolei również byłby niczym, gdyby nie odpowiednie żydowskie gremia… Lem byłby niczym, gdyby nie Stanisław Stampfl – żyd, który z kolei, gdyby nie inne odpowiednie żydy… i tak żydowski łańcuszek w literaturze polskiej ciągnie się… aż do Szymonowica.


Mam czelność o tym mówić, bo mówiłem to samo w oczy J.J. Szczepańskiemu – mniemanemu autorytetowi moralnemu, od siedmiu boleści. Nota bene, czystości postępku moralnego Mansona, J.J. Szczepański nie rozumiał pewnych prawd moralnych pisząc „Przed zbiorowym trybunałem”. Nie rozumiał, że protestu Mansona, że Manson to dziecię amerykańskiego narodu, który nie jest żadnym narodem, tylko zbieraniną międzynarodowych rzezimieszków i zbirów, które zorganizowane w syndykat zbrodni, dotąd szantażują i napadają sąsiednie narody, dopóki starczy ropy i gazu a gdy ich zabraknie, powrócą do swych narodowych społeczeństw egzystować na obrzeżach przestępczych środowisk z których wyszli.

Proszę zauważyć, że najszybciej i najłatwiej zdobywa się pieniądze nie oglądając się na żadne moralne ceregiele, tylko rżnąć po pysku na odlew, tak jak to robią czciciele i prekursorzy światowej demokracji. Sytuacja jest złożona, bo zarzucając przynależność J.J. Szczepańskiemu do szajki wysoce kulturalnych i wysublimowanych złoczyńców, zarzucałem automatycznie to samo wszystkim krakowskim i ogólnopolskim Adasiom i Ewusiom, popieranym przez tego J.J. Szczepańskiego.

Przypominam sobie, jak w latach siedemdziesiątych J.J. Szczepański patrzył na mnie ze zdumieniem i nie rozumiał, jak można ich, tak kryształowych ludzi obrzucać błotem, nazywając ich alfonsami etosu. Ba, nazywając ich ojcami kłamstwa i pople - (Co za przeklęta korporalia!) Co do kuplerstwa, to znam takie kamienice, z których wyrzucono biednych lokatorów, żeby zrobić w nich luksusowe, domy twórcze dla inteligencji, siedziby instytów i poczciwe burdele.

Chodziłem na te same wykłady co Adam i s-ka i obserwowałem, jak się ich szykuje na odgrywanie roli jako następnego pokolenia poetyckiego. Chodziłem na te same spotkania do Koła Młodych ZLP, co oni, ale nie lubili mnie, bo mówiłem im, że „oficjalna” popierana przez cenzurę poezja to gówno. Prężyli się czołobitnie wobec profesorskich wypierdków, z atencją i wielką wdzięcznością wobec cenzury i czynników literackich, za wydrukowanie im paru wierszyków. Niech nikt nie wierzy, że przy ich debiutach obyło się bez zaplanowania mapy życia poetyckiego w Polsce, tych wszystkich wojewódzkich i powiatowych Zjazdów o Poetyckie Pióro, o Zielony Kałamarz i Kołnierz Słowackiego. Chłopcy z salonów torowali sobie drogę do karier bez tego, nie musieli uczestniczyć w tych gównianych festiwalach poetyckich bo drogi do radia i teatrów stały przed nimi otworem. To biedni studenci z zapyziałych miasteczek usiłowali zwrócić na swój talent uwagę pozycją „gównianego laureata”. Po festiwalu, po wydrukowaniu wierszyka w „Głosie pszczelarza”, czuli się dowartościowaniu, jakby schwycili Pana Boga za nogi.


Dopiero wtedy, gdy poczuli, że za "niegrzeczne" wierszyki (czyli za takie, które wychodziły poza niedozwolone tematy: np. "Wstałem lewą nogą, niezadowolony” (niecenzuralne!) mogą od zachodnio-języcznych wydawców dostać parę marek (od panów żydów Dedeciusa i Steimmlera), uznali, że są poetycką siłą polityczną, głosem pokolenia itp. W krakowskim środowisku, wybitnie dopomógł im w tym procederze X (nie mogę powiedzie kto, żeby się nie włóczyć po sądach), który miał wuja w kręgach niemieckich elit literackich. Zresztą... wszyscy są łasi na parę dolarów i gotowi zjeść diabła, żeby je dostać.

Stanisław Barańczak atakował w swych wierszach nieprzejrzystość kryteriów języka partyjnego, bo przecież był działaczem partyjnym. Ewa Lipska jako nastolatka po maturze, przyszła do wydawnictwa z polecenia, złożyła maszynopis i poszła sobie do domu, tak jak kiedyś jaśnie panienka Zofia Nałkowska, która przyszła do Gebethnera, zostawiła rękopis na półce w redakcji i poszła po pieniądze do kasy.

A poezja, która tworzy przyszłość - gdzie?
Myślę tu o poezji szamana-czarownika, który dotąd nie wyleczy chorego członka swego plemienia, dopóki nie wypędzi z niego złego ducha. To znaczy, gdy zachoruje naczelnik wioski, który ma na sumieniu morderstwa i kradzieże, nie zostanie uleczony fizycznie, dopóki nie odpokutuje, dopóki nie naprawi lub nie odrodzi się moralnie. Przed oblicze takiego czarownika nie chce się dostać nikt, bo to się wiąże z ryzkiem utraty życia. Jeśli jesteś chory i pragniesz uleczenia idziesz do szamana i on wie, że nie jesteś dziennikarzem, „poetą”, politykiem ani innym szmatławcem. Jeśli uzna cię za wartościowego, będziesz uleczony. Dlatego Ojciec Pio krzyczał na dziennikarzy i poetów: „do spowiedzi gnoju”! A potem go już wyspowiadał, w stylu: „dlaczego chcesz być poetą, politykiem, dziennikarzem etc. (niepotrzebne skreślić) i znaczyć (koniecznie) coś ważnego w tym społeczeństwie zakłamanych bydląt? Czy nie wiesz, że ostatni będą pierwszymi? (Ojciec Pio był bardzo nie na rękę rzymskiej hierarchii naszpikowanej przewielebnymi i najcnotliwszymi)...

Szczególnie dla ludzi tzw. kultury był wrogi i „poeci” trzymali się od niego z daleka, nazywając go „kleszym obskurantem”. Najbardziej się litował nad losem wiejskiej baby i starego dziadka, skrzywdzonych przez świat „wartości” stworzonych przez „poetów”, literatów, działaczy, polityków etc.
Ale wróćmy do szamana, którego przywołuję ze względu na sugestię, że naszemu Adasiowi z Krakowa należy się jakiś tam Nobel. Owszem, należał by mu się Nobel, gdyby był szamanem a nie gówniarzem podlizującym się międzynarodowej żydowskiej dintojrze. Nie rozumiem co go powstrzymuje przed powiedzeniem burżujskiemu kołtunowi: „jesteś chuj”! Gdyby tak robił, gotów bym mu wybaczyć jego żydowskie korzenie. Ba, byłby noszony na rękach, jako awangardzista przez żydowskie salony. Zresztą jest!

Co do czarownika: Często taki szaman siedzi samotnie w górach, w jakiejś norze, jak zwierzę, brudny, śmierdzący, bezzębny, ale jego słowo, jest wyrokiem. I to rozumiem, gdy mówię o prawdziwej poezji.


Z tego punktu widzenia, poezji która ulecza i skraca drogi, nasza poezja jest śmierdzącą kałużą, bzdurą, inteligencką brednią, żeby zarobić parę groszy na paru linijkach, które rzekomo są „lepsze” od innych linijek „poetyckich” (innych autorów).

Jestem przekonany, że w poezji chodzi o ewokację wszechboskiego kutasa. Kto widział Stworzenie Adama, albo Sąd Ostateczny w Sykstynie ten wie., że nie pomoże zamalowywanie genitalii postaciom na tych freskach ani zmniejszanie ich do wielkości ziarnka fasoli. Człowiek widzi tego Kutasa i ugina się pod jego ciężarem. Wie, że jest z tego Kutasa i jego myśl i wzrok biegnie ku niemu. Niby patrzy w oczy Boga Ojca, ALE PRZECIEŻ, ten wzrok bez tego kutasa, byłby wzrokiem śmiesznego eunucha. To samo jest z poezją. Na ten przykład w oryginale u Hezjoda, Homera czy Eurypidesa roiło się od przekleństw, seksu i nieprzyzwoitych, obraźliwych słów, ale nasi (europejscy) translatorzy pracowicie wymazywali krwawiące mięso, pozostawiając w tekstach papierową papkę. Na ten przykład do teatru starogreckiego (rzymskiego też) nie wpuszczano dzieci ze względu na pornograficzne treści (dotyczące życia bogów) i niecenzuralne, w naszym pojęciu słownictwo.

Zauważmy, jeśli życie jest ciągłym odnawianiem form przez niszczenie starych, to jaki sens ma nazywanie poezją ochrona starych autorytetów. Co do „starych autorytetów i wiary ojców” myliłby się ten, ktoby twierdził, że szaman przemawia duchami starych przodków dlatego jest skuteczny. Nic podobnego! Stary szaman działa w młodym duchu i dlatego jest skuteczny, że „starzy” zmarli żyją nowym życiem, są wiecznie młodzi, młodzi od nowa i ze starą strukturą bytu nie mają nic wspólnego. Dlatego społeczeństwo, które nie potrafi co jakiś czas spalić wszystkich swych miast i wsi, to taki naród żyje przeszłością, to nie żyje wcale! Jakże w takim społeczeństwie można mówić o poezji.

Zresztą, wracając do kutasa, czy może być istotą sztuki jako instrument harmonizujący czynnik estetyczny z etycznym? Nie tylko może ale musi (i to wszystkimi konotacjami, tak dobrymi jak i złymi) - (nie chcę się rozpisywać, choć mnie korci wejść na teren faustyczny). Nie pomylę się dużo, jeśli stwierdzę, że kutas jest jak Logos. I ma jego wszelkie prerogatywy. Oczywiście nie mam tu tylko na myśli literalnego kawałka flaka pod brzuchem mężczyzny. Do rozumnych chyba mówię. I w pewnym sensie jest to przenośnią poetycką, dostępną tylko człowiekowi kiedy użyje Logosu.

Logos o logosie. Tuwim właśnie wtedy staje się poetą, kiedy wyznaje, że nie umie rozumieć i mówić, że to co napisał to bzdury, dla łatwego zarobku. Poezja zjawia się wtedy, gdy zatyka z wrażenia, z powodu swej bezczelnej szczerości, tak, że tracimy zdolność mowy. Nad tym zagadnieniem, czy tworzą poezję, czy nie są oszustami wobec samych siebie, łamali sobie głowy Słowacki i Norwid. Bo jeśli się oszukujemy w tym, dla którego godzimy się na poniewierkę i cierpienie, to przecież nie ma sensu i lepiej się zabić. No, jeśli się jest człowiekiem odpowiedniego formatu. Bo to w właściwie jest tak, że poezja tworzy Norwida a nie Norwid poezję. Na marginesie, uważam, że obydwaj zdali egzamin z rozwoju poetyckiego i nie musieli się zabijać, mogli umrzeć ze spokojnym sumieniem, które dręczy oszusta. Śledząc rozwój ich idei w utworach, można dojść do wniosku, że tak trafnie przeklęli Boga, Ludzkość i Naród, że szanse na prawdziwy rozwój duchowego życia mają tylko ci, co potrafią się zaprzeczyć, wyalienować z problemów poruszonych w „Genesis” lub w „Peregrynacjach Piasta Dantyszka po piekle” – z którym nota bene chciałbym się kiedyś zmierzyć – bo inaczej po cóż żyć!


Niektórzy z powodu Poezji wariowali popadając w alkoholizm, jak np. Jerzy Waleńczyk (lata 60-70), który zaczepiał w delirium ludzi na ulicy: ”daj pan na wódkę, bo jestem poetą, laureatem konkursów międzynarodowych”. On się stał poetą, ale już byłym poetą (a może przez to i dlatego prawdziwym, najprawdziwszym poetą, kiedy nic nie pisał tylko żebrał na wódkę, będąc odrzuconym kochankiem, tej starej kurwy, Poezji. Najpierw go mamiła, podniecała do bardzo interesujących formalnie wierszy (m.in. Biały telefon), „żeby się poetycko spuszczał”, że aż konkurenci sapali się z wściekłości chlipiąc zupkę w stołówce ZLP, i drapali po jajach z nerwicy (oni też w pewnym sensie byli poetami w nerwicy!). Pamiętam tych gości z Życia literackiego i Twórczości, tak zawistnych o każdą udatną linijkę konkurenta, żeby go utopili w łyżce wody!

Waleńczyk umarł z powodu poezji i dla poezji; gdy się wypalił, bo ta kurwa (Poezja) żądała coraz więcej (ekshibicji i akcji niemożliwych do spełnienia – żądając od niego po prostu naprawy i przemiany świata! – nie dając w zamian nic prócz śmierci – w całej jej słodyczy, grozie i tajemnicy), a konkurenci (do „lauru”) czyhali, żeby go wyszydzić i obśmiać (że zwariował i ma głupio w głowie), porzuciła go, spychając w rynsztok alkoholizmu. Został alkoholikiem z zawiedzionej miłości i twórczej gorączki, której nie dane mu było spełnić, bo to jest niemożliwe być ciągle „poetą”, a on chciał być nim ciągle. Ciągle od nowa, chciał od nowa żyć.
Co więcej, nie mówię, że był wielkim poetą w tym co napisał, tylko że był poetą w swoim zawiedzeniu, w swoim upokorzeniu i w swoim dopominaniu się (nie u społeczeństwa) u tej kurwy-Poezji - wierności i spełnienia obietnic, że potrafi Słowem (które aktem woli potrafi naładować wielkie energie) zmienić każdą rzecz, z gorszej w lepszą, a właściwie, fałszywej w prawdziwą (i to energetycznie lub metafizycznie). Tym co go (Waleńczyka) nie znają, powiem, że nie wszystko w nim było zrozumiałe, dla czytelnika nieobeznanego z psychoanalizą, głębią itp. Tak jak niektóre loginy Starego Testamentu albo spojrzenia żebrzących na ulicy dzieci, budziła czasem we mnie jego poezja, wstrząs i otwierała oczy na jakąś obcą, inną, niezrozumiała rzeczywistość, tak jak w ataku epilepsji – tak siedziało (u mnie) podczas lektury niektórych zwrotów Waleńczyka. Bo w każdym takim wypadku chodzi o zrozumienie niezrozumiałego i zobaczenie niewidzialnego.


Znam zresztą takich, co będąc prawdziwymi poetami, piją swoją porcję goryczy po cichu i się nie chwalą swym cierpieniem. Tak sobie myślę, kogo z nas stać, na ciągłe delirium tremens w starych butach i w obrzyganej koszuli? Wiem, wy chcecie być poetami w czystych koszulach pod krawatem – ale nic z tego. Tak się tylko jest pisarzem zgrabnych wierszyków.

Zgrabnych metafor można skombinować miliony i nie złożą się one na Poezję. Do Poezji się pielgrzymuje (jeśli już), jak do Tołstoja, który tak nie przeciwstawiał się złu, do tego stopnia, że nie wstawał na powitanie cara, żeby oddać mu cześć i nie witał czołobitnie Archimandryty. Właśnie, żeby nie przeciwstawiać się złu. Natomiast miał taki szacunek u rosyjskiej młodzieży, że, jak pisze Konstanty Paustowski, gdy umarł, klasa uczniaków gimnazjum, do którego chodził (Paustowski – w 1911r.), zmusiła do powstania i uczczenia minutą ciszy dyrektora szkoły, który był przełożonym cerkwi i członkiem rady państwa. Gówniarze mówili do dygnitarza: „Wstań” bo nie jesteś godzien siedzieć wobec wielkości jego autorytetu i pamięci po nim”! I dygnitarz posłusznie wstał.

Tak więc moi panowie, nie chodzi o lipę ani o wierszyki dla grzecznych panienek. Natomiast nasi poeci, Adasie i Ewusie… (o których mowa, że im się należy…) budzą szyderstwo a nie szacunek, bo zadają się z międzynarodowymi aferzystami i siepaczami. Wreszcie, zadają się z naszą zgniłą inteligencją.


Co za nędza! To jest zgrywą z ludzkiej duchowości (służącą do uprawiania zła, kłamstwa, nieszczęścia i niesprawiedliwości), nasza poezja jest szczytem hańby i zakłamania. Ja, przez całe życie wstydziłem się wyznać przy normalnym (prostym człowieku), że jestem jakimś zasranym poetą (dawno wyplułem to słowo) czy też filozofem (dusi mnie to bezwstydne wyznanie!), żeby nie wzbudzać do siebie uczucia ludzkiej pogardy.

Wyznałem to kiedyś, przy pani Krystynie Szladze - opiekunce krakowskiego Koła Młodych, na zebraniu, to ona i pozostali "poeci", „przyszli poeci” (terminatorzy kłamstwa) byli oburzeni, nie wiem czym bardziej – chuligaństwem czy bolszewizmem.


W tym miejscu muszę jednak oddać sprawiedliwość Panu Zygmuntowi Janowi Prusińskiemu, biedak tak bardzo chce być poetą, tak bardzo chce być słyszany i faktycznie jego wiersze poszukują świeżości, by być wzruszające. BARDZO MU DOBRZE ŻYCZĘ. Ale niestety, poezja to nie konkurs tanich piękności (że nie powiem dziwek). Ponieważ na tym świecie nic co piękne, nie jest piękne, a dobre nie jest co dobre! A co mi się wydaje, że wy państwo tego nie chcecie albo nie możecie zrozumieć i chwilami rozmowa przybiera postać, jakbyście wierzyli, że trawa jest zielona. A w to wierzą tylko ślepcy.

Proszę mnie wyprowadzić z błędu, jeśli się mylę, ale zachowujecie się tak, jak albo bardzo młodzi ludzie, którzy jeszcze tak naprawdę niczego nie wiedzieli, albo jakbyście pochodzili diabli wiedzą skąd, z księżyca. Ale gdybyście nawet pochodzili z Zawad, to trzeba było poznawać pseudo-koryfeuszy polskiej kultury, dobijać się o rozmowę z Otwinowskim, krytykować (w oczy) Wajdę, przepytywać Iwaszkiewicza, drażnić Różewicza itp. A propos drażnienia się z Różewiczem, to trzeba było mieć coś do powiedzenia, żeby się merytorycznie… o trzecią i dziesiątą twarz a może i dupę!

Wiem, że wielu z was udało się na jakąś emigrację, poznaliście Zachodnich frustratów, za to ominęliście krajowych i nie bardzo potraficie te rozbite szkiełka poskładać do kupy. Pojechaliście na Zachód a tam świat rozsypany. Wróciliście – a tu „Solidarność” splugawiona, a tu świat rozsypany i poskładać poezją się nie da. Nie chce się wyklarować żaden kierunek, coś co by dawało nadzieję. Więcej mieliśmy nadziei w najczarniejszej nocy komunistycznej niewoli literackiej niż teraz. Teraz nie ma niewoli, ale nic nie ma. Niewolnik nie rozumie, że niewoli się sam, nie rozumie, że proces wywalania się w niewoli nie ma końca
.
Myślę, że gdybyście ich widzieli z bliska, to teraz bym nie czytał w waszych enuncjacjach, że Adasia Zagajewskiego (nawet szczyna dobrze nie śmierdzi w jego wierszach o Lwowie) trzeba na piedestał…

I teraz powiem to, czego nie powinienem, ale jak tu z prawdą iść do grobu.

Przecież nawet obrazoburcą był Mickiewicz. Miał odwagę nasrać na Polskę naszych przyziemnych wyobrażeń. Naszych głupich wyobrażeń, o Polsce jako członku Unii Europejskiej budującej potęgę Niemiec, Francji i Anglii, których problemem jest niemożność rozumnego, uczłowieczonego współżycia płciowego. Jeśli naród nie potrafi spółkować w ramach grup ludzkich, jak normalny mężczyzna z kobietą - ale głównym jego problemem - być lub nie być - jest używanie członka jako przetykacza do odbytu… to wybaczcie, ale od zboczeńców należy się trzymać z daleka!
Wracając do Mickiewicza, to był i jest głównym obrazoburcą polskiego łba, polskiego głupiego łba, który Słowacki litościwie i eufemicznie nazywał „czerepem rubasznym”. Dziady są utworem hermetycznym, kanonicznym i świętym. W Dziadach jest zapisana Biblia, zakamuflowana przed oczami głupich, chociaż dla mądrych widoczna explicite, że zbawienie Polski leży w Moskwie, we współpracy i braterstwie z Rosją, natomiast jej śmierć znajduje się w Paryżu i w Londynie. (Giedroyc o tym wiedział!)

I to było jego największą osobistą tragedią Mickiewicza - POETY. Jaśniej przemówić nie potrafił, a nim przemawiał jaśniej, tym bardziej był ciemny i niezrozumiały. W tym dziele właśnie przemówiła wielka Poezja profetyczna używając ADAMA jako stawidła, wśród bezmiaru wód czasu.

Na koniec - Trzeba mieć nadzieję, że istnieje Monsalwat, w którym mieszka ADAM i my sami możemy kiedyś do niego dołączyć.


Zygmunt Jan Prusiński Sen jabłoni - Część II


________________________


Wiersze na topie:
1. liczenie słojów (30)
2. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
3. na znak (30)
4. jest dobrze (30)
5. ***[między nami pole minowe...] (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (446)
2. Jojka (319)
3. darek407 (271)
4. Gregorsko (154)
5. pawlikov_hoff (88)
więcej...