|
W sadzie jabłoni syczy wąż
W sadzie jabłoni syczy wąż |
Zygmunt Jan Prusiński
W SADZIE JABŁONI SYCZY WĄŻ
Nie łudź się, kobieta do ciebie nie przyjdzie,
prędzej brzozy wyrosną na piasku.
Ona ma swoje intymne rysunki - wciąż rysuje
w rzeczy samej, chce odrobić czas postu.
- Nie dla ciebie dba o swoje ciało; kolor skóry
zmieniła w solarium też nie dla ciebie.
Masz być niewolnikiem z jednego powodu,
że syna masz z nią - więc haruj, haruj!
Romantyzm zostaw innym, i miłość zostaw
innym w czeluści mocnych ramion. -
A jeśli to cię męczy że seksu ci brakuje,
to wyprowadź się z jej królestwa - sadu!
Poeto, nie łudź się! Ona jest daleko,
pod innymi skrzydłami czaru płynie.
24.04.2009 – Ustka
Wiersz z książki "Kobieta pachnąca stepem"
autor ZJP
https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQQa30m3owCcp2y1EbK_qNVNFT4j-S6YgdpRGJuJ1WU2YvRcU-QYQ&s |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
niteczka |
2020.03.13; 08:30:58 |
Smutny ...
pozdrawiam nadmorsko :) |
zygpru1948 |
2020.03.13; 03:38:48 |
Zygmunt Jan Prusiński
W ROMAŃSKIEJ ŚWIĄTYNI CIĘ POKOCHAM
Motto: Rozwarte uda nie oczekują rozkoszy
- Małgorzata Hillar –
Myślę o tym nawet w świątyni
to są ludzkie rzeczy w których
jestem pewny zaznaczyć chcę
moją zachłanność zdobywania.
To nic grzesznego a zresztą
człowiek jest grzesznikiem
tak powiadają kroniki zapisu
ale czy mam żyć nimi –
nie jestem mumią…
Miłością oswobodzimy się
to co zrobimy zostanie w świątyni
a bóg Jawę nagrodzi nas
dobrym słowem w dorzeczu
powracających rybaków.
(Twoje rozwarte uda oczekują rozkoszy).
11.03.2020 – Ustka
Środa 11:55
Wiersz z książki „Zaułki światła”
Muza Zofia Musiał
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/s960x960/83328453_270188347291499_2451725980058779648_o.jpg?_nc_cat=107&_nc_ohc=Oz8nUJ9CwxAAX8f-W4n&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=0c061b4c2c778826274549bb56352e24&oe=5E949DFE |
zygpru1948 |
2020.03.13; 03:31:56 |
Karolina Nos-Cybelius
Tegoroczna nagroda Nike. Bronka Nowicka – „Nakarmić kamień”
11 listopada 2016
http://czepiamsieksiazek.pl/wp-content/uploads/2016/11/nowicka-676x483.jpg
Dziecko wzięło stołową łyżkę i poszło kopać grób resztkom ryby. Nie był to dobry pochówek, bo nie szyty na miarę, zbyt obco skrojony. Droga z wody przez powietrze do ziemi wydaje się zbyt długa, nawet jak na ostatnią.
Smutek wyciągnął się na leżaku i czytał.
– Jak to jest – zapytał, składając gazetę – że ty w ogóle nie potrafisz płakać? Nie jesteś przecież zwierzęciem, tylko małym człowiekiem, powinnaś mieć tę sztukę w małym palcu. Zobaczmy, czy czasem nie płaczesz do środka.
Otworzył dziecku usta, w których po chwili wezbrała woda, przelała się i nie przestawała spadać po brodzie. Smutek przyłożył do niej palec i oblizał:
– Słone. Jest tak, jak myślałem.
Oderwał kawałek gazety, zagniótł w statek, włożył do niego mrówkę i zwodował w ciągle otwartych ustach.
– Tak – powiedział, patrząc, jak papier nasiąka, a mrówka wspina się na żagiel. – Tak – powtórzył, a miało to znaczyć tyle co westchnienie nad pięknem stworzonej przed chwilą figury.
Po jakimś czasie wyrzuciło statek na brzeg ust. Mrówka suszyła się przy nich dopóty, dopóki nie była w stanie przebierać nogami. Później poszła w dół. Gdy dziecko wylało już wszystkie zaległe łzy, smutek powiedział:
– Teraz nauczę cię jak się płacze. Jeśli tego nie pojmiesz, możesz utopić się w sobie.
Powyżej przytaczam w całości jedną z miniatur z tomiku Nakarmić kamień, zatytułowaną Statek. Wyróżnia się na tle zbioru czymś co nazwałabym surrealistycznym obrazowaniem. Jestem ciekawa czy autorka, oprócz pióra, sięga czasem po pędzel… Czytając ten krótki utwór miałam opisaną tu metaforyczną scenę – współczesną parabolę – wyraźnie przed oczami, jakby była powieszonym na ścianie płótnem, na które spoglądam.
Dłuższy tekst na temat zbioru Bronki Nowickiej – oraz kontrowersji wokół zwycięstwa autorki w tegorocznej edycji Literackiej Nagrody Nike – przeczytacie na jednym z moich ulubionych blogów Cocteau & Co. Ja tymczasem napiszę dosłownie kilka osobistych refleksji i spostrzeżeń. Czym jest dla mnie Nakarmić kamień i jakie uczucia wzbudziła we mnie ta krótka lektura.
Pomijając mistrzowską formę poematów prozą Nowickiej, jej miniatury są o czymś. Nie są wydumane. Są bardzo autentyczne. To obraz relacji rodzinnych, zapis dorastania, starzenia się, popadania w szaleństwo. Z jednej strony w tych historiach jest coś uniwersalnego, bliskiego doświadczeniu każdego z nas, z drugiej to zapis bardzo intymnego, jednostkowego przeżycia. Również perspektywa ukazywania tych pozornie wyrwanych z kontekstu scen jest dwoista. Raz z dystansem, „dziecko poszło”, „dziecko wzięło”, innym razem identyfikując się i utożsamiając z tym dzieckiem, „ja poszłam”, „ja wzięłam”.
Rozsiadając się wczoraj wieczorem na kanapie z lampką wina i przy subtelnej muzyce, byłam przygotowana na liryczną literacką podróż, ale nie byłam przygotowana na to, że Nakarmić kamień wyciśnie ze mnie łzy. Ból fizyczny i emocjonalne cierpienie. Gwałt na odległość. Rany zadawane obojętnością i nieobecnością. Nikt jeszcze nie pisał o przemocy tak jak Bronka Nowicka. Nikt.
Dziecko, które próbuje nakarmić kamień, zatroszczyć się o ten zimny, martwy przedmiot. Dziecko, które samo jest kamieniem. Opuszczonym, przez nikogo niezauważanym. Dziecko, które jest głodne i puste? Nienapełnione miłością i troską. Dziecko, które mimo że czuje się niczym, chce powiedzieć: „Jestem”!
Tylko jeden komentarz przychodzi mi do głowy po lekturze Nakarmić kamień:
Pani Bronko, gratuluję i dziękuję.
http://czepiamsieksiazek.pl/wp-content/uploads/2016/11/DSC_4316.jpg |
zygpru1948 |
2020.03.13; 03:16:26 |
Moje najukochańsze wiersze Małgorzaty Hillar
(Czytatka zdradza co nieco.)
Wiersz otwierający "Utwory zebrane"...
"Słowa
okrągłe, kolorowe
jak wiśnie
i czułe
jak gest
pieszczącej dłoni
słowa
jak węgiel
twarde,
które dotknięte
płonącym piórem
wybuchają ogniem
słowa
proste
jak chleb
dzień
i słońce
dziś przychodzą
do mnie
i proszą:
poustawiaj nas
w szeregach
chcemy krzyczeć
przeciwko wojnie."
"Słowa"...
Z utworów rozproszonych...
"Naucz mnie mówić
Tak długo musiałam
milczeć
Prosiłam
weźcie mnie w obronę
słowa
Ale kiedy powiedziałam
dzwon
uderzył we mnie
kawał głuchego złomu
Mówiłam
drzwi
wszystkie zamykały się
przede mną
Powiedziałam
światło
i zgasły nawet
zimne ognie na choince
Powiedziałam
droga
a otworzył się przede mną
szpitalny korytarz
Naucz mnie mówić
Naucz mnie mówić tak
żeby światło"
"Naucz mnie mówić" - bo chcę mówić soczyście.
"Zamieniony w Charona
przewoziłeś mnie przez rzekę
wigilijnego śniegu
niosąc moją torbę
pełną tych małych rzeczy
potrzebnych nawet w piekle
Po obu stronach
lodowego Styksu
płonęły umarłe choinki
Wprowadziłeś mnie
na samo dno
po schodach umytych lizolem
a będąc Charonem
powinieneś zostawić
pod bramą
Powiedziałeś
Przyjdę tutaj jutro
Nie uwierzyłam
Bo do piekła
przychodzą tylko
Orfeusze"
"Kim jesteś" - zostawić piekło za sobą.
"Za oknami
cudzych domów
Bóg się rodził
a my szliśmy
nie do Stajenki
zbierając na ulicach
pogubione gałązki choinkowe
listki jemioły
wdeptane w śnieg
Kołysałam w dłoniach
martwe świeczki
niebieskie wiara
zielone nadzieja
czerwone
Gdybyśmy mogli zapalić
choć jedną z nich
niebieską zieloną
byłaby wigilia
ale my rozdzielaliśmy się
opłatkiem ze śniegu
pod betlejemską gwiazdą
szpitalnej lampy"
"Wigilia" - magia jedyna w swoim rodzaju.
"Powiedział
popatrz to jest twój portret
namalowany przez mistrza Vermeera
I tak zobaczyłam siebie
z uśmiechem pełnym
nadziei oczekiwania
a nade wszystko wiary
z którym szła przed wiekami
przez niebieskie Delft
i przez biały Kazimierz nad Wisłą
w świetle poranka
wybrana przez niego
wśród jego przysiąg
jak wśród obiecującej mowy ptaków
niosąc w gorących dłoniach
zapaloną macierzankę jak serce
To jest twój portret
powiedział
ja go odkryłem
i ja mam prawo go zniszczyć
ale potrafił zabić tylko
światło poranka
obiecującą mowę ptaków
i zapaloną macierzankę
Dziewczyna z portretu Vermeera
z uśmiechem niezabitej wiary
poprzez ciemność
poprzez śnieg
niesie wciąż kwiaty
nie tamte
zupełnie nowe
nieznane
dla których musisz
znaleźć nazwę"
"Portret" - nie rozumiem, zmęczonam. |
|
|