|
U aniołów w ogródku
U aniołów w ogródku |
Zygmunt Jan Prusiński
U ANIOŁÓW W OGRÓDKU
Jagodzie Malinowskiej
Będzie jasno jak w tymże ogrodzie,
porośniemy sobą w czułych dotykach.
Weź Jagodo to co tobie się należy -
ja wezmę od ciebie podobnie to samo.
Brzmią wspomnienia jak czuły dźwięk,
były okoliczności muzyki kochania.
W możności cichej prośby do kobiety,
to kochanie przystąpić z tobą chcę.
Śpiewałem i ja protest songi -
pamiętam szczecińską "Kaskadę".
Wiosna Orkiestr i moje piosenki
w konkursie "Po co urodziłem się"
i "Dom skruszony nadzieją"!
Nie będę ci mówił fantazje.
Dorośli mają zachęty jak cień.
Przyłożę ucho do twej piersi,
posłucham balladę Boba Dylana.
Ogródek gościnny jak żaden.
Roztopimy myśli wpierw,
złapiemy Motyla Erotomana
żeby nam nie przeszkadzał.
Będziemy kulturalni.
Wiersz z książki "Sen miłości"
Muza
https://static.jpg.pl/static/photos/254/254462/f7c5a4dbc42cf76e49393df17682d93a_normal.jpg
Autor ZJP
https://m.salon24.pl/5ffb13879de0a2c1cf2c826fae2e18f0,860,0,0,0.jpg |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2021.11.23; 01:27:35 |
Piotr Wojciechowski – Sonety bliźniacze jesienne
26/10/2021 Polska Canada Literatura
Dedykowane biesiadnikom – pierwszy sonet bliźniaczy jesienny
CZASU KWADRANS
Bzdura – bo czego jak nie czasu właśnie
Kwadrans mięsa? A może kwadrans bezmyślenia
Podłością i rzeziami – więc spokojnie zaśniesz,
Chociaż świat tak się plami. Obraca się ziemia
Pozytywka z figurką. To jest twoje ciało.
Tańczy jak mu zagrają kolejne kwadranse,
Z niepewności w niepewność cicho się przelało
Lat tyle ile trzeba. Teraz przebierańce
Błockiem ulicy skaczą w jedwab ustrojeni
Kamaszy nie umoczą, nie uświnią skarpet.
Za kogo się przebierzesz, aby się nie zmienić?
Oto odjeżdżający skrzydła mierzą w sieni
Oto Ojciec Jesieni grzebieniem się staje
I rude włosy córki czesze w zamyśleniu.
Dedykowane pomywaczom – drugi jesienny sonet bliźniaczy
DRZWI SEKRETNE
Ziemia obraca niebo. Choć świat tak się plami.
Podłością i rzeziami – Ty spokojnie zaśniesz
Zawiruje z tapczanem planety dynamit
Sen cię wniesie w tobołku sekretnymi drzwiami
Na salony wspomnienia między przebierańce
Gęby miłe z albumów, grupy na werandach
Niedawno, a epoka przebiegła na palcach
Aby cię nie obudzić. By zieleń nie zbladła
Na łąkach umajonych. Ranne zorze łuną
Na zdjęciach z dna szuflady nieostrych i ciemnych.
Choć tam odjeżdżający swych skrzydeł próbują
Tu mamy swoje racje i miejsce na ziemi
Gdzie drzwiami ukrytymi październik się wsunął
Rude włosy jesieni czesze w zamyśleniu.
Piotr Wojciechowski |
|
|