Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (8)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Heretyk
- lucja.haluch
pan Kot
- lucja.haluch
Z mitami
- TESSA
Zmartwychwstały w nas
- lucja.haluch
więcej...

Dziś napisano 18 komentarzy.

Te dzwony, te piersi, te usta...

Te dzwony, te piersi, te usta...

Zygmunt Jan Prusiński


TE DZWONY, TE PIERSI, TE USTA...

Barbarze Pilarskiej



Wczorajsza wiadomość
taka słodka - czerwcowa.

I w czerwcu będę cię kochał
starannie układał sadzonki w tobie.

Wyrośniesz mi nagą Boginią
w szeleście słów szlachetnych.

Rozbudzę drzewa i krzewy -
zewsząd siły witalne zakwitną.

Barbaro w letniej osłonie
wtul we mnie ciepło kobiety.

Zatrzymamy czas w pocałunkach
do samego szczytu w górach.

Niech orły uniosą nowinę
i miłość przeniosą wyżej. -

Tylko niebo nic nie wie o tym,
że w kochaniu jest muzyka - blues.


16.06.2010 - Ustka
Środa 7:57

Wiersz z książki "Zatoka Intymnego Przymierza"


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/623/623042/b50965b9cd2b2bb8ad2599fefe6660e8_normal.jpg



Od Polityki do Erotyki: wiersz 212

Opublikowano: 16 czerwca 2010, 08:08

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/194915,od-polityki-do-erotyki-wiersz-212
Napisz do autora

« poprzedni ( 2087 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2021-10-04, 09:58:21
typ: przyroda
wyświetleń (169)
głosuj (56)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2021.10.04; 11:08:14
Zygmunt Jan Prusiński


POTAJEMNIE PRZY OGNISKU UCZYMY SIĘ PATRIOTYZMU

Motto: Zapraszam Zbigniewa Herberta



Przybądź Zbyszku, ognisko płonie, kartofle upieczemy
prosto z pola Stefana Sowińskiego ze Starowoli.

Nie zmuszajmy się milczeć, są rzeczy do odrobienia,
piszczy w butelce echo wspomnień...

Rozpieszczasz nas wiosną, ona pęka w objęciach,
sad tańczy i ogrody leśne na polanach.

O Twojej Polsce a szczególnie o twoim Lwowie,
piszę wstydliwie w listach, ostatnio wczoraj.

Nigdy tam nie byłem, to już o tym pisałem w Wiedniu,
a wiersz nosi tytuł: „To wschodnie miasto”.

Poeta z Paryża Adam Zagajewski napisał książkę,
„Jadę do Lwowa” – i nie dojechał.

Miasto poetów, ciche westchnienie, i matki łzy
przyklejone do szyby – zostają tylko słowa.

Przybądź Zbyszku, chociaż na chwilę, ognisko woła
do wszystkich poetów – martwych i żywych.

Usiądziemy wygodnie pod osłoną nocy, ucałujemy
starą sosnę rosnącą na pagórku.


31.05.2008 – Ustka




PIERWSZY CZERWCA I ŻÓŁTE IRYSY

(List do Herberta)


Przylepiłem się gościnnie do okna, wylazłem z łóżka,
tam porozrzucane sny które nie pamiętam.
Za oknem rosną żółte irysy, to mój świat Zbyszku;
więcej mi nic nie potrzeba – dziewczę już nie dla mnie,
lata mam wstydliwe by się przyznać przed nią...
A marzenia są chwilowe, zaraz o nich zapominam.

Kochany Poeto, Polska gdzieś mi ucieka...!
Nie wiem, może to ja uciekam przed narodem –
tak cichym jakbym miał do czynienia z niemymi.
Ale przecież oni to nie niemowlaki, nieraz
krzyczą gardłem mężnego wojownika.

Gdzie jest Naród Zbyszku! Ty tam w ogrodach
pośród białych aniołów – czy są żółte anioły
jak te żółte irysy w ogródku u sąsiadki? –
Dlaczego milczysz w takiej chwili Poeto!
Nie stosuj milczenia jak kamienie wieku...

Rozpalam zaklęcia skalnego granitu, chcę
pokonać iskrę sławy wobec słabego znaczenia.
Pokątnie zostawiam wiersze wolne w liściach,
niech dojrzewają w zaręczynach z drzewami...
Orkiestra zagra tradycyjnie na trąbce „Ciszę”,
od lat grana jest ta melodia na cmentarzach.

Ale za czym i ja odejdę z tego padołu niewoli,
piszę wciąż (o takiej Polsce której nie ma)!
Przedwczoraj czytałem przed Pomnikiem
wiersz „Dzień Ojca i lizak na patyku”,
naszej wspólnej Matce Poezji w Warcinie. –
Czy myślisz że Maria Konopnicka była wdzięczna?

- Jak przyciągnąć tęczę rozstań?
Jak zdobyć kawałek symbolu wielkości kolibra?
Zsuwam się po nitce pajęczej bezpowrotnie.
Zaraz przyjdzie gospodarz i mnie ugości,
za wszystkie grzechy które dokonam...!


1.06.2008 – Ustka

zygpru1948 2021.10.04; 10:58:44
Sławomir Załużny


No i szambo się wylało. Jedwabne: twarz mordercy.
Znamy jego imię i nazwisko, datę urodzenia, stopień służbowy: Hermann Schaper, członek elitarnej jednostki SS (nr 3484). To jest sadysta z Jedwabnego. Ale to polskim mieszkańcom miasta przypisał oszust Gross autorstwo ohydnego mordu.
Akcją w Jedwabnem (i w innych miejscach kaźni) kierował komisarz kryminalny Haupsturmführer Hermann Schaper, ur. 12 sierpnia 1911 roku w Strassburgu, w Alzacji.To jego, a nie bezimiennych Polaków, rozpoznali Chaja Finkelstein z Radziłowa i Izchak Feler z Tykocina. Haupsturmführer
Hermann Schaper złożył czytelny podpis pod swymi zbrodniami w Wiznej, Wąsoszy, Radziłowie, Jedwabnym, Łomży, Tykocinie , Rutkach, Piątnicy, Zambrowie i gdzie indziej. Niepowtarzalny jak odcisk palca. Schemat ten SS powielało na krwawym szlaku od Bałtyku po Morze Czarne. Dlaczego obarczają za tę zbrodnię Polaków? Nie, to nie tyle polakożerstwo (mieszkańcy Jedwabnego to w sporej części szlachta zagrodowa, patriotyczna, o ugruntowanym światopoglądzie narodowym, ofiara sowieckiej okupacji) co przygotowanie pola pod przyszłe żądania odszkodowawcze. Niedoczekanie, drobni oszuści za wielkie pieniądze.


Foto: Hermann Schaper
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.6435-9/51417396_2672549866118374_8772053763834773504_n.jpg?_nc_cat=108&ccb=1-5&_nc_sid=8bfeb9&_nc_ohc=4skAcbl34eAAX-aFGYO&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=2614af1a000c9ece37967572bfb2f958&oe=61807E6F

zygpru1948 2021.10.04; 10:53:02
Andrzej Bursa

WEZWANIE


Od czasu do czasu, któryś z mężczyzn naszego miasta otrzymuje wezwanie do stawienia się w określonym miejscu celem poddania się ucięciu prawej dłoni.

Wezwanie takie zawiera zaledwie jedno zdanie dość wyraźnie napisane atramentem na ćwiartce taniego, kratkowanego papieru. U dołu kartki znajdują się jakieś czarne plamy, co do których nie wiadomo, czy jest to po prostu rozpryskany atrament, czy słabo odbita pieczęć. Żaden z wezwanych dotychczas nie potrafił z pewnością osądzić, że to nie jest pieczątka. Termin stawienia się jest zazwyczaj odległy o dwadzieścia do trzydziestu pięciu dni od dnia otrzymania wezwania. Przeważnie petenci otrzymują wezwanie w maju, ta że data stawienia się wypada na czerwcowe kanikuły.

W określonym dniu wezwany mężczyzna wymyka się pod ladą jakim pozorem z domu i udaje się pod wskazany w wezwaniu adres z prawą dłonią zaciśniętą w pięść w kieszeni spodni i wciśnięta w pachwinę. Dom pod wskazanym adresem jest niską pretensjonalną kamieniczką, stanowiącą przybudówkę do gmachu Ubezpieczalni Społecznej. Na schodach można tu często spotkać lekarzy i sanitariuszy, którzy skracają sobie tędy drogę do narożnej trafiki. Na pierwszym piętrze w korytarzu petent oddaje schludnej panience wezwanie. Jeszcze nie zdążyło się, żeby ktoś został załatwiony od razu. Panienka prosi petenta, aby łaskawie poczekać dwie do trzech godzin lub zgłosił się za kilka dni. przed kamienicą znajduje się bujny, zielony skwer. Tam czekają wszyscy petenci.

Operacja odbywa się w przytulnym gabinecie, przypominającym trochę gabinet dentystyczny. Na suficie i jednej ze ścian umieszczona jest potężna, skomplikowana maszyneria, kilkanaście tarcz stalowych o bardzo ostrych, cienkich brzegach i kilka lamp. Operacji dokonuje stary, niedołężny lekarz i dwudziestoparoletnia asystentka. Właściwie tylko ona się liczy. Z podziwu godną zręcznością tamuje błyskawicznie krew wytrysła po ucięciu dłoni ostrą tarczą. Przeważnie petent mdleje z bólu i budzi się dopiero po kilkunastu godzinach, trochę wyczerpany, lecz rześki i pozbawiony dłoni.

Jeszcze się nie zdarzyło, aby ktoś z wezwanych nie zgłosił się. Raz tylko pewien maturzysta w przeddzień stawienia się wyjechał z miasta i przez kilka dni błąkał się po okolicznych polach i lasach. Znaleziono go w jakimś stogu obłąkanego i przewieziono do zakładu dla umysłowo chorych. Do dziś tam pozostaje. Ocalił dłoń, ale został wariatem na zawsze.

zygpru1948 2021.10.04; 10:49:48
Michał Piętniewicz – List do Zygmunta Ficka o tomiku „Noc, która nie śpi”

21 września 2021


Michał Piętniewicz

“Noc, która nie śpi” – być może Twój najlepszy tomik.
Znakomity. Pełno precyzji w nim – precyzji mroku i światła. A wszystko skąpane w łagodnej, metafizycznej frazie, otulającej jak światło wieczornej lampy, dziwnej lampy, metafizycznej lampy. Nienaiwna dobroć, tak określiłbym zawartość tego tomiku, plus mistrzostwo poetyckiej frazy. Dwa kolory, światłości i ciemności, które nie mają koloru, trzeba domyśleć się ich barwy. Czym w ogóle jest barwa? Być może barwa jest dobrocią, być może właściwą barwą barwy jest dobroć. A lodowata świętość? Ocieplona przez nienaiwną dobroć, która od środka żarliwie rozżarza.
Żarliwość słońca w cieniu i świetle, żarliwość wiary w celowość życia, żarliwość kreacji. Świat wykreowany, który nie śpi, który jest w nocy i nie odpoczywa, idzie głęboko i szeroko, a jednocześnie cały w sobie się zawiera, jak wypełniony nieskończonością kosmos, który stale się rozszerza, jak Twoje wiersze. Chciałbym tak nie spać, jak te wiersze, snem, który ciągle śni, marzy, kreuje, tworzy pejzaże nocne. Jak śpi noc? Może w ogóle nie śpi. Może cały czas czuwa w swojej dobroci i świętości, w nieskończonym pejzażu oświetlonym przez pokojową lampę? Nie ma końca ten tom i nie ma początku, choć dzieje się od początkowej jabłonki (genialny wiersz) do jakiegoś końca, jak w biblijnym paradygmacie. Jak w Księdze Rodzaju. Poemat genezyjski? Księga Genezis zawarta w tym szczuplutkim tomiku? Żarliwe słońce duszy oświetla te pejzaże rozczulone przez noc, ale one już nie są zimne, chłodne, lodowate, one śpią i ciągle coś marzą, tworzą, kreują, powołują do życia nowy początek i koniec, nową nieskończoność w starej baśni. A to nowa baśń, baśń wyśpiewana dla nocy, która nie śpi.

[Biblioteka Toposu, 2021].


Wiersze na topie:
1. ja Weronika (30)
2. a wtedy (30)
3. żniwo (30)
4. "układacz snów" (30)
5. Kurtyzana żywiołów (29)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (280)
2. darek407 (234)
3. Jojka (200)
4. pawlikov_hoff (119)
5. globus (93)
więcej...