|
Sny na piaszczystej drodze
Sny na piaszczystej drodze |
Zygmunt Jan Prusiński
SNY NA PIASZCZYSTEJ DRODZE
Angelice Kwiatek
Otwieram książkę,
autor nieznany pisze o tobie Angeliko – jest może ptakiem,
ukrył się pod czerwoną morwą, kosztuje owoce,
zaprasza do poczęstunku właśnie ciebie.
Zostań mu baśnią na skrzydłach łabędzia,
otwórz mu serce kobiety -
rozpala poeta drobne ogniska słów,
chce przytulić się do piersi – zgadnąć iloraz wieczności
i rozpościelić akcenty cichej leszczyny.
To tango z drzewami,
wziął rękę twoją i poszliście dalej niż mgła dociera.
A tam jest taki spokój że każdy dźwięk usłyszysz -
w otoczce rozśpiewania poeta pokocha na pewno.
19.08.2010 – Ustka
Czwartek 10:33
Wiersz z książki „Drzewa i słoneczniki”
Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/516/516799/aec986934d3bf3c57dab5e3c3da41f2a_normal.jpg
Autor ZJP
https://m.salon24.pl/de060aa546d1985855852ebdd55b177f,860,0,0,0.jpg |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2022.03.11; 18:46:57 |
NAGIE PACIERZE - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
NOCE POD PARASOLAMI
https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1201124,nagie-pacierze-czesc-i |
zygpru1948 |
2022.03.11; 18:43:54 |
NAGIE PACIERZE - część druga
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
W PROMIENIACH UCZUĆ
https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1211960,nagie-pacierze-czesc-ii |
zygpru1948 |
2022.03.11; 14:57:00 |
NAGIE PACIERZE - część trzecia
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
PRZYTULONA DO PRZYRODY...
https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1212369,nagie-pacierze-czesc-iii?fbclid=IwAR0YI9bOaikULKyLKoqzyN5eE_AJLShozS_2mAD0-8E7b7AhM9odm1aLQso |
zygpru1948 |
2022.03.11; 05:28:34 |
Fragmenty książki "Wiersze zawsze są wolne" przygotowanej przez Bohdana Zadurę, wydanej w Biurze Literackim 9 listopada 2007 roku.
Wołodymyr Cybulko
Sobotni samolot z Paryża
co sobotę gdzieś między piątą i szóstą kiedy wszyscy
zbierają się do kolacji nad naszym terytorium przelatuje samolot
stamtąd wiezie dziesięć ton rozbawionych pasażerów tutaj
sto ton nostalgii bo to samolot z Paryża ni mniej ni więcej
w tym czasie wszyscy spoglądają w niebo i kozy i obłożone
podatkami jabłonie i śliwy i dzieci i babcie pod kościołem i miedze
na miedzach rośnie czarny bez i kalina i wszelka bezimienna
trawa
tu czas zgęstniał jak kogucik na patyku słodki wiśniowy
kogucik to terytorium naszej duszy
a ścieżki Pańskie biegną aż hen za górami
jaskółczą robotę tu niekiedy wykonują ludzie bo jaskółki zbudowały
kościół wtedy kiedy ludziom zabronili
i oko z dzwonnicy na wszystkie strony patrzy szukając śladu
Pańskiej stopy
a że chodził tędy Pan to starsi ludzie mówią że to prawda
a jeśli nie Pan tu chodził to Dziewica Maryja na pewno
stąd bo skąd by się tutaj wzięli ludzie
ale i ludzi tu nie ma jakby nie widać tak zjawiają
się co sobotę koło cerkwi
a miedze tu są i kozy są
niekiedy w dzień można spotkać kamień co sobie dokądś idzie pijany
gdzie się
wybrał nie powie jak to kamień
niekiedy sam z siebie jedzie wóz
co roku w czerwcu kwitnie lipa
a babcie i dzieci pod cerkwią tylko w soboty gdzieś tak między
piątą i szóstą kiedy nad naszym terytorium przelatuje samolot
tutaj nikt nie wierzy że człowiek pochodzi od małpy
bo nie ma z kim o tym porozmawiać ale co sobotę na dachu cerkwi
ukazuje się
Pismo Święte
i babcie te które umieją latać czytają go i przekazują
dzieciom
niebo ma tutaj właściwy kolor bo innych nie ma a czwartek
czysty choć mówili że był jeszcze jakiś lecz o nim już zapomnieli
kalina tu też jest skrzydlata a kwiaty same siebie malują na
ścianach chat
to terytorium naszej duszy i dusza oddala się stąd dalej
niż na pięć kilometrów zamienia się w glinę
glina tutaj jest biała przeważnie zdarza się również ruda
ale naprawdę ruda nie jest to trzmiele ją tak przemalowują
o jedzie wóz sam z siebie i macha skrzydłami samolotowi
więc to sobota gdzieś tak między piątą i szóstą
o świcie w studniach widać gwiazdy więc pochylać się w studnie
nie należy
bo można wypaść z tamtej strony ziemi a wtedy
czym wrócić z powrotem
od ciszy czasami dach idzie na chatach dokąd i po co nikt nie wie
ale w tym czasie z reguły nie ma deszczów
deszcze tutaj zrzucają żabki ale żabki szybko
dorastają i gdzieś się wynoszą
od czasu do czasu ptaki podrzucają komuś złoto kolczyki
obrączki itd.
wybierając się tutaj przemieniasz się cały w pyłek kwiatowy i
odtąd już pszczoły od ciebie się nie odczepią
to terytorium duszy nic nie poradzisz a samolot w soboty
leci i już
____________________________
Wołodymyr Cybulko
Urodzony w roku 1964 we wsi Chmielna (obwód czerkaski). Ukraiński poeta, tłumacz, eseista i działacz polityczny. Autor tekstów popularnych piosenek, charyzmatyczna postać w środowisku kijowskiej młodzieżowej pop-bohemy. Reżyser i współorganizator m.in. festiwalu „Czerwona ruta”. Wieloletni doradca Wiktora Juszczenki. Mieszka w Kijowie i we Lwowie. |
zygpru1948 |
2022.03.11; 05:20:06 |
Zygmunt Jan Prusiński
ZE SKOWRONKAMI W POLU SIĘ UGANIAM
Motto: "Moje serce wciąż czeka"
- Katarzyna Prusińska Lisek
Zdobędę jaśniejszy kierunek,
zostawię ptaki na polanie
i przyfrunę do twego serca.
Przytulisz moje skrzydła,
do ucha szepniesz słowa
które nie kaleczą a leczą.
Pocałunki za wczoraj,
za jutro i pojutrze odbiorę -
wiesz jak lubię się całować.
Kiedy cię nie ma Katarzyno,
ze skowronkami się uganiam.
- Taki ze mnie romantyczny chłopak...
26.10.2010 – Ustka
Wtorek 22:05
SNY MOJE NIE SĄ NA PRÓŻNO...
Katarzynie Prusińskiej - Lisek
Gwiazdy wybierają człowieka.
Każdy ma gwiazdę - opiekunkę.
Jeśli mam i ja takową gwiazdę,
to na ziemi opiekunkę Kasię.
W snach widzę ją ożywioną.
Chodzi po mieście i czyta
ptakom moje nowe wiersze -
ogarnia ją przeto szczęście.
Kochamy się rzadką miłością,
nie spotkasz owej na ulicy.
Wręcz każde słowo to dziecko
- dbamy o naszą rodzinę.
Sny moje nie są na próżno,
oswobodzone płyną do niej.
A każda literka oznacza -
ślad ukojenia w sercu.
18.10.2010 – Ustka
Poniedziałek 6:33
Wiersze z książki „Słoneczne bolero w twoich udach” |
zygpru1948 |
2022.03.11; 05:15:16 |
Dockery i syn - Philip Larkin
- Dockery był, mam wrażenie, młodszy - mówi Dziekan -
Od pana? Teraz jego syn jest tu studentem. -
Z powagą (i z wizytą) przytakuję. - Ciekaw
Jestem, czy widujecie się z... - A ty, pamiętasz,
Jak w czarnych togach, na czczo i z rosnącym
Kacem stawialiśmy się przed tym biurkiem, żeby
Przedstawić "naszą wersję" "zajść z ubiegłej nocy"?
Klamka u drzwi pokoju, gdzie mieszkałem wtedy:
Zamknięte. Echo dzwonu, trawnik rozłożysty -
Znajome, chociaż ja im jestem obojętny.
W oknie pociągu kanał, obłoki, wieżyczki
Osuwają się, nikną. Dockerey, Boże święty:
Ktoś, kto jest dzisiaj studentem, musiał się urodzić
W czterdziestym trzecim, gdy ja sam miałem dwadzieścia
Jeden lat. On był młodszy - więc kiedy go spłodził,
W wieku lat dziewiętnastu? - Czy to ten, co mieszkał
Z Cartwrightem (tym, co zginął na wojnie), ten sztywniak
Z Eton, zawsze zapięty? Cóż, to tylko dowód,
Jak bardzo... jak niewiele... Ziewam; ziewam znowu,
Musiałem zasnąć, zbudził mnie odblask na szybach:
Dymna łuna hut Sheffield, gdzie miałem przesiadkę,
Zjadłem szarlotkę (straszną), po czym się przeszedłem
Aż do końca peronu, wpatrując się w siatkę
Schodzących, rozchodzących się szyn, zlanych srebrem
Przez sobiepański księżyc. Nie mieć syna, żony,
Domu, ziemi - wciąż jeszcze zdawało się sprawą
Naturalną. I tylko odrętwiałość, mglisty
Ślad wstrząsu: więc tak wiele z życia utracone,
Taki dystans od innych. Dockery, Chryste Panie:
Mając lat dziewiętnaście, zrobił pewnie listę
Swych pragnień i potrafił... i czuł, że ma prawo...
Nie, nie to go różniło: raczej przekonanie
Że powinien coś dodać do siebie! Dlaczego
Dostrzegał w dodawaniu - przyrost? Ja widziałem
W tym rozcieńczenie. Skąd w nas te zakamieniałe
Wrodzone założenia? Przecież nie z naszego
Wyboru: wybór paczy się i gnie wraz z nami
Jak deska zatrzaśniętych drzwi. To raczej style
Podsuwane przez życie: przyjęte na chwilę,
Znienacka zastygają we wszystko, co mamy,
I tak trwają: gdy spojrzeć wstecz, wydać się mogą
Gęstymi tumanami piasku, w których widz
Taki jak Dockery widzi syna, ja zaś - nic,
Nic przy ogromie szorstkiej, synowskiej opieki.
Życie jest najpierw nudą, potem trwogą.
Cokolwiek z nim czynimy — upływa, a po nim
Zostaje to, co wybrał nam skryty Anonim,
I starość, i jej kres: jedyny, niedaleki.
Philip Larkin
przełożył Stanisław Barańczak |
zygpru1948 |
2022.03.11; 05:13:50 |
Taki niech będzie wiersz - Philip Larkin
Tatuniek z mamcią spieprzyli ciebie.
Może nie chcieli, lecz tak było.
I swoje wady ci przekazali,
Dodając kilka nowych – siłą.
Ale ich także spartaczyli
Głupcy w niemodnych kapeluszach,
Pół dnia tkwiąc w ckliwej surowości,
A drugie pół – wzajem się dusząc.
Człowiek swą nędzę odziedzicza,
Głębszą niż osad sprzed stuleci.
Wynieś się prędzej, pókiś zdrowy,
I sam nie majstruj żadnych dzieci.
Philip Larkin
przekład Jerzy Jarniewicz
Jarosław Kukowski - Sen
https://4.bp.blogspot.com/-xjWQcufXJB0/T48HASZWRFI/AAAAAAAAjy4/Eq17xr40qyE/s400/KukowskiJaros%C5%82aw+-Sen.jpg |
zygpru1948 |
2022.03.11; 05:11:31 |
Rozmowa w łóżku - Philip Larkin
Rozmowa w łóżku — trudno, żeby było prościej;
Tak długą ma tradycję wspólne leżenie w pościeli:
Emblemat dwojga ludzi w stanie zupełnej szczerości.
A jednak coraz więcej czasu upływa w milczeniu.
Za oknem wiatr to wznawia, to wstrzymuje pościg
Za strzępami spłoszonych chmur, w odległym cieniu
Pod horyzontem czają się dachy osiedli.
Nic z tego nie dba o nas. Nic nie powie, czemu
Właśnie teraz, gdy taki nas dystans oddzielił
Od naszej osobności, coraz oporniej przybywa
Na pomoc mowa czuła a jednocześnie prawdziwa,
Lub choćby nie nieczuła i nie nieprawdziwa.
Philip Larkin
tłum. Stanisław Barańczak |
zygpru1948 |
2022.03.11; 05:10:45 |
Dni - Philip Larkin
Po co są dni?
To w dniach mieści się nasze życie.
Jeden po drugim nastają
I budzą nas ze snu.
To w nich ma nam być dobrze:
Gdzie żyć, jeśli nie w dniach?
Ach, znaleźć na to odpowiedź,
A zaraz zjawia się ksiądz
I lekarz - obaj pędzą
W długich płaszczach przez pola.
Philip Larkin
przełożył Stanisław Barańczak |
|
|