Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (4)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Twoje imię
- lucja.haluch
Wyszeptane
- lucja.haluch
Z wiatrem
- Kama
"Paryż"
- lucja.haluch
więcej...

Dziś napisano 3 komentarzy.

Śniłaś mi się na plaży

Śniłaś mi się na plaży

Zygmunt Jan Prusiński


ŚNIŁAŚ MI SIĘ NA PLAŻY


Warto było przyjść
żeby sen w nagrodę przeżyć
popołudniowy -
tyle miesięcy bez snu
człowiek jest taki ubogi.

Zasnąłem na plaży
(chyba nie opuściłaś mnie myślami)
przyjąłem je po godzinie drugiej
morze cicho głaskało ląd
a ja cię w śnie kochałem.

- Czy pisać dalej Ewo ?

Wiersz może być krótki
jak niedzielny sen
z ważnym epizodem.


8.6.2014 - Ustka
Niedziela 15:37


Wiersz z książki „Kochanka księżyca”...
Napisz do autora

« poprzedni ( 178 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2014-06-09, 00:04:36
typ: tęsknota
wyświetleń (884)
głosuj (80)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2014.06.09; 17:26:15
Recenzja


Zygmunt Jan Prusiński



POEZJA JEST DLA WYBRANYCH


Mam przed sobą książkę, Antologię Poezji pt. „Gdzie kwitną sny” (2009). Wydaną przez Starostwo Powiatowe w Słupsku. Jest to z tego cyklu 7 tom, dar dla Grupy Literackiej – którą utworzyłem wraz z Janem Wanago z Wrześnicy koło Sławna. Siedem lat temu, w roku 2001 wziął się początek życia literatów na Pomorzu Środkowym, to znaczy z fizycznej prawdy, wziąłem ten ster poetycki na ziemi i tak powstała nieformalna grupa pod nazwą ”Wtorkowe Spotkania Literackie”. Pamiętam moje na początku wystąpienia na pierwszych warsztatach, iż nie będzie u nas żadnych strukturalnych nazw pod względem takowych stanowisk: przewodniczący, wiceprzewodniczący, sekretarz, członek, skarbnik. Po prostu, wszyscy jesteśmy (żeglarzami pod wiatr i z wiatrem), Rodziną Poetycką. Dziś jest to prężne środowisko literackich ludzi, zajmujących się przepiękną kulturą jaką jest Poezja. Więc tak jak w tytule – Poezja jest dla wybranych.


Wczoraj, w czasie pracy zajrzałem o tak zwyczajnie do środka, i trafiam na wiersz bez tytułu (str. 150) Marii Krupy. I nieźle sobie dziewczyna poczyna:

„Dwa pocałunki z papieru
Z czułej bibuły wycięte”.

Od razu można stwierdzić, po przeczytaniu i po przeglądzie tego wiersza od strony budowy, że autorka wie o co chodzi w tej Krainie pod nazwą „Poezja”.


Dam drugi przykład, na str. 149 poetka pisze w wierszu „Hymn ku bezdomnej miłości”:

„Byłam tam,
gdzie kwitną sny
i rosną marzenia”.

Teraz wiem, skąd tytuł tej Antologii. Maria Krupa powinna być usatysfakcjonowana.


Chyba zabiega o ocenę Teresa A. Ławecka. Ładnie obrazuje liryką i trafnym kolorem. Mowa o wierszu „Latawiec” i „Wyszeptaj tajemnicę”. Lecz prawdziwie jestem dotknięty wierszami Anny Bożeny Bielińskiej. Może dlatego że splotła w tych utworach dramat. W wierszu bez tytułu (str. 142) powtarza akapit, „Gdybym była”, i tylko to podam:

„gdybym była czasem
to przestałabym płynąć
znieruchomiała w jednej tamtej chwili

jeśli snem to powracającym
jeśli jawą to jak sen z montażowni wybornych ujęć
jeśli drogą to do mnie
jeśli schronieniem to we mnie”.

Autorka nie rozpieszcza nas tytułami. Jej cztery utwory są bez tytułu. Często mnie ta pustka drażni, bo tytuł wskazuje zawsze drogę… W wierszu na str. 141 jest taki ciekawy melanż. Bohaterką jest Dulcynea (Aldonza Lorenzo). Epizod z życia Miguela de Cervantesa Don Kichota:

„Przegniłe skrzydła utrąciłyby nawet kij pasterza,
który teraz pozuje do turystycznych folderów”.


Na str. 140 w wierszu bez tytułu, ładnie poetka zaczyna:

„Nie schodź po mnie do piekła
bo będzie jak było
już widziałam światło”.


Kierując swe uczucia do Orfeusza, nie zaprasza go by ten dostąpił z nią piekła, lepiej niech gra, zresztą wyznaje: „pięknie grasz”. Zakończenie głębokie:

„ moja tęsknota za zielonym liściem
i twoja muzyka może przekona bogów
uwolnią mnie”.

A moja prośba jest taka: Pisz Anno Bielińska – nie opuszczaj pióra…


Ciąg dalszy moich wędrówek. Antologia gruba, 374 strony, jest w czym wybierać, bo poezja w niej jest różna, przeróżna, więc idę tam „Gdzie kwitną sny”.


W pierwszej części recenzji omówiłem wiersze Marii Krupy ze Słupska, Teresy Wałeckiej ze Słupska i Anny Bielińskiej z Gdańska. Niestety, nie doczekała się ona osobistego odbioru tej książki, zmarła przed 16 czerwca 2009 roku. Anna Bożena Bielińska okropnie to przeżywała będąc w szpitalu. Byłaby to dla niej najpoważniejsza publikacja w jej życiu. Niestety, tylko niestety a szkoda, bo z jej wierszy wynika ogromna wrażliwość i umiejętność operowania słowem. Umiała zawładnąć słowem; nie rozpędzała się bez takowej w poezji dyscypliny. A co sama napisała o sobie w Credo?

„Słowo to materia, z której tworzyłam i tworzę swój wizerunek. Poezja oddycha, żyje, wypełnia codzienność. Moje wiersze zadziwiają szczerością, poszukiwaniem sensów i odcieni języka. Często sięgam do motywów utrwalonych w kulturze, by na nowo odkryć ich znaczenie”.

Trafiam na osobisty rozdział „Krzyk umiera”, a chodzi o autorkę Annę Marię Różańską z Gałęźni Małej. I co w tej książce proponuje poetka ? W wierszu „Ułamki czasu” (str. 276) chciałaby:

„zamieszkać w klatce ze szkła
gdzie nie dociera ludzkie odczucie”.

Synteza ucieczki. To dzisiaj takie modne. Ludzie nie garną się ku sobie a wręcz zamykają się sparaliżowani biernością. To jest choroba w nowej epoce; lęk i milczenie, choć ciało ludzkie wciąż woła z pragnienia, ale dokąd iść, czym się częstować, co dać z siebie. Zawsze winę widzimy u drugich, oszczędzając swoje ego w pajęczynie zakratowanej prywatności.


W wierszu „Nieosiągalny” (str. 275) Anna Różańska jako dojrzała kobieta pisze erotyczną barwą do mężczyzny:

„Nazbyt długo cię tu pieszczę
W moich ranach
By odrzucić beznamiętnie
Jak nieżywe pisklę z gniazda”.

Typowy sarkazm kobiety do osiągnięcia celu. Wystarczy spróbować i odrzucić. Tyle jeszcze przede mną… zdobyczy.


W wierszu „Rozdwojenie” (str. 273) jest ważny fragment:

„Patrząc na staruszków na elektrycznych wózkach
Przestaję martwić się jutrem”.

Ogólnie, to brak jest Annie Różańskiej (poetyckiego ciepła). Patrzy na życie obok je otaczające, jakby wkoło kamienie mówiły do głuchych. Brakuje mi powagi, w tym co robi. Chce napisać wiersz, polać go miodem, ale to tak wygląda jakby cebulę zmieszać z marmoladą. Czegoś mi brakuje. Tej jednej kropli deszczu by zwilżyć słowa… Bo soczystość musi być w nich, nie tylko sam zapis o różnościach przez poetkę uchwyconych, ale i po 10 latach wiersz ten musi kwitnąć, wciąż być wilgotny.

Odchodzę od kobiecej poezji i wkraczam do tej odważniejszej, pisaną ręką mężczyzny. Zacznę od Mirosława Kościeńskiego ze Słupska. – To stary wyga. Onegdaj nazwałem go, (królem erotyków) na Pomorzu. Poeta naturalny, bez żadnych sztuczek rozgłasza i ogłasza ten męski stan do kobiety w wierszu.

Oto jego rozdział pt. „Lękliwy odlot”. Zaczynam od wiersza „Dziesiątka kier” (str. 64) a tam moce pożądania i wciąż niespełnienia do końca:

„noc rozbłyskuje granatami pożądania (…)
…rozpiąć bastion cnotliwego słowa (…)
wyciągam zawleczkę języka i ponownie
granat żądzy wybucha”.

- Spodziewałem się takich zaklęć ciała o rozbieżność interpretacji. Przecież poeta pisze do swojej żony, zna ją tyle lat w pożyciu nie tylko pod kołdrą, ale i jemu jakoś nie wychodzi to spełnienie, bo nie potrzebne są w miłości monologi.

- Po co pytać: „Dasz”? W małżeństwie nie można tasować kart zbyt długo.


W wierszu „Czuwanie przed rejsem” (str. 63) jest imponujący opis:

„zasmarkał się nam erotyk i próbuje
wycierać namiętność w chustkę
prześcieradła na którym pozostał
czerwony płatek róży
jak pierwsza krew naszej przelotnej
znajomości
co w długim rejsie zwiędnie
i zakrzepnie”.


- Dlaczego poezja erotyczna Mirosława Kościeńskiego do mnie przemawia ? Bo on nie spłaszcza, ale i nie wulgaryzuje. Dopełnia i szuka teorii innej, nowej, wciąż ustawia zegar tylko po to, by nie przedłużać seansu w wierszu.


W wierszu „Smutny erotyk” (str. 62) poeta delikatnie wprowadza nastrój:

„dyskretne wejrzenie ulicznej lampy
w okno taniego hotelu jesienną porą”.


A dalej zmienia się ta spokojna definicja i brzmieć zaczyna forte:

„żeglujemy w usta zagryzione do krwi
bo młodość jest jak dwuzłotówka którą
wrzucam do grającej szafy namiętności
by powtórzyć ten długi spokojny
numer carlosa santany”.


Tak, na obrzeżach świata zewnętrznego można się ułożyć i zdobyć minimalną odkrywczą posługę słowa w poezji. Wiersz nie jest przymusem do życia. Czynią to w większości szaleńcy – sami wygnani przez siebie; nikt ich przecież nie namawiał do twardej samotności. Bo nie wierzę by powstawały dobre wiersze w tłumie.


22 Czerwca 2009 r.

__________________________________


Wiersze na topie:
1. na znak (30)
2. jest dobrze (30)
3. po sąsiedzku (30)
4. ludzka utopia (30)
5. w intencji manny (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (446)
2. Jojka (319)
3. darek407 (271)
4. Gregorsko (154)
5. pawlikov_hoff (76)
więcej...