|
Słowa ode mnie...
Słowa ode mnie... |
Zygmunt Jan Prusiński
SŁOWA ODE MNIE...
Słowa ode mnie przepływają jak listek
pomiędzy kałużami
jak jest przerwa
przeskoczy jakby miał nogi -
listkowy egzemplarz
podobny do mnie
ja przeskakuję płoty by kwiaty ukraść
dla ciebie.
Przeskakujemy -
przeskakujemy to życie po kawałku
czasem rozrywamy mury
by dostać się do miłości
głód czyni takowe zachowania
spiętrza się w człowieku burza
huragany wyją
a koliber nic sobie z tego nie robi
spija nektary.
Och być takim kolibrem
i spijać nektar z twego kwiatu!
1.7.2015 - Ustka
Środa 9:48
Wiersz z książki „Szudroczyć"
autor ZJP
http://s29.flog.pl/media/foto_tmp/zygpru1948_7e513893a79815dc1a0bf307df4c0b12.jpg?new=1590800403
Muza Margot Bene z Avinion
https://m.salon24.pl/6450f3cd6c2db742f0cd9ae552608b1f,860,0,0,0.jpg |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2020.05.30; 04:40:47 |
Zapraszam!
autor Zygmunt Jan Prusiński Różowe Schody
http://literackie-echa.simplesite.com/ |
zygpru1948 |
2020.05.30; 04:39:35 |
KOBIETA PACHNĄCA STEPEM - część piąta
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
SAMOTNOŚĆ WŚRÓD KOBIET
https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1048362,kobieta-pachnaca-stepem-czesc-v |
zygpru1948 |
2020.05.30; 04:38:04 |
Wiersze z książki "Anioł doliny"
Zygmunt Jan Prusiński, Ustka
LESZKU, GDYBYŚ PRZYSZEDŁ DO MNIE....
Pamięci Leszka Bakuły
Każdy sen oplatam srebrną pajęczyną; to pamięć.
Ostatnio byłem u rzeźbiarza Kazimierza Kostki,
w apartamentach lipcowego ogrodu była poezja.
Wspominałem o tobie, że twój duch z kamienia
zatoczył sporo śladów po tych okolicach, wierzby
akurat nie płakały, zresztą pianista nie dojechał.
Gdybyś przyszedł do mnie, w taki dzień jak dzisiaj,
trochę wietrzny od trosk, wyżyłowany z węża skóry
zasłony, jak to czynili wojownicy ze Słonecznych
Potoków, zbałamuciłbym cię Leszku nalewką z róży.
Może tak po trochu opowiedziałbym ci o ojczyźnie,
z rdzy posłania i z krzyku małych insektów, czasem
z błota rysunku i z procy wystrzelony kamyk, który
nie wraca, bo nic nie wraca nawet wiersz przerwany
o zmierzchu, gdzie poecie zachciało się seksu z żoną.
Dobitnie przekazałbym ci ścieżki południa i północy,
na wschód nigdy nie patrzyłem, teraz na zachód,
bo nas pożera halucynacja o dobrobycie za sto lat,
a kto tyle żyje i dlaczego - to pewnie i w księgach
zapomniano dopisać, (że zło zawsze dobro zwycięża),
bo nie ma skrupułów opadającej rtęci wzruszeń...
Modlimy się na poręczy upadku, w kółko to samo
biadolimy na smugi zaklęć, domagając jak pisklęta
siedmiogłowe należytego pokarmu, a każdy świat
ma swoją truciznę do zaoferowania, wedle głosów
kto ma rację, i tak do przodu złote jabłonie pachną
na stoku dziewczyny z wiśni, są i grusze i śliwy,
i cały mój elementarz życia zawsze od początku.
LIST DO NIEZNAJOMEGO
Pamięci poety Marka Jońcy
Jeśli za życia pisałeś wiersze, to nie jesteś mi obcy,
bo znałeś trud układania życia w swoich wierszach.
To nie jest tak, że mówiłeś do mijających z lotu ptaka:
„Zaczekajcie na mnie, tam w górze chcę poznać
ruch zamierzony – choćby bez skrzydeł, ale boski,
w ciszy drobnych kwiatów Niezapominajek”.
Ale i tak wedle ukrytych nurtów zamierzeń, jesteś
z nami, opiewany dziś twój „Sztandar Pamięci”,
kołysze się duchowo nad domem, gdzie tworzyłeś
ni stąd ni zowąd o skruszonej podwalinie
w sieci tajemnic. Może miałeś ulubione kolory.
Podążałeś, sam w sobie rycerski, jako zaproszony gość
do stołu, gdzie zawsze niewidzialny Chrystus dzieli,
a też i czyta, stronę po stronie zapisanej księgi...
Zamierzałeś dopisać na piasku pośród mleczy,
jedno tak ważne słowo: „Kocham”. - Czy zdążyłeś?
Czy zdążyłeś napisać: „Kocham życie to na ziemi!” –
Jesteś z nami tu, gdzie można i ciszą rozmawiać.
A każdy znajomy urwie ważny fragment z tobą,
jak rwie się z klonu złociste liście. Marku, przetrwaj! |
zygpru1948 |
2020.05.30; 04:01:07 |
Mój dawny kumpel z lat '78-81 z Kołobrzegu
Piotr Bednarski
Filozoficznie
nigdy w całości
nigdy twój jak komunia
lecz otwarty na niemożliwość
wyskrzydlony niczym albatros
mgły oddaliłem
zwątpienia wyciszyłem
lecz nadal dręczą paradoksy Zenona
nawet w miłości nie dotknie nas cud
nie zamienimy się miejscami
nie moje niebo będzie pił twój kwiat
serce też podlega grawitacji
lecz nie inaczej
ty i ja – wiosna i siew
bezwstyd oraz świętość
dwie krople rosy na pajęczynie
***
U kresu, w tej chwili
KTOŚ wielki stoi przed nami.
Patrzy.
Spogląda, świdruje wzrokiem na wylot;
liczy, waży.
Ale nie ON nas zabierze.
Wbrew naszym prośbom się stanie,
wbrew wierze.
Nie przyjdzie Anioł ani Mefisto.
Jalia bezradnie rozłoży ręce –
miłość troszczy się o wodę dla kwiatów.
W jajniku matki, plemniku ojca
KTOŚ stoi przed nami.
W tym wierszu, popiele,
nie śmierć – KTOŚ.
________________
Prośba
Stoję przed Twoim ołtarzem
I stawiam w ofierze kunsztowne metafory
Proszę – wpisz Nagość Natury
W przerażające i słone dzikie i lśniące
Uczyń to niebawem
Śmierć już sercem się bawi
Powrót z rejsu
Zastał obcość i chłód
Dokąd pójdę gdzie siebie zaprowadzę
Znam tylko księdza który mnie dzisiaj spowiadał
Nie jest to najlepsze wyjście
Ale on ci powie wszystko – ciemne i jasne
Także to że żyje tylko dla ciebie
Że chce umrzeć przy tobie
Matka w obozie
Samotność
Przychodzili z pagonami
Przysięgali
Gryźli jej szyję
Gdzie mąż gdzie dziecko?
Włazili w kieliszki i zasypiali
Kolczaste druty
Szkielety
Wrony
Nikt mi nie zabroni
Idę do niej
Nikt mi tego nie zabroni
Inna mnie nie zwabi
Z jej smakiem
Coś wślizguje się we mnie
Może syrop klonowy
Może biel brzeźniaku
Idę do niej
Niesie mnie pragnienie
dłoń to sonata
Usta – razowy chleb
I nikt mi tej samej ścieżki nie wyrwie spod stóp
Biała czapla wie gdzie na rzece bród |
|
|