Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (1)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Paryż"
- lucja.haluch
Z mitami
- AL46
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
Śmieszny płacz
- joanna53
więcej...

Dziś napisano 0 komentarzy.

Skały nucą bluesa

Skały nucą bluesa

Zygmunt Jan Prusiński


Skały nucą bluesa

- Ewie Prusińskiej – Bednarz


W objęciach moich jesteś.

Jest w nich i gaj i polana
i tańczące jaskółki.

Otwierasz okno szczęśliwa
wchłaniasz wiosenne szepty
i mój głos stonowany.

Przygotowuję przywitanie -
jakże serdeczność utrwala
kadry przyszłych godzin
trzymając się za ręce.

Ten film miłości przejdzie
i rzeki i góry - tylko pisać
sonety i poematy na wzgórzu
by słowa niczym bluszcz
wiązały ten wierny związek!

- Czy słyszysz Ewo skalny blues?


13.5.2013 - Ustka
Poniedziałek 8.15

Wiersz z książki „Romans Polski”


Muza Ewa Prusińska – Bednarz
https://m.salon24.pl/44771a14462a0051e08663a884e57a17,860,0,0,0.jpg


Autor ZJP
https://m.salon24.pl/90be1e2ff958e28cfe827f711530fcba,860,0,0,0.jpg
Napisz do autora

« poprzedni ( 2322 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2022-06-08, 06:43:36
typ: przyroda
wyświetleń (177)
głosuj (60)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2022.06.08; 07:11:51
RÓŻOWE KAMIENIE - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Książka „Różowe kamienie” - napisana dla Ewy Jolanty Kolasińskiej - Bednarz...

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1231833,rozowe-kamienie-czesc-ii



Zygmunt Jan Prusiński


OGRZEJ MNIE TYMI KOLORAMI


- Mamy tu wszystko na tym obrazie
żywym i piekielne moce sztuki.

Wyzbywam się akcentów niepokoju,
jestem odbiorcą co widzę na zdjęciu.

Przywołałaś Vincentego van Gogha,
akurat leży w trawie - całą butelkę
wina wypił przy słonecznikach.

Grzeją one jakby się same paliły...

Poetka Magda Chalimoniuk krzyczy
w wierszu: "Przyjdź i ogrzej mnie"!

Więc zostawiam książki i tę werandę,
biegnę przez łąki i pola, o mało
nie przewróciłem się przez malarza,
w ręku twardo pędzel trzymał,
ten ostatni żółty.

Do dzisiaj biegnę i szukam
zagubionych obrazów miłości.

Kilka wierszy zawiesiłem na samotnych
drzewach, może przejdzie tędy
wędrowiec i jak owoc zerwie mój erotyk.

zygpru1948 2022.06.08; 07:10:03
(Dzisiaj jest 58 Rocznica.
W dniu 8 lutego 1951 roku zmarł w komunistycznym więzieniu
w Warszawie Zygmunt Szendzielarz, ps. „Łupaszko”,
dowódca 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej – ur. 1910).



Zygmunt Jan Prusiński


PIEŚŃ SŁOWIAŃSKA DO „ŁUPASZKI”

Motto: „Liście są jak u Boga dłoń”
– Konrad Krystian Prusiński -


Niepokój, kilka puszek po piwie, połamane sanki,
stęchlizna i ukryta w kącie pajęczyna, po prostu,
zwykły dzień poety szarga nim. Niby niedziela,
niebo pochmurne, gdzieś syczy ujęcie z doskoku,
nic takiego na prowincji, powierzchowność płynie
jak prąd w kablach ukrytych. Ale jest zamysł,
taka cieniutka nuta zbawczej apokalipsy,
sznurek leży obok buta, zazdrości sznurówce,
pies skulił się jak jeż, podwinął ogon głęboko,
jawi się mrocznia i głód, ludzie pomarzli
w swoich uczuciach.

Siarczyście dopieka samotność w tłumie, chodniki
plotkują i o jednych i o drugich, szwenda się gdzieś
utopia uczuć, ojczyzna leży w rowie. Ale każdy
chce spokoju, najmniejszy trud ominąć, błąkania
swoich oczu po przestworzach, być mniejszy
od mrówki, nie znać pacierzy i pieśni wojennych,
pod liściem zerwanym bełkotać – i miotać się
w podskórnym lęku. To jest dziś taka Polska –
zamalowana dobitnie jak na rzeź konie z cyrku,
tylko chlanie nam dobrze idzie, i ta wieczna posucha
tęsknot do szarego koloru. – Jesteśmy miotaczami
przyschniętej zelówki do ulicznych psi gówien.

Kto pamięta tego bohatera, może mój syn Konrad,
który napisał ten krótki wiersz: „Liście są jak u Boga dłoń”.

A ludzie? – A ludzie?...


8.02.2009 - Ustka

Wiersz z książki „Kraj Herberta”

zygpru1948 2022.06.08; 07:05:55
Modlitwa do boga Baala - Endre Ady

Czas miłosierdzia nadszedł, Baalu, Panie,
Więc przyzywamy cię tu z tej gałęzi,
Racz spojrzeć na nas, dwoje potępionych.
Nie tyle na mnie. Wszak czym jestem? Niczym.
Duchu rozdarty, zbuntowany boże,
Wielki, bezwzględny, strącony tytanie.
Lecz na niewiastę, dla niej łaski czekam.
Słonecznym żużlem jest ta postać smutna,
Wzrok już jej przygasł, choć zostały żądze,
Więc całusami królewsko oskarża,
Całując choro, i wszystkiego czeka,
Życia w purpurze, prawdziwa kobieta.
Wesprzyj nas łaską swej potęgi, Baalu.
Ty co na tronie wszechpieniądza siedzisz,
Zwróć ku nam twarz swą świetlistą, kamienną.
Sam potrafiłbym boje z tobą toczyć,
Bądź też w pokorze żyć, za cenę ducha,
Spójrz jednak na nią: przy mnie jest królowa,
Co tylko płaczem pościel zwilżać umie,
Drżeć tak jak gałąź drży jedwabiem flagi.
O, spuść na nas ojcze krwawego złota,
O, spuść na nas złotych łez swych potoki,
O, spójrz na nas dwoje żebrzących krotnie.
Gdy się nam przyjrzysz, ściśnie się dzikie
Złote twe serce. Łzami zaleje
I na gałęzi naszej kobierzec
Złoto posypie się, ach, posypie.

Endre Ady
przekład Konrad Sutarski



Hymn o tym, czego nie ma - Endre Ady

Jutrznia, która nie świeci,
Noc oślepła od bieli,
Bóg pozbawion dobroci,
Czart w łagodność się wcielił.

Lato skute jest lodem,
Zima zieje upałem,
Żal jest kwiatem czerwonym
I brąz rdzawi się w chwale.

Śnieg jest czarny bawolo,
Białą jest sadza smoły,
Tylko złym snem jest dzisiaj,
świeci jutra rdzeń goły.

Śmierć jest tańcem odwiecznym,
Życie małym przystankiem,
Grzech piękniejszy od cnoty,
Wina cnoty porankiem.

Miód jest gorzki jak piołun
I sól słodsza od miodu,
Wielkim kłamstwem jest dzisiaj,
A prawdą zwiewność wschodu.

Tego co jest, już nie ma,
Prawda krwawi za rogiem,
Diabeł jest naszym bratem
I Bóg jest naszym wrogiem.

Endre Ady
w przekładzie Tadeusza Nowaka

zygpru1948 2022.06.08; 07:03:30
Złoto i krew - Endre Ady

Uszom mym obojętne - męka to
charczy czy żądza dyszy:
złoto czy krew kapie w ciszy.

Wiem tylko, twierdzę, że one - wszystkim,
a reszta? Któż troszczy się o to?
...Krew i złoto... Krew i złoto...

Wszak mrze wszystko i mija też wszystko:
sława, urząd, zarobek, śpiew,
a żyją nam złoto i krew.

Ludy giną i powstają. Lecz święty
ten, kto odważnie swe motto
wyzna wszystkim: krew i złoto.

Endre Ady
przełożyła Kazimiera Iłłakowiczówna



Statek we mgle - Endre Ady

Mgła, grań Tatr się nie wyrzyna,
Igły baszt i twierdz wyżyna,
Nic, błysk nikły zalśni, gaśnie,
Sina mara, sina mgła -
Żagiel tylko się napina.

Oto morze naszej głuszy,
Bezmiar grozy, raf, katuszy,
W mgle płyniemy, garstka Węgrów:
Boże, co tu czeka nas?
Nigdzie brzegu, żywej duszy.

I płyniemy, mkniemy, gnamy -
Nigdy mgły nie pożegnamy:
Kraj Madziarów – kraj oparów,
Świt Nowego – nowa mgła,
Mgła za nami, mgła przed nami.

Są tu brzegi, lecz w mgle głuchną...
Bracia, zje nas rdza i próchno -
Dajmy znać o sobie wreszcie:
Hej, na pokład i do dział!
Niechaj z całej mocy gruchną.

Endre Ady
przełożył Józef Waczków

zygpru1948 2022.06.08; 07:02:09
Legenda o świętaj Margicie - Endre Ady

Podała mi raz Zajęcza Wyspa
w noc prastarych baśni - taką śpiewkę:
ojciec-król do klasztoru wysłał
księżniczkę Margitę, najbielszą z dziew.

Była dziewą snów, zdławionym krzykiem,
z tych, co gotowe mdleć od grubych słów;
a u ojca na dworze trwał dziki
gwar mężów wojennych, kosmatych głów.

Długo czekała, czy ktoś z Zachodu
przyjdzie, nie głośny prostak, w wąsach pan:
lecz cichy chłopak, wątły i młody,
błędny śpiewak trubadurem zwany.

Serce z czekania zdrętwiało kruche.
Zamek szalał. Kumańskich rumaków dosiadały zbrojne, tęgie zuchy.
Nie nadjechał jeździec spod snu znaków.

Nigdy nie przyszedł w Dunaju doliny
cicho całujący chłopak śpiewny.
I Jezusowi oddano dziewczynę,
zmarłą na wyspie białą królewnę.

Endre Ady
przekład Kazimiera Iłłakowiczówna



Płynę po nowych wodach - Endre Ady

Nie bój się, Jutra bohater na tobie,
Niech z pijanego wioślarza drwią sobie,
Mój statku, płyń,
Nie bój się: Jutra bohater na tobie.

Żeglować, żeglować, żeglować stale,
Na nowe wciąż wody, dziewicze fale,
Mój statku, płyń,
Żeglować, żeglować, żeglować stale.

Nowy horyzont ku tobie się chyli,
Życie jest groźne, nowe w każdej chwili,
Mój statku, płyń,
Nowy horyzont ku tobie się chyli.

Ja snów wyśnionych już nie potrzebuję,
Po wodzie nowych mąk, tęsknot żegluję,
Mój statku, płyń,
Ja snów wyśnionych już nie potrzebuję.

Nie będę nigdy skrzypkiem ludzi szarych.
Niech gna mnie Duch Święty lub karczmy opary:
Mój statku, płyń,
Nie będę nigdy skrzypkiem ludzi szarych.

Endre Ady
przełożył Bohdan Zadura

zygpru1948 2022.06.08; 07:00:32
Do Paryża wczoraj przyszła jesień - Endre Ady

Do Paryża wśliznęła się Jesień
Przez Saint Michel cicho mknęła, nagła,
W upale, pod milczącymi liśćmi,
I na mnie wpadła.

Szedłem właśnie w kierunku Sekwany,
I chrust piosenek płonął mi w duszy:
Dymiły, dziwne, smutne, w purpurze,
Że umrzeć muszę.

Złapała Jesień mnie, coś szeptała,
I przez Saint Michel przebiegło drżenie,
Wiu, wiu: zabawne fruwały liście
Pośród kamienic.

Sekunda: Lato nic nie spostrzegło,
A już wybiegła z miasta z chichotem.
Że była, wiedzą jęczące liście
I ja wiem o tym.

Endre Ady
przełożył Bohdan Zadura



Chciałbym, żeby mnie kochali - Endre Ady

Ani przodkiem, ani potomkiem,
Ani krewniakiem, ani znajomkiem,
Niczyj nie jestem!...
Niczyj nie jestem!...

Jak każdy człowiek jam – wyniosłość
Przylądek nocy, skrytość, obcość -
Daleki ognik błędny...
Daleki ognik błędny...

Lecz, ach, już dosyć! Pragnę zamiany,
chcę być przez innych oglądany.
Niech patrząc – widzą!
Niech patrząc – widzą!

Tu źródło mąk mych, śpiewów, żali.
Pragnąłbym, żeby mnie kochali,
I bym był czyimś.
I bym był czyimś.

Endre Ady
przełożył Tadeusz Fangrat

zygpru1948 2022.06.08; 06:58:57
W nędznej dorożce - Endre Ady

Królowo moja, zabłysły światła!
Złocisty kocz nasz po bruku mknie.
Dziś się zgubimy pomiędzy ludem,
Jak król z królową w bajkowym śnie.
Spójrz na świecące morze powozów -
Ogniem błyskawic praży nam z drzew,
Dla nas faluje, światło rozlewa,
Ażeby tłum nas widział bez przerw.
Królowo moja - odsłoń woale!
Dziś wieczór będziem dawcami łask...
(Trzęsie się, trzęsie nędzna dorożka,
A w niej my drżący i serca w nas.)
Królowo moja - żądza mnie gubi!
Podobnej pary nie znajdzie nikt.
Jesteśmy biedni, co próżno pragną
Zrozumieć, co to żywota szczyt.
Życiem, pragnieniem, promieniem duch nasz,
Droga gościńcem żebraczych band,
Mamy tu prawo do wszelkich blasków,
Jakie nam życia wychluśnie dzban.
Ja jestem królem, a ty królową!
Czy obcy nam zostanie tronu blask?
(Trzęsie się, trzęsie nędzna dorożka,
A w niej my drżący i serca w nas.)

Endre Ady
tłum. Tadeusz Fangrat



Jastrzębie gody na opadłych liściach - Endre Ady

Ruszamy. W Jesień. Dwa zmęczone
Ptaki jastrzębie, rozkwilone,
Lecimy, skrzecząc i goniąc się.

Lato już nowych ma drapieżców,
Nowe jastrzębie skrzydła trzeszczą,
Pocałunkowe potyczki wrą.

Z Lata zgonione tak fruniemy,
W Jesieni się zatrzymujemy,
Zakochane, strosząc pióra swe.

Ostatnie gody odprawimy:
W nasze się mięso znów wczepimy,
Aby na liście jesienne spaść.

Endre Ady
przekład Bohdan Zadura

zygpru1948 2022.06.08; 06:46:52
Pisarz powinien żyć długo, zmarli są szybko zapominani. Tylko wielkie charaktery tworzą wielkie dzieła, które pozostają przez stulecia. Reszta, to pożyteczna działalność użyźniająca umysły.


Roman Śliwonik


O terroryzmie literackim,
UZURPATORACH I O NATURALNYM WSTĘPOWANIU LUDZI NOWYCH I PRZYPADKOWYCH


"Stanowi [poezja - R. Ś.] ponadto jedyne dostępne nam zabezpieczenie
przed wulgarnością ludzkiego serca"
(Josif Brodski, Nieskromna propozycja)


Poezja stanowi zabezpieczenie, ale nie poeci. Nie polemizowałem z krytykami, którzy o mnie pisali, ani z napastliwością piszących wiersze. To nie był błąd, może tylko nieostrożność, bo niektórzy rozpuścili się jak dziadowskie bicze. Używali sobie na mnie poeci zajmujący się również krytyką - i mieli do tego prawo. Tylko umiaru nie mieli. Pycha przeciętności. Umniejszanie innych, z hucpiarskimi pozorami lub chamstwem.

Wymiana cienia na życie. Wszystko polega - we wszystkich dziedzinach życia i również w literaturze - na zastępowaniu odchodzących, umierających, innymi ludźmi, następnymi. Kto wstępuje na miejsce po wielkim lub dobrym artyście? Zależy to od przypadku i na ogół miejsca zajmują energiczni, zaradni, wrzaskliwi, ale niezdolni osobnicy. Uparci. Znajdują słuchaczy, pobratymców, którzy także są zainteresowani karierą, sławą - czasem czymś więcej. Tworzą się kręgi znajomych, grupy, później zaczyna się to nazywać nurtem, kierunkiem w sztuce. Jakoś ludzie z tego i przy tym żyją, czyniąc ciągły szmer. Szum. U nas jest to często szmer niski, uwłaczający. Zawistny. Tak tu jest. Tutaj nie ma zachwytów, tylko małość. Jest zimno, równinnie, brzydko, to i ludzie wykluwają się na krótko, niechętnie i wrzaskliwie. Grupy. Rządzili komunistyczni i partyjni przeciętniacy, teraz wbili się w uniformy inni, też grupowi, zwarci. Bez spoidła, jakim w wielu przypadkach jest przeciętność - przepadliby w pojedynkę.

W Polsce od kilkunastu lat panuje jedna grupa literacka. Oni zapełniają TV, radio, prasę. Składa się z ludzi inteligentnych, wykazujących talenty w różnych dziedzinach, wytrawnych i bezwzględnych wobec innych propozycji. Są sumieniem narodu, kiedy zachodzi taka potrzeba, orędownikami i strażą cnót obywatelskich. Chronią od lat dobro kultury i literatury polskiej. Wciąż te same twarze, głosy i zadęcia. Ich teksty rozsypać się muszą - i sypią się - bo są anemiczne, ich kontur trzyma się, jak widmo słowne, nadmiernie podpiłowane, cyzelowane. Wiersze są spotniałe od wysiłku autorów: preparowanie męczy. Ciekawe, że ci z grupy, którzy mają najlepsze wiersze, są najmniej kąśliwi i zaborczy. Nie oceniają, nie wyrokują. Spoważnieli. Skostnieli?

Pokazuje się ich w gadułkowatych "Pegazach". To audycja rażąco przeciętna i omawiająca wybrzuszone przez redaktorów przeciętności. Przeciętni muszą nobilitować przeciętność. Służą tej toczącej nijakość pianie towarzysko-literackiej. Kto ich wybiera, angażuje, zatrudnia i przez to upoważnia do lansowania swoich gustów przed wielomilionową widownią? Dlaczego w TVP S.A. w "Pegazie" skazani jesteśmy na obcowanie z jedną osobowością, lub osobą, przez długie miesiące i lata? Czy nie przydałaby się większa rotacja pracowników? Szkodliwe są te polskie zaścianki grupowe, pokoleniowe, towarzyskie.
W podróżach moich spotykam poetów zawstydzonych, zepchniętych w cień, nie potrafiących się przebić, pokazać siebie i swoje zapisane życie. Wiersze. Często poezja. Jak im pomóc? Jak zepchnąć literackich prominentów? Wiem, jak to trzeba zrobić, ale muszą wziąć w tym udział wszyscy. Należy zacząć mówić o uzurpatorach, o miernocie i przeciętności. Za kilka lub kilkanaście lat będzie za późno, bo nie będzie już was. I ich też nie będzie. Przyjdą nowi uzurpatorzy. Prorocy. Na miejsca cieni wstępują ciągle nowi, żywi ludzie. Nic nowego, ale póki jesteście, żyjecie, nie dajcie sobą pomiatać - poetyckim miotłom.

Pisarz powinien żyć długo, zmarli są szybko zapominani. Tylko wielkie charaktery tworzą wielkie dzieła, które pozostają przez stulecia. Reszta, to pożyteczna działalność użyźniająca umysły.
Znów kilka pokoleń piszących chce świat przekonać do siebie. Na razie chyba tylko do siebie, bo pokolenia najmłodsze mają dzieła dopiero w próbnym zamyśle. Urodzeni po wojnie, przed wojną, pomiędzy wojnami, pamiętający stan wojenny lub nie obciążeni żadnym klęskowym upośledzeniem, lekturami zbędnymi, albo brakiem oczytania, mogą recytować i argumenty ich będą jedynie śmiesznymi pokrzykiwaniami, dopóki nie pokażą stworzonych dzieł. Wybitnych książek. Dotyczy to osesków, kilkunastolatków, małolatków i stulatków. Trwa kolejne zajmowanie miejsc, jak zawsze krzykliwie, z wtórnymi przemyśleniami, przyozdobionymi uwspółcześnionymi ornamentami. Przyszłym i obecnym pisarzom i kandydatom - nie raz wiecznym - należy życzyć przede wszystkim silnych charakterów, uzdolnień i mocnych organizmów, które pozwolą im żyć kilkadziesiąt twórczych lat. Czas to wielki, a równocześnie krótki, w którym będą musieli (i teraz muszą) dzieł swoich strzec, kontrolować, czasem danym dyrygować lub mu ulegać. Trzeba być na wierzchu, ustawiać się w miejscu widocznym, należy być cały czas słyszanym. Dzieła swego należy pilnować, lansować je, nie pozwalać na jego przemilczanie lub nawet chwilowe zapomnienie.

Krzykacze bez książek, uzurpatorzy, są tylko sezonowymi błaznami. Czasem sezon trwa dłużej, czasem krócej, ale w końcu umierają śmiercią naturalną. Czasem ktoś zniecierpliwiony ustrzeli ich szybciej. Lęgną się następni.


Wiersze na topie:
1. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
2. ***[między nami pole minowe...] (30)
3. na znak (30)
4. jest dobrze (30)
5. po sąsiedzku (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (446)
2. Jojka (319)
3. darek407 (271)
4. Gregorsko (154)
5. pawlikov_hoff (78)
więcej...