|
Rybobranie z cyklu Kochanowskie Obrazy
Rybobranie z cyklu Kochanowskie Obrazy |
Ranek - jeszcze nie całkiem się rozbudziłem,
jeszcze ze snem na powiekach walczyłem.
Nim to złośliwy Morfeusz oczy mi zaprószył,
zanim ze snu mnie wybudził i pognał bym ruszył
z domu nad staw przywitać dzień jesienny.
Kilka kroków przeszedłem wciąż jeszcze senny,
gdy zatrzymał mnie odgłos znad stawu płynący,
obco i niezwyczajnie o tej porze brzmiący.
W gęstej, białej mgle stanąłem zanurzony,
w porannym chłodzie, hałasem zdziwiony,
co rozlegając się o tak wczesnej porze
mącił ciszę poranka jesiennego na dworze.
Spojrzałem przed siebie w kierunku grobli,
a tam hałas niezwykły tak, jak gdyby diabli
całym tabunem kąpali się w stawie.
Z bliska - pomyślałem - przyjrzę się tej zabawie.
Ponownie ruszyłem więc wolno przed siebie
wierząc, że wiatr, co gnał kłęby chmur po niebie
również mgłę, co jak mleko wisiała nad stawem
rozpędzi, przegoni znad wody niebawem.
Wolno po trzech schodkach na groblę wstąpiłem,
i przystanąłem zaskoczony tym, co zobaczyłem.
Po drugiej stronie stawu, jak z Makbeta czarownice,
we mgle harce wyczyniające dzikie,
trzy postacie po pas w wodzie zanurzone,
brodziły machając czymś raz w tą raz w inną stronę.
Nad nimi zaś na grobli kolejne dwie zjawy
odziane w powłóczyste szaty, jakby dla zabawy,
dokoła kotła tańczyły, co na grobli był ustawiony,
i przez wiedźmy ze stawu raz za razem karmiony.
A cóż to za dramat rozgrywa się w Kochanach
i mieszkańców ze snu wyrywa tak z rana?,
pomyślałem widokiem wyraźnie poruszony.
Ruszyłem obejrzeć widowisko z drugiej stawu strony.
A gdy tam dotarłem więcej się nie dziwiłem
bez trudu pojąłem czego świadkiem byłem.
Woda w stawie spuszczona była prawie cała,
jedynie niewielka jej ilość przy mnichu została.
Przy mnichu, gdzie zawsze jest najgłębiej w stawie,
tym razem brodzącym woda sięgała po pas prawie.
W oparach mgły wykonywali oni dziwne ruchy
niczym tańczące na bagnach upiorne jakieś duchy.
Każdy z nich z podbierakiem w rękach
uwijał się za karpiami, które jakby na mękach
rzucały się chlapiąc wszędzie wodą,
tęskniąc za utraconą bezpowrotnie swobodą.
Z podbieraków ryby trafiały do beczek na grobli,
by w beczkach rybacy znad stawu wywieźć je mogli,
i aby, jak co roku były karpie ozdobą stołów,
wśród wigilijnych potraw, ciast i grzybowych rosołów.
Chwila ledwie minęła a już pojąłem,
że stojąc bez ruchu patrzę, jak z niemałym mozołem
rybacy w pocie czoła chociaż wychłodzeni
powtarzają, jak co roku o tej porze w jesieni,
spektakl we mgle i wilgoci wykonywany
i przez miejscowych rybobraniem zwany. |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
lucja.haluch |
2020.09.13; 15:44:35 |
Wprowadziłeś tajemniczy nastrój, czarownice, tańce...
już ciarki poczułam a to tylko rybobrańce...Plus+
Pozdrawiam z uśmiechem... |
kmalenka8 |
2020.09.13; 15:44:23 |
Ciekawie napisany wiersz i przeczytałam niemal jednym tchem! ;)) Żal tylko...karpi bo cóż one winne temu, że ludzie wybrali je sobie na świąteczne menu! Pozdrawiam serdecznie...(+) 5 |
Anna z |
2020.09.13; 15:14:43 |
Świetnie, obraz piękny wyczarowałeś+ |
wiewióra |
2020.09.13; 14:09:40 |
Prawie jak u Mickiewicza ,tylko że tam było grzybobranie a tu ...ryb łapanie |
Wojciech M |
2020.09.13; 13:01:08 |
W klimat tajemnicy rybobranie ubrałeś i świetny wiersz napisałeś
Fajnego dnia + |
|
|