|
Rozszalałeś się jak burza
Rozszalałeś się jak burza |
Patrzysz na mnie pożądaniem,
które zdziera mi ubranie
I moją krew porusza,
więc sama rozluźnię wstążkę kapelusza.
Pewnie twe oczy niebieskie jak obłoki
ujrzeć by chciały moje loki.
I znowu wzrok pociągający
mnie z równowagi wytrącił.
Otwieram bluzkę -
guzika pierwszego,
udam, że nie czuję drżenia twego.
O, nawet mi pomagasz i niefortunnie
z ostatnim się zmagasz.
A gdy ukazały się wzgórza,
rozszalałeś się jak burza.
Iskry, ognie, jęki, błyski.
Zatracone wszystkie zmysły.
Jak piorunem omotała,
pragnę więcej, to za mało.
Twoje ręce pieszczą wszędzie
moje ciało, co się w twoje zaplątało,
zatraciło i wybuchł wulkan,
gdy szczyt zdobyło.
Jeszcze drży i bulwersuje,
oddech tętno prześciguje.
Smak wchłania i zapach,
spija nektar w kwiatach
i tonie w ciszy po burzy
miękko, w bordowe płatki róży. |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
joanna53 |
2017.07.21; 22:04:44 |
pozdrawiam+ |
boletus |
2017.07.19; 22:16:33 |
nie doczytałem do końca ale erotyk cudny. plus (+). |
Maksym |
2017.07.19; 21:28:16 |
"I znowu wzrok pociągający
mnie z równowagi wytrącił."
- tak to jest...
+ |
|
|