Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (10)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
Śmieszny płacz
- joanna53
Heretyk
- JNaszko
Z mitami
- JNaszko
więcej...

Dziś napisano 36 komentarzy.

Powielone skarby, ty i gitara

Powielone skarby, ty i gitara

Zygmunt Jan Prusiński


POWIELONE SKARBY, TY I GITARA

Agnieszce Łuczyńskiej - Majerczak


Jesteś piękna.
Kiedyś podniosłem zielony kamyk - nawet i wiersz
o nim powstał, i dyskusje spore, choć to moje Credo.

Moje życie to kamienie,
więcej ich niż miłości w sercu.

Skraplam poranną wodą dobre wspomnienia,
te złe wyrzucam do morza w Ustce.

Zagraj mi Agnieszko o wędrownym poecie,
który nigdy żadnej stacji nie odnalazł w podróży.

Jego znają i kaczeńce, i malwy, i piwonie, i morwy -
całe zaklęcie linii horyzontu w czarnej otchłani bez muzyki,
a on grał zawzięcie o nagiej bogini miłości -
czyżby Venus go zaniedbywała?

Graj o poecie bez miłości; niech nadal szuka
w pustej butelce kilka złotych bursztynów -
może upije się spirytusem czystym
i napisze poważny wiersz erotyczny.

Otwórzcie się wszystkie bramy!
Zagrajcie wszystkie dzwony!
Niech się kołysze myśl na fali -
naga Afrodyta ciałem straszy...


25.05.2010 - Ustka
Wtorek 23:10

Wiersz z książki "Zatoka Intymnego Przymierza"


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/560/560021/238df756438fccb84d970c026a566425_normal.jpg



Od Polityki do Erotyki: wiersz 118

Opublikowano: 25 maja 2010, 23:21

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/186581,od-polityki-do-erotyki-wiersz-118
Napisz do autora

« poprzedni ( 2035 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2021-08-13, 09:47:46
typ: przyroda
wyświetleń (176)
głosuj (84)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2021.08.13; 10:49:30
Paweł Krupka – debiut literacki Daniela Dowejki

15 czerwca 2021


https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2021/06/Dowejko-Przed-wichrem-z-meteorytow-199x300.jpg


Nakładem Muzeum Władysława Syrokomli w Borejkowszczyźnie koło Wilna ukazał się właśnie debiutancki zbiór poezji młodego wilnianina Daniela Dowejki, zatytułowany Przed wichrem z meteorytów. Inicjatorem i kuratorem wydania jest kustosz muzeum Józef Szostakowski, człowiek-instytucja w polskiej społeczności intelektualnej Litwy. Wieloletni wykładowca polonistyki, przewodnik turystyczny, autor wielu monografii historyczno-literackich i kulturoznawczych, pośród swych licznych i cennych zasług liczy także odkrywanie i szlifowanie młodych talentów literackich. W ciągu minionych dziesięcioleci dr Szostakowski przygotował debiuty literackie wielu uzdolnionych młodych Polaków z Litwy. Zbiór ilustrował znany wileński malarz i konserwator sztuki Czesław Połoński.

Dwudziestojednoletni obecnie Daniel już w szkolnych latach dał się poznać jako obiecujący poeta. Kilkakrotnie został wyróżniony w młodzieżowych konkursach literackich. W 2019 roku był najmłodszym autorem przyjętym do antologii Polska Pogoń Poetycka, obszernego przeglądu polskiej poezji Litwy ostatnich dziesięcioleci. Jego utwory znalazły się wśród wierszy wybranych przez Bożenę Sosnowską i Romualda Ławrynowicza do awangardowego spektaklu POP-EZJA, przedstawionego przed rokiem podczas wileńskiej Nocy Kultury. W ubiegłym roku Dowejko wstąpił do Stowarzyszenia Literatów Polskich na Litwie i obecnie jest jednym z redaktorów polsko-litewskiej strony literackiej prowadzonej przez nie na Facebooku.

Debiut literacki Dowejki jest obiecujący. W zbiorze Przed wichrem z meteorytów znalazło się niespełna pół setki wierszy napisanych w dość spójnej i starannie wypracowanej poetyce. Dojrzewanie literackie w polskiej społeczności Litwy, konserwatywnej i w znacznym stopniu odizolowanej od kultury ogólnokrajowej i globalnej, nie jest łatwe. Zmagające się od wielu lat z licznymi trudnościami polskie szkolnictwo, z którego wychodzi większość polskich pisarzy z Litwy, nie zapewnia wszechstronnej i nowoczesnej formacji intelektualnej i językowej. Większość litewskich Polaków, chwytających za pióro w różnych gatunkach literackich i publicystycznych, stoi na rozdrożu pomiędzy trudną do opanowania w tutejszych warunkach ogólnopolską, tzw. standardową polszczyzną, a lokalnymi wariantami dialektalnymi, używanymi w mowie i w piśmie.

W tym kontekście wypracowanie przez młodego poetę dość oryginalnego tworzywa lirycznego zasługuje na uznanie oraz wskazuje na nietuzinkową inteligencję i wrażliwość. Poezja Dowejki jest lekka, swobodna i utrzymuje równowagę między dominującą w polskiej poezji Litwy tradycyjną ekspresją typu młodopolsko-skamandryckiego, a skrótowym i ascetycznym językiem poezji młodego pokolenia, rozpowszechnionym w Polsce. Daniel posiadł zdolność tworzenia zwięzłych obrazów poetyckich, złożonych z ulotnych impresji zmysłowych i prostych konstrukcji myślowych. Przy pomocy tej metody powstaje poezja wdzięczna w lekturze, niebanalna i umiejąca zaskoczyć czytelnika.
Interesujący jest też intymny świat przedstawiony w zbiorze. To dość misternie utkany z wrażeń zmysłowych oraz uczuć wobec bliskich osób i miejsc mikrokosmos. Podmiot liryczny nie narzuca się, lecz przemawia głównie obrazami i refleksjami wypowiedzianymi w tonach niskich o łagodnej i zrównoważonej ekspresji. Dowejko jest świadomym i zdecydowanym naturalistą, odwołującym się do najprostszych i najbardziej elementarnych pojęć dotyczących natury człowieka i jego otoczenia. Poeta przyjmuje w sobie, w ludziach i w otaczającym świecie wszystko to, co zgodnie z jego odczuciem jest zgodne z naturalnym porządkiem rzeczy, odrzuca natomiast to, co jest z nim sprzeczne. Dotyczy to zarówno procesów biologicznych, jak psychologicznych i społecznych. W ten sposób powstaje prosta, naturalistyczna etyka, daleka od wszelkiej ideologii oraz sztuczności procesów globalizacyjnych, postrzeganych z punktu widzenia podmiotu lirycznego jako nienaturalne.

Wyżej opisany klucz interpretacyjny odnosi się do bliskiej codzienności człowieka, stanowiącej świat przedstawiony w zbiorze. Do rodziny, osób bliskich i kochanych, domu i rodzinnej ziemi, a także zjawisk ogólnych, wszakże przez swą powszechność obecnych w mikrokosmosie poety. W ten sam sposób i według tego samego kryterium są przedstawione postacie historyczne, archetypy kulturowe i zjawiska współczesne, jak emigracja i kwestie etniczne, bardzo istotne i wrażliwe na Litwie. Próbkę tej bogatej i ciekawej tematyki zawartej w wierszach Daniela Dowejki przedstawiam w poniższym niewielkim wyborze utworów. To z pewnością jeden z najciekawszych polskich debiutów literackich na Litwie i pozostaje tylko życzyć autorowi pomyślnego rozwoju niewątpliwego talentu literackiego i dobrego odbioru społecznego jego twórczości.

zygpru1948 2021.08.13; 10:49:14
Paweł Krupka


Barwy życia

Proszę, namaluj mi życie.
Być może jednej kredki za mało?
Namaluj świat słowem,
Co niczym motyl złowiony piórem
Spocznie na kartce papieru.

W szklance chłodnej wody
Rozcieńcz dobroć.

Ułóż mi drogę
Miękkim pędzlem z barw wschodzącego słońca.

Proszę, uwolnij mnie z kamienicy.


Cień ciszy

W samotności
Spocznę bez ciebie tutaj
Na uboczu pod krzyżem,
Na rozstaju dróg
Wiodących donikąd.

Wracaj,
Jedynie śladem martwych łez,
Boso po wargach
Tocząc niemy kamień Syzyfa.

Pamiętasz,
Bo stałaś obok
W cieniu ciszy.

Zapewne
Strzały źrenic się miną
Nocą przy karuzeli znad Wisły.


Moc słowa

Słowa, czyli dźwięki,
Wichrem rozproszą ciszę,
Choć tylko na chwilę.

Przygodne słowa nie łączą.
Płynąc do uszu czynią z nas niemych robotów,
Dzielą,
Bo niby bloki poukładane w szeregi
Budują wieżowce bez okien.

Tylko rodzime słowa mówią szelestem baśni,
Budują mosty do dziadów,
Nie niszczą.


Nie-emigranci

Emigracja boli.
Zatacza kręgi na mapie, podcina korzenie,
Przeszłość płonie przez odległość. Ginie.

– Nie wyjeżdżaj – prosi matka.
Emigracja zaciera drogi powrotu.

Domostwo nieme bez ciebie,
Jak emigrant w betonowym wieżowcu
Bez okien.

Noc zapłacze pod drzwiami,
Uchyli klamkę ku Wilnu:

Dlatego niepewny wciąż błądzę w lesie.


Ojcowizna

Błądząc uśpionymi ulicami miasta,
Siadam w Domu Ojca.

Dom ciepły, w szacie złotych kwiatów.
Otwieram Pismo. Otulony spokojem piszę:
,,Dziękuję, że jestem bezpieczny”.

Słychać modlitwę o barwną kredkę,
Która usunie szare zakątki Ziemi.
Ktoś prosi o kluczowe słowo do serca,
Które otworzy nam usta i narysuje ścieżki prawdy.

Wychodzę na Starówkę.
Widzę Wilię,
Która szepcze: ,,Już wiosna’’.

Ech, te figlarne dzieci Ziemi –

Do Wilna wjeżdża patron Kazimierz.


Pies z plasteliny

Wiesz, wieczorem pod drzewem
Ulepię ci psa z plasteliny,
Bez skrzydeł,
By sypiał przy tobie,
Chował twe łzy pod poduszką,
By milczał
I był kufrem twoich tajemnic.

Ty, ja i pies –
Trójkąt grawitacji
Niczym mistyczny stempel pamięci,
Maleńki jak i my,
Zagubieni w tłumie,
Szukamy siebie nawzajem.

Lecz już urosłaś.
Zimą utkałaś psu futro z pyłku.
Zapewne jutro zostawisz na dworcu,
By wrócił koleją do domu.


Sanatorium

Siadam na ławce na plaży.
Zamykam oczy,
By słuchać tajemnych historii wód:
O zostawionych na lądzie tęsknotach żeglarzy,
O tajemnicach tkwiących głęboko na dnie,
O rafie koralowej i podwodnym królestwie.

Woda przemawia, koi swojskim głosem,
Wsiąka głęboko.
Donosi pieśni syrenek,
Rozmowę muszli,
Odblaski dalekich latarni morskich
I głosy pogubione za horyzontem.
– Hej, ludzie, wracajcie do domu.

Podnoszę głowę. Widzę życie
I słońce skaczące z nieba do wody.

Raz po raz wracam na brzeg, aby odejść
Z koszem wrażeń i bukietem marzeń.

Morze nie zazdrości. Zachowa tajemnicę,
Wyleczy, pomoże, wysłucha.


Daniel Dowejko, Przed wichrem z meteorytów, Muzeum Władysława Syrokomli, Wilno 2021, s. 64, ISBN978-609-95456-7-7

zygpru1948 2021.08.13; 10:04:07
Wira Wowk – Wiersze

10 sierpnia 2021


https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2021/08/Zbigniew-Ikona-Kresowaty-Portret-poetki-Wiry-Wowk-z-Rio-de-Janeiro-2021-696x968.jpg
Zbigniew Ikona Kresowaty. Portret poetki Wiry Wowk z Rio De Janeiro. 2021


Przekład z języka ukraińskiego Tadej Karabowicz


Z E S K R Z Y N I Z A P O M N I A N Y C H P R Z O D K Ó W


1.

I W A N

Rozpłynąć się w muzyce, przeminąć w pieśni
między konarami buków i gałęziami jodeł,
gdzie Mariczka zbiera jagody,
a ja pasę jelenie i moją miłość,
która nie spełni się nigdy
i rozproszy w marzeniach jak porywy wiatru.
Rozprysnąć się błyskawicami po skałach,
przypaść ustami do źródła Czeremoszu,
i na skrzydłach sokolich wzlecieć do Boga!

Pozwól mi, Panie, upaść deszczem na pole,
aby rodziły się kukurydza i żyto,
pozwól skropić się rosą na niwy,
aby czterolistna koniczyna zakwitła.
A jak wyniosą z cerkwi chorągwie
z Archaniołem Michałem i Świętą Katarzyną,
może wyjdzie śladem za nimi
moja dusza w czerwonych kapczurach,
z fłojerą za zdobnym gwoźdźmi czeresem.

2.

N I E D Ź W I E D Ź

Na otoczakach Czeremoszu siedzi Iwan,
zamyślony przebiera wypłukane kamienie.
Sam siebie pyta, co z tego piękna
darować Mariczce na zabawkę.

A z wąwozu, czy może z bazaru w Kosowie,
w kapeluszu na bakier, z toporkiem,
sunie ogromny niedźwiedź. Na plecach
nowy kontrabas…
Nie wierzycie, spójrzcie na talerz
z pracowni garncarskiej majstra Cwiłyka!

A Iwan tak tęskni. Bo gdzie jest Mariczka?
Czy jak Mawka teraz sama lasem brodzi?
czy z Perełesnykiem niecnotą,
zupełnie zapomniała piosenki Iwana?

Struna pękła. Nie pocieszy
niedźwiedzia kołomyjka.
I sypią się na ziemię kolorowe kamyki.

3.

P A Ł A H N A

Zapomnij o swoich nawykach, Iwanie!
o swoich połoninach, czaharach, fłojerze…
Masz Pałahnę, prawdziwą gazdynię,
w jej rękach furkocze wrzeciono,
ona piecze dla ciebie chleb i małaj
na liściu kapusty,
i twoja chata – pisanka z Kosmacza,
obrus i pościel na słońcu bielone.

Po co te wszystkie sny i przewidzenia
co pieśnią z oddali się iskrzą?
Ukój, uspokój niepokorne serce
i bądź szczęśliwy w swoim obejściu!

Pałahna jak na szkle malowana
różowolica Święta Barbara
jedzie na odpust, fudula pawica,
od zgard i barasul gnie się jej szyja
pod chustką w róże!
A ty tęsknisz za tamtą
zagubioną pieśnią „siedem razy na godzinę”,
co drży w duszy pajęczyną rozdartą…

4.

T R Z Y C E K I E W K I

Przyszły do Iwana trzy cerkiewki
jak zasuszone krzywe pieczarki,
z Kosmacza, Krzywrówni i Sokołówki.

– Przyszłyśmy się z tobą posmucić,
zobacz, jakie jesteśmy obdarte
z ikonostasów, świeczników, ewangelij,
krzyży i szat liturgicznych,
zupełnie jak i ty z twojej miłości,
z twoich snów nierozumnych.
Siądźmy tutaj razem na murawie,
zmówmy litanię do Matki Bożej:
„Za wszystkich modlącej się Patronki”,
niech pokój w naszych duszach przebywa.
A potem zagrasz nam na fłojerze,
jak długo milczą trombity w tych górach
o naszej niedoli. Bo piosnka
zawsze smutnych pocieszy.

Na czeremoszowym błoniu,
czy na murawie koło Tudiowa,
Iwan się modlił i smucił
z trzema starymi cerkiewkami:
z Kosmacza, Krzywrówni i Sokołówki.

5

F Ł O J E R A

Brodzi fłojera w świerkowym lesie,
bezszelestnie skrada się na czacie:
– Gdzieś tutaj moja dola zbierała jagody,
gdzie ona teraz wędruje?

Pyta borsuka, wiewiórki, lisicy,
dzięcioła i dzikiej gołębicy
ale nikt tej doli nigdzie nie widział,
chyba lata innymi światami…

Fłojera rozpacza, tu jej dola chodziła
gdzie ta kręta ścieżyna,
tam na wzniesieniu widniał jej zamek,
czy po prostu biedna chatyna…

Nawołuje dolę. Tylko bezdola
odpowiada chichotem.
Fłojera milknie. Noc zapada.
Każda godzina się zmienia.

6.

G A Z D A

Przyszli kot i pies domownicy
prosić u Iwana o łaskę :
– Wróć, Iwanku, jesteś nam potrzebny,
jedzenie co prawda podaje nam gazdyni,
ale jesteśmy twojej dłoni spragnieni,
że plecy zwierzakom pogłaszcze.

W zagrodzie owce beczą i proszą:
– Wracaj do domu, gazdo!
My radzi z tobą na połoninie
szukać lubczyku w trawach.

Wrócił Iwan do chaty, bo gazda
o swoje obejście troskliwy.
– Wypij moje serce lubczyku na zapomnienie,
niech Mawka sobie po debrzach szaleje
i mnie przy tym zapomni,
lub niech wypłacze nową rzekę,
gdy wyschnie Czeremosz!

7.

H U C U Ł

Pasłem cudze owce za przełęczą,
mogłem tam się ożenić,
lecz nie chciałem wdówki Węgierki
za jej lusterko i piórko pawie.
Ja – Hucuł!
Nie chciałem zostać butnym watażką
i być świetlikiem biedocie,
nie szukałem szmaragdów
i do śmierci będę pił huślankę, nie warenuchę.

Jedno wiem: wietrzysko
jak za wędzidło konia mnie ciągnie
na tej ziemi kamienistej, by ją zasiewać,
ponieważ tutaj, tylko tu rośnie i kwitnie
moje bizderko.

8.

C Z U H A J S T E R

Gdzieś biją w bębny, słychać kotły,
szalony Czuhajster przez ognisko skacze,
a ja rozmawiam fłojerą z ilmami
i patrzę na chmurki baranków na niebie.

Tak płyną nasze lata…
Meteoryty z niebios spadają,
lodowce topnieją, giną narody,
co znaczy ludzkie nieszczęście?

Co tam nasza hrażda, obejście,
piękno, moc i chwała?
Czeremosz bywał onegdaj bawołem,
I nawet on wysycha.

Zostanie taniec Czuhajstra przy watrze,
językiem ognia w powietrzu zapisany,
zostanie pieśń, co drży na liściach.
Co boskie – będzie na wieki.

9.

C Z A R N O K S I Ę Ż N I K

Ten czarnoksiężnik trzyma błyskawice w rękach
i gradowe chmury rozgania!
Jest dostojnym kochankiem Pałahny
połoniny księciem potężnym,
godnym bałwochwalstwa.

Tylko dla nas Mariczko,
pozostanie las ze swoimi strachami,
bajki i opowieści, szukanie w gęstwinach,
niepewne kroki, nieznane mary,
szepty w liściach, krzyki z otchłani,
duchy w ciemnościach.

My zawsze w duszach bezdomni, bezbronni
zawsze jakoś obdarci…
Tylko fłojera nas uszczęśliwia,
tylko ona dla nas najbliższa.

10.

D I A B Ł Y

Aridnyk łasy na naszą bryndzę,
na nasze owce, nasze połoniny…
Nadojadło jemu jego gospodarstwo
wśród mchu i suchych badyli.
Zwąchał się z wiedźmą co chodzi do stajni
ssać potajemnie krowie wymiona.
Po co im dwom gospodarzyć w domu,
kiedy za płotem wszystko już gotowe?

Trzeba przypiąć do wejścia stajni
święcone ziele od wszelkiego biesa.
Modlę się o opiekę Świętej Barbary,
by nas ocaliła od biedy gradu,
i Świętego ojczulka Mikołaja
z brodą białą jak śmietana,
aby nas chronił od zgryzoty i smutku.

11.

N O W Y R O K

Zima pokrywa ziemię peleryną
aż po cerkiewną kopułę,
a w Nowy Rok na jodły
spadają z nieba gwiazdy,
i Bóg boso idzie po śniegu
rozmawiać ze stadem w zagrodzie,
a w lesie z sarnami i głuszcami,
bo wszelkie stworzenie jest mu bliskie.

Ziemia się iskrzy jak diament,
w jej wnętrzu się budzą
pędy młode do nowego poranka,
kiedy z gór popłyną roztajałe śniegi
i znów zarechoczą skalne wodospady.

Naszym przeznaczeniem jest dbałość, Iwanku!
Między brzegami zawsze płynie
roślinne, zwierzęce i ludzkie istnienie.

12.

M A R I C Z K A

Mijamy się, Iwanku!
Ja już odpłynęłam z szumem Czeremosza,
i ty pójdziesz śladem. Jak woskowa gromnica
będziesz leżał na ławie,
i tak, jak na gołe skały wpełzają
liszaje mchów, po twoim ciele
ciemne chmury będą chodziły.
Pałahna będzie nad nimi rozpaczać,
z obejścia będą chlipać trombity,
owce zabeczą i pies będzie skowyczał.

Co pozostanie dalej na świecie?

Pozostaną góry owinięte chmurami,
zazielenią się połoniny na wiosnę,
będą rosły w gałęzie jodły i sosny,
kochać się będą chłopcy i dziewczyny,
urodzą się dzieci, ukocą się jagnięta…
Spełnią się wesela, bazary, wieczorki,
święta, chrzciny i pogrzeby.
Wszystko wydarzy się jak przed wiekami…

Świat dalej potoczy się krągłym jabłkiem.
Nie rozpaczaj, Iwanku!

2013


© Wira Wowk, Ze skrzyni zapomnianych przodków. Przekład z języka ukraińskiego Tadej Karabowicz, 2021

© Pisarze.pl


Wira Wowk (Wira Selańska) urodziła się 2 stycznia 1926 roku w Borysławiu. Dzieciństwo spędziła w Kutach na Huculszczyźnie, gdzie jej ojciec Ostap Mychajło Selański był lekarzem. Naukę pobierała w gimnazjum we Lwowie (1939), a następnie w Clara Schuman Schule w Dreźnie (1941–1945). Od 1939 roku wraz z rodzicami mieszkała w Dreźnie. Ojciec poetki zginął 13 lutego 1945 roku w szpitalu podczas wykonywania operacji w czasie nalotu dywanowego aliantów na Drezno. Wira Wowk studiowała germanistykę, muzykologię oraz literaturoznawstwo porównawcze na Uniwersytecie Eberharda Karola w Tybindze (1945–1949). W roku 1949 wraz z matką Stefanią Marią Selańską emigrowała do Brazylii, gdzie w Rio de Janeiro ukończyła studia. Ponadto odbyła staż naukowy na Uniwersytecie w Monachium (1956–1957) oraz w 1965 na Columbia University w Nowym Jorku. Tytuł doktora filologii otrzymała na Papieskim Uniwersytecie Katolickim w Rio de Janeiro w 1952 roku. Była profesorem literatury germańskiej i literaturoznawstwa porównawczego na Uniwersytecie Federalnym w Rio de Janeiro (1952-1996). Wykładała na Uniwersytecie św. Urszuli w Rio de Janeiro. Od 1957 roku wykładała teorię poetyki na Fakultecie Filologicznym w Cabo Frio.

Wira Wowk to wybitna ukraińska poetka i tłumaczka z języka ukraińskiego na język portugalski. W latach sześćdziesiątych należała do ukraińskiego ugrupowania literackiego “Grupa Nowojorska” i drukowała się w roczniku literackim grupy “Nowe Poezje” (1959-1971). Jest autorką wielu tomików wierszy, prozy, dramatów oraz tłumaczeń.

Cykl huculski Ze skrzyni zapomnianych przodków (2013), został napisany w formie poematu i podzielony na dwanaście części, by przypominał swoją kompozycją miesiące krągłego roku. Taka konfiguracja literacka znana jest w literaturach europejskich jako opis dwunastu miesięcy. W utworze zawarte jest znawstwo archaicznej leksyki huculskiej, wydobytej po latach z pamięci, w nawiązaniu do powieści Mychajły Kociubyńskiego Cienie zapomnianych przodków (1911). Wira Wowk jako mała dziewczynka spędzała wakacje u swojej babci w Tudiowie, gdzie jej dziadek Hryhorij był księdzem w cerkwi greckokatolickiej. Stąd w poemacie przewija sie motyw sacrum i profanum, opisy życia na połoninach, huculskie wierzenia i przebogaty folklor karpacki. A z drugiej strony poematem włada fikcja literacka z mityczną linią przytulenia się do wspomnień dzieciństwa na wielkim emigracyjnym wydziedziczeniu.


Wiersze na topie:
1. jest dobrze (30)
2. ludzka utopia (30)
3. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
4. w intencji manny (30)
5. na znak (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (326)
2. Jojka (319)
3. darek407 (259)
4. Gregorsko (116)
5. pawlikov_hoff (102)
więcej...