|
Poetyka jest we mnie
Poetyka jest we mnie |
Zygmunt Jan Prusiński
POETYKA JEST W TOBIE
Taki wtorek jak dzisiaj
rozjaśnia moje pragnienie
picie lemoniady nie pomoże
ty mnie potrafisz zaspokoić
elitarną prawdą z kobiety dzieła.
Robiłem z rana zdjęcia
w nich szukałem ciebie
ta niespożyta elegancja
jakże wtóruje mi tonacją
by był widzialny twój cień.
Nie ma nic z przypadku
obracam dumnie kierunek
żeby trafić w czułe miejsce
i zostać przez chwilę ptakiem
zawieszonym lotem
nad pagórkami łąk.
Ostatni bocian spaceruje
niczym dostojny pan
pozdrawiam go na odległość
na drugi rok zjawi się na pewno
a ja w tym samym miejscu
lirycznie ułożę ciebie -
uniesiesz srebro mowy.
Bo twoje słowa są nauką...
27.8.2013 - Ustka
Wtorek 11:13
Wiersz z książki "Kobieta pachnąca stepem"
autor ZJP
https://lh3.googleusercontent.com/proxy/DYiApkIyhLnskyyIHJASLDqVMn74eJPpNzB715ZNq2zwemD66bYx4A5_OtoTA-1847_Iu-SUzkhyGzNk9gU30pjLn75Sf4OIOi4CZSrmDMJc73a0zAzY |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2020.02.25; 09:13:51 |
BIAŁY BLUES POEZJI
Autor Zygmunt Jan Prusiński
http://sosvoxpopuli.pl/poezja/?fbclid=IwAR3ENxJNYbdXuMl2F35_tJd3UT77QpJ9IZKXDo4fUpVCDhd1y1iiYY1NH-o |
zygpru1948 |
2020.02.25; 09:07:33 |
ZAUŁKI ŚWIATŁA – część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
NIE SPÓŹNIJ SIĘ NA TĘ NAGĄ MODLITWĘ
https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1018622,zaulki-swiatla-czesc-i |
zygpru1948 |
2020.02.25; 09:06:56 |
Zygmunt Jan Prusiński
W SZCZELINIE NADAJĘ WAŻNOŚĆ
Motto: Niech przyśnie złuda
w korzeniach dojrzałej wierzby.
Miłości są różne
badam tę przestrzeń wobec przyrody
nie skąpię jej nikomu –
opowiadam z szacunkiem
chyba znam przywileje wobec kobiety
niezależnie od przyjęcia
na zgodę w tej nieznanej podróży.
Szczerość jest ważna
moje zaangażowanie jest widoczne
jak drzewa stojące przed oknem
nie umiem udawać –
biorę ciebie na ręce i niosę
do otwartych ogrodów gdzie zapach
unosi się i motyle
czasem szpak pozdrowi nas…
Przechodzę dyskretnie
nad poziomem ciszy zbieram poziomki
karmię nimi byś zawierzyła
opacznie buduję w tobie lekkość
ujarzmienia tak trzeba czynić
byś odfrunęła w spokojny sen
a nazajutrz przygotowała mi kawę
z uśmiechem przyniosła do łóżka.
24.02.2020 – Ustka
Poniedziałek 12:35
Wiersz z książki „Zaułki światła”
Muza Zofia Musiał
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/s960x960/83328453_270188347291499_2451725980058779648_o.jpg?_nc_cat=107&_nc_ohc=Oz8nUJ9CwxAAX8f-W4n&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=0c061b4c2c778826274549bb56352e24&oe=5E949DFE |
zygpru1948 |
2020.02.25; 09:01:31 |
Moje najukochańsze wiersze Małgorzaty Hillar
(Czytatka zdradza co nieco.)
Obok Haliny Poświatowskiej i Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej - moja ulubiona poetka. Z twórczością Małgorzaty Hillar zawarłam piękną znajomość w wieku nastoletnim. I chociaż nie wracam do niej tak często, jak do dwóch w/w pań, serdecznie polecam jej utwory.
Wiersze z tomiku "Gliniany dzbanek"...
"Ja dziki człowiek
boję się słów
zimnych ciężkich obojętnych
Boję się
cierpkich uśmiechów
przymrużeń oczu
wzruszeń ramion
Kiedy byłam dzieckiem
pisałam wiersze na strychu
żeby się nie śmiali
Godzinami rozmyślałam
jak wyleczyć chorą nogę żaby
siedzącej w rowie
Dzisiaj jak wtedy
pragnę rąk które głaszczą
Słów ciepłych i miękkich
jak owcza wełna"
"Dziki człowiek" - czy to ja?
"Kiedy idzie
ta granatowa cisza
nieruchomieją liście
Cichną koty
wrzeszczące miłośnie
ocierają się o siebie
miękkimi futerkami
Milknie sowa
siedzi na krawędzi dachu
jak narysowana
Na pasemku trawy
zasypia świerszcz
Nawet księżyc
boi się poruszyć
żeby nie szeleściły
cienie
Tylko jabłka spadają
trzepocąc o liście
jak zaspane ptaki
Pod oknem
krzyczy maciejka
fioletowym zapachem
tak głośno
że nie można zasnąć"
"Cisza nocna" - chciałabym w niej usłyszeń nasze szepty i nasze krzyki. Bądźmy jak koty wrzeszczące miłośnie, które ocierają się o siebie miękkimi futerkami =)
"Myślałam
wreszcie będę mówić
Tyle się we mnie
słów zebrało
Tyle słów
dojrzałych i twardych
jak ziarnka żyta
cierpkich
jak gruszki polne
aksamitnych
jak pszczoły
Myślałam
dam ci te moje słowa
coś z nimi zrobisz
Kiedy otworzyłam usta
zamknąłeś je
swoimi wargami
Cofnęły się słowa moje
schowały się we mnie
jak ptaki lękliwe
Teraz
już tylko czasem
wyglądają oczami" |
zygpru1948 |
2020.02.25; 08:22:08 |
TADEUSZ LINKNER
Poetyckie ścieżki Małgorzaty Hillar
Oczywiście zdania były podzielone. Jednych zadziwiała świeżość tej poezji, jej urokliwość i prostota, inni widzieli w tym wszystkim banalność, sprawozdawczość, chłód obserwacji, cepeliadę. Dojrzali poeci i krytycy oceniali ją pozytywnie, natomiast młodzi, pokoleniowo jej najbliżsi, krytykowali za wtórność poetycką, brak oryginalności, płyciznę intelektualną i banalność środków wyrazu. Jerzy Kwiatkowski nazywał Hillar wnuczką Różewicza i starał się tropić w Glinianym dzbanku przede wszystkim jego treści. Różewicza widział w metodzie twórczej i kompozycji wierszy, na co przykładów dawał wiele. Uważał, że Hillar wybrała po prostu fałszywą estetykę, chociaż poetyckiego talentu jej nie odmawiał. Szczególnie tam, gdzie mówiła o miłości, czy kiedy opowiadała o tejże sowie, która siedzi na krawędzi dachu jak narysowana. Bowiem, pomimo tylu pretensji i negacji, wierzył że będzie z niej poetka. Oczywiście się nie pomylił. Tylko, że nie każdy był wówczas takim krytykiem jak Kwiatkowski, którego słowo miało silniejszą moc oddziaływania aniżeli recenzentów mniej znanych. Chociaż Paweł Soszyński, który w podobnym czasie zainteresował się poezją Małgorzaty Hillar, też mówił dużo o jej koneksjach z Różewiczem, ale czynił to z większą pobłażliwością. Twierdził, że winien był Różewicz, a nie młodzi poeci, ponieważ ...to on zaczął. Zapoczątkował po prostu poezję postróżewiczowską.
Jego poetyka stała się własnością ogółu młodych piszących wiersze nowoczesne. Miała w sobie widocznie coś z oczywistości elementarnej, jak powietrze... Soszyński uważał, te poetyka Różewicza okazała się korzystna dla Hillar w poezji miłosnej czy lirycznej, nie zaś w utworach wojnie i jej skutkom poświęcanych. W tych
pierwszych była oryginalna, bo rzeczywiście szczera i subtelnie zmysłowa, natomiast w tamtych nie była sobą. Był ponadto zaniepokojony poetyką Hillar. Przestrzegał ją przed złudzeniem, że ująwszy sytuację w odpowiednią architekturę wiersza, że przez użycie potocznych słów, „prozaizmów", elipsy uzyska się wiersz nowy i odkrywczy. Ponieważ wiele wierszy w tym tomiku tak powstało, więc zwał tę metodę „nowoczesną" tylko w cudzysłowie. O wierszach z Glinianego dzbanka zdecydowała się wypowiedzieć swoją opinię także znana już wtenczas poetka Anna Kamieńska. Najpierw dostało się od niej tym wszystkim, którzy starają się szukać w debiutach poetyckich rodziców młodego autora. Dlatego nie od poszukiwania wpływów, zależności i reminiscencji w poezji Hillar rozpoczęła, ale od oceny jej poetyckich możliwości: Małgorzata Hillar nie nosi przy sobie cenzurki ukończenia żadnej szkoły poetyckiej. Jest prosta tą prostotą, która jest przywilejem albo „dzieci natury", albo wyrafinowanej kultury poetyckiej. Przeczuwam w niej i jedno, i drugie. Nie zepsuta literaturą, nie snobująca się na żadne koneksje w dziedzinie sztuki, wrażliwa na najprostszy, najprymitywniejszy urok życia, o czym mówi nawet tytuł tomiku: „Gliniany garnek". Przy tej okazji ujawniła inność, odrębność i zarazem oryginalność tych wierszy na ówczesnej scenie poetyckiej. Pozbawione patosu i frazesów, nieufne wobec wielkich słów wiersze Hillar okazywały się w ówczesnej codzienności inne, ale właśnie dlatego były tak poetycko prawdziwe. Były proste, szczere,
lakoniczne, konkretne, indywidualne, dowcip udanie łączył się w nich z liryzmem, nie były przesycone metaforami, a ponadto ujawniały wrażliwość poetki na przyrodę. Jak to w debiutanckim tomiku bywa, wśród pewnych wierszy nieudanych i nawet banalnych, dostrzegano wiele udanych i doskonałych. Zwracano uwagę na dystans podmiotu tych wierszy wobec sytuacji oraz ich zmysłowość. Mówiono jednak o ich artystycznym niedopracowaniu i nie umiano im darować prozaizmów. Krytykowano ich kompozycje, widząc w nich prozę rozpisaną na wersy. Nie podobała się zwykłość tej poezji, jej ubóstwo, stylizowanie poetyckich obrazów, reporterska prezentacja pewnych zdarzeń, a nawet obecne w niej motywy czy atrybuty. Zgadzano się natomiast z tą opinią, że Hillar Dopiero w wierszach, w których usiłuje opisać siebie, swoje myśli i przeżycia, a szczególnie w tych, w których szczerze mówi o uczuciach i o miłości, odnajduje właściwe, a niekiedy bardzo udane, własne środki wyrazu.
Ryszard Matuszewski uznał debiutancki tomik Hillar za najlepszy w 1957 roku, za pełen kultury i wdzięku, wyjątkowo czysty w swej tonacji lirycznej, godny porównania z poezją Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Podobnie jak Anna Kamieńska nie przypisywał jej naśladownictwa Różewicza i krytycznie odnosił się do nazywania jej „wnuczką Różewicza". Nie negował oczywiście, że Różewicz był jej mistrzem, ale ona umiała twórczo z niego skorzystać. Umiała
przetransponować poetykę szeptu przechodzącego w niemy krzyk nie tylko w poetycką fascynację pięknem świata, ale także w prawdę uniesień i trosk które rodzi miłość, wagę drobnych spraw życia i prawdę obserwacji inteligentnej, finezyjnej, z błyskiem humoru i umiejętnością uogólniania. Dawała wreszcie w swoich wierszach obraz współczesnego jej pokolenia, o którym mówiono najczęściej źle. To zapewne też było przyczyną że tak często zwracano uwagę na inność wierszy Hillar, zastanawiając się zarazem nad ich popularnością. Odpowiedź była raczej znana, ale nie zawsze chętnie ujawniana. W tamtym czasie - po roku 1956 - wiersze Hillar uczyły i przyzwyczajały odbiorcę, którym była najczęściej młodzież, między innymi do rezygnacji ze wstydliwości uczuć. Takie było również przekonanie autorki, która zapytana po wydaniu Kropli słońca, co sądzi o cynizmie ówczesnej młodzieży, odpowiadała: Myślę, że to jakieś nieporozumienie. To co bywa nazywane cynizmem młodzieży jest samoobroną, wyrazem wstydliwości uczuć, ucieczką przed
sentymentalizmem, który się przeżył... Zresztą dedykacja pierwszego tomiku Rodzicom była tego najlepszym potwierdzeniem. Hillar już w pierwszym tomiku przedstawiła katalog swoich lirycznych tematów i fascynacji. Zaistniały w nim wiesze o tematyce społecznej, rodzajowe obrazki, poetyckie drobiazgi, wiersze refleksyjne, miłosne, humorystyczne, opowiadające o ars poetica i nawet jeden orientalny. Z wierszy o tematyce społecznej czy społeczno-politycznej nie zyskały aprobaty Pomnik Bohaterów Getta, W leju po bombie, W Hiroszimie. Pierwszy nie umiał ogarnąć poetyckim słowem całej tragedii żydów, następne były martwe, ponieważ nie przystawały do świata Hillar i oczywiście odstawały od wojennych wierszy Różewicza. Nie pomogła nawet obrona Kamieńskiej, tłumaczącej zaistnienie pierwszego z tych powojennych wierszy sytuacją pokolenia, które u swojej kołyski widziało złą wróżką wojny i w okresie pierwszej, najbardziej garnącej się do świata młodości zaznało gorzkich rozczawgwań. Stąd nieufność do wielkich słów, do wszelkiego patosu i frazesu społecznego. Tak rzeczywiście było, ale nie udało się poetycko ani opisanie daremnego trudu kamienia opowiadającego o tragedii mordowanych ludzi, ani radowanie się letnim słońcem w leju po bombie, ani tym bardziej opisanie dziecięcego płodu nadżartego przez atom. Chociaż każdy z tych wierszy miał tyle z poetyckich atrybutów i przyrodniczego obrazowania Hillar, to ich treść nie była przekonująca. A były tam owe jabłka, pokrzywy i osty, muchomor, pszczoła zbierająca miód z kwiatów czy nawet odpustowa kaczka na patyku, Z jej poetyki pochodziły także, zaskakujące niczym w barokowym koncepcie, ostatnie słowa tych wierszy. Kiedy w innych utworach to wszystko było na miejscu, tutaj zdecydowanie kłóciło się z poetycką myślą. Z innych względów nie podobał się wiersz Rzeczy małe, ośmieszający politycznego działacza, fanatyka socjalizmu. Mówiono, że to banalne, ale wiadomo było, że w
socjalistycznej Polsce ironiczny ton słów o tym, który „buduje socjalizm", a nie widzi poezji w codzienności, nie był na miejscu. Jedyna w obronie tego wiersza stanęła Kamieńska, uznając go za wielce trafny. Dzisiaj ten wiersz pozwala się czytać jako satyra na tamte czasy. Jeżeli zamysł poetki był nawet inny, to budowniczego socjalizmu ośmieszały i czyniły bufonem nawet ostatnie słowa wiersza: On unosi się ponad tym (lekko) jak pióro indycze (s. 29). Tego już jednak nie starano się zauważać. Dyskusyjna była także Zakonnica, utwór negatywnie oceniany przez krytykę, w którym widziano ową Mniszkę Różewicza. Jeżeli nawet był on inaczej odbierany przez czytelników, to dzisiaj też mógłby budzić różne refleksje. Były temu m.in. winne ostatnie wersy, które nie tylko okazały się nietrafne, ale nawet bulwersujące. Oczywiście w innych utworach koneptyczne pointy będą często udane. Dlatego lepsze już były rodzajowe obrazki, których w tym tomiku zaistniało kilkanaście. Oczywiście i do nich krytyka miała zastrzeżenia, ale już nie w takim stopniu i nie tak jednomyślnie, jak do poprzednich. Negatywnie oceniano wiersze W pociągu i Pomarańcza, bo nazbyt były banalne, tendencyjne i płaskie. Wskazywano także na inne, słusznie mówiąc, że Gliniany dzbanek jest nierówny w swych poetyckich treściach. Niemniej dostrzegano wśród nich udane, jak chociażby Zielone gwiazdy czy U fotografa. Interesujące były również wiersze Jarmark, Sztorm, Wieczór. Może dlatego, że były po prostu bliskie tym miejscom, które Hillar znała z dzieciństwa. Pierwszy z wierszy opowiadał scenkę widzianą na wsi, może właśnie w Piesienicy, którą nieraz odwiedzali Cyganie. Przeżywały to najbardziej dzieci, zbierające się gromadami, przy cygańskich taborach.
Małgorzata Hillar, poetka lirycznych fascynacji
Źródło: W. Wiśniewski, Tego nie dowiecie się w szkole. Z wizytą u pisarzy. Warszawa 1981
Cdn. |
|
|