|
Podniesienie
Podniesienie |
Może Jesienin sam się nie powiesił
A Nervala nie znaleźli w samotnej uliczce
Tam gdzie mieszkała Sylvia nikt nie odkręcił gazu
I palce Hemingway'a nie nacisnęły spustu
Hrabal nie nakarmił z okna gołębi co były zbyt daleko
Stachurowska pętla nie zadzierzgnięła się zbyt mocno
Wojaczkowi nie zaczęły krążyć w żyłach leki
Virgini Woolf wcale nie pochłonęła rzeka i nie pociągnęły kamienie
Bo mogłem być nimi wszystkimi gdy czułem oplatającą mnie noc
Kiedy ten ból przenikał każde włókno każdą strunę duszy
I wszystko wokół stawało się czernią straszną pełnią
Którą rządziło wszechmogące bielmo strachu
Ten lód istnienia który powoli kruszył się pod stopami
A w tej tafli pod nim nie było gwiazd ani księżyca
Tylko pustka wszechrzeczy odmętne źródło nicości
Którego chłód był męką wieczności bez końca
Lecz Ty wydźwignął(a)eś mnie jak Łazarza z grobu
Przychodząc delikatnie jak gołąbka jak powiew letniego wiatru
I wzniosłeś mnie płaczącego na grań gdzie byłeś(aś) tym kresem mojego życia
Na którym poza Tobą już nie było nic więcej prócz światłości
Bo gdy Cię szukałem przyszłaś(edłeś) wychodząc mi na spotkanie
A Twoje ramiona przygarnęły mnie z ogromną troską
Jak tą zabłąkaną owcę która beczy ulituj się nade mną
I obmyj mnie we krwi Gołębicy i wybiel mnie we krwi Baranka |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
lucja.haluch |
2021.03.28; 11:45:51 |
Trudna walka z optymistycznym zakończeniem...Plus+
Pozdrawiam cieplutko... |
wiewióra |
2021.03.28; 11:33:40 |
Piekny wiersz o obecności Bożej |
|
|