Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Paryż"
- lucja.haluch
Z mitami
- AL46
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
Śmieszny płacz
- joanna53
więcej...

Dziś napisano 0 komentarzy.

Oliwkowe na nawet i cieliste

Oliwkowe na nawet i cieliste

Zygmunt Jan Prusiński


OLIWKOWE A NAWET I CIELISTE

Poezja to przestrzeń
po której chodzą aniołowie i poeci.

Moje metafory śpią
późno poszły spać
pomyślałem o kolorze oliwkowym
pomyślałem o kolorze cielistym -
połączyłem tokiem nieodgadniętym
jak cienie migające.

Ja nie marzę - ja działam
przed czwartą jest dobra pora
więc rozkochałem twe nogi
żeby dokończyć
co wczoraj przerwałem.

Niedawno byłem na ogrodach
kwiaty świeże donieść.

Miasto śpi i pewnie marzy...

- Gwiazdy świadkiem moich wyczynów.


17.9.2016 - Ustka
Sobota 04:57

Wiersz z książki "Siostra mgły"...



autor ZJP
https://fotek.pl/upload/d/o145034-d.jpg


Margot Bene
https://fotek.pl/upload/d/o144953-d.jpg
Napisz do autora

« poprzedni ( 723 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2016-09-19, 09:45:27
typ: przyroda
wyświetleń (312)
głosuj (81)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2016.09.19; 09:47:27
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

18.11.2011 22:48

@Zygmunt Jan Prusiński


Panie Zygmuncie, niepotrzebnie rozdziera Pan szaty, z tego powodu, że pani Jola go nie kocha. Prawidłowo. Delfina Zygmunta również nie kochała. To również blondynka. Dorodna blondynka niczym nasza pani Jola.
Mówię ”nasza” bo gdy się nadarzy okazja, to nie będę od tego żeby… etc! - (wiadomo, że chłop to świnia!)

Ale żarty na bok. To że Pan cierpisz, to dobrze Panu zrobi. Co to za cierpienia? Cierpoty! Nie pisz Pan na ten temat wierszy! Chyba jako wprawki. Za dużo się Pan powtarzasz.
Pani Jola niech się broni przed Panem takimi samymi absurdaliami, jakimi ją Pan atakuje. Niech każe Panu przedstawić rachunek za pierścionek lub jego fotografię etc. Niech oświadczy, że jej się nie podoba etc. Gra będzie się przeciągać i o to chodzi. Pani Jola albo ma, albo udaje nerwicę. W każdym razie wiadomo było od początku, że „ma jakiegoś dryblasa”. I dobrze, że ma!

Teraz co do czystej liryki, to ostatnio w Pańskiej poezji jej nie ma. Jest poemat dygresyjny. Natomiast w czystej liryce nie ma czasowników i zaimków (albo są domyślne albo ukryte). W czystej liryce jest podmiot liryczny ale go nie ma (i zarazem go nie ma). Bo liryka opisuje świat którego „nie ma”. To jest wnętrze Pańskiego „kolczastego lasu” (i nie tylko, bo również jego zaprzeczenie). W czystej liryce jest Pan jako podmiot, już zmarły dla świata i zbawiony (chociaż może się Pan czuć potępieńcem). Już Pana nie obchodzą Tuski, Wallenrody i Delfiny. Nie ma zdań opisujących „to” co „jest”, np. droga, kolczasty las, róża na śniegu (oklepane). Jest natomiast świat którego (pozornie nie ma – ale idź Pan na noc – bez flaszki - do cmentarnej kostnicy! – a to dopiero przedsionek tego świata!) nie ma. Są zapachy i barwy, których nie ma (a które są w sferze bytu doskonałego). Również są takie nieprzeczute zapachy kobiety! Również nasze sprawy, nasze codzienne sprawy, z matką, ze szwagrem, z robotą, z pieniędzmi etc. - w liryce czystej ich nie ma – bo są metafizycznie ukryte – „jakby były, lecz oczami pieściły, jedna tę druga tę, pół na pół” - ale są jako byty doskonałe. Niestety, byty doskonałe nie podlegają delimitacjom czasu i nie mogłyby być opisane (być opisanym, to zaistnieć) za pomocą czasowników. Szwagier, np. Pański, jako byt doskonały, jest wieczny (już bytuje w wieczności) i chcąc go powołać (przez Pana) do istnienia, w swej bosko twórczej (Pańskiej) działalności lirycznej, musi się Pan posłużyć (jak Bóg) „Słowem”, które było na początku u Boga, a na samym początku było Słowo. Logos., (czyli Bóg był Logosem). Do takiej twórczości należy być super-wykształconym (w co wątpię czy wystarcza) albo super-wariatem przekonanym, że ma tajemniczą więź z boskim umysłem. Bowiem w liryce chodzi o to, że twierdzisz Pan (w niej)! – W ciele kobiety też się Pan utwierdzasz członkiem, za każdym razem! A poprzez ciało w umyśle!), że „byt – który przedstawiasz – „jest”.

Ale nie jest to byt znany ze świata nam powszedniego. To by byłoby za łatwe. Na pozycję „prawdziwego” (metafizycznego) poety trzeba sobie „zapracować”. Chyba się Pan ze mną zgodzi, że otacza nas „świat” niewidzialny dla oka. Że te kolory które znamy, nie są jedynymi kolorami ani te zapachy, które są nam dostępne, nie są jedynymi zapachami które są we wszechświecie, również w tym naszym duchowym i psychicznym? I że nie jest to świat widoczny dla idiotów!
Jeśli tu bylibyśmy w zgodzie, to Panie Zygmuncie, bierz się Pan do roboty (do wyższych rzeczy jesteś stworzony!), szukać kolorów których nie ma, szukać zapachów, które są w kosmosie (niektórzy mówią: w niebie) i będą nam kiedyś znane, a nawet potrzebne do zbawienia;
Zaś do tego, żeby Pana w świecie idealnym pani Jola kochała (bo teraz nie kocha, bo nie znasz Pan innej skali zapachów (które zna być może ona), dotyków, smaków, które by ją przyciągały do Pana i przekonywały o Pańskiej miłości) potrzebne są owe bezcielesne „dotyki”, wyobrażone (niewyobrażalne) smaki i niemożliwe do zaistnienia a przecież realne i konieczne do istnienia bytu, kolory. Na tym kończę i chyba nie muszę przekonywać, że mogę tak przez tysiąc lat. Bo temat wieczności jest niewyczerpany. A tak jak pan Ryszard Zasmucony raczył zauważyć, mam mentalny dostęp do prywatnych objawień.

Ale, gdyby nawet (co podejrzewam), to zakochanie w Joli było pyszną zabawą poetycką i literacką zgrywą, to gdyby z tym Pan wszedł do sfery świata czystej liryki i świata doskonałego, to już to nie byłoby zgrywą i „zabawą”, lecz najszczerszą prawdą rzeczywistością. Pani Jola tu na „ziemi” mogłaby mieć „chłopa” (chłopy to buce) a tam, w sferze doskonałości idealnej byłaby Pańską najczulszą, najpiękniejszą i najwierniejszą kochanką i jedno drugiemu nie wadziłoby zupełnie. Jak w Piśmie Świętym, gdy faryzeusze pytali Chrystusa, który ze zmarłych mężów będzie współżył z żoną, gdy tu na ziemi miało ją siedmiu braci za żonę?! Może być tak, że w "niebie" będzie ją miało wszystkich siedmiu naraz (jak w niemieckim filmie pornograficznym), jednocześnie i nic o tym wiedzieć nie będą, albo będą wiedzieć, ale wcale im to nie będzie przeszkadzać, bo kwestia tożsamości „tam”, jest taka sama jak w liryce „tu”. Że im bardziej się Pan dzielisz, im bardziej Pan obdarowujesz, tym więcej Panu przybywa! Czego przybywa? Idealnego bytu, który nie zgnije, mole go nie zjedzą ani złodzieje nie ukradną. Dixi!

Mówię poważnie, gdy chcesz Pan być poetą sensu stricte, to musisz się Pan pogodzi z tym, że idioci Pana nie będą rozumieli a Panu nie będzie zależeć na poklasku kretynów. Nie ilość a jakość!

Niektórzy nazwą Pana faszystą, ale teraz tu w Polsce, ja, epitet faszysty uważam za zaszczytny.

Wracając do baranów: Wcale nie trzeba umierać, żeby być Romem i Julią (już to na ziemi), w Ustce, Madrycie czy w Maladze (seksualne!). Szekspir po prostu przeoczył niektóre sprawy a poza tym chciał zarobić trochę grosza i w teatrze elżbietańskim nie mógł zbyt mocno kreować świata metafizycznego. I tyle. Nie wiem, jak wnikliwie trzeba patrzeć na słońce, żeby poczuć jego jądro ciemności. Wskazówką do poszukiwań tropów semiotycznych w wyrażeniu niewyrażalnego języka jest na pewno prastara ludzka intuicja zebrana w różnorakich refleksjach zachowanych w listach, zapiskach, dziełach inskrypcjach itp. Słowem, w działalności artystycznej i filozoficznej, i wyjętych z niej umiejętnie przez umysł poety i odczytanych jak z palimpsestu. Skojarzeń i połączeń między słowami, które trafią w określenie owych „nieistniejących” (a przecież dla nas istotnych jak cholera) spraw, zapachów i smaków jest miliardy, ale chodzi o to, żeby trafić w sedno, w takie sedno, że intuicja wrażliwego i poszukującego czytelnika odnajdzie to i rozpozna jako własne. A przecież to samo co z wrażeniami, jest tak samo z pojęciami (w naszym umyśle). Innej drogi, Panie Zygmuncie nie ma. W innym przypadku poezja zamienia się w błazenadę, taka jak w tej chwili, że Pan piszesz do Pani Joli płomienne (swoim zdaniem) wyznania i erotyki, a ona szydzi i je odrzuca. Zwracam Panu i pani Joli uwagę, że poezja, to jest rzecz poważna. Pani Jola dobrze o tym wie, bo dawkuje niektóre poważne wiersze z wielką pokorą i ostrożnie.

Ja Panu radzę, raczej Pan posłuż się w niektórych wypadkach zwykłym (przemyślanym i prozatorskim) słowem, niż lecieć do kobiety z wypowiedzią zlepioną z kilku oklepanych „metafor”, jako „poematem dygresyjnym”. Tak jak zdanie może się składać tylko z jednego wyrazu, z orzeczenia dotyczącego domniemanego podmiotu, tak poemat dygresyjny może się składać właściwie tylko z jednego znaku interpunkcyjnego: przecinka, dwukropka lub kropki... Pozdro


Zygmunt Jan Prusiński Analiza książki "Madryckie Ścieżki Poezji"... Część druga

_______________________________


Wiersze na topie:
1. w intencji manny (30)
2. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
3. na znak (30)
4. jest dobrze (30)
5. [rozebrany ze słów***] (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (446)
2. Jojka (319)
3. darek407 (271)
4. Gregorsko (154)
5. pawlikov_hoff (80)
więcej...