|
Odlot
Odlot |
Niewinnie się to zaczynało
już w dwunastym roku życia
Chemikalia się wąchało
Aż od dealera działkę dostałem
za darmo bo wspaniały
uśmiech ponoć miałem
Dla próżności, zażyłem
dziecinny rozum odurzyłem
Wizje bajeczne miałem
i coraz częściej
w ten świat uciekałem
Jednak, to już kosztowało
ciało narkotyku potrzebowało
Rodzice, zmian nie zauważali
w pogoni za majątkiem
ciężko harowali
Coraz częściej droższe rzeczy
z domu wynosiłem
nawet oto rodziców nie prosiłem
Kiedy u mnie zmiany zauważyli
to dealerzy, jak na sygnale pędzili
Był okres kiedy się wzbraniałem
narkotyku brać nie chciałem
Ale kiedy na głodzie byłem
to się z bólu skręcałem
i głośno wyłem
Do dealera co tchu popędziłem
i potrzebną działkę
w żyłę wpuściłem
Błogość mnie znowu opanowała
królowa aniołów się uśmiechała
Dla mnie tańczyła piruety
w tym czasie leżałem
pod murem, niestety
Jej postać się rozmazywała
dusza powoli ciało opuszczała
Z góry na ciało patrzyła
dwadzieścia lat z nim była
Ludzie, obok się przechadzali
wcale nim się nie interesowali
Rodzice jedynego syna opłakują
i swoje imperium rozbudowują
Jak to się stało?
Przecież mu nic nie zbywało ?
Rodzice ciężko harowali
tylko uczuć swoich mu żałowali
Z cyklu proza życia |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
|
|