Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Paryż"
- lucja.haluch
Z mitami
- AL46
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
Śmieszny płacz
- joanna53
więcej...

Dziś napisano 0 komentarzy.

Nie przewrócę tej strofy...

Nie przewrócę tej strofy...

Zygmunt Jan Prusiński


NIE PRZEWRÓCĘ TEJ STROFY...

Motto: "Fale Dunaju, na kiju cuda,
żelazna szczęka nadgryzła noc.
Chcesz, pokażę ci swoje linie papilarne,
zobaczysz jakim złem karmiony jest świat".
- Joanna Maziarz -



Nie chcę nieba akurat dzisiaj.
Spieszę do Joanny garść kukułek - cukierków
zanieść o poranku.

Czarna bibuła a na niej kleks,
zbawcze zaklęcia
a w środku - bo środek zawsze jest
płynie moja rachuba wisielcza.

Dostąpić szacunku nóg twoich...
Twoja męka w łonie gra nutą nieznaną.

Poznam ją dziewięć minut później,
nie spieszę się na drzewo wejść...

Joanno nie od Aniołów,
w czarnych włosach jak kruk
sterczący mi zawsze w oczach -
czyżby to był duch?

A jeśli dojdę do ciebie jak do tego drzewa
pełen soczystych owoców w lipcu wydaje każdemu,
usiądziemy pod czereśnią - ona nas kocha!

Położę się na twoich plecach,
na twoich biodrach,
na twoich pośladkach,
na twoich udach -
zamażę czarną farbą nas
żeby nikt nie widział jak się kochamy!

Twoje oddanie jest ważne jak błyskawica na niebie w nocy!


29.05.2010 - Ustka
Sobota 9:10

Wiersz z książki "Zatoka Intymnego Przymierza"


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/296/296014/c522231591dfdc14c630751a5da9586e_normal.jpg



Od Polityki do Erotyki; wiersz 135

Opublikowano: 29 maja 2010, 09:22


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/187796,od-polityki-do-erotyki-wiersz-135
Napisz do autora

« poprzedni ( 2031 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2021-08-09, 09:26:35
typ: przyroda
wyświetleń (174)
głosuj (84)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2021.08.10; 07:54:23
Jerzy Stasiewicz – poeta z Nysy – powrócił…

Listopad 7, 2019


http://www.klubliterackibrzeg.pl/wp-content/uploads/2019/11/IMG_20191005_185741-150x150.jpg
Jerzy Stasiewicz


Jestem pewna, że temat nowego tomu Jerzego Stasiewicza „Powróciłem” (Kraków 2018) narodził się, gdy autor stanął po latach przed swoim domem rodzinnym (w Miechowie – Małopolska). Przygniotła go „martwa cisza”, ale i radość, bo „dom to duch matki, ręce ojca”. Cóż znaczy stara kłódka i zardzewiała kosa? To przedmioty, które czeka śmierć na zawsze, a najbardziej trwałe są wartości wyniesione z rodzinnego domu. Przekazywane z pokolenia na pokolenie. Jerzy stworzył świadectwo ważnych obrazów swojego życia, zostawiły one trwały ślad, o czym mieliśmy okazję się przekonać na październikowym spotkaniu w Domu Kultury w Nysie A.D. 2019.

– Ile refleksji, tyle człowieka” zacytuję tu Jana Pawła II – odpowiada Autor na pytanie prowadzącej Małgorzaty Bobak „czym jest poezja”? – Historie są we mnie zakodowane, ja tylko otwieram kody, zabarwiając je odpowiednim słowem – wyznaje.

Padały ważne tematy: – Poezja jest dla wtajemniczonych, wyznacza drogę, którą powinien iść człowiek. Piszący powinien wyznaczyć sobie cel, co warto opisać, by pozostało.

Należy tu wspomnieć, że Jerzy wypowiada się w różny sposób, pisze opowieści, dramaty, felietony oraz recenzuje książki. Otrzymał wiele nagród i odznak, jest członkiem Związku Literatów Polskich.

W trakcie wieczoru następowały momenty wyciszenia, gdy Paweł Brzeźnicki grał nastrojowe melodie na saksofonie. Zakończenie spotkania było miłym zaskoczeniem… melodie i emocje nie pozwoliły usiedzieć w miejscu, niektórzy uczestnicy spotkania zaczęli tańczyć. Czyli pięknie się dzieje, gdy do liryki dołącza muza Terpsychora. W połączeniu ze smacznym poczęstunkiem przygotowanym przez rodzinę i przyjaciół bohatera wieczoru, atmosfera uczyniła się wyjątkowa.

I na koniec taka refleksja: Jerzy posiada w sobie ważną cechę – jest pokorny. To cecha wspaniała, która nie przynależy do każdego pisarza. Zwróciłam na to uwagę w części dyskusyjnej tego spotkania, gdy przypomniałam słowa Jerzego zapisana w tomie „Powróciłem”: „Nie. Nie można za dużo wymaga cod innych. Przykład trzeba dać własnym sercem, krwią i potem. Pilnując drogowskazu uczciwości, toczę kamień. Syzyfa nie spotykam po drodze. Jednak wiatr wieje w oczy”. Taki jest Jerzy Stasiewicz. I takiego poznałam przed laty.

Myślę, że credo Jerzego Stasiewicza jest zapisane w wierszu „Słyszeć szept”:

Trzeba było być i słyszeć szept

Ja zastygły w milczeniu…

Gdzie pojawiło się słowo

Rodził się człowiek i szedł

Czekała połać ziemi i szumiące jezioro



Obfitością owoców witał sad

Jędrne grona kapały winem

Spijanym jak mleko z matczynej piersi

W dniach kiedy maleńki świat jest tajemnicą

(9 kwietnia 2016)

………………………………………….


Tekst: Romana Więczaszek

zygpru1948 2021.08.09; 09:37:52
ADRIANA JAROSZ- ZAPACH JEGO ZIEMI. IMPLIKACJA CODZIENNOŚCI W TWÓRCZOŚCI JERZEGO STASIEWICZA

13 lipca 2021


https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2021/07/Adriana-Jarosz-200x300.jpg


Zanim sięgniemy do zbioru wierszy, stawiamy sobie szereg pytań: czy warto, czy poeta nie będzie powielał schematów, naśladował innych. Często się zdarza, że im więcej znamy tekstów konkretnego twórcy, im więcej zapisuje się ich w naszej pamięci i im bardziej sobie je cenimy, tym większą ciekawość budzą kolejne poetyckie książki. Oczywiście to nie reguła.

Takim literackim demiurgiem jest Jerzy Stasiewicz. Choć dotyka sfer znanych innym autorom, jego wiersze wymagają obycia literackiego, erudycji i sporej dozy wrażliwości.

Nie jest twórcą jednego motywu. Szeroki wachlarz tematów, które podejmuje, pozwala stwierdzić, że to obserwator ciekawy świata, który chętnie pogłębia swoją wiedzę na temat kultury, sztuki, historii i regionu. Świat przyrody, górskich krajobrazów, wiejskich dróg, sadów, domów pokrytych strzechą, kapliczek i kościołów z kresowymi Madonnami, niewielkich cerkiewek i cmentarzy z pochylonymi krzyżami i macewami, skryty często w zakamarkach tradycji i pamięci, przewija się obok świata miejskiego. Tego świata z tramwajami, teatrem, wybitnymi twórcami, sportowcami i politykami. Świata, w którym dwie stolice – ta dawna i współczesna – pełnią niebagatelną rolę. Rozpościera się przed nami feeria kolorów, obrazów i postaci.

Sytuacje codzienne, znane chyba każdemu, w wierszach Stasiewicza w pewien sposób zyskują cechy nadrealności, ukazując cudowność owej codzienności.

O charakterze tematu decydują różne czynniki, przede wszystkim stosunek do życia twórcy, który z rzeczywistości zaprzeszłej wybiera różne elementy. Czasami zestawia, a nawet kumuluje niektóre motywy, tworząc przez to utwory wyszukane.

Podróż, o której mówi w wielu wierszach, nie jest tylko przykrą koniecznością, lecz wyzwaniem, swoistą peregrynacją: w głąb siebie oraz do czasów dzieciństwa i młodości. Są to wrażenia szczególne, a kilkukrotnie powtórzone rzeczowniki, szczególnie „wędrówka”, nabierają różnych znaczeń.

Zda się, że Autor wciąż szuka tzw. złotego środka: harmonii między odczuwaniem, pamięcią, doświadczeniem i wrażliwością estetyczną. Dowodem na to są też tytuły niektórych wierszy Wróćmy, Elegia wiosek chłopskich,Opustoszały dom, Żeglarz, Koleiny, Dwie twarze świata.Poeta próbuje odnaleźć dla siebie miejsce w porządku natury. Dla niego Jaś ten dziwak/ ten prowokator paczkowskiej ulicy (Paczkowski Jaś) czy dawny więzień, który Małej Ewelince z Grodkowskiej/ oddał nerkę (Cząstka człowieka) są równie ważną częścią świata jak ludzie, którzy stracili życie w jednym z jenieckich obozów w Łambinowicach (Łambinowicki cmentarz), zginęli od kul podczas stanu wojennego lub ataku na World Trade Center (Tryptyk bez – Nadziei).

Choć podmiot liryczny wie sporo o świecie, nie prezentuje postawy zadufanego egocentryka. Wielu rzeczy nie rozumie, jest pokorny wobec natury, dzieł przodków i istoty przemijania. Buntuje się jednak przeciw przemocy, nie wyraża zgody na niegodziwość, która doprowadza do zagłady narodów czy miejsc.

Stasiewicz to erudyta. Równie sprawnie operuje tematami z pogranicza tradycji i obyczajowości, historii i literatury. Nie boi się tematyki często obecnej w twórczości Grochowiaka albo Bryla, jednakże nyski poeta mówi o rzeczywistości w charakterystyczny dla siebie sposób. Turpizm, obecny w niektórych jego utworach, nawet jeśli dotyka spraw przerażających, służy ostatecznie uwiarygodnieniu przekazu, sugestywnemu ukazaniu tragicznych losów jednostki:

Że ojciec przykuty do wózka
widok z okna – jego świat
Snajper zza węgła – przestrzelone płuco
I matka zgwałcona
Zarżnięta jak świnia bagnetem
a dzieciak w sierocińcu
naprędce przerobionym z obory

[fragm. utworu Dwie twarze]

Wśród wierszy szczególnie cenne są te, w których podmiot mówi o światach minionych, ale jednocześnie wciąż obecnych, pośrednio czy bezpośrednio, w naszej czasoprzestrzeni. Dostrzega je człowiek wrażliwy na losy innego człowieka. Te literackie obrazy bez wątpienia najmocniej skupiają uwagę czytelnika.

Wraz z Autorem wielokrotnie odbywamy wspólną wędrówkę do krainy lat dziecinnych i do rodzinnego domu. Dom ten to w gruncie rzeczy miejsce tajemnicze i w pewien sposób magiczne. Czasem, poeta pozwala nam dotknąć owego tabu, gdy opisuje świat zaprzeszły. W rzeczywistości tej liczy się przede wszystkim szacunek do tradycji i więź z rodziną.

Piękny opis zwyczaju, związanego z powstawaniem chleba – ów cykl od ziarna do bochenka – znajdziemy w malowniczym utworze Czuję smak chleba:

Czuję smak chleba rozpływającego się ustach
Wiem co to głód
i nienawiść do myszy co wyjadła ośródkę
(…)
Chodziłem za pługiem skiba za skibą
(…)
Siałem pszenicę z wiatrem szerokim łukiem
pełną garścią jak uczył ojciec
rozgniatałem ziarna zębami sprawdzając twardość
– Tak bym parę ziarenek rozgryzł dziś…

Kręciłem kamiennym kołem żarna
(…)
Zamiesione w dzieży ciasto rosło
wylegując się jak baby w plecionkach
(…)

Teksty Stasiewicza ukazują również takie sytuacje, gdy świat staje na głowie, bo naruszony zostaje porządek, będący elementem naszej tradycji kulturowej lub społecznej. Jakże głęboko w pamięci ludzi muszą być zakorzenione bolesne obrazy, które miały miejsce wiele lat wstecz. Poeta, urodzony w drugiej połowie XX wieku, nie zna ich z autopsji, jednakże zasłyszane opowieści musiały zapisać się w jego pamięci wystarczająco mocno, skoro powstały takie wiersze jak Stara Morawa, Madonny kresowe czy Pieta wygnanych:

Biało po horyzont. Drogi w zaspach
skute lodem. Cisza martwa wokół.
Czarno. Znów pijana hycli warta
mierzy w niebo bo przefruwa sokół.

Ciepło. Błogo. Krew śnieg kroplą brudzi.
Ktoś przemyka w mroku – lud wygnany.
Kwitną wiśni sady pełne ludzi.
„Eli, Eli lamma sabahtani”.
(…)

Autor wielokrotnie przenosi odbiorcę do miejsc, które łączą mocną nicią przeszłość z współczesnością, tradycję z nowoczesnością, wschód z zachodem:

(…) Tylko sterta kamieni
jakiś okrągły zarys murów
Ktoś wspomniał z tutejszych
– to piec do wypalania wapna
Marianny Orańskiej

[fragm. utworu Stara Morawa]

Można mieć wrażenie, że podmiot liryczny w gruncie rzeczy nigdy nie jest samotny, ponieważ życie wciąż stawia mu na drodze ludzi wyjątkowych. Postacie rzeczywiste, choćby znane tylko z historii i bohaterowie literaccy, którzy wywarli na nim wyjątkowe wrażenie, pojawiają się w wielu wierszach nyskiego twórcy. Do takich utworów zaliczymy m.in. Rozmowę o poezji w tramwaju, Przy grobie z sercem marszałka czy też wiersz z 2014 r. (bez tytułu), który rozpoczyna się cytatem z utworu Wojciecha Kawińskiego Stary poeta/ jest jasnowidzącym ślepcem. Autor przywołuje w nim postacie dwóch wybitnych poetów, T. Różewicza i J.Twardowskiego. Utwór kończy słowami, które są pewnego rodzaju apoteozą ich dokonań:

Stary poeta pisze mało
wpadając w zadumę nad każdym słowem

Posiadł umiejętność
celność strofy
tworząc słowa – obrazy

Stasiewicz zwraca uwagę na to, jak szczególną rolę pełni poeta i jakie ma przed sobą trudne zadanie. Jakże odbiega w tym ujęciu od romantycznej czy nawet renesansowej wizji twórcy. Na przykład A. Mickiewicz, wkładając w usta Konrada, bohatera Dziadów, słowa:

Ja mistrz!
Ja mistrz wyciągam dłonie!
Każdy ton ja dobyłem, wiem o każdym tonie!

mówi o wyższości literackiego demiurga i jego wyjątkowym statusie.

W podobnym tonie wypowiada się Jan z Czarnolasu, pisząc: Sobie śpiewam a Muzom. Tylko pozornie sugeruje, że nic sobie nie robi tego, co myślą o jego wierszach inni, z drugiej strony ma przeświadczenie, podobnie jak wymieniony wyżej autor Ballad i romansów, o wyjątkowej roli poety i samej liryki, ponieważ dzięki nim można osiągnąć sławę równoznaczną z nieśmiertelnością.

O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
I różnego mieszkańcy świata Anglikowie;
Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,
Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają.

[J.Kochanowski, Pieśń XXIV]

Stasiewicz to twórca pokorny, który wie, że tylko nieliczni osiągną sukces literacki – swojego nie jest pewien, czego dowodem może być tekst Ten wiersz nie jest ostatni. Podmiot liryczny ma świadomość, że poetę czeka trudne, mozolne zadanie – tak jak rolnika obsiewającego pola. Jakże wymowna jest metafora Ziarno pszenicy rzadko /przypomina promień słońca. W świecie literackim od wieków zawsze pojawiali się tacy, którzy chcieli dołączyć do korowodu, prowadzonego przez Tyrtajosa, Safonę czy Symonidesa. Jeśli jednak twórca zda sobie sprawę, że w gruncie rzeczy tylko garstce liryków udało się zapisać wielkimi zgłoskami w historii literatury, będzie pokornym kreatorem. Pomoże mu też świadomość, że nie zawsze wartościowe rzeczy od razu przykuwają uwagę czytelnika, ale poprzez to, że żywot ich bywa zdecydowanie dłuższy niż blask słonecznego promienia, mają szansę zaistnieć w świadomości wymagającego odbiorcy.

W utworze, który pojawił się wcześniej w zbiorze Szukam własnego cienia, bohater wiersza przyznaje się do trudu, który wkłada w napisanie utworu poetyckiego. Wie, że w końcu znajdzie się ktoś, komu nie spodoba się styl jego obrazowania. Czuje, że jako twórca, jest niedoskonały:

Poezja moja jak ugór
brak puchu Ikara…
i lotności ptaka któremu zazdroszczę
Słowa mówione wprost – – hej… ty…
Wielu nie odpowiada raki liryk
A byli i tacy co krzyczeli – antypoeta

Wydaje mi się, że największą siłą tego tekstu jest precyzja wywodu, na temat tego, co to znaczy pisać i jaką drogę trzeba przejść, by zasłużyć na miano twórcy.

Gdy czyta się utwory, pochodzące z ostatnich tomów Stasiewicza, przed oczyma przemyka korowód postaci niczym w staropolskim tańcu śmierci,i zda się, że ten korowód nie ma końca. Myliłby się jednak ktoś, kto by pomyślał, że chcę zasugerować, że są to postacie bez wyrazu, statyczne czy mało wyraziste. Wręcz przeciwnie, w krótkich formach, jakimi są wiersze, opowiedział poeta o postaciach pełnowymiarowych, z krwi i kości. Obok Marianny Orańskiej, Bułhakowa, Matejki, Rejtana, Stańczyka, Tuwima, profesorów: Jacka M. Rabczyńskiego i współczesnego rzeźbiarza, prof. Mariana Molendy i wielu, wielu innych, pojawiają się zwyczajni ludzie, których czasem można spotkać przypadkowo na ulicy lub w teatrze albo tacy, których twarze i sylwetki znane nam są tylko dzięki temu, że ktoś uwiecznił ich na fotografii. Są też najbliżsi poety: matka i ojciec.

Na szczególną uwagę zasługują teksty pt. Przeszłość w kufrze oraz Jestem tu. Powróciłem… W skrzyni można zamknąć wiele artefaktów: pamiątki powstańcze, żołnierskie mundury, na których odcisnęły się bolesne ślady i święte medaliki. W drugim z wymienionych liryków mowa o tym, że choć zmienia się rzeczywistość, która nas otacza, obrazy, szczególnie te dobre wspomnienia, zapisują się w naszej pamięci na zawsze:

(…)
Powróciłem do domu dzieciństwa roześmianego
gwarem ludzkim, rżeniem koni, muczeniem krów,
chrząkaniem świń. Ujadanie Reksa oznaczało:
zbliża się obcy.

Dom to duch matki ręce ojca.

(…)

Podmiot mówiący ma jednak świadomość, że to świat miniony, a zestawienie tej pamięci z rzeczywistością zastaną, boli:

Martwa cisza kłuje uszy.
Spłoszony gołąb rozrywa ciszę
jak pękający balon.
(…)
Kłódkę w zasuwie kuźni jak kosę trawi rdza,
nie pasuje wiszący na framudze klucz.
Kowadło ogłuchło starością
w palenisku dawno wygasł ogień.

Trzeba ten ból zaakceptować, tak jak ból Chrystusa, bo On, choćby wszystko uległo zmianie, jest wciąż ten sam:

Tylko Chrystus jak zawsze z krzyża
patrzy na palenisko.

W innym tekście, Na progach starych domów, poeta mówi o tym wprost:

Na progach starych domów siedzą
dawni mieszkańcy. Nikt już ich nie pamięta.
(…)
Czas łagodnością uśmierzył ból.

Personifikowanie czasu pojawia się w wielu utworach literackich. Często bywa bezwzględny, nie liczy się z nikim i niczym. Tu jednak nie kojarzy się z nieczułym bytem, a dobrotliwą istotą, która łagodnością potrafi uśmierzyć to, co sprawia cierpienie.

Niewątpliwie Autor nie jest epigonem, zachowuje swój własny, niepowtarzalny styl, choć oczywiście porusza obszary wielokrotnie penetrowane przez innych artystów. Wielość obrazów, z którym poddany jest czytelnik, wielopoziomowość tekstów, prezentowanych w ostatnim zbiorze poetyckim, sprawia, że do książki chce się wracać. Niektóre utwory trzeba czytać wielokrotnie, by w pełni zrozumieć sens przekazu.

Utwory Jerzego Stasiewicza to swego rodzaju opowieści, wyznaczające zasady funkcjonowania rodziny czy grup społecznych. Obecny w twórczości poety mit rodzinny i mitologizacja codzienności stanowią kontrast dla zjawisk politycznych i społecznych, poruszanych w takich tekstach jak Ostatnia droga Kotana, Tryptyk bez – Nadziei, 13grudzień, niedziela, Transmisja pogrzebu Dwietwarze świata czy Postanowienie chłopca. Można odnieść wrażenie, że to swoista weryfikacja tego, co było ważne i co miało niebagatelny wpływ na rozwój jednostki:

W tygodniu telewizja emitowała tylko program
pierwszy. W piątek o 17.00 ruszał drugi.
I tak nie było co oglądać.
(…)
albo przemawiał towarzysz pierwszy sekretarz.
Na obu programach równocześnie.

Klął ojciec na czym świat stoi i pluł na
ekran. Musiałem ścierać, tak było lata całe,

Postanowiłem jak dorosnę
kupię telewizor z wycieraczkami.

[wiersz Postanowienie chłopca]

Pewno niejednemu z nas w różnych sytuacjach przychodzi do głowy powiedzenie: Ileż się musi zmienić, aby się nic nie zmieniło? Nie jest to pytanie bezzasadne. Chociaż świat podlega ciągłej transformacji, ale śmiem twierdzić, że skłonność ludzi do rzucania kalumnii, konfabulacji i manipulacji chyba nigdy nie zaniknie. W ostatecznym rozrachunku ważne jest jednak to, by umieć oceniać rzeczywistość właściwie i umiejętnie korzystać z owychwycieraczek, o których mowa wyżej.

zygpru1948 2021.08.09; 09:36:45
To oczywiste, że zmienność świata i osobiste doświadczenia często implikują nasze wybory. Ile razy żałowaliśmy, że nie będzie nam dany powrót do krainy dziecięcej szczęśliwości i że nie będziemy mogli zacząć wędrówki – zwanej życiem – od początku? Ale czy rzeczywiście, gdybyśmy mogli cofnąć się w czasie, stworzylibyśmy lepszy świat? Gdyby ten powrót dotyczył wybranych jednostek, pewno nie. Często charakter grupy zbyt mocno determinuje nasze zachowania, dlatego, świadomie czy nie, przyjmujemy postawy, które w innych sytuacjach nie zawsze byłyby przez nas akceptowane. Czasem umyka nam, że Odys to pospolity cwaniak – wolimy określenie „spryciarz”, bo brzmi dostojniej. Potępiamy tych, którzy jak Ikar czerpią radość z poznawania świata i zapominamy o sile doświadczenia i wiedzy. Niewątpliwie interesującym w tym kontekście jest wiersz Brak wzorca. Podmiot mówiący podkreśla, charakterystyczną dla nas, Polaków, postawę:

Szukamy dróg prowadzących do celu
często korzystając ze skrótów
grzęznąc w marazmie własnej próżności

Błotniste pola lepią stopy
wciągając w bagno bez ratunku
Wiemy o tym
ale tak jest wygodniej

Mając wspomnienie Odysa – zazdrościmy
zapominając o Ikarze
Dedal powinien być naszym wzorem

Polska radość z poniesionych klęsk

Na bólu i łzach budujemy przyszłość
Traktując dzieciństwo jak wieczną Arkadię

Dlaczego poeta tak często wraca do przeszłości? Niewątpliwie nie jest jedynym, dla którego czas dzieciństwa czy młodości kojarzy się z idyllą, miłością i bezpieczeństwem. Wraca, bo świat, widziany z tej perspektywy, wydaje się bardziej uporządkowany niż ten, w którym przyszło nam żyć. Subiektywne obrazy, czasami na pograniczu onirycznych doznań, często implikują nasze postrzeganie rzeczywistości.

Wydaje mi się, że kluczem do rozumienia wierszy Jerzego Stasiewicza są słowa: wędrówka, wędrowiec, rodzina, dom poeta, pamięć i doświadczenie. Tu przychodzi na myśl, że Stasiewicz w pewien sposób realizuje poetyckie przesłanie mistrza L. Staffa, wyrażone w wierszu Odys: Niech cię nie nie­po­ko­ją/ cier­pie­nia twe i błę­dy./ Wszę­dy są dro­gi pro­ste/ lecz i ma­now­ce wszę­dy. (…) Każ­dy z nas jest Ody­sem,/ co wra­ca do swej Ita­ki.

Motyw króla z Itaki pojawia się kilkukrotnie w twórczości nyskiego poety. Odys pełni funkcję symbolu, idei, niezmiennego elementu świata. Podmiot liryczny podkreśla, że człowiek wciąż się uczy, choć nigdy pewno nie będzie w pełni doskonały (Podróż z Odysem):

Kiedy czytałem powieści Lema
Był daleki i niezrozumiały
Dzisiaj widzę – byłem głupi
(…)
Mam trochę odłożonych pieniędzy
kupię bilet na wycieczkę w kosmos
zabiorę Sokratesa i Odyseusza
który bywał na wyspie wiatrów i pieścił Kalipso

Bo cóż w skali dziejów znaczy
różnica między nami dwóch, trzech tysięcy lat

Osoba mówiąca ma nadzieję, że ta kosmiczna podróż pozwoli im spotkać Mesjasza i wraz z nim wrócą na Ziemię. Wizja ta jest pewnego rodzaju tęsknota za tym, co zdaje się idealne.

Owa symboliczna wędrówka, jak już wcześniej było powiedziane, to jeden z najczęstszych motywów w utworach nyskiego twórcy. Tu nabiera szczególnej wartości artystycznej. Nie tylko ma się wrażenie, że spowalnia jakby przebieg akcji, ale jednocześnie podmiot liryczny wielokrotnie niespiesznie celebruje swoją peregrynację.

Jednym z najbardziej przejmujących utworów, które znalazły się w jego zbiorach wierszy, jest tekst pt. Ostatnia pętla. To poetycki opis ostatniej drogi jednego z najwybitniejszych kierowców rajdowych, Mariana Bublewicza. Ostatnia strofa, zaledwie trzywersowa, w sugestywny, metaforyczny sposób mówi o przemijaniu. Można ją odnieść do każdego z nas:

(…)
Nie… tak było zawsze
każdy rajd ma swoje zakręty
Ten był ostatni…

Poezja J. Stasiewicza niewątpliwie zasługuje na uwagę, a on sam pozostaje wciąż nieprzeniknioną zagadką. Pod żadnym pozorem nie można zarzucić mu, że mówi „o wszystkim i o niczym”. Choć niemal każdy z tekstów porusza tematy poważne, z reguły udaje się Autorowi uniknąć patosu, niezależnie od tego, czy są to wiersze o charakterze refleksyjno-filozoficznym czy patriotycznym.

Twórca, który nie boi się mówić o sprawach trudnych. Ważne są dla niego problemy zarówno mieszkańców Polski kresowej (tej dawnej i tej współczesnej), ale również to, co nurtuje i ludzi żyjących w centralnej części kraju.

Nie tylko w sposobie kreowania rzeczywistości przejawia się indywidualizm twórcy. Głos poety odbija się również w składni i budowie wierszy. To głos człowieka z jednej strony stanowczego, z drugiej pełnego wrażliwości, otwartego na innych ludzi. Człowieka, który nie pretenduje do roli sędziego, a świadka, obserwatora czy też strażnika pamięci. Pamięci zamkniętej w poetyckim kufrze.

Adriana Jar

zygpru1948 2021.08.09; 09:32:37
Andrzej Dębkowski – wiersze

13 lipca 2021

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2021/07/andrzej-debkowski-696x486.jpg



* * *

Każdego ranka budzę się w milczeniu,
maluję kwiaty ozdobione czerwonymi plamami jesieni.
Chcę wtedy pytać o wszystko, co istnieje od początku,
od pierwszego znaku, kiedy białka przeistaczały się
w delikatne kręgosłupy pantofelków,
kiedy otaczały nas jedynie zagadkowe nocne odgłosy
i słyszeliśmy przytłumiony szmer własnych kroków,
a krzyki spłoszonych ptaków niewyraźnie
rysowały się na tle nieprzeniknionego nieba.

Sto tysięcy lat później,
ludzie przypominający chłopców,
tak bardzo wypierają się dzieciństwa,
mówią o okropnościach wojen.
Czasami zdarza się, że nie powątpiewają w rozum
i pytają z troską w głosie –
kiedy wyciśniemy z nieba
ostatnie krople krwawego atramentu.
Pochylam się wtedy nad nimi,
starając się dotknąć tych, których kocham,
ich ręce i twarze smaruję gęstniejącym miodem,
żeby zapomnieć o przejmującym chłodzie.

Każdego ranka piszę ołówkiem na kawałku papieru,
nad krawędzią snu odnajduję resztki zwątpienia,
podróżuję z fantastyczną prędkością w kierunku
zgniłej pomarańczy i rdzewiejących ciał.

W nocy budzi mnie spadający z nieba ogień.


* * *

Chciałbym opowiedzieć ci o nocy,
bez poezji i wódki i o tym »cudownym stuleciu«,
w którym przyszło nam żyć.
W jego odruchach widziałem nadzieję,
łapałem każdą kroplę epoki,
byłem świadkami wzrastającego piękna,
blasku i śmierci.

Często traciłem poczucie psychicznej równowagi,
w ciszy i smutku szukałem zapachów oranej ziemi
i mimo odmiennego punktu widzenia,
próbowałem nie zgubić niepewności,
która tak naprawdę nie chciała wypuścić mnie
z objęć pozasłownych wymówek.

Oczekiwanie na kolejny spektakl kończyło się niesmakiem.
Budziłem się w nocy!
Widziałem, jak chłopskimi wozami
wieziono nas w szronie i blasku gazowych lamp.
Targany wiecznym niezdecydowaniem,
uzależniałem się od drzewa oliwnego
i studni szczęścia
z wodą z zatrutego źródła.

Strach wiedzie do gniewu,
gniew do nienawiści,
nienawiść prowadzi do cierpienia, bo
jaka jest różnica między śmiercią w zamkniętej stodole,
a rozerwaniem przez minę na pustyni
między Eufratem a Tygrysem?

Wieczorami,
przeświadczeni o własnej nieomylności,
zagubieni w codziennej tułaczce
ostatni ludzie
błądzą po omacku
i spękanymi wargami spijają krew z liści piołunów,
całują ostatnie ślady stóp, pozostawione na piasku plaży,
gdzie wzburzone fale, z błękitnymi grzywami
próbują je rozmyć,
jakby chciały wymazać je z pamięci jeszcze żywych.

O świcie,
kościoły, cerkwie i meczety
rozbłysły kopułami świateł.
Andrzej Dębkowski


Skrzenie

Zło nadchodzi znienacka.
Niebo nabiera wtedy koloru
zgniłej purpury.
Trudno nawet określić,
jaka to pora dnia,
tygodnia, miesiąca, roku.
Jeśli rano – to ma zapach nocnej
obojętności.
Jeśli południe – to już za późno,
żeby przypomnieć sobie okruchy
ciepła zastygłego w pościeli.
Jeśli wieczorem – to nie da się już
poskładać drobin pisaku,
nagrzanego zachodzącym słońcem.

Coraz mniej zależy od nas.
Oderwani od idei,
wpatrując się w blady płomień wiary,
zastanawiamy się,
gdzie ten czas, kiedy do oczu napływały łzy
młodości.

Dookoła fałszywe prawdy –
stają się twarde i służą już tylko mamieniu.
Gazety drukują kolumny ze skandalami.
Sklepy z porcelaną obłudy
proponują nam rozbite naczynia –
pochodzące z dynastii „Money”.

Ta ziemia
pochłonęła całą krew świata,
wyssała ją krwioobiegu
liści, drzew i traw.

Dobry sen dobiega końca,
budzimy się
w rzeczywistości wstydu.


Nasza obecność

Mieliśmy się nie przejmować odpowiedzialnością.
Zawsze możemy protestować
przeciw obojętności
trzymającej nas z dala od rzeczy ważnych,
stanu oblężenia naszych umysłów
konwulsjami nieprawdy,
zalewających
wszystkie stacje nadające
na różnych częstotliwościach ułudy.

Jesteśmy udziałowcami
kłamstwa własnej tożsamości.
Przy włączonych mikrofonach
cieszymy się coraz częściej,
że nasz prywatny świat jest w porządku.

Coraz częściej wracamy do przeszłości,
ale jej śladów nie znaleziono w żadnym pliku.

Pozostała pamięć.
Czułość dobrego ojca
okazywała się najważniejsza
i miała ludzkie oblicze.
Pamiętam,
jak siadał na swoim starym krześle,
spokojny jak zawsze,
jak wtedy, gdy żył
i kiedy pytał
czy stać mnie na gest pokory.

Czasami dodawał:
lubimy robić z siebie widowisko
śniąc o sprawiedliwym życiu.


Bez powodu

Wybrałem się w podróż do życia,
ale tylko w myślach
chciałem wiedzieć, jak to jest
zostawić za sobą wszystko.

Kiedy przemierzałem przez stosy
e-maili i książek,
nakazano mi noszenie maski samotności,
oddzielającej mnie od kłamstw i wirusa.

Teraz, na zboczu góry zwątpienia,
w tajemnicy przed nadlatującą kometą,
myślę o gwiazdach, które świecą
na Drodze Mlecznej
i o niezdmuchniętych świecach,
dopalających się w murach
średniowiecznych katedr.

Gdybym mógł mieć jeden dzień więcej…

Na sen,
na radość,
na miłość,
na pożegnanie.

Kiedy umrę, nie stój nad moim grobem
zbyt długo, lepiej zamknij oczy i przypomnij
sobie te chwile razem spędzone w sadzie,
pełnym oliwek i tajemniczego piękna.

Czas nie jest odpoczynkiem,
ani snem, ani śmiercią, ani popiołem…
Stoję spokojnie i rozglądam się
po tych wszystkich wzgórzach,
których nie zaznałem
i na których nigdy nie byłem.

Na szczycie poczułem ciepło pomarszczonej
upływającym czasem dłoni.

zygpru1948 2021.08.09; 09:31:21
Stany

Z beztroską w głosie
głoszą stan wyjątkowy.

Niszczą nasze sny,
tłumią okruchy przyzwoitości
i głosu wydobywającego się ze
ściśniętych gardeł.
Podkutymi obłudą butami
depczą ostatnie lęki i nadzieje.

Słychać już tylko
przytłumiony szmer bosych stóp.

Mój uparty przyjaciel z dzieciństwa
wspomina duchy odchodzące
do świata nadziei.
Mówi, że to kolejny stan rzeczy.
Samotna kobieta próbuje
nie zapomnieć, ocalać za wszelką cenę –
rozpościera nagie ramiona
i opowiada o okropnościach wojen.

Pamiętam już tylko noce odgłosy
świetlików i kąsania owadów,
kiedy nosiłem przekrwione koszule,
przyklejone do zmęczonego ciała.

A przecież nie jesteśmy winni,
bo skąd mogliśmy wiedzieć, że
marzenia doprowadzą nas do piwnic,
gdzie w starych skrzynkach ze skarbami
leżą rozkazy wymarszu –
w nieznane.



Przeprowadzka

Zdjąłem ze ściany ostatni portret.
Przytłumiona starością szarość ścian
wypełniła pusty odgłos pokoju.
Jeszcze tylko stare krzesło
i dopalająca się żarówka.
Nadarzyła się okazja do zmian,
do niepokojącej przyszłości.
Wolni i myślący, gorliwie
wierzymy w nieznane,
niezbadane, niedoświadczalne.
Tworzymy własne zasady
nieomylności. Dajemy się zaciągnąć
do złudnego pokoju zwierzeń.
Wątpimy, że serce może bić
po lewej stronie, a ufamy
niekończącym się obietnicom
lepszych kłamstw.
Jeszcze tylko zanieść
pełne pudła naiwności
do archiwum zapomnienia.



Fatamorgana

Lubię patrzeć na jasność
z pozycji cienia.

Na ziemię pieszczoną
promieniami światła
i czasoprzestrzenią.

To jak przekraczanie drzwi
do świata blasku,
to codzienny rytuał przejścia
przez czarną dziurę,
gdy udaje się nam
ominąć grawitację.

W trosce o zdrowy sen
wyłuskuję nadzieję,
ocieram zmarszczone czoło,
trzymam ręce w kieszeniach marynarki,
które wyraźnie wskazują na jakikolwiek
brak zaufania do samego siebie.



Błogosławieństwo

Gwiazdy jeszcze błyszczały,
kiedy zaczął wstawać blady dzień.
Wysoko z nieba spadł ptasi krzyk,
rozbijając resztki męczącego snu.

Miłość jest wtedy, gdy widzę
bliźniego, który wypisuje znaki na czole,
kiedy umieranie jest śmiertelne,
a bramy horyzontu otwierają się
na nicość, co nie istnieje.
Anioły pełne zwątpienia,
bez skrzydeł, bezbronne w bliskości,
przesypują prochy naszych przodków
przez zakrwawione palce.

Jednak to był hipnotyczny sen.
Dzwony dzwoniły o trzeciej po południu,
w godzinę śmierci Syna,
i dokądkolwiek wtedy szedłem
albo gdziekolwiek byłem,
zatrzymywałem się na chwilę,
zdejmowałem kapelusz
i patrzyłem w ziemię.
Pochylałem się nad swoją drogą
i tylko głęboka cisza
utwierdzała mnie w bezruchu,
mimowolnie dając do zrozumienia,
że to jeszcze nie pora.

Po dniu pełnym wątpliwości,
widzenie stawało się coraz wyraźniejsze.
Małe pęcherzyki dźwięku
wylatywały przez otwarte okna,
przez które do pustego pokoju
wpadały czerwone promienie wieczoru.
Wieszałem je potem na ścianie
i z trudem toczyłem z góry
przegraną, wewnętrzną walkę –
bez dna, bez wyjścia, bez końca…

Nie pozwól, żeby wygasł ogień
z ogniska nadziei…


Wiersze na topie:
1. jest dobrze (30)
2. ludzka utopia (30)
3. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
4. w intencji manny (30)
5. na znak (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (326)
2. Jojka (319)
3. darek407 (259)
4. Gregorsko (116)
5. pawlikov_hoff (102)
więcej...