|
Nic nie jest ważnego póki drzewa się rodzą z miłości
Nic nie jest ważnego póki drzewa się rodzą z miłości |
Zygmunt Jan Prusiński
NIC NIE JEST WAŻNEGO PÓKI DRZEWA SIĘ RODZĄ Z MIŁOŚCI
Motto: Wiem kim jesteś...
Fragmenty niedosytu
w kącie ściśnięte blisko pajęczyn.
Maluję o tobie wnętrze...
Można słowami obudzić
poranne źródła w szkle oczekującego.
Słucham często “Best Of Once Upon a Time In America”
to mi pomaga tworzyć następne utwory
głaszczę twe włosy dotykam piersi i całuję
i jest w tym jakaś baśń o przyjaźni nosząca znamiona
bliskości pomiędzy nami – wyluzowanej a jednak
mająca sens kiedy kładę ciebie na łóżku
ty rozsuwasz się tak niebanalnie – ach te uda
obcałowuję to terytorium sentymentalnie
bo mieć kobietę to zaszczyt
zaszczepiam urokliwe miejsca
właściwie to uczę się przy takich spotkaniach
dotykasz mój organ troszcząc się o niego
dotykam twój organ – pocieszony i milczący
zbieram plon zasług w twoich oczach
zjawiłaś się idealnie naga na tle moich drzew w ogrodzie.
Jestem ci winien tego głodu
mów mi do ucha ładne rzeczy –
potrafisz skupić mnie w tych kadrach
nasłonecznionych i w dreszczach odchodzących
do następnego spotkania odnowimy ponownie
smak miłości i tym smakiem zanurzymy
swoje tajemnice dojrzewania tych drzew.
- Jesteśmy rodzicami wszystkich drzew…
10.02.2020 – Ustka
Poniedziałek 11:51
Wiersz z książki „Zaułki światła”
autor ZJP
https://m.salon24.pl/131d1b8305779e79afb1f6b1644c3e86,860,0,0,0.jpg
Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/508/508012/a3e2af8a43fc5185e51ff7c5e1cb61b9_normal.jpg |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2020.04.13; 21:13:18 |
KOBIETA PACHNĄCA STEPEM - część druga
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
WOBEC TYCH KSZTAŁTÓW BEZIMIENNYCH
https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1037112,kobieta-pachnaca-stepem-czesc-ii |
zygpru1948 |
2020.04.13; 11:01:25 |
Wiersze na święta Wielkiej Nocy
Życząc w tych trudnych dniach spokojnych, radosnych i pełnych nadziei świąt Wielkiej Nocy, zapraszamy do lektury pięciu premierowych wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, Katarzyny Szaulińskiej, Joanny Mueller, Bronki Nowickiej oraz Marty Podgórnik.
Redakcja Biura Literackiego
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
Fragment lamentacji
przypominam sobie z dzieciństwa
Świackich i Leszczawskich
o których dotąd w poezji nikt nie napomknął
choć powinien gdybym był w lepszej
formie wprowadziłbym Świackich
i Leszczawskich do niejednej opowieści
napisałbym o panu Zwierzyńskim
u którego zatrzymywaliśmy się w poniedziałki
przyjechawszy z Wólki Krowickiej w dzień
targowy na handelek gdybym był
w lepszej formie wprowadziłbym Zwierzyńskich
do poezji bo beze mnie przepadną
Katarzyna Szaulińska
psoas
świeckie uniesienie
wstąpienie nie do nieba a w ciągi pawlaczy
szukanie kołdry zimowej by okryć ci nogi od mrozu
i wiszenie ledwie metr nad ziemią z antresoli
w półskoku z pętli – krzesła półpiętra górnej półki
w kanale zęba ślizgasz się powszednia
modlitwo w śluzie spod płyty z paździerzy
i spod klepki się wychylasz główko
tam cię widzę drobną
z perspektywy nielota rzutem oka z grzędy
Joanna Mueller
trzy kwarty skruchy niniwy (suplikacja)
mokre targi ciepłe mięso doniesień
w śliskich splotach ludzkiego z nieludzkim
może jesteś zwinnym łaskunem i właśnie
przez żebra klatki mutujesz w przekaźnik
wieści której nie umkniesz choć czmychniesz
w wielorybi rozmach bezdechu
na co się złakomiłeś teraz cię pochłania
łuska po łusce do włókien rozbiera
tu cię odrąbie od stad tam od spraw
flizelinowy wślizg w odosobnienie
o jak śmiertelnie jesteś obrażony
cierniu tkwiący w koronie stworzenia
Bronka Nowicka
Z księgi świąt zapomnianych
Mieliśmy kiedyś święto w czasie ulew.
Szła procesja z ranami.
Każdy obnosił swoją, naciągniętą na drzewce:
sztandary utkane z tkanek, dekorowane membrany;
nad nimi stada wron.
Krzepły na wietrze chorągwie, hafty z hemoglobiną,
w strugach wchodził na wzgórze anatomiczny teatr.
Tam ludzie stali przez noc, a deszcz robił swoje
– obmywał.
Rano zaczynała się fiesta –
od uboju kwiatów.
Marta Podgórni
Jeśliś wtedy truchlała, cóż rzeczesz nam dzisiaj
wieczory kawalerskie poprzedzą kalwarie
popołudnia panieńskie popłyną przy wiankach
toczkach, woalkach, wiązach, malowanych
bąblach pod oczkami z cekinów
gdy przyjdzie malaria, wydamy jej vermeerana
ziębich pisankach
(bo hosanna hosanna, jadalna i słowna)
____________________________________________ |
|
|