Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (5)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Strefa wolna od nienawiści
- Polak patriota
Tylko bądź
- wiewióra
Moja wędrówka
- lucja.haluch
"smuteczek"
- lucja.haluch
więcej...

Dziś napisano 10 komentarzy.

Na pół drogi stąd do wiersza

Na pół drogi stąd do wiersza

Zygmunt Jan Prusiński


NA PÓŁ DROGI STĄD OD WIERSZA

Barbarze Piłat


Zakręcone niebo bujnymi chmurami,
jak twoje włosy leżące na plaży.

Zbierasz pamiątki, i cienie wspomnień,
i kolorowe kamyki, i puste muszelki
ułożysz na parapecie w sypialni.

Te chwile ze mną nad Bałtykiem
obracasz jakby czas do góry nogami.

Niosę ci napisane wiersze miłosne
na tyle prawdziwe jak fale morza,
według planu pieszczot i wiatru.

Pamiętaj Barbaro, na pół drogi stąd
dotrzesz do moich ramion jabłoni.

Nie zrywaj jeszcze owoców! -
Niech dojrzeją w trakcie pocałunków,
na samym szczycie łagodnieje zachód.


29.09.2010 ? Ustka
Środa 20:15

Wiersz z książki „Niebieski blues”


autor ZJP
https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRtY52ntFbm6komPp1G0g4p5tKpGF6HSe6OVQ&usqp=CAU


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/557/557127/75079c73e97057332950ee3e10a07e83_normal.jpg
Napisz do autora

« poprzedni ( 1827 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2020-12-04, 00:23:40
typ: przyroda
wyświetleń (216)
głosuj (85)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2020.12.04; 09:29:46
Aforyzm?


Dla ciebie jestem grzechem, którego szukasz. Słodka suka, która Cię uwiedzie, dzięki której możesz spełnić swoje erotyczne fantazje. Kobieta, z którą na razie możesz zapomnieć o czasie.

DajeSie, 22 Szczecin

zygpru1948 2020.12.04; 07:53:11
Dziękuję!


Wiersze na topie:

1. Naiwny mężczyzna... (31)
2. Ukryta za kwiatami (31)
3. W cudownej aparycji księżyca (30)
4. Twoje usta i moje niebo (30)
5. Tylko cisza, i poezja dla nas (30)

zygpru1948 2020.12.04; 07:32:58
do Paruwy!

Wiedziałem że tzw. Nikola skradła moje autorskie myśli i, to jest karalne - gdybym otrzymał jej dane personalne zgłosiłbym do prokuratury. - Może sama poda, będąc przez chwilę (szlachetną)..., czekam, a Tobie dziękuję!

Halinka 2020.12.04; 07:32:29
Jak zawsze u ciebie miłośnie.+

paruwa 2020.12.04; 01:47:59
Nikola to plagiatorka!
Poniżej dowód:

zygpru1948zygpru1948 2020.11.23; 23:37:01
1.
całą przytul
nic nie mów


2.
namiętność utul całą
duszy dotknij ciepło czuj
na fali miłości płyń
nie mów nic


Wiesz co Nikola, ja mam chyba w czterech utworach podobnie: Nic nie mów,
zatem nie wiem czy Ty pożyczyłaś do wiersza ode mnie czy ja od Ciebie; oto jest pytanie...

Pozdrawiam

zygpru1948 2020.12.04; 01:35:07
Czytelniczka pisze z Naszej Klasy

Halina ~ tylko dla przyjaciół …

Witam Cię Zygmunt cieplutko. Miło z rana odwiedzić Salonik Wierszami - idę sobie poprawić humorek, Twoje wiersze sprawiają radość ...miło się je czyta ...Są pięknie napisane! Miłego owocnego dnia życzę :)

03.12.2020 09:07

zygpru1948 2020.12.04; 00:39:01
NIEBIESKI BLUES - część trzecia
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
DO NIEJ MAM KILKA KROKÓW W WIERSZU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1095818,niebieski-blues-czesc-iii

zygpru1948 2020.12.04; 00:38:35
Katarzyna Anna Koziorowska z tomiku SEN NA JAWIE

Rozbierz mnie z resztek marzeń


Rozbierz mnie z resztek marzeń.

Zedrzyj ostatnie wspomnienia.

Przynieś zatraconą łzę, żebym mogła zobaczyć

mój strach…


Szmaragdy Twoich oczu widzą nieskończoność;

miłość, która nie skarży się na przyszłość.


Twoje pięknie wyrzeźbione usta

niosą słodko-kwaśne słowa;

szept jest wyraźniejszy

od zaprzepaszczonego spazmu.


Twoje dłonie… Tak, Twoje dłonie

są obietnicą świeżego jutra,

niewiadomego światła,

wysłużonej krwi, bolesnej modlitwy.


Nie odchodź, zanim nie zapamiętam

Twojego zapachu, zanim nie zanurzę się

w słonym dotyku, zanim nie spłoną

nasze łzy.


Niestety, urodziliśmy się

w nieodpowiedniej epoce.

Powstaliśmy z niewłaściwych snów.


Kocham Cię za to,

że Ty nie możesz mnie kochać.


Ogrzej moje zlodowaciałe słowa

w gromkiej światłości spojrzenia.


Pragnę widzieć siebie

w Twoich oczach, zielonych jak

świeża nadzieja, jak wiosenny wiatr,

jak nowo narodzone listowie.


Proszę, weź w skromne dłonie

moją duszę i zbuduj jej

domek z kart.


Dotknij mojego rozległego głodu,

tchnij w moje wargi

niespokojny wiatr. Pozwól,

żeby bluszcz ramion owinął się

wokół naszych zmysłów.

Daj mi ogrzać się w pieszczocie.


Obiecuję, że pewnego razu

gwiazdy spłoszą słońce.

Kiedy spróbuję zasnąć, przynieś

jasne cienie, by strzegły

mojego zapomnienia.


Kiedy zbudzi nas szept, pomóż mi

odnaleźć w lustrze

moje najlepsze grzechy.


Grzechy, których nie żałuję.

zygpru1948 2020.12.04; 00:30:40
Schuyleryzm

Maciej Boenisch

Czytając poematy, wkraczamy w rytm dni i pór roku. Schuyler skrzętnie rejestruje odmienny kąt padania promieni słonecznych, ich fakturę i moc. Pisanie jest sposobem radzenia sobie z życiem na najbardziej podstawowym poziomie.

https://www.dwutygodnik.com/public/media/article/image_center/3674.jpg

to czytał „Brulion”, pamięta pewnie krótki artykuł pióra Krzysztofa Koehlera zatytułowany „O'Haryzm”, który wywołał jedną z najgorętszych debat literackich wczesnych lat 90. Kiedy tekst się ukazał, biegałem jeszcze po osiedlu w krótkich spodenkach, ale dziś, kiedy wracam do ówczesnej debaty, natrętnie zaczynam gdybać. A co by było, gdyby Piotr Sommer zamiast „Twojej pojedynczości” przetłumaczył „Poranek poematu” Jamesa Schuylera? Czy tomik przepadłby bez echa? Czy też może mielibyśmy w historii polskiej poezji epizod schuyleryzmu? (Andrzej Sosnowski przytomnie poucza, że nazwisko Schuyler wymawiamy „skajler”! – jak Skywalker.) Pewnie ani jedno, ani drugie. Bezsprzecznie to właśnie O'Hara był twarzą szkoły nowojorskiej. Pełne pasji, zawadiackie spojrzenie boksera złagodzone przez zalotny uśmiech – to samo przecież można powiedzieć o jego poezji – uczyniły z niego kultową postać XX-wiecznej literatury amerykańskiej. Z perspektywy czasu to jednak Schuyler wydaje się poetą ciekawszym, bardziej dojrzałym i intrygującym.

Dwadzieścia jeden lat po śmierci Schuylera wciąż stosunkowo niewiele wiemy o jego życiu prywatnym. Na fotografii z 1985 roku z wnętrza pokaźnego wiklinowego fotela spogląda jegomość przy tuszy, w ciemnej koszuli, jasnych spodniach i trampkach, które ponoć uwielbiał. Nie sposób odczytać tytułu książki – fotografia nie jest na tyle wyraźna. Na pulchnej twarzy skrytej za pokaźnych rozmiarów okularami w rogowych oprawkach rozlewa się błogi uśmiech. Trochę gapiowaty, może odrobinę nieśmiały, Schuyler przypomina kogoś z bliskiej rodziny, wujka, o ekscentrycznym hobby albo rzadko widywanego kuzyna, który podczas podwieczorku lubi rozbawiać towarzystwo dykteryjkami. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości był małomówny.

James Schuyler, „Trzy poematy”. Przeł. Marcin Sendecki, Andrzej Sosnowski, Bohdan Zadura, Biuro Literackie, Wrocław, 108 stron, w księgarniach od maja 2012

https://www.dwutygodnik.com/public/media/image/9b36201b-thumb.jpg


James Marcus Schuyler wbrew temu, co sugerują poetyckie tropy, przyszedł na świat nie w Nowym Jorku – bo z grona „nowojorczyków” tylko John Ashbery się tam urodził – ale w wietrznym Chicago w listopadzie 1923 roku. Młodość poety mogłaby posłużyć za kanwę klasycznie amerykańskiej biografii: młodzieńcze lata dzielone między wielkomiejski Waszyngton a otoczone farmami East Aurora (niedaleko Buffallo), o którym często zresztą wspominał później w wierszach. Następnie kilka semestrów collegu w Zachodniej Virginii, ale tylko kilka, bo czas studiów upłynął mu głównie – jak wspominał po latach – przy karcianym stoliku (brydż). Niepowodzenia na oficjalnej drodze edukacji nadrabia wdziewając mundur. W 1943 roku wstępuje do marynarki wojennej i niemal natychmiast wypływa wraz z konwojem okrętów na północny Atlantyk. W marynarce jednak też długo nie zagrzewa miejsca. Rok później jego okręt zawija do nowojorskiego portu, a Schuyler wybiera się na kilkutygodniową przepustkę bez wiedzy przełożonych. Kiedy tłumaczy się z niesubordynacji przed komisją wojskową, wychodzi na jaw jego orientacja seksualna, co nie poprawia i tak trudnej sytuacji. W efekcie wylatuje ze służby jako „osoba niepożądana”.

Tu kończy się amerykańska sielanka. Karnie wydalony z wojska, Schuyler postanowił na dodatek zostać pisarzem. Do nowego pomysłu na życie podszedł bardzo serio i w 1947 roku wyruszył do Włoch, gdzie zatrudnił się jako asystent W. H. Audena. Pomagał mu przepisywać rękopisy, trochę też studiował na uniwersytecie we Florencji, ale klimat południa Europy najwidoczniej nie służył mu dobrze, bo dopiero po powrocie do Nowego Jorku na dobre się pisarsko odetkał. Skromna pensja wojennego weterana i dorywcze prace pozwalały co najwyżej wiązać koniec z końcem, pomieszkiwał więc kątem u znajomych, pisząc do szuflady wiersze, sztuki i powieści. Może nie do końca do szuflady, bo do momentu wydania debiutanckiego tomu w 1969 roku krążyły w postaci rękopisów w gronie najbliższych przyjaciół. A Schuyler miał do nich szczęście. Szybko zaznajomił się z Frankiem O'Harą i Johnem Ashberym (z którymi przez kilka lat pomieszkiwał w wynajętym mieszkaniu na Manhatanie); niedługo później do ich paczki dołączył też Kenneth Koch i grupka malarzy, wśród nich Larry Rivers, Willem de Koonig, Jane Fraulicher, no i przede wszystkim Fairfield Porter. Kolejny miłosierny gospodarz, który przyjął Schuylera pod dach. Żona Portera, Anne (również poetka), wspominała żartobliwie, że Schuyler wpadł do nich na kawę i został jedenaście lat.

Proszone kolacje u przyjaciół, w gronie których można swobodnie konwersować o trendach we współczesnej kulturze, wspólne wyprawy na koncerty, do muzeów sztuki, ciągła wymiana listów i płyt... biedne, ale sielskie życie nowojorskiego artysty? Okresy względnej pisarskiej prosperity, kiedy rzeczywiście pracował twórczo, Schuyler przypłacał jednak potężnymi kryzysami wiary w siebie. Diagnoza psychiatry: choroba dwubiegunowa. Pierwszy poważny atak, który nastąpił już na początku lat 50., był jak ekstaza religijna. „Schuyler był przekonany – pisał Mark Ford – że odbył długą rozmowę z Matką Boską, która go powiadomiła, iż Dzień Sądu Ostatecznego jest już bardzo blisko”. W szpitalu psychiatrycznym w Bloomingdale spędził trzy miesiące. Odtąd kolejne załamania i pobyty w szpitalach będą się zdarzały regularnie co kilka lat. Wliczając hospitalizację w Bloomingdale, kiedy – co warto odnotować – napisał swoje pierwsze wiersze, było ich razem jedenaście.

zajęło mi
kolejne dwa miesiące
żeby znów nauczyć się chodzić
a kiedy wreszcie wyszedłem
w wyśmienitej formie bach
załamanie nerwowe: cztery
tygodnie w następnym szpitalu

Tak w wierszu „Potem” puentował naprawdę imponującą listę doznanych nieszczęść (wśród nich: zapalenie płuc, cukrzyca, oparzenia trzeciego stopnia doznane podczas pożaru, ciężkie zatrucie w wyniku przyjmowania leków uspokajających i wszystko w czasie krótszym niż dziesięć miesięcy). Schuyler się jednak nie poddawał i kultywował swoją specyficzną postawę wobec życia: uważną na cierpienie, ale jednocześnie pełną humoru i miękkiej ironii. Pisanie nie było dla niego nigdy pretekstem do sarkastycznych uwag czy skargi na zło tego świata. Cierpienie tworzy raczej ciemne tło, na którym jeszcze wyraźniej rysuje się jasny kontur życia. A kiedy jego zarys znika z oczu – pisze pogodnie Schuyler – zawsze „możemy liczyć na pustą / Filiżankę z plamką kawy na dnie albo na szklaneczkę czegoś mocniejszego”.

W 1969 roku jednak, kiedy ukazało się pierwsze książkowe wydanie jego wierszy, aura nie nastrajała zapewne Schuylera pogodnie do życia. Podczas gdy nazwiska Ashbery’ego, Kocha oraz zmarłego trzy lata wcześniej O'Hary były już wówczas doskonale znane w literackim światku Nowego Jorku, „Freely espousing” przeszło raczej bez echa. Nie pomogła renoma kolegów ani Stypendium im. Franka O'Hary, które w znaczny sposób podreperowało finanse Schuylera i pozwoliło mu doczołgać się jakoś do następnego tomiku bez konieczności kolejnej wizyty w szpitalu. Jego wczesne wiersze zasługują jednak na uwagę nie tylko ze względów historyczno-literackich.

Cdn.


Wiersze na topie:
1. aż tyle (31)
2. ten czas (31)
3. Nierozłączni (30)
4. Potęga Nadziei (30)
5. Kryształowa kula (30)

Autorzy na topie:
1. darek407 (1599)
2. wieslawdrop (240)
3. Gregorsko (186)
4. BlindNiemy (118)
5. amnezja (102)
więcej...