|
Moja wiara, moja nadzieja, moja miłość
Moja wiara, moja nadzieja, moja miłość |
Wiara…
moja umarła już dawno,
piękny miała pogrzeb,
w kondukcie okryte kirem,
szły wszystkie młodzieńcze ideały,
wyobrażenia przyszłych triumfów,
wielkie, piękne marzenia,
pragnienia, cele, oczekiwania,
słuszne poglądy, wzniosłe idee,
na platformie karawanu
przycupnęły z cicha,
koncepty filozoficzne, tezy i dogmaty,
konstrukty logiczne, założenia etyczne,
wszystkie one, równo, obok martwej wiary w grobie legły,
a znój codziennego życia – ten grabarz niestrudzony,
chwycił szpadel i zasypał je ziemią,
co przesiąkła klęskami, upokorzeniami,
błędami, niepowodzeniami,
słabością, bólem i troską,
requiescat in pace…
Nadzieja…
uparła się i nie chce umierać,
ten twór tak niematerialny, niepewny – nawet sam siebie,
nieugruntowany, nieoparty na faktach,
obcy ścisłym pojęciom naukowym,
trwa niewzruszenie i mami mnie,
szepce do ucha to, co chcę usłyszeć,
czy oszukuje mnie?, czy duszę moją karmi
esencją, która otchłań rzeczywistości odpędza,
i błogim balsamem ułudy,
koi krwawiące rany mych pragnień?
niech trwa w zdrowiu i sile,
ten ostatni bastion na drodze człowieka,
co tak dziarsko kroczy ku krawędzi rozpaczy…
Miłość…
moja ma się doskonale,
rośnie, pęcznieje, wzrasta i pnie się,
ona buja, pleni się i krzewi,
ona syci mnie i morzy,
poi mnie swym nektarem i wzbudza pragnienie,
daje powód by żyć, lub żywot marny zakończyć,
jest źródłem mego bólu i lekiem na cały ból,
z niej wyrasta ma siła wszelka i niemoc wszelka,
jest przyczyną i skutkiem,
jest początkiem, nigdy końcem…
miłość nie znosi kompromisu,
gra va banque, zawsze o najwyższą stawkę,
lecz, ja jestem cierpliwy, trwam niewzruszenie,
ja ją oswoję, ułożę, ugłaszczę,
sprawię, że będzie potulna i grzeczna,
będzie uległa, miła, wyrozumiała,
zawsze pomocna, gotowa,
stale obecna i wieczna…
pospołu trwają wiara, nadzieja i miłość,
a największa z nich jest miłość… |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
|
|