Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (10)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Heretyk
- JNaszko
Z mitami
- JNaszko
Życzenia Wielkanocne
- Konik polny
pan Kot
- Konik polny
więcej...

Dziś napisano 34 komentarzy.

Lubię rzeźbić ukochaną kobietę

Lubię rzeźbić ukochaną kobietę

Zygmunt Jan Prusiński


LUBIĘ RZEŹBIĆ UKOCHANĄ KOBIETĘ

Motto: Na razie jest podobna
do boga matki ale nikt
do niej się nie modli.


Zawierzam sobie no bo komu
czasy nie są poukładane
a czy kiedyś były – zawsze coś
wyskoczy pomiędzy nutami
potem trzeba zmieniać klimaty
akurat szykuję się do podróży
chcę jechać do niej – dawno
nie byłem dziewczyna czeka
miłość zawieszona wysycha
co człowiekowi sprzyja
to kochanie niewątpliwie
zakładam kapelusz biorę gitarę
w podróży pogram dawne przeboje
z lat młodości minionej…

Za mną Chris Rea śpiewa
"Fool If You Think Is Over"
przyjemnie nie wątpić w to
muzyka uspakaja – nawet
tym co muszą wstawać
o świcie i pracować dla chleba
ja pracuję u siebie choć sztuka
w literaturze nie daje satysfakcji
to są grosze jak redakcje opublikują
(pamiętam słowa Daniela Odyji –
namawiał mnie bym powrócił do prozy)
bo z tego są pieniądze a co z poezji?

- Jutro rozsławię dziewczynę w miłości
niech trwa to intymne święto…


21.03.2020 – Ustka
Sobota 19:48

Wiersz z książki „Zaułki światła”


autor ZJP
https://sphoto.nasza-klasa.pl/54828617/1824/other/std/7fbce89e8a.jpeg


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/510/510738/b38d74eba57699661e69f56dab63cfc2_normal.jpg
Napisz do autora

« poprzedni ( 1665 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2020-05-14, 05:32:25
typ: życie
wyświetleń (212)
głosuj (54)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

kaja-maja 2020.11.01; 19:28:29
wielu by chciało czas zamienić na klimat co człowiekowi sprzyja w:)

puszczyk 2020.05.14; 17:39:08
O tempora, o mores...
Dziś wszystko wydrukują :)

zygpru1948 2020.05.14; 06:18:31
Margot Bene z Avinion, to moja Muza w Poezji, dzięki jej Sercu jako moralnej kobiecie, piszę książkę za książką:


KSIĄŻĘ ZAUŁKA

RÓŻOWE SCHODY

NUTA W PERLE

SIOSTRA MGŁY

PÓŁNOC Z DIABŁEM W OKNIE

SEN JABŁONI

KOBIETA W CZARNYCH SKRZYDŁACH

W RAMIONACH KSIĘŻYCA

KSIĘŻYCOWE KWIATY



__________Pozdrawiam Czytelników - autor ZJP

zygpru1948 2020.05.14; 06:02:54
Opinia Czytelników

Psychodeliczna

Od razu coś mi nie pasowało.
Na dzień dzisiejszy nie masz tu dużo głosów ale ja po przeczytaniu Twojego wiersza "Kobieta księżyca" czułam, że jesteś poetą przez duże P.
Twoja poezja jest inna, metafizyczna. Niemal skaczesz po umyśle czytelnika.

Jak weszłam na Twoją stronę "autor o sobie" to się
tylko upewniłam, że moje odczucia są prawidłowe:)

http://wiersze.kobieta.pl/wiersze/kobieta-ksiezyca-404791


_______________Odpowiedź


Psychodeliczna_______ Nigdy nie wymagam gwałtu w komentarzach. Cieszę się że wiersz "Kobieta księżyca" w ciągu doby - jak wykazuje zapis: "Ten wiersz przeczytano 143 razy", i to jest odpowiedź jako komentarz.

7 Marca 2014 r.




Zygmunt Jan Prusiński


KOBIETA KSIĘŻYCA


Przychodzi do mnie naga
jakby z innego świata
ma uczesane włosy
i pachnąca po kąpieli.

Jest lekka i oddana
w sposobie namiętnych słów
by mnie posiąść ostatecznie
wedle kobiecych gestów.

Świece dwie tak blisko
rozmawiają płomieniem
ulubiony jej szampan
nie dopity do końca.

Te noce miłości - liryczne
lubi słuchać moich wierszy
opowiadam w nich o niej
od narodzin uczuć szeptu.

I tylko to mam
kobietę księżyca
która i tak nie jest
moją własnością.


27.6.2013 - Ustka
Czwartek 7:02

Wiersz z książki "Pęknięty orzech"



Opinie Czytelników

Szajna

Intrygują mnie Twoje wiersze. Są bardzo zaawansowane, mają głębię i zawsze szerszy kontekst a poza tym wprowadzają w ciekawe obszary sztuki szeroko pojmowanej. Z ciekawością czytam.



Paja

Stworzyłeś interesujący klimat miejsca, gdzie przenikają się dwa światy - aktorów z trupy teatralnej i barda strojącego gitarę, brodzącego "w rzece nadziei płynącej donikąd".


Zygmunt Jan Prusiński


OBSADA W TEATRZE "POD JARZĘBINAMI"

Motto: "O wczesnym wieczorze
Zapal swoją samotność.”
- Roman Brandstaetter -


Zebrana grupa szykuje się by zagrać
komedię o żebrakach,
ubierają łachmany jak z okresu
nędzników we Francji.

W większości to cyganie,
kobiety w spódnicach i koralach
tańczą tak jakby nigdy
stopami swymi nie dotykały ziemi.

Koniki polne tańczą na łąkach
skrzypi wiatr między drzewami.

Wujek Stacho pracowity w Budkach
szykuje sznury na targ do Bodzentyna.

I niby wszystko się kręci
minuty mijają dość sprawnie,
stroję gitarę by zaśpiewać
„Dom skruszony nadzieją”.

I tak płynie moja rzeka nadzieja -
właściwie donikąd...


3.12.2013 - Ustka
Wtorek 21:46

Wiersz z książki "W ogrodzie Norwida"

zygpru1948 2020.05.14; 05:49:32
Literatura jest sexy OFICJALNA STRONA JAKUBA WINIARSKIEGO

Nieludzkie w ludzkie

Dariusz Nowacki o „Kronice widzeń złudnych”, fragment recenzji

W odautorskim posłowiu Jakub Winiarski powtórzył za Paulem Valery, że nie ma pisarzy oryginalnych, są natomiast pisarze, którzy udają oryginalnych. To, co pokazał autor w dwu swoich powieściach opublikowanych w roku 2004, a więc w Loqueli i Kronice widzeń złudnych, pozwala odrobinę zmodyfikować aforyzm Valery’ego. W zmienionej postaci brzmiałby on mniej więcej tak: nie ma pisarzy oryginalnych, są natomiast pisarze, którzy tak bardzo pragną oryginalności, że ostatecznie stają się pisarzami oryginalnymi. Kimś takim według mnie jest, czy raczej stał się, Jakub Winiarski. Czy ktoś jeszcze tak pisze? Czy ktoś jeszcze chce od literatury niemożliwego? Nieludzka jest proza Winiarskiego, nie do wytrzymania. Toteż złośliwość, jaką sformułował Mieczysław Orski w omówieniu Kroniki widzeń złudnych („Nowe Książki” 2005, nr 2), wydaje sie do pewnego stopnia uprawniona. Orski napisał bowiem, że w powieści tej „opowiada się o współczesnej Polsce tak, jakby to robił Musil posiłkując się językiem Goethego”. Pomijając drobne przekłamanie (w Kronice… nie opowiada się o Polsce współczesnej), można by powiedzieć, że coś w tym jest. Coś nieludzkiego. Dziś przecież takich powieści się nie pisze. Konkretnie – jakich? Ano powieści – cudzysłów konieczny – „encyklopedycznych”, przeładowanych wiedzą, obliczonych na wypowiedzenie i przedyskutowanie „wszystkiego”, powieści, które przypominają wielkie machiny wycelowane w kosmos. Ta gra o najwyższą stawkę robi wrażenie, przynajmniej na piszącym te słowa.

Recenzja opublikowana w FA-arcie (3-4/2004)

http://www.literaturajestsexy.pl/nieludzkie-w-ludzkie/


________________________



Literatura jest sexy OFICJALNA STRONA JAKUBA WINIARSKIEGO
Jawa, oniria, mistyka i światy równoległe

Tamara Hebes o „Loqueli”, fragment recenzji

Dzień zapowiadał się ciężki, jeden z tych, które łączą tajemnice ludzi z tajemnicami ziemi, kryjącej i pochłaniającej martwych. Dzień, kiedy sekrety kobiet i mężczyzn mieszają się z sekretami nieba otwartego nad ich głowami dla myśli o nieskończoności, a spajające ich dusze pragnienia ciał upodabniają się do pragnień ognia, liżącego przedmioty na jego drodze. Po takim dniu noc to niespokojny mistrz, mieszający tęsknoty dusz z tęsknotami wody omywającej ciało. Tego rodzaju fraz jest w „Loqueli” mnóstwo, właściwie cała książka upleciona jest z podobnie skonstruowanych kawałków, napisana jest językiem niezwykle poetyckim, bo trudno pisać „prostym językiem” o rzeczach wymykających się racjonalności. Tej książki się nie czyta, ale odkrywa. Zdanie po zdaniu, powoli i z filozoficznym namysłem czytelnik (odkrywca) poznaje swoje miejsce w świecie, spostrzega jego złożoność, a wszelkie płaszczyzny ukazują się jako figury przestrzenne. I w samym środku tych metafizycznych zawirowań umieszczona jest miłość, czynnik, który decyduje o „byciu” Tomasza i Dagmary. Jest to sytuacja dramatyczna. W podobnych okolicznościach znalazł się niegdyś Plotyn; nie mógł pogodzić się z faktem, że ma ciało, wstydził się tego, że owe ciało posiada. W „Loqueli” wiele razy pojawiają się elementy erotyczne, ale doznania płynące ze sfery seksualnej jakby rozmywają się w tęsknocie za czymś innym, za miłością pozazmysłową, mistyczną.

Recenzja dostępna na stronie www.free.art.pl

http://www.literaturajestsexy.pl/jawa-oniria-mistyka-i-swiaty-rownolegle/

zygpru1948 2020.05.14; 05:35:58
MAREK JASTRZĄB Subiektywnie o Gombrowiczu

11 Luty 2018


Argentyna, w której po prawie dwudziestu latach dochrapał się jako takiej akceptacji i względnej popularności, zaczyna go mierzić; za wiele czasu upłynęło od pierwszego, ośmioletniego okresu biedowania, głodowania, pomieszkiwania w pokojach umeblowanych nędzą. Dosyć ma też następnych siedmiu lat urzędniczej stabilizacji: pracy w banku i życia na obczyźnie, wegetowania pozbawionego celu, rozpaczy poznawania ludzi, których nie interesował i którzy jego nie fascynowali.

Pogardza tamtejszą emigracyjną konserwą, zapyziałymi polonusami o wielkopańskich manierach. Natrząsa się z niej. Z przyjemnością graniczącą z udręczeniem. Nie cierpi miernych literatów o wyśrubowanych aspiracjach i minimalnych zdolnościach.

Stroni od wszelkich przejawów bombastyczności w wykonaniu strasznych mieszczan. Od filistrów uzbrojonych w śmieszną godność, perorujących o niczym. Drażnią go ziemiańskie kasty, ich wzniosła parafiańszczyzna, monotematyczne, infantylnie drętwe i jałowe dysputy o niegdysiejszych majątkach, genealogiach czy przefujarzonym dostatku. Oprócz wspólnej niedoli — emigranckiego losu, nie łączy się z nimi pod żadnym względem.

Wyalienowany jako pisarz, obarczony obsesją niszczenia innych literatów, przymusem traktowania ich jak wrogów, targany walką z tysiącem własnych, okolicznościowych twarzy, trzyma się młodych twórców, twórców in spe; na razie wolnych od bakcyla rutyny i stereotypów.
Bytuje w środowisku ząbkujących artystów. Uchodzi wśród nich za proroka, guru, niepośledniego wybitnego. Ale otoczenia te, choć początkowo bawią go i jakkolwiek uwielbia je zaskakiwać, wpędzać w zażenowane konfuzje — są zbyt kołtuńskie i zanadto prowincjonalne, za bardzo ekskluzywne, by mógł im aplikować ciągle ten sam repertuar szokujących zwierzeń i obrazoburczych poglądów. Toteż przy pierwszej nadarzającej się okazji wyjeżdża z Argentyny i w poszukiwaniu świeżej krwi [nowej publiki] drałuje do kraju Sartre’a (dostaje roczne stypendium-zaproszenie Fundacji Forda finansującej mu pobyt w Europie).

Rozpierany sprzecznymi spełnieniami, pragnie pójść szlakiem paryskich ulic, znaleźć dom, w którym mieszkał za pierwszego pobytu, odświeżyć w sercu dawne drgnienia, na żywo poznać Jerzego Giedrojcia i jego siedzibę w Maisons Laffitte, pogadać z „Kotem”, wielkim admiratorem jego twórczości, o którym napisał: “Wszystkie wydania moich dzieł w obcych językach powinny być opatrzone pieczątką ‘dzięki Jeleńskiemu'”.

Dręczą go nostalgie, prześladują wspominki z czasu młodości, napadają mroczne tęsknoty. Ale rychło się przekonuje, że pragnienia, którymi się żywił w onegdajszych latach, gwiżdżą na rzeczywistość obecnych. Rychło więc stwierdza: magdalenka, to mit. Konstatuje również: Paryż zepsiał, wydostojniał i zesztuczniał z kretesem. Pokrył się patyną wieku. Słowem — stracił artystycznego ducha i obrósł w powagę, a podczas jego nieobecności wszelkie tęsknoty — zmalały, straciły poprzednie znaczenie i skurczyły się bezpowrotnie. Lecz nie ulega rozczarowaniom. Nie podaje się obowiązującym modom na wyrażanie podziwu. Jego zmienne nastroje nadal są konsekwentne: biorą się z humorzastej miłości do przekory. Z namiętności do burzenia rutyn i podważania ich celów.

Francja jest wtedy zauroczona Proustem, językowym prestidigitatorem i wyobraźniową potęgą na zwolnieniu od zdrowia. Marcelem, do którego Gombrowicz żywi ambiwalentne uczucia. Jak do wszystkiego zresztą, o czym się wypowiada; raz eksploduje uwielbieniem i rozbuchanym entuzjazmem, mówi o nim z respektem, podziwem i ekscytacją, a kiedy indziej — z demonstracyjną przekorą, rezerwą i dystansem, jak gdyby uwziął się, by być bulwersantem, gorszycielem, skandalistą pracującym w brązie. By nieść przed czytelnikiem kaganek otrzeźwienia. Raz przeto jawi mu się Proust jako nieprzeciętny umysł, a innym razem — jako nieznośny nadwrażliwiec szybujący poniżej swojego talentu.

Jak Proust, tak i Gombrowicz jest nieustannie zawiedziony. Sobą, swoim rzekomym niedosytem talentu i nadmiernymi oczekiwaniami wobec niego. Niedosytem talentu nakazującym mu przybierać „rekompensacyjny” wyraz twarzy i dostosować jej mimikę do stwarzanych okoliczności. Talentu budowania legend uzasadniających własną genialność. Przywdziewania wyniosłych, prawie bufonowatych póz mających potwierdzić, że należą mu się hołdy, estymy i rewerencje.

W rzeczywistości stanowi zaprzeczenie buty. Śmiałości graniczącej z megalomanią; próżność i pycha, były to cechy widoczne na zewnątrz. Charakterologiczne znaki rozpoznawcze przeznaczone do użytku literackiej drobnicy. Podpuchy i ściemy sprokurowane na rzecz beletrystycznego planktonu. Planktonu tarmoszonego pragnieniami zrównania się z nim i prześcignięcia go w drodze na Parnas.
Kto dał się zbałamucić tym zewnętrznym cechom, ten uważał Gombrowicza za przemądrzalca. Jednak autor Ferdydurke fanfaronem był nim tylko podczas PROWOKACYJNEGO PISANIA: gdy opanowywał go polemiczny duch złośliwości. Gdy nie mógł przestać, zwolnić i wyhamować.
Przeprowadzając liczne analizy cudzego usposobienia, dokonywał nieraz odkryć niepochlebnych. Odkryć wartych zatajenia. Wstydliwych, oburzających i trudnych do przełknięcia dla ludzi, którym poświęcał uwagę. Ale krytyczny temperament i obsesyjna uczciwość wobec własnych przekonań, kazały mu publikować owe rewelacje. W czym przypominał Stefana Kisielewskiego: też utytłanego w ogłaszanie bezkompromisowych prawd.

Kiedy wiódł outsiderski przebyt w Argentynie, zapodziany wśród pampasowych ostępów, gdy przeklinał ów kraj, szydził z niego i natrząsał się z jego towarzyskiego blichtru, z maciupkiej literatury o słoniowatych pretensjach, czuł się na właściwym miejscu: szydercy obdarzonego niewyczerpanymi zasobami cynizmu. Ironisty walczącego z pospolitością. Ale kiedy go opuścił, zapragnął w nim być od nowa. I odtąd Argentyna ma dla niego dwa oblicza. Pierwsze pochodzi z Dziennika, niemal konfesyjnego utworu, w którym obnaża się w sposób bezlitosny. Z którego wyłania się obraz człowieka zagubionego pośród własnych masek, człowieka o sprzecznych tożsamościach, bezradnego i przerażonego tym, co o sobie naopowiadał, a czego już nie zdąży zdementować. Tam znęca się nad nią niemiłosiernie. Tam też jednak maluje widoki miejsc, do których wędruje słowami plastycznie ciepłymi, zdaniami wzruszająco poetyckimi i są to pejzaże – majstersztyki. A drugie, zawiera się w jego opowiadaniach Wędrówki po Argentynie, o których w przedmowie mówi Zofia Chądzyńska: Ujawnia się w tych tekstach wiele cech, których próżno by szukać gdzie indziej w jego twórczości: rodzaj czułości, szacunek dla prostego człowieka.


Wiersze na topie:
1. jest dobrze (30)
2. ludzka utopia (30)
3. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
4. w intencji manny (30)
5. na znak (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (326)
2. Jojka (319)
3. darek407 (255)
4. Gregorsko (116)
5. pawlikov_hoff (102)
więcej...