Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (7)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Heretyk
- lucja.haluch
pan Kot
- lucja.haluch
Z mitami
- TESSA
Zmartwychwstały w nas
- lucja.haluch
więcej...

Dziś napisano 18 komentarzy.

zygpru1948 - komentarze autora



Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 08:06:14
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński

DOTYK - KOBIETA W TRAKCIE INTYMNEGO SZCZYTU

Pójdź ze mną tam gdzie sprzyja miłość...

Zachowamy spokój choć ręce
nie będą takie spokojne - dajmy im się wyżyć.

Niech tną szaleństwo przeżyć...

Weź ode mnie skrawek - mały cień
kiedy pomiędzy twymi nogami poczuje ciepło.

Zaostrzy się krążąca eleganckość
by ciało znaczyło więcej od pytań.

A odpowiedzi same przyjdą pod kasztanami.


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1146756,tajemne-obcowanie-czesc-xviii


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 08:03:57
Autor wiersza: zygpru1948
TAJEMNE OBCOWANIE - część osiemnasta
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

DOTYK - DOSŁOWNIE I W ZNACZENIU


Motto: Na pośladkach czuję twoje palce...

Bądź w rzeczy samej kobietą
tak jak płynie klawiatura z rąk stworzona
kiedy gram na tobie - i w tobie
intymne arcydzieła - a ty czujesz
każdy mój ruch kiedy unoszę twe nogi
by poszerzyć wiedzę o miłości.

Musimy się starać artystycznych dokonań
pochodzę z żywicznych sosen - tak pamiętam
te kleiste zauroczenie spływające ze szczeliny
ponętnie gra wiolonczela etiudy -
słucham jak z ciebie melodia ciała
błyszczy echem pragnienia...

- Namacalna jak akacja na wzgórzu
rozgrzewasz mój umysł spełnieniem.


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:59:30
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


TA MUSZELKA W NOCY


Nie będziesz się opierała moim rękom
muszelka w nocy błyszczy gwiazdą.

Mozaika zagęszczona pragnieniem
wypukla się jak pączek kasztana.

Zdejmuję z ciebie ostatnią szatę
przed podróżą do Zatoki Delfinów -
by w ciemności przytulić ręce.

Te ręce - twoje i moje
to jak pogodne powroty -
dźwięczy strzała wypuszczona z łuku
wyłania się temperatura smaku.

Odrobinę zaczekaj na deser
znam tajemnice leśnej mowy
w tudzież głębokich połyskiwań
a za oknem kukułka kuka
a sójka wybiera się nad morze.

Pewnie ją spotkamy po zachodniej
stronie na wydmach.


13.5.2013 - Ustka
Poniedziałek 18:05

Wiersz z książki "Córka Wiatru"


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:57:01
Autor wiersza: zygpru1948
KOCHANKA KSIĘŻYCA - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

POD GŁOS NA GŁOS


Milczą ci co głośno mówią
i także ci co krzyczą
o nowonarodzonych wiosną.

Nie widzimy tylko przegranych
mijamy spiesznie – udajemy się
w kierunkach zaznaczonych
by marzenie przestało być
metafizyką.

Poznałem kobietę
jest symbolem znaczącym
bo w dzień imienin Lucjana
to mój ojciec zapamiętany
z dzieciństwa.

Wczoraj zdradziła mnie z księżycem -
czy można z tym iść do sądu?

Przecież z księżycem jeszcze nikt nie wygrał!


22.4.2014 - Ustka
Wtorek 11:59


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:55:29
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński

OPIERAM SIĘ O TWÓJ KSZTAŁT

Kiedy śpisz
opieram się o twój kształt
w zwolnionym tempie.

Iskrzący
wypuszczam trochę iskier
balet bez choreografii
a jednak idealnie
wtłaczam puls życia.

Karasie w stawie...
Widziałaś karasie tańczące?
Tak podobnie tańczę z tobą -
rozlewa się zadośćuczynienie
skrapla się wilgoć
studnia nabiera rumieńców.

W kryształach świtu
opuszkami zbudzonych do czynu
powtarzam na co czekałaś.

Jesteś istniejącą
w fabule miłości
stąd do celu wiersza
zapisanego ręką
przez nieznanego kochanka.


22.4.2014 - Ustka
Wtorek 12:53

Wiersze z książki "Kochanka księżyca"


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/583796,kochanka-ksiezyca-czesc-i


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:52:56
Autor wiersza: zygpru1948
Recenzja


Krzysztof Galla

W ZBLIŻENIU NA TRZY CZWARTE


Zajrzałem do wierszy przygotowanej do druku książki pt. „Królowa wydm”. Zainteresowałem się cyklem pierwszym kiedy to autor Zygmunt Jan Prusiński był na urlopie w Brzegu u swojej Ewy. Znam jego zaangażowanie uczuciowe do tejże kobiety – która dominuje w jego poezji, no bo jeśli napisał dla niej dwadzieścia książek w czasie 22 miesięcy, to trzeba zastanowić się, kto jeszcze w świecie dla swojej lubej napisał ponad tysiąc wierszy! - Czy był taki śmiałek, w ogóle, czy był taki poeta co mógłby ale sił mu nie starczyło dotrwać. Rozumiem jedną książkę, mogę zrozumieć trzy książki ale dwadzieścia książek, to trzeba mieć zaparcie i być ogromnie wytrwałym twórcą.

Czytam wiersz „Nie byliśmy w operze”...

„Gwiazdy układają nas
choć jesteśmy blisko siebie.
Dotykam cię bez ustanku
jakbym kwitł w tobie granatem”.

O, i taki jest Prusiński, jeśli jest kochany przez kobietę. On by oddał jej wszystko, znam jego osobowość i delikatność wewnętrzną – tak to odczuwamy w tym wyznaniu. Jest niedoścignionym kochankiem gdy ma na to miejsce w jej sercu. Wierszami zbliża się, jest nieprzytomny wręcz by pisać w to co wierzy.

„Ewenement hartu uderza w dźwięk
by liznąć sutkę bez ceremonii.
A wieczorem zrobisz herbatę z dziurawca
na tarasie ostatni raz zasiądziemy -
wyśpiewam arię z twoich oczu”.

Poeta umie dobierać słowa. Jest klasycznym przykładem ale z innych epok, kiedy miłość była i dekoracją i manifestem. To fakt, że tego rodzaju wiersze nie pasują dzisiaj – choć ludzie się nadal kochają, aczkolwiek nie ma takowego klimatu, no bo gdzie ono jest? Poszliśmy za szybko za dyrygentami współczesnych mediów, które obalają ten romantyzm. Czy można byłoby wyobrazić kobietę na balkonie a na dole poetę deklamującego miłosne poematy? Zaraz by ludzie mieli go za wariata, dlatego poeta Prusiński nie pasuje wręcz do tych ostrości chaosu i krzyku. Zatem schował się w swej poezji by nadać swój bunt twórczy...

W wierszu „Cyprysy” jest na to dowód, jak walczy poeta z uczuciem...

„Cyprysy – pieśń nowa
dopiero zamierzam napisać
spod nieba wychyla się święta opieka
ewolucji nie będzie
co najwyżej w sierpniowy wieczór
świerszcze swoje zagrają -
etiudę molową.
Moja fuga odpoczywa w futerale”.

Nie zapominajmy że Zygmunt J. Prusiński jest muzykiem. Fakt przerwał naukę w Warszawie. A śpiewu uczyła go Zofia Traczyk, nie tylko wykładowczyni ale i pieśniarka. To w nim rodziła się ta poetycka muzyka, ten życiowy blues, bo któż to wiedział że będzie szedł wciąż pod górkę i szlifować swoją duszę w sztuce trudnej, pisać muzykę i wiersze.

Jak to jest w wierszu „Arkana miłości”...

„Obejmij mnie jak potrafisz
z ogródka daj kilka jagód
jak to zrobiłaś przedwczoraj
z twej ręki wezmę i truciznę.
Kocham ciebie za całokształt
za twe nogi i piersi -
lubisz się tulić by gasić głód”.

O tak, tu wszystko jest poukładane. Ta rzeczowość niczym aplituda – zapala się względność by pasować idealnie. On jej tak ufa że gdyby w ręku miała truciznę, nie zastanawiałby się w tej miłości spożyć. Bo to nie jest miłość XXI wieku, o nie, takiego czegoś spotkać nie można, poeta żyje nią ale przekłada to na inny wiek, odbierany dla nielicznego grona ludzi. I kończy tak niespodziewanie i subtelnie...

„Arkana miłości to jak krzew zielony
pnącze chwytają się by równowaga
zależna była i od modlitwy”.

W wierszu ”Symetria i okoliczność” poeta ciekawie zaczyna...

„Daj się poznać dobrotliwie
jutro kupię ci arbuz”

Jakie to miłe, przecież lepiej by pasowało, (jutro kupię ci kwiaty), ale nie, a dlaczego nie arbuz. Mokre usta po arbuzie, jakże słodkie. O cwany ten Prusiński. I dalej też będzie ładnie i obrazowo lirycznie...

„To nie będzie bolało
droga jarzębin bezkresna
uwiodę w wierszu miłosnym
intymne echa pól
gdzie tyle jest tajemnic zwartych
a ty jak wczoraj w spódnicy granatowej
roztańczysz drobne liście akacji
w środku zabielisz
ujmujące dźwięki z partytury
na wysokość symetrii”.


Tytuł recenzji zaczerpnąłem z wiersza Zygmunta J. Prusińskiego...

- część pierwsza -

20.10.2013


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:50:13
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

11.04.2012 15:58


@Zygmunt Jan Prusiński

No a co z Ewą Prusińską, żoną, kochanką, ideałem? Gdzież się ona podziała? Już nie kochana, czy co? Co za brak konsekwencji? Stałość uczuć i konsekwencja jak u Wróbla! Don Kichot! Istny don Kichot! Nic tylko przywiązać do łóżka i traktować jak wariata!

A jakież to marzenia masz mistrzu poetyckiej imaginacji i mistyfikacji wobec księżniczki Mar? Zostać gubernatorem, księciem (godnym księżniczki z Madrytu). Wart Pac pałaca!), Hidalgiem na wyspie Hula-gula? O boże, ależ wzruszające, "tyś księciulko na zawsze w sercu mem". Ale heca! Pozdro


PS. A gdzie te dwa stare (starcze starowinki, jakieś potworki koszmarki) króliczki, zajączki w wielkiej skorupie po jaju, chyba dinozaura? A pani księżniczka niech doda, na bis, fotografię-szmirkę jakiegoś starego dziecka płci żeńskiej w kapeluszu a'la grzyb i kicającego zająca? królika? który pomyka, wypsnął się spod jej sukienki, czy raczej jakby uciekał bo był ukryty? trzymany? uwięziony? między jej nogami. Doprawdy to wszystko takie freudowskie, że trzeba by zatrudnić jakiegoś starej daty psychoanalityka, który w czerwonym kapturku dopatruje się kompleksu pragnienia tęgiego fiuta, dla jednej jak i drugiej strony, co się skrywa w metaforycznym miłosnym wyznaniu: "ty rozumiesz moje wnętrze, moje pragnienia (no jakżeby mogła nie rozumieć, w którym miejscu pana uraża nakrochmalona (czym nakrochmalona?) koszula!), moje marzenia". Macie oboje dziwne skłonności do dręczenia i znęcania się nad zwierzętami, co też jest freudowskie, przełożone na symbolizację tęgiego, przepraszam za wyrażenie, rypania.

Przepraszam, że się wtrącę, ale czy tą jedyną wymarzoną poetycką żoną, która jeszcze na łożu śmierci...etc. musi być koniecznie Mar Canela, księżniczka z Madrytu etc., a słyszę że i z Gdyni, czy skądś tam (czytając was, a szczególnie Pana, można dostać pomieszania). Z drugiej strony to dobrze, bo stwarzacie taką zagadkę erotyczną, którą ją śledzę jak kucharka w wypiekami na twarzy, niczym jakąś amerykańską "modę na sukces". A patos i śmiesznota tej sytuacji potęguje, że przemawia Pan do niej jak Bóg Ojciec. Też freudowskie, bo w przykładach psychoanalitycznych takie przemawianie do młodych kobiet przez starców (błogosławię cię dziecko, zbliż się do mego łoża śmierci, nic ci nie zrobię!) oznacza, chodź dziecko, bo chcę cię przerżnąć. Nie opieraj mi się. Nie opieraj się boskiemu autorytetowi i przeznaczeniu! Biedna ta Mar, w Pańskiej mocy! No przyznaj Pan, że chciałby ją Pan dopaść w ciasnych drzwiach, a te apostrofy o życiu "w mojej metafizyce", "w mojej [poezji", to zwykłe duperele, mające ukryć zwyczajne kalesonowe chucie?! Widzę, że chyba Panu on nieźle bryka! (niech Pan do tego dorobi rym! starego pryka, tryka, byka, metafizyka, poetyka...).


Z całym szacunkiem, ale myślę, że potrzeba Panu rózgi na dupę i chutliwe tęsknoty (ponoć poetyckie, akurat!) do cnotliwej, wiernej mężatki, szybko by Panu przeszły. Włóż go Pan do zimnej wody! Stary uwodzicielu! Pani Mar to nie jakaś tam Aldona Amon, którą miało, no mniejsza z tym. To nasza gwiazda, która nam świeci przykładem, jak ma się moralnie prowadzić współczesna dama i światowa kobieta, zarazem wyzwolona i prowadząca się wygodnie jak wolkswagen, a zarazem wierna (jakiemuś szoferowi w szoferce) jak Penelopa. Sam Pan powiedziałeś, że to nieczuła zimna ryba, no istny śledź w śmietanie, a tu raptem myślisz, że ją wzruszysz widokami starego Zygmunta na łożu śmierci. Akurat! Już widzę jak się właśnie wtedy będą w kolejce ustawiały do Pana te poetyckie żony i kochanki, wyłażąc na Pana leżącego z miną zbawiciela, z podniesioną koszulą! No, bądźmy poważni, to są świąteczne jaja, ale bardzo komiczne!


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:47:53
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

29.02.2012 00:57


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, gdybym się nie bał, że będę posądzony o pedalstwo, to bym powiedział, że z ust mi Pan wyjął.

Powiem tak, że jeśli mąż i żona nie mogą się znosić w życiu codziennym ponieważ ona nie przeżywa dopochwowego orgazmu a on nie umie jej do tego doprowadzić, bo jest za mały, albo za krótki albo za krótko ją penetruje, to konsekwencje tego są dalekosiężne dla życia rodziny ludzkiej w ogóle. Bo jeśli orgazm dopochwowy i współżycie seksualne jest podstawą budowanie miłości i cementem dobrych relacji między mężem i żoną, to cóż stoi na przeszkodzie, żeby tym cementem był również seks między zięciem a teściową, między teściem a synową, między wnukiem a babcią lub wnuczką a dziadkiem. Gdyby dziadzio solidnie przerżnął wnuczkę, dając jej orgazm dopochwowy raz za razem, to ona by go nie wyrzuciła na starość zniedołężniałego do domu starców, bo by się jej od czasu do czasu, jako przyrząd do robienia orgazmów przydał. Analogicznie, gdyby babcia dała wnuczkowi swojej jeszcze dziarskiej łechtaczki i w ogóle dziury, to wnuczek też by babci tak łatwo do domu starców albo do innego przytułku nie wydał. Stosunki seksualne między teściem a synową albo zięciem a świekrą scementowałyby ład i miłość rodziny.


Co więcej, ja nie kpię, bo podobne rzeczy można wyczytać u Bronisława Malinowskiego i Levi-Straussa. Oni twierdzą, że nie istnieją jakieś specjalne przeszkody w uprawianiu kazirodczego seksu rodzinnego. To właśnie wzbudza gorącość uczuć rodzinnych i wzajemne przywiązanie. Levi-Strauss zauważa, że dzisiejsza rodzina nie ma służyć seksualnej przyjemności, tylko płodzeniu dzieci, żeby te dzieci łączyć z dziećmi innych rodzin tworząc z nich nowe rodziny, komórki społeczne i tworzyć otwarte na innych społeczeństwo. Rodzina służy więc społeczeństwu a nie samej sobie. Gdyby nie ten cel społeczny, to najlepszym wyjściem dla rodziny byłaby miłość kazirodcza, dopochwowa, wszystkich z wszystkimi w kręgu rodziny. Zresztą tak jest we wszechświecie, na Polinezji, w Oriencie, tak było u starożytnych Babilończyków, Achajów i Etrusków, tak było również u starożytnych Ariów i Chińczyków. U Chińczyków zresztą jest tak, że wnuczka jest tam córką dziadka, a nie swego ojca, a biologiczny ojciec może dopiero "zyskać" swoje potomstwo w dzieciach swych dzieci, czyli we wnukach, ponieważ dzieci należą do jego ojca. W Chinach wnuki są dziećmi swych dziadków, a rodzice na swoje (z prawno-religijnego punktu widzenia) dzieci muszą czekać, aż dopiero ich biologiczne dzieci urodzą im wnuki. Dopiero te wnuki są dziećmi dziadków. To skomplikowane, ale chyba do zrozumienia, jak to zachodzi. Na tym się opiera taoizm i czerpie z tego konfucjonizm. System jest tak stary ja same Chiny i nie wiadomo, czy nie czerpały z niego ludy aryjskie i semickie. Żydzi zresztą mają niesłychany seksualny kult dziadka i babki, z którymi mają prawo obcować na określonych rytualnych warunkach ich wnuczki i wnusiowie. A rytualne mieszanie krwi u żydów? Przecież w dawnej Polsce było faktem!

W Chinach wychodzi na to, że prawdziwym mężem młodej żony, nie jest jej mąż, ale jego ojciec. Toż samo z zięciem, że żoną jego nie jest córka, ale jej matka, tak jest w mnogości rodzin ludzkich, że wujek z wnuczką brata, a babka z synem siostry. Konieczne jest mieszanie między-pokoleniowe, w myśl maksymy, że na starej piczy młody się ćwiczy, a na starej kości najwięcej miłości (ludowe), (nie ja to wymyśliłem i nie ja wywołałem temat - w końcu jesteśmy dorośli, jest dwunasta w nocy i dzieci tego nie czytają).


Nie ulega wątpliwości, że podstawą jest twardy kutas (najlepiej stary i wytrenowany - taki co to wypieprzy i babkę i wnuczkę) i dość długa penetracja pochwy w celu wywołania orgazmu dopochwowego, w którym bierze udział cała dolna cześć otrzewnej. Nie chcę tu wchodzić w dywagacje jakie to ma konsekwencje dla symbolicznego ludożerstwa i brzuchomówstwa, które z kolei jest podstawą (brzuchomówstwo) do rozwoju mowy wewnętrznej i w ogóle myślenia i życia duchowego. Życie duchowe płynie od pochwy i otworu odbytowego (do głowy), ale tego nikt nie chce spostrzec, chociaż jest widoczne gołym okiem. Cała ludzkość od rana do wieczora myśli tylko o waleniu i uskutecznia różnorakie stosunki seksualne, gorzej niż psy, ale wypiera się w żywe oczy, kłamiąc że myśli o wyższych celach... chyba takich jak okraść bliźniego i wypieprzyć mu żonę.


Zygmunt Jan Prusiński Księżycowy Kochanek... część I


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:45:54
Autor wiersza: zygpru1948
Elegie północy - Trzecia - Anna Achmatowa


Mnie jak rzece
Surowa epoka zmieniła bieg.
Zamieniono mi życie. Innym nurtem
Obok innego życia popłynęło
I oto nawet nie znam swoich brzegów.
O, ileż to widowisk opuściłam,
Beze mnie podnosiła się kurtyna
I opadała. Iluż mych przyjaciół
Nigdy, ni razu w życiu nie spotkałam,
I ileż to zarysów obcych miast
Z mych oczu mogłoby wycisnąć łzy,
A ja znam na tym świecie jedno miasto
I we śnie po omacku je odnajdę.
I iluż to nie napisałam wierszy,
Chór ich tajemny wokół mnie się błąka
I może jeszcze przyjdzie taka chwila,
Gdy mnie zadusi…
Wszystkie początki znam i zakończenia,
Życie po końcu życia i coś jeszcze,
Czego wspominać teraz nie należy.
I jakaś obca kobieta zajęła
Jedynie mnie przysługujące miejsce,
Nosi moje najbardziej własne imię,
Mnie zostawiając przezwisko, z którego
Zrobiłam chyba wszystko, co możliwe.
Niestety, nie we własnym legnę grobie.
--------------------------------------
Lecz jeślibym spojrzała skądś z zewnątrz
Na me dzisiejsze, teraźniejsze życie,
To chyba wreszcie poznałabym zawiść…

Anna Achmatowa
przełożył Seweryn Pollak


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:44:57
Autor wiersza: zygpru1948
Zawsze cicha jest czułość prawdziwa... - Anna Achmatowa

* * *

Zawsze cicha jest czułość prawdziwa,
Nic jej przed okiem nie skryje.
Próżno twoja ręka troskliwa
Futrem otula mą szyję.
Próżno o miłości wschodzącej
Mówisz mi pokornym westchnieniem.
O, jak znam uparte, płonące,
Twe nigdy niesyte spojrzenie!

Anna Achmatowa
przekład Józef Kramsztyk


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:44:11
Autor wiersza: zygpru1948
Zaklęcie - Anna Achmatowa


Przez wysokie wrota,
Przez moczary, błota,
Drogą nie chodzoną,
Łąką nie koszoną,
Przez nocy kordony,
Wielkanocne dzwony,
Nie wzywany,
Nie mnie sądzony —
Na wieczerzę do mnie przyjdź!

Anna Achmatowa
przełożyła Gina Gieysztor


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:42:22
Autor wiersza: zygpru1948
Nasze święte poezji rzemiosło... - Anna Achmatowa


Nasze święte poezji rzemiosło
istniało przed epokami czterema...
Ono i w mroku światu blask przyniosło,
lecz jeszcze żaden nie mówił poemat,
że mądrości nie ma, starości nie ma,
a może i śmierci nie ma.

Anna Achmatowa
przekład Anna Kamieńska


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:40:47
Autor wiersza: zygpru1948
Zawarła dłonie żałobnie... - Anna Achmatowa


* * *

Zawarła dłonie żałobnie pod szalem...
- Czemuś blada, choć oczy bez łez?
- Bo mu duszę goryczą i żalem
Napoiłam po brzeg i po kres.

Zataczając się, wyszedł ode mnie -
Gorzkim skurczem ból usta mu zwiódł.
Zbiegłam za nim schodami przez ciemnię,
Biegłam za nim bez tchu aż do wrót.

Zawołałam: "To żart! Tyś mi drogi!
Wróć!... Nie wrócisz - więc nie chcę już żyć..."
I ten uśmiech męczeński i wrogi.
I te słowa: "Zaziębisz się, idź".

Anna Achmatowa
przekład Maria Helena Szpyrkówna


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:39:35
Autor wiersza: zygpru1948
Na szyi drobnych sznur korali - Anna Achmatowa


Na szyi drobnych sznur korali,
W szerokiej mufce chowam ręce,
Wzrok z roztargnieniem błądzi w dali,
A oczy nie zapłaczą więcej.
I bledsza jest niż jedwab lila
Twarz moja od przeczucia losu,
I brwi dosięga mi co chwila
Nie zakręcony pukiel włosów.

I niepodobny jest do lotu
Mój chód powolny, jak u chorej,
Jak gdybym dotykała stopą
Trawy, a nie parkietu wzorów.

Usta oddechem rozchylone,
Mgła dziwna oczy mi przysłania,
I drżą do piersi przytulone
Kwiaty naszego niespotkania.

Anna Achmatowa
przełożyła Gina Gieysztor


Komentowany wiersz: Aforyzmy 49 2022.08.07; 07:38:50
Autor wiersza: zygpru1948
Echo - Anna Achmatowa


W przeszłość drogi dawno już zamknięte,
Po cóż głosów przeszłości mam słuchać?
Co tam jest? Płyty krwią nasiąknięte
Albo drzwi zamurowane głucho,
Albo echo co nie potrafiło
Zmilknąć całkiem, chociaż tak je proszę...
Z owym echem tak się wydarzyło,
Jak ze wszystkim, co w mym sercu noszę.

Anna Achmatowa
przekład Eugenia Siemaszkiewicz


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:47:03
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


BEZWOLNE CYKANIE...

Motto: „Jakby rozsiewał wszystkie odcienie czerwieni
prosto pod nogi krótkim nocom
snującym się po polach”
– Nora Constance


Rozsiewam i ja ciekawość nocy
stoję na balkonie
niczym trubadur z mandoliną ojca
i sieję niepokój akordami
przewlekła migrena muzyczna
nie daje mi spokoju
tnie krótkie dźwięki.

W ogrodzie dojrzała panna
rozmawia ze mną o temperamencie
roślin i pachnących kwiatach
werbeny i nemezje wziąłem dla siebie
a datury podarowałem Darii.

I nikt by nie zauważył
szczegółu ostatecznego
że jutro zapowiadają deszcze
a mam koncert pod niebem
w Wysokich Tatrach
dla paru przyjaciół -
Heńka Serafinowicza i Waldka Rybaka.


25.8.2012 - Ustka
Sobota 12:00

Wiersz z książki „Szudroczyć"


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:43:37
Autor wiersza: zygpru1948
ZATOKA INTYMNEGO PRZYMIERZA - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura



Zygmunt Jan Prusiński


WEDLE WSZYSTKICH PIEŚNI I POWROTÓW

Irenie Wiszniewskiej


Motto: Drgaj Ireno, drgaj; odbieraj mnie miłością!



Skraplam Pamięć.
Rośniesz mi w objęciach,
dotykam miejsca czułe - grasz.

Zrywam korę sosnową,
robię łódeczki o nazwie "Irena" -
płyną przez Ocean Atlantyk...

To jest armia moich uczuć.
I ptaki morskie przenoszą,
i wichry i huragany pomagają mi.

Kochanie na odległość
jest męczącą wizytówką...

Mijam pomniki zasłużonych. -
Czy taki Pomnik zbudujesz dla mnie,
że z tego kochania wyrastały lasy?

Ireno moich snów -
jestem już w tobie!

Ta melodia dawno gra...
Czujesz? Czujesz moje zbliżanie?


25.05.2010 - Ustka
Wtorek 7:26


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:40:49
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński



TA WNIKLIWOŚĆ I ZAMĘT

Wioletcie Biernackiej - Góreckiej


Przystrajam chwile,
niepewność jak przed kałużą
wtapiam się głębiej -
filozofię miłości badam.

Rzeczy i człowiek
mężczyzna i kobieta,
i całość dotknięta lasem
intymnym zapachem.

Przejdziemy Wioletto
przez rzekę,
ta próba jest ważna.

Po drugiej stronie
czeka słońce,
i polana rozlana
na strony.

- Czy chcesz wstąpić
w moje ramiona,
posłuchać muzyki
i synkopy...?

Jestem przygotowany
przyjąć cię z honorami.
Zamknij oczy - wchodzę,
następuje wstępny akt...


24.05.2010 - Ustka
Poniedziałek 18:57

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1166998,zatoka-intymnego-przymierza-czesc-iii


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:38:41
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


MOJE SŁOWA LECZĄ


Piszę tę książkę o miłości
zapraszam do niej by kochać
intymne światy –
porusz świt opuszkami
porusz świt ustami
nie skąp mi dojrzeć ud twoich
i bioder – skupiam się na sztuce
umiem to czynić jak w malarstwie
dobieram farby uczuć
zamierzam rozszerzać loty w dolinie
byś była szczęśliwa w szczycie impulsu
tak bardzo nagiej i otwartej
zagarnąć nie tylko szept motyla
ale całą twoją przestrzeń…


3.06.2020 – Ustka
Środa 5:19

Wiersz z książki "Anioł doliny"


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:35:29
Autor wiersza: zygpru1948
NOC W TEATRZE - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura



Zygmunt Jan Prusiński

NOC W TEATRZE

Motto: Życie bez teatru
jest nic niewarte...


Ukryjemy się w teatrze
jedną noc spędzimy Ewo,
jeden aktor i jeden widz
wystarczy nam kilka aktów.

Nie będziesz głodna miłości
zafunduję rozmach na scenie
posłuchasz głosu kochanka.

Będzie grająca katarynka
i mała wesoła karuzela,
dwie papużki i dwa pawie
serce nocy sto uśmiechów.

A o świcie wymkniemy się
cieniem porannego światła...


24.3.2015 - Ustka
Wtorek 16:27


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:26:48
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


WIDOK KOBIETY Z OTWOCKA...

Karolinie Deczewskiej


Widoki są różne.
Czasem zatrzymuje mnie kamień w polu,
rozmawiam o jego samotności – sam będąc samotnym.

Widoki są różne.
Stawy bezimienne a w nich żaby rechoczące,
czy liny, karasie, karpie – ten jeden wodny koncert
i mój solisty zabieg piękna kiedy śpiewam o kobiecie z Otwocka.

Widoki są różne.
Spalam kalorie biegnąc do Śródborowa,
lub do Karczewa lasem – ile to ja miejsc odpoczynku zostawiłem
we wrzosowiskach; do dziś słyszę szum sosnowych gałęzi.

Widoki są różne.
Karolina szykuje dla mnie kolację,
dwie świece zapali w saloniku smukłe jak prośba – zatańczę
z nią nagą noc w Otwocku na Matejki 3; rozkocham cienie...

Widoki są różne.
Czasem zatrzymuje mnie kamień w polu,
rozmawiam o jego samotności – sam będąc samotnym.


26.12.2010 – Ustka
Niedziela 19:20


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:23:56
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


PONIEDZIAŁKOWE POCAŁUNKI

Motto: "wiem i nie wątpię
i nie zwątpię nigdy"
- Penelopa Ewa Bednarz


Na razie walc przycichł
gołębie odleciały
a ja roznoszę myśli o niej -
choć to nie jest niespodzianka.

Wiedzą o tym wszyscy
że zdejmuję jej pantofle
by podróżować z nią
w istotnych zasłonkach.

Obserwuje mój ruch
leży tak otwarta w sobie
bym mógł dotrzeć w głąb
wiersza przez nią napisany.

To jest rzeźba - poetka
moich erotycznych zwiastun
w cichej Zatoce Delfinów.

I nic nam nie potrzeba
poranny świt z wiatrem
podaje nam metrum...

I tak czynimy nutami rąk
aż do ostatniego rozdziału!


25.2.2013 - Ustka
Poniedziałek 10:28

Wiersz z książki "Erotyczne zwiastowanie"


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:11:19
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

09.04.2012 15:10


@Zygmunt Jan Prusiński

Podoba mi się Pański wiersz "Boska komedia i moje cygaro". Nic dodać nic ująć, samo sedno poetyckich, subtelnych niepokojów, ledwie zarysowanych tęsknot, bez nachalności i szczypta zgryźliwego humoru (pod swoim adresem). Ta układanka się Panu udała. Jest w tym metafizyka.

O mnie proszę się nie martwić, mam coś z błędnego, średniowiecznego rycerza, ale nie tak głupiego, jak ten z ballady Schillera "Rękawiczka", żebym z kaprysu złej damy wchodził między lwy. Natomiast jak błędny rycerz traktuję kobiety po rycersku, czy Pan nie zauważył, że traktuję tak panią Mar? (głosząc wszędzie, że jest najpiękniejszą damą z La Manczy? Niestety, nie ma już renesansowych kobiet, jak u Boccacia, gdzie panny potrafią wysłuchiwać (z przyjemnością i zrozumieniem) pikantnych historii i opowiadać takież same, podszyte filozoficznym podtekstem (czasem erotycznym). Te panny są ciekawe! Nasze nudne jak flaki z olejem! No, niech Pan poczyta Dekamerona a zrozumie Pan o co mi chodzi. Że te współczesne idiotki (niektóre) robią się na wyzwolone (ale bez odpowiedniego uzbrojenia intelektualnego), pozując na wielce wykształcone, przemądrzałe ale w istocie rzeczy posługują się jakimś gnuśnym, zastraszonym myśleniem rodem z pipidówki, gdzie nauczone w dzieciństwie przez księdza fałszywej skromności, teraz bredzą na okrągło, że kobiecość wymaga od mężczyzny poszanowania (a przecież my je nie namawiamy do jakiejś sodomii albo słuchania obrzydliwych historii), a mają na myśli (mówiąc o szacunku) to, żebyś im schlebiał, bił pokłony przed ich inteligencją, mądrością i wytwornością (którą mają tylko w dobrych chęciach i w słowach, w pustosłowiu, we własnej próżności, ale nie w duszy i w umyśle).

No jednym słowem, Panie Zygmuncie, chciałbym spotkać naprawdę inteligentną kobietę (chociaż może lepiej nie!, bo już dość mam tego humbugu), mam na myśli kobietę, jak w Dekameronie), bo toto z czym mam zwykle do czynienia, to się oczytało jakichś skrótowców, mądrości w pismach dla kobiet, jakichś samouczków jak być mądrą i piękną, że "człowiek brzmi dumnie" etc. jakieś dyrdymały o "miłości" i "przyjaźni" (a samo nie jest do tego zdolne i nie wie jak przyjaźń wygląda) - (bo w gazetach piszą o "przyjaźni" - pseudomiłości między Brucem Willisem a jego następną damską zabawką, czyli o przyjaźni w światowym ujęciu) i powtarzania przez nią jedno i to samo, na okrągło.


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:11:03
Autor wiersza: zygpru1948
Czy pani Jola Butkiewicz nie zrobiła Panu awantury, że napisał Pan w wierszu, że robi placki ziemniaczane na golasa?. Przecież one widzą w tym śmiertelną obrazę swego majestatu, gdy Pan przez sekundę zechcesz dworować sobie (poetycko, ale delikatnie, dowcipnie i ze szczerej sympatii) w jakimś temacie, w którym występują one (napuszone i napompowane kobiecą godnością). Bo w ich wyobrażeniu, byłoby wtedy dobrze, gdyby facet pisał i mówił (kadził), że one robią placki ziemniaczane w brylantach i w krynolinie, a Pan je adoruje na klęczkach. Kurwa, co za wampuka!


PS. A co do moich droczeń z panią Mar Canelą, to to są tylko moje ćwiczenia stylistyczne, nic więcej. Moje prawdziwe poglądy filozoficzne na istnienie świata i rzeczy są daleko ukryte i nie dla profanów.

Aż mam w tej chwili ochotę odpowiedzieć pani Małgosi (ale nie chce mi się otwierać do niej nowej notatki), że się upiera niepotrzebnie przy tym, że kobieta się nie oddaje mężczyźnie tylko mu siebie "udziela"? Ona pisze, że podczas stosunku miłosnego, ona się sobą z nim dzieli? Nie oddaje siebie, bo by jej to ubliżało! Tym samym daje wyraz, że jest jakąś niewolnicą, bez własnej autonomii, która nie posiada nawet samej siebie, własnej woli, pełnej własnej świadomości, rozeznania dobra i zła etc.! czyli nie jest zdolna do prawdziwej miłości! A czy "podzielić" się z kimś chlebem, to nie znaczy oddać mu tego kawałka na wyłączne posiadanie? Ba, co więcej, czy nie znaczy to oddać mu kawałek siebie samego? Jak w międzyludzkiej komunii społecznego współżycia? Czy ona nie wie, że posiadanie jest i wtedy, gdy występują fale czynnościowe w mózgu rejestrujące istnienie w naszej świadomości jakiegoś zewnętrznego przedmiotu? Jeśli są czynności poznawcze i stany świadomości to jest posiadanie czegoś, albo ich wcale nie ma i jest stan nieprzytomności. Kobiety i mężczyźni, muszą się posiadać, wzajemnie (żeby tworzyć stan ludzkości) w sposób różnoraki, fizyczny, miłosny, seksualny, prawny, poetycki, świadomościowy etc. Musimy mówić o posiadaniu a nie o czym innym (np. dzieleniu się z sobą, bo dzielnie jest fazą wstępną albo inną nazwą na udzielnie prawa do posiadania). Bo posiadając kobietę podczas stosunku miłosnego, jesteśmy świadomi tego stosunku i wtedy w ten sposób ją posiadamy, czy ona tego chce czy nie chce, gdy już rozłożyła nogi i współdziała w tym, żebyśmy jej włożyli penisa. A pani Canela chce ten akt nazywać "podarunkiem" ale nie oddaniem siebie (na chwilę, swej waginy w moc posiadania męskich rąk i członków (i obmierzłych pysków! mlus-mlus! mlas-mlas!). Jej wola tak sądzić! Jej wola tak się samookłamywać! Ale czy ona sądzi, że rozkładając nogi nie oddaje się w posiadanie tylko (co?) obdarowuje? albo się dzieli (sobą), udziela?

Udziela się, czy udziela czegoś - bo tu jest istotna semantyczno-filozoficzna różnica! W "udzielaniu się" występują inne akty neontyczne (jakby powiedział Sartre czy Husserl) a w udzielaniu czegoś jeszcze inne. Kobieta udziela siebie samej, albo swej pochwy, mężczyźnie w zależności od stopnia własnej interioryzacji, świadomości łączności ze swym ciałem, zazdrości o własne ego itd. Czym się różni oddanie samej siebie od oddania swej waginy w posiadanie mężczyzny? Łączy się to z prawem mężczyzny do posiadania dziecka. Jeśli mężczyzna nie ma prawa do posiadania kobiety, matki swego dziecka, to nie ma prawa również do tego dziecka. (To po diabla wkładać jej kutasa!) Powtarzam, czy w akcie miłosnego oddania nie mamy do czynienia z decyzją kobiety: oddaję ci moją waginę i mnie samą, zrób z nimi co chcesz! A skoro cię kocham i ufam ci, to ufam, że nie potniesz mnie na kawałki nożyczkami. Pani Canela boi się, że ją partner potnie nożyczkami, dlatego może mu tylko podarować na chwilę, czyli udzielić ewentualnie pożyczyć swej wagińci, żeby sobie wsadził przez lejek, na chwilę, a ona go będzie bacznie obserwować, czy nie nadużywa stanu używania. Krańcowa nieufność do mężczyzny i drugiego człowieka (obawa i strach przed obcym) - (przy nieustannych zapewnieniach o własnym pojęciu o wysokich uczuciach jakimi powinna charakteryzować się miłość). Stosunek miłosny, to jest nic innego, niż oddanie w posiadanie, w chwili gdy facet wkłada kobiecie penisa do pochwy, i tę pochwę na swym członku i członkiem, posiada, kobieta już nią nie "rządzi" (chociaż rządzi w ten sposób, że swą waginą męskiego członka i mężczyznę wzajemnie posiada. Ale z drugiej strony (patrzcie ludziska, co to za dziwne stworzenie ta wagina) wagina wobec umysłu kobiety jest autonomiczna i chce być posiadana, i należy do mężczyzny, bo kobieta (jako psychofizyczna całość) ją oddała mężczyźnie (i wagina nie ma nic to powiedzenia, chociaż czasem waginę łechtaczka boli, bo ją mężczyzna traktuje zbyt mściwie i brutalnie, ale kobieta mówi (do waginy) cierp, bo ja go kocham!), gdy tymczasem mężczyzna używa jej sobie (i na niej) jak "swoje", do momentu, gdy sobie zrobi dobrze (jak byk na krowie - jest to wersja ordynarna, bo są i wersje idealistyczne - wydumane przez metafizyków i poetów).

Nie chcę komentować logiczności pani Mar, niech sobie myśli co chce, ale rozmowa z nią nie bardzo ma sens, skoro rozmówca twierdzi, że słońce jest białe i tylko białe, bo takim go widzi. Jest białe ale również różowe, złote, niebieskie etc. O, albo to, że jest jakowaś "energia" wyobrażona po "buddyjsku", która jest niezniszczalna i wędruje przyczepiona do rzeczy, do przedmiotu (jak że co psiego ogona), albo też wędruje sama (gdzie chce) itp. Z wszystkiego, z każdego pojęcia można zrobić efekciarski gadżet myślowy i używać go jako zdania zastępczego (wmawiając rozmówcy, to jest to zdanie właściwe, choć oboje wiedzą, że nie na temat), bo się nic istotnego nie ma rozmówcy do powiedzenia. A gdy Skręt - rozmówca u Pana na blogu zwraca uwagę na jakiś nowy aspekt sprawy (zwykle dziwny bo świat jest wciąż zaskakujący), to się mówi, że Skręt świntuszy i bulwersuje. Patrzcie państwo, czyżbym miał aż z tak naiwną publiką do czynienia? Cóż on takiego bulwersuje? Mówi coś co jest niezgodne ze zdrowym rozsądkiem? Z opinią większości. To prawda, mówi coś czego opinia większości nigdy nie słyszała i nie potrafi sobie tego wyobrazić, więc to jest rozmowa dziada do obrazu. Ale trudno, Skręt tak musi, musi sam sobie ubarwiać nudę czytania wciąż tych samych komunałów, które PT., blogowicze wypisują jako perełki swej inteligencji i zachwycają się nimi nawzajem. Miernota zawsze znajdzie uznanie w oczach drugiej miernoty.


PS. Co do Pańskich wirtualnych małżeństw, to ma Pan rację, ale to też się wiąże w wirtualnym czy też intencjonalnym posiadaniem. Ponieważ posiada się coś (przedmiot) najpierw w myślach, czyli posiada się myśl... czyż ja czytając Pana nie posiadam Pana, Pańskich myśli w swojej świadomości? (inaczej bym nie rozumiał co czytam, o co Panu chodzi). Czyż Pan czytając mnie nie posiadasz mnie? Części, mojej świadomości? Gdybyś mnie nie posiadał, to byś mnie Pan nie rozumiał. Chyba logiczne. Posiadanie wcale nie oznacza jeszcze dosłownego i doskonałego zrozumienia czyli posiadania, ale to jest już wyższa szkoła jazdy! To należy do epistemologii i filozofii nie będziemy się tu uczyć. Tym nie mniej, nie róbmy ze świata niezrozumiałego domu wariatów. Starajmy się zrozumieć ile się da i zabawić jego komicznymi właściwościami, które są właściwościami nas samych. To my jesteśmy komiczni w naszych pretensjach do zrozumienia tego czy owego (czego nie wiemy i wiedzieć nie będziemy). Ja nie przeczę, że jestem zaciekawiony osobowością pani Caneli i dlatego robiłem takie "dziwne ruchy" myśląc, że ten szyfr będzie przez nią odczytany i ona też za pomocą "dziwnych ruchów" (nie mylić z seksualnymi), myślowych, gier myślowych, symbolicznych komunikatów, sformalizowanych w języku, aluzji, pani Canela też podejmie grę pt. "o, taka jestem, tu mnie smaruj, to mnie bawi, to mnie zaciekawia, ja mam taką zabawkę a ty mi pokaż swoją..." (tu nawet nie chodzi o flircik, tylko o ciekawą znajomość i zabawne żarty - a nie o mecz bokserski, że ja jestem mądrzejsza, ja jestem wyższą nad mężczyzną istotą, kobietą i ty uważaj, bo cię zniszczę) ale to mi się nie uda z tym adresatem. Za dużo tu nadęcia i pozy. To może być dobre dla Pana, te zabawy w księżniczki i grandezy.

O Boże, zdechnę ze śmiechu!


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II

______________________________


Zygmunt Jan Prusiński


BOSKA KOMEDIA I MOJE CYGARO

Jolancie Marii Butkiewicz


We wsi Butkiewicz wiosna przyszła,
trochę rozczochrana
jak kochanka w łóżku.

Wróciłem z dalekiej podróży,
akurat Jola smaży mi placki ziemniaczane
- przy kuchni stoi nago.

Siedzę przy stole i palę cygaro -
podarowane od Fidela starca,
przyglądam się jej figurze.

I w tej Boskiej Komedii u niej w domu,
uczę się nowych myśli o kobiecie...

- Taki z niej czarownik.


19.6.2011 - Ustka
Niedziela 10:20


_________________Wiersz z książki "Złap mój księżyc"


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:08:18
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

14.04.2012 01:10


@Zygmunt Jan Prusiński

Witam! Panie Zygmuncie nie pomnę w tej chwili autora ani dokładnie tytułu, ale we francuskiej książce (bodajże) "Rycerz, kleryk i kobieta" autor pisze, że instytucja średniowiecznych X-XIV w. trubadurów i truwerów polegała na tym, że poeta opiewający piękno i wdzięki możnej pani (na zamku lub gwarnym dworze) mógł być tylko ubogi klery, świszczypała, student etc. Mógł on zbliżać się do pani na odległość stołu, ale nie bliżej. O dotknięciu jej ręki mógł sobie tylko biedak pomarzyć.

Rycerzem który wybierał sobie damę swego serca mógł być człowiek majętny, szlacheckiego pochodzenia, ale nie za bogaty i również nie było mowy żeby się mógł z damą swego serca spoufalać, dotykać ją itp. Mógł ją co najwyżej pocałować w rękę. Byli jednak oni potrzebni, żeby robić wokół pani sztuczny tłok, w którym przemykali prawdziwi kochankowie, zwykle możni rywale męża tejże damy i pani. To dopiero oni mogli panią chędożyć, za co, gdyby się, doniosło do rozwścieczonego rogatego męża, głowę by stracił trubadur i poeta, bowiem często widziano go przy stole pani, jak jej przygrywał do posiłku i umilał czas swoim śpiewem. On bowiem służył za parawan. Jego widziano publicznie, miał prawo widywać panią w ramach pracy "kulturalno-oświatowej".


To co Pan pisze o "swoich kobietach" to ja wiem to doskonale, co tu jest grane, że właściwie jedyną kobietą z krwi i kości jest tylko pani Mar. Wszystkie inne, to albo Pańskie wymyślunki, z którymi Pan rozmawia i pisze właściwie sam ze sobą, natomiast takie jak pani Jolanta-Kaszmir, to nie wiem, ale wysoce dla mnie podejrzana figura. W każdym razie chyba nie Pan. Zresztą gdyby nawet tak było, to nie mógł był Pan wiedzieć, gdyby miał Pan rozdwojenie, roztrojenie itd. jaźni. Piszę "podejrzana", bo ostatnio wypowiada się na blogu Sowińca jako "Kaszmir" i jej portret psychologiczny z tego i tamtego blogu niezbyt mi pasuje do całości. Na marginesie powiem, że wszystkie te figury, które dawały wypowiedzi i dają na tej "ale literaturze" są jakieś enigmatyczne oprócz takich osób jak Pan, jak Sowiniec, jak Bochwic. Wiem mniej więcej o co Sowińcowi chodzi, jaką ma swoją politykę, wiem też że pani Bochwic nie jest czymś w rodzaju agentury. Ale za resztę nie dałbym sobie ręki uciąć, czy my nie gadamy z jakimiś agentami Bondami. Diabli wiedzą jaką wobec nas mają politykę, czy chodzi o to, żeby nas kanalizować, tonizować nasze wypowiedzi, czy też do czegoś podbechtywać. Zastanawiające jest dla mnie to, że na czyjąś sugestię zamknięto i przywrócono Pańską stronę, chociaż Pan wcale nie zmienił swoich nawyków, a ja poza otwarciem kilku innych blogów na innych witrynach, piszę właściwie tak samo. Mój kolega uważa, że w tym całym internetowym interesie odchodzi robota szpiegowska na całego, przeróżnych szpiegowskich agencji.


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 01:07:59
Autor wiersza: zygpru1948
PS. Co do Pańskich narzekań, że jest Pan męczennikiem, to nic podobnego. Pan męczennikiem był jak się Pan męczył na dupie Pameli Amon, albo wychowywał Pan dzieci i bronił się Pan przed żonami, żeby nie szły do sądu po rozwód. Ale teraz muszę się przyłączyć do zdania pani Mar, że jesteś (świadomym, bo chcesz nim być) błaznem! Inna sprawa że to dowodzi cech człowieka myślącego, który nie chcąc utracić kontaktu z rzeczywistością, pełną innych błaznów, musi sam upodobnić się do błazna.

PS II. Nota bene miałem kiedyś pretensje do Marianny Bocian (nazywałem ją Alicją), że nie rozumie w swym poemacie (o wielkiej rozpiętości tematycznej, od czasów saskich przez rozbiory aż do współczesności) trudnej roli Stanisława Poniatowskiego nazywając go błaznem. Moim zdaniem to dowodziło jej płytkiej znajomości historii, procesów historycznych, psychologi rządzenia i mentalności tamtych ludzi etc. Bowiem bardzo łatwo zostać błaznem wbrew swej woli, wypromowanym na błazna i sterowanym przez innych, natomiast bardzo trudno zostać błaznem samemu, żeby uniknąć jeszcze większego, wymuszonego na nas przez innych błazeństwa.

PS III. Moim zdaniem, upadek rozbiorowy I Rzeczpospolitej był nieuchronny, bo Polska była jedynym wielkim krajem w Europie, który był najstarszym organizmem państwowym i ten kraj (w sensie państwo), musiał się pierwszy znużyć trudnościami trwania w historii i własną przeszłością i rozlecieć z braku wewnętrznej woli i spójności. Polska trwała jako spójny wielki organizm od ok. 1350 r. czyli od Kazimierza Wielkiego. Natomiast w tym czasie Francja i wszystkie inne kraje europejskie walczyły o swoje scalanie, jak Włochy, Austria, Anglia czy Francja (albo wręcz były w powijakach jak Rosja), lub były pokawałkowane jak Niemcy, malutkie jak Austria, rozbite dzielnicowo i etnicznie jak Hiszpania etc. Dlatego nie powinno dziwić, że Polacy jako najstarszy w Europie naród, w sensie - jako zbiór jednostek o własnej świadomości państwowej, jesteśmy tacy zblazowani, zmęczeni i wykazujący cechy nihilizmu, czyli poglądu, że wszystko już było i nie ma się już czego dobrego spodziewać. Przypominamy starożytnych rzymian, który po tysiącu lat historii, podbojów, świetności... mieli wszystkiego dosyć i czekali na barbarzyńców. Tak jak my. Niemcy wobec nas są narodem młodym (w sensie jednostek które... etc.), w tym sensie, że byli w rozbiciu dzielnicowym do 1873 r. Austria była zlepkiem różnych szczepów i narodzików. Węgrzy są równie starożytni jak Polacy, ale zbyt ich mało, jakby mieli zaszczepione w genach jakieś kurduplostwo. Turcy formowali się pięćset ostatnich lat, czyli są młodzi, Francuzi proces swego formowania zakończyli na dobrą sprawę w nie czasach Henryka Walezego i nie Franciszka I, ale dopiero w czasach Ludwika XIV i Kardynała Mazariniego. Więc o co można mieć pretensje do Polaków? O to, że są zbyt dojrzali!? Albo że są przejrzali, jak te gruszki na starym drzewie i spadają na ziemię, bo nie chcą się już trzymać gałązek życia? Polacy to elita wśród narodów i ich arystokracja. Dlatego wśród Polaków jest tylu zaprzańców, buntowników i wariatów. Ale są to szlachetni zaprzańcy, buntownicy, dewianci i wariaci. To wszystko z przesublimowania i przebrasowania. To dlatego polska kobieta przypomina jakąś zdziwaczałą sukę egzotycznej wynaturzonej rasy. Również Polak, mężczyzna z rasy Polaków, to ni pies ni wydra, ni to kundel, skundlony cham, ni rasowy szlachcic. Na pozór nie mamy w sobie nic, co przypomina hodowlaną elitę (w eugenice i nauce o dziedziczności elita, to pierwsze pokolenie nowej rasy, od której pochodzi łańcuszek nowych, następnych pokoleń), z której żeśmy wyrośli, a przecież właśnie mamy wszystkie jej cechy tylko spotęgowane, często do granic karykaturalnych. Jeśli coś za bardzo przypomina pierwowzory, i stwarza wrażenie większej oryginalności od oryginału, to jako przedobrzone nie budzi zaufania i przynosi więcej kłopotów niż pożytku.

Tak jest z naszym polskim narodem, że nadajemy się tylko żeby nas wsadzili w ramkę za obrazek i mówili, "tak wygląda prawdziwy stary Europejczyk po tysiącu lat nieprzerwanej państwowości" (120 lat rozbiorów się nie liczy, bo państwo w głowach Polaków nie przestało istnieć - dzięki kulturze). Właściwie taki stary Europejczyk nadaje się już na emeryturę a nie do rządzenia, pracowania i zdobywania własnego etat detre (nie ma tu w narzędziach znaków do francuskiej pisowni), czyli po polsku: racji istnienia. Co ciekawe, komuniści po wojnie całą swą dydaktyczną działalnością w szkolnictwie, w teatrze, w prasie, rękami inteligentów poczuwających się do przynależności do szlachectwa urabiały nowe pokolenia (chłopów) na potomków sarmackich szlachciców (nie na robotników i chłopów - robotnicy i chłopi, to był odprysk). Ja dostałem od nich zakaz pisania, bo byłem przeciwko urabianiu takich pokoleń (niczym Dostojewski w carskiej Rosji), które jak hrabia Henryk z Nieboskiej byli w cynicznej, młodej i bandyckiej Europie ciamajdami, dającymi zagranicznym chamom sobie w kaszę dmuchać. Cóż z tego, że polski szlachcic nadawał się do loży masońskiej paryskiego rytu (jako okaz wysublimowanego i zdziwaczałego oryginała) jak nikt, skoro rządzili nim w niej młode francuskie chamy nobilitowane na szlachciców dopiero po Wielkiej Rewolucji Francuskiej?


Kończąc, żeby się nie rozpędzać, Marianna Bocian, moim zdaniem, tego wszystkiego nie rozumiała, i jakiż tu z niej był do cholery Norwid w spódnicy?!. Denerwuje mnie to licencja poetica, ten zasrany poetycki pseudojęzyk, ludzi którzy rozumując płytko, bajdurzą co im ślina na język przyniesie. Ja się Panie Zygmuncie to tego towarzystwa nie nadaję. Uważam, że poeta dużego kalibru musi być jednocześnie uczonym dużego kalibru, bo poezja jest naczelnym narzędziem ludzkiego poznania. I odmawiam tego miana ludziom myślącym płytko albo udających myślicieli. Co innego sklecać rymy, dokładać wolne metafory do metafor, a co innego (tak jak Ginter Grass) zanurzać się w język całej ludzkości, sięgając do pra-mowy i pra-języka, mówiąc, że coś "musi być powiedziane" tylko dlatego, że to "musi być powiedziane", bo tego żąda pra-język i pra-mowa. "Kiedy kamienie krzyczą", to Pana słowa - dopiero wtedy ma prawo i przymus odezwać się poeta, nie wcześniej. Czyli, poezja jest sprawą etyki, nie estetyki. Natomiast "twórca" składający zgrabne wierszyki (dla wyrażenia estetyki), cóż, jest tylko umownym poetą, według licencji poetica. Otóż "Pan Tadeusz" nie musiałby przez Adama Mickiewicza napisany i nic by się złego nie stało, gdyby go Polacy nie dostali i nie czytali. Natomiast "Księgi Pielgrzymstwa Polskiego" (o wędrówce w głąb polskiej jaźni) musiały być napisane i źle się dzieje, że Polacy ich nie znają i nie czytają. Bo nie czytając takich tekstów oduczą się myślenia i właściwego posługiwania się językiem, który nie dopuszcza do zatracenia ich człowieczeństwa. Dlatego też u nas tylu alkoholików, skurwysynów, złodziei, bandytów, oszustów etc. Być może nie więcej niż u innych, znacznie młodszych od nas nacji. Ale te młodsze nacje można usprawiedliwić tym, że ona dopiero myślenia zaczęły się uczyć długo potem, gdyśmy już byli ukształtowani.

PS III. Gdyby ktoś podnosił sprawę starożytności narodu niemieckiego, to spieszę wyjaśnić, że różnice między językiem północno-niemieckim a południowo-niemieckim rozstrzygnął dopiero Adolf Hitler, likwidując strukturę Rzeszy jako odrębnych organizmów państwowych. Czyli, wychodzi na to, że Hitler jest twórcą nowoczesnych Niemiec i jedności Niemców. Powinni o nim mówić z szacunkiem, z wdzięcznością i czułością: "Nasz ojciec. Tatuś!" Aż do czasów Bismarcka Niemcy z południa kłócili się z północnymi, które narzecze jest ważniejsze. Bardzo długo mówiąc północno i południowymi odmianami, nie bardzo mogli się z sobą porozumieć. Uczeni piszą, że sprawa rozłamu Niemców na dwa różne narody wahała się bardzo długo.

PS IV. No to moje zdanie na temat zasług Hitlera dla narodu niemieckiego, Pan zna.


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 00:59:17
Autor wiersza: zygpru1948
Spacer - Anna Achmatowa


O wierzch powozu zahaczyłam piórem.
W oczy spojrzałam mu - i serce drgnęło,
Przejęte nagle jakimś dziwnym bólem,
Chociaż nieszczęścia przyczyn nie pojęło.

Pod stropem nieba i chmur skłębionych
Wieczór żałością skuty cichą.
I niby tuszem nakreślony
Buloński Lasek ze starych sztychów.

Benzyny woń i bzu aromat,
Spokój, co czujną drga udręką...
On znowu dotknął moich kolan
Prawie nieczułą, obcą ręką.

Anna Achmatowa
tłum. Wanda Grodzieńska


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 00:58:21
Autor wiersza: zygpru1948
Dante - Anna Achmatowa



Il mio bel San Giovanni.
Dante. Inferno.

Nawet i po śmierci nie powrócił
Do prastarej, bliskiej mu Florencji.
Gdy odchodził, ani się obrócił,
Jemu śpiewam pieśń tę najgoręcej.
Noc, pochodnia i ostatni uścisk,
Dzikie wycie losu brzmi za progiem.
Z głębi piekła na nią klątwę rzucił
I pamiętał o niej w raju błogim.
Ale bosy, w koszuli pokutnej,
Z zapaloną świecą już nie przeszedł
Po Florencji, niskiej i okrutnej,
Upragnionej, wiarołomnej, butnej...

Anna Achmatowa
przeł. Włodzimierz Słobodnik


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 00:49:33
Autor wiersza: zygpru1948
Piosenka o dniu pożegnania - Anna Achmatowa


Tak bezradnie pierś stygła mi z chłodu,
Ale szłam, zda się, lekko i żwawo.
Rękawiczkę, ot tak, bez powodu,
Z lewej ręki włożyłam na prawą.

I zdawało się, schodków tak dużo,
A widziałam, że tylko trzy były.
Klon zaszumiał w jesiennej wichurze..
Prosił. Zejdźmy do wspólnej mogiły!

Mnie oszukał, czy słyszysz, los srogi,
Los niedobry i zmienny zarazem.
Zawołałam: "Mój miły, mój drogi,
I mnie również. Umrzyjmy więc razem".

Oto piosnka o dniu pożegnalnym.
Obrzuciłam dom ciemny spojrzeniem.
Tylko świece jaśniały w sypialnym
Obojętnie-żółtym płomieniem.

Anna Achmatowa
tłum. Leonard Podhorski-Okołów


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 00:48:51
Autor wiersza: zygpru1948
Napis na portrecie - Anna Achmatowa


Pomiot czarta i pełni księżyca,
Śnieżny marmur w półmroku alei,
Tancereczka, fatalna dziewica,
Najpiękniejsza ze wszystkich kamei.
To przez takie wielu śmierć spotkało,
To po taką Czyngis-chan słał posła,
Taka sama tacę we krwi całą
Z głową Jana Chrzciciela przyniosła.

Anna Achmatowa
przekład Zbigniew Dmitroca


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 00:48:12
Autor wiersza: zygpru1948
Tajemny mur - Anna Achmatowa


Tajemny mur w zbliżeniu ludzkim bywa,
Namiętność nie pokona go ni miłość -
Choćbyś do warg w palącej ciszy przywarł,
Choćby z pragnienia serce ci krwawiło.

Ni przyjaźń mocy tych nie zdoła przemóc,
Ni czas, co wzniosłe szczęście opromienia,
Gdy obca sercu swobodnemu
Leniwa rozkosz ukojenia.

Szaleni ci, co dążą do niej,
Kto posiadł ją - goryczą się napoił...

Anna Achmatowa
tł. Zygmunt Braude


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 00:46:43
Autor wiersza: zygpru1948
Trzy jesienie - Anna Achmatowa


Nie jestem wrażliwa na lata umizgi,
Zima też bez zagadek, na ogół,
Lecz opętana innym zjawiskiem
Wypatrzyłam - trzy jesienie co roku.

Ta pierwsza - świąteczna, gdy koniec i kwita
Z porządkami wczorajszego lata,
I liście fruwają jak strzępy zeszytów,
A dymek zanosi słodkawym błękitem.
Jak mokro, jak pstro, ile światła.

Już pierwsze do tańca zbiegają się brzózki
W przejrzystym stroiku na barkach,
Strząsają pośpiesznie ulotne swe łezki
Na sąsiadkę, ot tak, przez parkan.

Lecz bywa to ledwie zadatek splendoru,
Liczone minuty - i oto
Mknie druga - posępna, jak lekcja pokory,
Z nieodwracalnością nalotu.

I wszyscy od razu i bledsi, i starsi,
Zdewastowany szyk letni,
A trąb złocistych marsz coraz dalszy
W zapachu odlata, w mgłach rzednie...

W tych woniach stygnących, w kotarach tumanu
Twarda jakaś czai się wieść.
Wiatr szarpnął, odsłonił - i stało się samo,
Że wszyscy pojęli: to kończy się dramat,
To nie trzecia jesień, to śmierć.

Anna Achmatowa
przełożył Józef Maśliński


Komentowany wiersz: Aforyzmy 48 2022.08.06; 00:45:37
Autor wiersza: zygpru1948
Miasto dzieciństwa - Anna Achmatowa


Miasto dzieciństwa, jakże miłe,
Kiedy tak w grudniu wyciszone,
Dziś w oka mgnieniu zobaczyłam
Jako dziedzictwo roztrwonione.
Wszystko, co samo szło do ręki,
Co rozdawałam od niechcenia:
Żarliwość duszy, modły, dzięki
I pierwszej pieśni upojenia -

Stajało jako dym ulotny,
Spłowiało w luster grze, w swawoli,
I oto już o niepowrotnym
Skrzypek beznosy zarzępolił.

Lecz z ciekawością cudzoziemki,
Łakomej na oczarowania,
Wsłuchuję się w ojczyste dźwięki,
Spoglądam na pędzące sanie.

I czysty, mocy zjawiskowej,
Mnie poryw szczęścia owiał naraz,
Jakby ktoś miły, bliski znowu,
Z czułością powiódł mnie na taras.

Anna Achmatowa
przełożył Józef Maśliński


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 04:23:47
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński



MÓJ PRZYJACIEL FRYDERYK SZOPEN
I AGNIESZKA STYŚ


Motto: "Wzięłam łyk kawy
Łyk poezji
Rozpieściła moją nadwrażliwość
Bawiła się moimi uczuciami".
- Agnieszka Styś


Można połączyć miłość i muzykę.
Tak też czynię od lat,
bo tylko Sztuka mnie nie zdradza!

W zapasie nut które mam,
w symbiozie zgody i ugody
zapraszam ogniska i jałowce.

Roztańcuję cię Agnieszko
w melodii niedokończonej,
w napływie nut łąkowych.

Ale po to jesteś kobietą
by rozbierać z ciebie akcenty.
Wieloznaczność pocałunków
ma odcień i kod przymierza.

Zatem Fryderyk, ty i ja
spleceni ważnością istnienia,
wybieramy dla siebie akordy
zanurzenia w dźwięku wybranym.

Posłuchajmy ciszy. Posłuchajmy ciszy.
Na samej górze gra ktoś na fortepianie
nagie zbliżenia w epoce kamienia.


23.05.2010 - Ustka
Niedziela 18:11

Wiersz z książki „Zaułki światła”


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 04:16:59
Autor wiersza: zygpru1948
KOCHANKA KSIĘŻYCA - część druga
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

W GRANICACH SŁONECZNEJ PLAŻY


Motto: „Cieszę się, że nad morzem pogoda.
Przecież muszę się w końcu opalić”.
- Jolanta Bednarz



Oklejam się twoją miłością
to taka żywa reklama w wierszu.

Dni mijają a my coraz bliżej siebie
zbliża się dzień twego przyjazdu.

Zafarbuję z tej okazji włosy
może na zielono a może na czerwono?

Mam czerwone ubranie i pantofle
i koszul czerwonych mam kilka.

Taki czerwony jak symbol miłości
załóż sukienkę czerwoną i czółenka.

Niech nas malują ukryci malarze
powracających z zachodniej plaży.

Wiesz ile napiszesz wierszy -
wierzę w ciebie jak w słoneczne niebo!


12.5.2014 - Ustka
Poniedziałek 15:06


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 04:12:30
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


LIRYKA I RYTM BOŻY


Ten Stevie poprawił mi humor...

A się zaśpiewał
jego piosenka "Isn't She Lovely Lyrics"
grała mi dwie godziny.

I Ewa nabrała skrzydeł
rozkołysana sukienka do końca wiersza
tupała obcasami na parkiecie.

A ja odganiałem gęsi -
i one chętne do tańca.

Nazbierało się zapędu -
poeci teraz piszą wiersze.

A Wonder poszedł ze zmęczenia
na łąkę przybliżyć do oczu sjestę.


3.5.2013 - Ustka
Piątek 14:30

Wiersz z książki "Córka Wiatru"


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 04:09:47
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


OSTOJA W OBJĘCIACH ISKRY


Mogę cię objąć i z przodu
i z tyłu – a ty w ruchach
tańczących drgaj jak listek
niech czuję ciepło szkliste
tak mało potrzeba odrysować
dwa kształty wtulone więc
korzystaj z uroku wszak
ruch dźwiękami obrasta
jak nieprzytomny ornament
rozleje się barwnie by trwać
na pocieszenie świtu…


2.06.2020 – Ustka
Wtorek 7:03

Wiersz z książki "Anioł doliny"


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 04:06:26
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


DLA TWOICH STÓP I DLA...

Monice Wisłockiej, z okazji Czwartku


Dla twoich stóp i dla twojej poezji z rana
kiedy okno otwarte bym mógł wlecieć ptakiem,
na pewno odszukam gniazdko które masz -
a tam będzie mi dobrze i spokojnie.

Wyjmę tony z gitary - akurat dzisiaj grałem
przed sklepem w subtelnym podrażnieniem
dźwięków z akordów dawno napisanych.

Jestem ci winien wytłumaczyć Moniko,
że nie tylko poezją żyję - we mnie muzyka
to druga modlitwa z moich organów...

Tak wracam do tej muzy zaproszony światłem,
akurat zdobywam szczyty twoich piersi -
muszę odpocząć na zielonym kamieniu,
a mech porośnięty recytuje wiersz Norwida.


- Czy czujesz mnie w tym świetle powrotu?
- Czy chcesz ponownie powtórzyć ten akord?


6.08.2009 – Ustka

Wiersz z książki "Szudroczyć"


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 04:03:29
Autor wiersza: zygpru1948
Karol Zieliński


KRYTYK I POETA

(recenzja książki „Kobieta białych luster”)



Otóż, poeta Zygmunt Jan Prusiński wcale nie liczy na jakąś miłość, że gdy będzie używał słowa "miłość" to kobieta chętniej itp. Poecie, to pisanie się nadzwyczaj udało. Tyle szczerego, nie wymyślonego, bezpretensjonalnego, powtarzanego od początku świata... banału! A tymczasem jest to tak świeże i prawdziwe, że tu wcale nie chodzi o jakieś tam zakichane miłości... Ludzie miłości... jakie znamy na co dzień, jakie żeśmy w swym życiu przeżyli, to zdaje się betka... przy smutku, z niemożności osiągnięcia prawdziwej miłości... w świadomości, a raczej w podświadomości Prusińskiego, że miłość to coś horrendalnie absurdalnego. I poeta to wie... i cierpi... jakby cierpienie było sednem miłości.


Poeta Prusiński, jako filozof miłości, wszystko to wie! I te erotyki nie są skierowane do ziemskiej kochanki! Jeśli już to do takiej, która nie istnieje albo już umarła, albo lepiej by było, żeby się nie narodziła, lub przed narodzeniem umarła! Bo któraż to z kobiet potrafi pieścić otwarte serce w wazonie, pana Zygmunta. Ja na nic takiego bym się nie zdobył. U mnie sytuacja metafizyczna przebiega inaczej! Tymczasem Prusiński, nie! On przeżywa inaczej, „głęboko” po młodopolsku i pisze jak Edward Stachura: "struny gitary leniwe jak nigdy"! - Co za piekło! (Z tym, że u Stachury nie było kobiety!) Co za boleści i cierpienia! I dalej pisze: "Jednak wiemy oboje, że nasz nurt miłości przetrwa". Otóż nie przetrwa! Poeta wie o tym, że nie przetrwa. W każdym wierszu miłość się rodzi i umiera - od nowa! Prusiński to wie i to samo czuł gdy tytułował wiersze: dla Mar, dla Wieśki, Józki, Maryśki. Wszystkie traktując jak markizy! Jak anioły. Jak matki boskie! Z najwyższym szacunkiem i wiedział, że mimo to nic nie przetrwa! Każdy wiersz kończy się w goryczach smutku! On ma w żołądku samą "żołądkową gorzką"! Po ile ona, poeto?


To bardzo piękne i smutne wiersze! I żadne rewelacje! Żadne takie fajerwerki zadziwiających pomysłów, żeby aż zatkało! Tu nic nie "zatyka", bo tak jak u samego Pana Boga, "wszystko jest spieprzone”! (Przychodzi mi na myśl "Ostatnie tango w Paryżu”). Bo przecież po wszystkich zaglądaniach w serce Prusińskiego w kryształowym wazonie, poeta powinien kochance ulżyć i spędzeniu z jej krwiobiegu w miednicy małej nadmiar napięcia nerwowego z podniecenia (z długotrwałego przekrwienia) od słów: „kocham, całuję pieprzyki między twymi nogami” etc. Od tego kobiecie staje łechtaczka i swędzi! A tu nasz poeta zamiast doprowadzić ją do orgazmu i uwolnienia od napięcia (biedna kobieta!), "zbliża się do granicy jej kolorów"! Niech go licho! Jednakże, mimo tego, nasz poeta, nie daje (Sylwii Żwirskiej) żadnej nadziei, w żadnej aluzji, że jednak zrobi coś fizycznie! Tu nie o fizyczne chodzi! Tu chodzi o "usunięcie zwątpienia" z ciała Prusińskiego: "gdy ona wbije się w niego, w jego ciało, ostrzem promienia, jak motyl". I tu również nie chodzi o niezdrowe konotacje pod XIX -wiecznej poezji epatującej fizycznymi obrazami seksu... tu chodzi o nadanie sensualnego wyrazu ludzkiemu życiu. A tego w poezji Prusińskiego brak. Poeta jeszcze Żwirskiej nie poznał osobiście i fizycznie (nawet w pociągu), a już (do czego ma zresztą - licencja poetica - prawo) akcja poetycka utyka w miejscu, gdzie zwątpienie nie pozwala na dotyk, pocałunek, podniecenie, bo inaczej, po jakiego diabła poeta miałby się zbliżać "do zrozumienia jej kolorów"? Ja to doskonale rozumiem (dlaczego) i mogę na ten temat napisać pięćset stron analizy, ale czy to jest potrzebne (taka gadanina!) zwykłemu zjadaczowi chleba? Pomijając pytanie, czy w ogóle poezja Zygmunta Jana Prusińskiego jest potrzebna zjadaczom polędwicy?


Czytuję różne wiersze, ale dopiero u Prusińskiego trafiłem na ciekawy, współczesny melanż, mianowicie najpierw są słodziutkie porównańka i głupiutkie (czasem) apostrofy, ale po ich złożeniu do kupy, okazuje się, że oglądamy światy przerażające w najczystszej postaci... głupoty, piękna, łatwizny umysłowej i wyświechtanych porównań... za którymi stoi zbrodnia, zdrada, skrobanka, łapówka, oszustwo... i pragnienie zwykłej miłości i ludzkiej bliskości, które jest nieosiągalne i absurdalne w świecie niedorzecznym. Nawet sam Pan Bóg, mówi Zygmuntowi Prusińskiemu: Przecież wiesz, że twoje żądanie bezinteresownej, czystej, duchowej miłości jest niemożliwe (i niemoralne), ale pisz i łudź się, wpadaj w sen, śnij o kochance o wyższym stanie ducha.

Najpierw seks, później poezja! (Jan Kochanowski by się z tym zgodził). Nie odwrotnie, bo nie rozładowane napięcie stworzy dewiację i dysonans! Tak samo jest w Teodycei u samego Boga. Zgodzi się z tym prof. Kazimierz Jaworski! (Dobrze by było, żeby się poeta na te psychoanalityki do mnie odezwał! W kontekście Jaworskiego również).

Tak czy inaczej (na koniec), jeśli Sylwia Żwirska (piękne polskie nazwisko) - masz dobry gust poeto, pozwolisz, że wykorzystam je w swojej powieści!? Jak i również ją samą i ciebie! (W tej chwili czuję się jakbym brał udział w jakiejś salonowej scenie w "Próchnie" Wacława Berenta) - istnieje naprawdę (co nie jest istotne!), to powinna się czuć zaszczycona, że trafiła na takiego mężczyznę, jak Prusiński (niewidzące, wodniste oczy medium! Somnambulika!), który umieszcza jej nazwisko w swoich fantazmatach (ale nie tylko w "swoich" bo to są również nasze fantazmaty! - wyjaśnię przy okazji!


No, poeto. Jeśli miałbym poszukiwać porównań, a spędziłem wiele lat w bibliotekach i na lekturach naszych (i nie tylko) wielkich poetach, to bym teraz porównał Zygmunta Prusińskiego z Zygmuntem Krasińskim! I idę o zakład, że moje uczone koleżanki profesorki od romantyków, musiałyby ulec powadze argumentów, właściwych tej dziedzinie wiedzy... (Nie zdradzam tu tajemnicy, że w nauce liczy się miła powierzchowność zapewniająca poparcie przy głosowaniach na radach naukowych wydziałów. Facet, który przeleci większość koleżanek ma większe szanse na ustalenie co jest bardziej naukowe a co nie, bo oddane jego urokowi byłe kochanki go poprą). Myślę tu o bardzo specyficznym i zamkniętym kręgu specjalistów od Juliusza Słowackiego i Krasińskiego. Bo co innego jest go wydać w stu tysiącach egzemplarzy, ale nic sensownego nie móc poza tym o nim powiedzieć Polakom i "Polsce", np. o figurze „Okopów Trójcy Świętej” lub o ślepocie Orcia. Specjalnie używam mocnych słów, bo tylko one pozostają jako świadectwo, że kiedyś istniał świat naturalny, w którym jednakże poeta Prusiński usiłował szukać duchowej racjonalizacji.
Niech się teraz "przebudzi" (po raz wtóry i wtóry - jak we śnie w dramacie scenicznym, Calderona de la Barca "Życie snem") i próbuje opisać miłość kobiety, która urodziła się z probówki...

Kraków. 12.08.2011


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 04:02:32
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

01.05.2012 18:07


@Zygmunt Jan Prusiński

Witam Panie Zygmuncie. Nie rozumiem tych żałobnych wierszy, jak u Norwida. Co do kuchwy? Teraz znów się Pan ogłasza żałobnikiem w czarnym garniturze.

"Zamknięty od środka", to Pan będziesz zawsze. "Zamknięty również wobec Pańskiej aktualnej narzeczonej. Jeśli Pańska narzeczona boi się wyjść za Pana, to jej zaproponuj "wolny układ", czyli takie małżeństwo, że będzie Pana mogła zdradzać z kim zechce. Pomyśl Pan jakie to podniecające! Pod warunkiem, że będzie to robić "przednią dziurą", a nie tylną. Jedna z blogowiczek dzisiaj na interii, w forum na temat uwodzicielskich kobiet typu femme fatale, napisała, że u niej w biurze wszystkie koleżanki dają kolegom dziury odbytu, żeby sobie chłopcy poruchali, mając chwilę radości. One też mają frajdę, a dzieci z tego nie ma i nie trzeba jeździć na skrobanki do Londynu.

Rzeczywiście można pomyśleć, że nad Kapulettich i Montekich domem, spłukane deszczem, porażone gromem... Ale przecież i Delfina Potocka miała ze swym mężem taki układ, że mogli sypiać z każdym, z kim mieli ochotę. Więc o co biega? Możesz Pan z nią być szczęśliwy, a ona być wolna. Pod warunkiem, że nie będzie chciała od Pana pieniędzy na te swoje eskapady i realizację zachcianek kochanka. I że nie będzie przy tym używać "tylnej dziury" bo one wszystkie uważają, że "anal" nie jest zdradą. Takie dziś wśród nich najmodniejsze hasło: "Anal nie jest zdradą".
One by chciały prędko, ekscytująco i na chybcika. Bez żadnych rozmów o małżeństwie i projektowaniu ilości potomstwa. A Pan zaraz o zapładnianiu. Jakby w jakiejś manii. One nie chcą o zapładnianiu, tylko o ciupcianiu. Więc umawiaj się Pan na randki w sklepie samoobsługowym żeby uskuteczniać szybki seks między półkami. I (ja tak zrobiłem) ona nie będzie miała czasu rozwijać kwestii pieniędzy, wyjazdów, eskapad, planów miłosnych, bo trzeba szybko przetrzepać dupę, wciągnąć majtki, albo schować do torebki, bo klienci mogą nadejść, a kolację każde zje u siebie w domu. Przecież dzisiejsi Polacy oduczyli się jeść wspólnej kolacji. Co innego piwo!


To mi dopiero randka, to mi seks! Tak jest dobrze i tak robią małolaty; dupę przetrzepać między półkami a resztę załatwiać SMS-em. A zaręczam Panu, że emocje są większe, większa przyjemność ze strachu, że może ktoś nadejść, ona też chce tego, żebyście byli przyłapani, bo jak mi powiedziała, chciałaby zobaczyć, żeby i jakiś inny klient zobaczył, że ma zgrabną dupę - tak powiedziała i twardziej od tego staje. No a potem się Pan dziwi, jak spermę znajduje Pan w cukierkach. Warunek jest taki, że najlepiej by było, żeby ona była wysoka, bo wtedy nie trzeba szukać pudeł ani deptać po towarach. Przecież już jest Pan dziadkiem i nie musi Pan płodzić dzieci (musi Pan?). Więc jeśli Pan nie musi, to potraktuj Pan swoje małżeństwo zabawowo, z przymrużeniem oka, a nie podkreślaj swej samotności przez 17 lat.


A tak w ogóle to ja w te Pańskie żeniaczki nie wierzę, tylko zamiast marzyć, to podrywaj Pan te dziewuszyska, które znudzone małolatami, chciałyby zażyć geriatrycznego seksu, z takimi staruchami jak my. Niejedna myśli o swych szynkach jako o niedojrzałej cielęcinie, dlatego że nie wisiały jeszcze na starym haku

Oczywiście, że jestem za czystością związku miłosnego między młodą dziewczyną o chłopakiem, bez zdrady i łajdactwa - ale pokaż mi Pan takich młodych ludzi, którzy czystość związku opierają na wierności seksualnej i wyłączności. Dzisiaj się zdarza, że młody przyprowadza swoją młodą ukochaną do starego kurwiarza i mówi: "przeleć mi ją pan, bo nie mogę ją kochać, gdy nie jest taka jak wszystkie. Teraz jest taka naiwna (gąska) i dziewicza, że wydaje mi się jak kaleka bez nogi. Jak ją pan wydmuchasz, to będę miał pewność, że z nią wszystko w porządku. Ba, co więcej, będę się mógł tym chwalić, że jest kobitą w porządku, bo walił ją stary Baliś"!

Czyż trzeba Pana uczyć kurewstwa? Żyjesz Pan prawie siedemdziesiąt lat i nie wiesz Pan, że nie można od kobiety oczekiwać wierności (wiem, wiem, że Pan powtarzasz, że kobieta jest niebezpieczniejsza od anakondy - a mimo to płaczesz z tęsknoty), miłości i zdrowego rozsądku. Dzisiaj jest tak, że kobieta wie tylko jedno, że chce pieniędzy, a poza tym nie wie nic. Dzisiejsza kobieta nie wie czego chce. Jakże więc można płakać nad sobą, że się od niej za mało plag i kopniaków dostało? Czegoś tu nie rozumiem.


Zamiast być szczęśliwy, że ominęła Pana ta pseudo-miłosna zaraza (dawkowana mężczyźnie przez te wariatki), to Pan płaczesz, żeś miał tych cierpień za mało. Zaiste dziwna logika! Czyś Pan czasem nie jest masochistą?


Zygmunt Jan Prusiński Księżycowy kochanek... część II


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 04:00:32
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

25.04.2012 23:09


@Zygmunt Jan Prusiński

Dziękuję za życzenia.
Ostatnio wydano grubą książkę o Zygmuncie Krasińskim pt. "Gigantomachia". Onegdaj przyrównywałem Pana do Wieszcza, z tego powodu, że tak jak On usiłował w Poezji, po poetyckiej drabinie jakubowej wedrzeć się do brzucha Lewiatana. Nie chodziło mu o pieprzenie Delfiny, ani o pieniądze z wydań tomików, bo dzięki papie i carowi miał ich w cholerę, ale właśnie chodziło mu diabli wiedzą o co. Bo tylko diabli sterując tym burdelem naszego życia (społecznego, osobistego etc.) wiedzą o co tu naprawdę chodzi.

Więc gdy go pytali: Hrabio, o co ci chodzi, skoro nie chodzi o opisywanie piękna kwiatów, kobiet, świata, dobroci ludzkiej, dobroci boskiej etc. Wiec czego szukasz dziury w całym? Oni nie wiedzieli, że wierszokletą i pismakiem może być każdy inteligent, natomiast prawdziwym poetą, o któremu chodzi o nic i o wszytko, może być tylko hrabia. Który poklask gawiedzi czytelniczej, tudzież swołoczy krytycznej i profesorskiej... ma w dupie. Chwilami widziałem (widzę), że w chwilach frustracji, Pan też nie wie, o co Panu chodzi i piękno świata, kwiatów, uznanie kobiet etc... też ma Pan (w chwilach poszukiwania sensu i szczerości wobec siebie) w dupie. Bo chodzi Panu o coś więcej. Dokładnie nie wie Pan, o co, ale tak jak w przypadku Hrabiego, zawsze chodzi o brzuch Lewiatana (i o jego genitalia i seksualia też!). Dlaczego chodzi o seksualia diabła, Lewiatana i samego Boga? Bo żądają od nas i od naszych kobiet prawa pierwszej, drugiej, dziesiątej, setnej etc nocy. O tak. Bóg, Lewiatan, Moloch są bardziej bezlitośni i nienażarci niż dziedzice w dawnej Polsce i Europie, którzy od poddanych chłopek żądali prawa pierwszej nocy. I tu dotykam sedna sprawy!


Przestałem uważać tak do końca (w granicach pewnych proporcji) Krasińskiego za poetę absolutnie wielkiego. Był on po szlachecku ograniczony, tchórzliwy i głupi. Pisał niby "Psalmy Przyszłości" a nie przewidział tego, że dopóki nie będzie zlikwidowane prawo własności, dopóki nie zostaną zlikwidowane (po bolszewicku) pieniądze, dotąd będzie istnieć prawo pierwszej nocy (dla każdej kobiety na świecie, po którą wyciągnie burżuj mający wielkie pieniądze rękę. Wyciągnie ręce po moją, po Pańską żonę, po żonę każdego mężczyzny, która mu się spodoba, a dokona tego magia i siła pieniędzy). A skoro tak, to czyż małżeństwo może się ostać? Przecież tam gdzie jest Lewiatan, pieniądze, gdzie nie ma NKWD i bolszewickiego zniesienia prawa własności (dotykamy problematyki z Nieboskiej), tam musi istnieć prostytucja małżeńska i zbrodnia. Tego "mądry" Krasiński nie widział i nie wyłożył eksplicite w swoich utworach. Taki z niego gówniany wieszcz i geniusz?

Pańska Krystyna Amon, czy inna Pańska żona, byłaby z Panem, gdyby Pan miał pieniądze. Duże pieniądze, ale gdyby na świecie nikt nie miał pieniędzy.


Historycy literatury piszą, że Krasiński bywał często u Potockich w Krzeszowicach i właśnie stamtąd zaczerpnął pomysł w swojej Nieboskiej Komedii do nazwania obozu konserwatystów „Okopem Trójcy Świętej”. I tu szkopuł i sedno sprawy (jego poetyckiego, wieszczego niedołęstwa). Przebywał często w krzeszowickim (pod Krakowem) pałacu a nic nie wiedział, że wszystkie chłopki w dobrach Potockich, ba! we wszystkich majątkach szlacheckich w Galicji, są traktowane jako kurwy i nałożnice, jeśli nie dziedzica (prawo pierwszej nocy) i jego synów, to prawem „drugiej nocy” muszą się oddawać plenipotentom, do „prawa trzeciej nocy” ma prawo nadleśniczy bądź leśniczy przydzielający chłopu opał na zimę, do ”prawa czwartej nocy” ma prawo ekonom lub kierownik ekonomów doglądający prac polowych etc. „Prawa” te działały aż do wybuchy drugiej wojny światowej w 1939 r., aż je z likwidacją warstwy ziemiańskiej zlikwidowali święci z NKWD (chwała im za to!) bolszewicy. Na to są świadectwa epoki. Do czasów przedwojennych w każdym majątku ziemskim był rządca a pod nim ekonom, który gdy dorwał dziewczynę w polu, to ją (będąc brutalny) wydupczył! (Kogo boli głupio-patriotyczna polska duszyczka, że poniewieram etosem przedwojennej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej? Ona była taka jasna, jak jasna cholera!)

Czasy wtedy były inne i ludzie byli inni. Chłop sobie z tego niewiele robił i rodzina mu się nie rozlatywała. Ale dzisiaj, gdy taka Krystyna Amon trafi na faceta z pieniędzmi, to prawo pierwszej i drugiej i trzeciej nocy… idzie w ruch! I Zygmunt Prusiński żony ani rodziny już nie ma. W moim przypadku, faceci mający prawa do pierwszej nocy rozbili dwa moje małżeństwa. Pierwsze rozbił mi pierwszy sekretarz PZPR w zakładzie pracy proponując kierownicze stanowisko mojej żonie. Drugie małżeństwo rozbił mi agent esbecji, który załatwił jej za rozwód ze mną piękne mieszkanie (własnościowe) i lukratywny biznes.

Daję to wszystko Panu pod rozwagę, żeby Pan nie był poetą tak głupim, gównianym jak Hrabia Krasiński. Jeśli się już ma ambicje poetyckie, jak Pan, to celuj Pan w prawdziwe sfery „przyszłości”. Bo na chuj taka pseudo poezja, która niczego nie porusza w naszym sumieniu ani nie odkrywa kart, tego tarota, którzy sami jesteśmy. Czasem mi się wydaje, że jest Pan do tego zdolny, tylko się Pan boi własnych wizji. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym twierdził, że takich wizji u Pana nie znajduję, ale znajduję ich wciąż za mało. Nie wszystkie są wycyzelowane i „świecą w ciemności”. Staraj się Pan dostrzec to, czego my współcześni jeszcze nie dostrzegamy. Czy Pan nie widzi, że prawdziwy dialog międzyludzki jest niemożliwy, że niemożliwe jest prawdziwe porozumienie mężczyzny z kobietą, a jeśli tak, to na jakiej zasadzie przypisujemy sobie prawo do nazywania się prawdziwymi ludźmi.


A może dlatego nie ma porozumienia i być nie może, bo np. do autobusu lub tramwaju może wejść tylko dwóch, trzech, czterech mężczyzn; dwie, cztery, pięć kobiet i wszyscy są od siebie tak oddaleni, że nie słyszą, gdy do siebie coś mówią. Tak samo na ulicy, w mieszkaniu, w restauracji. Jest ich kilku, dwóch, trzech, a wydaje się że tłum stoi gęsto koło siebie. Ale to tylko złudzenie. Wokół jest pusto od ludzi. Stoi kilku i stoją tak daleko od siebie, że nie słyszą co do siebie mówią. A dlaczego nie słyszą? Dlaczego tak daleko stoją od siebie? Dlaczego bliżej nie mogą do siebie podejść?
BO IM PRZESZKADZAJĄ ROGI !


Zygmunt Jan Prusiński Księżycowy kochanek... część II


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 03:58:21
Autor wiersza: zygpru1948
Lubię te rozmowy po świt - Anna Achmatowa


Lubię te rozmowy po świt prowadzone -
Na maleńkim stoliku szklanki wystudzone,
Nad czarną kawą cienkie, wonne smużki pary,
Kominek rozbuchany zimowym ciężkim żarem,
Wesoły ostry ton literackiego żartu
I to pierwsze spojrzenie, bezradne, nieodparte.

Anna Achmatowa
przekład Zbigniew Dmitroca


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 03:57:29
Autor wiersza: zygpru1948
Zakochani - Anna Achmatowa


Jest nam tak cicho, że słyszymy
piosenkę zaśpiewaną wczoraj:
"Ty pójdziesz górą, a ja doliną..."
Chociaż słyszymy - nie wierzymy.

Nasz uśmiech nie jest maską smutku
a dobroć nie jest wyrzeczeniem.
I nawet więcej, niż są warci,
niekochających żałujemy.

Tacyśmy zadziwieni sobą,
że coś nas bardziej zdziwić może?
Ani tęcza w nocy.
Ani motyl na śniegu.

A kiedy zasypiamy,
we śnie widzimy rozstanie.
Ale to dobry sen,
ale to dobry sen.
bo się budzimy z niego.

Anna Achmatowa
przekład Wisława Szymborska


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 03:56:40
Autor wiersza: zygpru1948
Życie szare - Anna Achmatowa


O życie szare, dni bez jutra!
Gdy zdradę w słowach twych odkrywam,
Miłości, której wciąż ubywa,
Wschodzi nade mną gwiazda smutna.

Uchodzić tak niepostrzeżenie,
Jak obcy mijać się bez słowa.
Lecz znowu noc. I znów całować
Ciało, gdy zwilży je znużenie.

Nigdy nie byłam tobie miłą,
Tyś mi się sprzykrzył. Trwa udręka.
Tę miłość jak zbrodniarkę nęka
Zło, co do dna ją przepełniło.

Milczysz jak brat, gniew cię oniemia,
Lecz jeśli się spotkamy wzrokiem -
Klnę się na niebo: w mgnieniu oka
Granit stopnieje od płomienia.

Anna Achmatowa
przekład Józef Waczków


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 03:55:40
Autor wiersza: zygpru1948
Samotność - Anna Achmatowa


Tylekroć we mnie rzucano kamieniem,
Że teraz ciosu czekam już bez trwogi.
I nawet potrzask ma smukłe zwieńczenie,
Jest niby wieża pośród wież wysokich.
Wdzięczność mam dla tych, co go zbudowali.
Niech ich ominie smutek i cierpienie.
Stąd wcześniej widzę, gdy się świt zapali,
Tu świecą słońca ostatnie promienie.
Często do mego pokoju, łopocąc,
Wlatują wichry przybyłe z północy
I gołąb z ręki dziobie mi pszenicę.
A nie skończoną przeze mnie stronicę,
Pełna spokoju nieziemskiego, lekko
Muza dopisze swoją smagłą ręką.

Anna Achmatowa
tłum. Eugenia Siemaszkiewicz

Anna Achmatowa https://3.bp.blogspot.com/-c-Olzaw5wQk/TraD-EQZkWI/AAAAAAAAenE/T2wAyHwTpCs/s320/annaachmatowa.jpg1.jpg


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 03:52:17
Autor wiersza: zygpru1948
Ach, nie strasz mnie - Anna Achmatowa


Ach, nie strasz mnie dolą przeklętą
I nudnym, półmrocznym wygnaniem,
To pierwsze dziś jest nasze święto,
To święto, co zwie się rozstaniem.
To nic, że nam brzask nie zaświeci
I że księżyc nie błądzi nad nami,
Ja najpiękniejszymi na świecie
Zasypię ciebie darami:
Odbiciem na wodzie bieżącej
W godzinie, kiedy wodom spać trzeba,
Wzrokiem, co gwieździe spadającej
Nie pomógł powrócić do nieba,
Echem głosu, co teraz się zmienił,
Ale kiedyś był letni i słodki,
Abyś wysłuchać mógł bez drżenia
Wron podmoskiewskich wszystkie plotki,
Byś znalazł w tej jesiennej słocie
Milszy smak od majowych rozkoszy
I byś do pierwszego śniegu chociaż
Wspominał mnie, mój najdroższy.

Anna Achmatowa
przełożył Jarosław Iwaszkiewicz


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 03:51:38
Autor wiersza: zygpru1948
Porzucił mnie... - Anna Achmatowa


Porzucił mnie, gdy pełnia była,
mój druh kochany. Trudna rada.
Żartował: “Linoskoczko miła,
jak zdołasz żyć do listopada?”

Odpowiedziałam mu jak bratu,
bez scen zazdrości, bez maniery,
lecz powetować mi tej straty
nie mogą nowe płaszcze cztery.

Jakkolwiek śliski świat zabawy,
straszniejsza moc tęsknoty wszelkiej...
Jak mój parasol chiński krwawy.
Natarte kredą pantofelki!

Wesołość wkoło wywołuje
orkiestra. Uśmiech krasi usta.
Lecz serce czuje, serce czuje,
że piąta loża będzie pusta!

Anna Achmatowa
tłum. Leonard Podhorski-Okołów


Komentowany wiersz: Aforyzmy 47 2022.08.05; 03:50:45
Autor wiersza: zygpru1948
Nox - Anna Achmatowa


Nocy miła!
W gwiezdnej mantyli,
W ręku bezsenna sowa, żałobny mak.
Córko miła!
Myśmy cię ziemią okryli,
Myśmy chronili cię tak!
Puste teraz dionizowe czasze,
Łzą zachodzi miłości wzrok.
Tylko słychać nad miastem naszem
Strasznych sióstr twoich krok.

Anna Achmatowa
tłum. Paweł Hertz


Komentowany wiersz: Aforyzmy 46 2022.08.04; 03:11:33
Autor wiersza: zygpru1948
Jabłonie w erotykach niepowszechnych...



Zygmunt Jan Prusiński


NABIERZEMY WIOSNY GARŚCIAMI

Jolancie Marii Krowińskiej - Czerniawskiej


Jeśli pójdziesz dalej
nie spotkasz mnie pod tym drzewem.
Układam słowa kołyszące
pod gałązkami szepcą o nas.

Wtul się Jolanto w mój cień
poznasz aromat miłości.
Odrzucimy krzywe spojrzenia -
rozpalimy wieczorne ogniska.

Nie wstydź się dotknąć drzewa
ozłoć moją duszę wędrowca.
A kiedy zmęczona odszukasz miejsce
będziemy tylko dla siebie...


25.7.2011 - Ustka
Poniedziałek 15:18


Komentowany wiersz: Aforyzmy 46 2022.08.04; 03:09:33
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


W CZYSTEJ ALUZJI O MIŁOŚCI WZGLĘDNEJ

Motto: „Włóż mi tu...”
- Samanta Elvira


Jesteśmy jakby zawieszeni
wobec niczyjej prawdy,
wciąż zwlekamy dodać sobie
animuszu jak to czyni wiatr.

Oddajemy ciszę rąk
i niepoukładane pieśni,
tylko wiersze upadają
na kamienie z księżyca.

Słyszę szept spod jabłoni -
( Włóż mi tu ) jeśli chcesz
być ze mną w tej podróży
do ostatnich gwiazd.

Staram się rozkochać w tobie
kaczeńce białe i wróżyć z akacji.

Więc odbieraj mnie blisko -
wkładam bożą iskrę w twój kwiat!


25.7.2011 – Ustka
Poniedziałek 14:52

[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270]

Wiersze na topie:
1. a wtedy (30)
2. żniwo (30)
3. "układacz snów" (30)
4. ja Weronika (30)
5. Kurtyzana żywiołów (29)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (280)
2. darek407 (234)
3. Jojka (200)
4. pawlikov_hoff (115)
5. Super-Tango (108)
więcej...