Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (7)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Mam słuchawki"
- Kama
Bez nadziei
- Polak patriota
Wiosna
- gośka26
Taki dzień
- Suliko
więcej...

Dziś napisano 7 komentarzy.

zygpru1948 - komentarze autora



Komentowany wiersz: Iść z tobą w głąb nocy 2018.07.02; 09:06:32
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

13.07.2011 02:42


@Zygmunt Jan Prusiński plus Pan ZASMUCONY

Panie ZASMUCONY, interesowały mnie w życiu dwie rzeczy, to jest dwa rodzaje książek. Jedne pisane przez zaślepionych zwolenników drugie przez zaślepionych wrogów, środek dośpiewałem sobie sam. Bardzo lubiłem szaleńcze obrony historii Kościoła pisane przez katolików i ataki na Kościół pisane przez historyków ateistów. Cudowna demagogia, zapewniony ubaw po pachy. Palce lizać. Jednakże gdy się wlezie do archiwów polskich biskupstw, to rzeczy które tam się przeczyta, muszą dzisiejszego człowieka pchnąć w ramiona odrazy do tej instytucji politycznej, jaką jest tysiącletni Kościół na ziemiach polskich. A można się tam wślizgnąć jeśli się jest młodym mężczyzną, kolegą księdza, przychylnym do rozmów z homoseksualistami w sutannach, gdy niektórzy z nich są pomocnikami kustoszy lub młodszymi kustoszami tychże archiwów. Innej drogi nie widzę dla cywila.


Sam miałem kilku homoseksualnych przyjaciół, nie będąc homoseksualistą, również wśród księży, więc wiem co mówię. W latach wczesnych 60-tych, kiedy studiowałem filozofię a nie było w druku i w handlu książek z filozofii idealistycznej (tylko samem z marksistowskiej) to księża profesorzy i koledzy klerycy dostarczali mi potrzebne lektury. Czasami mogłem nawet bywać na niektórych wykładach w seminarium duchownym, co nie było tolerowane przez przełożonych, bowiem nie wolno w takich wykładach uczestniczyć "cywilom". Mówi się tam na nich np. o dwóch religiach judaistycznych w czasach króla Dawida i Sędziów, z których jedni byli zwolennikami bóstwa rolniczego Jahwe, drudzy bóstwa hodowców, pasterzy i wojowników Elohima. Kapłani frakcji jahwistycznej walczyli na miecze z kapłanami tradycji elohimistycznej. Jedni oddawali cześć na ołtarzach ziemnych, darniowych w polu, drudzy na drewnianych, ciałopalnych w miastach. Nie wiadomo co było gorsze, bowiem kapłani elohimistyczni, czyli ciałopalni, składali początkowo ofiary ciałopalne z ludzi, a konkretnie z dzieci. Takie ustalenia naukowe w ostatnich latach (bagatela - 40 lat temu) poczyniono m.in. w krakowskim ośrodku badań teologii starożytnej, przy PAT i opublikowano w swoich specjalnych biuletynach branżowych, z których kilka egzemplarzy dostało się w moje niepowołane, plugawe ręce.


Zawsze mówiłem, że zwyczajnego człowieka na wykłady do seminarium duchownego nie wpuszczą, żeby się nie zgorszył. Gdy tak słucham poszczególnych utyskiwań Pana SMUTNEGO, to mam wrażenie że musi to być człowiek albo niemiłosiernie ograniczony, albo... dobry na swój sposób i ufający ale komu? Bogu, księżom? Kościołowi?... ufający wbrew temu, że jest to instytucja ludzka i zafajdana może najbardziej ze wszystkich instytucji na tym świecie. Pański wybór, Panie SMUTNY, byle z dobrego serca a nie z głupoty. Ja też uważam, że Kościół jest potrzebny do wychowania prostaka i trzymania go w strachu przed piekłem w ryzach, bo inaczej pierwszej staruszce spotkanej na przystanku poderżnie gardło. A tak, to chociaż nie boi się śmiechu wartych policjantów, to może choć trochę boi się piekła. Mam nadzieję!



Teraz do Pana Zygmunta. Oczywiście, że zawsze, każdy zakład pracy, poczynając od nierolniczego folwarku w starożytnym Rzymie, poprzez średniowieczną i wczesnokapitalistyczną mani-fakturę aż do współczesnych wielkich fabryk i zakładów pracy, wszędzie istniała możliwość pieprzenia się męskich i żeńskich pracowników. I tak samo było w stoczniach Wybrzeża. Ile zakamarków. W wielu fabrykach gdzie pracowały brygady mieszane męsko damskie, np. przy produkcji armatury, części elektrycznych, butów, odzieży, czekolady, żywności itp, na każdej nocnej zmianie, w wolnych chwilach grzmocono się do upadu. Nie trzeba było nawet gwałcić. Dzisiaj zresztą odbywa się to nadal i tak samo. Chłopu nie zawiążesz na węzeł a babie nie zaszyjesz. Coś wiemy o tym. Wałęsa za poróbstwo członków "Solidarności"nie odpowiada. Zresztą sam ma końskiego, (podobno) na 35 centymetrów, więc o co tu, głowę suszyć. Gdybym ja miał takiego, to chodziłbym z nim na wierzchu, dumny jak paw!

Zna Pan ten auto-reklamowy slogan: "malaga świadczy o mnie"? Najbardziej jest wkurzające to obłudne mitygowanie się skromnisiów swędzipisiek, że im nie zależy żeby mąż miał wielkiego ptaka. Ale jak takiego spotkają, to momentalnie tracą rozum, rzucają męża i lecą za furlagą na koniec świata. Za wielką kitę oddałyby wszystkie pieniądze. Spytaj Pan tej swojej Anakondki czy też tej świętoszki-świntuszki "to be", czy rozmiar się nie liczy? W 51 powodach, dla których warto być kobietą (które sobie opisywały), bodajże jednym z powodów było to, że nie muszą się martwić o rozmiar, czy mają dużego. I co tu udawać zwolenników small-businessu. Dobrze nie posmarujesz ani nie naoliwisz to nie pojedziesz. Żona wyrzuci cię do domu starców a rozejrzy się za młodym brysiem z fujarą jak orczyk. Nie ma co zwalać kurewstwa na "Solidarność" - zresztą po to była, żeby się grzmocić! Żeby ten biedny naród zakuty w kajdany przymusowej małżeńskiej cnoty, w imię budownictwa komunistycznego, wyzwolić do swobody w rąbaniu i hulaniu po piekle.


Papież JP.II tylko wyjechał do Watykanu po odbyciu pierwszej pielgrzymki w 1978 r. a już wlało się do Polski jakby całe piekło skurwionego Zachodu, w każdym mieście na każdej ulicy powstawał natychmiast burdel na burdelu, seks-schop przy melinie, jakaś hazardowa buda przy lombardzie, szynk z wodą przy banku, bank przy rejencie i notariuszu, kościół przy kościele... tylko dobrych ludzi nie przybywało. Skurwysyn na skurwysynie! I to ma być ta WOLNOŚĆ? (do uprawiania wyzysku i zbrodni), ta "Solidarność"? Ten Bóg przywieziony przez papieża?, żeby się opiekował zacnym narodem? Ten Zachód?, ta Unia i ten kapitalizm?! - tak chwalony i popierany przez Wojtyłę? Wolne żarty!

Panie Zygmuncie, popieram Pana, niech to wszystko szlag trafi! Salve!


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę!

________________________________


Komentowany wiersz: Skradnę cię na chwilową mgłę 2018.07.01; 06:59:37
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część II
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/876027,wzgorza-aniolow-czesc-ii


Komentowany wiersz: Skradnę cię na chwilową mgłę 2018.07.01; 06:58:18
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

02.08.2011 17:34


@Ryszard Zasmucony

Panie Zasmucony, próbowałem ten wpis umieścić pod ostatnim wpisem do mnie na poprzedniej stronie, ale coś wywala i pokazuje masę błędów, więc dałem tutaj. Wytłumaczę się i znikam. To mnie cieszy, że przestał mnie Pan trochę nie szanować. Ja wcale nie jestem ateistą, ale niestety tylko bogowiercą. Rolę religii w kulturze doceniam na pierwszym miejscu, ale to tu nie ma nic do rzeczy. Nasze różne podejście do Kościoła bierze się z różnych doświadczeń i pewnie stąd, że pochodzimy z różnych środowisk. Ja: pokrótce; moi rodzice byli spauperyzowaną szlachtą, tak zwaną. Mieli niewielki majątek na wsi (resztówkę) ale siedzieli w Krakowie, gdzie ciotka ojca miała ubojnie i masarnie, matka dorywczo uczyła w szkole, dzieliliśmy z żydami pół kamienicy, na gospodarstwie nie do końca były przeprowadzone działy sióstr dziadka, które powydawały się dobrze w mieszczańskim biznesie (jedna za żydowskiego bankiera) za mąż (rozwalili go Niemcy). Z moim ojcem i dziadkiem handlował końmi. Kiedy moi rodzice nie mogli znaleźć po 1945 r. miejsca ani pracy w Krakowie wynieśli się na podkrakowską, gdzie mieli mały folwark z dworkiem, a raczej (dużym domem), który kolił w oczy władzę gminną, która zamierzała zrobić w nim porodówkę. Matka (przedwojenne maturzystka) próbowała w nim gospodarzyć, jednocześnie nawet uczyła w szkole, przez trzy lata, ale mój ojciec "prawdopodobnie” przystawiał się do mojej niańki, więc... Ojciec był niedokończonym przedwojennym prawnikiem i również niedokończonym weterynarzem i felczerem. A gdy trzeba było to krakowskim taksówkarzem i handlarzem koni. No i miał tam fabryczkę czegoś tam na Zabłociu. Dobrze że się wykręcił z handlu dolarami z księdzem Lelito, (bo jest prawdą, że księża i biskupi skupowali złoto i spekulowali dolarami) bo by dostał czapę.


Mnie w okresach letnich trzymano to na wsi, jako chorowitego i cherlawego do ratowania zdrowia, jak i w mieście, dla ogłady, więc się naprzyglądałem różnym hrabiom z całej Polski, którzy zjechali do Krakowa po utracie majątków w wyniku reformy rolnej. Dekret o reformie dawał wywłaszczonemu właścicielowi dożywotnio co miesięczną pensję wysokości poborów starosty powiatu, oraz członkom jego rodziny odpowiednio mniej. (Jako historyk miałem w ręce publikacje tych dekretów). Wielu było takich, którzy twierdzili, że tej pensji nie biorą, ale czy należy im wierzyć, skoro żyli jak pączek w maśle? Brali, i jeszcze krzyczeli, że mało.
Na Salwatorze, Łobzowie, Zwierzyńcu itd. jest i było setki willi w których mieszkały te arystokratyczne rodziny. A ponieważ mój stary należał (jedną nogą) do arystokracji, był zapraszany i brał udział w konwentyklach. Nie posługiwał się herbem, bo nie wypadało jako żonatemu ze schłopiałą szlachcianką bez herbu (z którą się ożenił dla wiana), ale wszyscy po cichu traktowali go jako prawego dziedzica dóbr galicyjskiej rodziny, w której zamiast niego, żydzi umieścili swojego podrzutka. Wszyscy o tym wiedzieli, ale oczywiście szeptali tylko po kątach, żeby nie robić skandali i składali ojcu rewerencje jako prawemu dziedzicowi, a mnie nazywano jego następcą i w odróżnieniu od ojca, którego nazywano „pierwszym”, mnie nazywano (w tym środowisku) drugim. Było to już po wojnie, stary (farbowany, czyli żydowski) hrabia umarł przed samą wojną, jego syn nie powrócił z Anglii, dwór był rozparcelowany i spalony, więc nie było sprawy.


Ale nie o to chodzi.
Tamten przedwojenny świat biskupów i prałatów, szlacheckiego pochodzenia już nie istnieje, ale tworzył on dwa wyraźne kościoły, szlachecki i plebejski. Inni byli biskupi inne dewotki arystokratki inni dobrodzieje kościoła. Dobrodziei w postaci biednych babć nie było i nikt na tackę niczego w parafiach nie rzucał (UWAGA – tacka szła w ruch tylko w czasie odpustu, gdy się zjechali goście, więc taca była dla gości, szczególnie na odpustach klasztornych), bo proboszczowie mieli po sto hektarów lasu i mogli handlować drewnem. Po reformie rolnej ostały się tylko 50 h kawałki lasu, ale i tak komuniści (mówię tu o latach 40-50) przymykali na istnienie gospodarstw rolnych przy parafiach oko. Każdy proboszcz był dziedzicem i gospodarzem całą gębą. Siał i orał, czasem chodząc za pługiem osobiście, a nawet macał kury. Klasztory gospodarowały jak majątki szlacheckie, wywożąc jesienią gnój pod przyorywki, uprawiając pszenicę, handlując końmi - dzisiejsi księża przy nich to jakieś wyperfumowane pedałki i mięczaki. Dlatego źle widzę przyszłość Kościoła. Nie da się być księdzem, nie znając się na niczym. Dawniej ksiądz odebrał poród a jego stwierdzenie zgonu było ważne prawnie. Dawny proboszcz sam potrafił wycielić swoją krowę i oprosić maciorę. Nie mówiąc już o tym, że pierwszy uczył parobków jak się prawidłowo wywija cepem. Szkoda słów. Dzisiejsi księża to eunuchy! Myślą o obrazie wsi, malowanej przez Reymonta, to sądzę, że jest to obraz z gruntu fałszywy, pomniejszający rolę proboszcza. Inna sprawa, że był to zabór rosyjski, Reymontowskie Lipce leżały w rejonie silnej penetracji niemieckiej i żydowskiej, więc akcenty o których tu mowa uległy w powieści niwelacji i osłabieniu.


Czas mojego dzieciństwa, był zupełnie inny niż dziś, (w wielu opłotkach Krakowa nie było prądu). Nikt w tym środowisku nie słyszał o środowisku żydowskiego Tygodnika Powszechnego. Mam nawet takie wrażenie że ci biskupi, z różnych arystokratycznych rodzin i z różnych części dawnej RP przyjeżdżając do Krakowa nie odwiedzali nawet Sapiechy (z braku czasu) a jeśli już to przelotem, nieoficjalnie, od niechcenia i okazjonalnie. Bardziej spieszyło im się do popieszczenia się z dziećmi brata, kuzyna czy kogoś tam z rodziny, niż odwiedzenia dostojnych murów katedry Wawelskiej. Ba, dla nich był ważniejszy zjazd familijny, niż odnawianie ślubów jasnogórskich organizowanych przez Wyszyńskiego.
Mam wrażenie, że gdyby Wyszyński zachowywał się tak jak ci starzy biskupi, szlacheckie Sobiepany, traktujący swoje parafie jak apolityczne własne latyfundia i posesje, to komuniści nie wtrącaliby się (przez jakiś czas) tzw. wewnętrzne życie kościoła, bo wiedzieli, że tradycyjne lekcje religii utrzymują prostaczka w zabobonnym szacunku do własności prywatnej, „nie kradnij”, a przecież komunistom chodziło o ukrócenie (złodziejstwa w kołchozach – sabotażu w fabrykach) bandytyzmu i spokój.
Niestety Wyszyńskiego (miał własne wizje polityki społecznej) zażerały ambicje polityczne i stąd ta cała awantura.


Oczywiście wiem, że mam w tym swoim gdybaniu pół racji, bo czas nie stal w miejscu, i starzy bonzowie episkopatu się wykruszali (a byli to ci, co składali przysięgę na wierność jeszcze przedwojennej Rzeczypospolitej i nie wiadomo, jakby to było, gdyby żądano od nich (po zerwaniu konkordatu) nowych przysiąg na ręce Bieruta. Biskupi pochodzenia szlacheckiego bawili się jak świeccy panowie, ukrywając się w cieniu swych figurantów z chłopskiej klasy biskupiej, których wypychali przed szereg do odprawiania mszy, rekolekcji, chrzcin, zostawiając dla siebie tłuste synekury. Chłopscy biskupi wstawali wczesnym świtem tyrając jak woły, a sami w tym czasie wylegiwali się do południa, nierzadko z kochanką. Biskupia czy księża kochanka, wcale nikogo nie gorszyła ze starego pokolenia, inne były czasy. Ksiądz proboszcz miał 100 hektarów lasu i mógł się czuć jak dziedzic na włościach i żaden żandarm mu nie podskoczył. Gospodarując trzydzieści lat na parafii proboszcz dorabiał się majątku, że zwykle zostawiał po sobie rodzinie w mieście dwie kamienice. Widziałem pijących i grających w karty biskupów z arystokracji, z kielichami w dłoniach i z paniami na kolanach. Wiadomo było, że byli (jak ich nazywała moja matka) „bogowie”, a ludek ma być posłuszny, bogobojny i wierny. Jak się czasem pokłócili (w rodzinie), to jeden drugiemu mówił, żeby go pocałował w dupę i niemal nie przychodziło do szabli. Godził ich suto zastawiony stół, prezenty i dobre trunki. A potem rozjeżdżali się od swych kuzynów, do biskupich rezydencji. Dopóki zaś istniała Polska przedwojenna, to zmarli biskupi byli po śmierci chowani w złocie i pontyfikaliach w rodzinnych grobowcach by ponieść splendor rodu.
A WIĘC TU WAŻNA UWAGA – BISKUPI BYLI TRAKTOWANI JAKO WŁASNOŚĆ PRYWATNA ARYSTOKRATYCZNYCH RODZIN – A NIE TAK JAK DZIŚ, WŁASNOŚĆ KOŚCIOŁA !

Ba, przed wojną Kościół nie był własnością chamskiego, chłopskiego narodu! Kościół był własnością narodu szlacheckiego, tak jak również chłop był własnością szlachty! I to tym trzeba pamiętać kiedy się wchodzi do starych budynków plebanii, gdzie ze ścian spoglądają na nas portrety starych proboszczów. Kanoników, dziekanów i prałatów, którzy byli właścicielami naszych plebejskich dziadków, babek i ojców i o tym należy pamiętać, gdy się wchodzi do budynków kurii biskupich, gdzie spoglądają na nas z portretów biskupi, właściciele naszych niewolniczych praprzodków, a także gdy się wchodzi do starych kościołów, to należy pamiętać, że to nie jest nasza własność, tylko własność pokoleń dawnych szlachciców i ich dzisiejszych spadkobierców. W tych kościołach złoto jest szlachty, nasze są tylko kamienie, które znosili nasi przodkowie na swoich grzbietach.


To jeden (galicyjski) obraz kościoła, a drugi, to ten gdy zacząłem się zajmować historią kościoła II RP i pisałem o młodych intelektualistach z KUL-u, o czasopiśmie „Prąd”, o społecznej nauce Stefana Wyszyńskiego, kiedy zapoznałem się z myślą Świeżawskiego, Krąpca, Stefana Bendera… Pisałem również o Rerum novarum Leona XIII i pismach społecznych Josefa Hoefnera i ruchu Coplinga, a i wpływie filozofii Port Royal na politykę republiki francuskiej, która do tego czasu nie chce się zgodzić na uznanie jako małżeństwa związków homoseksualnych…
Ale powiem Panu, że to już jest historia. Dzisiaj kościół i człowiek w kościele jest inny, niż był 20 lat temu i co mi się zdaje, że dopiero teraz Bóg umarł (jako zjawisko i twór kulturowy).


Gdy 50 lat temu wszedł Pan do domu towarowego, to widział Pan rzeczy piękne, wykonane ręką ludzką, z materiałów naturalnych (stworzonych przez Boga – skóra, metal, bawełna) ale nie dorównywały one „ szychowi”, „piękności” i przepychowi detali w kościołach baroku. A przecież jedne i drugie były wykonane ręką ludzką. Każdy haftek, ornamencik, gwiazdka, frędzel… musiały być wykonane ręką rzemieślnika, która była niejako przedłużeniem ręki Boga. Zmysł artystyczny, poczucie proporcji, geometrii, piękna, wszystko to miało źródło w umyśle Boga, przeniesionemu do umysłu człowieka. Człowiek w trakcie długich godzin żmudnego odwzorowywania boskich wzorów na ziemskim materiale miał czas na to by rozmyślać, doskonalić się i wielbić mądrość i piękno myśli swego stwórcy…. I tych pięknych rzeczy było stosunkowo… tak niewiele, że nie mogły się one zbanalizować i spowszednieć, zatracając otoczkę niewidzialnego sacrum. Zauważy Pan, że elegancko wykonaną portmonetkę, pióro, krawat itp… całymi latami, było wyrzucić szkoda! Działało w tych przedmiotach jakieś sacrum. Nawet ręcznie wykonany zegarek czy aparat fotograficzny jest czymś innym, niż wykonany mechaniczno-automatycznie, przez sztancę. Co Pan spojrzał na piękną rzecz, to przywodziła Panu na myśl piękno i potęgę Boga. To samo jak Pan spojrzał na rzeźbę w ogrodzie, fontannę albo nagrobek cmentarny. Wszędzie Pan widział Boga. Przynajmniej ja widziałem!


A w tej chwili!
Dzisiaj jest inaczej, gdy Pan wchodzi do Supermarketu widzi Pan tysiące pięknych telefonów komórkowych, mikserów, odkurzaczy jako wymyślne dzieła sztuki, aparatów fotograficznych, spinek, skuwek, torebek, lampek… tysiące, tysięcy a jedna piękniejsza od drugiej a każda zrobiona bez udziału Boga (w umyśle człowieka) żadna nie zrobiona ręką ludzką, która jest przedłużeniem ręki boskiej… Tylko ciach ciach, w ułamku sekundy, wylatują różne zachwycające cudeńka, zrobione przez automat. Jeśli rzeczy robione bezpośrednio przez człowieka można porównać, że zostały przez niego zrodzone z konceptualnej ciąży, zapłodnionej przez Boga, to dzisiaj już nie ma o tym mowy. Rzeczy tego świata nie są dziećmi człowieka zapłodnionego intelektualnie przez Boga, czyli nie są dziećmi wspólnymi Boga i człowieka. Ma to również konsekwencję w stosunku pracy do ceny. Ceny są zaburzone i chore. Ten świat jest piękny ale obcy.


Jeśli dawniej Bóg był w „ręce ludzkiej” i w jej wytworze się odbijała jego wszechmoc i w ten sposób mógł być wielbiony, to dzisiaj Bóg jest AUTOMATEM!
Automatami są również ludzkie umysły i proces ten będzie się nasilał. Nawet księża posługując się coraz to piękniejszymi i modniejszymi telefonami, nie zdają sobie z sprawy, że wielbią nowego Boga. Że się modlą do automatów! Zresztą odkąd przestali pracować fizycznie, stracili kontakt z Bogiem. Owszem, niektóre rodzaje pracy umysłowej dają kontakt z Bogiem, ale to jest filozofia, matematyka, doświadczenia biologiczne i fizyczne, stawianie diagnoz lekarskich i leczenie, nonkonformistyczne konstatacje na tematy istotne. Ale nie bzdury, (gazetowe bzdury nie dają kontaktu z Bogiem, bo pisanie bzdur nie jest pracą).

Bo Bóg, dając się człowiekowi poznać w sferze ludzkiej działalności, pozwala na poznanie go przez ludzkie jestestwo, a jestestwem jest codzienna praktyka produkcyjna rzeczy potrzebnych do życia i konsumpcji, bez której człowiek nie może się obejść. Jeśli Abraham strugał kij, to nie tylko dla zapędzania owiec, ale jako znak władzy nad domownikami, którą otrzymał od Jahwe. To wszytko ma z sobą związek bo jest jednością, a tymczasem nowa epoka industrialna ten związek rozerwała.

Nie mówię tego jako ateista, tylko jako antropolog. Co zaś do naszych wygłupów, to com się powygłupiał, to tyle mojego, a teraz nie mam czasu i wracam do swojej roboty.


To oczywiście nie jest takie proste, bo tak jak pana Zygmunta niepokoi w kobiecie jest natura hieny, dlaczego tak ją wielbiąc i ubóstwiając to zaznał od niej tylu klęsk (których naprawiać już nie ma sensu) tak mnie również, z tego samego względu, jako mężczyznę, coraz bardziej interesuje mnie psychologia pozytywna z położeniem nacisku na pierwiastek kobiety w psychice męskiej, bo jest mi to potrzebne do jednej książki, żeby opisać uczciwie stosunek między małżonkami. Proszę sobie wyobrazić, że w historii mojego pradziadka był taki przypadek, że druga żona mojego pradziadka, przepisała rejentalnie 50 mórg pola, dom z kuźnią, stajniami, stodołami etc. poza wiedzą mego pradziadka, żeby wywianować swoje bękarcię. Oczywiście nie było to jedyne pole, dom i gospodarstwo mojego pradziadka ale chłop, zamiast zabić kurwę, wdał się w birbantkę, w pijaństwo, w żydowskie kurwy … i dalej nie chcę opisywać. Ja oczywiście nie jestem potomkiem tej kurwy!

Więc Pana chyba nie dziwi mój emocjonalny stosunek do ludzkiego łajdactwa i to, że chciałbym, żeby go nie było (bobyśmy mniej cierpieli), bo wtedy (tak mi się marzy i błogosławiłbym takiemu światu) łatwiej mężczyzna mógłby podejść do kobiety i zaproponować: podobasz mi się i jeśli ja ci się podobam, to chodźmy do łóżka (jak Adam z Ewą w Raju, a Bóg mógłby się z tego cieszyć, bo telefony komórkowe wyrzuciliby do diabła (diabłu do sakwy). Jak się Panu podoba taka wizja odnowy ludzkości. Oczywiście, kto by chciał, mógłby być monogamistą.
A dlaczego w tej chwili jest tak mało monogamistów? Bo się nie wypróbowali przed ślubem, bo ich namówiła do tego rodzina, religia, księża, przesąd itp. ale wcale nie mieli na siebie ochoty a mimo to dali się namówić i często przeklinają swojej nieudane życie.


Tak sobie z Panem pogadałem, przy okazji uświadomiłem sobie, że powinienem zacząć pisać o tej stosunkowo niedawanej, ale przecież już przebrzmiałej i zapominanej w szybkim tempie Polsce. Jak tak dalej pójdzie, to nikt nie uwierzy, bo będzie uważał za wymyślone kłamstwo i bluźnierstwo, jak dwóch wielkich panów, biskup i wojewoda skaczą sobie do czupryn, targając się za słowy, przez stół i dusząc za gardło, krzycząc, że lepiej, żebyś ty biskupie chodził za łeb przytroczony powrozem do siodła mojego ułańskiego konia, niżbym ja ci miał pozwolić wyrzucić ciało marszałka z krypty wawelskiej i być u ciebie za pachołka.

Na koniec, jak nie wiem, czy Unii Europejskiej chodzi o to, żeby Polacy o takiej swojej historii zapomnieli, bo gdy zapomną, to niewątpliwie staną się narodem eunuchów i pudrounijnym sługusom Brukseli.


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster...

__________________________________


Komentowany wiersz: Nie było mnie z moim wiatrem 2018.06.30; 07:51:13
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część II
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/876027,wzgorza-aniolow-czesc-ii


Komentowany wiersz: Nie było mnie z moim wiatrem 2018.06.30; 07:49:55
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

13.07.2011 21:35


@Hermenegilda

Rzeczywiście tak powiedział i tak jest. Życie i świat jest cudem, ale cóż z tego? Zło, cierpienie i głupota mogą obrzydzić każdy cud. Co gorsza, natura tego cudu jest taka, że im bardziej pielęgnujesz ten cud, tym bardziej on w sposób niewdzięczny przeciwko tobie i twojemu zachwytowi. Zauważ Hermenegizdzeczko, że po każdym zachwycie przychodzi przesyt i znudzenie! I w tym jest kłopot, a nawet tragedia. Świat nie ma prawa się znudzić? Świat musi bawić i zachwycać, musi być nieustannie piękny, bo nas wezmą do domu wariatów, żeby nas leczyć ze smutku i niezadowolenia! Chcesz takiego życia? Jak sądzisz malutka? Bo nikt nie zagwarantuje powrotu do zachwycenia. Co zostało spaprane, gównem, złością itp., to sama wiesz z własnego doświadczenia, że bardzo trudno znaleźć w tym z powrotem upodobanie. Wiesz, że miłość jest piękna, ale gdy przeminie to nawet wołami cię nie zaciągną do obrzydzonego kochanka. Taka duża dziewczynka, a nie bierze tego pod uwagę, że w miarę starości opadają jej płatki z róży między nogami a przybywa kolców pod fartuszkiem.. Tam gdzie wszystko się kończy śmiercią, ten lęk przed nią potrafi zabić wszelką przyjemność i wszelki zachwyt. Lęk przed śmiercią jest przejawem świadomości człowieka myślącego. Idiotom jest on niedostępny.


Usuń lęk przed śmiercią a uczynisz ludzi bogami! Jest taki passus (to do p. Zasmuconego) w Apokalipsie św. Jana, że każde ludzkie istnienie jest zapisane w pamięci i świadomości Boga i tylko w ten sposób istnieje. Apokalipsa jest księgą gnostyczną, stąd określone konsekwencje. Dla człowieka myślącego polecam jak najwięcej zachwytu nad życiem i cudem świata ale również zachwytu nad śmiercią (ale nie nad cierpieniem), która wcale nie kasuje zachwytu nad życiem ale go pogłębia. W jaki sposób? Otóż materia jest ożywiana ale śmiertelna. To co ją ożywia, jest wieczna informacja o sylogizmie życia, która to informacja jest nieśmiertelna. Gdyby zakodować swoje istnienie indywidualne w informacji, która będzie nieśmiertelna, to można zapewnić sobie w ten sposób życie w nieograniczonym czasie (mówię to teoretycznie i hipotetycznie, jakbyśmy byli równaniami matematycznymi a nie kawałkami mięsa, mniam, mniam. Nie mówię w wieczności, bo nic takiego nie ma. Jest tylko nieskończony czas. Proszę zajrzeć do słowników, co to jest Demon Laplance'a, który kiedy wie wszystko, to jest bogiem zdolnym odtworzyć przeszłość i przyszłość i podtrzymywać je w istnieniu w czasie nieskończonym. Słodziutka Hermenegildziu, kłopot jest również w tym, ptasia główko, że pojęcie informacji, fenomen - że się tak wyrażę - jest bardziej trudne do zdefiniowania (chociaż dostępne w umyśle) niż cząstki dziwne, pozytony i neutrina w fizyce kwantowej. Informacja jest tym stelażem, na którym jest "rozwieszone" istnienie materii... i gdyby w swojej świadomości zapisać informację zapewniającą nam wieczne trwanie, to byśmy się mogli spotykać i całować z języczkiem w nieskończoności i nigdy by nam się to nie znudziło. Bo przecież nikt nie da gwarancji, że istniejąc w nieskończonym czasie tak nas to francowacie nie znudzi, że będziemy szukać kogoś, kto wyłączy nasze istnienie. Co ja tu ciebie Hermenegildziu (słodziutka) nudził pustą gadaniną, skoro lepiej się jest przytulać niż roztrzaskać obornik widłami w ogrodzie, żeby róże rosły w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Pozdro


PS. Panie Zasmucony, dlaczego sądzisz, że Bóg jest panem, skoro nic nie potrafi i nic nie może. Twój bóg, nic nie może. Nie jest panem dobrego i niczego dobrego nie rozdaje, ani nie ma się czego po nim spodziewać... a złego też nie zrobi, bo niszcząca wszechmoc, którą mu przypisujesz, jest siłami natury. Tylko nie bredź, że twój Bóg jest stworzycielem tej natury! Bo gdyby nim był, to stworzyłby ją (Naturę) bardziej przyjazną i kompatybilną dla człowieka (którego tak kocha (i rozumie), że aż krew cieknie!). A tymczasem nic do niczego nie pasuje ani z niczym nie współpracuje. Wszystkim rządzi sprzeczność, konflikt i wojna. Oto zasady istnienia świata. Prędzej był się zgodził, że bóg to Diabeł, czyli Szatan. Dwoistej podłej (bo obcej człowieka) natury! Diabolos! Podwójny! Niech przepadnie! Gdyby było pojedynczo i szczerze, byłoby bardziej zrozumiale. Byłoby tak tak, nie nie, a co reszta, to od Złego pochodzi! Apege Satanas!


Drugie PS. Oczywiście, że jak każdy uczciwy i poszukujący dobra człowiek, hoduję w sobie obraz i awatara Boga pocieszyciela i łagodnego przyjaciela, który jednakże z buńczucznymi krętaczami spod znaku tzw. trójcy świętej nie ma nic wspólnego. Najważniejszym zadaniem Ducha świętego jest nakłonienie każdego człowieka do wyznania że Chrystus jest panem, czyż nie? I tylko tyle? a ty jesteś podłym niewolnikiem i możesz iść do diabła? Chrystus obiecuje ci niebo, pod warunkiem, że zaakceptujesz swym upokorzonym umysłem bezsens i absurd świata. Czy tego nie widzisz, że siedzisz po uszy od domu wariatów? I owszem, kiedy wyznasz, że ten świat jest wspaniałością, domem złotym, wieżą z kości słoniowej itp. to wejdziesz do domu ojca. Inaczej nie. A ja ci mówię, że przy takich (swoich) bogach, wejdziesz do raju gdzie kury srają.


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę!

_________________________________


Komentowany wiersz: Kobieta śpiąca w jedwabiach 2018.06.30; 07:30:16
Autor wiersza: zygpru1948
Onegdaj, w PRL, krytyk literacki Andrzej Tchórzewski napisał do mnie te słowa, cytuję:

"Chociaż Pan nie czyni z poezji dojnej krowy"...


Komentowany wiersz: Kobieta śpiąca w jedwabiach 2018.06.29; 12:44:07
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część II
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/876027,wzgorza-aniolow-czesc-ii


Komentowany wiersz: Kobieta śpiąca w jedwabiach 2018.06.29; 12:43:08
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

14.07.2011 01:41


@Hermenegilda

Siostro, jeśli nie robisz sobie jaj (bo przecież można "zasuwać" po "kriszniańsku" wcale tak nie myśląc na serio), tom ci "bratem" a tyś mi siostrą. I po co było udawać?


Ale nie możesz brać mi za złe mojej hinajany a nawet wadżrajany. Mam tu na myśli, że o ile to co ty przedstawiasz reprezentuję optymistyczny i radosny wariant oświecenia mahajany głoszącej ideał doskonałego altruizmu (z celem uproszczonego udostępnienia zbawienia wszystkim ludziom, niezależnie do sprawności intelektualnej umysłu); to dla mnie jest formułą niewystarczającą. To nie jest tak, że w religijnym myśleniu i w duchowości indyjskiej była tylko wiara i praktyka altruizmu, ćwiczeń, tantryzmu, ascezy czy medytacji... bowiem Indie mają własną, "regularną" filozofię i naukę o filozofii, nie gorszą niż kultura śródziemnomorska. Wiesz przecież, że w buddyzmie również wszystko się osadza na filozofii, w której nie ma kategorii substancji. I tu jest cały gwoźdź programu. Przecież o "wszystkim" należy jakoś myśleć, a tymczasem nasze dwa typy myślenia, wschodni i zachodni różnią się diametralnie. Zresztą, przecież wiesz, że buddyzm kładzie nacisk na fakt istnienia cierpienia i funkcję tego cierpienia w procesie odrzucania "świata". Wiec ja, z moją tragiczną wizją świata jako zlepkiem absurdu wydaję się sobie bardziej na miejscu, niż ty, ze swoją koncepcją "umiarkowanej radości" ze świata który jest w nas. Otóż świat nie jest w nas (tak do końca, bo nie ma... substancji... no dobrze... nie wchodźmy w filozofowanie).


Mogę wyznać tylko tyle, że staram się być aktywnym buddystą w okazywaniu życzliwej miłości i miłosierdzia spotykanym na co dzień ludziom dobrej woli. I to od bardzo wielu lat. Często kiedyś u spowiedzi, wiele laty temu u znajomych jezuitów mówiłem, jestem praktykującym miłosierdzie i bezwarunkową miłość buddystą, a oni na to (niektórzy), "my właściwie też", ale nie wolno nam się tym afiszować. Albo przedstawiali mi tak zawikłany i wieloznaczny obraz etyki i soteriologi Chrystusa, że kiwałem ze zdumienia głową... ale rozumiałem, że boją się "wyrwać" z okowów sztywnego myślenia o chrześcijańskiej eschatologii, nie umiejąc się poruszać na obcym gruncie buddyzmu, a nie mogąc się zgodzić z nauczaniem Jezusa ze względów intelektualnych ani go odrzucić, próbują go ożenić z gnozą Wschodu i wikłają się w sprzeczności. Ale co ciekawe, nawet te ich "sprzeczności" są tak buddyjskie, że i Siddharta by tego nie napisał lepiej w Kazaniach z Benares. A jak się, to odbija w moim osobistym życiu? Praktykując prywatnie pobożność buddyzmu narobiłem sobie masę kłopotów moją "dobrocią" (a właściwie wyrozumiałością) dla ludzi. Bo im więcej robisz dobrze dla ludzi, tym więcej robisz sobie krzywdy. Rozdałem (być może zbyt lekkomyślnie) obcym ludziom sporo pieniędzy, jak mniemam w dobrym celu, straciłem sporo majątku, sporo dałem własnej rodzinie, która mnie jeszcze za to znienawidziła, że dałem "za mało"... Zauważyłem przy tym rzecz interesującą, każde dobro jakie zrobiłem, natura (ludzie też) odpłacała mi złem.


Oczywiście rodzina i ludzie mają mnie za dziwaka, który jest tak wyrozumiały dla bliźnich, że aż sobie szkodzi. Siostra np. mówi, że jestem robiony miękkim chujem, a ja tylko staram się być wyrozumiałym i miłosierny. W ten sposób chce cierpiącej ludzkości wynagrodzić trochę rozgoryczenia z absurdalności i wrogości świata. To tyle siostro (jeśli można). Pozdro

PS. Rozumiem, że jesteś blisko tych rzeczy, które opisałem, czy tak?


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę !

________________________________


Komentowany wiersz: Wzmacniasz mnie swoim spojrzeniem 2018.06.28; 21:01:09
Autor wiersza: zygpru1948
28 czerwca 2012 o 18:30 ·

Idealnym mężczyzną jest Zygmunt. Ja mam problem przy spowiedniku, bo nie mam absolutnie żadnych grzechów. A jedynie co mówię głośno w kościele, że palę papierosy ! No i ksiądz... głupieje i lata na miotle !


Komentowany wiersz: Wzmacniasz mnie swoim spojrzeniem 2018.06.28; 11:02:03
Autor wiersza: zygpru1948
PIJANA kadra, WYMIOTY, Seks – impreza reprezentacji w Arłamowie!
Boniek „pokrzyczeli, popili i co?”


https://innyexpress.pl/pijana-kadra-wymioty-seks-impreza-reprezentacji-w-armalowie-boniek-pokrzyczeli-popili-i-co/


Komentowany wiersz: Wzmacniasz mnie swoim spojrzeniem 2018.06.28; 10:18:55
Autor wiersza: zygpru1948
Adam Lizakowski


Czas Literatury. Nowy kwartalnik literacki wydawany w Krakowie. Numer 2/2018 a w nim moje wspomnienia o Czesławie Miłoszu.


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/36355967_10211683163342518_6993010676981563392_n.jpg?_nc_cat=0&oh=a5d5058ef6fd250345ff7bfc72370750&oe=5BB2E7C7


Komentowany wiersz: Wzmacniasz mnie swoim spojrzeniem 2018.06.28; 07:14:57
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część II
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/876027,wzgorza-aniolow-czesc-ii


Komentowany wiersz: Wzmacniasz mnie swoim spojrzeniem 2018.06.28; 07:13:42
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

02.12.2011 12:54


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, musisz Pan ograniczyć picie tego za 20 zł. i 50 gr. Ja od czasu do czasu wypijam trochę koniaku, ale trochę, chociaż mam bardzo mocną głowę. Bo nie piłem całe życie. Zrobię wyznanie. Mając lat 30, miałem takich współpracowników, alkoholików, że musiałem z nimi od czasu do czasu wypijać flaszkę wyborowej na głowę, ale było dobre jedzenie i rzadko czułem się pijany. Trwało to kilka lat, ale się nie uzależniłem, bo nie pochodzę z familii alkoholików. Ojciec nie pił wcale, dziadek nie pił, pradziadek (podszywany a zarazem rzeczywisty "hrabia", bo podrzucony do Zielińskich przez żydów, ten pił i szalał (również z żydami), ale miał powody, a może i nie był ojcem mego dziadka, kto to wie. Więc efekt jest taki, że ja nie mając alkoholików wśród przodków, potrafię się uzależniać od niczego. Dlatego męki kacowskie są mi nieznane (może trzy razy w życiu). Między czterdziestym a pięćdziesiątym piątym rokiem życia przez 13 lat nie miałem nawet piwa w ustach. Dopiero gdy zachorowałem na serce, powiedziałem sobie: toż ty umrzesz nie zaznawszy smaku koniaku. Najwyższy czas, chłopie, żebyś przeszedł chwiejnym krokiem do wieczności. Ale i tak, popiwszy trochę z (niektórymi) krakowskimi literatami (miałem takich w otoczeniu), znowu przestałem na długie lata. Dopiero właściwie teraz od kilku miesięcy, wypijam lampkę na podniesienie ciśnienia, bo muszę. Nie ma nic lepszego zamiast alkoholu jak ekstremalne myślenie. Ekstremalne, to znaczy takie, gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że Bóg jest krwawy i ślepy. Ale tak na poważnie, że świadomość obcowania w świecie (z takim zwyrodniałym czymś - Bogiem, budzi takie uczucia grozy, że aż ciarki chodzą po plecach).


Albo pisać takie wiersze, jak napisał Pan ostatnio o "pieszczeniu członka" To jest lepsze niż 10 litrów koniaku.
Gratuluję Panu tego wiersza, bo to jest coś jakby wytyczanie nowych standardów w ujawnianiu ducha języka.

Duch języka jak żywa istota, też się wstydzi swoich tzw. "brzydkich słówek", uznawanych za "nieprzyzwoite", o treściach społecznie nie akceptowalnych etc. I On też nie może wyrazić prawdy, lub rzeczy które chce i jak chce, skrępowany przez zastraszone łby uczonych, inteligenckich bądź religijnych idiotów.


To dopiero modni poeci lub jacyś twórcy "robiący" w języku, ośmielają tą ludzką tłuszczę, do używania nowych i celnie wyrażających istotę rzeczy wyrazów, (o "istocie rzeczy wyrazu" i samej "rzeczy" nie mówmy tutaj, żeby nie rzucać pereł przed wieprze). W każdym razie jest to coś nowego i postęp w poszerzaniu zakresu polskiej kultury erotycznej i kultury w ogóle.

Nie chcę tu analizować Pana wiersza, żeby to udowadniać w świetle racji dostatecznej, ale Jan z Czarnolasu (lub Jan Andrzej Morsztyn) by się Pana nie powstydził.


Teraz nie mam czasu, ale myślę, żeby odpowiedzieć na Pańskie pytanie, jak to było z Jezusem w Malabarze wśród joginów, jak to się robiło w Grecji, u żydów lub w starożytnym Rzymie. Jednym słowem, jak to było, gdy religia seksem i erotyką była.

PS. O tym za 20 zł. i 50 gr. napomykam dlatego, że gdy się Pan ciutkę wstawi, to czuję, że Pan ma skłonność do tykania pani Pitery. Proszę, niech Pan tego nie robi. Gdy już Pan musi, bo się np. zakochał, to niech Pan jej da jakiś pseudonim, np. frezja, żeby było elegancko. Prawda, że ona ma coś z tajemniczej "frezji"? Dopiero teraz pomyślałem (rasowo), jakiej ona może być "krwi". I nie chodzi tu o jakąś krew żydowską, o nie, to by było za proste. Żydówki są ładne, ale ona ma w rysach inny rodzaj urodności. Ciekawa sprawa dla antropologa. Na rysy twarzy wpływa nawet to, czy człowiek pochodzi z północnej "sfery kołyski", czy południowej sfery nosidła, płachty, tłumoka. Pan się już domyśla, dlaczego dawniej słowo "ty tłumoku" miało głębszy sens i uchodziło za pejoratywne.


Dlatego to piszę, że domagam się dla ludzkiej istoty godności, a jak to pogodzić z szacunkiem, czy też brakiem szacunku dla takich osobników jak Stefan Niesiołowski, którzy chlapią ozorem same flegmy na lewo i prawo, to nie wiem. Agresja i nienawiść się bierze ze strachu. Może mu akurat trzeba okazać serce i szacunek i powiedzieć mu: Nie bój się chłopie Stefanie, przecież my pana też kochamy. I chyba tej miłości brakuje również naszemu Donkowi Tuskowi. On chyba też jest "taki", bo Polacy go nie kochają tak jak nie kochają samych siebie. A zrobiła to niestety nasza religia żydo-chrześci-katolicka. Ten pan, (Ryszard Zasmucony) który pisze tu na blogu, że Kościół katolicki jest ostoją polskości, ma rację o tyle, że jest ostoją polskiego kundlizmu. Ale tylko kundlizmu. Kościół katolicki zrobił z Polaków straszydła do tego stopnia, że jedno straszydło boi się podejść i zagadać do drugiego straszydła. Jedyne odezwania się miedzy nimi to takie: "Masz pieniądze", "Daj pieniądze". Arefleksyjne, asemantyczne, aracjonalne, nieprzystosowane do współżycia lemury i straszydła. Religia, sucha w swoim wyrazie, jak ten opłatek, trudny do przełknięcia, wyprała nas kompletnie z uczuć, które by pozwoliły się zbliżyć człowiekowi do człowieka. Nawet w kościele podczas mszy, Polak Polakowi brzydzi się podać rękę, a co dopiero oddać całym ciałem. A bez ufnego oddania ciał i dusz, nie ma mowy o Agape.


I dlatego w grotach w Qumran najważniejszymi miejscami były baseny do mycia, łaźnie, jadalnie i sypialnie. Zresztą uczta przy stole i erotyka znaczyły jedno i to samo. A Duch Święty, który właściwie jest istotą lucyferyczną, był między nimi i kopulował duchowo. Gdybyś Pan brał udział w takich Agapach, a nie chędożył po ciemku gdzieś w wynajętej wiedeńskiej klitce, to byś nie musiał dzisiaj trawić wyrzutów sumienia z powodu wyskrobanych dzieci. To nie jest jakiś przytyk, czy też aroganckie wypomnienie głupiego świętoszka, tylko refleksja kulturowa. Seks i erotyka powinna być "regulowana" i rozładowywana w Kościele, w Qumran, na rzymskiej Agape (którą chrześcijanie znali i odgapili od moralnych pogan. To dopiero potem, zwyrodnieli księża rozpędzili seksualne Agapy pierwszych chrześcijan i zapędzili małżeństwa do pieprzenia się po norach. Jeszcze w kościele św. Augustyna było wiele seksu i frywolności ale i odwagi cywilnej i wolności. Nie chce tym samym twierdzić, że kościoły starożytności miały patent na godziwe życie i uregulowanie moralności w skali całych społeczeństw - o nie. Kościoły te o których mówię, były grupami 20-30 osób, dla których Agape, "msza" z łamaniem chleba, to było seksualne współżycie, seksualne "spotkanie", kontemplacja i przedsmak Paruzji. Asceza jest czymś równie niemoralnym jak nadużywanie kontaktów płciowych.


Sophrosyne, umiar i wypośrodkowanie to jest istota religii, która uczłowiecza Homo Sapiens, ale pod warunkiem, że zdrowa kobieta i mężczyzna podejmują współżycie płciowe, bo widzą w tym moralność, estetykę i sens. Nie mówiąc już o wzajemnej fascynacji i zauroczeniu tajemniczymi zakamarkami swych dusz i ciał. A tymczasem prawda jest taka, że nasze nieślubne i ślubne dzieci walą się w przedszkolu, ciupciają się w szatniach szkół podstawowych i w gimnazjach (jak króliki), a rodzice wyprani z wszelkiej ochoty do życia, puste mumie, załatwiają to ręką lub palcem. Prof. Zbigniew Waldemar Izdebski wykonując swoje badania na grupie młodych i zadowolonych Polaków, mające wykazać, że Polacy jednak w tym kurewskim kapitalizmie mają jakieś życie erotyczne, kłamie. Polacy mają tak dość życia w ogóle, że nie mają ochoty na seksualne zbliżenie z własną żoną, która jest im wrogiem. I w tym, co do tego i innych rzeczy się chyba nie mylę.


PS II. Niech Pan zauważy, że ja używam wyrazów uważanych za nieparlamentarne, ale z jednoczesnym szacunkiem dla konkretnych osób i adwersarzy. Np. określając parlamentarzystów (wszelkiej maści) jako bandę skurwysynów nie mam konkretnie na myśli pana Stefana i jednocześnie mam go namyśli, i jest mi zarazem smutno, że dla kasy poszedł do tej bandy i tam się z nimi prostytuuje. Ale przecież z taką troską moralną o niego, jest wyrazem mojego szacunku. Gdybym go nie lubił i nie szanował, tobym w ogóle o tym nie wspominał.
Zostawiam Pana z przekonaniem, że wszystko powinno być inaczej.


Zygmunt Jan Prusiński Słoneczne bolero w twoich udach...

_____________________________


Komentowany wiersz: Rytm wokół ciebie 2018.06.27; 20:55:21
Autor wiersza: zygpru1948
Pressmix

23 czerwca 2013 ·


Piłsudski: Żydzi strzelali z ukrycia i zabijali Polaków

Żaden polityk nie zacytował i nie zacytuje słów marszałka Piłsudskiego, gdy przyjechał do Wilna po tym jak zajął je gen. Żeligowski. A mówił wtedy: „Gdy zajechałem do Wilna, parę dni po zajęciu go przez generała Żeligowskiego, widziałem ja i moi oficerowie, jak w całym mieście ludzie płakali ze wzruszenia i radości, oddawali żołnierzom cokolwiek mieli do zjedzenia. Pokazano mi kilkaset osób zabitych i nie pochowanych. Były dzieci i kobiety, starcy i żołnierze. To Żydzi strzelali z ukrycia i zabijali Polaków. Żydzi byli tu warstwą rządzącą, skazywali na śmierć i na wywózkę na Wschód Polaków. I to też ludność pamiętała. Teraz z ogromną trudnością polskie wojsko musi bronić Żydów przed samosądem i zemstą Polaków. Musiałem uspokajać ludność i żołnierzy, żeby nie doszło do samosądu" - wielokrotnie przypominał po latach Marszałek Józef Piłsudzki.


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/1011915_520219281378939_92895453_n.jpg?_nc_cat=0&oh=ccf82976ee3d3058c0f44ba75d42ad23&oe=5BAD634D


Komentowany wiersz: Rytm wokół ciebie 2018.06.27; 09:38:13
Autor wiersza: zygpru1948
Wyprzedaż: PO, Tusk i Kopacz sprzedali majątek narodowy
o wartości 58,615 mld złotych


http://wdolnymslasku.com/2017/02/24/wyprzedaz-po-tusk-i-kopacz-sprzedali-majatek-narodowy-o-wartosci-58615-mld-zlotych-2/


Komentowany wiersz: Rytm wokół ciebie 2018.06.27; 08:56:43
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część II
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/876027,wzgorza-aniolow-czesc-ii


Komentowany wiersz: Rytm wokół ciebie 2018.06.27; 08:54:01
Autor wiersza: zygpru1948
Otrzymałem od autora Karola Zielińskiego wiersz -
odpisuję tak jak sam to odczuwam, jednak...


_____***_____



Dzień dobry w piątek Mistrzu !

Oczywiście czytając ten Pana wiersz niejednemu może włos stanąć na głowie. Ja wiem, każdy ma prawo swój pogląd mieć - to Pana zasada także. Tylko że dla mnie podmiot między innymi prezydent Ronald Reagan był pozytywną postacią - okropnie nienawidził komunizmu, i wszedł między innymi do historii, że był takowym udziałowcem co do zmian w Polsce. Sam papież Jan Paweł II, wiem, ułożył się z rasą żydowską - ale on był pokojowy do wszystkich religii świata. Owszem wiem też ile (bałaganu jest) pod względem treści w religii rzymsko-katolickiej, bo pisał to człowiek taki jak Pan i taki jak ja, pod dyktando własnej kreacji, na swoją nutę.

Podoba mi się wstęp wiersza:
"Od luksusowej prostytutki dostałem list"...

To zdrowy obraz w poetyce i można byłoby pisać różne sceny jakiem w wyobraźni jest stworzony poeta. Ja rozumiem pański tekst, nasiąknięty pogodami frustracji. Też mnie niesie że bym odpalił pióro swe paliwem i rozkręciłbym mocne treści.

Pański wiersz w tym zniewolonym kraju nie zdobędzie czytelników. To że jest tam prawda historyczna, choćby w tym fragmencie, że Solidarność stała się prostytutką na wyprzedaż, bo kraj ten sprzedano najgorszym wrogom Polaków. Taki żydek z PO, minister finansów, a jakie polskie nazwisko ładne, ma tyle co zgłosił publicznie: 22 miliony złotych. Miliony ludzi jest głodnych i nie dożywionych, a oni pęcznieją w interesach.

Ta pokraczna Solidarność jako prostytutka, poszła spać a powinna Skarbu Narodowego widłami pilnować. Ale widocznie i PRL nie był własnością Polaków! Ba, nigdy "Polska" nie była ojczyzną Polaków!


Zygmunt Jan Prusiński

22.6.2012.


Komentowany wiersz: Erotyk ostry jak lot jaskółki 2018.06.26; 08:09:42
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część II
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/876027,wzgorza-aniolow-czesc-ii


Komentowany wiersz: Erotyk ostry jak lot jaskółki 2018.06.26; 08:08:36
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

01.08.2011 13:53


@Ryszard Zasmucony

Ładnego nauczyciela sobie Pan wybrał, Franca Fiszera, Panie Zasmucony, który zaznał kelnerom w knajpach mówić do siebie „Boże Ojcze”. Ja też bym tak chciał, żyć na cudzy koszt, a gdy braknie sponsora, to zgnić pod płotem, z braku środków utrzymania.

Pan nazywa moje pisanie bezsensownym, postmodernistycznym i relatywistycznym, wyśmiewając relatywizm teorii względności, podając przykład, jak to Franc Fiszer tłumaczył tę względność, gdy mu ktoś, w tym wypadku Pan, trzyma palec w dupie. Więc on twierdzi, że nie wie, kto mu trzyma ten palec w dupie, poza faktem odczuwania palca, natomiast Pan wprawdzie wie, czyj to palec trzyma Pan w czyjej dupie, ale to wcale Panu nie daje naukowej pewności co do ważności stosunku palca do dupy. A przecież w teorii poznania i wywodach naukowych chodzi o to, „czy nos do tabakiery, czy ona do nosa!” Do tego się przecież sprowadza ważność i poprawność logiczna naszego myślenia. Nie tylko co do czego, ale w jakim sensie, stosunku i racji dostatecznej. Czyli jednym słowem chodzi o problem: „po co?”. Po co palec w dupie, lub po co dupa na palcu?


Czyżby tylko po to by zilustrować tezę, co to jest teoria względności? Niestety, w ten sposób wyjaśnić się tej teorii nie da. Tym bardziej w wykonaniu p. Zasmuconego posiłkującego się umysłem p. Fiszera. Ale znalazły się dwa geniusze!
Więc już wiemy, że pomijamy sprawę sensu wkładania palca p. Zasmuconego do dupy Franca Fiszera, bo nie o to tu chodzi.
Ale musimy na tym przykładzie wyjaśnić (czego nie zrobił Franc Fiszer) sens teorii Einsteina. Otóż dopóki Fiszer będzie czuł w swej dupie palec p. Zasmuconego, to będzie myślał, czyj to palec i że ma coś w dupie. Z kolei p. Zasmucony trzymając palec w dupie p. Fiszera będzie wiedział, że to jego palec a dupa należy do Franza Fiszera, ale tylko tyle, czyli niewiele. Ta prawda nie przybliży go do rozwiązania dupnej zagadki genialnego Einsteina. Na razie nie mammy tu żadnej względności, lecz samą jednoznaczność, dopiero po pewnym czasie wskutek tzw. „adaptacji zmysłów” polegającej na tym, że np., skóra nadgarstka już po dziesięciu sekundach przestaje odczuwać chłód i ucisk paska od zegarka, tak samo, wskutek adaptacji zmysłów, palec p. Zasmuconego przestanie odczuwać bodźce dotykowe odbytu i przestać czuć, że znajduje się w dupie Franca Fiszera, a odbyt p. Fiszera wskutek adaptacji zmysłowe przestanie odczuwać w swej dupie palec p. Ryszarda Zasmuconego.


Ale to jeszcze nie ma nic wspólnego z właściwą względnością. Ze względnością w tej sytuacji będziemy mieć do czynienia, gdy całą scenę (to fizyczne zdarzenie, ten proces) będzie oglądał uczony obserwator i na podstawie wyabstrahowanej AMBIWALENCJI i KONTAMINACJI „przestanie sądzić” (nie będzie zdolny do wydania sądu), nie będzie w stanie orzec, czy palec p. Zasmuconego znajduje się w dupie p. Fiszera, czy też dupa p. Fiszera znajduje się na palcu p. Zasmuconego, a może palec Zasmuconego jest dupą Fiszera a dupa Fiszera palcem Zasmuconego. Jeśli nastąpi takie fenomemologiczne (zawieszenie sądu) zrośnięte i przeniknięcie dupy Franca Fiszera z palcem p. Zasmuconego, to będziemy mieć do czynienia z nowoczesnym kwantowym relatywizmem poznawczym. I nie tylko. Bo tak się to w rzeczywistości dzieje, że palec p. Zasmuconego w dupie p. Fiszera istnieje nie od dziś (jako archetyp logiczny) jako nierozerwalna jedność poznawcza i egzystencjalna, a my patrzymy na to i widzimy osobno palec (p. Zasmuconego a osobno dupę Franca Fiszera). Całkiem niesłuszne, bo jest to myślenie prostaczkowe i naiwnie realistyczne.


Teraz Panie Zasmucony, gdy Pan moje myślenie nazywa bezsensownym, to niech się Pan zastanowi, w jakim sensie używa Pan tego słowa. Bo żeby coś rozpoznać jako bezsens, to musi w nim być jakiś sens a przynajmniej duża ilość komponentów (istotnych dla zachowania znaczenia) krytykowanego jako bezsens sensu. Innymi słowy bezsens, jest to sens, który w umyśle człowieka który tego nie zrozumiał, jaki się jako coś czego on nie rozumie i broni się, nazywając to bezsensem. Proszę spojrzeć na mnie. Dlaczego ja nikomu nie zarzucam, że bredzi bez sensu? Bo staram się go zrozumieć i doszukać logiki w jego rozumowaniu.
Chcąc z Panem rozmawiać, trzeba się zniżyć do pańskiego poziomu, jak do księdza, który nie słucha (bo nie jest zdolny słyszeć, co się od niego mówi, tylko nawija swoją doktrynę wkoło macieju, z myślą zaciągnięcia penitenta do konfesjonału. To nie jest dyskutant a pasożyt.
I na koniec, słowa i reguły językowe są takimi samymi bytami intencjonalnymi jak rzeczy materialne, było pozbawione substancji i ciał. Między nimi są takie, które nie istnieją, są widma, pozbawione bytu intencjonalnego. Można ich używać na oznaczenie braku właściwej rzeczy, ale należy pamiętać, że one same w sobie nie są tą rzeczą. Kiedy więc używamy słowa, bezsensowny, mówimy o czymś poza tym słowem, mówimy o zdaniu logicznym, które jest fałszywe. Bo przecież prawda i fałsz należą do prawnego porządku języka, natomiast sens i bezsens służą jako ludowe określenia istnienia prawdy lub jej braku. Przemyśl Pan, Panie Zasmucony, byle nie z palcem w dupie. Pozdro

PS. Czy mnie Pan trochę lubi? Bo ja Pana bardzo.


PS II. Czy ulżyło choć trochę Panu. Przecież przyzna Pan, że ani z żoną, ani z rodziną ani ze spowiednikiem nie rozmawia Pan tak szczerze, jak ze mną i tak życzliwie. Ksiądz spowiednik chciałby żeby Pan był posłuszny kościołowi i głupi, i myślał (jak oni chcą), i gadał byle co. Żona, żeby Pan był „głupi po mężowsku i dobry, i posłuszny i przynosił pieniądze – co samo w sobie jest chwalebne (a więcej ją nic nie obchodzi – czyś Pan mądry czy głupi, czy dajesz Pan sobie radę na blogu z tym francowatym Skrętem, to już jest jej obojętne). A tymczasem ta obojętność bliskich, na pańską głupotę (niech się Pan nie obraża, wszyscy musimy się uczyć bo wszyscy jesteśmy głupi) odbija się tym, że Pan coś chlapniesz a nie przemyślisz, i potem ja się „znęcam (dobrotliwie), szydząc z pańskiego palca w dupie Franca Fiszera. I po co to Panu. Nie lepiej było przemyśleć i ugryźć się w język.

Sztuka rozmowy, myślenia i pisania jest podobna do gry w szachy, że trzeba przewidywać kilka ruchów do przodu. Przepraszam za dworskie kpinki. Przyjmij to Pan jako żarty. Serdecznie pozdrawiam.


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę !

____________________________


Komentowany wiersz: Schodami pójdę z tobą 2018.06.25; 07:50:44
Autor wiersza: zygpru1948
bezsenność


odbija się od parapetu
ciemnego okna
kolejna noc na prawym boku

ja odgrodzona od reszty świata
czekam aż położy się
lekkim oddechem
na szeroko rozwartych źrenicach

nie śpię...

...w myślach rozpuszczam ciekły wosk
o aromacie pomarańczy
czuję jak rozpływa się bezsenną strużką
i wchłania w libido twoich palców
malujesz nim misterne freski na moim ciele

szeptem skrapla się noc

to nic że jesteś daleko

zasypiam


K.K.(Kubitza Katharina )©2018


Komentowany wiersz: Schodami pójdę z tobą 2018.06.25; 07:24:12
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część II
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/876027,wzgorza-aniolow-czesc-ii


Komentowany wiersz: Schodami pójdę z tobą 2018.06.25; 07:23:22
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część I
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/872645,wzgorza-aniolow-czesc-i


Komentowany wiersz: Schodami pójdę z tobą 2018.06.25; 07:22:12
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

15.07.2011 14:36


@Zygmunt Jan Prusiński i s-ka

Jeśli się już tak przechwalacie jak sroki na płocie, to i ja się przyłączę na krótko. W roku 1960 bywałem już na pierwszych w swym życiu zebraniach w kole młodych w Krakowie, gdzie Szymborska - Rottermund co dopiero "wypromowała" się na literatkę, dzięki swemu mężowi Adamowi Włodkowi. Życie literackie i narodowe ma drugie, prywatne, dziejące się w sypialni, kuchni i salonie, dno, więc mogę się tylko domyślać, jak to było i jest z karierami. A bywałem w domach jako częsty gość paru literatów w tym okresie.


Adama Zagajewskiego jeszcze nie było w Krakowie, bywał dopiero gdzieś od połowy lat sześćdziesiątych. Dla mnie niektóre kariery stały się jasne dopiero po dokładnym przyjrzeniu się historii literatury polskiej w tym okresie, bataliom wydawniczym i wojnom prowadzonym na łamach pism literackich. No a do tego wypada dodać pisma wewnętrzne PZPR i biuletyny politruków do spraw kultury. Wtedy mamy jaki taki obraz. Ale i to za mało. Asumpt do tych wynurzeń dał mi wiersz ku "Pamięci Grzegorza Przemyka", dziecka warszawskich inteligentów uwikłanych w walki partyjne i ich ofiarę. W lecie 1967, gdy miałem 22 lata napisałem sztukę teatralną, którą w redakcji Życia Literackiego, kilku redaktorów okrzyknęło rewelacją. Dostała się w ręce Teatru Starego, gdzie dyrektorem był Zygmunt Hübner i natychmiast została odrzucona jako płód gojskiego umysłu, niegodny - ba, wysoce szkodliwy - tej żydowskiej instytucji. Wobec tego Wojciech Śliwiak mówi: Idź do chłopców z "Teatru 38". Chłopcy z teatru mówią "gramy", i zanieśli ją do cenzury.


Cenzura z Krakowa posłała ją do Warszawy, a stamtąd przyszedł nakaz likwidacji Teatru 38, a ja dostałem wilczy bilet i dłuuuugi zakaz druku (czegokolwiek). Tzw. okręg cenzuralny, na które była podzielona polska kulturalna, krakowski okręg, dostał punkty karne i z ich powodu Hübner nie mógł realizować pewnych rzeczy. Nie dopuszczono do wystawienia w jego reżyserii Księcia Potiomkina autorstwa Tadeusza Micińskiego (Kurwa! Micińskiemu potrzebny był debiut, a Polsce Miciński!) i Zygmunt Hübner urobił mi taką opinię, że gdzie tylko się pokazałem w jakimś teatrze, w radio czy telewizji, to od razu wyrzucano mnie (nie dosłownie) za drzwi. Dlatego zainteresowałem się warszawską opozycją (Stodoła, STS, Newrly, towarzyszka z KC - Agnieszka Osiecka - wszystko pożenione i skurwione z komunistami jak boczek ze słoniną. Nie wiadomo było kto jest czyim klientem i agentem, kto kogo rżnie i promuje, inteligencko-żydowski bajzel. Twoje życie zależało od humoru redaktora, dyrektora, posła, profesora, sponsora... i innego chuja!


Warszawkę rządową znałem trochę z opowiadań ciotki i dalszej rodziny, która pracowała albo w rządzie albo w... jak np. kuzynka w tajnym ośrodku atomowym w Świerku... (wszystko za specjalną rekomendacją - ta warszawska rodzina nie przyznawała się do mnie, a mogła wiele, jak też mógłbym wiele opowiadać, że wuj odpowiadał przed UB za jakość produkcji ożarowskiej fabryki kabli, do której co rusz przymierzali się sabotażyści z amerykańskiego wywiadu), było to wiec zaufane środowisko facetów z KC... i tralalala... każdy orze jak może, od tego do tego, poznałem, już na początku lat 70-tych, Jacka Bierezina, a potem chłopców z KOR-u i Jacka Kuronia, myśląc, że coś u nich wydam. Niestety moje poglądy okazały się bardziej lewackie, nic ich żydowskie. Ja chciałem lewactwa dla robotników z kopalni, hut i stoczni, a dopiero potem wolności dla inteligenta... gdy robotnik będzie bogaty (ha ha ha!) to niech go sobie wtedy inteligenci łupią i strzygą, ale nie wcześniej... Gdybym był Berią, postąpiłbym tak samo.


No, takie tam miałem z nimi dywagacje z filozofii politycznej, które nas tu nie obchodzą, a w które byli uwikłani warszawscy dysydenci bez wyjątku, chcąc zmienić rząd, wprowadzić komunistów lewackich i żydowskich do władzy... a skoro nie można było uciec spod opieki Związku Radzieckiego, to robić coś (tymczasowo) co było podobne do izraelskich kibuców... Co z drugiej strony nie przeszkadza myśleniu o restytucji pełnego wilczego kapitalizmu w zachodnim stylu, żeby wreszcie nasi żydowsko-inteligenccy synowie mogli uwłaszczyć się polskim majątkiem narodowym, jak to się stało po roku 1989.


Do takiego środowiska należała matka Grzegorza Przemyka. Które wyznawało zasadę: "Niech się krew leje, byle byśmy zostali poetami i poetkami, bo tylko w ten sposób możemy zarobić parę groszy i utrzymać się przy życiu", dylemat każdego intelektualisty od czasów Hammurabiego. Sądzę, że Grzesiek Przemyk umarł właśnie za te parę groszy. To było dziecko źle wychowane!


Byłem kilka razy na wykładach Latających Uniwersytetów (również z udziałem Adama Michnika). Na kilka dni przed wykładem, odpowiednia komórka ubecji (współpracująca z patriotycznym podziemiem) była powiadomiona gdzie się to ma odbyć, żeby UB-ecy przybyli z pałkami i zbili uczestniczące w tym (inteligenckie) dzieci, które będą krzyczeć: "wy ubeckie bydło!" albo: "Ratunku! Morduje nas ubeckie bydło!"... a my, Michnik, Strindbergpowa, przezacny ksiądz Twardowski, Popiełuszko, Orszulik, Strzelecki, Kuroń etc... będą wysyłać telegramy do Jerzego Giedrojcia: "Przysyłajcie dolary, bo ubecja znów bije" i drugie telegramy do Radia Wolna Europa, żeby "nagłaśniać" jak biją... i przygotowywać grunt do następnego bicia.


Nie mogłem się nadziwić, że ludzie pokroju Tadeusza Konwickiego czy Antoniego Słonimskiego i całej opozycyjnej inspiracji, usiłują rządzić duszami za pomocą takich prowokacji. Natomiast młodym nie mogłem się nadziwić, że zamiast czytać coś rozwijającego intelekt, co pomoże zwalczać prawdziwy ciemnogród komuny i dyskutować z komuchami na tematy istotne, to młodzi nie czytając nic istotnego, poza propagandowymi pisemkami, że znów bije ubeckie bydło i krzyczeć: "Ubeckie bydło", stali umysłowo w miejscu! Na zebraniach konspiry ze strony uczestników i wykonawców plakatowania i pisania na murach antysowieckich haseł, panowała cisza, bo "publiczność" była naiwna, prymitywna i ciemna (chociaż "inteligencka"), opanowana całkowicie przez dysydenckich demagogów; i o to chodziło. Wyznawcy muszą być głupsi od proroków.


Ja nigdy nie zostałem uderzony pałką, bo ubecy wiedzieli, że chodzi mi o dyskusję nad tezami Louisa Althussera, albo "Człowiekiem jednowymiarowym" Herberta Marcuse'a (od którego zaczynano Maj 68 w Paryżu i wcześniejszą rewoltę kontrkultury w Ameryce), ale nigdy bym się nie zgodził na sprowadzenie dyskusji ideologicznej do bezpłodnych okrzyków: "ubeckie bydło". Dziewczątka piętnastoletnie już były podpuszczane przez starych graczy, żeby krzyczały: Ubeckie bydło" i zbierały urazy milicyjną pałką. To było fatalne wychowanie i do tej młodzieży należał również syn poetki Barbary Sadowskiej. W Ameryce taka grupa złotej młodzieży nazywa się "teen-age". Ta młodzież była tak głupio wychowywana, że gdzie tylko widziała milicjanta, to krzyczała: "ubeckie bydło". Chodziło o podgrzewanie atmosfery i doprowadzenie do wybuchu.


Dlatego na śmierć Przemyka patrzę bez podniecenia i trochę inaczej. Nie był zastraszonym chłopcem z biednej robotniczej rodziny, lecz pełnym nadziei, że w przyszłości dostanie się do władzy, młodym wilczkiem opozycji. Już wtedy był szkolony na przyszłego właściciela posolidarnościowej Polski. Byłem świadkiem, jak pito do Kuronia toast, życząc mu i prorokując, że zostanie prezydentem.


Zbyt dużo łajdactwa jest w polityce, żeby mówić, że ta śmierć była przypadkowa. Również jak na śmierć Jerzego Popiełuszki. Kto wie, czy nie było tak, że były to śmierci na "zamówienie". Ktoś z opozycji zamawiał u UB-eków, zabijcie tego i tego bo potrzebujemy bohatera, pogrzebu, manifestacji, rozruchów i przewrotu. A opozycja w Polsce była przecie na usługach masonerii i ośrodków antykomunizmu na Zachodzie. I wcale nie chodziło o to, żeby tzw. "ludziom" w Polsce było lepiej, jak chciał tego taki frajer jak ja. Chodziło tu o to, żeby żyd i jego szabesgojski, inteligencki satelita miał paszport, konto w każdym banku i jeździł po świecie w celach zarobkowych, głosząc płody swego inteligenckiego umysłu, jak komiwojażer swoje wyroby. Takie wtedy mieli wyobrażenie o swej misji kulturowej. Przecież uniwersytety i inteligenci to był od dawna międzynarodowy, kosmopolityczny zakon.


Nieszczęściem Przemyka było to, że po maturze napił się wina, co wykorzystał chodzący za nim ubecki szpicel i powiadomił umówionych milicjantów, żeby zrobili co trzeba, a reżimowa dyrekcja policji pokierowała całością jak należało. Zresztą, nie wiadomo (jest raczej oczywiste, że tak było), czy w UB-ecji nie było wielu frakcji, z których jedne były "za" a drugie "przeciw" powstaniu opozycji i "Solidarności". "Solidarności" jako organizacji wymyślonej przez masonerię podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. To mam na myśli.


Panu Zygmuntowi chcę powiedzieć, że nie uciekałem przed stanem wojennym, bo już w latach 70-tych, na własny koszt wyjechałem z kompletem dwóch swoich powieści i dwóch sztuk teatralnych, via Berlin Zachodni. Widziałem się z Jerzym Giedrojciem i innymi literatami, próbując ich zainteresować swoją pisaniną, ale na próżno. Z Giedrojciem nie było przyjemnej rozmowy, bo pomijając jego wielkopańskość, to co to za rozmowa, kiedy masz świadomość że on ci świdruje w stronę kutasa w twoich portkach. To mnie deprymowało i peszyło tak bardzo, że chciałem stamtąd uciec jak najprędzej. W moim pisaniu żadnych wartości, które mógłby wykorzystać się nie dopatrzył, a poza tym, nie chciał bym robił konkurencję jego współpracownikom. Z oddalenia, z Zachodu sprawy polskie wyglądały inaczej, i oni tam na Zachodzie w porównaniu ze mną wyglądali jak kłamcy i koloryzatorzy (szczekający na swoją byłą ojczyznę dla paru groszy), albo też ja wyglądałem jak ubek albo niechętny facet sprawom Zachodu. Zrobiłem rajd po Europie Zachodniej, "po polskich emigracyjnych literatach" i stwierdziłem, że albo to byli żydzi, i pół-żydzi, podejrzliwi pół-Ukraińcy... albo pedały i żydowskie pedały! Gdy wróciłem z werdeby, odetchnąłem z ulgą, dając sobie z marzeniami o "karierze" spokój. O karierze Adama Zagajewskiego też zdobyłem pojęcie i... nie zazdroszczę.


Byli jeszcze tacy, w tym również przedwojenni pisarze, że wszędzie węszyli konkurenta (i agenta UB-ecji)... a konkurenta (skurwysyna!) utopiliby w łyżce wody. Poza tym, czy moje pisanie nadawało się do druku na Zachodzie?


Panie Zygmuncie, proszę zerknąć na Zelkana, Zelkara i Stenda (w blogu Prochy - to wszytko ja), czy ja się nadaje gdziekolwiek? (podobnie jak Pan, szanowny Panie, z rodziny romantycznych waryjatów). Gdy zobaczyłem, że literaci i "pysorze" siedzący za granicą wżeniali się w bogate rodziny włoskie, francuskie etc. i dopiero w ten sposób rżną ważniaków... to też przestałem się dziwić i zazdrościć... a przecież wiem skąd J. Giedroyc miał pieniądze na rozruch swojej paryskiej Fundacji Kultury... Zbierając to wszystko do kupy, bardzo szybko się przebudziłem ze złudzeń. Że to jest gówno w złotej szkatułce! Ale też ta wiedza dała mi wolność w ocenie literatury emigracyjnej (i w ogóle literatury), którą w wielu wypadkach cenię poniżej literatury krajowej.


No, Zygmuncie, Pan też już swoje wie, obleciał Pan pół świata, naroznosił się Pan książek na plecach jak tragarz, nawysypiał po dworcach i zakrystiach kościelnych, najadł zupek w przytuliskach i punktach pomocy dla emigrantów i to wszytko na darmo... bo wrócił Pan na swoje podwórze. I chwała Bogu! Doświadczenie bardzo cenne, bo teraz gdy Pan pije naszą wódkę, z naszymi "szarymi ludźmi", którzy mają przysłowiowego buca i garba od roboty, ale czyste sumienie, wykiwanego, głupiego Polaka, to musi Pan przyznać, że smakuje (wódka) wybornie i gdy się jej nie nadużywa idzie na zdrowie. Nie to co wódka pita (gazowana) na Zachodzie, po której wątroba boli i rzygać się chce.


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę!

_____________________________


Komentowany wiersz: Monika i czerwone pióro 2018.06.24; 06:47:30
Autor wiersza: zygpru1948
Adam Lizakowski
22 czerwca o 05:10 ·

Warto tam być. Warto posłuchać. Warto przeczytać.

Leszek Engelking – autor wyboru i przekładu „Esejów” Williama Butlera Yeatsa.

Serdecznie zapraszamy,

dyrektor i pracownicy

Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku


24 czerwca, niedziela, godz. 17.00

Ezoteryka – folklor – malarstwo – literatura


Pierwszy polski przekład esejów Williama Butlera Yeatsa
autorstwa Leszka Engelkinga.


William Butler Yeats (1865-1939) powszechnie uważany jest za jednego z największych klasyków dwudziestowiecznej poezji światowej. Jako poeta jest również dobrze znany z polskich przekładów. Pojawiały się u nas także tłumaczenia jego dramatów i opowiadań, wydano poświęconą mu rzetelną monografię. Brakowało natomiast dotąd publikacji esejów pisarza. Niniejszy wybór jest pierwszą ich książkową prezentacją w naszym kraju. Szkice Yeatsa rzucają wiele światła na jego twórczość poetycką i dramatyczną i są znakomitymi przykładami wysmakowanej prozy eseistycznej, a także świadectwem ewolucji myśli i postaw irlandzkiego twórcy. Poeta pisze między innymi o mitologii celtyckiej, folklorze, literaturze irlandzkiej i angielskiej, symbolizmie w literaturze i sztuce, własnej wizji teatru i inspirującym go w dużym stopniu okultyzmie.
Leszek Engelking – polski filolog, literaturoznawca, poeta, nowelista, tłumacz i krytyk literacki, w latach 1984–1995 redaktor miesięcznika „Literatura na Świecie”, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (od 1989); laureat Nagrody „Literatury na Świecie” (1989, 2002, 2008)[1] i Polskiego PEN Clubu (2010) za przekłady z języka angielskiego i języków słowiańskich. Mieszka w Brwinowie.

_____________________________________


Komentowany wiersz: Monika i czerwone pióro 2018.06.24; 06:30:38
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część II
Dział: Kultura, Temat: Literatura

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/876027,wzgorza-aniolow-czesc-ii


Komentowany wiersz: W twoim pięknie jest cisza 2018.06.23; 21:34:22
Autor wiersza: zygpru1948
Karol Zieliński


Fragment prozy, z mojej powieści pt. "Jebane"

xxxxxx

Różnica między naszą śmiercią z przepracowania, z lęku przed niemożnością spłacenia kredytu, z obawy przed wyrzuceniem przez żyda z mieszkania, a śmiercią więźnia z Auschwitzu jest taka, że do śmierci obozowej więźnia doprowadzał SS-man, natomiast do śmierci współczesnego robotnika doprowadza kapitalista, a jeśli patrzeć globalnie to doprowadzamy my wszyscy, nasza organizacja społeczeństwa i jego kultura. Ludzie tworzący powojenne społeczeństwa, wbrew opiniom "humanitarnych kłamców" żyjących ze sprzedaży nadziei, nie zdołali wymknąć się z siatki współrzędnych tworzących rzeczywistość kacetów. Pięćdziesiąt lat temu zlikwidowano Auschwitz, ale tylko pozornie, bowiem jego nieludzka "pragmatyka służbowa" i filozofia traktowania człowieka jako materiał do "przemiału", rozprzestrzeniły się wszędzie, tworząc nieludzki, współczesny świat i istniały już długo przed Auschwitzem, od zawsze. Zamaskowane w postaci religii i państwa, łagodzono „kulturą” przymusowe rygory reżymów. Osładzając mękę życia w społecznym przymusie, gdzie silni i bogaci biją słabych i biednych, poprzez zamianę rygoru i jawnej przemocy w niby-dobrowolne powinności, wymuszane policyjną i więzieniem... zamieniano izby tortur i kazamaty w chrześcijańskie społeczeństwo zastraszone lękiem przed piekłem i śmiercią – zostawiając jednakże przymus i szubienice dla nieposłusznych, niepotrzebnych i opornych. Tak że budowniczowie Auschwitzu nie musieli wymyślać jakichś specjalnych form eksterminacji, bowiem zastosowali stare, mając pod ręką już wypracowane przez państwa gotowe inkwizycyjne wzorce. Oświęcim rzeczywisty rozciągał się tylko na kilku kilometrach kwadratowych, a po wojnie rozprzestrzenił się na cały świat i teraz jego zasady traktowania ludzi obowiązują wszędzie, a elity które z elit obozowych przekształciły się w elity politycznie, pokrywają tę zbrodnię zmową milczenia.

________________________


Komentowany wiersz: W twoim pięknie jest cisza 2018.06.23; 07:52:18
Autor wiersza: zygpru1948
Recenzja Karola Zielińskiego do książki "Bajki erotyczne"...

17.01.2011 23:30


Bez krytyki nie ma dobrej praktyki

Panie Prusiński, dlaczego Pan chce zakończyć polemikę, skoro się jeszcze nie zaczęła, a właściwie to się pięknie zaczęła. Niech się Pan mnie nie boi. Ja lubię ludzi i nie przeszkadza mi gdy mają swoje poglądy. Chciałbym Panu zwrócić uwagę na to, że Polski nie ma nie tylko od czasów Jakuba Bermana, ale już wcześniej, od czasów pańskiego pradziada gen. Józefa Sowińskiego. Polska nie istnieje, jako byt logiczny, o którym można mówić w szkole bez wykrętów i kłamstw. O Polsce po prostu się nie da mówić jasno i logicznie, bo to nie jest "uczciwa firma", tylko jakaś podejrzana szajka prowadząca potrójną buchalterię, która w celu ukrycia machlojek ma niebywały burdel w rachunkach. Ani dziecko na uniwersytecie, ani rekrut składający przysięgę wojskową, ani dorosły tego nie zrozumie, co to jest "owa" Polska, o której mówią idealiści jako o rzeczy czcigodnej, niewątpliwej i wiarygodnej. Polska jako organizacja społeczna, wygląda jak jakaś szajka.


Polski już nie było w chwili podpisania Konstytucji 3-Maja. Konstytucja 3-Maja, to był gwóźdź do trumny dawnej Rzeczpospolitej (zgoda - morderczyni chłopów ale i ich obrońca). Posłuszeństwo konstytucji 3-Maja wypowiedzieli szlachcice pozbawieni przez nią szlachectwa i wszelkich praw politycznych. Przecież, jak Panu wiadomo, Konstytucja ta wprowadziła na tron polski obcą nację saską (co było zgodne z wolą wolnomularstwa zachodnioeuropejskiego) i pozbawiła szlachciców nie posesjonatów, czyli gołotę, prawa udziału w sejmach i sejmikach. A szlachcic bez praw politycznych był niczym, bowiem nie mógł się odwołać do sądu ziemskiego, a do sądu patrymonialnego pana wsi nie należał, bo nie był chłopem. Był więc banitą wyjętym z spod prawa. Ani chłopem ani szlachcicem. Owszem, służył na folwarkach ziemskich, panom dziedzicom, gorliwie, bo do tego się nadawał. Ale faktycznie był popychadłem.
Takich szlachciców-golców, wedle różnych ocen, mogło być do 2 milionów osób. Przecież dawna Rzeczpospolita, nie bez kozery nazywała się narodem szlacheckim. Szlachciców mogło być do 20%, chociaż np. na Ukrainie, Podolu i Podlasiu o wiele więcej. Szlachcice-golce, o wiele płodniej od chłopstwa mnożyli się jak króliki.


I wszystko to, ta cała ciemna szlachecka masa, została wyrzucona przez Konstytucję 3-Maja za burtę do jakiegoś nie istniejącego prawnie "stanu czwartego". Historycy piszą, że przez właściwą szlachtę ziemską, byli traktowani gorzej od chłopów.
I tu jest pies pogrzebany, Panie Zygmuncie, za jaką Polskę walczył w powstaniu listopadowym pański pradziad gen. Sowiński? Przypominam, że przeciwko Konstytucji 3-Maja wystąpili szlachcice gołota, bowiem masoneria wprowadziła do politycznej równowagi państwa podział tak głęboki, że jego organizacja stała się dziwolągiem tracąc l'etat detre. Nawet późniejsza, chociaż prawie jednoczesna z naszą, konstytucja Francuska 1793 r. nie wyzbyła z praw politycznych szlachciców, których zrównała z chłopami i mieszczanami. Natomiast nasza Konstytucja wyjęła "golców" spod prawa. Bo golec, nawet służąc jako woźny (protoplasta dzisiejszego inteligenta) w sądzie, służył jako pracownik najemny na podstawie ustnej umowy o pracę. Jego szlachectwo (utracone) nie miało tu żadnego znaczenia. Temat jest to ogromny jak morze, ale świadczy o tym, że polska wywróciła się już przed zaborami, które były konsekwencją jej wewnętrznego upadku.


Nie należy zapominać, że w ok. 1788 r. kiedy pierwsze jaskółki zaczęły "lepić" nastroje społeczne do wprowadzenia jakichś "rewolucyjnych zmian" (nie miejsce i czas, żeby o tym), to pierwszymi orędownikami tych wolnościowych powiewów byli właśnie szlachcice-golcy, którzy mieli nadzieję zaczepić się o jakąś sensowną robotę, posadę, rangę oficerską itd., odpowiednią do ich stanu (np. po wprowadzeniu stutysięcznej armii. I stało się to, co się stało w Polsce w 1980 roku, gdy szybko do robotników i stoczniowców doszlusowani żydzi, mieszczanie i biurokraci. W ten sposób spaskudzili całą sprawę, dając narodowi własnego bękarta żydowsko-burżuazyjnego rządu.
Tak samo było w roku 1788, gdy po roku-dwóch, przyłączyli się do tej "patriotycznej" roboty masoni, żydzi, burżuazja i księża. I wszytko rozeszło się w gadulstwie a w rezultacie na umocnieniu roli Kościoła, żydów i wyrzucenia poza nawias wielkiej części narodu szlacheckiej gołoty.
Teraz należy sobie odpowiedzieć, za jaką Polskę walczył gen. Sowiński. I trzeba zdać sobie sprawę, że powstanie listopadowe wybuchło w obronie konstytucji Królestwa Polskiego okrojowanej przez miłościwie panującego Polakom cara Mikołaja II. Po drugie, w powstaniu brali udział szlachcice-gołota. Jedni, konserwatywni, walczyli w celu przywrócenia złotej wolności i praw politycznych bezrolnego szlacheckiego narodu, zaś drudzy, postępowcy walczyli o uwłaszczenie chłopów jak w Prusach, Belgii i we Francji.


Niech się Pan zastanowi, czy warto się chwalić pradziadem szlacheckim golcem, bo przecież w dawnym wojsku, co wojskowy - to golec bez gaci, co generał, to na garnuszku ministerstwa. Takich generałów ziemian, jak Karol Chłapowski albo Wincenty Krasiński było bardzo niewielu. Reszta to byli same dziady!
A na emigracji, jak Panu wiadomo trzymali się klamki Hotelu Lambert i dziadowali. Dziady!

Zmierzam do tego, że myślenie o Polsce musimy formować wciąż od nowa, odrzucając różne pobożne życzenia (żeśmy nie wypadli sroce spod ogona), mile sercu rodzinne klechdy, podpieranie się dla pociechy serc stereotypami zacnego dziadziusia i zwykłymi bzdurnymi mitami. Nie przypadkiem hitlerowscy lotnicy i saperzy mieli za zadanie spalenie warszawskich archiwów państwowych i biblioteki Krasińskich, żeby Polaków pozbawić pamięci, tej podstawy zdrowego rozsądku. Gdyby były archiwa, stare dokumenty i papiery świadczące o głupotach naszych dziadów, to i my może byśmy byli mądrzejsi i krytyczniejsi, zamiast bredzić o dawnej chwale naszych bohaterów.


_________________________


Komentowany wiersz: W twoim pięknie jest cisza 2018.06.23; 07:31:41
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część I
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/872645,wzgorza-aniolow-czesc-i


Komentowany wiersz: Szatanico w anielskim temperamencie 2018.06.22; 11:14:45
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

16.07.2011 01:05


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, nieszczęśliwy człowieku i mężu... Nie rozdrapuj sobie niepotrzebnie ran, bo wszyscy je mamy. Ratuj resztki swojego spokoju wewnętrznego, bo zdrowie jest potrzebne, żeby trwać i wchodzić w przyjazne stosunki z ludźmi, jeśli to możliwe. Ja oczywiście rozumiem Pana, przeklinasz Lejbę Kohne i Lejbę Stoltzmana i innych manów, bo ktoś musi. Ja swoim Krakusom tłumaczę, że wy mieszkańcy Wybrzeża mieliście Stoltzmanów i Kohnów cały czas na wyciągnięcie ręki, w sąsiedztwie, bawiliście się z nimi w piaskownicy, więc wiecie kto jest kto. To oni nam mogą południowcom prawić duby smalone, ale nie wam. Chociaż i w Krakowie wiadomo, że pierwszymi uciekinierami po wojnie w Wilna byli żydzi i Litwacy, więc musi ich być na Wybrzeżu do cholery. Traktuję Pańskie wybuchy, Panie Zygmuncie, co jest paradoksalne, jako rzecz potrzebną wobec upartego, zimnego i skrytego dążenia żydów do opanowania (choć i tak opanowali) resztek dyplomacji, administracji rządowej, kultury, teatru, filmu, literatury i wydawnictw, itd.


Przecież u diabła nie będę robił tu naukowej analizy pt. "Kultura polska w dobie najazdu żydów". Powiem tylko tyle, że Pan ma prawo jako Polak do Liberum veto i do Liberum conspiro, czyli do "nocnych Polaków rozmów". Na Zachodzie wśród żydowskich intelektualistów (innych niż żydowscy intelektualiści nie ma!) wrze... żeby LIKWIDOWAĆ PAŃSTWA NARODOWE a wprowadzać w ich miejsce regiony, kantony i komuny, zarządzane przez lokalne kliki, posłuszne naczelnej klice w Brukseli. Oczywiście, że ma to jedną potworną wadę, jaką mają wszystkie siłowe utopie, nie odpowiadać na pytanie, jak się będzie odbywał wyścig szczurów. Bo się im wydaje, że będzie on z powodu braku granic i kontroli ułatwiony, ale jest to wrażenie pozorne. Wyścig szczurów dopiero wtedy wejdzie w taką fazę zdegenerowaną, że szczury zaczną zjadać własny ogon. Od likwidacji państwa, zacznie się chaos i likwidacja kościoła katolickiego. Likwidacja szkolnictwa nastąpi w tym sensie, że w każdym kantonie i kantoniku nauczanie się będzie odbywało itd. itp. Dlatego o tym wspominam, żeby dać Panu znak, że ja też jestem tego świadom. Ale cóż z tego. Kijem Wisły nie zawrócisz. Wydaje mi się jednak, że zanim nastąpi krach, historia sprawi nam psikusa i skonstruuje anty-krach. I okaże się że rozum będzie potrzebny. Już jest potrzebny, ale jeszcze nie ma warunków ekstremalnych, natomiast ja mówię tu o warunkach, w których rozum będzie potrzebny do codziennego przeżycia.


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę!

__________________________________


Komentowany wiersz: Szatanico w anielskim temperamencie 2018.06.22; 11:05:12
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część I
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/872645,wzgorza-aniolow-czesc-i


Komentowany wiersz: Hanna, motyle i Edward Stachura 2018.06.21; 22:28:33
Autor wiersza: zygpru1948
Ona czeka na mój Erotyk


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/12654264_130910580627528_4931145371539198083_n.jpg?_nc_cat=0&oh=f5af7c8b5301977fd586d5f20f4e1c84&oe=5BBFD67D


Komentowany wiersz: Hanna, motyle i Edward Stachura 2018.06.21; 08:03:51
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

16.07.2011 02:55


@Hermenegilda i Anakonda

Teraz widzę, że się bardzo różnicie, jak ogień i woda.
Anakonda jest jakby powiedział Nietzsche apolińska na pierwsze danie ale dionizyjska na drugie - do czego się zresztą przyznaje, że pociąga ją dojrzałość zmysłowa. Natomiast Pani - odwrotnie. Od zmysłów do ducha. Ale ja czuję w Pani gnostyczkę i buddystkę, albo jakiegoś odmieńca. W każdym razie chyba nie katolika. Co zaś do Pani tez, jakby wyjętych z Bahagawatgity, to nie jest takie oczywiste. Każde z Pani twierdzeń można poprzeć lub obalić, w zależności od chęci. Bowiem nic nie jest w nas, ani nic na zewnątrz nas. Jest i nie jest, nie wiadomo gdzie. Nie ma dobra i zła a zarazem wszystko jest dobre i złe. Nie należy brać serio twierdzenia buddyzmu, że jest prawda o cierpieniu i o powstawania cierpienia, jako podstawie wszechrzeczy i sensie „wszystkiego”, działania, odrzucenia działania wyzwolenia itd. A jeśli cierpienie nie istnieje, bo jest go tyle wszędzie, że gdy nie ma nic poza cierpieniem, którego już nie jesteśmy zdolni odczuwać, to co? To cierpienie znika jako kategoria rozumowa, która jest bardzo ważna w buddyzmie i waży na losie naszego zmagania o lepszą karmę. A co, jeśli rozumu nie ma?


I co, jeśli Pani Anakonda (i ja też) ma rację, że miłość jest taka straszna, że zakochana kobieta dostaje torsji i rzyga z rozkosznego strachu, idąc na randkę. Boi się nie dlatego, że ją coś złego czeka, ale wręcz przeciwnie, napad panicznego lęku bierze się z poczucia nadmiaru szczęścia i nierozumnej emocji. Bo czyż miłosne szczęście można zrozumieć? Ono się nie mierzy po ludzku. Patrząc na zakochaną kobietę, często mówimy, że się goni jak suka, a o facecie też odpowiednio. Bo to ma swoje nieludzkie, zwierzęce odpowiedniki. Czy muzykę można zrozumieć, lub własną akceptację istnienia? To są rzeczy zwierzęce i pozarozumowe. Miłość jest zwierzęca, bo gdyby taką nie była, to by mnie wołami nie zaciągnęli do tego kieratu jakim jest małżeństwo i kobieta, żeby się zakochiwał, żenił, płodził dziecko, wychowywał i robił jak wół. A potem się rozwodził i żarł na starość o podział majątku. Koszmar. A niech sobie Bóg ojciec płodzi i wychowuje, w takim świecie stworzonym przez siebie, do kitu! Tak bym powiedział, gdybym nie miał trzęsionki. A tymczasem nie protestowałem tylko lazłem między kobiece nogi jak żaba do węża! I trząsłem się ze strachu przed emocją, jak pytel. Wzywam Panią Anakondę na świadka, niech mnie poprze, że miłość jest stanem najwyższego zaburzenia w naszej psychicznej równowagi, naszej sytuacji życiowej, często przysparzającej więcej kłopotów niż „przyjemności”... i tak naprawdę to chyba jest szczęśliwym nieszczęściem. Tym bardziej, że jak pisze (tu się wymądrzę) Camus, ukochana osoba musi przestać kochać i zakochać się w kimś innym. Takie jest prawo życia, które odrzucają buddyści, chociaż go w jakiś sposób akceptują!


I nie sposób się zgodzić, że miłość zabezpiecza przed cierpieniem, bo nie zabezpiecza przed niczym i jednocześnie godzi z cierpieniem, którego przysparza. Cholerka (która to powiedziała?), dzięki wam mam okazję powrócić w myśleniu do tych spraw o miłości i nienawiści, o których dawno nie myślałem, bo pisałem o historii i polityce. Kiedyś uważałem, że Bóg (bóstwo, Ganesia, awatar - obojętnie jak tego stworzyciela świata nazwiemy) jest zazdrosny o człowieka i jego szczęście (a raczej nieszczęście – bo wszystko polega na chwilowym złudzeniu) z drugim człowiekiem i widząc dwoje kochanków, wpycha się między nich, żeby też z nimi spółkować (do kupy), bo przecież kiedyś zamyślił stworzyć Androgyne, czyli człowieka pełnego i niesprzecznego, zarazem mężczyznę i kobietę w jednym. W dzisiejszej sytuacji metafizycznej człowiek nie oglądając się na niepełnione obietnice zbawienia na ziemi, sam robi sobie powrót do raju, łącząc się z kobietą, i podczas orgazmu następuje między nimi zjawisko jedności z kosmosem i całym porządkiem ułomnego stworzenia. Ba, na moment następuje reduplikacja Raju. Bóg jest oczywiście zły i wściekły, że ludzie obywają się bez jego oszukańczego nieba, robiąc sobie w ziemskim łóżku niebo na ziemi.
Od strony teologicznej piszę o tym w powieści pt. "Amerykańska żona", publikowanej też tu na Salonie 24. (to nie jest kryptoreklama, bo właściwie to wszystko mi wisi). Jeśli o tym wspominam, to dlatego, że zależy mi na dokształcaniu rodzaju ludzkiego, w czym mam konkurenta w Szatanie i w Bogu. Oni też chcą dokształcać, ale nie wiedzą jak, i robią to źle.


W każdym razie życzę Paniom, wielu miłosnych napadów zimnicy i trzęsionek. Jeśli ich nie ma, to owszem, stosunki seksualne mogą się zdarzyć, ale niekoniecznie. Jak mi powiedział kiedyś w mojej młodości jeden franciszkanin, gdy zrobisz samogwałt, to świat się od tego nie zawali. No, świat się nie zawali, ale miłość ucierpi. A miłość, napady zimnicy i trzęsionka, gdzie? Czym odróżnić miłość od pożycia małżeńskiego? Po trzęsionce. Czy można odczuwać w małżeństwie trzęsionkę do własnego męża? Można! To wielki dar i łaska. I jeśli tego nie ma, to czai się znudzenie, którego nie wygonisz żadnym pornosem i to znak, że czai się kryzys małżeństwa. Można tylko trwać w przyjaźni, co też jest piękne, dobre i zalecane przez stoików, ale miłością erotyczną tego nazwać nie można. I owszem, miłość małżeńska może dawać wielkie poczucie wartości i przypływ dobrego humoru, ale to dopiero stan po trzęsiące, zakończonej tryumfalnym orgazmem (no czasem spazmatycznym i w drgawkach epileptycznych), daje samopoczucie uskrzydlenia (a przynajmniej łaskawego uwolnienia). To jest dopiero Eros, psyche i genius! Jednym słowem „Viwat floreat eros"! Zawsze po takim czymś pisałem wiersze, bo czułem się jak młody bóg. A teraz powspominać miło! Co się będę wypierał! To wam, Panie muszę przyznać, bez obłudy, że też to się stało dzięki wam i waszej podpuszczce!


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę !

________________________________


Komentowany wiersz: Hanna, motyle i Edward Stachura 2018.06.21; 07:49:45
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część I
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/872645,wzgorza-aniolow-czesc-i


Komentowany wiersz: Monika, szampan i zachęty pod strzechą 2018.06.20; 11:20:54
Autor wiersza: zygpru1948
Deszczowa Panienka

http://static.jpg.pl/static/photos/310/310520/bc09ec57b71c694d1baf22fd9f852233_normal.gif


Komentowany wiersz: Monika, szampan i zachęty pod strzechą 2018.06.20; 10:46:20
Autor wiersza: zygpru1948
Z księgi samokontroli


Piszę do nikogo...
w tył zdarzeń co nastąpią.

W ciszy rozwartych ust,
zawracam wypowiedziane już słowa.

Toczę z nimi bój

Te które przeżyły mój upadek
krępują mi nogi i ręce.
Te których śmierć przeżyłam ja
nie mają mogiły.
Ich cienie snują się w pamięci,
domagając zadośćuczynienia.

Czy boję się ich ?

Tak, bo kiedy zamknę usta,
echo ciszy wypełni mi serce
wypierając zeń miłość.



K.K.(Kubitza Katharina)©2018


Komentowany wiersz: Monika, szampan i zachęty pod strzechą 2018.06.20; 10:44:41
Autor wiersza: zygpru1948
Powiedz mi


Czy potrzeba nam słów,
gdy przemawia ciało ?
Słowa to głoski rzucane na wiatr.
Nie szumią w zieleni skrzypu.
Nie skrzą się w śniegu pod naszymi plecami, gdy na ustach tańczy śmiech .
Nie są splotem nóg,
opuszkami przesuwnymi po Epidermis,
pomiędzy którymi trwa wieczność.

Powiedz mi

Nie potrafię ubrać w słowa uczuć, nigdy nie potrafiłam.
Wyrażałam je zmysłami.
Dotykiem przekraczałam barierę twojej skóry.
Patrząc na przestrzał źrenic,
wchłaniałam się całą w ciebie.
Przenikałam poprzez strefy twojej nieświadomości, że miłość to nie seks i chęć posiadania.
Po zostawiłam usta na wnętrzu twojej dłoni, przyłóż swoje do nich, mówią więcej niż słowa.

Powiedz mi

Uczyliśmy się siebie...
Bez wstydu i zahamowań zdejmowaliśmy warstwy życia z nas.
Skanowałeś mój strach w nadziei że go pokonasz.
Byłeś jak Ikar.
Z łota mojego wzniosłeś się ponad własną cielesność.
Dlaczego chciałeś wiecej mając już wszystko.

Powiedz mi

Tak człowiek odchodzi... odeszłam.
Tak miłość zostaje... kocham.
Może kiedyś zrozumiesz dlaczego.



K.K.(Kubitza Katharina)©2018


Komentowany wiersz: Monika, szampan i zachęty pod strzechą 2018.06.20; 06:38:24
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część I
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/872645,wzgorza-aniolow-czesc-i


Komentowany wiersz: Spokój twarzy i moje inspiracje 2018.06.19; 10:14:54
Autor wiersza: zygpru1948
Kartka


Pusta kartka nie jest po to aby na nią patrzeć, lecz by wypełnić ją myślami.
Podałeś mi ją publicznie prosząc o zdjęcie.
Nie mam.
Te z przeszłości, cenzurowane są zaparkowane na twardym...

Wymowa aktualnych nie mieści się
w wymiarach przyszłości.

Jestem jak twoja kartka...

...zemnij ją i wyrzuć.


K.K.(Kubitza Katharina)
Copyright


Komentowany wiersz: Spokój twarzy i moje inspiracje 2018.06.19; 09:37:13
Autor wiersza: zygpru1948
Maska


założyłam maskę
dopasowaną do ust i oczu
napina mięśnie żuchwy

nie chcę przełknąć ostatniego kęsa
ktory podsunąłeś mi pod nos
chcę się nim delektować tak jak ty delektowałeś się moim ciałem
kiedy ja odmieniałam miłość przez czasy
utkwiona w przeszłym

ruch języka jest po to aby przesuwać go po rozchylonych wargach...

nie marnujmy słów kochany


K.K.(Kubitza Katharina)©2018


Komentowany wiersz: Spokój twarzy i moje inspiracje 2018.06.19; 06:16:06
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część I
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/872645,wzgorza-aniolow-czesc-i


Komentowany wiersz: Spokój twarzy i moje inspiracje 2018.06.19; 06:14:44
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

18.07.2011 01:08


@Ryszard Smutny

Drogi, sympatyczny i zasmucony Panie. Bardzo mi przykro z tego powodu, że Pana smucę. Jest taki pasuus (nie pamiętam w której Ewangelii, chyba u św. Jana) - (nie o 12 w nocy), gdzie Jezus po ostatniej wieczerzy już będąc w Ogrodzie Oliwnym mówi: "Chodźcie, uciekajmy stąd, bo nadchodzi Pan tego świata (różnie w zależności od tłumacza). Bo nachodzi zły. I odeszli"...


Ewangelika, jak Pan wie jest utworem "potarganym" i "rwanym" i fragmentarycznym. Składając ją z wielu kawałków nie doszlibyśmy do spójnego obrazu wydarzeń, więc tu nie ma sensu. W tym wypadku Ewangelia nie mówi dokąd odeszli (w synoptycznych Jezus został w tym momencie pojmany). Ale skoro uciekli, ze strachu przed Diabłem, który wziął w panowanie ten świat Natury, to jakiż z Jezusa "Król wieków"? Co więcej, dalsza lektura Ewangelii nie potwierdza objęcia korony króla i władcy świata przez Jezusa po zmartwychwstaniu, tylko sugeruje, że delikatnie i tchórzliwie czmychnął do nieba. By panować w niebie przy boku Ojca. Wprawdzie wróci z nieba panować na ziemi i odzyskać swój ziemny tron, ale czekaj tatka latka, trele morale, obiecanki cacanki. Dlatego to ja jestem smutny, a nie Pan. Pan udaje smutnego, nie wiadomo po co. Niby po to, by pokazać, że się Pan smuci z głupców, a Pan jest mądry. Bo Pan nadmienia od czasu do czasu, że w życiu stawia Pan Boga na pierwszym miejscu (i dodaj Pan świętą religię)! z Pana chyba jakiś dewot. Nawet przemknęło mi przez myśl, że być może jest Pan z Opus Dei, ale nie, Pan jest na to za głupi - przepraszam - z opus-owcem namęczyłbym się o wiele bardziej. Co do smutku. Niech sobie Pan nie przypisuje smutku, bo Pan nie ma pojęcia, co to być smutnym z powodu absurdu świata, którego częścią i to nieusuwalną jest Pan. Ja Pana nie przymuszam do czytanie moich wypocin. Jeśli nie rozumie mnie Pan, to nic nie szkodzi, świat się nie zawali, a jeśli rozumie i uważa za głuptaka, to trudno. Bardzo proszę. Nie piszę, żebyś się Pan nie odzywał, ale postaraj się Pan coś zrozumieć, zanim się Pan odezwiesz.


PS. A propos "pozornych mądrości", napisz Pan ze dwa zdania, gdzie są te pozorne mądrości. A miło by było jakąś definicję mądrości, którą się Pan posługuje od Pana usłyszeć, do cholery. Nie bądź Pan gołosłowny i naiwny.

Pokaż Pan kawałek swojego umysłu przy robocie, w działaniu. Czy to Pan potrafi?


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę !

________________________________


Komentowany wiersz: Deszczowy 3 Maja w Ustce 2018.06.17; 21:48:36
Autor wiersza: zygpru1948
17 czerwca 2017 o 11:56 ·


Zygmunt Jan Prusiński


89 URODZINY

Teraz żyjesz modlitwami
tylko tyle by przez chwilę
poczuć się lepiej Mamo.

W ogródku pod oknami
zakwitły czerwcowe kwiaty
srebrzy się krucha radość.

Bo samotność od lat zaplotła
wizerunek tych co odeszli -
(choćby Karol Kurlanda
twoja miłość życia)...

- Co mam ci życzyć w Urodziny?

Niech płyną słowa od syna -
niech się wdzięczy kwiat i motyl.


17.6.2017 - Ustka
Sobota 08:46

Wiersz z książki "Pacierze zachodzącego słońca"


Komentowany wiersz: Nic o niej nie wiem... 2018.06.17; 21:44:02
Autor wiersza: zygpru1948
Karol Zieliński

Tak Pani Jolu. Można nic nie robić. Im więcej się robi, im bardziej się stara tym wychodzi większa blaga i kicz. Ale warunkiem jest pewien poziom umysłu człowieka. Bogusław Wolniewicz mówił, że istnieją poziomy umysłów wyższych i niższych. Nie są od siebie gorsze, ale umysły wyższe rozumieją widzą i rozumieją coś zakrytego przed oczami większości ludzi, żeby ich nie przerażać i nie zniechęcać od życia. Podejrzewam, że natura twórczości, czyli rozumienie i widzenie rzeczy wyższych niż próg naszej percepcji, polega na tym, że im mniej zależy nam na odkrywaniu tajemnicy, tym bardziej tajemnica Świata, Życia (obojętnie jak zwał) nam się odkrywa. Czy to, co zanotujemy, narysujemy, utrwalimy z tego cośmy wewnętrznymi zmysłami doznali, będzie zrozumiane i rozpoznane jako własne-niewłasne w duszy naszego bliźniego, to już inna sprawa i nie od nasz zależy.


Komentowany wiersz: Nic o niej nie wiem... 2018.06.17; 21:42:37
Autor wiersza: zygpru1948
Karol Zieliński

Niedawno przejeżdżałem obok stadniny i widok koni zrobił na mnie duże wrażenie, jakby widział dinozaury albo lwy afrykańskie na sawannie. W Polsce jest tak, że mamy dwadzieścia milionów samochodów i może dwa tysiące koni. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani zrozumieć tego procesu, jaki się odbywa i co się dalej, w cywilizacji maszyn bez takiego elementu jak konie, stanie. Ile zawdzięczamy temu, że prawie w każdej rodzinie na europejskim niżu, do lat 50-tych XX wieku był koń albo para koni, tego dzisiejszy durny człowiek nie pojmuje ani o tym nie myśli. Cywilizacja samochodu jest o tyle degenerująca, że niebezpiecznie przeprowadza w człowieku procesy zwyrodnienia. Dobrym przykładem, który to opisuje jest książka: "Zen, czyli instrukcja obsługi motocykla". Nie ma dowodu na to, że używanie przez społeczeństwo samochodu niszczy struktury integracji umysłowej, wprowadzając takie stany jak rozdwojenie jaźni, czy niemożność porozumienia się ze swoim "Ja", ale statystyka wykazuje, że im bardziej zbliżamy się ku zmotoryzowanym czasom, tym więcej anomalii i defektów umysłu występuje w zmotoryzowanej populacji społeczeństwa.


Jola Kosek

Przedwczoraj pracowałam w pałacu, w sali myśliwskiej i jest to przerażające z czego ludzie są dumni. Porażka człowieczeństwa. Mnie się bardzo podobają Pana prace, można nic nie robić a samo się pisze, ja mam pełno rysunków z projektami lecz same się nie zrobią


Komentowany wiersz: Deszczowy 3 Maja w Ustce 2018.06.17; 21:14:47
Autor wiersza: zygpru1948
Krystyna,
ur. 17 Czerwca 1928 roku w Parysowie, koło Pilawy i Kąłbieli -

dziękuję Dark Vega za życzenia dla mojej mamy !


Komentowany wiersz: Deszczowy 3 Maja w Ustce 2018.06.17; 07:47:28
Autor wiersza: zygpru1948
Moja Mama dzisiaj 17 Czerwca 2018 skończyła 90 lat !

http://s26.flog.pl/media/foto_300/12620589_moja-mama-dzisiaj-17-czerwca-2018-skonczyla-90-lat--.jpg


Wszystkiego Najlepszego Mamo !

https://fotek.pl/upload/dddd/o152863-dddd.jpg


Komentowany wiersz: Nic o niej nie wiem... 2018.06.16; 08:08:16
Autor wiersza: zygpru1948
Karol Zieliński


Często się coś napisze samo. Dosłownie prawie bez świadomego udziału człowieka. Nie mam się i nigdy się nie miałem za żadnego poetę. Wszystko co piszę przychodzi do mnie i dyktuje mi jakoś do ucha. Nie zastanawiam się przedtem. Często coś napiszę i zapominam. Tak jest z wierszem niby o koniach. A właściwie o ludziach. Muszę powiedzieć, że jak większości wierszy nie wymyślam, nie wypisuję ich dla kogoś, mnie się już prawie gotowe objawiają, tylko muszę chwilę posiedzieć w wewnętrznej ciszy, żeby usłyszeć co mówią. Wszakże dla de Sausere'a słowo jest znakiem dźwiękowym słyszanym w naszej głowie. Pisząc to myślałem o świecie który odszedł, a skoro nic dwa razy się nie zdarza, to kiedyś, gdy zabraknie benzyny i paliw do poruszania samochodów, ludzie będą jeździć, jak nasi dziadkowie na koniach, prawnuki będą jeździć na odpowiednio zmutowanych genetycznie psach?


xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


Elegia na śmierć koni


Ustał ruch świerszczy w ciepłej koniczynie
Nie ma zapachów ciągnących ode wsi
Francuzi zżarli końskie mięso w winie
Z kopyt aptekarz zrobił artretyczne maści

Człapania koni znikły z ulic miasta
Szlachtuz je przyjął na mięsny inwentarz
A wróble poszły szukać owsianego ciasta
Przenosząc swoje włości na kobyli cmentarz

W wymiarze apolińskim nasze brudne konie
Po tysiącleciach przemian boskich w gadach
W lśniącym od deszczu czarnym hipodromie
Jadą na grzbietach kurew, w blaszanych owadach

Tu już nie chodzi o Jozue Proroka
O kłamstwa Wisznu, Kryszny i Jowisza
Ale o prostą prawdę wisieloka
Nad którym w sraczu martwa wisi cisza

Różni nas tylko ilość wychylonych kufli
Na cześć nowoczesnego habitatu
W którym zjedzono Bucefała w trufli
I gołąbki pokoju w sosie Monsalwatu

Popatrz na rzeczy, zgniłe spod stodoły
Ślady po ludziach, co dawno odeszły
Kury, źrebięta, świnie i kwiczoły
Roztarte o spód twej chamskiej podeszwy

Te pozostałe po nas marne ślady
Obsrają muchy, wyschną w kociej szczynie
Porosną na nich szorstkie prawoślazy
Kroplą rosy błyszcząc w dzikim winie


_____________________


Komentowany wiersz: Nic o niej nie wiem... 2018.06.16; 07:57:30
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część I
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/872645,wzgorza-aniolow-czesc-i


Komentowany wiersz: Rok 2013 2018.06.15; 08:36:48
Autor wiersza: zygpru1948
Ostrzegam

https://s.tvp.pl/images2/a/7/4/uid_a7462f258d093a7a8424306de0ac362b1490549049178_width_736_play_0_pos_0_gs_0_height_414.jpg


Komentowany wiersz: Rok 2013 2018.06.15; 07:53:21
Autor wiersza: zygpru1948
DARK VEGA 2018.06.15; 07:39:07
zmarnowałeś kupę czasu na pisanie
a ona bawiła się pierścionkiem miast
twoim pisiorkiem
miłego dnia poeto:)

____________________


To prawda Dark Vega, okoliczności były trudne, bo ona była wychowana przez matkę w sekcie świadków jehowy...

[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270]

Wiersze na topie:
1. Audyt (30)
2. Wizjoner artysta (30)
3. Oddech (30)
4. Ściany (30)
5. Książka (30)

Autorzy na topie:
1. Klaudia (300)
2. darek407 (292)
3. Zibby77 (280)
4. Miłosz R (259)
5. Jojka (168)
więcej...