Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (9)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Księżycową nocą
- Kama
namiastka
- Suliko
Księżycową nocą
- Suliko
Tylko ciebie kocham-(pantum)
- Suliko
więcej...

Dziś napisano 23 komentarzy.

zygpru1948 - komentarze autora



Komentowany wiersz: Jej piękno, jej ślad, jej ciało 2018.08.04; 08:03:57
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: Jej piękno, jej ślad, jej ciało 2018.08.04; 08:02:53
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

21.03.2011 23:25


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, jest Pan Mistrzem ironii i kapitalnego humoru. To co Pan pisze jest bardzo pouczające, mądre życiowo, mądre metafizycznie i kapitalne jako program poetycko-artystyczny. Toż to jest postulat zupełnego programu filozoficznego! (przysięgam - mówię to bez cienia kpiny). Na temat ostatniego Pańskiego akapitu "szukam li tylko kobiety w poetyce..." pozwolę sobie wyrazić parę uwag, za parę dni, jak znajdę odrobinę czasu.

PS. No i jest to misja godna trubadura i szukającego w miłości sensu życia) don Kichota. Kłaniam...


Zygmunt Jan Prusiński Elementarz poezji miłosnej - Część III
_____________________________


Komentowany wiersz: Wartość twojej przyrody 2018.08.03; 09:10:42
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: Wartość twojej przyrody 2018.08.03; 09:09:44
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

27.02.2011 13:37


@Zygmunt Jan Prusiński

Nawet Pan nie przypuszcza, jak ja Pana rozumiem! W stu procentach, że prawdziwy poeta spada ze swym wierszem jak kamień. Potem nawet jest zdziwiony, skąd się to wzięło i jak on się znalazł w tym metafizycznym miejscu swego życia i świata, którego dotąd nie zauważył. Ale ja nie o schodkach dla aniołów myślałem, mówiąc o Caritas.

Caritas, po odrzuceniu interpretacyjnych bzdur (na ten temat Kościoła Katolickiego) jest Miłością Ułomnego Stworzyciela (zafrasowanego Boga) do człowieka na cmentarzu, który umarł głęboko rozczarowany i Człowiekiem i Bogiem. Bo żeby być rozczarowanym, trzeba być uczciwym. Tylko szuje i niegodziwcy czują się w tym świecie komfortowo i dobrze. Caritas, jest wtedy, kiedy umierając, jeden drugiemu zamyka oczy. Jest to najwyższy rodzaj miłości. Żadne aniołki, z których cieszą się diabły, a trzeźwa ocena ludzkiej woli biorąca dobrowolny udział w rzeczach ostatecznych. Chyba w Pańskiej poezji chodzi o rzeczy ostateczne? Czyż nie?


No, i zrobił się z tego psychoanalityczny seans - bo ja się nie wypieram prawdziwego wizerunku byłego frustrata i skrachowanego kochanka, tak samo jak Pan, doświadczeń oszukanego męża... co i tak przeczuwałem.
Ale - Meritum tego wszystkiego (moim zdaniem) jest takie, że po odrzuceniu wszelkich złudzeń, kiedy siedzimy sobie miło w cieniu pod jabłonką na trawie, że po tym wszystkim czeka nas śmierć, która już się czai w pobliskich pokrzywach.

Dlatego, jak powiedział Jan Lechoń: Pytasz mnie co jest w moim życiu rzeczą główną - odpowiem, śmierć i miłość - obydwie zarówno.
Co do hiszpańskości, to w wierszach Lorki (Federico García Lorca) śmierć jest przemieszana z życiem i miłością a nawet śmierć warunkuje istnienie życia i miłości (to przecież normalne i prawdziwe). U Lorki miłością jest Androgyne z powodu jego homoseksualności i kobieta ma cechy niepokojącej dwoistości. Zresztą tak jest w istocie - każdy jest dwoisty i psychicznie dwupłciowy. I może to daje człowiekowi zdolność oceny i przeczuwania śmierci, odróżniając go od zwierzęcia. Gdy się zastanowić, to jednopłciowość nie ma sensu, czy też jest niemożliwa, wobec własnej ograniczoności. Tak jak nie może być półprawdy, tak płciowość nie może być pół-płciowością (tylko męską lub żeńską). Płciowość jest całością i chcąc być pełnią, być sobą, musi zawierać wszystkie kosmiczne pierwiastki, tzw. wrodzone. Bez nich jest kalectwo. Nawet najwięksi męscy twardziele, w środku są kobietami. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z homoseksualizmem, który jest zdegradowaniem do jednej płci. Piszę o tym dlatego, że się to wiąże z tematem poezji.


W Pańskich wierszach też czai się smutek i śmierć. Wydaje mi się (może się mylę), że Pan powoli dociera do "kresu" zmartwień, czego Panu życzę. Bo przecież obleciał Pan pół świata i powrócił do matecznika, jakby Pan zrozumiał, że tam gdzie szukał świata, tam go nie ma. Tutaj też go nie ma.
Powiedział Pan, że według niego może 5 % Polek można nazwać ludźmi i kobietą. Więc wygląda na to, że żyjemy w trupiarni. Im wyższa culturae, tym wyższa trupiarnia.

Pan już zrozumiał, że się nie załapie na ten pociąg, wypełniony trupami, który jedzie po rozrywkę, wygodę i sukces. Ten pociąg jedzie bez Pana, chociaż Pan za nim goni i krzyczy: zaczekajcie! Zabierzcie mnie! Czy mu Pan da pozwolenie swoją poezją na odjazd (bez Pana i w ogóle za stacji "Sensowne życie") czy nie, on i tak odjedzie.

I cóż się dzieje? Odsuwa się Pan w dół siłą poetyckiej inercji. Są poeci w stanie jakiegoś młodzieńczego pędu "od siebie" (jak młodzi skamandryci) i "do góry". Wspinają się po szczeblach złudnego bytu. Natomiast poeci tacy jak Pan, kierują się "ku sobie" i opadając w poszukiwanie nadziei przywołują "najdroższą kochankę". Niektórzy nie wiedząc, że przywołują "śmierć-wyzwolicielkę". Nie powie Pan, że Lorka był poetą cielęcej radości i spełnionych nadziei. On po prostu mówił prawdę, że nie są to takie "atrakcje" na jakie usiłują pozować. Że miłość też jest teatrem a sztuka może być kłamliwa. Słowo nas wodzi po manowcach złudzeń a my go się kurczowo trzymamy jak ślepiec laski. I ta ślepa laska, albo inny ślepiec wodzi ślepego. Jest coś symptomatycznego, że publikuje Pan zdjęcie ukochanej kobiety, Dulcynei, która siedzi nad zimnym żywiołem morza, z taka miną, jakby się co dopiero wynurzyła spośród fal. Dulczynea to czy Danaidas, albo Syrena? Syrena, którą Pan przywołuje i zaklina, żeby Pana zabrała do krainy wiecznej szczęśliwości?


Ale (pozwalam sobie na dywagacje) będzie to kraina chłodnego i mrocznego Hadesu, który już się w Pańskich wierszach zapowiada. To że w nich dużo hiszpańskiego słońca, jabłek i rozgrzewającego wina, to nie szkodzi. Niech go Pan pije, jak najwięcej, żeby nabrać sił (Adonisie) na czas inkubnacji do Tatrtatu, w którym (dopiero tam) odrodzi się na nowo i uwolni od przymusu myślenia, pisania i czucia. Bo jest Pan niewolnikiem tych rzeczy (ja także). Pan pamięta co wyzwoliło don Kichota z fatalnego zauroczenia.

Mówi pan o Dulcynei, która należy do świata Bachusa, a tymczasem pokazuje Pan zdjęcie Syreny, która należy do sfery kosmicznej-apolińskiej. Czyżby Pan czekał, żeby Pana w morskie odmęty zabrała do bajkowego pałacu? I skończyłyby się Pańskie udręki. Ja też znam ten stan miłosnego oszołomienia, kiedy się pisze wiersze miłosne - to jest jakby wędrówka po idealnej krainie. Morfina, oddanie się jakiejś wyższej sile i osuwanie się w inną rzeczywistość.

Natomiast typ pisania, w którym facet zasiada na zimo, żeby napisać wiersz i pisze go tak jak szewc robi buta, zgodnie z tzw. prawidłami sztuki - to nie poezja a oszustwo. To kulturowe oszustwo, produkujące coraz więcej ciepłych trupów.


Widzi Pan, tak to jest z Panem, że jako podmiot liryczny (a może w ogóle w życiu) czuje się Pan szlachetnym don Kichotem, ale jako pisarz ma Pan żyłkę klasycyzującego poety, takiego od Eneidy, Odysei i Sindbada Żeglarza.

I na koniec, nie można idealizować hiszpańskiej poezji, jako idealnego typu, bo przecież i sami Hiszpanie zdawali (i zdają) sobie sprawę z ułomności kultury i sztuki, mówiąc o jej dehumanizacji.
Sprawa jest skomplikowana i potężny temat, jak ten, który mnie drąży i zastanawia. Jak można mówić podobnym językiem, pić to samo wino, śpiewać kobiecie te same piosenki i podkładać sobie terrorystyczne bomby albo zakładać, tak jak Franco, obozy koncentracyjne, dla ludzi którzy usiłowali zrzucić z siebie niewolnicze więzy Kościoła. A co Pan powie o fenomenie malarstwa Francisco Goyi, czyli o dokumentowaniu zbrodniczej strony narodu poetów i kochanków? Czy o tym Pan myśli siedząc w tawernie wśród młodych Hiszpanów, popijając wino?


Zygmunt Jan Prusiński Elementarz poezji miłosnej - Część II

______________________________


Komentowany wiersz: A taka łąka, a to światło 2018.08.02; 18:28:57
Autor wiersza: zygpru1948
Tomasz Gdula

Sąd Najwyższy zawiesił stosowanie ustawy o wieku emerytalnym sędziów, gdyż czeka na wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Ja zawieszam przepisy ruchu drogowego, gdyż spieszę się jak cholera.
A sąsiad właśnie zawiesił stosowanie przysięgi małżeńskiej, jako że ma wakacyjny romans.


Maria Korbelak

Mnie bardzo by się przydało zawieszenie upływającego życia. Tak na parę lat...


Komentowany wiersz: A taka łąka, a to światło 2018.08.02; 08:35:17
Autor wiersza: zygpru1948
1 sierpnia 2017 o 21:08 ·

Zygmunt
Jan Prusiński - W Słupsku powstał pierwszy pomnik w Polsce poświęcony
BOHATEROM WARSZAWY. W tym miejscu Polska Partia Biednych (PPB) czciła
Pamięć po Powstańcach Warszawskich... Wiele przeczytałem tam swoich
autorskich wierszy narodowych.

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=499818090087029&set=a.355241057878067.77796.100001765261019&type=3


Komentowany wiersz: A taka łąka, a to światło 2018.08.02; 08:12:49
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: A taka łąka, a to światło 2018.08.02; 08:10:10
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

30.03.2011 22:55


@Zygmunt Jan Prusiński

Szanowny Panie Zygmuncie, w poprzednim odcinku napisałem do Pana o metafizycznych konsekwencjach bycia kochankiem w postaci podmiotu lirycznego (niełatwy los), ale przy zapisywaniu gdzieś przepadło. Postaram się to powtórzyć gdy złapię trochę czasu. Tymczasem zwracam Panu uwagę na to, że Pańskie wiersze są bardziej żarliwe i "hiszpańskie" (chociaż "hiszpańskie" po polsku) niż wiersze Pańskiej Pilar. Ona jest zbyt nowoczesna i wyemancypowana. I to też trzeba brać pod uwagę. Na temat dehumanizacji kultury pisali już np. Ortego de Gaset i Unamuno. Ten krąg kulturowy przed wojną miał niezłych dekonstrukcjonistów i nihilistów, którzy nie wierzyli w prawdę w literaturze a jednocześnie podkreślali, że poza literaturą, czyli poza jakimiś własnymi widzimisiami i mniemaniami innej rzeczywistości nie ma. Polecam Księgę niepokoju - Fernando Pessoa. Jest to przykład don Kichota inaczej, albo antyKichota. Kichota który nie wierzy w żądne ideały ani idealistyczne wiatraki, a mimo to namiętnie jej atakuje, zdając sobie sprawę z własnej śmieszności i wariacji. Toteż na wiersze Pilar wyprane z gorączki mózgu, na jaką choruje każda zakochana irracjonalnie i bez pamięci, kobieta, patrzę w sposób dwoisty. Jakże może podchodzić do miłości, przezwyciężania wstydu i wydawania w ręce kochanka własnej godności (w istocie homoseksualny kochanek) Garcii Lorki po zabiciu go przez Frankistów i porzuceniu w błocie. Być może, że w tym momencie jest to krzyk szyderstwa, że na próżno trzymałam cnotę, wierząc w wysokie estetyczne i moralne wartości złotej Hiszpanii. I ten krzyk zgorzkniałego żalu egzemplifikuje się w szybkiej chęci do rozkładania kolan. To u Pilar jako kochanki Garcii Lorki (don Kichota, torreadora lub barda), bo np. u Pilar jako kochanki, np. Almodovara, to rozkładanie nóg jest czymś tak naturalnym jak splunięcie albo wypicie szklanki herbaty. Jednym słowem, wydaje mi się, że powinien Pan kupić i założyć swej kochance żelazny pas cnoty. Niech poczuje co to jest starohiszpańska cnota. A props, widziałem taki pas cnoty w sprzedaży w sklepie na ulicy Szpitalnej w Krakowie. Jak to wszytko znaczy! Szpitalna i pas cnoty! Pomysł oryginalny. Zamykany na kłódkę z otworami na to i tamto. Pas cnoty to byłoby to, co wyznaczałoby generalny rys jej "hiszpańskości". Niechby to był i "pas" psychiczny, ale jakaś przeszkoda, tabu, lęk, a ty mnie wykorzystasz i porzucisz itd. Tak jak to miały nasze babki! To się wiąże z tym, co chcę dalej napisać, jak znajdę kapkę czasu.


Zygmunt Jan Prusiński Elementarz poezji miłosnej - Część IV

___________________________


Komentowany wiersz: Odwrociłaś sie tyłem... w prośbie 2018.08.01; 23:32:27
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński udostępnił zdjęcie.
1 sierpnia 2017 o 21:08 ·

Zygmunt Jan Prusiński - W Słupsku powstał pierwszy pomnik w Polsce poświęcony BOHATEROM WARSZAWY. W tym miejscu Polska Partia Biednych (PPB) czciła Pamięć po Powstańcach Warszawskich... Wiele przeczytałem tam swoich autorskich wierszy narodowych.

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=499818090087029&set=a.355241057878067.77796.100001765261019&type=3


Komentowany wiersz: Odwrociłaś sie tyłem... w prośbie 2018.08.01; 23:29:21
Autor wiersza: zygpru1948
Merkel ma akta Oscara vel D.Tuska ☚ przeczytaj !


https://wzzw.wordpress.com/2013/05/10/merkel-ma-akta-oscara-vel-d-tuska-%E2%98%9A-przeczytaj/


Komentowany wiersz: Odwrociłaś sie tyłem... w prośbie 2018.08.01; 23:28:28
Autor wiersza: zygpru1948
31 lipca 2013 o 19:25 · Ustka


Merkel ma akta Oscara vel D.Tuska


Posted by Marucha w dniu 2013-07-31 (środa)

Bardzo wiele czasu i materiałów poświecili dziennikarze na temat osławionego agenta STASI , wschodnioniemieckiej odmiany SB. Agenta o pseudonimie OSCAR który największe szkody uczynił w Gdańskiej Solidarności i porównywać go można tylko do znanego agenta SB Olechowskiego, Myszka oraz Bolka.

Nazwisko jakie pada w związku z agentem STASI i SB to oczywiście Donald Tusk, nikt nie jest w stanie przedstawić jakichkolwiek dowodów na piśmie, ale każdy pytany aparatczyk STASI z byłej NRD czy wysocy oficerowie SB z czasów PRL mówią wprost OSCAR to DonaldTusk.

Czy to sprawa ostrego konfliktu na linii socjalistów francuskich z obecnym rządem Niemiec, czy raczej zmiana kursu polityki Uni Europejskiej, nie jest to do końca jasne, ale zaczyna się demontaż układu Angeli Merkel.

Ukazanie się w bardzo szybkim tempie książki Ralfa Georga Reutha i Günthera Lachmanna wywołało burze w Niemczech.

Książka ta dotyczy życia i działalności Angeli Merkel w NRD i odsłania nieznane, a raczej utajnione dotychczas czarne strony życiorysu obecnej kanclerz Niemiec.

… Wir können belegen, dass Angela Merkel dem DDR-System näher war als bislang bekannt. Während ihrer Tätigkeit an der Akademie der Wissenschaften der DDR war sie an ihrem ­Institut Funktionärin, beispielsweise von 1981 an als FDJ-Sekretärin für Agitation und Propaganda, was sie bis heute bestreitet. Außerdem saß sie in der Betriebsgewerkschafts-Leitung.“ …

Tłumaczenie:

Jesteśmy w stanie udowodnić ze Angela Merkel systemowi NRD była znacznie bliższa aniżeli dotychczas jest nam to znane.
Podczas swych zajęć na akademii nauk w dawnej NRD była funkcjonariuszka partii i tak w roku 1981 dla przykładu była szefem wydziału agitacji i propagandy FDJ oraz członkiem władz komisji zakładowej tejże uczelni.

Wolfgang Schnur oraz Lothar de Maizière, wysoko postawieni działacze byłej NRD byli nie tylko opiekunami ale także osobami prowadzącymi Angele Merkel. Pod koniec bytu NRD byli tymi którzy tworzyli we wschodnich Niemczech oddziały zachodnioniemieckiej partii CDU.

Autorzy książki zapewniają że są w posiadaniu licznej dokumentacji potwierdzającej wcześniejsze życie pani kanclerz i są gotowi skonfrontować fakty z Angelą Merkel.

Co na to pani kanclerz ?

…Was sagt die Kanzlerin?
„Das wollten wir natürlich von ihr wissen. Aber Angela Merkel ließ uns durch ihren Regierungssprecher mitteilen, Sie habe keine Zeit zur Beantwortung unserer Fragen.“

Tłumaczenie:

…to także chcielibyśmy wiedzieć. Niestety pani kanclerz powiadomiła nas przez swego rzecznika prasowego że nie ma czasu na odpowiedzi….

Wygląda na to że model zwany okrągły stół nie był przygotowany tylko dla Polski lecz dla całego układu warszawskiego a wszelkie akta wszelkich służb służą obecnie do sterowania polityką nie tylko w Polsce.

Spektakularna akcja z wdzieraniem się obywateli byłej NRD do budynków STASI i niszczenie akt, była równie dobrze wyreżyserowana jak egzekucja rumuńskiego dyktatora Causescu.

Chwilowo OSCAR jest bezpieczny, ale musi pamiętać ze w polityce nie ma żartów i spadają nie tylko samoloty, ale także łby zdrajców.


Miroslaw Mrozewski


Komentowany wiersz: Odwrociłaś sie tyłem... w prośbie 2018.08.01; 07:43:12
Autor wiersza: zygpru1948
Poetka Elżbieta Tylenda z Darlowa

wiersz Uskrzydleni


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/38238172_2000973319954987_4835558311103299584_n.jpg?_nc_cat=0&oh=63ebfdd825f2b68d4f3b4f902cbcbcb2&oe=5BD2E184


Komentowany wiersz: Odwrociłaś sie tyłem... w prośbie 2018.08.01; 06:52:35
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: Odwrociłaś sie tyłem... w prośbie 2018.08.01; 06:51:41
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

21.05.2012 11:10


@Mar Canela i Pan Zygmunt

Pani Małgosiu, te wiersze to są przesłane jakby dla mnie. Bardzo dziękuję i czytam. Spodziewałem się, że kiedyś przeczytam wyznanie poety, że poezja jest gównem. Oczywiście w słowach eleganckich i ugrzecznionych. Ale oczywiście to potępienie poezji u Nicanora Parry to tylko pozór, bo jak Pani zauważyła w swym komentarzu, Parra desakralizuje, żeby sakralizować i demitologizuje, żeby tworzyć nowe mity. W istocie rzeczy nie ma w tej poezji "nowego świata", nie ma nowej metafizyki, jest tylko narzekanie, poeta się poddaje: "niech ci będzie Poezjo, że jestem głupi" (stara dziwko). Ale tylko tyle. Do większych oskarżeń i demaskowania mechanizmów, z których wieje miazmatami się nie posuwa. Powiedział co wiedział, a nawet porządnie nakłamał. Bo "poezji" nie ma, są tylko interesy burżuazji (w czasach homeryckich też były interesy burżuazji attyckiej i jońskiej). W przypadku argentyńskiej, chilijskiej i południowo-amerykańskiej burżuazji współpracującej z jednej strony z żydostwem światowym a z drugiej strony z pohitlerowskimi faszystami, to życie literackie i poetyckie (i religijne, pielgrzymki, różańce i liturgiczne pienia) tego kontynentu ma być zasłoną dymną tej rzeźni, która się za kulisami, w slumsach i w osiedlach biedaków rozgrywa.

Ten poeta (Parra) narzeka, jakoby go nie doceniano, bo przecież się skarży, że "zgoda, niech będzie", że on "dla Poezji jest za głupi", ale ani słówkiem nie napomyka o rzeczywistych problemach "powstawania poezji" do której ma pretensje - jakby była żywą autonomiczną istotą. A tymczasem, tak nie jest, nie ma jakiejś "Poezji" drukowanej w pismach literackich (poza pojęciem literacko-filozoficznym i kulturowym: "Poezja"). Tak naprawdę są tylko poeci, ludzie nie piękni, mówiąc brutalnie - częstokroć pijacy, nieroby, lawiranci, skurwysyny. Taki nie nadaje się do żadnej roboty, nie zna realnego życia, boi się życia i normalnego trudu związanego ze zdobywaniem pieniędzy na utrzymanie, to buch do pisania wierszy i pisać brednie, że "człowiek brzmi dumnie", a mieszczańskie redakcje może to kupią i wydrukują te bzdety - jeśli poetycka dintojra dozwoli, jakiś związek pisarzy, jakiś dotowany przez rządowych kryminalistów poetycki kartel zawodowych piewców "człowieczeństwa".

Poetycka dintojra złożona z takich samych kanalii i nierobów, którzy popierając każdy kolejny reżym polityczny, chwalą jak to dobrze żyć w takim społeczeństwie odmóżdżonym i zdehumanizowanym pod skrzydłami jakiegoś Perona albo Allende, albo Pinocheta (wszystkich do jednego wora). Tego Parra (w tych kilku wierszach nie mówi, bo się boi, żeby go nie okrzyknięto zwyrodnialcem albo chamem, albo terrorystą. Tymczasem prawdziwy poeta i prawdziwy człowiek, który odrzuca wszelkie fałsze ma obowiązek widzieć, że człowiek jest bezwartościowym śmieciem (ale tego Parra nie powie, bo się boi, żeby nie być nazwany faszystą? Spoko, faszyści wysławiali człowieka - silnego - jak cholera)!


Pablo Neruda też kłamał (dla zarobienia paru groszy na chleb), że życie jest trudne ale piękne, że świat jest okropnie trudny i zawikłany, ale warty tego, żeby się męczyć z jego odplątaniem. Otóż tu chodzi o małe słówko "wart". Bo w istocie rzeczy świat, ani człowiek nie jest tego "wart". Człowiek to jest śmieć a poeci każą się nim zachwycać i my się zachwycamy jak chiński cesarz gównem w złotej szkatułce. Człowiek to jest gówno, poezja jest złotą szkatułką. Mówię, że Neruda też kłamał, dla chleba, a kupowali te jego kłamstwa siepacze i zbrodniarze, którzy nie chcą dopuścić do obniżenia wiary w sens życia u swoich robotniczych ofiar. Bo gdyby się robotnikowi południowo-amerykańskiemu odechciało żyć, płodzić dzieci i chodzić do roboty na oszukaną płace, to kapitaliści, żydzi, kamienicznicy, bankierzy, wojskowi i księża musieliby iść na dziady albo sami się chwycić do czarnej roboty. I tu jest pies pogrzebany, kto to jest poeta. Poeta to jest kłamca i błazen, to jest szkodnik, który szkodzi prostemu człowiekowi w ten sposób, że go podprowadza w sposób estetyczny i niezauważalny do rzeźni, gdzie czekają już na niego kapitalistyczni i bankierscy rzeźnicy.

Porównując poezję Parry z naszym Tadeuszem Różewiczem, który też często uderza w podobny ton, muszę wyznać, że Różewicz w przeciwieństwie do Parry się "stara" zobaczyć za kulisami niezauważalnej zbrodni jakiś jej wewnętrzny ład, jakąś jej wewnętrzną przyczynę, która jest o wiele głębsza od prostej konstatacji, że wszytko jest tak złachane i zaszczane w naszym człowieczeństwie, bo polityka, bo przeklęte problemy, bo przewrotna natura ludzka, bo siepacze, bo burżuazja, bo kamienicznicy, bo żydzi, bo faszyści, bo Amerykanie, bo kapitaliści, bo księża, bo... Otóż prawda jest bardziej skomplikowana i Różewicz poszukuje jej, zdając sobie z tych trudności sprawę.


Na poparcie swojej tezy powiem, że nie należy zapominać, że kultura i życie kulturalne kontynentu południowo-amerykańskiego jest równie stare jak europejskie (500 lat), że żyje tam wiele milionów robotników, wiele milionów Niemców i żydów. Kongres syjonistyczny w Londynie w 1938 roku ogłosił, że diaspora żydowska wynosi 15 milionów w siedemnastu krajach świata; z tego większość w Ameryce Południowej. Żydzi jako międzynarodowi nauczyciele i wyraziciele biznesu, w życiu kulturalnym i politycznym Latynosów z Ameryki Południowej mają i mieli bardzo wiele do powiedzenia. Mówię o tym dlatego, żeby podkreślić, że życie literackie Latynosów w Buenos Aires czy w Limie stało na wysokim poziomie i jest regulowane tymi samymi merkantylno-komercyjnymi zasadami co w Europie, ZSRR czy w USA. Wszędzie tam poezja i literatura służy ku "pokrzepieniu serc" (czyli mamieniu zrozpaczonego biedaka, że dziś jest wszawo i beznadziejnie ale jutro będzie lepiej) - wszędzie literatura służy zaślepianiu biedaków, żeby nie popełnili samobójstwa, bo świat jest jednak piękny i warto żyć. Czyli poezja jako zorganizowana zgnilizna i kłamstwo, niesie nieuzasadnioną nadzieję, potęgując tylko cierpienia i mnożenie nieszczęść. Poeta służy tylko do tego, żeby kapitaliście łatwiej było oszukiwać klienta, robotnika, sługę itd. przy kasie.

Jednym słowem, ciemiężyć człowieka słabego. Bowiem kapitalista jest tym, który jest silniejszy, mądrzejszy i bezwzględniejszy. Wszystkie te negatywne cechy trzeba posiadać żeby być szczęśliwym uczestnikiem i udziałowcem biznesu. A poeta który to widzi i milczy, jest współwinny zbrodni i kłamstwa, jest wspólnikiem kata.

PS. Gdyby mi ktoś zadał pytanie, czy istnieli poeci pozbawieni wady współpracy z mordercami i złodziejami, twórcami współczesnych (i przeszłych) systemów, odpowiem, że istnieli. Byli to w starym Izraelu prorocy i prorokinie, Izajasz, Jeremiasz, Sofoniasz, Ezechiel, Amos i inni.

PS. II Do Pana Zygmunta o tyle zatytułowałem tę filipikę, że jako poeta (tępiony przez poetycką dintojrę) nonkonformistyczny i antyrządowy jest (może być) tym również zainteresowany.


Zygmunt Jan Prusiński Mandoliny na rosie... część I

___________________________


Komentowany wiersz: Nikt nie chce się ze mną kochać 2018.07.31; 05:28:41
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: Nikt nie chce się ze mną kochać 2018.07.31; 05:27:39
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa


Motto: Nawet początkujący poeta, nawet ten najmniej rozumujący i najmniej oczytany, zaczynając stawiać pierwsze wyrazy wiersza, staje okrakiem we wrotach czasu. Jedną nogą w naszym gnojowisku, drugą w otchłaniach wieczności. I zapomina o sobie, nie wie co się z nim dzieje, nie wie gdzie jest i czy w ogóle żyje.

16.03.2011 01:11



@Zygmunt Jan Prusiński

Choćbym, Panie don Kichocie, nie chciał, to muszę się odezwać, czytając Pańskie listy do Dulcynei! Nieszczęśliwi są ci, którzy nie potrafią się zetknąć z Twoimi szalonymi wierszami i odczuć prawdy Twojej wiary, wierności i poszukiwania światła. Twoje wiersze to jest autentyczna spowiedź z niemocy i bezradności człowieka XXI wieku.
Te wypowiedzi są dlatego poezją, że wypływają z niekontrolowanej rozumem strefy człowieczeństwa. Są pisane jak w "automatycznym" transie. Podczas pisania następuje taka chwila, że nie wiesz co napisać, wydaje Ci się, że już „wszystko” napisałeś, co chciałeś, a tu jeszcze coś "nieważnego" (rezygnacja, zniechęcenie i "położenie laski") wyskakuje Ci z myśli (samo z siebie, niechcący), co nie jest Twoje (i czego nie chciałbyś wypowiedzieć), jakieś wyznanie bezradności, które chciałeś podczas pisania ukryć, wyprzeć ze świadomości… a tu bach! Nagle paplesz jak dzieciak, że ci źle, bo mama nie kupiła lizaka.
Bezradność i rozpacz! To właśnie puentuje bezwzględną szczerością sytuację (twojej wypowiedzi) i dekonspiruje Cię, że piszesz w rozpaczy, nie mając na nic żadnej nadziei… i to jest dramatyczna prawda Twojej daremności. Jakże wzruszająca!


A teraz o istocie rzeczy, ze skalpelem w łapie! Jaśnie Panie don Kichocie z La Manchy, tu mówi Sancho, Pański giermek. Pragnę zwrócić uwagę, że te jaśnie oświecone barany, które Pan (jako wielmożny, chrześcijański szlachcic) chce obić kijem, nie są żadnymi grandami ani hidalgami, tylko zwykłymi złodziejami listów koniczyny i kilku łyków czystej wody w skwarnym słońcu Andaluzji. A Pan, Jaśnie Panie, nieuważnie lancą ptaszki straszysz, tłuczesz się Pan pancerzem jak marek po piekle, borsuki straszysz, chrupoczesz ostrogą na glisty, ocierasz sierścią pizdy, portki opuszczasz i srasz w piołunach nie zauważając rozdeptanych w gnieździe jajek przepiórczych. Potem się dziwisz, że masz jakieś gówniane, żółte krupy na pludrach, które ja, Twój sługa Pancho, muszę prać w oberży u żyda za pięć soldów, gdzie gryzą nas pchły, cholery, bo przecież ta Twoja (przeklęta) Dulcynea, dla której się włóczysz, zadając z bandą cyganów i żebraków, diabli wiedzą co robi i gdzie, z Toboso, Ci starego tyłka nie wytrze. A tymczasem pod jej oknem młody ślimak pełznie cieknąc śluzem po prawoślazie, a tamten szczy w łopianach i beka, jakby po tłustym rosole (coś to znaczy!) gdy tymczasem Ty, ciamajdo, nieustanie układasz wyszukane słówka dla swej Dulcysi (czy Dupcysi? – chciałbyś stary satyrze - to masz!), i łudzisz się stary Panie capie, że Cię kocha, a tymczasem z dziewkami zaśmiewa się z Twoich awansów, żeś jest pantalon i dudek. Ale tu na blogu, dla nowoczesnych kobiet, będzie zachwalać, jak Cię to kocha! Poetę kocha! Don Kichota kocha! Który przez nią i dla niej! Psiakrew, do stu fur beczek!


Tak jest prawda, mój Panie don Kichocie, ale nie chciałbym, żebyś przejrzał na oczy i skończył tej wspaniałej podróży, bo życie byłoby uboższe i smutniejsze bez twych miłosnych miauczeń, dziwactw i wariacji. To nic że idioci i parobczaki z przydrożnych oberży wyśmiewają się z Ciebie. Mój Panie, gdy Ciebie słucham, ulegam sugestii jakichś dziwnych światów, coś mi szmera w głowie, i słucham jak pijany tego patetycznego kichania jak wzniosłej muzyki organowego orgazmu. Kiedy kłapiesz swoją kozią brodą te czułe dyrdymały, jestem jakby w siódmym niebie, wymalowanym w kaplicy konfratrów świętego łotra przy katedrze świętego Kuncyganta w Paragerantynie pod Sefaros i słucham jak kaznodzieja od Franciszka mi obiecuje wieczne światłości, jak przedstawia mi miłość, co jest z nich największa, obcowanie z pięknymi anielicami a organy grają jakieś straszne, ponure fortissimo od którego dreszczy mi w podbrzuszu tak, że zaraz nie strzymam rozkoszy i umrę z onanem w oczach rozdziewającej się Dulcynei i z hukiem w uszach piszczałek i helikonów, aż zatem, diabeł się zaśmieje, żeś się udał w podróże Sindbada skroś wygnanych Sefardyjczyków, a te tryle, ta twoja róża, to tyle co kiszka pierdząca...


Czyż to nie jest czysta metafizyka, czyli objaśnienie, dlaczego Zygmunt z Grójca, któremu się wydaje, że z Ustki, siedzi na reducie pradziadka, patrzy i widzi siebie, bo don Kichot nie widzi nic, jest ślepy, chociaż mądry i dlatego potrzebuje Szancho Panchę idiotę, aby mu objaśnił prostak, o co w tym świecie pełnym diabłów chodzi. Bo gdzież ci diabli, których nie ma? Przypomnij sobie Zygmuncie scenę z Serwantesa, kiedy don Kichot powrócił i szykuje się do śmierci. Śmierć zadaje mu pytanie, kiedy był szalony? Zanim wyjechał, czy kiedy powrócił, kiedy był bardziej przy zdrowych zmysłach, teraz czy przedtem? Kiedy bardziej kochał, czyż nie wtedy, gdy już był z miłości uleczony?
Oto cała tajemnica – wokół niego się zbierały diabły, a on ich nie dostrzegał. Odwrotnie niż u Fausta. To wielka rzecz, mój Panie i wielka łaska lekceważyć i nie dostrzegać diabłów, które chodzą koło Ciebie, które się przymilają, pragną na siebie zwrócić uwagę, a ty nic. Niczym Lucyfer, nad głębiami. I mamy dwie postawy, dwa szczęścia, dwa porządki metafizyczne.

1) Porządek don Kichota: Miłosne Trela do Dulcysi, za którą goni – uciekając od niej - Don Kichot – aby jej dorównać a może zniszczyć wszystkich diabłów, którzy się ukrywają pod postacią galantów uderzających w konkury do jego lubej dziewki. Goni ją, drobiąc kroki do tyłu na swym Rosynancie, jak pijany kowboj, w filmie puszczonym na opak. W ten sposób nie może i nie chce jej dopaść, a Sancho

2) i tu jest porządek metafizyczny Sancho Panchy: Sancho czerpie pełnymi garściami te "przydatki miłosne" z pancinej sampiterny, jak krew Pańską z kielicha. Bowiem ile razy zbieracie się w imię moje i wino pijecie... niegodnie… śmierć swoją pijecie… bo któż jest godny?


Don Kichot chce być godny, dlatego ucieka (w poezję). Treluje jak najęty: "och, ty moja lekkostopa, świetlista, tyle go w sobie noszę…"
A w chwilę potem, kiedy już sporo tej włóczki nawinie i słomy namłóci, że dalej nie sposób, bo nudne, nagle pryska wena, bo przecież orgazmować bez końca nie sposób i wyznaje ze smutkiem, że wszystko do diabła i usypia Panu Bogu w rękawie. Co mu daj Boże.

Dziwna jest spółka, Pansy i don Kichota. Don Kichot szaleje i Pansa go obserwuje i podpowiada, tu się nie przewróć na łajnie. Może zaledwie jeden promil poetów na tym świecie ma szczęście spotkać sługę, błazna, Sancho Panchę, który mu powie: Szlachetny Panie, to kapka wisi Panu u nosa a nie sperma w portkach, której już Jaśnie Pan dawno nie ma – bośmy sprzedali ladacznicom w Buenos, na in vitro, żeby się opłacić piratom, gdy nas sprzedali w niewolę. Takiemu wielkiemu panu fujarze, jak Don, mówić takie ambaje, takie głupie trywializmy może tylko bezczelny sługus, jak Pancho albo Bóg.
Ale Jaśnie Pan daruje słudze te przyziemne docinki, bo miłość polega na czymś więcej niż kapnięcie spermy i zarazem czymś mniejszym, jak wspomnienie jakiejś zgrabnej dziewczęcej nogi, która nas urzekła, gdyśmy przechodzili dojrzewanie.


Zauważ Panie Don Kichocie, że spotykając cyganów widzisz tylko łowickie zapaski, kolorowe wycinanki, smakowite ogniska i kastaniety, a nie słyszysz jak się dupczą, jak zwierzęta i przeklinają Boga. Kradniemy z nimi kury, pijemy wuzlowatą okowitę, chodzimy z nimi po rozżarzonych węglach jak ślepi, po rozpalonym pastwisku naszej wyobraźni, bo przecież Jaśnie Panu jest to potrzebne do poetyckiego sztafażu, bez tego w wierszach ani rusz - Jaśnie Pan, don Kichocie, musisz się koniecznie "wykochać jak kocur w pierzu" (kto Cię tam wie, z kim sypiasz na co dzień) i "wyśpiewać", choćby do przydrożnego badyla, który weźmiesz za żonę, jak Dulcyneę.


I po co? Żeby osiągnąć metafizyczne wzniosłości i wejrzenie w maszynerię gwiezdną ludzkiego istnienia wystarczy siedzieć przy piecu i słuchać jak karakon pod tapetą szeleści, bo przecież po każdym miłosnym westchnieniu jest coraz głębsza rozpacz i pustka. Ba ale to niemożliwe powiadasz. A czemu? Bo karalucha nie ma! Wytrute w detergentach. Jakże Waść wobec zwyrodnienia i wykastrowania natury ze smrodów i bździny poczuje zapach swojej smoczycy? Że co, że ona też Ciebie, i to są dwie najsubtelniejsze formy miłosnego obcowania, duszy męskiej end kobiecej, duszyczki, białej, jak leśne dzwonki. A cóż na to Gargantua siedzący Ci za kołnierzem i namawiający do chuci? Zaprzeczysz, że go nie masz? Że nie nosisz w sobie czterech wiader zupy? Która gdy doprawiona ostrym pieprzem, pogania Cię tym bardziej do wymachów miękkim rapierem, który twardnieje w tych palcatach, polegających na trafianiu kołkiem na dziury, gdzie, jak... ach, gdzie ta dziewica! Fe, co za insynuacje! A przecież, natura starego kocura, coraz nowsza bajdura, przewlekła faktura, gdy staremu fura...

Ale wszystko dla pełni życia jest dobre (jak mówił Edyp), i błazeństwo, i miłosne zapały aż do śmieszności, i gorzkie żale, że nie ma trzeciej rączki, (proszę się dobrze zastanowić nad trzecią ręką). Byle było (mówię teraz poważnie) wznoszenie się aż do ekstazy naszego ducha (jak na obrazach El Grecca), kiedy dzięki twej wierze, poeto, mam ją tak blisko, tę twoją ukochaną, że mogę ją pomacać (ech, co za frywolne, rozwiązłe słowo!). Ale to już twój wybór, rajfurze, bo wielbiąc i miłując na klęczkach, robisz trak, jakbyś wystawiał towar. Zbyt gorąco zachęcasz do wielbienia i podziwu, aż mi jęzor wywala i ślina cieknie. Takich rzeczy nie robi się przy posługaczu, który podaje nocnik i zmienia Panu koszulę. Czy zmieniania koszuli nie jest jak zmiana poglądów na obroty rzeczy? A to sługi zasługa, (mówię w przenośni o przenośni - a tak się dzieje, gdy czytelnik się wmyśli w wiersze na poważnie, i obcuje z przedmiotem poetyckim prawie tak samo jak podmiot liryczny, jeśli jest opis spółkowania, to "spółkują" (ew.) razem, tzn. we trójkę - innej rady nie ma).
Powiadam, to zasługa sługi, bo to Sancho staje się przewodnikiem i mentorem don Kichota? Ba, może to on sam swego pana bije, wmawiając mu, że to banda rabusiów i cyganów dybie na jego podróżną miednicę. Czyż nie on odciągnął don Kichota od Dulcynei? Im go bardziej namawia do powrotu, tym go dalej odwodzi od domu.
I można tak w nieskończoność, aż się znajdą w swej peregrynacji w kosmosie i na księżycu. A tak naprawdę w jakiejś księżej pustej stodole, gdzie mu Sancho będzie zachwalał wdzięki kozy, jako przedstawicielki rodu „tutejszych” księżycowych księżniczek.


Piszę o tym dlatego, Jaśnie Panie, żeby zwrócić uwagę jak rozległe są światy w naturze miłości. A MY, JA DZIĘKI TOBIE, mogę się włóczyć po tych antypodach nie kłopocząc się dla siebie o czułe względy, bo korzystam z przygód zakochanego (muszę to przyznać bez wstydu) poety, w wędrówce dusz i jadę wygodnie, jak matka ziemia na żółwiach. Panie Zygmuncie, dla mnie zbliżanie się do krawędzi poezji, zarówno podczas pisania jak i czytania, jest tym samym, co zbliżanie się do ultima thue, krawędzi, krańca świata, gdzie nagle ocean się urywa, jak nożem uciął i wszystko zapada się gdzieś w dół. Strach się zbliżyć do tej Niagary, a przecież „wartość sama w sobie” przyciąga i warta jest ryzyka.


A teraz na marginesie Pańskich wierszy i tęsknoty za samym sobą, za swą młodością i w ogóle odzyskaniem własnej duszy… Czy nie czujesz Panie don Kichocie, że gdybyś „ją” spotkał żywą na "miejscu", nie musiałbyś ganiać po pustkowiu (a w wierszach tak robisz) poszukując jej żywej, bo ta dziewka, Dulcynea, która podawała Ci rano w oberży jadło, była nieżywa? I ci hiszpańscy chłopcy, którzy pili obok Ciebie wino, też nie byli żywi, natomiast Garcia Lorca stał w drzwiach i przyglądał się tobie, żywy? Wszystko jedno, tu w realnej, ziemskiej rzeczywistości, czy w poetyckiej nierealnej pustce. Amen, amen, amen. Mówił do Ciebie nie Sancho Pancha a biskup Kondoniery, hiszpańskiej fortecy, spalonego słońcem pogranicza, ekscelencja Bimbagon, bratanek księcia Kurkuza, jakże Ci bardzo przychylnego i znajomego w bractwie nosicieli daremnego krzyża. Twój brat, bat na ciebie, w masońskiej loży poetyckiego fachu… Wielki Inkwizytor, Wielmożny Sancho Pancha.


Zygmunt Jan Prusiński Elementarz poezji miłosnej - Część III

_______________________________


Komentowany wiersz: Marek erotoman - podglądacz 2018.07.30; 06:45:02
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: Marek erotoman - podglądacz 2018.07.30; 06:44:10
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

08.01.2012 21:22


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, próbowałem się zalogować na blogu Rafała Ziemkiewicza, ale mnie radykalnie odrzucono (że się nie da zalogować). A tymczasem ja ten artykulik uważam za gówno. Facecik (Ziemkiewicz) się boi ruszać żydów to bredzi, powtarzając oklepane komunały. A tymczasem prawda jest taka, że polscy oficerowie "musieli" zginąć (by powstało państwo Izrael) żeby w miejsce ubytków w polskim korpusie oficerskim postało wypełnienie z żydowskiej substancji. Słowem, żeby w to puste miejsce powstał polski z nazwy ale żydowski z narodowości, (litwacki) korpus oficerki. Co miało się przydać, kiedy Armia Władysława Andersa była używana w Iraku i w Syrii do tłumienia powstania antybrytyjskiego. Otóż armia iracka walczyła z Anglikami w 1942 r. i wojska Andersa były potrzebne Anglikom do drugiego Sandomingo. A w tym czasie do Palestyny uciekło kilka (różne są szacunki) tysięcy żydowskich podoficerów i oficerów ze sprzętem, zasilając szeregi Hagany.
Dlatego zginął Gen. Władysław Sikorski, że pojechał tam, żeby być może zrobić jakiś porządek. W każdym razie zażegnał, jak piszą, rozpad Armii Andersa. Nie rozumiem, jak można pisać z atencją o tym skurwysynie Churchillu, oprawcy w białych rękawiczkach jako o czymś lepszym niż Hitler i Stalin, skoro to jedna szajka, jeden format umysłu i moralności.
A żydzi w tym czasie gdy hitlerowcy gazowali ich braci w Auschwitzu, wysadzali dynamitem w powietrze palestyńskie wsie. Więc nad czym tu płakać? Dziura w potylicy była potrzebna dla ułatwienia powstania Izraela.

Piszę o tym, jako Zelkan na blogu pt. "Dwa auschwitze".


Zygmunt Jan Prusiński Cieniem Bernadety na rozstajach - Część II

_________________________________


Komentowany wiersz: Pytasz o uczucia... 2018.07.29; 09:16:02
Autor wiersza: zygpru1948
ARTYZM W KRAJOBRAZIE POEZJI

- Credo -


Moje sygnały, to jeszcze nie skończona krucjata, bo ja nie jestem literackim leniem. Rwą mną nie tylko wiatry, ale też historyczne dzieje. Nie wolno wątpić w poetę, nie wolno. Może mieć kryzys, może mieć migrenę, ale o świcie wstanie i napisze wszystko, co ważne za dnia, z wieczora i nocy. I niech nikt mi nie psuje tej pieśni tonu, tego coś tak wewnętrznego, co trudno ponownie powtórzyć. Bo wiersz jest jak sygnał, minuta do końca. I w tej minucie poeta musi go skończyć, dopisać ostatnią literę. Niech krwawi piórem poety wiersz życia, wiersz sławy, wiersz kamienną pamięcią za dnia i nocy, za dziesięć lat i za sto lat, to te słowa zostaną nie obalone, bo są krwiste, bo są mocne.

W literaturze stać na dwóch nogach to sukces. W poezji nie ma sztucznych lusterek pod światło słońca. Tak jak niebo można ozłocić miarą wiary, tak wiersz wybranymi słowami, bo to jest sposób na życie, poeta rozczesuje chwile, łączy humanizm z metafizyką. Życie goni każdego z nas, rozpruwają w nas ciśnienie korzeni roślin, drzew, ale i głos przydrożnych kamieni. Człowiek ma też takie korzenie. Na przykład w każdym mieście jest Ulica Ślepców. Jeszcze na wsi podtrzymuje się tę bliskość z przyrodą. Musimy bronić się, bo szarość nas okrąża, wtłacza w pustkę bez pukania. Dlatego musi istnieć poeta! Bo co by było warte to życie bez poezji.

5 kwietnia 2008 r.
Zygmunt Jan Prusiński


https://m.salon24.pl/33b9287950f649a3867e6c22a45f1238,1200,900,0,0.jpg


Komentowany wiersz: Pytasz o uczucia... 2018.07.29; 08:52:05
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: Pytasz o uczucia... 2018.07.29; 08:51:12
Autor wiersza: zygpru1948
Prof. Karol Zieliński z Krakowa pisze...

Komentarz z lubczasopisma: Ale Literatura


@Zygmunt Jan Prusiński

Pozdro Panie Zygmuncie. Proszę nie ubolewać, bo ja się tym nie przejmuję. Nie mam na to czasu. Czytam pamiętniki ludzi którzy znali osobiście Bronisława Piłsudskiego, pomagali mu w Paryżu i bardzo ubolewali nad jego samobójstwem, a z drugiej strony obserwowali koniunkturalizm Romana Dmowskiego i jego współpracowników, którzy za pieniądze francuskie z polecenia najpierw carskiego rządu, a potem Kiereńskiego stworzyli Polski Komitet Narodowy, to się włos jeży jak znaczy mało zwykły człowiek a wiele kapitalistyczna sitwa. Gdy się pomyśli, że Polacy powstanie II RP zawdzięczają nie samym sobie ale kapitalistom i żydom, że sami mieli guzik do powiedzenia i od tego czasu są jedynie tolerowani na terenie między Odrą a Wisłą na zasadzie jakiegoś hodowanego, podobnego do ludzi stada, to nie można mieć w ogóle uczuć zdziwienia, że na salonie24 nie wolno na głos wypowiedzieć krytycznych treści. Skoro rządzą owe zachodni kapitaliści i żydzi, to muszą być treści prawomyślne, które są nakazane do powszechnego używania. Takie myśli to, te, że religia katolicka jest jedyną pożyteczną dla wyznawania wśród Polaków, bo Bóg jest dobry i za dobre wynagradza a za złe karze.
I w to Polacy mają święcie wierzyć.

Dalej, mają wierzyć w sens cywilizacji śródziemnomorskiej; w mit Polski jako przedmurza chrześcijaństwa; dalej w mit, że Ameryka Północna jest przyjacielem III RP.; że Unia Europejska jest Polsce bezwzględnie potrzebna; wreszcie że za Katyń odpowiadają wstrętne rosyjskie kacapy. Nie wolno powiedzieć, że za Katyń jest odpowiedzialna francuska i angielska masoneria i międzynarodowe żydostwo, tudzież również Watykańska dyplomacja mieszająca (chujem w kawie) z hrabią Ciano i jego teściem Duce między Hitlerem a Beckiem. Beck nie był tak głupi, żeby w ostatniej chwili zrozumieć konieczności porozumienia z Niemcami i nie podpisać z Hitlerem tajnego porozumienia, że pójdzie w Niemcami na Paryż i Moskwę, ale Anglicy i Francuzi robili wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Prowadzili politykę, żeby Polska sczezła, żeby ją szlag trafił pod gąsienicami niemieckich czołgów, niżby się mieli pokumać z Niemcami. I tak się stało. Potem wydano rozkaz z Sowietami nie walczyć i zebrać się we Lwowie, "bo tam przyjdą sowieci i zabiorą was do niewoli na rozstrzelanie". Tego o rozstrzelaniu już się nie mówiło. Mówiło się tylko, żeby oficerowie ze wschodnich terenów RP, latami przygotowujący się, do walki z bolszewizmem i nienawidzący rosyjskiego "kałmuka", nie dostali się w ręce niemieckie, bo by momentalnie zgłosili akces do Wehrmachtu, żeby maszerować z nim na Moskwę.

Tak więc w Londynie sterowano w ostatnich miesiącach 1939 r. i ostatnich dniach sierpnia, żeby nie dopuścić do połączenia się Polaków z Niemcami. Temu służyły wszystkie upozorowane rozmowy Foreign Office prowadzone jednocześnie w Berlinie i w Moskwie, żeby tylko izolować Polaków tak od jednej i od drugiej strony, tak od Moskwy jak i od Berlina, żeby zarówno Berlin jak i Moskwa były wrogami Polaków. Polacy swoje cierpienia, wojnę z Niemcami, swoje katynie i oświęcimy mogą zawdzięczać Anglikom (i Francuzom). A teraz na Internetach, na salonach itp. jest pilnowane, żeby ta opinia panowała dalej, żeby Polakom w ich bezkrytycyzmie nie przyszło do głowy, że Jan Paweł II był sprzedawczykiem i katem Polaków, a nie żadnym ich obrońcą i wyzwolicielem.

Od kiedy to watykański agent jest rzecznikiem interesów politycznych narodu polskiego? Powiadam politycznych interesów, a więc prawdziwych, przekładalnych na ulgi codziennego życia i polepszenie jego jakości, jak w Niemczech czy we Francji? Polacy nie mają prawa do poprawy swego życia ani do samodzielnego myślenia, bo od decydowania co jest dobre dla Polaka, są księża i żydzi. Tak się twierdzi (milcząco) na Salonie24. Kto pisze inaczej, ten podważa plan powrotu żydów nad Wisłę, którzy się już jakoś podzielą z księżmi i z kapitalistami Europy Zachodniej władzą nad resztkami naiwnego i głupiego plemienia Polan.

Polakom trzeba było dać eunuchowatego Chrystusa nadstawiającego drugi policzek pod niemiecką pieść, więc ich ochrzczono, teraz zaś im się daje farbowanego świętego Wojtyłę i pilnuje, żeby nie ostygli w katolickiej bigoterii, która wyłącza im z głów krytyczne myślenie. Niechże będą bigotami, bo dzisiejszy bigot jest zarazem gorliwym szabegojem.

Wszystkiego się da nauczyć, bezkrytycznego człowieka da się wytresować i wykorzystać jako darmowego robotnika. Moi znajomi którzy mnie namawiali do pisania na Salonie24, mówili, że to towarzystwo ludzi z otwartymi głowami etc., ostrzegali mnie przed Onetem, jako jakimiś zacofańcami albo nawet zboczeńcami z Ameryki, a tymczasem widzę, że rzecz ma się odwrotnie. To na salonie pachnie szabesgojem, żydem, bigotem katolickim i ciemnogrodem. Do żyda nie można mieć pretensji bo pilnuje swego interesu, ale Polacy wychowani na szabesgojów i bigotów napisali na jednym z blogów (czytałem), że oni pokażą, kto tu (na salonie24) rządzi.


Kraków. 27.07.2012 - 15:16


Komentowany wiersz: Pióro moje pisze o tobie 2018.07.28; 11:25:59
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: Pióro moje pisze o tobie 2018.07.28; 11:24:58
Autor wiersza: zygpru1948
Prof. Karol Zieliński z Krakowa pisze...

Komentarz z lubczasopisma: Ale Literatura


@Zygmunt Jan Prusiński

Na cenzurę w Internecie można popatrzeć tak: zrobiono z Internetu wentyl bezpieczeństwa dla różnych nonkonformistycznych opinii, ale tylko w granicach dozwolonych przez "okupantów myśli". Słownik, zasób słów a nawet sposób ich rozumienia i używania jest dyktowany przez milczącą zmowę establishmentu, że potrzebujemy wygadane "mówiące narzędzia", ale tak mówiące, żeby się nie mogły rozwijać w kierunku krytycznego myślenia i nie potrafiły porozumieć się między sobą w istotnych dla siebie kwestiach. Dlatego język, którym się posługuje większość Polaków jest językiem pozornej komunikacji. Jest jeszcze taka sprawa, na którą zwracają uwagę fachowcy od informatyki i cybernetyki, że mózgu elektronowego można użyć w Internecie do szpiegowania myśli poszczególnych blogerów, w ten sposób, że procesory będą analizować sposób artykulacji różnych myśli za pomocą słów, używanych przez nadawcę-respondenta.

Po sposobie używania i długości pauz robionych podczas pisania poszczególnych wyrazów, ich łączenia i asocjacji, bądź odwrotnie, dysocjacji między sobą, można nawet ustalić kontekst i treści, o jakich myślał nadawca, ale ich nie ujawnił, ukrywając kontekst i treści w tajniach swego umysłu. Można to zrekonstruować z resztek kontekstu i z ujawnionego zdania, które podczas pisania miało kontakt i styki ze zdaniem nie w pełni sformułowanym, odrzuconym w fazie realizacji i ukrytym. Ludzkie myślenie (w poszczególnym umyśle) jest podobne do szerokiej mapy, lub map, którymi są paradygmaty, sylogizmy i zasoby znaków sygnowanych znaczeniem i zdolnym do oznaczania. Stąd jednakże do wyrażenia konkretnej myśli jeszcze daleka droga, bo przecież według de Sausere, a (z którym się zgadzam) znak językowy jest tworem dźwiękowym tworzonym w umyśle. Umysł następnie szuka kształtu graficznego dla wyrażenia tego dźwięku, któremu komunikacja interpersonalna nadaje lub nadała określony sens i kontekst. Piszę tu o tym między innymi dlatego, żeby uzmysłowić nam wszystkim skomplikowanie i wielkość Człowieka (którego często nazywam kundlem), jakim skomplikowanym tworem jest jego dusza, umysł i mózg.
A jednak są tacy, co nie zrażając się skomplikowaniem procesu komunikacji słownej próbują odczytać z układanki słów (tak jak to robią deszyfranci z układanką ciągu cyfr) wypowiedzianych, układankę słów pokrewnych, które miały lub mogły być wypowiedziane. W każdym razie były już myślane i odrzucone z różnych powodów i motywów. Sformułowane i ukazywane na zewnątrz świadomości zdania, są złożone ze słów i z sensów oraz z fragmentów zdań rozsypanych na tych „mapach” paradygmatycznych (czyli sposobów korzystania z zasobów słownych danego języka), z których nasza wola wyrażania treści, wyrażania swej świadomości, intencji moralnej etc. składa do kupy sensy i ujawnia na zewnątrz jako zdanie (w porządku gramatycznym za pomocą dźwięków mowy, albo znaków graficznych pisma). Zdania i wyrazy w zdaniu (same z siebie) są martwe i obojętne „na smutek robotnika oszukanego przez kapitalistę przy wypłacie”, natomiast sens i nasze oburzenie moralne nadajemy my sami naszą intencją tworzącą kontekst.

Zdanie które zostało wypowiedziane na głos lub pomyślane leży w umyśle niejako w dwóch „miejscach”: raz (w miejscu oficjalnym) na „półce” pamięci słów wypowiedzianych, drugi raz (od kuchni) na „mapie” paradygmatu języka, w miejscu w którym zostało oświetlone „latarką” świadomości i zafiksowane decyzją użycia w naszym „zdaniu”. Decyzja ta oznacza się krótkim stwierdzeniem: „to!”. ”To wybieram, tamto odrzucam”! I tych decyzji po analizach kontekstu można się domyślać. Na mapie sylogizmu (gdzie jak w magazynie leżą znaki językowe i sposoby ich użycia) są widoczne inne kawałki zdań, które nie zostały wypowiedziane, ledwie oświetlone (światłem odbicia – często nazywamy to intuicją) obok zdań wypowiedzianych, dzięki punktowemu oświetleniu latarką semantyki języka w tym miejscu, w którym to zdanie się znajduje i chcemy je wypowiedzieć. Sens roboty szpiegów myśli jest taki, że jednocześnie, obok tych słów oświetlonych przez "latarkę" struktury zdania, leżą bardzo blisko inne słowa-wyrazy, których baliśmy się użyć ze względu na to, żeby nie ujawniać naszych prawdziwych myśli i poglądów – a oni to podglądają, rekonstruują i składają do kupy.

Jeśli procesory potrafią podglądać blogera w trakcie pisania, to po długości jego pauz między wyrazami, po jego wahaniach, chwilach zastanawiania się nad następnym wyrazem, procesor stosując odpowiedni program, może typować antysemitów i wrogów ustroju, że taki wróg mieszka tu i tu, myśli tak i tak, nieujawniony i dla dobra szabesgojów (że posłużę się tylko takim przykładem, a nie niechęcią do Chińczyków) dobrze byłoby go napromieniować promieniami śmierci z „trupią główką” i unieszkodliwić. Ci co będą uzbrajać żołnierzy na przyszłym polu walki muszą wyposażyć ich również w ochronę przeciwko takiemu promieniowaniu i przeciwko wkraczaniu do ich „myśli”. Tak być musi, bo do zwycięstwa nad Chińczykami Amerykanom nie wystarczy już przestarzały i nieskuteczny atom. Niedługo atom może mieć każdy bogaty i operatywny obywatel-kapitalista u siebie w piwnicy. Przestarzałymi sposobami wojny, nie da się wyregulować problemu płodności i zlikwidować przeludnienia naszej planety Ziemia. Ale na całe szczęście Amerykanie już pracują nad promieniami fiołkowego lasera, który przenika przez betonowe ściany rażąc szare komórki wybranego z internetowej listy przeciwnika ustroju. Co oni nie wymyślą, to Bóg raczy wiedzieć, ale mnie to nie przeraża ani nie martwi, bo oni mi się nawet podobają, jak rzucają tymi swoimi fakami, fuckami, chujami czy czymś tam jeszcze, podczas burzy mózgów, w której wariackie pomysły mieszają się z najbardziej genialnymi, to znaczy takimi, które i sam Bóg miał przy stworzeniu świata, tworząc materię z jej masą i nieprzenikliwością dla przeciętnego umysłu, ale przenikliwą i bez ciężaru, czyli przyciągania, dla fizyków z CERMu czy czegoś tam (cyklotromu) pod Genewą.


Często myślę, że de Sausere nie miał racji w swej koncepcji tworzenia języka, bazując na tradycyjnej metafizyce i fenomenologii (która ma przepastne luki w swym dowodzeniu z wystarczającej, czy też dostatecznej racji), bazującej na powiedzeniu-stwierdzeniu Husserla, że świat istnieje dzięki temu, że zawsze istnieje raczej „coś” niż nic - a tymczasem faceci z CERMu uważając, że nie wszystkie składniki materii mają masę, myślą odwrotnie, że zawsze chętniej istnieje „nic” niż „coś”. I tym optymistycznym akcentem Pozdro


Kraków. 23.07.2012 - 13:47


Komentowany wiersz: O twojej fotografii mówię 2018.07.27; 14:15:53
Autor wiersza: zygpru1948
Kalina Izabela Zioła‎Poznański Hyde Park literacki

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/35200393_1701659953244332_777660118782181376_n.jpg?_nc_cat=0&oh=bf3947c503fede0ff1b908656501bc7f&oe=5C12F4D2


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/35227958_1701660313244296_2971531904660013056_n.jpg?_nc_cat=0&oh=ac60fc130981877e1fd15b15f5e7deaf&oe=5C081592


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/35144961_1701660876577573_6593987311577333760_n.jpg?_nc_cat=0&oh=f08c2b222a9bcce76d45adecb5f8ea38&oe=5BCE559D


Komentowany wiersz: O twojej fotografii mówię 2018.07.27; 08:34:08
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: O twojej fotografii mówię 2018.07.27; 08:31:17
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

26.04.2011 15:52


@Zygmunt Jan Prusiński

Szanowny Panie, wczorajszy wpis roi się od błędów, bo pisałem go zmęczony, ślepy i późno w nocy. Na blogu są cholernie małe literki, a mnie klawiatura nie chce wybijać literki "ci". Tekst swój poprawiłem i uzupełniłem, oraz przemyślałem, tak, że gdyby mógł Pan usunąć mój wpis dzisiejszy z nocy, to byłbym wdzięczny, a za to wklepuję poprawny i bardziej przemyślany.


Szanowny Panie Zygmuncie, ja się naprawdę nie drażnię twierdząc, że jest Panu bardzo po drodze (że jest to ten sam typ traktowania Uniwersum) ze Słowackim. Oczywiście jego i Pańska poezja się różnią i pozornie dotyczą różnych rzeczy, ale porównując np. Juliuszowy przekład "Życie snem" Calderona, to jakże blisko jest Pańskiego sposobu odczuwania. A co do jego wierszy miłosnych, których jest zbyt mało, bo biedak nie kochał nie mając kogo kochać (bo służącej Andzi jakoś mu nie wypadało „miłować”, a panny ze szlagonerii ani nie chciały – wstydziły się, ani nie mogły kochać się w gołodupcach), a nie odważając się tworzyć (jak Pan) dla wymyślonej kochanki, to przecież i w Srebrnym Śnie Salomei, jak i w Złotej Czaszce, jak i np. w Fantazym, wszystkie typy kochanków i ich miłości jakoś przypominają Pańskie „smutne kwiatki” są tak samo jakieś enigmatyczne, smutne, delikatne i oparte na fundamencie domniemania, czyli poezji, która jest wszystkim i niczym. Gdyby Juliuszowi, gdy był w chwilach natchnienia pokazywać palcem (gombrowiczowskim „palicem”) po kolei różne przedmioty, np. kamień, pytając, "co to jest?" - on by odpowiadał: poezja!; pytany dalej, co to jest, gdybyśmy wskazywali np. pień drzewa, odpowiadałby: poezja! Pytany o chleb, szklankę, but, bat, listownik, rękawiczki, batik…, pytany o cokolwiek... odpowiadałby (tak jak Pan): poezja! Zresztą podobnie odpowiadali Krasiński, Mickiewicz i Norwid, Konopnicka, Lenartowicz... a z nowszych: B. Jasiński, Peiper, Leśmian, Brzękowski, Tuwim, Iwaszkiewicz, Lechoń... no, cała kupa... A poza nimi już z naszych… Nowak, Grochowiak, Grzeszczak, Styczeń, Białoszewski…


(A propos „palca”. Spójrz Pan co się dzieje, gdy używamy normalnego ludzkiego palca, a co się dzieje, gdy używamy zwyrodniałego, gomrowiczowskiego „palica”. On pochodził z rodziny wariackich pseudo-szlachciców, gdzie matka nigdy nie potrafiła sobie umyć szklanki i do czego doszedł w twórczym zwyrodnieniu (bo przecież odkrył poprzez zwyrodnienie (myślowe) istotne obszary dla ludzkiej egzystencji) i ja, który pochodzę z bardzo starych posesjonatów (szlacheckich), którzy ziemię osobiście orali sochą i gryźli zębami - ale ja po przezwyciężeniu młodzieńczych, awangardowych eksperymentów typu „palica” staję się czymś w rodzaju krakowskiego hr. St. Tarnowskiego, który wytknął bardzo istotne braki rozumowe i że się tak wyrażę błędy w dowodzeniu „racji dostatecznej”… w napisanym przez Wyspiańskiego Weselu. Jednym słowem zarzucił mu bełkot (nie z powodu oskarżenia arystokratów o rozbiory Polski, bynajmniej). Tarnowski odrzucił „palic” posługując się palcem i ja robię to samo. Ale do tego trzeba mieć coś z posesjonata a nie bezdomnego nomada. Zasiedziałość wyrabia w rozumie i w charakterze człowieka spokój, pewność, prawość, stałość itp. cechy, w przeciwieństwie do inteligenta i mieszczanina, który sprzedałby własną matkę, żeby tylko dowieźć swoich racji dla miłego grosza, bo przecież on żyje z tego co pies wyszczeka.


Oczywiście cały czas mówimy o Słowackim, który był ewenementem w miłości do matki i w miłości do Polski… i to go uratowało (przed staniem się zupełnym inteligenckim mąciwodą).
Nie dowierzam, jako poetom, Wojaczkowi, Stachurze, Różewiczowi, Zagajewskiemu, Barańczakowi, Herbertowi… to są doktrynerzy. Choćby się zaklinali, że chcą zdjąć chomąto zużytego języka, to zakładają mu drugie chomąto nowomowy postmoderny Zachodu i liżą odbyt amerykańskiego brata, aż im cały zżółknął w kolorze żółci platformerskiej. Język nie jest zużyty, ani się nie zużywa (w taki sposób jak to sugerują profesorzy od propagandy), tylko problem, jest w tym, że macherzy i od stosunków międzynarodowych chcą chwalić to swoje kochane inteligenckie żydowskie i zachodnie, dlatego wszystko itd. itp. co pachnie polską tradycją potępiają jako zaścianek i ciemnogród.


Nie uwierzy Pan, przez jakie dzikie pola eksperymentu ja w młodości przechodziłem, przez jakie eksperymenty formalne, żeby sprawdzić, czy da się pisać poezje i dramat nie tylko tak (awangardowo), jak robili to poprzednicy (ale stokroć bardziej! I to w dodatku zrozumiale dla każdego, szczególnie dla każdego „biednego i wyrzuconego poza nawias inteligenckiej kultury oficjalnej i dostatniego burżujskiego życia). Napisałem ponad pięćdziesiąt jednoaktówek w stylu dadaistów, rosyjskich symbolistów, mrożkowskich wygłupów, w stylu Pintera, Albiego, Becketta, Witkacego... tylko po to żeby samemu spróbować „czy się da”, czy to ma sens, jak to smakuje i przekonać się, że ja też tak potrafię się „wygłupiać”. Chciałem też sprawdzić dlaczego żydowska dintojra wychwala te wypociny pod niebiosa! No jak Pan myśli, dlaczego żyd pcha żyda, dlaczego swój ciągnie do swego?

To samo - miałem - było w poezji, napisałem tytułem wprawek wiele dzikich super-awangardowych poematów i wierszy. Jeden poemat do matki i dla matki tak piękny, że mi go podkradała i ukradkiem nad nim płakała (oczywiście z doznań estetycznych i wzruszenia).
Pokazywałem te „poronione (w zamierzeniu, jakby wyhodowane z in vitro) płody”, moje próby literackie tylko niektórym zaufanym starym pisarzom, żeby wspólnie nad nimi podumać i spytać ich jaką wybrać drogę (z braku drogowskazów), po odrzuceniu tego bełkotu (oficjalnej kultury). Dochodziliśmy zwykle do konkluzji, że trzeba wrócić do tradycji. Ale tak, czy też tak, żeby nie było tradycyjnie i tak samo. Bo cała sztuka polega na tym, żeby w tradycji odrzucić złą tradycję, tworząc nową opartą na starej.
Musiało się to we mnie (bunt i rewolta) przez dziesiątki lat uleżeć, wypalić i uspokoić. Często nie zajmowałem się pisaniem, tylko "waleniem", podrywaniem kobiet, wyżywaniem się w seksie, wyżywaniem się w konkretnej robocie, w wychowaniu dziecka, w uczeniu (cierpliwym) młodych ludzi. Kłamałbym, gdybym twierdził, że nie pisałem. Pisałem ale do szuflady, dla własnego douczania się i sprawdzenia swych przemyśleń. Bez przerwy czytanie, bez przerwy „książka w łapie”. Poza wszystkim, chciałem obsesyjnie zapomnieć, czego się nauczyłem od głupich profesorów w "szkółce", by powoli odnaleźć własne myśli i własną drogę. Czułem dyskomfort, że gdy tylko odwołuję się (swoim umysłem) do tego, co mi nabździli profesorzy (do mojej studenckiej i uczniowskiej głowy), co mi napsuły rozumu książki pisane dla miłego grosza, posrane autorytety "naukawe" i moralne, to zamiast mi się rozjaśniać, to mi się zaciemniało, na zasadzie im mądrzej, tym głupiej, jednym słowem odwołując się do autorytetów piszę i myślę głupio, coraz głupiej.


Pomijając to, że za awangardową sztukę teatralną, (napisaną w 1966) atakującą system oparty w Polsce o legitymację władzy zrodzonej w Auschwitzu na przeżyciu dzięki kumplom z arystokracji obozowej (czyli inteligencji) i SS-manów), zostałem na wiele lat skazany na zakaz druku, to na takim zakazie (popartym przez środowiska twórcze) żebym nic nie mógł publikować. Ja zresztą sam nie chciałem, bo wolałem pisać „wprawki” niż się oderwać od statusu wiecznego studenta i jako kierownik robotniczej masy wydawać im ręczniki i mydło (do tego komuniści sprowadzili rolę inteligenta). Chciałem żeby jak najdłużej się "wydestylować" w spokojnym myśleniu, sprawdzaniu swoich poglądów w bibliotekach i archiwach, nie podejmując pochopnie decyzji o wyborze tzw. wartości. Nie chciałem wybierać żadnych opcji, które wszystkie są zakłamane, bo uważałem, żem był jeszcze za głupi i chciałem poczekać jak najdłużej, aż coś więcej z tego zrozumiem. Nie znaczy to, że byłem pasożytem, na tym tle byłem bardzo przeczulony i jeśli już, to ja więcej rozdałem ludziom (również obcym) niż mnie kto coś dał. Nie liczyłem na nic i nikt mi nic nie dał. Wielką bibliotekę zakupiłem za swoje zarobione pieniądze. Często narobiłem się jak wół, ale sprawiało mi to przyjemność – dopóki było zdrowie.


Cóż z tego, że moi koledzy rwali się do publikacji i szczekali jak małe pieski na byle co (jak na karawan), na to, co się okazało po latach głuptactwem i blagą. Ja zaś właśnie, chciałem tego uniknąć.
Dlatego, dlatego z powodu wielokrotnego sprawdzania też i ich rezultatów, nabrałem w tej chwili takiej sprawności w uruchamianiu „rozumowego wglądu” w roztrząsaną materię rzeczy, że gdybym orzekł, że np. Lalka Prusa jest powieścią zakłamaną (o czym jestem przekonany, bo jest to jasne jak słońce) z punktu widzenia oddania prawdy o duszy polskiej, że „Lalka” jest powieścią zakłamaną (dla żydowskiego interesu), to potrafiłbym to uzasadnić i nawet jak dotychczas, poprowadziłem kilka prac, które na szczęście dla dyplomantów minęły nie zauważone przez skur... żydowską uniwersytecką dintojrę i piątą kolumnę wśród profesury.

Mówię o tym dlatego, że już dawno nie trafiłem na takie pozytywne kuriozum (mówię o Pańskich wierszach), które mi przypomina sytuację Norwida, gdy chłopina pisała genialnie, a dookolna swołocz mówiła, że to grafomania.
Wprawdzie o Pańskich wierszach jako grafomanii nikt się nie wypowiada, ale jak Pan widzi, poza kilkoma głosami zachwytu i poparcia przyjaciół, reszta podejrzanie milczy, jakby to miała w dupie. A w tym wypadku głosy przyjaciół się nie liczą, bo tu chodzi o coś więcej niż herbatkę u cioci na imieninach - (bardzo mi się podoba amerykańskie powiedzenie, w takiej sytuacji, że jeszcze nie czas, żeby się lizać po fiutach)!


Jestem w takim stanie ducha, że gdy coś mówię (nie po próżnicy), to niech pan Bóg broni, żeby mi jakiś gówniane autorytety wchodziły w "credo". To nie jest zarozumiałość, ale mowa faceta, który przeczytał (i zrozumiał gnostycznie) np. (dostępną) całość literatury staropolskiej, np. całego Słowackiego, Prusa i bardzo wiele - przez te 55 lat... (zacząłem czytać bardzo wcześnie) i dlatego mam odwagę, żeby snuć porównania między Pańskim nastawieniem poetyckim do "Rzeczy", a Słowackim.
Tak się tym Słowackim sumituję, zasłaniam i zęby sobie nim wycieram, bo przecież pospolity polski kretyn, wychowany na idiotyzmie, że Słowacki "wielkim poetą był" kręci kretyńską głową, na moje słowa, z niedowierzaniem, że jakiś oszołom (czyli ja) śmie porównywać wielkiego Juliusza do jakiegoś zakichanego Zygmunta (wybaczy Pan, z Pipidówki). Wszystko to się bierze z idiotyzmu i nieznajomości "Polskiej" „Rzeczy”; ale cóż robić. Tylko trzeba (Polaków uczyć na Polaków, ale nie na kosmopolitów i żydów) uczyć i jeszcze raz (jak mawiał Gomułka) uczyć… a to wymaga pieniędzy i czasu. Tego zaś w Polsce nigdy nie było, nie ma i nie będzie. O to już się postarają nasi „przyjaciele” z Zachodu.


Polski matołek, chcąc dostrzec pewne rzeczy (opisane przez innych), musiałby całe (albo pół życia) życie spędzić w bibliotekach... a kiedy miałby mądrze żyć? To dylemat!
Ja może po prostu mam lepszą pamięć (niż inni) i w kojarzeniu faktów jestem szybszy – więc łatwiej mi psioczyć i „gadać”. Ale nic więcej. Tymczasem rzeczywiście nie ma kto rzetelnie i krytycznie uczyć. Trzeba by było (całą naukę, o dotychczasowej historii) wywrócić do góry nogami a potem od nowa, uczciwie i rozumnie poskładać do kupy. Niestety… wariacja i idee fixe…

Ale wracając do mojej tezy, że jest Pan (nie jest Pan żadnym nowym Słowackim, spokojnie – nie zamkną Pana w domu wariatów) w obsesji i paranoi poetyckiej bliski Słowackiemu… no, to gdyby tak, który wystąpił przeciwko mojemu twierdzeniu, że (powtórzę z lubością) nie jest Pan zbliżony umiejętnością pisania do Juliusza… (a jest Pan, bo i Juleczek musiał się mozolnie uczyć pisania uduchowionej frazy)… (nie mówię - talentem - bo gdybym trafił na takiego gościa co sądzi inaczej, to chcąc ze mną rozmawiać, musiałby wykazać, że coś wie więcej niż obiegowe, że potrafi przekraczać poglądy zdrowych zmysłów i wkraczać w gnostyczność (prof. Jan Trąbka by mnie poparł, a prof. Szyszko-Bohusz by przyklasnął, również prof. Dąbrowski, a prof. śp. Adam Wetulani… a Artur Górski – ten od Monsalwatu)… Słowem, musiałbym go przeegzaminować z psychiatrii i psychologii twórczości, czy coś w ogóle wie - co mówi – a wtedy dopiero, gdyby był na poziomie, to moglibyśmy… etc. ) do umysłowości Słowackiego, ale czy to wystarczy… gdy facet musi na bieżąco (prędko przeczytać całego „Słowaka” i aparaturę krytyczną i dalej z tego nic nie kapuje, bo głowa nie ta. Nie przekroczysz hierarchii umysłów. To jedyne czego nie kupisz. Oczywiście trzeba współczuć głupkującej i żyjącej w naukowej ciemnocie inteligencji, ale trudno, nie można jej kadzić, że jest girlandą masońskiego światła. Znam wielu „specjalistów” od Słowackiego, głupich jak but, bo nie odróżniają ducha od Ducha, życia od Życia, miłości od Miłości… itd. Nie rozumieją, że Dantyszek w piekle, to oni sami (i ja też). Oni nic o tym nie wiedzą, że nie żyją.

Chyba, że się odważy, któryś z profesorów od Słowackiego z tzw. wielkim dorobkiem (o Jezu!)... (mam tu na myśli jedną rozkoszną "kufcię", ale ona chyba by się nie chciała ze mną tere fere... pobzdyczyć i pobzykać na śniadaniu na trawie… (gdyby to czytała, to by chyba czuła kto to pisze... no i z nią bym doszedł do modus wivendi, że wprawdzie poezja Prusińskiego nie jest tak Duża, ale przy Juliuszu nie jest znów tak mała co moglibyśmy skwitować buzi-buzi – chociaż nie wiem czy by tak było, o ona też nie wie, że nie żyje.

Niech się Pan nie gorszy Panie Zygmuncie, ale (praca krytyczna nad Słowackim też polega na bzykaniu między doktorami i doktorantkami na różnych tak sympozjach aż w dupie trzeszczy).
I niech Pan powie, jak tu takie rzeczy pisać na blogu? Jakiż tam ze mnie profesor, który odkrywa wstydliwe tajemnice alkowy i wywleka przed oczy gawiedzi. Won z takim głupkiem!

Wie Pan, ja całe życie byłem bardzo, bardzo skromny i nie pchałem się na afisz, bo pchali się kretyni, ale jak już tak przyszło to tego, że się przyglądam Pańskiej poezji, którą bardzo łatwo posądzić (przecież czytam dużo wierszy młodzieży i różnych gówniarzy - szczerze zakłamanych, pragnących zarobić na piwo, bo głupich) o "mniszkowstwo" i grafomanię, to coś mnie ruszyło i szlak mnie trafił, coś mnie zmusiło, żeby wypowiedzieć się na temat dlaczego ta poezja jest prawdziwa. Tym bardziej, że zawsze pisałem coś odwrotnego i „plugawego” bo uważałem, że tyko plugawe może uzdrowić świat. Jeśli ludzie są tak zbydlęceni, że już niczym dobrym nie można ich naprawić, to trzeba ich jeszcze bardziej zdeprawować, żeby najwięksi bydlący zaprotestowali, czując, że ich tu jakiś szatański (a jednocześnie skumany w Panem Bogiem) Loluś, robi w buca, zachęcając, żeby się wyzabijali, bo wtedy może przyjdzie opamiętanie w ostatniej chwili, kiedy będą siebie zakładać sznur albo zakładać go bliźniemu. Może nawet sam diabeł zaprotestuje przeciwko takiej uzurpacji człowieka, który ma być człowiekiem a nie diabłem. Czyli być człowiekiem a nie Poetą czyli diabłem – bo Poeta i diabeł to jedno i to samo.

Diabeł zaprotestuje, żeby go nie wyręczać (w psuciu ludzi i w pisaniu poezji), bo nie pójdzie na bezrobocie, a ze swoim bratem bliźniakiem, czyli Bogiem, nie pobrata się, bo przecież obydwoje robią to samo – czyli niszczą ludzi – Bóg nieuczciwie, przez kłamliwe sztuczki z miłością swojego syna do rodzaju ludzkiego), diabeł jest pod tym względem uczciwszy, bo tak jak Hitler mówi ty, ty i ty, będziesz zabity – broń się! Poeta też jest taki sam! Mówi człowiekowi bezlitosną prawdę, tylko, że he-ha-he… człowiek jest tak głupi (jak Faust), że nie jest zdolny dostrzec, że diabły kopią mu grób, przy zupełnej obojętności Boga. Bóg też jest diabłem zwodzącym ma manowce i katem ludzkości i rywalizuje z Jutrzenką (z Jupiterem) o to który z nich jest gorszy. Niestety nie wiadomo, bo wprawdzie wydaje się, że Diabeł bije na głowę swojego boskiego brata w przemyślnym czynieniu zła, ale hola, bo ileż łez, krzywdy i krwi się polało dzięki działalności naszych chrześcijańskich kapłanów, biskupów i papieży, podtrzymujących diabelski mit o dobroci i miłości Boga.

W taktyce propagandy zła, zarówno diabeł jak i Bóg są jednakowo tradycyjni, uspokajając i zachęcają implicite, że można zabijać i upadlać się dla chleba, ale nigdy dla przyjemności, bo ornat biskupi wyglądałby nieestetycznie, gdyby był krwią niewinnego zbryzgany. Przejrzenie diabelskiej spółki Boga z szatanem potrafią dostrzec tylko poeci pokroju Słowackiego… i artyści. Artyści tacy jak Pan, który na kartach swej poezji już nie żyją, ale jednocześnie tylko wtedy Żyją. Niech się Panu nie wydaje, że jest Pan artystą afirmacji Życia. Panu się może tak wydawać i niech Pan tkwi w tym złudzeniu, ale (Pańska) poezja jest jedynym (być może) objawem Pańskiego pośmiertnego życia. Jedynym śladem, że Pan już nie Żyje (jeśli Pan żył kiedykolwiek). Być może, że Pan zaczął konać, gdy się Pan żenił, a przestał żyć, gdy się dowiedział o tym o czym się Pan dowiedział… i ta wiedza… Przecież wiedza równa się śmierć. Chociaż z drugiej strony oznacza życie.

Oczywiście zaprzeczy Pan, mówiąc: przecież mam życiową duszę, urocze wąsy i poetycką krzepę, niech Karol Zieliński nie robi ze mnie wariata, ani nieboszczyka!... Ale to by tylko świadczyło, że Pan nie wie co mówi. Świat prawdziwy nie wygląda tak, jak go Pan postrzega, bo inaczej nie wchodziłby Pan do różowej sypialni. Dorosły facet i takie głupoty! To że Pan widzi siebie na fotografii, nie oznacza, że Pan jest Żywy. Dlatego, żeby się przekonać, czy naprawdę Pan żyje, ubiera Pan pelerynę, perukę i wkracza Pan do różowej sypialni. A dlaczego? Dlatego, że idąc do sklepu po mleko, czesząc się, idąc ulicę nie jest Pan pewien swego życia, czy się to dzieje naprawdę. Dlatego, żeby się przekonać ubiera Pan perukę, zakłada koronkowe pludry i wkracza do „różowej sypialni”, ach gdzież się ukryła ta cholerna kochanka?… Musi ją Pan czasem długo nawoływać, aż się pojawi w imaginacji, całkiem żywa, żywsza od rzeczywistych kobiet spotkanych na ulicy albo nawet w Pańskim łóżku.

(Powiem Panu jako filozof i psycholog, że to co dzieje się łóżku, gdy mężczyzna leży z kobietą, jakie imaginacje dokonują się w ich wyobraźni, żeby doprowadzić umysł do przekonania, że ona i on są naprawdę żywi i rzeczywiści… to by Pan chyba nie uwierzył, że to jest powoływane jakby z mgły, z zaświatów, bo realne, namacalne ciało, włosy na pępku, głos i zapach, skóra z krostami itd., nie wystarcza. Okazuje się, że to wciąż nie jest ciało i wciąż to ile jest rzeczywistość – w umyśle postrzegającego. Tak, że nie wiadomo ile w tym jest realności a ile psychicznej kreacji. Świat nie jest taki, jak sobie go wyobraża naiwny realista.

Czyż więc Pan jest żyjący i poważny tym zgniłym, umarłym świcie, czy też Pan tu (w Polsce w Ustce, na świecie AD 2011) nie żyje, a żyje Pan w różowej sypialni (racjonaliści pukają się w czoło, a ja nie stawiam przy tej nazwie żadnego cudzysłowia, żeby nadać temu synonimowi większej wieloznaczności, głębi i powagi) i w ogóle gdzie indziej, czyli tam, gdzie „różowa” jest tylko synonimem prawdziwej egzystencji naszych bezkrwistych i bezkostnych istot.


Pańska różowa sypialnia JEST (bez cudzysłowia) – ( Jest (z wielkiej litery – znaczącej konotację egzystencjalne) prawdziwa, chociaż znajdzie się wielu wychowanych na żydowskiej teorii kulturowo-literackiej wieprzków, którzy się mogą z niej podśmiechiwać (co ciekawe, ortodoksyjni żydzi się nie podśmiechują, bo sami mają swoje cudowności w midraszach i kabałach - a więc mówiąc o ludzkich wieprzkach, mówię tu o zwyrodniałych żydowskich, masońskich i unijnych popłuczynach, którym uczciwy żyd nie podaje ręki), jak z wszystkiego co polskie, wynosząc amerykański i zachodni chłam pod niebiosa. Dzieje się tak, bo np. kośćcem powojennej historii literatury polskiej byli przedwojenni pisarze proweniencji żydowskiej, którzy dobierali sobie na debiutantów polskich szabesgojów i cały IBL aż trzeszczał od jarmułek i filakterii. To oni tak wypreparowali Słowackiego od reszty polskich pisarzy, że powstała luka polegająca na tym, że z jednej strony jest genialny Słowacki a z drugiej strony jest wielu polskich idiotów i nieudaczników, którzy piszą jakieś grafomaństwa (według oceny żydowskiej krytyki). Ten obraz kreowano po to, żeby w tę lukę wprowadzić pisarzy typu Syrokomli (żyda), Lenartowicza (żyda), Singera... A przed wojną, to już sam Pan wiesz. Wszystko to jest koronkowa polityczna robota. Pisze o tym trochę na Blogu Zelkan.
Dla żydów wszystko, czego nie napisał Słowacki, a napisali polscy (nie żydowscy) pisarze, jest grafomanią. Dla żydów i szabesgojów grafomanią nie jest Schulz i Leśmian.
Jak zwykle materia jest bardzo złożona, tym bardziej, że widzę, iż jestem jedynym, którego wiersze dzisiejszego blogera (w tym również Pana) strzykają w "mały" palec. Kogo to zresztą dziś interesuje, a szkoda bo polskie umysły przypominają jakieś zatęchłe bajoro, w którym stoi martwa woda. Dużo by tu jeszcze, ale na razie niech to wystarczy. Pozdro


PS. Postaram się przeczytać (te 140 wierszy) i gdyby mi dał Pan czas... (nie wiem ile, ale dużo) to bym skrobnął coś (wydobywając z tego zarysy mistycznej maszynerii w nich zawartej). Ale najpierw musiałbym dojść do przekonania co do wielkości Pańskiej obsesji i paranoi twórczej, która otwiera wrota czasu pozwalając poecie przebywać w wieczności. Czy rozumie Pan co mówię? Bo przecież się Pan zgodzi, że nawet początkujący poeta, nawet ten najmniej rozumujący i najmniej oczytany, zaczynając stawiać pierwsze wyrazy wiersza, staje okrakiem we wrotach czasu. Jedną nogą w naszym gnojowisku, drugą w otchłaniach wieczności. I zapomina o sobie, nie wie co się z nim dzieje, nie wie gdzie jest i czy w ogóle żyje.


Zygmunt Jan Prusiński Elementarz poezji miłosnej - Część VI

____________________________


Komentowany wiersz: Majowe cykanie zegara 2018.07.26; 07:51:47
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część IV
Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/883966,wzgorza-aniolow-czesc-iv


Komentowany wiersz: Majowe cykanie zegara 2018.07.26; 07:50:34
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

13.04.2011 12:28


@Zygmunt Jan Prusiński

Szanowny Panie Zygmuncie. Proszę mnie aż tak nie komplementować, bo się czuję zażenowany. Toż Pan nie wie, że bycie profesorem, doktorem, magistrem etc. przynosi uczciwemu człowiekowi ujmę? Ja nigdy nie zdradzam się wśród ludzi, że jestem tak jakimś tfu, profesorem a tym bardziej literatem. Również bycie poetą przynosi ujmę. Jeżeli np. belferstwo licealne w Anglii, Francji, Niemczech, USA jest społecznie szanowane, to profesura, adwokatury, dziennikarstwo, pismactwo i bycie poetą przynosi śmiech i wzgardę. Przyznanie się do pisania wierszy w Ameryce jest jednoznaczne z przyznaniem się do posiadania syfa. Tam robienie pieniędzy przynosi zaszczyt i szacunek. Jesteś na tyle człowiekiem, na ile masz pieniędzy. I jest w tym jakaś część prawdy. Stąd się biorą konceptualne pomysły i realizacje na wydawanie prowokacyjnych książek z pustymi stronicami. Ale nie tylko - naturalnie nie tylko dlatego.

Powoli do tego dochodzi, szczególnie w Polsce, że bycie maturzystą przynosi hańbę, jakby to w jakiś sposób brudziło duszę, jakby jakiś trąd albo świerzb. No, dzisiejsza matura jest słusznie traktowana wśród tzw. ludzi jak jakieś wstydliwe mendy na podbrzuszu, w kroczu etc. albo jakiś trąd rozwlekany przez sprzedajnych, głupich i podłych (raczej upadłych) moralnie nauczycieli i nauczycielki. A szkoda, bo znałem stare panie nauczycielki, które przed wojną po maturze dostawały przydział pracy na głębokiej prowincji i szły uczyć do szkoły wiejskiej, pokonując nierzadko po pięć kilometrów na piechotę, w jedną stronę. To były kobiety godne szacunku. Nota bene miałem ostatnio spór z jednym typowym inteligentem krakowskim, polonistą, pochodzącym ze środowiska komunistycznych prawników. Wytykał palcem tzw. chamowi złodziejstwo i podłość moralną, i nie mógł zrozumieć, gdy mu zwróciłem uwagę, że to również odnosi się do niego. On też jako inteligent i cała jego klasa jest złodziejem i podłotą moralną. Oburzony, nie wiedział o czym mówię. Na moje uwagi, że jest złodziejem jako uczestnik społecznego podziału pracy opartego na kłamstwie i oszustwie. Co do mnie, to się nie czuję inteligentem, bo mi to ubliża. Inteligent to dla mnie oszust i idiota, sprytna kanalia, która z faktu, że go rodzice przepchali z klasy do klasy, eliminując niejednokrotnie bardziej zdolnych od niego ale bez poparcia, uważa się za jakiegoś "pana" nazywając swojego kolegę z podwórka, po zawodówce za chama, który za niego powinien robić ciężkie roboty a on, kierownik od wydawania mydła i ręcznika, będzie obliczał dniówki i wydawał to mydło.


Naturalnie, że znajomi z tego kręgu uważają mnie za dziwaka (a nawet kretyna) mając za złe, że podcinam gałąź na której siedzę. Chyba nie widzą tego, że nawet już studenci pogardzają sami sobą za to, że dają się upupiać na jakieś "uczone" głupoty. To co dzisiaj nazywamy nauką, jest chyba tym, o czym mówił prof. Markiewicz, że to nie jest nauka tylko naukawe. Czym wobec tego powinien być student i czego się uczyć?
Co do mnie, to się nie mam za inteligenta, ale już raczej za klerka. Chociaż naczelną zasadą człowieka powinno być to, żeby się nie "uczyć" nie mędrkować, ale żyć! A oni (inteligenci) zamiast żyć "są" inteligenckimi wydmuszkami ludzi. To tyle, dlatego czuję się niezręcznie.


Po drugie, dziękuję za wywołanie mnie do tablicy, bo mnie to trochę rozrusza. Musi Pan wiedzieć, że żyję na pół gwizdka, ponieważ mam wadę serca, wspomaganie rozrusznikiem i utrwalone od dawna migotanie przedsionków, czyli że mam w krwiobiegu tyle krwi ile mi wpompują komory bez wspomagania przedsionków, które nie pracują. Ale, jak Pan widzi usiłuję się ruszać i śmierci się nie daję. Internetowe pisanie też w jakiś sposób odwraca moją uwagę od myśli o niebieskich światłościach.
Co do męskości, kobiecości itp. to frapujący dla mnie temat ze względu na tajemniczość istnienia świata poprzez istnienie dwóch płci. Ormuz i Aryman, kobieta i mężczyzna, dobro zło, lepsze gorsze, prawe lewe...
W jednej ze swych książek (zapomniałem tytułu) inteligentna kobieta, Gretkowska, próbuje poruszać ten temat i robi to współcześnie (czyli krytycznie) i inteligentnie, ale... nie dość głęboko, bo gdyby tak zrobiła, byłaby zrozumiała dla bardzo wąskiej grupy czytelników. Przejechała się więc "po kudłach" czyli po powierzchni, nie sięgając w głąb waginy (wyraziłem się tak jak lubi Gretkowska i jej psycholożki). Zresztą myślenie fallusowo-waginalne (to co za nas samo myśli, a przynajmniej tak nam się wydaje) jest podstawą kodowania naszych emocji, decyzji wolnej woli i tego co formułujemy werbalnie. Wszystko to co skatologiczne, "brudne", skąpane w wodach płodowych, w krwi i limfie nasza kulturalna świadomość spycha do maszyny, która przerabia to na ładnie opakowany makaron w procesie sublimacji instynktów (w sensie adlerowskim).

Co do nauki, na którą tak pyszczę, to logicy języka na Zachodzie rozwinęli bardzo "do przodu" zrozumienie "ciemnych" problemów komunikacji człowieka z samym sobą (z własnym mózgiem) i człowieka z człowiekiem, ale problemy te są bardzo trudne i często nie do rozgryzienia bez długoletnich przemyśleń i nie każdy ma do nich zdolności spekulatywne. Obserwując tok nauczania widzę, podręczniki "leżą" albo są czytane po łebkach, bez głębszego zrozumienia a studenci zaliczają z nich egzaminy na słowo honoru, że czytali i zrozumieli. A guzik zrozumieli! i na tym polega tragedia z fiaskiem współczesnej kultury. Tu by trzeba było studiować tak jak Arystoteles, który zaczął formalnie studiować w wieku 20 lat a skończył gdy miał 40 lat. Ja studiowałem jeszcze dłużej i dalej się uczę mając się za głupiego.


Mogę pisać tak do Pana, bo jest Pan człowiekiem książki i nic Pan, tak podejrzewam, przez lata nie robił, tylko czytał i pisał. Książka i wiedza była dla Pana pokrzepieniem, ucieczką przed rozpaczą i sensem istnienia. Podobnie jak u mnie. U mnie było jeszcze naczelnym pragnieniem, tak się poduczyć, żeby móc rozpieprzyć ten zgniły świat. Tuż, po urodzeniu (w sensie, że podczas dojrzewania) zauważyłem, że z tym światem coś jest nie tak, jak być powinno, że się znalazłem w jakimś diabelskim pomiocie. Wszystko dla mnie było do zburzenia i naprawy. Stąd zainteresowanie wszelaką nauką, którą ludzie zamiast naprawiać świat, psują go jeszcze bardziej (a diabeł się cieszy - dobrze jest sportretowany u Miltona i w Fauście).

Wszystko to się wiąże z problemem, czy kobieta ma duszę. Ma i to jeszcze jaką! Mężczyzna przy niej to naiwniak. Jest tak, że to nie kobieta jest "murzynem świata" stworzonym do czarnej roboty i do zarządzania (z racji wykonywania czarnej roboty - budowania miast, rządzenia społeczeństwami, zabijania na wojnie. Ogłupiania i trzymania w ryzach przesądu religijnego itp.) ale mężczyzna. Stąd, to mężczyzna zabija zgodnie z Naturą, bez białych rękawiczek (podczas gdy kobieta zabija w białych rękawiczkach), instynktownie i pozarozumowo, z mandatu natury... ale kobieta, która jest słabsza fizycznie (ale silniejsza rozumem), rządzi nim za pomocą wyższych sił umysłowych. Bowiem siła umysłu kobiety jest większa niż siła mięśni mężczyzny, który myśli i rozumuje mięśniowo (mięśniami - mierzy siły na zamiary!). Mężczyźni są (mimo wszystko) niewolnikami kobiet i takimi zawsze byli. Mężczyzna jest bezbronny wobec waginy. Tylko się do tego nie chce przyznać. Ma to zakodowane, tym (niewolnikiem waginy) jest już od chwili urodzenia. Nie wie kim jest, ale wobec kobiety (waginy) czuje zabobonny przymus podobania się i uległości (chyba trafnie dobieram słowa?). Choćbym udawał cynika, którego nie interesują kobiety, bo go skrzywdziły itp. to wystarczy zainteresowanie pięknej samicy, żebym tracił zdrowy rozsądek i rozum. Ileż ja sobie narobiłem strat i szkody z powodu zaślepiającej namiętności do kobiet!


Ale tak jest moralnie i zgodnie z prawami Natury, żeby mężczyzna (był ofiarą) tracił dla kobiety rozum i pieniądze, tak jest moralnie, bo inaczej staje się wyrachowaną prostytutką. A wiele straciłem (honorowo i dobrowolnie, np. mieszkanie) i często wyrzucałem sobie, że jestem głupim frajerem, ale po czasie dochodzę do przekonania, że chcąc zachować męski charakter bez naleciałości prostytutki, należało tak postąpić (jak postąpiłem). Pan też przecież o tym wie, że nie tylko mężczyzna brzmi dumnie, ale również jego wróg, kobieta. Jeśli kobiecie nie ubliża prostytucja, a nawet jest kwintesencją kobiecości, to naturą mężczyzny jest cierpieć miłosne tortury i tracić. Często też jest tak, że to mężczyzna staje się prostytutką i zadaje cierpienia kobiecie. Wtedy role się odwracają i w chwilach cierpienia kobieta staje się jednym z nas, czyli mężczyzną, dzieląc naszą wspólną - damsko-męską kondycję. Ja kobiecie wybaczam z miłosną wyrozumiałością. Pan chyba też.

Natura nam zakazuje mścić się na kobiecie i mieć do niej pretensje (o to, że jest taka jaka jest, albo być musi). Ona taka być musi i dlatego wpadamy w bolesną drżączkę na widok jej łydek, brzucha i cycuchów. Dopóki się na niej nie nasycimy seksualnie. To jest głód ciała jak głód jedzenia i snu. I nawet jest coś więcej w tym kosmicznym połączeniu. Tu nie może być sublimacji prowadzącej do aseksualności lub homoseksualizmu.

Do tego, co Gretkowska pisze o tyranizowaniu jednostki ludzką przez jej własny mózg, trzeba dodać sprostowanie, że ta tyrania bierze się z wymogów Natury. Gretkowska nie dostrzega poza tyranią mózgu, tyranii Natury i wydaje mi się, że mężczyzna odpłacając kobiecie dobrem za zło, z jednej strony zadawala wymogi wszechwładnej Natury a z drugiej strony przeciwstawia się jej, wznosząc się na wyższy poziom człowieczeństwa (jednakże też - po cichu i jakby ubocznie - przewidzianego przez Naturę - której zasadą jest rozwijanie duchowości materii), która często wydaje się nie zadawalać Natury (męskie wysiłki, żeby stać się prawdziwym człowiekiem mogą być solą w oku Natury, która chciałaby mieć go w swoim bestiarum jako naiwnego głuptasa). Ale to jest chyba złudzenie, że Natura wymaga od nas brak uległości wobec kobiet. Bowiem z jednej strony wymaga się od nas uległości, cierpienia, wielbienia kobiety i brak satysfakcji, a z drugiej strony, te wszystkie nasze "cierpoty" mają nas prowadzić do naszego uwznioślenia i dodania poczucia godności. Jesteśmy wiec frajerami, którzy tracimy dla kobiet pieniądze ale mówimy sobie, że to dobrze, bo zyskujemy przez to naszą godność (a natura widzi, że jesteśmy de facto w tym punkcie, prostytutkami). Czuję w tym galimatiasie heglowską zasadę jedności przeciwieństw. Jak Pan widzi, same anomalie, antynomie, zboczenia umysłowe (tam gdzie niby jest prawda, piękno i samo zdrowie) i sprzeczności.


Panie Zygmuncie, muszę kończyć (jeszcze napiszę coś o tym) bo inna robota czeka a brak mi zdrowia (często mam spadki i zaniki ciśnienia krwi) i czasu. Serdecznie pozdrawiam.


Zygmunt Jan Prusiński Elementarz poezji miłosnej - Część V

_______________________________________


Komentowany wiersz: W otwartym oknie nasza miłość 2018.07.25; 09:56:26
Autor wiersza: zygpru1948
5 lat temu
Zygmunt Jan Prusiński udostępnił post.
19 lipca 2013 o 12:25 ·

Znam lepsze przypadki. Premier Cyrankiewicz_____________Mieszkałem w Wiedniu 13 lat. Trzy razy spotkałem się z Szymonem Wiesenthalem_____________Szymon Wiesenthal (hebr. שמעון ויזנטל, niem. Simon Wiesenthal) (ur. 31 grudnia
1908 w Buczaczu, zm. 20 września 2005 w Wiedniu) – żydowski działacz...

Zapytałem go, dlaczego nie szuka zbrodniarzy w Polsce? Swoich pobratyńców... Uśmiechnął się pod wąsem i odpowiedział, "wiem o tym"... Tylko tyle.

Wspomniałem mu o Cyrankiewiczu i o Gąsiorowskim, którzy katowali żydów w Brzezince - Birkenau jako kapo. - Czy Pan wie że wrzucili człowieka do olbrzymiego gara z gotującą zupą?

__________________________


Komentowany wiersz: W otwartym oknie nasza miłość 2018.07.25; 09:47:06
Autor wiersza: zygpru1948
„Kapo” to film dokumentalny w reżyserii Dana Settona, który opowiada o żydowskich kapo, którzy pracowali dla nazistowskich Niemiec w obozach koncentracyjnych.
Wzbudził ogromne kontrowersje, jednak nagrodzono go nagrodą dla najlepszego filmu dokumentalnego International Emmy Award.


http://www.fronda.pl/a/szokujacy-izraelski-film-o-zydowskich-kapo,110502.html


Komentowany wiersz: W otwartym oknie nasza miłość 2018.07.25; 09:08:46
Autor wiersza: zygpru1948
Recenzja Karola Zielińskiego do książki "Bajki erotyczne"...

17.01.2011 23:30


Bez krytyki nie ma dobrej praktyki

Panie Prusiński, dlaczego Pan chce zakończyć polemikę, skoro się jeszcze nie zaczęła, a właściwie to się pięknie zaczęła. Niech się Pan mnie nie boi. Ja lubię ludzi i nie przeszkadza mi gdy mają swoje poglądy. Chciałbym Panu zwrócić uwagę na to, że Polski nie ma nie tylko od czasów Jakuba Bermana, ale już wcześniej, od czasów Pańskiego pradziada gen. Józefa Sowińskiego. Polska nie istnieje, jako byt logiczny, o którym można mówić w szkole bez wykrętów i kłamstw. O Polsce po prostu się nie da mówić jasno i logicznie, bo to nie jest "uczciwa firma", tylko jakaś podejrzana szajka prowadząca potrójną buchalterię, która w celu ukrycia machlojek ma niebywały burdel w rachunkach. Ani dziecko na uniwersytecie, ani rekrut składający przysięgę wojskową, ani dorosły tego nie zrozumie, co to jest "owa" Polska, o której mówią idealiści jako o rzeczy czcigodnej, niewątpliwej i wiarygodnej. Polska jako organizacja społeczna, wygląda jak jakaś szajka.

Polski już nie było w chwili podpisania Konstytucji 3-Maja. Konstytucja 3-Maja, to był gwóźdź do trumny dawnej Rzeczpospolitej (zgoda - morderczyni chłopów ale i ich obrońca). Posłuszeństwo konstytucji 3-Maja wypowiedzieli szlachcice pozbawieni przez nią szlachectwa i wszelkich praw politycznych. Przecież, jak Panu wiadomo, Konstytucja ta wprowadziła na tron polski obcą nację saską (co było zgodne z wolą wolnomularstwa zachodnioeuropejskiego) i pozbawiła szlachciców nie posesjonatów, czyli gołotę, prawa udziału w sejmach i sejmikach. A szlachcic bez praw politycznych był niczym, bowiem nie mógł się odwołać do sądu ziemskiego, a do sądu patrymonialnego pana wsi nie należał, bo nie był chłopem. Był więc banitą wyjętym z spod prawa. Ani chłopem ani szlachcicem. Owszem, służył na folwarkach ziemskich, panom dziedzicom, gorliwie, bo do tego się nadawał. Ale faktycznie był popychadłem.

Takich szlachciców-golców, wedle różnych ocen, mogło być do 2 milionów osób. Przecież dawna Rzeczpospolita, nie bez kozery nazywała się narodem szlacheckim. Szlachciców mogło być do 20%, chociaż np. na Ukrainie, Podolu i Podlasiu o wiele więcej. Szlachcice-golce, o wiele płodniej od chłopstwa mnożyli się jak króliki.
I wszystko to, ta cała ciemna szlachecka masa, została wyrzucona przez Konstytucję 3-Maja za burtę do jakiegoś nie istniejącego prawnie "stanu czwartego". Historycy piszą, że przez właściwą szlachtę ziemską, byli traktowani gorzej od chłopów.
I tu jest pies pogrzebany, Panie Zygmuncie, za jaką Polskę walczył w powstaniu listopadowym Pański pradziad gen. Sowiński? Przypominam, że przeciwko Konstytucji 3-Maja wystąpili szlachcice gołota, bowiem masoneria wprowadziła do politycznej równowagi państwa podział tak głęboki, że jego organizacja stała się dziwolągiem tracąc l'etat detre. Nawet późniejsza, chociaż prawie jednoczesna z naszą, konstytucja Francuska 1793 r. nie wyzbyła z praw politycznych szlachciców, których zrównała z chłopami i mieszczanami. Natomiast nasza Konstytucja wyjęła "golców" spod prawa. Bo golec, nawet służąc jako woźny (protoplasta dzisiejszego inteligenta) w sądzie, służył jako pracownik najemny na podstawie ustnej umowy o pracę. Jego szlachectwo (utracone) nie miało tu żadnego znaczenia. Temat jest to ogromny jak morze, ale świadczy o tym, że Polska wywróciła się już przed zaborami, które były konsekwencją jej wewnętrznego upadku.


Nie należy zapominać, że w ok. 1788 r. kiedy pierwsze jaskółki zaczęły "lepić" nastroje społeczne do wprowadzenia jakichś "rewolucyjnych zmian" (nie miejsce i czas, żeby o tym), to pierwszymi orędownikami tych wolnościowych powiewów byli właśnie szlachcice-golcy, którzy mieli nadzieję zaczepić się o jakąś sensowną robotę, posadę, rangę oficerską itd., odpowiednią do ich stanu (np. po wprowadzeniu stutysięcznej armii. I stało się to, co się stało w Polsce w 1980 roku, gdy szybko do robotników i stoczniowców doszlusowani żydzi, mieszczanie i biurokraci. W ten sposób spaskudzili całą sprawę, dając narodowi własnego bękarta żydowsko-burżuazyjnego rządu.
Tak samo było w roku 1788, gdy po roku-dwóch, przyłączyli się do tej "patriotycznej" roboty masoni, żydzi, burżuazja i księża. I wszytko rozeszło się w gadulstwie a w rezultacie na umocnieniu roli Kościoła, żydów i wyrzucenia poza nawias wielkiej części narodu szlacheckiej gołoty.
Teraz należy sobie odpowiedzieć, za jaką Polskę walczył gen. Sowiński. I trzeba zdać sobie sprawę, że powstanie listopadowe wybuchło w obronie konstytucji Królestwa Polskiego okrojowanej przez miłościwie panującego Polakom cara Mikołaja II. Po drugie, w powstaniu brali udział szlachcice-gołota. Jedni, konserwatywni, walczyli w celu przywrócenia złotej wolności i praw politycznych bezrolnego szlacheckiego narodu, zaś drudzy, postępowcy walczyli o uwłaszczenie chłopów jak w Prusach, Belgii i we Francji.
Niech się Pan zastanowi, czy warto się chwalić pradziadem szlacheckim golcem, bo przecież w dawnym wojsku, co wojskowy - to golec bez gaci, co generał, to na garnuszku ministerstwa. Takich generałów ziemian, jak Karol Chłapowski albo Wincenty Krasiński było bardzo niewielu. Reszta to byli same dziady!
A na emigracji, jak Panu wiadomo trzymali się klamki Hotelu Lambert i dziadowali. Dziady!

Zmierzam do tego, że myślenie o Polsce musimy formować wciąż od nowa, odrzucając różne pobożne życzenia (żeśmy nie wypadli sroce spod ogona), mile sercu rodzinne klechdy, podpieranie się dla pociechy serc stereotypami zacnego dziadziusia i zwykłymi bzdurnymi mitami. Nie przypadkiem hitlerowscy lotnicy i saperzy mieli za zadanie spalenie warszawskich archiwów państwowych i biblioteki Krasińskich, żeby Polaków pozbawić pamięci, tej podstawy zdrowego rozsądku. Gdyby były archiwa, stare dokumenty i papiery świadczące o głupotach naszych dziadów, to i my może byśmy byli mądrzejsi i krytyczniejsi, zamiast bredzić o dawnej chwale naszych bohaterów.

________________________


Komentowany wiersz: W tych liściach, w tych szelestach 2018.07.24; 09:07:17
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/880475,wzgorza-aniolow-czesc-iii


Komentowany wiersz: W tych liściach, w tych szelestach 2018.07.24; 08:28:24
Autor wiersza: zygpru1948
„Kapo” to film dokumentalny w reżyserii Dana Settona, który opowiada o żydowskich kapo, którzy pracowali dla nazistowskich Niemiec w obozach koncentracyjnych.
Wzbudził ogromne kontrowersje, jednak nagrodzono go nagrodą dla najlepszego filmu dokumentalnego International Emmy Award.


http://www.fronda.pl/a/szokujacy-izraelski-film-o-zydowskich-kapo,110502.html


Komentowany wiersz: W tych liściach, w tych szelestach 2018.07.24; 08:00:31
Autor wiersza: zygpru1948
NOCNA ZMIANA, Donald Tusk w głównej roli...


Donald Tusk był jednym z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który w 1991 roku zdobywa 37 mandatów w Sejmie, a Donald Tusk zostaje jednym z posłów I kadencji. Jego kolega z Kongresu Jan Krzysztof Bielecki, który wsławił się między innymi powiedzeniem, że pierwszy milion trzeba ukraść, zostaje premierem. Kierowana przez niego partia znalazła się w opozycji wobec rządu Jana Olszewskiego. Gdańscy liberałowie uruchamiają na szeroką skalę prywatyzację państwowego majątku, która w wielu przypadkach polegała na jego rozkradaniu przy udziale zagranicznych koncernów i spółek nomenklaturowych, często związanych z komunistycznymi służbami specjalnymi. Symbolem tych zmian był ówczesny minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski. Jednocześnie rząd nie zwracał majątku dawnym właścicielom ograbionym przez komunistów. I dlatego rząd Bieleckiego i sam minister Lewandowski byli nazywani „największymi paserami”, którzy handlowali zagrabionym mieniem. To właśnie ten rząd odpowiada za to, że Polacy znienawidzili prywatyzację. Mnogość afer gospodarczych, tolerowanych przez słaby rząd, spowodowała, że w odbiorze społecznym KLD stał się nie kongresem liberałów, ale „kongresem aferałów”, był też nazywany „Klubem Liberałów Aferałów”.

4 czerwca 1992 Minister Macierewicz ujawnia listę 64 tajnych agentów wśród parlamentarzystów. To wtedy Donald Tusk zdradza Polskę po raz drugi. Tusk na wieść o tej liście (w rozmowie z Jackiem Merkelem powiedział: Jedyne co możemy zrobić to obalić ten rząd… W ciągu 24 godzin w gangsterskim stylu, w nocy, „judasze” przegłosowali wotum nieufności wobec tego gabinetu (obalili Rząd Rzeczpospolitej). Nie było w historii RP drugiego takiego przypadku, żeby premiera odwoływano podczas nocnych narad, tylko dlatego, że agenci, kryminaliści i złodzieje bali się jego działań lustracyjnych. Tusk w 1992 zostaje jednym z inicjatorów zawiązania koalicji parlamentarnej siedmiu ugrupowań politycznych, która powołała rząd Hanny Suchockiej. W Sejmie pierwszej kadencji liberałowie uchodzili za towarzystwo mocno rozrywkowe. Za czasów rządu Suchockiej nie udało się uchwalić ważnej ustawy, bo posłowie KLD poszli gdzieś na imprezę i koalicji zabrakło większości. W Gdańsku salonem liberałów stał się Cotton Club. Właściciel klubu Jaśko Pawłowski...


Karol Zieliński


Komentowany wiersz: Poniedziasłkowa spowiedź 2018.07.23; 14:58:01
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/880475,wzgorza-aniolow-czesc-iii


Komentowany wiersz: W tej niepokonanej duszy 2018.07.21; 08:45:58
Autor wiersza: zygpru1948
Margot Bene nie jest poetką a jedynie krytykiem literackim, a jednak próbuje czasem wiersz napisać. Oto przyklad...


POWRÓT Z WIEDNIA DO KRAJU


W czas powrotu lipcowego
wspomnienia Twoje jak ptaki
szybują wysoko... i milkną.

Potem przychodzą inne lipce
wypatrywane, zapachem nadziei nasycone... i też milkną.

I ten ostatni lipiec
radością wabiący,
urodą kwiatów na przystankach
czasem niepokojem...

Nie milknie.


Bydgoszcz - między 10 a 13 lipca 2018


autorka MB
http://s26.flog.pl/media/foto_300/12675261_bajeczna-margot.jpg


Komentowany wiersz: W tej niepokonanej duszy 2018.07.21; 08:41:32
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/880475,wzgorza-aniolow-czesc-iii


Komentowany wiersz: W tej niepokonanej duszy 2018.07.21; 08:38:17
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa


Motto: "Pozostały nam argumenty prawdy, że naród polski w zaborach umiejętnie się drapie po dupie"! - Zygmunt Jan Prusiński

30.06.2011 21:25


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, szkoda zdrowia na Jasia Grosika, kochanego, przesympatycznego żyda. Cóż on Panu winien, że napisał 30 lat potem, gdy w latach siedemdziesiątych w polskiej prasie pisano o tym, że Polska okoliczna ludność wieśniaków szukała złota w Majdanku i wokół Majdanka po żydowskich ofiarach Holocaustu. Sam to czytałem i oglądałem fotografie polskich milicjantów ściągniętych do przegonienia z pola pod Majdankiem kopaczy, którą "nasz Jaś" zamieścił na początku swojej książki. "Nasz Jaś" napisał taką książkę, bo młody i głupi. A może rzeczywiście książka jest potrzebna na odświeżenie pamięci młodych pokoleń. Synowie mojego kolegi, który został spłodzony przez SS-mana z Auschwitzu, budują dom za domem, z pieniędzy z po żydowskiego złota z Auschwitzu (zostawionego przez polską babkę i niemieckiego dziadka SS-mana) i chyba o tym nie myślą, że za to złoto umarło w piecach wielu takich jak oni młodych żydowskich ludzi. Wie Pan, Panie Zygmuncie, oprócz tego, że się jest Polakiem, to w pierwszym rzędzie trzeba być porządnym człowiekiem.

Stare pokolenie Polaków, pokolenie naszych rodziców wcale się nie dziwiło tym rzeczom. Trzeba było żyć, trzeba było z Niemcami handlować, pić wódkę, pieprzyć się itd. itp. Gdy się przy okazji dało uratować żydowskie dziecko, to dobrze, ale gdy się nie dało, to trudno. Trudno było uratować własne życie, a co dopiero cudze. Chyba Pan zdaje sobie sprawę, że około 20-30% Polaków, 20-30% Niemców, Rosjan, Amerykanów, Francuzów etc. to statystyczni mordercy, kanalie, złodzieje i bandyci. W każdym narodzie o kulturze śródziemnomorskiej jest podobny procent zbójów i kanalii, którzy w warunkach pokojowych ukrywają się za maską dobrotliwych ludzi i obywateli, ale przy pierwszej nadarzającej się ruchawce wyciągają noże, siekiery i idą na rozbój. AK-owcy podczas wojny musieli walczyć na dwa fronty, a nawet na trzy fronty. Pierwszy front to była walka z Niemcami, drugi front to była walka z rodzimymi bandytami, w mieście i na wsi, trzeci front to były walki z grasującymi bandami uzbrojonych żydów, mordujących i rabujących Polaków. Pisze o tym z Londynu Grot-Rowecki i są na to dokumenty. "Naszemu Jasiowi", kochanemu, powinien ktoś po dobroci wytłumaczyć (w ciasnej ulicy), że jest po prostu śmieszny i robi z igły widły. My (Polacy świadomi własnych ułomności) dobrze wiemy, że polscy bandyci zabijali nie tylko żydów ale zabili wielu Polaków a potem szli w ich ubraniach i butach w niedzielę na mszę do kościoła. Tak było w całej Polsce. Ja badam i czytam o tych sprawach od wielu lat, właściwie przez całe moje życie. Polacy wcale nie są lepsi od Niemców a ci od Francuzów a ci zaś od Anglików a ci zaś od ludożerców! Amerykanie wymordowali ok. 15 mln Indian i co? Nikomu od tego nie spadła korona z głowy! Natura ludzka jest straszna i nie ma tu co robić z igły widły! "Nasz Jaś" kochany, (Jan Tomasz Gross) nie ma co odgrzewać starych grzechów i resentymentów, bo sądzę, że żydom nikt majątków nie da, których w Polsce po prostu już nie ma. W Krakowie stare żydowskie kamienice na Kazimierzu się rozsypały, a to co zostało rozkupili szabesgoje i ludzie mający tak czy inaczej jakieś podejrzane związki z żydami, więc gdyby żydzi wnosili do tych nowych zżydzonych właścicieli jakieś pretensje, toby dostali po mordzie i tyle. Sprawa nie jest taka prosta. Dlatego żydzi nie chcą odbierać kamienic, tylko by chcieli za nie pieniądze.
Tylko że w Polsce pieniędzy nie było, nie ma i nie będzie, a ci co je mają... dadzą żydom po mordzie i na tym impreza się skończy.


Spokojna głowa Panie Zygmuncie, żydzi dostaną kiszonego ogórka i mogą sobie potańczyć "szaloma" na ulicy Szerokiej, ale nic więcej. Nie tak łatwo jest wydusić z polskiego gołodupca jakiegoś grosza! Nomen omen - grossa. I tym amerykańsko-izraelskim żydom nie dadzą po mordzie jacyś biedni Polacy, którzy żyją w jakiejś pipidówce i o Izraelu nie słyszeli, ale Polacy bogaci, którzy (których rodzice również) dorobili się na żydach i jeszcze jeździli po pieniądze do Izraela. Ci im dadzą po mordzie. Niech więc Pan nie będzie adwokatem tych 20-30% polskich bandytów (o których była wyżej mowa), bo oni dadzą sobie z żydami radę. Chyba, żeby 20% łajdaków chciało, żeby za ich okupacyjne łajdactwa zapłacili bogu ducha winni potomkowie Polaków, których rodzice nie tknęli żyda palcem - bo i tak być może, a to by było łajdactwo. I zachęcam Pana, na ten aspekt Pan zwracaj uwagę. Natomiast "nasz Jaś" jest tylko małym mąciwodą. Inna sprawa, że gdy się pozwoli małemu "Jasiowi" zamącić, to męty mogą wyjść na wierzch (również polskie męty) i zaszkodzić reszcie bogu ducha winnych Polaków.

Panie Zygmuncie, co innego mnie martwi. Martwi mnie, że pani "to be" i pan ZASMUCONY czują się obrażeni. Zerknąłem na ich blogi, o czymże oni piszą. Otóż piszą same bogobojne i godne poparcia wzniosłości. To dobrzy ludzie i powinniśmy ich szanować i popierać. Oni się boją antysemityzmu jak diabeł święconej wody, bo są ludźmi Pokoju. Piszmy więc w duchu przyjaźni i bojaźni bożej. Pan ZASMUCOWY wyznał, że zainteresował się Internetem, bo, biedak, nie ma w realu zbyt wielu znajomych. Zaprośmy go do przyjacielskiej kompanii. Również panią "to be". Też ślicznie pisze i przyjaźnie o innych nacjach. Rozumiesz Pan?

Pan ZASMUCONY wyznał, że zaczął pisać swoje wiersze w Internecie, żeby zwrócić na nie uwagę, ale z powodu obśmiania zaprzestał, a szkoda. Ma zadatki na sentencjonalistę, którzy wymyślają epitafia, w stylu: "górą róże dołem fiołki kochajmy się jak dwa aniołki"... to nie to! Ale coś smutnego i kościelnego, co nadaje się na nagrobne epitafium, w tym stylu: "Przejechał cię pijany góral i poszedł w siną dal, a nam pozostawił po sobie wnuczka i podszedł w siną dal!" czy coś w tym stylu, psiakość! No więc pan ZASMUCONY mógłby się wybić jako tekściarz napisów na nagrobki cmentarne, dobrze na tym zarabiając. Tym bardziej że wraca moda na barok. Zauważył Pan, że wraca moda na kwiecisty barok więc my mamy szansę?

Więc o co Pan z tym "naszym Jasiem" głowę sobie suszy w obronie Narodu Polaków (oczywiście oprócz tych 20-30% ukrytych kanalii, skoro jak Pan sam wyznał: "Pozostały nam argumenty prawdy, że naród polski w zaborach umiejętnie się drapie po dupie"! Pyszne!


PS. Byłem kiedyś jak reszta Polaków, zastraszonym przez komunistów, nieśmiałym prawiczkiem, dopóki w pewnym amerykańskim filmie nie usłyszałem jak Marwin Lee mówi do widowni: "Konstytucja amerykańska dupczyć się nie zabrania"!


Zygmunt Jan Prusiński Elementarz poezji miłosnej - Część IX

______________________________________


Komentowany wiersz: Pójdźmy do stajenki... 2018.07.20; 06:59:36
Autor wiersza: zygpru1948
Margot Bene nie jest poetką a jedynie krytykiem literackim, a jednak próbuje czasem wiersz napisać. Oto przyklad...


POWRÓT Z WIEDNIA DO KRAJU


W czas powrotu lipcowego
wspomnienia Twoje jak ptaki
szybują wysoko... i milkną.

Potem przychodzą inne lipce
wypatrywane, zapachem nadziei nasycone... i też milkną.

I ten ostatni lipiec
radością wabiący,
urodą kwiatów na przystankach
czasem niepokojem...

Nie milknie.


Bydgoszcz - między 10 a 13 lipca 2018


autorka MB
http://s26.flog.pl/media/foto_300/12629424_bajeczna-margot.jpg


Komentowany wiersz: Pójdźmy do stajenki... 2018.07.20; 06:42:25
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/880475,wzgorza-aniolow-czesc-iii


Komentowany wiersz: Pójdźmy do stajenki... 2018.07.20; 06:39:44
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

29.06.2011 00:09


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, po pierwsze wychodzi na to, że mężczyźnie nie wolno się poskarżyć na interesowność, przyziemność i inne brzydkie cechy kobiet. A tymczasem kobiety się skarżą na przyziemność i interesowność mężczyzn - całkiem niesłusznie, bo mężczyzna dlatego że jest zależny od kobiety, nie może być interesowny? To on musi płacić jej, nie ona jemu. To mężczyzna płaci kobiecie za miłosne zapały, a nie odwrotnie. Bo mężczyzna żebrząc u kobiety o odrobinę "dziury", oddałby kobiecie ostatnią koszulę, a ona mu ani brudu za paznokciem. Jak ją zaswędzi, to bez pardonu idzie do tego drugiego, od którego będzie miała bezproblemową kasę. Więc nie można mówić, że mężczyzna jest interesowny, bo interesowną jest kobieta!

Po drugie, Pani "to be" poczuła się już trochę Pańską "narzeczoną", skoro wymyśliła, że teraz Mar Canela Pana rzuci, skoro przejrzała Pańską "podłość" i niestałość. Znaczy to, że pani "to be" nie rozumie tak do końca Pańskich wierszy, w których chodzi jak "Zdobywca", obierając na siebie maskę doktora z wielkim nosem, różowe kalesony z falbanami i szpadą, i udając się do różowej sypialni nie jest Pan Zygmuntem Prusińskim tylko Wielkim Grandem. A Pan wie, co taki Wielki Grand potrafi! Ona zaś, pani "to be" tego najwidoczniej nie wie, bo gdyby wiedziała, że Pan bardzo kocha jadąc na kolejowym buforze! (Pan wie co mam na myśli - niech szlag trafi takie miłości) - to by pewnie już Pana do końca nie zrozumiała!
Ona widocznie nigdy nie była w hiszpańskim kościele ale być może również i w polskim, tylko barokowym kościele, gdzie w ołtarzach figury i postaci na obrazach tak się kochają, że aż ciarki chodzą po grzbiecie! Najwyższe rodzaje ekstazy, w których ona jest zupełnie omdlała do tego stopnia, że możesz Pan z nią zrobić co tylko zechcesz, a ona to orgiastyczne odrętwienie poczyta za obcowanie z anielskimi duchami, tak, że Pan jesteś kryty.


W Hiszpanii kobiety są jednak inne. Taka Panu nóż wbije, ale jednak Pana kocha. Wśród zwykłych Hiszpanek jest mniej zawziętości na pieniądze i kurestwa z powodu kasy. Pan swoją Hiszpankę kocha po hiszpańsku i na Pańskie wiersze należy patrzeć jak na wytwór poety który cudowną magią poezji zmienia się w Hiszpana. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo te gry i gierki pomiędzy wami, Pana, panią "to be", pazikami i dwórkami (i mną niegodnym sługą na dodatek, ośmielam sobie pochlebić) uświadomiły mi trochę jak to jest z hiszpańskością i różowością Pańskich wierszy. Mar Canela czeka na Pana i nie wie co się stanie. To jest główna różnica między "polską" a "hiszpańską" kochanką. Polska kochanka wie, czego oczekiwać, co się stanie i dyktuje Panu, jak ma Pan postępować! Na ile Panu wolno być szalonym. Don Kichot wybrał się na tułaczkę po różowej sypialni, bo został wygnany ze swoich włości w la Manczy a może nawet uprowadzony przez Sancho Panchę z rozkazu biskupa Toboso. Dulcynea została mu "podłożona", żeby do niej wzdychał i chodził w poetyckiej imaginacji jak do "różowej sypialni". On tam, czyli Pan, Panie Zygmuncie, chodził do "różowej" i czynił "powinność", ale jak czynił, to my widzimy czytelnicy Pańskich wierszy, żeś Pan więcej przebywał na polu, leżąc pod jej schodami, jak święty Aleksy ze złotej książeczki, on żebrał, Pan żebrze, a kucharki wylewały, wylewają na Pana pomyje, a Pan się nie skarży, tylko modli do swego bóstwa i oczywiście chodzi, ale być może to jest imaginacja w imaginacji, do "różowej sypialni" ostro puszczać swego ptaka, co wnioskujemy po wielu śmiałych apostrofach.


Pan dostojnie wkracza na pokoje, a my podsłuchują pod oknem komentujemy: "Różowy" znowu widać założył gacie tyłem do przodu, bo się miota, po raz tysięczny mówiąc jedno i to samo, że całuje jej miejsce na udzie pomiędzy podwiązką a wytworną koronką w kroczu. Tam cię całuję i tam cię całuję i tam cię całuję jak zdarta płyta... a akcja miłosna ani rusz nie może się posunąć do przodu, bo by całą misterną kompozycję tej poezji z jej niedomówieniami diabli wzięli. Przypomina Pan sobie obrazy El Grecca. Na każdym z nich dzieje się coś dynamicznego, jakieś trzęsienie ziemi, jakieś ekstazy z braniem do nieba. Ale trzęsie się to i chwieje bez końca, aż dostajemy zawrotów głowy, a ta święta się unosi i odpłynąć do nieba nie może, bo by się skończyło całe nasze gapiostwo. A przecież o gapiostwo w naszym ziemskim pielgrzymowaniu chodzi. Gdybyś Pan skończył w sypialni jak zwykły chłop, jeden raz i drugi, to cóż by nam pozostało. Musisz Pan robić tak, żeby zawsze mieć portki tyłem do przodu. Wtedy jest akcja, pozory akcji przy zupełnym braku ruchu. Takie to i Pańskie czynienie powinności kochanka. Klasyczne hiszpańskie flamenco i ogniste tango, które jest ogniste i niebezpieczne tylko na parkiecie, ale gdy para zejdzie z parkietu to ją trzeba zapędzać kijem do sypialni, takie to to wystraszone... no, a może rzeczywiście to nie jest strach tylko wzajemny szacunek, o którym myśmy już zapomnieli, jaki się należy od mężczyzny kobiecie i vice versa. O tym myślę kiedy Pana czytam. To są dla mnie szyfry. Sam, gdybym poznał taką "Hiszpankę" być może "kombinowałbym" w podobny sposób.


Pan ją bardzo kocha, bo jest skrzywdzoną dziewczyną, ona do Pana przemawia zupełnie innym językiem niż nasze dziewczynki-potworki. Ona nie obwinia Pana za to, że jest nieszczęśliwa, natomiast te nasze utopiłyby Pana w łyżce wody. A taki Pan ZASMUCONY trzymałby Pana za gardło, żeby im Pan nie uciekł. (Niestety zdarzają się takie babskiej dupy braty). Pan bardzo wiele wymaga oddania i honoru od swej "Hiszpanki" i ona to rozumie i tę powinność przyjmuje, bo gdyby nie to, to by się tej roli wyrzekła. Samo oczekiwanie na Pana już jest dla "Hiszpanki" wielkim przeżyciem. I wielką traumą, bo proszę sobie wyobrazić, Pan ją usiłuje upić tanim winem (proszę mnie poprawić jeśli się mylę) i plecie jej do uszka ecie-pecie i bara-bara, a ona się stara nie wypaść z roli i ani mru-mru, że pod drzwiami podsłuchują szpiedzy inkwizycji, którzy zbierają na Pana auto-da-fe, gdyż się szykują do spalenia Poety na stosie. Jeśli Pan nie wierzy, nich Pan się postara dotrzeć do swoich akt gromadzonych przez SB i przejętych przez dzisiejsze służby bezpieczeństwa, w których jest napisane (i wtedy i teraz): Niebezpieczny wariat, trzeba go mieć na oku. Teraz się znów ukrywa jako jakiś wariacki poeta w różowym przebraniu. Udaje wariata, a tylko patrzy jak by tu nas ugryźć tym swoim niewyparzonym pyskiem pełnym jadu zatrutego wścieklizną. Dlaczego tak o Adamie Zagajewskim nie napiszą? Dlaczego tak o Staszku Barańczaku i innych nie napiszą?


Ja zbyt powierzchownie odczytuje kulturę hiszpańską, bo jestem Polakiem; bo jestem gojem nie mającym nic wspólnego z rodzinami żydów sefardyjskich wygnanych z Hiszpanii, bo nie znam języka hiszpańskiego i nie studiowałem romanistyki. Jednakże wiem i podejrzewam, że kultura ta wyrasta jako owoc z arabskiego pnia połączonego z żydowskim i na powstanie Don Kichota wpłynęła bardzo atmosfera wojny stuletniej i wygnanie sefardyjczyków z Hiszpanii. Niestety nie ma żadnych książek które naświetlają kulturę i historię Hiszpanii z tego punktu widzenia, bo wszyscy boją się (i bali się) wyjawiania żydowskiej tajemnicy, (np. El Greco był żydem i z takich cegiełek tworzy się wielka żydowsko-hiszpańska mozaika). Piszę dlatego, że żydzi zawsze działali w Kościele i zawsze tworzyli filar jego mistycyzmu, inkwizycji i ortodoksji. Pan jako poeta powinien to brać pod uwagę, bo poezja tak jak i malarstwo, medycyna, astronomia, prawo i teologia zawsze leżały i leżą w gestii Kościoła. Sprawa Don Juana, Paganiniego, El Grecca, Abelarda, Paracelsusa, Fausta... i innych wielkich poetów, artystów i kochanków zawsze leżała w gestii doktorów teologii. Jest Pan zapisany w polsko-watykańskim konkordacie. Niech Pan powie, czy Pańscy przeciwnicy w Ustce do kościoła chodzą? Założę się że chodzą i u proboszcza obrabiają Panu tyłek, aż miło! To ten ateusz, intrygant, gorszyciel! Anarchista! Uwodziciel!

Tak o Panu mówią?! Niedługo każdy poeta piszący erotyki będzie miał założoną kartotekę jako potencjalny gwałciciel i pedofil. I w ten sposób ta gałąź poezji obumrze śmiercią naturalną ze strachu przy aplauzie polskich kobiet. Które wprawdzie mówią: Piszesz Pan piękne erotyki Zygmusiu, ale sam, jako figura jesteś podejrzanej konduity moralnej. I dawać go tu, zakrzykną mężusie z agencji bezpieczeństwa, z policji, z urzędów miejskich, i z urzędów do ustanowienia dobrego wychowania i obyczajnego smaku. To tyle. Niech się Pan nie przejmuje tym co napisałem, bo chyba nie będzie tak źle, żeby nas na polecenie księdza proboszcza zamykali do czubków.


Zygmunt Jan Prusiński Elementarz poezji miłosnej - Część IX

__________________________________


Komentowany wiersz: Cała ona dziewczyna w brzozach! 2018.07.19; 21:01:35
Autor wiersza: zygpru1948
Niedziela, 20 kwietnia 2014 (15:00)
Oddział porucznika "Podkowy": Uciekali 1000 km do wolności. Amerykanie wydali ich komunistom

21 czerwca 1945 roku z centrum Polski, ze Zwierzyńca pod Szczebrzeszynem, wyruszyła niezwykła wyprawa. Zdobytą na komunistach ciężarówką odjechali na zachód polscy partyzanci dowodzeni przez por. Tadeusza Kuncewicza ps. Podkowa. Trasa miała zakończyć się w amerykańskiej strefie okupacyjnej Niemiec, a jej długość mogła wynosić aż 1000 km. Co skłoniło tych ludzi, wywodzących się z AK, do tak ryzykownego i desperackiego rajdu? Kim był przewodzący im porucznik "Podkowa"?


Czytaj więcej na https://nowahistoria.interia.pl/prl/news-oddzial-porucznika-podkowy-uciekali-1000-km-do-wolnosci-amer,nId,1411396#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox


Komentowany wiersz: Cała ona dziewczyna w brzozach! 2018.07.19; 20:58:54
Autor wiersza: zygpru1948
5 lat temu
Zygmunt Jan Prusiński udostępnił post.
19 lipca 2013 o 12:25 ·

Znam lepsze przypadki. Premier Cyrankiewicz_____________Mieszkałem w Wiedniu 13 lat. Trzy razy spotkałem się z Szymonem Wiesenthalem_____________Szymon Wiesenthal (hebr. שמעון ויזנטל, niem. Simon Wiesenthal) (ur. 31 grudnia
1908 w Buczaczu, zm. 20 września 2005 w Wiedniu) – żydowski działacz...

Zapytałem go, dlaczego nie szuka zbrodniarzy w Polsce? Swoich pobratyńców... Uśmiechnął się pod wąsem i odpowiedział, "wiem o tym"... Tylko tyle.

Wspomniałem mu o Cyrankiewiczu i o Gąsiorowskim, którzy katowali żydów w Brzezince - Birkenau jako kapo. - Czy Pan wie że wrzucili człowieka do olbrzymiego gara z gotującą zupą?

__________________________


Komentowany wiersz: Cała ona dziewczyna w brzozach! 2018.07.19; 11:42:18
Autor wiersza: zygpru1948
Margot Bene nie jest poetką a jedynie krytykiem literackim, a jednak próbuje czasem wiersz napisać. Oto przyklad...


POWRÓT Z WIEDNIA DO KRAJU


W czas powrotu lipcowego
wspomnienia Twoje jak ptaki
szybują wysoko... i milkną.

Potem przychodzą inne lipce
wypatrywane, zapachem nadziei nasycone... i też milkną.

I ten ostatni lipiec
radością wabiący,
urodą kwiatów na przystankach
czasem niepokojem...

Nie milknie.


Bydgoszcz - między 10 a 13 lipca 2018



Nieudolny krótki zarys, ale całuseczki długie.


http://s26.flog.pl/media/foto_300/12632233_bajeczna-margot.jpg


Komentowany wiersz: Cała ona dziewczyna w brzozach! 2018.07.19; 11:21:41
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/880475,wzgorza-aniolow-czesc-iii


Komentowany wiersz: Cała ona dziewczyna w brzozach! 2018.07.19; 11:20:38
Autor wiersza: zygpru1948
Recenzja Karola Zielińskiego do książki "Deszczowa panienka" - część druga -


Komentarz z lubczasopisma: Ale Literatura


@Zygmunt Jan Prusiński

Witam drogi Poeto! Bez uszczypliwości w tym "drogi" i w tym "poeto" (Pan wie, że niektórzy na tym blogu wyrażali sugestię że Pan jesteś grafomanem).
Powiem Panu, to jest dobre. I ten ostatni wiersz - dobry - i odzywka pani Caneli, która dosypała odrobinę pieprzu. Jakoś wszystko stało się bardziej pełne życia i smaczne.

Co do sugestii, że wiersze trąca grafomanią, to się dzieje z powodu pewnego mistycyzmu i obracania się podmiotu lirycznego w tym samym temacie. Tematem jest miłość (w ogóle jako stan niezbędny do przeżycia), Pańska samotność, wyrzuty sumienia, zasklepianie się ran etc. Dlatego komuś kto pobieżnie spogląda na Pańskie wiersze wydaje się, że Pan nic więcej nie ma do powiedzenia tylko opisywanie stanu obecnego. Bo wiersze chwytają czas obecny na gorąco, opisują w stanie teraźniejszym, rzadko w przeszłym a już całkiem rzadko w przyszłym, jakby to wszystko nie miało przyszłości. To nie są żadne zarzuty, tyko zauważenia, że gdyby Pan "skakał" wyobraźnią po kulisach wierszy tam i z powrotem, w przeszłość i w przyszłość, "było"-"będzie"; "odeszło"-"nadejdzie". W sumie mało nadziei w tych wierszach (co nie ma nic wspólnego z meritum poetyckim), a ludzki umysł lubi się poruszać po krajobrazie, po pagórkach i dolinach ciągłego oczekiwania, tego co będzie. W tym jest wyćwiczony i w tym kierunku działają mechanizmy potocznego myślenia. Jak zauważył Sartre, ludzka aktywność jest nastawiona na oczekiwanie, a gdy ono nadejdzie to pozostaje zupełnie zignorowane i niezauważone, bo nasza uwaga znów jest kierowana ku oczekiwaniu przyszłości - tak, że nigdy świadomie nie przeżywamy teraźniejszości.
Pan się porusza w teraźniejszości swego życia wewnętrznego, więc... może stąd te...


Pisze Pan prawdziwie i pięknie, że Pan szuka w kobiecie "głębi by udoskonalić to co jest w niej pańskie". To są gorzkie ale dojrzałe myśli i zgodne ze stanem faktycznym, jaki czasem bywa w miłości. Oczywista, miłość jest stanem efemerycznym, niepewnym, tak jak niepewne jest w ogóle nasze istnienie, ale człowiek jak tonący chwyta się brzytwy i szuka czegoś sensownego w swym istnieniu, żeby się tego uchwycić, choćby było ułudą. Ale powiedz Pan, jak się to dzieje, że pewne pary wyznając sobie co godzina gorące uczucia miłości rozstają się już (z niesmaku) po dwóch tygodniach, a inne pary nigdy do siebie nie mówią o miłości, "kocham cię" i przeżywają z sobą całe życie, do śmierci? Więc chyba istota tego stanu (zwanego miłością) nie leży w nazewnictwie i w definiowaniu przeżyć. Gdyby tak było, to pisanie wierszy wyrażających miłość do drugiej osoby, byłyby albo wyrazem głupoty, albo powinny by zabronione.

Co do przykrych i osobistych przeżyć, jakie spotykają Pana w dwójnasób częściej niż innych ludzi, to dzieję się tak dlatego, że czujesz Pan w sobie "pomazanie" naturą wyższą (tak jak to odczuwają mistycy) i nie umiesz Pan ukryć w sobie "drugiego ciała króla", co partnerki wprawia we wściekłość i prowadzi do zniechęcenia. Zauważ Pan, że w stosunkach z nowo poznanymi ludźmi idzie Panu całkiem normalnie i dobrze, dopóki się nie dowiedzą, że jesteś Pan poetą. Gdy się dowiedzą, to spoglądają na Pana nieufnie, z rezerwą, jak na wariata. Oczywiście nie wszyscy, bo reakcje są różne w zależności od statusu, pozycji i wykształcenia.
Ja czasem mam wątpliwości, czy wszystkie Pańskie wiersze są pozbawione akcentów banalnych, bo w niektórych się to zdarza, ale patrząc na dotychczasowy ich całokształt, muszę przyznać, że tych "poetyckich banałów" frazesów etc. jest mniej niż np. u Różewicza.

W każdym razie nie żałuję, że biorę udział w rozmowie z Panem, bo potrafi być interesująca. Często też trafiam na wiersze ludzi piszących podobnie jak Pan i nie wiem od czego to zależy, ale czuję w nich pozę, pustkę, i fałsz - a u Panie nie. Czuję, że "tamci" zasiadają do napisania wiersza (np. na konkurs) - (a teraz napiszę sobie o "miłości") nie mając nic do powiedzenia oprócz oczytania się cudzymi wierszami w szkole albo na uniwersytecie. No, takich wierszy to można napisać wagony. Natomiast u Pana grają takie tajemnicze względy, o jakich wspomina Tadeusz Różewicz, że tajemniczy sens zależy od wewnętrznego kleju, który nadaje sens pierwocinie zdania (które jeszcze nie jest zdaniem i dopiero się rodzi) i kiedy jego "maźnięcie" w pewnym miejscu ustaje, tak następuje przerwa i napięcie uwagi umysłu oczekującego i pytającego "co dalej". Jest to pytanie o sens, a skoro "pierwocina" jest ledwie zarysowana i niejasna, umysł ma szanse rozpoznać "nowe światy". "Nowe światy" za pomocą słów starego języka. Tej "przerwy" następującej po "pierwocinie" zdania (które by mogło być całkiem logiczne - ale i banalne - gdyby Pan - autor - "wiedział" co dalej) by nie było, gdyby autor "wiedział co chce powiedzieć, czyli miał na podorędziu zestaw poetyckich kłamstw i frazesów (szkolnych, uniwersyteckich etc.), czyli robił wiersz, jak szewc buta na kopycie i nie dbał o resztę ("niech gadają, że jestem poetą, to, może dorobię parę groszy a resztę mam w dupie").

Natomiast u Pana jest tak, że powstają "przerwy", bo Pan nie wiesz co to jest miłość (bo już porządnie Pana poraniła i wiele razy zwiodła), stajesz Pan ślepy, nagi i niemy, jak żebrak i przed miłością zupełnie bezradny. Pan nie wiesz co to jest miłość, Pan się dopiero chcesz dowiedzieć. Jak Pan napisał, znajdywać w niej głębię, a w niej to co pańskie".


Z pańskiego ostatniego pisania wynika, że co rano w pańskim umyśle, w pańskim świecie wewnętrznym krzesła są złote i są zarazem dziewczynami. Zresztą z daleka można pomylić stojącą na wzgórzu, na wydmie, rozebraną dziewczynę z rozkraczonymi do słońca szczupłymi nogami, z krzesłem. Zresztą wielu ludzi jest podobnych z natury i z wyglądu do przedmiotów domowego użytku. Np. grubas może wyglądać jak wieli sagan, suchotnik często jest utożsamiany ze stołkiem, pucołowata kobieta, albo cycata, z jakimś garnkiem, wiotka dziewczyna z gałązką, ze źdźbłem żyta, chłopiec w berecie z młynkiem do kawy, matka z bieliźniarką, ojciec z dwudrzwiową szafą, dziadek ze stojącym, gderającym zegarem, babka ze starym zażółconym sedesem (gdyby miała spróchniałe zęby). A propos, dobrze takie kontaminacje opisał w swoim tomiku pijaka, Staszek Franczak. Np. budzi się rano i leży na podłodze, jako kurz. Żona chodzi po nim i pyta, dlaczego tu tak brudno (coś w tym stylu). A więc nie wszystko w umyśle poety jest irracjonalną aberracją. Czy chcę przez to powiedzieć, że miłość, zarówno w umyśle człowieka normalnego jak i poety jest złudzeniem - chyba tak. Im jestem starszy, tym wyraźniej to widzę. Chociaż niektórzy też mnie chcą swatać, bo mówią, że wiele jest kobiet spragnionych miłości. Ale nie - moim zdaniem wiele jest kobiet spragnionych sponsora.

"Dziewczyny "rosną na naszych łąkach, jesteśmy ich pasterzami, a z rana dziewczyny szczerozłote, uśmiechnięte zorze"...
To nie tylko Pańskie dziewczyny ale i moje i nasze i każdego faceta. Wszyscy tak mamy i dlatego jest Pan wyrazicielem tęsknoty za prawdziwością uczuć i odrobiną czułości.
Ale... "a potem przyszło życie zwykłe i tą robótkę zrobił czas..."
I tu jest pies pogrzebany, tu jest meritum sprawy, że "miłość" nie potrafi pokonać niszczących efektów czasu. A gdy je pokonuje, to jest już wszystko niepotrzebne, bo przepadłe w przeszłości, której się nie da przywrócić, poza czasem.


Zastanawia mnie często ten występujący u Pana fenomen "teraźniejszości", i myślę, że najpierw musi się Pan "jeszcze raz" solidnie zakochać, żeby potem móc "opłakiwać, jak Dante, to co już nie wróci. Co zaś do Pańskiej intuicji, że nie cali umrzemy, bo pozostaniemy w byłych miłościach, to ma Pan rację, ale pod warunkiem, że była to "prawdziwa miłość". Ale "prawdziwa miłość" zależy chyba do przypadku i roztargnienia, bowiem im więcej uwagi, tym większa rezerwa i uczucie nieufności. Czasem patrzę na kobietę (samotną i wolną) z wyrazem że jest godna pożądania i miłości i że chciałbym ją bliżej poznać... Cóż z tego, kiedy ona tego nie rozumie i się boi. To dla niej kłopot (chociaż i dla mnie też - bo można to tak ustawić, że kłopotu nie będzie, bo nie chodzi wyłącznie o zwarcie ciał i ciupcianie). I wtedy mówię sobie, a do cholery z miłością, a do cholery z "poznaniem". I chyba to jest postawa dla mnie właściwa.


PS. A co Pan sądzi o takiej sytuacji, gdy między kobietą a mężczyzną nie wiadomo o co chodzi? Bo ja myślę, że chodzi wtedy o pieniądze. Ale skąd je nieustannie brać, żeby "kwitła radość i miłość". Więc, skoro światem rządzą pieniądze, to czyż możliwa jest miłość"?

I tu uwaga, skoro tak, to wszystko musi grzęznąc w nienawiści, a spółkowanie z partnerem na zimno, również pełne niechęci i ukrytej nienawiści daje "zimny orgazm" (sam doświadczyłem tego w zupełnie zimnej jak lodówka pochwie kobiety). W podręczniku "Młot na czarownice" autorytety św. Inkwizycji piszą, że kobieta obcując z diabłem doznaje orgazmu z zimnego diablego członka. Ja myślę, że to samo jest możliwe, gdy mężczyzna spółkuje z diablicą, a nawet nie z prawdziwą diablicą, tylko ze współczesną nasza kobietą wyzwoloną, emancypantką, może jakąś psycholożką, urzędniczką, filozofką, dziennikarką etc. kobietą opanowaną myślami o pieniądzach przez diabła.

Wyobraź Pan sobie, że w poprzednim numerze (73) odcinka "Prochy" dałem wiersz właśnie, że zimny orgazm pełen nienawiści jest tym, czym odpłacamy diablemu światu, za brak prawdziwej miłości ("czynionej" z dobroci) i... zostałem usunięty z powodu treści uznawanych za społecznie nieakceptowalne. Najprawdopodobniej chodzi tu o to, że nie wolno wspominać, że świat jest konstrukcją i tworem diabła, bo to jest propagowanie satanizmu. Naiwny pogląd i prymitywne rozumowanie. Niedługo niepoprawnie politycznie będzie stwierdzenie, że miłość jest niemożliwa w świecie kapitalistycznych pieniędzy. Owszem, będzie pieprzenie, propagowany seks analny, ale nie będzie Miłości, która równa się Dobroci. Owszem, kochankowie mają, prawo być dla siebie "niedobrzy" - gdy się kochają. Ona czy on może bić partnera z zazdrości po mordzie, ale jest to "gorsza" miłość od opiewanej przez św. Pawła w Liście do Koryntian.


Kraków 11.07.2012 - 13:35

_______________________________


Komentowany wiersz: Zalotny gest wiatru 2018.07.18; 20:29:39
Autor wiersza: zygpru1948
„Lepper zginął, bo miał obszerną wiedzę na temat gazowego przekrętu Tuska i Pawlaka!” – W. Sumliński


http://thenowypolskishow.co.uk/lepper-zginal-botusk


Komentowany wiersz: Zalotny gest wiatru 2018.07.18; 19:24:07
Autor wiersza: zygpru1948
Margot Bene nie jest poetką a jedynie krytykiem literackim, a jednak próbuje czasem wiersz napisać. Oto przyklad...


POWRÓT Z WIEDNIA DO KRAJU


W czas powrotu lipcowego
wspomnienia Twoje jak ptaki
szybują wysoko... i milkną.

Potem przychodzą inne lipce
wypatrywane, zapachem nadziei nasycone... i też milkną.

I ten ostatni lipiec
radością wabiący,
urodą kwiatów na przystankach
czasem niepokojem...

Nie milknie.


Bydgoszcz - między 10 a 13 lipca 2018



Nieudolny krótki zarys, ale całuseczki długie.


http://s26.flog.pl/media/foto_300/12641593_bajeczna-margot.jpg


Komentowany wiersz: Zalotny gest wiatru 2018.07.18; 18:49:31
Autor wiersza: zygpru1948
Wzgórza Aniołów - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/880475,wzgorza-aniolow-czesc-iii


Komentowany wiersz: Ostrożnie z tym spojrzeniem 2018.07.17; 04:17:08
Autor wiersza: zygpru1948
Margot Bene nie jest poetką a jedynie krytykiem literackim, a jednak próbuje czasem wiersz napisać. Oto przyklad...


POWRÓT Z WIEDNIA DO KRAJU


W czas powrotu lipcowego
wspomnienia Twoje jak ptaki
szybują wysoko... i milkną.

Potem przychodzą inne lipce
wypatrywane, zapachem nadziei nasycone... i też milkną.

I ten ostatni lipiec
radością wabiący,
urodą kwiatów na przystankach
czasem niepokojem...

Nie milknie.


Bydgoszcz - między 10 a 13 lipca 2018



Nieudolny krótki zarys, ale całuseczki długie.


http://s26.flog.pl/media/foto_300/12640387_margot--drzewko--promenada.jpg

[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270]

Wiersze na topie:
1. Audyt (30)
2. Wymyśliłem Ciebie (30)
3. Wędrówka (30)
4. Wizjoner artysta (30)
5. Jesteś wspomnieniem (30)

Autorzy na topie:
1. Zibby77 (440)
2. Miłosz R (401)
3. darek407 (336)
4. Klaudia (331)
5. Jojka (200)
więcej...