Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (5)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Z wiatrem
- Super-Tango
pomiędzy
- lucja.haluch
Wyszeptane
- TESSA
Twoje imię
- TESSA
więcej...

Dziś napisano 11 komentarzy.

zygpru1948 - komentarze autora



Komentowany wiersz: Oliwkowy świat tam gdzie nas nie ma 2021.01.26; 18:45:21
Autor wiersza: zygpru1948
Aforyzm?

Jestem niedowartościowaną w domu kobietą. Całe życie usługiwałam mężowi i dzieciom. Raz w życiu mam ochotę zrobić coś z myślą o sobie. Poznam mężczyznę o ciepłym sercu. Chciałabym usłyszeć coś miłego na swój temat. Wygląd jest najmniej istotnym szczegółem.

ewelejna, 26 Słubice


Komentowany wiersz: Oliwkowy świat tam gdzie nas nie ma 2021.01.26; 18:40:43
Autor wiersza: zygpru1948
Aforyzm?

Poszukuję kogoś, kto potrafi zachować dyskrecję. Jestem mężatką, mam 28 lat, a chciałabym poznać kogoś, kto mnie oderwie od codzienności i zabierze w rejony, do których wielu z nas tęskni na co dzień, do krainy erotycznego spełnienia.

Czikitta, 28 Włocławek


Komentowany wiersz: Oliwkowy świat tam gdzie nas nie ma 2021.01.26; 18:36:16
Autor wiersza: zygpru1948
Aforyzm?

Jestem w wieku w którym kobiety zazwyczaj odczuwają największe potrzeby seksualne i największą przyjemność z orgazmów.

NapalonaJA, 38 Gdańsk


Komentowany wiersz: Oliwkowy świat tam gdzie nas nie ma 2021.01.26; 03:14:25
Autor wiersza: zygpru1948
NIEBIESKI BLUES - część ósma
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
O SPOSOBIE MÓWIENIA W POEZJI

Motto: "Jestem głęboko wzruszona cudem słowa,
co mnie porywa w taniec miłosny...
Dziękuję Ci za ten cud poezji, za ten cud miłości,
który mnie zbliża do Ciebie..."
- Katarzyna Białas -

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1107918,niebieski-blues-czesc-viii


Komentowany wiersz: Oliwkowy świat tam gdzie nas nie ma 2021.01.26; 03:13:18
Autor wiersza: zygpru1948
Andrzej Wołosewicz – Wracam, czyli o poezji Pawła Kubiaka

14 kwietnia 2020


https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2019/04/wolosewicz.jpg


Wracam, ale nie ja (choć w pewnym sensie i ja, bo dawno nie pisałem), wracam mówi Paweł Kubiak. Wraca, bo tomik zatytułowany „które idą za mną”, leżący przede mną jest solidnym liczącym 126 stron wyborem ze wszystkich wcześniejszych publikacji. Zatem poeta musiał wrócić do przeszłości, do miejsc i czasów zdawałoby się już zostawionych za zamkniętymi drzwiami. Teraz je dla nas otwiera. Wsiądźmy więc w poetycki wehikuł czasu, dajmy się zaprosić.

Ten wybór znam jeszcze z jego elektronicznej wersji. Niby to samo ale jednak nie! Jakże inaczej czyta się wiersze w tomiku niż na ekranie. Mogę więc jeszcze raz, na spokojnie delektować się lekturą. Najpierw dwie uwagi ‘techniczne’, żeby mieć to z głowy. Podoba mi się zamysł, który wcześniej podobał się niezbyt, a mianowicie to, że autor zrezygnował z podawania – tak w spisie treści jak i wewnątrz tomiku – z jakich wcześniejszych tomików poszczególne wiersze pochodzą, choć to najczęściej stosowana metoda. Może dlatego siłą przyzwyczajenia zwróciłem na to uwagę i się skrzywiłem. Ale po namyśle i po kolejnej już lekturze podoba mi się to całościowe potraktowania siebie samego przez poetę bez podziału na kolejne publikowane książki. W końcu być może wciąż piszemy j e d e n wiersz (ten motyw znamy z dociekań nad poezją), być może w końcu, jak pisze Paweł Kubiak w poniższym wierszu:

nic nowego nie przyszło na świat

nie wierzcie poetom
gdy kładą
przed wami
nowy wiersz

oni go noszą
od początku
od dnia narodzin
szczeliny w skorupie

wtedy o brzasku słońc
nicość orała pustkę

siew był potężny
boski
nieśmiertelny

myśl zdumiewała się
pożodze krwi
z której się wyłoniła

………………………………………….

od tego czasu nic nowego
nie przyszło na świat

Owo nic nowego to wiersze z całego dorobku i ta ich całość, ich jedność, zjednoczenie pod jednym dachem, pod dachem jednego tomiku pozwala widzieć nie odcinki, nie etapy twórczości tylko poetycką wspólnotę wierszy, które idą za poetą. Tytułu też można Pawłowi pozazdrościć (jeszcze do tego wrócę).

A druga uwaga techniczna dotyczy wierszy pochodzących z „Miniatur” i rozsianych w kilku miejscach (strony 46, 83-85 i 103-107). Kubiak zastosował tu swoją autorską (i nowatorską) metodę pisania tytułu na końcu wiersza jako ostatniego, odsuniętego od reszty tekstu wersu (jak zawsze odsuwamy tytuł od tego, co on tytułuje). Nie będę się nad tym rozwodził, poddawałem już ten zabieg interpretacji w innym miejscu. Zabieg sam w sobie jest ciekawy, ale ja miałem możność podpytania autora i wiem, co uczynił, i nie „zwodzi” mnie już ten nowatorski zapis. Tymczasem, sądzę, że czytelnika, który pierwszy raz się z tym zetknie (jak ja swego czasu) może to zmylić i… nie zdziwiłbym się, jeśli posegreguje miniatury według klucza naszych przyzwyczajeń uznając wyboldowane wersy za tytuły. Myślę, że można było jakoś oddzielić poszczególne miniatury np. gwiazdkami. „Myślę, że można było” – nie mądrzę się, bo ja też to przeoczyłem. Oddajmy jednak i poecie i znającym już ten jego niecodzienny zabieg, że nasze przeoczenie było o tyle łatwiejsze, że „Miniatury” w swojej pierwotnej wersji, w wersji swoich własnych tomików rozgaszczały się każda na osobnej stronie, gdy tu dzieje się inaczej, pisane są, by tak rzec, a la longue. Stąd i te moje wyjaśnienia możliwych czytelniczych zawirowań. Teraz już do rzeczy.

Zaczynam od wiersza „Księga” (s. 5, choć to nie on otwiera tomik, jest trzecim z kolei):

Leży,
leci od rozpadłych kości
do mglistych spojrzeń.
Zapisujemy swoje znaki,połyskujące, złociste, błotniste,
biegniemy, wleczemy się, stoimy.
Słońce wysyła anioła,
zwiastuna kolejnych kartek,
a może tylko wierszy.

Zostawiłem zapis błota,
zapis chleba i pragnienia,
alfabet wędrownych butów,
pojedynczy jak drzewo na skraju.
Lasu?

Zapis błota,/ zapis chleba i pragnienia; Zapisujemy swoje znaki – powiada poeta. Zapewne to zapis naszego życia, tak jawi mi się zapis wierszy, które idą za Kubiakiem. Przytoczyłem wiersz i przytoczyłem frazy, które pokazują już na wstępie całe piękno rozgrywającej się tu przygody z językiem. W wierszu na sąsiedniej (wcześniejszej) stronie znajdujemy z kolei frazę następującą: otwierasz oczy/ i patrzysz ciszą dojrzałego wina. Cisza dojrzałego wina, którą muza tego wiersza patrzy! Patrzysz ciszą dojrzałego wina – czyż to nie brzmi zjawiskowo? Ależ brzmi! Może to ta cisza nam zostaje, gdy nie można przetłumaczyć słowa albo i przetłumaczyć czegoś na słowa, jak w następnym wierszu:

Nie przetłumaczone słowo
Niekochanym
W dzieciństwie
nikt nie nauczył mnie słowa: kocham.
Matka
tłumaczyła je na kobiecie: płakać;
ojciec
tłumaczył to słowo na męskie: mieć;
nauczycielka
nie tłumaczyła nam tego słowa,
co należało rozumieć w języku rajskim
jako: owoc zakazany;
ksiądz wytrwale
tłumaczył na uniwersalny język ziemski,
ale był rozumiany podobnie
do wybitnych poetów współczesnych;
dziewczyna
przekonała mnie wreszcie,
że kochać znaczy: chcieć.

Teraz, kiedy
Erich Fromm przetłumaczył mi
słowo: kocham na język intelektualny,
pozostało mi tylko jego
dosłowne rozumienie.

Ta opowieść o ludzkiej tęsknocie za, być może, najpiękniejszym uczuciem, i formach jego zaspokajania na nasz zawsze ułomny indywidualny sposób, indywidualny ale jakoś zuniwersalizowany. Ten wiersz pokazuje, co tu się jeszcze może zdarzyć. Ale zanim się zdarzy wszystko nieuchronne, musiało się wszystko zacząć. Gdzie? Gdzieś w wielkopolskiej wsi.


Komentowany wiersz: Oliwkowy świat tam gdzie nas nie ma 2021.01.26; 03:10:57
Autor wiersza: zygpru1948
* * *
Ojcu

W mojej wsi nie ma
drewnianych, przygarbionych chałup;
pierwszą rozebrał bogaty chłop,
odrywany od pracy przez reportera
wojewódzkiej gazety, ostatnią
rozwalił traktorem pijany Szymek.

W mojej wsi ostatnia kobieta,
naga do połowy, pochyla się
nad zielonym krzakiem ziemniaków –
w pierwszej księdze mojej pastuszej pamięci.

W mojej wsi, daleko,
mój stary ojciec wybiera się
na miejską emeryturę.

Ileż ciepła znajdujemy w tym obejrzeniu się za siebie, obejrzeniu się na wcale nie sielskie przecież obrazki sporządzone nadto niemalże reporterskim językiem. Zdawać się może to „zwykłą” relacją, a jednak nie. Oto wzrok i pamięć poety obdarza te obrazy wyczuwalnym od razu uczuciem niezwykłej serdeczności. Ten z pozoru reporterski język buduje nam świat, buduje albo przywraca do życia, nostalgii za czymś, czego już nie ma, ale co zostało dzięki ocalającej mocy poezji. Tak się to poetycko zaczęło. Kiedy już to wiemy:

Kiedy

Kiedy byliśmy już w środku drzewa,
kiedy palce zakrzywiały się nam
w jego krągłych słojach, a oczy
wypłakiwały pierwszymi kropelkami rosy
lipcowy poranek; kiedy miałem już pociąg
wpisany w błahy rozkład następstw,
kiedy godziny wyprzedzały leniwy mrok
i każdy odgłos znaczył ludzi, których
nieraz zupełnie się nie oczekuje;
kiedy chcieliśmy zajrzeć do studni
naszych tajemnic, kiedy chcieliśmy
wody tylko czystej jak polerowany kryształ,
a dopiero pragnienie porwało nas
w strumień mielizn i katarakt;
kiedy miałem cię pożegnać…

kiedy więc już się wszystko zaczęło i kiedy zdaje się, że wiemy, otrzymujemy ten jakże przewrotny, pięknie przewrotny wiersz „Kiedy”. Przewrotny, bo to wiersz, który się zaczyna, wciąż się zaczyna i …. tym zaczęciem do końca pozostaje! Jak nasze życie: zaczęcie, początek, narodziny, co dzień od nowa, po przebudzeniu, wyrwaniu się ze snu, który póki nie jest tym kamiennym snem ostatnim, zaczynamy od rana jakimś swoim kiedy, kiedy to lub tamto. Cóż to za diabelsko świetny koncept: rozpocząć, po wielokroć rozpocząć, wykorzystując – od tytułu wiersza poczynając – powtarzane „kiedy”, rozpocząć, jakby to paradoksalnie nie zabrzmiało, siebie, czytelnika; rozpocząć albo innymi słowy narobić apetytu i… to wszystko. Rozpocząć i nas wszystkich pożegnać. Chętnie podpytałbym autora, jak się na takie koncepty wpada.
I kolejne dwa wiersze, które chcę przywołać bez nad-zbędnego komentarza pisząc tylko, że są one przykładem doskonale sprzedanej – w najlepszym, bo poetyckim tego słowa znaczeniu – intymności:

W naszym pokoju płacze dziecko

Mówisz do mnie: bądź ze mną.
I myślisz wtedy o wielu różnych
sprawach, myślisz o lustrzanym pokoju
swoich pragnień, i myślisz tez
o solidnym meblu w ulubionym stylu,
który chciałabyś obchodzić dookoła
każdego ranka, który byłby dla ciebie
stołem, fotelem, pieskiem i fortepianem….

Mówię do ciebie: bądź ze mną.
I zaraz myślę, że świat jest
radosnym lunaparkiem, i mocno wierzę,
że będziesz dla mnie matką i kochanką….

Potem mówimy: przywołuje nas dziecko
kwiląca, nieuzasadniona skarga….


Z rzeczy pierwszych

Oto wyżłobił się nasz pierwszy nóż
i nasza córka przetrwała
zły atak,
i ty przeżyłaś szok,
i ja stałem się może
mniej obcy.

I od tych wyznań przechodzi poeta do takiego oto podsumowania:

***
Agnieszce

Patrz, tam na ławce
płacze stary człowiek:
pewnie zabrali mu jego
duże, niezgrabne zabawki,
a może zapomniał wielkiej,
dorosłej tabliczki mnożenia?

Dorośli mają dorosłe
tabliczki mnożenia, mają
domy, fontanny, samochody,
czasem ktoś je zabiera,
brudzi albo kaleczy
i wtedy płaczą,
tupią bezradnie nogami.

O ile wielu poetów, jeśli nie większość, by tak rzec, „dojrzewa” tematycznie tzn. pisze o sprawach stosownie do swego wieku, więc o miłości chmurnej i durnej wtedy, gdy ona jest a o miłości dojrzałej pisze poeta-„senior”, to u Pawła Kubiaka tematyka młodość-starość, narodziny-śmierć, namiętność-dojrzałość, dziecko-starzec, piękno-rozsądek, od początku występują razem nie czekając na „drugą połowę życia”, co najwyżej ujawniając się poprzez właściwe, stosowne poetyckie instrumentarium. Tak więc dla poety-„dziecka” starością jest dziadek, po trosze ojciec albo stare chałupy (których już nie ma), albo matka błogosławiąca chleb znakiem krzyża a dla poety-„seniora” starością staje się on sam w szpitalnych salach Otwocka albo my, wszyscy jego rówieśnicy po zdrowiu i po piórze. I oczywiście młodość, ale jakże inna od tej z wierszy intymnych, które wyżej przytoczyłem, i miłość, która często nosi inne już imiona…. Zatem czas, tak różny dla różnych etapów ludzkiego życia staje się jednym z istotnych wyróżników tej poezji. Spójrzmy na c z a s u Kubiaka.

***
Pełno jest we mnie mogił
i świeżych pogrzebów…
L.M. Dobrzyński „Pełno jest we mnie mogił…”

Umarli nie spieszą się.
Odchodzą od nas dostojnie,
patetycznie, pretensjonalnie.
Umarli zwracają nam niepotrzebny im
czas. Najpierw Dziadek zwrócił mi
kilka barwnych lekcji matematyki
w języku niemieckim, potem Babcia
zwróciła mi czas płochliwych gonitw
wokół parafialnego karawanu;
Kuzyn obdarował mnie
gamą wrażeń ze szpitalnych wizyt;
Wujek dal mi łąkę, pełną
przeklinanych komarów, zmęczenia
i wielofunkcyjnej okowity;
Julian Przyboś zwrócił mi
dawne, klubowe o Nim dyskusje, przyprawione
niezrozumieniem i efektowną fanfaronadą…

umarli dają nam zapewnienie bilansu,
krzepiące in blanco na
niepotrzebny nikomu czas.

Jakże pięknie splótł tu poeta poezję i czas, jak pięknie czas upoetycznił. Nie znam lepszych wersów na ten temat. Czas u Kubiaka wciąż jest obecny, nie daje o sobie zapomnieć. Oto inne przykłady: „Zaskrzypiał żuraw/ – za dziadkiem przez podwórko/ szedł dwudziesty wiek” („Metafizyka”, s. 22), „Dla niewolnika/ wyzwolonego z więzów/ czas jest zapłatą” („Times is money” (s. 22), „Już kogut zapiał/ – wstawaj niewinna,/ czas odjeżdża.” (puenta wiersza *** Jestem zwierzęciem…, s. 24), „w dłoniach trzymałaś szesnaście/ pachnących lat.” (z wiersza „Po obu stronach drzwi”, s. 41). To ten sam czas, o którym św. Augustyn mówił, że wie czym jest, ale zapytany nie umie go zdefiniować a poeta swobodnie „definiuje” czas na wiele sposobów! Ale są i inne sprawy, okazuje się, których nie warto oddawać filozofom:

Nie zostawiaj

Nigdy
nie zostawiaj rzeczy ważnych,
końca i początku,
prawdy i kłamstwa,
żywej kromki chleba
filozofom. Oni mogą
opatrznie zrozumieć twoją
wielkoduszność.
Jedynie ty masz szansę
sensownie wypełnić przestrzeń
pomiędzy tchnieniem a bezdechem,
ufać, walczyć, pozory
na wartości wymieniać.
Jedynie ty.

No cóż tu dodać? Cóż można dodać do takiego wiersza? Ja, filozof wiem – nic. I to nic też jest niepotrzebne. Tak jak i niewiele można dodać do takich wierszy jak choćby „*** jeśli tęsknica” (s. 50) poza tą ważną rzeczą, że Kubiak jak nikt, jak mało kto potrafi nie tylko ocalać miniony czas ale i ożywiać stare piękne słowa jak tytułowa tęsknica. I jeszcze ta umiejętność łączenia zdawałoby się n i e ł ą c z a l n e g o – zobaczmy stosowny wiersz:

***
otwieram lotnisko dłoni
palce pachną gniazdem
nadzieja ciągnie wozy
po wertepach nieba

wysoko ponad szczebiotem
zachwyconych oczu
jasne pisklęta piersi
wyrąbują skałę

majestatyczna jaskółko
oślepły bezwolnie
śród drogi mlecznej widzę
złotą klatkę ramion

„Nadzieja ciągnie wozy/ po wertepach nieba” – bardzo często u Kubiaka „atrybuty” duchowe, te wszystkie tęsknice, nadzieje, miłości, odczucia, wyznania, bóle, wspomnienia, radości, te dostępne nam nieskończoności jak myśli, nieba, przestrzenie, horyzonty splecione zostają z wertepami, płotem, wozem, błotem, krokami, dłońmi, gniazdem, chałupą, ulicą. I te splecenia dzieją się w sposób tak naturalny jakby nie były spleceniami ontycznie różnych światów. Takie splecenia nie dzieją się w języku tak po prostu, trzeba po nie udać się w rejony, które zajmuje poezja, poezja Pawła Kubiaka, który tak o sobie pisze:

***

powiem o sobie

mam za dużo lat
i chorobliwy brak
doświadczenia

kilka razy szczęśliwie
przedłużyłem
kontrakt na życie

kiedyś spóźniony
pozostałem

na rozwidleniu dróg
pomyliłem się
co opatrzność
przyjęła za wybór

tak już pozostało

Zobaczcie jaki tu się odbywa dialog ze światem, z całym życiem, z przeznaczeniem, z opatrznością. Niech nas nie zmyli lekka struktura wiersza. Zresztą u Pawła dominuje krótki wers i kilkuwersowa strofa. I tak delikatna struktura, tak delikatna tkanka unosi tyle „poetyckiego ciężaru gatunkowego”, wyraża tyle napięć. Ta jednoczesność lekkości i zwięzłości to jeden z paradoksów tej więcej niż dobrej poezji. Wszak zwięzłość kojarzy się ze „ściśnięciem”, gęstością, a więc ze zwiększonym ciężarem (fizyka się kłania), tymczasem w powiązaniu z lekkością bardziej otwiera czytelnika na świat niż go ukierunkowuje ku poszukiwaniu interpretacji. Poezja Kubiaka czyni ze mnie „czytelniczą gąbkę” a nie nastroszonego interpretatora. Żeby te moje dywagacje podsumować na dowód przytaczam wiersz:

ksiądz Franciszek kosi trawę
wokół kościółka w Ustrzykach Górnych

jakże
wymowna
sugestywna

modlitwa kosy

ucieczka świerszczy
sutanna
na niemłodym księdzu

różaniec rosy

chrzęst ostrza
w soku trawy
zielonosrebrna prawda

litania kosy

wokół kościółka na dłoni
w sercu połonin
spocona prawda

Zobaczcie to połączenie księdza, różańca i sutanny z kosą, ucieczką świerszczy przed śmiercią przecież. Jak to poetycko rozwiązać? A tak oto: modlitwa kosy, różaniec kosy, litania kosy. Praca i świętość, ora et labora. Uświęcenie pracy i pracowita świętość. Ten poetycki język Pawła Kubiaka ma nawet własną „gramatykę” i „składnię”, która zawsze mnie frapowała, a której nie umiałem dokładniej ani uchwycić ani tym bardziej opisać. Dobrym wyrazem tego, o czym tu przemyśliwam i staram się w swej nieudolności sprostać jest choćby sam tytuł recenzowanego tomiku. Właśnie takie frazy, które idą za mną jakby wyrwane ze środka zdania, frazy, zdawałoby się, krótkie i zamknięte a przecież jak treściwe i otwierające. Zobaczmy choćby frazę z wiersza „*** a na wszystko” (strona 66) brzmiącą: a bez miłości/ nie ma z kim/ i do kogo/ nie ma – resztę tj. „odpowiedź z kim – co?, i do kogo – co?, pozostawia poeta czytelnikowi. Z tytułem tomiku mam od razu skojarzenie: wiersze, które idą za mną, ale i też może osoby i miłości. Idą, a może nawet podążają, może się wloką, co byłoby odzwierciedleniem pewnej – chcianej przez nas, tu: przez poetę – autonomiczności. Bo jak ktoś/coś idzie za mną, to może i jestem powodem, przyczyną tego „iścia”, może nawet jego sprawcą (jeśli idzie o wiersze, to nawet na pewno), ale przecież już nie wszystko ode mnie zależy: ktoś idzie za mną, bo chce, bo ma jakiś zamiar, bo tak biegną ścieżki naszego losu itd. Nasze wiersze też za nami idą, ale idą już „deptane” przez czytelnika, czytane po raz enty przez naszą pamięć obarczoną czasem „po danym wierszu”, obarczone wszystkim, co ten czas przyniósł. To samo możemy powiedzieć o naszych miłościach, które za nami, ale i jakoś w nas. Te wiersze, moim zdaniem, dobitnie to wszystko potwierdzają, bo Paweł Kubiak ma swój oryginalny, niepowtarzalny sposób budowania wiersza, stwarzania poetyckich obrazów. Udaje mu się to dzięki, jak mniemam, wewnątrz-językowej pracy dwóch ważnych wyznaczników jego poezji: skojarzeń i nastrojów. I jedno i drugie, i skojarzenia i nastroje czynią tę poezję bardzo silną. Na znanym mi współczesnym poletku poetyckim niewiele znajduję podobnej jakości. To o tyle dziwne, że przecież oryginalność Pawłowa nie polega na udziwnieniach, wysilaniu się na ekwilibrystykę słowną, można by powiedzieć, że jest to język poetycki najnormalniejszy z możliwych, pielęgnujący klasyczną tradycję dobrego, mocnego słowa, a jednak język świeży, pulsujący, tętniący życiem. To jest koronkowa robota! Doświadczmy jej jeszcze w kilku wierszach. Najpierw w:

od Wietnamczyków

od Wietnamczyków
uczę się patriotyzmu

nie tylko dlatego
że od tysięcy lat
tarczą ciała osłaniają
pasmo palmowego pejzażu

że dla lekkości
palmowego kapelusza
zrzucili czar francuskiej
galanterii

że dla zwodniczego prawa
do eksperymentu
wzgardzili jankeskim
dostatkiem

i nie dlatego
że wietnamski ryż
popijają wietnamską herbatą

ich jasny
czarnooki patriotyzm
przygarnia pod koszulę
wielką chmarę dzieci
i nad starością unosi
dobre słowo wnuka

oni wiedzą
że było wczoraj
i jutra są pewni

Poza wszystkim, czego w tym wierszu doświadczacie, ja szczególnie zwracam swoją uwagę na to, jak traumę wietnamskiego losu – dla mego pokolenia, to była historia dziejąca się na naszych oczach – oddaje poeta w słowach zupełnie pozbawionych ciężaru krwi, jazgotu bombowców czy smrodu i temperatury napalmu a jednak to wszystko przywołujących. Jakaż poetycka finezja w słowach: dla lekkości/ palmowego kapelusza/ zrzucili czar francuskiej/ galanterii albo: dla zwodniczego prawa/ do eksperymentu/ wzgardzili jankeskim/ dostatkiem. Kubiak umie dobrać się tu do sedna w czytelniczo przystępny i jednocześnie przejmujący sposób. Podobnie czyni w wierszu:

***

w moim miasteczku
niewiele ukryjesz

autobusy
mobilne konfesjonały

chodniki
ciepłe szybkozłącza

w sklepiku u szczepana
poranna zmiana
mniejszych braci piwnych

w niedzielę świętsi
w poniedziałek prawdziwsi

we środy i czwartki
dotykamy sensu

Właśnie w takich wierszach Kubiak dotyka sensu p r a w d z i w e j poezji. Udaje mu się to nader często. Także w małych formach:

Perspektywa

To jest ogromne
– zdziwił się młody chłopak
macając życie

To już koniec. Pora zamknąć swój tekst. Na pierwszy koniec daję wiersz:

w drodze
Wydziedziczona z przedmiotów mrowiła się przestrzeń.
Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie.
Czesław Miłosz „Oeconomia divina”

przedmioty
napotkane w drodze

mówią co było
którą szliśmy drogą

opodal drzewa kamienia
bielonej chałupy

pomiędzy śmiercią rozwodem
wygraną na giełdzie

nasz ślad pisany obecnością
przedmiotów i ludzi

i zamiast skąd i dokąd
dane nam którędy

Na drugi, kończący koniec daję wiersz-debiut, którym Paweł Kubiak rozpoczął tomik „które idą za mną”:

Serce

Zakola,
a pomiędzy
– ciepłe echo szeptu,
a głębiej
– rozwarte źrenice milczenia,
a na samym dnie,
jak skarb,
– bicie drugiego serca.

Czytajcie, smakujcie i cieszcie się.

—————————————————–

Paweł Kubiak, „które idą za mną”, Wydawnictwo książkowe IBIS, Warszawa 2020.


Komentowany wiersz: Przelej we mnie to co pragnę 2021.01.26; 02:53:15
Autor wiersza: zygpru1948
Chamie, przecież jesteś na Czarnej Liście!


Czarna lista

1. .Nikola. [Poziom 1] 2021-01-24; 20:52
6. Nikola [Poziom 10] 2020-12-16; 13:15

- Uważaj na moją Laleczkę...


Komentowany wiersz: Przelej we mnie to co pragnę 2021.01.25; 04:16:57
Autor wiersza: zygpru1948
Dziękuję!

Autorzy na topie:

1. zygpru1948 [Poziom 10] (301)
2. zeska winij [Poziom 10] (259)
3. wie.rut [Poziom 10] (218)
4. HKH [Poziom 10] (216)
5. ArchiVista [Poziom 10] (210)


Komentowany wiersz: Przelej we mnie to co pragnę 2021.01.25; 02:08:40
Autor wiersza: zygpru1948
NIEBIESKI BLUES - część ósma
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
O SPOSOBIE MÓWIENIA W POEZJI

Motto: "Jestem głęboko wzruszona cudem słowa,
co mnie porywa w taniec miłosny...
Dziękuję Ci za ten cud poezji, za ten cud miłości,
który mnie zbliża do Ciebie..."
- Katarzyna Białas -

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1107918,niebieski-blues-czesc-viii


Komentowany wiersz: Przelej we mnie to co pragnę 2021.01.25; 02:07:51
Autor wiersza: zygpru1948
Andrzej Wołosewicz – Wspomnienie o Pawle Kubiaku

12 stycznia 2021


Zmarł Paweł Kubiak. 28 grudnia minionego roku. Nie umiem nic mądrego powiedzieć. Jeszcze kilka dni temu składaliśmy sobie w Wigilię życzenia Świąteczne. W tomiku sprzed sześciu laty pomieściłem wiersz dedykowany Pawłowi. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to przypomnieć go.


Tak czy nie?

Pawłowi Kubiakowi


wiedzie cię przepowiednia
o komecie kierującej krokiem

śledzisz meandry jej toru
rysującego nieprzewidywalne zygzaki

piruety zakręty równie pochyłe
którymi zmierzasz w górę i w dół

twoja kometa szuka miejsca formuły oraz klucza
wszystko jest bowiem zaszyfrowane

prawie jej się to udaje gdy nagle
dobiega cię kobiecy głos

i przyzywa z oddali w tej wielkiej ciszy
więc podnosisz głowę znad notatnika

w górze nic nie widać
zastanawiasz się czy kometa naprawdę przeszła

ta czy nie?


Po kilku dniach, tygodniu niespełna postanowiłem dopisać kilka słów o Pawle.
Poznałem go ze dwadzieścia lat temu u Jana Marszałka wydawcy „Literackiej Polski”, miesięcznika, który ukazywał się w przez kilka lat, a w którym Paweł odgrywał niebagatelną rolę. Zobaczyłem u Jana szczupłego energicznego człowieka i takim właściwie był dla mnie do końca. W grudniu 2019 roku przy okazji corocznych szaszłyków organizowanych – a jakże by inaczej – przez Pawła marzyliśmy do spółki z Janem o reaktywacji „Literackiej Polski”.

Kolejnym filarem naszej znajomości i przyjaźni były Piastowskie Biesiady Literackie, coroczny konkurs, który żył wyłącznie dzięki Pawłowi potrafiącemu skupić energię i Domu Kultury w Piastowie i władz lokalnych, no i rzecz jasna środowiska literackiego. Pamiętam czas, gdy konkurs był regionalny, mazowiecki. Paweł znał geografię Mazowsza jak mało kto. Potrafił witać uczestników wymieniając miejscowości z lokalizacją godną dokładności GPS-a i własną konotacją, np. Mazowsze Północne. Było to bardzo miłe. I ciekawe. Nie wiem, co stanie się z Biesiadą bez Pawła. Marzy mi się, aby ktoś (Dom Kultury?) podjął się przynajmniej jednej, najbliższej edycji i marzy mi się, aby Piastowskie Biesiady Poetyckie otrzymały imię właśnie Pawła: Ogólnopolska Biesiada Poetycka im. Pawła Kubiaka. Ogólnopolska, bo udało mi się namówić Pawła, gdy narzekał na pewne ograniczenia wynikające z lokalności, aby odważył się przekształcić Konkurs w ogólnopolski. Odważył się, więc szkoda by było, żeby Jego wieloletni wysiłek został tylko wspomnieniem.

Paweł należał do ZLP. Zawsze służył swoja energią udzielając się i w strukturach Związku i w bieżącej jego działalności. Był pomocny w sytuacjach, gdy wielu z nas zawodziło. Tu odzywała się Jego poznańska natura: rzetelność, dokładność, odpowiedzialność, gdy już się czegoś podjął.

Innym wspomnieniem jest to, kiedy rozmawialiśmy o Jego pielgrzymce do Częstochowy. Paweł miał swoją głęboką religijność, z którą się nie krył i z którą – jak większość z nas – miał swoje problemy. Potrafił jednak spojrzeć na ową religijność okiem literackim. Widząc tą jego pasję autentyczności wiary i poetycki zmysł obserwacji pielgrzymkowej prozy, namówiłem go, aby po prostu o tym napisał. I zrobił to, chociaż wątpił, czy ktoś jego literacką pielgrzymkową relację wydrukuje. Uparłem się, żeby pisał, bo się wydrukuje. I wydrukowaliśmy w „Migotaniach. Gazecie Literackiej” w numerze 4(41)/2013r. Paweł swój reportaż zatytułował „Iść po cel – dziennik pielgrzyma 302 WPP”...

Potrafił swoją miłością do poezji – bo tak to trzeba określić – zarażać innych. Najlepszym dowodem niech będzie ten, który przytoczę z korespondencji Szymona Drabczyka. Szymon rozesłał ją po ukazaniu się nekrologu Pawła, we czwartek 30 grudnia. Przypomnę, że znajomość Szymona z Pawłem zadzierzgnęła się wiele lat temu, gdy Paweł pracował jeszcze na Politechnice Warszawskiej. Oto, co pisze Szymon:

„Drodzy (Państwo),
zmarł poeta – Paweł Kubiak (1950-2020).
Poznałem go na Politechnice Warszawskiej, gdzie pracował przez pewien dłuższy czas jako portier.
Łatwo nawiązywał kontakt z ludźmi, jego portierska dziupla niepostrzeżenie,
stała się ważną placówek literatury pięknej na największej uczelni technicznej w Polsce.
Pobierając lub oddając od niego klucze, można było z nim zawsze porozmawiać o poezji, o książkach.
Jak przeszedł na emeryturze, pozostałem z nim w żywym kontakcie e-mailowym.
W czerwcu 2018 r. pojechałem na jego wieczór autorski do Miejskiego Ośrodka Kultury w podwarszawskim Piastowie, gdzie Paweł Kubiak prowadził przez ponad 25 lat Konfraternię Poetycką „Biesiada”.
W 2020 r. w okresie rozluźnienia rygorów antypandemicznych dostałem podobne zaproszenie. Niestety – nie pojechałem. Szkoda.
Paweł Kubiak, jak to poeta, był wrażliwym człowiekiem, lubił włóczyć się po górach, był piewcą miłości w życiu i w poezji.”

Rozczulił mnie Szymon koncepcją poetyckiej portierskiej dziupli, dlatego pozwoliłem sobie wyboldować ten passus. Nigdy tak pięknie o tym nie pomyślałem, choć przecież pracując kilka pięter wyżej ciągle się widywaliśmy i omawiali „nasze poetyckie sprawy życia i śmierci”.
Szymon zakończył swój tekst przywołując wiersz Pawła:


Pouczenie przed spotkaniem z poetą

Nie rozmawiaj z poetą.
Witold Zechenter zdążył napisać o tym
przed śmiercią – nie rozmawiaj z Lechoniem,
nie rozmawiaj także z Aleksandrem Migo
i z poetą, który się jeszcze nie urodził.
Nie rozmawiaj z poetą,
bo znowu okaże się wiele różnych rzeczy,
przede wszystkim okaże się,
że to nie jest człowiek, z którym
chciałeś rozmawiać.

Już, nie porozmawiamy z Pawłem, choć ja jeszcze z Nim gawędzę, bo zbyt żywe mam wspomnienia. Nie będę tu pisał o samej Jego poezji, zajmowałem się nią przez niemal wszystkie tomiki Pawła, mam o niej jak najlepsze zdanie, nie muszę tego zdania wyrabiać sobie na szybko i post factum. Kto chce, łatwo je odnajdzie. Warto jeszcze zauważyć i to, że w ostatnim czasie Paweł zaczął intensywniej współpracować z portalem pisarze.pl. Nie porozmawiamy z Pawłem, zostawił nam jednak tęgą poezję, z którą rozmowa będzie trwać. Żegnaj, Pawle.


Paweł Kubiak
https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2021/01/Pawel-Kubiak-696x647.jpg


Komentowany wiersz: Przelej we mnie to co pragnę 2021.01.25; 02:00:09
Autor wiersza: zygpru1948
Leszek Żuliński – Wspomnienia weterana (45)

12 stycznia 2021


Literatura, ale jaka?

Ech! Dawnymi czasy inaczej wyglądała literatura. Owszem, były różne gatunki – były oraz będą zawsze.
Pierwszym „trzęsieniem ziemi” była poezja nierymowana. I tak już zostało, no bo jednak obecnie więcej mamy tak zwanego wiersza białego (czyli nierymowanego). To dzisiaj jest czymś oczywistym.
Zastanawiam się, czy z biegiem lat do poezji rymowanej i nierymowanej dojdzie coś całkowicie nowego. Trudno wyobrazić sobie co? Nic mi nie przychodzi do głowy, ale jestem w tym ostrożny, bowiem wiem, że wszystko jest możliwe.
Liryka i proza to są dwie podstawowe gildie literatury. Ale oba te gatunki ewoluują. Chciałbym na przykład za sto lat zobaczyć jaką dykcję ma literatura.
Tymczasem róbmy swoje… To jest wielki fenomen, że pomysłowość języka jest nieobliczalna i wciąż przynosząca „coś nowego”.
Tymczasem mamy to co mamy i na to nie narzekamy. Sęk w tym, że fala poezji jest jak szkwał na morzu.
Często mówię: mamy to co mamy, tu się za bardzo nie zachwycamy, ale tam z kolei jesteśmy dumni z naszych autorów.
Cytuję za Wikipedią: Filologowie klasyczni terminem poezji wczesnochrześcijańskiej określają utwory liryczne pojawiające się od około II wieku, których celem było rozpowszechnianie chrześcijaństwa. Powstały one w Cesarstwie Rzymskim i na Bliskim Wschodzie. Niektórzy historycy literatury za początek poezji wczesnochrześcijańskiej podają pierwszą połowę IV wieku, uznając iż nie wchodzą w jej skład pieśni liturgiczne, a jedynie dzieła pisane z myślą o zachowaniu kanonów.
Tak więc aż nie chce się wierzyć od ilu stuleci jesteśmy z poezją za pan brat. I nic nie wskazuje na to, że się od niej oddalimy.
Ale problem jest… Obecnie częściej czytana jest proza, a nie poezja. No i dobrze; przecież nie będziemy się bić o to, co lepsze.
Autorzy prozy mają większy popyt czytelników. My – „konsumenci liryki” – należymy do mniejszego grona. Lecz nie ma nad czym ubolewać.
Każda sztuka ma swoich osobnych adoratorów. Paleta twórczości literackiej jest ogromna.
Widzę jednak spory kłopot: mianowicie ogromna część populacji w ogóle literaturą się nie interesuje. Ci, którzy jeszcze coś tworzą, mają przecież inne hobby. Ot, chociażby muzykę, teatr, malarstwo, podróże itp.
Jaki wniosek? Oczywisty! Posiadajmy pasję!


autor Leszek Żuliński
https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2019/05/Leszek-Zulinski.jpg


Komentowany wiersz: A te malowane noce miłości 2021.01.24; 07:08:13
Autor wiersza: zygpru1948
NIEBIESKI BLUES - część ósma
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
O SPOSOBIE MÓWIENIA W POEZJI

Motto: "Jestem głęboko wzruszona cudem słowa,
co mnie porywa w taniec miłosny...
Dziękuję Ci za ten cud poezji, za ten cud miłości,
który mnie zbliża do Ciebie..."
- Katarzyna Białas -

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1107918,niebieski-blues-czesc-viii


Komentowany wiersz: A te malowane noce miłości 2021.01.24; 06:31:16
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


EKSLIBRISTYKA PĘKNIĘTEGO KOŁA

Motto: "„kiedy już nie ma się czego chwytać
często wyrasta w nas drzewo
trwalsze od skały nadzieja..." - Wacław Pomorski


O czym teraz pisać Wacławie
słowa się kłócą zawieszone o pajęczyny
w doborze nie jest łatwo czynić
szaleństwa według tej prawdy – byłeś
niedaleko mnie pomiędzy
Bytowem a Ustką.

Co mam pisać że byłeś dobrym człowiekiem
to jest za proste nawet w linii horyzontu
ściszony tworzyłeś swoją ekslibristykę
i swoją poezję nad wyraz głęboką
bo zrywałeś ją nie tyle z gałązek czy z liści
ale z własnych dni – tylko pory się zmieniały
ty wciąż obrazowy niewidzialne
portrety zostawiałeś w kamieniu –
i te kamienie nie milczały zapewne.

Szukam więc słowa trafne
by były zgodne jak ta słowna pieśń
którą można usłyszeć szczególnie o świcie.

Zostań w narodzinach grzesznym
choćby w moich wierszach
bo wówczas pamięć o tobie nie zarośnie trawą.


23.01.2021 – Ustka
Sobota 04:44


Wacław Pomorski (śp.)
https://odznaczeni-kwis.ipn.gov.pl/persons/view/60fc205a-80a4-47bf-8288-5533c665f370/media


Komentowany wiersz: A te malowane noce miłości 2021.01.24; 06:20:04
Autor wiersza: zygpru1948
Waldemar Michalski – Prowincja jako ocalenie. Słowo o poezji Marka Danielkiewicza

29 grudnia 2020

Foto "Akcent. Archiwum"
https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/12/Marek-Danielkiewicz-Foto-Akcent-Archiwum.jpg


Józef Czechowicz tematem swojej poezji uczynił prowincjonalny Wołyń i Lubelszczyznę, Stanisław Baj – wybitny współczesny malarz i profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie szuka twórczej inspiracji w postaciach z rodzinnej wsi Dołhobrody i rzece Bug, Marek Danielkiewicz – poeta, eseista, krytyk teatralny i literacki. Od wielu lat Lubartów to jego centrum świata.

Na prowincji życie toczy się normalnie i wcale nie pusto. „Kolorowi” żyją poprawnie i nie organizują małpich pochodów, „kościółkowi” są przekonani, że nic nie dzieje się bez woli nieba, politycy liczą na głosy i rządzą w przekonaniu, że ich decyzje są jedynie słusznie i sprawiedliwie. Lubartów staje się symbolem „prywatnego kosmosu”, w którym zawiera się wszystko co ważne i współczesne. Ale prowincja, to także pogranicze. To prawdziwy skarb dla każdej sztuki i dojrzewania w poszanowaniu odrębności kultur, obyczajów, języków, religii – istny tygiel, w którym dzieje sztuka „bez granic”. Marek Danielkiewicz żałuje, że nie dane mu już było „usłyszeć lubartowskiego rebe czy zobaczyć popa ze swoją rodziną”…

Urodził się w 1958 r. w Lubartowie, i tu nieustannie mieszka oraz pisze arcyciekawe i ważne wiersze. Mówi o sobie: „jestem chłopak z prowincji” i brzmi to jako deklaracja i oświadczenie. Debiutował tomikiem wierszy Nie ma miejsca dla przyjezdnych (1987). Dotychczas opublikował kolejne książki poetyckie: Osobne ocalenie (1990), Pochwała domu (1993), Powrót do pustej doliny (1995), Droga do Kozłówki (2001), Chłopak z prowincji (2004), Emil z ulicy Lubelskiej (2009), Budapeszt tylko dla dorosłych (2015) i Pożegnanie (2019). Jest też autorem wyboru felietonów i recenzji pt. Namiętności. Notatnik teatralny i literacki (2000). Od 1989 r. związany z lubelskim kwartalnikiem „Akcent” (stały felieton w dziale „Namiętności”). Jest dwukrotnym laureatem Warszawskiej Jesieni Poezji (1987 i 1988) i Nagrody literackiej im. Józefa Czechowicza w Lublinie (1991 i 1994). Jego wiersze tłumaczone były na język: angielski, litewski, niemiecki, węgierski, francuski, rosyjski, ukraiński i włoski.

Czytając wiersze Marka Danielkiewicza utwierdzam się w przekonaniu, że mamy do czynienia z poetą, który świadomie i z wielką konsekwencją korzysta z formuły odniesień do świata kultury (m.in. nazwiska, cytaty, tytuły daty) jako rodzaju poetyckich wyznaczników konkretnych postaw, tendencji, wydarzeń, zjawisk. Niewątpliwie utwory te wyrastają z tradycji tzw. „poezji nurtu kulturowego”, przełamującej bariery czasu, ograniczenia miejsca i przestrzeni, hermetyczności języka. Pojawiające się w kontekście różnych tekstów nazwiska m.in. W. Stusa, J. Brodskiego, F. Dostojewskiego, A. Sołżenicyna, A. Bazylewskiego, A. Słuckiego, L. S. Licińskiego, czy pochodzącego także z Lubartowa francuskiego pisarza G. Pereca (wiersz Pamięci Georges/a Pereca) nie są tylko hasłami katalogowymi. Nazwiska funkcjonują na zasadzie wyznaczników konkretnych postaw i konwencji nie tylko literackich, także filozoficznych, obyczajowych, historycznych. Pełnią rolę szczególnego rodzaju metafory czy porównania. Sytuacji lirycznej nadają wymiar konkretnego obrazu i zabarwionego odpowiednią tonacją emocjonalną. W narracji przede wszystkim tworzą epicki dystans, sprzyjają obiektywizacji wypowiedzi. Kiedy mowa o „epickim kolorycie” wierszy Marka Danielkiewicza należy także zwrócić uwagę na odwoływanie się w utworach do konkretnych faktów historycznych, dat, nazwisk. Jeden z najciekawszych wierszy pt. Droga do Kozłówki ma w podtytule: rok 1863. Czas historyczny w wierszach Danielkiewicza sprowadzony jest do czasu współczesnego. Wszystko co było dzieje się w wymiarze tu i teraz. To jedno z najważniejszych znamion poezji Danielkiewicza. Warto zauważyć, że podobną optykę czasową mamy w twórczości poetyckiej i prozatorskiej Piotra Szewca (także nieustannie odwołującego się do swojego rodzinnego Zamościa).

Konsekwencja potraktowania czasu jako niezmiennie aktualnego widać także w strukturze wypowiedzi lirycznej.. Wiersze Danielkiewicza są zdominowane elementami epickiej narracji prowadzonej z pozycji dnia dzisiejszego. Kolejne wersety utworów to często dopowiedzenia aktualnych szczegółów, mnożenie rekwizytów:

Piżamy przylegają do pleców
W pudełku pistacjowe słodycze nie dotykane od dzieciństwa
Atak epilepsji
Mężczyzna uderza głową o krawędź łóżka
Upada, wbija paznokcie w drewno podłogi, krzyczy
Sieka swój język ocalonymi zębami – piana z krwią,
A rano amnezja.
(Lubartów, fragment, z tomu Osobne ocalenie).

Obraz poetycki „miasta kuszącego przeszłością” jest tu sumą elementów (motywów) rejestrowanych przez spostrzegawczego obserwatora. Odpowiednio spreparowany jest głównym nośnikiem dominanty emocjonalnej wiersza (nostalgia). Mamy więc tu lirykę przemawiającą do czytelnika nie bezpośrednim wyznaniem podmiotu (monologiem), ale przede wszystkim konkretnym obrazem. Poloniści znają terminy „liryka bezpośrednia” i „liryka pośrednia”. W pierwszej dominuje monolog, w drugiej przedstawiony jest obraz (sytuacja liryczna). Pośredniość sugerowania emocji, to ważna cecha poezji Danielkiewicza. W tomiku Droga do Kozłówki jest wiersz mocny w swoim wyrazie artystycznym, dramatyczny w wymowie, pt. Do Matyldy Aleksandrowiczówny zmarłej w czerwcu 1865 roku w Lubartowie. Rzecz dotyczy śmierci szesnastoletniej lubartowianki. Nie ma w wierszu żadnych sentymentalnych słów, czułości pożegnań, jest werset po wersecie relacja z odchodzenia:

Nie pozwalasz o sobie zapomnieć, wciąż widzę twoją bladą skórę
I przestraszone oczy wpatrzone we mnie spod grzywki
Dyskretnie chowasz zakrwawioną chusteczkę
Dziewczęta z gimnazjum unikają ciebie
Obawiają się zakażonego powietrza i ciemnego domu na niechlujnej ulicy
Co innego gdybyś mieszkała w rynku, gdzie kocie łby, dzikie wino i drzewa
morwowe

Umierałaś w zaciemnionym pokoju, nad żydowską sodówką
Rodzina usiłowała zatuszować niedostatek, zakupili płytę z piaskowca
cyfry i litery zatarły się
Wybacz, że o tym przypominam, ale nie daje mi spokoju
twoje kruche ciało, biała sukienka z jedwabiu i podzelowane trzewiki.
(Do Matyldy Aleksandrowiczówny, fragment,
z tomu Droga do Kozłówki)

Marek Danielkiewicz sprawnie posługuje się językiem reportera. Jego wiersze nie faworyzują metafory, odwołują się do sytuacji lirycznej, do konkretów. Język czysty, zgodny z normami współczesnej literackiej polszczyzny. Dynamiczna narracja „rozsadza” poetycki zapis wiersza. Ważny jest przekaz faktów, relacja „na żywo”. Formuła strofy poetyckiej jest pochodną konkretnej sytuacji.

Czas, miejsce i przestrzeń to triada wyznaczająca świat poetycki Dnielkiewicza.
Wydarzenia z przeszłości, które żyją czasem współczesnym to ciekawy aspekt pojmowania „ponadgraniczności czasu”. Łatwo wywnioskować, że czas przyszły dla poety to suma przeszłości i teraźniejszości. Przyszłość pozostaje tajemnicą, może nawet „nicością”, ostatecznie „sama się otworzy i zamknie”:
Stoję przed drzwiami Nicości
Nie pukam –
Samo się wszystko otworzy i zamknie
(fragment tytułowego wiersza z tomu Pożegnanie).

Czesław Miłosz na spotkaniu ze studentami KUL (8 października 1999 r.) powiedział, że dom rodzinny dla poety jest zawsze punktem centralnym świata. Sam oddalony w czasie i przestrzeni często wracał do rodzinnego gniazda w Szetejniach a przepływająca obok Niewiażą stała się legendarną Doliną Issy. Marek Danielkiewicz często odwołuje się do swojego wielokulturowego Lubartowa. Nie są to okolicznościowe landschafty. Lubartów istnieje w świecie poetyckim Danielkiewicza jako genius loci. Prowincja w jego twórczości to przeznaczenie, ale nie ograniczenie. Lubartów i okoliczne miejscowości (m.in. Kozłówka, Firlej, Kock) są pretekstem do poetyckich rozważań, deklaracji, przypomnień, wędrówek w czasie i przestrzeni. Wydarzenia wiążące się z tymi miejscowościami podniesione zostały do roli symbolu, stanowią uniwersum tej poezji. Liczne szczegóły, drobiazgi, detale czerpane obficie z życia i obrazu miasta stały się w poezji Danielkiewicza wyznacznikami faktów obiektywnie istniejących i przypisać je można każdej miejscowości z polskim wielokulturowym rodowodem:

Drzewa na placu kahalnym
W domu przy ulicy Kamionkowskiej
Rabin Wigdor Lejbuś Geldblum rozstrzyga spór
Kupcy patrzą na siebie wilkiem
Za oknem duża świątynia przytula się do małej
Ptaki jak anioły wachlują skrzydłami
Chasydzi siedzą na drabiniastym wozie
Konie z radości parskają jakby dojechały do raju
„Bądźcie wpisani w nowy rok” –woła Icek Judko Peretz
Chłopiec gryzie ciasto i oblizuje się
Ktoś rozpacza że wszystko stracone
„- Co to znaczy wszystko?” – pyta Matyas Zoberman
(Cienie z tomu Emil z ulicy Lubelskiej).

Danielkiewicz ze swojego „centrum świata”prowadzi dialog z ludźmi kultury, pisarzami, muzykami, tłumaczami. Tworzy swoją „życiową przestrzeń” ponad lokalne realia i szarości. W Lubartowie w wymiarze duchowej przestrzeni krzyżują się drogi z Petersburga do Budapesztu, z Warszawy do Rzymu. Poeta potwierdza ten fakt licznymi dedykacjami czy wymownymi tytułami wierszy. Literackie kontakty przeradzają się w przyjaźnie:

Budapeszt bliski jak kobieta
Której babka pochodziła z Krakowa –
Stąd jej czułość sprowokowana wyznaniem: „Lengyel vagyak”

Dyskomfort z powodu obsesyjnej myśli
Że idzie za mną Krzysztof Varga
Z książką „Gulasz z turula” pod pachą

Nie ma żartów, gdy cudzy cień obejmuje nas od tyłu
I proponuje przystępną cenę za pointę wiersza
(Cień Krzysztofa Vargi z tomu Budapeszt tylko dla
dorosłych).
Prowincja w lubartowskim wymiarze stała się dla poety świadomym wyborem, może nawet szczęśliwym przeznaczeniem. To świat ciągle na nowo odkrywany i zapisywany kolejnym wierszem. Takie a nie inne miejsce usadowienia poety mobilizuje do nieustannych kontaktów z pobratymczymi duszami. Świat poetycki Marka Danielkiewicza istnieje ponad realne ograniczenia, istnieje w wymiarze kultury i poezji, niezmiennie z nadzieją, że „wszystko co ważne jeszcze jest przed nami”. Warto przytoczyć tu także słowa Antoniego Czechowa, które stały się mottem działania „lubartowskiego chłopaka z prowincji”: Kto niczego nie pragnie, nie ma żadnych nadziei, nigdy się nie lęka, nie może być artystą!
Tematy żydowskie, historyczne, dywagacje na temat sztuki i literatury – szczególnie rosyjskiej, motywy śmierci, choroby, bólu, seksualności sprawiają, że czytelnik tej poezji czeka z nieukrywanym zainteresowaniem na kolejny tom poezji Marka Danielkiewicza.


Komentowany wiersz: Z rosy powstałaś dla mojej poezji ! 2021.01.23; 04:25:01
Autor wiersza: zygpru1948
NIEBIESKI BLUES - część ósma
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
O SPOSOBIE MÓWIENIA W POEZJI

Motto: "Jestem głęboko wzruszona cudem słowa,
co mnie porywa w taniec miłosny...
Dziękuję Ci za ten cud poezji, za ten cud miłości,
który mnie zbliża do Ciebie..."
- Katarzyna Białas -

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1107918,niebieski-blues-czesc-viii


Komentowany wiersz: Z rosy powstałaś dla mojej poezji ! 2021.01.23; 03:52:24
Autor wiersza: zygpru1948
Aforyzm?

Mój mąż często jest w delegacji i tak naprawdę nie wiem co tam robi, w każdym razie to chyba nie znaczy że moja cipeczka ma się nudzić.

Slomiana, 23 Tarnobrzeg


Komentowany wiersz: Z rosy powstałaś dla mojej poezji ! 2021.01.23; 03:51:31
Autor wiersza: zygpru1948
Aforyzm?

Asia z Nysy jestem. Do wzięcia, do spotkania, do ruchania.
Lubię szybkie przygody.

Gigis, 23 Nysa


Komentowany wiersz: Z rosy powstałaś dla mojej poezji ! 2021.01.23; 03:50:30
Autor wiersza: zygpru1948
Aforyzm?

Mam zmysł opiekuńczy. Moim marzeniem jest wprowadzić jakiegoś prawiczka w świat erotycznych doznań.

OlenkaTw, 33 Bielsko-Biała


Komentowany wiersz: Z rosy powstałaś dla mojej poezji ! 2021.01.23; 03:41:48
Autor wiersza: zygpru1948
Kobiety reagują na treści erotyczne podobnie jak mężczyźni. Stop. Mózgi kobiet mogą reagować na wizualne bodźce seksualne podobnie jak mózgi mężczyzn. Tak przynajmniej wskazują najnowsze badania.
I co teraz?

Mężczyźni są wzrokowcami, a kobiety… Kobiety też są


Opublikowana właśnie metaanaliza badań neuroobrazujących wskazuje, że mózgi kobiet mogą reagować na wizualne bodźce seksualne podobnie jak mózgi mężczyzn. Czyżby, wbrew powszechnej opinii, nie tylko oni, ale i one były wzrokowcami?

Statystyki są jednoznaczne – z pornografią obcują w przeważającej większości mężczyźni. Wskazują na to nie tylko liczne badania naukowe, ale i statystyki internetowych serwisów pornograficznych. Mężczyźni stanowili w ponad 70 proc. publikę najpopularniejszego z nich – Pornhuba, który rok temu zanotował niemal 35 mld odwiedzin. Dlaczego?
Reakcje na treści pornograficzne są złożone

Według obserwacji, choć na dobór partnera składa się bardzo wiele czynników, mężczyźni przywiązują większą wagę do atrakcyjności fizycznej partnerki seksualnej niż ma to miejsce w przypadku kobiet. To zrozumiałe – atrakcyjna kobieta sygnalizuje płodność, zdolność donoszenia ciąży i wykarmienia dziecka. Mężczyźni są zatem tzw. wzrokowcami. Przyjmuje się więc, że obrazy i filmy stworzone, by podniecać seksualnie, działają silniej na mężczyzn niż na kobiety. Wskazywały na to również badania, których uczestnicy, oglądając treści erotyczne, samodzielnie oceniali stopień swojego podniecenia. Z taką metodą wiąże się jednak spore ograniczenie, bo bez obiektywnych miar nie sposób ocenić, czy składane deklaracje odpowiadają reakcjom fizjologicznym. Przekonali się o tym niedawno badacze oceniający reakcje kobiet na pornograficzne filmy przedstawiające przemoc seksualną. U uczestniczek stwierdzono reakcje waginalne świadczące o pobudzeniu seksualnym, choć kobiety zamiast podniecenia zgłaszały uczucie niepokoju i złości. W żadnym wypadku nie świadczy to o tym, że kobiety chcą podświadomie być ofiarami przemocy seksualnej (i biada temu, kto intencjonalnie tak to zinterpretuje), ale że reakcje na treści pornograficzne są złożone.
Kobiety reagują na bodźce wzrokowe tak jak mężczyźni

Podobnie rzecz ma się w przypadku mężczyzn, którzy w odróżnieniu od kobiet mają być wzrokowcami. Tezę tę podważają wyniki opublikowanej właśnie na łamach „Proceedings of the National Academy of Sciences” metaanalizy. W jej ramach doktor Ekaterina Mitricheva wraz ze współpracownikami z Instytutu Maxa Plancka w Tybindze wzięli pod lupę 61 badań wykorzystujących technikę funkcjonalnego rezonansu w ocenie aktywności mózgu podczas oglądania zwykłych zdjęć ludzi oraz materiałów pornograficznych zgodnych z preferencjami seksualnymi badanych. Analizowane badania obejmowały łącznie ponad 1800 uczestników.

Rezultat? Oglądanie materiałów pornograficznych powodowało u mężczyzn i kobiet wzrost aktywności w tych samych obszarach korowych i podkorowych uczestniczących w przetwarzaniu emocjonalnym i będących częścią tzw. układu nagrody. Obserwacje te poczyniono zarówno w grupie heteroseksualnych kobiet i mężczyzn, jak i homoseksualnych. Co ciekawe, wykryto natomiast pewne różnice w aktywowanych obszarach w zależności od orientacji seksualnej, ale ich znaczenie pozostaje na ten moment niejasne.

Czytaj także: Czym różni się mózg kobiety od mózgu mężczyzny

Ponadto badacze zweryfikowali hipotezę, iż za różnice w odpowiedzi na wizualne bodźce seksualne kobiet i mężczyzn odpowiada objętość istoty szarej w wyspie i przedniej części kory zakrętu obręczy. Przeprowadzone w 2014 r. badanie wskazywało, że jest ona mniejsza u kobiet hiposeksualnych w porównaniu do kobiet z grupy kontrolnej, a to mogłoby sugerować, że parametr ten pozostaje w związku z podnieceniem seksualnym. Niemniej, większość z ponad 30 analizowanych w ramach metaanalizy badań nie wskazuje na istotne różnice w objętości istoty szarej w obu tych obszarach między mężczyznami i kobietami.

Czytaj także: Opłakane skutki chronicznego kontaktu z pornografią w sieci
Dlaczego to mężczyźni częściej korzystają z pornografii?

Dlaczego więc to mężczyźni częściej oglądają treści pornograficzne niż kobiety? No cóż, przeprowadzona właśnie metaanaliza też ma swoje ograniczenia interpretacyjne. Wskazuje bowiem tylko i wyłącznie, że wizualne bodźce seksualne aktywują u obu płci te same obszary w mózgu. Oparta jest na badaniach wykorzystujących funkcjonalny rezonans, który pozwala jedynie na pomiar przepływu krwi i utlenowania w danym regionie, co wskazuje na wzrost aktywności w skupisku tysięcy neuronów. Nie jest jednak w stanie wyjaśnić wszystkich tajników tego procesu na bardziej szczegółowym poziomie, a w nim być może kryje się odpowiedź. Do pewnego stopnia wpływ na to mogą mieć również czynniki społeczne, związane ze stygmatyzacją seksualności kobiet. Jak wykazano, kobietom oglądającym pornografię częściej towarzyszy poczucie zawstydzenia. W związku z tym nie tylko mniej chętnie mogą przyznawać się do takich zachowań, ale i nawet w mniejszym stopniu uzewnętrzniać to, co naprawdę wtedy czują.

Czytaj także: Uzależnienie od pornografii to choroba

Tak czy inaczej w świetle ostatnich badań jest całkiem możliwe, że kobiety są w większym stopniu wzrokowcami niż dotychczas przypuszczano.


Piotr Rzymski

Doktor habilitowany nauk medycznych, biolog środowiskowy i medyczny, współautor ponad 130 publikacji naukowych, wykładowca i popularyzator nauki. Stypendysta Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej i MNiSW, ekspert unijnej Agencji Wykonawczej ds. Badań Naukowych, ekspert zewnętrzny WHO ds. toksyn sinicowych oraz ambasador międzynarodowej sieci naukowej Universal Scientific Education and Research Network (USERN) w Polsce. Sekretarz Polskiego Towarzystwa Limnologicznego.


Komentowany wiersz: Tańczysz w moich oczach... 2021.01.23; 03:30:48
Autor wiersza: zygpru1948
zenobia888

Totalny idiota !


Komentowany wiersz: Tańczysz w moich oczach... 2021.01.22; 02:13:13
Autor wiersza: zygpru1948
Wczoraj mój wiedeński syn Martin Zygmunt skończył 30 lat.
Nie widzę go od Maja 1994 roku! - Dramat ojca...


Komentowany wiersz: Tańczysz w moich oczach... 2021.01.22; 01:35:58
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


ŻYCIE Z DUCHAMI W POEZJI

Motto: „potem już tylko zostaje podrzucony przez noc
jedwab świtu — w nim smolny zapach lasu pod trójkątem dachu
tam słychać tupot rannej rosy którą przepędza chrzest
obudzonego kornika” – Wacław Pomorski



Podobno zmarłeś Wacławie
podobno poeto
czy muszę to przyjąć jako koniec
naszej przyjaźni?

Pamiętam ciebie bardziej z lat 70’
nie kilka dni temu czy lat ostatnich
byliśmy wtedy młodzi i butni
komuna cuchła na odległość
a my swoje robiliśmy – pisaliśmy wiersze.

I był w tym jakiś sens
bo te wiersze w nas rosły jak brzozy
kształciliśmy wedle zarysów
moc słów nie tylko na trawie
ale i w rękach moc świtania i zmierzchu
były ważne i zostawały przyjazne.

Nieśliśmy te słowa w wierszach
uczyliśmy zgodnie kochać dobro
postępowaliśmy według prawdy
że człowiek nie potrzebuje wiele
tylko miłości pomiędzy przychodzących
i odchodzących gdzieś – gdzie
nie odgadniemy aczkolwiek wierzymy
że oni czekają na nas tak jak ty
czekasz że przyjaciele wrócą do Ogrodu Pana Boga!


21.01.2021 – Ustka
Czwartek 04:09


Komentowany wiersz: Tańczysz w moich oczach... 2021.01.22; 01:33:03
Autor wiersza: zygpru1948
WACŁAW POMORSKI


- urodził się 16 września 1939 roku w Kamienicy Szlacheckiej koło Kartuz na Kaszubach. Nauczyciel, artysta malarz, grafik - jeden z czołowych ekslibrisistów na Po­morzu. Debiut radiowy w 1976 r., prasowy w 1978, książkowy w 1989 roku tomikiem wierszy „W drodze do jasnych stron". Następne tomiki: „Strony obecności" (1966), „Imię Boga mo­jego" (1966), „Maranatha" (1999). W roku 2000 opublikowany został obszerny tom dzienników z okresu stanu wojennego pt. „W cieniu komuny - zapiski na gorąco". W r. 2003 wycho­dzi trzeci tomik z tzw. tryptyku poezji chrześcijańskiej „Czas gasnącego słońca", a w dwa lata później tom wierszy pisanych w języku kaszubskim i polskim „Kaszebskó miłota" (kaszub­ska miłość).


OPINIE KRYTYKÓW:


* * *

Źródłem jego poezji zdaje się być napięcie, a może raczej kon­flikt między jednostką a sytuacją wewnętrzną, miedzy „ja" poetyc­kim a zagrożeniem niesionym przez zewnętrzny świat. Dlatego w tej poezji tak wiele egzystencjalnych wątków, jakby poeta próbował zmierzyć się z wielkim pytaniem Holderlina: „I nie wiem po co poeci w tak jałowym czasie?"

Odpowiedzią zdaje się być uporczywe „trwanie", tworzenie „pomimo", przekonanie, iż tylko twórczość pozwala przezwyciężyć destrukcję świata, a akt poetyckiego poznania, unieruchamiającego czas i przestrzeń wynagrodzi okrucieństwo doświadczeń.

(Zbigniew Pakuła - „Zbliżenia", 1981)


* * *

W wierszach przedstawia człowieka uwikłanego w różnorodne •< problemy świata współczesnego. Pisze spontanicznie, pod wpływem ^ konkretnych przeżyć. Sam o sobie mówi, że jest „poetą chwili . Nie uznaje tworzenia" na siłę", bez emocjonalnego utożsamiania się twórcy z podmiotem literackim. Mówi o rozdarciu wewnętrznym człowieka, o jego ubezwłasnowolnieniu moralnym. Poeta pyta wprost: „ile w nas tkwi jeszcze ile pozostało /spojrzeń / ile abla / ile kaina..." (wiersz „Penetracje").

Pomorski ukazuje cykliczność i potrzebę powrotu człowieka do miejsc czyszczenia. W innym miejscu stawia pytanie: „jakie myśli ska­żesz na pośmiewisko / od czego się odżegnasz/ w co na powrót uwie­rzysz /." Są to wiersze gorzkie, ale nie pesymistyczne. Przecież w in­nym utworze Pomorski pisze: „lecz kiedy już nie ma się czego chwytać/ często wyrasta w nas drzewo/ trwalsze od skały/ nadzieja..."

(Stefan Miler - „Gryf", 1984)


* * *

Wiersze Wacława Pomorskiego o tematyce chrześcijańskiej za­warte w tomikach: „Imię Boga mojego", „Maranatha" i „Czas ga­snącego słońca" - to zwieńczenie trzyczęściowego cyklu poetyckie­go, którego główną inspiracją są przeżycia duchowe artysty. Nie są to wiersze religijne, nie mają bowiem nic wspólnego z religią, która stanowi swoiste opakowanie duchowości. Ten nurt jego poezji jest wyrazem całego bogactwa przeżyć i olśnień, jakich doświadczył po­eta podczas swojego własnego spotkania z Bogiem i jakich doświad­cza na co dzień, czytając Pismo Święte.

Dla poety skończyło się poszukiwanie, a zaczęła się jasno wyty­czona Droga, Prawda i Zycie. Z tych wierszy tchnie radość, ufność, nadzieja, a nade wszystko - pokój. Wybór tej drogi stanowi swoisty manifest programowy, który artysta zapisał w wierszu pt. „Credo" wchodzącym w skład drugiej części tryptyku - wydanym w 1999 r. zbiorze „Maranatha" (co z aramejskiego oznacza: „Pan nadchodzi").

Podsumowaniem krzepnącej w kształt Słowa myśli jest ostatnia część tryptyku - „Czas gasnącego słońca". Tytuł nawiązuje do zapo­wiadającego w Objawieniu św. Jana końca świata. Nawet jeśli ktoś nie zgadza się z poetą, że czasy, w których żyjemy są apokaliptyczną zapowiedzią sądu Bożego, to musi zgodzić się z tezą, że dla każdego człowieka swoistym końcem świata jest śmierć. Śmierć dla niektó­rych, to przyszłość bez przyszłości, bez nadziei, bez życia. Dla Wa­cława Pomorskiego jednak śmierć to nowa jakość, obiecana uczta, bezkresny smak pełni. I choć wiersze poety nie są wolne od smutku rozstania i dojrzałej zadumy nad przemijaniem, jest to ten rodzaj po­zytywnego smutku, który nadaje życiu szlachetnej głębi. Swoistym dopełnieniem treści tych wierszy są ilustracje autorskie.

(Małgorzata Nowotnik - „Ślad"nr 20, Agora Słupsk 2005}


* * *

Wiersze utalentowanego poety z Bytowa obfitują w metaforykę, w bogactwo obrazów odnoszących się do miectwa z ukochanej zie­mi. Ale Pomorski nie jest bezkrytycznym apologetą. Nie unika praw­dy o dolegliwościach ziemskiej egzystencji - swojej i pobratymców. Zaletą jego poezji jest naturalność wypowiedzi, walor opowiadający, bez nagromadzania wybujałej metaforyki i semantycznych łamigłó­wek. Jeśli już poeta posługuje się metaforą, ma ona „wygłos" porów­nawczy, czasami dygresyjny, odnoszący się do wspomnień i ludowo­ści. Albo też często kreśli malownicze obrazy zapamiętanych bądź widzianych dziś krajobrazów z Kaszub. W sumie więc otrzymujemy od Pomorskiego sporą porcję przemyśleń natury literackiej i publi­cystycznej.

(Jerzy Dąbrowa - „Pomerania" nr 3/2005)


* * *

Dla Wacława Pomorskiego - jako artysty i człowieka - rzeczywi­stość ma wiele wymiarów. Jest w niej miejsce dla piękna i brzydoty, miłości i nienawiści, wiary i niewiary, stanowiących przestrzenie czło­wieczego życia, skazanego na odwieczną walkę dobra i zła. Pomor­ski pewny jest finału tej walki na rzecz dobra (...) Słowem dojrzałym, ewangelicznym porusza naszą ludzką wrażliwość, otwiera nam oczy na prawdy znane od dzieciństwa, oswojone z codziennością, często w nas drzemiące lub całkowicie uśpione. Płomiennym słowem raz po raz uderza w nasze sumienie, uczy jak mamy żyć, dokąd i z kim iść, żeby osiągnąć pełnię szczęścia. Robi to nieprzypadkowo, gdyż rozumie współczesne zagubienie człowieka w nadmiarze informacji, chaosie politycznych wydarzeń Swoje strofy sprowadza Pomorski do filozoficznych sentencji, zaskakujących metafor i porównań - daje czytelnikowi poezję o suge­stywnych tonacjach wybitnie komunikatywnego słowa i krystalicz­nie czystej - posuniętej aż do prostoty - poetyckiej refleksji. Spokojnie tych wierszy nie można czytać, gdyż autor spełnił swoje twórcze założenie - uzbroił Słowo w detonator, który musi wyzwolić duchową eksplozję człowieka.

(Jan Towamicki - „Ślad".nr 4, Agora Słupsk. 2000)


Komentowany wiersz: W koleinach na drodze jest poezja 2021.01.21; 03:24:45
Autor wiersza: zygpru1948
Mój kumpel poeta Wacław Pomorski z Bytowa
odszedł do Ogrodu Pana Boga

Niech mu tam świeci Poezja

Wacławie, będę pamiętał - szczególnie okres lat 70 w PRL


Zygmunt Jan Prusiński


Komentowany wiersz: W koleinach na drodze jest poezja 2021.01.21; 03:14:44
Autor wiersza: zygpru1948
Wiersze Wacława Pomorskiego

Kącik poetycki

Autor: Wacław Pomorski »




Przeczekać zły czas

Synowi Darkowi - pastorowi w Koninie


Warto przeczekać
zły czas
ochłodzić wrzątek myśli
poukładać noce i dnie
skorygować życie
w logiczny
sensowny kalejdoskop

W końcu trzeba wyjść na prostą
poza tę studnię wydrążoną
z marazmu
i zbiec
na zielone pastwiska
lekko jak ptak
by uwić tam gniazdo
z ciepłych
ożywczych witek Słowa

Luty 2003



Schodki

Każdego dnia
coraz
wyżej
i wyżej
Wciąż
w górę...
O jedną stopę
poza własną
słabość

To nie przystawać
na półpiętrze
oczekując
na nowy dzień

Bo nowe jutro
może nie nastąpić
a na zrobienie
następnego
kroku
może już być
z a p ó ź n o...

21 VIII 1999
/W dniu pogrzebu sąsiada p. H. Werry/



Łaska

Jan 8,6-11


O, miłosierny Panie!
Któż się ostoi przed Tobą
tak z podniesionym czołem
bez rumieńca na twarzy?

To co piszesz na piasku -
najsprawiedliwszym wyrokiem!
O! Gdyby nie Twoja
ł a s k a
zbawienie przeszłoby
bokiem



Wyznanie

Małgorzacie Nowotnik


Chcę żarzyć się
z dnia na dzień mocniej
do jądra - do białości
nieustannie
dokładać gwiazd
do żaru słońca - być potrzebnym
zawsze gotowym
do usług

Niech stopy palą się
do czerwoności
niech nie ustają w biegu

"Lepiej spłonąć
niż
zardzewieć"...


Wszystkie cytowane wiersze Wacława Pomorskiego pochodzą z tomiku "Czas gasnącego słońca" Wydawnictwo Agape. Opublikowano za zgodą autora.


Komentowany wiersz: W koleinach na drodze jest poezja 2021.01.21; 03:12:03
Autor wiersza: zygpru1948
Wiersze Wacława Pomorskiego

Kącik poetycki

Autor: Wacław Pomorski »



Boża świątynia

2 Kor 4,18-5,1


Kościoły widzialne
pewnie są
ludziom potrzebne
Cieszą oko - ozdabiają
miasta
Jednak ich ściany pękają
psują się elewacje
słono kosztują spiżowe
dzwony

Jest tylko Jedna taka Świątynia
której nic nie zmoże
Nie ma w niej absyd - stylowych kolumn
krzyżowych sklepień
Nie ma też nad nią
złoconej wieży z kurantem

Bo ta świątynia Boża jest!
Z Ducha
wyrasta w sercu
Nie rdzewieje - jest
n i e z n i s z c z a l n a

To co widzialne - doczesne jest
co niewidzialne
w i e c z n e !



Gwiezdna miłość

Nie narzekaj na
ciemność
choć czasem zwala cię
z nóg
Ona potrzebna
gwiazdom
abyś je dostrzec mógł

Bo choć nie mówią
k o c h a m
/daleka do nich droga!/
mrugają srebrnym oczkiem
do ciebie
do mnie
Boga...



Boża łaskawość

Ps 107,9


... Który posyłasz
S Ł O W O
aby ożywić i uleczyć
poślij je do nas - do fortec
skamieniałych serc
I niech nie wraca puste -
potrzebujemy Cię!

... Który wyzwalasz
z sideł nieprzyjaciół -
przyjdź
wybaw z utrapień!

Niech przestaną spiętrzać się
fale!
Niech burze ucichną!

Pozwól nam dobić
do zacisznej przystani
ukorzyć się
uderzyć w piersi
Wznieść w górę ręce w podzięce
za Twą bez granic łaskawość
i miłość...

Miłość - tak opornie i mało
odwzajemnianą
na co dzień



Dzwonki sumienia

Oświetlony
Twoim Słowem
z trudem przebijam się
poprzez mroki świata
I bywa
że zbłądzę...

Więc kiedy czasami
jakąś prawdę ominę - potrącę
/przecież nie jestem z kamienia!/
jak oszalałe brzęczę we mnie
wszystkie
dzwonki sumienia

Od razu jestem postawiony
"na baczność"
Drżę
w kącie samooskarżenia
skomląc jak pies
u furtki
Doskonałej Miłości

I znowu leję - niestety!
te swoje słone krokodyle
łzy
obiecując
"Nigdy więcej"...

Styczeń 2003


Wszystkie cytowane wiersze Wacława Pomorskiego pochodzą z tomiku "Czas gasnącego słońca" Wydawnictwo Agape. Opublikowano za zgodą autora.


Komentowany wiersz: W koleinach na drodze jest poezja 2021.01.21; 03:06:55
Autor wiersza: zygpru1948
Wiersze Wacława Pomorskiego


Wiersz miłosny Wacława Pomorskiego pod tytułem Erotyk campingowy


Erotyk campingowy
Wacław Pomorski

(Markowi Zgaińskiemu)



modrzewiowe deski

tego campingowego domku w strzekęcinie

przypominają mi was dziewczyny tego kraju

te fioletowe pełnokrwiste sęki słoje

jak oczy otwarte do świtu

(po tym co w końcu musiało nastąpić) jak włosy

oplecione wokół ust szyi i dłoni którymi szuka się gwiazd

(jakby ich wcześniej nikt nie zrywał przede mną)

wasze piersi

małe i duże tak różne jak różne są wasze imiona — jolu gosiu

ewo mario tereso grażyno anno marzeno i tak dalej

wasze nogi

wystrzeliwane w powietrze w powietrze w ściany

stopami w niebo

umykające ruchliwym biodrom swych sprężystych samców

odlatujące we wszystkie strony świata

jak ptaki nad ranem

wciąż gotowe do powrotu

jasne jak bliźniacze sosny wyszłe z kory w księżyc

rozchylone i zwarte

że nawet kościste kolano skazane jest czasem

na niemęską dezercję

wasze oddechy — garstki ciepła

zmyślne porcje nieartykułowanych westchnień

spiętrzające się nad wargami

w lotne dmuchawce ledwo słyszalnych dźwięków

oddechy przygaszane kołyską szaleństwa

oddechy — eksplozje oddechy — pożary

szepty nie szepty — i och

pocałunki

pocałunki rozsypywane hojnie jak perły pocałunki gwiazdy

pocałunki w gdziekolwiek w co bądź

pocałunki na ślepo pocałunki

w przepaść

i

słowa słowa słowa

słowa na pęczki

słowa jak aksamitne chusteczki drżące u twarzy

słowa na wiatr — proszę cię — nie tak mocno

i słowa chusteczki zdejmowane z ust

jak sukienka na wiosnę

słowa intymne — wejdź we mnie — świntuszek nie śpi —

jesteś słodki słodki

słodki jak zakazany owoc



potem już tylko zostaje podrzucony przez noc

jedwab świtu — w nim smolny zapach lasu pod trójkątem dachu

tam słychać tupot rannej rosy którą przepędza chrzest

obudzonego kornika



i już właściwie nic nie ma większego znaczenia

zostaje Ż Y C I E — — — Ono jednak zostaje na dłużej


Strzekęcin, 17.09.86


Komentowany wiersz: W koleinach na drodze jest poezja 2021.01.21; 03:04:06
Autor wiersza: zygpru1948
Nie żyje zasłużony dla Bytowa działacz Solidarności Wacław Pomorski. Pogrzeb w środę

https://bytow.naszemiasto.pl/nie-zyje-zasluzony-dla-bytowa-dzialacz-solidarnosci-waclaw/ga/c1-8093029/zd/59302901


W sobotę w wieku 81 lat zmarł Wacław Pomorski, działacz Solidarności, poeta, zasłużony działacz Bytowa. Wacław Pomorski jako jeden z pierwszych w 2017 roku otrzymał Honorową Odznakę Gminy Bytów.
Wacław Pomorski urodził się w Kamienicy Szlacheckiej. Od 1975 r. pracował w Miejskim Domu Kultury w Bytowie jako instruktor ds. plastyki. Po powstaniu NSZZ „Solidarność” zaangażował się w działalność związkową. Wchodził w skład Prezydium Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, a następnie został wiceprzewodniczącym Międzyzakładowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność w Bytowie. 14 grudnia 1981 r. wywiesił w swoim miejscu pracy plakat wzywający do zniesienia stanu wojennego i uwolnienia internowanych działaczy „Solidarności”. Tego samego dnia milicja przeprowadziła z nim rozmowę ostrzegawczą. 16 grudnia 1981 r. został zatrzymany i osadzony w areszcie Komisariatu MO w Bytowie, następnego dnia został zwolniony. Po wprowadzeniu stanu wojennego Wacław Pomorski nie zaprzestał działalności antykomunistycznej. Utrzymywał kontakty z działaczami „Solidarności” z Gdańska, Słupska i Szczecina. Pisał pod pseudonimem artykuły, które ukazywały się w prasie podziemnej, zajmował się drukiem nielegalnych wydawnictw. Brał udział w mszach za Ojczyznę w kościele św. Brygidy w Gdańsku i uczestniczył w manifestacjach, które odbywały się po nabożeństwach. Pod koniec kwietnia 1983 r. malował na drogach wyjazdowych z Bytowa hasła „Solidarność wita”, „PZPR=Kryzys”, a w czerwcu 1984 r. malował na ścianach budynków hasła wzywające do bojkotu zbliżających się wyborów do Rad Narodowych. Po odmowie wykonania dekoracji na akademię z okazji 40 rocznicy powstania MO i SB, został ukarany naganą. W kwietniu 1989 r. wszedł w skład Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w Słupsku, a pół roku później był organizatorem KO „S” w Bytowie.
Za swoją działalność opozycyjną, w 2019 roku otrzymał Krzyż Wolności i Solidarności.

Pogrzeb Wacława Pomorskiego zaplanowany jest na środę (20 stycznia 2021 r.) godz. 12.00 w kaplicy na cmentarzu w Rzepnicy.


Komentowany wiersz: Zwilż usta poranne 2021.01.20; 11:21:41
Autor wiersza: zygpru1948
Głos Pomorza


Zmarł Wacław Pomorski, działacz Solidarności, poeta, zasłużony działacz Bytowa.

https://gp24.pl/zmarl-waclaw-pomorski-dzialacz-solidarnosci-poeta-zasluzony-dzialacz-bytowa-zdjecia/ga/c1-15393935/zd/47507791



W sobotę w wieku 81 lat zmarł Wacław Pomorski, działacz Solidarności, poeta, zasłużony działacz Bytowa. Wacław Pomorski jako jeden z pierwszych w 2017 roku otrzymał Honorową Odznakę Gminy Bytów.

Wówczas tak zaprezentowano jego działalność i dorobek.

Wacław Pomorski - nauczyciel plastyki w kilku bytowskich szkołach. Od 1975 roku prowadził pracownię plastyczną w Bytowskim Domu Kultury. Niezależnie od pracy pedagogicznej i instruktorskiej uprawiał też własną twórczość malarską i graficzną. Swoje prace artystyczne i twórcze często prezentował na różnych wystawach oraz spotkaniach autorskich.
Działalność podziemna

Od września 1980 r. był członkiem Prezydium Międzyzakładowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ Solidarność w Bytowie. Pod koniec lat 80 był współpracownikiem podziemnego pisma „OKO” Międzyregionalnej Komisji Koordynacyjnej Pomorza Środkowego Koszalin-Słupsk.

W latach 1989-1990 był redaktorem „Biuletynu Bytowskiego” oraz w latach 1991-1993 przewodniczącym Regionalnego Ruchu Komitetu Obywatelskiego Solidarność w Słupsku.

Pan Wacław Pomorski był członkiem Związku Literatów Polskich oraz laureatem Międzynarodowego Konkursu na Exlibris organizowanego przez Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Obecnie prowadzi Klub Literacki „Wers”, który skupił wokół siebie lokalnych twórców. Autor wielu tomików poezji oraz książek: „Imię Boga mojego” (1996), „Maranatha” (1999), „Czas gasnącego słońca” (2003), „Kaszëbsko miłota” (2005), „W stronę światła” (2012) i „Życie - nurt rzeki” (2012), „Wiersze z dna serca” (2013). W roku 2000 opublikował dzienniki z okresu stanu wojennego pt. „W cieniu komuny - zapiski na gorąco” i w 2013 „Z cienia komuny” – zapiski na gorąco, tom II. Za zasługi w dokumentowaniu i popularyzowaniu historii Polski w stanie wojennym oraz działalność związkową i opozycyjną w 2007 r. został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.


Komentowany wiersz: Zwilż usta poranne 2021.01.20; 11:15:26
Autor wiersza: zygpru1948
Otrzymałem w tej chwili wiadomość że mój kumpel - literat i poeta zmarł,
Wacek Pomorski z Bytowa! Był dobrym człowiekiem...


Komentowany wiersz: Zwilż usta poranne 2021.01.20; 00:11:13
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


JEŚLI KIEDYKOLWIEK SIĘ OBUDZICIE...

(Kobietom, których już nie ma -
Alfonsinie Storni i Irenie Kuran-Boguckiej -
ten wiersz im dedykuję)


Różne są odejścia kobiet...

W Otwocku na przejściu dla pieszych
od ulicy Armii Radzieckiej
przy teatrze im. Stefana Jaracza,
kobietę przejechał pociąg.

Bezimienna ta kobieta
podarowała swe ciało -
rozrzucone na małe części.

A Alfonsina udowodnić chciała,
jak kochała swego kochanka.
I zatopiła nie tylko w morzu serce.

Do wszystkich kobiet które umarły inaczej,
przyjdźcie do mnie jak się obudzicie.


19.10.2011 - Ustka
Środa 17:42

Wiersz z książki "Kobieta i rosa"


Komentowany wiersz: Zwilż usta poranne 2021.01.20; 00:06:08
Autor wiersza: zygpru1948
Poezja tanga argentyńskiego

Tango FM


Umarł niedawno Piotr Machalica i chciałbym coś dla Niego napisać. Piotr Machalica grał w przedstawieniu "Tango FM", prowadził w nim cykliczną audycję w małej rozgłośni radiowej. Raz w tygodniu przynosił swoje ulubione płyty i ciepłym głosem zapraszał do wyhamowania w nieustającym biegu. Pierwszą wersję scenariusza napisał Jacek Bończyk a do drugiej wersji ja napisałem duże fragmenty i dodaliśmy tłumaczenia tang argentyńskich i historie z warszawskich milong. Ta wersja była grana od jesieni 2014. Skontaktowałem się teraz, po śmierci Piotra, z dyrektorem teatru w Częstochowie, ale okazuje się, że spektakl nie był nagrany. Dlatego opiszę Wam fragmenty tego przedstawienia na podstawie scenariusza. W przedstawieniu gra Redaktor, który czyta listy od czytelników i prowadzący audycje radiową Piotr Machalica, który odpowiada na pytania czytelników, czyta tanga, opisuje historię niektórych z nich. Był zespół muzyczny, który grał polskie tanga. W scenariuszu są wymienione warszawskie milongi: na Chłodnej i Złota Milonga. Jest tez kilka osób z warszawskiego środowiska: Prezes, Kasia Zimek, Anna Kossak (napisała wtedy książkę o tangu), Karol Fidos, no i ja. Z Piotrem spotkałem się na przedstawieniu w Kielcach. Podszedłem do Niego po przedstawieniu i powiedziałem, że to ja jestem tym Stratusem, którego teksty czytał, i tak się poznaliśmy.

Piotr Stratus, styczeń 2021.

Redaktor (ze studia, oczywiście za każdym razem aktualizując poniższe informacje): Witam wszystkich słuchaczy Radia Tango FM. Jest poniedziałek 18 stycznia, minęła dziewiętnasta piętnaście. Imieniny dziś obchodzą Justyna i Franciszek. Najbliższe godziny zapowiadają się w pogodzie, co prawda nie za bardzo przyjemnie – po prostu deszcz i ziąb - ale mam nadzieję, zarówno Was, drodzy solenizanci, jak i tych, którzy słuchają nas teraz, uda się nam choć trochę rozgrzać. Nie zwlekając zatem przenosimy się do mobilnego studia nagrań Radia Tango FM. Tym razem gościmy w Teatrze Mickiewicza w Częstochowie i spod jasnogórskiej wieży zagramy dla Was „na żywo” kolejny koncert wypełniony tangami. Całość poprowadzi gość specjalny wieczoru, miłośnik dobrej muzyki i poetyckich tekstów – Piotr Machalica! Witamy cię Piotrze!

Piotr (wchodzi):
Dobry wieczór. Witam Państwa. Rzeczywiście lubię dobrą muzykę i lubię poezję, a najbardziej piosenki z tekstami, które traktują o czymś istotnym. Dlatego ucieszyłem się na dzisiejsze spotkanie z Wami, bo przecież tanga to świetna muzyka, ale i czasami poetyckie teksty. Niestety, trochę gorzej jest u mnie z zagajaniem…, snuciem barwnych opowieści…, dzieleniem się swoimi słowami z tym, co mi w duszy gra… Stąd pozwolę sobie na próbę przełamania pierwszych lodów Prowadzącego, podpinając się pod pretekst, który Redaktor stworzył na początku. Droga Justyno, drogi Franciszku, szanowni Solenizanci, to pierwsze tango do słów Ludwika Jerzego Kerna jest specjalnie dla Was z najlepszymi życzeniami od naszego radia. Myślę, że nadaje się na tę okazję, jak mało które. (do muzyków): Panowie, zacznijmy wreszcie!

Piotr:
Katarynka…. Mało kto wie, że ten nieskomplikowany instrument odegrał ważną rolę we wczesnej historii tanga. Jeszcze kiedy nie było ani orkiestr ani radia, kataryniarze przenosili niedozwoloną muzykę tanga z burdeli i biednych przedmieść Buenos Aires do bardziej eleganckiego centrum miasta. Muzyka wpadała do domów przez otwarte okna. Na przedmieściach kataryniarz ze swoją katarynką to była instytucja; do muzyki katarynki tańczono, małpy wyprawiały swoje sztuczki, a papuga przepowiadała fortunę. Ten świat opisuje tekst „Ostatnia katarynka” Homero i Acho Manzich z 1949 roku. Manzi przepowiadają kiepską przyszłość katarynki, którą na końcu złożą do małej białej trumny, do jakich kładzie się dzieci w Argentynie. Sam tekst został napisany w Złotej Epoce Tanga kiedy utwory te zaczynają wspominać o zaniku swojego dawnego świata. Powstało wtedy kilkanaście tang z motywem “ostatni” -

Ostatni kataryniarz katarynkę toczy
Wędrując wśród ulic, które wieczór zdobi.
Obok chudy koń , kaleka, małpa przeciera oczy,
Kobietę w perkalowej sukni kwiat sposobi.
Aż w końcu staną na pustej ulicy,
Gdzie księżyc i sklep światło sobie wykradają.
Blady markiz co kocha swą markizę bladą
walce tańczą skryci w cieniu za kotarą.
Ostatnia katarynka wędruje od progu do progu
I w domu gdzie kobieta zmarła swoje tanga zagra.
W domu gdzie miłość zgasła w księżyca półmroku,
gdzie słychać szept muzyki, niewidomy łka -
Smutny ślepiec z wierszy Carriego -
Co pali, pali, pali, a fajka dymem gra.
W białej trumnie na końcu złożą katarynkę
I astma dni jesiennych nuty jej wyciszy
Aniołków główki białą ozdobią trumienkę
I tango echo niesie ostatni już raz
A kochankowie zamknięci w niebycie
Otworzą okno gdy piosenka ścichnie
I gdzieś daleko zginie ostatnia melodia
A wraz z nią zginie mego miasta sens.

Redaktor:
Znalazłem właśnie świetną stronę. Nazywa się „Poezja tanga argentyńskiego”. Prowadzi ją gość przedstawiający się jako Piotr Stratus i naprawdę jest znawcą. Mnóstwo ciekawostek, historycznych wzmianek i współczesnych doniesień, dużo poezji, tekstów tang, zawsze w tłumaczeniu gospodarza strony. I czytam tu właśnie, że polskie tango pt. „Grzech”…, nie, nie to, które słyszeliście Państwo przed chwilą, ale to, które jeszcze przed wojną rozsławiła, młodziutka wtedy, Wiera Gran
To grzech usta mieć gorące jak ty
To grzech krąg rozsiewać mrzonki i sny
To grzech, w piwnych oczach taką mieć moc
Że je widzę przez sen co noc…
zostało niedawno przetłumaczone na język hiszpański przez przyjaciółkę Stratusa, argentyńską tłumaczkę Rominę Marazzato Sperano i może kiedyś to tango zrobi międzynarodową karierę? W przypadku polskiego tanga, to rzadkość…

Piotr:
Może i tak, ale się zdarzało. Że wspomnę tu, bodaj, nasze najsłynniejsze… Autorem muzyki jest Jerzy Petersburski , a tekstu Andrzej Włast . Utwór został skomponowany dla rewii „Warszawa w kwiatach”. 7 marca 1929 roku w teatrzyku „Morskie Oko”; piosenkę tę zaśpiewała po raz pierwszy Stanisława Nowicka wspomagana przez tercet: Eugeniusz Bodo , Witold Konopka znany jako Roland i Ludwik Sempoliński . Po zakupieniu przez firmę Wiener Boheme Verlag praw do rozpowszechniania utworu w Austrii z nowym tekstem i pod zmienionym tytułem „Oh, Donna Clara”; stała się ona światowym przebojem. Już w 1931 można ją było usłyszeć na Broadwayu w rewii Ala Jolsona , jednak skandal, który wtedy nastąpił (Amerykanie pominęli nazwisko polskiego kompozytora, a jego muzykę przypisali Austriakowi Robertowi Katscherowi , co wywołało gwałtowny protest Petersburskiego) na jakiś czas przyhamował popularność utworu, którego druga młodość zaczęła się dopiero w 1954 roku od zwycięstwa w konkursie dawnych melodii w Amsterdamie (tym razem tango w wersji holenderskiej wykonał Bruno Majcherek ). W Polsce po II wojnie światowej największą popularnością cieszyła się ta piosenka w interpretacji Mieczysława Fogga . Jej wykonania podjęła się też nieco później Irena Santor Chyba już wszyscy wiecie, o jaki utwór chodzi…. Nazywano je tangiem samobójców…

Redaktor:
Nie ważne skąd, ważne co. Wiedzy nigdy dosyć. A zatem, czy wiesz, że na początku lat osiemdziesiątych powstała w Paryżu tangueria, która była pierwowzorem współczesnych polskich - „Złotej” czy „Chłodnej”. Nazywała się „Trottoirs de Buenos Aires” i otworzono ją 19 listopada 1981, czyli dwa lata przed przedstawieniem „Tango Argentino”, które w Paryżu rozpoczęło światowy powrót tanga. Jednym z ojców duchowych „Troittors de Buenos Aires” był Julio Cortázar. Cortázar mieszkał w Paryżu od 1951, często wracał do Buenos Aires, aż w końcu, w latach 1970, junta wojskowa zabroniła mu przyjazdów do rodzinnego kraju. Dopiero na rok przed śmiercią, po wyborze 1983 Raúla Alfonsína na prezydenta Argentyny Cortázar odwiedził ostatni raz ukochaną stolicę. Do kilku wierszy Cortazara, tych z powstałych z emigracyjnego smutki, napisano muzykę.

Chodniki Buenos Aires

A dzieci grały w klasy na chodniku
A chodnik lubił bardzo, że był grany.
Tortury znosił wieczne gdy kwadraty
Na płytach kredą rysowały.
A potem gdy dorosłem byłem śmiały
Przed sklepem, na dziewczynę, wciąż gwizdałem.
Aż w końcu przyszła raz w okno wystawy
Blondynka z długimi warkoczami.
I dnia pewnego kiedyś odjechałem
Kwadraty do gry w klasy pozostały.
I tylko czuję czasem jak butami
dotykam czule ziemi Buenos Aires.

Redaktor:
Jacek z Częstochowy:
Drogi Redaktorze. Czekam niecierpliwie na Pana audycję. Ciekaw jestem czym zaskoczy mnie Pan Piotr… Ja, samotny człowiek, jeszcze młody ale zmęczony życiem z brakiem perspektyw na przyszłość. Jestem uwięziony, nie potrafię nic zmienić, boję się zmian, boję się, że sobie nie poradzę. Duszę się w mojej pracy: mam wykształcenie a pracuję fizyczne! Boję się odejść z pracy, bo nie wiem czy znajdę nową- lepszą. Jestem cichy i spokojny. Czasem nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Jestem rozdarty: czasami chcę to wszystko rzucić, wyjechać, podbić świat, żyć pełnią życia, a drugiej strony nie chcę żadnych zmian. Pragnę stagnacji i świętego spokoju. Ktoś pomoże? Może Pan?

Piotr:
Obawiam się Jacku, że pomóc nie mogę. Ściera się w panu dusza apolińska z duszą dionizyjską. I niech mi Pan wierzy, to jest normalne. Tak ma większość z nas. I niech mi Pan wierzy także, że nawet ci, którzy – jak Pan to określa – podbili świat i żyli pełnią życia czasami wcale przez to bardziej nie zbliżyli się do szczęścia.

Redaktor:
Katarzyna, okolice Częstochowy: Życie jest jak tango… Czasami szybkie, gwałtowne, prowokujące… Często wstrzymuje oddech, potem znów przyśpiesza. Atakuje, broni się, zaczepia. Gdybym chciała kogoś nauczyć tańczyć, kazałabym mu zamknąć oczy i po prostu czuć: dotyk, zapach, rytm, Pam, pa, ra, ram. Pam, pam, pa ra ram. Pam pam rara ram… Pozdrawiam. Katarzyna.
PS. Podobnie jak dla Was nie stanowi o moim życiu podział na Żydów, gejów, czy transseksualistów. Ludzi dzielę na dobrych i złych. Na mądrych i głupich. Tym ostatnim zawsze daję szansę…

Piotr:
Pani Kasiu…, trafnie chyba podzielił ludzi Edward Stachura w opowieściach o Michale Kątnym: „dzielę ludzi na tych co nie śpią nigdy i tych, co śpią zawsze…, no i na ogromne zastępy tych pośrodku, co to drzemią, budzą się z drzemki i znowu zasypiają, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej…” Albo jeszcze inaczej: dzielę ludzi na tych z którymi jestem z nimi i tych z którymi nie jestem nimi…” Bolesne tango Steda z muzyką Jerzego Satanowskiego…

Piotr czyta tango Pena Mulata:

Pod koronkami
Sukni warstwami
Ból wspomnieniami
Mulatki drży
Przedłużą może
W milongi porze
Kwietniowe noce
deszczowy dzień
A w starym lustrze
Odblaski smutne
Błyska się ostrze
Tancerza tors
W czerwonym kwiecie
Krwawej poświecie
Koszuli znaczy
Karminu ślad
Wariata szata
Światło oplata
Twarze szalone
Tancerza wzrok
Wódka w bufecie
Tańca podniecie
Rewanżu skrycie
Pragnie i chce
Taniec wiruje
Zemsta całuje
Krwawo maluje
Karminu ślad

Milongas negras. Milonga w rytmie candombe z tekstem o nienawiści w tańcu, nienawiści do mężczyzn, zbrodni i zemście. Czy jest kobieta, która nie płakała przez mężczyznę, upokorzona, samotna i zdradzona ? Ściemnione światło, nagie ramiona, Chłodna wejście od Ciepłej nad ranem, karminowe kotary, stolik przykryty szkarłatem, przy wejściu wieszak dalej bar, przymknięte oczy, pod suknią nóż, DJ Karol gra Osvaldo Pugliese, krew na koszuli, Prezes wzywa karetkę, Anna Kossak pisze książkę. To się może zdarzyć Panowie, to się może zdarzyć.

Redaktor:
Gratulujemy. Dla wszystkich zwycięzców, ze specjalną dedykacją: „Nie bójcie się namiętności i rozwijajcie w sobie wrażliwość”, ostatnia już dzisiaj piosenka. Naprawdę dla Was.
(wstęp piosenki)
Staraliśmy się aby nie był to spektakl wyłącznie o historii tanga. Aby było też o nas, o życiu, o współczesnym tangu w Polsce – bo naprawdę istnieją miejsca, o których opowiadaliśmy: są tanguerie „Złota” i „Chłodna”, jest Piotr Stratus, który pisze o poezji tanga, jest DJ Tanga Karol, jest Kasia Zimek, która odgrzebuje stare polskie tanga, są miejsca gdzie noc w noc policzek do policzka przytulają do siebie nieznane pary. Jest taki zaczarowany świat, a nasze skromne radio, proszę Państwa, to poniekąd odzwierciedlenie tego świata. Dziękujemy Państwu przy odbiornikach, dziękujemy Publiczności w studio. Słuchajcie Radia Tango FM, słuchajcie naszych koncertów „na żywo”! Już (tu aktualna data i miejsce) zagramy po raz kolejny. Do usłyszenia i do zobaczenia. Żegnają Was Piotr Machalica, Inga Pilchowska, Adam Hutyra, Maciej Półtorak oraz znakomita orkiestra: Arek Krupa, Marcin Lamch, Michał Rorat i Sebastian Ruciński!


Komentowany wiersz: Okupuję w sobie zaklęcia 2021.01.19; 00:07:07
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


TANGO KU ŚMIERCI...

Motto: "Przykręć nieco lampę
I pozwól mi zasnąć w spokoju"

- Alfonsina Storni -
(w przekładzie Mar Canela)


Tańczę z tobą argentyńskie tango,
a uśmiech twój jak dojrzałe róże.
Otaczam cię linią słońca i ziemi,
za ciebie dokończę wiersz na plaży.


Wiem że byłaś szczęśliwa po śmierci,
wiedziałaś dokąd iść i nie wrócić.
Ale ja wciąż tańczę argentyńskie tango,
wciąż uśmiechnięta w białej sukni.


18.10.2011 - Ustka
Wtorek 19:24

Wiersz z książki "Kobieta i rosa"


Komentowany wiersz: Okupuję w sobie zaklęcia 2021.01.19; 00:05:42
Autor wiersza: zygpru1948
Dzisiaj mija 122. rocznica urodzin Alfonsiny Storni


Jedna z najważniejszych argentyńskich poetek z czasów modernizmu, Alfonsina Storni, urodziła się 29 maja 1892 w Sala Capriasca w Szwajcarii.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/fa/Verano%2C_oto%C3%B1o%2C_invierno..png/640px-Verano%2C_oto%C3%B1o%2C_invierno..png



Opublikowała:

1916 La inquietud del rosal

1918 El dulce daño

1919 Irremediablemente

1920 Languidez

1925 Ocre

1926 Poemas de amor

1927 El amo del mundo: comedia en tres actos - sztuka

1932 Dos farsas pirotécnicas - sztuka

1934 Mundo de siete pozos

1938 Mascarilla y trébol



Poetka zmarła 25 października 1938 koło Mar del Plata, w Argentynie. Wiersze na język polski tłumaczyła m.in. Irena Kuran-Bogucka.



Alfonsina Storni w przekładzie Ireny Kuran-Boguckiej





Czas bezpłodności (1938)



A najpierw cyfry ujrzały Kobietę,
i na jej łonie złożyły puzderko:
stamtąd trysnęła owa rzeka krwawa,
co świat obiega spiralą okrężną.



Znaków przedziwnych nieczytelne pismo
cieniem pokryło rzeczny brzeg, a Księżyc,
złowieszczo pośród nich zarysowany,
wyznaczał czasy przypływów tajemnych.



To on był twórcą wezbranych powodzi
i lodowatych losów, co widnieją
na ciepłych twarzach o wzroku strwożonym.



Aż raz jej łono porzuciła rzeka.
a żyzna wyspa, kwitnąca dla mężczyzn,
została pusta; i wicher się zerwał.




Polecam artykuł córki tłumaczki, Ewy Marii Śląskiej o Alfonsinie Storni:

http://ewamaria2013texts.wordpress.com/2013/10/27/poesia-poezja-poetry-poesie-alfonsina-storni/


Komentowany wiersz: Tam gdzie góry z okna widać 2021.01.18; 00:23:14
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


PLAŻA LA PERLA

Motto: "w świetle przejrzystego słońca
z ogromnego jaśminu powstała biała żmija"

- Alfonsina Storni -
(w tłumaczeniu Mar Canela)


Nie będę cię szukał, nie będę -
wiem że jesteś w licznych wierszach,
a każda myśl o miłości śpiewa.

Powinniśmy się spotkać,
na tej plaży gdzie ostatni
wiersz napisałaś poetko.

Był tak cichy, był tak spokojny
że tylko fale obijały piasek
w szlachetny dzień zakochanych.

Niesforny makijaż spłynął ci
z twarzy wraz ze łzami -
nikt nie słyszał twego płaczu.

A plaża i dziś kokietuje morze,
jak każda kobieta chce zdobywać
przestrzenie męskiej czułości.


18.10.2011 - Ustka
Wtorek 18:51

Wiersz z książki "Kobieta i rosa"


Komentowany wiersz: Tam gdzie góry z okna widać 2021.01.18; 00:21:15
Autor wiersza: zygpru1948
Alfonsina Storni (29 maja 1892 - 25 października 1938)
była argentyńską poetką okresu modernistycznego.


Wczesne życie

Storni urodził się 29 maja 1892 roku w Sala Capriasca w Szwajcarii . Jej rodzicami byli Alfonso Storni i Paola Martignoni, pochodzący z Włoch i Szwajcarii. Przed jej narodzinami jej ojciec założył browar w mieście San Juan w Argentynie , produkujący piwo i napoje gazowane. W 1891 roku za radą lekarza wrócił z żoną do Szwajcarii, gdzie w następnym roku urodziła się Alfonsina; mieszkała tam do czterech lat. W 1896 roku rodzina wróciła do San Juan, a kilka lat później, w 1901 roku, przeniosła się do Rosario z powodów ekonomicznych. Tam jej ojciec otworzył tawernę, w której Storni wykonywał różne prace. Ta rodzinna firma szybko jednak upadła. Storni napisała swoją pierwszą zwrotkę w wieku dwunastu lat i kontynuowała pisanie wersetów w wolnym czasie. Później wstąpiła do Colegio de la Santa Union jako studentka zaoczna. W 1906 roku zmarł jej ojciec i zaczęła pracować w fabryce kapeluszy, aby pomóc swojej rodzinie. W 1907 r. Zainteresowanie tańcem doprowadziło ją do dołączenia do podróżującego zespołu teatralnego, który zabrał ją po całym kraju. Występowała w Henrik Ibsen 's Ghosts, Benito Pérez Galdos ' s La casa de la loca, Florencio Sánchez Muertos Los . W 1908 roku Storni wróciła do mieszkania z matką, która ponownie wyszła za mąż i mieszkała w Bustinza . Po roku Storni wyjechała do Corondy , gdzie studiowała, aby zostać wiejską nauczycielką w szkole podstawowej. W tym okresie rozpoczęła również pracę dla lokalnych magazynów Mundo Rosarino i Monos y Monadas , a także dla prestiżowego Mundo Argentino . W 1912 roku przeniosła się do Buenos Aires , szukając anonimowości zapewnianej przez duże miasto. Tam poznała i zakochała się w żonatym mężczyźnie, którego opisała jako „interesującą osobę o określonej pozycji w społeczności. Był aktywny w polityce…” W tym samym roku opublikowała swoje pierwsze opowiadanie w Fray Mocho. W wieku dziewiętnastu lat dowiedziała się, że jest w ciąży z dzieckiem dziennikarza i została samotną matką. Utrzymując się z nauczania i dziennikarstwa prasowego, mieszkała w Buenos Aires, gdzie trudności społeczne i ekonomiczne, z jakimi borykała się rosnąca klasa średnia Argentyny, były inspiracją dla wyłaniającego się grona działaczy na rzecz praw kobiet.



Kariera literacka

Storni była jedną z pierwszych kobiet, które odniosły sukces na zdominowanych przez mężczyzn arenach literatury i teatru w Argentynie i jako taka wypracowała wyjątkowy i cenny głos, który ma szczególne znaczenie w poezji latynoamerykańskiej. Storni była wpływową osobą nie tylko dla swoich czytelników, ale także dla innych pisarzy. Choć znana była głównie z twórczości poetyckiej, pisała również prozę, eseje dziennikarskie i dramaty. Storni często wydawał kontrowersyjne opinie. Krytykowała szeroki zakres tematów, od polityki po role płciowe i dyskryminację kobiet. W czasach Storni jej twórczość nie pasowała do określonego ruchu czy gatunku. Dopiero gdy ruchy modernistyczne i awangardowe zaczęły zanikać, jej twórczość zdawała się pasować. Krytykowano ją za nietypowy styl, najczęściej określano ją mianem pisarki postmodernistycznej.


Wczesna praca

Storni w 1916 roku Niektóre ze swoich pierwszych prac Storni opublikowała w 1916 r. W czasopiśmie literackim Emin Arslan La Nota , gdzie była stałym współpracownikiem od 28 marca do 21 listopada 1919 r. Jej wiersze „Convalecer” i „Golondrinas” zostały opublikowane w magazynie. Mimo trudności ekonomicznych w 1916 r. Wydała La incietud del rosal , a później zaczęła pisać dla magazynu Caras y Caretas , pracując jako kasjerka w sklepie. Chociaż dziś wczesne dzieła poetyckie Storni należą do jej najbardziej znanych i cenionych, spotkały się z ostrą krytyką ze strony niektórych jej współczesnych mężczyzn, w tym tak znanych postaci jak Jorge Luis Borges i Eduardo Gonzalez Lanuza. Erotyka i tematy feministyczne w jej twórczości były w jej czasach kontrowersyjnym tematem w poezji, ale pisanie o kobiecości w tak bezpośredni sposób było jedną z jej głównych innowacji jako poetki.


Szersze uznanie

Na szybko rozwijającej się scenie literackiej Buenos Aires Storni szybko poznał innych pisarzy, takich jak José Enrique Rodó i Amado Nervo . Jej sytuacja ekonomiczna poprawiła się, co pozwoliło jej na wyjazd do Montevideo w Urugwaju . Tam poznała poetę Juanę de Ibarbourou , a także Horacio Quirogę , z którą zaprzyjaźniła się. Quiroga prowadził grupę Anaconda, a Storni został członkiem wraz z Emilią Bertolé , Aną Weiss de Rossi , Amparo de Hieken , Ricardo Hicken i Berta Singerman W jednym z najbardziej produktywnych okresów, w latach 1918-1920, Storni wydała trzy tomy poezji: El dulce daño (Sweet Pain), 1918; Irremediablemente (Irremediably), 1919; oraz Languidez (Languor) 1920. Ta ostatnia otrzymała pierwszą Miejską Nagrodę Poetycką i drugą Narodową Nagrodę Literacką, co dodało jej prestiżu i reputacji utalentowanej pisarki. opublikowała również wiele artykułów w czołowych gazetach i czasopismach tego czasu. Później kontynuowała swoje eksperymenty z formą w Ocre z 1925 roku , tomie składającym się prawie w całości z sonetów, które należą do jej najbardziej tradycyjnej struktury. Wersety te powstały mniej więcej w tym samym czasie, co wiersze prozą o luźniejszej strukturze z jej mniej znanego tomu Poemas de Amor z 1926 roku.


Teatr

Po krytycznym sukcesie Ocre , Storni postanowił skupić się na pisaniu dramatu. Jej pierwsze publiczne dzieło, autobiograficzna sztuka El amo del mundo, została wystawiona w teatrze Cervantesa 10 marca 1927 r., Ale nie została dobrze przyjęta przez publiczność. Nie było to jednak ostateczne wskazanie jakości pracy; Wielu krytyków zauważyło, że w tamtych latach teatr argentyński jako całość przeżywał upadek, tak wiele wartościowych dzieł dramatycznych zawiodło w tej atmosferze. Po krótkim okresie spektaklu Storni opublikował ją w Bambalinas , gdzie okazało się , że pierwotnym tytułem był Dos mujeres . Jej Dos farsas pirotécnicas zostały opublikowane w 1931 roku. Napisała następujące utwory przeznaczone dla dzieci: Blanco ... Negro ... Blanco , Pedro y Pedrito , Jorge y su Conciencia , Un sueño en el camino , Los degolladores de estatuas i El Dios de los pájaros . Były to krótkie przedstawienia teatralne z piosenkami i tańcami. Były przeznaczone dla jej uczniów teatru Teatro Labardén . Alfonsina napisał muzykę do przedstawień dla Pedrito y Pedro i Blanco ... Negro ... Blanco . Zostały one wykonane w 1948 roku w teatrze Teatro Colón w Buenos Aires. Julieta Gómez Paz mówi o nich: „ Te obecne, jak na ironię, dorosłe sytuacje zostały przeniesione do świata dzieci, aby nakreślić błędy, uprzedzenia i szkodliwe zwyczaje dorosłych, ale skorygowane przez poetycką fantazję ze szczęśliwymi zakończeniami ”.

Później praca

Po prawie ośmioletniej przerwie w wydawaniu tomików poezji, Storni opublikowała El mundo de siete pozos (Świat siedmiu studni), 1934. Tom ten, wraz z ostatnim tomem, który wydała przed śmiercią, Mascarilla y trébol (Maska i Clover) z 1938 roku to szczyt jej poetyckich eksperymentów. Ostatni tom zawiera użycie tego, co nazwała „antysieciami”, czyli wierszy, które wykorzystywały wiele struktur wersyfikacyjnych tradycyjnych sonetów, ale nie były zgodne z tradycyjnym schematem rymów. Pomnik Alfonsiny Storni na cmentarzu Chacarita w Buenos Aires

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b7/Cementerio_de_La_Chacarita_17.JPG/220px-Cementerio_de_La_Chacarita_17.JPG


Choroba i śmierć

W 1935 roku Storni mogła wykryć guzek na lewej piersi i zdecydowała się na operację. 20 maja 1935 roku przeszła radykalną mastektomię. W 1938 roku dowiedziała się, że rak piersi powrócił. Około godziny 1:00 we wtorek 25 października 1938 r. Storni opuściła swój pokój i skierowała się w stronę morza na plaży La Perla w Mar del Plata w Argentynie i popełniła samobójstwo. Później tego ranka dwóch pracowników znalazło jej ciało wyrzucone na plażę. Chociaż jej biografowie uważają, że wskoczyła do wody z falochronu , popularna legenda głosi, że powoli wychodziła w morze, aż utonęła. Została pochowana na cmentarzu La Chacarita. Jej śmierć zainspirowała Ariela Ramíreza i Félixa Lunę do skomponowania piosenki „ Alfonsina y el Mar ” („Alfonsina and the Sea”).

Alfonsina Storni - https://pl.qaz.wiki/wiki/Alfonsina_Storni


Komentowany wiersz: Pogodna w moim wierszu 2021.01.17; 16:22:28
Autor wiersza: zygpru1948
W ciągu ostatnich 5 minut obecni byli (16):

Nikola,

a przecież jest u mnie na Czarnej Liście !?


Komentowany wiersz: Pogodna w moim wierszu 2021.01.17; 16:02:41
Autor wiersza: zygpru1948
Zastrzelić !

Podobno ludzie dzielą się na dwie grupy; ludzie i druga grupa, kurwy!


Komentowany wiersz: Pogodna w moim wierszu 2021.01.17; 06:30:58
Autor wiersza: zygpru1948
Halina ~ tylko dla przyjaciół …

Pozdrawiam Cię Zygmunt cieplutko,
Dziewczyny powinny być zadowolone z wierszy - chociaż nie dla mnie pisane podziwiam je ....Lubię odwiedzać Salonik :))))


Komentowany wiersz: Pogodna w moim wierszu 2021.01.17; 02:37:51
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


SPOTKANIE W BIBLIOTECE

Pamięci Alfonsiny Storni


Kołyszesz się jak fala,
jak morski wiatr,
zapomniałaś zabrać
ze sobą zeszyt i pióro.

Poezję można pisać
za życia i po śmierci,
to taki przywilej
z prawa zasłużonych.

Pójdę do biblioteki
w Mar del Plata,
bywałaś tam i bywasz
nadal w zakamarkach.

Razu pewnego znalazłem
niedokończony wiersz,
byłem pewny że twój
choć nie miał tytułu.


18.10.2011 - Ustka
Wtorek 19:10

Wiersz z książki "Kobieta i rosa"



Kultura

26 października 2011, 19:26 - 6394 odsłony


Komentowany wiersz: Pogodna w moim wierszu 2021.01.17; 02:30:57
Autor wiersza: zygpru1948
Alfonsina Storni – była jedną z najważniejszych argentyńskich poetek z czasów modernizmu. Wikipedia

Data i miejsce urodzenia: 29 maja 1892, Sala Capriasca, Szwajcaria

Data i miejsce śmierci: 25 października 1938, La Perla Spa, Argentyna

Prąd literacki: Modernizm

Dzieci: Alejandro

Rodzice: Alfonso Storni, Paulina Storni


Foto: Alfonsina Storni
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/ea/AlfosinaStorni.jpg/220px-AlfosinaStorni.jpg


Komentowany wiersz: Pogodna w moim wierszu 2021.01.17; 02:26:25
Autor wiersza: zygpru1948
Ewa Maria and Friends

An eclectic blog for fans of essays, literature, art and journalism in English, German and Polish. Come in and make yourself at home!

Poesía – Poezja – Poetry – Poesie / Alfonsina Storni
Posted on 27/10/2013 by Ewa Maria

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/16/Monumento_a_Alfonsina_Storni.jpg/285px-Monumento_a_Alfonsina_Storni.jpg


Dedykuję mojej siostrze Kasi

Opowiadała mi o niej nasza Mama – Irena Kuran-Bogucka – w czasach, kiedy nie było internetu, ani nawet nieskomplikowanego dostępu do książek i prasy na świecie. Nie znałam więc ani jednego jej wiersza, ale wiedziałam, że była argentyńską poetką i piękną kobietą, która popełniła samobójstwo, gdy zaczęła się starzeć i wiedziała, że już nie będzie obiektem miłości. Urodziła się w roku 1892 w Szwajcarii, zabiła się 25 października 1938 roku w Mar de la Plata. Miała 46 lat. Mama przetłumaczyła jej wiersze, kiedy ja już wyjechałam z Polski i nigdy mi nie pokazała tych tłumaczeń. Nawet nie wiedziałam, że były.
Minęły dwie dekady – Mama w międzyczasie umarła – zanim po raz pierwszy przeczytałam wiersze Alfonsiny. Dowiedziałam się też, że w roku 1935 zachorowała na raka piersi, być może jest więc możliwa inna interpretacja jej samobójstwa niż ta, jaką podała mi Mama. Nie wiem. Tak jak nie wiadomo, czy poetka skoczyła do morza z wysokiego falochronu czy też weszła powoli coraz głębiej i głębiej zanurzając się w wodach oceanu.

Na zdjęciu pomnik Luisa Perlotti w Mar del Plata, upamiętniający samobójstwo Alfonsiny. Podobno zawsze leżą tam kwiaty. 22 października 1938 roku poetka napisała w pensjonacie w Mar del Plata wiersz „Voy a dormir“ (“Idę spać”). Zaniosła go na pocztę i wysłała do redakcji gazety La Nación, gdzie został opublikowany w dwa dni po jej samobójczej śmierci.

W tym sonecie w ostatniej zwrotce Alfonsina napisała: pozwól mi zasnąć w spokoju i proszę… jeśli on znów zadzwoni, powiedzcie mu, żeby nie nalegał, wyszłam…


https://youtu.be/esFrSuihYWY

Czyta Omar Cerasuolo


Alfonsina Storni, Voy a dormir

Dientes de flores, cofia de rocío,
manos de hierbas, tú, nodriza fina,
tenme prestas las sábanas terrosas
y el edredón de musgos escardados.

Voy a dormir, nodriza mía, acuéstame.
Ponme una lámpara a la cabecera,
una constelación, la que te guste,
todas son buenas, bájala un poquito.

Déjame sola: oyes romper los brotes.
Te acuna un pie celeste desde arriba
y un pájaro te traza unos compases

para que olvides. Gracias… Ah, un encargo:
si él llama nuevamente por teléfono
le dices que no insista, que he salido.

Pisząc o Alfonsinie po prostu nie można pominąć piosenki, która powstała w 30 lat po śmierci poetki.

Alfonsina i morze. Słowa i muzyka: Ariel Ramírez i Félix Luna, wykonanie Mercedes Sosa – jedna z najczęściej wykonywanych pieśni argentyńskich.

***

Wracam do ostatniego wiersza Alfonsiny. Znalazłam tłumaczenia na angielski i niemiecki.

I’m going to sleep

Teeth of petals, bonnet of dew,
handfuls of herbs, oh sweet nursemaid,
turn the earthly sheets down for me
and prepare my quilt of carded moss.

I’m going to sleep, my nursemaid—lay me down;
put a lamp on the nightstand for me,
or a constellation, whichever you like—
both are fine; turn the lights down a bit.

Now leave me alone and hear the buds break …
as you’re rocked by a heavenly foot from above,
and a bird zigzags you a path

so that you can forget … Thank you. Oh, a favor:
if he calls again
tell him not to insist, for I have gone away…

Translation by Richard E. McDorman
© 2011

***

Bald geh ich schlafen….

du mit den blumenzähnen, mit dem häubchen aus tau
und händen aus kräutern, du zärtliche amme,
bereite mir das erdige, kühle leintuch
und das federbett aus zerpflücktem moos.

bald geh ich schlafen, meine amme, bette mich gut
stell mir ein lämpchen ans kopfende,
ein sternbild, irgendeins, das dir gefällt.
sie leuchten ja alle. und neig es mir ein wenig zu.

lass mich allein: ich hör das aufbrechen der knospen,
ein fuss des himmels wiegt mich leise,
und ein vogel trillert mir ein paar takte,

damit ich vergesse… danke… ach, ein auftrag noch:
falls er anruft,
sag ihm, sein drängen sei umsonst, ich sei verreist..

okladka***
https://ewamaria2013texts.files.wordpress.com/2013/10/okladka.jpg


Niestety Mama nie przetłumaczyła tego ostatniego wiersza. Dowiedziałam się tego tworząc ten wpis. Znalazłam informacje, że te tłumaczenia ukazały się w Biuletynie Kulturalnym Między Innymi (w numerze 7/8 z 1986 roku), wydawanym przez Szczecińskie Towarzystwo Kultury, a ja otrzymałam ich skany dzięki nadzwyczajnej wręcz uprzejmości pracowników Czytelni Pomorzoznawczej Książnicy Pomorskiej w Szczecinie – www.ksiaznica.szczecin.pl.
Przepisuję tu więc inny jej wiersz, też z roku 1938, potwierdzający to, co mówiła Mama, opowiadając mi o tragedii kobiety, która przestała być atrakcyjna dla mężczyzn.

wiersze

Czas bezpłodności (1938)

A najpierw cyfry ujarzały Kobietę,
i na jej łonie złożyły puzderko:
stamtąd trysnęła owa rzeka krwawa,
co świat obiega spiralą okrężną.

Znaków przedziwnych nieczytelne pismo
cieniem pokryło rzeczny brzeg, a Księżyc,
złowieszczo pośród nich zarysowany,
wyznaczał czasy przypływów tajemnych.

To on był twórcą wezbranych powodzi
i lodowatych losów, co widnieją
na ciepłych twarzach o wzroku strwożonym.

Aż raz jej łono porzuciła rzeka.
a żyzna wyspa, kwitnąca dla mężczyzn,
została pusta; i wicher się zerwał.

Tłumaczyła Irena Kuran-Bogucka


Previous Post Reblog: Aleka Polis, Jawna partyzantka i głowa byka
Next Post Immer Montags: Der polnische Adel… (8)
4 thoughts on “Poesía – Poezja – Poetry – Poesie / Alfonsina Storni”

rysberlin 27/10/201310:38 Reply

http://korespondentwojenny.salon24.pl/357962,kobieta-i-rosa

ewamaria2013 27/10/201313:12 Reply

Już pracując nad tekstem tego wpisu pisałam do pana Zygmunta Jana Prusińskiego, prosząc o pomoc w znalezieniu informacji o tłumaczeniach Mamy. Niestety nie dostałam żadnej odpowiedzi. Dziś rano wysłałam mu linka na FB i mam nadzieję, że się odezwie. W końcu dzięki uprzejmości pani z Książnicy Pomorskiej mam już teksty tych tłumaczeń, które on i pani Mar Candela tak bardzo chcieli zdobyć.

Kasia Krenz 27/10/201312:53 Reply

Nadzwyczajna historia. Nad-zwyczajna. Takie są losy poetów, którzy rodzą się z losem-pisaniem wpisanym w swój kod genetyczny. Alfonsina zmagała się z życiem, przemijaniem i… pomijaniem, bo żyła jeszcze w czasach, zwłaszcza w Ameryce Południowej, gdy kobieta kojarzyła się raczej z innymi i bardziej “zwykłymi” funkcjami społecznymi niż z pisaniem wierszy.Tylko jedno przychodziło jej w sposób niewymuszony i naturalny – widzenie świata poprzez słowa. A słowa układały jej się same, z jakże naturalną łatwością. Nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, czy powodem jej przedwczesnej śmierci była zawiedziona miłość – jak w przypadku samobójstwa innej artystki z Ameryki Południowej, chilijskiej pieśniarki Violetty Para – czy diagnoza lekarska, która w owym czasie kojarzyła się jeszcze ze śmiertelnym wyrokiem, czy poczucie, ze oto nadchodzi czas, którego nic nie odmieni: starość… Piękne wiersze, niezwykłe. PS. Dziękuję za dedykację.

Julita 27/10/201323:25 Reply

Niejeden kwadrans upłynął, zanim złożyłam z kawałków opowieść w jedną całość, każdy szczegół wydawał się ważny. Niebywała historia poprzez cierpienie zamknięte w kręgu marzeń i tęsknoty, w świecie poezji. Zrozumienie prawdy wzbrania wstępu, nie daje się poznać, pozostaje w cieniu.
“/…/ czy też weszła powoli coraz głębiej i głębiej”.


Komentowany wiersz: Sny moje nie są na próżno... 2021.01.16; 07:12:28
Autor wiersza: zygpru1948
Wiadomość od: Hati
dnia: 2020-07-07; 15:18:48


Dzień dobry,

Panie Zygmuncie! Dziękuję za miłe słowa, bardzo sobie je cenię. Muszę się jednak Panu przyznać, że nie pierwszy raz Pana odwiedziłem na Zaciszu... Bywałem u Pana raz na czas jakiś, zachwycając się sposobem Pana narracji, użyciem słów - jednym słowem Pana poetyckim obrazowaniem rzeczywistości. Do tej pory wracam do tekstu 'Szatynka w czerwonej sukni' - tak żeby się tam odnaleźć, w tym klimacie... Dlaczego wcześniej nie zostawiłem śladu po sobie... z nieśmiałości, że ja taki żółtodziób mógłby komentować takie wiersze, ale jak widać przełamałem się... Będę do Pana zaglądał - a do Szatynki z pewnością... Pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję za miłe słowa. Postaram się 'nie zepsuć', ale nie wiem czy to wyjdzie. Miłego dnia życzę.
Sławek



Zygmunt Jan Prusiński


SZATYNKA W CZERWONEJ SUKIENCE

Jolancie Zielińskiej


Zapraszam cię w góry, ale w tej sukience
bądź. Tam czerwieni mało,
gdybyś się zgubiła - odnajdę.

Na twojej sukni przyczepię
dwanaście alpejskich szarotek.

Tylko wtedy będziesz moją, pozwolę
sobie ten kwiatek dotknąć.

Nie ukrywaj szczęścia w górach,
zlecą się górskie orły do ogniska.

Odśpiewamy kilka pieśni
o miłości, zatańczymy w szampańskim
nastroju pod gołym niebem.

Zapraszam cię Jolanto w góry,
tam dokończę
w tobie ten wiersz dopisać!


25.07.2009 - Ustka

Wiersz z książki "Szudroczyć"


autor ZJP
https://m.salon24.pl/678901921238c74fbaf97d83b11c6950,1200,900,0,0.jpg


Komentowany wiersz: Sny moje nie są na próżno... 2021.01.16; 00:32:45
Autor wiersza: zygpru1948
NIEBIESKI BLUES - część siódma
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
ZATAŃCZĘ Z TOBĄ POŚRÓD WIEWIÓREK

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1105243,niebieski-blues-czesc-vii


Komentowany wiersz: Sny moje nie są na próżno... 2021.01.16; 00:32:03
Autor wiersza: zygpru1948
Wojna to nie wszystko

Piotr Szwed

Album „Jestem przestrzeń” Moniki Borzym, na którym jazzowa wokalistka interpretuje wiersze Anny Świrszczyńskiej, to jedna z najlepszych płyt wydanych przez Muzeum Powstania Warszawskiego.


Monika Borzym potrzebowała poezji Anny Świrszczyńskiej. Artystyczna droga 27-letniej wokalistki przypominała dotąd pasmo spełniających się marzeń. Bezsprzecznie uzdolniona, starannie wykształcona piosenkarka szybko podpisała kontrakt z dużą wytwórnią i postawiła na jazzowy repertuar. Jej płyty zyskały zyskały w Polsce status złota i platyny. Ona sama zaś szansę współpracy z wybitnymi muzykami, m.in. z amerykańskim mulitinstrumentalistą Larrym Campbellem. W tym success story czegoś jednak brakowało. Nawiązując do telewizyjnego show, w którym Borzym niedawno wzięła udział, można powiedzieć, że wadą jej dotychczasowych nagrań było to, że „brzmiały znajomo”. Nie potrafiła bądź nie chciała wyjść z roli interpretatorki. Zaczęła od płyty z coverami („Girl Talk”) i do nich w zeszłym roku powróciła na albumie poświęconym twórczości Joni Mitchell. Poruszała się w obrębie bezpiecznych, kojących dźwięków, śpiewała uniwersalne teksty w najbardziej uniwersalnym języku świata. Subtelność może być wielkim atutem, chyba że zmienia się w zwyczajny brak wyrazistości.

W historii polskiej jazzowej piosenki ogromną rolę odegrały świetne teksty, pisane przez Agnieszkę Osiecką, Wojciecha Młynarskiego czy Jeremiego Przyborę. Między innymi dzięki nim Ewa Bem czy Hanna Banaszak stały się artystkami tak rozpoznawalnymi. Monika Borzym, w której wielu słusznie upatruje spadkobierczyni tych postaci, jak dotąd śpiewała niemal wyłącznie po angielsku. Prawdopodobnie długo się nie wahała, gdy Muzeum Powstania Warszawskiego zaprosiło ją do roli wokalistki projektu poświęconego Annie Świrszczyńskiej. W ten sposób autorka „My Place” znalazła się we właściwym dla siebie miejscu i czasie. Otrzymała szansę nadania swojej twórczości bardziej indywidualnego charakteru.

W Monice Borzym wiele osób widzi kontynuatorkę tradycji polskiej piosenki jazzowej – twórczości Ewy Bem czy Hanny Banaszak. Do tej pory Borzym śpiewała jednak głównie po angielsku.

Poezja Anny Świrszczyńskiej potrzebowała Moniki Borzym. To banał, że nawet twórczość klasyków (a może szczególnie ona) potrzebuje ponownych artystycznych odczytań. Potrzebuje ich bardziej niż organizowanych odgórnie akcji narodowego czytania czy obecności w kanonie lektur szkolnych. Do niego tak na marginesie warto by w końcu Świrszczyńską, poetkę dziś nieco zapomnianą, wpisać. Język autorki „Budowałam barykadę” jest bowiem jednocześnie uniwersalny i bardzo osobisty, sugestywny, bliski potocznej polszczyźnie. Świrszczyńska to doskonały materiał do muzycznego zagospodarowania. Z tej okazji przed Moniką Borzym skorzystała jedynie Maria Peszek na swojej pierwszej i najlepszej płycie, „Miastomanii”, umieszczając w jednej z piosenek fragment wiersza „Suka”.

Monika Borzym, Jestem przestrzeń. Wiersze Anny Świrszczyńskiej, Muzeum Powstania Warszawskiego 2017Monika Borzym, „Jestem przestrzeń. Wiersze Anny Świrszczyńskiej”,
Muzeum Powstania Warszawskiego 2017
https://www.dwutygodnik.com/public/media/image/7f2e85bc-thumb.jpg


Muzeum Powstania Warszawskiego, wydając płytę „Jestem przestrzeń”, kolejny raz udowodniło, że w swoich artystycznych przedsięwzięciach potrafi być dalekie od promowania infantylnej wersji patriotyzmu. Albumowi nie da się zarzucić, że bazując na powstańczym doświadczeniu Świrszczyńskiej (była sanitariuszką), kreuje ideologiczną opowieść. Można go wręcz postrzegać jako protest przeciwko instrumentalnemu traktowaniu człowieka i literatury.

Uwaga nie została skupiona na tomie „Budowałam barykadę”. Jest on reprezentowany tylko przez dwa teksty. Oba wyrażają pragnienie przeciwstawienia się przemocy i przetrwania za wszelką cenę:

Ja przeżyję.


Znajdę taką najgłębszą piwnicę,
zamknę się, nie wpuszczę nikogo,
wygrzebię w ziemi jamę,
zębami wygryzę cegły,
schowam się w murze, wejdę w mur
jak stonoga.

Wszyscy umrą, a ja
przeżyję.
(„Człowiek i stonoga”)

Album można postrzegać jako protest przeciwko instrumentalnemu traktowaniu człowieka i literatury.

Poszczególne elementy albumu układają się w spójną opowieść o różnych formach wolności: odkrywanej, manifestowanej, uświadamianej sobie w coraz większym stopniu jako wartość, której należy bronić:

Jestem przestrzeń
nie zamieszkana.
Błagam was,
nie zaludniajcie mnie.
Nie wstawiajcie we mnie niczego.
Ani krzesła,
ani nadziei zmartwychwstania,
ani tabliczki mnożenia,
ani celu
ani kodeksu przepisów drogowych
ani imienia, ani wieku, ani płci.
(„Jestem przestrzeń”)


Monika Borzym, choć czasem może drażnić przesadną egzaltacją (szczególnie refrenie singlowego „Muszę to zrobić”), dobrze odnalazła się zarówno w utworach bliskich melorecytacji (świetny duet z Wojciechem Waglewskim w „Bardzo smutnej rozmowie nocą”), jak i w konwencji dość swobodnej, na tle całego albumu, bluesowej piosenki „Jak głupi pies”. Piosenkarka stała się narratorką rozpisanej na wiersze historii. Wojna jest w niej tylko (ważną, ale nie jedyną) częścią doświadczenia kobiety walczącej o swoją tożsamość – z ludźmi, ideami, a nawet własną emocjonalnością:

Szczęśliwa jak pies włóczęga
co dzień i noc nosi w kudłach
wiatr i mróz.

Jak pies, co nie da się uwiązać
na łańcuchu żadnej miłości
I z nim są tylko
jego cztery kudłate
łapy.
(„Jak głupi pies”)

Wyciszone, ale dynamiczne kompozycje Mariusza Obijalskiego pasują zarówno do tekstów Świrszczyńskiej, jak i do głosu Borzym. Smyczki pojawiają się w sposób daleki od sztampowości. Zakończenie kompozycji „Wszystkie chwyty dozwolone”, dzięki stopniowemu natężaniu powtarzanych dźwięków, wywołuje wręcz skojarzenia z finałem „Burn The Witch” Radiohead. Śledzenie aranżacji poszczególnych instrumentów, które stopniowo zaznaczają swoją rolę na momentami niemal ambientowym tle, to fascynujący przegląd rozwiązań charakterystycznych dla współczesnego jazzowego minimalizmu. Słychać tu wyraźnie, że jednym bohaterów Obijalskiego jest legendarny Bill Evans, słynący z oszczędnego, impresjonistycznego stylu gry.

Wyciszone, ale dynamiczne kompozycje Mariusza Obijalskiego pasują zarówno do tekstów Świrszczyńskiej, jak i do głosu Borzym.

Jacek Świąder napisał, że „Jestem przestrzeń” to „jedna z najlepszych płyt w serii Muzeum Powstania”. Trudno się z tym nie zgodzić. Można co prawda narzekać, że wybór tekstów zaproponowany przez Agnieszkę Glińską prezentuje Świrszczyńską w wersji nieco ugrzecznionej. Nie znajdziemy wśród nich ani wierszy krytycznych wobec dowódców powstania, ani tych odważnie przełamujących w polskiej literaturze tabu pisania o seksie czy bolesnych doświadczeniach ciąży. Album został jednak skonstruowany w określony sposób ze względu na Monikę Borzym. Poświęcono więc prowokacyjność w imię stylistyki. Poezja Świrszczyńskiej to po prostu zbyt duża przestrzeń na jedną, nawet tak dobrą, płytę.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).

Autor
Piotr Szwed

Literaturoznawca zajmujący się krytyką muzyczną, na co dzień przede wszystkim nauczyciel, autor książki „Oddaleniec. Poezja Bolesława Leśmiana wobec romantyzmu polskiego”. Publikował m.in. w „Pamiętniku Literackim” i „Res Publice Nowej”. Od 2006 roku związany z serwisem Screenagers, w latach 2015-2016 jego redaktor naczelny. Twórca wielu adnotacji oraz edytor działający na portalu Genius, poświęconym interpretacjom tekstów piosenek.


Komentowany wiersz: Mewy, ty i gitara 2021.01.15; 23:50:27
Autor wiersza: zygpru1948
Ewelino, od domu do kanału gdzie wpływa rzeka Słupia ku morzu mam 100 metrów, i tam łowię ryby a potem je smażę... Do Syrenki mam bliziutko, ale rzadko tam bywam, w Syrence to onegdaj śpiewałem jak na górze była sala dancingowa, teraz tam jest hotel...
Cieszę się że Ustkę znasz.


Komentowany wiersz: Mewy, ty i gitara 2021.01.15; 14:00:25
Autor wiersza: zygpru1948
Aforyzm?


Mam zwinne i drobne ciałko ale rucham się po mistrzowsku!

kasssia5, 21 Opole


Komentowany wiersz: Mewy, ty i gitara 2021.01.15; 06:06:23
Autor wiersza: zygpru1948
Aforyzm?


Poza studiami dziennym na wydz. seksuologii chciałabym wieczornych korepetycji w praktyce.

studentka212, 21 Namysłów


Komentowany wiersz: Mewy, ty i gitara 2021.01.15; 00:40:45
Autor wiersza: zygpru1948
NIEBIESKI BLUES - część siódma
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
ZATAŃCZĘ Z TOBĄ POŚRÓD WIEWIÓREK

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1105243,niebieski-blues-czesc-vii


Komentowany wiersz: Mewy, ty i gitara 2021.01.15; 00:37:39
Autor wiersza: zygpru1948
Książka jak uderzenie


Irena Grudzińska-Gross

Bezwzględność wierszy Świrszczyńskiej polega na braku sentymentalizmu, na rentgenowej szczerości, która nie domaga się od czytelnika współczucia.

https://www.dwutygodnik.com/public/media/article/image_center/4641.jpg


Gdybym miała zrobić wybór wierszy Anny Świrszczyńskiej, z pewnością wyglądałby inaczej niż ten przygotowany przez Konrada Górę. Ale to byłaby strata. Najważniejszą zaletą tego zbiorku – wierszy mieści się tyle co na 58 stronach – jest pokazanie organicznej jedności dojrzałej twórczości poetki, ciągłości i podobieństwa między jej twórczością z lat 60. i bardziej znanymi wierszami z tomów „Jestem baba” (1972) i „Budowałam barykadę” (1974). Już sam tytuł tomu – „Kona ostatni człowiek” – jest jak uderzenie. Siła tych wierszy zaburza oddech, przygniata, boli.

Głos poetki jest niemal fizycznie obecny, skondensowany, trudno się przed nim obronić. Uderza w tych wierszach bezwzględność. Bezkompromisowość. Występuje razem z innymi uczuciami: czułością, wzruszeniem, miłością, a także ekstazą. Ale najczęstszy jest strach, fizyczne cierpienie i rozkład, śmierć. Świrszczyńska patrzy śmierci prosto w twarz, dlatego może pisać o rzeczach, o których inni milczą. Przede wszystkim o ciele i o wojnie. Niezwykłe są także jej erotyki i opisy końca miłości.

Anna Świrszczyńska, „Kona ostatni człowiek”. Wybór i posłowie Konrad Góra, Biuro Literackie, Wrocław, 72 strony, w księgarniach od czerwca 2013
https://www.dwutygodnik.com/public/media/image/d655749a-thumb.jpg


Konrad Góra pominął rozległą twórczość sprzed lat 60. – ta decyzja się sprawdza. Wiersze nie są oddzielone latami wydania czy tomikami, następują płynnie po sobie, nie widać w nich cezur czasu. Układają się w całość. Najwięcej tu wierszy z tomu „Jestem babą” (1972), który przyciągnął uwagę Czesława Miłosza i wprawił go w stan podziwu połączonego z zakłopotaniem. Na czym polega poetyckość tych tak „materialnych”, „cielesnych” wierszy – pytał w rozmowie z Leonardem Nathanem, z którym razem tłumaczyli jej wiersze na angielski. Świrszczyńska wydaje się nie zwracać uwagi na wymogi poetyckości, hierarchię historii literatury, nie wpisuje się w miejscową tradycję. Materiałem jej poezji nie jest gotowa już poezja innych, nie są inne wiersze, ale życie. Mówią bezpośrednio o losie kobiety, o przemocy, której jest poddawana, o uwięzieniu w ciele.

„Spójrz w lustro, spojrzyjmy oboje./ To moje nagie ciało./ Ty je podobno lubisz,/ ja nie mam powodu./ Kto nas związał, mnie i moje ciało?/ Dlaczego muszę umrzeć/ razem z nim?/ Mam prawo wiedzieć, gdzie biegnie granica/ między nami./ Gdzie jestem ja, ja sama, sama” – brzmi początek wiersza „Grube jelito”. Nawet w ekstazie miłości ciało jest dwuznacznym darem. „Za długi był nasz uścisk./ Dokochaliśmy się/ do kości./ Słyszę zgrzyt kości, widzę/ dwa nasze szkielety” (początek wiersza „Otworzę okno”). Bezwzględność tych wierszy polega na braku sentymentalizmu, na rentgenowej szczerości, która nie domaga się od czytelnika ani współczucia, ani litości, choć sama poetka współczucie i litość wyraża. Nie wobec siebie; bohaterami tych wierszy są także stare kobiety, porzucone psy, smutni mężczyźni. Poetka mówi tylko we własnym imieniu, głosem zdziwionym, oburzonym, litującym się, ale nie mobilizującym do niczego. A bez takiej mobilizacji czytelnik nie dostępuje oczyszczenia.

Ten segment wyboru dokonanego przez Górę dobrze przygotowuje do następnej co do wielkości części, tej o powstaniu warszawskim. W tomie „Budowałam barykadę” (1974) poetka nie stroni od wzbudzania litości, sięgania po solidarność czytelnika, po jego rozpacz. Miłosz określił te wiersze mianem „reportażu” z powstania, i choć użył tego określenia z podziwem, wydaje się ono za skromne. Rozmach opisu dwóch miesięcy powstania jest raczej podobny do wielkiego fresku, fragmentarycznego, ale spełnionego, bo każda z historii jest przedstawiona wystarczającą liczbą kresek.

Wojna to Meduza, która przemienia w kamień każdego, kto jej spojrzy w twarz. Dlatego ci, którzy o niej piszą, muszą korzystać z oddalenia, z poboczności, ze spuszczenia oczu, ze skupienia się na szczególe – by nie patrzeć na całość. W języku taką osłaniającą przed skamienieniem tarczą są szlachetne klisze. Poezja wojenna – a jest jej pełno, pisanej i podczas wojny, i po niej – służy podnoszeniu na duchu, mobilizacji do walki, pocieszeniu osieroconych. Nie patrzy wojnie prosto w twarz, bo nie o obraz Meduzy w niej chodzi, ale o bycie razem, język pozostaje wspólną własnością.

Także Świrszczyńska podczas wojny pisała wiersze, które miały mobilizować. Ale po wojnie przerabiała je, zanim poszły do druku. Potem przez jakiś czas odbywała, jak wiele osób piszących, kwarantannę ciszy. Gdy do pisania o wojnie wróciła, nowe wiersze nie były odstępstwem od tych dawniejszych. Bo wojna – choć jest zjawiskiem społecznym – naprawdę odgrywa się w ciałach. Sceny z powstania są u Świrszczyńskiej scenami z umierania ciała lub z przygotowywania się do śmierci. Ciało się boi, broni przed bólem, gdy jest ranne; gnije, wzbudza litość, miłość, trwogę. Wszyscy i wszystko chce żyć, nawet „moje wszy” ciepłe „pod bluzką”. Z natężeniem, ze skoncentrowaną uwagą poetka patrzy na uciekające życie, szczególnie młodych. Nie pyta, czy było warto, być może powodowana fatalizmem cywila albo nadzieją, że to się już nigdy nie powtórzy. Pierwszy wiersz tomu „Budowałam barykadę” nazywa się (optymistycznie?) „Ostatnie polskie powstanie”.

Opłakujemy godzinę,
kiedy się wszystko zaczęło,
kiedy padł pierwszy strzał.

Opłakujemy sześćdziesiąt trzy dni
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę,
kiedy się wszystko skończyło.

Kiedy na miejsce, gdzie żyło milion ludzi
przyszła pustka po milionie ludzi.

Wiersze o powstaniu były wysiłkiem zapełnienia pustki, świadectwem, że istnieje jeszcze życie. Późniejsze wiersze Świrszczyńskiej dotyczą miłości, choroby, dzieciństwa, rodziców. Są dowodem mocy twórczej niezwykłej kobiety, poetki mówiącej silnym głosem, we własnym imieniu. „Sama, sama”. Tak, sama, drugiej takiej nie ma. Mimo to, jednak, jej mowa jest w podstawowy sposób włączona w obieg świata poetyckiego. W wyborze Góry po wierszu „Moje wszy” następuje inny, już nie wojenny, a jednak z jedną z najsłynniejszych zbitek holokaustowych – „czarne mleko” – tutaj z odwróconym znaczeniem. Zacytuję na zakończenie ten wiersz w całości. Pokazuje bardzo dobrze ciągłość poezji Świrszczyńskiej. I przewrotną poetyckość jej pozornej przyziemności.

Stoję na czworakach

Stoję na czworakach.
Czterema nogami
ssę
czarną matkę ziemię.

Czterema nogami
piję czarne mleko
jej siły.

Moje cztery nogi
są jak cztery trwania.
Ta pozycja gimnastyczna
wzbogaca duszę.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Autor
Irena Grudzińska-Gross

Historyczka literatury, idei, eseistka, wykłada na Princeton University. Ostatnio wydała książkę „Honor, horror i klasycy” (Pogranicze, Sejny 2012).

[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270]

Wiersze na topie:
1. liczenie słojów (30)
2. na znak (30)
3. jest dobrze (30)
4. po sąsiedzku (30)
5. ludzka utopia (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (446)
2. Jojka (319)
3. darek407 (271)
4. Gregorsko (154)
5. pit (71)
więcej...