Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (12)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Wpaść w ciąg niecosiów
- Super-Tango
Księżycową nocą
- AL46
Nieskromność...
- JNaszko
czerwień sukni tej
- JNaszko
więcej...

Dziś napisano 55 komentarzy.

zygpru1948 - komentarze autora



Komentowany wiersz: W brzezinowym lesie słowianka czeka 2022.02.10; 00:37:12
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa

Odcinek 8 - Powstanie Styczniowe 1863


Dlatego o tym piszę, o Żydach przy okazji wybuchu Powstania Styczniowego? Żeby zaznaczyć, że obok enigmatycznego państwa Polaków (, państwa w sensie wspólnoty obyczaju, religii i języka; Polacy nie gęsi, bo mieli swój: „daj ać, ja pobruczę…”), które było słabo zorganizowane, gromadzące zabijaków szlacheckich tylko wtedy, gdy trzeba było zorganizować zbójecką bandę (przeciwko innej bandzie – a chłop orał radłem, a i nie bierzmy pod uwagę tej szajki bandytów, którzy za opiekę nad niewiadomo kim, koronowali się na Wawelu), że obok tego „państwa”, w tym (zbójeckim) „państwie”, niejako przylepione do tego „państwa”, było inne, dobrze zorganizowane państwo, w warownych miejskich enklawach, państwo żydowskie, korzystające ochrony polskich zbójów, z polskiego, zbójeckiego państwa etc. I że to żydowskie państwo, „miało”(w kieszeni) polskie państwo, a nie odwrotnie, o tym tez należy pamiętać. Dlaczego wobec tego w średniowiecznej Polsce i Europie żydowstwo nie rozrodziło się do tego stopnia, żeby wchłonąć okoliczne, chudopalolskie i mizerne nacje? No, nad tym biedzą się obecne pokolenia żydowskich rabinów i naukowców w Nowych Jorkach i Tel-awiwach, na swych żydowskich uniwersytetach i n a tajnych sympozjach. Mam swoje zdanie, ale się tu produkował nie będę. Panami Polaków byli Żydzi, utrzymujący polskich poddanych w przekonaniu, że jest odwrotnie. Żydzi dali Polakom religię katolicką, żeby ich bardziej ubezwłasnowolnić i obłaskawić, na tej zasadzie, na jakiej co niedzielę Żyd wysyłał swa gojkę-służącą do kościoła, do spowiedzi, bo wiedział, że jak się będzie bała żydowskiego Boga, to mu niczego nie ukradnie. Dali Europejczykom prawo kanoniczne, stojące wyżej niż starorzymskie, nowoczesny notariat, pojecie o prawach ekonomii i miasto hanzeatyckie, spokrewnione z miastem włoskim. Można zaryzykować twierdzenie, że semici zasilili tak znacznie plemiona italskie, składające się na mozaikę imperium starego Rzymu i na plemiona zamieszkujące „francuską” Galię, że praktycznie typowego Włocha i Francuza od Żyda odróżnić trudno. W tym sensie można mówić o częściowym wchłonięciu tych ludów przez rasę semicką, jednakże bez opanowania ich języków, zwyczajów i religii. Jeśli było odwrotnie, że W Polsce mieszanie się ras było utrudnione z geopolitycznych względów (jakich? Mniejsza o to), szczególna płodność żydowska napotkała niekorzystne warunki zimnego klimatu. Żydzi stawali się panami Polaków, (poprzez opanowanie dworów biskupich, książęcych i królewskich), tylko na tej zasadzie, gdy głupi osiłek nie zbuntuje się przeciwko swemu panu, dysponującemu pieniędzmi i realną władzą. Wszakże już Maćko z Bogdańca zastawiając wieś, żeby kupić zbroje i miecze dla synowca i dla siebie, na wyprawę wojenną przeciwko Rusi, udał się po pieniądze do Żyda. Historykom szabesgojom, którzy mówią, że zapożyczył się u krakowskich mieszczan, czyli bankierów rodem z Niemiec, należy odpowiedzieć, że kręgosłupem handlu hanzeatyckiego byli Żydzi. Jeżeli kupcy Portugalscy (rekrutujący się ponoć z bezrolnej szlachty) np. w 1515 roku przywodzili indyjskie korzenie do Lizbony, to szły one momentalnie do Antwerpii i Amsterdamu, i dopiero stamtąd po wielokroć wyższej cenie rozchodziły się po Europie a handel zarówno diamentami, złotem jak i pieprzem skupiał się w rękach Żydów. I tak już zostało do dzisiejszego dnia i nawet hitlerowcy nie mogli temu dać rady.
Ponieważ każdy kij ma dwa końce a powyżej napisałem, że w historycznym rozwoju Polonia Regina panami Polaków, zarówno szlachty jak i pańszczyźnianych byli Żydzi, to teraz prawem dialektyki przekory wypadałoby napisać, że i vice-versa panami Żydów byli Polacy. Tak by się wydawało, ale tylko pozornie. Bo gdy mądry i znający drogę, prowadzi głupiego, gdy widzący prowadzi ślepego, to kto czyim jest panem? Polacy byli panami Żydów, na zasadzie, dobrych opiekunów, którzy się trzęśli nad Żydami jak nad zgniłym jajem, bo przecież gdy trzeba było załatwić w Watykanie, w Rzymie, w miastach włoskich, u bankierów koronację Łokietka albo Szczodrego, to się udawano do szarej eminencji Mośka, którego brat, pociotek etc sprawował sądy kurialne albo wydawał ekspertyzy z Justyniany, jako łebski chłopak szczekający dziesięcioma starożytnymi językami i pociotek Wergiliusza, a może i samego cesarza Galby albo Apostaty. A oddanie Polonia Nationale przez Mieszka Pierwszego w darze dla stolicy apostolskiej, czyjeż to koncepty, jeśli nie jakiegoś genialnego Żyda? Przecież nie Niemca ani Czecha. Czecha tym bardziej, niż Niemca, wykluczone.
Owszem, możemy również mieć takie wrażenie, z perspektywy urobienia opinii w czasie XIX i XX w. że to Polacy byli panami Żydów, a nie odwrotnie, ale przecież dowody temu przeczą, bo Żydzi byli wszędzie na zasadzie szerokiej niezależności i autonomii i żadnego polskiego sędziego, biskupa, starosty i polskiego prawa, nie mieli nad sobą. To w pewnym sensie oni byli panami Polaków.
Podnoszę to dlatego, że faktycznie, w opisach początków atmosfery społecznej przygotowującej Warszawiaków i Wilnian do wybuchu powstania 1863 r. dominują wątki nabożeństw katolickich, śpiewów patriotycznych i chorągwianych procesji, jakby tu wyłącznie chodziło o wolności religijne do swobody odprawiania kultu i wyrazów czci dla kleru katolickiego. I ani mru-mru o robocie międzynarodowej masonerii próbującej wprowadzić coś na kształt dzisiejszej Unii Europejskiej, w miejsce zgniłego Traktatu Wiedeńskiego, gdzie się, myślało oderwaniu Ukrainy i Białorusi zarówno od Rosji jak i Polski, które miały być przez Zachód wchłonięte i zwasalizowane.
To że przyczyną wybuchu powstania 1863 r. były patriotyczne demonstracje i prowokacyjne zastrzelenie podczas tych demonstracji kilku rosyjskich kozaków, żeby ich sprowokować do salwy odwetowej, a potem wyprawić ofiarom rosyjskiego bezprawia pogrzeb i dalej judzić Zachód przeciwko prawosławnym Kałmukom , to ogląd zbyt powierzchowny, żeby był prawdziwy. To jest naskórkowe wrażenie, bo w śród przyczyn powstania 1863, mogły być dwie: Żydzi i Wielopolski. Żydzi jako maszyna światopoglądowych przemian i Margrabia, jako wychowanek uniwersytetów Wiednia, Zurychu i Fryburgu, gorący zwolennik zaprowadzenia ideologii praw naturalnych i praw człowieka. Prekursor Komitetów Helsińskich, SALT i ROPCiO. On jako doradca w sprawach polskich i zachodnio-europejskich Aleksandra III który chciał uchodzić za liberała, o jego carskiej metresie, warszawiance Krzesińskiej, nie wspomnę, znającej świetnie język polski, bo miał polskich nauczycieli, doprowadził do tego, że usunięto z Królestwa przez wybuchem powstania ogromną większość carskich urzędników, wprowadzając w to miejsce Polaków i dozwalając prowadzić procedury po polsku. Wielopolski był ugodowcem i Aleksander III był ugodowcem. To Aleksander III uwłaszczył chłopów i uwolnił od poddaństwa, a nie rząd narodowy Romualda Traugutta, który się po porostu spóźnił. Ziemiaństwo w Królestwie Polskim zbojkotowało zupełnie manifest uwłaszczeniowy rządu Traugutta i gdyby Rosjanie przegrali albo dobrowolnie odeszli, to do uwłaszczenia koroniarskiego chłopa nigdy by nie doszło, bo do tego potrzebna była siła, sybir i batog na nieposłusznego szlachcica. Tylko takie język (przemocy) rozumiało to, rzekomo katolickie, bydle. Mówi się (polscy apologeci szlachetczyzny), że na caracie trzeba było wymuszać reformy siłą, bo rozumiał on tylko język terroru, a czymże innym byli polscy szlachcice wobec chłopa, jak nie zabójcami i terrorystami? Oni też rozumieli tylko język knuta i więzienia, tylko siłą i terrorem można było coś od nich uzyskać.
Tak więc z jednej strony księżule, i zakonnicy, agenci międzynarodowego syndykatu wprowadzania Unii Europejskiej, tak jak dziś, w oparciu o dominację Watykanu i kościoła katolickiego (oni to podpuszczali dewotki do nieustannych śpiewów i krzyków) a drugiej strony żydowscy i drobnoszlacheccy spauperyzowani studenci na usługach masonerii, głoszącej ówczesny liberalizm i misję rozszerzania na teren Europy Wschodniej praw człowieka.


Komentowany wiersz: W brzezinowym lesie słowianka czeka 2022.02.10; 00:31:58
Autor wiersza: zygpru1948
Wracając do mechanizmu podtrzymującego substancję biologiczną uczestników tego historycznego procesu, trzeba rozumieć ważność istnienia Żydów, jako organizatorów rynku. Żydów – jako deus ex machina, wytwarzających magiczną siłę pieniędzy, siłę motoryczną powodującą, że masy ludzkie pchają się tam, gdzie mogą otrzymać magiczne krążki albo magiczne papierki, należy przyjrzeć się samemu sobie w chwili otrzymywania lub brania do rak pieniędzy.
Tu będzie, może niezbyt potrzebny dla inteligentnych czytelników, przydługi opis mechaniki pieniądza, która potrzebuje spekulatywnego semickiego umysłu) o metafizyce wartości (czyli zjawisku ukrytym przed oczami profanów i tajemniczym), tworzącej naszą śródziemnomorską kulturę, ale wydaje mi się, że jest to potrzebne dla dopełnienia wywodu.
Otóż w owej mistycznej chwili opanowuje nas drżenie i szacunek wobec tego co trzymamy w ręce. Jesteśmy tak owładnięci pożądaniem, jakbyśmy byli sam na sam, na golasa, z piękną nagą kobietą, która nam mówi, chociaż jesteś bezzębny i brzydki, ale chodź ze mną, bogaty staruchu, do łóżka. Coś takiego też nas opanowuje, gdy nam mają wypłacać pieniądze.
Człowiek spycha te myśli do podświadomości, bo go wstyd przed samym sobą, że z niego takie bydle, które za papierek każde gówno zliże (czyż już tak nisko upadłem, mówimy sobie, czy już ze mnie takie ostatnie bydle…) , ale zaraz z drugiej strony, tłumaczy się ze swego zachłannego pożądania, że przecież dobrze robi (że inni są jeszcze gorsi, że wszyscy tak robią…) , że nie robi nic złego, bo w ten sposób zabezpiecza swój osobisty byt i przeżycie jutra. Jest to więc nic innego, jak lęk przed głodową śmiercią, który jest regulatorem całego życia społecznego, a bogami decydującymi losach ludzkiego życia są ci, którzy potrafią zapewnić bochenek chleba.
Mam tu na myśli Żydów, którzy gromadząc zapasy, tworzą (tworzyli w przeszłości) kapitał jako wartość dodatkową, ponieważ bez zapasów, prosta wymiana towarowa, przedmiot za przedmiot, nigdy by się nie mogła przerodzić w giełdę i rynek finansowy, gdzie dominuje bezgotówkowy obrót. Z tego względu, zawsze historie są dwie. Historia jest podwójna, bo jedna dotyczy historii jawnej, opisywanej jako „poruszenia” ludności, narodów, szczepów, które tworzą państwa, kraje i rozpadają się czasem na grupki etniczne bez znaczenia, natomiast druga historia jest tajna, jest cieniem towarzyszącym historii oficjalnej, która dotyczy przemian gospodarczych i życia finansjery. Zawsze jest tak, że to nie państwo posiada bankierów, ale bankierzy posiadają państwo. Polacy mogą sobie krzyczeć, że nie chcą wyprzedaży polskich banków, polskiej ziemi, zakładów etc. w obce, bankierskie ręce, i nic im to nie pomoże, bo każdy pojedynczy człowiek jest bezsilny wobec organizacji kapitału, która produkuje mistyczne papierki potrzebne każdemu do kupna bułki. Oczywiście kiedyś, po uwłaszczeniu ziemią, większość ludności siała zboże, mieliła make i wypiekała bułki – wtedy można było mówić o mniejszej zależności od zorganizowanego kapitału niż teraz, gdy na wsi nie ma krowy, nikt nie obsiewa roli (albo bardzo mało) a bułkę kupuje w sklepie, za jakieś zapomogi z bankierskich pożyczek zachodniego kapitału.
Właśnie, tu trzeba mówić o ponadnarodowej organizacji kapitału, która stwarzając cywilizację pieniądza, tworzy cywilizację w ogóle. To dzięki pieniądzom wytwarzanym przez tkankę banków, jako grzybnię organizacji kapitału jest możliwe co rano i picie kawy, zjedzenie obiadu, jest możliwe pojechanie tramwajem do pracy w fabryce lub w banku, odprawianie mszy świętej w kościele, lekcje w szkole dla dzieci, orka i zasiew zboża, praca murarza, szofera etc. Bez kapitału, bez banków, które stoją za giełdą, za kredytem i organizacją skup-sprzedaż, wszystko by uległo zawaleniu.
Tu właśnie to metafizyczne koło, pobudzające do krążenia „zielonej krwi” w krwiobiegu miliardów ludzi, kręcące się z udziałem Żydów i dzięki ich udziałowi, to koło się zamyka.

Opublikowano: 1 czerwca 2013, 20:39


Komentowany wiersz: W brzezinowym lesie słowianka czeka 2022.02.10; 00:29:47
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


STRONA SAMOTNOŚCI

Motto: "...żyła sobie samotnie
i w bardzo niedostępnym miejscu królewna.
I nudziła się tam okropnie"!
- Sylwia Żwirska -


Pomiędzy skałami odbity twój obraz.
Paznokciami wyryłaś tam swoje imię,
zapomniałaś dopisać moje imię...

Przyszliby po nas za sto lat inni.
Przeczytaliby na ścianie:
Sylwia i Zygmunt - ta legenda ciszy
zatrzymałaby ich na chwilę.

Ale to nic dotykam twojej ręki.
Przepływa przez nas strumień
a dwa drzewa obok siebie
korzeniami w ziemi się łączą.

Piszesz: "Daleko, daleko za górami,
za lasami i czymkolwiek jeszcze"
wabi nas żółty motyl w lustrze -
kiedy tak codziennie nago stoimy.

Teraz ty dotknij mojej ręki.
Zaprowadzę cię do gniazda orłów,
jest puste - ułożę podniebny sen
i zaśniemy przytuleni w sobie.


20.9.2011 - Ustka
Wtorek 20:44



CHMURY NOCNE W TWOICH PIERSIACH...

Motto: "Przyznaję, że lubię chodzić
bez stanika. Zwłaszcza we własnym domu.
Czy naprawdę jest w tym coś złego!?
Czy nie można poczuć się swobodnie„?
- Sylwia Żwirska -


Te szlaki w moich wierszach
zawsze dotykają twoich piersi.

Nawet nie wiesz że nazajutrz,
rosną królewskie dęby. -

Oswajam w rękach różowe sutki,
jak baletnica ramionami tańczysz.

Rozbudzony w białych lustrach,
ballady o piersiach piszę.

Napiszę jutro i bluesa -
a w nim słowa płomienne...

Pocałunkami się otaczam,
jak jarzębina owocami.


18.9.2011 - Ustka
Niedziela 12:48

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: W brzezinowym lesie słowianka czeka 2022.02.10; 00:26:10
Autor wiersza: zygpru1948
Dziecięca nieczułość - Harry Graham


Kiedy Babunia, wypadłszy nam z łódki,
W wodzie miotała się jeszcze czas krótki,
Jadzia gapiła się tylko z chichotem
I zapiszczała dla żartu tuż potem:
„Nie martw się, Babciu, wędkarz cię wyłowi!”
Omal nie dałem klapsa bachorowi.

Harry Graham
przekład Stanisław Barańczak


Komentowany wiersz: W brzezinowym lesie słowianka czeka 2022.02.10; 00:25:31
Autor wiersza: zygpru1948
Bezmyślna swawola - Harry Graham


Czyściciel okna zleciał z parapetu
Piątego piętra i skutkiem impetu
Nadział się na szpic mego parasola.
„Młodzieńcze, cóż za bezmyślna swawola!
— Rzekłem. — Masz szczęście: bo bez tej osłony
Melonik miałbym doszczętnie zgnieciony.”

Harry Graham
przekład Stanisław Barańczak


Komentowany wiersz: W brzezinowym lesie słowianka czeka 2022.02.10; 00:24:39
Autor wiersza: zygpru1948
Surowy rodzic - Harry Graham


Dość miał Ojciec wrzasków Dziatwy:
Całą trójkę zrzucił z tratwy
I, po łbach je waląc wiosłem,
Rzekł: „Dość udręk przez was zniosłem!
Patrzeć na was — bardzo proszę,
Ale słuchać was — nie znoszę!

Harry Graham
przekład Stanisław Barańczak


Komentowany wiersz: Źródła płyną, mocy w sobie 2022.02.09; 03:04:31
Autor wiersza: zygpru1948
Widzę że Pan Profesor zapożyczył ode mnie tę często wymawianą przez mnie frazę: Wygnać na Stepy Mongolskie

Karol Zieliński: "żeby ich wygnali na mongolskie stepy"


Komentowany wiersz: Źródła płyną, mocy w sobie 2022.02.09; 03:00:04
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa

Odcinek 7 - Powstanie Styczniowe 1963

Natomiast o roli Żydów (przypominając, że mieli przebogatą kulturę duchową) piszę dlatego, żeby przypomnieć, że po pierwsze, część Żydów mieszała się z Polakami - albowiem mieszczanom polskim, gdy Żyd miał pieniądze, nie przeszkadzały pejsy. A szlachcic-właściciel folwarku bez Żydów nie mógł się obejść. Zresztą Żydzi (lub Żydówki) łącząc się węzłami małżeństwa ze szlachtą, wchodziły do tej szlachty bez pejsów i żydowskich peruk, przyjmując polskie zwyczaje. Po drugie, część Żydów, zasiedziałych w Koronie, wżeniało się do rodzin bogatych chłopów, wspierając ich pieniędzmi lub w inny sposób, i stawali się katolikami. Po trzecie, część Żydów mających pieniądze, chrzciła się w Kościele i otrzymywała szlachectwo (pod nazwiskami Dobrowolscy, Wolni, Nowiccy itp.). Po czwarte, część Żydów arendowała karczmy, zajazdy, folusze, papiernie, garbarnie, kopalnie, duże folwarki, a nauczywszy się uprawy roli niektórzy stawali się właścicielami gospodarstw rolnych i chłopieli.

A przecież nie trzeba zapominać, że Żydzi mieli w swych rękach wytwórczość i handel żelazem i gdyby nie oni, to chłop i szlachcic oraliby drewnianą sochą, bo wytop żelaza i kucie lemieszy organizowali Żydzi. Wydobycie soli i węgla, też Żydzi. Maszyny rolnicze też Żydzi (Lilpop i s-ka). Używania maszyn rolniczych Polaków nauczyli Żydzi. Przemysł maszynowy na ziemiach polskich i przemysł tkacki to także ich zasługa. Niektórzy twierdzą, że nauczyli Polaków Niemcy. Ale, znów, Niemców, uczyli Żydzi. Żydzi byli tak rozrodzeni w Niemczech, że sam Marcin Luter nabrał antysemickich fobii i judził elektorów, żeby ich wygnali na mongolskie stepy.

Żydzi w obcowaniu z Polakami starali się być „równymi gośćmi” (czemu im to nie wychodziło, to inna sprawa), byli nielubiani, bo nie chcieli się asymilować. A tymczasem ich odrębność była sine qua non potrzebna do ich uzdolnień i zdatności do nauki, filozofii, przemysłu, techniki etc. A Polacy nie chcą tego zrozumieć. Nie chcą zrozumieć, że aby być twórczym i zdolnym trzeba mieć żydowski talmudyczny łeb. Ale Polacy nie wiedzą, co znaczy talmudyczny, bo nie mają zdolności do filozofowania, ani uzdolnień do abstrakcji, za to się nadają do bycia wołem roboczym, i tyle. Polak mówi, „co ja tam będę politykował, skoro się nie znam, nie mam do tego głowy”, a za to, za tego polskiego durnia, głowę do polityki ma Żyd.
Trzeba pamiętać, że dla Żyda jego tradycja i kultura jest czymś równie pięknym, jak dla Polaka wiersze Konopnickiej o mazowieckiej wierzbie i „Z wiejskiej chaty”. Polacy nie znają i nie znali kultury i tradycji żydowskiej, wiec nie mogli ocenić piękna ich folkloru, do którego Żydzi byli tak mocno przywiązani. Dopiero zapoznając się w ich bogatą kulturą (która czasem gojom wydaje się prymitywna i dzika) można zrozumieć dlaczego Żyd nie chciał się asymilować i był tak mocno do żydostwa przywiązany.

Zresztą, powinienem tutaj, z moralnego obowiązku, dopowiedzieć, że Polacy źle czynią, zamącając sobie „zdrowy rozum” bałamutną pseudonauką Jezusa Chrystusa. Jest to coś tak szkodliwego dla umysłu człowieka, że powinno być zakazane jako sprzeczne z prawami człowieka, bo wmuszając w niego te brednie o mesjaństwie, o królestwie niebieskim po śmierci, dla nieprotestujących wobec nędzy prostaczków tu na ziemi, klasa panujących łotrów i przestępców (w togach, koronach, biretach, infułach etc) hoduje sobie robocze ludzkie bydło, stado mówiących narzędzi, dla wyzysku i swej wygody. Już nie będę powtarzał, że śp. nieboszczyk Nietsche miał rację twierdząc, że kapłani i pastorzy chrześcijańscy wtłaczają do głów wyznawców w Chrystusa podłą duchowość niewolnika, bo to oklepane do nudności a rozumu głupcom nie przydaje, ale może ich to przekona, że gdyby Żydzi faktycznie otrzymali nieba prawdziwego Mesjasza, to by się goje nigdy o tym nie dowiedzieli . Ale skoro ten gojski mesjasz był trefny i farbowany, więc nadawał się tylko dla mącenia gojom niewolnikom (gojowskim niewolnikom!) w głowach i Żydzi bardzo chętnie tę fałszywkę gojom odsprzedali. Żydzi tłumaczą to w sposób szczery aż do bólu, że oni na fałszywych prorokach się znają, i gdyby Jezus z Nazaretu był prawdziwym Mesjaszem, to by się na nim poznali.

Mimo to, cywilizacyjny wpływ Żydów (pomijając filozoficzne kwestie) jest nie do przecenienia. Gdyby nie Żydzi, to Polacy (do tego czasu?) zamiast guzików wiązaliby koszule i gacie na troki. Może by wiązali troki, zamiast guzików, nawet do teraz, co widziałem na wsi polskiej, nawet do lat sześćdziesiątych XX w. jak skrzętnie zbierali i zachowywali guziki, takim były rarytasem, bo jeszcze przed wojną i po wojnie, guziki były dość drogie, na tyle, że tam gdzie można było z nich zrezygnować, wiązano koszule i kalesony trokami. Młode pokolenie tego nie zna, a starsze zapomniało, jak nasi dziadkowie zamiast guzików wiązali gacie i koszule na płóciennych skrawkach, bo guzików było szkoda. W dawnych czasach guzik rogowy był drogi, bo był robiony ręcznie, jak zegarek, dopiero Żydzi wraz z rozwojem tkactwa wymyślili przemysłową produkcję guzików! W Krakowie po wojnie istniały żydowskie wytwórnie guzików, bo Żydów zostało jeszcze sporo wśród krakowskiego mieszczaństwa i było kupę lekarzy, sami Żydzi adwokaci, sędziowie i rejenci, wiec trudno się dziwić, że dopóki nie powstały spółdzielnie pasmanterii, guziki były wyrabiane w Krakowie przez Żydów, przez cały okres komuny, aż do lat dziewięćdziesiątych XX w. Mogę tu zresztą wymieniać całe sektory produkcji gumy, kleju, zamków błyskawicznych etc. wytwarzanych przez przedsiębiorstwa żydowskie. Tak na marginesie, Inco też należało do Żydów.

Odwołuję się do przykładu z terenu Krakowa, bo po zawierusze drugiej wojny światowej, gdy Warszawa była w gruzach, Toruń trzeba było odniemczać, Poznań był małą pruską dziurą, Lublin miał jedną ulicę, to właściwie tylko Kraków, jako nie zniszczony, z nienaruszoną strukturą przedwojennego mieszczaństwa i z okolicznymi chłopami, którzy byli zasiedziani w nędznych wioskach od stuleci, przedstawiał dla poglądu czym jest prawdziwa Polska, jaki taki wzorzec. Mówię, że mieszczaństwo Krakowa było przez Niemców nienaruszone, bo zarówno Polacy, jak i zamieszkali w śródmieściu Żydowscy mieszczanie, spolonizowani lub uchodzący za Polaków, lizali się z Niemcami po pyskach, handlowali i czekali na przetrwanie. Po wojnie przyszedł Żyd Drobner i bogate mieszczaństwo przez meandry powojennego polskiego NEPu bezpiecznie przeprowadził. Natomiast to co się stało z Żydami z Kazimierza i z Podgórza, tego nie biorę pod uwagę, że należeli do mieszczaństwa Krakowa, bo byli na to za biedni, za głupi i za ciemni, żeby się pchać do śródmieścia. Niemcy ich wywieźli do Płaszowa a potem do Auschwitzu. Na Kazimierzu żyła strasznie dzika nędza i żydowska ciemnota, którą dzisiejsi szabesgoje organizujący festiwale kultury żydowskiej podnoszą pod niebiosa. A tymczasem jaka tam culturae? Brud, wszy, smród, kołtun (ptica polonica), tyfus i ubóstwo!


Komentowany wiersz: Źródła płyną, mocy w sobie 2022.02.09; 02:57:59
Autor wiersza: zygpru1948
Gdyby nie Żydzi (tylko ci bogaci i przedsiębiorczy Żydzi!) - na koniec tych filosemickich peanów - to szlachta też by chodziła bez guzików (czasem używano do tego monet), bez złotych guzów przy koszulach, żupanach i kontuszach, które zresztą wcale nie były złote, tylko były masowo wyrabiane z tzw. „rzeszowskiego złota”. „Rzeszowskie złoto” było wyrobem żydowskim i było tanie, bo nie było złotem, ale niczym nie różniło się na wygląd od prawdziwego złota. Znawcy i historycy twierdzą, że nie był to tombak, czyli mieszanina cyny i miedzi, lecz jakiś rodzaj stopu, lub „diabli wiedzą czego” – nowa kategoria naukowa! – który był tak trudno odróżnialny od prawdziwego złota, że urzędy probiercze, również w rękach Żydów biły na tych wyrobach stancę próby złotniczej, bo ciężar i objętość oraz cechy „handlowe i strukturalne” były takie same jak prawdziwego złota . Było ono masowo wyrabiane przez żydowskich „złotników” w Rzeszowie, Przeworsku, Leżańsku etc,. w latach od połowy XVIII w, przez cały wiek XIX, aż do pierwszej wojny światowej, gdy nasi dziadkowie i babki, kupowały łańcuszki i medaliki z tego złota, sprzedawane masowo przez domokrążców, albo na odpustach. Było ono tak tanie, że stać na nie było średniozamożnego chłopa. Produkcja tego „złota” do dzisiaj pozostała żydowską tajemnicą. Obszar jego występowania był o wiele większy niż miasteczka i wsie Galicji Środkowej i Zachodniej, zapewne zalana była „rzeszowskim złotem” również Chełmszczyzna i Zachodnia Ukraina, ale dostępne mi opracowania źródłowe mówią o rejonach Rzeszowszczyzny i poboczach. Co do czasu występowania, to zapewne początki tego procederu sięgają do wieków wcześniejszych niż połowa XVIII w. ale publikacje naukowe na ten temat ograniczają się tylko do tego czasokresu.

„Rzeszowskie złoto” – jak wspomniano - było masowo kupowane i rozprowadzane po wsiach i miasteczkach przez domokrążców, a kto wie czy również nie handlowano nim w Warszawie. Piszę „kto wie”, bo w literaturze na ten temat nie udowodniono zasięgu występowania „rzeszowskiego złota”, poza tym, że było szeroko znane w Galicji, na Chełmszczyźnie i w Polsce centralnej. To co napisałem o „żydowskim złocie” , to nie żadne plotki, tylko prawda historyczna, opisana w periodykach naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Przecież „rzeszowskie złoto” również w jakiś sposób regulowało i dodawało wigoru, nadziei i poczucia wartości duchowemu życiu Polaków. To mam na myśli, gdy w tym miejscu mówię o zasługach żydowskich dla życia polskiego. A że Polacy byli jacy byli, i są rasy podłej i słabej, to i gudłaje, też biedniacka hołota, dawali i produkowali dla nich oszukaną culturae, z trefnego kruszcu, jak i wszystko co można dostać za parę groszy. Jaka zaplata (podła), taka (podła) culturae. Taka też podła historia (jak to „żydowskie złoto) i takie też podłe powstanie styczniowe (w 1863 r.)

A po piąte przez dziesiąte, to chyba każdy wie, że od wszechczasów organizatorami i gospodarzami mennic królewskich i książęcych byli Żydzi, i że to im można zawdzięczać zarówno silną monetę, jak i jej psucie. Mówi się, że (hrabia?) Tymf psuł monetę za czasów saskich, a królowie miłościwie panujący przymykali oko. Otóż królowie byli bezsilni, Tymf był też (chyba, niemieckim?) Żydem (albo podrzutkiem), natomiast prawdziwymi fałszerzami, którzy legalizowali ten fałsz, byli bankierzy żydowscy, którzy obracali tą monetą i niejako w ich interesie była tak podle bita. I to nie tylko z Polsce, bo i Francja, miała swojego Baksika, czyli finansistę, ministra skarbu, Lavala (Żyda), który za pomocą piramidy finansowej, doprowadził milion poddanych Ludwika XV do bankructwa i zniknął gdzieś z całą kasą.

Opublikowano: 3 maja 2013, 23:38


Komentowany wiersz: Źródła płyną, mocy w sobie 2022.02.09; 02:55:46
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


W KRYSZTAŁOWYM SADZIE RAZ...

Sylwii Żwirskiej


W tej krainie byłaś ze mną,
otoczona żywymi lustrami.

Biegałaś pomiędzy drzewami
jak podlotka - sarenka.

Pod jabłonią siedziałem
pełen skruchy - i malowałem

zaznaczony kształt tańca -
w białej sukience bawełnianej.

Za każdym razem dźwięczałaś
by skraść pocałunek poecie,

a w nim nowe jabłonie kwitły
jakby kryształki się dotykały

wobec źródeł zapisu - w wierszu
miłosnym nigdy nie skończonym.


24.9.2011 - Ustka
Sobota 6:01




POZA PEWNYM NAWIASEM...

Motto: "Płonące słońce"...
- Sylwia Żwirska -


Zastanawiam się nad twoim ciałem.
Poeta ma swoje spostrzeżenia -
wybacz że nauki o kobiecie prowadzę
w głębi nieskończoności.

Spotkałem się z tobą wczoraj.
Siedzieliśmy przy stoliku w kawiarni,
rozmowy na temat i pokątne dodatki
ale ważne że było miło.

Jedynie wiem że książka coraz grubsza.


I wiem też że tytuł
"Kobieta białych luster"
przejdzie do kanonu poezji.

Czy choć raz zastanowiłaś się,
po co piszę te Erotyki ?


23.9.2011 - Ustka
Piątek 20:20

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: Źródła płyną, mocy w sobie 2022.02.09; 02:52:59
Autor wiersza: zygpru1948
Także taki rodzaj śmierci - Georg Oswald Cott

***

Także taki
rodzaj śmierci

szyderczy śmiech

stroję
miny
ze szczęścia nie
znika zmartwienia
zmarszczka

Georg Oswald Cott


Komentowany wiersz: Źródła płyną, mocy w sobie 2022.02.09; 02:52:26
Autor wiersza: zygpru1948
Spotykam szatana - Georg Oswald Cott

***

Spotykam szatana
i zaciskam pięść

widzę rogi
kopytko
kosmate futerko
nagle dogania
mnie cwałem

podchodzę doń
dotykam rogów
muskam jego skóry

nie zionie siarką
jak kocur mruczy
łasi się

stąd pytam

jak to możliwe że
i jemu
dorabia się
taką paskudną gębę

Georg Oswald Cott
przełożył Andrzej Pańta


Komentowany wiersz: Źródła płyną, mocy w sobie 2022.02.09; 02:51:39
Autor wiersza: zygpru1948
Staromodnie na swoim latającym dywanie - Georg Oswald Cott

***

Staromodnie
na swoim
latającym dywanie
siedzi Bóg
uśmiecha się i
rzuca mi linę

ni stąd ni zowąd
plując w dłonie

naprężony gotów
jestem do skoku

wysoko uwieszona tutaj
jest już tylko plama

już się przeraziłem
śmiertelnie tak
że mógłbym się
roześmiać

Georg Oswald Cott
przełożył Andrzej Pańta


Komentowany wiersz: Na fali otwartej przestrzeni te strony wierszy 2022.02.08; 05:04:01
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa


Odcinek 6 – O Powstaniu Styczniowym 1863

Ale tu żarty na bok, że przed katolickimi chrzcinami Litwy (która składała się z plemion żmudzińskich, litewskich i białoruskich), Żmudzini i Litwini byli tak prymitywni, że nie rozumieli „ludzkiej” mowy. Żarty na bok… bo ludy północy miały swoje runy, eddy i kalewale, ale nie miejsce tu na to, żeby to rozwijać. My w swojej ignorancji widzimy tylko czubek góry lodowej. A ja zamiast trzymać się tematu, odskakuję co chwilę w refleksję o zamierzchłej przeszłości, żeby przybliżyć, jak się rzecz miała w historycznej „teraźniejszości”, o której mówimy, czyli w 1863 r. Pisze to po to, żeby zaznaczyć, że pomimo braku pisanego języka, ortografii, gramatyki etc. ludy żmudzińskie i litewskie miały odpowiednia kulturę, żeby tworzyć organizacje społeczna, państwową i wojskową.
To samo co się tyczy Litwinów, w okresie powstania listopadowego, kiedy jeszcze język litewski nie był uznawany przez wielu, (językoznawców) za język literacki, bowiem nie posiadał ustalonego słownika ani gramatyki, a wielu uważało go za gwarę, powstałą z mieszaniny rosyjskiego, polskiego, ujgurskiego i ugrofińskiego.
Z tych enuncjacji wynika, że ponieważ Litwini, tzn. plebs litewski (który nie miał swego literackiego pisanego języka ani swojej elity, bo była spolszczona) w czasie powstania styczniowego posługiwali się gwarą, to byli narodem drugiej kategorii, byli chłopstwem przeznaczonym do pracy na ziemi polskiego szlachcica i nie mogli brać udziału w powstaniu styczniowym. Chłopi nie należeli do społeczeństwa obywatelskiego, które składało się ze szlachty, której było wśród ogółu ludności ok. 20 %.
To rozumowanie ma słaby punkt, bo przecież za Jagiełły i Witolda, Litwini mieli swoją państwowość i organizację i do tego pisany język literacki nie był im potrzebny! A może pisali cyrylicą (skoro mieli prawosławnych popów), ale nie ma śladów, bo księża katoliccy po przybyciu na Litwę, te dokumenty zniszczyli?! Tak jak to zrobili z dokumentami w prawosławnym, ochrzczonym przez Cyryla i Metodego, Krakowie)
Coś tu się jednak nie zgadza w uproszczonym obrazie kresowego społeczeństwa, przywoływanego przez świadka epoki powstaniowej 1863, bowiem dalej, Hipolit Korwin-Milewski, pisze, (70 lat wspomnień 1855-1925, wyd. Poznań 1932), że był żonaty z pełnej krwi Białorusinką, szlachcianką z dziada pradziada, zarównaną w heroldii polskiej jak i rosyjskiej. Była osobą świetnie mówiąca po białorusku, chrzczoną w cerkwi, ale wyznającą katolicyzm i przyjmująca katolickie sakramenty. Była chrzczona w cerkwi, bo taka była w niektórych rodzinach bojarów tradycja przywiązania do kultu przodków.
Wszystko to jest dziwnie pokręcone i skomplikowane, jak wiadomości o tym, że na kresach zdarzali się szlachcice a nawet chłopi, którzy posiadali po dwie żony i nikogo tonie dziwiło, ani nikt się, ich o nic nie pytał. Bujność i różnorodność życia w tym czasie była wprost niewyobrażalna dla naszych współczesnych pokoleń.
Aż mi się nasuwa taka (prywatna) refleksja, że ówczesne formy istnienia państwowości były takie rozwichrzone i niezborne organizacyjnie, w porównaniu z naszymi nowoczesnymi organizacjami państwa, bo właśnie na przeszkodzie stały im bujne i anarchistyczne formy życia i postępowania w myśl zasady: „jak kto chce”. Natomiast dzisiejsze organizacje państwa, dopięte na ostatni urzędowy guzik, wobec drobiazgowych przepisów, co można a co zabronione, są możliwe do wprowadzenia bo zostały wytrzebione z kultury i obyczaju wszystkie niekonwencjonalne i nonkonformistyczne zachowania i postawy, a zostawione tylko te, które umożliwiają pressing społeczny (zamordyzm) i uregulowanie wszystkiego pod jeden strychulec.
W pałacach Paców, Sapiechów czy Radziwiłłów wisiały zarówno ikony, jak i wizerunki katolickich świętych, oraz zdarzały się protestanckie krzyże. Oglądając wileński kościół Św. Piotra i Pawła odnosi się, wrażenie, że tym dziele duchowość przezwyciężyła cielesność wiary katolickiej i prawosławnej, zlewając się w syntezę ponadnarodowej boskości. Barok kościoła i barok cerkwi niczym nie różnił się od siebie. Gdyby nie to, że wnętrze tego kościoła jest całe białe, to filigran szczegółu, (pomijając brak ikonostasu) czyni go nieodróżnialnym od cerkwi, tylko dodać kolorów i złoceń. Tak, że nie dziwił bym się, gdyby Koroniarze skłóceni z Pogoniarzami zgromadzeni w tym kościele rzucili się ku sobie z otwartymi ramionami, krzycząc: „Bracie, to że ja jestem Żmudzinem, Rusinem, kalwinem… a ty katolikiem, Polakiem, to nieważne!” W istocie, było nieważne dla Wiśniowieckiego, czy Kisiel był prawosławnym. To samo było w pomniejszych szlacheckich rodach.
Nie jest prawdą, że wiarę Chrystusową na Litwę przynieśli katolicy jako pierwsi. Ojciec Władysława Jagiełły – Olgierd Giedyminowicz był żonaty w cerkwi z rosyjską księżniczką Twerską i sprowadził prawosławie do Wilna. Przed chrztem Jagiełły Wilno i Litwa Wileńska były już ochrzczone przez popów, bo są dowody działalności popów i prawosławnych bojarów litewskich. Inna sprawa, że dotyczy to tylko niewielkiego procentu społeczności litewskiej.
Z takim oto bagażem, społeczności litewskie i kresowe przystępowały do unii z Królestwem Polskim Kazimierza Wielkiego. Jak wszędzie, tak i na Litwie było ok. 20 % bojarów i rycerzy oraz 80% chłopów i niewolników. Jesteśmy jednakże w okresie powstania styczniowego i pytamy się o rok 1863, i pytamy się przyczyny upadku tego powstania, dlaczego się powstanie nie udało. Bo wydaje się, że przyczyna leży w składzie narodowościowym społecznego organizmu, który miał ambicje to powstanie zorganizować, mając nadzieję wybicia się na niepodległość. Kto, mianowicie, miał nadzieje? Dwadzieścia procent szlachty i osiemdziesiąt procent chłopów?
Oto są pytania zasadnicze. Trzeba by na nie odpowiadać, żeby pisanie historii i wygłaszanie sądów historycznych nie było zajęciem idioty i gadaniem do idiotów.
Świadek epoki (powstania styczniowego), wspomniany H. Korwin-Milewski, ziemianin spod Mińska i Wilna, właściciel 20 tysięcy hektarów ziemi, założyciel polskiego teatru w Wilnie, założyciel pierwszej gazety polskiej po upadku powstania styczniowego, założyciel polskiego banku ziemskiego i założyciel towarzystwa rolniczego, tak pisze o składzie narodowościowym Pierwszej Rzeczpospolitej: „Z czego dotychczas i od przeszło pięciuset lat składa się ta narodowość? Z dwóch prawie równych części; z tej, którą w końcu XIV w. przyniosła w posagu królowa Jadwiga, i tej, którą przyniósł Władysław Jagiełło, zupełnie nierówne w początku tego związku, zrównały się prawie stopniowo w ciągu czterystu lat, częściowo drogą infiltracji, częściowo drogą asymilacji i właśnie wtedy, kiedy w końcu XVIII w. państwo (Rzeplita) zostało rozczłonkowane, było już dokonane zjednoczenie narodu”.
Dalej H. Korwin-Milewski wyjaśnia co ma na myśli mówiąc co to jest naród (a tak samo myśleli jego współcześni). „Mówię tak dlatego, że wbrew szablonowym, demagogicznym stwierdzeniom, wartość, produkcyjność i twórczość większych narodów nigdzie nie zależała i nie zależy od gatunku jego plebsu. Zależy wyłącznie do jego warstwy czołowej, tzw. elity, stosunkowo nielicznej; bez jej kilkuwiekowej pracy i wysiłków, ten plebs jeszcze by się składał z prawdziwego stada dwunożnych stworzeń okrytych zwierzęcymi skórami, żyjących pod szałasami, broniących swego życia od drapieżników za pomocą kamieni albo kołów drewnianych. Otóż w końcu XVIII w. jeśli plebs kresowy różnił się swoją gwarą domową i po części obyczajami od rdzennie polskiego, (w Koronie) , to warstwa czołowa i to tu i tam, (w Koronie i na Kresach), była do takiego stopnia zlana i zrównana, jak tego jeszcze wtenczas nie zauważało się między południowymi a północnymi Francuzami lub Niemcami”.
Hola, panie Korwin-Milewski, nie może to być do końca prawdą, co pan pisze, że świadomość litewskości zanikła wśród litewskich bojarów i przerobili się oni zupełnie na Polaków. Gdyby tak było, to nie było by ciągłych zwad i bijatyk między koroniarzami a Litwinami. Znaczy to, że Litewska szlachta czuła po litewsku i tego nie zmienią żadne pobożne życzenia.
Trzeba zaznaczyć, że Korwin-Milewski pisze skąpo i półgębkiem o jeszcze jednym składniku ówczesnego społeczeństwa na kresach, mianowicie o Żydach, których było niemało – ale o tym w następnych odcinkach.

Opublikowano: 29 marca 2013, 23:20


Komentowany wiersz: Na fali otwartej przestrzeni te strony wierszy 2022.02.08; 04:59:00
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


PIĘKNO W LESIE I W CIELE TWOIM

Sylwii Żwirskiej


Rozmazuję farbami kształt
podobny do ciebie -
chwile namiętne i bose stopy,
kędy biegniesz szczęśliwa
pod jedną chmurą burzliwa,
byś czuła mnie w ruchu...

Ramiona twoje zaczepiam o liście,
śpiew drga jak struny wiolonczeli.

Sosnowe pokrycie zapach częstuje,
jak ty wobec mnie głodnego raczysz.

Księżniczko z bajki poczętej,
zamieniam cię w roztańczenie
do końca drogi w uścisku,
byś nie zniknęła mi dzisiaj
w gorączce moich źródeł szklanych.


13.9.2011 - Ustka
Wtorek 9:07




UŚMIECHASZ SIĘ DO MNIE

Motto: "Łąka była piękna"
- Sylwia Żwirska -


W tych łąkach odbieram cię inaczej,
las ma swój kolor ciszy
a łąka ciszę zakrywa trawą.

Mamy ukryte zaklęcia w rękach,
rozwijamy zmysły jak ptaki odpoczywające
niczym w pełni mozaika szczebiocze.

Otwierasz się wciąż kokieteryjnie,
uśmiech zostawiasz na ustach
dłużej niż wstęga słońca.

Układam cię Sylwio w wierszu,
tak jak układa się kobietę do miłości.

Nie zwlekaj, nie zwlekaj...


13.9.2011 - Ustka
Wtorek 8:37

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: Na fali otwartej przestrzeni te strony wierszy 2022.02.08; 04:58:00
Autor wiersza: zygpru1948
Egle (Trzeci zbiór ód barbarzyńskich) - Giosue Carducci


Przy Via Appia, nawet w czas zimowy
Strojne w bluszcz i wawrzyny
Melancholijne, wznoszą swe budowy
Antycznych grobów ruiny.

A po błękicie, skąd deszcz kapie jeszcze,
Przed samym słońca okiem,
Suną ostatni niepogody wieszcze
Białym, srebrzystym obłokiem.

Podniósłszy głową ku tej obietnicy
Przyszłej pogodnej wiosny,
Egle na słońce, rząd chmur bladolicy
Kieruje wzrok swój radosny.

Patrzy, a wobec jej pięknego czoła
Bardziej niż wobec słońca,
Tryska uśmiechem falanga wesoła
Chmur, nad grobami błądząca.

Giosue Carducci
przełożył N.L. Jotte


Komentowany wiersz: Na fali otwartej przestrzeni te strony wierszy 2022.02.08; 04:56:29
Autor wiersza: zygpru1948
Rozmowa z drzewami - Giosue Carducci


Co ocieniasz samotne skały i doliny,
Już cię nie kocham, dębie! senny, zamyślony,
Boś dał młodych gałązek zielone kończyny
Dla dzikich grodoburców na chwały korony.
I za tobą nie tęsknię, nie wielbię cię, płony,
Kłamny, hańbiący laurze, co pośród równiny
Pustej zimą — podnosisz obcy strój zielony
Lub liśćmi kryjesz rzymskich cezarów łysiny.
Kocham cię, łozo winna, co maisz stok szary
I dojrzewając uczysz w pogodzie słonecznej,
Jak troski życia topić w toni zapomnienia.
Ale więcej czczę jodłę: na chędogie mary
Daje mi cztery deski, w których na sen wieczny
Spoczną burze mych myśli i próżne pragnienia.

Giosue Carducci
przekład Zenon Przesmycki


Komentowany wiersz: Na fali otwartej przestrzeni te strony wierszy 2022.02.08; 04:53:13
Autor wiersza: zygpru1948
Panteizm - Giosue Carducci


Jam ci nie mówił, wszechwidzące słońce,
Jam się nie zwierzał, czujne gwiazdy, wam:
Imię jej, kwiecie, cudne, jaśniejące,
Kryję w swym łonie, bo chcę je mieć sam.

A jednak znana już gwiazd całej straży,
W noc cichą, ciemną, moja tajemnica,
O niej, zachodząc, w łunach słońce gwarzy
Z wschodzącą kulą srebrnego księżyca.

Na jasnych równinach, w gęstwie niedostępnej
Krzew każdy o niej, każdy mówi kwiat:
Ptaki śpiewają: Poeto posępny,
I na cię słodki sen miłości padł.

Jam nic nie mówił; jednak boskim ruchem
Jej drogie imię brzmi na ziemi, niebie;
Wonnym akacji sypiąc na mnie puchem,
Szepce mi wszechświat: Ona kocha ciebie!


Komentowany wiersz: Pieśń barda 2022.02.07; 10:14:15
Autor wiersza: Morticia32
Autorko, wyścig szczurów zawsze istnieje, choć u mnie w Ustce jest cicho...

Zapraszam do tańca - zatańczymy walca, a co !

Pozdrawiam


Komentowany wiersz: Po schodach ku tęczy z Natalią 2022.02.07; 06:21:11
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa


Komentowany wiersz: Za tą ścieżką niepokoju jesteś 2022.02.07; 06:20:41
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa


Komentowany wiersz: Po schodach ku tęczy z Natalią 2022.02.07; 00:24:33
Autor wiersza: zygpru1948
Odcinek 5 - O Powstaniu Styczniowym 1863

Na Kresach panami wsi byli polscy szlachcice, którzy rozkupili majątki po Radziwiłłach, Pacach, Sanguszkach etc., (o czym dokładniej będzie poniżej), natomiast wsie były etnicznie litewskie, białoruskie bądź ukraińskie. Chłopi odrabiali pańszczyznę natomiast cała infrastruktura, całe fachowe zarządzanie majątkami było w rękach żydowskich specjalistów od sprzedaży płodów rolnych, od pędzenia spirytusu, od handlu drzewem etc. Nawet nic się nie zmieniło po 1879 roku, kiedy na podstawie tzw. „ustaw majowych” , hr. Ignatiewa, Aleksander III zabronił Żydom osiedlania się na wsi.

Otóż twierdzenie, że Żydom nie wolno się było osiedlać w zaborze rosyjskim na wsi jest o tyle nieprawdziwe, że nie było absolutnie przestrzegane, przez nikogo. Wprowadzenie w życie na serio „praw majowych” groziło kryzysem ekonomicznym – ponieważ zabraniały wszelkiego nowego osiedlania się Żydom na wsi, tak że każdy izraelita , który z jakiejkolwiek przyczyny opuścił swoją dotychczasową siedzibę, karczmę, młyn, folwark, gorzelnię, garbarnię, tartak… musiał się przenieść do miasta lub formalnie wyznaczonego miasteczka, drugiej strony unieważniano wszystkie kontrakty dzierżawne (zarejestrowane w sądzie) nie tylko na obiekty rolne ale nawet na wielkie obiekty przemysłowe mające siedzibę poza granicami miast. Przewidywany krach z tego powodu nie nastąpił, bo szlachta wchodziła z Żydami w normalne stosunki gospodarcze i prawne na podstawie zwykłych umów o plenipotencji i pełnomocnictw. Co ciekawe, owe „ustawy majowe”, obowiązujące w zaborze rosyjskim przetrwały, formalnie, w II RP do 1926 r. niezauważone przez sejmy centrolewu, Witosa i PPSu. Dopiero po przewrocie majowym, sejm się połapał, że istnieje takie kuriozum, tolerowane gdzieś w zakamarkach przepisów przejściowych, które obowiązywały zaraz po odzyskaniu niepodległości. Piszę o tym dlatego, żeby prostować fałszywe wyobrażenia o historii stosunków polsko-żydowskich i obalać mity.

Dzisiejsze wsie polskie w obrębie Wilna lub Grodna są pozostałością XIX wiecznej, drobnej szlachty szaraczkowej, która schłopiała. Ale to tylko pół prawdy, bo nie wszyscy szlachcice po odebraniu im klejnotu wskutek Konstytucji 3-Maja schłopiali, lecz znakomita cześć tych biedniaków bez ziemi przystała po dworach posesjonatów za oficjalistów i folwarcznych ekonomów, pilnujących przy odrabianiu pańszczyzny chłopów. Zresztą w czasie II RP osiedlano na Kresach wiele tysięcy polskich rodzin w ramach tworzenia wsi wojskowych, ale tej warstwy, w opisie tła wybuchu powstania 1863, nie biorę pod uwagę.
Druga połowa prawdy jest taka, że wsie polskie, z włościanami które dzisiaj określamy jako polskie, np. na Wileńszczyźnie, pierwotnie wcale nie były polskimi i nie składały się z Polaków. Były to wsie litewskie, które zostały spolszczone. Litewscy chłopi, którzy chcieli żyć trochę lepiej niż ich „dzicy” pobratymcy, pozbawieni literackiego języka (o czym pisze Miłosz, że ojciec Litwin wstydził się przy synu odzywać po litewsku, żeby go nie kompromitować), zaczynali naukę polskiego uczestnicząc w polskich nabożeństwach. Trzeba zaznaczyć, że los pańszczyźnianego chłopa w Litwie i na Kresach różnił się o niebo, na korzyść Kresów, od losu chłopa w Koronie. Szlachta w Kornie traktowała swych chłopów jak bydło, natomiast, świadectwa mówią, na Kresach traktowano ich jak ludzi. Oczywiście nie przez wszystkich polskich panów i nie wszędzie.
Relitwinizacja chłopa polskiego ma Litwie nastąpiła dopiero w czasie pierwszej wojny światowej, również za sprawą biskupa Matulewicza, który namawiał polskich katolików do przejścia na litewskość. Nie sposób, żebym tu wdawał się w szczegóły, zainteresowanych lub wątpiących odsyłam do literatury fachowej i pamiętników. Nawet to, ze długi czas, od do końca XIX w. język litewski i białoruski, którym rozmawiali chłopi, uważano za gwarę powstałą z języka polskiego i rosyjskiego, co było niesłuszne, ale takie wrażenie można było odnieść dlatego, że chłopstwo w tych językach używało około 30% zarówno słów rosyjskich jak i polskich, a różnorodność miejscowych odmian była tak duża, że Litwin z okręgu wileńskiego nie mógł się porozumieć z Litwinem z kowieńszczyzny. Nie mówiąc już o problemie żmudzińskim i języku żmudzinów w historii powstania Litwy i trwania Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zdaje się długie wieki na Rusi było tak, że każdy rozmawiał jak umiał i wszyscy byli zadowoleni.
Przecież Kiejstutowa, żmudzińska Litwa (jako kontynuacja wielkiego księstwa wielko-ruskiego i włodzimierskiego), przed przymusowym ochrzczeniem kilku bojarskich rodzin, nie była ani katolicka ani prawosławna, więc gdzież jej tam do jakiegoś starocerkiewnego języka, gdy wilki tyłkami szczekały?

Opublikowano: 8 marca 2013, 23:09


Komentowany wiersz: Po schodach ku tęczy z Natalią 2022.02.07; 00:19:04
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


TWOJE BIODRA TAŃCZĄ ZE MNĄ

Motto: "A włosy tańczą na mojej głowie
kołysane przez wiatr"
- Sylwia Żwirska -


Taneczne życie
beztroskie jak wiatrowy świt.
Otwierasz okna
wchłaniasz powietrze
i myśli o mnie,
gdzie teraz jestem.

Zmagam się w swojej poezji,
układam intymną bibliotekę
o naszej gościnie na ziemi.

Twoje biodra tańczą ze mną -
rozklejam z kory tajemnice.

Dopisuję resztę słów białych
w lustrzanej poświacie.

Księżniczko białych ołtarzy,
wszedłem w ciebie jak w lustro!


13.9.2011 - Ustka
Wtorek 9:31




TWOJE BIODRA TAŃCZĄ ZE MNĄ

Motto: "A włosy tańczą na mojej głowie
kołysane przez wiatr"
- Sylwia Żwirska -


Taneczne życie
beztroskie jak wiatrowy świt.
Otwierasz okna
wchłaniasz powietrze
i myśli o mnie,
gdzie teraz jestem.

Zmagam się w swojej poezji,
układam intymną bibliotekę
o naszej gościnie na ziemi.

Twoje biodra tańczą ze mną -
rozklejam z kory tajemnice.

Dopisuję resztę słów białych
w lustrzanej poświacie.

Księżniczko białych ołtarzy,
wszedłem w ciebie jak w lustro!


13.9.2011 - Ustka
Wtorek 9:31

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: Po schodach ku tęczy z Natalią 2022.02.07; 00:16:58
Autor wiersza: zygpru1948
Ze swoimi czterema wielbłądami - Jacques Brault

...

Ze swoimi czterema wielbłądami
Don Pedro z Alfarabiera
Podziwiał świat i go przemierzał
Zrobił to za co i ja się wziąłbym
Gdybym posiadał cztery wielbłądy

Jacques Brault
przekład: Edward Stachura


Komentowany wiersz: Po schodach ku tęczy z Natalią 2022.02.07; 00:15:33
Autor wiersza: zygpru1948
Patrzcie na nasze dłonie... - Jacques Brault

***

Patrzcie na nasze dłonie czerwone białe w zimie, w lecie zawsze same
Ściskają inne dłonie ale i te są samotne zawsze samotne
Nasze ręce nigdy nie były naprawdę nasze
tak aby pieścić ciało po prostu zdobywać coś pomiędzy
ziemią i niebem kobietą i mężczyzną
Ja tutaj jestem tylko dłonią drzewa dłonią wody
ruchliwej i śpiewnej ale smutnej z wieczora bo nie ma
łona które by ją ukołysało do snu
Nie mamy rąk ale zabiliśmy Indian
groziliśmy pięścią naszym ciemiężcom
to jest nasza żałoba to jest nasza zmaza
Nie mamy innej dłoni jak tylko tę dziką ogromną krainę
która trzyma nas przygwożdżonych do bieguna ...

Jacques Brault
tłum. Maciej Szybist


Komentowany wiersz: Po schodach ku tęczy z Natalią 2022.02.07; 00:14:48
Autor wiersza: zygpru1948
Teraz oto jestem rozpaczliwie wolny... - Jacques Brault

***

Teraz oto jestem rozpaczliwie wolny i naiwny
lecz wiedząc to o, radości o, nędzo żaden wyróżniający znak
prócz tego rozdzierający serce uśmiech przeznaczony dla nikogo

piana mojej miłości dla twoich ust
wkrótce trawy krótkie wyszczerbiona motyka
nie mówmy już o tym pełne szufle słów itd.

dokonać końca odnajdziemy się u Syriusza
ta sama galaktyka ta sama wieczność
czas drży tuż tuż i oto masz
już się dokonało
lub prawie

Jacques Brault
przeł: Edward Stachura


Komentowany wiersz: Za tą ścieżką niepokoju jesteś 2022.02.06; 04:02:46
Autor wiersza: zygpru1948
Odcinek 4 – O Powstaniu Styczniowym 1863


Żeby przybliżyć temat jak wyglądała, w Kongresówce i w Galicji, struktura społeczeństwa polskiego w połowie XIX w. posłużę się własnym badaniem, jak wyglądała ta sprawa w tzw. „państwie krzeszowickim” hrabiów Potockich, z Krzeszowic pod Krakowem. Żeby uniknąć stygmatyzowania miejscowości, posłużę się językiem ezopowym. A więc w pewnej miejscowości w dobrach podkrakowskich panów, mieszkali polscy gnuśni chłopi i pewnego roku zamieszkali wśród nich przybyli z Czech, Żydzi, konwertyci, przechrzty pod nazwiskami Nowak, Nowaczek, Grudzień, Nowakowski, żeby zakładać nad płynącą przez okolicę rzeką, młyny mielące dla hrabiego, jak i dla okolicznych ziemian. A że to się polskim chłopom nie spodobało, bo woleli mleć na żarnach (nie stać ich było na mielenie w młynie), więc dokuczali Żydom-przechrztom, aż ci poskarżyli się właścicielowi wsi. Spalcie ich, usłyszeli z ust hrabiego (lub też jego rządcy) żydowscy młynarze, a ja tych chłopów przeniosę w inne miejsce, za górą i lasem. I tak się stało, że do dziś ta miejscowość nazywa się „Spalona” i tylko jej nazwa świadczy o jakimś pożarze, o którym dzisiaj już nikt z żyjących nie pamięta, a Nowakowie i Nowaccy (których jest mnóstwo w okolicy) uchodzą za Polaków z dziada pradziada.
Dzisiaj spoglądając na spisy nazwisk w książkach telefonicznych widzi się setki Wolińskich, Dobrzydzkich, Nowackich, Wolniewiczów, Lipieckich, Poniedzielskich etc. etc., sądząc, że są to nazwiska ludzi z dziada pradziada polskiej proweniencji, tymczasem ich korzenie są semickie.
Jeśli Żydzi wzięli jakiś pacht u dziedzica i zdecydowali się na konwersję, to przybrawszy nazwiska Dobrowolskich, Niedzielów, Nowickich, Lutych, Grudni, Nowaków etc, wsiąkli w polski żywioł, tracąc kontakt z własną rasą i stali powoli się Polakami, chociaż pod bokiem mieli żydowskie miasteczko. Jak z tego widać i u nich, nie dla wszystkich starczyło miejsca na bycie Żydem-ortodoksem i część z nich musiała się spolonizować. Dając ten przykład chcę zaznaczyć, że nie było tak w całej Polsce, ale jest pewne, że wybudowanie młyna (w Kongresówce i Galicji, gdzie szlachta była biedna) wymagało pieniędzy, a te mieli Żydzi. Polscy dziedzice, z właścicielem Krzeszowic, hrabią Potockim na czele, byli zadłużeni wobec państw zaborczych a później wobec II RP, aż do samej II wojny światowej. Polscy właściciele ziemi mieli rzeki, Żydzi mieli pieniądze, więc łączono jedno z drugim budując wspólne młyny, tartaki i garbarnie. Trochę inaczej te sprawy wyglądały na Kresach i Litwie gdzie dziedzic miał pieniądze ale gospodarką się osobiście nie zajmował i wynajmował plenipotentów, wiec w to miejsce wchodzili Żydzi ze swoją działalnością gospodarczą. Dziedzic dawał skórę, drewno, zacier, a Żydzi pieniądze na organizację garbarni, tartaku, gorzelni etc.
Jaka była postawa polskich chłopów wobec Żydów i ich dominacji? Wydaje się, że o antysemityzmie nie można mówić wśród chłopów (raczej wśród ludzi miejskich, z podszeptu kleru). Polscy chłopi w Koronie i litewsko-ukraińscy na Kresach nie mieli nic przeciwko temu, bo mieli własne problemy, jak choćby z powracającą epidemią cholery, która w drugiej połowie XIX w. trzebiła ludzką, nędzę skuteczniej niż zaborcy i własna szlachta. Chłopi buntując się przeciwko pańszczyźnie podpalali raczej dwory niż bożnice.
Co do słowa getto, i o tym, że Żydzi mieszkali w nim w zamknięciu, to też trzeba sobie wyjaśnić, że getto dziewiętnastowieczne nie jest miastem obwarowanym murem obronnym z basztami, tylko że jest kilkoma uliczkami wydzielonymi umownie (np. jakąś uliczką) z reszty miasta (miasteczka) wraz z placem targowym (plac żydowski) i bożnica. O żadnej ścisłej izolacji nie było mowy. Natomiast w przeważającej liczbie miasteczek Polacy mieszali się z Żydami, tak gdzie dla jednych i drugich było to korzystne. Z tym, że tam, gdzie żywioł polski był słaby, Żydzi starali się Polaków eliminować z centrum, żeby sobie poszli na obrzeża.
Co do chłopów polskich na Kresach, tu muszę się zastrzec, że polskich chłopów na Kresach było bardzo mało, bo ci co uciekli przed pańszczyzną w czasach zygmuntowskich, wymieszali się z Rusinami i wsiąkli w ukraińskie środowisko. Z Mazowsza wywędrowało wielu szlachty zagrodowej wraz z chłopami na Ukrainę i na Litwę, i tam albo schłopiało, albo pozostało szlachtą zagrodową. Z tym, że szlachciców zagonowych było mało, bo przepisy Konstytucji 3-Maja pozbawiły ich indygenatu a do tego jeszcze w latach czterdziestych XIX w. rząd moskiewski usunął ich nazwiska z rosyjskiej heroldii. Szlachta która uratowała herby i majątki na Kresach, przyszła jako służba dworska królewiąt jeszcze w XVI i XVII w., nie posiadała własnej ziemi, tylko niektórym udawało się ją dzierżawić od magnatów, zaś po rozbiorach i likwidacji królewszczyzn i latyfundiów magnackich królewiąt, szlachta ta, startowała o zera wykupując majątki z tychże rozdrobnionych królewszczyzn i latyfundiów królewiąt. Należy tu odróżnić majątki królewskie (królewszczyzny) od latyfundiów magnackich tzw. królewiąt. Dlatego struktura Kresów w połowie XIX w. była istotnie różna od struktury Korony, podzielonej między trzech zaborców, bo w zaborach rosyjskim i austriackim (w Koronie) oprócz polskich chłopów (pańszczyźnianych), szlachty i przeważnie miejskich Żydów, było jeszcze wielu rusyfikujących i „austriaczących” polskie prowincje, urzędników Moskwy i Wiednia. Wiele majątków szlacheckich otrzymali Rosjanie i Austriacy w nagrodę na służbę. W zaborze pruskim było podobnie, tylko że tam, chłop był uwłaszczony i uwolniony od pańszczyzny od początku XIX w.

Opublikowano: 2 marca 2013, 22:07


Komentowany wiersz: Za tą ścieżką niepokoju jesteś 2022.02.06; 04:00:42
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


SKALNA KSIĘŻNICZKA NATURY...

Sylwii Żwirskiej


Spowiadasz się skałom.

Otaczasz mnie myślą -
jest też złota jak z tobą miłość.

Przytulasz pragnienie zarysów kiedy jestem dalej niż horyzont.

Zawsze chcę wstąpić i rozbudzić poranne wstawanie,
całuję twe białe uda.

A krople rosy na szarotkach piszą wiersz...
nigdy nie skończony.

I tak codziennie wołam ciebie wciąż nie nasycony
kobiecym ciałem - kochaniem w potrzebie.

Twoja dobra ręka czyni cuda...


30.7.2011 – Ustka
Sobota 13:01




KSIĘŻNICZKA W KAPELUSZU

Motto: "...milczę z zachwytu"
- Sylwia Żwirska -


Słuchaj takich dźwięków,
które cię nie okaleczą...

Odrabiaj z poetą lekcje
z Elementarza Miłości.

Jego "tulipan" w twoim ogrodzie,
rozkwita i przekazuje wilgoć
krople deszczu z intymnych stron.

Może roztrzaskać słowem wiersza
niewidzialne skały w tobie.

Weźmiemy ze sobą motyle -
one mówią mową słońca.

Uda twe kołyszą się i biodra,
i moje wciąż pragnienia zapisu

w twym białym ciele.

Więc płyńmy -
płyńmy uskrzydleni
jak dwa motyle.


13.9.2011 - Ustka
Wtorek 9:52

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: Za tą ścieżką niepokoju jesteś 2022.02.06; 03:59:59
Autor wiersza: zygpru1948
Schody - Werner Aspenström


Schody.
Człowiek, który się wspina.
Stopień za stopniem
aż do ostatniego.
Dalej!
Spada?
Nie spada.
Chwieje się chwilę w wewnętrznej wierze.
Spada
Ciężko.
Jak ropucha.
Żałosny żabi upadek.
Podnosi się.
Wspina po schodach.
Wyżej!
Spada?
Nie spada.
Chwieje się chwilę
w wewnętrznej wierze.
Spada.
Niezgrabnie. Nieładnie.
Nieładny worka upadek.
Podnosi się.
Drepcze, drepcze
w niebiosa!
Spada?
Nie spada.
Chwieje się chwilę
w swojej wierze.
Spada.
Zdziwiony rozgląda się wokół.
„Żyję
czy tylko udaję
że się ruszam?”
Podnosi się.
Wspina po schodach.

Werner Aspenström
tłum. Andrzej Krajewski-Bola


Komentowany wiersz: Za tą ścieżką niepokoju jesteś 2022.02.06; 03:59:24
Autor wiersza: zygpru1948
Gdyby tu z Polski właśnie teraz była - Werner Aspenström


Gdyby tu z Polski właśnie teraz była,
moglibyśmy pomówić o kamieniach
i ich krewnych.
Niedostępne, narzekałaby pewnie,
nie otwierają, kiedy pukamy!
Nieraz! bym się wtedy sprzeciwiał.
Pierwszy kamień, którym rzucono w Orfeusza,
padł mu do stóp, poruszony jego pieśnią.
A potem?
Głuchy był, tak, to prawda, drugi kamień.
Trzeci?
Zabarwił się krwią.
Ach, te eskalacje!

Zmierzchanie.
Sfinks i brudnica gotują się.
Pawie oczko zawraca zmarznięty do domu z zarośli ostrężyny
do nagrzanej ściany południowej.
Nietoperz budzi się punktualnie.
Borsuk strzepuje z siebie kurz
i wyślizguje się na polowanie na ślimaki.
W mroku zaczynają pachnieć białe kwiaty.

Śmieszność, piętrzyć słowo na słowie w zmierzchające wiersze?
Większa śmieszność — zaniechać?
Największa świetność, gdy stosy słów spadają?

Moglibyśmy ślęczeć nad listami pytań,
gdyby tu z Polski była.
Być człowiekiem, jednak dosyć wielkie?
Móc coś chwytać myślą,
umieć, jak Dürer, przytrzymać zająca
pędzlem?
Lepiej być gołębiarzem, krogulcem, błotniakiem, myszołowem,
chwytać szponem?

Być samotnym, raczej kiepsko?
Lepiej w parze?
Jeszcze lepiej: być wieloma, wieloma, wieloma,
siedzieć ciasno w salach plenarnych,
jeść zupę z kotła?
Lepiej: wymarzyć sobie łyżkę,
od której nasza zupa będzie smaczna?

Nie narodzonemu najlepiej?
Nie narodzonemu wcale nie najlepiej!
Lecz „serce jaskółki, zmiłuj się nad nami”!

Teraz widzę niebieską królową
w gwiazdozbiorze Liry.
W Polsce była długo widoczna.

U sąsiada zapalają lampy.
Zmierzchnica tam pędzi,
łomoce ciężko o szybę okienną,
chce wejść

jak pieśń w kamień,
jak wszystko chce wejść w coś innego
w naszych osobnych krainach.

Werner Aspenström
tłum. Leonard Neuger


Komentowany wiersz: Za tą ścieżką niepokoju jesteś 2022.02.06; 03:58:42
Autor wiersza: zygpru1948
Fińskie sanie - Werner Aspenström


Zanim marzec sromotnie zniknie
kilka słów o fińskich saniach,
niepoprawnym pojeździe wiejskich dróg,
wymrożonej niezatapialnej łodzi na jeziorach,
niepomalowanej, sztywnej, ale sterownej
stojącej obok bramy
i pokazującej daleko na skraju lasu
wrony i zadbane gospodarstwa.
Rękawice zacisnęły się na uchwytach,
trzewik wsparł się na kuli ziemskiej
i tak obrałem drogę
do sklepu.

Werner Aspenström
tłum. Ryszard Mierzejewski


Komentowany wiersz: Szelest wiosła cichutki w jeziorze 2 2022.02.05; 00:15:41
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa

Odcinek 3 –
O Powstaniu Styczniowym 1863

W tym miejscu muszę się też zastrzec, że doceniam Staszicowe nawoływanie do oczynszowania chłopów, a nawet dania im ziemi na własność, bo w własności upatruje źródeł pracy, a w pracy wszelkiego dobra i dobrobytu, ale z drugiej strony, gdy się weźmie pod uwagę jego prośby do cara Mikołaja II (1818 r.), żeby z Polski wygnał Żydów, to ciśnie się pytanie, kto zamiast Żydów ma organizować skup, rynek i giełdę? Bo Polacy tego nie umieją, a gdy się nauczą, to nie zostaną wpuszczeni w kooperatywę z rynkiem światowym, który jest rynkiem organizowanym przez Żydów. I tu ze Staszica znowu wylazł utopista.

Na razie nie skupiam się na samym Powstaniu Styczniowym a nie na jego przebiegu, bo to sprawy znane i nie jest to moim celem, tylko chcę nakreślić tło społeczno- gospodarcze i polityczne czasów drugiej połowy XVIII i pierwszej XIX w. w jakich przyszło uczestnikom Powstania Styczniowego i ich ojcom żyć. Ojcowie żyli jeszcze (czy już), za „króla Stasia” i pamiętali podłości insurekcji (dla interesu Dyrektoriatu Rewolucji Francuskiej), natomiast Powstanie 1863 robili już ich narwani synowie, mimo surowych ostrzeżeń, doświadczonych nieszczęściem, „dziadków”.

Staszicowe pisanie jest utopią jeszcze w tym, że wprawdzie nawołuje, żeby młodzież mieszczańską i szlachecką zrównać w prawach politycznych i wychować razem na spolegliwych obywateli, ale zdaje się zapominać, że jego ojciec i dziad, byli burmistrzami w Pile, w której w 60% zamieszkiwali Żydzi. Inaczej być nie mogło, bo chłopu nie było wolno się osiedlać w mieście, tylko Niemcowi i Żydowi, zaś po jurydykach siedzieli prawie sami Żydzi (i partacze). Z Żydami w Polsce była zawsze wstydliwa sytuacja, bo szlachta parła do uprawomocnienia stanu, w którym Żydom nie wolno się było osiedlać ani w mieście ani na wsi, tylko mieli prawo gnieździć się w swoich gettach. Zygmunt Stary wypędził Żydów z Warszawy, jakby na złość Bonie Sforza, która na starość, robiąc mu afront wyniosła się z Krakowa do Warszawy (a on na to: Skoro się chcesz otaczać Żydami, to ja ci ich wygonię).
Ale poza Warszawą we wszystkich miastach było żydowskie zatrzęsienie.

Wiec tu uwaga do Staszica: jeśli nie było stanu mieszczańskiego o polskim korzeniu (albo słabym), to nie można było mówić o tworzeniu nowego mieszczańsko-szlacheckiego narodu, nad którym tak zawzięcie w Kuźnicy i w Sejmie Wielkim debatowano. A właściwie trzeba by mówić, o tworzeniu nowego, mieszanego żydowsko-polskiego stanu. Dzięki żydowskim miastom i jurydykom, a nawet zupełnie odseparowanym od społeczeństwa, żydowskim szteltom, całe obszary Rzeczpospolitej nie pustoszały a ludzie nie wymierali od zaniku uprawy roli i hodowli, bo Żydzi utrzymywali na tych terenach ruch handlowy i pobudzali pijanego szlachcica i zbydlęconego chłopa do inicjatywy.

Polskie żydostwo czeka na rehabilitację w oczach Polaków, za zasługi położone na polu ekonomii i gospodarki. Żydzi tworzyli handel do tego stopnia zorganizowany we własnych rękach, że wiele starych polskich miasteczek nazywano cielenciarniami a ich mieszkańców, Żydów, „cielenciarzami”. Setki i tysiące szlachtuzów (kto wie, czy nie jest to słowo z jidisz) żydowskich skupowało wieprze, cielaki i woły na ubój i handel kiełbasą z gojami. Do kiełbasy potrzeba dużo pieprzu, a ten cymes był również tylko w hurtowniach żydowskich. Tam gdzie wchodziły w grę produkty naprawdę istotnej wartości, tam Żydzi nie wpuszczali chrześcijańskich kupców do pierwotnych źródeł zaopatrzenia i skupu. Najpierw trzeba było zakupić u Żyda. A przecież oprócz żydowskiego rzeźnika i kupca był żydowski szewc, krawiec, golibroda, aptekarz, lekarz, adwokat, rejent i sędzia.
Ba, jeśli młodej matce w miejskim szpitalu, albo w domu, pomagał urodzić dziecko żydowski akuszer, to również nowemu żytu i pszenicy pomagał się urodzić żydowski handlarz specjalizujący się w rozprowadzaniu siewnego ziarna, czyli do zasiewu a nie do konsumpcji. To jest ważne, żeby odróżnić ziarno siewne, od tego, które idzie do młyna na przemiał i robi się z niego mąkę a piekarz chleb piecze - natomiast nieświadomy niczego głupi mieszczuch, zjada go, i jest zadowolony ze swej ignorancji. Bez odnawiania co jakiś czas populacji zbóż, spadła by plenność i żyto w ogóle przestało by się rodzić. Otóż, jeśli Polakowi była dozwolona ignorancja i nie musiał odróżniać ziarna siewnego od konsumpcyjnego, to Żyd musiał, żeby nie umrzeć z głodu (z braku ziemi ) – a przy nim korzystał z tego i wyżywił się chrześcijański goj. A wyżywił się dzięki wiedzy, pieniądzom i inicjatywie żydowskiego przedsiębiorcy. Otóż, Żyd rolnikiem nie był, ale miał wiedzę o hodowli i urządzaniu gospodarstw rolnych. Ba, przecież w przedchrystusowej Palestynie, w śród Żydów byli prawie sami hodowcy i rolnicy. W tej wiedzy na wszelki temat i jej zastosowaniu, leży wyższość żydowskiej nacji nad nacją polskich ignorantów i nieuków, jakimi kiedyś nasi praojcowie byli.

Opublikowano: 22 lutego 2013, 20:03


Komentowany wiersz: Szelest wiosła cichutki w jeziorze 2 2022.02.05; 00:10:57
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


POŻĄDANIE

Sylwii Żwirskiej


Nauczymy się kochać drzewa.

U mnie morwy - chóralny stan
śpiewają o tobie bez nut.

Zostań ich siostrą ja bratem -
ukryjemy pod liśćmi zachęty.

Pożądanie jak dobry wędrownik.

Celebruję słowa w tobie -
układam pocałunki na pamiątkę.

O zmierzchu wtulisz się we mnie.

Rozpocznę koncert miłości
z nocnymi motylami i księżycem.


7.7.2011 - Ustka
Czwartek 8:43




TWOJE CIAŁO UBÓSTWIAM

Sylwii Żwirskiej


Jestem blisko ciebie.
Niczym duch kronikarz
zapisuję spostrzeżenia
o pięknie.

Poeta umie je zauważyć.
Rozczesuję twe włosy
całuję w szyję -
piersi rosną jak akacja
po deszczu.

Sylwio cichych pragnień
chodź do krainy -
tam w głębi za lasem
maluję cię w wierszu
tylko dla mnie.


6.7.2011 - Ustka
Środa 13:21

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: Szelest wiosła cichutki w jeziorze 2 2022.02.05; 00:09:33
Autor wiersza: zygpru1948
Plamy w próżni - Hans Arp


2.
głowy umarłych
błyszczące jak słońca
biegną spragnione ku krynicy próżni
pogardzone przez chciwe kaczki
żarłoczne niemowlęta
i wszystkie et caetera
numerowane i podpisane przez autorów

8.
kres powietrza
i koniec świata
są krągłe jak balony
lecz podczas gdy koniec świata
siedzi wciąż na swym składanym krześle
kres powietrza skacze
z drzewa turniejów
do próżnej klatki
powiewającej w powietrzu

10.
łakome obłoki zagłębiają
swoje ryjki i ogony
w pachnących ranach
kwiatów z perukami miodu
przechadzają się po gadatliwej wodzie

Hans Arp
przełożył Zbigniew Bieńkowski


Komentowany wiersz: Szelest wiosła cichutki w jeziorze 2 2022.02.05; 00:08:50
Autor wiersza: zygpru1948
Plamy w próżni - 1. - Hans Arp


1.
lata żyją od włosa do włosa
poprzez osierocone powietrze
żyją jak jajko
które wylęga owoc
na sznurze rozpiętym pomiędzy dwoma skrzydłami
powietrze w latach skrzydeł
owoce rodzą skrzydła
liście skrzydła krwawią
na trenach powietrza.

Hans Arp
przełożył Julian Przyboś


Komentowany wiersz: Szelest wiosła cichutki w jeziorze 2 2022.02.05; 00:08:04
Autor wiersza: zygpru1948
Modlitwa - Hans Arp

czyste światło
zbaw nas od bezsensowności.
zbaw nas od absurdalnych cierpień
bezsensowności.
nie wystarczy
że od czasu do czasu
na gorący kamień ziemi
spadasz kroplą.
zbaw nas od alfonsów niedorzeczności
od triumfujących ludożerców
od wyjców wiecowych od krzykaczy małpoludów.
błądzimy w idiotycznych cierpieniach.
wieczni wędrowcy na ruchomych piaskach.
tarzamy się na łóżkach
rozżarzonego piasku.
można pękać ze śmiechu
można zapłakać się na śmierć
można zwariować z całą gorliwością.
biada nam biednym błaznom.
w jakiż obłęd wpadamy.

ze swoich długich długich długich wędrówek
wraca coraz bardziej poszarzały.
całe życie biegał
w tej pozbawionej mowy dolinie
tam i z powrotem i szukał wyjścia.
całe życie rozmyślał
dlaczego go w tej pozbawionej mowy
wypłowiałej dolinie złapano.
teraz jest stary
ale powoli mu świta
że wyjścia z tej szarej doliny
powinien szukać w sobie.

Hans Arp
przełożył Leon Szwed


Komentowany wiersz: Na wybrane wzgórze wejdę 2022.02.04; 00:31:19
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa


O Powstaniu Styczniowym 1863
Odcinek 2

Król Polski i Elektor Saski, August II Mocny, zapożyczył się u wiedeńskich Żydów aby opłacić koszty elekcji w Polsce, bo mu na to nie starczyło pieniędzy własnych podatników. Świadczy to, że pieniędzy z podatków jest zawsze za mało i ledwie wystarcza na doraźne potrzeby, natomiast takie wydatki jak wojny, zjazdy czy elekcje muszą być zaopatrywane z przepastnych magazynów i hurtowni, które znajdują się w rękach Żydowskich. Nie mówię tu żadnej herezji, bo to są sprawy znane, że miasta hanzeatyckie były organizacją żydowską przez które szło zaopatrzenie ludności całej Europy, od zachodu do wschodu i od północy aż po miasta włoskie. Okręty hiszpańskie i portugalskie w XVI i XVII wieku przywodziły z Dalekiego Orientu pieprz i korzenie do portów Malagi i Lizbony, cóż z tego, skoro Hiszpanie i Portugalczycy mogli je sobie w składach portowych tylko pooglądać (kupić już nie, chyba że powróciły z Amsterdamu), ponieważ natychmiast były przeładowywane na okręty żydowskie, czyli Holenderskiej Kampanii Wschodniej i wiezione do Amsterdamu. Dopiero z stamtąd, po kilkunastokrotnie wyższej cenie (ustalonej na giełdzie), były rozwożone po miastach hanzeatyckich. Każdy rząd budujący jakieś wojskowe twierdze, strategiczne kanały, szykujący się na wojnę albo planujący jakieś urbanistyczne przedsięwzięcie, nie miał własnych pieniędzy, bo tych z podatków było za mało, i musiał się zapożyczać w bankach, u Żydów.
W historii pieniądza ważnym faktem jest jeszcze to, że sto dwadzieścia tysięcy ton brazylijskiego srebra, również przeszło przez ręce żydowskie, przemienione na mistyczne krążki, za które można kupić chleb masło i oliwę, (aby przeżyć przez jakiś czas), i powodujące u każdego mistyczne drżenie. Dlaczego o tym piszę? O tej bojaźni i drżeniu (pisał już o tym Lenin w szkicach o religii i Maks Weber, w esejach o etyce protestanckiej kapitalistycznej gospodarki) na widok pieniądza? Bo chcę przekonać czytelnika, istoty wartości w fetyszu pieniądza, uwikłanej w procesy historyczne i religijne, w sposób zdroworozsądkowy (na chłopski rozum) zrozumieć się nie da.
Chociaż jednym z uproszczonych sposobów zdroworozsądkowego rozumienia czym jest pieniądz i dlaczego działa, jest wyjaśnienie, że pieniądz kiedyś był przedmiotem wymiany, ale z braku złota służyła w tym celu krowa lub inny przedmiot pożądany przez kontrahenta. Potem przedmiotem wymiany była miedź, żelazo i inne metale, z których można było robić broń, naczynia etc. - dopiero potem, gdy oswojono się z istnieniem srebra i złota, jako kruszców bardzo rzadkich i nie podlegających korozji, zaczęto ich używać do wymiany, bo dawały sto procent gwarancji, że będą przyjęte przez drugą stronę, w każdej sytuacji. A to z prostej racji ich pożądania. Najpierw doceniano cechę nierdzewności, która zapewnia zrobionym z nich ozdobom wieczny połysk, później dopiero, gdy się przekonano, że złoto można wymieniać na każdy przedmiot, złoty pieniądz stał się przedmiotem samoistnego pożądania bez względu na wygląd i cechy fizyczno-chemiczne.
Jest to jednakże tylko połowa prawdy i połowa wyjaśnienia, bo druga połowa jest taka, że pieniądz jest niczym, natomiast przedmiot, jako towar jest wszystkim. Takie jest rzeczywiste prawo współczesnej ekonomii (towar jest wszystkim – pieniądz jest niczym), tylko dla celów politycznych współczesnych klas posiadających i rządzących, wmawia się konsumentom, że jest odwrotnie. Wmawia się, wbrew oczywistości, że konsument pożąda i potrzebuje pieniądza, nie zaś przedmiotu (towaru), gdy tymczasem w rzeczywistości potrzebujemy towaru i tylko towaru. Pieniądza zjeść ani użyć jako przedmiotu się nie da. W czasie inflacji, kiedy stosunki akumulacji, konsumpcji, kredytu, inwestycji, podaży i popytu są zaburzone, relacje złotego kruszcu do chleba czy innych „materiałów strategicznych” potrzebnych do przeżycia, zmienia się na niekorzyść złota, tzn. złoto tanieje i nikt go nie chce, jak się to mówi „nawet za darmo”. To samo może się dziać w sytuacji nadmiaru towarów, wtedy też nikt nie chce ani złota ani towarów. Tzn. nikt nic nie chce kupować, bo ma, a kupiec pragnie sprzedać nawet za ćwierć miedziaka - złoto też traci na wartości, bo złotych łańcuszków i breloków też jest naprodukowane za dużo i kpić je można za czapkę gruszek.
To są właśnie złe sny żydowskiego bankiera. Dlatego wtedy złoto i wartościowe wyroby idą pod klucz, a kawa i cukier są topione w morzu, żeby tyko się za darmo nie dostały w ręce tzw. konsumentów. W tym schemacie wartości konsumenci mają ciągle być bez pieniędzy, głodni i bosi, żeby musieli chodzić do roboty i produkować tylko tyle, żeby z niewielkim zapasem starczyło na bieżące potrzeby. Wszystko inne to utopia.
Dlatego życia w dostatku i wolności dla wszystkich wykonać się nie da, a kto takie rzeczy projektuje, ten jest kłamcą. W związku z tym nasuwa się refleksja po przeczytaniu Staszicowych „Przestróg dla Polski” , (w których obiecuje, że powszechny dobrobyt jest możliwy, przy dobrej woli szlachetnych jednostek narodu (szlachty) i tak się może stać w wieku Oświecenia), że Kuźnica Kołłątajowska też była siedliskiem kłamców i oszołomów.

Opublikowano: 19 lutego 2013, 13:21


Komentowany wiersz: Na wybrane wzgórze wejdę 2022.02.04; 00:28:05
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


ZOSTAŃ MOJĄ KOCHANKĄ PRZEZ JEDNĄ NOC

Sylwii Żwirskiej


Bluszcz ociepla mój dom.
Ty ocieplasz mnie sobą. Skuteczny pasjans kart
i wróżby nieba, niosą jaskółki wieści. -
Szczęśliwi jak przy odnalezionej wyspie.

Z księżycem rozmawiam o tobie.
Nawet mi podpowiada jak mam uczynić -
grzech miłości trwa jak ten świat,
okupowany obietnicami. Ale zrywam gwiazdy.

Skutecznie rozsuwam firanki.
Zdejmuję z ciebie majtki, całuję łono -
przyzwyczajasz się do moich rąk,
pieszczotliwie są łagodne. Płyniemy Sylwio...

Muzyka przechodzi przez szyby okna.
Wdziera się koloryt po brzegach i w środku -
układasz wilgotne ciało - rozbrajam powab.
Nocne motyle tańczą przy ulicznych lampach.


31.7.2011 - Ustka
Niedziela 9:57




NA TEJ SKALE WYRYTE JEST TWOJE IMIĘ

Sylwii Żwirskiej


Ukochana kobieta milczy.
Przygląda się moim rękom,
ogląda je po swojemu i myśli.

Myślenie jest obopólne...
Orzechy dojrzały w kolor brąz,
stoję pod drzewem w cieniu,
jakby miała przyjść nago.

Rozwija się moja nuta pieśni.
Piszę o niej i dla niej -
podnoszę wyżej jej nogi,
szukam płynnego wejścia,
jak do groty ciemnej.

Nie stawia żadnych znaków.
Jest ona jak droga słońca
pośród wszelkich zakrętów -
całuję ją po brzuchu,
by wtopić zamysł głęboko
na wszelki odbiór ciała.


30.7.2011 - Ustka
Sobota 21:33

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: Na wybrane wzgórze wejdę 2022.02.04; 00:27:05
Autor wiersza: zygpru1948
Mój los - Jehuda Amichaj


Patrzę przez lornetkę
na człowieka patrzącego na mnie przez lornetkę:
to mój wróg.
Często rozmyślam o myślach
kobiety myślącej o mnie
obok kolejnego roku.
To moja kochanka.

Kolor jej snu ma barwę mojej ciemnej krwi.
Krąg moich snów to krągłość jej bioder.
To nasze przymierze.
Dopiero ostatniego wieczora odkryłem
drogę na skróty przez podwórza i ciernie,
zamiast szerokiej drogi, którą zawsze szedłem ku niej.
To mój los.

Jehuda Amichaj
przełożył Tomasz Korzeniowski


Komentowany wiersz: Na wybrane wzgórze wejdę 2022.02.04; 00:26:25
Autor wiersza: zygpru1948
Miejsce, w którym mamy rację - Jehuda Amichaj


W miejscu, w którym mamy rację
nigdy nie zakwitną
kwiaty wiosną.

Miejsce, w którym mamy rację
jest twarde i udeptane
jak podwórko.

Ale miłość i zwątpienie
jak kret, jak orka
czynią świat miękkim.
I słychać szept tam,
gdzie był dom,
który zrujnowano.

Jehuda Amichaj
przełożył Tomasz Korzeniowski


Komentowany wiersz: Na wybrane wzgórze wejdę 2022.02.04; 00:25:28
Autor wiersza: zygpru1948
To, co zmuszało Józefa - Jehuda Amichaj


To, co zmuszało Józefa do opowiadania snów,
zamyka moje usta.
To, co usypia dziecko w kołysce,
sprawia, że czuwam, jak ognisko.
To, co alarmuje, wzburza i rozwiera dąb jesienią,
zamyka mnie w sobie, jak pięść.
Wielka brama rozwarta przed tobą szeroko,
stała się zaporą i blokuje mi drogę.

Jehuda Amichaj
przełożył Tomasz Korzeniowski


Komentowany wiersz: Twoje włosy w trawach niepokoju 2022.02.03; 03:01:42
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa

O Powstaniu styczniowym 1863 r. – tło historyczne
Odc. 1

W związku ze 150 rocznicą Powstania Styczniowego postanowiłem na jakiś czas zaprzestać notek o „Katyniu”, dając w to miejsce parę swoich uwag na temat przyczyn wybuchu tegoż powstania w 1963 r.
Moim zdaniem przyczyn tego powstania należy się doszukiwać w fatalnym stanie świadomości polskiej szlachty XVIII w. Nie pomogły tu ani pisma Stanisława Leszczyńskiego o uwagach nad życiem Polaka, ani Konarskiego, O Skutecznym Rad Sposobie, ani Przestrogi dla Polski, Staszica (w których apeluje do Mikołaja II o wypędzenie z Polski Żydów. Jak słusznie Aleksander Kamiński zauważa w Dziejach Głupoty, Ci sami ludzie, z fakcji hetmańskiej, którzy zawiązywali Konfederację Radomską popierającą carską politykę dotyczącą ochrony innowierców w Rzeczpospolitej w połowie XVIII w., ci sami ludzie w czasach rozbiorowych wystąpili przeciwko ochronie praw polskich Żydów, tylko dlatego, że do obozu klientów żydowskich doszlusowała Familia Czartoryskich, godząc się na zwiększanie ich (żydowskimi) rękami rosyjskich wpływów. To oni (facja hetmańska) ostatecznie pogrzebali niepodległość pierwszej Rzeczpospolitej rękami Konfederatów Barskich.
Patrząc, tak jak tzw. „patrioci”, (z fakcji hetmana Jana Branickiego), z horyzontu polskiego zaścianka, chodziło o obronę dóbr klasztornych po skasowanych jezuitach, które brali (rozkradali) polscy jakobini i ateusze. W tej obronie dóbr pojezuickich, które w oczach patriotów hetmańskich raczej powinny być zwrócone Rzymowi, niż rozdane wśród polskich „encyklopedystów” (i Żydów) chodziło naprawę o to, żeby nie doszło do wzmocnienia żydowskimi pieniędzmi kasy pustego skarbu, w wydatkach na wojsko. Paradoksalnie, wbito sobie do głowy, w sytuacji politycznego pata, że równowaga chwiejna w rywalizacji o wpływy w Polsce między Prusami a Rosją będzie trwać zawsze i że jest to najlepszą gwarancją jej niepodległości, gdy ona sama będzie słaba, nie będzie wykonywać ruchów obronnych i przez to, (jakimś cudem) stanie się gwarantką równowagi europejskiej, której nie warto tykać, żeby nie burzyć.
Tymczasem Katarzyna II była skłonna twierdzić, że interesem Rosji jest silna Polska (przynajmniej wzmocniona), skonfederowana z jej cesarstwem, przeciwko Prusom, Austrii i Turcji, za których plecami stały Francja i Anglia. Pewnie podczas nowej wojny koalicyjnej Francji, Anglii, Austrii, Prus i Turcji przeciwko Rosji, tej ostatniej by się nic wiele złego nie stało, z tym, że znów (jak kiedyś) mogłaby być wypchnięta do Rosji Centralnej, daleko za poza Cudnów i Smoleńsk. Natomiast, w to „puste” miejsce weszłaby Austria, Prusy i Turcja, a i Polska mogła by być wcześniej, niż to było, zostać rozparcelowana. A taka wojna zachodnich koalicjantów przeciwko komukolwiek, byleby ubrać francuskich sankiulotów w mundury i wysłać na front jako mięso armatnie, była bardzo potrzebna skłóconym mocarstwom, wobec rewolty nieposłuszeństwa umysłów, wobec nadciągającej Wielkiej Rewolucji francuskiej, wojen napoleońskich i powstania Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Dlatego Rosji była potrzebna stutysięczna armia polska (uzbrojona za żydowskie pieniądze) - (bo za czyje?). Rosja przy uzbrojonej Polsce, pod królowaniem kochanka carycy, czuła się bardziej pewnie. Ale z Polakami w żaden sposób nie można się było dogadać, bo za dużo miała różnych królów i królików. W polskim sejmie, zamiast obradować, co chwilę występował jakiś Panie Kochanku (albo inny watażka kresowy) mówiąc, że „ciołek może mu skoczyć”.

Ale żeby nie było tak dobrze, to trzeba również zauważyć, że Caryca i Fryderyk Wielki nie namawiali Polaków do ochrony bankierów żydowskich za darmo. Im, carycy i frycowi, Żydzi byli potrzebni w Polsce dla reprezentowania i zabiegania o ich interesy. Wiadomo, że pieniądze, to jest polityka i każdy żydowski bankier jest politykiem. Im bardziej Żydzi czuli rosyjską ochronę, tym lepiej zabiegali o carskie interesy, jako polska dyplomacja (żydowska). Im więcej Żydów (często pod przykrywką luterańską lub kalwińską) pracowało w polityce, tym lepiej się układała współpraca w umacnianiu cesarstwa rosyjskiego i domu pruskiego.
Dlatego, z szacunkiem z Żydami proszę. Kronenberg, finansista i krezus warszawski z drugiej połowy XX w. był dyplomatą cara, w tym sensie że jak trzeba było to załatwiał delikatne interesy, był członkiem Rosyjskiej rady państwa ale gdy powstawała Druga Rzeczpospolita był w różnych radach stanu, pomagając uzyskać Polsce niepodległość. To nie Piłsudski, ale tacy jak Piltz i Kronenberg (i wielu innych krezusów Żydów) było akuszerami Polski po pierwszej wojnie światowej. Piłsudski był figurantem.
Polscy Żydzi robili co mogli, żeby Polska uzyskała niepodległość, ale w granicach swych możliwości i nie bez widoków na własne zyski. Gdyby np. w czasie obrad Traktatu Wersalskiego mocarstwa stwierdziły, że Polska może powstać jako autonomia rosyjska, to niewątpliwie, dyplomaci Żydowscy by się temu nie sprzeciwili, bo cóżby mogli zrobić przeciwko sile większości? Z innych przykładów prominentnych Żydów prowadzących polskie interesy w służbie dyplomatycznej, należy wymienić nazwisko Stefan Meller. Nie tylko jego ojciec, ale i dziadek i pradziadek służyli w dyplomacji i nie zostali ruszani przez antyżydowskie czystki. Byli nietykalni. Ofiarami czystek są zawsze drobne płotki. Toteż wzmacnianie pozycji żydostwa w Rzeczpospolitej Szlacheckiej XVIII w. było wzmacnianiem stronnictw rosyjskiego i Pruskiego, bo Żydzi byli skłonni pracować i faktycznie współpracowali z każdą stroną, z która można było robić interesy.

W podsumowaniu – życie gospodarcze w Europie i w Polsce nie mogło się toczyć bez pośrednictwa Żydów. Słownictwo kodeksów handlowych i kodeksów prawa cywilnego, tam gdzie jest mowa o pośredniku, sprzedawcy, kontrahencie, kupcu, zamiast używać słowa Żyd, nauczyło się obywać bez tego słowa, używając terminów zastępczych, takich właśnie jak słowo kupiec, pośrednik, wytwórca, właściciel, nakładca etc. Ale wszystkim było wiadomo, że chodzi o Żyda. Nikomu to też nie przeszkadzało, być może dlatego, że handel, to jest właściwie podła i niewdzięczna robota, której polska szlachta i mieszczaństwo, nie chciały się imać. A gdy to komuś przeszkadzało i utyskiwał na żydowskie przekręty i zyski, to i tak nic na to nie mógł poradzić wobec wielowiekowego monopolu Żydów, których się nie dało odsunąć bez holocaustu od gospodarczych interesów; bo w wielu wypadkach, samo istnienie Żydów było już pozytywnym interesem. A jeśli nie (do końca) pozytywnym, bo przynoszącym (gojom) więcej strat niż zysków, to przecież zawsze, choć zyski gojów były małe, a żydowskie duże, to miały tę dobrą stronę, że gojowi nie pozwalały umrzeć z głodu.


Opublikowano: 16 lutego 2013, 21:55


Komentowany wiersz: Twoje włosy w trawach niepokoju 2022.02.03; 00:46:56
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


MÓJ BOLESNY UROK W TOBIE

Sylwii Żwirskiej


Wzbogacaj mnie miłością
jak rosa wrzosy poranne.
Oburącz tulę twe światło
w księżycowym lesie.

Sosnom opowiadam o tobie
że ze źródeł powstałaś. -
Soczyste rytmy i rysa
ledwie widząca dla innych.

Otwieram mój skarb słów
wybielam do białości
aksamitne poruszenie. -

Trawy u twych stóp tańczą.

U skrzydeł urwiska
szykuję lot by wejść
w rozkołysanie - czekasz...

Nasienie przyjmiesz z hołdem!


31.7.2011 - Ustka
Niedziela 12:36




WŚRÓD UKRYTYCH WZGLĘDÓW WIATRU

Motto: „Pomiędzy tymi twardymi
do granic możliwości skałami cała ja -
krucha i delikatna”. - Sylwia Żwirska -


Roztańczona w moich wierszach,
bliska brzozom i skałom
z uczuć ukrytych
namiętna
i
odczuwalna
w wibracji ciała
między skałami cisza
wzmacnia twą szlachetność.

( Pomiędzy tymi twardymi
do granic możliwości skałami ),
rozśpiewani w zaręczynach wiatru
strony książki układamy o nas.

I w ten sposób rodzi się miłość...


31.7.2011 - Ustka
Niedziela 16:19

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: Twoje włosy w trawach niepokoju 2022.02.03; 00:46:06
Autor wiersza: zygpru1948
Kiedy chełpliwy smutek - Josef Topol

* * *

Kiedy chełpliwy smutek wszystko unicestwia,
komu powiedzieć: Dzień dobry, witaj, usiądź,
i bądź przez chwile ze mną, zanim mnie opuścisz.
Nie ma komu tego powiedzieć i nie ma co.
Dzień się nie obudzi, noc nie zaśnie.
Ptaki nie poruszą skrzydłem.
Napełniło się wszystko, aż po brzeg.
Cień drzewa nie wie co to drzewo.
Głośna muzyka nie upija
orszaku sobotniego. Głodne
są niedzielne obiady. Na podgórzu
grozy wybujały chwasty, te
nie do wyplenienia.

Ogniste lato? Z chłodnym sercem
patrzę wstecz. Nie rozmyślam,
żeby się nie zagubić,
tak bardzo zachęcany,
żeby zabić kogoś zamiast siebie.

Josef Topol
przełożył Franciszek Nastulczyk


Komentowany wiersz: Twoje włosy w trawach niepokoju 2022.02.03; 00:45:13
Autor wiersza: zygpru1948
Zgłasza się to jak zmęczenie - Josef Topol

***

Zgłasza się to jak zmęczenie
jest to grzybnia smutku:
Wszystko, do czego nie umiałem się zwrócić
wszystko uwodzicielskie co kiedykolwiek do mnie się wbiło
z odległości jak szpon krogulca!

Albowiem byłem stworzony być głodem
bezdennym pojemnikiem wszelkich pieszczot
to wszystko mijane i wypędzane
mnie obrasta jak bluszcz:
tyle macek dla jednego ciała
tych głębinowych wirów dla jednej duszy!

Nie umrzeć zniknąć - nie: Być niestworzony
mówię najgorzej bluźniąc życiu

A przecież nie wiem jaki ruszt
w popiele znów rozdmuchuje iskrę
Świt jest rozkoszą budzę się
żeby to przeżyć

Josef Topol
przełożył Franciszek Nastulczyk


Komentowany wiersz: Twoje włosy w trawach niepokoju 2022.02.03; 00:44:15
Autor wiersza: zygpru1948
Przypomnienie - Josef Topol


Smutny zaklinacz dali
w pokoju pełnym białych skrzydeł
pomyślam znów jakie by to było
w bok czarom paznokciem wryć
twoje późne przyjście

Daremnie uczę się odmawiać AVE
jeżeli pomimo to trzymam kłębek wydarzenia
wydarzenie zwija sobie mnie

Josef Topol
przełożył Franciszek Nastulczyk


Komentowany wiersz: Wiatr przyjazny tobie... 2022.02.02; 01:20:48
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


ROZBUDZENIE NUTY...

Sylwii Żwirskiej


W tych skałach
gdzie każda szczelina zna przeszłość
królujesz tkając piękno.

Roślinność powoli
całuje twe stopy jak ja nocą
uśpiona światłem księżyca.

Poniekąd zaproszona
w moim saloniku ciszy i poezji
zachowujesz styl.

A moja miłość na pniu
szuka odpowiedniej nuty do melodii
by grać w tobie.

Ułóż się jak krzak
obudzę twą namiętność w szczelinie
tylko wiatr minie...


7.7.2011 - Ustka
Czwartek 9:22




W MOJEJ EROTYCZNEJ BAŚNI

Sylwii Żwirskiej


Zawsze jak mija dzień,
a oddalenie jest przyciągane
tajemniczymi prądami uczuć,
idę po plaży zachodniej w Ustce
i szukam cię tam że spotkam
biegnącą ku mnie boso -
a za tobą wszystkie ulubione sukienki.

Wydmy milczące żyją,
ukrywają sceny miłosne
kiedy w nagiej osłonie
korzystamy z wolności,
ptaki zaspane - my jeszcze nie
bo erotyczna baśń nie dopisana -
a pocałunki dobieramy razem.

Twoje białe piersi Sylwio
jak dwa małe światełka...

Na pewno w nocy bez księżyca
nie zabłądzę - nie zabłądzę !


31.7.2011 - Ustka
Niedziela 20:59

Wiersze z książki „Kobieta białych luster”


Komentowany wiersz: Wiatr przyjazny tobie... 2022.02.02; 01:19:21
Autor wiersza: zygpru1948
Jak cię kocham - Elizabeth Barrett Browning


Jak cię kocham? Poczekaj - wszystko ci wyłożę.
Kocham do dna, po brzegi, do samego szczytu
przestrzeni, w której dusza szuka krańców bytu
i łaski idealnej, ginąc w tym przestworze.

Kocham cię tak przyziemnie, jak tylko zejść może
głód; przy świeczce i w słońcu, gdy sięga zenitu;
tak śmiało i tak czysto, jak ktoś, kto, zaszczytu
nie pragnąc, broni zasad wspartych na honorze.

Kocham cię całym żarem, który niosłam w piersi
przez mrok smutków; dziecinną wiarą wbrew niedoli;
miłością, jaką we mnie niegdyś tylko święci
budzili - kocham wszystkim, co cieszy i boli,
tchem, łzą, uśmiechem, życiem! - A gdy Bóg pozwoli,
będę cię nawet mocniej kochała po śmierci.

Elizabeth Barrett Browning
przełożył Stanisław Barańczak


Komentowany wiersz: Wiatr przyjazny tobie... 2022.02.02; 01:18:44
Autor wiersza: zygpru1948
Sonet XIV - Elizabeth Browning


Jeśli musisz mnie kochać, niech to będzie za nic,
Jedynie dla miłości. Nie wymieniaj:
„Kocham ją za jej uśmiech, wygląd, wyrażenia
Łagodne i za myśli jej giętkość, bo dla nich

Znajduję oddźwięk w swoich; za to, że jej zdanie
Zwykły dzień miłym spokojem wypełnia."
Te rzeczy, ukochany, wszak mogą się zmieniać
W sobie albo dla ciebie, i miłość na zanik

Przyczyny zginie. I proszę, nie kochaj
Za własną litość, którą łzy mi suszysz.
Bo kto pociechy twojej doznał, wkrótce szlochać

Przestaje i miłości twojej już nie wzruszy.
Kochaj mnie dla miłości samej, abyś kochać
Nadal mógł mnie przez wieczność miłości i duszy.

Elizabeth Browning
przekład (?)


Komentowany wiersz: Wiatr przyjazny tobie... 2022.02.02; 01:18:05
Autor wiersza: zygpru1948
Sonet X - Elizabeth Browning


A przecie miłość, zwykła miłość, jest wspaniała,
Godna, by przyjąć ją. Jednako płoną
W ogniu krosna i len! Wszak na bierwiono
Cedru i marny chwast tak samo płomień działa.

Miłość jest ogniem. Gdy mówię nieśmiała:
"Kocham cię, kocham"- to przeobrażoną
Oglądasz mnie, od wewnątrz rozjaśnioną
Promiennym blaskiem twarzy, która cała

Obraca się ku twojej. Nie ma nic małego
W miłości u maluczkich: najlichsze istoty
Kochając Boga będą przyjęte przez Niego.

A to, co czuję, swym żarem przeszkody
Istoty, którą jestem, przelśni: poznasz z tego,
Jak miłość uszlachetnia zwykły twór przyrody.

Elizabeth Browning
tłum. Ludmiła Marjańska

[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270]

Wiersze na topie:
1. Cisza (30)
2. Płótno (30)
3. Wędrówka (30)
4. Audyt (30)
5. Samotność (30)

Autorzy na topie:
1. Zibby77 (420)
2. Miłosz R (356)
3. darek407 (343)
4. Klaudia (250)
5. Jojka (152)
więcej...