Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Paryż"
- lucja.haluch
Z mitami
- AL46
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
Śmieszny płacz
- joanna53
więcej...

Dziś napisano 0 komentarzy.

zygpru1948 - komentarze autora



Komentowany wiersz: Nieobecny wiersz miłosny 2022.06.10; 05:19:42
Autor wiersza: zygpru1948
RÓŻOWE KAMIENIE - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Książka „Różowe kamienie” - napisana dla Ewy Jolanty Kolasińskiej - Bednarz...

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1232195,rozowe-kamienie-czesc-iiihttps://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1232195,rozowe-kamienie-czesc-iii



Zygmunt Jan Prusiński


DOTYK ŚWIATŁA W CIEMNOŚCI

Dotyk mój jest światłem w ciemności
odbierasz skupiona w każdym fragmencie
ściszenie następuję czyjaś sława okupowana
jak biel snu w koleinach skalny drapieżca
taki jak ja trochę rozdarty jak myszołów
pospolity pozbywa się zalet z przyrody
wybranej - dlatego kładzie się na ciebie
poetycko rozsuwa kolana i uda by światłem
będąc wejść do ciemności i zanucić parafrazę
stęsknionej panny na wzgórzu która zerka
lewym okiem od serca czy nastąpił wylew
roślinności...

Zapewne to nie był sen jeśli trzymasz moją rękę.


Komentowany wiersz: Nieobecny wiersz miłosny 2022.06.10; 05:16:30
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


OBSADA W TEATRZE "POD JARZĘBINAMI"

Motto: "O wczesnym wieczorze
Zapal swoją samotność.”
- Roman Brandstaetter -


Zebrana grupa szykuje się by zagrać
komedię o żebrakach,
ubierają łachmany jak z okresu
nędzników z Francji.

W większości to cyganie,
kobiety w spódnicach i koralach
tańczą tak jakby nigdy
stóp swoich nie dotykały o ziemię.

Koniki polne tańczą na łąkach
skrzypi wiatr między drzewami.

Wujek Stacho pracowity w Budkach
szykuje sznury na targ do Bodzentyna.

I niby wszystko się kręci
minuty mijają dość sprawnie,
stroję gitarę by zaśpiewać
„Dom skruszony nadzieją”.

I tak płynie moja rzeka nadzieja -
właściwie donikąd...


3.12.2013 - Ustka
Wtorek 21:46

Wiersz z książki "W ogrodzie Norwida"


Komentowany wiersz: Nieobecny wiersz miłosny 2022.06.10; 05:10:06
Autor wiersza: zygpru1948
Downs - Samuel Beckett

letnie dni w downs
idą złączeni rękami
ktoś kto kocha i drugi
ten który jest kochany
i wieczorem wracają
fot. Steve Hanks (fragment)
do szałasu
i noc

nie myślą
idą beztrosko
w słońcu złączeni rękami
ktoś kto kocha i drugi
ten który jest kochany
i beztrosko wracają
do szałasu
i noc

idą złączeni rękami
aż skraj przepaści
i brzeg
i tam spoglądają w dół
wpatrują się w pianę
nie dalej
w pianę
w pianę i brzeg

nie mówią
idą w milczeniu
w słońcu
złączeni rękami
aż brzeg
i w milczeniu wracają
do szałasu
i noc

na moście
noc zimowa
wiatr
śnieg
tam teraz patrzy w dół
wpatruje się w strumień spieniony
czarny spieniony strumień
rwący naprzód co sił

nie myśli
wpatruje się w strumień
nic nie znaczący w dole
spieniony rwący co sił
noc zimowa
wiatr
śnieg
i nic co by miało znaczenie

piana i śnieg
jaśnieją
w świetle
latarni z nabrzeża
jaśnieją
ledwo widnieją
piana
piana i śnieg

Samuel Beckett
przekład Antoni Libera


Komentowany wiersz: Nieobecny wiersz miłosny 2022.06.10; 05:07:55
Autor wiersza: zygpru1948
Chciałbym żeby moja miłość - Samuel Beckett

...

chciałbym żeby moja miłość umarła
i żeby deszcz padał na cmentarzu
i na ulicach którymi błądzę
opłakując tę która wierzyła że mnie kocha

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig



Niech trwa martwy... - Samuel Beckett

...

niech trwa martwy jedyny mój sezon
lilie białe chryzantemy
opuszczone żywe gniazda
muł kwietniowych liści
piękne dni szare od szronu

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig




Muzyka obojętności - Samuel Beckett

...

muzyka obojętności
serce czas powietrze ogień piasek
ciszy upływ miłości
tłumi ich głosy i niech
nie słyszę już siebie
jak milczę

Samuel Beckett
w przekładzie Julii Hartwig


Komentowany wiersz: Nieobecny wiersz miłosny 2022.06.10; 05:05:42
Autor wiersza: zygpru1948
Tak tak jest kraj... - Samuel Beckett

***

tak tak jest kraj
gdzie niepamięć gdzie niepamięć ciąży
łagodnie nad nienazwanymi światami
tam głowa cichnie głowa jest niema
i wiadomo nie nic nie wiadomo
pieśń na martwych ustach zamiera
wybrzeżem odbył podróż
nie ma nad czym płakać

znam moją samotność nie nie znam jej jak trzeba
mam czas mówię sobie mam czas
ale co to za czas kość wygłodzona psia pogoda
niebo blednące bez przerwy mój skrawek nieba
wspinający się promień cętkowany drżący
mikron żałobnych lat

chcecie żebym poszedł z A do B a ja nie mogę
nie mogę wyjść jestem w krainie pozbawionej szlaków
tak tak macie tam coś pięknego coś bardzo pięknego
co to jest nie zadawajcie mi już pytań
spirala pył sekund czy to jest to właśnie
spokój miłość nienawiść spokój spokój

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig



Co począłbym bez... - Samuel Beckett
...

co począłbym bez tego świata bez twarzy obojętnego
gdzie byt trwa chwilę gdzie każda chwila
obraca się w pustkę w zapomnienie
bez tej fali w której na koniec
ciało i cień pogrążają się razem
co począłbym bez tego milczenia w którym zamierają szepty
miotając się szaleńczo ku pomocy ku miłości
bez tego nieba które wznosi się
nad pyłem swego balastu

co począłbym wczoraj i przedwczoraj
wyglądając przez okienko sztormowe wypatrując kogoś
kto błąka się jak ja z dala od wszelkiego życia
w konwulsyjnej przestrzeni
wśród bezgłośnych głosów
napierających na moje odosobnienie

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig


Komentowany wiersz: Nieobecny wiersz miłosny 2022.06.10; 05:02:41
Autor wiersza: zygpru1948
Alba - Samuel Beckett

przed świtem tu będziesz
i Dante i Logos i wszystkie warstwy i misteria
i wypalony Księżyc
za białą równiną muzyki
ustalisz to wszystko przed świtem
grobowy łagodny śpiewający jedwab
nachylony ku czarnemu firmamentowi z palmy
deszcz na kwiecie bambusa wierzbowa aleja
kto jednak cię skłoni palcami współczucia
by popiół żyrować
nic nie dołoży do twej szczodrości
której piękno to prześcieradło na oczach
oświadczenie w sobie przewleczone poprzez burzę herbów
tak więc tu nie ma słońca ani odsłonięcia
ani gospodarza
tylko ja potem prześcieradło
i martwe cielsko

Samuel Beckett
przeł. Adam Komorowski



Nie stąd - Samuel Beckett

tam i z powrotem w cieniu z wewnętrznego do zewnętrznego cienia

z nieprzeniknionego siebie do nieprzeniknionego nie-siebie
drogą nie stąd

jak między dwoma schronieniami gdzie pali się światło
lecz drzwi zamykają się cicho, gdy tylko się do nich zbliżyć
a gdy się tylko oddalić, znów cicho się uchylają

kuszony raz przez to, raz przez tamto, i oddalany z niczym

nie poznając drogi, zaślepiony jednym
to znowu drugim blaskiem

i tylko odgłos niesłyszalnych kroków

aż wreszcie stop, na zawsze
na zawsze poza sobą i tamtym

i wtedy nic nie słychać

i wtedy łagodnie niegasnące światło na to nie poznane
nie stąd

niewysławialny dom

Samuel Beckett
przekład Antoni Libera


Komentowany wiersz: Nieobecny wiersz miłosny 2022.06.10; 05:00:22
Autor wiersza: zygpru1948
Idę osypującym się piaskiem... - Samuel Beckett

idę osypującym się piaskiem
między żwirem wybrzeża i wydmą
letni deszcz pada na moje życie
na mnie na moje spustoszone życie
biegnące ku swojemu początkowi ku swojemu końcowi
mój spokój jest tam w cofającej się mgle
kiedy nie będę już stąpać po długich ruchomych progach
i żyć w przestrzeni
otwierających się i zamykających drzwi

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig



Więc na próżno… - Samuel Beckett

więc na próżno
przy pogodzie czy przy niepogodzie
uwięziony w sobie
uwięziony w nich
jakby to było wczoraj przypominać mamuta
dinotherium pierwsze pocałunki
zlodowaciałe okresy nie przynoszące nic nowego
wielki upał trzynastego ich ery
Kanta pochylonego chłodno nad dymiącą Lizboną
wspominać pokolenia dębów a zapominać o ojcu
o jego oczach czy nosił wąsy
czy był dobry i na co umarł
nie jadło się mniej nie mając apetytu
przy pogodzie i w deszcz
uwięziony w sobie uwięziony w nich

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig


Komentowany wiersz: Nieobecny wiersz miłosny 2022.06.10; 04:58:44
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

03.08.2011 01:14


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, tradycyjnie, miałem się nie odzywać, bo nie mam czasu, ale..., traktuję Pana jako wzorcowego człowieka końca XX wieku, który jest utalentowany talentami renesansowymi, pragnie, nie tylko dla siebie bo jest altruistą) kocha, pisze, odczuwa, szaleje, miota się i... od frustracji, może przejść do szybkiej fiksacji (psychologia - która czeka każdą jednostkę, która znajdzie się w sytuacji bez wyjścia). A taka sytuacja bez wyjścia rysuje się przed większością z nas. Przed tymi, którzy albo źle się ustawią w wyścigu szczurów albo zostaną pogryzieni, albo odpadną.

Żyjemy, Panie Zygmuncie jak ostatni obłudnicy i zakłamańcy, bo wprawdzie usiłujemy "żyć", ale właściwie udajemy (jedni przed drugimi, jak niewolnicy) że żyjemy (a jesteśmy żywymi trupami, bo prawdziwie żyją ci co mogą wydać codziennie 500-1000 zł mamony! (nie potępianej przez religię: (benzyna, obiady, spotkania, prezenty, płatny lub półpłatny, elegancki seks, niepłatna, ale w istocie rzeczy płatna miłość, książki, kluby, alkohole, radość życia - głupia bo głupia, ale zawsze to jakaś radość! Radość z własnego egoizmu!. O śmierci się nie myśli!) ci, co mogą wydać codziennie (w naszych warunkach) cirka 500-1000 zł i wygrywają wyścig szczurów, oni żyją pełną życia, a my się oszukujemy i pocieszamy, że "żyjemy" (bo pozwalają nam oddychać), ale jest to wegetacja i czekanie na śmierć (oddaloną w czasie), w oszukańczym letargu, w którym cierpliwie piszemy wiersze, jakieś listy, karteczki wspomnień, wzdychania, modlitwy, nadzieje... itd. żeby nam się wydawało, że "żyjemy", jak jakieś omszałe od wilgoci stworki, rozmawiamy z cieniami w platońskiej jaskini.

Powiem Panu i to, co wynika z moich doświadczeń-eksperymentów robionych podczas stosunków miłości tantrycznej! Otóż, żeby wielbić mistycznie ciało partnerki podczas stosunku; do tego stopnia, że zatrą się jego fizyczne atrubuty i przemienią w fantomy ponadczasowego i wiecznego piękna, to nasza myśl musi być absolutnie wolna (w kreacji, pozbawiona związków deterministycznych) czysta i wyprawa z wszelkich naleciałości kompleksów niższości, (a jest to możliwe albo u osobników całkiem idealistycznych albo skurwysynów wypranych z wszelkich wyrzutów sumienia). Jeśli choć na chwilę postanie w umyśle cień wątpliwości, czy jestem wart tej kobiety, czy aby nie widzi we mnie nic z tego omszałego pnia z platońskiej jaskimi, gdzie społeczeństwo trzyma mnie jako niewolnika, to wszystkie wysiłki na nic. Jednym słowem przemiana nie nastąpi. Tantryzm (ten intelektualno-duchowy, który znają również jezuici) jest możliwy tylko wśród panów tego świata i wśród panów niewolników. Dla niewolników pozostaje brudny seks suki z kundlem pod psią budą, zwaną szumnie blokiem mieszkalnym, wykupionym mieszkaniem, domkiem jednorodzinnym itd... ale w istocie są to psie budy i przymusowe beczki Diogenesa, z tym, że Diogenes siedział w beczce dobrowolnie, a my siedzimy z przymusu.

W każdym razie, już na koniec, ciało pokryte mchem i porostem nędzy, nie dostąpi tantrycznego przebóstwienia. Biedak nie potrafi się cieszyć naprawdę ciałem kobiety, jej duszą, ani własną duszą i własnym ciałem. Nie można się po katolicku cieszyć tylko własną duszą, bez (brudnego i brzydkiego, spracowanego) ciała i duszą kobiety również bez jej (brudnego, spracowanego, biednego) ciała, bo to jest oszustwo, w tym miejscu nauka Chrystusa, moim skromnym zdaniem nie jest dopracowana i ma jakieś luki.

Jest jeden wyjątek, gdzie można się oderwać od nędzy świata i po wyjściu z "jaskini" doznawać tantrycznego cudu, wtedy gdy kochankowie będą buddystami, a w naszych europejskich warunkach anarchistami, klerkami, wegetarianami, ascetami i tymi, którzy gardzą tym społeczeństwem kundli. Tacy dostępują oczyszczenia, bo widzą błoto, przemoc i zbrodnie tego społeczeństwa tak jasno, że w tym ogniu zostają oczyszczeni, jak w piecu, jak w świetle słońca z jaskiniowego błota. I oni, mogą dostąpić tantrycznego przebóstwienia. Nie inaczej.

I wydaje mi się, Panie Zygmuncie, że takie życie jak nasze jest podłe, i że my sami jesteśmy podli, dopóki nie powiemy sobie szczerze, że albo ŻYCIE, czyli wyścig szczurów i konsumpcja owoców z wyścigu szczurów, albo okłamywanie się takich podłych niewolników jak my, że jest jakieś życie takie jak nasze i można nawet być biednym w kapitalizmie i być szczęśliwym. Otóż Panie Zygmuncie, nie można.

Teraz rozumiem, dlaczego młodzi filozofowie i idealiści naczytawszy się Nietzschego wstępowali do NSDAP.

Rzuciłem temat, który mnie dręczy, jak mogę zachować własną godność w takim potwornym społecznym chlewie i w klatce pełnym krwiożerczych szczurów. Przecież trzeba być ślepy, żeby stojąc na ulicy i obserwując odpersonalizowanych przechodniów albo wściekłych kierowców pędzących tysiącami aut nie widzieć tego, że jeden i następny, to jest szczur, szczur, szczur... gdyby mu wejść w drogę, gdyby zabrakło foliowanego żarcia to zagryzie i poderżnie gardło. Ja rozumiem, że głód jest silniejszy od rozumu, ale gdzie jest rozum gdy jeszcze nie ma ("prawdziwego") głodu i jest czas zabezpieczyć przyszłe człowieczeństwo przed powszechną zatratą? Zresztą co tam gadać o przyszłym człowieczeństwie skoro go już nie ma dzisiaj, bo wystarczy spojrzeć na jadących w samochodach miliony golemów, pseudoludzi i zombi. Jestem ciekaw, co o tym sądzi pan Ryszard Zasmucony. Bo ja osobiście, w przeciwieństwie do niego w ozdrowieńczą Paruzję nie wierzę.


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster


Komentowany wiersz: Kusząca wiedza 2022.06.09; 07:08:40
Autor wiersza: zygpru1948
RÓŻOWE KAMIENIE - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Książka „Różowe kamienie” - napisana dla Ewy Jolanty Kolasińskiej - Bednarz...

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1232195,rozowe-kamienie-czesc-iiihttps://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1232195,rozowe-kamienie-czesc-iii



Zygmunt Jan Prusiński


PISZĘ WIERSZ...

Piszę wiersz u ciebie
jam ostatni poeta z okresu
romantyzmu wiecznie żywy
na piękno krzyku przyrody
od świtu do późnych godzin.

Nawet nie wiesz o tym że
idę blisko twych bioder
poruszasz się dostojnie
na brzegowej ulicy.

A czy ty w czeluści oddechów
powracających ptaków do gniazd
nauczysz mnie miłości -
jesteś ze znaku czułości więc
może nauczyć kawalera
o dostojeństwie rzeźbionych figur
ukrytych w krainie czasu?


Komentowany wiersz: Kusząca wiedza 2022.06.09; 07:07:08
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


PODRÓŻOWAŁEŚ WIERSZAMI

Pamięci Tadeusza Różewicza


Jeśli wspiąłeś się na szczyt
to co szczególnego widziałeś?

Bóg i tak jest wyżej nad nami
takiej drabiny nie ma na świecie.

Uczyłeś pokolenia w kulturze słowa
by uczniowie pojmowali tę ciszę.

A za tobą karnawał i stroje -
powiedz mi czy kobiety się
w tobie kochały?

Ogrody poezji zostały
czarne jaskółki na pożegnanie
zaznaczyły znak na niebie.


24.4.2014 - Ustka
Czwartek 21:03

Wiersz z książki "Życie z duchami"


Komentowany wiersz: Kusząca wiedza 2022.06.09; 07:05:02
Autor wiersza: zygpru1948
Ooftish - Samuel Beckett

no już dawaj wyłóż co masz na stół
Golgota była tylko na przynętę
rak angina dla nas wszystko jedno
wykrztuś swoją tuberkulozę nie bądź sknerą
liczy się każdy drobiazg choćby i skrzep
coś wenerycznego szczególnie mile widziane
i ta stara toga w naftalinie
bez sentymentów już w niczym ci się nie przyda
wyślij nam wrzucimy do garnka z całą resztą
twoją miłością tą odwzajemnioną i nie
wszystko co przedwcześnie i poniewczasie
boleść w duchu w kroku byka
nie wyleczysz tego nie przetrzymasz
to ty cały ty skończony głupek będzie się litował
więc wpakuj to wszystko do worka i nam poślij
całą nędzę rozpoznaną nie rozpoznaną źle rozpoznaną
namów przyjaciół niech też się zrzucą przyda się nam
sensem zajmiemy się sami wrzucimy wszystko do garnka
wygotuje się aż do krwi baranka

Samuel Beckett
przełożył Marek Kędzierski



Dieppe - Samuel Beckett

jeszcze ostatni odpływ
martwa plaża
półobrót i kroki
ku dawnym światłom

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig


Komentowany wiersz: Kusząca wiedza 2022.06.09; 06:55:42
Autor wiersza: zygpru1948
No właśnie co - Samuel Beckett

obłęd to wszystko co się widzi -
to -
no właśnie co -
no to -
to tutaj

to wszystko tutaj -
obłęd to wszystko co dane -
co się widzi -
obłęd to wszystko co się tutaj widzi -
by w ogóle -
no właśnie co -
widzieć -
ledwo widzieć -
- łudzić się że ledwo się widzi -

- obłęd by w ogóle chcieć się łudzić że
ledwo się widzi -

Samuel Beckett
przełożył Antoni Libera



Wzlot - Samuel Beckett

przez cienkie przepierzenie
tego dnia kiedy dziecko
na swój sposób marnotrawne
wróciło do rodziny

słyszę głos
jest poruszona komentuje
puchar świata w futbolu

zbyt młoda

równocześnie przez otwarte okno
w powietrzu
głuchy szum wiernych wyznawców

jej krew trysnęła obficie
na prześcieradła na bukiet groszków na jej gacha
który swymi ohydnymi palcami zamknął powieki
jej wielkich zdumionych zielonych oczu

snuje się lekka
po moim powietrznym grobie

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig


Komentowany wiersz: Kusząca wiedza 2022.06.09; 06:51:25
Autor wiersza: zygpru1948
Areny Lutecji - Samuel Beckett

Stąd gdzie siedzimy, wyżej niż sięgają stopnie
widzę nas wchodzących od strony ulicy Aren
wahamy się patrzymy w górę, potem z wysiłkiem
idziemy w naszym kierunku przez ciemny piasek,
coraz to brzydsi, równie brzydcy jak inni,
ale milczący. Mały zielony piesek
wbiega od strony Rue Monge,
ona staje, patrzy jak przebiega arenę, jak znika
za cokołem uczonego Gabriela de Morillet.
Obraca się, ja wstaję, wspinam się
po z gruba ciosanych schodach, opieram się lewą ręką
na niezgrabnym oparciu z betonu. Ona się waha,
robi krok w stronę Rue Monge, potem idzie w ślad za mną.
Czuję dreszcz teraz ja się zbieram, innym wzrokiem patrzę
na piasek, na kałużę pod mżawką,
na małą dziewczynkę ciągnącą za sobą serso,
na parę, nie wiadomo, może zakochanych, która trzyma się za ręce,
puste stopnie, wysokie domy, niebo
które oświetla nas, spóźnione. Obracam się, zaskakuje mnie
jej zasmucona twarz

Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig



Cascando - Samuel Beckett

1

czemu nie rozpacz tylko
okazja do
przelewania słów

czy nie lepiej poronić niż być bezpłodnym

z ołowiu są godziny po twoim odejściu
zawsze za wcześnie zaczynają się dłużyć
czerpak na ślepo grzebie w łożysku niedosytu
wyciąga na wierzch szczątki dawnych miłości
otwory wypełnione kiedyś oczami jak twoje
wszystko zawsze tylko czy lepiej za wcześnie niż nigdy
twarze ochlapane czernią niedosytu
znowu mówię dziewięć dni nie wystarczy by wypłynęły martwe miłości
ani dziewięć miesięcy
ani dziewięć żywotów

2

znowu mówię
jeżeli mnie nie nauczysz nie nauczę się
znowu mówię jest przecież ostatni
nawet z ostatnich razów
kiedy ostatni raz się błaga
ostatni raz kocha
wie nie wie udaje
nawet po raz ostatni ostatni raz mówi
jeżeli mnie nie kochasz nikt nie będzie mnie kochał
jeżeli cię nie kocham nigdy nie będę kochał
maselnica stęchłych słów w sercu znowu
miłość miłość miłość wali stare klepadło
ubija wciąż tę samą
serwatkę słów
znowu przerażony
że nie będę już kochał
że będę kochał ale nie ciebie
że ktoś będzie mnie kochał ale nie ty
że będę wiedział nie wiedział udawał
udawał

ja i wszyscy ci którzy będą cię kochać
jeżeli będą cię kochać

3

chyba że będą cię kochać

Samuel Beckett
przełożył Marek Kędzierski


Komentowany wiersz: Kusząca wiedza 2022.06.09; 06:49:19
Autor wiersza: zygpru1948
Co robiłbym bez świata (2-gi przekład) - Samuel Beckett

co robiłbym bez tego obojętnego świata pozbawionego wyrazu
gdzie być to ledwie chwila a każda chwila leci
stacza się w pustkę w niepamięć o tym że w ogóle była
bez tej fali co w końcu
pochłania ciało i cień
co robiłbym bez tej ciszy w której ginie szeptanie
i dyszenie i szały wołające o pomoc wołające o miłość
bez tego nieba które
wznosi się ponad pyłem ciążącym mu jak balast

co robiłbym
to samo co wczoraj i co dziś
wyglądałbym przez wizjer wypatrując kogoś
kto jak ja by się błąkał i krążył z dala od życia
w przestrzeni marionetek
pośród głosów bez głosu
tłoczących się w mej kryjówce

Samuel Beckett
przełożył Antoni Libera



Mój szlak przebiega w sypkim piasku - Samuel Beckett

mój szlak przebiega w sypkim piasku
między wydmami a brzegiem z kamieni
nad moim życiem płacze letni deszcz
nade mną nad ulotnym moim życiem
zanim się skończy tam gdzie się zaczęło

uspokojenie czeka za tą mgłą
za tą zasłoną mgły która się cofa
gdzie nie będę już stąpał po tych chwiejnych progach
co ciągną się i ciągną
lecz żył w obrębie drzwi
co otwierają się i zatrzaskują

Samuel Beckett
przełożył Antoni Libera


Komentowany wiersz: Kusząca wiedza 2022.06.09; 06:45:47
Autor wiersza: zygpru1948
Co robiłbym bez świata - Samuel Beckett

co robiłbym bez tego obojętnego świata pozbawionego wyrazu
gdzie być to ledwie chwila a każda chwila leci
stacza się w pustkę w niepamięć o tym że w ogóle była
bez tej fali co w końcu
pochłania ciało i cień
co robiłbym bez tej ciszy w której ginie szeptanie
i dyszenie i szały wołające o pomoc wołające o miłość
bez tego nieba które
wznosi się ponad pyłem ciążącym mu jak balast

co robiłbym
to samo co wczoraj i co dziś
wyglądałbym przez wizjer wypatrując kogoś
kto jak ja by się błąkał i krążył z dala od życia
w przestrzeni marionetek
pośród głosów bez głosu
tłoczących się w mej kryjówce

Samuel Beckett
przełożył Antoni Libera




Żadne z nich - Samuel Beckett

tam i z powrotem od wewnętrznego do zewnętrznego cienia
od nieprzeniknionego ja do nieprzeniknionego nie-ja
przez żadne z nich

jak między dwoma rozświetlonymi schronieniami których drzwi kiedy
się zbliżyć
łagodnie się zamykają, kiedy oddalić
łagodnie znów się rozstępują

wabiony raz w jedną stronę raz w drugą potem w tył zwrot

nie zauważając drogi tylko ten blask raz jeden
raz drugi

nie słyszane kroki jedyny dźwięk
aż w końcu stop na dobre, na dobre oddalony
od siebie i nie-siebie

potem żadnego dźwięku

potem łagodnie światło niegasnące na to niezauważone
żadne z nich

niewypowiadalny dom

Samuel Beckett
przełożył Marek Kędzierski


Komentowany wiersz: Kusząca wiedza 2022.06.09; 06:42:49
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

28.09.2011 15:56


@Zygmunt Jan Prusiński

Czuje Pan bluesa. Byłoby lepsze, takie widmowe, gdyby było bardziej rozrzucone po "schodkach" i rozczłonowane poszczególne frazy, aby nabrały wieloznaczności. No bo co zrobić, jakim zabiegiem dokonać, żeby wyraz "chuj" którego znajomi mi intelektualiści używają, nawet ten najbardziej nasz znany reżyser filmowy, do któregoś się Pan zwracałeś żeby kręcił film o ojcach naszych Stoltzmanów itp., on też w swoim czasie kurwował i chujował aż miło.

Im po prostu wolno, oni w ten sposób manifestują swoją niezależność i talent! Swoją eksterytorialność! Bo oni każdą "kurwę" wymawianą swymi delikatnymi usteczkami (np. rozkosznie klął Gustaw Holoubek, wyzywając (pijany) mojego kolegę od skurwysynów (nie powiem kogo)!

I o co chodzi, że się ta tłuszcza, podkulturalniona, aby w jakiejś szkółce (leśnej, dla kołków w płocie) gadzina, im głupsza, im prymitywniejsza, tym bardziej wysadza na pseudo-kulturalną nowomowę?, bo gadzina sobie wyobraża, że kultura polega na nieużywaniu tzw. słówek, jak np. "skurwysyństwo".

Czym się np. różni wyraz "chuj", z franc. verrat, od np. cyngiel, z franc. detente (z l'accet aigu - czyli kreseczką - przecinkiem nad "e" - na pierwszym "e" którego tu nie mogę wygenerować), albo łac. według słownika Łukasza Koncewicza z 1929 r.: Hui, wykrzyknik zdziwienia!; Hujuscemodi, taki, takowy, tego rodzaju. Huius w znaczeniu zaimkowym: "ten"! użyty np. w stosunku do szlachcica, z pominięciem grzecznościowych tytułów i wyrazów rewerencji, odczuwany był jako chęć postponowania i ubliżenia, obniżenia rangi itp. Wyraz "chuj" w pisowni sprzed reformy do 1938 r. pisało się "huj" (od huius). Tak zresztą jak i słowo "żyd" pisało się z malej litery. Chyba że z dużej, po kropce. Reformatorzy chyba chcieli być bardziej "kulturalni" od "kultury", czyli specyfikować (wyróżnić i naznaczyć obsceniczność) słowo wyraz "huj", przez dodanie mu literki "c". To samo dotyczy słowa "żyd" uważane w Polsce za obraźliwe (u Aleksandra Fredry w "Zemście": Dyndalski od Cześnika: "Żyd jaśnie panie, lecz w literkę go przerobię". No i w 1939 roku nasi puryści językowi przerobili "żyda" w literkę, a Niemcy nawet w popiół. Do tego prowadzi nadwrażliwość językowa. A propos, dlaczego Niemcy "żyda" w popiół? Dlaczego od wyrazu "żyd" do Cyklonu B? Bowiem u siebie, w języku niemieckim mieli te samie problemy, że mówiło się o kimś, gdy się go chciało obrazić: "du jude", byle jak, pisane z małej litery. Toteż żeby temu zapobiec, postanowiono podnieść rangę "jude", przynajmniej w znaku graficznym umieszczonym w słowniku... żeby nie poniewierać "jude" , bo to przecież niekulturalne i niehumanitarne dla narodu filozofów, więc zadekretowano, że "jude" będzie się pisać z dużej litery: "Jude" - i w ten sposób uczulili antysemitów (a może wielbicieli żydostwa inaczej!) jeszcze bardziej do przerabiania "jude" w różne inne rodzaje bytu, w małe litery, w pisanie na murze, w tłucznie szyb, w lagry. Czyli w byty... niekoniecznie językowe!

Tym przerabianiem "żyda" z małej litery na dużego "Żyda" i słowa "huj" na "chuj" żeby go wyłączyć z dostojnego łacińskiego źródłosłowia, bo nie wypada, żeby to co śmierdzi w portkach było atrybutem klasycznego dziedzictwa szlachetnej ludzkości! I doszło do tego, że gdy się wypowiedzie słowo "żyd", to takt jakby się wypowiedziało przekleństwo albo obelgę. Strach jest pisać albo wypowiadać słowo "żyd", bo wszyscy się tak podejrzliwie patrzą i z takim oburzeniem, jakby się powiedziało słowo "cipa", "kurwa" albo "chuj". Ludzie się patrzą z oburzeniem, że się używa słów ordynarnych, uważanych za nieparlamentarne! Czyli, że żydem się wyśmienicie przeklina! Zresztą tak jak i przed wojną! Dlatego nasi księża proponują zwrot "Bracia starsi". Ale toteż nie skutkuje niczym dobrym, bo gdy kiedyś powiedziałem o żydzie, "brat starszy", tom omal nie dostałem w mordę, że się wyrażam nieprzyzwoicie. Ja ci dam "brata", ty chuju! Ponieważ "brat" się powszechnie kojarzy z pedałem, pardon, z homoseksualistą czyli gejem.

Taki są skutki, gdy się przedobrzy. Język ma iść swoim trybem żywiołowym (bo taki tryb jest bezinteresowny i nie robi nikomu krzywdy) a nie stawać się narzędziem manipulacji i metajęzykiem przenoszącym (transferującym) meta-znaczenia (na zjawiska, które się później samo generują i okazują niebezpieczne), bo wtedy w umysłach ludzi powstają meta-pomysły, które się mogą skończyć meta-auschwitzami.

A na koniec delicje ze starego słownika: Kurwa, impudica, stuprata, devirginata, deflorata, vitriameretrix, prostituta, famosa, prostibulum, propudium, omnibus facilis; Kurwatura biskupia, zob. Pastorał; Kurwic, aliquam vitriare, corummpere, stuorare; się protituare se, vulgare corpus, quaestum corpore facere; z kim, stupri consuetudinem habere cum aliquo, (to ostatnie określenie jest tak urodziwe, że nadaje się jako dostojne epitafium na nagrobek).

Zwracam uwagę na wyraz "corumpere" określające "kurwienie się". Gdy prof. Stanisław Tarnowski chciał o jakimś biorącym łapówki rajcy miejskim Krakowa powiedzieć dosadnie, to mówił, że się "skurwił". Chyba jest jasne, że się wyrażał prawidłowo w języku polskim, który jako indoeuropejski ma wspólny rdzeń z językiem łacińskim i korupcja znaczy "kurewstwo". Tu jest "kur" i tu jest "kor". Ale, o Jezu!, słowo korupcja też będzie zakazane jako nieprzyzwoite. Nie będzie, bo nie ma, żadnej korupcji. Chamskie wyrażanie się jest zakazane! Corupcjo = interrupcjo! Słownik jest tak stary, że używa słowa "kurytarz" (korytarz): Kurytarz, via, iter; portyicus. Porticus czyli "brama". Brama miejska albo brama w kamienicy, pod którymi wstawały prostytutki. Mawiano, "nie stój jak kurwa w bramie!" O kobiecie lekkich obyczajów, albo takiej, którą chciano obrazić" Ona jest z bramy! Albo: ona stoi w bramie! Albo: "brama"... "portisus" czyli wspólny rdzeń z "propudium", "prostibulum", "prostituta". W języku łacińskim odbija się i przegląda cała kultura europejska i wszystkie jej języki.

Więc o co chodzi z tą "kurwą" i z tym "chujem", w czym mają problem współcześni prostacy uważający się za inteligentów?

Powtarzam, że uważam iż nagonka na tzw. "słówka" jest ograniczaniem wolności i zapędzaniem do getta współczesnego reżimu, którym się staje nowy imperializm kapitalistyczny i burżuazyjny, już nie tylko w dziedzinie politycznej i ekonomicznej ale również świadomościowej i językowej. Oni chcą nas wykastrować w mózgu, żebyśmy nie protestowali, gdy nas poddają wyzyskowi i spekulacji! Człowiek który nie ma cywilnej odwagi, żeby zakląć, nie ma też odwagi, żeby się bronić gdy go oszukują przy wypłacie i przy kasie.

PS. Nie jest to tekst taki, jaki być powinien, bo nie mogę używać tutaj kursywy i innych znaków.


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster – część VI


Komentowany wiersz: Skały nucą bluesa 2022.06.08; 07:11:51
Autor wiersza: zygpru1948
RÓŻOWE KAMIENIE - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Książka „Różowe kamienie” - napisana dla Ewy Jolanty Kolasińskiej - Bednarz...

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1231833,rozowe-kamienie-czesc-ii



Zygmunt Jan Prusiński


OGRZEJ MNIE TYMI KOLORAMI


- Mamy tu wszystko na tym obrazie
żywym i piekielne moce sztuki.

Wyzbywam się akcentów niepokoju,
jestem odbiorcą co widzę na zdjęciu.

Przywołałaś Vincentego van Gogha,
akurat leży w trawie - całą butelkę
wina wypił przy słonecznikach.

Grzeją one jakby się same paliły...

Poetka Magda Chalimoniuk krzyczy
w wierszu: "Przyjdź i ogrzej mnie"!

Więc zostawiam książki i tę werandę,
biegnę przez łąki i pola, o mało
nie przewróciłem się przez malarza,
w ręku twardo pędzel trzymał,
ten ostatni żółty.

Do dzisiaj biegnę i szukam
zagubionych obrazów miłości.

Kilka wierszy zawiesiłem na samotnych
drzewach, może przejdzie tędy
wędrowiec i jak owoc zerwie mój erotyk.


Komentowany wiersz: Skały nucą bluesa 2022.06.08; 07:10:03
Autor wiersza: zygpru1948
(Dzisiaj jest 58 Rocznica.
W dniu 8 lutego 1951 roku zmarł w komunistycznym więzieniu
w Warszawie Zygmunt Szendzielarz, ps. „Łupaszko”,
dowódca 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej – ur. 1910).



Zygmunt Jan Prusiński


PIEŚŃ SŁOWIAŃSKA DO „ŁUPASZKI”

Motto: „Liście są jak u Boga dłoń”
– Konrad Krystian Prusiński -


Niepokój, kilka puszek po piwie, połamane sanki,
stęchlizna i ukryta w kącie pajęczyna, po prostu,
zwykły dzień poety szarga nim. Niby niedziela,
niebo pochmurne, gdzieś syczy ujęcie z doskoku,
nic takiego na prowincji, powierzchowność płynie
jak prąd w kablach ukrytych. Ale jest zamysł,
taka cieniutka nuta zbawczej apokalipsy,
sznurek leży obok buta, zazdrości sznurówce,
pies skulił się jak jeż, podwinął ogon głęboko,
jawi się mrocznia i głód, ludzie pomarzli
w swoich uczuciach.

Siarczyście dopieka samotność w tłumie, chodniki
plotkują i o jednych i o drugich, szwenda się gdzieś
utopia uczuć, ojczyzna leży w rowie. Ale każdy
chce spokoju, najmniejszy trud ominąć, błąkania
swoich oczu po przestworzach, być mniejszy
od mrówki, nie znać pacierzy i pieśni wojennych,
pod liściem zerwanym bełkotać – i miotać się
w podskórnym lęku. To jest dziś taka Polska –
zamalowana dobitnie jak na rzeź konie z cyrku,
tylko chlanie nam dobrze idzie, i ta wieczna posucha
tęsknot do szarego koloru. – Jesteśmy miotaczami
przyschniętej zelówki do ulicznych psi gówien.

Kto pamięta tego bohatera, może mój syn Konrad,
który napisał ten krótki wiersz: „Liście są jak u Boga dłoń”.

A ludzie? – A ludzie?...


8.02.2009 - Ustka

Wiersz z książki „Kraj Herberta”


Komentowany wiersz: Skały nucą bluesa 2022.06.08; 07:05:55
Autor wiersza: zygpru1948
Modlitwa do boga Baala - Endre Ady

Czas miłosierdzia nadszedł, Baalu, Panie,
Więc przyzywamy cię tu z tej gałęzi,
Racz spojrzeć na nas, dwoje potępionych.
Nie tyle na mnie. Wszak czym jestem? Niczym.
Duchu rozdarty, zbuntowany boże,
Wielki, bezwzględny, strącony tytanie.
Lecz na niewiastę, dla niej łaski czekam.
Słonecznym żużlem jest ta postać smutna,
Wzrok już jej przygasł, choć zostały żądze,
Więc całusami królewsko oskarża,
Całując choro, i wszystkiego czeka,
Życia w purpurze, prawdziwa kobieta.
Wesprzyj nas łaską swej potęgi, Baalu.
Ty co na tronie wszechpieniądza siedzisz,
Zwróć ku nam twarz swą świetlistą, kamienną.
Sam potrafiłbym boje z tobą toczyć,
Bądź też w pokorze żyć, za cenę ducha,
Spójrz jednak na nią: przy mnie jest królowa,
Co tylko płaczem pościel zwilżać umie,
Drżeć tak jak gałąź drży jedwabiem flagi.
O, spuść na nas ojcze krwawego złota,
O, spuść na nas złotych łez swych potoki,
O, spójrz na nas dwoje żebrzących krotnie.
Gdy się nam przyjrzysz, ściśnie się dzikie
Złote twe serce. Łzami zaleje
I na gałęzi naszej kobierzec
Złoto posypie się, ach, posypie.

Endre Ady
przekład Konrad Sutarski



Hymn o tym, czego nie ma - Endre Ady

Jutrznia, która nie świeci,
Noc oślepła od bieli,
Bóg pozbawion dobroci,
Czart w łagodność się wcielił.

Lato skute jest lodem,
Zima zieje upałem,
Żal jest kwiatem czerwonym
I brąz rdzawi się w chwale.

Śnieg jest czarny bawolo,
Białą jest sadza smoły,
Tylko złym snem jest dzisiaj,
świeci jutra rdzeń goły.

Śmierć jest tańcem odwiecznym,
Życie małym przystankiem,
Grzech piękniejszy od cnoty,
Wina cnoty porankiem.

Miód jest gorzki jak piołun
I sól słodsza od miodu,
Wielkim kłamstwem jest dzisiaj,
A prawdą zwiewność wschodu.

Tego co jest, już nie ma,
Prawda krwawi za rogiem,
Diabeł jest naszym bratem
I Bóg jest naszym wrogiem.

Endre Ady
w przekładzie Tadeusza Nowaka


Komentowany wiersz: Skały nucą bluesa 2022.06.08; 07:03:30
Autor wiersza: zygpru1948
Złoto i krew - Endre Ady

Uszom mym obojętne - męka to
charczy czy żądza dyszy:
złoto czy krew kapie w ciszy.

Wiem tylko, twierdzę, że one - wszystkim,
a reszta? Któż troszczy się o to?
...Krew i złoto... Krew i złoto...

Wszak mrze wszystko i mija też wszystko:
sława, urząd, zarobek, śpiew,
a żyją nam złoto i krew.

Ludy giną i powstają. Lecz święty
ten, kto odważnie swe motto
wyzna wszystkim: krew i złoto.

Endre Ady
przełożyła Kazimiera Iłłakowiczówna



Statek we mgle - Endre Ady

Mgła, grań Tatr się nie wyrzyna,
Igły baszt i twierdz wyżyna,
Nic, błysk nikły zalśni, gaśnie,
Sina mara, sina mgła -
Żagiel tylko się napina.

Oto morze naszej głuszy,
Bezmiar grozy, raf, katuszy,
W mgle płyniemy, garstka Węgrów:
Boże, co tu czeka nas?
Nigdzie brzegu, żywej duszy.

I płyniemy, mkniemy, gnamy -
Nigdy mgły nie pożegnamy:
Kraj Madziarów – kraj oparów,
Świt Nowego – nowa mgła,
Mgła za nami, mgła przed nami.

Są tu brzegi, lecz w mgle głuchną...
Bracia, zje nas rdza i próchno -
Dajmy znać o sobie wreszcie:
Hej, na pokład i do dział!
Niechaj z całej mocy gruchną.

Endre Ady
przełożył Józef Waczków


Komentowany wiersz: Skały nucą bluesa 2022.06.08; 07:02:09
Autor wiersza: zygpru1948
Legenda o świętaj Margicie - Endre Ady

Podała mi raz Zajęcza Wyspa
w noc prastarych baśni - taką śpiewkę:
ojciec-król do klasztoru wysłał
księżniczkę Margitę, najbielszą z dziew.

Była dziewą snów, zdławionym krzykiem,
z tych, co gotowe mdleć od grubych słów;
a u ojca na dworze trwał dziki
gwar mężów wojennych, kosmatych głów.

Długo czekała, czy ktoś z Zachodu
przyjdzie, nie głośny prostak, w wąsach pan:
lecz cichy chłopak, wątły i młody,
błędny śpiewak trubadurem zwany.

Serce z czekania zdrętwiało kruche.
Zamek szalał. Kumańskich rumaków dosiadały zbrojne, tęgie zuchy.
Nie nadjechał jeździec spod snu znaków.

Nigdy nie przyszedł w Dunaju doliny
cicho całujący chłopak śpiewny.
I Jezusowi oddano dziewczynę,
zmarłą na wyspie białą królewnę.

Endre Ady
przekład Kazimiera Iłłakowiczówna



Płynę po nowych wodach - Endre Ady

Nie bój się, Jutra bohater na tobie,
Niech z pijanego wioślarza drwią sobie,
Mój statku, płyń,
Nie bój się: Jutra bohater na tobie.

Żeglować, żeglować, żeglować stale,
Na nowe wciąż wody, dziewicze fale,
Mój statku, płyń,
Żeglować, żeglować, żeglować stale.

Nowy horyzont ku tobie się chyli,
Życie jest groźne, nowe w każdej chwili,
Mój statku, płyń,
Nowy horyzont ku tobie się chyli.

Ja snów wyśnionych już nie potrzebuję,
Po wodzie nowych mąk, tęsknot żegluję,
Mój statku, płyń,
Ja snów wyśnionych już nie potrzebuję.

Nie będę nigdy skrzypkiem ludzi szarych.
Niech gna mnie Duch Święty lub karczmy opary:
Mój statku, płyń,
Nie będę nigdy skrzypkiem ludzi szarych.

Endre Ady
przełożył Bohdan Zadura


Komentowany wiersz: Skały nucą bluesa 2022.06.08; 07:00:32
Autor wiersza: zygpru1948
Do Paryża wczoraj przyszła jesień - Endre Ady

Do Paryża wśliznęła się Jesień
Przez Saint Michel cicho mknęła, nagła,
W upale, pod milczącymi liśćmi,
I na mnie wpadła.

Szedłem właśnie w kierunku Sekwany,
I chrust piosenek płonął mi w duszy:
Dymiły, dziwne, smutne, w purpurze,
Że umrzeć muszę.

Złapała Jesień mnie, coś szeptała,
I przez Saint Michel przebiegło drżenie,
Wiu, wiu: zabawne fruwały liście
Pośród kamienic.

Sekunda: Lato nic nie spostrzegło,
A już wybiegła z miasta z chichotem.
Że była, wiedzą jęczące liście
I ja wiem o tym.

Endre Ady
przełożył Bohdan Zadura



Chciałbym, żeby mnie kochali - Endre Ady

Ani przodkiem, ani potomkiem,
Ani krewniakiem, ani znajomkiem,
Niczyj nie jestem!...
Niczyj nie jestem!...

Jak każdy człowiek jam – wyniosłość
Przylądek nocy, skrytość, obcość -
Daleki ognik błędny...
Daleki ognik błędny...

Lecz, ach, już dosyć! Pragnę zamiany,
chcę być przez innych oglądany.
Niech patrząc – widzą!
Niech patrząc – widzą!

Tu źródło mąk mych, śpiewów, żali.
Pragnąłbym, żeby mnie kochali,
I bym był czyimś.
I bym był czyimś.

Endre Ady
przełożył Tadeusz Fangrat


Komentowany wiersz: Skały nucą bluesa 2022.06.08; 06:58:57
Autor wiersza: zygpru1948
W nędznej dorożce - Endre Ady

Królowo moja, zabłysły światła!
Złocisty kocz nasz po bruku mknie.
Dziś się zgubimy pomiędzy ludem,
Jak król z królową w bajkowym śnie.
Spójrz na świecące morze powozów -
Ogniem błyskawic praży nam z drzew,
Dla nas faluje, światło rozlewa,
Ażeby tłum nas widział bez przerw.
Królowo moja - odsłoń woale!
Dziś wieczór będziem dawcami łask...
(Trzęsie się, trzęsie nędzna dorożka,
A w niej my drżący i serca w nas.)
Królowo moja - żądza mnie gubi!
Podobnej pary nie znajdzie nikt.
Jesteśmy biedni, co próżno pragną
Zrozumieć, co to żywota szczyt.
Życiem, pragnieniem, promieniem duch nasz,
Droga gościńcem żebraczych band,
Mamy tu prawo do wszelkich blasków,
Jakie nam życia wychluśnie dzban.
Ja jestem królem, a ty królową!
Czy obcy nam zostanie tronu blask?
(Trzęsie się, trzęsie nędzna dorożka,
A w niej my drżący i serca w nas.)

Endre Ady
tłum. Tadeusz Fangrat



Jastrzębie gody na opadłych liściach - Endre Ady

Ruszamy. W Jesień. Dwa zmęczone
Ptaki jastrzębie, rozkwilone,
Lecimy, skrzecząc i goniąc się.

Lato już nowych ma drapieżców,
Nowe jastrzębie skrzydła trzeszczą,
Pocałunkowe potyczki wrą.

Z Lata zgonione tak fruniemy,
W Jesieni się zatrzymujemy,
Zakochane, strosząc pióra swe.

Ostatnie gody odprawimy:
W nasze się mięso znów wczepimy,
Aby na liście jesienne spaść.

Endre Ady
przekład Bohdan Zadura


Komentowany wiersz: Skały nucą bluesa 2022.06.08; 06:46:52
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz powinien żyć długo, zmarli są szybko zapominani. Tylko wielkie charaktery tworzą wielkie dzieła, które pozostają przez stulecia. Reszta, to pożyteczna działalność użyźniająca umysły.


Roman Śliwonik


O terroryzmie literackim,
UZURPATORACH I O NATURALNYM WSTĘPOWANIU LUDZI NOWYCH I PRZYPADKOWYCH


"Stanowi [poezja - R. Ś.] ponadto jedyne dostępne nam zabezpieczenie
przed wulgarnością ludzkiego serca"
(Josif Brodski, Nieskromna propozycja)


Poezja stanowi zabezpieczenie, ale nie poeci. Nie polemizowałem z krytykami, którzy o mnie pisali, ani z napastliwością piszących wiersze. To nie był błąd, może tylko nieostrożność, bo niektórzy rozpuścili się jak dziadowskie bicze. Używali sobie na mnie poeci zajmujący się również krytyką - i mieli do tego prawo. Tylko umiaru nie mieli. Pycha przeciętności. Umniejszanie innych, z hucpiarskimi pozorami lub chamstwem.

Wymiana cienia na życie. Wszystko polega - we wszystkich dziedzinach życia i również w literaturze - na zastępowaniu odchodzących, umierających, innymi ludźmi, następnymi. Kto wstępuje na miejsce po wielkim lub dobrym artyście? Zależy to od przypadku i na ogół miejsca zajmują energiczni, zaradni, wrzaskliwi, ale niezdolni osobnicy. Uparci. Znajdują słuchaczy, pobratymców, którzy także są zainteresowani karierą, sławą - czasem czymś więcej. Tworzą się kręgi znajomych, grupy, później zaczyna się to nazywać nurtem, kierunkiem w sztuce. Jakoś ludzie z tego i przy tym żyją, czyniąc ciągły szmer. Szum. U nas jest to często szmer niski, uwłaczający. Zawistny. Tak tu jest. Tutaj nie ma zachwytów, tylko małość. Jest zimno, równinnie, brzydko, to i ludzie wykluwają się na krótko, niechętnie i wrzaskliwie. Grupy. Rządzili komunistyczni i partyjni przeciętniacy, teraz wbili się w uniformy inni, też grupowi, zwarci. Bez spoidła, jakim w wielu przypadkach jest przeciętność - przepadliby w pojedynkę.

W Polsce od kilkunastu lat panuje jedna grupa literacka. Oni zapełniają TV, radio, prasę. Składa się z ludzi inteligentnych, wykazujących talenty w różnych dziedzinach, wytrawnych i bezwzględnych wobec innych propozycji. Są sumieniem narodu, kiedy zachodzi taka potrzeba, orędownikami i strażą cnót obywatelskich. Chronią od lat dobro kultury i literatury polskiej. Wciąż te same twarze, głosy i zadęcia. Ich teksty rozsypać się muszą - i sypią się - bo są anemiczne, ich kontur trzyma się, jak widmo słowne, nadmiernie podpiłowane, cyzelowane. Wiersze są spotniałe od wysiłku autorów: preparowanie męczy. Ciekawe, że ci z grupy, którzy mają najlepsze wiersze, są najmniej kąśliwi i zaborczy. Nie oceniają, nie wyrokują. Spoważnieli. Skostnieli?

Pokazuje się ich w gadułkowatych "Pegazach". To audycja rażąco przeciętna i omawiająca wybrzuszone przez redaktorów przeciętności. Przeciętni muszą nobilitować przeciętność. Służą tej toczącej nijakość pianie towarzysko-literackiej. Kto ich wybiera, angażuje, zatrudnia i przez to upoważnia do lansowania swoich gustów przed wielomilionową widownią? Dlaczego w TVP S.A. w "Pegazie" skazani jesteśmy na obcowanie z jedną osobowością, lub osobą, przez długie miesiące i lata? Czy nie przydałaby się większa rotacja pracowników? Szkodliwe są te polskie zaścianki grupowe, pokoleniowe, towarzyskie.
W podróżach moich spotykam poetów zawstydzonych, zepchniętych w cień, nie potrafiących się przebić, pokazać siebie i swoje zapisane życie. Wiersze. Często poezja. Jak im pomóc? Jak zepchnąć literackich prominentów? Wiem, jak to trzeba zrobić, ale muszą wziąć w tym udział wszyscy. Należy zacząć mówić o uzurpatorach, o miernocie i przeciętności. Za kilka lub kilkanaście lat będzie za późno, bo nie będzie już was. I ich też nie będzie. Przyjdą nowi uzurpatorzy. Prorocy. Na miejsca cieni wstępują ciągle nowi, żywi ludzie. Nic nowego, ale póki jesteście, żyjecie, nie dajcie sobą pomiatać - poetyckim miotłom.

Pisarz powinien żyć długo, zmarli są szybko zapominani. Tylko wielkie charaktery tworzą wielkie dzieła, które pozostają przez stulecia. Reszta, to pożyteczna działalność użyźniająca umysły.
Znów kilka pokoleń piszących chce świat przekonać do siebie. Na razie chyba tylko do siebie, bo pokolenia najmłodsze mają dzieła dopiero w próbnym zamyśle. Urodzeni po wojnie, przed wojną, pomiędzy wojnami, pamiętający stan wojenny lub nie obciążeni żadnym klęskowym upośledzeniem, lekturami zbędnymi, albo brakiem oczytania, mogą recytować i argumenty ich będą jedynie śmiesznymi pokrzykiwaniami, dopóki nie pokażą stworzonych dzieł. Wybitnych książek. Dotyczy to osesków, kilkunastolatków, małolatków i stulatków. Trwa kolejne zajmowanie miejsc, jak zawsze krzykliwie, z wtórnymi przemyśleniami, przyozdobionymi uwspółcześnionymi ornamentami. Przyszłym i obecnym pisarzom i kandydatom - nie raz wiecznym - należy życzyć przede wszystkim silnych charakterów, uzdolnień i mocnych organizmów, które pozwolą im żyć kilkadziesiąt twórczych lat. Czas to wielki, a równocześnie krótki, w którym będą musieli (i teraz muszą) dzieł swoich strzec, kontrolować, czasem danym dyrygować lub mu ulegać. Trzeba być na wierzchu, ustawiać się w miejscu widocznym, należy być cały czas słyszanym. Dzieła swego należy pilnować, lansować je, nie pozwalać na jego przemilczanie lub nawet chwilowe zapomnienie.

Krzykacze bez książek, uzurpatorzy, są tylko sezonowymi błaznami. Czasem sezon trwa dłużej, czasem krócej, ale w końcu umierają śmiercią naturalną. Czasem ktoś zniecierpliwiony ustrzeli ich szybciej. Lęgną się następni.


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 04:02:01
Autor wiersza: zygpru1948
RÓŻOWE KAMIENIE - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Książka „Różowe kamienie” - napisana dla Ewy Jolanty Kolasińskiej - Bednarz...

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1231833,rozowe-kamienie-czesc-ii



Zygmunt Jan Prusiński


PODNIECONY TOBĄ


Może ukryjemy się na jedną
minutę by w sobie uściślić małe
piekiełko rozmnażania czułości.

Drgasz we mnie wślizguję się
jak węgorz o świcie.

Obejmujesz rękoma otoczenie
starasz się być mokrą kobietą
wilgotność jest ważna.

Usta na wpół otwarte całuję
dolną wargę - szepczesz
szmerem trawy.

Leżysz przede mną naga
bym mógł znowu zasilić
w tobie intymne światło.

Nic nie mów - nic nie mów...


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 04:00:20
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


URODZINY Z DUCHAMI

Motto: Ostatni raz miałem urodziny
kiedy kończyłem 30 lat w Słupsku.


Pamiętam te moje urodziny.
Sympozjum pisarzy i poetów
a po imprezie zaprosiłem do domu
by ugościć (czym chata bogata)...

Poeci z Gdańska i Słupska,
kilkunastu adeptów pióra
przed nimi kariera do nieba
starali się czymś zaskoczyć
by nie być i nie żyć w cieniu.

Malarz i poeta Jerzy Kamrowski,
Waldemar Mystkowski
i jego „Słowa do fabuły” wówczas,
Mirosław Kościeński a przed nim
„W twoich udach jest wulkan”,
i wielu innych zacnych Słowian.

Piliśmy – jedliśmy – gaworzyliśmy.
PRL rozrastał się w zdradach,
a w nas skrzydła Pegaza
i klątwy ziemskie na komunę
i na życie blisko flaszki.

By odbić się wierszem
na wysokości płotu w ogrodach.


6.10.2012 - Ustka
Sobota 13:14


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 03:51:30
Autor wiersza: zygpru1948
Wierzę, nie wierząc w Boga - Endre Ady

Wierzę, nie wierząc w mego Boga,
Bo dusza wierzyć chce,
Bo żywy wierzyć tak nie pragnął,
Ni ten co teraz mrze.

Płynie przez serce me złamane
Gorycz biblijnych słów,
Które rok temu martwe były
I ozdobnikiem snów.

Dziś wszystko, wszystko jest modlitwą,
Bo wszystko jest jak drąg,
Co bije duszę mą i ciało
I jest pragnieniem mąk.

Czystość i prawda, piękno ślepe,
Słowa budzące śmiech,
Och czemu kiedy z was szydziłem,
nie zamarł we mnie dech.

Dziewictwo, dobroć, dzielność mądra,
Och, jak was pragnę dziś.
Wierzę w Chrystusa, oczekuję,
Niosąc choroby krzyż.

Jak somnambulik wciąż przystaję
I chcę się wyrwać mgle,
I przede mną święte majaki
Kłębią się w tajnym szkle.

Wszystko jest wielką tajemnicą
I Bóg jeżeli jest,
I ja, tajemnic owych pełnia,
Biedny, zgoniony pies.

Bóg, Chrystus, Cnota, po kolei
To, czego pragnę wciąż
I czego pragnę? - to ode mnie
bardziej tajemny gąszcz.

Endre Ady
przełożył Tadeusz Nowak



Ci, co wiecznie się spóźniają - Endre Ady

Wiecznie spóźniamy się na wszystko,
Musimy snadź z daleka iść.
I brnąc przez smętnych pól solnisko.
Wiecznie spóźniamy się na wszystko.

Spokojnie nie umrzemy nawet.
Dopiero kiedy przyjdzie po nas śmierć,
Duszę rozjątrzą ognie krwawe,
Spokojnie nie umrzemy nawet.

Wiecznie spóźniamy się na wszystko,
Na marzeń i na spełnień czas,
Na chwile szczęścia i ucisków.
Wiecznie spóźniamy się na wszystko.

Endre Ady
przełożył Józef Waczków


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 03:39:04
Autor wiersza: zygpru1948
Śnieg gasnący w błocie - Endre Ady

Białe płatki śniegu, melodie drobne,
Bezpańskie sny, zmarzłe skrzydła aniołów,
Ach, przybywajcie, zetnijcie błoto
Padołu.

Na górze, w Nicości, świat w bieli dziewiczy,
Ach, piękne jest Nic, piękniejsze jest życie.
Lepsze jest błoto niż róże w ogrodzie
O świcie.

Błotnista, miła ziemio (dawna to pieśń),
Schronieniem śniegu jesteś, snów, gdy trzeba:
Żywa, śmiejesz się twym błotem w Nicość,
Do nieba.

Endre Ady
przełożył Tadeusz Nowak



Eliaszowe wozy - Endre Ady

Jak Eliasza porywa ich Pan
Karą i miłością Bożą:
Z ognia dał im serca najszybsze,
Te płomieniste ich wozy.

W niebo wali eliaszowy lud,
Aż stanie, gdzie zima wieczna;
Nad zamarzły Himalajów szczyt
Kurz wbijają ich wozy trzeszcząc.

Pędzi los ich od nieb i ziem
Bez ojczyzny smutku wichrem,
Mkną za Pięknem chłodnym, ale złym
Wozy Eliasza nieścichłe.

Serce - żar, mózg - z lodowych śrub.
Wybuch śmiechu śle im ziemia.
Słońce z żalu im na szlaki dróg
Pył diamentów zimnych sieje.

Endre Ady
przełożył Kazimiera Iłłakowiczówna


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 03:31:18
Autor wiersza: zygpru1948
Czarny fortepian - Endre Ady

Szalone pudło łka, buczy, rży,
Niech pędzi, komu wina brak,
Czarny fortepian - z nim jest tak.
Ślepy grajek targa, szarpie go,
To melodia życia całego,
Czarny fortepian - z nim jest tak.

Szum mojej głowy, oczu mych łza,
Stypa mych tęsknot w zmagań takt-
Czarny fortepian - z wszystkim tak.
Krew mego serca szalonego
Winem wyleje się w rytm jego,
Czarny fortepian - z nim jest tak.

Endre Ady
przełożyli Miron Białoszewski
i Gracja Kerényi



Biała dama w zamku - Endre Ady

Zamek ustronny, zabobonny
I butny - oto moja dusza.
(Wielkie są oczy me, nieprawdaż?
I stale mrok w nich, mrok i głusza.)

Pustka w komnatach dudni echem,
A wielkich, ciemnych okien dwoje
Spogląda w dal z posępnych murów,
(Tak jak zmęczone oczy moje.)

W mroku tu wiecznie mgła się snuje,
Zapach ponurych krypt i cienie,
I słychać szmery cichych kroków,
I mar wyklętych zawodzenie.

(Tylko w sekretny czas niekiedy
Okna się zapalają nocą.)
To biała dama w zamku gości,
Te okna się jej śmiechem złocą.

Endre Ady
przełożył Józef Waczków


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 03:29:36
Autor wiersza: zygpru1948
Krewny śmierci - Endre Ady

Jam spokrewniony ze śmiercią
I kocham miłość gasnącą,
Zawsze bym chętnie całował
W drogę idących.

Kocham kobiety i róże,
Co tęsknią, więdnące, chore,
I smutne dni w promieniach
Jesiennej pory.

Kocham głos smutnej godziny,
Zwodniczo ostrzegającej,
I wielkiej a świętej śmierci
Zjawę wschodzącą.

Kocham i tych co się budzą,
Co odjeżdżają, co we łzach,
I mokrość świtowych szronów,
Co w polu pełza.

Kocham cierpienia bez płaczu,
Pokój, wyrzeczeń kamienie,
Mędrców, poetów i chorych
Ciche schronienie.

Kocham przez los zawiedzionych,
Biednych, ponurych, ułomnych,
Niewiernych, wstrzymanych w locie -
I świat ogromny.

Jam spokrewniony ze śmiercią
I kocham miłość gasnącą,
Zawsze bym chętnie całował
W drogę idących.

Endre Ady
przełożył Tadeusz Fangrat



Konie śmierci - Endre Ady

W księżycowej dróg poświacie,
Nieboskłonu srebrną drogą
Pastuch chmurzysk gna tabuny,
Ku nam, ku nam… nie podkute
Konie śmierci mkną złowrogo.

Zbrodnią wieje od tych koni,
Unoszących jeźdźców widma;
Smutni jeźdźcy, nieme cienie
Przenikają księżyc drżeniem,
Gdy kłusują drogą widną.

Któż odgadnie, skąd tak gonią?...
(Świat już drzemie). Biegną, staną…
A strzemiona ich rozwiane,
A wciąż jeden z koni – wolny,
Jedno siodło wciąż bez pana.

A gdy koń przystanie przed kim,
W drogę z sobą go zabiera,
I z nim w grozie zespolona
Śmierć cwałuje, jak szalona,
Po nowego pasażera.

Endre Ady
przełożył Tadeusz Fangrat


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 03:24:28
Autor wiersza: zygpru1948
Krzyż Chrystusowy w lesie - Endre Ady

Krzyż Chrystusowy w śnieżnym lesie
Pod nocą jasną i zimową:
Dzwoni wspomnienie. Dzwonią sanie,
A ja w nich pędzę z gołą głową
Pod nocą jasną i zimową.

Jeszcze młodzieńcem był mój ojciec,
Śpiewał, gdy na krzyż patrzył w dali,
A ja z kożucha wychylony,
Znużony rzeźbą, co się żali,
Śpiewałem na krzyż patrząc w dali.

Tak pędziliśmy, dwaj kalwini,
Jak czas rogaci, znarowieni,
Ojciec i syn: jak Tak i jak Nie,
I śpiewaliśmy naszej ziemi,
Jak czas rogaci, znarowieni.

Przeszło dwadzieścia lat i w myśli
Pędzą tam znowu moje sanie,
I nisko kłania się kapelusz
Tej pięciokrotnej w polu ranie.
Pędzą tam w nocy moje sanie.

Endre Ady
przełożył Tadeusz Nowak



Stoimy na dzikiej grani - Endre Ady

(fragmenty wiersza)

Stoimy na dzikiej grani,
We dwoje, wpatrzeni, sami,
Przywarci mocno ciałami,
Milczący, bez łez i bez słów
Jeden ruch i runiemy w dół.

Drżą silne wargi, ciszą skuł
Nas pocałunek długi twój
Odezwiesz się runiemy w dół.

Ciał krwawy węzeł nas chroni
Dopóki ciasno spleciony

Endre Ady
tł. Bohdan Zadura


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 02:54:31
Autor wiersza: zygpru1948
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

13.09.2011 23:55


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie spokojnie. Proszę się nie dać zwariować. Rozumiem Pana, że popada Pan w popłoch. Dysponuje Pan talentem i poczuciem Poetyckiej mocy, a otaczają Pana idioci.

Pan wie, że na wylansowanie mitu o genialności naszego Adaśka Mickiewicza pracowało setki klakierów, którzy chcieli wrócić na jego plecach do Polski, odebrać żydom i rosyjskim generałom swoje majątki i szlify oficerskie w polskiej armii. Gdyby nie owi klakierzy to o Adamie nie dowiedziałby się pies z kulawą nogą. Że nie miał takich klakierów Cyprian Norwid, wiec przepadł w gównach historii, dopiero go przypadkowo odgrzebali i... (przemycali)! Za każdym razem, zarówno naród jednego (Miśkiewicza) i drugiego (żydowskiego Nordola, Nadrala...) miał głęboko w dupie.

Pan też potrzebuje wsparcia, ale zdaje Pan sobie sprawę, że Pańskie wiersze potrzebują środowiskowego "obsypania pieprzem"! Bo wiersze Mickiewicza dla naszych klasyków były wystarczająco skandaliczne, knajackie i pospolite (choćby takie Sonety Krymskie) chociaż bez słów - chuj i dupa.

Dzisiaj niestety, skoro klną zakonnice, dzisiaj Pańska delikatność wierszy szokuje brakiem wulgarności (i to bardzo dobrze, bo tym bulwersuje, że jak to? pisze facet o miłości a nie ma tu ani jednej kurwy ani skurwysyna! i tym szokuje! Co, nie mam racji, może nie ma czytelników, którzy poszukują poezji obscenicznej i płacą za nią grube pieniądze)? Owszem, o ile jeszcze w poezji się powszechnie przeklina, jak w prozie, to przecież wulgaryzm wypowiedzi przebija z zawoalowanych "poetyckimi słówkami" okresów. Takie już signum czasu, że chcąc adekwatnie powiedzieć o biskupie "O, biskup!", a o polityku "O, polityk!", o kurwie trzeba powiedzieć "o, kurwa!".

Pańska poezja, bo ona tu jest najważniejsza, ma dobre podłoże w Pańskiej rozchwianej psychice i biografii. Edward Stachura chcąc dać podstawę metafizyczną swojego życia pod swoje wiersze szukał nietypowych zachowań, pracy w lesie, burdy z kurwami w nocnych lokalach, szukał śmierci pod lokomotywą, bo jego wiersze bez tego byłyby niegodne zaufania. Każdy poeta, nie tylko Pan, musi swoim życiem poszukiwać wiarygodności dla swojego słowa. Bo inaczej współczesna publiczność go olewa, choćby Adam Michnik - Szechter dawał mu sto nagród Gazety Wyborczej to i tak mu nic nie pomoże.

Poróżniłem się onegdaj z ks. prof. Kłoczowskim o jego sformułowanie, że gdy w gminie pierwotnej ktoś (jak teraz Pan Prusiński) prorokował pod wpływem Ducha świętego w imieniu Chrystusa, gramatycznie i logicznymi okresami, to mówił mądrze! A ja się pytam, czy gdy bredził niezrozumiale i "głupio", to prorokował pod wpływem szatana? Kłoczowski twierdził że tak, ja że nie! Niestety, panie Kłoczowski, gdy się bredzi w imieniu Chrystusa to jest to mądrzejsze, niż gdyby się mówiło banały językiem zrozumiałym dla setek idiotów.

Ważne jest to, że go (Chrystusa, proroka etc.) tłumy kretynów nie są zdolne pojąć, bo Słowo profetyczne, jest zaszyfrowane pod pozorem szaleństwa i dostępne tylko dla wybranych.

Proszę Pana, sielankowe obrazy Turnera są w dzisiejszej krytyce kultury odczytywane jako ponure komunikaty nadawane z diabelskiego świata. Za widokami sielskich obrazów wsi angielskiej krytycy dostrzegają widoki dantejskiego piekła. Coś podobnego dostrzegam i u Pana. A widać to również po Pańskim "pęknięciu" (w życiu prywatnym), słodkie obrazy w wierszykach i burza szyderstwa i przekleństw w chwilach realistycznego ocknięcia się z poetyckiego odurnienia.

Ale powtarzam, wszystko jest z Panem w prządku. Nie jest Pan wariatem. Jest Pan artystą i ma do tego prawo. (Jeśli Pan nie przekracza przepisów kodeksu karnego!)

Być może, że w ten sposób Pan przedtem (np. rok temu) nie patrzył na sprawy i ja zdobiłem jakoby złą robotę, ale nie wiem, czy to dobrze, że jeśli to ja i jeśli to już, odtworzyłem Panu oczy, to niech Pan będzie bardziej świadomy! Na zdrowie! Nie wiem do jakiego stopnia odpowiadają - przed Bogiem - za "zgorszenie", w tym wypadku uświadomieni kurestwa, świata, (z którego doskonale zdawał Pan sobie od początku sprawę) w intencji jego naprawienia, gorszyciele! Bo nie wierzę, żeby Pan przedtem nie był tego świadomy.

Ale, powtarzam, spokojnie Panie Zygmuncie. Tylko spokój może nas wszystkich uratować! Ja myślę, że najlepsze dla Pana, to pozwolić się unosić tej fali, która teraz Pana niesie. Być może od pozornego przypadku do przypadku, w konieczności tego co każdego z nas czeka. Tak mi się zdaje, że jest Pan na dobrej drodze do zdobycia samoświadomości lub już ją Pan ma.

Samoświadomości, że jest Pan gównem (co jest zaszczytnym szczytem skromności!), (jak i ja, jak i my wszyscy, z napuszonym Karolem Wojtyłą, JP II na czele)! Historia zbawienia traktuje nas jak gnój! Nie liczy się nasze poszczególne życie, Pan to wie! Jesteśmy zupełnie zbędni Bogu, sobie i bliźnim i niektórzy z nas, gdy to sobie uświadomią, dostają wielkich mdłości.

Jakże współczuje Pan swemu bratu (w wierszu do brata), jakże współczuje Pan sobie! Pan już wie, że źle się jest urodzić. Powinien Pan współczuć również mnie (chociaż ja nie martwię się o nic!), bo nam tego potrzeba, z powodu zabijającej nas świadomości, że jesteśmy obrzydłymi dziećmi Demiurga. Gdyby tak nie było, to Pan nie martwiłbyś się o LOS WŁASNYCH WIERSZY!, które chcesz Pan zanieść przed oczy LUDZKOŚCI I PRZED OCZY BOGA, a czujesz, że mają to w dupie.

Widzi Pan, że jestem ostrożny wobec Pana, nie odważam się dawać łatwych recept. Niech Pan pisze bez mędrkowania, niejako automatycznie, jak Pan czuje! Najważniejsze, że Panu się chce! To CHCĘ jest tu najważniejsze. Bo Stachura doszedł do ściany, na której było napisane, "Nie chcę ale muszę. Muszę być poetą. Bo chcę żeby mnie drukowali!". I to na dodatek komuniści!

Gdy Pan będzie za bardzo chciał, żeby Pana drukowali, to spotka Pana śmierć duchowa i zamieni się Pan w grafomana. Pisz Pan tak, jakby nie chciał Pan być drukowany, żyj Pan tak, jakby nie chciał żyć. Pierdolić wszystkie pierożki świata! Pierdolić wszystkie powagi, birety, togi i gronostaje, i świętości świata. "Oni" je wtryniają Panu, żebyś się nimi udławił a sami pierdolą do rozpuku, jak jakieś ohydne świnie, a Panu każą pisać peany pod swój pseudohumanistyczny strychulec, nad lipnym wydumanym człowieczeństwem, którego po prostu nie ma.

Człowieczeństwo zaczyna się tam, gdzie człowiek zdaje sobie sprawę, że przestał już być człowiekiem!

Dlatego zalecam rozwagę, zimne spojrzenie i spokój! Żadnych uniwersytetów. Chuj z nimi! Uniwersytety świata nie zbawiły! Widzi Pan, że otacza Pana mnóstwo idiotów! Pana zadaniem jest pisać... może... ale nie na pewno... się kiedyś na Panu poznają. I to poznają prawdziwie, a nie na sposób: Zygmunteczku jakie to piękne.

Ja też mogę w ten sposób: "Panie Prusiński piszesz Pan: 1) piękne wiersze, 2) jakie piękne wiersze, 3) wszyscy kochamy pana cudne wiersze, 4) ale piękne wiersze, 5) wiele radości sprawiają nam pańskie wiersze".

Pochwała idioty prawdziwemu artyście przynosi ujmę. Co innego zachwyt prostego człowieka - prawdziwy artysta prostemu chłopu czy wieśniaczce to może wybaczyć, cwaniaczkowi zepsutemu i kulturą i do tego głupiemu - nigdy!

Chyba nie oczekuje Pan ode mnie: "Zygmunteczku, jakie to piękne"?
I wydaje mi się, że z łatwej i "pięknej poezji" kalka powinna by zdarta. Nie wiem w jaki sposób, ale zdarta. Już niektórzy młodzi próbują to robić, pisząc ody to butelki coca-coli albo sonety do pudełka zapałek, ale to jeszcze nie to. Chodzi o to, żeby tak napisać, jakby się pisało list do ludożercy, który siedzi przy stole nad zwłokami i przygotowuje, albo delektuje się polędwicą z dziecięcia. I wcale nie chodzi o przekleństwa ani o wulgaryzmy, tylko żeby było widać tę dziecięcą rączkę ogryzioną na talerzu! Wszyscy ogryzamy jakąś rączkę, tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wie Pan o czym mówię? Poeta widzi ponad widzeniem ogólnym społeczeństwa. Widzi to, czego nie widział Karol Wojtyła, a jeśli widział to milczał, albo eufemicznie mówił o cywilizacji śmierci!

Panie Zygmuncie, nie, to nie jest mój "powrót", żeby tworzyć tu jakieś uniwersytety. Spokojnie.

Teraz nie mam czasu i muszę się zająć czym innym, pałętać się po wydziale matematycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego i na wydziale optyki atomowej, np. Także muszę powałęsać się po Akademii Górniczo - Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie. Tak to widzę i tak to ujmuję, dla mnie to jest pałętanie i wałęsanie... to co do czego inni podchodzą na klęczkach. Nie chcę mi się, ale robię, po to by poznać nowe rzeczy. Rerum novarum.


Komentowany wiersz: Bez ciebie nie tańczę 2022.06.07; 02:51:47
Autor wiersza: zygpru1948
Muszę też na trochę wybyć do Ameryki.

Ale do dyskusji na dotychczasowym poziomie i luzie, nie mam wracać i nie mam ochoty, żeby mnie ktoś co chwilę przymuszał do tego, żebym się legitymował jakimiś idiotycznymi tożsamościami, udowadniał swoją (pożal się boże, komu?) profesurę, czy co? A niechże mnie pocałuje w dupę! A skądżeś Pan wytrzasnął takiego głupiego żyda?

Ja już nie mam przełożonych, których bym się bał. Moi przełożeni, to ci co gram z nimi w brydża, ale bym się wstydził przed nimi przyznać, że się wdaję w pogaduszki i się daję obsztorcować jakiemuś głupiemu obskurantowi za swoje poglądy, które w środowiskach (KURWA, że muszę użyć tego trefnego i plugawego słowa: "uniwersyteckich" (szlag by je trafił!) uniwersyteckich, są znane jak bure suki i nikt się tu takimi gównami nie bulwersuje! Gdzie ten gudłaj się wychowywał, że taki ciemny i zacofany, jakby co dopiero wyszedł, neofita, z kruchty? No, ale neofici są tacy! Są jeszcze gorsi od sekciarzy! dopiero co wczoraj został przechrzczony a dzisiaj już jest bardziej papieski od papieża.

Moi przodkowie (w sensie, że się przyznaję do łączności z narodem staroszlacheckim) z kościołem i z Rzymem koty zawsze darli i chcieli ciągać biskupów po błocie za końmi, na postronku (gdy będą butni i krnąbrni, gdy infułaci nie będą grzeczni), a i tak ci moi staropolscy przodkowie są tym, Semper fidelis, czym żydowskie popłuczyny (wierne dostojnikom i Stolicy Apostolskiej) nigdy nie będą.

Cóż mam powiedzieć na takie dictum, żebym się wytłumaczył, że jak nie jestem profesorem, to mi nie wolno kląć? Ten idiota nie wie nawet co to jest profesor! Żebym JA się tłumaczył przed takim głupkiem? Który nic nie potrafi powiedzieć (wycisnąć ze swego mizernego móżdżku)? On ze swoją głupotą i brakiem inteligencji chowa się za wiarę w Boga, który nakazuje mu skromność wypowiedzi. A niechże się wypowie i pokaże co potrafi! Bo mówi, że gdyby nie stawiał BOGA NA PIERWSZYM powiedzenia. Tylko w kółko Macieju, że Pan Bóg (z wielkiej litery!), że Kościół jako ostoja polskości - he he!... Pan już wie najlepiej co on potrafi, że nic nie potrafi!
A na o mojej uwadze o jego rysunku mówi, że szydzę z rysunku na temat dojrzewania. Oko, proszę Pana to nie jest z guzika, i nie tacy jak on, drżeli, żebym się nie wypowiadał, co w ich malunkach "widzę", czego oni ani nikt zahipnotyzowany "renomą" ich nazwiska nie dostrzegał! A tymczasem co jest narysowane to narysowane! Co powiedziałem, tom powiedział!


Nie będę pisał do Pana często, bo nie mam czasu. Ale też nabrałem wstrętu do inwigilacji i tego wiecznego zdziwienia, że ktoś może, mieć inne zdanie. Bo ja się cieszę, i gdy ktoś ma inne zdanie to daje mi to kopa!
A czego ja się mam bać? Patrz Pan, do tego doszło, że bloger musi się bać drugiego blogera-kapusia, że ten gdzieś tam będzie obrabiał mu dupę. A ja bym nie chciał, żeby moi znajomi dowiedzieli się, że dyskutuję z jakimś chamem, zamiast cenić swoje słowo i własne zdanie. To ty się z takimi zadajesz, mówiliby z przyganą. Wchodzisz do internetu, gdzie chamstwo się produkuje?

Niestety, zrobiłem to, to jest mój błąd i powód do wstydu, moi panowie. Ale dobrze mi tak, bom ojca nie słuchał i wujów, którzy mnie ostrzegali, nie zadaj się z plewami, to cię świnie nie zjedzą.


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część IV

________________________________


Komentowany wiersz: Muza i klimat morski 2022.06.06; 07:40:42
Autor wiersza: zygpru1948
RÓŻOWE KAMIENIE - część pierwsza

Dział: Kultura Temat: Literatura


Książka „Różowe kamienie” - napisana dla Ewy Jolanty Kolasińskiej - Bednarz...

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1231490,rozowe-kamienie-czesc-i



Zygmunt Jan Prusiński


WIELKI LOT W MAŁYM MIEŚCIE


Jest jak napięta struna - dostojna,
dostrojona do samego wnętrza.

Otwierają się drzwi muzeum
- można wiele przeżyć...

Widzisz, tam siedzi na górze,
nie dojdziesz do niej - zniknie.

- Nie wszystko można mieć,
jej też nie będziesz miał.


autor ZJP
https://m.salon24.pl/303ced430d62732ad75cb6dba42d45d1,860,0,0,0.jpg


Komentowany wiersz: Muza i klimat morski 2022.06.06; 07:12:18
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński


JULIUSZ SŁOWACKI, POETA

(4 Września 1809 roku
przyszedł na świat Juliusz Słowacki)


Otwieram książkę – której nie dokończyłeś napisać.
Byłeś sam w sobie Dramatem Polski – choć żyłeś
na emigracji, nad Sekwaną spacerowałeś opuszczony.

- O czym myślałeś Poeto w jesiennej powłoce,
kiedy krople deszczu spływały ci po twarzy?
Czy ciemna noc opiekowała się twoimi krokami…?

Byłeś niedościgniony, chodzi o zwykły patriotyzm,
który ciąży kamienną wizją o wolnej Polsce.
– I dziś w moich czasach piszę wiersze o zniewoleniu.

Przeżyłeś 40 lat – ja 60 lat skończę w tym miesiącu.
Pełen niepokoju wiersze są dramatem moich dni,
jestem za słaby, przestałem wierzyć człowiekowi.

Juliuszu, z urokiem liścia namalowanym na drodze,
daj mi siły dotrwać do tej rysy pękniętej w kamieniu,
który wciąż milczy i nie chce mi odpowiedzieć.


4.09.2008 – Ustka

Wiersz z książki "Córka Wiatru"


Komentowany wiersz: Muza i klimat morski 2022.06.06; 07:04:11
Autor wiersza: zygpru1948
Powrót - Małgorzata Hillar

Pan Bóg przegonił chaos ze wszechświata. Ustalił rodzaje, podzielił
gatunki.
Wówczas chaos schronił się w naszym wnętrzu.
I powoli wylewał się z niego, zagarniając świat na nowo.


Komentowany wiersz: Muza i klimat morski 2022.06.06; 07:02:41
Autor wiersza: zygpru1948
Kropla deszczu - Małgorzata Hillar

Uderzeniem laski
budzicie wodę w skale
Rozmnażacie chleb i ryby
Maria Zeldis
Wynajdujecie koło
alfabet
Wymyślacie grzech
doskonałość
prawo silniejszego
Słońcu
każecie kręcić się
dokoła ziemi
Ziemi
każecie kręcić się
dokoła słońca
Chrystusowie Hammurabiowie
Kolumbowie Oppenheimerowie
Don Kichotowie Don Żuanowie
Sprawujecie rządy dusz
rządy ciał
Wynajdujecie proch
Odkrywacie Ameryki
elektryczność
teorie względności i bezwzględności
Rozpuszczacie pawie ogony pychy
Ważycie wszechświat
Rozwiązujecie równania nieskończoności
Prześcigacie dźwięk
Dościgacie światło

A za każdym waszym wynalazkiem
za każdym cudem
techniki
i metafizyki
idzie śmierć

Śmierć krzyżowa
Śmierć wszystkich inkwizycji
Śmierć obozów koncentracyjnych
Śmierć atomowa

Coraz doskonalsza
coraz powszechniejsza
coraz bardziej wyszukana
coraz bardziej pomysłowa
coraz bardziej wynalazcza
śmierć

Mistrzowie konsekwencji
Czy dlatego
że w stworzeniu życia
wasz udział jest nikły
jak kropla deszczu
doskonalicie się
w cywilizowaniu umierania

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Muza i klimat morski 2022.06.06; 07:01:02
Autor wiersza: zygpru1948
O sowie - Małgorzata Hillar

Zziębnięci
pod przydrożną kapliczką
w noc
kiedy fiołki z zimna dygocą
zawijali się szczelnie
ciepłem swoich ramion

Wiatr strącał im na głowy
gwiazdy
które osiadały na włosach
jak szron

Zazdrościli Matce Boskiej
że ma nad głową dach

Matka Boska
Patrzyła słuchała
wyszła z kapliczki
iść im za sobą kazała
Poszli przez rowy
kaczeńców żółtych pełne
przez płoty
z księżycowego drutu
nad zielony staw
do stodoły ciepłej i złotej
jak słoma
Matka Boska
sowę wrzeszczącą
z dachu zdjęła

Odeszła uśmiechnięta
ze zgorszoną sową pod pachą

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Muza i klimat morski 2022.06.06; 07:00:21
Autor wiersza: zygpru1948
Pocałunki - Małgorzata Hillar

Pocałunki ukryte
w granatowym krzaku
w koszu deszczu
Cicho
Ktoś idzie
Serce Ciemnej Bramy
Zmiłuj się nad nimi

Pocałunki krople słońca
Nieskończoność
pachnie macierzanką

Pocałunki gorące skrzydło ognia
im uległe powietrze
noc
dzień
Poza nimi nie ma
ani ziemi
ani nieba
ani samotności

Pocałunki puch topoli
Śpij spokojnie
Jestem z tobą

Będę z tobą
gdy odejdzie mrok

Pocałunki srebrne
siadające na włosach
jak szron

Pocałunki daremne
Zaciskasz powieki
Nie oszukasz

Pocałunki czarne
oplątane ciasno
sznurkami lotów nietoperzy
żeby nie uciec

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Muza i klimat morski 2022.06.06; 06:59:11
Autor wiersza: zygpru1948
Słoneczniki - Małgorzata Hillar

W czarnym dzbanku
na podłodze
są jak małe słońca

Przychodzą rozjaśniać
pochmurne dni smutku

Kiedy odchodzą
przez biały próg
szronu
tęsknię za nim
na brzegu
pustego dzbana

Wtedy przychodzi
rudy Van Gogh

Gdybym żył
mówi
pożyczyłbym ci je
na każdą zimę

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Muza i klimat morski 2022.06.06; 06:57:34
Autor wiersza: zygpru1948
Pisarz Karol Zieliński z Krakowa

Pisze Pan prawdziwie i pięknie, że Pan szuka w kobiecie "głębi by udoskonalić to co jest w niej pańskie". To są gorzkie ale dojrzałe myśli i zgodne ze stanem faktycznym, jaki czasem bywa w miłości. Oczywista, miłość jest stanem efemerycznym, niepewnym, tak jak niepewne jest w ogóle nasze istnienie, ale człowiek jak tonący chwyta się brzytwy i szuka czegoś sensownego w swym istnieniu, żeby się tego uchwycić, choćby było ułudą. Ale powiedz Pan, jak się to dzieje, że pewne pary wyznając sobie co godzina gorące uczucia miłości rozstają się już (z niesmaku) po dwóch tygodniach, a inne pary nigdy do siebie nie mówią o miłości, "kocham cię" i przeżywają z sobą całe życie, do śmierci? Wiec chyba istota tego stanu (zwanego miłością) nie leży w nazewnictwie i w definiowaniu przeżyć. Gdyby tak było, to pisanie wierszy wyrażających miłość do drugiej osoby, byłyby albo wyrazem głupoty, albo powinny być zabronione.

Co do przykrych i osobistych przeżyć, jakie spotykają Pana w dwójnasób częściej niż innych ludzi, to dzieje się tak dlatego, że czujesz Pan w sobie "pomazanie" naturą wyższą (tak jak to odczuwają mistycy) i nie umiesz Pan ukryć w sobie "drugiego ciała króla", co partnerki wprawia we wściekłość i prowadzi do zniechęcenia. Zauważ Pan, że w stosunkach z nowopoznanymi ludźmi idzie Panu całkiem normalnie i dobrze, dopóki się nie dowiedzą, że jesteś Pan poetą. Gdy się dowiedzą, to spoglądają na Pana nieufnie, z rezerwą, jak na wariata. Oczywiście nie wszyscy, bo reakcje są różne w zależności od statusu, pozycji i wykształcenia.

Ja czasem mam wątpliwości, czy wszystkie pańskie wiersze są pozbawione akcentów banalnych, bo w niektórych się to zdarza, ale patrząc na dotychczasowy ich całokształt, muszę przyznać, że tych "poetyckich banałów" frazesów etc. jest mniej niż np. u Tadeusza Różewicza.

W każdym razie nie żałuję, że biorę udział w rozmowie z Panem, bo potrafi być interesująca. Często też trafiam na wiersze ludzi piszących podobnie jak Pan i nie wiem od czego to zależy, ale czuje w nich pozę, pustkę, i fałsz - a u Panie nie. Czuję, że "tamci" zasiadają do napisania wiersza (np. na konkurs) - (a teraz napiszę sobie o "miłości") nie mając nic do powiedzenia oprócz oczytania się cudzymi wierszami w szkole albo na uniwersytecie. No, takich wierszy to można napisać wagony. Natomiast u Pana grają takie tajemnicze względy, o jakich wspomina Różewicz, że tajemniczy sens zależy od wewnętrznego kleju, który nadaje sens pierwocinie zdania (które jeszcze nie jest zdaniem i dopiero się rodzi) i kiedy jego "maźnięcie" w pewnym miejscu ustaje, tak następuje przerwa i napięcie uwagi umysłu oczekującego i pytającego "co dalej". Jest o pytanie o sens, a skoro "pierwocina" jest ledwie zarysowana i niejasna, umysł ma szanse rozpoznać "nowe światy". "Nowe światy" za pomocą słów starego języka. Tej "przerwy" następującej po "pierwocinie" zdania (które by mogło być całkiem logiczne - ale i banalne - gdyby Pan - autor - "wiedział" co dalej) by nie było, gdyby autor "wiedział co chce powiedzieć, czyli miał na podorędziu zestaw poetyckich kłamstw i frazesów (szkolnych, uniwersyteckich etc.), czyli robił wiersz, jak szewc buta na kopycie i nie dbał o resztę ("niech gadają, że jestem poetą, to, może dorobię parę groszy a resztę mam w dupie").


Komentowany wiersz: Morze i ty i kilka szczegółów 2022.06.05; 07:18:55
Autor wiersza: zygpru1948
RÓŻOWE KAMIENIE - część pierwsza

Dział: Kultura Temat: Literatura


Książka „Różowe kamienie” - napisana dla Ewy Jolanty Kolasińskiej - Bednarz...

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1231490,rozowe-kamienie-czesc-i



Zygmunt Jan Prusiński



DZIEŃ POCAŁUNKU


Złudzenia plączą się
kobieta uczy mnie
jakim być mężczyzną.

Staram się jak cichy pomnik
spełniać te zachcianki
w nieparzystej mgle.

O świcie wybiega z domu
by w kryształowym sadzie
poszaleć po argentyńsku.

Zagryza czerwone jabłko
zostają ślady zębów -
raz mnie ugryzła w wargę.

Taka jest miłość - czasem
ponosi ją jak flaga kapryśna
rozpostarta na błękicie.

Mężczyzna musi wytrzymać
kaprysy kobiety w nocy -
wtedy grają bębny z Konga.


autor ZJP
https://m.salon24.pl/303ced430d62732ad75cb6dba42d45d1,860,0,0,0.jpg


Komentowany wiersz: Morze i ty i kilka szczegółów 2022.06.05; 07:15:42
Autor wiersza: zygpru1948
Most zagubienia - Małgorzata Hillar

Bała się
zwiędłego liścia ciszy
bezwładnego skrzydła nudy
martwej muszli pustki

Lękała się
łoskotu obcych kroków
twardych kamieni oczu
jedwabnej skóry bezmyślności

Drżała
przed ołowianym dzwonem
samotnych godzin
przed szarym mostem
zagubienia
przed czarną studnią
bezradności

Czekała na uśmiech
po którym mogłaby przejść
na drugi brzeg
gdzie jest ciepło
i kwitnie tatarak

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Morze i ty i kilka szczegółów 2022.06.05; 07:13:09
Autor wiersza: zygpru1948
Sen o wrzosie - Małgorzata Hillar

Szliśmy przez wrzosy
oplątane babim latem

Byliśmy bardzo młodzi
trzymaliśmy się za ręce

On mówił
że mnie kocha

Dnia jednego
kiedy przekwitał wrzos
zabił się

We śnie
często idę z nim przez wrzosy

Trzymamy się za ręce
babie lato oplątuje nam twarze

Wiesz mówię
miałam taki zły sen
śniło mi się
że nie żyjesz

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Morze i ty i kilka szczegółów 2022.06.05; 07:12:20
Autor wiersza: zygpru1948
Boję się - Małgorzata Hillar

Płynę w białej łódce
twoich ramion
przez głęboką ciemność

Rozczesujesz mi włosy
palcami

Przez okno wchodzą
granatowe fale nocy

Płynę w twoich ramionach
samotna

Wiem
powinnam wreszcie odejść

Lecz wciąż się boję
że utonę sama
w granatowych falach nocy
albo w białych falach dnia.

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Morze i ty i kilka szczegółów 2022.06.05; 07:11:34
Autor wiersza: zygpru1948
Nieśmiałość - Małgorzata Hillar

Na dźwięk
zimnego głosu
oczy
przestraszone świerszcze
chowają się
w szparach podłogi
albo w pudełeczkach
powiek

Dłonie
latają w powietrzu
jak płochliwe jemiołuszki

Wśród obcych spojrzeń
słowa
nieporadne gołe
szczeniaki

I żadne antybiotyki
tylko ciepły klimat
głosu miękkiego
jak żółty puch
małych kurcząt

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Morze i ty i kilka szczegółów 2022.06.05; 07:09:50
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński- niezależny publicysta


POTYCZKI W ŚWIECIE LITERACKIM NA EMIGRACJI


Dzisiaj, 4 Stycznia 2006 roku pierwszy raz otworzyłem witrynę w internecie pisma chicagowskiego "Świecie nasz" nr 1/22/2006. Jeszcze nie przejrzałem do końca, dopiero jestem na literackim podwórku... w kawiarence. Ale ujrzałem na nim (lub w nim) fotografię i recenzję pt. "Złodziej czereśni".

Adam Lizakowski, przyjaciel, z którym się nigdy nie widziałem, (na żywo). Nie wiem, jak on moją (poezję) rozumie, czy w ogóle rozumie, oto jest pytanie, ale kiedy przesłał mi swój tomik poezji "Złodzieje czereśni" do Wiednia, ja nie miałem żadnych oporów, że Adam nim nie jest.
To jest POETA !

Oto mała historia z człowiekiem, z którym tylko łączyła mnie... poezja i listy. Listy z Wiednia do San Francisco, później do Chicago - jak się Adam przeprowadził - i z powrotem, z Ameryki do Austrii. Był to pomost przyjaźni... Ale najpierw mała historia. Polska, Warszawa, wielki poeta Tadeusz Nowak, nazywałem go i nadal nazywam, (Królem polskich psalmów) prowadził w "Tygodniku Kulturalnym" dział literacki. W roku 1981, ja opuszczam kraj udając się autokarem do Austrii i, uciekam z wycieczki do Obozu dla UchodĽców w Traiskirchen, a też w innym czasie w tym samym roku czyni to Adam. Ale na pamiątkę mamy w jednej rubryce literackiej obok siebie w tymże "Tygodniku Kulturalnym" wiersze !
- Dziękuję Ci Tadeuszu Nowaku; może mnie słyszysz ? - Już za to należało Ci się niebo, na pewno jesteś w Nim...

W Wiedniu organizuję środowisko literackie, pod nazwą Korespondencyjny Klub Pisarzy Polskich "Metafora" i Polskie Centrum Haiku. Jako inicjator, pomysłodawca, organizator rozszerzam to działanie wprowadzając (pierwszy raz w historii życia polonijnego i emigracyjnego w Austrii): "Wiedeńską Nagrodę Literacką" im. Marka Hłaski. Choć odbyły się tylko dwie edycje tego międzynarodowego konkursu na prozę i poezję, to przypomnę ilość uczestniczących: I edycja - 882 autorów, II edycja - 1074 autorów ! Naprawdę przestraszyliśmy się, bo w ostatnim konkursie otrzymaliśmy blisko 1150 opowiadań, w warunkach konkursowych do 30 stron, a w dziale poezji było ponad 10 tysięcy wierszy! Nagradzaliśmy według podanych warunków protokólarnych, za zestaw od pięciu do dziesięciu wierszy. Był to ogrom pracy. To wręcz stała się; instytucja. A w jury były tylko trzy osoby! To czyniło się społecznie. Jako przewodniczący tego przedsięwzięcia, nie wiedziałem tylko o tym, że Patron jakim był Marek Hłasko osiągnie taki literacki sukces. To są rekordy świata nie tylko w języku polskim nie do pobicia. Zaznaczam że nie miałem żadnych sponsorów, pomocy finansowej z zewnątrz. To czyniłem ze swoich skromnych zasobów finansowych, z prywatnej kieszeni, oszukując i okradając rodzinny budżet domowy. Przez to między innymi rozwiodła się moja emigracyjna żona. Ale dla mnie POEZJA w życiu jest najważniejsza. To jest mój narkotyk, takowy, chyba tak.

W tym całym przedsięwzięciu - przecież nie był to mój "prywatny" konkurs, nie pomogły mi żadne instytucje polonijne i krajowe. Nie pomogła mi Ewa Lipska - poetka ! - którą doceniam ale tylko w wierszach. A była wicedyrektorem Instytutu Polskiego na Am Gestade 7a przy "Schwedenplaz".
Nie pomógł mi - o ironio! - pisarz literatury faktu, sam ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Austrii, Bartoszewski Władysław, mogę do tego towarzystwa dodać jego małżonkę Zofię Bartoszewską, byłą dyrektorkę wydawnictwa PIW w Warszawie. Zatem pytanie: o co w ogóle chodziło w naszym ciasnym świecie ? Kto miał dbać o to, byśmy się nie wstydzili (pustego odejścia), zostawiając to co nie powinniśmy, polską literaturę na Obczyźnie, w zapomnieniu. Jakim wielkim dramatem narodowym było opuszczenie Witolda Gombrowicza czy Marka Hłaski, jak i wielu innych. Setki, tysiące instytucji i najprzeróżniejsze firmy istniały, ale jakoś ten pisarz, ten poeta był lekceważony. Może w ogóle nie byli emigracji potrzebni. Widocznie "polska literatura" i jej twórcy,. to dla wymienionych obca sprawa. A może to ja byłem dla nich obcy...
Tu nie chodziło o mnie. Choć napisałem kilkaset tekstów przez 13 lat pobytu tam, to nie wydałem w Austrii żadnej książki. Jedynie w Monachium u Ryszarda Antoniego Hajczuka, który wtedy prowadził Niezależny Związek Pisarzy Polskich "Feniks". Wydał mi dwa zeszyty poetyckie: "Słowo" i "Oaza Polska", w niskim nakładzie. Jakby dla dokumentu, że byłem emigrantem politycznym. Takie też były czasy na poezję zaangażowaną.

Pierwszą edycję w poezji wygrał Adam Lizakowski z San Francisco, wtenczas tam mieszkał. Drugą edycję wygrał Dariusz Muszer z Berlina. Co do "Wiedeńskiej Nagrody Literackiej" im. Marka Hłaski, to pierwszym i ostatnim laureatem ostał się właśnie Adam Lizakowski za tomik wierszy "Złodzieje czereśni"! Muszę przyznać, że pierwszy raz opracowałem w formie recenzji, choć prędzej wyglądało to na esej. Adam, duchowo zdopingował mnie... Pod tym samym tytułem, najpierw opublikował lubelski kwartalnik literacki "Akcent" /nr 1 - 1992/. Był to mój debiut w roli krytyka. Niedługo potem też w Lublinie w kwartalniku "Kresy", aczkolwiek redakcja wydrukowała większy jego fragment. Adam postarał się opublikować tę recenzję w Chicago, nie pamiętam, czy w "Gazecie Związkowej" czy w dzienniku "Zgoda".

I w takiej oto zgodzie, chcę zakończyć tę intelektualną przygodę, tę poetycką przygodę z Adamem Lizakowskim. Z poetą nr 1 w USA, w świecie polskiej emigracji.

Ustka. 4.01.2006.

Artykuł opublikowany w gazecie prawnej: "Afery prawa a bezprawie"...


Komentowany wiersz: Schody miłości 2022.06.04; 06:36:12
Autor wiersza: zygpru1948
Zygmunt Jan Prusiński

MURY PLAZA MAYOR I MÓJ CIEŃ

Motto: „moje pogodne myśli
wstążki przyszłych zdarzeń”
- Mar Canela -

Jesteś zajęta. Jesteś przejęta
oglądem murów w Madrycie -
rysujesz w sobie rysunki i rzeźby.
Taka kobieca a zarazem zamknięta,
na wysokich szpilkach chodzisz
po madryckim bruku.

Mój cień jest słoneczny. Przytul go,
tyle potrzebuje ciepła kobiety -
zapytaj się jak ma na imię
ten poeta powstały z włókien mgły.
Lubi czekoladki z rumem i wiśniami,
nie zapomnij o poczęstunku.

- Będzie zawsze twoim cielesnym Aniołem!


5.2.2011 – Ustka
Sobota 13:54


Komentowany wiersz: Schody miłości 2022.06.04; 06:28:35
Autor wiersza: zygpru1948
Krzyk nie wybuchłego ognia - Małgorzata Hillar


Słyszy
krzyk
nie wybuchłego ognia
lot
nie urodzonego ptaka
dźwięk
spadającego śniegu

Odgaduje
zapach
śpiącego wiatru
ciepło
nie rozkwitłego łubinu
miękkość
nie powiedzianych słów

Przeczuwa
płomień
oczekiwanych palców
smak
cierpkiego jabłka pocałunku
kształt
tego co się nie zaczęło

Sen
nie przychodzi do niej
długo

Sny nie lubią
by je podglądać
gdy nadchodzą
z czarnym kotem
za uchem

Małgorzata Hillar


Komentowany wiersz: Schody miłości 2022.06.04; 06:27:51
Autor wiersza: zygpru1948
Piosenka kloszardów - Małgorzata Hillar


Nie jesteśmy żebrakami my którzy pragniemy
pożywienia
my ptaki które nie sieją i nie orzą
my towarzysze lilii której nikt nie odziewa
Daj nam chleba Panteonie wieżo Eiffla
i ty kopuło Instytutu i ty moście Beaux Arts
bo kochamy was a zadaniem miłości jest żywić
Niech nas przytuli ławka w parku
i niech ogrzeje krata metra na chodniku
kiedy dni coraz chłodniejsze
i powietrze bodzie nas ostrymi kantami kryształu
w których odbija się jesienne słońce
Postanowiliśmy żyć nie oglądając się na wasze troski
krzepiąc się najtańszym winem
i odpadkami którymi gardzi miasto
my zarośnięci i niedomyci
my staruszki grzebiące w wiadrach na śmieci
my którym nie brak czasu na rozmowy
my podróżni bez bagażu wyzbyci ambicji i przyszłości
którzy nie chcemy kupować ani posiadać
którzy przykrywamy się gazetami nieciekawi
ich treści
i przewiązujemy buty sznurkiem
my którzy patrzymy spod zapuchniętych powiek
kiedy biegniecie rankiem do biur i sklepów
ciągnąc za sobą chmurę lawendowej wody
zawsze spieszący się zawsze spóźnieni

Małgorzata Hillar

[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270]

Wiersze na topie:
1. jest dobrze (30)
2. w intencji manny (30)
3. ludzka utopia (30)
4. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
5. [rozebrany ze słów***] (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (326)
2. Jojka (319)
3. darek407 (259)
4. Gregorsko (116)
5. pawlikov_hoff (102)
więcej...