|
Kocham cię inaczej...
Kocham cię inaczej... |
Zygmunt Jan Prusiński
KOCHAM CIĘ INACZEJ...
Kocham cię inaczej wedle woli
ukrytej na dnie
wyrastających pragnień,
gdzie układasz się kobietą
ponad czas wstąpień
w moje ramiona.
One są jak gałęzie
byś nigdy nie wątpiła
z uczuć że jest inaczej,
wystarczy wyciągnąć ręce
zbliżyć je tak blisko
by mówiły za nas.
A jeśli chcesz więcej wiary
to wracaj do mnie,
i ogrzej się na zaś w moim
pasażu ulotnych przeżyć
kładąc moją głowę na piersi.
Wówczas usłyszysz modlitwę miłości...
4.12.2011 - Ustka
Niedziela 20:02
Wiersz z książki "Cieniem Bernadety na rozstajach..."
autor ZJP
http://photos.nasza-klasa.pl/22077582/62/other/std/afe1627289.jpeg
Teresa Fiametta
http://photos.nasza-klasa.pl/26131541/680/main/606f196eca.jpeg |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
kaja-maja |
2016.11.27; 19:31:27 |
inaczej
znaczy pokazem
gdzie słowa są nieme
wystarczy wyciągnać dłonie
i poczuć dotyk miłości w;) |
zygpru1948 |
2016.11.27; 17:53:46 |
Nigdy z Teresą Fiamettą się nie spotkałem.
Dzisiaj taka nowa moda że znajomość jest li tylko wirtualna.
Mnie wiara jest niepotrzebna, ważniejsze jest to w realu, iż ludzie a bardziej kobiety zdziczały.
Inwalidztwo obyczajowe trwa.
Mówisz Płomień Chaosu że ręką najlepiej, pewnie masz rację jeśli piszesz to ze swej autopsji... |
zygpru1948 |
2016.11.27; 05:04:23 |
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa
03.04.2012 01:57
@Zygmunt Jan Prusiński i Mar Canela
Już do Pana pisałem raz w tej sprawie ale powtórzę, w związku z tym że zachęcasz do oglądania zdjęć "naszej ukochanej" pani Małgosi (przez Pana ostatnio jakby coś mniej, czyżby wychłódło?) a nie widzę zdjęć pani Ewuni, które podobno gdzieś tu są (chyba ukryte), ale chyba bierzesz Pan mnie (jak dawniej powiadali), na kawał, bo są niewidoczne i chyba wirtualne, a pani Canelcia się też nie chce odzywać (do chama? woli subtelnych, co po łacinie oznacza wymoczków i ledwie żyjących w ostatnim stadium gruźlików, co już mają kuśkę w zaniku, myśli pełne seksualnej czystości i patrzą na księżą oborę - tak dawniej nazywano cmentarz. Jak boga kocham, że na takich egzemplów oboje wyglądacie na tym blogu. Zjawy w jakichś dziwacznych poetyckich koszulach, z grymasem fałszywej miłosnej ekstazy, szwindlem śmierdzi na milę, bez życia, jak jakieś minogi) i nie wyprowadza mnie z błędu, ładna mi przyjaciółka i "przewodniczka" duchowa, chyba dla ociemniałych frajerów (dała by mi pewnie do macania starą hubę, wmawiając, że to świeża "dzieża", czyli przedmiot po staropolsku mówiąc, symbolizujący cipę).
I jeszcze jedno, Panie Zygmuncie. Czemu Pan zawracasz dupę blogiem Mar-canela itd. skoro tam nic nowego nie ma prócz tych flaków z olejem? Jest jakiś stary metysso (no powiedzmy nie najmłodszy), zmęczony hombre (powiedzmy raczej w średnim wieku, zniszczony pejotlem?) pije jakąś wodę, tam wszyscy coś piją, a żeby robić to nie (może od gorącości kobiet), tylko wypuszczają byki na ulice i uciekają przed nimi (gonią się! a Pan wie z hodowli swego wuja Stanisława Sowińskiego - Meksyka z Budek II, co to znaczy jak się byki, albo ogiery "gonią" co jest odpowiednikiem, że się jałowice i kobiety "gną"); tych byków jest cała masa, jakby nic nie robili tylko mieli jakieś upodobanie do dręczenia tych biednych zwierząt. Czy oni do tego celu nie mogą używać kobiet? Toteż ten stary hombre ma jakiś związek z walką byków i jest już po walce? Pikinier jakiś może? Hiszpania słynęła z pikinierów kontraktując ich w całej Europie do wojen religijnych z protestantami. Dlatego na podrzutka i bękarta wołano: ty pikinierze! Nie mylić z pikinierem, który ma w portkach dużą pikę! (to inna bajka). Ale nic na tym blogu o nim, ani o pice nie pisze. Mógłby robić za Sancho Panchę, jak boga kocham, bo na don Kichota to oczy ma za mało ekstatyczne. Może mu się spodobał aparat? Perkal i koraliki? Kobieta jako przedmiot wymiany. Biała zdobycz? Taki to czasem nie wie, że kobiety mają dwie dziury? W ogóle nic na tym blogu nie pisze o tubylcach, tylko jakieś wzdychania do Malagi, również jakie zaklęcia magiczne, odwołania do okultyzmu, jakby pani Małgosia nic nie robiła tylko jeździła na starym knurze! (jak to czarownica).
Pan wie, że Malaga mi się źle kojarzy (a Pan ciągle z tymi biodrami w Maladze, jakby z jakąś szynką w zalewie octowo-spirytusowej; na Białorusi taką robią), bo sam nie mam takiej wielkiej, jak bym chciał. I wszystko skąpane w jakimś wściekłym zielonkawo sraczkowatym kolorze, jak w chorobie przy drażliwości jelita grubego (nie życzę Panu, bo by musiał Pan od razu ściągnąć drzwi od wychodka). I tu muszę Pana ostrzec, że jest to choroba związana z długą wstrzemięźliwością płciową. Nie chcę się rozwodzić nad mechanizmami mięśni owodniowych biegnących wokół prącia, jak ósemka i wokół zwieracza odbytu, ale jedno z drugim ma fizjologiczny związek. Więc radziłbym, Pan już wiesz co. Jakąś jurną Margośkę, niekoniecznie tę z Malagi (tfu, znów paskudne to skojarzenie z wielkością odpowiednio dużego narządu płciowego u mężczyzny! Halo, pozdrawiam panią, pani Małgosieńko! Dlaczego nie ma pani nowych zdjęć w podniecających mnie pozach? Proszę się nie obawiać, wcale nie będę za bardzo chamski, tylko odrobinkę dla podniecenia nas obu (co nas połączy kosmicznie i będziemy drzeć w takt byczej muzyczki płynącej z pani ciałka), w myśl, że na pochyłe drzewo wszystkie kozy idą, znów staropolskie aluzje do przaśnego seksu i smrodliwego poróbstwa. W oryginale powinno być: wszystkie capy idą, a tym pochyłem drzewem jest albo kobieta (może być to pani, pochylona we wdzięcznej pozie wypinając się wdzięcznie) albo brzuch w ogóle kobiety albo jej wagina albo nawet na odwrót, męski członek we wzwodzie obejmowanym przez wargi sromowe, niczym kopytka kozuni, co to, tu zaś dla odmiany, bestio-filia!) O tym wy oboje piszecie na tym blogu (o tym, że na pochyłe drzewo, to macie na myśli nieustannie etc.) i piszcie dalej (tylko w sposób najwzniośleszy i najniemiłosierniej najpoetycki, bez świńtuszenia, żeby aż ściskało w jądrach i w łechtaczkach, a wy nic, tylko pani Canela opisuje z zachwytem same mysie piski, gdy rozmawia z jakimiś futerkowymi stworkami, jak na obrazach Hieronima Boscha, a Pan Zygmunt, no tu jest klapa, bo tylko obiecuje, że ją (poetycką kochankę, pisze tak do pani Małgosi ale też do Ewuni) obsypie grubszym pieprzem, a gdy przychodzi co do czego do ledwie mu starcza weny na dwie linijki o wanilii (do Ewuni): "jakże mam zdobywać te szczyty, pisze, dwie małe piersi jak bratki". Panie Zygmuncie więcej wiedzy o botanice! Bratki pachną wanilią bo są storczykowate. I jak się Pan na nie wspina, to się Pan z drugiej strony wypina (co jest figurą bardziej interesującą, jest anty-figurą dialektyczną) i tej dialektycznej wiedzy Pan nie posiada (o swej Maladze), i za jej brak mam do Pana pretensje. Ale skoro Pan nie wie o czym mówię (tylko się domyśla, że znów jakieś świństwa), to nie mam pretensji i rób Pan dalej swoje wspinania na malutkie szczyty (dobre i małe cycuszki, skoro nie ma większych, jak u pani Caneli, i rób Pan dalej tę mokrą robotę (czy to jest mokra robota? - Pewnie takie myśli nie przychodzą Panu do głowy, bo jesteś zajęty wymyślaniem "co", a nie "jak", robota dyletancka na chybcika. Nie wiem czy w realu z takiej Malagi pani Ewunia byłaby zadowolona (pozdrawiam pani Ewuńciu! Już czas zdjąć z szyjki (myślę tu o tej dolnej szyjce) szaliczek! bo idzie wiosna! Ale dobre i to, powiadam, pisz Pan dalej, a ja będę ogłaszał Pana chyba (dla odmiany) nowym Teofilem Lenartowiczem, odnowicielem poezji sentymentalno-miłosnej. Owszem, pani Małgosia na tym blogu, w tych wściekłych kolorkach seledyny jest jeszcze bardziej topielicowa, i ma białe ciałko, dobrze umięśnione (jakie lubię) jakby wyciągnięta z beczki z pośród solonych czy tam marynowanych śledzi a udka skromnie nakryte kretonikiem, nic dla spragnionej erotomańskiej publiki, pożerającej ją rozognionymi ślepiami wilków i z ozorami cieknącymi śliną z podniecenia).
Pani Małgoniu, niechże pani uniesie sukieneczkę trochę wyżej (dla nas erotomanów), żebym ocenił, czy warto czekać gdzieś w zaświatach na kawałeczek Aureczki tej nózi?
I Panie Zygmuncie, do jasnej, nie wspominaj już Pan o Maladze i tych biodrach, bo mnie skręca. Tu niektórzy robią ze mnie wielkiego erotomana, a to przecież Pan tak piszesz erotycznie, sadząc na prawo i lewo tymi malagami, że mógłbyś być hersztem erotomanów a całe tabuny dziwek szłyby za Panem (co też robią i idą, podobno na Facebooku, panienki, dziewice, mężatki i zwyczajne dziwki, biją się o Pana!) śpiewając: Zygmusio, Zygmunteczek, Zygmutmalaga! Moja laga! Zygmuntalaga! Ale nie Lagowicz Lagowski! To by już śmierdziało bolszewizmem i kołchozem, gdzie jest wspólnota żon. Chociaż wątpię, czy by to Panu nie pasowało, stary zbereźniku! Pozdro
Pani Małgosiu, a czy by pani pasowało, dziś z tym a jutro ze mną? Bo mnie bardzo. Jestem zwolennikiem komunizmu wojennego, który zresztą wy tam na zgniłym Zachodzie uprawiacie już dawno. Pozdro
Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II...
_________________________________ |
|
|