|
KOBIETY I WIOLONCZELE
KOBIETY I WIOLONCZELE |
Zygmunt Jan Prusiński
KOBIETY I WIOLONCZELE
Cienie które mijam mają swoje nazwy.
Natenczas zapobiegliwy zamykam okiennice
czuję w powietrzu nadchodzącą burzę -
wtedy tylko gitara o deszczowych dźwiękach
otwiera słuchającym serca.
W moim mieście kobiety poruszają się muzycznie.
Ich biodra wołają o pamięć -
nie zawodzi i nie kruszeje a wręcz
zmaga się elastyczność drgań
na jedno pocieszenie strun w wiolonczeli.
Symbioza nie kaleczy kędy noszę koszyk wierszy.
Wiem że czekają jak sikorki na mnie
bym rozdawał im po jednej zwrotce
zapisanej kilka razy przez kalkę -
może i powtarzam te zmiany w kobietach.
Moje miasto niczym ze snu
aprobuje łączenie namiętnych źródeł.
11.8.2012 - Ustka
Sobota 12:26
Wiersz z książki "Miasto pięknych kobiet"... |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
cynthialove11 |
2014.03.13; 16:04:32 |
Hello friend.
My Name is Miss Cynthia,i was browsing now on the Internet and i saw your profile today and.i become interested to have a good relationship for us to know each other the more,contact me for more discussion on my private. electronic address (cynthiayomireome_@hotmail.fr). i also have something important to tell u about my situation here l can also give you my picture for you to know whom l am.
I believe we can move from here!
Cynthia. |
zygpru1948 |
2014.03.12; 20:19:14 |
Byłem u poetki Danuty Bylińskiej
zygpru1948 2014.03.12; 20:07:51
Dobry wieczór
Danuto, dzięki Ryszardowi zainteresowany jestem Twoimi tomikami, czy możesz mi przesłać z dedykacją ? Napiszę recenzję.
Co do Twojej krótkiej formy, to na pewno jest to kunszt intelektualny, w kilku słowach opowiedzieć.
W Wiedniu zacząłem pisać haik - haiku, i nazbierało się na dwie książeczki. Pierwsze próby, bodajże dziesięć obrazków słownych wysłałem do Katowic do Andrzeja Szuby, odpisał mi i wytknął tylko to, że haiku nie potrzebuje tytułów, i tak też unikałem.
Wybacz że rzadko zaglądam, przepraszam za to. Teraz znowu czytam:
O CZYM NIE WIEDZĄ POZIOMKI
i cóż moje jedno na ciebie czekanie
wobec lęku
po sobie następujących chwil
Danuta Capliez-Delcroix (Bylińska)
__________I tu jest właśnie to, że gdyby ten wiersz nie miałby tytułu to wyglądałby jak inwalida, tu tytuł wzbogaca treść.
Pochodzisz z rodu Bylińska - w Londynie znałem Józefa Marię Bylińskiego, czy nie rodzina ?
Poetko Danuto, nie lubię tych plusów wstawiać bo to dziecinada, ale zmuszony li tylko jestem za ten niesamowity urok Twoich wierszy, za filozofię jaka w nich promieniuje - mój ukłon za pracę jaką wnosisz do polskiej Literatury !
Ukłony po japońsku - Zygmunt z Ustki
12 Marca 2014 r. |
zygpru1948 |
2014.03.12; 07:46:53 |
Myśli...
A dzisiaj, stoją przy pralce, a pot im z ud ścieka...
ZJP |
zygpru1948 |
2014.03.12; 07:45:00 |
Jak dawniej prano
Jak dawniej prano można było zobaczyć w Zagrodzie w Kadzidle, gdzie odbywały się pokazy dawnych zajęć gospodarskich. Ciężka była to praca, nic dziwnego, że pranie urządzano tylko kilka razy w roku, najczęściej na wiosnę i lato.
Kiedy nie było mydła, a tym bardziej proszku do prania, bieliznę poddawano ługowaniu. Wkładano brudną bieliznę do naczynia z otworem w dnie (przez który spuszczano potem wodę), kładziono worek z popiołem osikowym lub bukowym i całość przelewano kilkakrotnie wodą.
Na skutek reakcji popiołu z wodą powstawał ług – roztwór o odczynie zasadowym (podobnie jak mydło).
Poruszano bieliznę, aby ług dotarł do każdego zakamarku tkaniny. Ług wykorzystywano do prania do momentu pojawienia się w sklepach mydła szarego.
Wyługowaną bieliznę kobiety zanosiły nad rzekę lub staw. Prały w bieżącej wodzie używając mydła (gdy już się pojawiło) i kijanki - kawałka deski z rączką. Kijanką tłukły bieliznę rozłożoną na pomoście lub kamieniu.
Zazwyczaj kilka kobiet zbierało się nad rzeką, więc w okolicy rozchodził się charakterystyczny klekot kijanek.
Wybitą kijankami bieliznę kobiety zabierały do domu i poddawały farbkowaniu.
Takie pranie w niczym nie szkodziło tkaninom samodziałowym, ale gdy już się pojawiły fabryczne, uderzanie kijanką niszczyło materiał.
Do prania zaczęto używać więc klepkowych balii i drewnianej tary. Potem pojawiły się blaszane. Do drobnych przepierek używano misek.
Balię ustawiano na środku izby na stołku. Pranie w balii ułatwiała tara tzn. kawałek szerokiej deski pokrytej poprzecznymi karbami, umożliwiającymi tarcie bielizny. Tarę opierano skośnie o krawędź balii, a specjalny zaczep zabezpieczał ją przed zsuwaniem się do wnętrza.
Uprana i wysuszona bielizna lniana była sztywna i szorstka. Aby ją zmiękczyć i wygładzić poddawano maglowaniu. W tym celu używano maglownicę i wałek.Maglownica to płaski kawałek drewna dł. ok. 70-80 cm z jednej strony pokryty poprzecznymi, szerokimi karbami i zakończony uchwytem. Wałek miał ok. 40 cm długości i 3,5-4 cm średnicy.
Bieliznę odpowiednio ułożoną nawijało się na wałek. Zbyt suchą tkaniną należało zwilżyć. Kobieta nabierała wody w usta i prychała na bieliznę. Maglownicą obracało się wałek.
Maglowaniu poddawano poszwy, prześcieradła, obrusy, ręczniki i serwety. Po złożeniu układało się je w kufry.
Delikatniejsze rzeczy prasowano żelazkiem z duszą (dusza to kawałek żeliwa, który był rozgrzewany do czerwoności na kuchni i wkładany do środka żelazka).
http://wiano.eu/article/1147 |
zygpru1948 |
2014.03.12; 07:41:12 |
Pamiętam te pracowite praczki w ubiegłym stuleciu - pokolenie mojej babci Katarzyny Sowińskiej z Parysowa - Parysów, ładna nazwa w okolicach Kołbieli i Pilawy. - Jaki to urokliwy obrazek tych kobiet kiedy prały pościel, ręczniki, obrusy i inne rzeczy w stawie uderzając kijanką. Mydło i kawałek szerokiej deski. - To był niesamowity widok, dzielne kobiety. Podziwiałem je będąc dzieckiem. I jaka czysta była ta pościel...
Zygmunt Jan Prusiński
12 Marca 2014 r. |
|
|