|
Delikatna kobieta o świcie
Delikatna kobieta o świcie |
Zygmunt Jan Prusiński
DELIKATNA KOBIETA O ŚWICIE
Szukam miłości
mam prawo w niej znaleźć
delikatną miłość - czy znajdę?
Oblewam egzaminy życia
uczę się każdego dnia
zdobywać szczyty.
Tych wierszy dla niej napisałem tysiące,
i tak mnie nie rozumie o co mi chodzi.
A ja tylko potrzebuję uśmiech
i dotyk w progu drzwiach,
że i ona pragnie ze mną miłości.
29.7.2013 - Ustka
Poniedziałek 10:13
Wiersz z książki "Erotyki nierozpowszechniane"...
autor ZJP
https://fotek.pl/upload/d/o148235-d.jpg |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2016.12.03; 09:17:29 |
Zygmunt Jan Prusiński
ZRÓB MI NIESPODZIANKĘ
Taką niespodzianką jest miłość -
bo tylko w nią wierzę
jak huba która znalazła swe miejsce
chcę przyssać się do twego ciała
spijać soki z łona
poznawać majestat i ołtarze
że jesteś kobietą
ponad wszelkie przeciwności
w bieli cnót
oddać hołd co najważniejsze
pomiędzy mną i tobą
w garści przynieść ci jagód
czy nazbierać do koszyka
z dzikiej jabłoni owoców -
roznamiętniać cię strofami Erotyków
stać pomiędzy królewskimi dębami
i czytać o jaką miłość mi chodzi
a ty zwiewna w jedwabnej sukni
przytulisz mnie w progu
poczuję wówczas się człowiekiem
niezapomnianym
i we wrzosach dokończę pieśń
spływu potoku ze wzgórz. |
zygpru1948 |
2016.12.03; 08:55:28 |
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa
22.03.2012 19:47
@Mar Canela
Pani Mar, pan Zygmunt ewoluuje w stronę religijnej mistyki. Proszę zwrócić uwagę, że wiersz: "Pięć białych róż" to pięć uwielbionych ran Chrystusa. Pięć ran, o których piszą mistycy i mistyczki doznając objawień w stanie łaski - inaczej mówiąc przebóstwienia, kiedy człowiek zostaje chwilowo uwolniony od grzechu i błogosławi całemu światu (w takich stanach zwykli ludzie będąc uświęconymi czynią cuda)!
Czyż pan Zygmunt wie co pisze i co napisał. Parę godzin temu wypsnęło mi się, że on walczy z diabłem. Tylko o tym nie wie. I chyba mam rację. A jeśli jest alter ego Chrystusa, to ciągnie go do upadłych kobiet, szczególnie tych, których imię zaczyna się na literę "M". "M" upadła i zarazem uwielbiona i ukochana (jak nie przymierzając Pani). Bo on jedyną naprawdę Panią kocha.
To co mu Pani pisze, że "woda wyrzuca nieżywe", to prawda, ale on właśnie ożywiał to nieżywe i dlatego się pochylał na tym, że było nieżywe i żeby temu przywrócić życie. Z kobiet upadłych usiłował uczynić żony i dokonać cudu przemienienia. On się dlatego interesował tymi upadłymi kobietami (później jego żonami), które potem przyprawiały mu rogi, bo tak zrobiłby Jezus, przebaczając Jawnogrzesznicy. Pan Zygmunt przecież im w sercu przebaczył, bo nie wspomina o nich w wierszach pełnych złości.
Chrystus też dał czas Magdalenie na naprawę. Ja nawet w tej chwili nie usiłuję ironizować i świntuszyć, że przecież gdyby Maryja Magdalena ze świętym Janem zrobili sobie chwilkę zapomnienia i puścili się na święty seks, w imię Chrystusa Pana i pod jego miłosnym patronatem, to przecież nic by się złego nie stało. Jezus mówi: "Przyszedłem po to, żeby podnieść odrzucone i odnaleźć to co się zagubiło, aby miało życie", tak jak pan Zygmunt.
W wierszu "Pięć białych róż" widzę jak w soczewce Golgotę i zmartwychwstanie. Golgotę pana Zygmunta. Przecież on jest jak Jezus-Ogrodnik, który po zmartwychwstaniu spotyka Magdalenę. Życzę mu tego, żeby jak najdłużej utrzymywał się w tym stanie "łaski wybaczania" rzeczywistości, że jest taka zła jak jest (w przeciwieństwie do Pani, która jako służka diabła zachwala piękności naszego przegniłego życia i ohydę moralną tego świata).
Ostatnie wiersze pana Zygmunta są też dziwnie "łagodne", jakby ofiarnicze, a przecież o Jezusie powiada Pismo, że poniósł ofiarę, aby pojednać wszystko z sobą. Aby pojednać sprzeczności i wyrównać góry i doliny (żeby i do przepaści i dolin dotarło słoneczne światło). A przecież on (pan Zygmunt) mi nieustannie tłumaczy, że nie potrafi okazać złości ani nawet żądać sprawiedliwości dla siebie, bo jest łagodny jak baranek. Baranek i ofiara. Społeczna ofiara, utrzymująca się za jakieś tam parę groszy renty artystycznej z zapomogi społecznej. Niewinny baranek ofiarny tej politycznej kurwy, która go omotała fałszywą wizją sprawiedliwości społecznej, upostaciowionej w skonstruowanej i wyrypanej przez żydów "Solidarności". On naiwnie uwierzył, nadmiernie zaufał, zapominając o własnym interesie i ludzkiej podłości, został wystrychnięty na dudka, jak wielu naiwnych idealistów i Chrystusów.
Kończąc, powinienem się podpisać: Woland. Bo tak pisałby niewątpliwe w swej korespondencji ten Szatan, do piekła (albo do nieba), wnioskując o jego uwolnienie (Mistrza - Zygmunta) od psychicznego cierpienia. Ale podpiszę się: Czekam...
Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle... część I
___________________________ |
|
|