|
"CZERWCOWE AVE"
"CZERWCOWE AVE" |
Wieczorem pochowałem chyba-słowika, gdy
nie jest się ornitologiem,
w płytkim grobie, między kępami jaskółczego ziela
(jak stosownie!), wykopanym motyką, którą
nie można by porwać się na słońce, ale
wyryć w ziemi ptasie zaświaty - owszem.
Chyba-słowik, gdy nie jest się ornitologiem
zrobił "plup", strącony patyczkiem z ceglanego
parapetu. Ostatni pocałunek ziemskiego
przyspieszenia.
Jak na ironię, wszystkie ptaki ostatecznie lądują,
nie zlewają się metafizycznie z niebem, słońcem,
Bogiem. Szkoda...
Przygniotłem ten cud samolocik chyba-słowika,
gdy nie jest się ornitologiem dwoma kamieniami, nieważkimi i podobnymi do
obłoków.
Jak na ironię - chmury przypominają skały, które
przyciskają nas metafizycznie do ziemi.
Chyba-słowik, gdy nie jest się ornitologiem,
pierwsza ofiara drapieżnego czerwca (epitafium?)
wylądował na wieki. Górnolotnie, może za bardzo, ale
jak na ironię, korzenie, które go otoczyły
są odwrotnością koron drzew, w których
kiedyś mieszkał, więc wszystko
powróciło do normy, lecimy dalej
między kamieniami obłoków z lotkami
na których wypisane mamy znaki rozpoznawcze
w postaci znaków zapytania. |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
lucja.haluch |
2023.06.06; 12:58:18 |
Najwyższe loty też się kończą...Pochowałam kiedyś jaskółkę... Plus+
Pozdrawiam serdecznie, miłego dnia... |
Wojciech M |
2023.06.06; 08:01:55 |
Choćby całe życie w obłokach i tak trafimy ostatecznie na, a raczej pod, ziemię.
Dobrego dnia + |
kaja-maja |
2023.06.06; 00:22:11 |
też raz pochowałam małego ptaszka
mózg miał wydziobany kiedy spadł z drzewa
jeszcze wodą dzióbek zmoczyłam i to był koniec
łyżeczką ziemi trochę wykopałam i ptaszka zaopałam |
|
|