Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Paryż"
- lucja.haluch
Z mitami
- AL46
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
Śmieszny płacz
- joanna53
więcej...

Dziś napisano 0 komentarzy.

Komentarze otrzymane - zygpru1948



zygpru1948 2018.09.19; 08:23:04
Komentowany wiersz: Twoje ciało przylepione do nieba
Ona czeka na mój Erotyk



http://static.jpg.pl/static/photos/340/340245/c58089028fb352289b1f1344821df2ee_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.19; 08:20:03
Komentowany wiersz: Twoje ciało przylepione do nieba
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.19; 08:18:32
Komentowany wiersz: Twoje ciało przylepione do nieba
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

10.01.2012 15:16


@Zygmunt Jan Prusiński

Ależ, kapelusz z głowy (przed Panem). Tfu, na psa urok! Jest Pan niepospolitą inteligencją i szpakami karmiony. Zrobiono Panu wielką krzywdę (mnie też), że nie skierowano Pana w swoim czasie do (starych) bibliotek (ze starymi książkami) i do nowych z nowymi, takimi ultra nowoczesnymi), ale i tak jest Pan obeznany z nowościami "na postmodernistycznej, postnowoczesnej i postwysranej fali". Więc mogę mówić z Panem jak równy z równym. (A propos Zbyszka Jerzyny, wczoraj czytałem jego pierwsze wiersze drukowane w Życiu Literackim 1967, dotyczyły wojny w Biafrze. Tak musiał, żeby uzyskać pozwolenie SB ma bycie poetą!).

Zostawiłem czytanie prac magisterskich i doktorskich, bo przyszła na mnie dobra godzina jasności umysły. Więc piszę. Pewnie Pana dziwią moje ostatnie wpisy, pisane jakby przez somnambulika pismem automatycznym (acz kontrolowanym). Była taka książka Andre Bretona, "Przedmiot surrealistyczny" o tym ile nieświadomego jest w naszych pozornie świadomych decyzjach i postrzeganiach świata. Nieświadome decyzje nie muszą by sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem a często nieświadomość ratuje nasz zdrowy rozsądek przed robieniem racjonalnych głupot.
To, że używam ostatnio takiego języka do naszej pani Caneli, to świadczy, że czuję się tu na tym blogu jak wśród jakiegoś chóru kastratów albo eunuchów. Takimi chcą nas widzieć kobiety! Żadnych drgnień sumienia ani kutasa! Od sumienia i decydowania o tym co moralne są one, sufrażystki. Pani Canela w poemacie kładąc się z Panem w brudnym hoteliku zdradziła owe sufrażystki otumaniona dymem z cygar i odorem rumu, (ja tam jeszcze czuję odór spermy i samczo-samiczego potu. To zresztą nie była p. Canela tylko jej poetyckie alter-ego. Mówię tu o poemacie, który powinien mieć tytuł: "Uliczka bandytów", bo dziw, żeście tam dotarli pijani, żywi i cali, nie obrabowani przez kloszardów i nie zgwałceni przez madryckich nocnych zboczeńców!
Pani Canela miałaby przechlapane, dwadzieścia zachłannych członków w dupie.

No ale taki jest świat. Jan Paweł II również nie wypuszczał się nocą na spacery poza mury Watykanu, bo natychmiast byłby złapany przez rzymskich zboczeńców i wydupczony w kiszkę stolcową. Ja też nigdy nie wychodzę nocą z mojego domu w Krakowie. Do tego doprowadziła amerykańska demokracja!

Wracając do meritum, to gratuluję wam napisania tego poematu, który "żyje". Poemat, czy to muzyczny czy poetycki, po stworzeniu go i opublikowaniu żyje dalej własnym życiem i oddziałuje wśród innych rzeczywistych rzeczy na rzeczywistą świadomość ludzi. Dlatego ja mogłem wejść do tego poematu i dalej wchodzę bocznymi drzwiami, by dotykać jego bohaterkę, bosonogą i golutką, jak ją Bóg stworzył i nikt mi tego, jako czytelnikowi zabronić nie może. I wie Pan ile ja dzięki temu zabiegowi mam wtedy lat? Najwyżej 40-45 lat... kiedy macam "naszą" księżniczkę Andaluzji. A raczej A-iluzji. I nikt mi tego zabronić, nie może!
I nie pomoże tu apelowanie do mojego sumienia albo wrażliwości bądź kultury, żebym przestał o niej myśleć w niedozwolony (obrzydliwy) sposób (to na nic!), bo przestać (jako czytelnik) nie mogę, żeby nie ustała tajemnica lektury (i podniecenia). Im bardziej sobie wyobrażam uda pani alter-ego Caneli i jej soczyste wargi (Pan wie gdzie!) tym lektura jest pełniejsza i jej zadanie jest spełnione. Albo lektura, wtedy rozpasanie, albo książka na półkę.

No więc wchodziłem i wchodzę dalej, bo jak się okazuje jest to poemat "żywy" a dziękuję Bogu, że bohaterka nie ma skłonności sado-maso, bo tego nie lubię i miałbym się z pyszna, gdyby mnie lała pejczem po grzbiecie. Pan przecież też może zaświadczyć, że ONA nie jest sado-maso, bo też w tym poemacie był (jak ja i...). Ręka która to pisała, nie ma nic wspólnego z końcowym efektem umysłu i z efektem oderwania się poematu od tego umysłu.

Pan się pewnie dziwi, a może nawet jest szokiem, że tam byłem i chędożyłem - wiadomą panią (oczywiście intencjonalnie i in cogito). Ale pomyśl człowieku, jeśli się mówi: "I ja tam byłem, miód i wino piłem", to dlaczego miałbym nie chędożyć? To przecież jest zakodowane w języku w kulturze i w dobrych obyczajach, tylko się tym nie wspomina (przy dzieciach). Więc gdy ktoś, Mickiewicz, Odyniec, czy ja, byliśmy w poemacie "Pan Tadeusz" to nie jeden wydymał piękną golusieńską Zosię. Według upodobania, jeśli był impotentem to niczego nie mógł, gdy był pederastą to mógł "zahaczyć" Tadeuszka lub Hrabiego, natomiast ja wybrałem Telimenę. Starszawa, ale cycuszki z leciutkimi zmarszczkami pod pachą, jakie lubię u dojrzałych kobiet. Lubię je podczas stosunku rozprostowywać palcami i lizać po tych bruzdeczkach! No co? Święta teologia zabrania?!

To o tyle jest dla mnie ułatwieniem do dalszych podchodów w stronę "Małgorzatki", że gdybyśmy się w realu spotykali (plus diabeł), to już jakby pierwsze kroki zostały zrobione, i rzekłbym, "pójdźmy za szopę, bo przecież jużeśmy się (w poemacie) w Madrycie bzykali" i jakie takie wyobrażenie o twoim ciele i duszy mam. Skoro mi było dobrze z tobą tam, to i tu musi mi być dobrze. To są dziwne stany i dziwne sprawy które opisuję, ale (o poezji!) było mi z alter-ego (i jest mi dalej w tym poemacie) dobrze. Być może, że gdybyśmy się w realu z panią Canelą (jako autorką poematu) położyli do łóżka, to bym momentalnie uciekł z wściekłości rzucając maciami, ale czym innym jest rzeczywistość poetycka a czym innym realna. W realnej rzeczywistości nawet bym się najarał cygar i opił fuzlowatego, taniego rumu, żeby było jak w poemacie; ale czy by to coś dało, nie wiem. Pan by był zaproszony przez nas jako świadek eksperymentu (zapisując w protokole, czy nam jest dobrze) i poetycka przyzwoitka (współ-autor! czego?), który by tłumaczył wszystkim (zgorszonym), że to nie dla wyuzdania (choćby było dla swawoli) robią to kurewstwo, tylko dla poezji.

Rysuje mi się tu scenariusz dramatu, odpowiednika dramatu Pirandella: "Sześć postaci scenicznych w poszukiwaniu autora". Tam też się dupczyli tyko nie wiadomo po co?

Ja tu o niczym innym nie piszę, tylko o Pańskich problemach z kobietami, którym Pan piszesz wiersze. Narzekasz, że to wariatki i niedopieszczone neurasteniczki, a tymczasem one reagują prawidłowo na poetycki świat Pańskiej wyobraźni i wchodzenie do tego poetyckiego świata. Wchodzą do Pańskiego Kolczastego Lasu to i muszą wychodzić z niego podrapane po łechtaczkach i podniecone. One też wchodzą do Pańskich wierszy łapią Pana za kuśkę, rozbierają Pana i kochają się z Panem (hurtowo), a Pan się dziwi, że rano nie może wstać z łoża boleści, jakby w nocy przerzucił 30 ton węgla.


Zygmunt Jan Prusiński Cieniem Bernadety na rozstajach - Część II

_______________________________


zygpru1948 2018.09.18; 11:01:00
Komentowany wiersz: Ona nazywa się Monia Lizka
Ona czeka na mój Erotyk



http://static.jpg.pl/static/photos/337/337992/b1175d6931e31c0ff898b09405110bb4_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.18; 10:14:54
Komentowany wiersz: Ona nazywa się Monia Lizka
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.18; 10:13:27
Komentowany wiersz: Ona nazywa się Monia Lizka
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

24.08.2011 13:20


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, podtrzymuję co napisałem, a jest to tylko garść uwag po pobieżnej lekturze, jaką ta lektura we mnie wyzwala. Czytam również wiersze innych poetów, świetne cacka, cóż z tego, skoro autorzy to potworni tchórze i nie tylko tchórze ale również kompletni ślepcy, a gdyby i temu się przyjrzeć bliżej, to są to psychiki skamieniałe i nieruchawe, spetryfikowane samym dojściem do doskonałej formy poetyckiej. Jakby wspinanie się po kamienistej ścianie, drodze, zamieniało żywą psychikę w skałę. Wszakże ćwicząc się w strzelaniu giętkim łukiem, umysł sam nabiera giętkości.

Przecież poezja wcale nie jest wielkie "cacy", ale również wielkie "be" wysoce szkodliwe dla człowieka. Nie tylko piękno ale i brzydota. Każde piękno pod wnikliwym spojrzeniem zamienia się w swoje przeciwieństwo. Poezja również jest trucizną, i nie o nią tu chodzi. Nie ona jest najważniejsza w sensie ludzkiego istnienia. Poezja jest tylko rzeczą wtórną wewnętrznej walki o sens. Poeta, jak każdy człowiek jest jednostką wysoce niemoralną, kłamliwą i powiedziałbym podłą. Jest moralnym bydlakiem, nie potrafiącym się powstrzymać od mówienia, a ponieważ każde słowo kłamie (ze swej metafizycznej natury i egzystencjalnej (twierdząc, że "jest"; podczas gdy go "nie ma") - ergo, od kłamliwego mówienia.

Gdyby nie było poetów, nie byłoby władzy, ani fizycznej ani duchowej, ani dobrej ani złej (inna sprawa, że nie byłoby tzw. ludzkości ani społeczeństwa, poza społecznością małp).

Z uwagi na to że nie mam dobrej władzy, nie byłoby też reżymów. Przecież poezja i jej doskonały wiersz, to reżym. To również dążenie do pozbawienia drugiego człowieka własnego "ja". Już w zwykłej rozmowie ukryte są tendencje do pozbawienia rozmówcy jego własnej logiki i myślowej inicjatywy, wolności i duchowego życia. "Rozmawiając" z drugim zazdrościmy mu trafnych spostrzeżeń i logicznych wypowiedzi... myślimy sobie: "szlag by cię trafił"!


Rozmowa jest narzędziem zabijania i pozbawiania drugich sensu życia, bo przyjmując nasz punkt widzenia, ich życie traci sens, stając się odbiciem naszych interesów. Im bardziej chcemy kogoś przekonać do naszego (słusznego) zdania, jako rozmówcy stajemy się "małymi zbrodniarzami".
Poeci są "zbrodniarzami" do kwadratu; kiedy tworzą wiersz, który zachwycając nas (jako odbiorców) zabija jednocześnie w nas, nasze własne poczucie miary. Naszą własną siatkę współrzędnych, bowiem tylko tak możemy, powaleni na kolana w zachwycie, przyjmować za naszą, ich siatkę współrzędnych, na gruzach naszej osobowości. Co nie dzieje się bezkarnie, bowiem niszczenie naszej osobowości (przez osobowość poety) powoduje drgawki (obniżenie progu drgawkowego, związanego ze wzrostem autosugestii) i obniżenie progu odporności. Psycholodzy na usługach torturujących oficerów amerykańskich, zaczynają rozmiękczanie osobowości torturowanych, od wprowadzenie ich w zachwyt nad "pięknymi wierszami". Dlatego zbieranie informacji, jakie wiersze i których poetów wprowadzają w zachwyt podejrzanego terrorystę, jest istotne przed rozpoczęciem śledztwa i połową roboty w procedurze tortur. Co za oszczędzanie sił, dla torturmistrza, w randze kapitana lub pułkownika od trzymania nieszczęśników za gardło i omiatania ich krzepko pałką! Samo piękno, sama poezja!

Mam rację (w tym, że wiersz łamie w nas i rozkłada chorobowo naszą strukturę wewnętrzną, zamiast ją budować), bo... gdyby poczucie miary narzucane nam przez wiersz, (cudzy) było dobroczynne i dla nas korzystne duchowo, to by się utrzymywało przed długi czas - a tak nie jest. Nasza psychika z nim walczy, usiłując go usunąć jako ciało obce. Bo jest nam niezbędny nasz własny, doskonały ład (który zresztą nosimy (jak każdy) w sobie - nieuświadomiony!, ale ten ład, pod postacią choćby doskonałego wiersza, musi wypłynąć z nas samych, dopiero wtedy nie ma cech ciała obcego, szkła w dupie, które nas rani, a ma cechy łącznika między nami a światem... bowiem ład poetycki, wypływający z nas, jest tym co nas godzi z ładem świata, z ładem wierszy innych ludzi i z ładem miłości i śmierci.


Owszem, akceptuję piękno i ład cudzych wierszy, pod warunkiem, że sam również jestem źródłem tego samego i koresponduję harmonijnie z drugim człowiekiem. Dopiero wtedy! Ale dzieje się to pod specjalnymi, bardzo rzadkimi przypadkami.

Dlatego umieszczam poetów, księży, nauczycieli, uzdrowicieli, sędziów, lekarzy, polityków... między zbójami i mordercami. Obiecują, a nic nie mogą, kłamią a nie realizują nawet kłamstwa - bo nie mogą (to dopiero super-kłamcy!), odwracają naszą uwagę od topora katowskiego, łagodzą nasz wstręt do mięsa zabijanych zwierząt, które pożeramy jak inne zwierzęta. I to wszystko ma w nas uśpić, zabić nasz sprzeciw i podporządkować naszą niezgodę na ten świat, doskonałością wierszy, pięknym kościelnych hymnów, pięknem logiki artykułów zamieszczanych w kodeksach karnych.

Bo czyż artykuły w kodeksach karnych nie są sformułowane pięknie, jak poetyckie metafory? Czyż nie apelują do tego co w nas najpiękniejsze, czyli poczucia sprawiedliwości?

Kodeksy karne to też jest poezja. Cóż więc usprawiedliwia uprawienie sztuki, filozofii i religii? Usprawiedliwia nas milczenie! Ja sam przez długie lata starałem się powstrzymywać od mówienia - niestety bezskutecznie! Mea culpa!

Odrzucając maksymę: "prawdziwy nauczyciel skrywa swą wiedzę w milczeniu!", przyjąłem z Biblii, fałszywą: "Nie ukrywa się światła pod korcem". Myślę, że nie mógł tego wypowiedzieć Jezus, jeśli był prawdziwym nauczycielem. Bo gdyby był prawdziwym mistrzem, to nie zależałoby mu na rzeszach głupich pseudo -"uczniów", którym przekazywał "wiedzę" w "przemówieniach i przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił", lecz miałby tylko dwóch, trzech (tajnych) uczniów i nauczałby ich w milczeniu i tajemnicy. Wprawdzie Biblia mówi, że gdy "byli sami", to do "uczniów mówił zawsze wprost o Królestwie, bez przypowieści", ale próżna to pociecha, skoro my nie wiemy co mówił! A może mówił im brednie? Prawdziwy Chrystus powiedziałby: "światło ukrywa się pod korcem, żeby nie oślepiało profanów". Bo cóż to za światło, w które patrzą ślepcy i nie widzą? Całe rzesze ślepców patrzy na światło zmętniałymi oczami i nie widzi, dopóki nie dostanie w łeb pałką albo nie wpadnie do rowu, prowadzone przez naczelnego głupca i ślepca.
Sens zresztą jest inny, ja sam też jestem ślepcem i wpadłem wiele razy do rowu, co mnie nauczyło, żeby nie krzyczeć o doskonałości poezji, której nie ma. Nie ma doskonałości i nie ma światłości!

Jakże wiec jest z tą doskonałością i pięknem poezji? Jest tysiące doskonałych i pięknych wierszy, jak tysiąc ostrych pięknych noży, brzytew, scyzoryków... Łatwo je zresztą "zrobić" przy odrobinie wprawy i wrodzonej predylekcji do kłamstwa. Są ludzie, którym "szklenie dupy, koloryzowanie i przeinaczenie faktów przychodzi z większą łatwością niż innym. Tacy mają większe życiowe sukcesy. Wodolejcy adwokaci łatwiej wygrywają w sądzie, lekarze, optymiści i budziciele fałszywych nadziei, mają więcej pacjentów itd. To też są poeci dnia powszechnego.


Wierszy pięknych i doskonałych jest dużo, bo i ludzi inteligentnych (wyćwiczonych w kłamstwie i chętnych do blagi) nie brakuje - a skoro wiersze Zygmunta Jana Prusińskiego są piękne, to co je odróżnia do innych, równie pięknych wierszy innych poetów?

Odróżnia go to, że nic nie widzi! Nie widzi kochanki, jej urody, szczegółów jej ciała, on je tylko maca jak ślepiec lagą, stojąc nad rowem, gdy usiłuje nie wpaść do dziury. "Ludzie!", woła Prusiński w swoich wierszach: "gdzie tu jest ten rów, w który moi poprzednicy wpadali"? On wie że wpadli! Jego przyjaciele też wpadli! Jego wiersze są krzykiem, żeby się skryć między jakimiś cyckami kochanki! Tym bardziej, że jego największa kochanka, jaką miał w życiu, "Solidarność" została podstępnie wyruchana bez wazeliny i zhańbiona.

(Jak ja lubię mówić: "Została wyjebana przez żydów i oddana głupiemu narodowi z bękartem kapitalistycznego rządu - ale tego proszę nie czytać i nie protokołować, i w ogóle wykreślić, ale zapamiętać!).

Dlatego (Prusiński, jako poeta i poetycki żebrak) się szarpie i usiłuje się wyrwać z porządku "usadzania" dziadów klasztornych (w porządku żebrania) według ich (poetyckiej) godności (ten ma urwaną nogę, ten ślepe dziecko z uschłą rączką, więc więcej wzbudzi litości i poczucia autentyczności (sytuacji) - czy ja mam tutaj wywlekać całą "filozofię spotkania"?) i dystynkcji. W tym porównaniu chodzi o "usadzanie" dziadów i żebraków w przeddzień odpustu u wrót klasztoru, według ich rodów, splendoru (który przymnażają klasztorowi) i zasług. Dokonuje tego starszy cechu żebrackiego i dziadowskiego i gwardian albo przeor, osobiście.
To samo jest z poetami!

Czymże się wyróżniają w naszym panteonie poetyckim Mickiewicz, Słowacki czy Norwid, od tysięcy poetów, piszących równie piękne wiersze?
Po pierwsze, te wiersze nie są tak piękne, jak w "książkach pisze". Ich wiersze są "piękne inaczej", tylko nasze oko musi to dostrzec.
Po drugie, mają w sobie coś z wierszy Prusińskiego, czyli są jak ślepcy (brudni, nieogoleni, pijani) stojący nad rowem i macają lagą krzycząc, "ludzie, pomocy, poprowadźcie mnie, żebym nie wpadł do dziury"!
Ci trzej (czterej) wieszcze, również usiłują kłamać, koloryzować, udawać zbawców ludzkości... (jak reszta kłamców-poetów z pismackiego fachu, bez kamienic, folwarków, konta w banku!), tylko że nie w pełni się im to udaje i szybko wracają na ubogie klepisko (jakiegoś przytułku dla weteranów), gdzie dostają od współczesnych (jako ogółu społeczeństwa) po dupie. I nie tylko od współczesnych (powiedzmy, ludzi XIX wieku), bo od całej rzeczywistości, która się z nich śmieje i skrzeczy: "zamilcz głupku lepiej, zamiast się kompromitować!" Tak mówi rzeczywistość do Krasińskiego, Mickiewicza i Słowackiego (a Norwida, to już całkiem policzkuje i kopie po dupie!) Sic! Tak mówiła rzeczywistość XIX wieku i tak nadal im mówi (nb. Słowackiemu na Wawelu) nasza XXI wieczna rzeczywistość, że mamy ich w dupie!

Dlatego Krasiński płacze i szuka utulenia między cyckami Delfiny; Słowacki... ach, Julek by nigdy nie odchodził od cycka mamusi, ale w końcu żeniąc się ze śmiercią, wydoroślał! A szczerbaty Mickiewicz, po utracie zębów z awitaminozy, oddawał się rozpuście na tej kurwie Deybel, co miało odbicie w jego pismach mistycznych!, skrzętnie ukrywanych (przez faryzeuszy i świętoszków), aż go w końcu "krew zalała" (w przenośni) i pojechał do Turcji, strzelać stamtąd do księcia Adama Czartoryskiego z krócicy - jak do kuraka! Nie do cara, tylko do księcia Czartoryskiego, który dla świadomości Polaków był bardziej toksyczny niż Murawjow sam i car Mikołaj. Czego Mickiewicz doświadczył jako filomata podczas pobytu w Rosji.

Więc, jak widać, w poezji romantycznej nie chodziło tylko o napisanie dwóch słów zrymowanych na papierze... żeby było "pięknie", ale o to, żeby się ziemia zachwiała pod stopami. A wtedy... szukaj rymu do "widać" - kiedy nic nie można zobaczyć, z trwogi, z kurzu, z zawrotów głowy...
Podobnie i u innych romantyków. Zadawali sobie pytanie, dlaczego "nasza poezja" jest usprawiedliwiona i ma prawo do istnienia, przy tysiącach innych równie pięknych wierszy, choć zupełnie diabła wartych moralnie!?
Milczenie w czasie romantycznej pożogi (gdy ziemia się kołysze pod stopami) też nie jest właściwe, bo trzeba wydawać poetyckie rozkazy!
Takie "mówienie" i "takie" tworzenie pięknych wierszy (o których tu mówimy), w takim okresie (niosącym realne historyczne konsekwencje), w takim kontekście i w takiej sytuacji ma usprawiedliwienie i sens. Wtedy piękno jest pięknem, a nie ulizanym mieszczańskim gównem! Gdy w organizmie uczucie piękna i słodyczy przekroczy pewien poziom, to powoduje torsje i człowiek musi się wyrzygać!

Wreszcie, uważam, że wiersze muszą być samowiedzą. A to nie jest rzeczą prostą, dać swoim współczesnym cząstkę boskiej samowiedzy, odróżniającą społeczeństwo ludzkie od zwierząt rzeźnych! Historia ludzkiego szlachtuza, w którym ludzi traktuje się jak "mięso użytkowe" (oczywiście w inny sposób, niż świnina przeznaczona na bekon) toczy się bezlitośnie i obojętnie wobec prób uwznioślania ludzkiego losu w poezjach, w sacrosongach, w pielgrzymkach do ojca świętego, na Jasną Górę, w konkursach poetyckich, w festiwalach... Pielgrzymki, uroczystości i odpusty sobie... a nienawiść i ryk cierpienia ludzkich zwierząt - sobie. Piękno wierszy współczesnych poetów sobie a uwiązanie za łeb w historycznej ubojni, jakim jest to społeczeństwo, ludzkiego zwierzęcia... I cóż jest warta ta poezja!?


Poezja idiotów dla idiotów!, skoro posoka się leje, a firmy pogrzebowe zacierają ręce z uciechy! To jedyny dobrze rozwijający się biznes w obecnym świecie! Niech się dupczą, jak zwierzęta, niech rodzą dzieci, to grabarze będą mieli zarobek, gdy zaś pójdą na skrobankę, zarobek dostaną doktorzy! Już pisałem, że dla ludzi, którzy przejrzeli ten bezsens i absurd, ten krwawy biznes, jedynym wyjściem jest samobójstwo - ale to też jest zarobek dla policji, doktorów i grabarzy! I poetów!

Poeci (i grafomani?) na tym zarabiają najwięcej, bo opisują w sposób "piękny" rzeczywistość, która wcale nie przystaje do rzeczywistości, oddalając człowieka i od zdobycia samowiedzy i tu są przedziwnymi mordercami i grabarzami ludzkiej cywilizacji! Bo przecież samowiedza, mogłaby trochę z tej chujni ratować! A tu nic! Same nagrody nobla, festiwale i zachwyty nad pięknem poezji i kultury!

Dlatego, Panie Zygmuncie Prusiński, wymachuj Pan lagą ślepca i krzycz Pan na całe gardło: "Ludzie, gdzie tu jest czarna dziura (jak czarcia dupa!), szukajcie wraz ze mną kurewscy ślepcy! czarnej dziury, bo nie chcę wpaść wraz z wami, do rowu"!


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część III...

________________________________


niteczka 2018.09.17; 17:13:08
Komentowany wiersz: Kobiecie o trzech imionach
Piękny obraz kobiety
Pozdrawiam :)


zygpru1948 2018.09.17; 09:20:47
Komentowany wiersz: Kobiecie o trzech imionach
Jestem ZORRO, ZNAK ZORRO

‏ @SimonTemplarTS

Jonny Daniels otrzymał polski paszport na podstawie sfałszowanych dokumentów. A także nie znając absolutnie jęz.polskiego!
Ani jego dziadkowie, ani rodzice nie mają pochodzenia polskiego.
Służby go prowadzące wykorzystały zbieżność nazwisk żydów z Dobrzynia.

http://lukasz.bugajski.net/kjd.html


zygpru1948 2018.09.17; 08:26:34
Komentowany wiersz: Kobiecie o trzech imionach
Ona czeka na mój Erotyk


http://static.jpg.pl/static/photos/338/338747/ba0109318be26be42dff1e87d24b9aec_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.17; 08:24:00
Komentowany wiersz: Kobiecie o trzech imionach
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.17; 08:21:42
Komentowany wiersz: Kobiecie o trzech imionach
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

18.08.2010 20:55


Prawo do żołnierskiego grobu.

William Szekspir napisał, że za zbrodnie wojenne swych żołnierzy, król nie ponosi odpowiedzialności. Napisał tak, żeby się podlizać Tudorom, ale trafił w sedno sporu, czy panujący, czy dowódca, który przymusem posyła żołnierzy do ataku, nie ponosi winy za ich zbrodnie wojenne. Ale sęk w tym, że według prawa międzynarodowego wojna, prowadzona środkami "uzgodnionymi międzynarodowo" i cywilizowanymi, jest uprawnionym przywilejem suwerennego państwa i nie jest zbrodnią. Jeśli nie wykroczono przeciwko konwencjom (genewskich, haskim, waszyngtońskich itd), to wszystko jest w porządku i nie można się zasłaniać, że jedni są gorsi, bo są bolszewikami. Mają prawo wyznawać światopogląd jaki chcą, co nie ma nic wspólnego z realizacją celów państwa, które w swej suwerenności jest partnerem, nie własnych obywateli, tylko innych państw. Państwo, mogłoby być sądzone przez inne państwo, gdyby w prawie międzynarodowym istniała taka możliwość, ale takiej możliwości nie ma. Wojnę z Polską toczyli nie bolszewicy, a twór suwerenny i podmiot prawa międzynarodowego. Prawo to nie rozróżnia bolszewika od anarchisty, faszysty bądź kapitalisty. To nie ustroje toczą wojny a państwa. To w ustach chorych na głowę, bolszewickie rakiety zabiją a amerykańskie pieszczą. Dobrym prawem międzynarodowym jest zakładać (najlepiej na podstawie umów wzajemnych) żołnierskie cmentarze i dbać o nie. I oczywiście że wszytko się w człowieku wzdraga, kiedy trzeba zadbać o groby żołnierzy, którzy dopuszczali się czynów zbrodniczych i bestialskich. Ale tak, jak w przypadku wojny polsko-bolszewickiej, gdzie (mimo wszystko) posługiwano się (z obu stron) środkami symetrycznymi i zgodnie ze zwyczajem międzynarodowym, obowiązującym na polu walki (według cywilizowanych zasad, uczonych i wykładanych we wszystkich szkołach oficerskich świata), nie powinno być z naszej (polskiej) strony zajadłości wobec umarłych, którzy przyszli wprawdzie na naszą ziemię, przygnani rozkazem dowódców (usankcjonowanym prawem międzynarodowym - wszak prawo nakazuje posłuszeństwo wobec oficera) ale już ponieśli karę w postaci utraty życia, a wobec tych którzy odpokutowali winę, powinniśmy wykazać chrześcijańskie wybaczenie. Amen.


PS. Temat jak zwykle jest na wiekopomnej rozprawy, które i tak w konkluzji nie dojdą do żadnego pozytywnego rozstrzygnięcia. Wiadomo, że wojna jest złem. Dlaczego więc prawnicy i rządzący się bawią w te klocki? Po prostu, żeby wojny były ciut mniej krwiożercze, niżby mogłyby bez "etykiety" zaistnieć. Niestety, wydaje mi się, że sprawa idzie ku gorszemu, bowiem obecnie, zamiast wojny łagodnieć i się "cywilizować" dziczeją i wyręczają się w zwierzęce rzezie. A celują w tym Amerykanie!
(Kto by myślał, że te sprawy, są jakimiś głupotami wyssanymi z palca, dawałyby tylko dowód swego zidiocenia, bowiem prawo międzynarodowe, jak i każde prawo, jest - albo stara się być - systemem logicznie zamkniętym, którego człowiek głupi nie jest w stanie rozszyfrować. Dlatego proszę, Panowie, więcej rozwagi w poruszaniu takich tematów. Żeby ci, którzy chociaż trochę myślą, nie musieli się was wstydzić. A w ogóle, żeby się nie musieli wstydzić, że piszą w Internecie. Panowie, proszę, podnieście poziom.


Zygmunt Jan Prusiński Rżnij Walenty, kapucyny wracają...

______________________________


zygpru1948 2018.09.16; 10:49:57
Komentowany wiersz: Wedle kolorowych sukienek
Ona czeka na mój Erotyk


http://static.jpg.pl/static/photos/338/338144/df4c5fb58f93f6bb63a27f1bf27ca2ca_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.16; 10:49:29
Komentowany wiersz: Wedle kolorowych sukienek
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.16; 10:48:17
Komentowany wiersz: Wedle kolorowych sukienek
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

09.09.2011 01:12


@Anakonda + p. Zygmunt + p. Zasmucony

To co jest między Panią Anakondą a Panem Zygmuntem to miłość internetowa, która jest możliwa do wielu partnerów naraz. Do kogo Pani Anakonda poweźmie sympatię, to natychmiast ta sympatia nabiera zabarwienia erotycznego! Między Panem Zygmuntem a Panią Anakondą aż kipi od hormonów. O "grzechu południowym" można by pisać bez końca. Niech Pani obejrzy Elvina Bishopa, jestem ciekaw, czy się Pani spodoba. Nic o tym nie wiem, a chciałbym wiedzieć, czy Pani Anakonda pisze wiersze i jakie? Czuję w Pani osobowość. No nie wiem czy się w tej chwili nie błaźnię, ale kimkolwiek by Pani nie była, facetem, karlicą, lemuram... nieważne, im bardziej dziwacznie tym byłby ciekawy fakt kulturowy.

Dzisiaj na przykład nie można wydawać periodyku poetyckiego, w którym nie pisałyby lemury albo jakieś dziwolągi. Ciągle jest zapotrzebowanie na pisanie "prawdziwym" językiem (nie zafałszowanym przez inteligencką nowomowę), od którego przeciętnemu człowiekowi (zwykłemu zjadaczowi chleba) włosy z przerażenia stają dęba.

Pan Zygmunt potrafi w swoich nowych wierszach nawiązywać do moich poglądów na poezję jako wycinek tutejszej i przyszłej, trancendentnej wieczności. Ja nikogo z młodych nie namawiam do pisania wierszy jako zapisu natchnienia podczas "przekraczania progu", ale od człowieka dojrzałego (jak Pan Zygmunt) można oczekiwać, że "dochodząc do ściany" zda sprawę przed sądem, który J. J. Szczepański nazywał "Trybunałem powszechności". Bo tu (w tej parszywej sytuacji) już nie chodzi o oskarżanie komunistów, żydów czy jakichś kosmitów, do jakich się posuwa w swoich "wesołych filipikach", drażniąc się bardziej niż na poważnie... ale o rachunek własnego sumienia, robiony wspak, nigdy nie wprost, bo jest to niemożliwe z powodu zafałszowania i "pokręcenia" kultury w której białe jest czarne i vice-versa, a dobro jest nazywane złem i odwrotnie. Przecież szatan jest panem naszych sumień i panem tego świata. Czyż może być inaczej skoro się spowiadamy u diabła i od diabła otrzymujemy rozgrzeszenie? Jeśli tak jest, to od Pana Zygmunta wionie siarką i klnie w desperacji jak stary diabeł, szukając zapałek, żeby podpalić ten świat. Ale w wierszach jest łagodny jak baranek, jak sam Pan Chrystus Zbawiciel Świata przez swoją łagodność! Podobnie było z Chrystusem, przeklinał w świątyni jerozolimskiej (grożąc żydom zakrzywionym nożem - sykar!) od kurew i skurwysynów na handlarzy, amerykańskich bankierów (Baksików, Balcerowiczów, Soroszów) i mieniaczy pieniędzy, ale bez protestu poszedł na śmierć za zbawienie świata (świata bez pieniędzy). Jak Pan Zygmunt! A że Pan Zygmunt nie ma na siwej głowie cierniowej korony? Ależ on ją ma! Ma ją jako nieudany mąż i ojciec. Ma ją jako wykpiony i wyszydzony przez zbrodniczych współobywateli, złodziei i skurwysynów - obywatel, ma ją wreszcie jako starzejący się skrachowany starzec! To nie bierze się u Pana Zygmunta znikąd. To ma swoje przyczyny i korzenie.


Poza tym, zawsze w najnowszej historii, od czasów Rabeleisego i Erazma z Rotterdamu, jak i Pittigrilego, w literaturze istniały okresy, w których wszystko było tak zafałszowane i zasmarowane kłamstwem, a mieszczańska literatura była "gównem z złotej szkatułce, że co wrażliwsi twórcy i intelektualiści przemawiali bardzo ordynarnym, chamskim i skatologicznym językiem mieszając go z bardzo "uczoną" frezeologią, żeby tzw. kulturalne chamy, przytłoczone siłą "intelektualnych" argumentów nie miały nic do powiedzenia przeciwko knajackim wyrazom głoszonym z katedry uniwersytetu albo ambony kościoła. Intelektualiści działali w myśl zasady, skoro wy (głupi burżuje) jesteście obskuranccy i uważacie się za szczyt i pępek kultury, to my przebijemy was w waszym obskurantyzmie, rozmawiając na podobne do waszych tematów, językiem najpospolitszego chama z ciemnej ulicy.

Toteż w języku Pana Zygmunta nie widzę niczego niestosownego. Przecież on się wysila literacko i intelektualnie, żeby przeklinać i mówić brzydkie obscenia kunsztownie! Gdyby to była rozmowa nie na tematy ideowe i literackie (autoteliczna!), to Pan Zygmunt nie miałby prawa używać przekleństw, pierdoleństwa, kurwizmów etc. ale skoro rozmowa jest mata-rozmową, dyskursem na tematy programowe kultury, a więc i sposobu wyrażania się za pomocą przeklinania, to przeklinanie jest najzupełniej usprawiedliwione. Bo trudno jest używać języka nie używając go!

Właściwie, Pani Anakondo i Panie Ryszardzie Zasmucony, wy nie używając pierdolizmów i nowoczesnej chujanistyki, nie potraficie się właściwie i trafnie wyrazić ani sformułować istotnej, celnej myśli, posługując się protezami z kłamliwych kalkomanii, które zamiast rozjaśniać, zaciemniają (bo granice mojego języka są granicami mojego świata - Wittgenstein) i zamiast przybliżać to oddalają istotę, gmatwając. A poza tym, gorszymy się tym, bo nie wiem jak się wyrażają ci co idą w awangardzie cywilizacji, czyli Amerykanie (i to od początku istnienia Ameryki) i jej intelektualiści. Norman Mailer mówi, że musi używać brzydkich wyrazów, bo by się czuł kłamcą, a Wiliam Styron: że musi przeklinać, bo bez przekleństwa źle się czuje.


PS. Pani Anakondo, ma Pani rację, że w jakiś sposób dopinguję Pani Zygmunta do poszukiwania i ewokowania (dość kontrowersyjnych) "mądrości" i odwrotnie, on na Panią też działa pobudzająco. Proszę się przyznać, czy "ta" rozmowa, z Panem Zygmunteczkiem, wpływa też pobudzająco na sfery erogenne? Wszakże podczas pikantnej rozmowy, pikantności spływają (tym bardziej podniecająco, że publicznie) z mózgu do miednicy małej, powodując jej przekrwienie i podniecające stany, marzenia, odurnienie, kuśkowate sny, a nawet erotyczne omamy prowokujące do seksualnego pobudzenia.


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część IV...

______________________________________


zygpru1948 2018.09.15; 23:05:28
Komentowany wiersz: Czy mogę obudzić twój sen?
4 lata temu

‎Leonard Jaworski‎ do Zygmunt Jan Prusiński
15 września 2014 o 18:37 ·

Ok! Odpowiadając na wyzwanie Ireny Otolskiej, moja lista 10 książek, to:

1. Biblia – ta księga opowiada o wszystkim co było, co jest i co będzie. Jest to bezsprzecznie najważniejsza Księga w moim życiu!

2. Daniel Defoe -"Robinson Crusoe" – Treść tej książkę opowiadał w naszym domu nasz sąsiad po rosyjsku. Jako małe dziecko słuchałem tego z wypiekali na twarzy. Pan Jan był absolwentem pięcioklasowej szkoły w zaborze rosyjskim, w rosyjskim języku poznał tą książkę i w takim ja nam opowiadał przed kilka zimowych wieczorów.

3. Carlo Collodi,- „Pinokio” także dzięki sąsiadowi poznałem treść książki po rosyjsku, po wielu latach przeczytałem po polsku i ponownie się zachwyciłem.

4. Jan Dobraczyński- „Listy Nikodema” polecam wszystkim...

5. Stanisław Grzesiuk- "Boso ale w ostrogach".

6.Wilhelm Busch- "Jezus naszym przeznaczaniem". Prosto i napisana książka. Naprawdę uroczyłem się formą i treścią.

7. Cezary Chlebowski -"Pozdrówcie góry Świętokrzyskie".

8. Zbigniew Domino -"Syberiada Polska".

8.Piotr Kuncewicz -"Antyk zmęczonej Europy".

9. Adam Mickiewicz -"Pan Tadeusz".

10. Gabriel Garcia Marquez "Sto lat samotności".

Nominuję:
Janusz Xzc, Czeslaw Bassara, Jerzy Łaniewski, Andrzej Sochaj, Grażyna Elżbieta Fotek, Sylwia Brambor, Jerzy Kurdek, Krystyna Mazur, Zdzisław Drzewiecki, Zygmunt Jan Prusiński, Bartosz Kostrzewa, Ania Brambor, Ludmiła Kowalkowska, Artur Jaworski, Sławomir Wasilewski, Dariusz Brambor, Damian Fil.

_______________________Komentarz

Zygmunt Jan Prusiński:

Panie Leonardzie, znam i pamiętam początki twórczości Zdzisława Drzewieckiego w Słupsku, lata 1979 -1981- pozdrawiam.


zygpru1948 2018.09.15; 11:31:19
Komentowany wiersz: Czy mogę obudzić twój sen?
korekta: z Ustki


zygpru1948 2018.09.15; 11:30:55
Komentowany wiersz: Czy mogę obudzić twój sen?
Szymon, ładnie to opisałeś, dzięki - pozdrawia Zygmunt z Uatki


zygpru1948 2018.09.15; 07:49:26
Komentowany wiersz: Czy mogę obudzić twój sen?
Ona czeka na mój Erotyk


http://static.jpg.pl/static/photos/340/340329/7b0aaa9fd96789fd8d04e576a8f429e7_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.15; 07:49:01
Komentowany wiersz: Czy mogę obudzić twój sen?
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.15; 07:46:27
Komentowany wiersz: Gdybyś tam zaprosiła mnie, ptaki by ci koncert dały
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.15; 07:44:08
Komentowany wiersz: Czy mogę obudzić twój sen?
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

21.03.2012 13:21


@Zygmunt Jan Prusiński

Odzywam się do Pana, bo nie mam sumienia patrzeć jak Pan żebrze u "dobrych" ludzi (czytaj: wydawców) o wsparcie i wydanie swoich wierszy. Obserwuję Pana i będę (jeśli będę żył) obserwował Pańskie wysiłki. Zachęcam, żeby się Pan nie zniechęcał tylko pisał, bo mnie ciekawi, czy nastąpi u Pana w patrzeniu na świat, na rzeczy, na miłość... przełom i odrzucenie. Słowem, czy nastąpi przebudzenie i dokonanie przebudowy świadomości i osobowości.

Bo problem jest w tym, czy tylko się Pan swoimi wierszami bawi, czy też Pan w nie "wierzy". W tym wypadku "wiara" oznacza posiadanie moralności (pierwotnej moralności dzięki której jest się człowiekiem, a nie udawaniem człowieka). Sądzę, że pisanie jakichkolwiek wierszy, to trudna sprawa implikująca wiele problemów i pytań o istotę rzeczy. Bo to, że Pan jest osobny i dziwaczny wobec całej reszty tabunów poetyckich pisarzy (czyli, że tak się nie pisze, jak Pan, bo to jest niemodne, jarmarczne, szmirowate, jak u Heleny Mniszkówny... no tak nowocześni poeci powiedzą! Przecież Pan wie), to nie ma tu znaczenia. To dobrze, że się Pan odróżnia i to dobrze świadczy o Pańskiej moralności. Ale "zawartość" Pańskich wierszy, rodzi również nieufność i "podejrzenie" o swą autentyczność. Rodzi podejrzenie, czy Pan nie jesteś androidem, zakochanym w sobie dzieckiem i poetyckim narcyzem. Słowem, czy nie jesteś Pan tak zajęty samym sobą, w swoim kochaniu wymyślonych i niewymyślonych kobiet, że Pan nie dostrzegasz istoty rzeczy. "Istoty", o której nie wiemy jaka jest. Ani Pan ani ja, ani nikt. Ale to Pan masz wiedzieć, i ją tropić, Pan ją masz odkrywać. To Pańskie zadanie. A wtedy taka prawda o istocie rzeczy wywalona przed oczy czytelnika, zaskoczonego, że ta "istota" jest "taka", taka "piękna", taka "wstrętna", albo taka piękna, że aż brzydka lub odwrotnie... taka brzydka, że aż piękna! Wiem co Pan odpowie, że to Pana nie obchodzi!
Niestety, to Pańskie zadanie i obchodzić musi. Ta "istota" musi być "jakaś" (nie może być nijaka, bo nijakość nie istnieje, istnieje tylko coś i tylko jakieś - dlatego nie może Pan bez końca opisywać wszystkiego po nic i o niczym, ubierając to w coraz inne poetyckie frazesy, albo we frazesy które są uważane za poetyckie - zgadzam się, że takich poetyczności można napisać całe wagony), albo "piękna", albo "brzydka" (a ponieważ piękno nie istnieje - musi być "brzydka" jak my wszyscy, starzejący się i brzydnący już od kołyski). Bo istotą rzeczy jest koniec i śmierć. Koniec człowieka, koniec czasów, koniec miłości, koniec wiersza, koniec sensu... Sens dlatego jest m.in. sensem, że ma początek i koniec. I żeby Pan nie myślał, że Pana deprecjonuję. Jako facet świadomy rzeczy, mówię tylko o tym "co jest", a nie czym się wydaje. Bo różnym czytelnikom może wydawać się różnie (w bieżącej chwili, a my tu przecież mówimy niejako w przekroju wieczności o wierszach Prusińskiego, dla których poszukuje on wydawcy). Kłopot może polegać na tym, że te wiersze są podobne do siebie jak krople wody, jakby te same, chociaż nie te same, ale zwierające te same drożdże, które je poruszają. Otóż te drożdże, które nadają sens ich istnienia to wielbienie, wielbienie, wielbienie... bezkrytyczne wielbienie. Bez żadnego, choćby pozornego wysiłku.

Ostatnio często powracam do pism Maurycego Mochnackiego w tomie "Poezja i Czyn". On upatruje sensu życia duchowego w poezji, która jest czynem i w czynie, która jest poezją. Tu Pańska intuicja związana z Mochnackim jest słuszna, że naród który nie zabija swoich zdrajców i wrogów nie jest wart istnienia. Ale również dotyczy to poetów i Pana też, że poeta który nie zabija swoich zdrajców i wrogów (w swym ludzkim interiorze i wrogów swego, tworzącego człowieczeństwo, interioru) nie jest wart istnienia i nie jest poetą. W dodatku poetą, którym nie interesują się wydawcy! (ani pies z kulawą nogą!). Pan nie jest poetą w tym sensie, że Pańska poezja nie jest Czynem. Brak jest jej Czynu. Już dawno popełnił Pan grzech zaniedbania o zdobycie się na Czyn swej poezji, bo kiedy inni dbali o Czyn (dla swych poezji), Pan uciekł od Czynu.

Dziwi się Pan, że Adam Ziemianin, Adam Zagajewski, Ernest Bryll, Tadeusz Nowak, albo Zbigniew Jerzyna etc. etc. są drukowani? Dlatego, że ich poezja (wiersze ich również są podobne do siebie jak dwie krople wody) zawiera Czyn. Jakiż to Czyn? Otóż kiedy w roku 1980 uciekał Pan za granicę od tego gnojowiska, którym była i jest polska kultura, wydawcy, cenzorzy, układy, układziki, salony, kamaryla... kiedy uciekał Pan od tego błota i gnoju... Jerzyna, Zagajewski, Ziemianin, Bryll i cała reszta uznanych i drukowanych etc. przybliżyli się do tego gnojowiska (niektórzy paradoksalnie się przybliżyli emigrując jak Zagajewski na Zachód) i się w nim dokładnie wytarzali. Wytarzali się, żeby śmierdzieć polskim, komunistycznym (a teraz zachodnim) gównem i być nieodróżnialnym od innych i dla innych (jako albinos), którego trzeba zadziobać i wyrzucić. Oni zdobyli się na Czyn bycia w szajce konformistów, dzięki której odbywają się tu codzienne niezauważalne, ukryte sprytną propagandą, zbrodnie, a oni je swoimi wierszami, powagami i noblami firmują. Tu chodzi o Czyn nienawiści i niesprawiedliwości, w którym celują. Bo oni są ludźmi i poetami nienawiści i pogardy dla innych, a Pan bredzisz, że Pana nie obchodzi nienawiść i złość (to pański wróg - burżuazja, chcę, żebyś Pan kochał i bombarduje Pana miłością!). Pan tylko chcesz tulić do serca i kochać, naiwny głupcze! Pański Jerzyna tak bardzo kocha (na pokaz, ludzkość, przyrodę, wartości, "człowieka"), że gdybyś mu Pan zajrzał do duszy, toby włosy Panu stanęły dęba! Obudź się człowieku i zamiast wielbić - zaklnij, czasem "zamorduj"! Bo w samej naiwnej miłości, nie jesteś wiarygodny! Miłość łączy się z zazdrością i nienawiścią! Bez nienawiści, sama miłość, to lipa!

Cóż z tego, że się podobasz drugiemu takiemu idiocie, naiwniakowi i durniowi jak ja? Inni się z nas śmieją i mają nas za złamanych chujów, i mają racje! Oni siedzą zimą w ciepłych krajach, popijają drinki a nam tu dupa przymarza do stołka w słabo ogrzewanych pokojach. Dlaczego, bośmy się brzydzili wraz z nimi wytarzać w gównie, w gnoju i napić gnojówki załganych pseudo-społecznych wartości (culturae), których oni są twórcami i depozytariuszami. Amen...


PS. Pan wie, że mam rację, bo pewnie Pan wiedział, że wszyscy: Jerzyny, Nowaki, Sommery, Kuriaty i inni Pańscy poetyccy przyjaciele byli prześwietleni przez SB, (zgadzali się z tym) i pod tym względem byli współpracownikami, więźniami i funkcjonariuszami reżymu.

PS II. Wiem że jestem wobec Pana niesprawiedliwy, bo Pan tak nienawidzisz i wypisujesz takie rzeczy, że aż mnie samego "zdziera", że strachu o Pana, żeby Panu czegoś w zemście politycznej nie zrobili. Ale chodzi też o to, żeby się to jakoś przekładało (nie w sposób prosty i prostacki) na poezję. Żeby nie była zbyt łatwa (w swej miłości i gotowości do kochania), bo przecież miłość jest trudna. A czytając Pańskie wiersze odnosi się wrażenie, że kochać to jest bułeczka z masłem i kawusią. Ja odnoszę takie wrażenie, że się z tej "miłości" robi coraz bardziej jawny burdel. Jak mi powiedziała pewna Amerykanka: "Nie ma pieniędzy, nie ma miłości".


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle... część I

________________________________


zygpru1948 2018.09.14; 12:02:55
Komentowany wiersz: Gdybyś tam zaprosiła mnie, ptaki by ci koncert dały
Ona czeka na mój Erotyk


http://static.jpg.pl/static/photos/338/338477/0b8321161254d89c3b44257ba6edc65b_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.14; 12:01:38
Komentowany wiersz: Gdybyś tam zaprosiła mnie, ptaki by ci koncert dały
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.14; 12:00:23
Komentowany wiersz: Gdybyś tam zaprosiła mnie, ptaki by ci koncert dały
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

08.09.2011 02:40


@Zygmunt Jan Prusiński

Jakże ja mam nie traktować Pana, jako wielkiego poety, skoro mi Pan dostarcza tyle wzruszeń! Nie wiem, czy Pan zdaje sobie sprawę, że co wers, to wielki cytat. No ja mam prawo znać takie cytaty, bo dosłownie całe życie się nie odrywałem nawet na krok od książek. Codziennie lektura! Zamiast rozmawiać z żoną, ja czytam. Zamiast spać, ja czytam. Zamiast rozmawiać z matką, ja czytam. Nawet kiedy pracowałem w Hucie jako magazynier, nigdy mnie nie było na hali, na plotkach itd., tylko w kantorku z książką w otwartej szufladzie biurka. Teraz przeżywam sytuacje, że ktoś coś powie w zwykłej rozmowie a ja Szekspira albo Dostojewskiego słyszę. Tak jest z Pańską poezją.

W wierszach używa Pan tak wiele cytatów, że ja widzę same cytaty, które układają się w upiorną mozaikę ludzkiej kultury i przeznaczenia, które się odnawia (to przeznaczenie) bez końca i bez końca wykonuje na coraz to nowych pokoleniach swoje bezlitosne wyroki (dlatego że te pokolenia są ślepe i głupie) naprawy i psucia, psucia i znów naprawy ludzkiego rozumu i charakteru, i sumienia, i wrażliwości... poprawia przez to ciągle od nowa to samo stare, przez diabłów zepsute myślenie i diabła warte działanie...

Przecież widzi Pan, że postęp moralny nie istnieje! By może, że Norwid, Krasiński i Słowacki, a może i Syrokomla, i Lenartowicz... zdawali sobie z tego sprawę, ale nie w ten sposób, że wszystko się zawiera w genialnym plagiatowaniu, portretowaniu i powielaniu samego siebie. Ja nic nie sugeruję. Oto co znalazłem w Pańskim wierszu pt. "Przyjdź w tym stroju do lustra". Następujące wersy: "Uwiodę słowami wiatr" - cytat z Tomasa Dylana; "Moja serdeczność przytulania" - z Tuwima; "Las przyjdzie do nas" - parafraza z Lady Makbet; "Białe ciało w białych lustrach" - Błok; "Ile miłości ci oddam", Romeo i Julia; "Tak, winienem ci jestem trzy noce naprzód" - Falstaf u Szekspira i podobnie Lope de Vega.

Podobnie - bo poezja, literatura... jest białym ciałem w białych lustrach. Mnie się to kojarzy seksualistycznie (jak to u mnie), ale moja matka wspominała, że na pół godziny przed śmiercią jej umierająca przytomnie na suchoty siostra, widziała nagą białą kobietę w lustrze, jak stoi w białych drzwiach i czeka.

Wszedłem na portal społecznościowy Ustki i zobaczyłem te tłumy roześmianych i szczęśliwych ludzi. Te dziesiątki jachtów w porcie, bogactwo i sukcesy! A Pan przeklina ustrój, przeklina te tłumy szczęśliwych Polaków, te setki jachtów w porcie, przeklina te sukcesy finansowe, tych radosnych ludzi! O co Panu chodzi?
Taką piosenkę śpiewa również Muniek Staszczyk. O co ci chodzi, skoro jest tak dobrze?

Proszę to sobie przemyśleć i szukać odpowiedzi w swojej poezji. Muniek tylko zadaje pytanie, Pan jako myślący głęboko powinien kusić się o odpowiedź. Oczywiście poetycką odpowiedź. Zresztą już ją Pan częściowo daje. Kiedy się Pan troska o swoją kobietę, o drugiego człowieka (w przekroju wieczności!), bo Pan wie, że "zmarli jadą szybko" i bardzo szybko przyjadą po nas. A nasz paszport, który musimy im okazać, jeśli chcemy się z nimi zabrać do krainy cieni, a nie zostać w cmentarnym błocie, to nadświadomość, która dysponuje językiem uniwersalnym. Zaręczam Panu, że gdy człowiek umierający nie ma zmarłym nic do powiedzenia, to próżne jest jego umieranie. To nie jest umieranie a nieświadome istoty rzeczy zwierzęce zdychanie.

Jest coś z takiej rozmowy umierającego z duchami i z takiego języka w Pańskich wierszach. Może to dlatego, że jest już w nich odcedzone to wściekłe i ordynarne przeklinanie Stoltzmanów i Lejbów Kone. Po "prozatorsku" się Pan nawyklina i nawygraża słońcu motyką (aż Panu ulży), ale gdy przychodzi na Pana przymus wypowiedzenia natchnienia, pozostaje z tych przeklinanek, z tej goryczy, krzykactwa i tupaniny, i niezgody, i rozczarowania światem, esencja tego, co wiedzą już zmarli. Oczywiście wiedzą to już tutaj również nasi diabli, ale nam tego nie powiedzą. To dopiero musi powiedzieć nam taki poeta jak Pan.
Nie wiem, czy Pan się ze mną zgodzi i czy Pan to wie, że zmarli "mówią" to samo - co Pan. Zmarli mają te same zmartwienia, zawarte w wyznaniu: "Tak, winien ci jestem trzy noce naprzód". Jak każdy zmarły, jak każdy z nas!

Ale dopóki nie zdajemy sobie z tego sprawy, wydaje nam się, że żyjemy, i że nic nie jesteśmy winni i że jeszcze wszystko zdążymy, a tymczasem już nic nie zdążymy, bo jesteśmy zmarli, a Pan o tym przypomina i jakby o tym wie, że (jest winien trzy noce naprzód) bo... jest zmarły!

Bo jak się tak przyglądam, Pańskiej metafizycznej sytuacji, to w istocie jest Pan zmarły. Jeśli się nie stanie cud, to Pan jeszcze kilka, kilkanaście lat będzie przeklinał (jeśli Panu pozwolą) i pisał językiem zmarłych i ze świata zmarłych, aż Pan zamieni się "w kamień i w żywy, lotny piach". Tak zresztą jak i ja. I tego się najbardziej boję, że kiedy moja stara skóra zamieni się w piasek i będzie kruszeć jak gliniana skorupa, a nie będzie koło mnie żadnej życzliwej duszy, to lepiej, żebym już myślał o opłaceniu sobie eutanazji. Takie myśli mi chodzą po głowie, kiedy czytam tę księgę cytatów ludzkiej mowy (w Pańskich wierszach), która przebrzmiała, a jest wiecznie żywa i to ona (uniwersalna księga mowy) będzie tworzyć naszą wieczność, bo innej wieczności nie będzie, tylko same poprawki, od rana do wieczora.

Niech się Pani Anakonda przygotuje, że w wieczności jeszcze nie raz chwyci ją Pan za cycek! I nie ma na to rady, każdy będzie miał taką wieczność, jaką sobie wytworzy wielkością swego ducha. Niektórzy okażą się, że są psami, bo tu już na ziemi są psami, tylko jeszcze nie zrzucili z siebie ludzkiej postaci. Ale już umieją szczekać i szczekają, tylko po cichu. Trenują, nie wiedząc dlaczego! Jak u Bułhakowa! Dlaczego prorokuję, że Pan chwyci Anakondę za cycek? Bo widzę jak się ona głupio do "tego" (właściwie do wieczności - już! teraz!) zabiera!

Już ja wiem co mam na myśli! Jeśli i w zaświatach będzie wobec Pana i innych "rzeczy" miała takie "obroty", to nastąpić "to" musi. Nastąpi "to" i wszytko "inne", czego by chciała uniknąć. Ona się po to urodziła, żeby się napatoczyć Pańskim rękom i chuci! Czy nie mam racji, że to się kryje w jej: Zygmunteczku, jakie piękne piszesz wiersze! Gdybym ja się tak Panu: Zygmunteczku, jakie piękne piszesz, bez rzeczowej, umysyłowej analizy, to byś Pan pomyślał: "pedał"! Bo cóż może facet chcieć od "pięknych wierszy" faceta? Zresztą, "jakie tam piszesz"?! Jakie tam "piękne"!? Trup do trupa o trupach! Przecież o tym Pan myśli, gdy Pan wspomina zmarnowane lata na emigracji, w Londynie, w kurewskim Wiedniu, po jasną cholerę Pana gnało, jakby bies opętał i to za ciężko zmarnowane osiem tysięcy! Wyjechał Pan z wielkimi nadziejami a wrócił jako dziad do dziadostwa! Niektórzy, którzy wrócili z Ameryki, gdzie pisali w różnych gówno wartych Polish Poetry, już wiedzą, że przed śmiercią nie doznają zaszczytów ulgi bez obrzezanego kutasa. A skoro stanęliśmy na niczym, skoro nasze życie okazało się WIELKIM NIC, od którego ci co mają trochę świadomości dostają wielkich mdłości (Sartrowskie!), to cóż innego pozostaje, jak zdanie sobie sprawy, że nie da się dalej żyć i myśleć z pomijaniem rozmowy z grabarzem, w którym dole cmentarnym wrzucicie moje ciało.

Ba, bo gdyby Pan wrócił z Wiednia (żywy) jako tryumfator, do zwycięskiej "Solidarności" która dla Polaków jest tym czym miała być, czyli zbawieniem i matką, do której oczy się śmieją... Od której przybyło "Prawdy Dobra i Piękna" to co innego - miałby Pan prawo myśleć o zbawieniu już tu przed śmiercią (i nie żal by było umierać), bo wcale by nie było myśli o śmierci, gdyby w mistycznym ciele "solidarności" życie zwyciężyło jak Chrystusa śmierć. Ale niestety, tak się nie stało. Wrócił Pan do dziadostwa, na grób "solidarności", która umarła podczas skrobanki, bo ją najpierw żydzi wyruchali, a potem wyskrobali z niej tego bękarta kapitalistycznego rządu, który teraz podtrzymywany na sztucznym oddychaniu rządzi w Warszawie. "Solidarność" (biedaczka) umarła na zakażenie macicy (bo ją żydowscy doktorzy wyskrobywali zardzewiałym szydłem) i poszła do grobu. A skoro nie ma powodu do tryumfalizmu, to i samemu trzeba pisać żałobne epitafia (choćby nie chciał - że powiększyłaś grono aniołków) dla pani Żwirskiej, żeby uważała na zakrętach, bo jej może (mówiąc ordynarnie, po prostu) urwać dupę.

Do tego to się sprowadza mój Panie. Rachunek jest prosty, jak mówił Raskolnikow. Trzeba zabić spekulantkę i bankierkę, staruchę, żeby dzieci miały w szkole szklankę mleka (w sytuacji gdy w powiecie krakowskim nie znajdziesz ani jednej krowy!). Trzeba by zabić staruchę, czyli (po mojemu) kapitalizm! Który doprowadził do tego, że nie ma owej rzeczonej krowy i owej szklanki mleka.

Tu się wszystkie Pana poetyckie strofy rozbijają o politykę. Nie ma szklanki mleka, i nie będzie, wobec tego skoro w tej rzeczywistości nie mamy nic do roboty, przygotujmy się na rychłe nadejście wieczności. Wieczności bez krowy i szklanki mleka, za to z przestrogą dla Sylwii Żwirskiej: "Uważaj na pończochy, bo się czają za krzakami i chcą cię wyczesać!", albo w smętnym przyznaniu się do metafizycznego długu, że "Tak, winien ci jestem trzy noce naprzód", bo w życiu, w którym jeszcze miałem złudzenia co do "Solidarności" (odpowiednik metafizycznego, że "zdążę") nie miałem czasu żeby cię przelecieć". Pan to wyczuwa?

Bo pokolenie naszych wnuków również jedzie na kiju, wszystko w swoim czasie, jak z bicza trzasnął. Dlatego, dla przyszłego pokolenia... Jeśli Pan w dniu dzisiejszym pojutrza i popojutrza nie zobaczy, to nie jest Pan wart żeby Pana nazywać poetą. Ale co więcej, nie tylko poeta ma obowiązek widzenia przyszłości (tylko pies i świnia, nie widzą przyszłości i przyszłości zdają się nie dostrzegać również młodzi Polacy) a bez ciągłości nie będzie wieczności. Po nas jako trupach, muszą nadejść trupy naszych synów i naszych wnuków. Czy Pan to, Poeto, wyczuwa?

I nie bójmy się słowa "trup" i tego (tej świadomości), że już jesteśmy trupami. Po pierwsze jesteśmy metafizycznymi trupami, a po drugie jesteśmy politycznymi trupami, bo gdyby się dzisiaj prezydentowi USA, Barackowi Obamie zachciało nas zabić, tak jak zachciało mu się zabić Kadafiego, to nic by mu nie stanęło na przeszkodzie, bo nasze życie jest dla niego tyle co splunięcie. Czyż więc możemy się okłamywać, że jesteśmy coś warci, że nie jesteśmy NIC i że nie jesteśmy żywymi trupami?


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część IV...

________________________________


zygpru1948 2018.09.13; 07:06:49
Komentowany wiersz: W mojej kałuży koło domu twoje odbicie twarzy
Chwalidupy !


zygpru1948 2018.09.13; 07:05:46
Komentowany wiersz: W mojej kałuży koło domu twoje odbicie twarzy
- Czy ja czekam na komentarze? A po co one i do czego potrzebne?


zygpru1948 2018.09.13; 07:04:08
Komentowany wiersz: W mojej kałuży koło domu twoje odbicie twarzy
Cymbał z ciebie...


bronmus45 2018.09.13; 06:01:41
Komentowany wiersz: W mojej kałuży koło domu twoje odbicie twarzy
To już początki poważnej choroby - nachalne zwracanie na siebie uwagi poprzez wielokrotne komentowanie samego siebie.
Podobnie oceniający do mnie już nigdy nie odwiedzą twoich publikacji.


zygpru1948 2018.09.13; 05:32:56
Komentowany wiersz: W mojej kałuży koło domu twoje odbicie twarzy
Ona czeka na mój Erotyk


http://static.jpg.pl/static/photos/340/340498/79d52d3801dde13334fb1e88dcc0968f_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.13; 05:29:53
Komentowany wiersz: W mojej kałuży koło domu twoje odbicie twarzy
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.13; 05:28:20
Komentowany wiersz: W mojej kałuży koło domu twoje odbicie twarzy
Korespondencja pomiędzy pisarzami ocenzurowanymi (w demokratycznym) kraju. A jak się nazywa to nie wiem.
Ja po prostu piszę i mówię że to jest Złodziejowo w Europie!


Zygmunt Jan Prusiński pisze do prof. Literatury na Uniwersytecie Jagiellońskim, do Karola Zielińskiego...


@Zelkan

Witam Mistrza!
Panie Karolu, przeczytałem Pana poniższy artykuł, i mam ogromny podziw na te Pana nauki które są drapieżnie ukrywane. Pytam się, kto ma Prawo dokształcać młodzież, dokształcać następne pokolenia? W ogóle dokształcać Polaków!? Chyba nie Pan jak to widać bo jest Pan pod Parasolem inaczej "wentylem bezpieczeństwa". Boją się Pana Prawdy o Polsce...

Oto przykład...

26.07.2012 00:16
opublikowana w: "Salon studencki", Ale Literatura, Fikcje?

Katyń - resume lingwistyczne
Odcinek 41 - Krótkie resume z kursu języka


Jeśli w Polsce przedwojennej kilka milionów „godało” po krakowsku, kilka milionów mazurzyło, wiele set tysięcy Ślązaków gwarzyło, wiele milionów ze strony wschodniej tajojkowało po lwowsku, to któż rozmawiał językiem literackim, czyli czysto po polsku?

Pod koniec XIX w. w szkołach nie uczono polszczyzny i chłopcy wstępujący do legionów, POW czy Orląt Lwowskich literackiej polszczyzny z podręczników szkolnych nie znali. A to przecież oni zostali kadrą oficerską w II RP. Ich rodzice mieli utrudniony dostęp do literackiej polszczyzny, bo gazet i książek wydawano raptem rocznie parędziesiąt tysięcy egzemplarzy. Gazeta była rzadkością i krążyła z rąk do rąk. Nie było się skąd tej polszczyzny uczyć.

Chłopcy, którzy stworzyli korpus oficerski II RP uczyli się literackiej polszczyzny z instrukcji wojskowych, z podręczników podoficerskich, z regulaminów służby, z pisemek jak się konstruuje bomby i koktajle Mołotowa, jak są zbudowane granaty i karabiny. Wreszcie z pisemek rewolucyjnych, podburzających do obalenia legalnej władzy. Ale też z pisemek dążących do ustanowienia Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Była to wiec polszczyzna szlifowana ogniem języka Wallenrodów, buntowników i konspiratorów. I Stalin doskonale o tym wiedział.

Stalin wiedział, że polszczyzna, jaką posługuje się korpus oficerski II RP, rodziny oficerów, a za nimi urzędnicy, nauczyciele, sędziowie, adwokaci, wolne zawody i cała (szczupła) inteligencja rozmawia językiem polskim, jako językiem wyrosłym z języka konspiratorów.
A iluż ich było tych „prawdziwych” Polaków rozmawiających polszczyzną literacką, logiczną i zwięzłą jak instrukcje bojowe obowiązujące w służbie wojskowej?

Jeśli liczbę korpusu oficerskiego liczyć na dwieście (250) tysięcy mężczyzn po maturze, bo na tyle Rocznik statystyczny z 1938 r. określa ilość wydanych w międzywojniu matur), a do tego dodać inteligencji urzędniczej i innej po małych maturach i różnych kursach, uczących już w języku literackim, to można liczyć uczestników literackiej polszczyzny na pół miliona do miliona wraz z rodzinami.

Młodzi oficerowie promowani pod koniec lat trzydziestych uczyli się już polszczyzny w szkołach odrodzonej Polski ale oficerowie starsi, gdy podczas pierwszej wojny światowej wprawdzie nie uczono języka polskiego, uczyli się jej na kursach wojskowych.

W tej sytuacji językoznawca Stalin (a znał się na językoznawstwie nie gorzej niż jego „naukawy” przeciwnik, chluba światowego językoznawstwa (bo żyd), akademik Marr), rozumował, że nowoczesnego narodu polskiego, posługującego się językiem literackim, jest około jednego miliona, w tym ćwierć miliona, czyli jedna czwarta narodu, to korpus oficerski, który gdy się dostanie do sowieckiej niewoli, to on ją zgładzi, rozstrzela i z narodem polskim będzie miał spokój. Dlatego oficerowie II RP byli dla niego niebezpiecznym ekstraktem polskości, który trzeba dopaś i rozstrzelać do jednego, bo taki jest interes Armii Czerwonej i bolszewickiego człowieka.

Wroga klasowego upatrywał w polskim języku literackim, jako języku panów o białych rękach, bo tylko tacy panowie i ich rodziny posługiwali się literacką polszczyzną.


- Panie Karolu, powtórzę. Pana teksty powinny być na pierwszych stronach gazet, a wszystkie książki wydane! Bo to Pan się martwi o przyszłość Polski i jego prawdziwego słowiańskiego Narodu!

Życzę zdrowia - Zygmunt
Ustka. 28 Lipca 2012 r.
Sobota 9:57

Ps. Dziękuję za telefon, rozmawialiśmy ze 40 minut.

____________________________________


zygpru1948 2018.09.12; 07:28:40
Komentowany wiersz: Rok 2015
ROZMOWA TEŻ JEST POEZJĄ

Jolanta Maziarz:
- Martwy mnie gryzie.

Zygmunt Jan Prusiński:
- A mnie suchy okrada z tłuszczu!

6.3.2012


zygpru1948 2018.09.12; 06:41:39
Komentowany wiersz: Rok 2015
Ona czeka na mój Erotyk


http://static.jpg.pl/static/photos/340/340544/40810c30a6acda2552188f8465180211_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.12; 06:36:02
Komentowany wiersz: Rok 2015
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.12; 06:34:45
Komentowany wiersz: Rok 2015
Literatura faktu a piękno przy okazji lub na odwrót...

Zygmunt Jan Prusiński

TRZEJ POECI...
Rozdział II


Dziennik Poetów Niegrzecznych,
Fragmenty z Krainy Pamięci...



__________Karol Zieliński


Szanowny Panie, w poprzednim odcinku napisałem do Pana o metafizycznych konsekwencjach bycia kochankiem w postaci podmiotu lirycznego (niełatwy los), ale przy zapisywaniu gdzieś przepadło. Postaram się to powtórzyć gdy złapię trochę czasu. Tymczasem zwracam Panu uwagę na to, że Pańskie wiersze są bardziej żarliwe i "hiszpańskie" (chociaż "hiszpańskie" po polsku) niż wiersze Pańskiej Mar Pillar. Ona jest zbyt nowoczesna i wyemancypowana. I to też trzeba brać pod uwagę. Na temat dehumanizacji kultury pisali już np. Ortego de Gaset i Unamuno. Ten krąg kulturowy przed wojną miał niezłych dekonstrukcjonistów i nihilistów, którzy nie wierzyli w prawdę w literaturze a jednocześnie podkreślali, że poza literaturą, czyli poza jakimiś własnymi widzimisiami i mniemaniami innej rzeczywistości nie ma. Polecam "Księgę niepokoju" - Fernando Pessoa. Jest to przykład don Kichota inaczej, albo antyKichota. Kichota który nie wierzy w żadne ideały ani idealistyczne wiatraki, a mimo to namiętnie je atakuje, zdając sobie sprawę z własnej śmieszności i wariacji. Toteż na wiersze Pillar wyprane z gorączki mózgu, na jaką choruje każda zakochana irracjonalnie i bez pamięci, kobieta, patrzę w sposób dwoisty. Jakże może podchodzić do miłości, przezwyciężania wstydu i wydawania w ręce kochanka własnej godności (w istocie homoseksualny kochanek) Garcii Lorki po zabiciu go przez Frankistów i porzuceniu w błocie. Być może, że w tym momencie jest to krzyk szyderstwa, że na próżno trzymałam cnotę, wierząc w wysokie estetyczne i moralne wartości złotej Hiszpanii. I ten krzyk zgorzkniałego żalu egzemplifikuje się w szybkiej chęci do rozkładania kolan. To u Pilar jako kochanki Garcii Lorki (don Kichota, torreadora lub barda), bo np. u Pillar jako kochanki, np. Almodovara, to rozkładanie nóg jest czymś tak naturalnym jak splunięcie albo wypicie szklanki herbaty. Jednym słowem, wydaje mi się, że powinien Pan kupić i założyć swej kochance żelazny pas cnoty. Niech poczuje co to jest starohiszpańska cnota. A porops, widziałem taki pas cnoty w sprzedaży w sklepie na ulicy Szpitalnej w Krakowie. Jak to wszytko znaczy! Szpitalna i pas cnoty! Pomysł oryginalny. Zamykany na kłódkę z otworami na to i tamto. Pas cnoty to byłoby to, co wyznaczałoby generalny rys jej "hiszpańskości". Niechby to był i "pas" psychiczny, ale jakaś przeszkoda, tabu, lęk, a ty mnie wykorzystasz i porzucisz itd. Tak jak to miały nasze babki! To się wiąże z tym, co chcę dalej napisać, jak znajdę kapkę czasu.


ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI: Elementarz poezji miłosnej - Część IV

21.03.2011 23:25

____________________________


zygpru1948 2018.09.11; 08:12:28
Komentowany wiersz: Rok 2014
Ona czeka na mój Erotyk


http://www.ogloszenia-kobiet.pl/ww7/zdjl/5866.jpg


zygpru1948 2018.09.11; 08:10:38
Komentowany wiersz: Rok 2014
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.11; 08:09:10
Komentowany wiersz: Rok 2014
Literatura faktu a piękno przy okazji lub na odwrót...

Zygmunt Jan Prusiński

TRZEJ POECI...
Rozdział II

Dziennik Poetów Niegrzecznych,
Fragmenty z Krainy Pamięci...



__________Karol Zieliński



Choćbym, Panie don Kichocie, nie chciał, to muszę się odezwać, czytając Pańskie listy do Dulcynei ! Nieszczęśliwi są ci, którzy nie potrafią się zetknąć z twoimi szalonymi wierszami i odczuć prawdy twojej wiary, wierności i poszukiwania światła. Twoje wiersze to jest autentyczna spowiedź z niemocy i bezradności człowieka XXI wieku.
Te wypowiedzi są dlatego poezją, że wypływają z niekontrolowanej rozumem strefy człowieczeństwa. Są pisane jak w "automatycznym" transie. Podczas pisania następuje taka chwila, że nie wiesz co napisać, wydaje ci się, że już „wszystko” napisałeś, co chciałeś, a tu jeszcze coś "nieważnego" (rezygnacja, zniechęceni i "położenie laski") wyskakuje ci z myśli (samo z siebie, niechcący), co nie jest twoje (i czego nie chciałbyś wypowiedzieć), jakieś wyznanie bezradności, które chciałeś podczas pisania ukryć, wyprzeć ze świadomości… a tu bach! Nagle paplesz jak dzieciak, że ci źle, bo mama nie kupiła lizaka.
Bezradność i rozpacz! To właśnie puentuje bezwzględną szczerością sytuację (twojej wypowiedzi) i dekonspiruje cię, że piszesz w rozpaczy, nie mając na nic żadnej nadziei… i to jest dramatyczna prawda twojej daremności. Jakże wzruszająca!


A teraz o istocie rzeczy, ze skalpelem w łapie! Jaśnie Panie don Kichocie z La Manchy, tu mówi Sancho, pański giermek. Pragnę zwrócić uwagę, że te jaśnie oświecone barany, które Pan (jako wielmożny, chrześcijański szlachcic) chce obić kijem, nie są żadnymi grandami ani hidalgami, tylko zwykłymi złodziejami listów koniczyny i kilku łyków czystej wody w skwarnym słońcu Andaluzji. A Pan, Jaśnie Panie, nieuważnie lancą ptaszki straszysz, tłuczesz się Pan pancerzem jak marek po piekle, borsuki straszysz, chrupoczesz ostrogą na glisty, ocierasz sierścią pizdy, portki opuszczasz i srasz w piołunach nie zauważając rozdeptanych w gnieździe jajek przepiórczych. Potem się dziwisz, że masz jakieś gówniane, żółte krupy na pludrach, które ja, twój sługa Pancho, muszę prać w oberży u żyda za pięć soldów, gdzie gryzą nas pchły, cholery, bo przecież ta twoja (przeklęta) Dulcynea, dla której się włóczysz, zadając z bandą cyganów i żebraków, diabli wiedzą co robi i gdzie, z Toboso, ci starego tyłka nie wytrze. A tymczasem pod jej oknem młody ślimak pełznie cieknąc śluzem po prawoślazie, a tamten szczy w łopianach i beka, jakby po tłustym rosole (coś to znaczy!) gdy tymczasem ty, ciamajdo, nieustanie układasz wyszukane słówka dla swej Dulcysi (czy Dupcysi? – chciałbyś stary satyrze - to masz!), i łudzisz się stary panie capie, że cię kocha, a tymczasem z dziewkami zaśmiewa się z twoich awansów, żeś jest pantalon i dudek. Ale tu na blogu, dla nowoczesnych kobiet, będzie zachwalać, jak cięto kocha! Poetę kocha! Don Kichota kocha! Który przez nią i dla niej! Psiakrew, do stu fur beczek!

Taka jest prawda, mój Panie don Kichocie, ale nie chciałbym, żebyś przejrzał, na oczy i skończył tej wspaniałej podróży, bo życie byłoby uboższe i smutniejsze bez twych miłosnych miauczeń, dziwactw i wariacji. To nic że idioci i parobczaki z przydrożnych oberży wyśmiewają się z ciebie. Mój Panie, gdy ciebie słucham, ulegam sugestii jakichś dziwnych światów, coś mi szmera w głowie, i słucham jak pijany tego patetycznego kichania jak wzniosłej muzyki organowego orgazmu. Kiedy kłapiesz swoją kozią brodą te czułe dyrdymały, jestem jakby w siódmym niebie, wymalowanym w kaplicy konfratrów świętego łotra przy katedrze świętego Kuncyganta w Paragerantynie pod Sefaros i słucham jak kaznodzieja od Franciszka mi obiecuje wieczne światłości, jak przedstawia mi miłość, co jest z nich największa, obcowanie z pięknymi anielicami a organy grają jakieś straszne, ponure fortissimo od którego dreszczy mi w podbrzuszu tak, że zaraz nie wstrzymam rozkoszy i umrę z onanem w oczach rozdziewającej się Dulcynei i z hukiem w uszach piszczałek i helikonów, aż zatem, diabeł się zaśmieje, żeś się udał w podróże Sindbada skroś wygnanych Sefardyjczyków, a te tryle, ta twoja róża, to tyle co kiszka pierdząca...

Czyż to nie jest czysta metafizyka, czyli objaśnienie, dlaczego Zygmunt z Grójca, któremu się wydaje, że z Ustki, siedzi na reducie pradziadka, patrzy i widzi siebie, bo don Kichot nie widzi nic, jest ślepy, chociaż mądry i dlatego potrzebuje Szancho Panchę idiotę, aby mu objaśnił prostak, o co w tym świecie pełnym diabłów chodzi. Bo gdzież ci diabli, których nie ma? Przypomnij sobie Zygmuncie scenę z Serwantesa, kiedy don Kichot powrócił i szykuje się do śmierci. Śmierć zadaje mu pytanie, kiedy był szalony? Zanim wyjechał, czy kiedy powrócił, kiedy był bardziej przy zdrowych zmysłach, teraz czy przedtem? Kiedy bardziej kochał, czyż nie wtedy, gdy już był z miłości uleczony?

Oto cała tajemnica – wokół niego się zbierały diabły, a on ich nie dostrzegał. Odwrotnie niż u Fausta. To wielka rzecz, mój Panie i wielka łaska lekceważyć i nie dostrzegać diabłów, które chodzą koło ciebie, które się przymilają, pragną na siebie zwrócić uwagę, a ty nic. Niczym Lucyfer, nad głębiami. I mamy dwie postawy, dwa szczęścia, dwa porządki metafizyczne.

1) Porządek don Kichota: Miłosne Trela do Dulcysi, za którą goni – uciekając od niej - Don Kichot – aby jej dorównać a może zniszczyć wszystkich diabłów, którzy się ukrywają pod postacią galantów uderzających w konkury do jego lubej dziewki. Goni ją, drobiąc kroki do tyłu na swym Rosynancie, jak pijany kowboj, w filmie puszczonym na opak. W ten sposób nie może i nie chce jej dopaść, a Sancho...

2) I tu jest porządek metafizyczny Sancho Panchy: Sancho czerpie pełnymi garściami te "przydatki miłosne" z pancinej sampiterny, jak krew pańską z kielicha. Bowiem ile razy zbieracie się w imię moje i wino pijecie... niegodnie… śmierć swoją pijecie… bo któż jest godny?
Don Kichot chce być godny, dlatego ucieka (w poezję). Treluje jak najęty: "och, ty moja lekkostopa, świetlista, tyle go w sobie noszę…"

A w chwilę potem, kiedy już sporo tej włóczki nawinie i słomy namłóci, że dalej nie sposób, bo nudne, nagle pryska wena, bo przecież orgazmować bez końca nie sposób i wyznaje ze smutkiem, że wszystko do diabła i usypia Panu Bogu w rękawie. Co mu daj Boże.

Dziwna jest spółka, Pansy i don Kichota. Don Kichot szaleje i Pansa go obserwuje i podpowiada, tu się nie przewróć na łajnie. Może zaledwie jeden promil poetów na tym świecie ma szczęście spotkać sługę, błazna, Sancho Panchę, który mu powie: Szlachetny panie, to kapka wisi panu u nosa a nie sperma w portkach, której już Jaśnie Pan dawno nie ma – bośmy sprzedali ladacznicom w Buenos, na in vitro, żeby się opłacić piratom, gdy nas sprzedali w niewolę. Takiemu wielkiemu panu fujarze, jak Don, mówić takie ambaje, takie głupie trywializmy może tylko bezczelny sługus, jak Pancho albo Bóg.
Ale Jaśnie Pan daruje słudze te przyziemne docinki, bo miłość polega na czymś więcej niż kapnięcie spermy i zarazem czymś mniejszym, jak wspomnienie jakiejś zgrabnej dziewczęcej nogi, która nas urzekła, gdyśmy przechodzili dojrzewanie.

Zauważ panie Don Kichocie, że spotykając cyganów widzisz tylko łowickie zapaski, kolorowe wycinanki, smakowite ogniska i kastaniety, a nie słyszysz jak się dupczą, jak zwierzęta i przeklinają Boga. Kradniemy z nimi kury, pijemy wuzlowatą okowitę, chodzimy z nimi po rozżarzonych węglach jak ślepi, po rozpalonym pastwisku naszej wyobraźni, bo przecież Jaśnie Panu jest to potrzebne do poetyckiego sztafażu, bez tego w wierszach ani rusz - Jaśnie Pan, don Kichocie, musisz się koniecznie "wykochać jak kocur w pierzu" (kto cię tam wie, z kim sypiasz na codzień) i "wyśpiewac", choćby do przydrożnego badyla, który weźmiesz za żonę, jak Dulcyneę.

I po co? Żeby osiągnąć metafizyczne wzniosłości i wejrzenie w maszynerię gwiezdną ludzkiego istnienia wystarczy siedzieć przy piecu i słuchać jak karakon pod tapetą szeleści, bo przecież po każdym miłosnym westchnieniu jest coraz głębsza rozpacz i pustka. Ba ale to niemożliwe powiadasz. A czemu? Bo karalucha nie ma! Wytrute w detergentach. Jakże Waść wobec zwyrodnienia i wykastrowania natury ze smrodów i bździny poczuje zapach swojej smoczycy? Że co, że ona też ciebie, i to są dwie najsubtelniejsze formy miłosnego obcowania, duszy męskiej end kobiecej, duszyczki, białej, jak leśne dzwonki. A cóż na to Gargantua siedzący ci za kołnierzem i namawiający do chuci? Zaprzeczysz, że go nie masz? Że nie nosisz w sobie czterech wiader zupy? Która gdy doprawiona ostrym pieprzem, pogania cię tym bardziej do wymachów miękkim rapierem, który twardnieje w tych palcatach, polegających na trafianiu kołkiem na dziury, gdzie, jak... ach, gdzie ta dziewica! Fe, co za insynuacje! A przecież, natura starego kocura, coraz nowsza bajdura, przewlekła faktura, gdy staremu fura...

Ale wszystko dla pełni życia jest dobre (jak mówił Edyp), i błazeństwo, i miłosne zapały aż do śmieszności, i gorzkie żale, że nie ma trzeciej rączki. (proszę się dobrze zastanowić nad trzecią ręką). Byle było (mówię teraz poważnie) wznoszenie się aż do ekstazy naszego ducha (jak na obrazach El Grecca), kiedy dzięki twej wierze, poeto, mam ją tak blisko, tę twoją ukochaną, że mogę ją pomacać (ech, co za frywolne, rozwiązłe słowo)! Ale to już twój wybór, rajfurze, bo wielbiąc i miłując na klęczkach, robisz trak, jakbyś wystawiał towar. Zbyt gorąco zachęcasz do wielbienia i podziwu, aż mi jęzor wywala i ślina cieknie. Takich rzeczy nie robi się przy posługaczu, który podaje nocnik i zmienia panu koszulę. Czy zmieniając koszulę nie jest jak zmiana poglądów na obroty rzeczy? A to sługi zasługa. (Mówię w przenośni o przenośni - a tak się dzieje, gdy czytelnik się wmyśli w wiersze na poważnie, i obcuje z przedmiotem poetyckim prawie tak samo jak podmiot liryczny. Jeśli jest opis spółkowania, to "spółkują" (ew.) razem, tzn. we trójkę - innej rady nie ma).
Powiadam, to zasługa sługi, bo to Sancho staje się przewodnikiem i mentorem don Kichota? Ba, może to on sam swego pana bije, wmawiając mu, że to bada rabusiów i cyganów dybie na jego podróżną miednicę. Czyż nie on odciągnął do Kichota od Dulcynei? Im go bardziej namawia do powrotu, tym go dalej odwodzi od domu. I można tak w nieskończoność, aż się znajdą w swej peregrynacji w kosmosie i na księżycu. A tak naprawdę w jakiejś księżej pustej stodole, gdzie mu Sancho będzie zachwalał wdzięki kozy, jako przedstawicielki rodu „tutejszych” księżycowych księżniczek.


Piszę o tym dlatego, Jaśnie Panie, żeby zwrócić uwagę jak rozległe są światy w naturze miłości. A MY, JA DZIĘKI TOBIE, mogę się włóczyć po tych antypodach nie kłopocząc się dla siebie o czułe względy, bo korzystam z przygód zakochanego (muszę to przyznać bez wstydu) poety, w wędrówce dusz i jadę wygodnie, jak matka ziemia na żółwiach. Panie Zygmuncie, dla mnie zbliżanie się do krawędzi poezji, zarówno podczas pisania jak i czytania, jest tym samym, co zbliżanie się do ultima thue, krawędzi, krańca świata, gdzie nagle ocean się urywa, jak nożem uciął i wszystko zapada się gdzieś w dół. Strach się zbliżyć do tej Niagary, a przecież „wartość sama w sobie” przyciąga i warta jest ryzyka.

A teraz na marginesie Pańskich wierszy i tęsknoty za samym sobą, za swą młodością i w ogóle odzyskaniem własnej duszy… Czy nie czujesz Panie don Kichocie, że gdybyś „ją” spotkał żywą na "miejscu", nie musiałbyś ganiać po pustkowiu (a w wierszach tak robisz) poszukując jej żywej, bo ta dziewka, Dulcynea, która podawała ci rano w oberży jadło, była nieżywa? I ci hiszpańscy chłopcy, którzy pili obok ciebie wino, też nie byli żywi, natomiast Garcia Lorka stał w drzwiach i przyglądał się tobie, żywy? Wszystko jedno, tu w realnej, ziemskiej rzeczywistości, czy w poetyckiej nierealnej pustce. Amen, amen, amen. Mówił do ciebie nie Sancho Pancha a biskup Kondoniery, hiszpańskiej fortecy, spalonego słońcem pogranicza, ekscelencja Bimbagon, bratanek księcia Kurkuza, jakże ci bardzo przychylnego i znajomego w bractwie nosicieli daremnego krzyża. Twój brat, bat na ciebie, w masońskiej loży poetyckiego fachu… Wielki Inkwizytor, Wielmożny Sancho Pancha.


ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI: Elementarz poezji miłosnej - Część III

03.03.2011 23:25


_______________________________


zygpru1948 2018.09.10; 10:41:51
Komentowany wiersz: Imiennie i dodatnio
Margot Bene


Przytulam


Przytulam ręce twoje
Do moich rąk

Przytulam ręce twoje
Do moich ust

Pragnę powstrzymać krzyk

A ballady i uczucia niech płoną
Złocistą chwilą jesieni

W skalistych uskokach.



PS. Dziękuję za pełen subtelności i metafor wiersz 32 "Imiennie i dodatnio", i za kwiaty mijającego lata...

http://www.laspilitas.com/images/grid24_24/10506/images/native-plants/bouquet.jpg


____________________9 wrz 2018 20:58


zygpru1948 2018.09.10; 08:49:55
Komentowany wiersz: Imiennie i dodatnio
Ona czeka na mój Erotyk


http://static.jpg.pl/static/photos/337/337952/e873fc782d8fa41ddd4af51712fecb6d_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.10; 08:31:39
Komentowany wiersz: Imiennie i dodatnio
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.10; 08:30:14
Komentowany wiersz: Imiennie i dodatnio
Zygmunt Jan Prusiński

TRZEJ POECI...

Rozdział II

Dziennik Poetów Niegrzecznych,
Fragmenty z Krainy Pamięci...



__________Karol Zieliński



pantryjota

Przyjrzałem się Beacie i podoba mi się. Też dobre. Dziękuję, że mi Pan zwrócił na to uwagę.
Ale żeby mnie Pan nie posądził o głupotę, że skoro mi się wszystko podoba, to jestem głupi, to muszę Panu zastrzec, jaki widzę kłopot. Wiersz, jak każda rzecz na tym świecie jest pewnym rodzajem przedmiotu. Przedmioty, jak wiadomo mogą budzić (poza stwierdzenie-uznaniem przez naszą świadomość, że przedmiot realnie istnieje) różne odczucia, skojarzenia, pragnienia etc. Każdemu przedmiotowi dodajemy jakąś wartość emocjonalną i estetyczną na podstawie również tego co w sobie (w swoim istnieniu) zawiera. Tak więc jego zawartość, czyli z grubsza biorąc) jego sposób istnienia współdecydować może o ocenie co do wartości estetycznie, a poza tym może budzić nasze uczucia estetycznie, które nie są tożsame z naszymi upodobaniami. Wszakże może się coś podoba, co dla ogółu społeczeństwa jest uznane jako wstrętne i nie do przyjęcia.

Biorąc pod uwagę te zastrzeżenia, widzę w każdym zgrabnym powiązaniu ze sobą przyjemnie brzmiących zdań, "wiersz" z którym chętnie obcuję. A dlaczego tak jest? Bo słowa takie jak np: "niebieski aksamit", "łagodny poranek", czy "miękka chusteczka" budzą w naszej fizjologicznej pamięci, uczucia przyjemnej miękkości, łagodnego ciepła, radosnego oczekiwania ulgi itp. Mózg jest wielkim łasuchem na różne rodzaje rozkoszy.
Tak więc skojarzenia słowne Beaty trafiają w sam środek psychicznych potrzeb skołatanej i udręczonej jaźni, a skoro robione jest to ze znajomością tropów, kontekstów i tzw. kulturą, więc... jakże się ma nie podobać.

Inna sprawa natomiast jeśli chodzi o istotę egzystencjalną i metafizykę podmiotu lirycznego. W takich razach moim wzorcowym podmiotem, do którego przyrównuję inne podmioty, jest Werter z "Cierpień młodego Wertera". Dlaczego? Bo pomimo istnienia w naszym najlepszym i najpiękniejszym ze światów, tak mu życie obrzydło, że popełnia samobójstwo. Przy czym horyzont wytrzymałości na okrucieństwo świata ciągle się oddala i współczesny człowiek może znieść coraz więcej, do tego stopnia, że może odczuwać przyjemność i chwali piękno istnienia nawet na dnie piekła, więc to co zabijało młodego Wertera jest jedynie dla nas fraszką.

Wobec tego... W takim razie trzeba szukać innych środków wyrazu (w wierszu) które zbudują adekwatny metafizyczny obraz podmiotu lirycznego do wrażliwości i sposobu odczuwania naszych czasów.


ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI: Elementarz poezji miłosnej - Część II

25.02.2011 00:18


______________________________


zygpru1948 2018.09.09; 10:42:22
Komentowany wiersz: Margot na kamieniach
Aforyzmy Zygmunt Jan Prusiński


Powód jest taki, że człowiek zaprasza do siebie ludzi a potem ma z tego same kłopoty.


9 września 2012 o 11:33 · Ustka ·


zygpru1948 2018.09.09; 10:02:47
Komentowany wiersz: Margot na kamieniach
Jarosław Prusiński „Zapomniani bogowie. Słowiańska opowieść”


Ebooki czyta mi się strasznie ciężko; uderza mnie tym światłem po oczętach i jakoś tak elektronicznie jest i klimat nie ten co potrzeba. Ale czasem, bywa tak, że nie da się inaczej i trzeba książkę dopaść w tym nowoczesnym wydaniu… Nie będę, jednak, ukrywać, że dla mnie jako recenzenta, od razu stanowi to pierwszy minus i czasem kończy się tak, że się… nie kończy, bo nie daje rady dobrnąć do końca. Nic nie poradzę, tak już mam. Są jednak przypadki, że powieść się broni, zaciekawia i pomimo tej straszliwej nowoczesnej formy, brnę do ostatniej strony, żeby dowiedzieć się jaki finał podarował mi Autor.

Zapomnianych bogów przeczytałam w całości, choć początek mocno mnie zmęczył. Akcja nie rozwijała się powoli, ale trudno było mi wejść w rzeczywistość X w., którą Prusiński nam przedstawił niezwykle skrupulatnie. Język, świat, postacie, wszystkie elementy mocno trzymają klimat epoki a ja już dawno nie czytałam powieści w tym stylu. Jednakże im dalej szłam, tym bardziej mnie wciągała i nagle, pomimo tej straszliwej ebookowiej formy, czytanie stało się dużą przyjemnością.

Wszystko zaczyna się od tego, że pewien mężczyzna, w bardzo kiepskim stanie trafia pod opiekę kobiety i jej córek. A, że nie pamięta kim był i kim jest, to pojawia się tajemnica… Dalej jest już tylko lepiej, bo poznajemy lepiej gród, panujące w nim zwyczaje, starych bogów i czasem nawet genezę obrządków, które kontynuujemy po dziś dzień…

Świat przedstawiony bardzo wiernie odwzorowany; nie jest to tylko powieść mająca pokazać nam historyczne początki Polski, ale też realia panujące w tamtych czasach. Zaloty, wojny, sposób podawania posiłków, obrządki, struktury społeczne, czy wierzenia; to naprawdę ciekawe elementy i pozwalają nam na nauczenie się czegoś o czasach dawno minionych.

Sama fabuła opiera się na powolnym poznawaniu kim był Obcy i dlaczego znalazł się w takiej a nie innej sytuacji.

Wątek romansowy ciekawy, choć czasem trochę nie zrozumiały dla ludzi żyjących w XXI wieku, gdzie jeśli kogoś lubisz, to po prostu mu to mówisz :) Tutaj sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana, bo konsekwencje czynów popełnionych w przeszłości jak i statut społeczny miały w tamtych czasach duże znaczenie…

Budowa Zapomnianych Bogów jest spójna, choć niektóre rozdziały pojawiają się nagle i nie stanowią ciągłości z poprzednimi, ale za to dają nam trochę światła na wydarzenia z życia poszczególnych postaci. Szczerze mówiąc bardzo mi się to podobało, bo przełamywało taką schematyczność książek i sprawiało, że akcja była dynamiczna.

Ciekawe przedstawienie relacji pomiędzy poszczególnymi postaciami; bardzo w klimacie epoki.

Jest też trochę walki, odrobina magii (choć jedynie w wierzeniach) i kilka spisków, które mają swe logiczne rozwiązanie na końcu powieści.

To ciekawa pozycja dla osób lubujących się w odkrywaniu prawd o tym jakie początki miał nasz kraj i nasza kultura. To też ciekawa przygodówka, która stylistyką oddaje dawne czasy Lechii. Muszę jednak zaznaczyć, że dla Czytelników czytających głównie współczesne powieści, styl Zapomnianych, może być trudny do zaakceptowania. To specyficzna pozycja, taka bardzo w klimacie Starej Baśni, ale unowocześniona, poprzez wplecione elementy współczesnego języka…

Dajcie szanse tej Słowiańskiej opowieści, bo jest inna, przez to interesująca i, jeszcze, uczy o tym co było… a kim byśmy byli bez znajomości naszej przeszłości?

Recenzja powstała w związku z promocją książek biorących udział w niezależnym konkursie „Brakująca litera” 2017


http://czaczytac.pl/jaroslaw-prusinski-zapomniani-bogowie-slowianska-opowiesc/


zygpru1948 2018.09.09; 09:37:00
Komentowany wiersz: Margot na kamieniach
Ona czeka na mój Erotyk


http://static.jpg.pl/static/photos/338/338747/ba0109318be26be42dff1e87d24b9aec_normal.jpg


zygpru1948 2018.09.09; 00:35:55
Komentowany wiersz: Margot na kamieniach
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.09; 00:35:05
Komentowany wiersz: Margot na kamieniach
Literatura faktu a piękno przy okazji lub na odwrót...

Zygmunt Jan Prusiński

TRZEJ POECI...

Rozdział II

Dziennik Poetów Niegrzecznych,
Fragmenty z Krainy Pamięci...



__________Karol Zieliński


18.03.2011 00:15


Panie Zygmuncie, jest Pan Mistrzem ironii i kapitalnego humoru. To co Pan pisze jest bardzo pouczające, mądre życiowo, mądre metafizycznie i kapitalne jako program poetycko-artystyczny. Toż to jest postulat zupełnego programu filozoficznego! (przysięgam - mówię to bez cienia kpiny). Na temat ostatniego Pańskiego akapitu "szukam li tylko kobiety w poetyce..." pozwolę sobie wyrazić parę uwag, za parę dni, jak znajdę odrobinę czasu.

PS. No i jest to misja godna trubadura i szukającego w miłości sensu życia) don Kichota.


Zygmunt Jan Prusiński: Elementarz poezji miłosnej - Część III

____________________________


zygpru1948 2018.09.08; 08:57:52
Komentowany wiersz: W tej sztuce być dojrzałym
Ona czeka na mój Erotyk


https://sphoto.nasza-klasa.pl/8209244/1044/main/169b47393b.jpeg


zygpru1948 2018.09.08; 08:51:44
Komentowany wiersz: W tej sztuce być dojrzałym
LAS KOBIET - Część III Dział: Kultura, Temat: Literatura


https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/893247,las-kobiet-czesc-iii


zygpru1948 2018.09.08; 08:50:44
Komentowany wiersz: W tej sztuce być dojrzałym
Zygmunt Jan Prusiński

16 lipca 2012 o 08:13 • Ustka


CENZURA w Państwie prawa: Szklany koncert idiotów!


Korespondencja z prof. Literatury Karolem Zielińskim z Krakowa

Panie Karolu, byłem u Pana na stronie autorskiej... Mistrzu, jesteś pod obstrzałem...
(Widzisz ten tekst, ponieważ odblokowałeś filtr na stronie głównej Salon24.pl. Jeśli nie chcesz widzieć takich treści, zmień ustawienia filtra.)

Panie Karolu ukrywają Pana teksty na mojej stronie. To nie jest pocieszające dla dorosłych czytelników, by nie kontynuować własnych opinii o literaturze.

To tak jakbym rozmawiał z duchem!

z Poważaniem - Zygmunt
Ustka. 16 Lipca 2012 r.
Poniedziałek 7:14
_____________________


Bym nie wiedział o tym tekście, że powstał...
Komentarz z lubczasopisma: Ale Literatura


@Zygmunt Jan Prusiński

Poważnie mówiąc, cóż nam pozostało prócz pisania (i bawienia się w pisarzy lub filmowców) i narzekania na brak kopru w kiszonych ogórkach, skoro po stronie prawdziwych filmowców i pisarzy oraz innych zbrodniarzy i pomocników stoją miliardy dolarów, a po naszej stronie nie stoi nic. Chyba tylko, sam Pan wiesz najlepiej, co nam stoi? Pozdro


PS. moimi uwagami o grafomanii niech się Pan nie przejmuje, bo to nie do Pana. Robię to tylko po to, żeby komuś nie przyszło do głowy, że Pan nim jesteś. Sprawa z grafomanią nie jest prosta, a ci co o niej piszą, zwykle wcale nie umieją pisać i nie wiedzą o co chodzi (znam takich zarozumiałych pseudo-inteligenckich osłów).

SKRENT 12.07.2012 - 00:36



__________________Witam Mistrza!

Puściłem ten fragment bo interesujący a to co czynią kobiety z mężczyznami w Hiszpanii to mnie i Pana nie tyczy - choć cenzura na Salonie 24 zamknęła do aresztu Pana tekst, jakby o miłości było zabronione. Co za czasy nastały - sami zakonnicy a dzieci przez próbówki się rodzą... Szklany koncert idiotów!

Jola napomknęła w korespondencji do mnie o tej "grafomanii", zatem odpisałem jej że nie tyczy się mnie, choć bywałem na portalach, 5 lat współpracowałem z gazetą "Prawo a bezprawie" u redaktora Zdzisława Raczkowskiego, w dziale "Kultura", to paru idiotów z politycznej strony pod lewymi ksywami obrzuciło mnie tym "epitetem"... Ale ja mam grubą skórę!

Po prostu kocham adwersarzy i wrogów.

Panie Karolu, czy miał Pan taką cenzurę w PRL jak teraz ma?
Pozdrawiam - Zygmunt

16 Lipca 2012 r.
Poniedziałek 7:49

__________________________


I ten tekst był przez cenzurę ukryty...
Komentarz z lubczasopisma: Ale Literatura

@Zygmunt Jan Prusiński

Napisałem do Pana przed chwilą komentarz, ale zostałem usunięty. Ten komentarz opublikowałem w swoim blogu na Onecie. Jest zaadresowany (bo wklejony) do Pana imiennie. Jest to moja najszersza odpowiedź, argumentacja i naświetlenie (nie wyczerpujące) na temat migracji znaczeń uznawanych wulgarnych po wyrazach używanych przez różne grupy społeczne etc. (temat szeroki ale ważny, bo za pomocą ostracyzmów można mózg ludzki wypłukać z istotnych dorosłych treści, zamieniając ludzi w duże dzieci. "Artykulik" wisi na blogi: ferdydziurke - Onet, blog. pl. On jest dla Pana! (dla rozwoju). Pozdro


PS. tak ujętej tematyki "przezroczystości znaczenia" znaku językowego, w postaci dychotomii na heterologiczne-autpologiczne, w językoznawczej literaturze przedmiotu nigdzie nie spotkałem.

SKRENT 15.07.2012 - 12:39



__________________Dzień dobry Mistrzu!


Czy to co Pan napisał powyżej komunistyczna cenzura PRL by ten tekst ucięła?

Ja tu nic nie widzę zdrożnego.

Powinien Pan występować w masce, i zmienić nazwisko. Ja już od kilku lat przymierzam się do okupacyjnych nazwisk, bo słowiańskie nie są dziś modne...

Jaka powaga przy takim nazwisku na przykład: Zygmunt Jan Prusenbaum

Serdecznie pozdrawiam i zaraz tam wejdę na podany adres.

Dziękuję za pamięć - Zygmunt

_________________________________
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270][271][272][273][274][275][276][277][278][279][280][281][282][283][284][285][286][287][288][289][290][291][292][293][294][295][296][297][298][299][300][301]
Wiersze na topie:
1. na znak (30)
2. jest dobrze (30)
3. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
4. po sąsiedzku (30)
5. ludzka utopia (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (352)
2. Jojka (319)
3. darek407 (259)
4. Gregorsko (140)
5. pawlikov_hoff (90)
więcej...