Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (7)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Cel
- gośka26
Limeryki matrymonialne
- gośka26
nieznany
- gośka26
Cel
- lucja.haluch
więcej...

Dziś napisano 32 komentarzy.

Komentarze otrzymane - zygpru1948



zygpru1948 2018.11.08; 16:36:23
Komentowany wiersz: W otoczce samego szczęścia
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

01.09.2011 01:00


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, teraz jest dobrze, idealnie. Idealnie trafia Pan w swój czas. Ciekaw jestem, co by inni nadwrażliwcy (pacjenci prof. Jaworskiego, tacy jak ja – który nie byłem niczyim jeszcze pacjentem, żadnego doktora od głowy, a może to źle?) na ostatnią serię Pańskich wierszy powiedzieli.

Powiadam, teraz jest dobrze! Idealny banał! Banał bardzo zdyscyplinowany estetycznie i artystycznie. Masz Pan wspaniałe poczucie miary i dajesz Pan tylko tyle ile trzeba! Cudownie Pan to robisz, jak Pan Bóg, który również daje samą banalność i wyświechtaną codzienność zatopioną w aurze odważnego „mówienia inaczej”. Jest taka zabawa: „powiedz to inaczej” a wtedy każdy kto się w nią bawi, jest takim poetą jak Pan. Lub prawie takim. Zamiast powiedzieć, weź tę kromkę chleba, „mówiąc inaczej” może to zabrzmieć, np.: „Przywdziej kształty pszenicznego tworu”. Z tym, że u Pana brzmi to piękniej. Do tego dołącza się samowiedza o okrucieństwie świata i o Pańskim osobistym ograniczeniu, jako człowieka, który nie może wyjść poza swoje ułomności, bo jest to niemożliwe. Jest w Pańskim pisaniu coś takiego, że banał wyśrubowany w swym banalnym pięknie (w sam raz dla panienek z dobrych domów, jakbyś oglądał świąteczne kartki z malowanymi różyczkami!) przechodzi w swoje przeciwieństwo i budzi grozę. Nie jest to groza wyraźna i nachalna, lecz coś w rodzaju niepokoju. To jest „takie piękne”, że aż podejrzane. Ale do tego trzeba oka. Oka, które zobaczy… co zobaczy za pięknem tych landszafcików Pana Zygmunta?

Pan przecież wie, co mówią, o takim rodzaju piękna krytycy literaccy, którzy poszukują szorstkiej prawdy o rzeczywistości. Np. Tadeusz Nowak w psalmach szpitalnych był mięciutki i jakby posypany cukrem pudrem, kiedy opisywał cierpienie, gdy mu ucinali nogę, ale przecież nie unikał dawania podstawowych medycznych wiadomości, co się z uciętą kończyną dzieje, że jest wyrzucana przez palacza do pieca, żeby chorym na szpitalnych salach było ciepło. Dzięki temu szpital może zaoszczędzić trochę węgla i po sprzedaniu go na lewo, dyrektor z palaczem podzielić się kasą. Tak samo jest w piekle! Zaś u Pana nie jest do pomyślenia. Pan ma złudzenia, że „jest dobrze”, że może być dobrze” „że będzie dobrze”. Dobrze we wszystkich odmianach, jak w piekle! Już Nowakowi można robić zarzuty o ucukrowanie rzeczywistości, a co dopiero Panu. W przeciwieństwie do Pana młodzi poeci nie szczędzą metafor opisujących ból zębów, sranie, bicie po mordzie, zgubienie kluczy i miliony tym podobnych przypadków, od których ma wiać grozą, a nie wieje. I to jest właśnie nasze piekło. Piekło nie jest straszne. Młodzi poeci piekła nie dostrzegają. Albo to co widza, to jest jakaś groteskowa namiastka! Piekło jest piekiełkiem, diabeł jest diabełkiem. W taniej komedii! To co opisują to nie jest piekło. Tam diabła nie ma. Diabeł sraniem ani bólem zębów, tudzież biciem po mordzie się nie zajmuje! Już prędzej zajmuje się zbieraniem jagód i malin z Aliną, jak w Balladynie. Taki sentymentalny gość i ulizany!


Przedstawię to inaczej. Czytając Pańskie wiersze mam wrażenie oglądania obrazów Fra Angelika i nikt mnie nie przekona, że można znaleźć dla Pana lepsze ekwiwalenty wizualne. Początkowo myślałem, że będzie dobrym ekwiwalentem malarstwo Ell Grecca, ale się myliłem. Wierszach do Mar było coś z „Przybycia hrabiego Orgaza”, ale w wierszach do Sylwii jest sam naiwny, dobry Frater Angelo. Ale uwaga, to jest malarstwo diaboliczne, służące diabłu, jako przedstawienie go z jak najlepszej strony i ukrycie jego niebezpiecznej natury. Frater służył diabłu!

Powiem najpierw ostrożnie. Dlaczego żydzi w sto lat po Chrystusie, nie uznali Jezusa Mesjaszem? Bo ewangeliści twierdzili, że urodził się z dziewicy, co dla żydów było obrazą Boga i oznaką, że pochodził od szatana. Żadna żydówka nie miała prawa być dziewicą, tylko rodzić młodych żydów do upadu, oczywiście z rękojmi cielesnego. A nie jakiegoś niewidzialnego, mistycznego członka! Jeśli zjawili się u Marii jacyś aniołowie przy zwiastowaniu, co maluje Frater Angelo, zwiastując takie diabelskie, niegodne Boga poczęcie, to skoro było to diabelskie poczęcie w dziewicy, to anieli byli szatanami! Zresztą Jezus ukrywa (na kartach Biblii) swoje poczęcie z dziewicy, podkreślając, że jest synem Józefa cieśli z Galilei. Nigdzie nie mówi, że jest synem samego Boga. Że jego matka została zapłodniona przez Boga. Zostałby natychmiast ukamienowany jako syn szatana! Zapytywany, czy jest synem bożym, milczał taktownie. Żeby nie być posądzony że jest Diabłem! A i tak, żydzi nazywali go diabłem! Że od diabła pochodzi!

Jezus mówił, że diabeł jest panem tego świata więc i my jesteśmy jego obywatelami - poddanymi i żyjemy w piekle. Jezus stojąc na dachu świątyni jerozolimskiej, gdzie został umieszczony przez diabla odmówił skoku w przepaść w celu wypróbowania Boga, bo diabeł oddając mu pokłon jako większemu od siebie diabłu uznałby w nim poetę… - takiego jerozolimskiego Zygmunta Prusińskiego, u którego w wierszach są same skoki w przepaść, które kończą się dobrze, bo aniołowie boży skaczą wraz z nim (wybrańcowi na ratunek), żeby go unosić w powietrzu i ostrożnie postawić na ziemi, „żeby jego stopa nie uderzyła o kamień”. Czyli tak jak w bajkowej poezji Prusińskiego. Chrystus-Prusiński skacze z rogu świątyni jerozolimskiej, bo to przecież takie poetyckie, kiedy aniołowie boży rzucają mu się na ratunek, „żeby się stopą nie uderzył o kamień”! Wszystko kończy się poetycko, ładnie i dobrze. Ale czy Prusiński tego nie widzi, że za to kłania mu się szatan, pan tego świata i oddaje mu Cześć? Ba, nawet spełnia to co obiecał, czyli daje mu władzę nad mocami tego, świata… bo Prusiński, jak każdy poeta jest władcą i panem tego świata, gdy siksy czytając jego poezje sikają w majtki z zachwytu! I w tym momencie są tylko jego! On je wtedy metafizycznie zapładnia! Jak archanioł Marię. Czy z tego urodzą się jacyś zbawiciele, trudno powiedzieć. Im więcej Pan Zygmunt zapłodni umysłowych dziewic, jak samiec szczupaka tysiące jajeczek tarła, tym jest większa szansa że urodzi się wśród nich jakiś rekin!


Chrystus znał inne piekło niż nasz świat, ale piekło spoza naszego świata było lepsze i uczciwsze niż nasz piekło światowe. Bo gdy Bogacz z przypowieści Św. Łukasza, o ubogim Łazarzu prosi Abrahama: „Ojcze Abrahamie, ja tu cierpię w piekle męki ale mam w domu ojca jeszcze pięciu braci, którzy żyją głupio i bogato tak jak ja żyłem i nic o mnie nie wiedzą, jakie cierpię katusze, chcąc, żeby uniknęli mojego losu, proszę cię poślij do nich Łazarza, żeby ich ostrzegł". Na to Abraham: "Na cóż im ostrzeżenie z zaświatów, skoro mają przecież swoich proroków i Mojżesza? Niech ich słuchają!" Na to Bogacz z płomieni piekielnych: "Nie uwierzyli swoim prorokom, ale gdy ktoś z umarłych pójdzie do nich i im to powie, to może uwierzą”. Na to Abraham: "Skoro proroków i Mojżesza nie słuchają, to choćby przyszli do nich i zmarli z zaświatów, to też nie uwierzą”.

Proszę mi powiedzieć, które piekło jest groźniejsze – pozagrobowe, czy nasze? W którym piekle śmierć się zaczyna naprawdę i niepostrzeżenie. Piekło z płomieniami i diabłami, jest tylko mizernym dodatkiem do naszego piekła, żeby uzmysłowić nam, tak samo jak Bogaczowi, że są naprawdę w piekle, „bo boli”. Natomiast my żyjemy w prawdziwszym i gorszym piekle, bo na razie nic nie boli.

A jestem przekonany, że będzie bolało, oczywiście paląc ogniem psychicznym, który jest w nas! Już tu na ziemi niektórzy ludzie w miarę starzenia się i spoglądania wstecz na swoje niegodziwe życie, doznają coraz większych cierpień i psychicznych dyskomfortów. Przecież wielu z nas dobiegając sześćdziesiątki stwierdza z rozczarowaniem, że lepiej by było się w ogóle nie narodzić.

A jeśli jeszcze człowiek z naszej kultury, jeśli sobie zda sprawę, że religia chrześcijańska ukrywa fakt istnienia ziemskiego piekła, bo i przecież Jezus zrodzony w sposób infernalny też należy to systemu kłamstwa Księcia tego świata… to zadaję sobie pytanie, co robią poeci? Czyżby byli głupcami i ślepcami?


A przecież tak niewiele trzeba, wystarczy tylko dojrzeć za słodkimi kolorkami na obrazie „Zwiastowanie” u Fra Angelica słodki różowy fałsz i w miejsce białych skrzydeł anioła podstawić czarne skrzydła. To jest obowiązkiem poety, rozpoznać fałsz bytowy tego świata i go ujawnić. Pan Prusiński też maluje „poetyckim słowem” zwiastowanie w różowych wierszach do Sylwii Żwirskiej i nie widzi albo nie chce wiedzieć czarnych skrzydeł archanioła. Anioł u Prusińskiego ma białe skrzydła. I dobrze że ma biale, bo gdyby miał czarne, to by się wydalo, że Prusiński nie jest naiwniakiem, tymczasem Prusiński musi grać naiwnego poetę, przedstawiając taki słodki obraz świata, że aż zgroza bierze, bo ta zgroza jest w odbiorze poetyckim najważniejsza. Jeśli człowiek nie odczuwa zgrozy na widzi zła, to jest równy diabłu.

Żeby nie być gołosłownym podam przykład; ja się dziwię ludziom, którzy nie odczuwają zgrozy i obrzydzenia do Amerykanów, za to, że zatruwają pociski, bomby kulkowe materiałem promieniotwórczym, żeby jak najdłużej zabijać Irakijczyków. Ja tych ludzi uważam za diabłów a oni mi się z kolei dziwią, jak można się oburzać na takie oczywiste dobro! Jak się okazuje, diabeł nie musi być wykształcony w dialektyce i mieć wszechstronnej samowiedzy, jak niemiecki Faustus. Może być głupim Amerykaninem lub głupim Polakiem!

Funkcja wywoływania zgrozy u czytelnika jest najważniejszą funkcją poezji, oczywiście jeśli znajdą się czytelnicy zdolni do odczucia tej grozy, z powodu zafałszowanej prawy, podrasowanego dobra i zglajszachtowanego piękna.

W poezji jeśli jest tak słodko i dobrze, że musi to budzić podejrzenie u średnio inteligentnego człowieka, to znak, że coś jest nie takt, że jest za słodko i za dobrze. Za bardzo nam tu obiecują zbawienie, a jest to naturalnie tylko obiecane na papierze i na desce. Bo przecież nie w realnym życiu. W „realu”, chociaż nas biją po zadku, mamy myśleć, że to nie jest bicie po zadku tylko głaskanie i czy jesteśmy biedni czy bogaci, jak ten Bogacz z przypowieści o Łazarzu, też jesteśmy bici bez różnicy. Ale już tego, że naszą winą jest to, że niepotrzebnie bijemy jeszcze biedniejszych od nas Łazarzy, nie musimy wiedzieć. Oczywiście że musimy wiedzieć bo za to jesteśmy rozliczani! Gdzie jesteśmy rozliczani? Najpierw w naszym sumieniu, które nas chłoszcze sto razy bardziej niż diabły! A potem przez naszą psychikę, która często popada w nerwice i depresję, pozbawiając wartości naszego życia. Jeśli tego w sobie nie mamy, to jesteśmy diabłami!


I taki obraz, takiego piekła, się ukrywa za Pańską poezją Panie Zygmuncie. Oczywiście że nie wolno Panu, jako poecie, nawet próbować ukazywać tego brutalnego świata (tego piekła). Pan ma ukazywać świat cukierkowy (jak dotychczas) bo takie jest nasze piekło, gdzie jeden drugiemu dupę liże, jednocześnie mając duszę gada. Świat jest taki jak w malarstwie Hieronima Boscha!

Brukselski świat Unii Europejskiej, który dotarł do Polski, jest wspaniały! Kiedy wchodzę do supermarketów podziwiając setki wymyślnych modeli żelazek, zapalniczek, odkurzaczy, swetrów, talerzy, aparatów foto, nocników… to padam na kolana z zachwytu nad efektywnością i kreatywnością kapitalizmem, ale potem stwierdzam, że nie warto się było dla tych rzeczy urodzić.

Dla jakich więc rzeczy warto, czego tu brakuje? W tych obrazach Hieronima Boscha? Na to powinna odpowiadać poezja, bowiem tylko ona może w swych wizjach docierać do prawdy i ukazywać ich cząstkę. A prawda nic wie, jak apoteozować żelazko albo nowy model odkurzacza na wystawie w supermarkecie. Prawda jedynie wie ile rogów, ukrywanych pod kardynalskim lub innym kapeluszem, ma współczesny szatan. Prawda to nie jest jakieś łatwe „coś” co może zrozumieć psusuo-lumpen-inteligent w kawiarni przy piwie. Tak samo jest z poezją. Nie jest to zabawka dla pseudointeligentów. Kiedyś poezja wywoływała wojny, tłumaczyła racje bytu całym narodom, układała pokojowe modus vivendi między mężczyznami a kobietami. Porwanie Sabinek i Wojna Amazonek z Heraklesem, czy też z Heraklitami nie jest czystym mitem, ale ma swoje podłoże historyczne z zamierzchłej przeszłości rodzaju ludzkiego. (Jaśniej i prościej nie mogę się wyrażać, bo przecież chyba nie mówię, (poza Panem Prusińskim), do idiotów)! Poezja ma również uczyć nas patrzeć i dostrzegać w pozorach naszej rzeczywistości realność piekła. Że w piekle znajdujemy się już tu i teraz.

Na obrazie zwiastowania u Fratra Andrzeja, anioł zwiastuje w bardzo piękny i spokojny sposób. Prawie tak samo pięknie, jak Pan łagodnie przemawia do Sylwii Żwirskiej. I tam dziewictwo i tu dziewictwo! I tam obietnica i tu obietnica! I tam miłość i tu miłość! I tam anioł i tu anioł.
Żadnych diabłów!. Szatany są ukryte – pod postaciami aniołów. W demonologii i w Talmudzie anioły to właśnie szatany. Nie ma dobrych aniołów. Sam bóg dla żyda jest czymś podejrzanym, o czym lepiej głośno nie mówić, żeby nie sprowadzić nieszczęścia. Tak samo o szatanie, żyd nigdy nie powie wprost, ale ominie go milczącym uszanowaniem. Wypowie jego symboliczne imię: Belail albo Astralel, w ostatecznym przypadku, gdy musi o tym powiedzieć do „głupiego” goja. Żydzi między sobą nigdy wprost nie rozmawiają o Bogu ani Szatanie. Żydzi mają ambiwalentny stosunek do istnienia nieba i piekła, ale co do istnienia Szatana i dwoistości dobra-zła, to mają jasne, wyrobione na „tak”, zdanie.

Żydzi przez całe życie w swej historii nie robili nic innego, tylko pakowali swoje węzełki i wędrowali z getta do getta, z obozu do obozu, zabijani w dowolny sposób, bez protestu, bo było im to chyba obojętne. Oni wiedzą, że są w piekle. Tylko nasza katolicka religia to ukrywa.


Podam inny przykład z Biblii: „Jezus powiedział, żył sobie Łazarz. Zadam Panu pytanie: czy Pan wie, po co poeta pisze wiersze?

Poeta pisze wiersze, żeby ukazać gdzie jesteśmy naprawdę. Bo naprawdę jesteśmy w piekle a poeta jest po to, żeby nam na to otwierać oczy i nas uwrażliwiać. Bo jeśli poezja nam nie powie, że jesteśmy w piekle, to wiedzieć tego nie będziemy, bo to leży poza percepcyjnymi możliwościami naszych zmysłów.

PS. Przypomniało mi się! Ilekroć szedłem do spowiedzi, to wstępując w progi konfesjonału, miałem wrażenie że wstępuję w progi piekieł. Czyżby było tak, że o normie i formowaniu naszego sumienia współdecyduje diabeł. Bo zawsze miałem wrażenie obecności w konfesjonale zarówno Boga jak i diabła! Przystępując do spowiedzi mówiłem sobie: „no to teraz mnie czeka rozgrywka między Bogiem a Diabłem i miałem wrażenie, że to nie ja mówię, ale mówi za mnie Bóg i kontratakuje go Diabeł (w sprawach dotyczących ludzkiego Cogito) a ja kontroluję tylko, żeby nie powiedzieli za dużo i niezrozumiałe dla księdza penitencjarza, bo by się przeraził i uciekł z konfesjonału. W moim umyśle penitenta ale również i księdza potrafi się wytworzyć tak wysoka temperatura, że grozi podpaleniem drewnianego pudła konfesjonału. Proszę sobie wyobrazić, że działalność szatana przez mój umysł na umysł księdza w konfesjonale może być tak wielka, że muszę udzielać duchowej konsolacji i pociechy na koniec mojej spowiedzi księdzu spowiednikowi (doktorantowi z filozofii), żeby go nie zostawić w stanie nieprzytomności i niedowiarstwa.


Chyba znów zacznę chodzić do spowiedzi jako ćwiczeń duchowych tym bardziej, że jest na kim testować różne rodzaje wiary i niewiary, bo księży dominikanów, albo jezuitów (doktorów i profesorów), albo kamedułów, w Krakowie jest do cholery. Ale marzę kiedy w konfesjonale spotkam księdza kobietę - młodą zakonnicę. Chociaż bym nie pogardził i starą, próbując, czy się nie da jej zgorszyć.


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część IV...

____________________________________


zygpru1948 2018.10.31; 03:26:06
Komentowany wiersz: Ta mała śliczna Agnieszka
W KRAINIE CIENI - Część II

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/906432,w-krainie-cieni-czesc-ii


zygpru1948 2018.10.31; 03:25:01
Komentowany wiersz: Ta mała śliczna Agnieszka
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/44171231_2226308824108326_386334653327343616_n.jpg?_nc_cat=101&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=209f35ed6001d35a03f857235ad8bc38&oe=5C81A142


zygpru1948 2018.10.31; 03:11:00
Komentowany wiersz: Ta mała śliczna Agnieszka
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

03.04.2012 01:57


@Zygmunt Jan Prusiński i p. Mar Canela

Już do Pana pisałem raz w tej sprawie ale powtórzę, w związku z tym że zachęcasz do oglądania zdjęć "naszej ukochanej" Pani Małgosi (przez Pana ostatnio jakby coś mniej, czyżby wychłódło?) a nie widzę zdjęć pani Ewuni, które podobno gdzieś tu są (chyba ukryte), ale chyba bierzesz Pan mnie (jak dawniej powiadali), na kawał, bo są niewidoczne i chyba wirtualne, a pani Canelcia się też nie chce odzywać (do chama? woli subtelnych, co po łacinie oznacza wymoczków i ledwie żyjących w ostatnim stadium gruźlików, co już mają kuśkę w zaniku, myśli pełne seksualnej czystości i patrzą na księżą oborę - tak dawniej nazywano cmentarz.

Jak boga kocham, że na takich egzemplów oboje wyglądacie na tym blogu. Zjawy w jakichś dziwacznych poetyckich koszulach, z grymasem fałszywej miłosnej ekstazy, szwindlem śmierdzi na milę, bez życia, jak jakieś minogi) i nie wyprowadza mnie z błędu, ładna mi przyjaciółka i "przewodniczka" duchowa, chyba dla ociemniałych frajerów (dała by mi pewnie do macania starą hubę, wmawiając, że to świeża "dzieża", czyli przedmiot po staropolsku mówiąc, symbolizujący cipę).

I jeszcze jedno, Panie Zygmuncie. Czemu Pan zawracasz dupę blogiem Mar-canela itd. skoro tam nic nowego nie ma prócz tych flaków z olejem? Jest jakiś stary metysso (no powiedzmy nie najmłodszy), zmęczony hombre (powiedzmy raczej w średnim wieku, zniszczony pejotlem?) pije jakąś wodę, tam wszyscy coś piją, a żeby robić to nie (może od gorącości kobiet), tylko wypuszczają byki na ulice i uciekają przed nimi (gonią się! a Pan wie z hodowli swego wuja Stanisława Sowińskiego - Meksyka, co to znaczy jak się byki, albo ogiery "gonią" co jest odpowiednikiem, że się jałowice i kobiety "gną"); tych byków jest cała masa, jakby nic nie robili tylko mieli jakieś upodobanie do dręczenia tych biednych zwierząt. Czy oni do tego celu nie mogą używać kobiet? Toteż ten stary hombre ma jakiś związek z walką byków i jest już po walce? Pikinier jakiś może? Hiszpania słynęła z pikinierów kontraktując ich w całej Europie do wojen religijnych z protestantami. Dlatego na podrzutka i bękarta wołano ty pikinierze! Nie mylić z pikinierem, który ma w portkach dużą pikę! (to inna bajka). Ale nic na tym blogu o nim, ani o pice nie pisze. Mógłby robić za Sancho Panchę, jak boga kocham, bo na don Kichota to oczy ma za mało ekstatyczne. Może mu się spodobał aparat? Perkal i koraliki? Kobieta jako przedmiot wymiany. Biała zdobycz? Taki to czasem nie wie, że kobiety mają dwie dziury? W ogóle nic na tym blogu nie pisze o tubylcach, tylko jakieś wzdychania do Malagi, również jakie zaklęcia magiczne, odwołania do okultyzmu, jakby pani Małgosia nic nie robiła tylko jeździła na starym knurze! (jak to czarownica).


Pan wie, że Malaga mi się źle kojarzy (a Pan ciągle z tymi biodrami w Maladze, jakby z jakąś szynką w zalewie octowo-spirytusowej; na Białorusi taką robią), bo sam nie mam takiej wielkiej, jak bym chciał. I wszystko skąpane w jakimś wściekłym zielonkawo sraczkowatym kolorze, jak w chorobie przy drażliwości jelita grubego (nie życzę Panu, bo by musiał Pan od razu ściągnąć drzwi od wychodka). I tu muszę Pana ostrzec, że jest to choroba związana z długą wstrzemięźliwością płciową. Nie chcę się rozwodzić nad mechanizmami mięśni owodnicowych biegnących wokół prącia, jak ósemka i wokół zwieracza odbytu, ale jedno z drugim ma fizjologiczny związek. Więc radziłbym, Pan już wiesz co. Jakąś jurną Margośkę, niekoniecznie tę z Malagi (tfu, znów paskudne to skojarzenie z wielkością odpowiednio dużego narządu płciowego u mężczyzny!

Halo, pozdrawiam panią, pani Małgosieńko! Dlaczego nie ma pani nowych zdjęć w podniecających mnie pozach? Proszę się nie obawiać, wcale nie będę za bardzo chamski, tylko odrobinkę dla podniecenia nas obu (co nas połączy kosmicznie i będziemy drzeć w takt byczej muzyczki płynącej z pani ciałka), w myśl, że na pochyłe drzewo wszystkie kozy idą, znów staropolskie aluzje do przaśnego seksu i smrodliwego poróbstwa. W i oryginale powinno być: wszystkie capy idą, a tym pochyłem drzewem jest albo kobieta (może być to pani, pochylona we wdzięcznej pozie wypinając się wdzięcznie) albo brzuch w ogóle kobiety albo jej wagina albo nawet na odwrót, męski członek we wzwodzie obejmowanym przez wargi sromowe, niczym kopytka kozuni, co to, tu zaś dla odmiany, bestiofilia!)

O tym wy oboje piszecie na tym blogu (o tym, że na pochyłe drzewo, to macie na myśli nieustannie etc.) i piszcie dalej (tylko w sposób najwzniośleszy i najniemiłosierniej najpoetycki, bez świntuszenia, żeby aż ściskało w jądrach i w łechtaczkach, a wy nic, tylko pani Canela opisuje z zachwytem same mysie piski, gdy rozmawia z jakimiś futerkowymi stworkami, jak na obrazach Hieronima Boscha, a Pan Zygmunt, no tu jest klapa, bo tylko obiecuje, że ją (poetycką kochankę, pisze tak do pani Małgosi ale też do Ewuni) obsypie grubszym pieprzem, a gdy przychodzi co do czego do ledwie mu starcza weny na dwie linijki o wanilii (do Ewuni): "jakże mam zdobywać te szczyty, pisze, dwie małe piersi jak bratki". Panie Zygmuncie więcej wiedzy o botanice! Bratki pachną wanilią bo są storczykowate. I jak się Pan na nie wspina, to się Pan z drugiej strony wypina (co jest figurą bardziej interesującą, jest anyfigurą dialektyczną) i tej dialektycznej wiedzy Pan nie posiada (o swej Maladze), i za jej brak mam do Pana pretensje. Ale skoro Pan nie wie o czym mówię (tylko się domyśla, że znów jakieś świństwa), to nie mam pretensji i rób Pan dalej swoje wspinania na malutkie szczyty (dobre i małe cycuszki, skoro nie ma większych, jak u pani Caneli, i rób Pan dalej tę mokrą robotę (czy to jest mokra robota? - Pewnie takie myśli nie przychodzą Panu do głowy, bo jesteś zajęty wymyślaniem "co", a nie "jak", robota dyletancka na chybcika. Nie wiem czy w realu z takiej Malagi pani Ewunia byłaby zadowolona (pozdrawiam pani Ewuńciu! Już czas zdjąć z szyjki (myślę tu o tej dolnej szyjce) szaliczek! bo idzie wiosna! Ale dobre i to, powiadam, pisz Pan dalej, a ja będę ogłaszał Pana chyba (dla odmiany) nowym Lenartowiczem, odnowicielem poezji sentymentalno-miłosnej.

Owszem, pani Małgosia na tym blogu, w tych wściekłych kolorkach seledyny jest jeszcze bardziej topielicowa, i ma białe ciałko, dobrze umięśnione (jakie lubię) jakby wyciągnięta z beczki z pośród solonych czy tam marynowanych śledzi a udka skromnie nakryte kretonikiem, nic dla spragnionej erotomańskiej publiki, pożerającej ją rozognionymi ślepiami wilków i z ozorami cieknącymi śliną z podniecenia).

Pani Małgoniu, niechże pani uniesie sukieneczkę trochę wyżej (dla nas erotomanów), żebym ocenił, czy warto czekać gdzieś w zaświatach na kawałeczek aureczki tej nózi?


I panie Zygmuncie, do jasnej, nie wspominaj już Pan o Maladze i tych biodrach, bo mnie skręca. Tu niektórzy robią ze mnie wielkiego erotomana, a to przecież Pan tak piszesz erotycznie, sadząc na prawo i lewo tymi malagami, że mógłbyś być hersztem erotomanów a całe tabuny dziwek szłyby za Panem (co też robią i idą, podobno na Facebooku, panienki, dziewice, mężatki i zwyczajne dziwki, biją się o Pana!) śpiewając: Zygmusio, Zygmunteczek, Zygmutmalaga! Moja laga! Zygmuntalaga! Ale nie Lagowicz Lagowski! To by już śmierdziało bolszewizmem i kołchozem, gdzie jest wspólnota żon. Chociaż wątpię, czy by to Panu nie pasowało, stary zbereźniku!

Pani Małgosiu, a czy by pani pasowało, dziś z tym a jutro ze mną? Bo mnie bardzo. Jestem zwolennikiem komunizmu wojennego, który zresztą wy tam na zgniłym Zachodzie uprawiacie już dawno.


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II...

___________________________


zygpru1948 2018.10.30; 08:17:31
Komentowany wiersz: Wrzeciona myśli i ptak w trzcinie
W KRAINIE CIENI - Część II

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/906432,w-krainie-cieni-czesc-ii


zygpru1948 2018.10.30; 08:16:48
Komentowany wiersz: Wrzeciona myśli i ptak w trzcinie
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41856551_2175679152504627_8406520938497048576_n.jpg?_nc_cat=103&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=01ea4a3adb6130b2393caa6fbce4b6be&oe=5C841FBF


zygpru1948 2018.10.30; 08:03:26
Komentowany wiersz: Wrzeciona myśli i ptak w trzcinie
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

21.08.2011 15:20


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, gdy Pan miał 16-18-20-25 lat to nie chciał Pan być marynarzem, lotnikiem, kelnerem, prawnikiem, nauczycielem docentem, żołnierzem... a do cholery (tak jak inni!)... niepotrzebne skreślić. Chciał Pan nic nie robić z tych rzeczy, ewentualnie być poetą! Ale to też nudziło Pana i nie była wielka gratka.


Pan chciał być powietrzem, helikonem (ba!), łagodnym deszczem (jak każdy marzyciel!), dziewczęcym uśmiechem (bo o niego bardzo trudno), jeszcze raz dziewczęcym uśmiechem, żeby takich jak Pan albo ja nie odrzucały! A skoro Pan pojął, że o uśmiech będzie najtrudniej, odbił Pan w drugą stronę, abstrakcyjno-wariacką ale najbardziej właściwą młodzieńczości, mianowicie chciał Pan być ustnikiem (to by Panu pasowało!).

A dalej, gdy się Pan przyglądał światu, to... chciał Pan być zapinką u stanika albo u torebki pięknej pani, żeby poznać jej kurewskie sekrety... albo pierścieniem na palcu biskupa, żeby się przekonać czy grzebie nim tym palcem w dupie! Ja np. czasem chciałem być ołowianym aniołkiem na trumnie nieboszczyka wpuszczanego do grobu... żeby się dowiedzieć, co się tam właściwie dzieje. Skoro ksiądz śpiewa: "Żyj w pokoju", to musi tam być ciekawie! Pana, pewnie tak samo jak mnie, nie ciekawiły rzeczy które było widać ale te ukrywane, których nie widać. Wie Pan, jak puszczę internetowego pornola, to staje się dla mnie jasne, że kobieta może pokochać mężczyznę tylko z wielkim członkiem. I nie ma o czym gadać. Żebyśmy na ziemi doznali trochę miłości, to nie ma mowy. Moja matka powiedziała mi przed śmiercią (w wieku 93 lata), że się cieszy na umarcie, jako na spotkanie ze Stasiem, że swoją pierwszą platoniczną miłością. Dopiero trzeba czekać na spotkanie zza grobu, żeby sobie powiedzieć to i owo?

Dlatego, Panie Ustniku i Panie Helikonie, nie myśl Pan o stawianiu wydawców do apelu (bo oni to mają gdzieś), ale pomyśl, że wiersze masz Pan pisać nie dla ludzi, nie dla czytelników, nie dla mnie, nie dla rodziny ani dla siebie...

Kobieta białych luster istnieje, tylko w wielkim oddaleniu, a Pan masz ją widzieć jako panią w swoich snach i opisywać tę przewodniczkę rozciągającą swe ciało od dziecinnego łóżeczka Pańskich wnuków, aż do przyszłego grobu. W każdym razie ja w jej obecności zdobywam taką wolność, że aż się obawiam, że gdy wypowiem do kogoś, czy przy kimś, w rozmowie, jakąś prawdę, której przenigdy nikt przy zdrowych zmysłach publicznie nie wypowiada, to przyjadą sanitariusze i zawiozą mnie do domu wariatów. Bo przecież nikt nie mówi bezkarnie, że "król jest nagi".

Jak się Pan domyśla, "Kobieta białych luster" też jest naga.
Czyż mam Pana pouczać jaka ona jest? - skoro Pan ją tworzy, odtwarza z białego marzenia, które jednakże nie jest tylko Pańskim własnym marzeniem. Marzenie poetyckie jest własnością kultury i wszystkich ludzi będących jej niewolnikami.


O rany, już kończę. Pozdro dla p. Ryszarda Zasmuconego i Anacondy (i wszystkich miłośników i grzmociwianków)!


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część II...

___________________________


zygpru1948 2018.10.30; 07:54:15
Komentowany wiersz: Wobec tej jednej pieśni
Zygmunt Jan Prusiński


WRZECIONA MYŚLI I PTAK W TRZCINIE

Paulinie Nowickiej


Dorastasz do wielkości marzeń.
Pragnienia są ostre...
W koleinach zostawiasz
smak i ślad niewidoczny.
Wojujesz na łąkach i polach.

Czasem skowronek
na ramieniu usiądzie.
Opowiada ci wczorajszy dzień,
pełen przygód z niebem.
Piosenkę wtedy śpiewasz
o szczęściu dotyku z przyrodą.

Ale są i wewnętrzne walki.
To pocałunki te ukryte,
to wodospady nurtu
a i wulkany w sobie niesiesz.
Rozgniatasz niepewność -
chcesz być kochana.

Jeśli dojdziesz do jeziora
tęczą otoczone w głębi,
tam w roślinnym spokoju
jestem i zapisuję dotknięcia.
Wiem że w trzcinach jest ptak,
wiem że czeka na ciebie.

Paulino – odważ się zerwać sen...


7.09.2010 – Ustka
Wtorek 7:44

Wiersz z książki "W krainie cieni"


autor ZJP
https://m.salon24.pl/1926926-1578114309104649-3668a63,750,0,0,0.jpg


Muza
http://badzmezczyzna.com/file821047ya/assets/e46c77f5/preland/pic-1.jpg


zygpru1948 2018.10.29; 14:30:01
Komentowany wiersz: Wobec tej jednej pieśni
W KRAINIE CIENI - Część II

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/906432,w-krainie-cieni-czesc-ii


zygpru1948 2018.10.29; 07:23:35
Komentowany wiersz: Wobec tej jednej pieśni
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.29; 07:10:33
Komentowany wiersz: Wobec tej jednej pieśni
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41955000_2175718535834022_7341645666457747456_n.jpg?_nc_cat=104&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=f8147fcaf3799b78927d8bf72a0af952&oe=5C45236B


zygpru1948 2018.10.29; 07:03:04
Komentowany wiersz: Wobec tej jednej pieśni
_____________________Recenzja


Krzysztof Galla


EROTYKI DLA WRAŻLIWYCH...

- cześć pierwsza -


Zaglądam od kilku dni do wierszy z przygotowanej do druku książki pt. „Pęknięty orzech” Zygmunta Jana Prusińskiego. Jest to niczym innym pieśń miłości do kobiety w aspektach zaangażowanych uczuć. To nawet i nie pasuje na dzisiejsze czasy takowe nawoływania poprzez niebo i wiatr, bo dziś inaczej wygląda ta miłość, jakby zamknięta w bunkrze. A tu proszę, poeta Prusiński jest zupełnie inny od rzeczywistości śmiertelników, którzy jednak nie miłość mają w głowie a przetrwanie by żołądki były pełne – choćby kaszanka lub pasztetowa, o serdelki czy tłusty boczek, a on niezłomny poeta tańczy na chmurze i grzmi do swej wybranki w wierszu „Córko wiatru o duszy ptaka”:

„Podzielę się tobą okruszyną
jednym pocałunkiem na dzień dobry (…)
Tęsknoty płynące jak chmury
rozjaśnia urok miłości promieniami”


Więc drżyjmy przed takimi słowami, by nam nigdy nie uleciały z życia bo wówczas i nie ma sensu składać kart i wróżyć, a w błogosławieństwie smakować wiersze poety który nigdy nie doznał tych odczuć.
A jak kończy ten wiersz...

„Niech się unosi Słowo dobre
w kielichowcu ukryjemy dotyk
na późniejsze urzeczywistnianie
w sposób przyjazny jak noce.
Córko Wiatru o duszy ptaka
wróć na spoczywanie bym czuł
na zawsze twój kobiecy zapach
nie tylko w majowych książkach”.


Jak się czyta takie strofy to człowiekowi jest lżej, że jeszcze nie wszyscy powariowali w tym zapędzie z materializowanego popiołu... Cóż za artystyczne rzemiosło, dlatego Poezja powinna w nas być codziennie, i dawać nam ten nieodzowny charakter piękna. Ja wam to mówię drodzy czytelnicy, że Mistrz słowa poetyckiego jest górnolotnym wcieleniem duszy. Samoistnym odkupicielem ludzkiej miłości.
W wierszu „Te złociste fragmenty na widok twój i brzmienia mojej gitary” czytam:

„Moje bluesy mają coś z sosnowej kory
pachną żywicą – pachną moją dziewczyną
ten zbiór ma lotność ważki.
Opieram się na jej ramieniu
dotykam bioder by zapamiętać
kształty (…)
Wy wiecie jakie ona ma kształty?
W poezji nie umiem tego odzwierciedlić...

Płonę w jej lustrach!
Płonę w jej miłości!”


I tu mamy do czynienia z właściwą sobie tajemnicą, jak poeta potrafi nadać ten rytm głodu, by zedrzeć z ukochanej kobiety szaty i rozliczyć ów czas postu – jaki zaistniał pomiędzy nimi. Ale on nie zważa na tę szczerość, jest przecie mężczyzną i kochankiem, szybuje na strony i głębiej niż to można sobie wyobrazić, potęguje napięcie.
W wierszu „Ach te akcenty miłości”, poeta pisze:

„Wtapia się z moim głosem
kiedy ją wołam na obrazie malowanym
jeszcze nie skończonym
choć wiatry wracają i echo wraca. (…)
Cechuje w niej błysk namiętności
układam ją pod rytm – śpiewa
śpiewa z zaszczytami wysokich jodeł
nad morzem”.


Prusiński istnieje w tych Erotykach. Jest substancją wilgotną, zatem żyje tym co ma sens niewymierny i niewymienny. Cechuje w nim sceniczność. Chce kobiecie wszczepić wiarę poza nawias, że tylko Miłość się liczy w życiu człowieka, nic poza tym. Bo potem i inne rzeczy będzie miarodajnie budował na tle tych osiągnięć do samego końca pójdzie z nią, i doda sens wiekuistej odnowy, by była pewna jego miłości. Zygmunt Jan Prusiński jest wierny jej i wierny jest tym zapisom jak mało kto. To współczesny dżentelmen w Poezji. I za to go szanuję...


28.10.2013

__________________________


zygpru1948 2018.10.28; 11:43:57
Komentowany wiersz: Otwarta intymność jak światło
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.28; 11:42:54
Komentowany wiersz: Otwarta intymność jak światło
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41936467_2175635449175664_8727906898805784576_n.jpg?_nc_cat=107&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=738e0badcc9413b6934f22a9a191aeb2&oe=5C8967D8


zygpru1948 2018.10.28; 10:58:49
Komentowany wiersz: Otwarta intymność jak światło
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

21.08.2011 02:49


@Zygmunt Jan Prusiński

To prawda. Wynalazcą PC-ta jest Polak z Wrocławia, skazany przez żydowską frakcję w latach 70-tych do wyrzucania (autentyczne) pegeerowskiego gnoju. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Wydaje mi się, że jesteśmy sobie sami winni, że na starość jesteśmy gołodupcy!


Ale co innego jest ważne. "Kobieta białych luster", to jest wieczna kobiecość, która woła do Pana z zaświatów! To wcale nie pasuje do konwencji różowej sypialni z Hiszpanką, z którą powinien zakończyć Pan romans wśród różowych poduszek! Przecież ten świat, o którym piszemy (Pan piszesz!) istnieje realnie. Co do cholery jest z tą facetką z jasnymi włosami, którą pokazywałeś Pan, jako Mar Pilado, wypływającą jak nimfa spośród fal? Nie musisz Pan odpowiadać w realu, odpowiedz Pan w poezji. POEMAT jest nie tylko formą wypowiedzi, ale rodzajem poetyckiego bytu. Człowiek wypowiada się w kazaniu na ambonie, w piśmie ulotnym, w liście, w wyznaniu w cztery oczy itd. ale również wypowiada się w Poemacie. To coś więcej niż pojedynczy wiersz. Ale Poematem może by również nie-wiersz ale podniosły nastrój podczas pogrzebu dziecka. List opisujący taki pogrzeb nie jest poematem, ale opisem tego poematu czyli pogrzebu. Romans może być poematem, czy zdarzenie liryczne. Pan czuje o czym mowa?

Przejście od różowej Hiszpanii do kostnicy białych luster, magia też jest biała... Niech się Pan nie boi 40 tysięcy wierszy. Lope de Vega zrobił ich więcej! Ilość i poetycki ogrom ilości wierszy, odpowiada ogromowi stworzenia świata. Niech Pan męczy stworzenia i ptaki, niech Pan męczy ludzi, jak poeta, takim był Szekspir i Byron, chociaż niewiele mieli do powiedzenia ale takim był również Milton. O ten, to potrafił.


Kobieta białych luster, to jest kwintesencja tego w co mógł Pan utrafić, bo ona się przegląda w tysiącach luster swej mentalności (niech mnie w końcu wydupczy kto chce, byle był jakiś "poemat" - tak mi powiedziała 30-letnia dziewczyna, kelnerka, blond piękność na rynku Krakowa, aż mnie zatkało z wrażenia, gdy zrozumiałem, że to powiedziała pod moim adresem, że to ja jestem adresatem tego życzenia, że to ja mam ją wydupczyć, żeby jej życie nabrało sensu etc.) Pan wie, że nastaje moda na seks z nieznajomymi w miejscach publicznych?! Czy to nie jest poszukiwanie białych luster świadomej nieświadomości? Skoro nie można zarobić w kapitalizmie godziwych pieniędzy, to się trzeba godziwie wydupczyć! Taka jest logika tego czasu! Dlatego kobieta coraz bardziej sobie uświadamia, że jest czystymi lustrami i białą pornografią z pogranicza magii, w której gubi się i odnajduje ze swym ciałem, a pozostaje sam kościec, wspomnienie, odblask, fotografia, wreszcie westchnienie tylko, gdy już nie ma kto westchnąć... chyba poeta.

Problem jest i narasta a im jestem straszy tym widzę go ostrzej! Młody jest ślepy a stary nie może, kobieta zaś cierpi, morze wysycha... Ech. Kto zostanie drugą połówką słońca?


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część II...

___________________________________


zygpru1948 2018.10.27; 13:49:01
Komentowany wiersz: Miłość przede mną...
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.27; 13:48:50
Komentowany wiersz: Miłość przede mną...
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41848475_2175619675843908_2475503155232636928_n.jpg?_nc_cat=104&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=bb8f03b34a31337e30200cc741a91b05&oe=5C8191A0


zygpru1948 2018.10.27; 13:41:38
Komentowany wiersz: Miłość przede mną...
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

09.04.2012 21:39


@Zygmunt Jan Prusiński

Ireneusz Kania tłumaczy może z 10 języków, ale z 15 chyba może. Cholernie zdolna bestia. No bo jeśli się nauczył sanskrytu, to jakiż dla niego problem gadać w narzeczu bibi-bibi? Poligloci tak mają, że opanowując np. francuski on już w połowie poznaje hiszpański i portugalski. Zresztą znam faceta, który pewnego dnia przebudził się z kompletną znajomością języka włoskiego, właściwie narzecza włoskiego, którym mówili chłopi w okolicach Neapolu w XIX wieku nie mogą się dogadać np. z Toskańczykami. Doktorzy z kliniki od afatyków dowiedzieli się o nim gdy się zgłosił, bo z dnia na dzień, jednocześnie zapomniał połowy polskich wyrazów i bał się wyjść na ulicę i gęby otworzyć, bo myślał że zwariował.

Czegoś podobnego Pan nie widział, to trudno sobie Panu to wyobrazić, jak człowiek z jakąś dysfunkcją ośrodka mowy w mózgu nie potrafi odpowiedzieć ile jest dwa razy dwa. Ja też już miałem takie okresy z przepracowania, chyba, że nie moglem prowadzić wykładu, bo po dziesięciu minutach dostawałem bełkotliwej mowy, zawrotów głowy, zawężonego widzenia, zimnicy i jakiejś drżączki, od których musiałem się napić gorących płynów i poleżeć opatulony kocami, żeby się zagrzać. Zresztą sam przeszedłem dwa lekkie wylewy do mózgu (bez utraty zdolności rozumowania, liczenia i mowy, ale były to solne zawroty głowy i pozostały mi z tego ślady afazji), z powodu między innymi leków rozrzedzających krew, więc wiem jak to jest, gdy człowiek przez pewien czas nie wie, jak się nazywa. Mam zresztą kłopoty z gardłem i do dużego "mówienia" wysiadają mi struny głosowe. Na szczęście nie wpłynęło to na obniżenie mojego IQ a komórek szarych mi wciąż przybywa (dlatego się robię taki złośliwy i (być może) świntuszący), tak mówią ci co mi zrobią tomograf komputerowy, więc niby mam się czym bezczelnie chwalić, lecz z drugiej strony wolałbym, żeby mi przybywało w portkach, bo jak widzę kobiety lecą na dużego kuta. Sama Doda, dyktatorka kobiecego smaku, powiedziała w TV, że: "Chuj powinien być duży!"


Irek Kania taki zdolny facet, ale mikrej natury i niepozorny facet, że baba pięć groszy by za niego nie dała i pewnie wiele kobiet w życiu nie miał. To nic że się wyżywa w pisaniu, że sławny myśliciel, jak kobieta patrzy nie na rozum ale na główkę penisa. No takie jest brutalne życie Panie Poeto. Poeta siedzi cały dzień nad wierszem i skrobie się po łysym łbie ze zmartwienia, żeby wymyślić system kopernikański, zarobić parę groszy i zabrać ukochaną na drogą kolacje gdzie lampka wina kosztuje 50 zł, a tymczasem koło niej otrze się facet po którym ona poznaje że ma 25 centów w kroku (to jest dzisiaj minimum) i już ona mu stawia kolację (50 zł kieliszek wina) i potem zaraz rozkłada nogi i bara-bara, buzi-buzi, dupcia-w-robocie. A po cóż do cholery na tym świecie się żyje? Ja przez czterdzieści lat z odkładem myślałem, stary idiota, że ludzie żyją dla jakichś ideałów i wyższych celów moralnych, więc ja też muszę, przeklęty kretyn (darować sobie swej głupoty nie mogę), a tymczasem się wokół mnie wszyscy rżnęli na okrągło aż dupa trzeszczała. Wcale nie jestem szczęśliwszy ani mądrzejszy, że przeczytałem niektóre teksty buddyjskie, taoistyczne czy konfucjańskie w przekładzie Ireneusza Kani. On chyba też od tego nie jest mądrzejszy, szczęśliwszy i usatysfakcjonowany. Wolałby chyba przerżnąć zamiast tego ładną dziwkę. Albo kilka dziwek, w jakimś grupen-seksie, gdzie gdyby osłabł to by go towarzysze niedoli w słabiźnie wspomagali. Bo przecież Pan wie, jakie kobiety w grupen-seksie, jak piranie, potrafią być bezlitosne, że wykończą faceta na amen, doprowadzając go do zawału a czasem umiera z powodu pogryzionej kuśki. Po prostu dostaje szoku, nie może puścić moczu przez spuchniętą cewkę moczową, wstydzi się pokazać u doktora, boi się cewnikowania i umiera na mocznicę. Taki jest los faceta, który się chce zabawić, w pyciarskiego samuraja w agencji towarzyskiej, w nocnym klubie, czy też w tradycyjnym, poczciwym burdelu. One, te niewinne kobietki, są bezlitosne jak harpie! Niech Pan się nie daje nabrać, że podziwiają Pana za miłosne wiersze i poematy. Gdyby Pana dopadły jak te cztery w Wiedniu, to by dzisiaj Pana rozerwały na strzępy. Teraz mamy liberalizm, a to znaczy, że dla impotenta nie ma litości. Impotenci idą na odstrzał.

Ja sam, żeby nie stracić potencji i wzwodu, robię "ćwiczenia". Gdy żona oświadczy w sądzie, że mężowi nie staje albo ją zaniedbuje, dostaje rozwód z winy męża i zabiera mu cały majątek. Znam przypadki, że mężowie muszą bez wiedzy żony zakładać tajne kamery video i nagrywać się przy czynnościach małżeńskich, żeby móc zaprzeczyć w sądzie kłamliwym oskarżeniom żony. Mówię to Panu jako prawnik (wprawdzie teoretyk nie występujący w sądzie, ale pisujący na tematy doktryny prawnej), że gdy żona w trakcie małżeństwa oświadczy: "biorę sobie kochanka, bo ty mnie nie zaspakajasz i ze mną nie utrzymujesz stosunków płciowych..." to zdrady nie ma, a wina męża oczywista. Taka jest praktyka babskich sądów. Natomiast żona może odmówić współżycia i oskarżyć męża, że ją gwałci. Chora Europa, chora Ameryka, dom wariatów! Tak sędziny interpretują i naginają prawo. Mąż jest uprzedzony i ma możliwości naprawy, czyli podjęcia współżycia, gdy nie jest za późno, bo kochanek okazał się lepszy w łóżku, np. z dłuższym kutem, (albo bogatszy). Gdyby mu o tym nie powiedziała (że się na boku pieprzy), to by była zdrada, gdy go uprzedzi, zdrady nie ma (jest jeszcze wiele takich przekrętów i kruczków przeciwko mężczyznom).


Znam taką jedną harpię, która jest tak zażarta na chłopów, że czy on "może" czy "nie może", to musi, bo sypie mu do wódki garściami wiagrę i nie schodzi z niego, jeżdżąc na nim godzinami. Potencjalna morderczyni, bo może trafić na takiego co ma słabe serce i facet jej kipnie. No, ale nie mówmy o tym przy dzisiejszym Zmartwychwstaniu!

I pomyśleć, że zaczęliśmy od piętnastu języków. Niektóre kobiety by chciały żeby facet miał ich z dziesięć, bo Pan sobie wyobraża, jakie by miały używanie!


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II...

________________________


zygpru1948 2018.10.26; 13:51:15
Komentowany wiersz: Cisza w ciszy...
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.26; 13:51:04
Komentowany wiersz: Cisza w ciszy...
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/42058787_2175618449177364_5173144647534379008_n.jpg?_nc_cat=103&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=376a8af30726d2a86db141740a2e5823&oe=5C54190E


zygpru1948 2018.10.26; 13:36:35
Komentowany wiersz: Cisza w ciszy...
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

12.04.2012 00:43


@Zygmunt Jan Prusiński

Witam! Odwalam za Pana część roboty i w ramach ZMP-owskiej czujności ostrzegam: Niech pani Canela wierszami Ferynanda Pesoy Pana nie czaruje ani nie zatruwa. Ona tak samo pisze jak on, w sposób nieokreślony, jak somnambulik, który nie wie o co mu chodzi. Tak się teraz pisze, o wszystkim i o niczym jednocześnie, w nadziei że będzie ciekawie (niestety nie będzie) w tzw. post-nowoczesności, która nastała po postmodernizmie.

Mam prze sobą książkę Pessoy, złożoną, sklejoną z tekstów pisanych z dnia na dzień, bez nadziei ich wydania i bez planu, które złożył do kupy i bibliofilsko (dla bibliofilii a nie normalnych czytelników) opracował amerykański naukowiec Richard Zenith i wydał w Lizbonie w 2003 r. Jej polski przekład w translacji Michała Lipszyca dotarł do mnie jakieś 3 lata temu i oto co przeczytałem: "W ciemnej głębi mojej duszy niewidzialne siły toczyły bitwę, dla której moja istota była ubitą ziemią i cały drżałem od niepojętej walki. Przerażenie przymusem istnienia wstało z łóżka razem ze mną. Wraz z przebudzeniem się pojawiły fizyczne mdłości całego życia. Wszystko wydawało mi się puste i odniosłem chłodne wrażenie, że dla żadnego problemu nie ma rozwiązania. Olbrzymie zdenerwowanie kazało mi się trząś przy wykonywaniu najdrobniejszych gestów. Bałem się że zwariuję - nie od szaleństwa, lecz od samego otoczenia. Moje ciało było zdławionym krzykiem etc". str. 92.

"Są chwile, kiedy wszystko męczy, także to, co zazwyczaj daje wytchnienie. To, co męczy, męczy nie dlatego, że męczy, lecz że nie męczy. To co daje wytchnienie - dlatego, że męczy pragnienie osiągnięcia tego. Istnieją depresje duszy głębsze niż wszelki lęk i wszelki ból; myślę, że znają je tylko ci, którzy wymykają się ludzkim bólom i lękom - i są na tyle dyplomatyczni wobec samych siebie, że unikają nawet znudzenia. Nic wiec dziwnego, że po tym jak się zredukowali, w ten sposób do istot opancerzonych przed światem, na pewnym etapie samoświadomości cały pancerz zaczyna im nagle ciążyć, a życie staje się lękiem na opak, utraconym bólem. (...) Przez cały dzień życie ciążyło moim oczom i skroniom - senność w oczach, ucisk na skronie, świadomość tego wszystkiego w żołądku; mdłości i zniechęcenie" str. 93.

"W swojej głębokiej i nikczemnej duszy rejestruję dzień po dniu, impresje, które formują zewnętrzną substancję mojej samoświadomości" str. 267., i tak do końca przez 440 stron.


Nie uważa Pan, że tu jest rozziew między tym co pisze w wierszu a tym co w prozie. Zresztą w wierszu pisze rozpaczliwie o bezsensie istnienia, miłości (samotnej, bez kobiety, bez konkretu, bez żywego babskiego mięsa). Bez żywej kobiety miłość dla mężczyzny jest czczą gadaniną. A pani Canela chce dalej umacniać Pana w przekonaniu, że miłość bez kobiety ma sens i żeby bez kobiety właśnie Pan pięknie bredził. Ale, o rany, żebyś Pan czasem nie myślał, że namawiam Pana do jakiegoś ożenku i że mam Pana za głupca! Jakieś głupkowate ożenki z lafiryndami nie mają nic do rzeczy w przypadku Pańskiej poezji. Myślę tylko o oschłości pani Mar Caneli, że przy tylu wyrazach miłości i czułości jakie jej Pan wyznałeś (to nic, że jako Filon, Tristan czy inny poetycki kochanek), to ona przecież ani jedną drobną aluzją, nie odwzajemniła Pańskiej czułości. A Pan się łudzisz, że ona należy do "Pańskiego saloniku i kółeczka". Jej Pana nie jest żal im bardziej robisz Pan z siebie ofermę, tym ona ma większa satysfakcję. I nawet nie stara się okazać odrobiny współczucia temu ciamajdzie z Ustki, tylko się mądrzy, że się Pan zaraz na początku nowej znajomości wszędzie pchasz do wszystkich kobiet ze stojącym członkiem, proponując żeniaczkę i zapłodnienie. A cóż masz Pan jako poeta proponować? Przecież z tego będą wiersze. To nie Pan je zapładniasz (te nowe kobiety, z facebooka) ale to one zapładniają Pana, Pańską wyobraźnię i ochotę do pisania, życia etc. To one dają odrobinę życzliwości i nadziei, że kobieta nie jest żywą mumią. Pomyśl Pan! - gdybyś chciał liczyć na pomoc u pani Caneli w tej sprawie, w sprawie pocieszenia i nadziei, żeby zapłodniła Pańską wyobraźnię, tobyś się Pan nie doczekał. Bo z Facebooku, całkiem obce kobiety potrafią okazać Panu odrobinę fascynacji, żartów (jak np. pani Ewa), umizgów, przymileń, a ta wydumana świątynia godności, (podobno z samej Hiszpanii?!) nie!


Wracając do Possoy, to przecież jego pisanie jest takie, jakbym ja to napisał, gdybym się chciał powiesić, czyż nie tak, czyż nie za taki (rzekomy u mnie) pesymizm i czarnowidztwo potępia mnie pani Mar Canela, a Pessoę Panu wychwala i zaleca. To przecież ja przy nim mogę uchodzić za przykład optymisty i wesołego fanfarona, który szuka jasnych stron życia i niepogodzony z absurdem istnienia stara mu się wyrwać w stronę jakiegoś racjonalnego cogito. Tymczasem ona zaleca Panu Pessoę jako co? jako remedium na chandrę? jako przykład optymistycznej poezji, którą może powinien Pan naśladować w swej beznadziejności? Poezji? Może miłosnej? może przywracającej nadzieję? Trafia kulą w płot! Może uważa jego wiersze za wyraz nowoczesnego optymizmu, że "tak trzeba myśleć i ustawiać się do świata mój Zygmuncie", poucza jak nauczycielka. "Nie wszystko jest do dupy"! - oto jej przesłanie. "To Zygmunteczku - prawi - że się we mnie beznadziejnie bujasz, a ja ci nie mogę odwzajemnić uścisku ptaszka (bo ptaszek jest za daleko, czy co?) to nie powód, żebyś popadał w splin". "Popatrz - tłumaczy Panu dobrotliwie - na poetę z Lizbony, jak się cieszył miłością i życiem (pomocnika księgowego). Sama radość! A przecież Pessoa, biedak i lumpeninteligent, był pederastą i popijał czasem tanie winko z kolegami a może i czasem kogoś potrzymał za kuśkę i to wszystko. Bardzo nieudane, smutne życie. A pani Mar chce Pana karmić taką strawą, w której mężczyzna godzi się na przyjęcie anemicznych ogryzków czegoś, co ma udawać odrobinę życzliwego uczucia? Pani Mar widzi w Panu takiego faceta, kochanka, jakim jest podmiot poetycki Pessoy. Facet w wierszu Pessoy, przemawiający w samotności do wyimaginowanej kochanki, to wypisz wymaluj Pan. I dobrze mu się przyjrzyj! Wymoczek, który zrezygnował z męskiego ataku na okudlone damskie okopy i sklamrze, że mu jest tak dobrze gdy czeka i czeka, aż mu kawka do gęby narobi i odleci. Ten facet (w wierszach Pessoy) bredzi nie wiedząc co to pełnokrwista miłość, że to taka kobyła, która niecierpliwie bije zadem. I pewnie pani Canela o tym wie i w życiu prywatnym i małżeńskim też "bije", ale przed Panem udaje Niemca! A mnie tylko chodzi o to, żeby troszkę była kobietą, bo to mnie drażni gdy udaje taką wyzwoloną w złym sensie. Bo typowa, dziewiętnastowieczna "niebieska pończocha" feministka wcale nie walczyła o prawo kobiet do lesbijstwa czy do tyranii wobec mężczyzny, tylko o prawo do swobodnego i spontanicznego wyrażania mu swoich uczuć!

Taka jest prawda o korzeniach feminizmu. I tylko takie erotyki mają prawo nazywać się erotykami, które mają w sobie jakąś prawdę o energii damsko-męskich utarczek i aliansów, a Pan bierze dwa poetyckie ślimaczki, albo dwa wymoczki, przykładasz je brzuszkami do siebie, albo nawet nie dopuszczasz do fizycznego kontaktu, tylko żeby się myziały poprzez szybkę akwarium i myziu-myziu, puciu-puciu, jakieś nieokreślone ślamazarne plezienie, bez oznak życia (i pożycia) i nazywasz to erotykiem? To są jakieś filozoficzne impresje melancholika, zatrutego zwątpieniem istnienia, a nie wiersze o miłości, z której się rodzą dzieci, wybuchają wojny, budują się domy, wyświęcają się księża, dziewczyny umawiają się na randki, pijacy klną na swoje baby i piją wódkę etc. Nic tylko u Pana na okrągło te rozłożyste jabłonie, włochate błękitne motyle, nagość przykryta sukienką, szmaragdowe odblaski, szmery w korzeniach etc. żadnego pierdnięcia, uderzenia pioruna, "ale zmokłam jak kura, rozbierz mnie do naga, kogucie.


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II...

_____________________________


zygpru1948 2018.10.25; 10:23:22
Komentowany wiersz: W obrębie tego czasu od naszego...
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.25; 10:23:09
Komentowany wiersz: W obrębie tego czasu od naszego...
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41970955_2175613312511211_5049954836477378560_n.jpg?_nc_cat=102&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=4f41a4f783aca58bada0b21616dc5154&oe=5C86603D


zygpru1948 2018.10.25; 10:09:15
Komentowany wiersz: W obrębie tego czasu od naszego...
Recenzja


Krzysztof Galla

W ZBLIŻENIU NA TRZY CZWARTE


Zajrzałem do wierszy przygotowanej do druku książki pt. „Królowa wydm”. Zainteresowałem się cyklem pierwszym kiedy to autor Zygmunt Jan Prusiński był na urlopie w Brzegu u swojej Ewy. Znam jego zaangażowanie uczuciowe do tejże kobiety – która dominuje w jego poezji, no bo jeśli napisał dla niej dwadzieścia książek w czasie 22 miesięcy, to trzeba zastanowić się, kto jeszcze w świecie dla swojej lubej napisał ponad tysiąc wierszy! - Czy był taki śmiałek, w ogóle, czy był taki poeta co mógłby ale sił mu nie starczyło dotrwać. Rozumiem jedną książkę, mogę zrozumieć trzy książki ale dwadzieścia książek, to trzeba mieć zaparcie i być ogromnie wytrwałym twórcą.

Czytam wiersz „Nie byliśmy w operze”...

„Gwiazdy układają nas
choć jesteśmy blisko siebie.
Dotykam cię bez ustanku
jakbym kwitł w tobie granatem”.

O, i taki jest Prusiński, jeśli jest kochany przez kobietę. On by oddał jej wszystko, znam jego osobowość i delikatność wewnętrzną – tak to odczuwamy w tym wyznaniu. Jest niedoścignionym kochankiem gdy ma na to miejsce w jej sercu. Wierszami zbliża się, jest nieprzytomny wręcz by pisać w to co wierzy.

„Ewenement hartu uderza w dźwięk
by liznąć sutkę bez ceremonii.
A wieczorem zrobisz herbatę z dziurawca
na tarasie ostatni raz zasiądziemy -
wyśpiewam arię z twoich oczu”.

Poeta umie dobierać słowa. Jest klasycznym przykładem ale z innych epok, kiedy miłość była i dekoracją i manifestem. To fakt, że tego rodzaju wiersze nie pasują dzisiaj – choć ludzie się nadal kochają, aczkolwiek nie ma takowego klimatu, no bo gdzie ono jest? Poszliśmy za szybko za dyrygentami współczesnych mediów, które obalają ten romantyzm. Czy można byłoby wyobrazić kobietę na balkonie a na dole poetę deklamującego miłosne poematy? Zaraz by ludzie mieli go za wariata, dlatego poeta Prusiński nie pasuje wręcz do tych ostrości chaosu i krzyku. Zatem schował się w swej poezji by nadać swój bunt twórczy...

W wierszu „Cyprysy” jest na to dowód, jak walczy poeta z uczuciem...

„Cyprysy – pieśń nowa
dopiero zamierzam napisać
spod nieba wychyla się święta opieka
ewolucji nie będzie
co najwyżej w sierpniowy wieczór
świerszcze swoje zagrają -
etiudę molową.
Moja fuga odpoczywa w futerale”.

Nie zapominajmy że Zygmunt J. Prusiński jest muzykiem. Fakt przerwał naukę w Warszawie. A śpiewu uczyła go Zofia Traczyk, nie tylko wykładowczyni ale i pieśniarka. To w nim rodziła się ta poetycka muzyka, ten życiowy blues, bo któż to wiedział że będzie szedł wciąż pod górkę i szlifować swoją duszę w sztuce trudnej, pisać muzykę i wiersze.

Jak to jest w wierszu „Arkana miłości”...

„Obejmij mnie jak potrafisz
z ogródka daj kilka jagód
jak to zrobiłaś przedwczoraj
z twej ręki wezmę i truciznę.
Kocham ciebie za całokształt
za twe nogi i piersi -
lubisz się tulić by gasić głód”.

O tak, tu wszystko jest poukładane. Ta rzeczowość niczym aplituda – zapala się względność by pasować idealnie. On jej tak ufa że gdyby w ręku miała truciznę, nie zastanawiałby się w tej miłości spożyć. Bo to nie jest miłość XXI wieku, o nie, takiego czegoś spotkać nie można, poeta żyje nią ale przekłada to na inny wiek, odbierany dla nielicznego grona ludzi. I kończy tak niespodziewanie i subtelnie...

„Arkana miłości to jak krzew zielony
pnącze chwytają się by równowaga
zależna była i od modlitwy”.

W wierszu ”Symetria i okoliczność” poeta ciekawie zaczyna...

„Daj się poznać dobrotliwie
jutro kupię ci arbuz”

Jakie to miłe, przecież lepiej by pasowało, (jutro kupię ci kwiaty), ale nie, a dlaczego nie arbuz. Mokre usta po arbuzie, jakże słodkie. O cwany ten Prusiński. I dalej też będzie ładnie i obrazowo lirycznie...

„To nie będzie bolało
droga jarzębin bezkresna
uwiodę w wierszu miłosnym
intymne echa pól
gdzie tyle jest tajemnic zwartych
a ty jak wczoraj w spódnicy granatowej
roztańczysz drobne liście akacji
w środku zabielisz
ujmujące dźwięki z partytury
na wysokość symetrii”.


Tytuł recenzji zaczerpnąłem z wiersza Zygmunta J. Prusińskiego...

- część pierwsza -

20.10.2013

____________________________


zygpru1948 2018.10.24; 10:08:31
Komentowany wiersz: Uciekasz od hałasu
Obwoluta
https://fotek.pl/upload/dd/o142807-dd.jpg


zygpru1948 2018.10.24; 09:43:16
Komentowany wiersz: Uciekasz od hałasu
No i czekajcie kobiety na ostry atak rycerzy ...z Afryku !
Zdanowska zabezpieczy kobiety w Pas Cnoty...

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/44177309_490363971464249_384462468493082624_n.png?_nc_cat=105&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=73c48c5e8c649d6172fe1c90248507e0&oe=5C88DA75


zygpru1948 2018.10.24; 08:53:42
Komentowany wiersz: Uciekasz od hałasu
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.24; 08:53:31
Komentowany wiersz: Uciekasz od hałasu
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41856493_2175615312511011_7481899335337115648_n.jpg?_nc_cat=110&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=ad0a7d59ae30498f0a87ab14e325b37f&oe=5C3D3572


zygpru1948 2018.10.24; 08:38:45
Komentowany wiersz: Uciekasz od hałasu
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

11.04.2012 15:58


@Zygmunt Jan Prusiński

No a co z Ewą Prusińską, żoną, kochanką, ideałem? Gdzież się ona podziała? Już nie kochana, czy co? Co za brak konsekwencji? Stałość uczuć i konsekwencja jak u Wróbla! Don Kichot! Istny don Kichot! Nic tylko przywiązać do łóżka i traktować jak wariata!

A jakież to marzenia masz mistrzu poetyckiej imaginacji i mistyfikacji wobec księżniczki Mar? Zostać gubernatorem, księciem (godnym księżniczki z Madrytu). Wart Pac pałaca!), Hidalgiem na wyspie Hula-gula? O boże, ależ wzruszające, "tyś księciulko na zawsze w sercu mem". Ale heca! Pozdro


PS. A gdzie te dwa stare (starcze starowinki, jakieś potworki koszmarki) króliczki, zajączki w wielkiej skorupie po jaju, chyba dinozaura? A pani księżniczka niech doda, na bis, fotografię-szmirkę jakiegoś starego dziecka płci żeńskiej w kapeluszu a'la grzyb i kicającego zająca? królika? który pomyka, wypsnął się spod jej sukienki, czy raczej jakby uciekał bo był ukryty? trzymany? uwięziony? między jej nogami. Doprawdy to wszystko takie freudowskie, że trzeba by zatrudnić jakiegoś starej daty psychoanalityka, który w czerwonym kapturku dopatruje się kompleksu pragnienia tęgiego fiuta, dla jednej jak i drugiej strony, co się skrywa w metaforycznym miłosnym wyznaniu: "ty rozumiesz moje wnętrze, moje pragnienia (no jakżeby mogła nie rozumieć, w którym miejscu pana uraża nakrochmalona (czym nakrochmalona?) koszula!), moje marzenia". Macie oboje dziwne skłonności do dręczenia i znęcania się nad zwierzętami, co też jest freudowskie, przełożone na symbolizację tęgiego, przepraszam za wyrażenie, rypania.

Przepraszam, że się wtrącę, ale czy tą jedyną wymarzoną poetycką żoną, która jeszcze na łożu śmierci...etc. musi być koniecznie Mar Canela, księżniczka z Madrytu etc., a słyszę że i z Gdyni, czy skądś tam (czytając was, a szczególnie Pana, można dostać pomieszania). Z drugiej strony to dobrze, bo stwarzacie taką zagadkę erotyczną, którą ją śledzę jak kucharka w wypiekami na twarzy, niczym jakąś amerykańską "modę na sukces". A patos i śmiesznota tej sytuacji potęguje, że przemawia Pan do niej jak Bóg Ojciec. Też freudowskie, bo w przykładach psychoanalitycznych takie przemawianie do młodych kobiet przez starców (błogosławię cię dziecko, zbliż się do mego łoża śmierci, nic ci nie zrobię!) oznacza, chodź dziecko, bo chcę cię przerżnąć. Nie opieraj mi się. Nie opieraj się boskiemu autorytetowi i przeznaczeniu! Biedna ta Mar, w Pańskiej mocy! No przyznaj Pan, że chciałby ją Pan dopaść w ciasnych drzwiach, a te apostrofy o życiu "w mojej metafizyce", "w mojej [poezji", to zwykłe duperele, mające ukryć zwyczajne kalesonowe chucie?! Widzę, że chyba Panu on nieźle bryka! (niech Pan do tego dorobi rym! starego pryka, tryka, byka, metafizyka, poetyka...).


Z całym szacunkiem, ale myślę, że potrzeba Panu rózgi na dupę i chutliwe tęsknoty (ponoć poetyckie, akurat!) do cnotliwej, wiernej mężatki, szybko by Panu przeszły. Włóż go Pan do zimnej wody! Stary uwodzicielu! Pani Mar to nie jakaś tam Aldona Amon, którą miało, no mniejsza z tym. To nasza gwiazda, która nam świeci przykładem, jak ma się moralnie prowadzić współczesna dama i światowa kobieta, zarazem wyzwolona i prowadząca się wygodnie jak wolkswagen, a zarazem wierna (jakiemuś szoferowi w szoferce) jak Penelopa. Sam Pan powiedziałeś, że to nieczuła zimna ryba, no istny śledź w śmietanie, a tu raptem myślisz, że ją wzruszysz widokami starego Zygmunta na łożu śmierci. Akurat! Już widzę jak się właśnie wtedy będą w kolejce ustawiały do Pana te poetyckie żony i kochanki, wyłażąc na Pana leżącego z miną zbawiciela, z podniesioną koszulą! No, bądźmy poważni, to są świąteczne jaja, ale bardzo komiczne!


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II...

________________________________


zygpru1948 2018.10.23; 06:10:36
Komentowany wiersz: Iść z tobą w jedną noc
Warszawa: Oszustwo wyborcze ujawnione! Unieważnią wynik?

Przez
OTOPRESS -
Październik 22, 2018

https://www.otopress.pl/2018/10/22/warszawa-oszustwo-wyborcze-ujawnione-uniewaznia-wynik/?fbclid=IwAR2WdYphTJ1WKeUEd3zMcrYfVdhlo50iszDkAtsrtNYRlwGZ61B0Ks3QU1M


zygpru1948 2018.10.23; 05:42:34
Komentowany wiersz: Iść z tobą w jedną noc
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.23; 05:42:24
Komentowany wiersz: Iść z tobą w jedną noc
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41874560_2175614219177787_1047098763178409984_n.jpg?_nc_cat=103&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=ac88c823a9ba1d26f459beaed2a750ef&oe=5C3D4C91


zygpru1948 2018.10.23; 05:30:21
Komentowany wiersz: Iść z tobą w jedną noc
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

29.02.2012 00:57


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, gdybym się nie bał, że będę posądzony o pedalstwo, to bym powiedział, że z ust mi Pan wyjął.

Powiem tak, że jeśli mąż i żona nie mogą się znosić w życiu codziennym ponieważ ona nie przeżywa dopochwowego orgazmu a on nie umie jej do tego doprowadzić, bo jest za mały, albo za krótki albo za krótko ją penetruje, to konsekwencje tego są dalekosiężne dla życia rodziny ludzkiej w ogóle. Bo jeśli orgazm dopochwowy i współżycie seksualne jest podstawą budowanie miłości i cementem dobrych relacji między mężem i żoną, to cóż stoi na przeszkodzie, żeby tym cementem był również seks między zięciem a teściową, między teściem a synową, między wnukiem a babcią lub wnuczką a dziadkiem. Gdyby dziadzio solidnie przerżnął wnuczkę, dając jej orgazm dopochwowy raz za razem, to ona by go nie wyrzuciła na starość zniedołężniałego do domu starców, bo by się jej od czasu do czasu, jako przyrząd do robienia orgazmów przydał. Analogicznie, gdyby babcia dała wnuczkowi swojej jeszcze dziarskiej łechtaczki i w ogóle dziury, to wnuczek też by babci tak łatwo do domu starców albo do innego przytułku nie wydał. Stosunki seksualne między teściem a synową albo zięciem a świekrą scementowałyby ład i miłość rodziny.


Co więcej, ja nie kpię, bo podobne rzeczy można wyczytać u Bronisława Malinowskiego i Levi-Straussa. Oni twierdzą, że nie istnieją jakieś specjalne przeszkody w uprawianiu kazirodczego seksu rodzinnego. To właśnie wzbudza gorącość uczuć rodzinnych i wzajemne przywiązanie. Levi-Strauss zauważa, że dzisiejsza rodzina nie ma służyć seksualnej przyjemności, tylko płodzeniu dzieci, żeby te dzieci łączyć z dziećmi innych rodzin tworząc z nich nowe rodziny, komórki społeczne i tworzyć otwarte na innych społeczeństwo. Rodzina służy więc społeczeństwu a nie samej sobie. Gdyby nie ten cel społeczny, to najlepszym wyjściem dla rodziny byłaby miłość kazirodcza, dopochwowa, wszystkich z wszystkimi w kręgu rodziny. Zresztą tak jest we wszechświecie, na Polinezji, w Oriencie, tak było u starożytnych Babilończyków, Achajów i Etrusków, tak było również u starożytnych Ariów i Chińczyków. U Chińczyków zresztą jest tak, że wnuczka jest tam córką dziadka, a nie swego ojca, a biologiczny ojciec może dopiero "zyskać" swoje potomstwo w dzieciach swych dzieci, czyli we wnukach, ponieważ dzieci należą do jego ojca. W Chinach wnuki są dziećmi swych dziadków, a rodzice na swoje (z prawno-religijnego punktu widzenia) dzieci muszą czekać, aż dopiero ich biologiczne dzieci urodzą im wnuki. Dopiero te wnuki są dziećmi dziadków. To skomplikowane, ale chyba do zrozumienia, jak to zachodzi. Na tym się opiera taoizm i czerpie z tego konfucjonizm. System jest tak stary ja same Chiny i nie wiadomo, czy nie czerpały z niego ludy aryjskie i semickie. Żydzi zresztą mają niesłychany seksualny kult dziadka i babki, z którymi mają prawo obcować na określonych rytualnych warunkach ich wnuczki i wnusiowie. A rytualne mieszanie krwi u żydów? Przecież w dawnej Polsce było faktem!

W Chinach wychodzi na to, że prawdziwym mężem młodej żony, nie jest jej mąż, ale jego ojciec. Toż samo z zięciem, że żoną jego nie jest córka, ale jej matka, tak jest w mnogości rodzin ludzkich, że wujek z wnuczką brata, a babka z synem siostry. Konieczne jest mieszanie między-pokoleniowe, w myśl maksymy, że na starej piczy młody się ćwiczy, a na starej kości najwięcej miłości (ludowe), (nie ja to wymyśliłem i nie ja wywołałem temat - w końcu jesteśmy dorośli, jest dwunasta w nocy i dzieci tego nie czytają).


Nie ulega wątpliwości, że podstawą jest twardy kutas (najlepiej stary i wytrenowany - taki co to wypieprzy i babkę i wnuczkę) i dość długa penetracja pochwy w celu wywołania orgazmu dopochwowego, w którym bierze udział cała dolna cześć otrzewnej. Nie chcę tu wchodzić w dywagacje jakie to ma konsekwencje dla symbolicznego ludożerstwa i brzuchomówstwa, które z kolei jest podstawą (brzuchomówstwo) do rozwoju mowy wewnętrznej i w ogóle myślenia i życia duchowego. Życie duchowe płynie od pochwy i otworu odbytowego (do głowy), ale tego nikt nie chce spostrzec, chociaż jest widoczne gołym okiem. Cała ludzkość od rana do wieczora myśli tylko o waleniu i uskutecznia różnorakie stosunki seksualne, gorzej niż psy, ale wypiera się w żywe oczy, kłamiąc że myśli o wyższych celach... chyba takich jak okraść bliźniego i wypieprzyć mu żonę.


Zygmunt Jan Prusiński Księżycowy Kochanek... część I

________________________________


zygpru1948 2018.10.22; 10:32:22
Komentowany wiersz: Morski zapach w tobie dziewczyno
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.22; 10:32:11
Komentowany wiersz: Morski zapach w tobie dziewczyno
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41848056_2175794969159712_6362326288983654400_n.jpg?_nc_cat=104&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=93281f522abf85ef471e76a269fe0809&oe=5C3DB98B


zygpru1948 2018.10.22; 10:26:52
Komentowany wiersz: Morski zapach w tobie dziewczyno
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

09.04.2012 15:10


@Zygmunt Jan Prusiński

Podoba mi się Pański wiersz "Boska komedia i moje cygaro". Nic dodać nic ująć, samo sedno poetyckich, subtelnych niepokojów, ledwie zarysowanych tęsknot, bez nachalności i szczypta zgryźliwego humoru (pod swoim adresem). Ta układanka się Panu udała. Jest w tym metafizyka.

O mnie proszę się nie martwić, mam coś z błędnego, średniowiecznego rycerza, ale nie tak głupiego, jak ten z ballady Schillera "Rękawiczka", żebym z kaprysu złej damy wchodził między lwy. Natomiast jak błędny rycerz traktuję kobiety po rycersku, czy Pan nie zauważył, że traktuję tak panią Mar? (głosząc wszędzie, że jest najpiękniejszą damą z La Manczy? Niestety, nie ma już renesansowych kobiet, jak u Boccacia, gdzie panny potrafią wysłuchiwać (z przyjemnością i zrozumieniem) pikantnych historii i opowiadać takież same, podszyte filozoficznym podtekstem (czasem erotycznym). Te panny są ciekawe! Nasze nudne jak flaki z olejem! No, niech Pan poczyta Dekamerona a zrozumie Pan o co mi chodzi. Że te współczesne idiotki (niektóre) robią się na wyzwolone (ale bez odpowiedniego uzbrojenia intelektualnego), pozując na wielce wykształcone, przemądrzałe ale w istocie rzeczy posługują się jakimś gnuśnym, zastraszonym myśleniem rodem z pipidówki, gdzie nauczone w dzieciństwie przez księdza fałszywej skromności, teraz bredzą na okrągło, że kobiecość wymaga od mężczyzny poszanowania (a przecież my je nie namawiamy do jakiejś sodomii albo słuchania obrzydliwych historii), a mają na myśli (mówiąc o szacunku) to, żebyś im schlebiał, bił pokłony przed ich inteligencją, mądrością i wytwornością (którą mają tylko w dobrych chęciach i w słowach, w pustosłowiu, we własnej próżności, ale nie w duszy i w umyśle).

No jednym słowem, Panie Zygmuncie, chciałbym spotkać naprawdę inteligentną kobietę (chociaż może lepiej nie!, bo już dość mam tego humbugu), mam na myśli kobietę, jak w Dekameronie), bo toto z czym mam zwykle do czynienia, to się oczytało jakichś skrótowców, mądrości w pismach dla kobiet, jakichś samouczków jak być mądrą i piękną, że "człowiek brzmi dumnie" etc. jakieś dyrdymały o "miłości" i "przyjaźni" (a samo nie jest do tego zdolne i nie wie jak przyjaźń wygląda) - (bo w gazetach piszą o "przyjaźni" - pseudomiłości między Brucem Willisem a jego następną damską zabawką, czyli o przyjaźni w światowym ujęciu) i powtarzania przez nią jedno i to samo, na okrągło.

Czy pani Jola Butkiewicz nie zrobiła Panu awantury, że napisał Pan w wierszu, że robi placki ziemniaczane na golasa?. Przecież one widzą w tym śmiertelną obrazę swego majestatu, gdy Pan przez sekundę zechcesz dworować sobie (poetycko, ale delikatnie, dowcipnie i ze szczerej sympatii) w jakimś temacie, w którym występują one (napuszone i napompowane kobiecą godnością). Bo w ich wyobrażeniu, byłoby wtedy dobrze, gdyby facet pisał i mówił (kadził), że one robią placki ziemniaczane w brylantach i w krynolinie, a Pan je adoruje na klęczkach. Kurwa, co za wampuka!


PS. A co do moich droczeń z panią Mar Canelą, to to są tylko moje ćwiczenia stylistyczne, nic więcej. Moje prawdziwe poglądy filozoficzne na istnienie świata i rzeczy są daleko ukryte i nie dla profanów.

Aż mam w tej chwili ochotę odpowiedzieć pani Małgosi (ale nie chce mi się otwierać do niej nowej notatki), że się upiera niepotrzebnie przy tym, że kobieta się nie oddaje mężczyźnie tylko mu siebie "udziela"? Ona pisze, że podczas stosunku miłosnego, ona się sobą z nim dzieli? Nie oddaje siebie, bo by jej to ubliżało! Tym samym daje wyraz, że jest jakąś niewolnicą, bez własnej autonomii, która nie posiada nawet samej siebie, własnej woli, pełnej własnej świadomości, rozeznania dobra i zła etc.! czyli nie jest zdolna do prawdziwej miłości! A czy "podzielić" się z kimś chlebem, to nie znaczy oddać mu tego kawałka na wyłączne posiadanie? Ba, co więcej, czy nie znaczy to oddać mu kawałek siebie samego? Jak w międzyludzkiej komunii społecznego współżycia? Czy ona nie wie, że posiadanie jest i wtedy, gdy występują fale czynnościowe w mózgu rejestrujące istnienie w naszej świadomości jakiegoś zewnętrznego przedmiotu? Jeśli są czynności poznawcze i stany świadomości to jest posiadanie czegoś, albo ich wcale nie ma i jest stan nieprzytomności. Kobiety i mężczyźni, muszą się posiadać, wzajemnie (żeby tworzyć stan ludzkości) w sposób różnoraki, fizyczny, miłosny, seksualny, prawny, poetycki, świadomościowy etc. Musimy mówić o posiadaniu a nie o czym innym (np. dzieleniu się z sobą, bo dzielnie jest fazą wstępną albo inną nazwą na udzielnie prawa do posiadania). Bo posiadając kobietę podczas stosunku miłosnego, jesteśmy świadomi tego stosunku i wtedy w ten sposób ją posiadamy, czy ona tego chce czy nie chce, gdy już rozłożyła nogi i współdziała w tym, żebyśmy jej włożyli penisa. A pani Canela chce ten akt nazywać "podarunkiem" ale nie oddaniem siebie (na chwilę, swej waginy w moc posiadania męskich rąk i członków (i obmierzłych pysków! mlus-mlus! mlas-mlas!). Jej wola tak sądzić! Jej wola tak się samookłamywać! Ale czy ona sądzi, że rozkładając nogi nie oddaje się w posiadanie tylko (co?) obdarowuje? albo się dzieli (sobą), udziela?

Udziela się, czy udziela czegoś - bo tu jest istotna semantyczno-filozoficzna różnica! W "udzielaniu się" występują inne akty neontyczne (jakby powiedział Sartre czy Husserl) a w udzielaniu czegoś jeszcze inne. Kobieta udziela siebie samej, albo swej pochwy, mężczyźnie w zależności od stopnia własnej interioryzacji, świadomości łączności ze swym ciałem, zazdrości o własne ego itd. Czym się różni oddanie samej siebie od oddania swej waginy w posiadanie mężczyzny? Łączy się to z prawem mężczyzny do posiadania dziecka. Jeśli mężczyzna nie ma prawa do posiadania kobiety, matki swego dziecka, to nie ma prawa również do tego dziecka. (To po diabla wkładać jej kutasa!) Powtarzam, czy w akcie miłosnego oddania nie mamy do czynienia z decyzją kobiety: oddaję ci moją waginę i mnie samą, zrób z nimi co chcesz! A skoro cię kocham i ufam ci, to ufam, że nie potniesz mnie na kawałki nożyczkami. Pani Canela boi się, że ją partner potnie nożyczkami, dlatego może mu tylko podarować na chwilę, czyli udzielić ewentualnie pożyczyć swej wagińci, żeby sobie wsadził przez lejek, na chwilę, a ona go będzie bacznie obserwować, czy nie nadużywa stanu używania. Krańcowa nieufność do mężczyzny i drugiego człowieka (obawa i strach przed obcym) - (przy nieustannych zapewnieniach o własnym pojęciu o wysokich uczuciach jakimi powinna charakteryzować się miłość). Stosunek miłosny, to jest nic innego, niż oddanie w posiadanie, w chwili gdy facet wkłada kobiecie penisa do pochwy, i tę pochwę na swym członku i członkiem, posiada, kobieta już nią nie "rządzi" (chociaż rządzi w ten sposób, że swą waginą męskiego członka i mężczyznę wzajemnie posiada. Ale z drugiej strony (patrzcie ludziska, co to za dziwne stworzenie ta wagina) wagina wobec umysłu kobiety jest autonomiczna i chce być posiadana, i należy do mężczyzny, bo kobieta (jako psychofizyczna całość) ją oddała mężczyźnie (i wagina nie ma nic to powiedzenia, chociaż czasem waginę łechtaczka boli, bo ją mężczyzna traktuje zbyt mściwie i brutalnie, ale kobieta mówi (do waginy) cierp, bo ja go kocham!), gdy tymczasem mężczyzna używa jej sobie (i na niej) jak "swoje", do momentu, gdy sobie zrobi dobrze (jak byk na krowie - jest to wersja ordynarna, bo są i wersje idealistyczne - wydumane przez metafizyków i poetów).

Nie chcę komentować logiczności pani Mar, niech sobie myśli co chce, ale rozmowa z nią nie bardzo ma sens, skoro rozmówca twierdzi, że słońce jest białe i tylko białe, bo takim go widzi. Jest białe ale również różowe, złote, niebieskie etc. O, albo to, że jest jakowaś "energia" wyobrażona po "buddyjsku", która jest niezniszczalna i wędruje przyczepiona do rzeczy, do przedmiotu (jak że co psiego ogona), albo też wędruje sama (gdzie chce) itp. Z wszystkiego, z każdego pojęcia można zrobić efekciarski gadżet myślowy i używać go jako zdania zastępczego (wmawiając rozmówcy, to jest to zdanie właściwe, choć oboje wiedzą, że nie na temat), bo się nic istotnego nie ma rozmówcy do powiedzenia. A gdy Skręt - rozmówca u Pana na blogu zwraca uwagę na jakiś nowy aspekt sprawy (zwykle dziwny bo świat jest wciąż zaskakujący), to się mówi, że Skręt świntuszy i bulwersuje. Patrzcie państwo, czyżbym miał aż z tak naiwną publiką do czynienia? Cóż on takiego bulwersuje? Mówi coś co jest niezgodne ze zdrowym rozsądkiem? Z opinią większości. To prawda, mówi coś czego opinia większości nigdy nie słyszała i nie potrafi sobie tego wyobrazić, więc to jest rozmowa dziada do obrazu. Ale trudno, Skręt tak musi, musi sam sobie ubarwiać nudę czytania wciąż tych samych komunałów, które PT., blogowicze wypisują jako perełki swej inteligencji i zachwycają się nimi nawzajem. Miernota zawsze znajdzie uznanie w oczach drugiej miernoty.


PS. Co do Pańskich wirtualnych małżeństw, to ma Pan rację, ale to też się wiąże w wirtualnym czy też intencjonalnym posiadaniem. Ponieważ posiada się coś (przedmiot) najpierw w myślach, czyli posiada się myśl... czyż ja czytając Pana nie posiadam Pana, Pańskich myśli w swojej świadomości? (inaczej bym nie rozumiał co czytam, o co Panu chodzi). Czyż Pan czytając mnie nie posiadasz mnie? Części, mojej świadomości? Gdybyś mnie nie posiadał, to byś mnie Pan nie rozumiał. Chyba logiczne. Posiadanie wcale nie oznacza jeszcze dosłownego i doskonałego zrozumienia czyli posiadania, ale to jest już wyższa szkoła jazdy! To należy do epistemologii i filozofii nie będziemy się tu uczyć. Tym nie mniej, nie róbmy ze świata niezrozumiałego domu wariatów. Starajmy się zrozumieć ile się da i zabawić jego komicznymi właściwościami, które są właściwościami nas samych. To my jesteśmy komiczni w naszych pretensjach do zrozumienia tego czy owego (czego nie wiemy i wiedzieć nie będziemy). Ja nie przeczę, że jestem zaciekawiony osobowością pani Caneli i dlatego robiłem takie "dziwne ruchy" myśląc, że ten szyfr będzie przez nią odczytany i ona też za pomocą "dziwnych ruchów" (nie mylić z seksualnymi), myślowych, gier myślowych, symbolicznych komunikatów, sformalizowanych w języku, aluzji, pani Canela też podejmie grę pt. "o, taka jestem, tu mnie smaruj, to mnie bawi, to mnie zaciekawia, ja mam taką zabawkę a ty mi pokaż swoją..." (tu nawet nie chodzi o flircik, tylko o ciekawą znajomość i zabawne żarty - a nie o mecz bokserski, że ja jestem mądrzejsza, ja jestem wyższą nad mężczyzną istotą, kobietą i ty uważaj, bo cię zniszczę) ale to mi się nie uda z tym adresatem. Za dużo tu nadęcia i pozy. To może być dobre dla Pana, te zabawy w księżniczki i grandezy.

O Boże, zdechnę ze śmiechu!


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II...

______________________________


Zygmunt Jan Prusiński


BOSKA KOMEDIA I MOJE CYGARO

Jolancie Marii Butkiewicz


We wsi Butkiewicz wiosna przyszła,
trochę rozczochrana
jak kochanka w łóżku.

Wróciłem z dalekiej podróży,
akurat Jola smaży mi placki ziemniaczane
- przy kuchni stoi nago.

Siedzę przy stole i palę cygaro -
podarowane od Fidela starca,
przyglądam się jej figurze.

I w tej Boskiej Komedii u niej w domu,
uczę się nowych myśli o kobiecie...

- Taki z niej czarownik.


19.6.2011 - Ustka
Niedziela 10:20


_________________Wiersz z książki "Złap mój księżyc"


zygpru1948 2018.10.21; 10:50:02
Komentowany wiersz: A ta ławeczka i moja muza
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.21; 10:49:47
Komentowany wiersz: A ta ławeczka i moja muza
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41822512_2175697245836151_2289787609712427008_n.jpg?_nc_cat=105&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=dc99da7470ecf1c9ca40195fd9950a03&oe=5C435860


wigor 2018.10.21; 10:49:28
Komentowany wiersz: A ta ławeczka i moja muza
Podoba mi się Twój wiersz. Muza też niczego sobie ;-) Pozdrawiam ;-) +


zygpru1948 2018.10.21; 10:42:21
Komentowany wiersz: A ta ławeczka i moja muza
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

14.04.2012 01:10


@Zygmunt Jan Prusiński

Witam! Panie Zygmuncie nie pomnę w tej chwili autora ani dokładnie tytułu, ale we francuskiej książce (bodajże) "Rycerz, kleryk i kobieta" autor pisze, że instytucja średniowiecznych X-XIV w. trubadurów i truwerów polegała na tym, że poeta opiewający piękno i wdzięki możnej pani (na zamku lub gwarnym dworze) mógł być tylko ubogi klery, świszczypała, student etc. Mógł on zbliżać się do pani na odległość stołu, ale nie bliżej. O dotknięciu jej ręki mógł sobie tylko biedak pomarzyć.

Rycerzem który wybierał sobie damę swego serca mógł być człowiek majętny, szlacheckiego pochodzenia, ale nie za bogaty i również nie było mowy żeby się mógł z damą swego serca spoufalać, dotykać ją itp. Mógł ją co najwyżej pocałować w rękę. Byli jednak oni potrzebni, żeby robić wokół pani sztuczny tłok, w którym przemykali prawdziwi kochankowie, zwykle możni rywale męża tejże damy i pani. To dopiero oni mogli panią chędożyć, za co, gdyby się, doniosło do rozwścieczonego rogatego męża, głowę by stracił trubadur i poeta, bowiem często widziano go przy stole pani, jak jej przygrywał do posiłku i umilał czas swoim śpiewem. On bowiem służył za parawan. Jego widziano publicznie, miał prawo widywać panią w ramach pracy "kulturalno-oświatowej".


To co Pan pisze o "swoich kobietach" to ja wiem to doskonale, co tu jest grane, że właściwie jedyną kobietą z krwi i kości jest tylko pani Mar. Wszystkie inne, to albo Pańskie wymyślunki, z którymi Pan rozmawia i pisze właściwie sam ze sobą, natomiast takie jak pani Jolanta-Kaszmir, to nie wiem, ale wysoce dla mnie podejrzana figura. W każdym razie chyba nie Pan. Zresztą gdyby nawet tak było, to nie mógł był Pan wiedzieć, gdyby miał Pan rozdwojenie, roztrojenie itd. jaźni. Piszę "podejrzana", bo ostatnio wypowiada się na blogu Sowińca jako "Kaszmir" i jej portret psychologiczny z tego i tamtego blogu niezbyt mi pasuje do całości. Na marginesie powiem, że wszystkie te figury, które dawały wypowiedzi i dają na tej "ale literaturze" są jakieś enigmatyczne oprócz takich osób jak Pan, jak Sowiniec, jak Bochwic. Wiem mniej więcej o co Sowińcowi chodzi, jaką ma swoją politykę, wiem też że pani Bochwic nie jest czymś w rodzaju agentury. Ale za resztę nie dałbym sobie ręki uciąć, czy my nie gadamy z jakimiś agentami Bondami. Diabli wiedzą jaką wobec nas mają politykę, czy chodzi o to, żeby nas kanalizować, tonizować nasze wypowiedzi, czy też do czegoś podbechtywać. Zastanawiające jest dla mnie to, że na czyjąś sugestię zamknięto i przywrócono Pańską stronę, chociaż Pan wcale nie zmienił swoich nawyków, a ja poza otwarciem kilku innych blogów na innych witrynach, piszę właściwie tak samo. Mój kolega uważa, że w tym całym internetowym interesie odchodzi robota szpiegowska na całego, przeróżnych szpiegowskich agencji.


PS. Co do Pańskich narzekań, że jest Pan męczennikiem, to nic podobnego. Pan męczennikiem był jak się Pan męczył na dupie Pameli Amon, albo wychowywał Pan dzieci i bronił się Pan przed żonami, żeby nie szły do sądu po rozwód. Ale teraz muszę się przyłączyć do zdania pani Mar, że jesteś (świadomym, bo chcesz nim być) błaznem! Inna sprawa że to dowodzi cech człowieka myślącego, który nie chcąc utracić kontaktu z rzeczywistością, pełną innych błaznów, musi sam upodobnić się do błazna.

PS II. Nota bene miałem kiedyś pretensje do Marianny Bocian (nazywałem ją Alicją), że nie rozumie w swym poemacie (o wielkiej rozpiętości tematycznej, od czasów saskich przez rozbiory aż do współczesności) trudnej roli Stanisława Poniatowskiego nazywając go błaznem. Moim zdaniem to dowodziło jej płytkiej znajomości historii, procesów historycznych, psychologi rządzenia i mentalności tamtych ludzi etc. Bowiem bardzo łatwo zostać błaznem wbrew swej woli, wypromowanym na błazna i sterowanym przez innych, natomiast bardzo trudno zostać błaznem samemu, żeby uniknąć jeszcze większego, wymuszonego na nas przez innych błazeństwa.

PS III. Moim zdaniem, upadek rozbiorowy I Rzeczpospolitej był nieuchronny, bo Polska była jedynym wielkim krajem w Europie, który był najstarszym organizmem państwowym i ten kraj (w sensie państwo), musiał się pierwszy znużyć trudnościami trwania w historii i własną przeszłością i rozlecieć z braku wewnętrznej woli i spójności. Polska trwała jako spójny wielki organizm od ok. 1350 r. czyli od Kazimierza Wielkiego. Natomiast w tym czasie Francja i wszystkie inne kraje europejskie walczyły o swoje scalanie, jak Włochy, Austria, Anglia czy Francja (albo wręcz były w powijakach jak Rosja), lub były pokawałkowane jak Niemcy, malutkie jak Austria, rozbite dzielnicowo i etnicznie jak Hiszpania etc. Dlatego nie powinno dziwić, że Polacy jako najstarszy w Europie naród, w sensie - jako zbiór jednostek o własnej świadomości państwowej, jesteśmy tacy zblazowani, zmęczeni i wykazujący cechy nihilizmu, czyli poglądu, że wszystko już było i nie ma się już czego dobrego spodziewać. Przypominamy starożytnych rzymian, który po tysiącu lat historii, podbojów, świetności... mieli wszystkiego dosyć i czekali na barbarzyńców. Tak jak my. Niemcy wobec nas są narodem młodym (w sensie jednostek które... etc.), w tym sensie, że byli w rozbiciu dzielnicowym do 1873 r. Austria była zlepkiem różnych szczepów i narodzików. Węgrzy są równie starożytni jak Polacy, ale zbyt ich mało, jakby mieli zaszczepione w genach jakieś kurduplostwo. Turcy formowali się pięćset ostatnich lat, czyli są młodzi, Francuzi proces swego formowania zakończyli na dobrą sprawę w nie czasach Henryka Walezego i nie Franciszka I, ale dopiero w czasach Ludwika XIV i Kardynała Mazariniego. Więc o co można mieć pretensje do Polaków? O to, że są zbyt dojrzali!? Albo że są przejrzali, jak te gruszki na starym drzewie i spadają na ziemię, bo nie chcą się już trzymać gałązek życia? Polacy to elita wśród narodów i ich arystokracja. Dlatego wśród Polaków jest tylu zaprzańców, buntowników i wariatów. Ale są to szlachetni zaprzańcy, buntownicy, dewianci i wariaci. To wszystko z przesublimowania i przerasowienia. To dlatego polska kobieta przypomina jakąś zdziwaczałą sukę egzotycznej wynaturzonej rasy. Również Polak, mężczyzna z rasy Polaków, to ni pies ni wydra, ni to kundel, skundlony cham, ni rasowy szlachcic. Na pozór nie mamy w sobie nic, co przypomina hodowlaną elitę (w eugenice i nauce o dziedziczności elita, to pierwsze pokolenie nowej rasy, od której pochodzi łańcuszek nowych, następnych pokoleń), z której żeśmy wyrośli, a przecież właśnie mamy wszystkie jej cechy tylko spotęgowane, często do granic karykaturalnych. Jeśli coś za bardzo przypomina pierwowzory, i stwarza wrażenie większej oryginalności od oryginału, to jako przedobrzone nie budzi zaufania i przynosi więcej kłopotów niż pożytku.

Tak jest z naszym polskim narodem, że nadajemy się tylko żeby nas wsadzili w ramkę za obrazek i mówili, "tak wygląda prawdziwy stary Europejczyk po tysiącu lat nieprzerwanej państwowości" (120 lat rozbiorów się nie liczy, bo państwo w głowach Polaków nie przestało istnieć - dzięki kulturze). Właściwie taki stary Europejczyk nadaje się już na emeryturę a nie do rządzenia, pracowania i zdobywania własnego etat detre (nie ma tu w narzędziach znaków do francuskiej pisowni), czyli po polsku: racji istnienia. Co ciekawe, komuniści po wojnie całą swą dydaktyczną działalnością w szkolnictwie, w teatrze, w prasie, rękami inteligentów poczuwających się do przynależności do szlachectwa urabiały nowe pokolenia (chłopów) na potomków sarmackich szlachciców (nie na robotników i chłopów - robotnicy i chłopi, to był odprysk). Ja dostałem od nich zakaz pisania, bo byłem przeciwko urabianiu takich pokoleń (niczym Dostojewski w carskiej Rosji), które jak hrabia Henryk z Nieboskiej byli w cynicznej, młodej i bandyckiej Europie ciamajdami, dającymi zagranicznym chamom sobie w kaszę dmuchać. Cóż z tego, że polski szlachcic nadawał się do loży masońskiej paryskiego rytu (jako okaz wysublimowanego i zdziwaczałego oryginała) jak nikt, skoro rządzili nim w niej młode francuskie chamy nobilitowane na szlachciców dopiero po Wielkiej Rewolucji Francuskiej?


Kończąc, żeby się nie rozpędzać, Marianna Bocian, moim zdaniem, tego wszystkiego nie rozumiała, i jakiż tu z niej był do cholery Norwid w spódnicy?!. Denerwuje mnie to licencja poetica, ten zasrany poetycki pseudojęzyk, ludzi którzy rozumując płytko, bajdurzą co im ślina na język przyniesie. Ja się Panie Zygmuncie to tego towarzystwa nie nadaję. Uważam, że poeta dużego kalibru musi być jednocześnie uczonym dużego kalibru, bo poezja jest naczelnym narzędziem ludzkiego poznania. I odmawiam tego miana ludziom myślącym płytko albo udających myślicieli. Co innego sklecać rymy, dokładać wolne metafory do metafor, a co innego (tak jak Ginter Grass) zanurzać się w język całej ludzkości, sięgając do pra-mowy i pra-języka, mówiąc, że coś "musi być powiedziane" tylko dlatego, że to "musi być powiedziane", bo tego żąda pra-język i pra-mowa. "Kiedy kamienie krzyczą", to Pana słowa - dopiero wtedy ma prawo i przymus odezwać się poeta, nie wcześniej. Czyli, poezja jest sprawą etyki, nie estetyki. Natomiast "twórca" składający zgrabne wierszyki (dla wyrażenia estetyki), cóż, jest tylko umownym poetą, według licencji poetica. Otóż "Pan Tadeusz" nie musiałby przez Adama Mickiewicza napisany i nic by się złego nie stało, gdyby go Polacy nie dostali i nie czytali. Natomiast "Księgi Pielgrzymstwa Polskiego" (o wędrówce w głąb polskiej jaźni) musiały być napisane i źle się dzieje, że Polacy ich nie znają i nie czytają. Bo nie czytając takich tekstów oduczą się myślenia i właściwego posługiwania się językiem, który nie dopuszcza do zatracenia ich człowieczeństwa. Dlatego też u nas tylu alkoholików, skurwysynów, złodziei, bandytów, oszustów etc. Być może nie więcej niż u innych, znacznie młodszych od nas nacji. Ale te młodsze nacje można usprawiedliwić tym, że ona dopiero myślenia zaczęły się uczyć długo potem, gdyśmy już byli ukształtowani.

PS III. Gdyby ktoś podnosił sprawę starożytności narodu niemieckiego, to spieszę wyjaśnić, że różnice między językiem północno-niemieckim a południowo-niemieckim rozstrzygnął dopiero Adolf Hitler, likwidując strukturę Rzeszy jako odrębnych organizmów państwowych. Czyli, wychodzi na to, że Hitler jest twórcą nowoczesnych Niemiec i jedności Niemców. Powinni o nim mówić z szacunkiem, z wdzięcznością i czułością: "Nasz ojciec. Tatuś!" Aż do czasów Bismarcka Niemcy z południa kłócili się z północnymi, które narzecze jest ważniejsze. Bardzo długo mówiąc północno i południowymi odmianami, nie bardzo mogli się z sobą porozumieć. Uczeni piszą, że sprawa rozłamu Niemców na dwa różne narody wahała się bardzo długo.

PS IV. No to moje zdanie na temat zasług Hitlera dla narodu niemieckiego, Pan zna.


Zygmunt Jan Prusiński Sukienki i Motyle - część II...

_________________________________


zygpru1948 2018.10.20; 10:47:12
Komentowany wiersz: Między udami poznawać świat
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.20; 10:45:31
Komentowany wiersz: Między udami poznawać świat
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41880649_2175689559170253_9119105319128006656_n.jpg?_nc_cat=107&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=e73b3c6be6886611d038b5c3784ec1c4&oe=5C4D955C


zygpru1948 2018.10.20; 10:16:18
Komentowany wiersz: Między udami poznawać świat
Karol Zieliński


KRYTYK I POETA

(recenzja książki „Kobieta białych luster”)



Otóż, poeta Zygmunt Jan Prusiński wcale nie liczy na jakąś miłość, że gdy będzie używał słowa "miłość" to kobieta chętniej itp. Poecie, to pisanie się nadzwyczaj udało. Tyle szczerego, nie wymyślonego, bezpretensjonalnego, powtarzanego od początku świata... banału! A tymczasem jest to tak świeże i prawdziwe, że tu wcale nie chodzi o jakieś tam zakichane miłości... Ludzie miłości... jakie znamy na co dzień, jakie żeśmy w swym życiu przeżyli, to zdaje się betka... przy smutku, z niemożności osiągnięcia prawdziwej miłości... w świadomości, a raczej w podświadomości Prusińskiego, że miłość to coś horrendalnie absurdalnego. I poeta to wie... i cierpi... jakby cierpienie było sednem miłości.


Poeta Prusiński, jako filozof miłości, wszystko to wie! I te erotyki nie są skierowane do ziemskiej kochanki! Jeśli już to do takiej, która nie istnieje albo już umarła, albo lepiej by było, żeby się nie narodziła, lub przed narodzeniem umarła! Bo któraż to z kobiet potrafi pieścić otwarte serce w wazonie, pana Zygmunta. Ja na nic takiego bym się nie zdobył. U mnie sytuacja metafizyczna przebiega inaczej! Tymczasem Prusiński, nie! On przeżywa inaczej, „głęboko” po młodopolsku i pisze jak Edward Stachura: "struny gitary leniwe jak nigdy"! - Co za piekło! (Z tym, że u Stachury nie było kobiety!) Co za boleści i cierpienia! I dalej pisze: "Jednak wiemy oboje, że nasz nurt miłości przetrwa". Otóż nie przetrwa! Poeta wie o tym, że nie przetrwa. W każdym wierszu miłość się rodzi i umiera - od nowa! Prusiński to wie i to samo czuł gdy tytułował wiersze: dla Mar, dla Wieśki, Józki, Maryśki. Wszystkie traktując jak markizy! Jak anioły. Jak matki boskie! Z najwyższym szacunkiem i wiedział, że mimo to nic nie przetrwa! Każdy wiersz kończy się w goryczach smutku! On ma w żołądku samą "żołądkową gorzką"! Po ile ona, poeto?


To bardzo piękne i smutne wiersze! I żadne rewelacje! Żadne takie fajerwerki zadziwiających pomysłów, żeby aż zatkało! Tu nic nie "zatyka", bo tak jak u samego Pana Boga, "wszystko jest spieprzone”! (Przychodzi mi na myśl "Ostatnie tango w Paryżu”). Bo przecież po wszystkich zaglądaniach w serce Prusińskiego w kryształowym wazonie, poeta powinien kochance ulżyć i spędzeniu z jej krwiobiegu w miednicy małej nadmiar napięcia nerwowego z podniecenia (z długotrwałego przekrwienia) od słów: „kocham, całuję pieprzyki między twymi nogami” etc. Od tego kobiecie staje łechtaczka i swędzi! A tu nasz poeta zamiast doprowadzić ją do orgazmu i uwolnienia od napięcia (biedna kobieta!), "zbliża się do granicy jej kolorów"! Niech go licho! Jednakże, mimo tego, nasz poeta, nie daje (Sylwii Żwirskiej) żadnej nadziei, w żadnej aluzji, że jednak zrobi coś fizycznie! Tu nie o fizyczne chodzi! Tu chodzi o "usunięcie zwątpienia" z ciała Prusińskiego: "gdy ona wbije się w niego, w jego ciało, ostrzem promienia, jak motyl". I tu również nie chodzi o niezdrowe konotacje pod XIX -wiecznej poezji epatującej fizycznymi obrazami seksu... tu chodzi o nadanie sensualnego wyrazu ludzkiemu życiu. A tego w poezji Prusińskiego brak. Poeta jeszcze Żwirskiej nie poznał osobiście i fizycznie (nawet w pociągu), a już (do czego ma zresztą - licencja poetica - prawo) akcja poetycka utyka w miejscu, gdzie zwątpienie nie pozwala na dotyk, pocałunek, podniecenie, bo inaczej, po jakiego diabła poeta miałby się zbliżać "do zrozumienia jej kolorów"? Ja to doskonale rozumiem (dlaczego) i mogę na ten temat napisać pięćset stron analizy, ale czy to jest potrzebne (taka gadanina!) zwykłemu zjadaczowi chleba? Pomijając pytanie, czy w ogóle poezja Zygmunta Jana Prusińskiego jest potrzebna zjadaczom polędwicy?


Czytuję różne wiersze, ale dopiero u Prusińskiego trafiłem na ciekawy, współczesny melanż, mianowicie najpierw są słodziutkie porównańka i głupiutkie (czasem) apostrofy, ale po ich złożeniu do kupy, okazuje się, że oglądamy światy przerażające w najczystszej postaci... głupoty, piękna, łatwizny umysłowej i wyświechtanych porównań... za którymi stoi zbrodnia, zdrada, skrobanka, łapówka, oszustwo... i pragnienie zwykłej miłości i ludzkiej bliskości, które jest nieosiągalne i absurdalne w świecie niedorzecznym. Nawet sam Pan Bóg, mówi Zygmuntowi Prusińskiemu: Przecież wiesz, że twoje żądanie bezinteresownej, czystej, duchowej miłości jest niemożliwe (i niemoralne), ale pisz i łudź się, wpadaj w sen, śnij o kochance o wyższym stanie ducha.

Najpierw seks, później poezja! (Jan Kochanowski by się z tym zgodził). Nie odwrotnie, bo nie rozładowane napięcie stworzy dewiację i dysonans! Tak samo jest w Teodycei u samego Boga. Zgodzi się z tym prof. Kazimierz Jaworski! (Dobrze by było, żeby się poeta na te psychoanalityki do mnie odezwał! W kontekście Jaworskiego również).

Tak czy inaczej (na koniec), jeśli Sylwia Żwirska (piękne polskie nazwisko) - masz dobry gust poeto, pozwolisz, że wykorzystam je w swojej powieści!? Jak i również ją samą i ciebie! (W tej chwili czuję się jakbym brał udział w jakiejś salonowej scenie w "Próchnie" Wacława Berenta) - istnieje naprawdę (co nie jest istotne!), to powinna się czuć zaszczycona, że trafiła na takiego mężczyznę, jak Prusiński (niewidzące, wodniste oczy medium! Somnambulika!), który umieszcza jej nazwisko w swoich fantazmatach (ale nie tylko w "swoich" bo to są również nasze fantazmaty! - wyjaśnię przy okazji!


No, poeto. Jeśli miałbym poszukiwać porównań, a spędziłem wiele lat w bibliotekach i na lekturach naszych (i nie tylko) wielkich poetach, to bym teraz porównał Zygmunta Prusińskiego z Zygmuntem Krasińskim! I idę o zakład, że moje uczone koleżanki profesorki od romantyków, musiałyby ulec powadze argumentów, właściwych tej dziedzinie wiedzy... (Nie zdradzam tu tajemnicy, że w nauce liczy się miła powierzchowność zapewniająca poparcie przy głosowaniach na radach naukowych wydziałów. Facet, który przeleci większość koleżanek ma większe szanse na ustalenie co jest bardziej naukowe a co nie, bo oddane jego urokowi byłe kochanki go poprą). Myślę tu o bardzo specyficznym i zamkniętym kręgu specjalistów od Juliusza Słowackiego i Krasińskiego. Bo co innego jest go wydać w stu tysiącach egzemplarzy, ale nic sensownego nie móc poza tym o nim powiedzieć Polakom i "Polsce", np. o figurze „Okopów Trójcy Świętej” lub o ślepocie Orcia. Specjalnie używam mocnych słów, bo tylko one pozostają jako świadectwo, że kiedyś istniał świat naturalny, w którym jednakże poeta Prusiński usiłował szukać duchowej racjonalizacji.
Niech się teraz "przebudzi" (po raz wtóry i wtóry - jak we śnie w dramacie scenicznym, Calderona de la Barca "Życie snem") i próbuje opisać miłość kobiety, która urodziła się z probówki...

Kraków. 12.08.2011

________________________


zygpru1948 2018.10.19; 10:02:46
Komentowany wiersz: Pokojowy nastrój i biały blues
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.19; 10:02:35
Komentowany wiersz: Pokojowy nastrój i biały blues
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41817476_2175653992507143_5365560844547522560_n.jpg?_nc_cat=106&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=2c316705d697aa3ec588a6e160f9e803&oe=5C4512CF


zygpru1948 2018.10.19; 09:53:06
Komentowany wiersz: Pokojowy nastrój i biały blues
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

01.05.2012 18:07


@Zygmunt Jan Prusiński

Witam Panie Zygmuncie. Nie rozumiem tych żałobnych wierszy, jak u Norwida. Co do kuchwy? Teraz znów się Pan ogłasza żałobnikiem w czarnym garniturze.

"Zamknięty od środka", to Pan będziesz zawsze. "Zamknięty również wobec Pańskiej aktualnej narzeczonej. Jeśli Pańska narzeczona boi się wyjść za Pana, to jej zaproponuj "wolny układ", czyli takie małżeństwo, że będzie Pana mogła zdradzać z kim zechce. Pomyśl Pan jakie to podniecające! Pod warunkiem, że będzie to robić "przednią dziurą", a nie tylną. Jedna z blogowiczek dzisiaj na interii, w forum na temat uwodzicielskich kobiet typu femme fatale, napisała, że u niej w biurze wszystkie koleżanki dają kolegom dziury odbytu, żeby sobie chłopcy poruchali, mając chwilę radości. One też mają frajdę, a dzieci z tego nie ma i nie trzeba jeździć na skrobanki do Londynu.

Rzeczywiście można pomyśleć, że nad Kapulettich i Montekich domem, spłukane deszczem, porażone gromem... Ale przecież i Delfina Potocka miała ze swym mężem taki układ, że mogli sypiać z każdym, z kim mieli ochotę. Więc o co biega? Możesz Pan z nią być szczęśliwy, a ona być wolna. Pod warunkiem, że nie będzie chciała od Pana pieniędzy na te swoje eskapady i realizację zachcianek kochanka. I że nie będzie przy tym używać "tylnej dziury" bo one wszystkie uważają, że "anal" nie jest zdradą. Takie dziś wśród nich najmodniejsze hasło: "Anal nie jest zdradą".
One by chciały prędko, ekscytująco i na chybcika. Bez żadnych rozmów o małżeństwie i projektowaniu ilości potomstwa. A Pan zaraz o zapładnianiu. Jakby w jakiejś manii. One nie chcą o zapładnianiu, tylko o ciupcianiu. Więc umawiaj się Pan na randki w sklepie samoobsługowym żeby uskuteczniać szybki seks między półkami. I (ja tak zrobiłem) ona nie będzie miała czasu rozwijać kwestii pieniędzy, wyjazdów, eskapad, planów miłosnych, bo trzeba szybko przetrzepać dupę, wciągnąć majtki, albo schować do torebki, bo klienci mogą nadejść, a kolację każde zje u siebie w domu. Przecież dzisiejsi Polacy oduczyli się jeść wspólnej kolacji. Co innego piwo!


To mi dopiero randka, to mi seks! Tak jest dobrze i tak robią małolaty; dupę przetrzepać między półkami a resztę załatwiać SMS-em. A zaręczam Panu, że emocje są większe, większa przyjemność ze strachu, że może ktoś nadejść, ona też chce tego, żebyście byli przyłapani, bo jak mi powiedziała, chciałaby zobaczyć, żeby i jakiś inny klient zobaczył, że ma zgrabną dupę - tak powiedziała i twardziej od tego staje. No a potem się Pan dziwi, jak spermę znajduje Pan w cukierkach. Warunek jest taki, że najlepiej by było, żeby ona była wysoka, bo wtedy nie trzeba szukać pudeł ani deptać po towarach. Przecież już jest Pan dziadkiem i nie musi Pan płodzić dzieci (musi Pan?). Więc jeśli Pan nie musi, to potraktuj Pan swoje małżeństwo zabawowo, z przymrużeniem oka, a nie podkreślaj swej samotności przez 17 lat.


A tak w ogóle to ja w te Pańskie żeniaczki nie wierzę, tylko zamiast marzyć, to podrywaj Pan te dziewuszyska, które znudzone małolatami, chciałyby zażyć geriatrycznego seksu, z takimi staruchami jak my. Niejedna myśli o swych szynkach jako o niedojrzałej cielęcinie, dlatego że nie wisiały jeszcze na starym haku

Oczywiście, że jestem za czystością związku miłosnego między młodą dziewczyną o chłopakiem, bez zdrady i łajdactwa - ale pokaż mi Pan takich młodych ludzi, którzy czystość związku opierają na wierności seksualnej i wyłączności. Dzisiaj się zdarza, że młody przyprowadza swoją młodą ukochaną do starego kurwiarza i mówi: "przeleć mi ją pan, bo nie mogę ją kochać, gdy nie jest taka jak wszystkie. Teraz jest taka naiwna (gąska) i dziewicza, że wydaje mi się jak kaleka bez nogi. Jak ją pan wydmuchasz, to będę miał pewność, że z nią wszystko w porządku. Ba, co więcej, będę się mógł tym chwalić, że jest kobitą w porządku, bo walił ją stary Baliś"!

Czyż trzeba Pana uczyć kurewstwa? Żyjesz Pan prawie siedemdziesiąt lat i nie wiesz Pan, że nie można od kobiety oczekiwać wierności (wiem, wiem, że Pan powtarzasz, że kobieta jest niebezpieczniejsza od anakondy - a mimo to płaczesz z tęsknoty), miłości i zdrowego rozsądku. Dzisiaj jest tak, że kobieta wie tylko jedno, że chce pieniędzy, a poza tym nie wie nic. Dzisiejsza kobieta nie wie czego chce. Jakże więc można płakać nad sobą, że się od niej za mało plag i kopniaków dostało? Czegoś tu nie rozumiem.


Zamiast być szczęśliwy, że ominęła Pana ta pseudo-miłosna zaraza (dawkowana mężczyźnie przez te wariatki), to Pan płaczesz, żeś miał tych cierpień za mało. Zaiste dziwna logika! Czyś Pan czasem nie jest masochistą?


Zygmunt Jan Prusiński Księżycowy kochanek... część II

___________________________


kaja-maja 2018.10.18; 07:15:55
Komentowany wiersz: Kobieta z winogronami
erotyk nie boli sex
kiedy ma się winogrona
upić się można najeść
też na nich ciasto zrobić
ale pod szklanym lustrem
nie dotknę ciebie
Aleksandrio i choć rodzynki
uwielbiam - przyjeżdżaj
bo inaczej bułgarskiej
rozkoszy skosztuję w:)


zygpru1948 2018.10.18; 07:03:37
Komentowany wiersz: Kobieta z winogronami
W KRAINIE CIENI - Część I

Dział: Kultura, Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/902953,w-krainie-cieni-czesc-i


zygpru1948 2018.10.18; 07:03:26
Komentowany wiersz: Kobieta z winogronami
Margot Bene z Avinion - krytyk literacki i felietonistka,
zawsze czeka na mój Erotyk !


https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/41840662_2175653265840549_3370105286340640768_n.jpg?_nc_cat=101&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=7347feb21c26901386e32b8bd05c89f8&oe=5C8A9922


zygpru1948 2018.10.18; 06:57:59
Komentowany wiersz: Kobieta z winogronami
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

25.04.2012 23:09


@Zygmunt Jan Prusiński

Dziękuję za życzenia.
Ostatnio wydano grubą książkę o Zygmuncie Krasińskim pt. "Gigantomachia". Onegdaj przyrównywałem Pana do Wieszcza, z tego powodu, że tak jak On usiłował w Poezji, po poetyckiej drabinie jakubowej wedrzeć się do brzucha Lewiatana. Nie chodziło mu o pieprzenie Delfiny, ani o pieniądze z wydań tomików, bo dzięki papie i carowi miał ich w cholerę, ale właśnie chodziło mu diabli wiedzą o co. Bo tylko diabli sterując tym burdelem naszego życia (społecznego, osobistego etc.) wiedzą o co tu naprawdę chodzi.

Więc gdy go pytali: Hrabio, o co ci chodzi, skoro nie chodzi o opisywanie piękna kwiatów, kobiet, świata, dobroci ludzkiej, dobroci boskiej etc. Wiec czego szukasz dziury w całym? Oni nie wiedzieli, że wierszokletą i pismakiem może być każdy inteligent, natomiast prawdziwym poetą, o któremu chodzi o nic i o wszytko, może być tylko hrabia. Który poklask gawiedzi czytelniczej, tudzież swołoczy krytycznej i profesorskiej... ma w dupie. Chwilami widziałem (widzę), że w chwilach frustracji, Pan też nie wie, o co Panu chodzi i piękno świata, kwiatów, uznanie kobiet etc... też ma Pan (w chwilach poszukiwania sensu i szczerości wobec siebie) w dupie. Bo chodzi Panu o coś więcej. Dokładnie nie wie Pan, o co, ale tak jak w przypadku Hrabiego, zawsze chodzi o brzuch Lewiatana (i o jego genitalia i seksualia też!). Dlaczego chodzi o seksualia diabła, Lewiatana i samego Boga? Bo żądają od nas i od naszych kobiet prawa pierwszej, drugiej, dziesiątej, setnej etc nocy. O tak. Bóg, Lewiatan, Moloch są bardziej bezlitośni i nienażarci niż dziedzice w dawnej Polsce i Europie, którzy od poddanych chłopek żądali prawa pierwszej nocy. I tu dotykam sedna sprawy!


Przestałem uważać tak do końca (w granicach pewnych proporcji) Krasińskiego za poetę absolutnie wielkiego. Był on po szlachecku ograniczony, tchórzliwy i głupi. Pisał niby "Psalmy Przyszłości" a nie przewidział tego, że dopóki nie będzie zlikwidowane prawo własności, dopóki nie zostaną zlikwidowane (po bolszewicku) pieniądze, dotąd będzie istnieć prawo pierwszej nocy (dla każdej kobiety na świecie, po którą wyciągnie burżuj mający wielkie pieniądze rękę. Wyciągnie ręce po moją, po Pańską żonę, po żonę każdego mężczyzny, która mu się spodoba, a dokona tego magia i siła pieniędzy). A skoro tak, to czyż małżeństwo może się ostać? Przecież tam gdzie jest Lewiatan, pieniądze, gdzie nie ma NKWD i bolszewickiego zniesienia prawa własności (dotykamy problematyki z Nieboskiej), tam musi istnieć prostytucja małżeńska i zbrodnia. Tego "mądry" Krasiński nie widział i nie wyłożył eksplicite w swoich utworach. Taki z niego gówniany wieszcz i geniusz?

Pańska Krystyna Amon, czy inna Pańska żona, byłaby z Panem, gdyby Pan miał pieniądze. Duże pieniądze, ale gdyby na świecie nikt nie miał pieniędzy.


Historycy literatury piszą, że Krasiński bywał często u Potockich w Krzeszowicach i właśnie stamtąd zaczerpnął pomysł w swojej Nieboskiej Komedii do nazwania obozu konserwatystów „Okopem Trójcy Świętej”. I tu szkopuł i sedno sprawy (jego poetyckiego, wieszczego niedołęstwa). Przebywał często w krzeszowickim (pod Krakowem) pałacu a nic nie wiedział, że wszystkie chłopki w dobrach Potockich, ba! we wszystkich majątkach szlacheckich w Galicji, są traktowane jako kurwy i nałożnice, jeśli nie dziedzica (prawo pierwszej nocy) i jego synów, to prawem „drugiej nocy” muszą się oddawać plenipotentom, do „prawa trzeciej nocy” ma prawo nadleśniczy bądź leśniczy przydzielający chłopu opał na zimę, do ”prawa czwartej nocy” ma prawo ekonom lub kierownik ekonomów doglądający prac polowych etc. „Prawa” te działały aż do wybuchy drugiej wojny światowej w 1939 r., aż je z likwidacją warstwy ziemiańskiej zlikwidowali święci z NKWD (chwała im za to!) bolszewicy. Na to są świadectwa epoki. Do czasów przedwojennych w każdym majątku ziemskim był rządca a pod nim ekonom, który gdy dorwał dziewczynę w polu, to ją (będąc brutalny) wydupczył! (Kogo boli głupio-patriotyczna polska duszyczka, że poniewieram etosem przedwojennej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej? Ona była taka jasna, jak jasna cholera!)

Czasy wtedy były inne i ludzie byli inni. Chłop sobie z tego niewiele robił i rodzina mu się nie rozlatywała. Ale dzisiaj, gdy taka Krystyna Amon trafi na faceta z pieniędzmi, to prawo pierwszej i drugiej i trzeciej nocy… idzie w ruch! I Zygmunt Prusiński żony ani rodziny już nie ma. W moim przypadku, faceci mający prawa do pierwszej nocy rozbili dwa moje małżeństwa. Pierwsze rozbił mi pierwszy sekretarz PZPR w zakładzie pracy proponując kierownicze stanowisko mojej żonie. Drugie małżeństwo rozbił mi agent esbecji, który załatwił jej za rozwód ze mną piękne mieszkanie (własnościowe) i lukratywny biznes.

Daję to wszystko Panu pod rozwagę, żeby Pan nie był poetą tak głupim, gównianym jak Hrabia Krasiński. Jeśli się już ma ambicje poetyckie, jak Pan, to celuj Pan w prawdziwe sfery „przyszłości”. Bo na chuj taka pseudo poezja, która niczego nie porusza w naszym sumieniu ani nie odkrywa kart, tego tarota, którzy sami jesteśmy. Czasem mi się wydaje, że jest Pan do tego zdolny, tylko się Pan boi własnych wizji. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym twierdził, że takich wizji u Pana nie znajduję, ale znajduję ich wciąż za mało. Nie wszystkie są wycyzelowane i „świecą w ciemności”. Staraj się Pan dostrzec to, czego my współcześni jeszcze nie dostrzegamy. Czy Pan nie widzi, że prawdziwy dialog międzyludzki jest niemożliwy, że niemożliwe jest prawdziwe porozumienie mężczyzny z kobietą, a jeśli tak, to na jakiej zasadzie przypisujemy sobie prawo do nazywania się prawdziwymi ludźmi.


A może dlatego nie ma porozumienia i być nie może, bo np. do autobusu lub tramwaju może wejść tylko dwóch, trzech, czterech mężczyzn; dwie, cztery, pięć kobiet i wszyscy są od siebie tak oddaleni, że nie słyszą, gdy do siebie coś mówią. Tak samo na ulicy, w mieszkaniu, w restauracji. Jest ich kilku, dwóch, trzech, a wydaje się że tłum stoi gęsto koło siebie. Ale to tylko złudzenie. Wokół jest pusto od ludzi. Stoi kilku i stoją tak daleko od siebie, że nie słyszą co do siebie mówią. A dlaczego nie słyszą? Dlaczego tak daleko stoją od siebie? Dlaczego bliżej nie mogą do siebie podejść?
BO IM PRZESZKADZAJĄ ROGI !


Zygmunt Jan Prusiński Księżycowy kochanek... część II

______________________________
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270][271][272][273][274][275][276][277][278][279][280][281][282][283][284][285][286][287][288][289][290][291][292][293][294][295][296][297][298][299][300][301]
Wiersze na topie:
1. Diabelski gon (30)
2. Pokerowe życie (30)
3. Nocami (30)
4. Szarotka (30)
5. Spojrzenie (30)

Autorzy na topie:
1. Zibby77 (460)
2. Klaudia (450)
3. Miłosz R (392)
4. darek407 (234)
5. Jojka (92)
więcej...