Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (1)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Tylko ciebie kocham-(pantum)
- Konik polny
"Park osiedlowy"
- Kama
Księżycową nocą
- Konik polny
Jedyny dom II
- Konik polny
więcej...

Dziś napisano 2 komentarzy.

Komentarze otrzymane - zygpru1948



zygpru1948 2020.04.28; 05:19:35
Komentowany wiersz: Nie będę rozciągał struny strojąc
Arkadiusz Frania – Wrześniowe wiersze Slađany Milenković

17 marca 2020


Współczesna literatura bałkańska znana jest polskim czytelnikom między innymi dzięki wieloletniej aktywności translatorskiej i popularyzatorskiej Olgi Lalić-Krowickiej. Spod pióra tej poetki i prozaiczki wyszła znacząca liczba tłumaczeń książek i antologii, zarówno przybliżających Polakom twórczość pisarzy z Bałkanów, jak i promujących osiągnięcia polskich pisarzy wśród słowiańskich pobratymców. W efekcie tych niezwykle cennych prac, rok 2019 przyniósł wiersze serbskiej autorki Slađany Milenković pt. September city (wydane nakładem krośnieńskiego Wydawnictwa Ruthenus – Rafał Barski). Podajmy, iż pisarka urodziła się (1973) i mieszka w Sremskiej Mitrovicy, jest filologiem, profesorem szkoły wyższej w rodzinnym mieście. Ma w swoim dorobku prace naukowe i tomy wierszy.

Już sam tytuł zbioru kojarzy się z nostalgią, zadumą czy imaginacją. Semantykę „Wrześniowego miasta” proponuję zestawić z nagłówkiem innego tekstu – Jesienny dzień. Notabene motyw snu ogniskuje się w tytułach: Sen, Łowcy snów, Senne zaloty, Podpis snu, Śpiący po protekcji, Sen musi się zapienić, Tożsamy z senną mgłą, blisko tej sfery będzie też Wyczuwam zapomnienie. Tyle, jeśli idzie o onomastykę literacką.

Tom, liczący 40 liryków, opowiada historię o zmaganiach bohaterki z „rzeczywistościami”, bez względu, czy spełniają się one w planie jawy czy snu. Parametry świata nie są obiektywne, umykają bowiem opisom fizykalnym i pewnikom. Chciałoby się rzec, że tam, gdzie zaczyna się byt i realność, paradoksalnie znikają dogmaty: „Wirtualna rzeczywistość jest niebezpieczna / wszystko jest przywidzeniem / i nic nie jest prawdą” (s. 12). Życie to wędrówka: „Szliśmy pod górę chodnikiem wąskiej drogi” (s. 20), nie zawsze cel jest znany, więc człowieka dręczą niepewność i niepokoje. Bohaterka stwierdziwszy: „Znajduję się na rozdrożu” (s. 22), prosi partnera podróży: „Tylko nie pytaj którędy idziemy. / Na to pytanie nie znam odpowiedzi” (s. 37), ale istnienie jest również utrwalaniem widzianego, a raczej „niezapomnianego”: „W drodze maluję zapamiętane postacie” (s. 24).

W odczuciu bohaterki wokół toczy się gra: „Wszystko mi przypomina teatr / próba / zamyślone rekwizyty” (s. 18), nie ma tu jednak miejsca na zabawę, rozrywkę, feerię śmiechu i relaks. Motyw alter ego, sobowtóra wiedzie nas do konstatacji o tragizmie życia ludzkiego: „Na wystawie obraz smutnego pajaca / siedzi ze spuszczonymi rękami / i śmieje się do przechodniów” (s. 21), „Rozbite okna snów. // Podwójne osobowości / spacerują przez aleje” (s. 19). Czy brak poczucia bezpieczeństwa, wrogość otoczenia, ale i odśrodkowe siły halucynacyjne każą wołać: „Chcę żyć bez myśli / żeby niczego nie pamiętać” (s. 26)? W liryku dedykowanym „Babci Radojce” poetka stwierdza:

Czasem jest lepiej poczuć zapomnienie
i spokój.

Jeśli przestanę nadawać imiona rzeczom
może przestanę
zapominać
(s. 38).

Podmiot liryczny zdobywa się na gest odwagi, ucieczkę ze zniewolenia w samotność: „Rozbijam szkło / wreszcie jestem sama” (s. 14). Agresja, rozładowanie skumulowanej energii są też próbą przełamania bezradności. To nic, że tłukąc szkło, można się zranić; taki ból oczyszcza, wstrząsa „ja”, wiedzie do samoświadomości oraz wyciszenia: „Obłok leży na moich ramionach. / Biały pokój bez okna” (s. 45). Frazę „Biały pokój bez okna” odczytuję jako inną wersję glosy „wreszcie jestem sama”. Bohaterka liryczna bez wątpienia szuka ukojenia w dobrowolnej alienacji. Wycofuje się, by powrócić z nową mocą kobiety pewnej siebie, rozumiejącej swoje miejsce we własnym życiu, którego chce być twórczynią.

W zbiorze panuje pewnego rodzaju napięcie między niewiastą a mężczyzną. Gdy czytamy: „Zużyliśmy dni szczęścia” (s. 6), skłonni jesteśmy dostrzec wygasanie miłości, jej obrócenie się w szarość. W repertuarze uczuć coraz silniej brzmią smutek, tęsknota, przeczucie, wyczekiwanie, intuicja: „Dlaczego patrzysz dziwnie na mnie. / Niespodziewanie i z tęsknotą” (s. 40), „Twoje nieprzybycie odsłania cię / na moim białym ciele” (s. 27), „z rzęs strzepuję smutek / powiewam bezsennością” (s. 43). W utworze Sen przeczucie, zapowiedź rozstania już bardzo wyraźnieją, skoro bohaterka znajduje klucz do skrzynki pocztowej: „Klucz którym otworzę / twój list pożegnalny” (s. 20). Wspólne trwanie może też przybrać formę ambiwalencji: „Uniknęliśmy niebezpieczeństwa / śmierci lub życia” (s. 6), gdzie śmierć i życie są równorzędnymi doświadczeniami. W Niebieskim zegarze takt wystukuje refren-memento „tik-tak” po kolejnych sygnałach oczekiwania (cząstkach zwrotek): „Zegar i tęsknota”, „Krwotok / poprzez noc”, „bicie serca”, „Podczas gdy czekam / na twój powrót” (s. 10).

Znajdziemy w tomie także wiersze par excellence erotyczne. Przeczytajmy tekst pt. Wiersz:

Za każdym razem gdy spojrzę
w twoje oczy
we mnie rodzi się nowy wiersz.

Przybiera oprawę twoich rzęs
rytm twoich powiek
barwę twoich oczu
głębię twoich źrenic
(s. 16).

Poddanie się ukochanemu ma charakter całkowity, doszczętny, bez odwrotu. Bohaterka nie sprzeciwia się, tym bardziej że korzyść jest obopólna. On staje się obiektem adoracji, ona przeistacza chwilę w wiersz. Wynotujmy motywy spojrzenia, wzroku, patrzenia, oczu i ich okolic: rzęs, powiek, źrenic. Te wszystkie insygnia erosa występują w różnych miejscach tomu, stanowiąc o jego słodko-gorzkiej melodyce. Bardzo często strefa oka łączy się z nasyceniami świetlnymi, najczęściej z porankiem, rzadziej nocą (sygnowaną księżycem). Przywołajmy choćby zestawienie spojrzenie – poranek: „spojrzeć / na poranek / z tobą” (s. 6), „Widziałam co zrobiłeś. / Ukradłeś barwy mojego poranka” (s. 22), „Słońce widziane z samego rana / niekiedy na wschodzie / kiedyś w twoim otwartym oku” (s. 13). Na marginesie dodajmy, że patrzenie to też obserwacja oraz podglądanie czy inwigilacja: „Kamera, która mnie uważnie obserwuje / partia pasjansa / odegrana przed dniem ostatecznym” (s. 13). Na prawach dopowiedzenia zapiszmy kolejny rys ukochanego: „W twoim głosie / pomarańczowe wibracje poranka” (s. 26). Warto zapoznać się z egzemplifikacją lunarną, przełamującą „dojrzały / dziki mrok” (s. 7):

Jeśli umrę pierwsza
i pijany księżyc na zawsze
uśnie na moich rzęsach
z mojego serca urośnie
cały sad śliwkowy
(s. 8).

Tu znikanie (śmierć) staje się zaczynem wzrastania (życia). Oczywiście owa śmierć może mieć sens tyle dosłowny, co ubiegający „wychodzenie” z rutyny, przyzwyczajeń.

Tom serbskiej poetki nie koi nerwów, nie lśni od czułych oddechów i atłasowych gestów. Slađana Milenković przędzie narrację o przyciąganiu się i odpychaniu partnerów, którzy każdego dnia przeżywają rozstania myśli, słów i przypuszczeń, choć na razie nie mówią definitywnego: „Do widzenia do wspomnień!” (s. 6), a „Wrześniowe miasto” spowite jest nadzieją na powrót:

Siła wczorajszego dnia
jesiennego i trudnego.
Jak łza
po ciele
żłobi drogę do twoich nocy
(s. 12).

Ale to dopiero początek nowej starej miłości, początek życia.

Slađana Milenković, September city, przekład z języka serbskiego Olga Lalić-Krowicka, Wydawnictwo Ruthenus – Rafał Barski, Krosno 2019, ss. 50.

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/03/september-city-696x1016.jpg


zygpru1948 2020.04.27; 14:28:37
Komentowany wiersz: Wciąż poznajemy się jakby to było pierwszy raz
Zygmunt Jan Prusiński


MARIA KONOPNICKA

W tym roku przypada rocznica 100 lat od napisania przez poetkę "Roty".

Córce Amelii


Poetka śpi, teraz. Jutro wstanie i opowie nam o śnie.
Te sny są ważne. Mówią o miłości do Polski.

Moje sny są czarne, choć lato w pełni, akurat dżdżysty
ranek. Ustka opustoszała. Tylko parasole kolorowe
biegną wraz z właścicielem dzierżącym parasol.

Mario, poukładana jest przyroda. Ludzie jacyś tępi,
błogosławieni przez wroga za lenistwo w nich. -

Mario, z tchórzami nic nie zrobię. Oni ładnie
wyglądają z plasteliny, rzeźbieni na obrazkach.

Nic tu po mnie z wierszami o Polsce. Patriotyzm
zastygł, leży gdzieś pokątnie w rowie. Jedynie wiatr
akordami bluesa gra dla judaszy i faryzeuszy.

Poetka śpi i śni o Polsce...


8-9.07.2008 - Ustka


zygpru1948 2020.04.27; 05:30:47
Komentowany wiersz: Wciąż poznajemy się jakby to było pierwszy raz
korekta:

docelowość nie zadrwi


zygpru1948 2020.04.27; 05:26:56
Komentowany wiersz: Wciąż poznajemy się jakby to było pierwszy raz
KOBIETA PACHNACA STEPEM - część trzecia
Dział: Kultura Temat: Literatura

Zygmunt Jan Prusiński
MIMOZY W DESZCZU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1040025,kobieta-pachnaca-stepem-czesc-iii


zygpru1948 2020.04.27; 05:26:22
Komentowany wiersz: Wciąż poznajemy się jakby to było pierwszy raz
Zygmunt Jan Prusiński


ACH TE NÓŻKI, A POŚLADKI...


Ta powtarzalność - niewinność
wzrok mój pęcznieje kiedy patrzę
wbijam się w środek hałasu
zatapiam rękami kobiecość
wytapiam coś co porusza i podnieca -
uważaj na mnie dziewczyno
moja męskość ta poetycka męskość!

Nie ma żadnej obrony dla ciebie
chytrze podchodzę wężem
wręcz ślizgam się do celu
niebotyczny co królewski
uskrzydlam tę macierzystość
co urośnie to urośnie
i kwiatuszek podleję z rana.

Ta niewinność - powtarzalność
spalam się na sam widok
sprężynuję dosadny
kupuję drugie okulary
by lepiej widzieć spożytkowanie
do celowość nie zadrwi
żem romantyk powstały z ognia...


24.6.2015 - Ustka
Środa 13:35

Wiersz z książki "Szudroczyć"


Muza
https://sphoto.nasza-klasa.pl/54828617/1254/main/8107c99450.jpeg


zygpru1948 2020.04.27; 05:17:03
Komentowany wiersz: Wciąż poznajemy się jakby to było pierwszy raz
Stefan Żarów – Kreowanie metafizycznej przestrzeni

14 kwietnia 2020


Utwory młodej debiutującej poetki są poszukiwaniem własnego miejsca w narastającym okresie intensywnej egzystencjalnej refleksji. To czas dojrzałej socjalizacji, wchodzenia w dorosłe życie. Wyjście poza dookreślony dotychczasowy krąg. To niepokój i podskórne poszukiwanie. Podjęte próby osobistej kreacji poprzez odnalezienie swojego miejsca w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Umiejscowienie siebie w zaskakujących meandrach codzienności. Podparte wewnętrznym przekonaniem o własnej ,,inności”. Umiejętność opowiedzenia czegoś niemożliwego pomiędzy poznaniem, namiętnością a rozumem.

Tomik zatytułowany Momenty Weroniki Bukowskiej zawiera wybór 30 wierszy napisanych w okresie ostatnich dwóch lat. W wierszu rozpoczynającym ten zbiorek zatytułowanym To właśnie ja pisze: ,, Ta zwykła postać , / która krąży po ulicy bez celu – / to nie jestem ja // Ta spokojna osoba,/ która siedzi w kawiarni / wpatrzona w pustą ścianę – / to nie jestem ja / / Ten człowiek, może smutny, / który w moim odbiciu widzi / kogoś całkiem innego – / to nie jestem ja ‘’, by następnie w konsekwencji szerszej perspektywy dostrzec zewnętrzną powierzchowność : ,, Ta normalna dziewczyna / która zamiast dostrzec piękno / świata, zauważa tylko swoją / cudowną doskonałość – / to nie jestem ja”. Budowanie sensów w sposób zawoalowany z całą dozą niedomówień w poczuciu, że życie to odnalezienie siebie, jakże umiejętnie i dojrzale zostało wypowiedziane w zakończeniu tego wiersza:

Ale ten mały ptaszek,
który niezauważony przez nikogo
śpiewa swoją własną pieśń,
jakiej nikt inny nie zna –
to właśnie ja.

W strofach wiersza bez tytułu, mamy do czynienia z delikatną finezją skojarzeń i próbą budowania nastroju ciszy w pastelowym obrazie wiosny pogłębionym przenikaniem metafizycznej przestrzeni. Czy to jest wiosna podparta opisem szaleństwa kolorów i bujnej roślinności? Nie, to coś więcej o zupełnie szerszym spektrum. Przejawia się w tym obrazie zaduma podparta refleksją nad lekkością przestrzeni. Przekonanie, że wiosnę należy ,,odkryć w swoim sercu ‘’ by móc dostrzec jej przymioty.

Rozmarzyć się wiosną to znaczy
spojrzeć gdzieś ponad ogrodem,
złotem kwitnących kwiatów
i wszechobecną zielenią.
To polecieć razem z motylem
w podróż do siódmego nieba.
To zobaczyć jak słońce
zakwita na ziemi letnią radością.
To odkryć w swoim sercu
prawdziwą wiosnę…
Tak właśnie powinno się wtedy marzyć.

Zachwyt otaczającą przyrodą zawsze inspirował ludzi, tym bardziej nie był i nadal nie jest obcy każdemu wrażliwemu poecie. Przykłady tych zachwytów odnajdujemy w literaturze polskiej. Dla Juliusza Słowackiego w wierszu Smutno mi, Boże zachwyt pięknem krajobrazu istotnie wpływa na odczucia podmiotu lirycznego. Nieco odmiennie ujmuje to Bolesław Leśmian w swoim wierszu Łąka dla którego przyroda jako ciągłość natury jest źródłem życia. Bliższy nam Leopold Staff w znanym wierszu Deszcz jesienny, oddaje wpływ natury na nasze nastroje. Poprzez podane przykłady przekonujemy się jak opisy przyrody wpływają na nasze zmysły swoim urokiem pełnym metafor, stymulują wyobraźnię intelektualną. Pozwala to na poczucie harmonii, osiągnięcie wewnętrznego spokoju przylegającego do naszych marzeń i oczekiwań. W konsekwencji prowadzi do uchwycenia sensu bytu, w którym człowiek staje się naturalnym elementem świata natury.

Życzę poetce by ,,Zwykła kartka papieru, / wyrwana bezwstydnie z notatnika, / pełna wspomnień, czeka na radość…”, wypełniła się głębią artystycznych refleksji zgodnie z przesłaniem zawartym w jednym z wierszy, bez tytułu: ,, Poezja gra we mnie /swoją życiową melodię, / wprawia w ruch struny, / które od lat siedzą cicho, /wiruje w żyłach, / tańczy w duszy, / zdaje się wołać jak tonący: Wypłynę. Niech wypływając ma świadomość niebezpieczeństw czyhających w nieznanych poetyckich akwenach. Żeglowania w gęstwinie pokus i skalnych załomów przy pozornie sprzyjającym wietrze. Dla wielu zgubną okazała się jakże ułagodzona, pociągająca swą formą, lśniąca tafla nieogarniętej poetyckiej przestrzeni:

Może się ona we mnie dusi?
Może po prostu tonie
w moim ciągłym braku czasu?
Może powinnam zamknąć oczy
na chwile, usłyszeć drganie duszy
i pozwolić jej płynąć…?

Czy to dla mnie tak wiele aż tak
wiele?

W wierszu pt. Rozwiązania pisze: ,,Posłuchaj… / Życie bywa czasem trudne, / jak trudne może być rozwiązanie / jakiegoś skomplikowanego równania / w matematyce / Ale w tamtym logicznym / świecie zawsze udaje się znaleźć / jakieś proste rozwiązanie”. Zarysowuje się w tym spostrzeżeniu świadomość skomplikowanych a zarazem zmiennych relacji międzyludzkich, jakże istotnych w naszej codzienności. Umiejętność zdiagnozowania wynikających z tego faktu problemów, pozwala na w miarę swobodne poruszanie się po labiryncie zdarzeń. W takich przypadkach parafrazując przyjętą zasadę: brak rozwiązań jest rozwiązaniem, odpowiem zaprzeczeniem: brak rozwiązania nie zawsze jest rozwiązaniem. By nie tęsknić jak ta ,,zamarzła czerwona róża” z wiersza pt. Ocalenie nie nadchodzi i pozostać ,, Ukryta pod kopułą lodu i zdaje się wołać: ‘’/ ,,Czekam wciąż na pomoc, / ocalcie mnie…”.

Na zakończenie powrócę jeszcze raz do tej przysłowiowej, niezapisanej zwykłej kartki papieru, która obarczona jest narastającym dylematami autorki w kwestii relacji z poezją, w natłoku codziennych stopniowanych porcji informacji. Odpowiedź znajduję w wierszu pt. Cisza: ,,Cisza nie zawsze jest zła (…) Jednak zawsze tylko ona / potęguje piękno ulotnej chwili, / jakie spotykamy tak rzadko / na swojej krętej drodze życia…”. Niech to odwołanie się do wyciszenia i odczytanie wewnętrznego głosu stanie się swoistym credo autorki. Tej nieograniczonej wolności poety, jakim jest cisza i zamyślenie.

Wiersze polecam!


Weronika Bukowska. Momenty. Krosno 2019

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/04/momenty-bukowska-696x989.jpg


zygpru1948 2020.04.26; 19:44:33
Komentowany wiersz: Skąd tyle zjawisk że mogę interpretować samoistne wcielenie uroków
Dziękuję AM z pozdrowieniami z Ustki


zygpru1948 2020.04.26; 06:58:06
Komentowany wiersz: Skąd tyle zjawisk że mogę interpretować samoistne wcielenie uroków
Aforyzmy Zygmunta Jana Prusińskiego


Cóż byłby wart świat bez idiotów !


zygpru1948 2020.04.26; 06:33:24
Komentowany wiersz: Skąd tyle zjawisk że mogę interpretować samoistne wcielenie uroków
Zygmunt Flis


Biały erotyk

Kiedy w ciemności
zajaśnieją
białe gwiazdy twych piersi
i ściany pokoju
przywołują echa
wszystkich borów
patrzę
jak noc
nalewa się przez okno
ma konsystencję
źle sparzonej kawy
przyczepione do okien
milczą gwiazdy
wtedy wstaje w nas wicher
gorący jak tropikalne monsuny
to on rozpościera w nas
te różowe skrzydła
że nagle wirujemy
między ziemią a nocą.


1980 Słupsk


zygpru1948 2020.04.26; 06:21:48
Komentowany wiersz: Skąd tyle zjawisk że mogę interpretować samoistne wcielenie uroków
KOBIETA PACHNACA STEPEM - część trzecia
Dział: Kultura Temat: Literatura

Zygmunt Jan Prusiński
MIMOZY W DESZCZU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1040025,kobieta-pachnaca-stepem-czesc-iii


zygpru1948 2020.04.26; 06:21:09
Komentowany wiersz: Skąd tyle zjawisk że mogę interpretować samoistne wcielenie uroków
Zygmunt Jan Prusiński


GŁASZCZ INSTRUMENTALNIE MÓJ INSTRUMENT


Czekam na to kiedy dojrzejesz
wpojenie miłości w trakcie trzasku echa
to tylko pragnienie powraca by być
kochanym przez ciebie
te istotne zmiany i tobie przysporzą sławy
połóż się na wybranych promieniach słońca
rozsuń nogi bym widział
zaczarowany ogród z jednym kwiatem
rozsądny będę jako dojrzały kochanek
nie potrzeba mi skrzydeł do lotu
wiem gdzie mój kierunek skradać się będzie
objęty instynktem i zapachem
uczynię z tobą lotny makijaż pieszczot
aż poderwiesz mój instrument by zagrał
koncert na łąkach -
niech kasztany słuchają i topole słuchają
my mamy odrębny akt
zupełnie inny w kolorach...

Zatem głaszcz instrumentalnie
jakbyś tworzyła we mnie - Erotyk!


6.12.2016 - Ustka
Wtorek 07:35

Wiersz z książki "Zepsute dziecko boga"


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/486/486752/3d618d852a1a65d4e82fffb5c28e3b0f_normal.jpg


zygpru1948 2020.04.26; 06:00:02
Komentowany wiersz: Skąd tyle zjawisk że mogę interpretować samoistne wcielenie uroków
Krystyna Cel – LIRYCZNE KWINTESENCJE STANISŁAWA NYCZAJA

17 marca 2020


Lektura najnowszego tomiku wierszy Stanisława Nyczaja dowodzi, że poeta nadal trzyma rękę na pulsie trudnych wydarzeń naszej współczesności i nadal próbuje „w tym zawikłanym krajobrazie świata” znaleźć godne humanisty miejsce. Ale czy głos wrażliwych twórców (poetów, artystów) nie okaże się tylko „wołaniem na puszczy” (czego lęka się gorzka obawa w liryku pod takim właśnie tytułem), gdy niepohamowany w swoich destrukcyjnych zapędach człowiek nie zna już umiaru?

Stanisław Nyczaj, jakby na przekór temu czyhającemu zewsząd zagrożeniu, ciągle usiłuje podnieść upadłą gałązkę nadziei i podpowiada, by wierzyć, że chociaż w części można naprawić ten świat „tonący we łzach”, gdy w jednym z wierszy obwieszcza:

Gdy brzask podchodzi pod dom
i rozbudzona rześkim powiewem
ośmiela się w sercu radość –

otwieram szeroko okno na świat
ufnie i zdobywczo.

To jakbym świat jeszcze raz stwarzał
z nieposkromionej niczym nadziei.
Jakby na nowo pokochała nas młodość.

Poezja, jak wiemy, ma to do siebie, że pierwsza reaguje na wszelkie „od świata ciosy”. I te dotyczące nas wszystkich, i te osobiste. Może dlatego że reaguje spontanicznie, na gorąco, że wiersz jest często niespodzianym wybuchem natchnienia jednej tylko chwili. Autor Czasochłonu nie jest jednak wolny od momentów zwątpienia, czuje się niekiedy „osaczony” niemożnością przeciwstawienia nie tylko napierającemu nań zewsząd światu, ale i losowi:

A ja, zaszczuty
z zewnątrz i od wewnątrz,
nie nadążam niczemu zapobiec,
choć ze wszystkich sił woli
staram się przeciwstawić,
karcąc jego niecne zakusy
(tylko czemu zawsze nie w porę?),
powstrzymując straceńcze skutki
(dlaczego aż po tylu porażkach?).

Budzi się więc pragnienie powrotu do niewyczerpalnego, tkwiącego w każdym z nas podświadomie rezerwuaru młodości (Werwa, Srogi rewanż, Ta ocalona w nas młodość) nie tylko własnej, ale i „młodości” świata, który też ją jakby mimowolnie utracił i źle się starzeje, gdy w niepamięć odeszły idealistyczne marzenia ulegając twardemu materializmowi, gdy „…pieniądze/ rozchodzą się szybciej od prędkości światła?!”, a ten, kto je posiada, wierzy, że „całym ziemskim globem kręci” (wiersz Gmach Mamony). I zaraz nasuwa się inne jeszcze pytanie: po co aż tak pędzimy na złamanie karku, gdy „nasz wóz już cokolwiek rozklekotany,/ ale jeszcze trzyma się drogi”. Ten nasz niepohamowany pęd za nic ma refleksję, że z tego wozu (życia), kiedy „las przerzedza się/ jak moje włosy”, […] „niedługo trzeba będzie wysiadać”.

I tu wkracza czytelnik w drugi temat pojawiający się nie tylko w Czasochłonie, bo i we wcześniejszych tomikach – tyczący znikomości naszej egzystencji naznaczonej bezwzględnym przemijaniem. Poruszający jest tu szczególnie wiersz Topór diagnozy, sądzę, iż osobisty, wynikający z trudnych przeżyć poety. Kto szczęśliwie wymknął się napastliwemu losowi, odczuje w pełni prześmiewczą ironię tych – naznaczonych piętnem przemijania – słów:

Jednak
tępy diagnozy topór
nie zdołał odciąć głowy,
tylko cokolwiek mnie ogłuszył.

Na krzyk nekrologów
jeszcze w porę się ocknę,
wyskoczę chyłkiem przez okno kostnicy,
wybiegnę z tym cholernym numerem na nodze,
wżerającym się w ciało mocniej niż tatuaż.

Nagi, z rozwianym włosem,
ciarkami na plecach,
pomknę ku temu miastu,
co mnie tak od razu nie zdążyło zapomnieć.

Ten dynamiczny wiersz zostanie przecież jednak poddany jakby ponadczasowej refleksji o nieuchronności wszelkiego przemijania w liryku-eseju Wobec historii:

Śmierć starego i
narodziny nowego,
które starzeje się i umiera –
oto odwieczne koło
zamachowe dziejów.

Absurdalnym byłoby dłużej wadzić się o to, co i tak nieuchronne, niepojęte, tak jak ogrom kosmosu – nieogarnione. Obdarowani przez samych siebie „szczyptą absurdu” może sprawimy, że:

Spór o naszą piękną wszechkulę,
nieznającą początku ni końca,
nie przestanie być kulą u nogi
w Mlecznej Drodze bezkresnego poznania.

I może, jak w wierszu Wolne żarty,odwrócimy kolej rzeczy, biorąc na siebie „winę” za niedoskonałości tego świata:

Zmęczony Pan Bóg, stworzony przeze mnie,
żeby pilnował świata,
na chwilę przymknął oko.
I stało się w tej jednej chwili tyle złego,
że opadły mi ręce.
[…]
Tworząc na obraz i swe podobieństwo,
wierzyłem w dufnym creatio ex nihilo,
że Wszechmogący, ten z najlepszą wolą,
musi mi się udać.

A spotworzyłem go tylko na skaranie
jak ten wszeteczny wniebowiersz.
I świat ma prawo stracić do mnie zaufanie.

Po tych trochę trudnych egzystencjalnych czy też eschatologicznych wierszach (dobrze, że rozładowanych humorem, ironią) inny nastrój i klimat przynoszą wiersze miłosne, których – dla czytelników pamiętających erotyki z wcześniejszych tomików – jest ciągle za mało. Subtelnym okaże się tu ledwie wyczuwalny, ale przecież dogłębnie przenikający erotyzm w wierszu Intymna podróż, albo też w innym zatytułowanym Uwolnionej, gdzie podmiot liryczny bierze „na swą dufną klatę” wszystkie troski ukochanej.

Ale są jeszcze w tym tomie dwa utwory, zapadające mocno w pamięć. Pierwszy to Ufne światełko, w swym przesłaniu skierowany do Przyjaciół, „którzy wszak niezupełnie odeszli”, odnoszące się w końcowej strofie do bolesnej traumy ugodzonej w samo serce – ufnej na przekór agresywnemu złu – „dobroci” (w samonarzucającym się domyśle: Pawła Adamowicza).

Światełko […],
bijące w twarz nienawiści najszczerszą jasnością
zaślepionym ku opamiętaniu.

I drugi wiersz, Saksofon rozgrywanych dziejów, zadedykowany Wiesławowi Myśliwskiemu, autorowi Traktatu o łuskaniu fasoli. Nazwałabym ten wiersz liryczną kwintesencją tej właśnie powieści Myśliwskiego, bo przecież jej treściową esencję stanowi człowiek wplątany w tryby historii swego czasu. Zastanawiająca jest tu ciekawa (przewrotna?) puenta:

Dlatego zasłuchana frasobliwie przyszłość,
tamując ruch pośrodku skrzyżowania,
nie wie, którędy najlepiej pobłądzić.

Czy poeta chciał tu powiedzieć, że errare humanum est, ale wiedząc już o tym powinniśmy wcześniej zadbać o jak najmniejsze ryzyko owego, ludzkiego „z naturalnej przywary” błądzenia. Dodam tu, że zauważyłam w ostatnich wierszach S. Nyczaja troskę i o to, abyśmy jako ludzkość nie pobłądzili nazbyt ekologicznie, zachowując tę naszą jedyną „wszechkulę” dla przyszłych pokoleń.

__________


Stanisław Nyczaj, Czasochłon, kolaże Ireny Nyczaj, Kielce 2019, Oficyna Wydawnicza „STON 2”, s. 148.

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/03/czasochlon-696x1131.jpg


zygpru1948 2020.04.26; 05:52:27
Komentowany wiersz: Obowiązkowo roztaczaj swe powołanie jak śpiewny szept w trakcie połączenia
Zygmunt Jan Prusiński


SKĄD TYLE ZJAWISK ŻE MOGĘ INTERPRETOWAĆ SAMOISTNE WCIELENIE UROKÓW

Motto: Tam wieczory jak wyrwane
z książki podobne dialogi
jedynie zwołam te wiersze które lubisz.



Kiedy raniutko w łóżku oczy otworzysz
i będziesz zakołysana myślami
ja przy otwartym oknie będę ci czytał
erotyczne wiersze z książki „Zaułki światła”
to dobrze tak zacząć dzień.

Może po tym spotkaniu autorskim
przyjdę do ciebie do sypialni –
dokończę rymy i rytmy po swojemu
na pewno ci się spodoba ta brzmiąca
ekwiwalencja w pułapce rozkoszy.

Skąd tyle zjawisk że mogę interpretować
samoistne wcielenie uroków wszak
wciąż poznajemy się jakby to było
pierwszy raz – rozluźnienie trwa
czuję ciebie w locie metafory
pielęgnuję te chwile poetycko…


1.03.2020 Ustka
Sobota 8:04

Wiersz z książki „Zaułki światła”


autor ZJP
http://photos.nasza-klasa.pl/54828617/458/other/std/7f4abe347e.jpeg


Muza Margot Bene z Avinion
https://m.salon24.pl/6450f3cd6c2db742f0cd9ae552608b1f,860,0,0,0.jpg


zygpru1948 2020.04.25; 04:42:54
Komentowany wiersz: Obowiązkowo roztaczaj swe powołanie jak śpiewny szept w trakcie połączenia
KOBIETA PACHNACA STEPEM - część trzecia
Dział: Kultura Temat: Literatura

Zygmunt Jan Prusiński
MIMOZY W DESZCZU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1040025,kobieta-pachnaca-stepem-czesc-iii


zygpru1948 2020.04.25; 04:42:03
Komentowany wiersz: Obowiązkowo roztaczaj swe powołanie jak śpiewny szept w trakcie połączenia
Zygmunt Jan Prusiński


WZMACNIASZ MNIE SWOIM SPOJRZENIEM

Jagodzie Grys


Motto: Jesteś silna.
Mogłabyś żyć koło dębów królewskich...


Świecić tymi oczyma,
jak syjamski kot w nocy.

Roztaczasz urok ruchami baletnicy,
nic tu po słabym mężczyźnie –
w dotyku czuję wiarę w miłość.

Jagoda poszła do lasu na jagody –
mogłaby być taka piosenka o tobie.

Może napiszę, na razie czeka
na piosenkę Michael Jackson!

Przez ten czas wypuścić "kotka",
popieszczę dokładnie swoimi opuszkami.

Jestem pianistą do wynajęcia,
gram preludia i śpiewam akordami durowymi.

- Dziewczyna z Kolczastego Lasu,
pragnę cię namalować nago słowami.

To nic nie boli, to nic nie boli...


4.08.2009 – Ustka

Wiersz z książki "Szudroczyć"


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/510/510857/e3fec6cb0c3909236c170056dd84c87a_normal.jpg



_____***_____


List do Jagody


"Co to jest miłość? To spacer podczas bardzo drobniutkiego deszczu. Człowiek idzie, idzie i dopiero po pewnym czasie orientuje się, że przemókł do głębi serca."


Tak napisała Jagoda Grys - nie wiem czy to są jej myśli, chyba tak.

I co mam odpisać, są bardzo czułe - prawdziwe. Choć zapewne sama miłość zostawiła krople deszczu...

Ale na taki spacer chciałbym iść z Jagodą...

Może uratowalibyśmy kilka wierszy!?



28.08.2009 r.


zygpru1948 2020.04.25; 04:30:52
Komentowany wiersz: Obowiązkowo roztaczaj swe powołanie jak śpiewny szept w trakcie połączenia
Andrzej Walter – www.poezja

17 marca 2020


Kim jest John?… Czas i przestrzeń nie liczą się dla Johna. Z grubsza mówiąc jest elementem retorycznym, ułudą i tęsknotą, a może nawet i podmiotem (?) (a niechże będzie w staromodnym stylu) lirycznym w wyraźnie zadumanej i melancholijnej poezji Edyty Kulczak – wielkopolskiej artystki, nauczycielki i wychowawcy.

Warto przybliżyć czytelnikom tę postać, gdyż Edyta Kulczak nie chce tylko zamknąć się w swojej przebogatej poetycznej wieży z kości słoniowej, ale chce jednocześnie aktywnie działać na rzecz ludzi, poezji i poetów oraz dla tak zwanej Sprawy, czyli przetrwania kultury słowa. Intensywne echa takiej postawy odnajdziemy w wierszach poznańskiej poetki, gdzie człowiek wart jest tyle, ile idealizmu w sobie odszuka, ile dobra innym przyniesie i o ile koncentruje się nie tylko na swoim ego, na swych zadumach, westchnieniach, troskach i lękach. To dość rzadka dziś postawa, czy próba artystycznych poszukiwań w słowie.

Www.john jest tomem bez patosu. Tomem na wskroś realnym i prawdziwym, szczerym. Poetka szuka perspektyw, punktów widzenia, metody na ucywilizowanie: samotności, pytań i poszukiwań. Kumuluje w nim to, czym żyjemy dziś wszyscy zastanawiając się nad współczesnością, komunikacją, oddaleniem, nad codzienną walką o przetrwanie z perspektywy kogoś obdarzonego wrażliwością oraz empatią. Doprawdy niełatwy to konglomerat.

John nie jest ideałem. Idealni Johnowie odeszli już z tego świata, wybrali zaświaty, albo inne wszechświaty, albo wybrali duchową emigrację, niezrozumiani, zapomniani, okaleczeni postawami społecznymi i ludzkimi im najbliższych. Mit Johna, może nawet Lennona, wykreował nam namiastkę romantyzmu w popkulturze, która z jednej strony nas kształtuje i jakoś tam ocala, a z drugiej bez pardonu unifikuje i zabija. Popkultura, które przeniknęła nam już do krwi i w zasadzie nie ma już realnego ocalenia i zmartwychwstania. Inaczej po prostu już nie będzie. A John – ten substytut człowieczeństwa jest w nas i w nas podobno umrze.

Z przyjemnością się czyta www.johna i www.poezję. Myśli krążą intensywnie, uczucia żerują wnikliwie, słowa pozwalają się wziąć na ręce i przytulić – jak pies, o którym John napisał, że ma. Mój pies nazywa się samotność. Wyprowadzam go na spacer. Karmię go. Hoduję. Trzymam jak najcenniejszy skarb. Samotność, o której obsesyjnie pisał Leonard Cohen – trucizna czasów, cecha milionów istnień, trauma współczesnego człowieka. Tak oto wydaje się, że wolno nam sobie przeprowadzać


badania nad planetą

czternaście godzin lotu z przesiadką w Monachium
albo innym europejskim mieście
potrzebne rezerwy sił na rozdzielenie dnia i nocy
przyjrzenie się im z daleka z bliska
surowe zaśnieżone szczyty wolne od ludzi powietrze
przesadzone mity o syropie klonowym wodospady totemy
niedźwiedzie przy domach
energia poznana niepoznana i wiara
nawet w wyznaniach

Tyle, że badania nad planetą niczego nam w zamian nie dają, nie oferują. Są wypadkową naszego zagubienia, naszych zamyśleń i naszego świata pełnego chaosu, biegu, pędu i ucieczki w nieznane. Coraz więcej o tym świadectw na niebie i ziemi. Coraz częściej doświadczamy i doznajemy czegoś, czego wcześniej nie było, coraz głębiej wciągają nasz nasze czasy – nowe wojny, nowe epidemie, nowy człowiek i jego epoka – epoka obojętności, dobrobytu i zniewolenia pod maską wolności…

John się w tym wszystkim zagubił. Jego www.pustka nie jest żadną nicością, nie wyzwala i nie uwalnia, jest raczej kamieniem zespawanym z nogami łańcuchem życia i funkcjonowania w kieracie tandetnej elektroniki, szpiegujących aplikacji, podglądania nas permanentnego i dobrze skrojonego – na miarę czasów, bez czasów, bez właściwości, bez wyrazu. Czasów plastiku i zepsutej energii. Czasów atomu.

Czasów wyśmianego Prometeusza. Po co komu dziś potrzebny Prometeusz? Jest tylko zbędnym wyrzutem sumienia, a i samo sumienia po co dziś komu? A może życie jest tylko snem, w myśl Pedro Calderóna de la Barca sprzed ponad czterystu lat?

Czym jest życie? Szaleństwem?
Czym życie? Iluzji tłem,
Snem cieniów, nicości dnem.
Cóż szczęście dać może nietrwałe,
Skoro snem życie jest całe
I nawet sny tylko snem!

A my, zdezelowane pokolenia Frueda i Darwina o czym dziś śnimy?

somnambulicy

mój sen trwa coraz krócej John już do niego nie stuka
nie stawia mnie na baczność słowem z innego świata
przez szklany ekran jak pan z drugiej strony
pytam John jacy jesteśmy gdy patrzę w niebo za oknem
(to mnie przybliża do niego) w którym miejscu twój dzień
dotyka mojej nocy w którym miejscu twoja noc wciska się w mój dzień
zegary odmierzają czas po swojemu pokonują regularne
stacje w konkretnie wymiernej przestrzeni to nie ma dla nas znaczenia
nie ma znaczenia dla nikogo
pytam jacy jesteśmy nie sprawdziłam przedtem
czy z księżyca widać ziemię ciemną czy jasną

Łaknę zatem tej ciszy księżyca. Chciałbym zobaczyć ziemię i ciemną i jasną, ale najbardziej taką, żeby dało się na niej żyć, kochać i umierać, aby noc była nocą, a dzień dniem, aby ludzie przystawali, kiedy inny człowiek leży i pytali co się stało… i tak dalej i tym podobne i coraz banalniej.

Edyta Kulczak napisała tom bardzo ważny. Cichy i zastanawiający. Zaledwie szkicujący najgłębsze dylematy naszej egzystencji. Szkice te jednak są niesamowite. Pociągające i magnetyczne. Ich zwyczajność, ale i mądrość (tej melancholijnej zadumy) silnie oddziałuje na każdego czytelnika, wciągając go w rytm: pytań, rozważań i spraw najważniejszych. Zmierzają one nieuchronnie ku pytaniu najistotniejszemu – kim dziś jesteśmy, kim się też staliśmy. Tak oto www.poezja stworzona przez poznańską poetką pomaga nie tylko pytać, ale i mieć nadzieję, że skoro są jeszcze jacyś pytający, to ów świat być może nie zginie. I może tego właśnie się dziś trzymajmy.

Życzę, mimo wszystko, przyjemnej kwarantanny. Może warto w nadmiarze wolnego czasu sięgnąć po poezję (właśnie). Oj nie, John, nie pójdziemy dziś na piwo… kruki i wrony też nas jednak nie rozdziobią.


https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/03/wwwjohn.jpg


zygpru1948 2020.04.24; 18:12:18
Komentowany wiersz: Moje zaangażowanie jest widoczne jak drzewa stojące przed oknem
Ala, ty też będziesz starą babą, już niedługo !


A to jest zdjęcie mojej kochanej dziewczyny, 5 lat jesteśmy ze sobą...

Margot
https://m.salon24.pl/39df05c73a5beaf78cafeed200bdaaa0,860,0,0,0.jpg

Margot
https://m.salon24.pl/b93091086d0f99540e43b92a0b3cf055,860,0,0,0.jpg


A to jest "Stary zwiotczały obleśny staruch":

https://m.salon24.pl/6f2483ca9f4bd50d3a08f3a54b0ec084,860,0,0,0.jpg

https://m.salon24.pl/618b702877ef81f042920c79207cdddc,860,0,0,0.jpg


AlaOlaUla 2020.04.24; 11:15:41
Komentowany wiersz: Moje zaangażowanie jest widoczne jak drzewa stojące przed oknem
Młoteczkiem w kapustę przywal!


zygpru1948 2020.04.24; 10:05:23
Komentowany wiersz: Moje zaangażowanie jest widoczne jak drzewa stojące przed oknem
Piździ gwoździk działa jak widać !


AlaOlaUla 2020.04.24; 08:03:12
Komentowany wiersz: Moje zaangażowanie jest widoczne jak drzewa stojące przed oknem
Poszły w ruch pacyny
Naklikały punktów
Chciałby dziad dziewczyny
Nie ma takich cudów


Stary zwiotczały obleśny staruch.


zygpru1948 2020.04.24; 04:04:11
Komentowany wiersz: Moje zaangażowanie jest widoczne jak drzewa stojące przed oknem
KOBIETA PACHNACA STEPEM - część trzecia
Dział: Kultura Temat: Literatura

Zygmunt Jan Prusiński
MIMOZY W DESZCZU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1040025,kobieta-pachnaca-stepem-czesc-iii


zygpru1948 2020.04.24; 04:03:39
Komentowany wiersz: Moje zaangażowanie jest widoczne jak drzewa stojące przed oknem
Zygmunt Jan Prusiński


BEZWOLNE CYKANIE...

Motto: „Jakby rozsiewał wszystkie odcienie czerwieni
prosto pod nogi krótkim nocom
snującym się po polach”
– Nora Constance –


Rozsiewam i ja ciekawość nocy
stoję na balkonie
niczym trubadur z mandoliną ojca
i sieję niepokój akordami
przewlekła migrena muzyczna
nie daje mi spokoju
tnie krótkie dźwięki.

W ogrodzie dojrzała panna
rozmawia ze mną o temperamencie
roślin i pachnących kwiatach
werbeny i nemezje wziąłem dla siebie
a datury podarowałem Darii.

I nikt by nie zauważył
szczegółu ostatecznego
że jutro zapowiadają deszcze
a mam koncert pod niebem
w Wysokich Tatrach
dla paru przyjaciół -
Heńka Serafinowicza i Waldka Rybaka.


25.8.2012 - Ustka
Sobota 12:00

Wiersz z książki „Szudroczyć"


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/510/510799/4ce91240dfa3c258b23c45ac4134b3bf_normal.jpg


zygpru1948 2020.04.24; 03:50:16
Komentowany wiersz: Moje zaangażowanie jest widoczne jak drzewa stojące przed oknem
Jerzy Stasiewicz – Wiersze z papierowych serwetek

31 marca 2020


Dobra poezja ma szczęście być prezentowana w miejscach wyjątkowych. Takiego zaszczytu dostąpiły Papierowe serwetki. Najnowszy tom poezji Małgorzaty Anny Bobak – Końcowej, poetki, malarki, ilustratorki książek, animatorki kultury. Autorki zbiorów poetyckich: Brzydka, Żywot Pliszki, Medalik bez łańcuszka, Juzine. Co pachnie ciszej. Członka – założyciela Polskiego Stowarzyszenia Haiku, gospodarza Nyskich Salonów Literackich.

Kawiarenka artystyczna „ C’est la vie” w Nysie przy Bielawskiej. Założona przez państwa Ewę i Ireneusza Kasprzyków jest od lat miejscem wernisaży malarskich, wieczorów poetyckich, twórczych nasiadówek. Tutaj sztuka wypełnia wnętrze, ocieka ze ścian jak w broumovskim klasztorze, czuć jej moc w obrazach – Mirka Zakrzewskiego, podpisującego ostatnio prace pseudonimem MirZak gustującego w aktach kobiecych; kształty rubensowskie. Ucznia prof. Edwarda Sytego. – W wystroju wnętrza, płomieniach świec, bukiecie serwowanych win, rozmowach przy stolikach, ubiorze gości, zapachu kadzideł. Pęka w szwach od nadmiaru publiczności kiedy jest wydarzenie artystyczne. A takim była niewątpliwie promocja Papierowych serwetek, pod redakcją i ze słowem wstępnym Marty Klubowicz, która także zaszczyciła wieczór zdradzając na chwilę świątynię sztuki – teatr. Gnając ze stolicy do miasta dzieciństwa. I dałbym głowę, że ten mały, garbaty łysy pan w okrągłych okularach i dopasowanym garniturze, siedzący w rogu sali przy bufecie – notujący coś skrupulatnie w ogromnym sztambuchu to Max Herrmann – Neiβe. A obok piękna, wysoka kobieta w jedwabnym szalu na odsłoniętych ramionach to jego muza Leni Gebek, roześmiana z nie zapalonym papierosem w długiej szklanej fifce. Myślałem, że zmierza do winiarni Jerzy Kozarzewski którego charakterystyczna sylwetka w kapeluszu z laską mignęła mi na mostku Bielawki. W tłoku, o pomyłkę nie trudno, tym bardziej że napój Bachusa zaczyna działać. A w sali ascetycznie jak echo rozbrzmiewa saksofon Pawła Brzeźnickiego przenosząc świat dzisiejszy w lata trzydzieste XX wieku, kiedy kafejki były pełne, a na bilet do nyskiego teatru czekało się miesiąc.

niektórzy ludzie emitują światło
podobne do latarni morskich

nie znam wielu
ale wiem że zostali powołani
do dobrych zadań
i przenoszenia ważnych informacji

adresaci potrzebują czasu
by odebrać sygnały

W wierszu „ dopóki ocean” Małgorzata językiem prostym, zrozumiałym dla zwykłego zjadacza chleba, spragnionego słowa – wyobraźni – przepojonego duchem przeszłości, zasłuchanego w opowieści ojców, wujów, dziadków daje nam sygnał, że ci nasi najbliżsi opowiadacze „ zostali powołani / do dobrych zadań / i przenoszenia ważnych informacji”. Ale, żeby to odkryć trzeba

osiągnąć dojrzałość psychiczną. I sięgnąć granicy, kiedy nie wstydzimy oglądnąć się za siebie. Z przeszłości czerpać motywację działania. Nie zawsze wyciągając naukę z błędów czasu minionego. Jednak ten rekwizyt poetycki „ światło” napawa nas nadzieją. Słowa Boga: „ Niech się stanie światłość”. I stała się światłość. Ujrzeć światło dzienne – to nasze narodziny, przyjście na świat. Światło to także świat – miejsce naszego jestestwa. Poetka rozumie, nie krzyczy „ więcej światła” jak to uczynił u końca drogi Goethe. Wie, że linia światła jest bardzo cienka i można skończyć jak Światogor (bohater ruskich bylin) nie mogąc dźwignąć niewinnie wyglądającej sakwy – zawierała ciężar całego wszechświata – grzęźnie po kolana w glebie i umiera. Woli „ bąbelkami powietrza” pukać do wnętrza kamieni. Chce „ rozumieć świat”. W tym pomagają jej mistrzowie poezji zwłaszcza Herbert, którego przywołuje w wierszu: „ noli me tangere”

Herbert napisał że świat
wypełnia nieustanna krzątanina poetów
pośród ptaków i kamieni

Poetka dołącza się do tej krzątaniny – tknięta iskrą Bożą utrwalania przemyśleń dla pokoleń, ale ludzkim odruchem zwątpienia w sens pracy pisarski wyznaje:

a ja jestem pomarszczoną serwetką
umieszczono na mnie kilka słów
szkicowano twarze i wiersze
boję się że wytrą mną gęby
i wilgotne oczy
nie wiedzą
że i ja i wiersze nie służymy
jako chusteczka

Od poezji nie ma ucieczki. Ona powraca jak Odys zataczając ogromne koło. Takim Odysem w mikro skali jest Małgorzata. Opuściła przed laty nyską Itakę – względy egzystencjonalne – cały czas wytrwale pracując nad kunsztem warsztatu poetyckiego. Ta praca nie poszła na marne. Czego dowodem są wymienione tomy i dziesiątki publikacji w czasopismach i almanachach o zasięgu światowym. Co się jej słusznie należy. Gruntując pozycję w hierarchii polskiej poezji współczesnej. Najwięksi drogowskazem:

to Herbert zwabił ptaki
na moje ramiona
kilka kamieni położył na progu
jak na macewie

nie bierzcie ich w dłonie
noli me tangere
będzie czas

Czas zmusza do powrotu, goi rany, przecieka przez palce. Lustro odbija korę twarzy. Nie rozpoznajemy miejsc bliskich, związanych z naszym życiem w dzieciństwie. Budynki są inne, drzewa dziwnie rozłożyste, niebo szare. A przecież… takie same. Oczy patrzą z innej perspektywy, kąt jest ostrzejszy. A jednak światło się załamuje doświadczeniem życiowym – kamieniami „ jak na macewie”. Widzimy płaskorzeźby i inskrypcje nie rozumiejąc. Może nie chcąc rozumieć jak poezji. Bo trzeba przysiąść, przeczytać w skupieniu. Głęboko się zastanowić nad sensem. Ale po co? Wystarczy włączyć telewizję – wleje nam papkę bzdur, która nie poruszy, nie wstrząśnie i uleci – to dobrze. Poetka z tym walczy, wrażliwa na otaczający świat. Zauważa – nad czym inni przechodzą obojętnie. Znakomitym przykładem spojrzenia – pełnego ducha – jest metafizyczny opis relacji między wybitnym twórcą rzeźby portretowej prof. Marianem Molendą, a jego postaciami uwięzionymi: w glinie, kamieniu, brązie. Pracownia nad rzeką ( Plac Kilińskiego ) staje się teatrem pełnym światła, w którym różnice między twórcą, a dziełem zacierają się. Powstaje dialog równorzędnych partnerów.

żywego znacznie trudniej podziwiać
mówiłeś nawet poetę którego słowa
są dźwiękiem mosiądzu
jakby nie pochodziły z wnętrza
lecz z dziąseł ziemi

wszystko to dzieje się wolno
stopień po stopniu
zaokrągla ostre kanty schodów

a słowa wlewają się do uszu
sprawiają że obcy są bliscy
jakby byli cząstki miedzi i cyny w brązie

oprócz rozproszonych rozmów
i wyrwanych materii kształtów
rzeźbisz światło
dla ich żywota

Te filozoficzne rozmowy pozwalają wydobyć z rozmówcy: psyche, dorobek życiowy, wyrys twarzy, gesty, kształt sylwetki, nawet przywary – oddające prawdę pierwowzoru. Rzeźbiarz dzięki wrodzonemu talentowi (siła sprawcza) nakreśla; cierpienie, ból, troskę, głębię spojrzenia. To wszystko wychwyciła Małgorzata w metaforze swojej poezji. I nie będzie chyba przesadą kiedy powiem, że na tej liryce powinni się uczyć młodzi adepci pragnący czcić Apolla. Muszą jednak pamiętać – to także bóg śmierci zabijający młodzieńców i mężczyzn strzałą ze srebrnego łuku, przynoszący zarazy. Niech nikogo nie zwiedzie jego muzyka i głos.


Małgorzata Anna Bobak – Końcowa
„Papierowe serwetki”
Wydawnictwo ANAGRAM
Warszawa 2019 s.76


https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/03/papierowe-serwetki-okladka.jpg


zygpru1948 2020.04.23; 14:17:51
Komentowany wiersz: W szczelinie nadaję ważność
Ala, zauważyłem to, nazywam takich jako: (piździ gwoździk)

Pozdrawiam - Zygmunt z Ustki


AlaOlaUla 2020.04.23; 09:38:16
Komentowany wiersz: W szczelinie nadaję ważność
PACYNY uruchomione 20 punkcików nabiły...


zygpru1948 2020.04.23; 06:07:57
Komentowany wiersz: W szczelinie nadaję ważność
Federico Garcia Lorca


SĄ DUSZE, CO MAJĄ...


Są dusze, co mają
modre gwiazdy z niebios,
w liściach czasu zorzę
poranną uwiędłą
i czyste zakątki,
co w swym wnętrzu strzegą
szmeru snów minionych
i tęsknot.

Inne dusze mają
widm ból i namiętność,
jabłka robaczywe
i dalekie echo
mknącego jak strumień
głosu spalonego.
Wspomnień pocałunków
pustą beznadziejność
i okruchy płaczu
dawno minionego.

Ma dusza od dawna
dojrzała. Dlatego
w gruz się sypie, siłą
zmąconą tajemną.
Młodzieńcze kamienie
urzeczone biegną,
aż spadną ku moich
myśli wodnym głębiom.

A każdy z nich mówi:
- Bóg jest tak daleko.


zygpru1948 2020.04.23; 05:38:45
Komentowany wiersz: W szczelinie nadaję ważność
Recenzja

Czesława Długoszek
(Objazda)

W OGRODZIE NORWIDA
http://literackie-echa.simplesite.com/


zygpru1948 2020.04.23; 05:37:23
Komentowany wiersz: W szczelinie nadaję ważność
Zygmunt Jan Prusiński


SEN IDIOTY


Nastrajam się samoczynnie
w określonych zamierzeniach jutro wyjdę
zaszeleszczę lasem niedaleko stąd
podbiję nurtem słów
całe zalesienie w pobliżu wydm
mam szczęście że ewaluuje we mnie
szczypta optymizmu
(chiński wirus swoje robi jak na talerzyku)
jedynie prezydent Donald Tramp ogłosił
że śledztwo będzie i odszkodowania –
i za to go lubię.

Wcześniej już pisałem może pierwszy
co z miłością będzie –
ludzie ukryci nie mają jak dotrzeć do siebie
pobałamucić trochę cieleśnie
poszturchać się na radość zwiędłą
a tu nawet zegary milczą
(masturbacja i onanizm mają powodzenie)
cichutko trwają przemiany zbiorcze
nie wnikam choć wiem że tak jest.

Okraszam zdawkowo elementy podsycania
zgłaszając swój sprzeciw ostateczny
niech się trzęsie samotna wierzba

chodzę w masce nierozpoznany
nie muszę nikomu (dzień dobry) mówić.


23.04.2020 – Ustka
Czwartek 5:32

Wiersz z książki „Szudroczyć"


zygpru1948 2020.04.23; 05:27:35
Komentowany wiersz: W szczelinie nadaję ważność
Ludwik Filip Czech – Taka sobie bezsenność

31 marca 2020


Adam Gwara jest absolwentem Łódzkiej Szkoły Filmowej. Bywał aktorem, przedsiębiorcą, urzędnikiem. Od pewnego czasu zajmuje się literaturą. Publikuje wiersze i limeryki. Tomik “Insomnia” jest jego debiutem poetyckim. Przypomnę, że insomnia to łacińska nazwa bezsenności. Ten tytuł dobrze koresponduje z tą książką. Są w niej bowiem wiersze “na granicy przewidzeń i złudzeń” /”Między piątym a siódmym marzeniem“/, są sny i wizje, jest wreszcie wszechobecna aura zmierzchu. Tutaj fantazja miesza się z realnością, rzeczywistość ociera się o świat bajki. Przychodząca po zmierzchu noc jest spoiwem i inspiracją dla tych wierszy. To ona “szepce zaklęcia” /”Tren“/, zachęca wyobraźnię do podróży /”Odgrzewane sny“/, przywołuje cienie utraconych miłości /”Cień Eurydyki“/. To wreszcie za sprawą bezsenności poeta definiuje się, wyznaczając własne miejsce w dzisiejszości. Jest przy tym zdumiewająco szczery. Przytoczę wiersz “Nie śpiąc“:


robię rzeczy na własny rachunek
nieużyteczne

czasem bawię się
w przenudnej samotności
czytając różewicza

wymykam się społeczeństwu
kamer i targetów
biegnę w stronę
uśmiechniętych w pustce

dla kogo bowiem jesteśmy
jeśli nie dla siebie
gdy przemijają fascynacje
i nawet miłość traci zęby

rezygnuję łagodnieję
czekam


Zaznaczony w tym wierszu egotyzm poety nie zapowiada jednak pustyni uczuć. Wręcz przeciwnie. Są w tym zbiorku również erotyki, utwory na wskroś osobiste. Bezsenność jest zatem zapowiedzią burzliwych wspomnień, którym akompaniują zapachy bzów, kobiece wargi i “twarde sutki“. Nic w tym dziwnego, skoro w jednym z wierszy autor pisze o sobie – “sercołomny“. Trudno jednak w tym wszystkim doszukać się realności, uczucia przypominają senne majaki, emocje celowo wywodzą się z groteski. Jak choćby w wierszu “Babanoc“, gdzie żołnierskie sny są esencją jednoznacznych skojarzeń, emanacją samczych pragnień. Dużo w tych wierszach miłości niespełnionej, tragicznej, która poza wyobraźnią nie ma szans na realizację. Tutaj kochankowie jedynie “zmyślili się sobie“, ich naturalnym stanem “na globie” jest samotność. Czytamy o tym w wierszu “Ciebie nie ma“. Przytoczę fragment:


ciebie nie ma powtarzał samotny na globie
ciebie nie ma szeptała i nigdy nie było
zaklinaniem nicości zmyślili się sobie
a gdy mieli już siebie wymyślili miłość
/…/


ciebie nie ma szeptała z dalekiej otchłani
ciebie nie ma powtarzał samotny na globie
tęsknota odbijała echem zaszeptanie
spragnieni tylko siebie zmyślili się sobie


Kiedy zawodzą osobiste związki pocieszeniem bywa poezja. Obcowanie z nią nobilituje, akt twórczy uszlachetnia, przypisuje nas do grona swoistych wybrańców. Tak przynajmniej zwykli myśleć o sobie poeci. Ale nie Adam Gwara. Jego opinie o własnej twórczości nie są jednoznaczne, najbliżej im do rozczarowania. Przykładem jest wiersz “Nic się nie stanie“, w którym poezja zdaje się zawodzić, nie jest tym, czym być miała. Jest jak “płonące połoniny“, niczym gorejący krzak klęski. Jej ewentualny brak zaznaczyłby się w życiu poety upragnioną ciszą. Wiersz “Co dalej” podąża tym tropem. Tutaj poezja jest studnią gorzkich wspomnień, otchłanią pełną mroku, którą należy omijać. Pozostaje pytanie – czy to tylko figura stylistyczna, czy szczera, odautorska refleksja. Przytoczę fragment:


niech nie zwiodą cię rymy
ni melodia słowa
nie czytaj tego wiersza
w nim są oczy sowy

wilcza czarna jagoda
trzęsawisko rzęsy
zwyrodnienie stawu
zgubiony klucz gęsi
/…/


Problemy podsunięte czytelnikowi przez autora “Insomni” są istotne. On sam wydaje się być osobą ciekawą. Niestety, od strony stylistyki te wiersze są nieudane. I nie mam na myśli tych, które epatują rymem i rytmem. Formy anachroniczne, umiejętnie wykorzystane potrafią wzbogacić każdy tekst. Pod warunkiem, że nie są dla niego gorsetem. Ale w tym zbiorze są wiersze po prostu słabe. Niczym nie zaskakują, płyną leniwym nurtem oczywistości. Trudno doszukać się w nich oryginalnej, zaskakującej puenty. Chociaż utwór “W deszcz” jest w tym zestawie chlubnym wyjątkiem. Odnoszę wrażenie, że dla Adama Gwary poezja jest kolejną pasją, jedną z wielu. Tymczasowym kostiumem, który wybrał z bogatej garderoby osobistych talentów. Życzę autorowi wytrwałości w podążaniu drogą literatury.


Adam Gwara
“Insomnia”
Wydawnictwo Pisarze.pl
Warszawa 2019
Str.76

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/03/insomnia-696x928.jpg


niteczka 2020.04.22; 15:20:26
Komentowany wiersz: Metodysta
Pięknie leczysz
Pozdrawiam nadmorsko :)


kaja-maja 2020.04.22; 06:59:19
Komentowany wiersz: Metodysta
każde z osobna trzeba inaczej leczyć' tak to prawda
w miłości leczyć to zadowolenie a nie egoizm w:)


zygpru1948 2020.04.22; 06:48:39
Komentowany wiersz: Metodysta
Karol Zieliński

KRYTYK I POETA

Zygmunta Jana Prusińskiego traktuję jako wzorcowego człowieka końca XX wieku, (który jest utalentowany talentami renesansowymi, pragnie, nie tylko dla siebie bo jest altruistą) kocha, pisze, odczuwa, szaleje, miota się i... od frustracji, może przyjść do szybkiej fiksacji (psychologia - która czeka każdą jednostkę, która znajdzie się w sytuacji bez wyjścia). A taka sytuacja bez wyjścia rysuje się przed większością z nas. Przed tymi, którzy albo źle się ustawią w wyścigu szczurów albo zostaną pogryzieni, albo odpadną.

Kraków. 03.08.2011


zygpru1948 2020.04.22; 06:47:45
Komentowany wiersz: Metodysta
Zygmunt Jan Prusiński


MAŁA INA


Ta rzeka nie stoi w miejscu
w pewnych odcinkach
jakby się zatrzymała
garbi się posłuszna
czynnik łączeń
zaduma.

Mała Ina - perełka
czy wrócę kiedyś
w tamte strony?

Wędrowny poeta
zostawił wiersz
niech płynie
ogłaszać prawdę.


4.11.2014 - Ustka
Wtorek 19:54

Wiersz z książki "Szudroczyć"


autor ZJP
http://photos.nasza-klasa.pl/54828617/836/main/5926655cff.jpeg


zygpru1948 2020.04.22; 06:32:50
Komentowany wiersz: Metodysta
Autor: Piotr Gajda


„Tadeusz Różewicz wychodzi do pracy
wsiada do tramwaju
nie rozpoznaje w pryszczatych twarzach chłopców
własnych rysów”

Tymi oto frazami zaczynają się „Majuskuły” Czesława Markiewicza. Zaś kończą się słowami:

„stary poeta miał dwadzieścia cztery lata, i ocalał”

Majuskuła, to każda z wielkich liter alfabetu. I wszystko się zgadza, albowiem najnowsza propozycja poetycka Czesława Markiewicza jest książką o literaturze pisanej majuskułą (z wielkiej litery). Jej karty zasiedlają wybitne i ważne dla autora postaci, z których Tadeusz Różewicz zajmuje jedno z najważniejszych miejsc, otwierając przy okazji ich barwny poczet. Warto wymienić i innych: Olgę Tokarczuk, Halinę Poświatowską, Ryszarda Milczewskiego-Bruno, Rafała Wojaczka, Tadeusza Siejaka, Andrzeja Bursę, Adama Zagajewskiego, Edward Stachurę, ale i Pana Cogito, i inne wcale nieoczywiste figury, choćby Joe Alexa, Józefa Skrzeka, Alberta Einsteina, czy Jima Morrisona.

Podstawowe pytanie, które należy sobie postawić podczas lektury „Majuskuł” polega na jednoczesnym udzieleniu na nie odpowiedzi: czy książka Markiewicza jest książką o „życiu w literaturze”, poetycką transkrypcją konkretnych biografii, czy też o „życiu literaturą”, a więc o doświadczaniu i odbiorze słowa, o jego wpływie na własną z kolei twórczość? Jedno jest pewne: „Majuskuły”, to swoista sublimacja - bezpośrednie przejście od pisania o „życiopisaniu” do osobistego, „namacalnego” uczestnictwa w literaturze – a więc chęci oznaczenia jej swoim indywidualnym piętnem i odnalezienia osobistego punktu odniesienia. Taktyka, jaką wybrał Czesław Markiewicz w swoich „wierszach-esejach” opiera się na swoistej demistyfikacji przenikających się wątków: faktograficznych z mistycyzującymi, jak w wierszu-epigramacie „Joe Alex tłumaczy”:

„Podwójne życie Alicji nie jest
pospolitą zdradą.

Lustro nie służy
do żadnego dialogu.

Cała Odyseja to wyznanie Molly:
Leopoldzie jestem wierna.

Królik jest Freudem
Freud jest królikiem”.

Niemniej nie jest to jedyna, właściwa odpowiedź. O czym jeszcze są „Majuskuły” możemy przekonać się w „Omijaj Rovigo”, w którym autor zapisał:

„nikt już nawet nie potrafi postawić herbertowi jednego
przecinka. wbić kropkę między oczy –

trzeba mu przecież przetrącić rękę. tę
której papilarnie najczęściej nadużywa. w miejscu
najczulszym. to nie jest elegijnie wskazującym;
dokładnie dwa równoleżniki od łokcia…”

Stąd „Majuskuły” opowiadają także i o tym, że nie można, nie wolno ustawiać literatury na naprędce wznoszonych cokołach, że zawsze powinien jej towarzyszyć prosty kontekst – jesteśmy z krwi i kości / nasze wiersze są z krwi kości. Nie bez przyczyny Markiewicz na zakończenie swojego wiersza wkłada w usta Zbigniewa Herberta cytat z niego samego:

„wytłumacz to innym
miałem wspaniałe życie

cierpiałem”

W innym swoim tekście, zasiedlonym z kolei przez figurę Ryszarda Milczewskiego-Bruno, poeta pisze:

„postaw piwo – będę opowiadał…”

„…moja historia – jak ostatnie westchnienie
jeśli mówię że kłamię – to licha metafora

miewam się dobrze
tylko czas wywiewa ze mnie nadzieję
kiedy wspinam się zbyt nachalnie na tutejsze wzgórze
zwykle zakwitam przed świtem
i nie wiem jak pachnie na przykład chińska róża…”

„…po podłodze walają się kawałki potłuczonych tablic

nie wiem
co jest istotą

opowiadam
a piwo stoi.”

Co więc jest „istotą”, pytam retorycznie za Czesławem Markiewiczem? Może to, na co sam wskazuje w „Wojnie z czasem i przestrzenią, pod białą flagą” – nieustanne przenikanie się biografii i twórczości oraz odczuwalna wszechobecność literatury w życiu każdego twórcy. Uważne wsłuchiwanie się w słowa innych, ale i nieustanne mówienie o sobie. Markiewicz twierdzi (i przyznaję mu rację), że ze zrozumienia powyższego wynika odpowiedź, jak skonfrontować samego siebie - obojętnie: „z literaturą”, albo „w literaturze” - i precyzyjnie to notuje:

„Tadeusz Siejak nie ma już nic do powiedzenia.
Wszystko, co miał do powiedzenia, przeczytali inni…”.

„…Na pewno się nie poddam,
skoro i tak przeżyłam Tadeusza Siejaka –
szepce Dorota Masłowska.

Klubowy rave zakłóca chichot ledwo co obnażonych dziewcząt.
W toalecie chłopiec opuszcza dresy, ukradkiem zaciąga się papierosem.
Kaszle.
Wyrywa kartkę z książki.
Nie wie, że próbuje się z Tadeuszem Siejakiem”.

Nawet, jeśli „Majuskuły” są w całości konotacją literacką i opowiadają przede wszystkim o Czesławie Markiewiczu – prozaiku i poecie - o jego literackich bohaterach lub oponentach, z którymi przez lata obcował, rozmawiał, kłócił się, zwierzał się im, kochał i nienawidził (ale nigdy nie pozostał wobec nich obojętny), aż „został lirycznym więźniem sumienia w obozie koncentracyjnym (literatury?)”, to są też niezwykle wyrazistym „esejem” na temat literatury, w którym myśl przewodnią stanowi człowiek i jego nie tylko wyłącznie literacka kondycja.


zygpru1948 2020.04.21; 21:19:11
Komentowany wiersz: Sposób na życie
Dziękuję za komentarze - Zygmunt z Ustki


niteczka 2020.04.21; 18:48:34
Komentowany wiersz: Sposób na życie
spory dorobek!
pozdrawiam nadmorsko:)


Pióro Amora 2020.04.21; 08:13:21
Komentowany wiersz: Sposób na życie
Ładny wiersz... jest jakby zwierciadłem losu niejednego artysty.
Miłego dnia...


kaja-maja 2020.04.21; 06:58:55
Komentowany wiersz: Sposób na życie
smutnie ale b.ładnie w:)


zygpru1948 2020.04.21; 06:54:58
Komentowany wiersz: Sposób na życie
Polska Bibliografia Literacka

Literatura polska – antologie, literatura anonimowa, twórczość pisarzy (bibliografia podmiotowa i przedmiotowa


http://rcin.org.pl/Content/62631/WA248_PDLW_82371_pbl-monog-lp2-2014_o.pdf


12218. Proza

Autor: Zygmunt Jan Prusiński
Tytuł: Do poety z Chicago
Źródło: Autograf 2000 nr 2 s. 29
Adnotacje: O Adamie Lizakowskim
Zapis: 649374 (PC 07.10.2014)


12219. Proza

Autor: Zygmunt Jan Prusiński
Tytuł: O zimnej metafizyce
Źródło: Autograf 2000 nr 2 s. 29
Zapis: 649375 (PC 07.10.2014)


12220. Proza

Autor: Zygmunt Jan Prusiński
Tytuł: W kancelarii moich wierszy
Źródło: Autograf 2000 nr 2 s. 29
Zapis: 649372 (PC 07.10.2014)

_____________________________________


zygpru1948 2020.04.21; 06:15:00
Komentowany wiersz: Sposób na życie
Zygmunt Jan Prusiński


JĘZYKIEM HASŁOWYM

Dobrze czasem poświrować
każdemu to radzę
później wrócisz człowieku
do równowagi
postrzelasz z dubeltówki
do puszek od piwa
nadasz pogodny charakter dnia
może poderwiesz dziewczynę
za sto rubli
zbiegniesz z nią z piaszczystej górki
o tak powygłupiać się w epoce
mowy skrótów
na przełaj bez sensu
byle zaistnieć
na moment złapać ją za majtki
przecież zawsze tego chce
tylko udaje
przez to ja zmarnowałem tyle lat
chciałem być porządniejszy
tak mi się zdawało
a wówczas trzeba było robić to samo
zrywać majtki dziewczynom
i do czynu zapędzić
żeby syczała wężem…

10.04.2020 – Ustka
Sobota 16:37


Wiersz z książki "Szydroczyć"


zygpru1948 2020.04.21; 06:05:15
Komentowany wiersz: Sposób na życie
Zdzisław Antolski

DZIENNIK RECENZENTA. Metafizyka codzienności w wierszach Jolanty Michny


Jolanta Michna jest już doświadczoną poetką, autorką kilku zbiorów wierszy, nagradzaną w konkursach literackich. Tematem jej twórczości jest nieodmiennie poszukiwanie sensu życia w wędrówce, tej dosłownej, jak i metaforycznej, definiującej nasze istnienie. Człowiek żyje w czasie i przestrzeni. Metafizyka jego bytowania, codzienność i odświętność wędrowania są tematem ostatniego zbioru wierszy pt. „Metafory przestrzeni”.

Wiersze Jolanty Michny opisują codzienność, w której mimo zwyczajności czai się jakiś niepokój, lęk, a może przede wszystkim pytanie o sens życia, o swoją tożsamość. Obserwacja życia, a także przyrody, przynosi szersze refleksje na temat powołania człowieka, jego roli w świecie, a także o powinnościach sztuki, filozoficzne, odwieczne pytania dotyczące losu człowieka.

Bohaterka liryczna tych wierszy ma kłopoty z tożsamością. Fascynuje i przeraża ją zbiorowość ludzka. Bowiem w tłumie łatwo się zatracić, zagubić swoją indywidualność. W wierszu „znaleźć się pośród ludzi i nieludzi” pisze; „w wielkim tłumie ciężko odnaleźć / nawet samego siebie”, następuje jakaś dehumanizacja...


https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2018/10/metafory_przestrzeni.jpg


zygpru1948 2020.04.21; 05:53:33
Komentowany wiersz: Sposób na życie
Strona 23 z 2579

Dojrzewanie w miłości. Antologia współczesnej poezji polskiej. T. 2


Tytuł: Jadwiga Góźdź: W lesie poezji [wstęp]. - [Utwory aut.:] Jerzy Bąk, Ewa M. Bork, Stefan Borkiewicz, Rafał Borowski, Janina Broczkowska-Świtas, Zygmunt Bukowski, Irena Bulla, Krystyna Caban, Stanisław M. Chmielewski, Ela Chylewska, Jerzy Ciszewski, Piotr Ciszewski, Dorota Dobak-Hadrzyńska, Grażyna Drobek-Bukowska, Paweł Dryl, Maria Janina Dydaś, Małgorzata Anna Farbiś, Izabela Frasz, Agnieszka Gąsiorek, Longina Giejc-Mengelkamp, Janina Godlewska, Stanisław Gostkowski, Marzena Góralczyk, Jan Górczyński, Teodora Górska, Karolina Góźdź, Zofia Hajmowicz, Kazimierz Jankowski, Tadeusz Janowski, Jan Janusz Jastrzębski, Maria Jaśkowiak, Dominik Waldemar Jóźwik, Waldemar Jóźwik, Dariusz Kaleta, Józef Jerzy Kazirodek, Kasandra Kąc, Danuta Klemczak, Danuta Klemczak, Leokadia Komaiszko, Eugeniusz Marian Konieczny, Elżbieta Kościelniak, Jolanta Kowalska, Grażyna Krużycka-Giełdon, Hanna Krzeczowska, Jadwiga Kuderska, Bożena Leśniak, Magdalena Lewandowska-Jagiełłowicz, Katarzyna Lipiec, Elżbieta Lisak-Duda, Grażyna Małgorzata Lityńska, Janina Lutrowicz-Kwiecińska, Maria Łukaszewska, Rajmund Kamil Machura, Marek Maj, Alicja Malinowska, Miłka Malzahn, Danuta Bożena Małecka, Bogumiła Manc, Sylwia Manc-Bryschak, Sonia Mandel-Joffe, Halina Markowska-Budniak, Małgorzata Matera, Krystian Matuszewski, Monika Mazur, Bogusław Miazga, Marta Wiktoria Michalska, Beata Morawicz, Helena Mordak, Stanisław Mykietyn, Zbigniew Mysłowiecki, Małgorzata Nowak, Elżbieta Nowosielska, Jerzy Benedykt Olczak, Wojciech Janusz Krzysztof Ossoliński, Mirosława Peplińska,Anna Piątek, Jadwiga Piotrowicz, Maciek Polański, Zbigniew Adam Połowińczak, Elżbieta Brygida Prażmo, Zygmunt Jan Prusiński, Lena Rowicka, Krystyna Rudnicka, Danuta Rusztyn, Zbigniew Rytlewski, Danuta Rzepecka-Ziurkowska, Mariusz Sakowski, Stanisław Salata, Jacek Schreiber, Krystyna Siek-Pełka, Marian Sołobodowski, Margo Stanisławska-Birnberg, Jerzy Stasiewicz, Nadija Stepuła, Mirosław Stępień, Jadwiga Stróżykiewicz, Adrian Szary, Tomasz Szczepański, Maria Alicja Szczęsnowicz, Grzegorz Szewczyk, Agata Sznuro, Zbigniew Ryszard Szumierz, Przemysław Ziemowit Ślusarczyk, Krystyna Tarka, Hanna Magdalena Terpilowska, Urszula Tom, Halina Turel-Krzysztoforska, Irena Urban, Lidia Irena Węglarz, Józef Wojdak, Janusz Wołowiec, Mirosław Woźniak, Feliks Wójcik, Aleksandra Zachariasz, Jacek Zalewski, Agnieszka Zarzeczna, Józef Krzysztof Zatoński, Danuta Zdanowska, Jadwiga Zgliszewska, Dorota Małgorzata Zielińska, Lidia Ziurkowska-Michalewska, Jan Zumis.

Zapis: 594862 (TM 27.01.2014)

http://rcin.org.pl/Content/62631/WA248_PDLW_82371_pbl-monog-lp2-2014_o.pdf


zygpru1948 2020.04.21; 05:31:42
Komentowany wiersz: Sposób na życie
DOJRZEWANIE W MIŁOŚCI

http://rcin.org.pl/Content/62631/WA248_PDLW_82371_pbl-monog-lp2-2014_o.pdf

Wydawnictwo:
Radom: Związek Literatów Polskich. Oddział
Opis fizyczny książki: 235 s.
Seria wydawnicza: (Promocyjna Seria Wydawnicza "Migg"; nr 34)

Adnotacje:

Dariusz Tomasz Lebioda: Poezja i miłość [wstęp]. - [Utwory aut. polskich:] Tomasz Agatowski, Andrzej Bartyński, Marta Berowska, Edmund Borzemski, Michał Bukowski, Krystyna Cel, AresChadzinikolau, Nikos Chadzinikolau, Irena Conti, Ryszard Danecki, Zygmunt Dmochowski, Jadwiga Doerr, Antoni Dubiec, Leszek Frey-Witkowski, Stanisław Fronczak, Jerzy Stanisław Fronczek, Krystyna Furtak, Helena Gordziej, Jadwiga Góźdź, Zbigniew Jerzyna, Janina Junosza-Gzowska,Agata Dorota Kalinowska Bouvy, Tadej Karabowycz, Marian Janusz Kawałko, Halina Kuropatnicka-Salamon, Paweł Kuszczyński, Dariusz Tomasz Lebioda, Wiesław Malicki, Grzegorz Mielniczuk,Henryk Morawski, Aleksander Nawrocki, Jolanta Nowak-Węklarowa, Stanisław Nyczaj, Marek Obarski, Stanisław Popek, Liliana Rydzyńska, Andrzej Juliusz Sarwa, Ryszard Sobieszczański, Paweł Soroka, Jadwiga Sułkowska-Mijal, Stefan Todorski, Jan Twardowski, Bohdan Urbankowski, Andrzej Waśkiewicz, Mieczysław Wojtasik, Karol Wojtyła, Andrzej Zaniewski, Stanisław Zwierzyński, Leszek Żuliński. - [Utwory aut. obcych:] Maria Stamati, Stanisław Szewczenko. - [Tłumacze:] Nikos Chadzinikolau, Ryszard Danecki, Waldemar Smaszcz, Bohdan Urbankowski. - Tomasz Agatowski: Blisko wszędzie, do człowieka daleko... - Nikos Chadzinikolau: Miłość to cud i siła natury. - LeszekŻuliński: Miłość i poezja.

Zapis: 595004 (TM 28.01.2014)


zygpru1948 2020.04.20; 18:55:09
Komentowany wiersz: Wiązanka i dekoracja
Niteczko, dobrze zrozumiałaś ów wiersz - z pozdrowieniami morskimi oczywiście od Zygmunta z Ustki


niteczka 2020.04.20; 12:06:05
Komentowany wiersz: Wiązanka i dekoracja
i o to chodzi... by dekoracyjnie przekazać...
pozdrawiam nadmorsko:)


zygpru1948 2020.04.20; 10:51:48
Komentowany wiersz: Wiązanka i dekoracja
Zygmunt Jan Prusiński


PRZESTRZEŃ WOKÓŁ MNIE

Motto: „Rola poety to zapis milczenia”
- Jerzy Juliusz Emir –


Rozmiary szczęścia nie mają przestrzeni
jesteśmy zamknięci w domach
a czas odwołania nieznany –
jak to przetrzymać a Chiny milczą
nie ufam im – zbrodniarzom.

Tam gdzie kupuję żywność chleba często
brakuje ale buteleczki na półkach
równiutko poukładane
wybieraj rycerzu północy pić trzeba
żeby zapomnieć o cywilizacji.

Do lasu bym poszedł
o do Bieszczad wybrać los
dotykać rękami przyjazną naturę
słuchać swojego boga ziemi
wędrować i śpiewać o szczęściu.

Stachura pracował przy wyrębie lasu w Kotli w 1967
powstała książka „Siekierezada” – kilka lat później
kupiłem ją w księgarni – czy chciałem być drwalem?

Wybrałem kopalnię w Zabrzu a tam pod ziemią
spotkałem raz swojego boga którego nie znałem
i nigdy z nim nie wypiję tak jakby z radości.


19.04.2020 – Ustka
Niedziela 8:26

Wiersz z książki „Szudroczyć"


zygpru1948 2020.04.20; 10:46:38
Komentowany wiersz: Wiązanka i dekoracja
Zygmunt Jan Prusiński


LITERACKA DAMNICA DLA WSI TWORZĄCEJ

Mógłbym pisać o Damnicy wiele ilustrowanych opisów. Bo Słowo poety to jak pędzel malarza. W dawnych czasach kędy miałem lat 25, chodzi mi o rok 1973, wysyłałem do poznańskiego „Nurtu” swoje wiersze. W dziale poezji odpisywał mi krytyk i redaktor, że w moich wierszach jest malowniczość... Co to takiego jest, malowniczość w wierszu?

Nie umiem na to odpowiedzieć. To że malowniczy jestem w swej osobowości, to lustro mi podpowiada przez wszystkie lata mego życia. Ale Damnica i ja; 9 lat temu napisałem o tej Gminie wiersz, ba, nie zapomniałem o moim przyjacielu Janie Wanago, fraszkopisarzu i gawędziarzu. Też otrzymał w Nagrodę ode mnie wiersz. To były początki Festiwalu Poezji tzw. „Poezji Nie-profesjonalnej”. Na Boga, czy można tak to nazwać? Co jest profesjonalnego a co nie jest? - Czy wiersz o wsi musi być profesjonalny? Wieś, to Polska, tam jeszcze ten konserwatyzm istnieje w ogrodach, choć coraz mniej ptaków domowych. Stodoły i obory to już muzealne obiekty. Tylko jaskółki mają spokój. A myszy muszą być czujne, koty nie znikły ze wsi.

Byłem spóźniony o dobrą godzinę. Zapewne ktoś z licznych w Lustrzanej Sali zmartwił się moją nieobecnością. Przecież miałem wystąpić, zadeklamować wiersze o czarnym nieszczęściu i dniu, jakim był dla Polski 10 Kwiecień 2010 rok. - Jakiś inteligent skrzyknął do Narodu: „ - Kochajcie Rosjan”! A kochajcie, kochajcie - mnie nikt nie będzie narzucał i nakłaniał, kogo mam kochać. - Rosjan? Ja wolę „kochać Izraelczyka”, jest daleko i mam z nim spokój., choć ten były ambasador mnie rozbawił nie raz kiedy opowiadał nowelki o swoim życiu w Polsce przed wojną. Chodzi o mędrca Szewacha Weissa. Wolę jednak Jana Wanagę, bo ten chociaż nie kłamie. Jest tak uroczy Jan z Wrześnicy, że grzech by się stał, gdyby mu nie zaufać.


_____***_____


Zygmunt Jan Prusiński


JAN Z WRZEŚNICY

Ile kilometrów przeszedł o lasce po drogach?
Wielki człowiek – współczesny apostoł poezji.

Myśli kołysze wraz z wiatrem – piechur
polnych serc i leśnych szuwarów, subtelny
w cieniu bawi się z zaprzyjaźnionymi ptakami.

Jan z Wrześnicy to mój przyjaciel,
poeta ze wsi jak ja ze wsi – schodzimy
po schodach z nieba wiejską liryką;
jest konik polny i bocian szybujący.

Czasem przy ognisku gawęda przeleci,
kiełbasa się piecze na kiju i kartofle
w mundurkach – po kielichu wódeczkę
pijemy a uśmiech wiersza, Bogu dajemy.

24.07.2010 – Ustka
Sobota 12:28



_____***_____


Do Pałacu w Damnicy wszedłem jak motyl... delikatnie.
Pewnie ktoś z licznych twórców i publiczności zatrzymał na mnie wzrok, ucieszył się, że jestem. - Jakby nie było, jesteśmy Rodziną Literacką; to mój pomysł, moje stwierdzenie. Bo Poezja, to nie rzut kamieniem. To wysiłek i niepewność. Czytelnik ma docenić nie autor. A my, w tym Ogrodzie Literackim, pn. „Wtorkowe Spotkania Literackie” jesteśmy wzorem zgody. Oczywiście, w Literaturze muszą przewodzić najzdolniejsi, ale szacunek dla początkujących literatów jest przyjazny.

Ślad naszej pracy jest nie tylko w Dodatku Literackim „Powiatu Słupskiego”, gdzie na 20 stron A-3 możemy pochwalić się wysokim poziomem artystycznym we „Wsi Tworzącej”, gdzie jest co czytać: recenzje, szkice, dzienniki, listy, opowiadania, reportaże, wywiady, wiersze. Ostatnie wydanie to nr. 43, (Maj – Czerwiec), VIII rok wydania.

A dla poetów, cykliczna co roku Antologia poezji. Gruba księga dla potomnych, iż nie marnujemy czasu w swoim życiu.

W imieniu Poetów dziękuję tym, którzy z nami się przyjaźnią i dokładają od siebie starań w pracy społecznej i tym ze Starostwa Powiatowego w Słupsku, którzy potrafią zdopingować instytucje, by od strony finansowej to Światło Intelektualne świeciło do następnego wydania naszej z Pomorza Środkowej, reprezentacji.

24 Lipca 2010 r.
Sobota 13:34


zygpru1948 2020.04.20; 10:37:02
Komentowany wiersz: Wiązanka i dekoracja
Szczególny. Życie i twórczość Edwarda Stachury

Autor: Adrianna Michalewska


Był inny, szczególny. Od dziecka. Stał się idolem wrażliwców, ludzi zakochanych w podróżowaniu bez celu, w gitarowych wieczorach, śpiewaniu o tym, co najważniejsze. Wymykał się systemom i klasyfikacjom. Pisał o miłości i o niezgodzie na świat, ale dotykał tego, co najbardziej poruszało młodych. Stał się uosobieniem wolności, choć dzisiaj wiadomo, że wolność Stachury miała swoją cenę i swoje ograniczenia. Uczył kolejne pokolenia, jak pokochać pogranicza – świata, Polski, ale też te inne, krawędzie rzeczywistości, w której żył on i jemu bliscy. Edward Stachura. Jaki był naprawdę? Obraz, jaki wyłania się ze wspomnień bliskich mu osób, zamieszczonych w książce Teraz oto jestem, jest bardzo niejdnoznaczny i pełen sprzeczności.



Ludzi można podzielić na dwa rodzaje: tych, którzy są wytworem świata, w którym żyją, i tych, którzy są wytworem samych siebie, którzy choć świata nie zmienili, nie dali się zmienić światu. Oni chodzą po świecie, a nie świat po nich. Nie mówię o deptaniu; mówię o lekkim, powłóczystym chodzeniu w butach zdartych, cieniuteńkich zelówkach.
Edward Stachura, Dzienniki

Dziś wielu z nas nie wyobraża sobie świata bez jego twórczości. Niezaklasyfikowany literacko, uwrażliwił kilka pokoleń Polaków. Popularny za życia, spopularyzowany przez Stare Dobre Małżeństwo, Annę Chodakowską, Jerzego Satanowskiego, Izabelę Cywińską, Jacka Różańskiego, a nawet Hey i później Babu Króla, na zawsze istnieje jako autor poezji śpiewanej. Jest kimś w rodzaju Jima Morrisona, Jacka Kerouaca i Piotra Wysockiego w jednej osobie. Odkrywany wciąż na nowo, gości w duszach tych wciąż gotowych do zachwytu nad światem.



- Wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija.
Edward Stachura

Dzieciństwo Edwarda Stachury

Edward Stachura urodził się we Francji, dokąd jego rodzice wyjechali w poszukiwaniu lepszego życia i pracy, która miała to życie zapewnić. Dzieciństwo Steda i jego rodzeństwa było naznaczone wiecznym brakiem, z którym chyba nauczył się żyć. Powrót do Polski w 1948 roku nie przyniósł znacznej poprawy sytuacji rodziny. Oferowana w Gliwicach praca prowadziła do nędzy. Ojcu Edwarda zaproponowano 500 złotach wynagrodzenia, gdy kilogram kiełbasy kosztował 150 zł.

Wrócili do rodzinnej miejscowości matki poety, Jadwigi, do Łazieńca. Starszy brat Steda, Ryszard, ruszył do Elbląga, gdzie przygotował dla rodziny duże, wygodne mieszkanie. Ale rodzina nie czuła się bezpiecznie w Polsce, postanowili, że zostaną u siebie, w Łazieńcu. Ten kryty strzechą Łazieńcowy dom stał się pewnym symbolem życia Stachury. Jakby na zawsze naznaczył jego wieczny niedostatek i ciągłe braki. Był też swoistą wolnością od sąsiadów, od bloku, od przymusowego bycia z kimś, uśmiechów na siłę i wymuszonej uprzejmości. Nigdy tego potem nie lubił, jak nie lubił spotkań autorskich, tego wdzięczenia się do publiczności i nawiązywania z nią kontaktu, zabiegania o uwagę. Chciał być niezależny, nawet jeśli oznaczało to wieczne proszenie o pieniądze. Znajomi ze studiów wspominali, jak siedział na zajęciach, ściągnąwszy buty, które podobno go uciskały. Żartowano, że odciski Stachury powinny trafić do muzeum, jak jego dżinsowy ubiór, spodnie i koszula, bardzo wtedy modne i bardzo nieosiągalne. Nie bez powodu pięciotomową edycję dzieł Steda wydawca oprawił w dżinsopodobną okładkę. Tak nie wydawano klasyków. Tak wydawano poetę.


Stachura-student

Konflikt z ojcem sprawił, że młody Sted (pseudonim wybrał sobie wcześnie), wyruszył na studia daleko od rodzinnego domu. Ostatecznie trafił na romanistykę do Lublina, na KUL. Czytając szereg podań, które napisał, prosząc o pieniądze, akademik, stypendium, zapomogi, odnosi się wrażenie, że przy życiu trzymał go jakiś niezwykły upór i nieco ludzkiej życzliwości. Nie wiadomo, z czego żył, bo akademik dostał dopiero w listopadzie, czyli po dwóch miesiącach studiów.

Jak wspomina Jerzy Klechta w książce Teraz oto jestem, Stachura brylował na zajęciach z łaciny. Po całonocnych włóczęgach po mieście przychodził na ćwiczenia i czasami zasypiając, zaskakiwał prowadzącą i kolegów swoimi zdolnościami lingwistycznymi. Grał też w karty, ta umiejętność później niejeden raz ocaliła mu życie, pozwoliła zarobić parę groszy, gdy kieszenie zupełnie świeciły pustkami.


niteczka 2020.04.19; 15:43:37
Komentowany wiersz: Potrafię rozróżnić piękno w muzyce wabiony jak w miłości
Pięknie
Pozdrawiam nadmorsko :)


zygpru1948 2020.04.19; 07:46:47
Komentowany wiersz: Potrafię rozróżnić piękno w muzyce wabiony jak w miłości
Zygmunt Jan Prusiński


TROCHĘ LŚNI RZECZYWISTOŚĆ...


Zaglądam do ostatnich wierszy
po dłuższej przerwie głód uspakajam
krzyżują się rękoma panny wodne
śpiewne kumkanie żab - lśni
rzeczywistość w porze otwarcia
nowej książki.

Szedłem na spotkanie z motylami
przy dworcu kolejowym w Łaskarzewie
przywitałem się z makami - czerwień
biła w słońcu to taki antykwariat
cichej natury.

Jakby na łanie pól ujrzał twą twarz
nie śmiałem dotknąć - olśnienie
w samotnej wędrówce dało mi siły
stawiałem pewniej kroki po okolicy
robiłem zdjęcia.

A gdybym w makach zasnął z tobą
ile bym napisał wierszy w snach -
czy umiałbym rozkochać co umiem
twoje czułe miejsca stworzone
właśnie dla mnie - poety ze wzgórza
z gitarą malowany?


26.6.2015 - Ustka
Piątek 9:14

Wiersz z książki „Szudroczyć"


Muza
https://m.salon24.pl/98f392470f-6a3f3301da281efd22412,860,0,0,0.jpg
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270][271][272][273][274][275][276][277][278][279][280][281][282][283][284][285][286][287][288][289][290][291][292][293][294][295][296][297][298][299][300][301]
Wiersze na topie:
1. Płótno (30)
2. Cisza (30)
3. Audyt (30)
4. Ściany (30)
5. Książka (30)

Autorzy na topie:
1. Zibby77 (420)
2. Miłosz R (356)
3. darek407 (343)
4. Klaudia (250)
5. Jojka (152)
więcej...