Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (12)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Nieskromność...
- Anna z
Księżycową nocą
- Anna z
czerwień sukni tej
- Pseudo-Geliusz
czerwień sukni tej
- lucja.haluch
więcej...

Dziś napisano 38 komentarzy.

Komentarze otrzymane - zygpru1948



zygpru1948 2020.07.08; 06:12:43
Komentowany wiersz: Miłosna prośba
Zygmunt Jan Prusiński


TANGO W PERLE


Była obecna w Ustce przyjechała w piątek
po wielomiesięcznej nieobecności - z Konga.

Utrzymywała ze mną kontakt listowny
pisała o każdym dniu bym sobie wyobraził
jak w kadrach filmu.

Odbierałem ją falą mam tak blisko do morza -
dodawałem czułe akcenty że jest...

Zaprosiłem jako wrażliwy mężczyzna by poznawać
ją w tangu - dorównywała mi w roli partnerki.

Nie wątpię że umie wszystko często mnie zaskakuje
w zbiorze intymnych tajemnic.

Sztaluga w kącie stoi a gitara zaprasza. -

Jestem malarzem szczęśliwym - gitarzystą
o niebieskich oczach.

Więc gram Ewie białe tango a muszelki
niczym chór śpiewają o niej.


10.7.2014 - Ustka
Czwartek 9:45

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.08; 06:05:40
Komentowany wiersz: Miłosna prośba
Jerzy Stasiewicz – Przypomnienia Darka Pawlickiego

7 lipca 2020


Stary kruk na Toborowej topoli rozprawiał o przyszłości.
Dzieciaki ciskały kamieniami w zwiastuna prawdy.

Był wytrwały.

Odleciał dopiero wtedy kiedy zakończył balladę
o nadchodzącej nocy.

A była to noc Świętojańska.
Zabudowania za rzeką trawił ogień.

Z tomu Zapach mojej ziemi 2002 J. Stasiewicz


Przypomnienia 10 esejów & szkiców otrzymałem od Darka Pawlickiego w listopadzie 2019 r. w Polanicy Zdroju. Dzieląc z nim dwuosobowy pokój 102 w „ Bukowym Parku”. Gdzie byliśmy uczestnikami Międzynarodowego Festiwalu Poezji „ Poeci bez granic” im. Andrzeja Bartyńskiego, organizowanego przez Dolnośląski Oddział Związku Literatów Polskich.

W czasie wieczornej rozmowy, racząc się przednią whisky, Darek rzekł:

– Mam dla Ciebie najnowszy mój wybór.

Poprosiłem o dedykację, okazało się, że jest już pomieszczona w książce i brzmi: „ Jurkowi z wyrazami sympatii i na pamiątkę, Darek. Polanica Zdrój, 15.11.2019 r.”

Mam taki dziwny odruch, w pierwszej kolejności zaglądam do biogramu autora, mimo, że znam go od lat, często w drogę literacką wyruszaliśmy wspólnie od publikacji w tym samym numerze czasopisma, almanachu, jednodniówce. Siła wyższa. Darek Pawlicki urodzony w 1961r. absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego ( Bibliotekarstwo i Informacja Naukowa); eseista ( trzy zbiory: Chwile Miejsca Nastroje, Zauważenia, Fragmentaria ), poeta ( kilka tomików m.in. Haiku, 48 wierszy ), autor książki dla dzieci (Bibikin w drodze do Kamienia Życia). Teksty publikował/ publikuje: w „Borussii”, „Krytyce Literackiej”, „ pisarzach.pl”, „Poezji dzisiaj”, „Twórczości”, „Gazecie Kulturalnej”, „Akancie”. Prowadzi warsztaty literackie, wygłasza prelekcje dotyczące kultury. Niezwykle mobilny i sumienny co do terminów spotkań z czytelnikami i słuchaczami. Gdzie nie dowiezie pociąg, autobus, tramwaj, rusza piechotą, a jego uwadze nie umknie żadna budowla, most, tunel, nasyp, wieża, drzewo, mozaika z bruku, kształt kobiecego ciała – wszak poeta wyczulony jest na piękno. Doświadczyłem tej jego ciekawości w 2017 roku kiedy przybył do Nysy na moją „Bitwę w tle”. Odbierając Darka z dworca widziałem w oczach tą jego zachłanność zobaczenia wszystkiego w nowym miejscu. Wszak w Śląskim Rzymie był nowicjuszem, ale wiele o nim czytał i wiedza ta nie była powierzchowna. Ruszyliśmy ul. Wrocławską. Bardzo zwracał uwagę na detale i napisy „Pięknej Studni”. Znał wiersz Tadeusza Różewicza o katedrze. Szkoda, że nie było mu dane zobaczyć zawartości skarbca w dzwonnicy, ale kolejki zwiedzających związane z jutrzejszym jarmarkiem Jakubowym wymagały czasu, a ten zawsze jest ograniczony. Słychać było już salwy armatnie. Obsługa dział przygotowywała się do ostrzału nadciągających wojsk napoleońskich. Zahaczyliśmy o Plac Solny, Darek obfotografował Carolinum, kościół Wniebowzięcia. Zauważył, że główne wejście do świątyni to gotowa scena letnia dla teatru. Nie mógł się nadziwić wysokości wody zalewającej Nysę w czasie straszliwych powodzi. Zaznaczonych z datami na murze dworu biskupiego. Długo podziwiał pałac biskupi, obecnie muzeum. Zaczerpnęliśmy wytchnienia na jego dziedzińcu, gasząc pragnienie złocistym napojem bogów. Obmyliśmy twarze w chłodnej wodzie fontanny Trytona, zastanawiając się dlaczego delfiny mają łuski? Darek nie byłby sobą gdyby na chwilę nie wstąpił do czytelni Domu Wagi Miejskiej, poczuć zapach ksiąg i starych murów. Wieżę Ziębicką obszedł w koło. Słowiański rytuał wędrówki wzdłuż murów obronnych niezdobytego, średniowiecznego miasta, wyznaczając dłonią święte strony świata. Z mostu Kościuszki długo obserwował pracownię prof. Mariana Molendy, wsłuchując się w szum płynącej rzeki. Z grobem w kształcie otwartej księgi spotkał się po raz pierwszy, acz twórczość Josepha von Eichendorffa była mu znana, wymienił kilka utworów. Altanę niemieckiego romantyka odłożyliśmy na termin późniejszy bo przyszła smsem dyrektywa Violi: „ obiad na stole”. A żołądek to serce mężczyzny. Gospodyni wręczył ogromny słonecznik jak z obrazu Vincenta van Gogha, kłaniając się w pas. Bitwę w Forcie II obserwował z najwyższej kanoniery co rusz ocierając załzawione oczy, drażnione dymem prochowym. Ostrzał armatni i z muszkietów z obu nacierających stron był tak intensywny, że pole bitewne ginęło w gęstej mgle. Słychać było jedynie komendy i jęki rannych. Czasem pisk markietanki. Pytał o szczegóły umundurowania, broni ręcznej, armat, wyposażenia taborów i przedmiotów codziennego użytku w obozowisku. Nie umknęły uwadze Darka, buty na nogach żołnierzy z niemalże całej Europy. To obuwie robocze stosowane w zakładach pracy. Wytłumaczył rzeczowo stary wiarus: – obstalunek u szewca to poważny wydatek dla szarego piechura, fason ten jest bardzo bliski oryginału. – Widząc co nie dajemy wiary polał po antałku mocnej śliwowicy dobrej dla gardła i odkażania ran. Sam był w lipowych chodakach.

*

Prelekcję w Stasiewiczówce rozpoczął od glos:

XV.

Cytaty z ogłoszeń, anonsów, tytułów prasowych:
„Literatura kobieca”, „Powieść kobieca”, „Malarstwo kobiet”, „Kobieca
twórczość”, „Kobiecy film”…
Nigdy nie myślałem, że sztuka, literatura, film, to znaczy, ogólnie, kultura ma płeć.
I nadal tak nie myślę.

XXXIII.

Wiersz nie powinien zawierać, moim zdaniem, większej ilości słów, niż zawierałaby ich,
ewentualna, odpowiedź udzielona na pytanie: o czym jest (konkretny) wiersz?
Utwór poetycki spełniający to kryterium byłby ideałem. Ale ten podobno… nie istnieje.

Glosa XXXIII rozgrzała dyskusję do czerwoności. Wielu obecnych poetów na spotkaniu w altanie przy kominku nie podzielała Darkowego wzorca idealnego. Argumentując, że wiersz jest z natchnienia Boga – pierwszy wers – reszta rodzi się w umyśle autora. I jak głębokie są przemyślenia piszącego tak długi jest zapis. (Nie bierzemy pod uwagę rozgadania – domena grafomanów) tylko samą esencję. A esencja nie oznacza minimum słów.

Pytany o własny sposób tworzenia i zestaw lektur. Ujął to tak, słowa dobitnie utkwiły w mojej pamięci: – Stosuję jakby trójpolówkę: pierwotny zapis w brudnopisie. Tak leży kilkanaście tekstów. Następna teczka to cyzelatornia – teksty nad którymi pracuję, sięgając do słowników, materiałów źródłowych, encyklopedii, uzupełniając przypisami. Dopisuję fragmenty, które teraz uruchomiła moja podświadomość – wróciły z zakamarków niepamięci. Dokonuję skreśleń dłużyzn nie wnoszących nic do omawianego tematu. Trzecia – utwory gotowe przeznaczone do publikacji. Nigdy nie spieszę się z rozsyłaniem po redakcjach. Muszą odleżeć swoje, urosnąć jak ciasto, doleżakować. Czasem w ostatniej chwili na „ gotowcach” dokonuję jeszcze poprawek. Wydaje mi się, że proces tworzenia jest otwarty, płynny. Ale to moje podejście warsztatowe, nawyk. Jestem nałogowym czytelnikiem: dzienników, listów, biografii. Beletrystyki od lat w ogóle nie dotykam. Z wieloma pisarzami koresponduję listownie. Stara tradycja epistolografii – zamarła na naszych oczach: sms, e-mail – przeze mnie jest uprawiana z estymą. Nad każdym pisanym listem pochylam się jednakowo głęboko. Staram się na pytania adresata odpowiadać szczerze i zgodnie z posiadaną wiedzą. Nie ukrywam żalów i brudnej prawdy. Bo list jak i prowadzony przeze mnie dziennik jest szczerym, wewnętrznym, zapisem dnia dzisiejszego. Jutro jest już historią. Z której może będą korzystać historycy literatury, biografowie, studenci filologii.

*

Na tle pochmurnego, burzowego widnokręgu stare, ogromne, rozłożyste drzewo, szarpane silnymi podmuchami wiatru. Możliwe, że to dąb – kiedyś czczone jako święte drzewo boga piorunów – pod najstarszym dziś w Polsce dębem Bartkiem Kazimierz Wielki sprawował sądy. Gdy olbrzymi, prastary dąb w dąbrowie położonej w widłach Dubissy i Ejni jesienią tracił liście, Żmudzini szeptali: „Dewajtis opłakuje stare czasy”. Nie bez powodu autor umieścił go na okładce swojej książki. Drzewa są związane mocno z jego życiem. Najmocniej jednak z dzieciństwem spędzanym w czasie wakacji, ferii zimowych na wsi u dziadków na Suwalszczyźnie. Rzekłbym: „ Pawlicki jak Dewajtis opłakuje stare czasy”. Dobitnie opisuje to w eseju: „ Drzewa, o których pamiętam” w tomie: Zauważenia 2014 r. Kontynuuje tutaj w szkicach: „ O drwach i ogniu” i „ Przede wszystkim o starych gruszach”. W pierwszym sięga sacrum: „ Popiołu po spalonym drewnie pozostawało niewiele. Wystarczyło wybrać go z popielnika kilka razy w miesiącu ( w okresie intensywnego palenia). Zimą posypywało się nim ścieżki wydeptane w śniegu i wszelkie miejsca oblodzone.” Chłopska gospodarność, przezorność i szacunek dla daru Boga, służącego człowiekowi w zamkniętym kole egzystencji. Od narodzin po śmierć.


zygpru1948 2020.07.08; 06:01:09
Komentowany wiersz: Miłosna prośba
Patrzę na zdjęcie Darka Pawlickiego umieszczone na skrzydełku okładki, a wykonane przez Ilonę Bryk – Pawlicką żonę pisarza. Zastanawiam się skąd w tym poważnym człowieku – fizjonomia myśliciela – odzianym w długi płaszcz i kapelusz. Z prawą dłonią na piersi, człowieku miasta ( mieszkaniec Wrocławia, urodzonemu w Piszu na Mazurach ), przez wiele lat rezydującego na kontynencie amerykańskim, tak głębokie ukorzenienie w ziemi przodków. I nasuwa mi się porzekadło „ tam dom nasz, gdzie korzenie nasze”. Ale żeby to poczuć trzeba przebyć daleką drogę przez świat z maleńkiej wioski. By na tą wioskę powrócić. I często tak jest, że wędrówkę za; nauką, chlebem, miłością, powołaniem rozpoczynały wcześniejsze pokolenia. Przykładem jest prof. Andrzej Strumiłło mieszkający niedaleko dziadków Darka w Maćkowej Rudzie. Po zabieganym życiu wykładowcy, artysty i dyrektora w różnych częściach globu, osiadł niedaleko ukochanej Litwy. Budując przystań dla artystów i hodowli umiłowanych koni arabskich. Darka często gościł w drewnianej chacie. Snując opowieści o przemijaniu. A tak wiele chciałby jeszcze stworzyć ! Kamienny Krąg w podwórzu nasycał przybysza dobrą energią, pozwalając piórem władać swobodnie bez zgrzytów i zacięć jak lemiesz dziadkowego pługa. Odkładającego skibę za skibą, czarnej, tłustej ziemi. Z lejcami zawieszonymi na szyi oracza. Często Darek trzymał te lejce i bat, poganiając deresza do szybszego marszu. Koń jednak człap, człap, kopyto za kopytem swoim rytmem podążał do uwrót. Bruzdą spacerowały wrony, wydziobując robaki. W oddali widać było rząd topoli przy drodze asfaltowej z Suwałk przez Pogorzelec i Karolin do Sejn. Rankiem przejeżdżała cysterna z mlekiem, potem autobus „ ogórek” i od czasu do czasu osobówki w większości na państwowych rejestracjach. Autobus o 12-tej określał porę dnia. Krowy zganiano do zagród, pojono, dojono na południe. Zaprzęgi zjeżdżały z pól. Koń ten atrybut siły i dobrobytu mógł skosztować obroku i odpocząć w przewiewnej stajni jak i gospodarz w zaciszu domu na murku kuchennego pieca, który Darek opisuje niemalże z metafizycznym uniesieniem. – Krąg domostwa staje się utraconym Jeruzalem widzianym we wspomnieniach coraz wyraźniej z biegiem mijających lat. – Czekając na posiłek przygotowywany przez żonę. Tu święte ręce babci Pawlickiego krzątającej się przy stolnicy, dzieży, garnkach, piecu śmiejącym się uczciwością płomienia. Sapaniem ogromnego emaliowanego czajnika z wygiętym dziubkiem jak litera „s”. Popołudniem ruszano ponownie do zajęć gospodarskich. Chłopiec przy boku dziadka zasiadał na wozie bacznie obserwując: „ odległy, niski las porastający rozległe Bobrowe Bagno.(…) miejsce tajemnicze z racji swojej niedostępności; niewielu ludzi tam było. I to z tego powodu bagno owo stanowiło i stanowi ostoję licznych łosi i bobrów, jak też kilku wilków i cietrzewi. A jeszcze trzydzieści lat temu można było tam spotkać, wprawdzie bardzo rzadko, ale jednak, żółwie błotne.” Na własny użytek twórczego zamyślenia, sięgnąłbym nawet głębiej zamyślenia mitycznego wyodrębnił porę dnia „ przedzmierzch” i definiuje go tak: „ A ów trwa od zachodu słońca, to znaczy od momentu, „ w którym słońce chowa się za horyzontem”, do zapadnięcia ciemności. Przed zmierzch poprzedza zmierzch, tak jak np. przedświt zapowiada świt, a przedwiośnie – nadejście wiosny. Z tym, że o ile przedświt, to są minuty, a przedwiośnie może trwać tygodnie, to wspomniana schyłkowa pora dnia – kwadranse.” Ukazuje przebogatą różnorodność: przyrody – sternika naszego życia, kultu chłopskiej pracy, jego silnego przywiązania do ziemi żywicielki, obyczaju świąt z jego ludowością, obrzędowością i tradycją. Głębokiej więzi rodzinnej i sąsiedzkiej – mimo, że konflikty były na porządku dziennym – pomocy w czasie nieszczęść, zagrożenia ze strony obcych. A nawet sił nadprzyrodzonych czy nieczystych. Bo na wsi dawniej w wielu miejscach straszyło. Zwłaszcza tam gdzie urzędowały znachorki, odcinano wisielców, bagna wyziewały gazy ( latem języki płomieni). Z ogromnej tarczy słońca z jej wyglądu i „ płynności” przewidywano pogodę na dzień następny z niebywałą precyzją. To odczytywali ludzie doświadczeni życiowo i dziadek Darka, którego sądy liczyły się bardziej niż pogoda w dzienniku telewizyjnym. Ważnym elementem rozważań eseisty są drogi. Zwłaszcza te polne gościńce, zarastające wszelakim zielskiem, zapomniane bądź popadające w zapomnienie. A przecież kiedyś nimi ciągnęły karety królewskie, dyliżanse pełne podróżnych z trąbką pocztyliona, chłopskie furmanki zaprzężone najpierw w woły, potem w konie. Wyładowane zbożem, sianem, ziemniakami. Drewnem na budowę domostw i zagród, na opał. Kamieniem z okolicznych wyrobisk – było ich wiele przy każdej wsi. – Z trwałego materiału powstawały zajazdy i karczmy przydrożne. Otoczakami utwardzano podwórza i dziedzińce, place przy kościołach i plebaniach. Szli tymi drogami – przywróconymi do życia w wyobraźni Darka – wędrowcy i pątnicy do miejsc świętych, oczekując cudu i oczyszczenia. Przysiadali na przydrożnych głazach, pniakach, rowach, kontemplując otoczenie, odmawiając modlitwy, śpiewając kościelne pieśni. I tymi drogami ruszali ludzie w świat wypędzeni z wiosek, dworów i przysiółków. Na wojnę i katorgę, skąd wracało niewielu, starych, schorowanych, zapomnianych przez sąsiadów, rodziny w kolejnym pokoleniu. Tylko czasem łzy matek przypominały dawne historie. A katorżnik, stary wiarus opowiadali gdzie leżą kości dziadów, ojców, wujów. Gdzie jest wielka woda, gorący piach, nieprzebyty las i ciągła zmarzlina. Nie interesują w ogóle w eseju: „O drogach prawie zapomnianych” Pawlickiego znane trakty rzymskie, budowane już na kilka wieków przed Chrystusem ( przykład: pochodząca z 313 r. p.n.e. słynna via Appia). Choć o nich wspomina. Bo te drogi znają wszyscy z książek, z filmów, programów historycznych i popularnonaukowych. A nikomu nie chce się wyruszyć na wędrówkę w rozległe tereny poza miastem. Do setek wsi rozrzuconych po kraju. I spojrzeć hen daleko na łany falującego zboża, i dostrzec, że ta zielona linia ciągnąca się zygzakiem, aż do ruin to dawna droga prowadząca do zamku. Widać w zbożu kapliczkę – ktoś zapalił w niej świeczkę – przy drzewie krzyż pokutny. W innym miejscu rzędy drzew świadkami dawnego traktu. Gdzieś indziej półka porosła gęstym krzewem oddziela pola orne. A ten mały okrągły zagajnik to rozwidlenie. Sięgnijmy po książki Darka Pawlickiego – jest w nich na wyciągnięcie ręki to, czego szukamy daleko, często sowicie płacąc.


zygpru1948 2020.07.08; 05:57:05
Komentowany wiersz: Miłosna prośba
Głęboko wrył się w moją podświadomość szkic: „ O drwach i ogniu”. Autor opisuje swoje uwielbienie patrzenia na ogień, ten nasz domowy ogień oswojony, który trawi drwa w kominku, piecu kuchennym. Kiedy jego łuna roztacza się na sufit, figluje po jego powierzchni. W wielu stronach jest takie określenie „ piec się śmieje” dotyczy to „kóz” ustawianych w pokojach gościnnych w celu dogrzania, sypialni najchłodniejszej izbie, ale też wymagającej ciepła zwłaszcza zimą. Nie u wszystkich. Sen potrzebuje chłodu. Staje przed naszymi oczami piec chlebowy z jego głęboką komorą, opalany dębiną, grabiną, babcia na klęczkach podsypująca szamotowe palenisko mąką – sprawdzenie odpowiedniej temperatury. Wkładająca na długiej drewnianej łopacie, także posypanej mąką w jego gardziel wyrośnięte buły ciasta. Ja lubiłem patrzeć na ogień w palenisku kuźni ojca – takich kuźni było wiele przy zapomnianych drogach. – Na iskry metalowego żaru z podków, siekier, lemieszy skaczące jak świetliki w noc świętojańską. Dawna tajemnica uplastycznienia metalu, przekazywana przez mistrzów z pokolenia na pokolenie. Darek przywołuje postać Prometeusza – nieśmiertelny – wykrada ogień bogom i uczy ludzi posługiwać się nim. Dosięga go za to gniew Zeusa, za karę przykuty zostaje do zbocza jednego ze szczytów Kaukazu. Codziennie orzeł wyrywa wątrobę z jego ciała. Ta każdorazowo odrasta. Od męki uwalnia Prometeusza Herakles zabijając orła. Wszystko jednak ma swoją cenę. Za posiadanie ognia ludzie zostają ukarani puszką Pandory – jej zawartością – czyli wszystkimi nieszczęściami. Ogień to drwa, pokarm płomieni. Przygotowanie zapasów odbywało się przeważnie zimą przy wyrębie lasu. Dorodne modrzewie, sosny, świerki szły na więźby dachowe, podłogi, drzwi, okna. Dęby na krzesła, stoły, szafy, kredensy. Gorsze okazy tzw. „ podsusz” przeznaczano na opał. Ale były wyręby typowo opałowe. Chłopi sami ścinali drzewa ocechowane przez leśniczego i układali w „ metrówki” – metry sześcienne. Robota w lesie to jakby zimowe żniwa. Uczestniczyła w niej cała wieś. W ogromnych ogniskach palono zbędne gałęzie, Zgadzam się z Darkiem że ten ogień kojarzy się z tymczasowością bo jego zadaniem jest oczyszczanie terenu. Ale na tych ogniskach pieczono mięso, suszono ubrania, ogrzewano zmarznięte dłonie, plecy. Nierzadko ogień był świadkiem okaleczonej ręki, twarzy. Dawał światło pracującym po zmroku, chronił przed dziką zwierzyną. Był ogniskiem domowym poza domem. Ostoją. Drwa na opał to także porządkowanie sadów. Wycinka starych grusz, jabłoni, śliw, zmęczonych latami owocowania. Umierających na oczach gospodarza. Służących do końca jako paliwo pieca, duch ciepła i bezpieczeństwa, a obecny w naszym życiu zawsze choć niezauważalnie. Niezauważalne jest dla wielu z nas otoczenie, zwłaszcza to w którym żyjemy ( przebywamy od zawsze). Trudno jest znaleźć wolną chwilę, usiąść na przypadkowym kamieniu, jakich wiele. I zastanowić się skąd ów głaz tutaj się wziął. Chłopskie zabobony( filozofia) mówią o diable przenoszącym ogromne głazy chcącym zaznaczyć teren objęty czartowską mocą; miejsca pożarów, w których całe rodziny spłonęły żywcem, topielców, samobójców niespełnionej miłości. A jaka jest prawda. Darek mówił: „ Bez żadnej przesady mogę stwierdzić, że pod sobą mam Skandynawię. I to pomimo tego, że równocześnie dzielą mnie od niej setki kilometrów.” Głazy przeniósł lodowiec, starannie wygładzając czasem. Zadaje pytanie czy warto podróżować, skoro wytwory przyrody same dotarły do nas. Krzyczą obecnością, a my jesteśmy ślepi. Widoczność nasza ogranicza mgła, którą opisuje w kolejnym eseju. Z tym, że zachwyca się jej niebieskością. Widokiem, chwilowym zauroczeniem. Owa mgła unosi się nad jeziorem, którego brzegi z trzech stron okala las. Podskórnie czuję obecność Świtezianki. I duszę romantyka – bo Darek Pawlicki nim jest w każdym calu życia i twórczości – głęboko ukorzenionego w filozofii, mitach greckich, rzymskich. Ale i tradycje Słowian, Bałtów nie są mu obce. ( A w tekście o butach ( sandały) sięga Egiptu przeddynastycznego). Mgła w tekstach literackich zawsze zwiastuje Coś tajemniczego, skrywającego Coś, uosabia tajemniczość. Co może sprawić mgła mówi Haiku autorstwa Issy:

Mgła – za mgłą księżyc
a ja wszedłem w kałużę
zwodne są drogi

Pamiętam, będąc małym chłopcem, jechałem z tatą furmanką zaprzężoną w gniadego na pole buraczane. W gęstej mgle jak mleko. Koń szedł pewnie co było dziwne. Kiedy gwałtownie mgła opadła, widok wydał się obcy. Nie przypominał znanego mi terenu. Babcie powiadały: świat nakryły skrzydła łabędzia. To przeświadczenie starych kobiet potwierdza liryk autora esejów.

Z modrzewiowej mgły wypłynął bezszelestnie
Symbol owej mgły –
Łabędź

Mgła – wrota otchłani – w butach dla mnie symbolu wolności. ( Jeszcze niedawno na obszarach wiejskich naszego kraju buty zakładano tylko do urzędów i kościoła. Drogą niosąc je pod pachą. Były jak i zegarek wyznacznikiem zamożności). Kto miał buty zawsze na nogach parł do celu. Nie bacząc na płoty, mury, szlabany, sterty kamieni. Oddzielające domostwo od domostwa, człowieka od człowieka. Nie umierał pod płotem. A jeśli trafił kulą w płot, ruszał dalej, przez lądy i morza do przysłowiowej Ameryki, która i dzisiaj jest dla wielu krajem pieniędzy leżących na ulicy. ( Echa emigracji zarobkowej drugiej połowy XIX w.). Tej wolności zakodowanej w człowieku nic nie jest w stanie wyplenić. Cóż wielkiego: susze, powodzie, huragany, pożary, plaga szarańczy. Nie boimy się nawet braku chrztu. Otchłań i buty to symbol. Tak to przedstawia Darek Pawlicki, wybitny myśliciel, drążący omawiany temat do jądra początku. Tutaj nie ma miejsca na pojedyncze spojrzenie. Metafizyka, sacrum i profanum emanują w wypowiedzi naturalnie. Nie wprowadzają czytelnika w chaos myślowy. Dają czas na zastanowienie i na wyciągnięcie własnych wniosków. Prawdą jednak jest że eseje i szkice Darka przemawiają do czytelnika wyrafinowanego intelektualnie. A takich mam nadzieję jest wielu.

Żywi nie mają wpływu na losy zmarłych? Możemy przypomnieć o nich w wypominkach: „ (…) człowiek po swej śmierci tak długo jakby istnieje/żyje, jak długo trwa o nim pamięć.” Mnie jednak nasuwa się inne spostrzeżenie. Mianowicie ramy historyczne w jakich żyć przyszło zmarłemu. Dziadek mój Teofil urodzony w 1897 roku przeżył zabór rosyjski, kształtowanie się niepodległości państwa polskiego z wojnami o jego granice, Polskę sanacyjną, dwie wojny światowe. I terror komunizmu. Zmarł bowiem w 1954 roku. Nie doczekawszy nawet odwilży. Wielokrotnie powoływany był pod broń. Ranny i zaginiony. Żył tylko 57 lat, a wydarzeniami można obdzielić pokolenia. Grób jego jest taki sam jak setki zamarłych wcześniej i później. Tylko te wypominki w kościele przywołują pomięć o dziadku. I innych zmarłych uszanowanych przez rodziny, znajomych. A co z tymi o których nikt nie pamięta? Nie wiemy nic o tamtym świecie. Podobno dotarli – będąc żywymi – do krainy zmarłych Orfeusz ( bez Eurydyki), Herakles i Eneasz. Odyseusz jedynie do wejścia do krainy umarłych. Krwią zwierząt ofiarnych zwabił dusze druhów poległych pod Troją, matki i wieszcza Terezjasza. Ten napił się krwi i wyjawił co go czeka w drodze do Itaki. Wierzę, że i nam znana będzie przyszłość. Ale co wtedy z sensem życia Darku?

Dariusz Pawlicki
Przypomnienia 10 esejów & szkiców
EIKON Wrocław 2019 s.118

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/07/przypomnienia-696x1012.jpg


zygpru1948 2020.07.07; 11:59:01
Komentowany wiersz: Lipcowy oddech
Dziękuję że mnie dzisiaj pierwszy raz odwiedziłeś, więc mogę podziękować po raz drugi za wers: "Jestem synem spętanej wolności..."

"Głód wyostrza dźwięk
szlochu, co ginie w ciszy.
Strzępy ukryły się
wśród zaprzeszłych praw.
Strachu nie znam,
na cóż mi on."

z wiersza Hati


________Trochę jesteś podobny do mnie, chodzi mi o filozofię w poezji !


Pisz pisz - będą z Ciebie ludzie...


zygpru1948 2020.07.07; 06:54:59
Komentowany wiersz: Lipcowy oddech
SZUDROCZYĆ - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

WIATRY I SKRZYDŁA

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1056768,szudroczyc-czesc-ii


zygpru1948 2020.07.07; 06:53:11
Komentowany wiersz: Lipcowy oddech
Z okazji 200 lat Urodzin Wirtuoza Fryderyka Szopena


Zygmunt Jan Prusiński


USTKA PRZY WSCHODZIE SŁOŃCA

Nieczęsto zaglądam w kierunku marzeń.
Wiem szaleje wesoły wiatr po zachodniej stronie,
tam plaża iskrzy czystymi kryształkami piasku.

Mewy plotkują o sąsiadach.
Dziewczyny jak baletnice z obrazów
wybiegły pozdrowić Fryderyka Szopena;
uśmiechnął się za nimi muzycznie.

A na samotnej ławce nieznany poeta
sonety pisze dla przyszłej żony,
wierzy jeszcze w miłosne błogosławieństwo.

Ustka - kraina kruchych tajemnic -
fale ostrzą apetyt by dostać się bliżej lądu.
Morze wciąż jest gościnne dla gości.

28.02.2010 - Ustka



ULICA SZOPENA JEST CICHA W NOCY

Zakochani szeptają w zapachu bzu,
sielanka przy piwie i taniec na piasku.
Ktoś zaśpiewał Beatlesów "Yesterday",
nikt nie fałszuje dnia grając na organkach.

Ulica Szopena jest cicha w nocy -
na brzegu skwerku przy promenadzie
odbywają się gody nocnych gryzoni.
Szeleści poklask w tańcu - trawy mówią.

Zbieram myśli w tej krainie zakorzeniony.
Opisuję deszcz w rynnach i starca z laską
zamyślonego nad ujściem lat w szumie fal -
obrazy się łączą w kolorowy kalendarz.

Ziewająca Ustka choćby wczoraj nalega
na mojej zbyt poszarpanej pajęcznie...
Idę każdą drogą z wierszami o niej,
by przywitać się z oddalającym Fryderykiem.

1.03.2010 - Ustka


zygpru1948 2020.07.07; 06:49:30
Komentowany wiersz: Lipcowy oddech
Komentarze


Panie Zygmuncie.
Co Pan najlepszego zrobił?
Zaraz ortodoksi pisowni polskiej rzucą się na Pana :D

2010-03-01
Artur Łoboda

___________________


Kłaniam się Panie Arturze,
ja wiem iż "oni" potrafią każdemu Polakowi wmówić, chodzi o sławnych ludzi z naszego kraju, że ten to jest żyd, że tamten to był żyd, że ten to będzie żydem...

Otóż denerwuje mnie, dlaczego Fryderyk nie jest Szopenem a Chopinem? Gdyby Fryderyk pojechał do Anglii to by pewnie w pisowni angielskiej wyglądało tak, Shopen. Gdyby wyemigrował do Niemiec to Schopen...

Dla mnie Fryderyk był Szopenem i zostanie Szopenem!

Dlaczego Panie Arturze nauczyciele, wykładowcy, profesorowie, dziennikarze, historycy piszą "Chopin"...?

Kochani Polacy, piszcie zawsze SZOPEN !!!

Pozdrawiam Pana i Czytelników "Zaprasza.net"

Zygmunt Jan Prusiński
2 Marca 2010 r.


zygpru1948 2020.07.07; 06:44:35
Komentowany wiersz: Lipcowy oddech
Ignacy S. Fiut – Od świata do molekuł poezji

12 maja 2020


Sylwetki tego pisarza miłośnikom literatury nie trzeba przedstawiać. Idzie tu o osobę Stanisława Nyczaja, urodzonego w 1943 roku w Stanisławowskiem, a obecnie związanego ze środowiskiem literackim Kielc. Jest poetą, eseistą, aforystą, animatorem życia literackiego i edytorem, a od 1996 roku prezesem Kieleckiego Oddziału ZLP. Przedmiotem tej recenzji jest jego niedawno wydany tomik – pt. „Czasochłon”, ujmujący z perspektywy życia i upływu czasu osobiste doświadczenia światów, w których przyszło mu żyć. Tomik ten składa się z 8. części i inwokacji oraz tekstów krytycznych o jego poezji.

Zwykło się mówić, że cała twórczość poetycka danego autora jest ciągłym pisaniem od nowa tego samego wiersza. I jest to niewątpliwie prawda, bo po każdej wypowiedzi poety w jego duszy rodzą się wątpliwości w kontekście nowych horyzontów, które on ukazuje. Nyczaj w wierszu pt. „Nieustępliwe staranie” tak oto kreśli tę postawę twórczą: „(…)//Nie zostawiaj wszystkiego,/co cię dręczy, nęka,/we własnej tylko skołatanej głowie/na wieczną rzeczy niepamięć”. Na dobrą sprawę poezja jest pewną formą wiwisekcji własnej osoby na danym etapie jej rozwoju, bo pisany utwór jakby buntuje się przeciwko autorowi. Taką sytuacją dla poety jest doświadczanie ciszy, jej demobilizujące i zarazem mobilizujące funkcje, które prowadzą najczęściej do „szału twórczego”, kiedy po jej przemilczeniu następuje erupcja myśli w kolejnych wierszach. Za tą erupcją stoi „ranliwość duszy”, która nie może się pogodzić z kolejnymi odejściami np. przyjaciół, bliskich, ale i ich światów. Przemijalność ludzi i ich światów pociąga w naszej pamięci „przemnażanie w czasie”, czyli pojmowanie tego, że „dawno razy dawno temu”. Z latami budzą się w nas bowiem coraz większe wątpliwości co do życia metafizycznego po śmierci, podpowiadające jak odpowiedzialnie pożegnać się z bliskimi, czyli powiedzieć im: „Do nie zobaczenia!”Autor dedykuje tu wiersze kilku poetom, do których żywi sentymenty: Wiesławowi Malickiemu, Tadeuszowi Różewiczowi, Stanisławowi Piętakowi, Janowi Krzysztofczykowi i Ryszardowi Kowalowi.

Kiedy doświadczamy nieobecności przyjaciół po piórze, ukazują się nam we wspomnieniach mniej i bardziej wyraźnie nasze byłe sieci powiązań i związków, ale i imprez, biesiad, w których razem partycypowaliśmy. One to podpowiadają z pokładów pamięci, że wraz ze mną także pójdą „na wieczną rzeczy … przepadłość” – konkluduje Nyczaj. Rozdarcie mentalne budzą „przedwcześnie” zmarli poeci, a szczególnie ich nienapisane wiersze, gdzieś z „pozaczasów” w uszach brzęczące, wspierające nas „niewidzialnymi ramionami”. Także pożółkłe fotografie napełniają nasze wspomnienia niepokojem, powodują, że odczuwamy otaczający nas świat szarpany silnymi wirami wszelkiej przemijalności. Czuje się wtedy, że duch odrywa się od ciała i krąży nad nim, a ty stajesz się już nikim. To główne myśli zawarte w pierwszej części tomu – „Ze ściśniętym gardłem”.

W drugiej części – „Porachunków z losem ciąg dalszy”, będącej kontynuacją tomu z 2015 roku „Pojedynek z Losem”, Nyczaj przypomina ważne przeżycia z własnego życia, np. koniec działalności PZPR, przełom ustrojowy w duchu kapitalistycznym, ujawnienie się w wymiarze globalnym kryzysu ekologicznego, prowadzi rozmowy z Losem nt. terroryzmu, atomowego wyścigu zbrojeń, wojen religijnych, by radzić, że najlepiej żyć „po swojemu”. A w wierszu pod takim samym tytułem pisze: (…)//Żyje więc jak on, tak, siak, byle jak,/jednak kogoś mimo woli naśladuję,/cichcem, psim węchem… /Porastam siwizną gnuśnych lat,/nie wadząc nikomu/nawet samemu sobie.” Autor pochyla się także nad losem współczesnego Kordiana-emigranta z inspiracji Kordiana wg Juliusza Słowackiego po obejrzeniu tego spektaklu w reżyserii Jerzego Grotowskiego (Teatr Laboratorium 13 Rzędów, Opole 1962). Podpowiada, że to dla emigranta walka z losem, która ostatecznie prowadzi go do pojednania z nim.


zygpru1948 2020.07.07; 06:41:31
Komentowany wiersz: Lipcowy oddech
W części trzeciej autor opisuje swoje doświadczenia związane z chorobą i pobytem w szpitalu, czyli pojedynku z Losem, z który nie zamierza przegrać pomimo tak ciężkich i brzemiennych w sutki doświadczeń chorobowych, odmawiając jednocześnie „zaproszenia/uchylonych drzwi do wieczności”. Poecie udaje się w tej walce i podchodach „wystawić wiatr do wiatru”.

Czwarta część – „Jakby świat jeszcze raz stwarzał” stanowi coś na kształt manifestu artystycznego autora i rozpoczyna go wiersz dedykowany Julianowi Tuwimowi, którego twórczość zostaje przyrównana do „kosa wirtuoza” wyśpiewującego „piękno słonecznego popołudnia”. Kolejne wiersze ukazują pełną identyfikację i jednoczenie się poety z przyrodą, a każdy nowy dzień – to osobiste stwarzanie świata wręcz baśniowego na nowo przez poetę stającego w otwartym oknie. Takie obcowanie odsyła autor do lat młodości, pierwszych miłości, niekłamanych chwil szczęśliwości, choć Czas i Los przypominają, że trudno się „wywinąć Charonowi”.

W części piątej –„Dryfując zwodniczą pozłotą fal”, poeta rozkoszuje się światem morskim: od Bałtyku, przez Morze Śródziemne, aż po Morze Czarne. W tej wielkiej podróży realnej, ale i mentalnej, pochyla się nad losem wychudzonego psa, ale i ogląda bez fascynacji „Gmachy Mamony”. Nie umyka jego bacznej uwadze kondycja naszej Ziemi zdegradowanej, ale i chaos, który otacza ją w kosmosie.

Z kolej część szósta – „Osaczony” zawiera wiersze opisujące paradoksy istnienia człowieka w współczesnym świecie zajętym „powszechprzemijaniem”, powodującym w człowieku fundamentalny konflikt pomiędzy logiką serca i logiką rozumu. Nyczaj jednak nie ulega tej sytuacji i pisze: „(…)//Tratowany, znów się podnoszę/i zaciskaną coraz mocniej w sercu/pięścią gniewu – srogo odgrażam”. Z wysokości bloków mieszkalnych, ale i z samolotu udaje mu się zobaczyć „Dwie Ziemie”. Przy okazji przypomina Stephena W. Hawkinga, pisząc w jego duchu o powstaniu kosmosu po Wielkim Wybuchu, ale i wizję dziejów świata w perspektywie dyskursu Wiesława Myśliwskiego zaczerpniętego z „Traktatu o łuskaniu fasoli”. Warto tu nadmienić, że cały tomik jest zadedykowany S. W Hawkingowi.

Natomiast część siódma – „Wojny o niebo” opisuje tzw. wojny toczone pomiędzy ludźmi o dostęp do nieba i jego rozumienie, ale i z Bogiem o jego pojmowanie. Naturalna wiar prowadzi bo wiem między ludźmi do konfliktu o wyobrażenie Boga i wojny z innymi ludźmi i ich Jego wyobrażeniami, czego nie są w stanie rozwiązać żadne instytucje kościelne, bo jak pisze poeta: „Żadnemu bóstwu nigdy//sama świętość nie wystarczała”, ale jego wyznawcy domagali się dla Niego zawsze mamony.

I Wreszcie część ósma – „Czasochłon”, od której pochodzi tytuł tego tomu, zawiera utwory bardzie ogólne, abstrahujące od poprzednich, ukazujące tę specyfikę „jamochłonną” czas, z którym poeta ciągle walczy, a w wierszu pt. „A jednak” czytamy: „(…) // W coraz to mocniej bijących sercach/na powrót odżywa nasza/szalona młodość.//- To też do prawdy wprost nie do wiary,/a jednak… /- A jednak udało nam się/zwyciężyć czas!”

Podsumowując, można się zgodzić z autorem, który tak wiele „czasów” doświadczył, że zawsze się może dać „zwyciężyć każdy czas”, a molekuły poezji są przy tym bardzo pomocne.


Ignacy S. Fiut

S. Nyczaj, „Czasochłon”, kolaże Irena Nyczaj, Oficyna Wydawnicza „STON 2”, Kielce 2019, s. 148.

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/05/Kluza-004293_4.jpg


zyka 2020.07.06; 22:16:22
Komentowany wiersz: Leśne opowiastki miłosne
Wiersz trudny i do spokojnego przemyślenia.


KonradSzopa1 2020.07.06; 21:04:47
Komentowany wiersz: Leśne opowiastki miłosne
W tym układzie tekstu przynajmniej w mojej opinii ciężko znaleźć rymy. Urazić nie chciałem, lecz ciężko się czyta. Wartość przekazu dla mnie 4/5 w tym tekście. Miłego dnia! ;)


zygpru1948 2020.07.06; 12:15:56
Komentowany wiersz: Leśne opowiastki miłosne
Rzadko bywam na Topie...

Autorzy na topie:

1. zygpru1948 [Poziom 10] (63)
2. Marzi [Poziom 10] (54)
3. Ola24 [Poziom 10] (48)
4. mala [Poziom 10] (46)
5. ag131 [Poziom 10] (44)

2020-07-06


zygpru1948 2020.07.06; 02:30:25
Komentowany wiersz: Leśne opowiastki miłosne
SZUDROCZYĆ - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

WIATRY I SKRZYDŁA

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1056768,szudroczyc-czesc-ii


zygpru1948 2020.07.06; 02:29:57
Komentowany wiersz: Leśne opowiastki miłosne
Zygmunt Jan Prusiński


WENECKA BAŚŃ I

Twoje usta w liściach wiśni tak mi się śniłaś
zapamiętałem równinę i ścieżkę pośród
stawów to ona zaprowadziła mnie do ciebie.

Tam nigdy nie ma zimy czasem wkracza
ale na krótko. Co dzień jesteś krwistym
owocem miłości. Zakładam ci kapelusz
kiedy wychodzisz na spacer a pantofle
zdejmuję kiedy ze spaceru wracasz.

Gdzie dzisiaj byłaś poza snem zerwanym
z drzewa wiśni? Gondole płyną jak moje
wiersze jest w tym udział uroczystej biesiady
ukrywam się w twoim śnie w nieznanej
balladzie w brzmieniu gitar i mandolin.

Więc skradam te melodie by powrócić
z nimi poznaną ścieżką snu.


1.11.2014 Kluczewo - Stargard
Sobota 3:44

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.06; 02:23:48
Komentowany wiersz: Leśne opowiastki miłosne
Zygmunt Jan Prusiński


WENECKA BAŚŃ II

Odrywam cię od rzeczywistości by zbliżyć się
do twego ciała kiedy w nagich taktach
wzbogacałem te chwile w miłości.

Byłaś nocną różą - mogłem w tobie płynąć
żaglami - pieściłem czułe fragmenty w zatoce ud.

To był szczyt otwarcia przestrzeni zamoczyłem
usta w twym łonie a mój penis jakby wszedł
do ogrodu - zaspokoić twą różę...


1.11.2014 Kluczewo - Stargard
Sobota 4:17

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.06; 02:17:30
Komentowany wiersz: Leśne opowiastki miłosne
Władysław Sikora - rodzonym 55, starannie wykształcony, kabaretem zajął się w wieku 30 lat i tak do dziś. Autor tekstów, reżyser, teoretyk i takie tam różne.


Motto na dziś: Chwal się sam - bo zaczną chwalić cię inni, którzy się gówno znają.


ZWIĄZEK IDEALNY - URABIANIE KOBIETY - ROZPIESZCZANIE

Żeby sobie zapewnić stałość kobiety to nie trzeba kontrolować, urządzać scen. Wystarczy ją rozpieścić w takim stopniu, żeby żaden inny facet nie był w stanie wypełnić tych standardów.

Kobieta związku potrzebuje do tego, aby czuć się kobietą. Chociaż jest wiele kobiet, które nie zechcą się do tego przyznać - to stan bycia piękną i słabą jest na tyle błogi, że będą chciały tego doświadczać. Tzw. silne kobiety będą się zdecydowanie bardziej opierały układowi „słaba kobieta - silny mężczyzna”, ale nie oprą się do końca. To jest kwestia zaufania - do faceta i do samej siebie. Nawet zatwardziałe feministki da się całkowicie rozmiękczyć - chociaż to już wyższa szkoła rozpieszczania.

Kobieta jest stworzona do adoracji, zainteresowania, spełniania zachcianek - w taki sposób, żeby mogła czuć się piękna i słaba. Kobieta poczuje się słaba dopiero wtedy, kiedy będzie mieć pewność, że może sobie na tę słabość pozwolić, że facet jest tego godny aby można było być przy nim słabą. A nie pozwoli sobie na słabość przy słabym facecie. Ale też nie przy zbyt silnym i pewnym siebie. Więc to rozpieszczanie musi też świadczyć o słabości faceta na punkcie kobiety - tak aby równowaga była zachowana. Po prostu kobieta musi czuć, że jest w centrum uwagi i tyle.

Rozpieszczanie nie może mieć wymiaru zbyt praktycznego. Praktyczne przedsięwzięcia nie budzą kobiety w kobiecie, a wręcz prowokują do zachowań racjonalnych. Nie da się rozpieścić kobiety pastując podłogi w całym mieszkaniu - raczej przypomni to o tym, że trzeba jeszcze powycierać kurze. Dupa blada. Zamiast kobiety budzi się gospodyni. Nie da się rozpieścić kobiety przynosząc do domu pokaźne zakupy. Ale jeśli się przyniesie tylko jej ulubiony drobiazg... to już zaczyna być warte zauważenia. Rozpieszczanie to drobiazgi. Niespodziewane spełnienie zachcianki, niespodziewane drobne prezenty, niewielkie gesty. Czasem jednak - w zależności od kobiety - wielkie porywy. Wielkie - ale nie teatralne!

Facet rozpieszczając kobietę nie może wykonywać jej życzeń czy poleceń - to jest frajerstwo i utrata szacunku kobiety. Facet nie może dać kobiecie pewności, którą z jej zachcianek spełni. Ona powinna wiedzieć, że on zrobi dla niej wiele rzeczy małych i wielkich - ale nie ma prawa odgadnąć kiedy które. Tu jest ważny dobry wywiad. To trzeba umieć z niedopowiedzeń i spomiędzy wierszy wyczytać te najciekawsze pragnienia kobiety. Te wyrażone wprost też bywają warte spełnienia - ale w mało spodziewanym momencie.

Rozpieszczanie nie może być pod dyktando kobiety. Kobiety potrafią mieć swoje wymagania - ale wypełnianie wymagań nie może być uznane za rozpieszczanie. Co więcej, to świadczy o słabości faceta. Facet nie może zważać na to czego ona wymaga! Natomiast musi wiedzieć czego kobieta nie chce! To trzeba dobrze zrozumieć - bo jeśli ona nie chce bałaganu w domu - to nie ma prawa być bałaganu. Ale jeśli ona chce, żeby sprzątać regularnie - to nie! To trzeba tak kombinować, żeby ona go nie widziała przy sprzątaniu - ale żeby porządek był. To niby niuanse - ale właśnie one stanowią o skuteczności rozpieszczania.

Przeciwstawiając się wymaganiom kobiety nie wolno zapomnieć o elementarnej odpowiedzialności. W tym względzie najlepiej po prostu wyprzedzić wszystkie ewentualne wymagania. A w przypadku zaniedbania odpowiedzialności skutkującej wymaganiami - trzeba szybko i bezszelestnie odrobić straty - bez fanfar i tryumfów - "o już naprawiłem tą cieknącą od miesięcy rurę!". Bo to trochę żałosne. Spełnianie wymagań - jak najciszej. Najlepiej zgrywając twardziela - nie dopuścić do wyrażenia wymagań - uprzedzając wszystkie uzasadnione zawczasu. Wtedy kobieta może pozwolić sobie na całkowitą słabość w związku - a o to właśnie w tym chodzi.

Dlaczego uważam, że to skutecznie podniesie standardy wszystkim innym facetom na poziom, który będzie dla nich nieosiągalny? Bo w stałym związku można tak skutecznie obezwładnić kobietę rozpieszczaniem, że w pełni się od tej słabości uzależni. A obcy facet choćby nie wiem jak się starał i tak będzie podejrzany o gry miłosne (już pominę dużo niższy poziom wiedzy n.t. upodobań). No chyba, że ktoś ma kobietę cholernie pewną siebie, albo silniej uzależnioną od adrenaliny niż można ją uzależnić od słabości.


zygpru1948 2020.07.05; 19:28:14
Komentowany wiersz: Kołysze się historia jak cień pod lampą
Aforyzm?

Czuć się rozpieszczana przez mężczyznę to jest coś cudownego, jak wodzi po ciele rękami i do tego pieści szparki to po prostu jak bycie w siódmym niebie.

kaniela57, 21 Bydgoszcz


zygpru1948 2020.07.05; 02:56:31
Komentowany wiersz: Kołysze się historia jak cień pod lampą
SZUDROCZYĆ - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

WIATRY I SKRZYDŁA

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1056768,szudroczyc-czesc-ii


zygpru1948 2020.07.05; 02:55:43
Komentowany wiersz: Kołysze się historia jak cień pod lampą
Zygmunt Jan Prusiński


WENECKA BAŚŃ III

Dzisiaj będę cię kochał pod nagim drzewem
jesieni.

Rozbudzę namiętność niech iskrzą czułe dotyki.

Stań w tym lustrze uwolniona zatańczymy
przyziemski splot.

Rozgrzany czułą aprobatą przyjmiesz mnie
w gościnę.

Zadrżysz po kilku pocałunkach poczujesz
pieśń kochanka.

Sekundy zamienią się w minuty a nasze ręce
uniosą rytm.

Obejmij mnie Ewo - na twym wzgórzu wyrośnie
pomnik kochanków!


1.11.2014 Kluczewo - Stargard
Sobota 5:05

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.05; 02:49:50
Komentowany wiersz: Kołysze się historia jak cień pod lampą
Zygmunt Jan Prusiński


WENECKA BAŚŃ IV

Karmisz ciałem bym mógł pożywić oczy
oglądasz i ty co mam dla ciebie
dotykasz ręką wytwarzasz wstąpienie
cielesne przywitanie okoliczności sprzyjają.

Klonowy liść zerwałem przykryłem nim twe łono.

Szeleścisz podniecona - wilgotność rozpala płomień
w tobie krzyżują się nasze oczy dotykamy się źrenicami.

A tam na wysokość bioder odbywa się fizyczna modlitwa.

To co dajemy i odczuwamy do samego końca...


1.11.2014 Kluczewo - Stargard
Sobota 7:20

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.05; 02:38:16
Komentowany wiersz: Kołysze się historia jak cień pod lampą
Władysław Sikora - rodzonym 55, starannie wykształcony, kabaretem zajął się w wieku 30 lat i tak do dziś. Autor tekstów, reżyser, teoretyk i takie tam różne.


Motto na dziś: Chwal się sam - bo zaczną chwalić cię inni, którzy się gówno znają.


ZWIĄZEK IDEALNY - URABIANIE KOBIETY

Kobieta jest jak kłębek drutu – nie wiadomo gdzie początek a gdzie koniec i co jest z czym połączone.

Kobieta zajmuje się wszystkim naraz – nawet jeśli wykonuje konkretne zadanie, to jej uwadze podlegają wszystkie okoliczne drobiazgi od własnego wyglądu do okruszków na podłodze. Rzadko uważa zadanie za skończone i cały czas jest nosicielem problemów i emocji których nawet sama nie potrafi wyrazić. Kobieta siebie nie jest w stanie ogarnąć od środka więc próbuje to robić na zewnątrz. Dlatego potrzebuje porządku wokół siebie (bo bałagan ją jeszcze bardziej rozprasza) i próbuje zrozumieć siebie poprzez wypowiadanie na głos tego co czuje w środku.
No i zwykle ma o czym mówić... - chociaż ogarnąć się tego nie da przez nikogo, kto nie jest kobietą.

Facet, który próbuje ogarnąć charakter i potrzeby kobiety logicznym umysłem, jest skazany na porażkę. Potrzeby kobiety można ogarnąć tylko w sposób emocjonalny lub żaden. Ale jedna potrzeba kobiety jest w miarę jasna - potrzeba zainteresowania. Nie chodzi o to, że facet ma się zainteresować i coś z tym zrobić. Nie. Facet ma się tylko interesować!
Kobiecie łatwiej jest wtedy budować swój obraz na zewnątrz kiedy istnieje ktoś, kto się nią interesuje. I w ten sposób jakoś tam zaczyna rozumieć siebie i zaczyna odczuwać większy spokój.

Okazywanie zainteresowania jest łatwe i naturalne kiedy facet jest zakochany. Wtedy wysłucha każdego paplania. To zainteresowanie jest naprawdę szczere a kobieta w tym zainteresowaniu odnajduje całą siebie i jest jej z tym dobrze. Kiedy zakochanie przemija a zaczynają się zwyczajne codzienne konflikty na froncie damsko-męskim mężczyzna zaczyna tracić zainteresowanie - najpierw tym gderaniem, później ogólnie całą tą niezrozumiałą konstrukcją kobiety. Bo facetom się wydaje, że skoro już się masz interesować to jakieś wnioski z tego powinny wypływać. A nie wypływają, bo nie mogą. Bo taka jest natura kobiety.

Kobieta nie potrzebuje tego zainteresowania dla jakiś tam logicznych wniosków - tylko dla siebie samej, dla poczucia, że jest ważna. Bo facet nie jest w stanie poukładać kobiety - ale swoim zainteresowaniem może jej pomóc, żeby ona sama to zrobiła. A wtedy można z nią rozmawiać o sprawach, które przedtem były zbyt trudne do zrozumienia i zaakceptowania. Nie ma żadnego sensu tłumaczyć kobiecie - której nie okazujesz zainteresowania - że facet musi czasem wyskoczyć z kolegami. Ona wtedy traktuje tych kolegów jako konkurentów dla siebie i swojej ważności. Wszystko zaczyna być wtedy konkurencją. Mecz, piwo, kolejka elektryczna, szachy...

Kiedy zaś kobieta nie ma żadnych wątpliwości, że jest ważna - to w dużo większym spokojem podchodzi do tych męskich potrzeb. Nie czarujmy się - nie ze zrozumieniem, tylko ze spokojem. Ale i to wystarczy.

Kobieta, której facet nie zapewnia spokoju swoim zainteresowaniem, będzie atakować wszystkie jego upodobania. Żadnego celu tym nie osiągnie - bo to tylko pogłębi wrażenie, że nie można jej traktować poważnie i zainteresowanie będzie jeszcze mniejsze - ale kobieta sama z tego nie zrezygnuje. I będzie tak brnęło w ślepy zaułek niezrozumienia i braku wzajemnej akceptacji.

Mężczyzno, który kochasz swoją kobietę - ale nie możesz pojąć jej mędzenia i upierdliwości - nie staraj się rozumieć. Nie musisz. Wystarczy się interesować. Daj powiedzieć, posłuchaj, spytaj... nie przerywaj! Nie tłumacz! - Niewiele zrozumiesz, ale nie o to chodzi. Nawet specjalnie nie próbuj! Ona siebie zrozumie i to wystarczy! A ty tylko czasem pomyśl jak ją trochę rozpieścić. To też oznaki zainteresowania.

A potem z kumplami na szachy!


zygpru1948 2020.07.04; 18:06:33
Komentowany wiersz: Otaczam się tobą jak dobrą baśnią
Aforyzm?

Mam na imię Baśka, nie lubię sama spędzać wieczorów. Jasne, mam znajomych ale wiadomo przecież o co chodzi. jakiego Pana szukam? Normalnego, o ile to w tych czasach możliwe.

barbaraB, 51 Suwałki


zygpru1948 2020.07.04; 11:54:00
Komentowany wiersz: Otaczam się tobą jak dobrą baśnią
Aforyzm?

Witam, mam pewien problem, mianowicie mój chłopak ma dużego penisa i wbrew pozorom nie mam się z czego cieszyć.

Tinna, 18 Łomża


zygpru1948 2020.07.04; 11:50:56
Komentowany wiersz: Otaczam się tobą jak dobrą baśnią
SZUDROCZYĆ - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

WIATRY I SKRZYDŁA

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1056768,szudroczyc-czesc-ii


zygpru1948 2020.07.04; 11:50:08
Komentowany wiersz: Otaczam się tobą jak dobrą baśnią
Zygmunt Jan Prusiński


WENECKA BAŚŃ V

Ten szept z twoich ust ma coś z dysonansu.

Podpierasz elementy złączeń krążysz
pomiędzy warstwami niezdecydowania a ukojeń.

Po trosze ładunek emocjonalny ma zasięg
utkanego wzoru wątpienia - a jednak instynkt
układa dźwięki w partyturze że nie można
unikać zbioru z mojego drzewa.

Pod weneckim słońcem piszesz wiersze
przechodzisz przez most nad kanałem -
zatrzymał cię szczegół że jednak istnieję
naprawdę wymyślony w całej okazałości
że rysując ołówkiem portret to ta twarz -
idealnie podobna do mojej twarzy.

Dzięki tobie żyję w poezji ograniczam
dostęp obcym bo nie muszą wiedzieć
co czynisz ze mną w nocy - układając
sny w kształcie piramidy zasiejesz wkoło
trawy i rajską jabłoń bym mógł pod nią
spoczywać na wieczny odbiór
powracających ech.

2.11.2014 Kluczewo - Stargard
Niedziela 24:32

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.04; 11:32:25
Komentowany wiersz: Otaczam się tobą jak dobrą baśnią
Zygmunt Jan Prusiński


NA WESOŁO WKOŁO...

Jeszcze nie wystąpiły burze choć zapowiadali
meteorolodzy. Otwieram weneckie okno
zapraszam świeże powietrze do domu.

Alternatywa bywa najczęściej w teorii na mojej
częstotliwości wyrównuje się spowiedź głuchego
ze ślepcem a jeszcze do tego ktoś rozjaśnia
paletę na swój sposób cienie prowokują kolory.

Powstaje intonacja choć ten drugi ktoś przeczy
że to innowacja - mnie jest wszystko jedno
czy w sałatce cebula jest ważniejsza od pomidora
czy pomidor od cebuli chociaż sól z pieprzem
w zgodzie żyją.

Moje ważne strony w książce to Ewa we środę
z Wenecji wraca kilka pierwszych nocy będzie
opowiadać jak ją opaleni faceci podrywali -
chyba tak - może doda coś więcej jeśli odwaga
w niej nie wystygnie - i tak powoli kończy się
przygoda w rozdziale "Ewa w Wenecji"...

2.11.2014 Kluczewo - Stargard
Niedziela 2:51

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.04; 11:10:22
Komentowany wiersz: Otaczam się tobą jak dobrą baśnią
Władysław Sikora - rodzonym 55, starannie wykształcony, kabaretem zajął się w wieku 30 lat i tak do dziś. Autor tekstów, reżyser, teoretyk i takie tam różne.


Motto na dziś: Chwal się sam - bo zaczną chwalić cię inni, którzy się gówno znają.


JAK ROZKOCHIWAĆ

Nie, nie - żadnych bajerów na podryw. Temat zupełnie inaczej brzmi: jak kombinować żeby wywołać w miarę trwały efekt zakochania. Nie zbajerować, poznać, ściemnić - tylko zadziałać na kogoś już znanego w ten sposób, aby się zakochał. (Temat nie obejmuje tzw. "chemii" chociaż czasem bywa decydująca - bo na nią mądrych nie ma. Chemia może bardzo ułatwić lub utrudnić miłość).

Z definicji miłości wynika mi, że do zakochania potrzebne jest żeby ten ktoś zwrócił uwagę na swoje własne emocje.

Bajery bajerami, prezenty prezentami, staranie się staraniem - a naprawdę chodzi o to, żeby wybrana osoba zaczęła myśleć o znajomości pozytywnie - i to intensywnie! Słowo „intensywnie” jest tu bardzo ważne. Ważniejsze nawet niż „pozytywnie”. Można na rzęsach stanąć, kwiaty nosić, z mostu skoczyć, oddać się bez reszty - a i tak guzik osiągnąć! Jeżeli obiekt adoracji nie zacznie myśleć intensywnie to nici z zakochania.
Najważniejsze jest to, aby działanie wywołało efekt zainteresowania i zastanowienia.

Jeśli jest to osoba napotykana wystarczająco często to najprostszym ze sposobów jest „huśtawka emocjonalna”. Czyli umiejętne mieszanie emocji jakich doświadcza w kontaktach ze starającym się. Na pewno powinna to być przewaga emocji pozytywnych pomieszana z emocjami zaskakująco obojętnymi a nawet nieco negatywnymi. Co dla kogo jest emocją pozytywną to indywidualna sprawa - odradzam schematyczne traktowanie tematu bo można się zdziwić. (Nie dla każdego np. adoracja jest emocją pozytywną - niektórzy uważają adorację za męczącą). Tu trzeba się popisać wyczuciem takiej osoby. No i warto się starać o efekt naturalnego zaskoczenia. Emocje pozytywne i te bardziej negatywne mają większa moc kiedy są niespodziewane. Ale co ważne - kiedy wszystko jest naturalne! Sztuczność działań popsuje każdy efekt. Zamiast zaskoczenia pojawi się irytacja. Lepiej wolniej i mniej zaskakująco niż sztucznie.

Przy huśtawce emocjonalnej dochodzi do intensyfikacji myślenia - a to może być początek zakochania. Kiedy już wybrana osoba zacznie myśleć intensywniej to wystarczy tylko mocniej zadziałać na pozytywne emocje i efekt prawdopodobnie się pojawi. Można też inaczej - działać na pozytywne emocje dłużej aż stanie się to normą i dopiero wtedy wprowadzić lekką huśtawkę emocji. Nawet banalne działania na pozytywne emocje przez dłuższy czas mogą doprowadzić do przyzwyczajenia. Wtedy nawet nieduża huśtawka bywa zaskakująca.
Kiedy wybraną osobę spotyka się rzadko, to huśtawki nawet pewnie nie zauważy. To już trzeba coś bardziej spektakularnego. Co? Hm. To musi być coś zauważalnego! Co dokładnie to znów zależy od osoby i warunków.
Ale... Warto zadbać o to, żeby zdarzenie nie było jednoznaczne. Jednoznaczne zdarzenie raczej nie spowoduje intensywnego myślenia.

Na przykład: obdarowanie kogoś olbrzymim bukietem będzie jednoznaczne i może być dodatkowo odebrane jako krępujące. Ale... samo zaczepienie z bukietem i nagłe rozmyślenie się - to już nie jest takie jednoznaczne. Jest bukiet - ale nie wręczony. Żeby jeszcze namieszać - za chwilę już bez bukietu można krótko przeprosić nie mówiąc za co. Są przeprosiny - ale nie wiadomo za co. Ważne w tym wszystkim jest to, żeby było się nad czym zastanawiać. Więc każda niejednoznaczność jest dobra. Każda tajemnica działa na korzyść. A tajemnica za którą może się kryć coś pozytywnego jest szczególnie interesująca. Więc najlepiej kombinować tak, żeby tworzyć wrażenie tajemnicy z pozytywną treścią. Mało jest osób których nie interesują tajemnice za którą może być coś dobrego. Owszem, zawsze może nastąpić rozczarowanie. Ale to już trzeba umieć wyczuć, czy można odsłonić tajemnicę czy nie.

Tak czy inaczej, jeśli już dojdzie do bliższej znajomości i wyznania uczuć - i tak warto to sprzężenie utrzymywać. Warto zawsze dać jakiś powód do myślenia. Coś dobrego a nieuchwytnego. Będzie działać!


zygpru1948 2020.07.03; 08:51:17
Komentowany wiersz: Niech śpiewają ogrody
Aforyzm?

Raz tak, a raz inaczej, bo lubię zmieniać i taki mam już zwyczaj, a tak mam też w seksie, by nie tylko kochać się z jednym mężczyzną, tylko korzystać życia i mieć stosunek z każdym.

35wisia35, 20 Ostrowiec Świętokrzyski


zygpru1948 2020.07.03; 07:58:00
Komentowany wiersz: Niech śpiewają ogrody
Idiotyzm.

Służy jedynie utrzymywaniu w Polakach poczucia mniejszej wartości. Te dane są tak bzdurne, że szkoda tracić życie na komentarz.

Po pierwsze, to zbiory nierozłączne.
Ale najważniejsze to wiarygodność danych. Kto prowadził badania, w jaki sposób, gdzie, na jakiej próbie i po co? Żyję dość długo, w różnych środowiskach, mam wielu znajomych i w dużych i małych miastach. Nigdy nie spotkałam nikogo "badanego" w sprawie wyborów.

Pamiętam jak na Politechnice musiałam być "konsultantką" jakiegoś testu psychologicznego, ale to było ho ho, w czasach gierkowskich. Potem ten test był przeprowadzony chyba na całym roczniku. Nie dotyczył wyborów, nie pamiętam, czego dotyczył. Może miał wyławiać "współpracowników", a może wrogie elementy?

Zobaczcie jak media wykorzystują te dane w zależności od potrzeb manipulacyjnych, nadając im pozytywną albo negatywną wartość uczuciową stosownie do kandydata, którego mają dotyczyć. Wielu idiotów daje się złapać w tę pułapkę. Szczególnie z PO - uważają się wówczas za młodych wykształconych z dużych miast, jako szczyt społeczny. To nic, że elektorat PO, to przeważnie stare tępe baby i chłopy z Warszawy, całe życie na garnuszku państwa, cała stara i nowa UB-ecja, przywleczona na ruskich czołgach, powiązana koszerną tradycją. Niestety w zestawieniu nie ma zbioru "żydowski UB-ek z Warszawy".

Alina 2020-06-29


zygpru1948 2020.07.03; 07:56:54
Komentowany wiersz: Letnie podchody
Idiotyzm.

Służy jedynie utrzymywaniu w Polakach poczucia mniejszej wartości. Te dane są tak bzdurne, że szkoda tracić życie na komentarz.

Po pierwsze, to zbiory nierozłączne.
Ale najważniejsze to wiarygodność danych. Kto prowadził badania, w jaki sposób, gdzie, na jakiej próbie i po co? Żyję dość długo, w różnych środowiskach, mam wielu znajomych i w dużych i małych miastach. Nigdy nie spotkałam nikogo "badanego" w sprawie wyborów.

Pamiętam jak na Politechnice musiałam być "konsultantką" jakiegoś testu psychologicznego, ale to było ho ho, w czasach gierkowskich. Potem ten test był przeprowadzony chyba na całym roczniku. Nie dotyczył wyborów, nie pamiętam, czego dotyczył. Może miał wyławiać "współpracowników", a może wrogie elementy?

Zobaczcie jak media wykorzystują te dane w zależności od potrzeb manipulacyjnych, nadając im pozytywną albo negatywną wartość uczuciową stosownie do kandydata, którego mają dotyczyć. Wielu idiotów daje się złapać w tę pułapkę. Szczególnie z PO - uważają się wówczas za młodych wykształconych z dużych miast, jako szczyt społeczny. To nic, że elektorat PO, to przeważnie stare tępe baby i chłopy z Warszawy, całe życie na garnuszku państwa, cała stara i nowa UB-ecja, przywleczona na ruskich czołgach, powiązana koszerną tradycją. Niestety w zestawieniu nie ma zbioru "żydowski UB-ek z Warszawy".

Alina 2020-06-29


zygpru1948 2020.07.03; 07:42:57
Komentowany wiersz: Niech śpiewają ogrody
SZUDROCZYĆ - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

WIATRY I SKRZYDŁA

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1056768,szudroczyc-czesc-ii


zygpru1948 2020.07.03; 07:41:58
Komentowany wiersz: Niech śpiewają ogrody
Zygmunt Jan Prusiński


MOKNĘ ZE SZCZĘŚCIA

Zostawiłaś mnie w tym samym miejscu co wczoraj -
ściągam z nieba kolorowe ptaki z południa latawce
dawno pomknęły z chmurami do ciepłych krajów -
poniekąd teraz jest w tym parku cicho sroka nie śpiewa
i wrona nie śpiewa - nucę sobie "Mrs Brown,
You've Got a Lovely Daughter" Herman's Hermits...
zaraz czuję się spontaniczny do świata.

Jestem pod wrażeniem starych drzew mam do nich
szacunek za mądrość - słyszę graba opowiastki -
w nim taka dostojność rycerska po prostu uczę się
pojmować rzeczy zbliżone - czekam na damę wybraną
z książki o której piszę jakbym w niej się zamalował
do reszty skupiając jej delikatność i te ręce zatrzymane
na moim ramieniu.

Minęło południe dopisuję fragmenty nawet te soczyste
skrawki są ważne liście z metaforą się zaprzyjaźniły
październikowa jesień ma urok - jak twój powrót
do parku Wolności.


7.10.2014 - Ustka
Wtorek 8:15

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.03; 07:31:36
Komentowany wiersz: Niech śpiewają ogrody
Zygmunt Jan Prusiński


PORA KASZTANÓW...

Nie jesteśmy już dziećmi acz zbieramy
kasztany by przystroić parapet w domu
lub ganek niech księżycowy plotkarz zajrzy
taki jest ciekawy - potem opisuje w swoich
książkach - po co komu wiedzieć że
zbieramy kasztany?

Ta jesień jest delikatna umie ci podpowiedzieć
jeśli odbierasz sens wiersza w sobie
tańczysz z cieniami brzóz czasem zaskoczy
polka wracająca z pól cała ubrana liśćmi klonu -
a jak pachnie powietrzem z dolin.

Muzykę leśną słyszą ci co mają słuch
zakochani kryją się by wstyd nagiego ciała
przenieś do opisu w rozdziale siódmym i
przez następne dni pamiętać tę czułość.

Może napiszesz wiersz - pora kasztanów zaprasza!


12.10.2014 - Ustka
Niedziela 22:33

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.03; 07:10:41
Komentowany wiersz: Niech śpiewają ogrody
Władysław Sikora - rodzonym 55, starannie wykształcony, kabaretem zajął się w wieku 30 lat i tak do dziś. Autor tekstów, reżyser, teoretyk i takie tam różne.


Motto na dziś: Chwal się sam - bo zaczną chwalić cię inni, którzy się gówno znają.


MIŁOŚĆ NIESZCZĘŚLIWA I ODKOCHANIE

Przypominam na początek definicję:
Miłość to nieracjonalne uczucie bliskości - wywołane wtórnym przeżywaniem własnych emocji - odczuwanymi jako niepowtarzalne, unikalne.

Miłości nieszczęśliwe bywają dwojakiego rodzaju - albo nieodwzajemniona (lub zawiedziona) albo niszcząca. W obu przypadkach chciałoby się pozbyć miłości, która nic dobrego nie niesie. Ale to niełatwe ze względu na sprzężenie emocjonalne - czyli skłonność do przeżywania na nowo tego, co się czuje. Ba! Im bardziej chce się jej pozbyć, tym silniej ta miłość szarpie. Bo każda chęć pozbycia się miłości powoduje, że się o niej więcej myśli. Że się przeżywa emocje na nowo. Dokładnie tak samo jak w przypadku nerwicy. Śmiało można nazwać miłość nieszczęśliwą rodzajem nerwicy!

Miłość nieodwzajemniona również jest uczuciem bliskości (choć jednostronnym). Druga strona tak nie uważa - ale cóż... Właściwie już nie powinno się używać słowa miłość - tylko pragnienie, obsesja, pożądanie.

Zaczyna się niewinnie, jak każda miłość. Ale dochodzi do niespełnienia przemieszanego z nadzieją. Przeżywanie własnych emocji jest tu silne jak diabli. To huśtawka nastrojów - od myślenia jak to jeszcze może się udać, do wmawiania sobie, że już nie warto. Takie wmawianie sobie czegokolwiek - tylko potęguje obsesję, bo każe wciąż więcej i więcej myśleć. Gdyby udało się nie myśleć - szybciej byłoby po sprawie.

Miłość zawiedziona podobnie działa - z tą różnicą, że nie działa pragnienie, obsesja - tylko poczucie krzywdy. Ale i tu jest o czym myśleć i czym się emocjonować. Z jednej strony zawód i poczucie krzywdy a z drugiej rozpaczliwa myśl, że mogło być inaczej. Myślę, że w tych przypadkach wysiłek nad odkochaniem się jest bezcelowy (a wręcz potęguje cierpienie). Każda próba celowego odkochania się wzmaga intensywność myślenia i przeżywania. Myślę, że tylko wybaczenie może przynieść ulgę. W obu przypadkach! Wiem, że to brzmi dziwnie. Ale tak. Bo wybaczeniem się nie da ekscytować! Wybaczenie jest uczuciem wyciszającym. A tego wyciszenia potrzeba, żeby uczucie wygasło.

W przypadku miłości zawiedzionej wybaczenie zdaje się zbytkiem łaski.
Ale... nie mam na myśli wybaczenia i wpadnięcia winowajcy w objęcia - tylko wybaczenie z jednoczesnym odsunięciem się od tej osoby.
Wybaczyć - by móc zapomnieć. W przypadku miłości nieodwzajemnionej wydaje się zaś, że nie ma co wybaczać. A jednak... wybaczyć mu (jej), że wzbudził nadzieję, że pozwolił o sobie myśleć... Ha. A jeśli nie jemu - to sobie! Że się tak głupio człowiek zakochał.

To jest sposób żeby się skutecznie pozbyć tych szarpiących uczuć. Bo akt wybaczenia nie jest uczuciem które można tak przeżywać. I właśnie o to chodzi. Żeby wygasić te żywioły emocji jakie szaleją wewnątrz.

No a teraz miłość niszcząca - kiedy rzeczywiście przynosi tylko cierpienie - a nie da się jej nijak pozbyć (dokładnie na tej samej zasadzie co poprzednich)... Bardzo jej się nie chce, ale emocje działają i to jak! Takie miłości zwykle oparte są bardzo silnie na bliskości erotycznej. Chemia! Rozsądek mówi co innego, a instynkt co innego. I ten konflikt wewnętrzny powoduje czasem szczególnie mocną huśtawkę emocjonalną. Im silniej rozum walczy z miłością tym większe rozdarcie powoduje. Niewiele tu wybaczenie pomoże, bo trzeba by było przede wszystkim wybaczyć sobie - a na to nie zgadza się rozum. Przyznaję, że nie widzę szczególnie dobrego rozwiązania tej sytuacji. Ale...

Mam jedno, lecz dość kontrowersyjne: trzeba pozbyć się jednego z biegunów na którym jest oparte rozdarcie. Nad instynktem raczej się nie da zapanować - więc ustąpić może tylko rozsądek. Więc wychodzi na to (z czysto teoretycznego punktu widzenia), że należałoby porzucić rozsądek (zgadzając się czasowo na panowanie instynktu - a tym samym osłabiając huśtawkę) i pozwolić działać instynktowi do momentu, kiedy na tyle się nasyci, żeby rozsądek mógł wziąć górę. I wtedy szybką akcją uciąć całą sprawę (bez roztrząsania - bo wróci sprzężenie).

(Owszem, istnieje ryzyko, że ta nowa sytuacja się spodoba - no to wtedy warto się zastanowić, czy czasem rozsądek zbyt nie przesadzał).

To są wszystko tylko rozważania teoretyczne nie poparte żadną praktyką ani wiedzą. Ale kto wie... może prawdziwe.


kaja-maja 2020.07.03; 07:07:07
Komentowany wiersz: Niech śpiewają ogrody
jak po twojej stronie jest raj w:)


zygpru1948 2020.07.02; 08:48:27
Komentowany wiersz: Letnie podchody
Aforyzm?

Bycie na dachu to dla mnie coś miłego, bo tam mogę poczuć powiew wiatru na sobie i swobodnie ściągnąć z siebie ubranie, a jeszcze jak promienie padają na moją muszelkę, to tego nie da się w żaden sposób opisać.

jozefac, 27 Szczecinek


kaja-maja 2020.07.02; 06:40:29
Komentowany wiersz: Letnie podchody
jak to wojownicy
grają w letnie podchody
wszyscy się odnaleźli
z natury tylko
jeden gdzieś się zaszył
a kuku w:):)


zygpru1948 2020.07.02; 02:19:12
Komentowany wiersz: Letnie podchody
SZUDROCZYĆ - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

WIATRY I SKRZYDŁA

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1056768,szudroczyc-czesc-ii


zygpru1948 2020.07.02; 02:17:48
Komentowany wiersz: Letnie podchody
Zygmunt Jan Prusiński


ŚLAD ZAWSZE ZOSTANIE

Pamięci Andrzeja Babińskiego


Obojętnie gdzie jesteś
gdzie do ciebie wołają po imieniu
i inaczej też bo miałeś wrogów
słuchaj co ja ci chcę powiedzieć.

Niewątpliwie byłeś poetą
komuna nie lubiła twoich wierszy
ale toczyłeś z nimi dialog
otoczony przez tajnych ubeków.

I gdybym cię spotkał w Poznaniu
rozmowy płynne wszak zostaliśmy
przyjaciółmi po dwóch brzegach
rzek płynących.

Nasze wiersze płynęły do morza
a stamtąd ginęły w niebie.

Co masz mi do powiedzenia
cień twój został zmiażdżony
lotem wron powracających z uczy.


18.4.2014 - Ustka
Piątek 6:06

Wiersz z książki „Życie z duchami”


zygpru1948 2020.07.02; 02:05:12
Komentowany wiersz: Letnie podchody
Zygmunt Jan Prusiński


ACH TE RANKI, RANKI PRZY TOBIE


Poruszam się w twoim pragnieniu.

Zamykasz oczy by lepiej przyjąć mnie,
w dzikiej kniei rozkochuję świat twój intymny.

Wystarczy mi delikatne wstąpienie,
osądzam sytuację z kolorami -
stara sosna za oknem mruczy jak kot.

Jesteś w moim posiadaniu z rana.

Jakbym cię rzeźbił od nowa,
unosisz się bym dotrwał szlakiem wiatraków -
i ja szukam wiatru...

Obejmij mnie ramionami -
obejmij mnie nogami.

Z iskry powstaje płomień, z ogniska -
pożar ciała!

Ach te ranki przy tobie...


31.8.2011 - Ustka
Środa 20:55

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.02; 01:40:23
Komentowany wiersz: Letnie podchody
Władysław Sikora - rodzonym 55, starannie wykształcony, kabaretem zajął się w wieku 30 lat i tak do dziś. Autor tekstów, reżyser, teoretyk i takie tam różne.


Motto na dziś: Chwal się sam - bo zaczną chwalić cię inni, którzy się gówno znają.


ASPEKTY DEFINICJI MIŁOŚCI


Przypominam definicję:
Miłość to nieracjonalne uczucie bliskości - wywołane wtórnym przeżywaniem własnych emocji - odczuwanych jako niepowtarzalne, unikatowe.

Jak zmienia się to z czasem kiedy miłość staje się dojrzała?

Już zaczyna być problem z odróżnieniem nieracjonalnej bliskości od racjonalnej. Wspólna przeszłość, wspólny kredyt, wspólne dzieci – to całkiem racjonalny element rzeczywistości. I to pod definicję miłości już nie podchodzi. Gdzie jest racjonalność to jest już jakiś interes – a miłość jest nieracjonalna.

Więc wciąż aktualne jest pytanie: czy przywołanie własnych emocji wobec partnera powoduje pojawienie się drugiej fali emocji – czy już tylko obojętność i interes? Po latach naturalne jest, że ekscytacja własnymi uczuciami bardzo się obniża - ale wciąż może występować - jeśli uczucia nadal wydają się unikatowe.

Znika ten element niepewności, rozterek, poszukiwania wszelkich oznak uczucia. Jednak w dobrze funkcjonującym związku - przeglądanie się sobie przez partnera, może powodować bardzo pozytywne emocje.
Odpowiedzialność, zaradność, wsparcie (cechy charakterystyczne dla przyjaźni) są pozytywne - ale nie są szczególne. I nie spowodują wtórnego przeżywania - trudno na dłuższą metę ekscytować się odpowiedzialnością partnera. Miłość potrzebuje unikatowych uczuć. Wzajemna adoracja, wysyłanie sygnałów o zauważaniu, niewidocznych dla nikogo innego, zalet - wzbudza tą nieracjonalną bliskość i powoduje, że odczuwane emocje są inne od wszystkich i powodują drugą falę uczuć.

W przypadku zakochania wszystko mogło się wydarzyć w obrębie jednej osoby. W przypadku miłości dojrzałej - to jest nakręcane przez oboje partnerów. Jeśli pozytywne emocje nagradzane są pozytywnym sygnałem od partnera - tworzy się pozytywne sprzężenie zwrotne. Oboje w związku chętnie podejmują się wszelkich wysiłków na rzecz swojej miłości.

Nie sposób, pisząc o miłości, pominąć miłość macierzyńską. Czy spełnia wymogi stworzonej definicji?

Więź emocjonalna jest już jakby z klucza macierzyńskiego. Matka dla swojego dziecka jest kimś wyjątkowo bliskim bez żadnego innego racjonalnego powodu. Więc dla rozszerzenia weźmy również rodzicielstwo z adopcji. Z obojętnym stanem początkowym. Czy następuje tu wtórne przeżywanie własnych emocji? A szczególnie, kiedy opieka jest tak męcząca, że się pada na twarz.

Sam nie mam dzieci, więc tylko mogę się domyślać. Przypuszczam, że nie ma świadomej ekscytacji - ależ to dziecko na mnie działa! W tym wypadku emocja płynie z podświadomości.

Jakaś bezbronna istota potrzebuje opieki. Więc chociażby z poczucia obowiązku tę opiekę należy zapewnić. Nawet mimo zmęczenia - z podświadomości płynie sygnał, że wydarzyło się coś dobrego i pojawia się pozytywna emocja. Emocja jest unikatowa - ściśle przypisana do obiektu. Chociaż nie powoduje tej ekscytacji „och, jak to na mnie działa” - jednak jej unikatowość jest tak jednoznaczna, że nie sposób być wobec niej obojętnym. A to już miłość.

I tak uważam, że każdy kto się podejmuje opieki nad bezbronną istotą (czy to dziecko, czy zwierzę) w końcu pokocha swojego podopiecznego. Im istota bardziej bezbronna, tym miłość większa - bo unikatowość bardziej jednoznaczna.

W drugą stronę - czyli miłość dziecka do rodziców...?
Tu unikatowość też jest jednoznaczna. Ktoś przez kilkanaście lat jest pierwszoplanowym autorytetem, opiekunem, nauczycielem, dostarczycielem czułości. To się będzie pozytywnie kojarzyło! I choć tak samo nie wywołuje ekscytacji - jednak trudno być obojętnym wobec tak unikatowych emocji.

Jeszcze na koniec miłość do zjawisk (nie istot żywych). Jak to działa?
Myślę, że tak samo jak w przypadku zakochania. Czyli na zasadzie ekscytacji swoimi emocjami. Jeśli ktoś zaczyna się ekscytować swoją fascynacją (czy to podróże, czy sztuka... - czym to jest dla mnie) to wchodzi w etap miłości - kiedy fascynacja przeradza się w trwałe uczucie. I nawet gdy fascynacja wygasa - to skupienie się nad każdą niewielką nawet emocją wywołaną przez obiekt adoracji cały czas podtrzymuje miłość.

Można by jeszcze próbować rozwijać temat w zakresie różnych rodzajów miłości. Ale na razie wystarczy... już mi się znudziło. Wszystko to samo.


zygpru1948 2020.07.01; 19:08:59
Komentowany wiersz: Jestem ci winien to co mam
Aforyzm?

Chciałbym napisać o sobie, że jestem grzeczna, ułożona i wzorowa. Ale po co mam kłamać?

Fijona, 20 Świebodzin


kaja-maja 2020.07.01; 06:41:34
Komentowany wiersz: Jestem ci winien to co mam
zwłaszcza jak jesteś nerwowa
weź mój kijek i się baw
a zobaczysz jak rozkwitnie w:)


zygpru1948 2020.07.01; 02:57:29
Komentowany wiersz: Jestem ci winien to co mam
Aforyzm?

Mistrzyni francuza. Chcesz się przekonać? Odezwij się do mnie.

Psotnica, 33 Lubin


zygpru1948 2020.07.01; 02:47:42
Komentowany wiersz: Jestem ci winien to co mam
SZUDROCZYĆ - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

WIATRY I SKRZYDŁA

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1056768,szudroczyc-czesc-ii


zygpru1948 2020.07.01; 02:45:16
Komentowany wiersz: Jestem ci winien to co mam
Marek Jastrząb


Seksualna anarchia

Wypowiada się słowo ABORCJA i nie trzeba nic robić, bo dyskusje, manifestacje, zdania uplasowane po obu stronach barykady, po obu stronach egzaltacji, kręcą się same.

Są dwa typy deliberantów. Jeden, to ktoś, kto myśli w kolorze czerwonki, czyli w sposób komuszy, a drugi, to ktoś, kto z biglem zaiwania po bredniach w duchu liberalno - konserwatywnym.

Dwa te typy wypowiadają słówko ABORCJA i jak na zawołanie: jednych trafia szlag, drugim zaś wyskakuje na twarz rozmodlone wejrzenie ukrzywdzonej sierotki. Pierwsi dyszą nienawiścią do przeciwników, podczas gdy drudzy dyszą do nich miłością. Pierwszym chodzi o zachowanie życia poczętego, drugim o bezpieczny seks. O uczucie jednym, drugim o kobietony i mężczyznopodobne stwory.

Życie poczęte jest święte, powiada część reduty. A ŻADEN LUD ¬ NIE MA PRAWA decydować o nim. Nie uśmiercajmy, nie niszczmy płodów, gardłują oponenci.

Przeciwnicy, adwersarze, histeryczne figurynki wściekłe na siebie nawzajem, wkurzone na ten porąbany świat, są za, a nawet przeciw, za aborcją, przeciw eutanazji, za używaniem rozumu, przeciw prezerwatywom (o ile wiedzą, jaka jest między nimi różnica).

Ale nikomu z walczących nie przyszło do głowy, że na ich oczach rozgrywa się dramat i że dramat ten nie jest akademickim sporem o prymat jajka nad kurą, że odwrotnie, jest coraz bardziej realny i wkrótce zacznie dotyczyć ich bezpośrednio, a ci, ci teraz są młodzi i krzyczą o aborcji, wkrótce będą prykowatymi zjadaczami chleba, społecznie uciążliwymi osobnikami w wieku nieprzydatnym i zostaną poddani utylizacji.


16 grudzień 2008


zygpru1948 2020.07.01; 02:17:17
Komentowany wiersz: Jestem ci winien to co mam
Zygmunt Jan Prusiński


KOBIECIE JEST ZAWSZE MAŁO JEDEN MĘŻCZYZNA

Różne są kobiety to widać na rozkładzie życia
jedne tylko marzą o wygodach i o miłości na którą
nie zasługują a inne mażą ale graffiti – są artystkami.

Mężczyzna potrzebuje praktyczną kobietę - która
nie marzy i nie maże cokolwiek by to było.

Wstępuję w świat plastikowego jestestwa urodzaj
na miłość blady słońce zbyt słabe by oświecić
wymalowaną twarz - idzie kobieta przebojem żeby
przebić mur nieba na ziemi.

Ostatecznie flirtujemy z wiatrem ten dopiero potrafi.

O gdyby kobiety były wiatrami na ziemi znikłaby męska rasa!


19.4.2014 - Ustka
Sobota 9:06

Wiersz z książki „Prostytucja”


zygpru1948 2020.07.01; 01:53:35
Komentowany wiersz: Jestem ci winien to co mam
Władysław Sikora - rodzonym 55, starannie wykształcony, kabaretem zajął się w wieku 30 lat i tak do dziś. Autor tekstów, reżyser, teoretyk i takie tam różne.


Motto na dziś: Chwal się sam - bo zaczną chwalić cię inni, którzy się gówno znają.



DEFINICJA MIŁOŚCI


Brak spójnej definicji miłości jest dowodem na nieudolność psychologów i filozofów. Skoro coś istnieje to musi istnieć również definicja - uniwersalna i spójna. Wielbiciele miłości wolą, żeby pozostawała ona w oparach tajemnicy i świętości. Bo wtedy fajniej się wzdycha i robi maślane oczy.
Ale nie zawsze miłość to szczęście. Czasem to problemy. I wtedy lepiej wiedzieć co to za cholera.

Miłość to wkręt. Uczucie wkręcone samemu sobie! Chociaż się wydaje, że ta miłość sama spadła jak jastrząb, chwyciła i trzyma! Magia! No nie.
Miłość to przeżywanie własnych wyobrażeń na temat drugiej osoby. Tylko tyle i aż tyle. Miłość to nieracjonalne uczucie bliskości - zbudowane na wtórnym przeżywaniu swoich własnych emocji - odczuwanych jako wyjątkowe, unikatowe.

Miłość jest zbudowana na własnych wyobrażeniach, wspomnieniach, przeżywaniu. Tylko na tym! Tzw. prawda obiektywna jest mniej ważna niż wyobrażenia. Dlatego się mówi, że miłość jest ślepa. Oczywiście - miłość nie zaczyna się od niczego. Zanim miłość oślepi, coś tam można dostrzec. Że ktoś urodziwy, dobry, inteligentny, czuły. Że tak inaczej patrzy, tajemniczo mówi itp. No i... Miłość zaczyna się w momencie, kiedy w swojej głowie zostanie przywołane jakieś wspomnienie (lub wyobrażenie) i wywoła przyjemne uczucie! Motylki! Podniecenie. Do tego już nie jest wcale potrzebny ten ktoś, tylko samo wspomnienie! Tak zaczyna się wkręt! To przyjemne uczucie na samą myśl powoduje chęć powtarzania tego częściej. Przyjemność za darmo! Zaczyna się szukać nowych bodźców - dopatrując się rzeczy, których czasem nawet nie ma, albo i są. I wkręt rusza z większą siłą. A wszystko dzieje się już tylko w głowie zakochanego.

I nagle obiekt miłości staje się wyjątkowy, unikalny. Tylko ten jeden ktoś! Jest inny niż cała reszta świata! Ponad 90 % ludzi jest obiektem jakiejś miłości. Czy oni wszyscy są wyjątkowi?! Oczywiście, że nie. Ale dla zakochanego nie ma wątpliwości - to ktoś inny. I ja też jestem kimś wyjątkowym dla niego. Bo tylko ja go tak kocham. Ba! Jeśli jakiś człowiek jest cudowny dla wszystkich dookoła - to o miłość do niego trudniej.
Fascynacje - i owszem - ale nie miłość. Bo w miłości jest ważne, że odczuwa się swoje przeżycia jako jedyne takie. Tylko na mnie tak działa, tylko na mnie tak patrzy, tylko do mnie tak mówi. Regułą jest to, że im bardziej uczucia odczuwamy jako szczególne (tylko swoje) - tym silniej je przeżywamy wtórnie. A im silniej je przeżywamy, tym bardziej odczuwamy je jako szczególne. Takie sprzężenie zwrotne.

Założyłbym się, że gdyby wmówić zakochanemu, że jeszcze 20 innych osób odczuwa dokładnie TO SAMO co on, do tej samej osoby - to jego miłość by mocno zbladła. Bo nie miałby już powodu tak się ekscytować tym, co czuje.

Jak się przyjrzeć zakochanym - to oni się podniecają własnymi emocjami. Jak on/ona na mnie działa!... (a naprawdę: jak działają na mnie moje własne emocje i wyobrażenia). To słynne ciepło koło serca, motyle w brzuchu, różne fantazje... Gdyby nie myśleć o kimś w ten sposób, to nic z miłości nie będzie. A im więcej emocjonowania się swoją emocją tym gwałtowniej przybiera uczucie.

Obiekt miłości jedynie może dawać powody, które pobudzają emocje - ale cały proces zakochania odbywa się w obrębie jednej osoby.

Dlatego miłość przechodzi różne etapy. Na początku ta fascynacja własnym przeżywaniem jest największa. W końcu jednak ile się można tak podniecać własnymi emocjami?... Szalone zakochanie zawsze mija. Czasem zupełnie. I wtedy ten niezwykły ktoś staje się jedną z najmniej ciekawych osób. Rozczarowanie! Koniec z miłością! A czasem ta bliskość wciąż istnieje - bo oboje potrafią dawać sobie powody, dla których myślenie o tej drugiej osobie wciąż jest przyjemne.

Dlatego na pytanie: czy wciąż kocham? - wystarczy sięgnąć do emocji jakie się odczuwa. I...? Jeśli emocje są nawet pozytywne, ale nie powodują już wtórnego przeżywania, tej przyjemności - to po miłości. Może zostać przyjaźń, przywiązanie, podziw - ale to nie to samo. Jeśli emocje wciąż powodują wtórną przyjemność posiadania tych emocji - to miłość ma się dobrze.

To co piszę odziera miłość z czaru i magii. Bo zakochanie zamiast cudownego zauroczenia okazuje się egocentryczną egzaltacją lub jakimś rodzajem nerwicy. Nic dziwnego, że takiej definicji zakochani nie będą chcieli. Ale i tak jest prawdziwa - czy się podoba czy nie. (Tak uważam),
(pominąłem w niej cały aspekt tzw. "chemii" która bywa często decydująca - ale działa też wg powyższych reguł)...


zygpru1948 2020.06.30; 13:10:17
Komentowany wiersz: Roztańczę cię w miłości
To nie są komentarze, to jest Szkoła...
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270][271][272][273][274][275][276][277][278][279][280][281][282][283][284][285][286][287][288][289][290][291][292][293][294][295][296][297][298][299][300][301]
Wiersze na topie:
1. Płótno (30)
2. Cisza (30)
3. Audyt (30)
4. Wymyśliłem Ciebie (30)
5. Ściany (30)

Autorzy na topie:
1. Zibby77 (420)
2. Miłosz R (356)
3. darek407 (335)
4. Klaudia (250)
5. Jojka (152)
więcej...