Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (3)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Z wiatrem
- Kama
"Paryż"
- lucja.haluch
Z mitami
- AL46
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
więcej...

Dziś napisano 1 komentarzy.

Komentarze otrzymane - zygpru1948



zygpru1948 2020.07.18; 07:13:37
Komentowany wiersz: Ja tak naprawdę jeszcze nie znam twoich piersi
Pisarze nie są potrzebni — KRZYSZTOF CIEŚLIK
szczerze o książkach i literaturze

C. Gretkus 3 Grudzień 2014 A A+
6789 odsłon


Co może zastąpić literaturę, która powoli umiera. Kolejnym gościem Eprawdy jest Krzysztof Cieślik — redaktor naczelny portalu Xiegarnia.pl, recenzent książkowy w Polityce, tłumacz z j. angielskiego (m.in. Paula Bowlesa). Założyciel i były redaktor naczelny strony Literatki.com.



Portal Eprawda.pl: Po wynalezieniu Internetu, słynne kiedyś powiedzenie: “każdy jest artystą”, nabrało nowego znaczenia. Zwykli ludzie piszą i wydają książki nie pytając nikogo o zdanie. Każdy może również publikować co chce na swoim własnym blogu. Co o tym myślisz? To wyzwolenie czy degeneracja literatury i sztuki?

Dawniej też nie pytali, w XIX wieku mnóstwo książek ukazywało się nakładem autora, wystarczy wspomnieć choćby Krasińskiego czy Słowackiego. Czy to dobrze, że ludzie sami wydają swoje książki? Ani dobrze, ani niedobrze. Prawda jest taka, że jak ktoś jest wystarczająco utalentowany, to ktoś go prędzej czy później wyda. Gdybyśmy rozmawiali w Stanach, to odpowiedziałbym zapewne inaczej, ponieważ tam “self-publisherzy” święcą triumfy, w czym zresztą nie ma nic złego. Blogi to zupełnie inna rzecz. Ich rola jest dwojaka. Po pierwsze, w najogólniejszym ujęciu promują czytelnictwo. I mam wrażenie, że robią to lepiej niż jakakolwiek ministerialna akcja za wyjątkiem “Cała Polska czyta dzieciom”. Po drugie, różnie bywa z ich jakością, ale to oczywiste. Jak czegoś jest dużo, to nie może być dobre, a przynajmniej rzadko tak się zdarza. Możemy narzekać, że przez to spadł poziom krytyki literackiej, ale bądźmy poważni – to nie jest “zasługa” internetu, a mediów głównego nurtu; to zresztą temat na bardzo długą i raczej jałową dyskusję.

Krytyki literackiej w Polsce już nie ma i być może nigdy nie będzie,

chyba że nagle odżyje rynek książki, na co się nie zanosi. Najważniejsze wydaje mi się jednak coś zupełnie innego, jeśli mowa o internecie – dzięki temu medium dostęp do dóbr kultury, w tym książek, jest dużo łatwiejszy. I o ile to może nie jest zbyt istotne z punktu widzenia mieszkańca dużego miasta, o tyle z punktu widzenia kogoś kto mieszka w mieścinie, w której jest jedna kiepsko wyposażona biblioteka, ma to ogromne znaczenie. A jeśli chodzi o “sztukę” — to jest w ogóle temat niezwiązany z tym, jak się wydaje książki, ani z tym, kto je wydaje. Jeśli jeszcze można wejść z literaturą do wieczności, w co np. Javier Marias wątpi (pisał o tym na łamach “Guardiana”), to ktoś, kto napisze arcydzieło, niewątpliwie tego dokona. Tylko to kwestia tego, czy za kilkadziesiąt lat będzie istniało jeszcze coś takiego, jak kanon (to zresztą wynalazek XIX-wieczny, bodaj Goethe wymyślił “Weltliteratur”) i czy to kogoś będzie obchodziło, czy zostaniemy już tylko z czymś, co nazywa się rynkiem książki. Trudno to przewidzieć.

Jak byś opisał i ocenił „literacki gust” polskich czytelników?

To jest bardzo trudne pytanie. Albo inaczej: łatwo jest wyłgać się łatwą odpowiedzią. Możemy zerknąć na listy bestsellerów i stwierdzić np. Polacy to kretyni, bo kupują Dana Browna i 50 twarzy Greya, a w najlepszym razie Rowling i Kinga, tyle że te same książki sprzedają się na całym świecie. Cóż, królują u nas także poradniki Ewy Chodakowskiej i mnóstwo rzeczy, które są książkami właśnie, a nie literaturą. Jednak aby odpowiedzieć na to pytanie sensownie, trzeba by znać także np. listę najczęściej wypożyczanych przez Polaków książek. A wracając do bestsellerów — i tam trafiają się rzeczy świetne, dobre czy przyzwoite, choć może częściej dotyczy to literatury faktu (Szczygieł, Wasielewski, Springer chyba też się załapał niedawno), ale to też chyba nie do końca prawda, bo na “topkę” wszedł choćby Myśliwski z “Ostatnim rozdaniem”. Duży wydawca ze sprawnym PR-em potrafi sprzedać dobrego autora. Puentując: choć królują celebryci, nie wydaje mi się, żebyśmy odbiegali znacząco od rynków zachodnich, może z tą różnicą, że częściej sięgamy po literaturę obcą niż po dzieła rodzimych pisarzy. No, i oczywiście inne są nakłady. Chciałbym, żeby zdarzały się u nas takie historie, jak w Niemczech, gdzie hitem potrafi być powieść tak wymagającego pisarza, jak wspomniany przeze mnie już Marias. Brak w Polsce także postaci pokroju Oprah Winfrey, a szkoda, bo m.in. dzięki niej Jonathan Franzen sprzedał bodaj milion egzemplarzy “Korekt” w USA.

Wspomniałeś wcześniej, że dobra książka prędzej czy poźniej zostanie wydana. Jak zatem można wytłumaczyć te wszystkie spektakularne pomyłki wydawców — Tolkien, Dostojewski, James Joyce, F.Forsyth, nawet J.K Rowling, byli na początku odrzucani przez znanych wydawców. Nie wiem czy to prawda, ale pierwszy wydawca „Ulissesa” J.Joyce’a, miał ponoć powiedzieć o tej książce, że „nikt nie będzie czytał przez 20 stron o tym jak bohater przewraca się w łóżku na drugi bok”. Po fakcie strasznie żałował swojej decyzji. Takich przykładów i anegdot jest więcej. Zdaje się też, że „Kod da Vinci” Dana Browna musiał czekać 5 lat na wydanie a jego zdesperowany autor dopuszczał się ponoć fałszowania recenzji by tylko zwrócić na siebie uwagę. Może zawsze są i będą arcydzieła, których nikt nigdy nie doceni?

Dziś naprawdę wydanie książki nie jest trudne ani drogie. Sto-dwieście lat temu to było jednak pewne wyzwanie. Uważam, że dobra rzecz zawsze się przebije. A co do pomyłek wydawców — jasne, dziesięciu wydawców może się pomylić, ale jedenasty zwróci uwagę na czyjś potencjał (literacki bądź komercyjny). Ponieważ “zawodowo” zajmowałem się Norwidem, odwołam się do przykładu z czasów romantyzmu i do samego Norwida. W XIX-wiecznych antologiach polskiej poezji poczesne miejsce zajmowała twórczość Józefa Bohdana Zaleskiego, “ukraińskiego słowika”. Mickiewicz go wprost uwielbiał. Nie przytoczę dokładnych liczb, ale powiedzmy, że na 19 wierszy Zaleskiego w jednej z takich antologii (ich celem była oczywiście prezentacja najwybitniejszych polskich utworów) przypadały 3 wiersze Słowackiego. Jeśli uwzględniano w takich zbiorach jakieś utwory Norwida (a to się zdarzało), to wyłącznie te z okresu warszawskiego, a to teksty zgodnie (i słusznie) uznawane dziś za najsłabsze jego dzieła, po prostu epigońskie. Pomyłki wydawców wytłumaczyć można w prosty sposób — jeden wydawca zna się na literaturze, drugi na sprzedawaniu książek, a trzeci nie zna się na niczym. Ale to uproszczenie, bo najpierw książka trafia do redaktora albo recenzenta wewnętrznego. I jeśli w wydawnictwie jest odpowiednia osoba na takim stanowisku, to istnieje szansa, że nie przegapi potencjalnego hitu czy arcydzieła.

A jeśli chodzi o arcydzieła niedocenione — kanon to jest płynna rzecz; jedne książki “awansują”, o innych dziełach (dobrym przykładem wspomniany Zaleski) zapominamy. Od odkrywania arcydzieł są historycy literatury. I czasem udaje im się coś dla czytelników odkryć, jak choćby Maciejowi Urbanowskiemu udało się przed kilkoma laty z wielką powieścią Floriana Czarnyszewicza “Nadberezyńcy”, która może nie przebiła się do świadomości ogółu, ale zaistniała w mediach i ci, którzy mieli ją przeczytać, przeczytali. A może kiedyś znajdzie się przynajmniej na polonistycznych listach lektur? Miejmy nadzieję, że tak się stanie, bo to naprawdę jedna z najlepszych powieści napisanych po polsku.

Czy słowo pisane ma jeszcze jakąkolwiek moc? Czy można wyobrazić sobie tekst tak poruszający, powalający, tak geniealny, że po jego przeczytaniu, można by doznać jakiegoś niesamowitego, mistycznego katharsis. Czy napotkałeś na swojej drodze taki tekst?

Zacznę od oczywistości: literatura odgrywa mniejszą rolę niż kilkadziesiąt lat temu. Książka nie jest medium tak istotnym, jak dawniej. Rolę powieści obyczajowej i literatury środka pełnią dziś np. seriale. Trzy powyższe stwierdzenia są prawdziwe, można je zweryfikować. Nie zmienia to jednak faktu, że nie da się inaczej niż przez literaturę opisać, użyjmy górnolotnego sformułowania, “kondycji ludzkiej”. Opisy za pomocą innych mediów, innych rodzajów sztuki zawsze będą mniej wnikliwe, mniej zniuansowane. Więc jeśli ktoś chce zrozumieć siebie, świat, drugiego człowieka, to musi sięgać po literaturę — choćby po to, żeby znaleźć język opisu tego, czego doświadcza za pośrednictwem filmu czy obrazu. Czy zdarzyło mi się katharsis? Nie wiem, sądzę, że katharsis musi mieć jakiś związek z dramatem i wydaje mi się, że jedna z inscenizacji Dantego dała mi coś w tym rodzaju. Sama literatura raczej nie, choć często zdarzają mi się mniejsze i większe przyjemności czytelnicze, a czasem też i wielkie odkrycia. W ostatnich latach na pewno takim odkryciem był dla mnie Javier Marias, szczególnie trzytomowa powieść “Twoja twarz jutro”. Florian Czarnyszewicz pokazał mi, że może nie znam rodzimej literatury tak dobrze, jak mi się wydawało, i na pewno warto szukać w niej pereł.


zygpru1948 2020.07.18; 07:10:01
Komentowany wiersz: Ja tak naprawdę jeszcze nie znam twoich piersi
Tekst to najprostszy i najtrwalszy zapis ludzkich myśli i co za tym idzie słów. To ponadczasowe medium, które przetrwa nawet atomową apokalipsę. Na początku było słowo… Co myślisz o języku jakim posługujemy się dziś na co dzień w Polsce i za granicą. Jak mówimy, jak rozmawiamy?

Różnie. Polszczyzna się zmienia pod wpływem internetu i angielszczyzny. Pewnie jesteśmy jakoś sformatowani przez telewizję, może internet jakoś skraca i upraszcza nasz język (pewnie tak, przekonamy się o tym za kilkanaście lat, a może i szybciej). Na pewno jesteśmy bardziej wulgarni. Ale najbardziej brakuje mi dialektów i gwar. Polszczyzna jest koszmarnie jednorodna. Wrócę do “Nadberezyńców” – tam znajdziemy język z polskiej Białorusi, język, którego już nie ma. II wojna i komunizm zniszczyły tą różnorodność, którą dziś możemy odnaleźć u Czarnyszewicza czy Orzeszkowej (!). Zniknęły gwary, zniknęły dialekty. Wyjątkiem jest Śląsk, jakieś tam niedobitki na Kaszubach, kilku miastowych, ale przecież tego języka Grzesiuka też już nie ma.

Czy istnieją w Polsce jakieś wyrafinowane, elitarne kręgi ludzi pielęgnujących najwyższe wartości kultury? Nie chodzi mi o snobizm i pokazywanie się na wernisażach i premierach teatralnych ale o autentyczne kulturalne czy naukowe elity. Gdzie gromadzi się kwiat narodu w tym kraju?

Nie wiem, czy to pytanie do mnie. Ja akurat gromadzę się najczęściej w domu. Ludzie, których cenię, a jest takich trochę, pracują w wydawnictwach, tłumaczą książki, redagują je, piszą dobre teksty, czasem prowadzą jakieś spotkania autorskie, ale raczej nie należą do takich, którzy gdzieś bywają czy się gromadzą. Nie ma przecież już miejsc w rodzaju kawiarni literackich, umarły wraz z dwudziestoleciem, a może nieco później, może wraz ze śmiercią różnych SPATIF-ów. Jeśli gdzieś się gromadzą, to chyba raczej w taki sposób, że czytają np. teksty na Dwutygodniku. Ale ja jestem egalitarystą, nie przepadam za elitami, więc mogę się mylić. Uważam, że każdy powinien dobrze wykonywać swoją robotę, a akurat robota przy książkach polega na tym, że siedzi się w domu nad lekturą albo edytorem tekstu. Jeśli chodzi o uczelnie — moim zdaniem (a mogę się chyba wypowiadać, bo jestem związany z UW od ponad dekady, choć raczej luźno) — poziom jest dziś mizerny i nie widzę w nich przesadnie elitarnych miejsc. To nie jest kwestia słabej kadry, miałem kilku świetnych profesorów, którym wiele zawdzięczam (jak choćby genialny prof. Marek Prejs czy prowadzący mnie przez ostatnich sześć lat wspaniały norwidolog prof. Rzońca). Problemem jest zmiana zasad przyjmowania studentów i doktorantów. Wspomniałem o tym przy okazji blogów, ale powtórzę raz jeszcze – jak czegoś jest dużo, to nie będzie dobre. Studentów i doktorantów jest dużo. To nie sprzyja kształtowaniu elit.

Nie jestem znawcą historii literatury, ale imponowało mi to jak zachowywali się literaci w okresie tzw. Młodej Polski. Mam na myśli ich lekceważący stosunek do popularności. Mam wrażenie, że oni nie tylko, że nie zabiegali o uznanie, ale przeciwnie — tworzyli własne zamknięte środowisko i potrafili cieszyć się swoją twórczością. Teraz wszystko odwróciło się o 180 stopni. Większość pisarzy i artystów desperacko zabiega o sławę i popularność. Dlaczego tak jest? Wielkie wynalazki z przełomu wieków jak radio, telewizja, kino a teraz Internet przewartościowały ludzkie pragnienia? Ale taka odpowiedź byłaby zbyt prosta. Dlaczego „nieznany” pisarz czy artysta jest synonimem życiowej porażki?

Odpowiedź musi być prosta: tak jest, ponieważ pisarze nie są potrzebni, a kiedyś jednak byli. XIX i XX wiek (mniej więcej do 68′ roku) to w ogóle jest najlepszy czas dla “instytucji pisarza”. Po pierwsze: pisarze wyzwalają się spod opieki mecenasów i zaczynają żyć z pisania, a więc przechodzą na zawodowstwo. Znika mecenat, pisarz zarabia publikując powieść w odcinkach. Nie ma lepszej rozrywki w XIX wieku, za wyjątkiem teatru i opery. Prasa zdobywa czytelników i walczy o nich właśnie powieściami Dumasa, Balzaka, Prusa czy Sienkiewicza. I nie dość, że pisarze zarabiają, to wyzwoliwszy się z mecenatu, stają się sumieniem narodów, wieszczami etc. I tę rolę pełnić będą przez dłuższy czas.
W skrócie: w XIX wieku pisarz stoi nad społeczeństwem. W modernizmie: staje z boku i przygląda się ironicznie. Ale modernizm nie znosi jego pozycji, ponieważ literatura wciąż jest istotnym medium i pisarz może sobie pozwolić na tę wyższość. Kiedy literatura traci prymat, pisarze przestają być potrzebni całemu społeczeństwu i wracają z powrotem do niszy, z której wyszli (choć to oczywiście już zupełnie inna nisza). A traci go nieodwołalnie wraz z powstaniem radia i telewizji.


Już w latach 60. Truman Capote mówi, że właściwie nie ma szans, żeby pisarz zaistniał na pierwszych stronach gazet czy w telewizji dzięki temu co tworzy. I to już wtedy była prawda, ale istniała jeszcze taka instytucja jak zaangażowany intelektualista w typie Sartre’a. Teraz zaangażowany intelektualista nie jest potrzebny, więc pisarz może zaistnieć tylko, jeśli palnie jakąś głupotę. Albo z kimś się prześpi. Najlepiej ze znanym politykiem lub celebrytą. Podsumowując: innego końca literatury nie będzie.

Artysta jest tak skonstruowany, że ktoś musi go ciągle utwierdzać w przekonaniu o jego „wielkości”. Tym „kimś” albo „czymś” może być poklask tłumu. Wyobraź sobie, że to co przed chwilą napisałeś, przeczyta młody człowiek zafascynowany Baduelairem. „Pisarze nie są już potrzebni” — jego świat legnie w gruzach. I co teraz?

Jak niemal każde kategoryczne zdanie, także i to które napisałem nie jest zdaniem w stu procentach prawdziwym. Komuś tam są potrzebni, nie są potrzebni społeczeństwu, to miałem na myśli. A młody człowiek zafascynowany wyklętymi poetami wyrośnie z tej fascynacji prędzej czy później. Taka kolej rzeczy. Wiadomo zresztą, że to jest raczej fascynacja pewnym modelem życia i twórczości, modelem, który jednak się jakoś wyczerpał. Mam nadzieję, że ten młody człowiek przemieni się potem w czytelnika z dobrym gustem. To chyba najlepsze, co może go spotkać.

Może jeżeli ma bogatą wyobraźnię, zacznie pisać scenariusze do filmów albo pisać dobrą literaturę rozrywkową. Coś umarło i się jednocześnie narodziło.

Tak, dlatego nie chciałbym, żeby moje wypowiedzi były odbierane jako przesadnie pesymistyczne. Uważam, że film nie jest w stanie zastąpić literatury, ale nie widzę nic złego w dostarczaniu ludziom rozrywki na wysokim poziomie. Dzisiejsze seriale stoją na niewiarygodnym poziomie. Eksperymenty formalne na miarę Vargasa Llosy można na ekranie przeprowadzić. Ale nie da się napisać filmu frazą Sebalda. Trochę pesymizmu muszę jednak tutaj zawrzeć — na pewno pogorszył się poziom dziennikarstwa w ostatnich latach. Ale myślę, że ludzie z dobrym piórem zawsze będą gdzieś potrzebni — jak nie w prasie, to w filmie. Literatura dawno, dawno temu (za czasów mecenatu) była snobizmem. I pewnie znów nim się stanie. A jeśli nie literatura w ogólności, to na pewno wymagająca proza.


zygpru1948 2020.07.18; 07:07:46
Komentowany wiersz: Ja tak naprawdę jeszcze nie znam twoich piersi
Następne pytanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych [śmiech — przyp.red]. Jesteś m.in. krytykiem literackim, a dochodziły mnie słuchy, że bardzo łatwo zamówić dobrą recenzję u znanych krytyków za pieniądze. Tymczasem młodzi, świetni ludzie, których na to nie stać, wycierają dywany w przedpokojach różnej maści wydawców i redaktorów. Przyznasz się do tego, że jesteście skorumpowani do szpiku kości czy wytoczysz mi teraz proces o zniesławienie? [śmiech — przyp.red.].

Wiesz, nie wiem w sumie, czy jestem krytykiem. Raczej recenzentem, czasem napiszę jakiś tekst, który ma coś wspólnego z krytyką literacką, ale rzadko mi się to zdarza. Teraz zajmuję się tłumaczeniem i jakimiś własnymi projektami, myślę o kilku książkach, a właściwie rozmawiam z wydawcami na ten temat. Ale nie będę się wyłgiwał — z jednej strony, na pewno istnieją w środowisku niebezpieczne mechanizmy, tylko że polega to raczej na tym, iż np. wiadomo o kim nie napisze Gazeta Wyborcza i wiadomo o kim nie napisze Rzeczpospolita. I tak dalej. Z drugiej strony — nie ma już właściwie prawdziwych krytyków, a jak jacyś zostali, to przecież nikt im nie da dwóch kolumn w poczytnym dzienniku czy tygodniku. I trzecia rzecz: środowisko literackie jest czystsze niż np. środowisko gier komputerowych. Jasne — wchodzą różne układy, ktoś się z kimś zna, ale nie spotkałem się z próbą “korumpowania”. Może nie ma na to kasy? Ale tak serio: mam niezłe zdanie o polskich wydawcach i PR-owcach. Pisywałem kiedyś o grach — tam jest dużo gorzej. Akurat miałem to szczęście, że robiłem to w dużej gazecie, więc nie bardzo można było mnie przycisnąć, ale zdarzyło mi się, że ktoś dzwonił i pytał, dlaczego 7/10, a nie więcej. Więc o wydawcach i pr-owcach mam zasadniczo niezłe zdanie (choć chciałbym, żeby rzadziej pojawiały się na okładkach słowa typu “arcydzieło” i żeby okładki były lepsze), gorsze o krytykach, tylko jak wspomniałem – to jest przede wszystkim wina mediów, że nie ma porządnej krytyki. Kulturę się wszędzie tnie. Nie jest potrzebna, to jej nie ma. Zdarza się za to coraz częściej w internecie. Jest Dwutygodnik, jest “Popmoderna”, o własnej pracy nie wypada mówić, więc nie powiem “jest Xiegarnia”.

I też pamiętajmy, jaki mamy rynek. Z tymi grami niby żartowałem, ale firmy komputerowe wysyłały (nie wiem, czy jeszcze to robią) dziennikarzy po Europie, żeby ci zrobili jakiś wywiad czy materiał. U nas jak wydawnictwa kogoś wysyłają, to Michała Nogasia, żeby zrobił wywiad dla Trójki. Ten rynek (rynek książki) jest po prostu maleńki. Mówiłem już: pisarze są średnio potrzebni, krytycy też. Dopóki nie będzie większej rzeszy czytelników (a to zależy np. od: zarobków Polaków i czasu wolnego Polaków — z jednym i z drugim jest słabo), dopóty sytuacja się nie zmieni. Odpowiedziałem naokoło, a jeszcze wprost odpowiem: nigdy nie zdarzyło mi się, żeby wydawca na mnie naciskał. Nigdy nikt u mnie nie zamawiał pochwalnej recenzji. To nie jest “Can I live” Jaya-Z. A nawet jeśli gramy o życie, bo przecież trochę ludzi ten rynek jednak utrzymuje, to na niskie stawki.

Myślę, że do tytułów, które wymieniłeś dołączy również „Eprawda”. Dostrzegam tutaj jednak pewien paradoks. Z jednej strony jest mowa o tym, że rynek księgarski w Polsce jest niewielki, a z drugiej corocznie w Polsce ukazuje się ponad trzydzieści tysięcy książek, gdzie około szesnaście pozycji odnosi sukces komercyjny, wliczając w to poradniki i zwierzenia „gwiazd”. Trzydzieści tysięcy to jest mała armia. Z tego statystycznie sukces odnosi dwóch debiutantów. Bardzo trudno mi uwierzyć w to, że młody debiutant może wysłać swojego ebooka do kogoś z Gazety Wyborczej albo Xsięgarni i po tygodniu przeczytać o swojej książce pochlebny artykuł. Sam to przeżywałem zakładając Eprawdę. Nikt nie odpisywał na emaile. Nikogo nie obchodziło co robimy. Teraz jest dużo lepiej. To samo dotyczy kwestii konkursów literackich. Wydaje się, że drzwi przed tym biednym debiutantem są wszędzie tak mocno zatrzaśnięte, że człowieka ogarnia marazm i bezradność. Ludzie, którzy zaistnieli w tej branży i od których coś zależy, zaczynają myśleć wyłącznie kategoriami opłacalności: „Dlaczego mam napisać o tym człowieku, skoro nic z tego nie będę miał” – myślą. Świat jest pełen drzwi ale trzeba mieć do nich klucze. A Ci, którzy mają te klucze, dobrze ich pilnują.

Nie nazwałbym tego paradoksem, to raczej naturalne. O docenionym pisarzu pokroju Myśliwskiego pisze się zawsze, nawet jak nie warto tego robić. Po prostu nie możesz pominąć nowej książki Myśliwskiego. Z debiutami jest różnie — jedne się przebijają, inne nie. Nie wiem, ile ukazuje się rocznie debiutów polskich autorów. Niech to będzie sto powieści. Może trochę więcej. Nie znam danych. W każdym razie: wszystko, co ukazuje się w self-publishingu z góry odrzucamy. Nie przeszło przez redakcyjne sito, czyli nie wiemy, co to warte. A czasu jest za mało, żeby sprawdzać. Więc jakie debiuty się czyta? Oczywiście, te wydawane przez duże oficyny i przez oficyny sprawdzone. Wiadomo, że coś dobrego może wyjść w Ha!arcie czy Lampie Pawła Dunina-Wąsowicza. Tam wyszło mnóstwo świetnych, głośnych debiutów. Jak jesteś dobry, to może się nie przebijesz pierwszą książką, ale ktoś ją dostrzeże, i drugą wydasz w lepszej oficynie. Tak to działa. A co do konkursów literackich — to zależy od konkursu. Wiesz, nawet w Nike było ostatnio dwóch debiutantów w finałowej dwudziestce. Festiwal Opowiadania we Wrocławiu — słyszałeś o nim? Jak nie, to sprawdź, bo tam się honoruje debiuty. Rok temu nagrodę główną dostał Paweł Sajewicz, za nim znalazła się Patrycja Pustkowiak. I co? I chwilę później Patrycja wydała głośny debiut, nominowany do Nike.

No więc nie demonizowałbym środowiska. Nie mówię, że debiutantowi jest łatwo, ale układy polegają najwyżej na tym, że jedna gazeta nie pisze o prawakach, a druga o lewakach. Chociaż takiego Rymkiewicza nie da się pominąć, no ale to wyjątek.

Z tego wynika, że to prawie niemożliwe aby obejść oficjalny system promocyjno-wydawniczy i nie ma czegoś takiego jak wejście tylnymi drzwiami. Żeby zakończyć ten niewdzięczny temat — jeszcze jedno pytanie — można by powiedzieć, że próbą obejścia oficjalnego systemu wydawniczego, które autorowi rzuca jak kość psu jałomużne w postaci 4-8% wszystkich zysków ze sprzedaży danej książki, miał być wynalazek wspomnianego self-publishingu. Czy uważasz, że ebook lub książka rozprowadzana prywatnymi kanałami może trafić do szerokiego grona odbiorców? Mam na myśli to, czy sam tekst w formie ebooka może być na tyle mocny, że to sami czytelnicy rozpropagują książkę w internecie, tak jak samoistnie rozsiewają się niektóre memy czy filmiki na Youtubie.

Krótko: w Stanach self-publishing daje znakomite rezultaty. U nas dobrze przyjął się Book Rage. Ale trudno jest w Polsce przebić profesjonalnego wydawcę, przynajmniej powyżej pewnej skali. Rynek “samowydawniczy” będzie pewnie kwitł. Ale nie sądzę, żeby prędko zdetronizował rynek tradycyjny. Zresztą, to jest prosta sprawa — jak coś wychodzi w Czarnem, Znaku, Wydawnictwie Literackim, Karakterze czy Książkowych Klimatach, to wiem, czego się spodziewać.


zygpru1948 2020.07.18; 07:02:36
Komentowany wiersz: Ja tak naprawdę jeszcze nie znam twoich piersi
Nie będę kupował kogoś, kto wydał sam siebie. Book Rage to inna historia, dobry pomysł, który nie tylko się przyjął, ale realnie może autorom się przysłużyć. A jak mówisz, że rynek rzuca autorowi ochłapy, to błagam cię, przyjrzyj się rynkowi. Najpierw trzeba sprzedać kilka tysięcy egzemplarzy, żeby coś zarobić, więc z czego ma wydawca zapłacić autorowi? Jak jest sukces, to autor już sobie wynegocjuje odpowiednie warunki. Jak jest wtopa, to koszty i tak ponosi wydawca. I wiem, o czym mówię, bo obawiam się, że jeden z moich pomysłów okazał się finansowo wtopą, choć wydawało się, że wydawca może na tym zarobić.

Wiem dobrze jak działa wydawnictwo ale zmieńmy temat. Jaki masz stosunek do rzeczywistości, która Cię otacza? Czy dobra literatura musi być oparta na realizmie?

Nie, dobra literatura nie musi być literaturą realistyczną. Nie wiem, czy tak naprawdę wierzę w coś takiego jak realizm. Na pewno hiperrealizm literaturze nie służy. Ale też chyba nie wierzę w coś przeciwnego. Zresztą weźmy ten słynny oksymoron “realizm magiczny” — niby taki Garcia Marquez nie jest realistą, ale przecież jak go czytasz, masz normalnie zarysowane postaci z krwi i kości. Nie bardzo wierzę, żeby można było stworzyć dobrą literaturę, abstrahując od “kondycji ludzkiej”. W tym ujęciu pewnie każda literatura jest realistyczna. Ale jeśli pytasz o to, czy mam ochotę czytać o Warszawie A.D. 2014 (albo jakimś innym polskim mieście), to odpowiem Ci, że nie, chyba że to by była naprawdę duża rzecz. To pewnie kwestia tego, że dzisiejsza Polska mnie ani nie interesuje, ani nie jest mi obca. Wiesz, nie mam ochoty czytać powieści o prekariacie, słoikach, problemach egzystencjalnych młodych ludzi, pracy w korpo, okrutnym patriarchacie, patriarchacie, który nie jest już patriarchatem, uciśnionych mniejszościach, katolach, problemach ze sceną polityczną, trudnym żywocie pisarza albo problemach z polskością, bo ostatnio wszyscy mają z tym problem. To publicystyka i jak o tym myślę, to mdli mnie. Możliwe, że współczesna Polska nie jest nawet materiałem na wielką realistyczną powieść. Nie wiem, czy taki Franzen by sobie z tym poradził. Dlatego wolałbym zdecydowanie poznać jakiegoś “nowego Stasiuka” (do “Opowieści galicyjskich” zresztą chętnie bym wrócił) albo przeczytać kilka kryminałów.

Wzbijmy się zatem jeszcze wyżej ponad przeciętność. Załóżmy, że NASA poprosiła by Cię o wytypowanie tylko jednej książki lub tekstu, który byłby w międzygalaktycznej kapsule wysłany w kosmos, jako szczytowe osiągnięcie ludzkiej literatury. Co byś wytypował?

Nie mam pojęcia. Cały Szekspir, Cervantes, Dostojewski, “Czerwone i czarne” Stendhala, “Rozmowa w Katedrze” Vargasa Llosy. Tych szczytów literatury są tysiące, a jeśli nie tysiące, to co najmniej setki.

Nalegam. Wybierz tylko jedną książkę.

“Rozmowa w Katedrze”. Ale nie uważam jej za szczytowe osiągnięcie literatury, raczej za najważniejszą dla mnie powieść.

A jak skomentujesz obiegowe stwierdzenie, że „krytyk literacki to pisarz, któremu się nie udało”?

Znam krytyków, którzy zostali pisarzami, więc może coś w tym jest. A tak całkiem poważnie: pewnie jest różnie, na pewno zdarzają się takie przypadki, ale ja np. wychodzę z założenia, że nie zamierzam pomnażać liczby słabych książek na rynku i myślę, że są krytycy, których bardziej od pisania interesuje sama literatura. Niektórzy po prostu są świadomi braku talentu itp. A już na pewno lepiej być dobrym krytykiem, niż dobrym krytykiem, który okazuje się słabym pisarzem — wtedy jest się poniekąd dość łatwym celem dla innych.

Czy zgadzasz się z opinią, że istnieją książki „nieprzetłumalczalne” na obce języki?

Oczywiście. Można nawet powiedzieć, że przekład literacki — posuwając się do skrajności — nie istnieje, że języki do siebie nigdy nie przystają na tyle, żeby przekład był tylko przekładem, a nie w jakiejś mierze samodzielnym utworem. Ale to ekstremum. Zrównoważony sąd, który podzielam, jest taki: większość rzeczy da się przełożyć dobrze, zdarzają się jednak takie, które są na tyle idiomatyczne, że to niemożliwe. Sztandarowy przykład to Finnegans Wake, ale to jest przykład zwodniczy, bo przecież i w oryginale to jest w jakimś sensie antyliteratura. W przekładzie na pewno zawsze coś się traci, ale czasem można coś zyskać. Spotkałem się z opinią, że wielki sukces Marqueza w Polsce to m.in. zasługa jego tłumaczy, którzy “napisali Marqueza” jeszcze lepiej niż on sam. Tak mi powiedział Tomasz Pindel, tłumacz wybitny, więc pewnie kryje się w tym ziarno prawdy (dodał oczywiście, że w oryginale to też doskonała literatura).

Czym jest „talent pisarski”? Pytam w kontekście popularnych zwłaszcza w USA, kursów kreatywnego pisania, dzięki którym niemal każdy może nauczyć się jak napisać dobrą książkę.

Właściwie jak w każdej dziedzinie talent jest czymś bardzo pożądanym, ale nie absolutnie koniecznym. Pewnie, żeby pisać, trzeba mieć jakiś dryg, choć oczywiście ukazuje się też sporo książek, w których tego drygu nie ma za grosz. Wychodzę z założenia, że dzięki talentowi możesz przekroczyć pewną barierę, której nie przekroczy ktoś tego “czegoś” pozbawiony. Ale sądzę, że pisać na poziomie przyswajalnym, a nawet dobrym można się nauczyć. I niewątpliwie nie ma siły, żeby komuś sam talent wystarczył do osiągnięcia wielkości. Rimbaud też musiał poćwiczyć, choć był geniuszem. Ponieważ przez ostatnie lata przeprowadziłem mnóstwo wywiadów, mogę Ci powiedzieć, że właściwie nie istnieje coś takiego jak pisarz, który nie czyta. Są pisarze bardziej oczytani i mniej. Myślę, że to jest absolutnie podstawowa sprawa dla kogoś, kto chce się tym zajmować. Możesz nagrywać dobre piosenki, nie znając Dylana czy Beatlesów, ale nie możesz dobrze pisać, jeśli nie przebrniesz przez parę tysięcy książek.

Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów.

Z Krzysztofem Cieślikiem rozmawiał Krzysztof C. Gretkus
03.12.2014 Warszawa

………………………………..
C. Gretkus (1970) — wydawca portalu Eprawda, fotograf, fotoreporter. W latach 90-tych publikował opowiadania i wiersze w legendarnym warszawskim magazynie literackim bruLion. W 1995 roku w MOK wydał tom wierszy pt. “Szept i wrzask”. W 1999 r. ukończył 3-częściowy poemat prozatorski “Czarne Światło”, od 2013 r. dostępny na Amazon i Smashwords pod angielskim tytułem “Puff of Black”. W latach 2008-2012 fotoreporter współpracujący z magazynem The Polish Times i agencją fotograficzną London News Pictures (LNP).
…………………………….
Krzysztof Cieślik (ur. 1985) — dziennikarz, tłumacz, krytyk literacki. Redaktor naczelny serwisu “Xiegarnia.pl”. Założyciel i były redaktor naczelny strony “literatki.com”. Od 2007 roku związany z „Polityką”. Publikował również między innymi w „Twórczości”, “Zeszytach Literackich”, „Newsweeku”, „Dzienniku”, „Rzeczpospolitej” i „Gazecie Wyborczej”.
……………
03.12.2014 | Więcej: Xięgarnia.pl|Facebook
Fotografie: Krzysztof Cieślik (fot. Maciej Grzybowski), Cyprian Kamil Norwid, Charles Baudelaire
(fot. archiwalne) i inne.


Cdn.


zygpru1948 2020.07.17; 05:35:12
Komentowany wiersz: Purysta
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.17; 05:34:17
Komentowany wiersz: Purysta
Zygmunt Jan Prusiński


PAMIĘCI POETY I WSZYSTKICH FLACHACH WYPITYCH

Moto: "zaraz przyniosę flachę"
- Kazimierz Furman -


To rycerska dusza -
to znaczy była
gdzieś skrywana przez samego
nauczyciela - diabła
rozkochanego w nim
że taki był - naturalny w swej osobowości.

Nigdy nie milczał
może jedynie kiedy spał w polu
lub pod wierzbą
a fortepiany mu grały
bezlitośnie w tonacji durowej.

Byłby moim kumplem
zaszlibyśmy chyba i za daleko
pszenica by nam szeptała
a my o niej jak o kobiecie
pisalibyśmy wiersze -
w zapachu kaca nazajutrz...

I jarzyłoby się słońce w nocy
nie ten pijany księżyc -
co tłucze te same strofy o zakochanych
w tawernach pod gołym niebem.

Może by polubił moją Ewę -
poetkę mego życia do końca...

Może by napisał dla niej
najładniejszy erotyk świata.


6.5.2013 - Ustka
Poniedziałek 10:18

Wiersz z książki "Córka Wiatru"




Zygmunt Jan Prusiński


STEVIE WONDER I CÓRKA WIATRU


W muzyce jestem bezwzględny
sam kiedyś pisałem piosenki.
I były rytmiczne i poetyckie
rozśpiewany na piersi Ewy.

Okoliczności białego wiatru
spacerował pomiędzy trawami.

Wyszedłem naprzeciw
bo Wonder zawitał u mnie.

Zagrał mi na organkach
o "Córce Wiatru" -
jakby wiedział Stevie
że piszę o niej książkę.

Czuję na ustach jej usta
jakby motyle się obudziły
by chóralnie śpiewać
"Isn't She Lovely"...


3.4.2013 - Ustka
Piątek 20:55

Wiersz z książki "Córka Wiatru"


zygpru1948 2020.07.17; 05:28:38
Komentowany wiersz: Purysta
Piotr Goszczycki


Dwa różne poranki



W tomie poetyckim Jerzego Granowskiego „Wstaniemy o świcie” znajdziemy dwa różne poranki. Każdy z tych poranków będzie innym światem. Krajobrazy te, z całą pewnością można rozróżnić na doskonały i zagubiony. Na przestrzeni Nieba – świata doskonałego – znajduje się poprawny Bóg z całą litanią dobrych rad, które Granowskiemu przydają się do zastanowienia się nad kolejnym drogowskazem dnia. Natomiast w drugim, zagubionym świecie roi się od kurtyzan i pijaczków: „zaczęło się o świcie gdy niektórzy / spali jeszcze snem sprawiedliwych / zabawiając się wesoło w domach smutku” (Delirium),umierających na własne życzenie (Sobie o sobie) czy wierszy o tzw. ulicy: „lecz ktoś z tłumu / zazdrośnie wykrzyknął / ten kurwa to ma zawsze szczęście” (*** upadła). Tak, z całą pewnością mieszanka wierszy o filozofii rannego rynsztoku z wierszami pisanymi ku dobremu spowoduje zachwianie emocji: „idźcie i rozmnażajcie się / zwierzęta czynią to samo lecz / nigdy nie pozwalajcie / pod żadnym pozorem / szarpać za uszy swoje pociechy” (Dobre rady Stwórcy). Zasadniczą cechą wierszy tzw. „religijnych” u Granowskiego jest ich „nie-modlitewność” i żale, którymi obszyty jest nasz świat poprzez ludzi bijących w mordę (Dobre rady Stwórcy), czy „Anioła-Matkę Ojca-Stróża”(*** zamilkli), ale właśnie refleksji, którą autor chcę się podzielić. Głośne pytania w przypadku autora „Wstaniemy o świcie” nie są kierowane do Stwórcy, lecz biograficznie starają się wywrzeć na czytelniku jedną nutę zastanowienia się nad własnym torem życia: „Jezus Chryste / jak to strasznie boli być ciągle / ulepszanym” (*** jako pierworodne dziecko miłości).


Wydawać się może, że Granowskiemu w swoich dwóch różnych porankach chodzi o wywarcie wrażenia, że otaczający bohatera świat jest dobry albo zły. Rozległy albo ściśnięty do rozmiarów wyciskanego pomidora. Niniejszy tom „Wstaniemy o świcie” dzieli się mianowicie na jeszcze dwie odrębne kategorie. Dotychczas rozpatrywałem kategorię jednoosobową, egzystencjonalną. Jednakże już na początku Autor dedykuje zbiór wierszy małżonce Zofii: „wstaniemy o świcie / jeszcze przed obudzeniem zegarów / i zaśniemy / nie mając ochoty do żartów” (*** wstaniemy o świcie). Jednoznacznie świadczy to o dojrzałości emocjonalnej Autora, który jednocześnie jest mężem, ojcem, a także już młodocianym dziadkiem. Dlatego też, w wierszach tych czytelnik nie znajdzie zabaw słowem, tylko dojrzałe czereśnie świadczące o tym, co może przechodzić miłość w wieku średnim. To nie erotyczność sprawia, że pierwsza myśl po przeczytaniu tytułu jest niejednoznaczna. Wstając o świcie można równie dobrze iść do pracy, do obowiązków, na piwo, albo do… pociągu. Tak, kolej jest drugim tematem jaki przychodzi Granowskiemu na myśl zaraz po domu, po bieli szpitala: „otrzymałem / miejsce i bilet na ekspres / jakże mi zazdrościli” (*** otrzymałem). Co to oznacza? Sądzę, że Granowskiego za wszelką cenę ciągną przejazdy pociągami. Jakby na przekór losowi chciał wsiąść do wagonu byle jakiego i wydostać się z krainy chaosu i dobrych rad Nieba. Jakby chciał wziąć ze sobą bagaż żony (nie dbając o swój) i odjechać dalej niż sięga pamięć szpitalnego łoża. Dlaczego? Podejrzewam, że to naleciałość po lekturach, jakie Granowski wziął sobie do serca. Domniemywam, że w kanonie klasyków znalazł się Witkacy (wraz z Szaloną lokomotywą), Sted (zwłaszcza wiersze o charakterze wędrowniczym) oraz twórczość Franciszka Karpińskiego.


To, jak w wielu miejscach są osobiste wyznania pozwalające stwierdzić, że jakikolwiek szpital był etapem przejściowym wyraża wiersz *** (to Ona): „po odzyskaniu przytomności dowiedziałem się / że często odwiedzała mnie w szpitalu / a te w białych czepkach / nic nie wiedząc śmiały się”. Oprócz dylematów moralnych Granowski postanawia udowodnić, że między wierszami istnieje więź pomiędzy Nim a Czytelnikiem. Nawet gdyby jedynym czytelnikiem była żona: „zacząłem Ciebie czytać gdy / zza firmamentu koronek ujrzałem / smukłość Twoich wierszy” (Żonie Zosi). Różnorodność tematyczną w wierszach Jerzego można by utożsamić z niewyczerpalnością studni słów. Mnóstwo w nich pospolitych metafor, które w interpretacji nie są obyte i stwarzają raj dla wyobrażeń świata, o którym mówi Granowski. Tych światów suma summarum jest dużo więcej niżeli wcześniej wymieniłem, a krajobrazy mienią się kilka razy bardziej niż podstawowa paleta słów. Najważniejsze u mężczyzny jest wiersz albo zdanie, którym się kończy. Bardziej wyuzdanego zakończenia nie mógłbym przewidzieć, to też jest kolejny pretekst do tego, że Granowski, aby dojechać do celu nie myśli o samochodach tylko (p)o kolei, a jedynym obiektem Jego (nie tylko westchnień) jest żona.


Co ciekawsze, późny debiut Granowskiego potwierdza tylko regułę, że pomysł niniejszej książki rodził się bardzo długo, i był dobrze wyważony. Nie jest bowiem sztuką napisać jeden czy dwa wiersze, ale stworzyć z nich księgę sensu i obrazów z własnego i tym bardziej obcego świata. To doznawanie euforii pierwszej książki nie może trwać w nieskończoność, ponieważ poeta powinien wrócić z powrotem na ziemię. Są tacy, którzy na ekspansji jednej książki poprzestają, jednakże sądzę, że powaga, intuicja, a przede wszystkim poetyka – pozwoli Granowskiemu swobodnie przejść do tworzenia nowych rzeczy. Niejednokrotnie czytając debiutanta, można od razu wychwycić, że człowiek nie dawno chwycił za pióro i stara się w jakiś sposób określić swój byt. U Granowskiego – „wstawanie o świcie” było tylko podsumowaniem i oczekiwaniem. Bardzo trudno jest poznać, że to dopiero pierwsza, dobra książka. Najważniejsze, że niniejszy tom jest lekturą, sprawiająca wrażenie łagodnej i rzetelnej lokomotywy, w której maszynista opowiada refleksyjne anegdoty, gdzie w oku kręci się łza spełnienia, a opisany świat nadaje sens wstawianiu o świcie. Tylko z taką książką najlepiej jest podróżować.


Jerzy Granowski: „Wstaniemy o świcie”; Wyd.: Miniatura; Kraków 2011

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2018/12/granowski_wstajemy_o_swicie.jpg


kaja-maja 2020.07.16; 23:22:31
Komentowany wiersz: Uwrot
i choć dziesięć minut jeszcze nie upłynęło
wiatr zaroślami poruszał
zając jak piesek się wyciągnął
aż ślimak z domku z wieżowca swojego wyszedł
mówiąc ,błaźnie nie proś się tylko goń mnie w:):)


kaja-maja 2020.07.16; 23:17:52
Komentowany wiersz: Uwrot
a tego lata
ślimaki jak giganty porosły
aż zając w chwaście się skrył
i ze strachu uszy zwiesił
trzęsąc się nie wiedział gdzie uciec w:):):)


zygpru1948 2020.07.16; 13:24:39
Komentowany wiersz: Uwrot
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.16; 13:23:57
Komentowany wiersz: Uwrot
Zygmunt Jan Prusiński


SYNTEZA W POWIJAKACH


Opieram się na wykładach filozofii
kształcę współczesnego człowieka.
Czy ranię wierszem tego nie wiem
odtruwam zamęt z niczyjej winy.

Nawarstwia się ubogie pragnienie
kobieta przelotnie na obrazie.
Wyciągam do niej rękę w muzeum
czasem mi gestem odpowie...

I tylko tyle mogę mieć z życia
tylko tyle ile krzyk mewy w locie.
Zostawiam wiersze na drzewach
może z nich głos kobiety usłyszę.


5.5.2013 - Ustka
Niedziela 5:07

Wiersz z książki "Córka Wiatru"


zygpru1948 2020.07.16; 13:21:03
Komentowany wiersz: Uwrot
Zygmunt Jan Prusiński


SPODEK PUSTEJ SZKLANKI

Motto: " - jak powiem ci że potrzebuję
trzy pięćdziesiąt to dasz trzy?"
- Kazimierz Furman -


A może pójdziemy do baru "Pod Chmurkę"
zaczerpnąć powietrza i "Sporta" zapalić...
tyle jest jadu ukrytych w ludziach
wyostrza się twoje spojrzenie
i moje nie jest ostatnie.

Pamiętasz w kiosku Ruch
"Spirytus salicylowy" - tylko pięć złotych
kosztował to taki poczęstunek dnia
by zaostrzyć apetyt na rybkę lub na flaki i
(w musztardówce pełnej jak uśmiech kobiety) -
wypić czyściochę z 40 procentami.


A wieczorem wracaliśmy z Polany Białej Gwiazdy
i śpiewaliśmy i śpiewaliśmy: "My ze spalonej wsi
my z głodujących miast"... I było nam lepiej -
jakbyśmy wygrali konkurs poetycki.


6.5.2013 - Ustka
Poniedziałek 11:25

Wiersz z książki "Córka Wiatru"


zygpru1948 2020.07.16; 11:58:57
Komentowany wiersz: Uwrot
Marek Jastrząb


Niewygodne prawdy

Z naszym państwem kojarzy mi się kabaretowa piosenka o tanich draniach. Jeżeli w niej dwa ciemne typki wyśpiewywały nieco szemrane treści, było to zgodne z przyjętą konwencją. Ale mowa tu nie o zabawie, o absurdach mających nas rozweselić i być może rozbroić w nas frustrujące, urągliwe napięcie. Mowa tu o naszym życiu, o codziennym braniu się z nim za bary. O zmęczeniu oczekiwaniem na lepszy czas.

Otrzymaliśmy pałę z Historii: zamiast zajmować się wymyślaniem scenariuszy politycznych, zajmijmy się sprawami daleko istotniejszymi dla naszych obywateli. Zainteresujmy się praktyką, a nie teorią, konkretami, a nie - fikcją. Myślę tu o tanim państwie (nie o państwie TANDETNYM!).

*

Jesteśmy po przeciwnych stronach barykady. Jak za dawnych, niedobrych lat P.R.L., dzielimy się na ugrupowanie MY i ugrupowanie ONI. Czyli na realistów i marzycieli, na statystyczne dziadostwo powołane do zaciskania pasa i na szczyptę wybranych z właściwego klucza.

My, to wielomilionowy naród, to ludzie namawiani na ponoszenie ofiar, to mierzwa, ciemna masa, potencjalni, lub faktyczni emigranci. ONI, to garstka ZASIADAJĄCYCH i PIASTUJĄCYCH decydująca ZA NAS w imieniu całego kraju.

MY pracujemy, bierzemy po trzy etaty i padamy na pysk. ONI nie narzekają. Są wypoczęci, zadbani, przesympatyczni na odległość kija. Zarabiają po kilka tysięcy i doradzają nam, jak żyć za psi grosz.

Kiedy chorują, to się leczą, bo ich na to stać. Kiedy MY chorujemy, to nie leczymy się: chorujemy, bo tylko na to nas stać.


21 grudzień 2008


zygpru1948 2020.07.16; 11:54:04
Komentowany wiersz: Uwrot
Marek Jastrząb

Drwiący śmiech pokoleń, czyli - o duchowym niewolnictwie

Każdy z nas, gdy otwiera oczy i wstaje lewą nogą z łóżka, uświadamia sobie, gdzie jest, kim jest, co go czeka. I ogarnia go rezygnacja; jak mokra ścierka, oblepia mu świat, a wszystko jest spocone, przerażone i nie ma końca.

Zostaliśmy nauczeni pesymizmu. Do perfekcji opanowaliśmy wygodną sztukę poddawania się. Ucieczka, chowanie głowy w piach, to nasze metody ratunku, nasze chwytania się brzytwy.

Obezwładnia nas, paraliżuje świadomość bezsensu podejmowania walki. Przekonanie, że niczego robić warto, nie ma z kim, że to daremny trud.

Każdy z nas chętnie by coś w tym swoim życiu zmienił na lepsze, każdy by był za jakąś normalnością, ale nie lubimy wybiegać przed orkiestrę, wyrywać się z przedwczesnym entuzjazmem, wolimy przyjść na gotowe, i ustalone, życzymy sobie dołączyć do tłumu, a nie do garstki, bo dołączyć się bez pewności zwycięstwa, to dla wielu z nas zbyt wielkie ryzyko.


23 luty 2008


zygpru1948 2020.07.15; 07:50:25
Komentowany wiersz: Przedświt i przedzmierzch
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.15; 07:49:10
Komentowany wiersz: Przedświt i przedzmierzch
Zygmunt Jan Prusiński


OWOC ZAKAZANY Z DRZEWA

Motto: "Szłaś tam przez miasto z podniesioną głową
Jak gdybyś chciała kleknąć do pacierza
Jakbyś za chwilę miała w niebo wstąpić"
- Kazimierz Furman -


Jesteś tak czysta
że słowa gubię w poezji -
ślizgam się na piasku.

Uwodzę cię śpiewem ptaków
na łąkach piszę erotyki -
twoje ciało jest dla mnie niebem.

Skuś się Ewo
zerwij to jabłko czerwone -
zacznie się era kochanków.

Nie spoglądaj na Boga
musimy przejść przez rzekę
tam rośnie więcej drzew.

Naciągnę struny gitary
twe ciało nastroję -
a słońce rzuci promienie

i nastanie płomień...


29.4.2013 - Ustka
Poniedziałek 7:49

Wiersz z książki "Róże i rzeki"


zygpru1948 2020.07.15; 07:47:56
Komentowany wiersz: Przedświt i przedzmierzch
Zygmunt Jan Prusiński


TO MIASTO CIEBIE ZNA

Motto: "Szłaś miastem naga
Garnąc do siebie spojrzenia przechodniów
Wierne jak oczy kochanków"
- Kazimierz Furman -


Nie liczę na ułaskawienie
wczoraj delikatność wyfrunęła
jak koliber z serca...

Kobieta zapłakała -
utworzyła się rysa w skale
w tym miejscu urośnie szarotka.

Jestem kochany porą księżycową
stylizuje się przełęcz
a górski potok kokietuje...

Zbliż się do mnie
jak miasto zbliża się do ciebie -
jako kochanek uklęknę.

Przytulę się twarzą do łona
usta szturmują -

różę trzymaj w ręku.


29.4.2013 - Ustka
Poniedziałek 7:23

Wiersz z książki "Róże i rzeki"


zygpru1948 2020.07.15; 07:39:34
Komentowany wiersz: Przedświt i przedzmierzch
Zbigniew Herbert


U wrót doliny

Po deszczu gwiazd
Na łące popiołów
zebrali się wszyscy pod strażą aniołów

z ocalałego wzgórza
można objąć okiem
całe beczące stado dwunogów

naprawdę jest ich niewielu
doliczając nawet tych którzy przyjdą
z kronik bajek i żywotów świętych

ale dość tych rozważań
przenieśmy się wzrokiem
do gardła doliny
z którego dobywa się krzyk

po świście eksplozji
po świście ciszy
ten głos bije jak źródło żywej wody

jest to jak nam wyjaśniają
krzyk matek od których odłączają dzieci
gdyż jak się okazuje
będziemy zbawieni pojedynczo

aniołowie stróże są bezwzględni
i trzeba przyznać mają ciężką robotę

ona prosi
– schowaj mnie w oku
w dłoni w ramionach
zawsze byliśmy razem
nie możesz mnie teraz opuścić
kiedy umarłam i potrzebuję czułości

starszy anioł
z uśmiechem tłumaczy nieporozumienie

staruszka niesie
zwłoki kanarka
(wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej)
był taki miły – mówi z płaczem
wszystko rozumiał
kiedy powiedziałam –
głos jej ginie wśród ogólnego wrzasku

nawet drwal
którego trudno posądzić o takie rzeczy
stare zgarbione chłopisko
przyciska siekierę do piersi
– całe życie była moja
teraz też będzie moja
żywiła mnie tam
wyżywi tu
nikt nie ma prawa
– powiada –
nie oddam

ci którzy jak się zdaje
bez bólu poddali się rozkazom
idą spuściwszy głowy na znak pojednania
ale w zaciśniętych pięściach chowają
strzępy listów wstążki włosy ucięte
i fotografie
które jak sądzą naiwnie
nie zostaną im odebrane

tak to oni wyglądają
na moment
przed ostatecznym podziałem
na zgrzytających zębami
i śpiewających psalmy

U wrót doliny – poetycka relacja z przebiegu dnia Sądu Ostatecznego.
W Brzegu Herberta mamy do czynienia ze scenerią mitologiczną, w tym wierszu rozważaniom o końcu świata daje poeta kostium biblijny. Tam śmierć jednostki – tu apokalipsa całej ludzkości. U wrót doliny to znany wiersz, nieco prowokacyjny i niepokojący. Nie pozostawia złudzeń – wyjaśnia wątpliwości egzystencjalne brutalnie: będziemy potraktowani jak transport więźniów, według bezdusznych reguł i przepisów. Znów ta wyższa siła, rządząca istnieniem okazuje się siłą obcą i wrogą człowiekowi. Znów poeta protestuje przeciwko tej sytuacji człowieka – jego niewiedzy, całkowitej zależności i bezradności wobec praw istnienia.
Co dzieje się u wrót doliny?

Po deszczu gwiazd
na łące popiołów
zebrali się wszyscy pod strażą aniołów
z ocalałego wzgórza
można objąć okiem
całe beczące stado dwunogów (…)

Jest to liryka sytuacyjna. Podmiot – narrator przyjmuje postawę reportera relacjonującego zdarzenia z tego Ostatniego Dnia. Moglibyśmy oglądać tę scenę w „Wiadomościach” – niemniej relacja otrzymała poetyckie szlify. Zauważamy rym – w drugiej strofie już zaledwie śladowy, niedokładny, potem go nie będzie w ogóle. Biblijna łąka wypełniona jest zwykłym zamieszaniem tłumów, które nie wiedzą, co będzie dalej. Co było – już wiadomo, apokalipsa według biblijnych proroctw, spadły gwiazdy, wylały się wulkany. Zebrali się wszyscy pod strażą aniołów. Jedno słowo nadaje całej scenie przerażający sens – a jest to słowo straż. Nie opieka, nie skrzydło, lecz straż. Straż pilnuje, by nikt nie uciekł? Reporter opisujący zdarzenie daje w drugiej strofie opis „z lotu ptaka”, z wysokości ocalałego wzgórza. Stłoczoną ludzkość nazywa „beczącym stadem dwunogów”. Metafora taka odziera tłum z godności ludzkiej. Beczące stado jasno kojarzy się z wizją stłoczonych, przerażonych owiec – a słówko „dwunogi” zamienia nas z dumnych istot myślących, panów świata i następców Boga na ziemi w jeszcze jeden gatunek zwierzęcy.

Dalszy ciąg wiersza rozwija relację – opis zdarzeń: oddzielają świętych od grzeszników (świętych jak na lekarstwo), krzyczą matki oddzielane od dzieci (jeden z najpotworniejszych obrazów tego filmu), oko kamery zbliża się do jednostek: obserwujemy ból rozdzielanych kochanków, staruszki, której zabrano kanarka, drwala, który nie chce oddać siekiery – i znów ujęcie panoramiczne: idą szeregi ze spuszczonymi głowami, pogodzone z sytuacją. Zaraz podzielą ich na piekło („zgrzytający zębami”) i niebo („śpiewający psalmy”). Oto Herbertowska wizja końca świata. Jej okrucieństwo pogłębia chwyt beznamiętnej relacji, urzędowych wstawek, które doskonale znamy z innych sytuacji:

„aniołowie są bezwzględni
i trzeba przyznać mają ciężką robotę” – jak o policjantach
„Starszy anioł
z uśmiechem tłumaczy nieporozumienie” – jak ochroniarz imprezy
„gdyż jak się okazuje
będziemy zbawieni pojedynczo” – jak jeszcze jeden bezduszny przepis

Za to egzystencjalny wymiar utworu zyskuje poeta przez ogarnięcie całej grupy ludzkiej – ujęcia panoramiczne plus zbliżenia pozwalające na przegląd najistotniejszych kwestii w życiu człowieka. Miłość, przyjaźń, praca. Obecność ludzi, zwierząt, przedmiotów. To tylko symbole i elementy życia – po śmierci zostaną odebrane. Tym samym dowodzą okrucieństwa śmierci i naszego przywiązania do zwykłych wartości życia.
Nie bój się refleksji i skojarzeń

Zaciekawia nas (odbiorców) operowanie dźwiękiem, szczególne w poezji Herberta: „po świście eksplozji, po ciszy następuje krzyk matek i ogólny wrzask…”

Wiersz zawiera „zbliżenia” do osób będących w sumie „reprezentacją ludzkości”: matki z dziećmi, para kochanków, staruszka z kanarkiem, drwal – „stare zgarbione chłopisko”. Wszyscy, my, każdy usiłuje coś przechować („strzępy fotografii…”). Takie ujęcie kojarzy się ze średniowiecznym tańcem śmierci, z jej egalitaryzmem. W obrazach danse macabre także prezentowano przedstawicieli wszystkich stanów.

Skojarzenie z wierszem Miłosza pt. Piosenka o końcu świata jest naturalne i potrzebne. Wizja Miłosza jest diametralnie różna: dzień apokalipsy niczym nie będzie się różnił od najzwyklejszego, codziennego dnia. To zobowiązuje do ciągłego czuwania nad sobą, do odpowiedzialności za swoją moralność. Ale to również wiara w moc człowieka, w cząstkę chociaż samostanowienia o sobie. Tę nadzieję zupełnie odbiera Herbert – w jego wizji człowiek nie może nic.

Odbiorcę nurtuje pytanie: dlaczego tak okrutnie – niczym w zbrodni wojennej potraktowano ludzi w Herbertowskiej wizji końca świata? A może dlatego, że ludzkość takiej zbrodni dokonała? Może postępowanie ludzi w jakiś sposób komponuje własną przyszłość. Nie Bóg byłby wówczas odpowiedzialny za Dzień Sądu, nie aniołowie, lecz sami ludzie.


zygpru1948 2020.07.14; 09:42:22
Komentowany wiersz: Zwodne uniesienie
Aforyzm?

Jestem młodą amatorką i gustuję w starszych facetach. Mam nadzieję że lubisz jak dziewczyna dobiera ci się od razu do rozporka? Co?

Amatorka9, 20 Świnoujście


zygpru1948 2020.07.14; 09:42:06
Komentowany wiersz: Zwodne uniesienie
Aforyzm?

Jestem atrakcyjną, zadbaną dziewczyną, uwielbiam starszych mężczyzn. Mam ładne, ciemne oczy i intrygujące spojrzenie. Uważam, że jednym z moich największych atutów jest to że jestem zawsze sobą.

Vittal, 24 Opole


zygpru1948 2020.07.14; 09:26:10
Komentowany wiersz: Podglądanie aniołka
Aforyzm?

Jestem atrakcyjną, zadbaną dziewczyną, uwielbiam starszych mężczyzn. Mam ładne, ciemne oczy i intrygujące spojrzenie. Uważam, że jednym z moich największych atutów jest to że jestem zawsze sobą.

Vittal, 24 Opole


zygpru1948 2020.07.14; 09:22:09
Komentowany wiersz: Podglądanie aniołka
Aforyzm?

Jestem młodą amatorką i gustuję w starszych facetach. Mam nadzieję że lubisz jak dziewczyna dobiera ci się od razu do rozporka? Co?

Amatorka9, 20 Świnoujście


zygpru1948 2020.07.14; 07:27:35
Komentowany wiersz: Zwodne uniesienie
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.14; 07:26:31
Komentowany wiersz: Zwodne uniesienie
cykl wierszy pt. "Ewa w Wenecji"


Zygmunt Jan Prusiński


BĘDĘ LICZYŁ DNI...

Będę liczył dni do powrotu.
W zasadzie jestem spokojny
przecież nie przez nierozwagę
trzy lata jest na to dowodem
że nasz ogród wciąż kwitnie.

Podobno to miasto nigdy nie śpi
nieprawda - byłem to wiem
sjesta jak w każdym innym mieście
ma swoją ciszę i zamknięte okna.

Spinam się po skalnych półkach
układam książki o tobie napisane
wciąż wywierasz łakomy sens
nie tylko w różowych kolorach.

Będę liczył dni do powrotu.
To tylko dziesięć poranków
złocistych przeniosę do serca.

Gondole jeszcze śpią a gołębie budzą skrzydła.


26.10.2014 - Ustka
Niedziela 8:54

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"



Zygmunt Jan Prusiński


JESTEŚ ZŁOCISTĄ CHMURĄ NAD MOJĄ GŁOWĄ

Wybiegam na ścieżkę, prowadzi mnie na wydmy
tyle mam tam zapisanych strof - przecież byłaś
moją Królową Wydm, jakbym w ekstazie pozostał
zupełnie nieodporny na miłość - trwaj więc...

Dzisiaj odlatujesz do Wenecji, skąpy jestem
by się z tego powodu cieszyć - kto będzie chronił
twe stopy, delikatną tkankę w sercu byś wróciła
taka sama do mnie - zakochana.

Otaczam się wszystkimi gałązkami drzew
po mchu idę ciepłym - rozwidniam myśli
latarnie mi podpowiedzą, może zanucą
Pieśń Kochanków na brzegu złączeń -
odpornych na chwilową rozłąkę, wedle słów
które napisałaś w swoich książkach...


25.10.2014 - Ustka
Sobota 14:10

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.14; 07:08:51
Komentowany wiersz: Zwodne uniesienie
Irena Kaczmarczyk – „Słowo pełne milczenia. Portret literacki” Elżbiety Cichli-Czarniawskiej

7 lipca 2020


W serii „Portrety Literackie” w Oficynie Wydawniczej „STON 2” ukazała się książka Stefana Jurkowskiego „Słowo pełne milczenia. Portret literacki Elżbiety Cichli-Czarniawskiej”. Jest to kolejna publikacja w tej serii, w której notabene w roku 2016 ukazał się również świetnie opracowany „Poeta i przestrzeń. Portret literacki Stefana Jurkowskiego”, autorstwa Anny Marii Musz. Sam wydawca, świetny poeta i zarazem redaktor serii Stanisław Nyczaj, doczekał się również swojego wielowymiarowego portretu, pieczołowicie opracowanego przez kielecką poetkę i eseistkę Krystynę Cel.

Już choćby te trzy przykłady świadczą o tym, iż na portret literacki trzeba sobie naprawdę zasłużyć. A do tego potrzebny jest dobry i solidnego krytyk, który potrafi nie tylko rzeczowo, ale też zajmująco „namalować” piórem literacką sylwetkę omawianego twórcy. I do takich krytyków należy zaliczyć warszawskiego poetę (autora blisko dwudziestu tomów poezji), świetnego publicystę i dziennikarza Stefana Jurkowskiego.

Opracowując portret literacki najlepiej trzymać się układu chronologicznego. Wtedy nic nie umknie uwagi, można skupić się na konkretnych osiągnięciach, dopracowując każdy szczegół literackiej biografii.

I taką właśnie chronologię zastosował w książce o Elżbiecie Cichli-Czarniawskiej Stefan Jurkowski, przybliżając na początku biografię poetki, lata dzieciństwa oraz jej drogę twórczą, poczynając od juweniliów i wierszy publikowanych w prasie poprzez wszystkie tomy poezji, aż do wydanego w 2019 roku zbioru wierszy „Zanurzeni w mroku”.

Stefan Jurkowski ogranicza się w książce tylko do twórczości poetyckiej. Tom po tomie omawia ich zawartość, gęsto cytując znakomite wiersze Cichli-Czarniawskiej, która sytuuje się w gronie czołowych poetek polskich, takich jak m.in. Wisława Szymborska, Ewa Lipska, Krystyna Miłobędzka czy Urszula Kozioł.

We wstępie do literackiego portretu Jurkowski pisze:

Zagłębiając się w lekturę poezji Cichli-Czarniawskiej możemy prześledzić, jak rozwijała się i krystalizowała twórczość autorki; jak z tomu na tom poezja ta stawała się coraz doskonalsza. Każdy zbiór to odmienna propozycja artystyczna. Widać tutaj coraz bardziej precyzującą się formę, doskonalącą się coraz celniejszą metaforykę, wciąż głębszą refleksję filozoficzną. Stałym leitmotivem twórczości Elżbiety Cichli-Czarniawskiej jest dojmujące pytanie o rzeczywistość, o cel istnienia świata i zjawisk w nim zachodzących. Oczywiście pytania te pozostawia poetka bez odpowiedzi, każda bowiem odpowiedź byłaby zaledwie szczątkowa, a my nie mamy odpowiednich instrumentów poznawczych, by jej udzielić.

Analizując twórczość poetycką Elżbiety Cichli-Czarniawskiej Jurkowski zauważa, iż poetka nie szafuje słowem, ale preferuje jego oszczędność. Unika ozdobników i odautorskich komentarzy. Nie dopowiada. Sugeruje. Dopuszcza czytelnika do indywidualnej interpretacji, wtajemniczając w filozoficzne spojrzenie na rzeczywistość, na jej tajemniczość, ale też na mnogie odniesienia kulturowe.

Książka „ Słowo pełne milczenia” zawiera sporo zdjęć pochodzących z domowego archiwum poetki, w tym fotografie listów z autografami, m.in. Kazimiery Iłłakiewiczówny, Wojciecha Bąka, a także korespondencję od redakcji „Tygodnika Kulturalnego”z podpisem Tadeusza Nowaka.

Portret literacki Elżbiety Cichli-Czarniawskiej kończy bogate Kalendarium życia i twórczości obejmujące lata 1935-2019 oraz wykaz publikacji książek i ich recenzji. Dołączono również prace edytorskie i redakcyjne poetki oraz opracowania ogólne. Bibliografia, zaiste, imponująca!

Elżbieta Cichla-Czarniawska urodzona w 1935roku w Łodzi jest autorką dwudziestu pięciu tomów poezji, które zostały omówione w niniejszej książce. Prócz tego ma na koncie dziesięć książek prozatorskich (powieści, opowiadań, wspomnień) oraz cztery pozycje naukowe i krytycznoliterackie: dwie książki o twórczości Jalu Kurka, a także o dorobku literackim Władysława Sebyły oraz Zdzisława Tadeusza Łączkowskiego. Ponadto dokonała wyboru poezji Kazimierza Wierzyńskiego i Juliana Tuwima. Obie te pozycje opatrzyła wstępami.

Warto poznać bliżej twórczość poetycką lubelskiej autorki, której „słowa są pełne milczenia”, co uwieńczyła w tytule swego debiutanckiego tomu wierszy i którymi też posłużył się znany z wnikliwego i kompetentnego pióra poeta i krytyk Stefan Jurkowski, kreśląc wyczerpujący i wartościowy portret literacki Elżbiety Cichli-Czarniawskiej.

Irena Kaczmarczyk

Stefan Jurkowski: Słowo pełne milczenia. Portret literacki Elżbiety Cichli-Czarniawskiej, Oficyna Wydawnicza „STON-2” Kielce 2020. Seria „Portrety Literackie” pod redakcją Stanisława Nyczaja.

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/07/slowo-pelne-milczenia.png


zygpru1948 2020.07.13; 09:51:34
Komentowany wiersz: Mój głos jest stanowczy
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.13; 09:50:19
Komentowany wiersz: Mój głos jest stanowczy
cykl wierszy pt. "Ewa w Wenecji"


Zygmunt Jan Prusiński


STARE ULICZKI WENECJI

Może trzymasz mnie za rękę...
Wierzę że otworzysz mi tę baśń
w samym środku napięcia na chór
i lot trzmiela pod kasztanami.

Rozłożę treść minioną nad rzeką
powtórzę te same słowa nie zdejmę
rękawiczek i kapelusza później to zrobię.

Jak uważasz z tym co jutro mamy oglądać
stare miasto uliczki wąskie mają tajemnice
porośniemy z nimi...

Weneckie westchnienia zakochanych
nie próżnuje gitarzysta w cieniu
co chwile unosi swój temperament
struny dźwięczą.

A gondole kolorowe jak cyganki tanecznie
falują - tyle jest do napisania choćby o tobie
z wiolonczelą w rękach.

Więc graj mi tę podróż w odstępach
zabarwię niebo nad nami - w cudzym kielichu
z kryształu odbijają się twarze. -

Idziemy uliczkami jakby sam Bóg nas prowadził.


28.10.2014 - Ustka
Wtorek 1:40

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"



Zygmunt Jan Prusiński


NIE BÓJ SIĘ OSY

Układam samotne noce - prawie nie śpię
słucham muzyki do snu - a jednak myślę o tobie
żeby tylko osa minęła twój otwarty uśmiech...

Sposobie pejzaże o Wenecji szukam w nich
że krzykniesz może na którymś obrazie ręka
macha ku moim oczom.

To nic że wiersz więcej mówi niż ja zagubiony
mężczyzna - może zasypiasz tuląc mnie
w pasjansach z kart dnia.

Pragnę rękę położyć tam gdzie soki
spijam z tego krzaka który otwiera
słodką tajemnicę nocy.


27.10.2014 - Ustka
Poniedziałek 4:31

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.13; 09:37:25
Komentowany wiersz: Mój głos jest stanowczy
Ignacy S. Fiut – Teologia wiersza

12 maja 2020


Poezja pełni w życiu człowieka wiele funkcji, np. eksponuje przyjaźń, miłość, ale i nienawiść oraz niezgodę. Pełni również funkcje religijne jako wyraz wiary jednostki przybierając formę modlitwy do Najwyższego. Ważne w tej postawie są doświadczenia z okresu młodości, kiedy to formowały się podstawy osobowości człowieka, który często wraca do tych czasów dzieciństwa. Owo postrzeganie korelatu wiary jakim jest byt boży zawsze jakoś łączy się z miejscem urodzenia i dojrzewania człowieka, szczególnie z przyrodą i krajobrazem tego miejsca, w którym rozwijała się umiejętność postrzegania tego naturalnego piękna, ale i chęć nieustanego, pośrednio i bezpośrednio, obcowania z nim. Z taką sytuacją intelektualną i artystyczną łączy się niewątpliwie zawartość poetycka tomu wierszy pt. „Ziemia kamienna” autorstwa dr. Eligiusz Dymowskiego – kapłana, franciszkanina i doktora teologii. Urodził się i wychował w regionie północnowschodnim Polski w okolicach Druskiennik niedaleko rzeki Niemen i Czarnej Hańczy. Od dziecka doświadczał wielokulturowości, wieloreligijności tego regionu widząc w nim piękno i wzniosłość jako niekłamany wytwór woli bożej, w którym On mu się uobecnia. Działo się tak nawet kiedy podróżował po Polsce i świecie, czy nawiązywał do wybitnych poetów, którzy m.in. inspirowali się podobnymi przeżyciami religijno-estetycznymi, np. Mosze Kulbaka, Zbigniewa Herberta, Bolesława Leśmiana, Adama Mickiewicza, Alberta Camusa, czy Czesława Miłosza i Sylvi Plath.

Kolejne wiersze Dymowskiego inspirowane są głównie poszukiwaniami śladów Boga w bliskim mu świecie, często przyjmujących formy modlitwy i kontemplacji, abstrahujących od paradoksów wiary. Poeta podkreśla, że kluczowe dla życia człowieka są walka o pokój i poczucie istnienia Boga, budzącego nierzadko trwogę, ale i życiodajny szał, bo dla Niego człowiek jest bytem najważniejszym. W wierszu – „W przytulisku Brata Alberta” pisze: „twoja dłoń podaje chleb/nie pyta o adres/człowiek jest najważniejszy”. Z kolei w wierszu „Góra błogosławieństw” czytamy: „(…)//wspinając się na szczyt/za każdym razem drżysz z przerażenia/święty/od najzwyklejszych spraw”. Autor podkreśla, że wiara, by była skuteczna, musi mieć charakter zbiorowy, bo „nie zbawia się świata/w pojedynkę”. Towarzyszy jej zwątpienie, cierpienie, niepewność, ale i misterium incarnationis, ujawnia miłość bożą i przebaczenie dla grzesznego żywota. Doświadczenie biedy, choroby, ukazuje nam, „że do śmierci nigdy nie dorastamy/i nie dorośniemy”, a jedynie kamienie dają świadectwo naszego bytowania i towarzyszących mu nadziei, kiedy np. odwiedzamy cmentarze i czytamy epitafia. W wierszu bez tytułu dowiadujemy się : „przytul do dłoni kamień/ukoi ból/wykrzyczy go z tobą/nie raniąc nikogo/ s ł o w e m”.

Dwie kwestie według poety są ważne dla człowieka, czyli widmo Sadu Ostatecznego, ale i kondycja naszej Ziemi. Sąd bowiem stanowi dla wierzącego ostatnią instancję sensownego wyboru życia i perspektywę jego wiecznego istnienia, zaś szacunek dla „matki” Ziemi – „wybranki Boga” – jest zapowiedzią również wiecznego zbawienia ciała. Nasz ziemski byt, pomimo wszelkich jego dokuczliwości i niedogodności, jest przecież „miłosnym darem niebios”. Natomiast słowa i kamienie są dwoma stronami wiary. Życie bowiem przypomina Syzyfowy wysiłek wtaczania kamienia na górę, ale i pogoń za prawdą istnienia oraz nieśmiertelnością, co dobrze ilustrują fenomeny podróży, miłości, modlitwy, pracy kobiet, ale i dialektyki zmiany dnia i nocy. W tej perspektywie ważne dla poety jest studium portretu własnej matki piekącej chleb – dającej nam dar życia.

Patrząc na fizyczny i metafizyczny wymiar oraz przekaz tego tomiku nietrudno nie zauważyć że pozostaje w duże koincydencji z atmosferą obecnych nam czasów, kiedy żyjemy w cieniu „wielkiej zarazy”, która dotyka w wymiarze globalnym wszystkich bez wyjątku i odbiera ludziom nadzieję, że kiedyś się to skończy. Wobec tych traumatycznych doświadczeń i przeżyć, na które nie mamy większego wpływu, zaczynamy rozumieć naszą znikomość w świecie, ale i sens naszego powołania przez Stwórcę. Warto zatem przeczytać tę książeczkę, by znaleźć racje za przekonaniem, że istnienie zawsze ma jakiś sens, a nie jest tylko nieustannym doświadczaniem absurdalności naszej kondycji w świecie.



E. Dymowski, „Ziemia kamienna”, redakcja i koncepcja graficzna – Janina Osewska, Fundacja Słowo i Obraz, Augustów 2020, s. 48.

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/05/masluszczak-77375_1b-696x1130.jpg


KonradSzopa1 2020.07.12; 20:02:25
Komentowany wiersz: Podglądanie aniołka
Ładnie


zygpru1948 2020.07.12; 03:14:23
Komentowany wiersz: Podglądanie aniołka
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.12; 03:13:47
Komentowany wiersz: Podglądanie aniołka
cykl wierszy pt. "Ewa w Wenecji"


Zygmunt Jan Prusiński


NAMASZCZENIE UCZUĆ GŁODNYM PĘDZLEM MALARZA

Motto: "Zyguś też baw się dobrze,
zapomnij o samotności
bo myślę o Tobie"
- Ewa Prusińska Kolasińska -


Wiem że myślisz to wpłynęło tak głęboko
że nie umiesz zapominać jaki jestem
szczęśliwy przy tobie.

To i nawet się zagęszcza uczucie z obu
stron przepływają przez nas rzeki i wiatry
przechodzą tym bardziej śpiew ptaków.

Ta chwilowa rozłąka niczym egzamin
dojrzałości ty nad wodami w Wenecji ja
nad morzem w Ustce.

Rozchyla się mgła chce przyjąć nas
do środka akurat malarz się zamyślił -
Ewo skaczemy w te kolory!


30.10.2014 - Ustka
Czwartek 21:17

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"



Zygmunt Jan Prusiński


TELEFON Z WENECJI

Motto: "Buziaki z Wenecji do Ustki. Już mam
piękną widokówkę dla Ciebie, jutro wyślę.
A teraz nad morze i robić zdjęcia"
- Ewa Prusińska Kolasińska -


Zadzwoniłaś o porannej porze wczoraj -
nie dowierzałem te minuty jak powolne fale
niebo cukrem obsypało samotność w wierszach -
nagle życie się obudziło!

Usłyszałem głos kobiety której poświęciłem książki.
To już olbrzymi ogród tysiące wierszy opowiadają
o moim stanie ducha i uczuć.

A ty wciąż panna młoda... roztańczona we mnie.
Słucham Stevie Wondera "Never Had a Dream
Come True" i jest mi cieplej - jakbyś ręką
mnie dotknęła...

Ale słucham dalej - a dalej "My Cherie Amour"
coś co nazywa się miłością - jakby to było dla nas.
Ten świat intymny ogrzewa mnie - wystarczy
usłyszeć twój głos...


29.10.2014 - Ustka
Środa 16:45

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"


zygpru1948 2020.07.12; 03:01:41
Komentowany wiersz: Podglądanie aniołka
Jerzy Stasiewicz – Poezja barwy i przedmiotu

28 kwietnia 2020


Zastanawiałem się nie raz nad sposobem pisania wierszy i myślowym ich obrazowaniem – przez Jacka Lubarta – Krzywicę – poetę, ale i filozofa zakotwiczonego głęboko w malarstwie. Jest w tej twórczości – jakże naturalnej – ukryty pod wieloma warstwami znaczeń; klucz? Ale i mapa z zawoalowanymi jak kręgi na rwącej rzece traktem, który odnaleźć mogą tylko… wytrawni miłośnicy liryki, obyci z dziełami: Freuda, Kołakowskiego, Junga, Nietzschego. Choć na pozór wydaje się łatwa.

Sięgnijmy po rozproszone okruchy życiorysu poety urodzonego 1942 roku w Krakowie. Matka Maria z Gosiczowskich, ojciec Józef (Jontek wraz z Karolem Wojtyłą założyciele Teatru Rapsodycznego i Konfraterni Artystycznej) aresztowany w 1943 roku przez gestapo, zmarł w 1945 roku w niemieckim obozie Mauthausen – Gusen w Austrii. Jacek Lubart – Krzysica maturę zdaje w szkole wieczorowej w Bielsku Białej, gdzie po wojnie przeniosła się matka. Studiuje andragogikę w Katowicach. Po wydarzeniach marcowych 1968 roku przerywa naukę. W latach 60 krótko mieszka w Oświęcimiu, widok obozowych komór skutkuje traumą poety przez lata, co odbija się w tematyce utworów – poemat „ Dzieci wojny”. Pracuje w przepompowni w Brzeszczach – Jawiszowicach. W 1964 roku wraca do Bielska –Białej kontynuując swój teatr improwizacji. Od 1968 roku na stałe w Krakowie.

Mnie znany jest przede wszystkim jako poeta z tomów: Gorycz nadziei (1989), W Krakowie (1994), Obok (1997) Tramwajem przez Kraków (2005), Rymowanki kranowianki (2014), Jestem (2016). Opublikował także powieści: Nikodem wnuk Nikodema (2004) i Nikodem i Miłość (2008).

Od lat jestem członkiem Krakowskiej Konfraterni Poetów, którą stworzył Jacek w 1986 roku na wzór ojcowskiej Konfraterni Artystycznej 1938/9 by połączyć wspólną ideą twórców mowy wiązanej stojących w czasie polskiego marazmu po różnych stronach barykady. Choć wielu nawet tej barykady nie widziało. Cykl misterii: „Zaduszki Poetów”, „Wigilia Słowa”, „Chleb Nadziei”, „Tramwaj Poezji” wrósł przez minione dziesięciolecia nie tylko w poetycki obraz Krakowa, ale także kraju stając się wizytówką instytucji POEZJI. Na spotkania a Hotelu Europejskim, w Domu Jana Matejki, w klasztorze oo franciszkanów, kościele Mariackim podążają pątnicy słowa z odległych zakątków Europy. Prezentację uświetniają głosy najwybitniejszych aktorów polskich zawsze gotowych służyć w spektaklach Konfraterni. To bezinteresowna zasługa Jacka Lubarta – Krzysicy, o którym poeta i krytyk literacki Jerzy Lisowski mówi tak: „ (…) To zapaleńcy, ludzie szaleni szaleństwem Poezji, popularyzatorzy mowy wiązanej, którzy umieją wziąć w nawias własne ambicje, prywatne plany, aby poświęcić się bez reszty swej pasji – dla innych (…). Ileż to wymyślił imprez, inicjatyw, spotkań, biesiad, łamania się słowem, chlebem, pamięcią? To prawda. Aktywność Jacka Lubarta – Krzysicy w propagowaniu poezji, w odkrywaniu nowych talentów poetyckich, umożliwianiu im debiutu jest ogromna (…).”


zygpru1948 2020.07.12; 03:00:20
Komentowany wiersz: Podglądanie aniołka
To tyle o działalności Krzysicy. Teraz chciałbym się zająć ostatnim tomem jego poezji pt. Gorycz nadziei (2019) jest to wydanie drugie, poszerzone. Pierwsze ukazało się w 1989 roku.

Ja stałem z boku
bierny w swej prawości
kiedy wciąż Obok
jak serce tętniło
gdy wreszcie wszedłem sobą
w owe Obok
spostrzegłem jak mnie dotąd – m a ł o było !

Jakie to znamienne dla poety, wytrwale przez lata poszukiwać, swojej drogi twórczej. Nie przypadkowo sięgnąłem do życiorysu? Bo wydaje mi się, że twórczość Lubarta – Krzysicy jest całkowicie zespolona z biografią. Nie ma tutaj przepaści, jak u Leśmiana. Człowiek i artysta to jedno. I to brzmiące mi w uszach „ Obok”, mówiące dobitnie o wielkości człowieka i jego służbie dla drugiego. Zawsze obok. Nigdy z przodu jak to czyni wielu z nas, prężąc pierś do orderów. Nigdy z tyłu, by można się w razie niesprzyjających okoliczności cichaczem wycofać. Tylko obok, skromnie, by inny człowiek mógł zaistnieć i spłynęły na niego zasłużone promienie słońca, brawa widowni, uśmiech dziecka. To taki drugi krakowski brat Albert (Adam Chmielowski) tylko że bez habitu. A swoje obrazy maluje słowem. W obu przypadkach podążają za nimi ludzie spragnieni: otuchy, słowa, miłości, chleba. Bliskości drugiego człowieka. Obok – to nieprzeciętny dar jakim poetę obdarzył Stwórca i …słowem; wszak „ Na początku było słowo…” A u Jacka Lubarta – Krzysicy słowo to także ogień przyniesiony na ziemię przy pomocy błyskawicy. Mający moc oczyszczającą i pielęgnujący kult domowego ogniska, zwyczaj palenia ogni sobótkowych w święto Kupały ( obecnie wigilia św. Jana Chrzciciela). To wszystko objawia się u poety w sposobie ubioru; długie marynarki, kolorowe kamizelki, apaszki, wisiory z kamieniami z kosmosu i dna wulkanów. Pierścieni okutych w kryształy tajemnej mocy, dodające sił witalnych poecie głodnemu nowych wyzwań. Bo tu dodać należy, że zafascynowany malarstwem Piotra Bruegla, przemierzył w poszukiwaniu dzieł mistrza niemalże muzea całej Europy. I dotarł wszędzie tam gdzie zamierzył. Natura poznawcza, tak ją przedstawia w wierszu „ Dom”:

I była nicość w owej nicości
żył kameleon rzadkich barw piękności
czasami huśtał się – na krzywej zmiennej
czasem wędrował w świat – dwu równoległych
barwami nęcił struktury abstrakcji
i wciąż się zmieniał

Świadczy to o głębokim zafascynowaniu sztuką. Te grecko – rzymskie koligacje to Europa nie w sensie geograficznym, a kulturowym, której poeta jest częścią i nie pozwoli się z niej wyrugować. Tytuł : Gorycz nadziei zdradza jednak, że poeta – obserwator biegu zdarzeń i postaw ludzkich w czasie długoletniego parania się piórem i wyznania „Tym, którzy nie zwątpili (…)” ma pewne obiekcje bojąc się nawrotu totalitaryzmów i politycznego ukierunkowania sztuki. Wierzy jednak w jej naturalność i samo oczyszczenie. Czas nie historyczny, a cykliczny, powtarzający w ciągłym obiegu te same wzorce. Zestawienie marzeń z krytyczną realnością wyłania przemijanie, w którym jak na kartach księgi wre kłębowisko:

ów czas to kocur trący obłąkanie
gdy miłość w podłość wzajem się wymienia
gdy chwiejnym krokiem krawędzią rozumu
pijany złością biegniesz ku spełnieniu
i albo przejdziesz lustrem w sedno głębi
albo cię wreszcie widok krwi otrzeźwi

Nie tylko własne życie „ istnienie w określonym czasie” ale i przejście do bezczasu „ krawędzią rozumu” staje się wyznacznikiem spełnienia. Kategorie Freudowskie dwoją się i troją. Jest w tym ujęciu metafizyczne zawieszenie, które poeta stosuje między barwą, a przedmiotem tak widoczne w wielu utworach, a niewyczuwalne. Z całą otoczką niewidzialnego mroku, roztaczającego się nad jego poezją dodając tajemniczości i budując wewnętrzne napięcie odbiorcy, pragnącego sięgnąć po następny liryk. Mnie jednak uwodzi sposób prezentacji własnych wierszy przez Lubarta – Krzysicę. Wydobywa z utworu wieloznaczeniowość słów i ukryte kody, których zwykły czytelnik nie potrafi rozszyfrować. Próbowałem wielokrotnie nie uzyskując rezultatu jak z nasłuchu.

O ileż łatwiej było wiarą
przeszłość stanowić niż współczesność

Słowa odnoszą się do kondycji polskiej kultury i poszukiwaniu miejsca dla poety w świecie współczesnym. Gdzie przez większość społeczeństwa uważany jest bardziej za indywiduum niż kulturo twórcę najwyższego lotu, z którego przesłaniami zawartymi w wierszach należy się zgadzać, bądź traktować jako przepowiednię Sybilli. Dzisiaj przeświadczenie wyniesione z romantyzmu traktujemy z przymrużeniem oka co niekiedy w swoich lirykach uwypukla Krzysica. Ale zaraz przywołuje duchy nocnych rozmów, prowadzonych latami z tymi co żyją i co odeszli na niebiańskie wrzosowiska:

Takich rozmów czas nie oswaja
wciąż nieufne – zawsze bolesne
są jak drzazga
ropiejący strach
od pokoleń wbite losem w przestrzeń

Wie, że rany zadane drugiemu człowiekowi nigdy się nie zabliźnią. Dlatego, osiadł na wzgórzu w Bereście w starej łemkowskiej chacie; pamiętającej czasy; narodzin, chrzcin, wesel, żniw, siewu, sianokosów rdzennych mieszkańców Beskidu Sadeckiego wygnanych w nieznane w czasie akcji „Wisła” za nie popełnione winy. Czerpiąc z gleby ich tęsknotę do ziemi dzieciństwa. Tylko takiemu poecie dane jest czuć oddech przyrody i zagarniać do dzieży wiersza !


Jacek Lubart-Krzysica Gorycz nadziei
Oficyna Konfraterni Poetów
Kraków 2019 ss.64

Jerzy Stasiewicz

https://pisarze.pl/wp-content/uploads/2020/04/gorycz-nadziei-696x928.jpg


zygpru1948 2020.07.12; 02:49:38
Komentowany wiersz: Podglądanie aniołka
Polecam

Tytuł: Portrety z bufetem w tle Autor: Roman Śliwonik Wydanie: I Adres wydawniczy: Warszawa : Wydawnictwo "Iskry", 2001 209, [3] stron Format: 24,5/16...


Autor znał największych i najciekawszych przedstawicieli pokolenia twórców, związanych ze "Współczesnością" - między innymi Grochowiaka, Hłaskę, Iredyńskiego, Stachurę, Himilsbacha, Brychta. Z nimi pracował, z nimi też niejedną noc przesiedział przy barze i teraz, po latach, o nich pisze - dowcipnie, ale też lirycznie, z nostalgią, mądrą refleksją. Śliwonikowe wspomnienia i anegdoty są napisane bardzo plastycznym językiem. Są jednocześnie obrazem lat sześćdziesiątych i późniejszych, środowisk literackich Warszawy i nie tylko. (źródło: Merlin.pl)


https://antykwariat-torun.pl/environment/cache/images/0_0_productGfx_99105.jpg


zygpru1948 2020.07.11; 06:27:27
Komentowany wiersz: Ranliwość
Aforyzm?


Będziesz płakał łzami szczęścia jak będziemy się kochać !

67ksenia67, 21 Przemyśl


zygpru1948 2020.07.11; 05:18:40
Komentowany wiersz: Ranliwość
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.11; 05:17:18
Komentowany wiersz: Ranliwość
Określam swoje życie jako zmarnowane !


Zygmunt Jan Prusiński


W OBWODZIE JEDNEGO KWADRATU

Ścieżki miłości pomiędzy sosenkami i róży
krzewów których zapach roznosi się jak plotka
a i tak nikt nie chce słuchać tyle jest spraw
na okrągło omawianych w telewizji te same
gęby opiniodawców jakby bez nich żyć
nie można było bo to święci – naród wybrany
kręci wrzeciona z liści zeschniętych tak
dokładnie że odrzucić postęp ich złodziejski
nie da rady bo naprawdę są chronieni przez ich boga.

A jeśli pomylisz się i zdrapiesz szczęście swoje
z zdrapki ujrzysz na niej uśmiechniętego pajacyka
z brodą i pejsami a na główce jarmułka - taki
przyjemniaczek z nosem wydłużonym by mógł
usiąść wróbelek i ćwierkać i ćwierkać do naiwnego
narodu gdzieś ułożonego w śpiączce w Europie
w ramach przyjaźni z wolnością w ramach
przyjaźni z demokracją.

Zbrodniarzowi Kiszczakowi mędrcy Syjonu
podwyższyli emeryturę o cztery tysiące złotych
a ofiarom sierotom z łaski pana Tuska dziesięć złotych!

Naprawdę lubię takich skoczków...


17.4.2014 - Ustka
Czwartek 12:44

Wiersz z książki „Prostytucja”



___________Dzisiaj ledwie po południu piszę następną książkę, chyba zaangażowaną... Tak onegdaj nazywano wiersze w PRL. Pierwszy wiersz ma tytuł "W obwodzie jednego kwadratu", a książka nosi tytuł: PROSTYTUCJA. Dlaczego nie poetycki tytuł a takowy? Będę opisywał brudy w różnych formach - i wiersz i felieton i proza... Od dawna szykowałem się z tym. Będą tam i zdrady polityczne i zdrady w obszarze miłości. Skupisko czy wysypisko najbardziej to co obok mego życia trwało, żyło, spiętrzało się jak ścieki.


Zygmunt Jan Prusiński

17 Kwietnia 2014 r.

https://sphoto.nasza-klasa.pl/54828617/461/other/std/b27d7d2ea6.jpeg


zygpru1948 2020.07.11; 05:05:58
Komentowany wiersz: Ranliwość
Zygmunt Jan Prusiński

7 lipca 2020, 13:12

Drogi autorze, kto się przyzwyczaił do tej epoki to mu zazdroszczę. Mija mi 26 lat, (powrót z Emigracji z Wiednia to 10 Lipca 1994 r.) po 13 latach, i jakoś nie mogę zrozumieć tego świata w Polsce i, pewnie nie zrozumiem. Chyba ostatni Romantyk ze mnie...


SALON CZY SALOON

https://www.salon24.pl/u/owianko/25912,salon-czy-saloon#logged


zygpru1948 2020.07.11; 05:01:25
Komentowany wiersz: Ranliwość
Czym poezja…


Jakie pierwsze skojarzenie przychodzi nam do głowy, kiedy słyszymy słowo „poezja”. No oczywiście myślimy: ”Coś pisane wierszem”. I dodajemy: „Elitarne, ja wierszy nie zrozumiem”. To bardzo stereotypowe myślenie jest dla poezji i jej twórców niezwykle krzywdzące. Przecież tworzy ona tę najbardziej wysublimowaną częścią naszej kultury, oddającą drgnienia duszy nie tylko poety, ale każdego z nas. To prawda, że bardzo subiektywną, przetrawioną przez indywidualne doświadczenie artysty, ale… nikt nie zabrania nam „przepuścić” to doświadczenie przez pryzmat naszych emocji. Ba… Takie właśnie obcowanie z poezją jest wręcz pożądane. Pytanie: „Co poeta chciał w wierszu powiedzieć”- zmora starej szkoły interpretacji - na szczęście przeszło już do lamusa i niech go już nigdy nie opuszcza. A my? Sięgajmy po tomiki z wierszami. Czytajmy. Obdarowujmy nimi bliskich i dalszych - „krewnych i znajomych królika”.

Kochajmy poezję, bo bez niej zabraknie nam wzruszeń, motylich skrzydeł, mgieł nad polami i zapachu lawendy. Kochajmy i… piszmy. Każdy wiek jest odpowiedni, by stworzyć swój pierwszy wiersz. I kolejny. Bo pierwsze wiersze pisze się wcześnie, w bardzo młodym wieku, albo bardzo późno. Nigdy jednak za późno.

O poezji wypowiadało się wielu wspaniałych ludzi:
William Carlos Williams – „Wydaje mi się, że poezja to język wzruszenia. Wiersz jest małym pełnym światem, istniejącym odrębnie”.

William Butler Yeats – „Poezja jest wielką Pamięcią”.

Rainer Maria Rilke – „My jesteśmy pszczołami Niewidzialnego. Zbieramy z szaleńczym zapałem miód widzialnego, aby gromadzić go w ogromnym, złotym ulu Niewidzialnego”.

Nasza grupa poetycka gromadzi (proszę zważyć na czas teraźniejszy „gromadzi”, a więc jest otwarta i zaprasza do artystycznej działalności) twórców, dla których pisanie jest czymś tak niezbędnym jak oddychanie. Pozwala odnieść się do tego, co nas spotkało w życiu, utrwala nasze marzenia i… po części nas samych: „Poezja to przemiana krwi w atrament” Thomas Stearns Eliot.

Tworzymy różnorodność pod względem stosowanej w utworach formy, środków, tematów i… jako grupa ludzi. Jesteśmy „kolorowi” i ciekawi świata. Bliskie są nam idee poetów:

Edwarda Stachury: „Wszystko jest poezją, każdy jest poetą” i Kazimierza Nowosielskiego o wierszach, które są:

„ trochę
jak czereśnie
soczysty dodatek świata
wśród liści krople
ziemskich treści”

„Autentyczny poeta istnieje w świecie na sposób dziecka”- Georges Bataille, bądźmy więc jak dzieci i zachwycajmy się urodą świata… Czytajmy i piszmy.


Olga Piotrowska


zygpru1948 2020.07.11; 04:55:29
Komentowany wiersz: Ranliwość
Marek Jastrząb


PODKUWANIE ŻAB czyli SZANSA NA SUKCES

W myśl piosenkowego stwierdzenia o tym, że śpiewać każdy może, namnożyło się sporo gulgoczących trąb. Za grosz słuchu, podgardlany chryp przypominający astmatyczną wronę, ale cóż za pretensje, ambicje, apetyty! Duszę by zaprzedał, byle móc wystąpić, zaistnieć, wyrwać się z niebytu i dać upojny głos. Za cenę śmieszności, zrobienia z siebie błazna, daje sobą tarmosić.

Dlaczego? Dlaczego u cioci na urodzinach chórzysta ten, gdy zaśpiewa bezzębnym falsetem lub wydrze się w łazience, to od razu myśli, że jest Kiepura? Dlaczego od razu też roi sobie o castingach, Metrach, o Józefowiczach ustawionych do niego w kolejce po autograf?

Dlaczego męczy go wizja nieustannych wywiadów, las wyciągniętych ku niemu rąk z mikrofonami, a w snach prześladuje telewizyjna kanapa jakiegoś Mistrza Tokszoła. Kiedy zachodzę w głowę, jaka jest tego przyczyna, zaczynam rozmyślać nad naszym brakiem samokrytycyzmu. Nad brakiem skali porównawczej.

I zastanawiam się, dlaczego nie potrafimy porównywać. Konfrontować. Zauważać proporcji poszczególnych czynów, zjawisk i wydarzeń. Pytam się więc: gdzie nam to wszystko wsiąkło?


23 luty 2008


zygpru1948 2020.07.10; 04:50:54
Komentowany wiersz: Następujące zjawisko
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.10; 04:49:59
Komentowany wiersz: Następujące zjawisko
Zygmunt Jan Prusiński Ustka


Moje potyczki w świecie literackim, na emigracji

Adama Lizakowskiego traktuję jak przyjaciela, choć się z nim nigdy nie spotkałem. Nie wiem, jak on rozumie moją poezję, czy w ogóle ją rozumie, ale kiedy przysłał mi swój tomik „Złodzieje czereśni” w dawnych czasach do Wiednia, nie miałem wątpliwości, że zostanie moim przyjacielem...


Oto historia z człowiekiem, z którym łączyła mnie tylko poezja i listy. Listy z Wiednia najpierw do San Francisco, później do Chicago - gdy się Adam tam przeprowadził, potem znowu do Austrii. Był to nasz pomost przyjaźni.

Inny wielki poeta Tadeusz Nowak (nazywałem go i nadal nazywam Królem polskich psalmów) prowadził w Tygodniku Kulturalnym dział literacki. 6 Grudnia 1981 roku opuściłem kraj, udając się autokarem do Austrii i trafiłem do Obozu dla Uchodźców w Traiskirchen. Trochę w innym czasie, ale w tym samym roku, trafił tam też Adam. Na pamiątkę tamtych zdarzeń mamy w jednej rubryce literackiej, obok siebie w tymże Tygodniku Kulturalnym, swoje wiersze!

W Wiedniu zorganizowałem środowisko literackie pod nazwą Korespondencyjny Klub Pisarzy Polskich „Metafora” i Polskie Centrum Haiku. Jako inicjator, pomysłodawca, organizator z czasem rozszerzyłem to działanie wprowadzając (pierwszy raz w historii życia polonijnego i emigracyjnego w Austrii) międzynarodowy konkurs o Wiedeńską Nagrodę Literacką im. Marka Hłaski. Choć odbyły się tylko dwie edycje tego konkursu na prozę i poezję, to warto przypomnieć, że w pierwszej swoje teksty w tamtym czasie nadesłało 882 autorów (!), w drugiej - 1074!

Przestraszyliśmy się tak dużej liczby nadesłanych prac. W drugiej edycji otrzymaliśmy blisko 1150 opowiadań (do 30 stron każde) i ponad 10 tysięcy wierszy! Nagradzaliśmy według podanych warunków, za zestaw liczący od pięciu do dziesięciu wierszy. Był to ogrom pracy. W jury było kilka osób, wszyscy pracowali społecznie. Jako przewodniczący tego przedsięwzięcia, nie sądziłem, że patron naszego konkursu Marek Hłasko spotka się z takim odzewem. Jego cioteczny brat, Andrzej Czyżewski - architekt, dziękował mi później za tę inicjatywę w listach z Polski.

Nie miałem żadnych sponsorów, pomocy finansowej. Całe przedsięwzięcie finansowałem ze swoich skromnych zasobów, jak to się mówi, z prywatnej kieszeni, oszukując i okradając rodzinny budżet. Przez to między innymi rozwiodła się ze mną moja emigracyjna żona. Ale dla mnie poezja była zawsze (i jest) najważniejsza w życiu. To jest mój narkotyk!

Nie był to mój prywatny konkurs, a nie pomogły mi wtedy żadne instytucje polonijne i krajowe. Nie pomogła poetka Ewa Lipska, którą doceniam za jej wiersze, a była wówczas wicedyrektorem Instytutu Polskiego na Am Gestade 7a przy Schwedenplaz. Nie pomógł mi też - o ironio! - pisarz literatury faktu, sam ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Austrii, Władysław Bartoszewski. Jego małżonka Zofia Bartoszewska była wtedy dyrektorką Państwowego Instytutu Wydawniczego w Warszawie.

Dziś, po wielu latach od tamtej działalności, zadaję sobie często pytanie: o co w ogóle chodzi w naszym ciasnym świecie? Kto miał wtedy i kto ma dziś dbać o to byśmy się nie wstydzili i nie zostawili polskiej literatury na obczyźnie w zapomnieniu? Jakim wielkim dramatem narodowym było opuszczenie Witolda Gombrowicza, Marka Hłaski i wielu innych? Istniały setki instytucji, setki najróżniejszych firm, a jakoś wielu pisarzy, poetów było lekceważonych, pozostawionych samym sobie. Nie byli potrzebni polskiej emigracji?

Choć napisałem kilkaset wierszy przez blisko trzynaście lat pobytu w Austrii, to nie wydałem tam żadnej książki. Udało mi się to w Monachium, u Ryszarda Antoniego Hajczuka, który prowadził wtedy Niezależny Związek Pisarzy Polskich „Feniks”. Wydał mi wówczas dwa zeszyty poetyckie: „Słowo” i „Oaza Polska”, zresztą w bardzo niskim nakładzie...

Pierwszą edycję naszego emigracyjnego konkursu w poezji wygrał przywołany na początku Adam Lizakowski z San Francisco (wówczas tam mieszkał). Został laureatem Wiedeńskiej Nagrody Literackiej im. Marka Hłaski za zestaw wierszy. W drugiej edycji zwyciężył Dariusz Muszer z Berlina. Muszę się w tym miejscu pochwalić, że po zwycięstwie Lizakowskiego pierwszy raz wystąpiłem wtedy w roli krytyka i przygotowałem coś w formie recenzji, eseju o jego twórczości. Był to mój debiut jako recenzenta. Tekst pod tym samym tytułem najpierw opublikował lubelski kwartalnik literacki „Akcent” (nr 1/1992), a niedługo po nim, też w Lublinie ukazał się on w kwartalniku „Kresy”, aczkolwiek ta redakcja wydrukowała tylko większy jego fragment. Sam Adam Lizakowski postarał się, aby został on opublikowany również w Chicago. Nie pamiętam dokładnie - ukazał się w „Gazecie Związkowej” czy w dzienniku „Zgoda”.


zygpru1948 2020.07.09; 19:04:47
Komentowany wiersz: Odbierasz mnie jak maciejka wiatr
I do tego bym dodał...

Kazimierza Nowosielskiego

„ trochę
jak czereśnie
soczysty dodatek świata
wśród liści krople
ziemskich treści”


zygpru1948 2020.07.09; 05:52:43
Komentowany wiersz: Odbierasz mnie jak maciejka wiatr
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.09; 05:51:31
Komentowany wiersz: Odbierasz mnie jak maciejka wiatr
Zygmunt Jan Prusiński, Ustka


I roznosiłeś te skarby, te ziarna


Twoje drzwi i okna pachniały liryką i w książkach pachną mądrością


Akurat czytałem dwa moje wiersze w Bezkresie, nr. 4 Listopad 2019: „Podróżowałeś wierszami” - dla Tadeusza Różewicza i „Twoje oczy, moje oczy i sen motyla” - dla Jana Twardowskiego, a tu powiadomienie od redaktora Zbigniewa Babiarza-Zycha, że zmarł 1 Maja 2020 Andrzej Szczepanik z Bytowa, z zapytaniem; może napisałbyś wspomnienie o Nim, pożegnał się słowem?...

Wszystko się nagle kotłuje, wręcz moje myśli przewraca wiatr. Szanowałem Ciebie jako człowieka najpierw, a potem jako pisarza. Lubiliśmy się wzajemnie w kręgu otwartej poezji - to był dobry czas. Jak piszesz w wierszu „Nienasycenie”: „sny rozjaśnić zamazane” czy „nikt nie podsłuchuje moich myśli” - metaforycznie żegnam.

Piszesz w wierszu „Ściany pachnące Wspomnieniami”: „Waham się między pragnieniem a obojętnością...”, choć „przystań pełna nastrojowej inspiracji” - tworzona najpierw w Tobie, byś to Ty przeżył w tych niuansach, wiecznej poetyckiej modlitwie. I roznosiłeś te skarby, te ziarna na gotowe zaprzyjaźnienie z ziemią - to ważne Andrzeju. I byłeś zwycięski, bo Twoje drzwi i okna pachniały liryką i w książkach pachną mądrością.

Skupiam się zupełnie inaczej, bo nie jest łatwo o Tobie mówić, zatem lepiej mi poprzez wiersze łączyć te uczucia słowne, jak w „Tangu”: „bez słów na pamięć nieomylnie równo w rytmie oczarowani (...) tango ulotne czarujące miłosne namiętne / niepowtarzalnie brzmiące i drapieżne / umilkło nagle.” I tak się zastanawiam Andrzeju, ile w tym piękna zostawiałeś, to jak ślady z umysłem wiązałeś zupełnie nieskarcony, tworzyłeś bezpieczną odległość pomiędzy tym czego jeszcze nie doznałeś, a tak blisko było jak usłyszany szept.

Zbliżam się do wiersza „Usta co nie mówią”, jak ładnie brzmi to wyznanie: „Tyle słów ginie lecz moje znajdziesz / w pudle z kartonu na dnie szafy z ubraniami / Nikt nie wie, że w szafie pełnej ubrań / stoi pudło wypełnione po brzegi słowami.”

Andrzeju, to pudło jest Twoim ogrodem - oazą. Niech dla pokoleń zostanie, bo dobre Słowo nigdy nie wyschnie ani nie zgaśnie...


Dodatek Literacki do „Powiatu Słupskiego” Nr 5-6 (232-233), Maj-Czerwiec 2020


zygpru1948 2020.07.09; 05:50:44
Komentowany wiersz: Odbierasz mnie jak maciejka wiatr
POŻEGNANIE - Nie żyje Andrzej Szczepanik


1 maja zmarł poeta Andrzej Szczepanik, który należał do Klubu Literackiego „Wers” w Bytowie oraz do Grupy „Wtorkowe Spotkania Literackie” działającej przy Starostwie Powiatowym w Słupsku. Tę smutną wiadomość otrzymaliśmy od Andrzeja Waszkiewicza z „Wersa”, przekazał ją też Piotr Grygiel z Pawłówka, bliski przyjaciel Andrzeja. Skromna, ze względu na zagrożenie korona-wirusem i liczne obowiązujące ograniczenia, uroczystość pogrzebowa odbyła się we wtorek, 5 maja na cmentarzu na Rzepnicy w Bytowie.

Biblioteka Miejska w Bytowie na portalu ibytów.pl przypomniała, że „urodził się w Pajęcznie w województwie łódzkim. Dzieciństwo spędził na ziemi radomszczańskiej. Pochodzi z rodziny nauczycielskiej. Miłość do pisania wpoiła mu matka, nauczycielka języka polskiego. Ojciec - również polonista, zginął w obozie koncentracyjnym. Do Bytowa przyjechał zaraz po wojnie. Zawsze interesował się poezją. Pisać zaczął już w wieku szkolnym. Wiersze jego autorstwa ukazują się na łamach miesięcznika „Wieś Tworząca” oraz w lokalnej prasie. Jest członkiem Klubu Literackiego „Wers” działającego przy Bytowskim Centrum Kultury.”

Dodano, że „w przeszłości Szczepanik odpowiedzialny był za organizację lub brał udział w wielu wydarzeniach kulturalnych. Twórca tomików poezji, takich jak „Na przekór czasowi” organizował spotkania autorskie czy też recenzował bytowskie edycje ,,Narodowego czytania” twórczości Aleksandra Fredry.”

Anna Łozowska w antologii „Bytów Literacki, tom III” z 2012 roku napisała: „Tropienie poetyckich śladów przedstawianych przez Andrzeja Szczepanika nie jest zadaniem prostym. Ten trop zawieść jednak nie może. Szczepanik jest klasycystą. Za swojego patrona poetyckiego powinien obrać Jarosława Iwaszkiewicza. Jego poezja podobna do Iwaszkiewiczowskiej jest rwącym strumieniem, którego odgłosy stłumione zostały retoryką klasycystyczną. Szczepanik potwierdza bezpośrednio intelektualne zaangażowanie do tworzenia swojej poezji. Okazuje się ostatnim żołnierzem na polu walki o poezję nabrzmiałą w sensy i znaczenia, jednym słowem poezję pełną.

”W tomie IV tej antologii z 2017 roku możemy przeczytać: „Autor (A. Szczepanik - uzup. zbz) często sięga do wspomnień, dając wyraz miłości do stron rodzinnych, posługuje się wyjątkowo zrozumiałym i dostępnym językiem. Twórczość Szczepanika obfituje w bogactwo myśli, marzeń i uczuć. W jego utworach odnajdziemy akcenty lokalnego patriotyzmu i przywiązania do Bytowa, z którym związał się na zawsze. Dał mu wyraz w utworach zamieszczonych w antologiach poezji poetów bytowskich/cykl MÓJ BYTÓW oraz w almanachach wydawanych cyklicznie przez Starostwo Powiatowe w Słupsku. Chętnie uczestniczy w spotkaniach literackich z dziećmi, czytając bajki i opowieści swojego autorstwa. Jest również publicystą piszącym artykuły, felietony i eseje zamieszczane w prasie i na stronach internetowych”...


zygpru1948 2020.07.09; 05:49:41
Komentowany wiersz: Odbierasz mnie jak maciejka wiatr
Sam autor w antologii poezji z 2014 roku „Nie zapytam” wydanej przez Starostwo Powiatowe w Słupsku, w słowie do Czytelnika zwierzył się: - „Od wielu lat mieszkam w Bytowie. Andrzej Szczepanik (1939-2020) - bytowiak, poeta, miłośnik dobrej literatury, autor reportaży, felietonów, relacji z życia twórców, animatorów i uczestników środowiska kultury, wreszcie lokalny dziennikarz społeczny i działacz, któremu sprawy bibliotek, książek, promocji uzdolnionych nie były obce, regionalista. Odszedł nagle i tak niespodziewanie. Jego romantyczne pióro zgasło, jak światło świecy prawdziwego poety. Zauroczony pięknem kaszubskiej przyrody korzystam z jej uroków znajdując materiał inspirujący do tworzenia poezji. Często powracam do swojego szczęśliwego dzieciństwa na ziemi radomszczańskiej, której niezapomniane sielskie piękno znaleźć można w moich wierszach. Staram się pisać używając form dostępnych dla czytelników w różnym przedziale wiekowym. Spotykam się z młodzieżą szkolną oraz miłośnikami mojej poezji na spotkaniach autorskich w bibliotekach publicznych i szkołach. Mam przyjemność należeć do Grupy Poetyckiej „Wtorkowe Spotkania Literackie” w Słupsku oraz Klubu „Wers” w Bytowie. Jestem laureatem I nagrody konkursu Jednego Wiersza oraz wyróżnień Starosty Słupskiego za działalność publicystyczną i publikacje na łamach „Wsi Tworzącej”. Moje wiersze zamieszczono w sześciu antologiach poezji wydawanych corocznie przez Starostwo Powiatowe w Słupsku oraz dwóch tomach wydawnictwa „Bytów Literacki” i miesięczniku „Poezja Dzisiaj” warszawskiego wydawnictwa IBIS.”

W antologii z 2016 roku „Świat idzie inną drogą” tak rozmawiał z Czytelnikiem: - „Entuzjazm i pasja to siły napędowe decydujące o efektach twórczych. Zdaję sobie z tego sprawę jako zajmujący się pisaniem od wielu lat. Przekazywanie czytelnikom swoich poglądów, uczuć przekonań, dzielenie się wspomnieniami, przeżyciami, miłościami i smutkami w formie literackiej wymaga wielkiej odwagi. Stanowi jednocześnie pewne ryzyko związane z zaakceptowaniem moich myśli i przekonań jako animatora kultury. Przyjmując to ryzyko zobowiązuję się tym samym do ciągłego czuwania i poszerzania umiejętności twórczych. Chciałbym aby moja poezja zamieszczona w kilkunastu wydaniach antologii, tomikach i publikacjach okolicznościowych została w pamięci czytelników jako innowacyjna tematycznie i przyczyniła się do budowania mojej osobowości twórczej.”

I jeszcze jedna wypowiedź z 2018 roku zamieszczona z antologii „Czas wykrzesać iskrę”: - „Nic nie sprawia mi większej satysfakcji jak uznanie czytelników i możliwość spotykania się w gronie kochających poezję. Wspomnienia - a mam ich bogaty zapas, chociażby ze względu na wiek, są jednym z najważniejszych wydarzeń inspirujących, wymuszających chęć dzielenia się spostrzeżeniami, przeżyciami i uczuciami. Ponieważ dzieciństwo spędziłem na wsi, to właśnie wiejskie klimaty, krajobrazy i obyczaje znaleźć można w moich wierszach. Kieruję się maksymą: słowo pisane pozostaje, mobilizuje do tworzenia, by pozostawić ślad. Jestem animatorem kultury, piszę nie tylko poezję, więc można mnie spotkać wszędzie tam, gdzie ciekawe wydarzenia pokonują szarą codzienność.”

Andrzej Szczepanik zebrał swoje wiersze w tomikach: „Wspomnienia odnalezione” (2006), „Wyrwane z pamięci” (2007), „Myśli rozkołysane” (2009), „Inne we mnie” (2014), „Na przekór czasowi” (2016), antologiach bytowskich przygotowanych przez „Wers” i kilkunastu antologiach słupskich. Napisał wiele artykułów i felietonów do Wsi Tworzącej i Powiatu Słupskiego, poświęconych ludziom twórczym i szeroko rozumianej kulturze, w tym zwłaszcza tej bytowskiej. Z ogromną pasją opisywał np. kolejne Festiwale Kultury Bytowskiej, szczerze pisał o ukazujących się tomikach poezji, które go poruszały i ich autorach. Tworzył mądrą, dojrzałą poezję, wiedział co chce przekazać czytelnikowi, i jak to zrobić, by utwór przemawiał, a jednocześnie nie był pozbawiony walorów literackich. Zawsze, dopóki pozwalało mu zdrowie chętnie uczestniczył w spotkaniach poetyckich, przyjeżdżał do Słupska, czytał swoje wiersze, dyskutował z koleżankami i kolegami o ich jakości i o tym jak oni pisali. Stanowczy, ale zawsze wyważony był w swoich sądach. Jego udział w powiatowych spotkaniach z poezją w Damnicy, zjazdach i przystani poetyckiej np. w Niepoględziu był zawsze wysoko ceniony i dodawał im szczególnej wartości.

Śmierć Andrzeja Szczepanika to duża strata dla kultury Bytowa, regionu słupskiego. Będzie Go nam zawsze brakować.


Zbigniew Babiarz-Zych Słupsk


zygpru1948 2020.07.08; 17:34:07
Komentowany wiersz: Miłosna prośba
SZUDROCZYĆ - część trzecia

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

EROTYK I CZAPLE NAD JEZIOREM

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1061496,szudroczyc-czesc-iii


zygpru1948 2020.07.08; 12:22:22
Komentowany wiersz: Miłosna prośba
SZUDROCZYĆ - część druga

Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński

WIATRY I SKRZYDŁA

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1056768,szudroczyc-czesc-ii


zygpru1948 2020.07.08; 06:19:33
Komentowany wiersz: Miłosna prośba
Zygmunt Jan Prusiński


MATKA HELENA

Mówię do niej, mamo, przyjechała w piątek do Ewy
na kilka dni by się nacieszyć córką, wnukiem Eliaszem,
wnuczką Sarą - i pewnie mną to nic że jestem na końcu.

Na tarasie siedząc przy stole spogląda na ogród,
tam jest moja praca z sierpnia, kiedy przesadzałem
krzewy niełatwa to była praca - jestem ogrodnikiem Ewy.

Jakaż poezja za oknem gdy wpatrywała się ujmująco,
a jakiż makijaż radości wstępował że umiem to robić -
poeta ogrodnik - (mój poeta) tak sobie dopisując do serca.

Matka Helena jakże święta, to mogę napisać w wierszu
skierowała na mnie oczy i myśli o przyszłości córki -
(czy dadzą sobie radę by ta ich miłość trwała) od wschodu
do zachodu - każdego dnia noc poślubić!


13.7.2014 - Ustka
Niedziela 14:52

Wiersz z książki "Zbudzisz we mnie rozkwit dźwięków"
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270][271][272][273][274][275][276][277][278][279][280][281][282][283][284][285][286][287][288][289][290][291][292][293][294][295][296][297][298][299][300][301]
Wiersze na topie:
1. liczenie słojów (30)
2. "kto sieje wiatr zbiera razy" (30)
3. na znak (30)
4. jest dobrze (30)
5. ***[między nami pole minowe...] (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (446)
2. Jojka (319)
3. darek407 (271)
4. Gregorsko (154)
5. pawlikov_hoff (78)
więcej...