Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (7)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
stacja XII
- Kama
Wyszeptane
- Kama
Wyszeptane
- TESSA
stacja XII
- Super-Tango
więcej...

Dziś napisano 26 komentarzy.

Komentarze otrzymane - zygpru1948



BartMC 2020.11.23; 15:40:32
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
-----zygpru1948 - Zaciszańskie kuriozum-----

Kobiety kochają mnie
Nosisz w sobie moje jajo kurtyzano
Całując twe piersi układam sie na nich
Jestem mężczyzna japoński kogucik
Piździ gwoździk w szczelinie odbytu
Ptak w życiowej formie kołysał się na wietrze
W dorzeczu niedorzecznych bla-bla-blań
W romańskiej chacie na blacie


zygpru1948 2020.11.23; 08:49:35
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
rozpuszczę włosy na nagim ciele
uwiodę ciebie w cieplutkim łóżku


Niesamowite, aż tego zazdroszczę...


zygpru1948 2020.11.23; 08:46:54
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
rano się budzę wykochaniem

czy ożeni się pan teraz ze mną?

Niesamowite Katarzyno, zazdroszczę takich ranków!


Katarzyna K. 2020.11.23; 07:36:43
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
z podobaniem

+++


kaja-maja 2020.11.23; 07:05:12
Komentowany wiersz: Pora zajmująca sporo czasu
o piękności moja nieskończona
wiesz jak miłuję,rzeknij słowo
a będzie nam jak niebie w:)


Ambrozja 2020.11.23; 06:36:07
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
Zgłębiłam myślenie.
Gorąco pozdrawiam o poranku.
+


Halinka 2020.11.23; 04:41:38
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
Dobry, delikatny.


zygpru1948 2020.11.23; 02:03:01
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
NIEBIESKI BLUES - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
EROTYCZNA PODRÓŻ SZELESTU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1092298,niebieski-blues-czesc-i


zygpru1948 2020.11.23; 02:01:43
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
Za co ziemia nienawidzi nieba

Natalia Malek

Po ogłoszeniu Nagrody Nobla dla Louise Glück roztrząsano, czy taneczny korowód porusza się do przodu czy do tyłu – nagroda dla 77-letniej kobiety, amerykańskiej poetki, jest progresywna? regresywna? A może jeszcze inaczej? A co, jeśli tylko zatoczyliśmy koło?


Tylko prawdziwy głupiec może prosić o łaskę;
nie ma jej, bogowie lubią zabijać.
Elias Canetti, „Księga przeciwko śmierci”, przeł. Maria Przybyłowska

Dorastając, przekształciłam się w agentkę nieuchronnego, nie mogłam znieść przypadku jako zasady; świat miałam za grymaśny i śmiercionośny, maszynę do wyrządzania krzywdy. Wzięłam więc na siebie to zadanie; żeby nie stać się jego ofiarą.
Louise Glück, „Lęk przed szczęściem”, przeł. Natalia Malek

Tydzień noblowski ma w sobie coś z karnawału. Informacje o kolejnych laureatach uruchamiają w nas satysfakcję nie z powodu własnych dokonań i przemyśleń, lecz przynależności, czy to etnicznej, czy branżowej. Gdy spośród wszystkich fizyków wyróżnia się astrofizyka, wyjątkowo czują się astrofizycy; gdy spośród wszystkich piszących wybiera się poetkę, wzmocnieni czują się poeci. Z quasi-sportowych komentarzy, z przyjmowania zakładów, kto wygra, z późniejszego wyścigu o najcelniejsze podsumowanie przebija tożsamościowy – w dużej mierze ludowy – charakter tego święta. Dziwić może, że nadal wielu dziennikarzy i komentatorów odmawia uzmysłowienia sobie, że akademicy strzegą poprawności karnawałowego kalendarza. Jest to oczywiście sytuacja paradoksalna – charakter święta jest ludowy, tymczasem strażnik każe tytułować się Pontifex Maximus.

Nie inaczej odbyło się to w tym roku. Nagroda dla Louise Glück wyzwoliła tożsamościową grę, jak uczyniłaby to nagroda dla każdej innej twórczyni, twórcy. Mam wrażenie, że niektórzy dziennikarze z ulgą przyjęli skandal o podłożu seksualnym w samej Akademii – można było zastanawiać się nad instytucjami życia społecznego czy hipokryzją autorytetów, a nie nad niejednoznacznymi, niewygodnymi wierszami, które zostały dostrzeżone. Z wielką szczegółowością roztrząsano, czy taneczny korowód porusza się do przodu czy do tyłu – nagroda dla 77-letniej kobiety, amerykańskiej poetki, jest progresywna? regresywna? A może jeszcze inaczej? A co, jeśli przewracając kolejne szpalty tygodnika, a raczej klikając między kolejnymi zakładkami, ani nie ruszyliśmy do przodu, ani nie cofnęliśmy się, tylko zatoczyliśmy koło? Jak w wierszu „Noc wytrwania i wiary” (ang. „Faithful and Virtuous Night”):

…opowieść przyjęła kolisty kształt
jak zodiak. Zakręciło mi się od niej w głowie.

Tyle może o samej procesji. Poezja Glück – z różnych względów nieprzyswojona polszczyźnie – zasługuje na osobne badanie. Kategoria badania wydaje się poręczna, zwłaszcza jego ścisłe nieliryczne konotacje. Gdybym miała zaproponować figurę ilustrującą adekwatną pozycję, jaką można zająć wobec tych wierszy, byłby to obraz badacza wyposażonego w narzędzia z chirurgicznej stali, szkła powiększające i, licentia poetica, pomniejszające; uważnie wykonującego sekcję i rozczłonkowującego kolejne części upatrzonego przez siebie organizmu. W tej pozycji często występuje kobiecy podmiot wierszy, dokonując wiwisekcji relacji międzyludzkich, relacji pomiędzy ludźmi a przyrodą czy autoanalizy. W tym ostatnim być może ma udział fakt, że sama autorka przez lata korzystała z psychoanalizy w celach autoterapeutycznych. Glück podpowiada zarysowany trop badawczo-chirurgiczny w wierszach, których budulec stanowią intymność i rodzinna historia, na przykład w „Brązowej obwódce” (ang. „Brown Circle”) z tomu „Ararat” (1990). Książka jest w dużej mierze elegijna, zdająca sprawę ze straty, lecz zaskakująco mało „współczująca”:

Nie kocham syna
tak, jak planowałam go kochać.
Miałam być
miłośniczką storczyków, na widok
czerwonego trójlistu
w cieniu sosen nie
dotykać go, nie chcieć
na własność. Tymczasem jestem
badaczem,
który podchodzi z lupą
i nie odpuszcza,
nawet gdy słońce wypala brązową
obwódkę w trawie wokół
kwiatu. Mniej
więcej tak
kochała mnie matka.

Nieustępliwość analityka, jego złożone w przedmiocie badań ambicje, a także zasady, jakim nauka hołduje, są podobne surowemu uczuciu matczynemu, a to, jak naukowy rygor, zagraża potomstwu. Przedstawionego badacza cechuje nie tyle ciekawość, ile metodyczność, jakiś rodzaj pryncypialności czy nadrzędności, której należy się poddać. Puenta wiersza jest po Glückowsku niespodziewana: można by przypuszczać, że po uświadomieniu sobie ucisku doznanego ze strony matki podmiot kobiecy „wzbogaci się” wiedzą i uruchomi mechanizm obronny – co w żargonie psychoterapeutycznym nazwalibyśmy przepracowaniem; że sama świadomość istnienia niebezpiecznych mechanizmów wystarczy do przerwania błędnego cyklu. Tymczasem dokładnie tak samo zachowuje się w stosunku do syna, nie jest w stanie go „oszczędzić”.


zygpru1948 2020.11.23; 02:01:17
Komentowany wiersz: Poeci w ogrodzie Anny
Pozycja, jaką można zająć wobec tych wierszy, ilustruje obraz badacza wyposażonego w narzędzia z chirurgicznej stali, szkła powiększające i pomniejszające.

Innym obrazem często pobrzmiewającym w wierszach jest obraz bezosobowego demiurga – nienazwanej siły sprawczej, doskonale nieczułej na próby uzyskania na nią wpływu, podejmowane czy to przez ludzi, czy zantropomorfizowane zwierzęta. Świat jawi się tu jak „maszyna do wyrządzania krzywdy”. Glück korzysta z literackich tropów biblijnych czy antycznych bynajmniej po to, by praktykować jakąkolwiek religię. W kolejnych książkach raczej zyskuje potwierdzenia i dowody, że nie istnieje nic poza „porządkiem konania” (cytat z wiersza „Święto Dziękczynienia”), nieobłaskawialnym. W tym sensie impuls moralny, który nierzadko wiedzie jej wiersze, jest radykalnie inny niż np. u Flannery O’Connor, podobnie zaprzątniętej kwestiami eschatologicznymi, a jednak wierzącej w Boga osobowego, katolickiego i – na jakimś poziomie – w możliwość zmartwychwstania, wydźwignięcia się z ziemi. U Glück takiej możliwości ciężko się dopatrywać – jakby ziemia zawsze pochłaniała ciało w sposób kategoryczny. W swoim zapamiętałym analizowaniu rzeczywistości, rozczłonkowywaniu jej i defragmentowaniu poetka zdaje się powtarzać za Koheletem: „Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia”. I nie jest to krzepiące.

Dla współczesnych czytelników świadomość bezwzględności połączonej z omni-władnością nadrzędnej „instancji” może być wstrząsająca. Hierarchiczność i predestynacja tak zarysowanego świata kłóci się z przekonaniem o demokratycznej negocjowalności zasad, jakie panują w świecie, oraz wyrozumiałości „ludzkich” instancji stojących na straży wynegocjowanych społecznie umów. Po części z tego dysonansu bierze się siła poetyckich obrazów Glück. Postacie zaludniające jej wiersze poddawane są kolejnym „operacjom” demiurgicznej siły, nieliczącej się z ich jednostkowymi dążeniami. Podmiot mówiący nie ujmuje się za nimi, a jedynie odnotowuje czy konstatuje bieg wydarzeń. Widać to m.in. w wierszu „Mali topielcy” (ang. „Drowned Children”):

Sam wiesz, nie umiały tego dobrze ocenić.
Naturalnie, że się potopiły,
najpierw wessał je lód,
potem, gdy tonęły, przez całą zimę wełniane szaliki
ciągnęły się za nimi, aż wreszcie ucichło.
A ciemny wieloręki staw dźwignął je ku górze.

Lecz śmierć musi przyjść do nich inaczej,
bliżej początku.
Jakby zawsze były
ślepe, nieważkie. Zatem
reszta jest wyobrażeniem, lampa,
stół starannie przykryty białym obrusem,
ich ciała.

Jednak słyszą swoje dawne imiona
jak błystki nęcące znad stawu:
Na co czekacie,
wracać do domu, do domu, zatraceni
w wodach sinych, nieskończonych.

Cdn.


Nikola 2020.11.22; 18:57:17
Komentowany wiersz: Do niej mam kilka kroków w wierszu
Miłość...potęga wszystkich zmysłów...pięknie ....Pozdrawiam serdecznie:)+


zygpru1948 2020.11.22; 11:52:51
Komentowany wiersz: Do niej mam kilka kroków w wierszu
Dziękuję!


Wiersze na topie:

1. Odkrywanie (30)
2. Wobec miażdżącej przewadze (30)
3. Zaglądam wewnątrz cienia (30)
4. Okrywanie (30)
5. Orzeczenie bez wykrzyknika (26)


zygpru1948 2020.11.22; 11:52:23
Komentowany wiersz: Do niej mam kilka kroków w wierszu
Halinko, ja jedynie tęsknię za Miłością - to jest moja Modlitwa!


Halinka 2020.11.22; 08:02:34
Komentowany wiersz: Do niej mam kilka kroków w wierszu
Tęsknota, nostalgia, są przecież nieodzownym składnikiem naszego życia+.


zygpru1948 2020.11.22; 01:07:11
Komentowany wiersz: Do niej mam kilka kroków w wierszu
NIEBIESKI BLUES - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
EROTYCZNA PODRÓŻ SZELESTU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1092298,niebieski-blues-czesc-i


zygpru1948 2020.11.22; 01:06:35
Komentowany wiersz: Do niej mam kilka kroków w wierszu
Miłość od nowa

Aldona Kopkiewicz

„Życie i przygody Jacka Engle’a” – odnaleziona przed rokiem powieść Walta Whitmana – to historia o dorastaniu sieroty w wielkim mieście. Można w niej znaleźć zapowiedź nowoczesnej filozofii miłości, którą Whitman będzie praktykować w „Źdźbłach trawy”

https://www.dwutygodnik.com/public/media/image/67a79f3f-thumb.jpg


zygpru1948 2020.11.22; 01:05:27
Komentowany wiersz: Do niej mam kilka kroków w wierszu
Whitman przedstawia potencjał miłości, który drzemie w każdym człowieku i który – co najistotniejsze – nie jest bynajmniej związany z relacjami rodzinnymi.

Osierocenie nie jest dlań tragedią – tragedią byłoby, gdyby nie spotkał na swojej drodze dobrych ludzi, którzy byli zdolni do miłosierdzia i miłości. Podobnie jest w przypadku Marthy: dobra staruszka, którą Jack przywołuje na początku opowieści i która była opiekunką dziewczyny, okazuje się matką Coverta. Ta staruszka to obok Ephraima i Violet jedyna postać, która udzieliła pomocy porzuconemu Jackowi i zostawiła w nim na zawsze przeczucie, że w świecie istnieje także miłość. W tym geście znaleźć można zapowiedź nowoczesnej filozofii miłości, którą później poetycko praktykować będzie Whitman w „Źdźbłach” i która mogłaby może zaspokoić Rimbauda, gdy dwadzieścia lat później pisał w „Sezonie w piekle”: „Trzeba na nowo wymyślić miłość, to wiadome”. Whitman myśli o miłości nowoczesnej, ale wyrasta tu ona z radykalnego chrześcijańskiego przesłania – w Ephraimie gościł według Jacka „duch Chrystusa”, staruszka była kwakierką. Ta idea wydaje się pokłosiem mowy do uczniów, w której Jezus przynosi wyznawcom miecz:

Nie przyszedłem, aby przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z ojcem a córkę z matką i synową z teściową. I tak domownicy staną się wrogami człowieka. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie wart. (…) Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje, a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. (…) A jeśliby ktoś podał kubek zimnej wody jednemu z tych najmniejszych tylko dlatego, że jest uczniem, to zapewniam was, nie ominie go zapłata (Mt 10,34–40, Biblia Poznańska).

„Nasze uczucia to wytwór powiązań i wychowania” – powiada także Jack Engle i zdaje się, że nie warto oddzielać tej myśli od pochwały spontanicznej miłości, radosnej energii, która umożliwia otwarcie na wszystko, co niesie ze sobą pęd życia, także na cierpienie, niesprawiedliwość i zło. Miłość nie jest dana raz na zawsze, z mlekiem matki – musi budzić się nieustannie, tu i teraz, a to oznacza, że każdy człowiek jest zależny od otoczenia i relacji z innymi, którzy także, niezależnie od przeszłości i uwarunkowań, winni być zdolni do dobra. To dlatego radość życia wiąże się bezpośrednio z etyką i sprawiedliwością społeczną; ale też dlatego miłość do innych ludzi, przyrody i świata, miłość do całej materii stworzenia, nie może obyć się bez wiary w duszę, w nieokreślony, lecz odczuwalny właśnie w pasji i wielkości życia pierwiastek duchowy. Czy wciąż potrzebujemy metafizyki – albo innej wzniosłej fikcji – by dać szansę takiemu społeczeństwu? Czy fikcja ta może obyć się bez wiary, czy czujące ciała wystarczą?


zygpru1948 2020.11.22; 01:03:38
Komentowany wiersz: Do niej mam kilka kroków w wierszu
Według Whitmana każdy człowiek jest zależny od otoczenia i relacji z innymi. To dlatego radość życia wiąże się bezpośrednio z etyką i sprawiedliwością społeczną.

„Źdźbła trawy” to księga wciąż istotnych pytań – wciąż, bo znajdujemy się w momencie, gdy afirmacja „ja” zdewaluowała się w jałowym narcyzmie, a poczucie więzi grozi zatraceniem różnicy między jednostką i naturą lub wspólnotą. Miłość – czy też pasja życia, żarliwość – którą Whitman wyraża w „Źdźbłach trawy”, może pomóc uratować właściwą granicę między „ja” i światem. Whitman nie wydał samego siebie temu, co większe, lecz siebie samego kochał na tyle, by w pisaniu o sobie pomieścić wszelką rzeczywistość, całą wielość: innych ludzi, naturę, ducha, dobro i zło. Jego afirmacja zaczynała się od przyznania, że trwa właśnie wojna, że przemoc to przemoc, a zło to zło, i należy ich unikać. Ale wszystkie te elementy – wszystkie źdźbła – są konieczne po to, by się od siebie odróżniać. Na tym polega demokracja.

O ogólnikach mówić jednak łatwo; natomiast rzeczywistość znów staje się chropowata, gdy w wierszu „Do ciebie” Whitman zadaje proste pytanie – przedstawia krok, który może być trudniejszy od czytania wspaniałej poezji o miłości:

Nieznajomy przechodniu, jeśli widząc mnie, pragniesz ze mną pomówić,
czemu nie miałbyś tego zrobić?
I czemu ja nie miałbym zrobić tego samego?
(przeł. Andrzej Szuba)

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).

Autor
Aldona Kopkiewicz

Autorka książek poetyckich „sierpień” (Wrocławska Nagroda Poetycka Silesius za debiut roku 2016) i „Szczodra” (Nagroda Kościelskich 2019). Pisze także prozę i eseje (publikowane głównie w „Dwutygodniku”, „Ha!arcie”, „Ricie Baum”, „Twórczości”), bywa dramaturgiem.


zygpru1948 2020.11.21; 08:17:26
Komentowany wiersz: Gdzieś pomiędzy nami rodzą się dźwięki
Dziękuję!


Wiersze na topie:

1. Cygańska ballada (30)
2. Remanent polityczny (30)
3. Na szybę patrzę w nocy (30)
4. Idąc wśród cieni (30)
5. Skradam treści z różnych wnętrz (30)


zygpru1948 2020.11.21; 08:17:00
Komentowany wiersz: Gdzieś pomiędzy nami rodzą się dźwięki
Dzień dobry Halinko, miłej soboty - Zygmunt


Halinka 2020.11.21; 05:19:32
Komentowany wiersz: Gdzieś pomiędzy nami rodzą się dźwięki
Dobry tekst


zygpru1948 2020.11.21; 01:16:35
Komentowany wiersz: Gdzieś pomiędzy nami rodzą się dźwięki
NIEBIESKI BLUES - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
EROTYCZNA PODRÓŻ SZELESTU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1092298,niebieski-blues-czesc-i


zygpru1948 2020.11.21; 01:15:54
Komentowany wiersz: Gdzieś pomiędzy nami rodzą się dźwięki
Miłość od nowa

Aldona Kopkiewicz

„Życie i przygody Jacka Engle’a” – odnaleziona przed rokiem powieść Walta Whitmana – to historia o dorastaniu sieroty w wielkim mieście. Można w niej znaleźć zapowiedź nowoczesnej filozofii miłości, którą Whitman będzie praktykować w „Źdźbłach trawy”

https://www.dwutygodnik.com/public/media/article/image_full/7850.jpg


W 2017 roku Zachary Turpin podał do wiadomości, że odnalazł nieznaną powieść Walta Whitmana, i wzbudził tym samym nadzieję, że rozwiązany zostanie największy sekret amerykańskiego poety: jak to się stało, że ten nierokujący literat, dziennikarz uganiający się całe dnie za nowinkami z miasta, napisał „Źdźbła trawy”.

Być może sekret narodzin geniuszu nie jest tak naprawdę ważny: przyzwyczajeni do myślenia w kategoriach źródła, jednego zdarzenia i pierwszego impulsu – tak jakby wciąż chodziło o cud, objawienie – prześlepiamy cały krajobraz, w którym mieszczą się starcia wielorakich zdarzeń, myśli i doświadczeń, i to nie tylko przyszłego twórcy, ale całej otaczającej go kultury. Oczywiście, ostatnie słowo należy do artysty, lecz pewnie nawet on nie wyjaśni, na czym polega sekret narodzin dzieła, zwłaszcza tego wybitnego.

Znana jest wprawdzie jeszcze inna wczesna powieść Whitmana; Turpin odkrył także opublikowany anonimowo w 1858 r. poradnik „Manly Health and Training” autorstwa amerykańskiego poety. Lecz to „Życie i przygody Jacka Engle’a” stały się sensacją – w tej niewielkiej powieści znaleziono bowiem zapowiedź „Źdźbeł”. Taką atmosferę stworzył wokół tej książki Ed Folsom, redaktor „Walt Whitman Quarterly Review”, ogłaszając, że właśnie w niej pojawiają się już zalążki poezji Walta Whitmana. Sam Turpin postawił sprawę jeszcze mocniej, anonsując dzieło „piękne i dziwne”; twierdził nawet, że mamy tu bodajże „przednowoczesnego Pynchona”. Jeśli z Folsomem można się nieco zgodzić, to na tę rekomendację Turpina lepiej przymknąć oko. Warto natomiast zapamiętać nazwisko tego badacza, bo niedługo może odkryć coś jeszcze – Turpin znajduje skarby dzięki przeczesywaniu zdigitalizowanych zbiorów, w tradycyjnym archiwum nie byłoby to prawdopodobnie możliwe.
Walt Whitman, „Życie i przygody Jacka Engle’a”. Przeł. Szymon Żuchowski, Biuro Literackie, 136 strony, w księgarniach od maja 2018Walt Whitman, „Życie i przygody Jacka Engle’a”. Przeł. Szymon Żuchowski, Biuro Literackie, 136 strony, w księgarniach od maja 2018
W przypadku Whitmana powiązał imiona i nazwiska bohaterów odcyfrowane z jego notatek z niepodpisaną powieścią publikowaną w odcinkach w magazynie „Sunday Dispatch” w 1852 roku. W tym samym czasie Whitman musiał już na poważnie przymierzać się do „Źdźbeł”, których pierwsza edycja została opublikowana w 1855 roku (to wyjątkowy czas, bo zaraz potem, w 1857, wyszły przecież „Kwiaty zła” i „Pani Bovary”).

„Życie i przygody Jacka Engle’a” to opowieść o dorastaniu sieroty w wielkim mieście. Jeszcze pobrzmiewa w niej echo powieści pikarejskiej, choć bezpośrednia inspiracja płynęła pewnie z Dickensa. Znajdą się tu dobre literacko pasaże, przede wszystkim te o mieszkańcach Nowego Jorku; znajdzie się też realistyczna, umoralniająca fabuła; znajdą się w końcu wspomniane poetyckie momenty, ale lepiej nie sięgać po tę książkę, licząc na dobrą powieść. Do budowania trzymającej w napięciu, nieco zawikłanej narracji – w końcu książka ma zacięcie sensacyjne – Whitman drygu nie miał i pewnie dlatego nigdy już do tej formy nie wrócił. Jego opowieść można by nazwać historią wielce naciąganą, ale pochylę się nad nią dłużej, bo to naciąganie wynika ze znamiennej intencji autora, o której jednak nie wspomina się w komentarzach doszukujących się w „Jacku Engle’u” zapowiedzi nowoczesnego gestu poetyckiego – a była to próba wynalezienia miłości od nowa.


zygpru1948 2020.11.21; 01:15:44
Komentowany wiersz: Gdzieś pomiędzy nami rodzą się dźwięki
„Życie i przygody Jacka Engle’a” Walta Whitmana to opowieść o dorastaniu sieroty w wielkim mieście. Bezpośrednia inspiracja płynęła pewnie z Dickensa.

Historię otwiera panorama miasta biednych ludzi widzianych przez Jacka Engle’a – sierotę i ulicznika. Życie młodziutkich włóczęgów znaczyło wówczas tyle, co zdobyć pożywienie i zasnąć w cieple, nic lepszego ich już spotkać nie mogło. Jack nie znał świata innego niż brutalny. Pewnego dnia przygarnęli go jednak Ephraim i Violet Fosterowie: wielkoduszny sklepikarz, który ufał ludziom tak bardzo, że nigdy nie żądał spłaty, gdy ubodzy brali jedzenie na kredyt, oraz krzepka, prosta i serdeczna gospodyni. Jack zgadza się z wolą Ephraima i rozpoczyna praktykę zawodową w kancelarii prawnej, choć wcale nie odczuwa ku temu powołania – pragnie za to „czegoś, co go pochłonie”. Szybko okazuje się, że prawnik Covert prowadzi szemrane interesy i bez oporów oszukuje niewinnych ludzi. (Tzn. szybko jak szybko, bo różne historie z życia kancelarii, a tym samym z życia nowojorczyków, stanowią znaczną część tej książki i mają pewnie pokazać ówczesną obyczajowość). W międzyczasie pojawiają się także sugestie, że być może ktoś coś wie o rodzicach Jacka, ale ten niewiele sobie z tego robi. W końcu docieramy do momentu, gdy zawiązuje się wątek sensacyjny: w domu Coverta Jack poznaje młodą dziewczynę, kwakierkę. To Martha, również sierota, nad którą Covert jedynie sprawuje opiekę – faktycznie zaś więzi przemocą w domu, żeruje na jej spadku i molestuje. Jack postanawia wyzwolić Marthę z rąk złoczyńcy, ale gdy – oczywiście – zakochuje się w niej, nie jest to miłość namiętna, lecz miłość na całe życie: podziw dla jej odwagi i determinacji, szacunek dla jej dobra i szlachetności.

To wraz z tą miłością i wraz ze śmiercią rodzi się w Jacku gotowość do poezji – jeśli rzeczywiście wskazywany przez krytyków fragment stanowi zapowiedź późniejszych wierszy. Pojawia się on w momencie, gdy Martha odzyskuje wolność, a Jack udaje się na nowojorski cmentarz, gdzie czyta inskrypcje nagrobne i snuje refleksje o życiu i umieraniu. Być może ton, który rozwinie się w przyszłej poezji Whitmana, budzi się właśnie tu, nad grobem młodego mężczyzny – rówieśnika Jacka:

Czułem, że życie – choć w rzeczywistości bywało i jest dla mnie surowe – otóż czułem, że ze wszech stron oferowało mi radości i rozkosze. Cieszyłem się z przyjaciół – cieszyłem się z Ephraima i Violet, i Toma, i Marthy, i Inez – z każdego z nich! Cieszyłem się, że mieszkam w Nowym Jorku, gdzie jeśli komuś brak zajęcia lub rozrywki, to zazwyczaj jest sam sobie winien. Naprawdę, życie młodego człowieka jest piękne. Ma w sobie niewyczerpane, rozpierające pokłady radości i szczytne dążenia. Zdrowie i nieskrępowany duch są jego płaszczem i kosturem. Bezwiednie uczy się kochać – to wspaniały przywilej młodości.

„Bezwiednie uczy się kochać” – Whitman wywodzi z tego przekonania prawdziwie nowoczesne przesłanie: przedstawia potencjał miłości, który drzemie w każdym człowieku i który – co najistotniejsze – nie jest bynajmniej związany z relacjami rodzinnymi. W powieści znajdziemy myśl o możliwości wspólnoty ludzi wolnych, niezobowiązanych wobec korzeni, tradycji i krwi przodków. Wątek sensacyjny „Jacka Engle’a” nie kończy się bowiem na uwolnieniu Marthy z rąk oprawcy: okazuje się, że Jack i Martha są sierotami dlatego, że ojciec Marthy zabił ojca Jacka, a potem sam zmarł. Zazwyczaj wiedza o takiej przeszłości spowodowałaby tragedię, wzbudziłaby może nawet prymitywną żądzę zemsty. Ale nie u Jacka: on nie musi wiedzieć, co stało się z jego ojcem, nie odczuwa żadnej potrzeby, by łączyć historie ojców z uczuciami do Marthy. Mówi o tym następująco:

Nie ma co zaprzeczać, że jednocześnie patrzę na zabitego człowieka tak samo, jak patrzyłbym na obcą ofiarę tego samego losu, i to samo do niego czuję. Czyż to nie zadziwiające? I rzeczywiście, choć to mój ojciec, był dla mnie kimś zupełnie obcym. Nasze uczucia to wytwór powiązań i wychowania; i chociaż mój umysł był wstrząśnięty oraz przepełniony współczuciem, które musiało towarzyszyć wszystkim tym zdarzeniom, to były one dla mnie niczym opowieść słuchacza, a nie żywotne kwestie dla kogoś, w czyim życiu się nagle pojawiły. Tak właśnie, czytelniku, czuję się i dzisiaj. A jeśli brak mi wrażliwości, to niech moją zasługą będzie przynajmniej szczerość.

Cdn.


zygpru1948 2020.11.20; 05:46:00
Komentowany wiersz: Prawda ciała kobiety
Dziękuję!


Wiersze na topie:

1. Odbieram myśli komuś (31)
2. Białe wiersze - niebiałe życie (30)
3. Stygnące realia krucjaty (29)
4. Remanent dzieciństwa (29)
5. Kobieta pachnąca stepem (29)


zygpru1948 2020.11.20; 05:24:03
Komentowany wiersz: Prawda ciała kobiety
Halinko, Ty nie śpisz, no u mnie to normalne, od 3:00 pracuję, jak chłop na roli., kurcze, lubię wieś...

Gdybym był blisko tobym i u Ciebie (coś) porobił!


Halinka 2020.11.20; 04:42:32
Komentowany wiersz: Prawda ciała kobiety
Ciekawy


zygpru1948 2020.11.20; 04:37:58
Komentowany wiersz: Prawda ciała kobiety
NIEBIESKI BLUES - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
EROTYCZNA PODRÓŻ SZELESTU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1092298,niebieski-blues-czesc-i


zygpru1948 2020.11.20; 04:36:24
Komentowany wiersz: Prawda ciała kobiety
Strzępek Piany, strzępek papieru

Łukasz Żurek


Kenneth Koch to lekkość poezji postawangardowej, Charles Reznikoff – powaga poezji modernistycznej, która rezygnuje z moralistycznego nadęcia. Te dwa nazwiska ze stworzonego przez siebie kanonu podkreślił grubą kreską Piotr Sommer.


Jak to możliwe, że Reznikoff w tym samym czasie mógł opracowywać historię utopienia się „osiemdziesięciu albo dziewięćdziesięciu” mężczyzn i pisać wiersze o liściach na chodniku?

To nienachalne otwarcie na rzeczywistość, niepotrzebujące dodatkowych podpórek i deklaracji, sprawiało, że Reznikoff w swoich wierszach zarówno uchwytywał wrażeniowość otaczającego go świata (wszystkie te drozdy, wróble, liście obserwowane z różnych punktów widzenia), jak i zauważał strukturalną niesprawiedliwość odpowiadającą za sytuację częstych bohaterów jego utworów, czyli bezdomnych, żebraków oraz proletariuszy:

Masz tu, żebraku, trzy grosze –
twój bilet do spokoju:
wstrzemięźliwość, małomówność i pracowitość –
głód, milczenie i pot.

Zasada „widzenia wszystkiego” pozwalała także Reznikoffowi umieszczać w wierszach siebie samego jako kogoś, kto ma kłopoty z pieniędzmi („W te dni”), jest zmęczony pracą („Po całym dniu pracy”), spotyka się z codziennymi przejawami antysemityzmu („Koło mnie w autobusie”) i jest niewidoczny dla hollywoodzkich elit, bo zarabia dolara za godzinę („Ci dżentelmeni są wspaniali”). Reguła nieusuwania światopoglądu z tego, o czym się pisze, jest dostrzegalna również w utworach religijnych. W przeróbkach poezji hebrajskiej („Z Jehudy Halewiego Pieśni do Syjonu”) lub fragmentów Starego Testamentu („Z Objawienia Ezdrasza”) Reznikoff wyjaskrawia bowiem motyw skargi na wyzysk i nadziei na jego przezwyciężenie, dokonując na nich podobnej operacji jak w przypadku dokumentów spraw sądowych w „Świadectwach”.

Najmocniej splot judaizmu i socjalistycznej wrażliwości dochodzi do głosu w czteroczęściowym poemacie „Złote Jeruzalem” z 1934 roku, w którym poeta śledzi sekularyzację idei sprawiedliwości w myśli żydowskiej, za jej ostatni przystanek uznając ni mniej, ni więcej, lecz filozofię Karola Marksa:

Będziemy wstawać, kiedy na niebie będą jeszcze gwiazdy
i wciąż jeszcze będą świecić latarnie,
aby rozpocząć pracę, która będzie naszą radością,
i nikt nie powie nam: Idź,
musisz teraz iść
do warsztatu albo do biura, w którym pracujesz,
marnować życie, zarabiając na życie (…)


zygpru1948 2020.11.20; 04:35:41
Komentowany wiersz: Prawda ciała kobiety
W posłowiu Sommer określa zakończenie poematu jako „pod-ironizowane”, ale biorąc pod uwagę datę wydania utworu (sam środek wielkiego kryzysu), taka interpretacja wydaje się wątpliwa. Podwójne widzenie tradycji judaistycznej – jako faktu historycznego, który jednocześnie mówi coś o życiu tu i teraz – przejawia się też u Reznikoffa w bardziej subtelny sposób, jak wówczas, gdy krótki komentarz do Księgi Wyjścia zostaje nagle uwspółcześniony poprzez użycie słowa „harówka” dla określenia niewolniczej pracy Izraelitów w Egipcie, dzięki czemu naród wybrany staje się po prostu ludem („Glosy”).

„Co robisz…”, włączając Reznikoffa we współczesne style, dykcje i poetyki, jednocześnie przypomina, że właściwie nie wiemy nic o podstawowym kontekście twórczości autora „Świadectw”, czyli o kręgu tzw. amerykańskich obiektywistów, George’u Oppenie, Louisie Zukofskym czy Lorine Niedecker. Nie mamy pojęcia, jakimi drogami socjalistyczny światopogląd Oppena czy Niedecker łączył się w ich twórczości z inspiracjami imagizmem Ezry Pounda i Williama Carlosa Williamsa, nie wiemy, jak kształtował poetykę ich wierszy. Ciekawi mnie, czy ktoś podejmie te wątki, czy w dłuższej perspektywie „Co robisz…” przyczyni się do odrobienia lekcji z Obiektywistów. Pewnie nie.

I jeszcze jedno. Poemat „Bailout” Tomasza Bąka, poświęcony w całości krytyce neoliberalnej ekonomii, kończy się parafrazą cytowanego wcześniej zakończenia „Złotego Jeruzalem”:

Wstaniemy o świcie, w pierwszych odbłyskach dnia,
skrzące latarnie wskażą nam drogę
do fabryk i biur, które będą nam drogie
i nigdy nie będziemy chcieli pamiętać
czasów, w których należały do kogoś innego

Oto Bąk, który pisze poemat o kryzysie 2008 roku w momencie oczekiwania na kryzys kolejny, poprzez nawiązanie do wiersza Reznikoffa opublikowanego w samym środku wielkiej depresji, praktykuje na własnych zasadach „tradycję eksperymentu”, o której pisał Sommer w posłowiu do „Tysiąca sztuk…”. A na skrzydełku „Bailoutu” wspiera go w tym nie kto inny tylko Sosnowski. Racja – porzućmy klisze.

Sprostowanie

Już po opublikowaniu recenzji zwrócono mi uwagę na oczywiste niedopatrzenie – posłowie Piotra Sommera ukazało się pierwotnie w „Literaturze na Świecie” z 2017 roku, czyli na dwa lata przed opublikowaniem „Tysiąca sztuk awangardowych” w formie książkowej. Andrzej Sosnowski prezentował jednak tezy przedstawione w eseju „O pojęciu awangardy” już w 2015 roku, np. w książce poetyckiej „Dom ran” i wykładzie „I ta zaskakująca konkluzja pozostaje w mocy”, a także w recenzji z nowego przekładu „Kopisty Bartleby'ego” Hermana Melville'a, opublikowanej w „Literaturze na Świecie” w 2016 roku. Rozdźwięk w rozumieniu pojęcia awangardy daje się więc zobaczyć w szerszej perspektywie niż tylko na linii dwóch wspomnianych w recenzji tekstów.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).

Autor
Łukasz Żurek

Ur. 1991, doktorant w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracował z portalem Niewinni Czarodzieje oraz czasopismem naukowym „Tekstualia”. Publikował m.in. w „Małym Formacie”, „Kulturze Liberalnej”, „Kontencie”, „Przeglądzie Filozoficzno-Literackim” oraz w „Zagadnieniach Rodzajów Literackich”.


zygpru1948 2020.11.19; 23:09:08
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Aforyzm?


Na ulicy nie zwrócisz na mnie uwagi, nie przykuwam jej. Normalna dziewczyna. Ale gdybyś umiał czytać z oczu albo w myślach wiedziałbyś, że właśnie pożeram cię wzrokiem i wyobrażam sobie na przykład ciebie w najróżniejszych konfiguracjach. Nie brakuje mi fantazji i oczywiście apetytu na fajne kutaski.

13jowita, 20 Łódź


zygpru1948 2020.11.19; 22:47:00
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Aforyzm?


Mam mało, chcę dużo. Sexu oczywiście.
PS. lubię starszych facetów - ale każdy wiek jest mile widziany. Ważne są chęci.

BbbMmm, 20 Ruda Śląska


JNaszko 2020.11.19; 21:53:01
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Ładny choć nie do końca
rozumie przesłania
pozdrawiam Jurek


zygpru1948 2020.11.19; 13:05:04
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Witaj Halinko, pozdrawiam


Halinka 2020.11.19; 11:41:01
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Dobry


zygpru1948 2020.11.19; 05:34:41
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Dziękuję!


Wiersze na topie:

1. A piło się z wami... (30)
2. Moje spojrzenie na Krynicę (30)
3. Na ten rok i przyszły rok (30)
4. Z dwu wierszy (30)
5. Listopadowo (19)


zygpru1948 2020.11.19; 05:05:22
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
NIEBIESKI BLUES - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
EROTYCZNA PODRÓŻ SZELESTU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1092298,niebieski-blues-czesc-i


zygpru1948 2020.11.19; 05:04:48
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Strzępek Piany, strzępek papieru

Łukasz Żurek


Kenneth Koch to lekkość poezji postawangardowej, Charles Reznikoff – powaga poezji modernistycznej, która rezygnuje z moralistycznego nadęcia. Te dwa nazwiska ze stworzonego przez siebie kanonu podkreślił grubą kreską Piotr Sommer.


Może nie chodziło o to, żeby „mieć coś interesującego do powiedzenia”, lecz żeby po prostu „łobuzować”, jak pisze Sommer w posłowiu?

I na tym można by zakończyć omówienie „Tysiąca sztuk…”, gdyby nie fakt, że Sommer opatrzył książkę ponad czterdziestostronicowym posłowiem, które aż prosi się o krytykę. Otóż tłumacz stara się w nim za wszelką cenę przekonać, że przeczytaliśmy właśnie niezwykle zabawne i jakoś odkrywcze dzieło. Cała ta (wątpliwa) argumentacja, doprawiona szczyptą nonszalancji, na którą może pozwolić sobie tylko ktoś taki jak Sommer, ma służyć nadrzędnemu celowi. Tłumacz chce pokazać, że wyluzowany łobuziak Koch stanowi remedium na jedną z bolączek krajowej krytyki literackiej, czyli fetyszyzowanie pojęcia awangardy wraz z jego „ideologizacjami”, „językiem manifestów”, „retoryką niechęci wobec jakichś «nieswoich»” oraz podkreślaniem, że eksperyment literacki zrywa z tradycją. Gdyby tak prostacka krytyka literacka posługująca się ahistorycznym pojęciem awangardy faktycznie w Polsce istniała, wypadałoby jedynie przyklasnąć uwagom Sommera. Problem jednak w tym, że autor „Po stykach”, walcząc z rzekomymi kliszami dotyczącymi współczesnego rozumienia awangardy, nie walczy z nikim konkretnym. Stawiam dolary przeciwko guzikom, że wśród osób zajmujących się dziś w Polsce na poważnie krytyką literacką nie ma nikogo, kto uważa, że futuryści czy dadaiści naprawdę kasowali swoimi gestami „tradycję”, że naprawdę udało im się dokonać jakiegoś radykalnego „zerwania”.

Między wierszami posłowia do „Tysiąca sztuk…” da się jednak wyczytać prawdziwy obiekt krytyki Sommera, a jest nim obecność najogólniej pojętej problematyki politycznej tak w historii awangard, jak we współczesnym myśleniu o poezji. Co ciekawe, połajanka Sommera wydaje się przede wszystkim skierowana do jego kolegi z redakcji „Literatury na Świecie”, Andrzeja Sosnowskiego, jako autora eseju „O pojęciu awangardy”, będącego wstępem do antologii „Awangarda jest rewolucyjna albo nie ma jej wcale”. Łączna lektura obu tekstów tylko potwierdza to przypuszczenie. O ile w eseju Sosnowskiego istotni są filozofowie szukający szczelin w kapitalistycznym Spektaklu (Guy Debord) lub klasycznej historiografii (Walter Benjamin), o tyle patronem posłowia Sommera jest Braudel, historyk opisujący wielkie struktury trwające przez wieki. Jeśli Sosnowski podkreśla jednorazowość awangardowych gestów, ich zamianę w „mniej lub bardziej obojętną cząstkę ogólnej tradycji”, to Sommer chce zastąpić pojęcie awangardy pojęciem „tradycji eksperymentu”. Sosnowski traktuje wykład Johna Ashbery’ego „Niewidzialna awangarda” z maja 1968 roku jako wypowiedź dotyczącą zawłaszczania awangardy przez kapitał, z kolei dla Sommera ten sam tekst jest dowodem na to, że Ashbery był sceptyczny wobec użyteczności pojęcia awangardy.

Śledzenie tej dyskretnej polemiki to samo w sobie ciekawe zadanie, niemniej stawia ono pod znakiem zapytania autonomiczność zasadniczej części książki. Wybór z „Tysiąca sztuk…” nagle bowiem staje się pretekstowy wobec tego, co tłumacz prawdopodobnie chce za jego pomocą powiedzieć swojemu koledze. Paradoksalnie Sommer potwierdza więc to, co o Kochu sądziłem jeszcze przed lekturą „Tysiąca sztuk…” – że jest on autorem, którego przypomina się z innych względów niż wartość jego pisarstwa (szkoła nowojorska!).


zygpru1948 2020.11.19; 05:04:31
Komentowany wiersz: Zaskarbiona trzeźwość wokół myśli
Reznikoff jako przypomnienie

W odróżnieniu od tomu przekładów z Kocha w „Co robisz…” Sommer na szczęście nie musi nikogo przekonywać, że mamy do czynienia z rewelacyjną poezją. W tym przypadku posłowie tłumacza raczej wskazuje ścieżki, którymi można przechodzić przez książkę, niż zmusza do uznania Reznikoffa za geniusza.

W przypadku „Co robisz…” nie mamy jednak do czynienia ze słabszym gestem krytycznoliterackim niż w „Tysiącu sztuk…”. Na cel przyświecający Sommerowi wskazuje marginalna uwaga z posłowia do tomu, w której tłumacz wspomina o badaczce zarzucającej poezji Reznikoffa zbytnią prozaiczność. Stawką książki jest więc uratowanie twórczości poety przed domyślnym utożsamianiem go z tym wycinkiem jego twórczości, który Sommer zaprezentował najpierw w malutkim wyborze „Graffiti” z 1991 roku, a następnie utrwalił w swoich antologiach przekładów. Dotychczas znaliśmy bowiem Reznikoffa przede wszystkim jako autora miniatur poetyckich, jak chociażby ta, z której Sommer wziął tytuł całego wyboru:

Co robisz na naszej ulicy pośród samochodów,
koniu?
Jak się miewają twoi krewni, centaur i jednorożec?

Charles Reznikoff, „Co robisz na naszej ulicy”. Przeł. Piotr Sommer, WBPiCAK, 264 strony, w księgarniach od marca 2019Charles Reznikoff, „Co robisz na naszej ulicy”. Przeł. Piotr Sommer, WBPiCAK, 264 strony, w księgarniach od marca 2019
W nowym wyborze znajdziemy jednak również fragmenty „Świadectw”, porażających wierszy opartych na zapisach amerykańskich spraw sądowych, z których poeta kawałek po kawałku wyłuskiwał opowieści o wyzysku, niesprawiedliwości i przemocy. Jak to możliwe, że jeden poeta w tym samym czasie mógł opracowywać historię utopienia się „osiemdziesięciu albo dziewięćdziesięciu” mężczyzn mających pracować na czarno i pisać wiersze o liściach na chodniku? Zrekonstruowanie relacji łączącej na pozór zupełnie odmienne rejestry tej poezji to klucz do zrozumienia tego, na czym zależy Sommerowi: pokazaniu, że Reznikoff jest poetą na wskroś współczesnym, że wciąż ma do zaproponowania bardzo żywotny sposób myślenia o wierszu.

Odpowiedź przynoszą charakterystyczne dla Reznikoffowskich miniatur drobne fragmenty, które nagle ujawniają sieć materialnych relacji przenikającą wiersz. Takim punktem iluminacji w cytowanym obrazku jest właściwie jedyne dookreślenie bardzo szkicowo zarysowanej sytuacji – „pośród samochodów”. Dzięki niemu nagle widać, że utwór jest jednocześnie migawką z wydarzenia, które przykuło uwagę poety, i opowieścią o rozwoju przemysłu samochodowego, jego wpływie na przestrzeń miasta oraz wyobraźnię. Innym razem tło ekonomiczne rozbłyskuje za pomocą pojedynczego porównania:

Strzępku papieru
którym wiatr szasta po całej ulicy,
chciałbyś pewnie, żeby ktoś przyhołubił cię
jak banknot.

Lub za pomocą prostej opozycji, sprowadzającej na ziemię metaforę „oświecenia” ludu:

Mężczyźni i kobiety nad otwartymi książkami –
i nigdy nie przewracają kartek: przychodzą
tylko po ciepło,
nie światło.

Konstruowane przez Reznikoffa obrazy z życia codziennego Nowego Jorku rzadko więc wyczerpują się w byciu „ładnymi” kawałkami, arbitralnie wykrojonymi z kontekstu. W tym sensie Reznikoff okazuje się nieoczekiwanym pradziadkiem Rae Armantrout, u której, jak zauważał Kacper Bartczak, „każdy materialnie ujęty wymiar egzystencji jest napromieniowany (…) przez treści pochodzące ze zideologizowanych dyskursów kulturowych bądź politycznych”. Obserwacyjnym wierszom poety znacznie bliżej więc do banalnej refleksji, wciąż jednak brzmiącej w niektórych kręgach prowokacyjnie: codzienne życie nie zostało wtórnie „upolitycznione” przez tę czy inną partię, lecz jest źródłowo polityczne, jako wypadkowa naszych relacji ze światem.


file:///C:/Users/Orkan/Desktop/Opublikowane/Strz%C4%99pek%20Piany,%20strz%C4%99pek%20papieru%20Literatura%20Dwutygodnik%20Dwutygodnik_pliki/5f54142d-thumb.jpg

Cdn.


zygpru1948 2020.11.19; 04:46:17
Komentowany wiersz: A jednak erotyki o tobie są we mnie
Dziękuję Sławku - pozdrawiam


zygpru1948 2020.11.18; 07:25:42
Komentowany wiersz: A jednak erotyki o tobie są we mnie
Aforyzm?


Podnieca cię mój widok jak śpię, chciałbyś mnie zbudzić pocałunkiem, to nie zwlekaj zbyt długo...

sjolanta, 21 Kostrzyn nad Odrą


kaja-maja 2020.11.18; 07:02:34
Komentowany wiersz: A jednak erotyki o tobie są we mnie
Gabryielo jak tyś naga
tak nagi będę przy tobie w:)


zygpru1948 2020.11.18; 06:23:33
Komentowany wiersz: A jednak erotyki o tobie są we mnie
Dziękuję!


Wiersze na topie:

1. A gdy się położę na twych piersiach (30)
2. W twoich udach jest mój świat (30)
3. Wiosenne zapładnianie (30)
4. Majowa miłość w Kazimierzu (30)
5. Bodajże, wiedzą... (30)


zygpru1948 2020.11.18; 01:14:01
Komentowany wiersz: A jednak erotyki o tobie są we mnie
NIEBIESKI BLUES - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
EROTYCZNA PODRÓŻ SZELESTU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1092298,niebieski-blues-czesc-i


zygpru1948 2020.11.18; 01:13:23
Komentowany wiersz: A jednak erotyki o tobie są we mnie
Strzępek Piany, strzępek papieru

Łukasz Żurek


https://www.dwutygodnik.com/public/media/image/fc299912-thumb.jpg

Kenneth Koch to lekkość poezji postawangardowej, Charles Reznikoff – powaga poezji modernistycznej, która rezygnuje z moralistycznego nadęcia. Te dwa nazwiska ze stworzonego przez siebie kanonu podkreślił grubą kreską Piotr Sommer.


Charles Reznikoff i Kenneth Koch to poeci amerykańscy. Tak brzmiałoby pierwsze i zarazem ostatnie zdanie nieudanego szkicu starającego się pożenić ze sobą autorów, których dzieli praktycznie wszystko. Reznikoff to rocznik 1894, Koch 1925. Reznikoff był potomkiem rosyjskich Żydów mieszkających na Brooklynie, w swojej poezji na różne sposoby przepisywał tradycję judaistyczną. Koch pochodził co prawda z Cincinnati, centrum judaizmu reformowanego w Stanach Zjednoczonych, ale kwestię swojego pochodzenia poruszył chyba dopiero w wierszu „To Jewishness” z przedostatniej wydanej za życia książki poetyckiej. Reznikoff przez większość życia funkcjonował na obrzeżach literacko-akademickiego światka, utrzymując się z rozmaitych prekarnych zajęć. Z kolei Koch po doktoracie znalazł zatrudnienie na Columbii, gdzie przez wiele lat uczył kreatywnego pisania, a jednocześnie wydawał, redagował, pisał, innymi słowy – niezwykle zamaszyście organizował wokół siebie życie literackie.

Jednak prawdziwy raport niezgodności przynosi dopiero naprzemienna lektura obu autorów. Koch to lekkość poezji postawangardowej, która mówi „W oknie mojego serca jest styl / I osobliwa konstrukcja z cebuli”, bo przede wszystkim chce się dobrze bawić. Reznikoff to powaga poezji modernistycznej, która co prawda rezygnuje z moralistycznego nadęcia, ale wciąż wierzy, że ma dług do spłacenia wobec codzienności, przeszłości, ludzi. Koch prawie zawsze wygląda tak, jakby miał uśmiech wydrukowany na twarzy. Nie mogę znaleźć ani jednego zdjęcia, na którym Reznikoff nie byłby poważny.

Koch jako upomnienie

Tak się jednak złożyło, że tych dwóch nieprzystawalnych do siebie poetów przypomniał niedawno za sprawą przekładów Piotr Sommer. Mowa rzecz jasna o dwóch obszernych tomach wydanych przez WBPiCAK: „Co robisz na naszej ulicy”, przekrojowej prezentacji twórczości poetyckiej Reznikoffa, oraz wyborze z „Tysiąca sztuk awangardowych” Kocha. Wiedza o tym, jak ważną postacią dla kształtu polskiej recepcji amerykańskiej poezji był i do pewnego stopnia wciąż jest redaktor naczelny „Literatury na Świecie”, zmusza do określonej, łącznej lektury obu tomów. Tłumacz z jakiegoś powodu podkreślił grubą kreską dwa nazwiska ze stworzonego przez siebie już wcześniej kanonu. Dlaczego akurat te, a nie inne, i dlaczego akurat teraz?

Koch prawie zawsze wygląda tak, jakby miał uśmiech wydrukowany na twarzy. Trudno znaleźć zdjęcie, na którym Reznikoff nie byłby poważny.

Odpowiedź na te pytania w przypadku „Tysiąca sztuk…” jest niestety dość rozczarowująca, ale zanim wytłumaczę dlaczego, muszę wyjaśnić, z czym w ogóle mamy do czynienia. Otóż na oryginalną wersję wydanego w 1988 roku „Tysiąca sztuk…” składa się ponad sto sztuk poetyckich czy, jak chciałby Sommer, „wierszy scenicznych”, w których Koch, za pomocą przeróżnych chwytów dobrze zakorzenionych w tradycji dramatu europejskiego (autonomizacja didaskaliów, autotematyzm, granie na nosie decorum…), okrąża splot problemów najcelniej nazwany w utworze „Dwaj wysocy osobnicy”:

PIERWSZY
Ta różnica między momentem akcji a całą sztuką.
DRUGI
Nigdy jej nie pojąłeś.

W książce Koch eksperymentuje z „niepojmowaniem” tej różnicy – różnicy między częścią a całością, zmiennością a niezmiennością, nieciągłością „teraz” a ciągłością dostrzegalną post factum – właściwie cały czas. Najciekawszym sposobem na jej twórczą obróbkę jest umieszczanie w krótkich tekstach ogromnych procesów dziejowych, dzięki czemu bardzo zwięzła scena ulega nieoczekiwanemu rozszerzeniu. Raz didaskalia informują o tym, że „widać i słychać dwudziesty wiek” lub że w danej scenie panuje „nastrój jakby całej historii w jednej chwili”, kiedy indziej pojawia się w nich tajemnicza postać: „(Jakiś srebrzysty kształt, PRZYSZŁOŚĆ, przemyka jak zjawa)”.

Innymi przypadkami tego samego chwytu są te sztuki, w których Koch streszcza konkretne procesy historyczne. Przykładowo: w „Départ Malgache” uczestniczymy w udramatyzowanym procesie odłączania się Madagaskaru od Afryki, w „Czarnym kostiumie hiszpańskim” widzimy koniec hegemonii Hiszpanii w XVI wieku, a w serii sztuk z udziałem Kostki śledzimy skomplikowane losy wszystkich awangard. Nieprzypadkowo oryginalnie „Tysiąc sztuk…” rozpoczyna się od motta z Fernanda Braudela. Otóż różnica między „momentem akcji” a „całą sztuką”, napędzająca na różne sposoby kolejne sztuki Kocha, wydaje się pochodną Braudelowskiego rozróżnienia na czas krótki, obejmujący pojedyncze wydarzenie, oraz longue durée, czas długiego trwania.


zygpru1948 2020.11.18; 01:12:30
Komentowany wiersz: A jednak erotyki o tobie są we mnie
Ostatecznie jednak temat historii, ciekawie rozwijany w kolejnych sztukach, zostaje przez Kocha zamknięty w banalny sposób. „Koniec”, czyli ostatni tekst z „Tysiąca sztuk…”, to prosta, z ducha postmodernistyczna alegoria dziejów ludzkości jako nagromadzenia głosów-cytatów na różne sposoby problematyzujących kwestię zmiany, ruchu, transgresji, wśród których nawet pytanie „Czy to wszystko może się zmienić?” stanowi zapewne przytoczenie. Ale i tak nie ma to znaczenia, skoro, jak informują didaskalia, ostatecznie „światła wymiatają wszystkich ze sceny”. Zakończenie „Tysiąca sztuk…” czyta się więc ze smutkiem, widząc, że koniec końców autor nie ma nic interesującego do powiedzenia na jeden z centralnych problemów całej książki.

Może jednak wcale nie chodziło o to, żeby „mieć coś interesującego do powiedzenia”, lecz żeby po prostu „łobuzować”, jak pisze Sommer w posłowiu do książki? Koch bardzo często sprowadza bowiem cały sens danej mikrosztuki do absurdalnego żartu. Tak się dzieje chociażby w tekście „Ożywiony pokój”:

(Postacie śpiewają operowym głosem.)
MĘŻCZYZNA
Wróć do mnie! Wróć do mnie!
KOBIETA
Nie zauważyłeś, że jestem krzesłem, na którym siedzisz!
MĘŻCZYZNA
Nie zauważyłaś, że jestem podłogą!

Śmieszne? Śmieszne, a jeśli wyobrazić sobie powyższy dialog w wagnerowskich dekoracjach, to można i pozrywać sobie bok. Żarty Kocha nie zawsze jednak są tak udane. Zawodzą wówczas, gdy autor – pobawmy się trochę jego stylem – podsuwa czytelniczce puentę na złoconym talerzu, dla pewności podpisanym: „Oto puenta żartu, który ma cię rozbawić”. W sztuce „Permanentnie”, będącej przeróbką wiersza pod tym samym tytułem, Przymiotnik, Rzeczownik oraz Inne Części Mowy zostają zabrane do samochodu przez, jakżeby inaczej, Czasownik, co postać Mężczyzny podsumowuje naprawdę zbędnym wykrzyknieniem: „Oni stworzyli Zdanie!”. Innym razem, w sztuce „Burza miłości” Kochowi udaje się osiągnąć poziom humoru znanego z Mazurskiej Nocy Kabaretowej, kiedy dialog między kobietą lubiącą lekką przemoc w łóżku a jej przeintelektualizowanym partnerem kończy się następująco:

EDWARD
Przecież – jesteś różą.
CYNTHIA
To przywiąż mnie do tego płotu, i bądź trzmielem.

Jeszcze gorzej, ale od innej strony, jest w tekście „Spłukany nad Zatoką Neapolitańską”, w którym zjawiający się „tuż nad wodą” Strzępek Piany wykrzykuje:

Ach!
Przegapiliście
Mnie, a
Mnie
Już
Nie ma!

Wszystko jest tutaj jasne, rozumiemy aż nazbyt dobrze, do jakiej zabawy zaprasza nas autor. W „Tysiącu sztuk…” eksperyment literacki częściej bowiem przybiera formę ćwiczenia z technicznej sprawności – pozbawionego jednak polotu zabaw OuLiPo – niż wypowiedzi „po coś”, mówiącej o czymś innym niż sam warsztat poetycki. Pomimo kilku interesujących tekstów czy pomysłów formalnych jako całość „Tysiąc sztuk…” wydaje się więc książką niespecjalnie interesującą poza swoim kontekstem historycznym. Trudno chociażby uznać, że z mikrosztuk Kocha można dziś uczyć się eksperymentowania z formą dramatyczną – w tej kwestii, przynajmniej w obszarze polskiej poezji współczesnej, podręcznikiem do nauki pozostaje „13 sztuk” Piotra Janickiego. A w temacie współczesnej poezji wgryzającej się w „tradycję europejską” wciąż na doczytanie czeka „Błękitna wieża” Tomaža Šalamuna, gdzie włoskie malarstwo renesansowe i struktura tercyny zostają zderzone z połamanym, surrealistycznym obrazowaniem.

Cdn.


zygpru1948 2020.11.17; 12:45:28
Komentowany wiersz: Kobieta w cieniu drzewa
NIEBIESKI BLUES - część pierwsza
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński
EROTYCZNA PODRÓŻ SZELESTU

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1092298,niebieski-blues-czesc-i


zygpru1948 2020.11.17; 06:55:23
Komentowany wiersz: Kobieta w cieniu drzewa
Aforyzmy Zygmunta Jana Prusińskiego

Nie mówiąc nic, czasem można więcej powiedzieć.

Jest cisza. To dobrze że jest cisza. Uwielbiam ciszę. Cisza jest sprzymierzeńcem myślenia. A dla mnie twórcy to jest ważne. W ciszy powstają najlepsze dzieła. Cisza jest lepsza od kobiety. Kobieta nie ma w sobie ciszy, bo więdnie. Cisza za to w mężczyźnie takim jak ja, jest cudownym plonem, kwitnie w nim wszystko, ma czas by w tej ciszy działać. Cisza to jak jabłko na drzewie. Cicho sobie wisi...


14 Marca 2016


zygpru1948 2020.11.17; 06:52:45
Komentowany wiersz: Kobieta w cieniu drzewa
Poeci i krytycy starszego i średniego pokolenia:

Czesław Miłosz, Wacław Iwaniuk, Mieczysław Orski, Adriana Szymańska,
Kazimierz Braun, Anna Frajlich - Zając, Wojciech A. Wierzewski,
Marek Skwarnicki, Aleksander Nawrocki

Poeci i krytycy młodszego pokolenia:

Karol Maliszewski, Stanisław Dłuski, Jerzy Sikora, Zygmunt Jan Prusiński,
Andrzej Dudzinski, Aleksander Bilik, Wiesław Setlak, Janusz Drewnowski

- recenzja: Prusiński Zygmunt Jan: Złodzieje czereśni.
Akcent 1992 nr 1 s. 144-147


Źródło: https://niepoprawni.pl/blog/zygmunt-jan-prusinski/moje-potyczki-w-swiecie-literackim-na-emigracji#comments

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).


Halinka 2020.11.17; 06:26:22
Komentowany wiersz: Kobieta w cieniu drzewa
Ciekawy tekst
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70][71][72][73][74][75][76][77][78][79][80][81][82][83][84][85][86][87][88][89][90][91][92][93][94][95][96][97][98][99][100][101][102][103][104][105][106][107][108][109][110][111][112][113][114][115][116][117][118][119][120][121][122][123][124][125][126][127][128][129][130][131][132][133][134][135][136][137][138][139][140][141][142][143][144][145][146][147][148][149][150][151][152][153][154][155][156][157][158][159][160][161][162][163][164][165][166][167][168][169][170][171][172][173][174][175][176][177][178][179][180][181][182][183][184][185][186][187][188][189][190][191][192][193][194][195][196][197][198][199][200][201][202][203][204][205][206][207][208][209][210][211][212][213][214][215][216][217][218][219][220][221][222][223][224][225][226][227][228][229][230][231][232][233][234][235][236][237][238][239][240][241][242][243][244][245][246][247][248][249][250][251][252][253][254][255][256][257][258][259][260][261][262][263][264][265][266][267][268][269][270][271][272][273][274][275][276][277][278][279][280][281][282][283][284][285][286][287][288][289][290][291][292][293][294][295][296][297][298][299][300][301]
Wiersze na topie:
1. w intencji manny (30)
2. [rozebrany ze słów***] (30)
3. liczenie słojów (30)
4. na znak (30)
5. jest dobrze (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (446)
2. Jojka (319)
3. darek407 (275)
4. Gregorsko (154)
5. pit (69)
więcej...