|
Bolec. Opowieść stajenna
Bolec. Opowieść stajenna |
Upał na dworze nasilał się z godziny na godzinę. Paddock tonął w kurzu. Wyschnięta ziemia prosiła się wręcz o deszcz.
- Wyprowadź Tigera tato - poprosiła córka.
Tiger , największy koń w stadzie, 170 cm w kłębie, maść starogniada – waży około 600 kg. Po odsunięciu rygla z bolcem i otwarciu stalowej bramki, wyprowadziłem konia w pobliskie zarośla. Musiałem przejść z nim pod chorągiewkami odgradzającymi paddock. Tam pasł się spokojnie, rżał donośnie i od czasu do czasu trącał mnie łbem.
Po skończeniu lekcji jazdy konnej, córka wraz z uczennicą , oraz z przybyłymi do stajni zaprzyjaźnionymi gośćmi, wyprowadziła cztery konie na nowe pastwisko. Ja z Tigerem szedłem w środku. Koń był posłuszny i nie rwał się do galopu. Gdy wszedł na pastwisko- po zwolnieniu linki wypuściłem go.
Upał się wzmagał. Wszyscy udaliśmy się do stajni. Pastwisko jest dobrze ogrodzone i konie nie mogą się wyłamać. Po wypoczynku w chłodnej stajni – o ile prace porządkowe można nazwać wypoczynkiem – poszliśmy na pastwisko po konie.
Tiger szedł w środku stada, a córka z amazonką jechały na oklep. Konie były spokojne do chwili wejścia na paddock.
Przed otwartą bramką stała już córka. Konie pognały galopem do stajni.
Trzymałem Tigera na lince. Wyrwał się do przodu i pociągnął mnie za sobą. Rygiel bramki z wystającym bolcem uderzył mnie w okolice serca. Odskoczyłem błyskawicznie i puściłem linkę.
Tiger był już daleko galopował za swoimi towarzyszami. |
|
Publikowana opowieśc tutaj jest autentyczna |
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
niteczka |
2020.09.25; 21:35:37 |
Ujmująca historia
Pozdrawiam nadmorsko :) |
Polak patriota |
2020.09.25; 13:36:02 |
Przeczytałem Wasze komentarze. Dziękuje Wam serdecznie za nie. Zgadzam sie w zupełności z tym co napisaliście.. Dodałem przed chwilą zdjecie Czarnej Perly na moim profilu na Zaciszu. Kontuzję po niej mam do dzisiaj. Naruszony i opuchnięty lewy bark - spuchnieta lewa noga. Zrobila mi to, gdy sama jako klaczka była w ciąży. Ale wybaczyłem jej, bo bardzo kocham konie :))) |
Toyer |
2020.09.25; 13:17:37 |
Nigdy nie jeździłem konno - poza jazdą na kucyku w dzieciństwie - Dobrze się czytało - opowieść zaciekawiła - można było sobie dobrze wyobrazić tą sytuację - całe szczęście, że nic poważniejszego się nie stało - chociaż nie piszesz o skutkach tego uderzenia - domyślam się jednak bólu z jego powodu - ze zwierzętami trzeba uważać - chociaż nigdy się nie przewidzi niektórych sytuacji |
lucja.haluch |
2020.09.25; 12:58:56 |
Kocham konie...ale mają takie zrywy...Los uśmiechnął się, bo napisałeś o tym, a więc wszystko dobrze...Ciekawa opowieść...Plus+
Pozdrawiam cieplutko i uśmiech na kropli deszczu podrzucam... |
Noami |
2020.09.25; 11:29:43 |
Jurek, następnym razem uważaj na furtki. Chwila grozy i przerażenia.
Uwielbiam konie. Miłego dnia Jurku :)+ |
wigor |
2020.09.25; 10:28:20 |
Człowiek nie zna ani dnia, ani godziny. Dobrze, że nic Ci się nie stało. Pozdrawiam serdecznie ;-) + |
Anna z |
2020.09.25; 10:24:24 |
Kocham konie, jeżdżę konno,znam je dość dobrze, świetna Twoja opowieść+ |
gośka26 |
2020.09.25; 10:12:06 |
kocham konie, chyba dzięki moim wnukom, bo dwoje z nich jeździ konno, i nieduża Ola, dosiada te największe, bo kocha skakać:) |
zębatek |
2020.09.25; 10:10:29 |
zębatek kocha konie, ale jak ze wszystkimi zwierzętami, praca z nimi jest niebezpieczna, cud że przeżyłeś, bo takie uderzenie może zabić
plus plus plus od zębatka |
Katarzyna K. |
2020.09.25; 09:53:13 |
o zgrozzo!!!
dobrze że nic się nie stało, uwaga uwaga nawet przyjemność może zamienić się w horror!
++ |
TESSA |
2020.09.25; 09:31:29 |
prawie codziennie idąc na spacer z moją Herą / pieseł rasy owczarek. nie lubię nazwy niemiecki / mijamy stadninę koni... zarówno ja, jak i moja przyjaciółka uwielbiamy się z nimi witać, choćby z daleka :) |
|
|