|
Ból miłości
Ból miłości |
Zygmunt Jan Prusiński
BÓL MIŁOŚCI
Motto: "Ty jesteś daleko
a poziomka ma kształt łzy"
- Małgorzata Hillar -
Nie potrzeba dużo wysiłku
by złamać gałązkę
z ulubionego drzewa
i przynieść do domu.
Wazony napełniam wiosennie
gra cicho orkiestra
jestem tak blisko
że słyszę głos strumienia.
Uwodzę wierszem pola
syczy wiązanie uczuć
na pustym szlaku
gdzie nikogo nie ma.
Jest rzeźba kobiety
niczym ukryty ołtarz
w skryciu i ja ukryty
oblewam się poezją.
I tylko tego bólu
nie mogę wyjąć
puchnie nadzieja
w naiwnym otoczeniu.
10.5.2013 - Ustka
Piątek 16:34
Wiersz z książki "Kobieta pachnąca stepem"
autor ZJP
https://lh4.googleusercontent.com/proxy/znbeBih46Nj0RNZfPS4tTuVceJ-swaOgWEL6uupveOXdgud3Qg0W4z46AyXbddApu_jjnjggxOkHflbGImnhc29HLhEP0QXcLmHUdFThPGOWLbWAMA |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2020.03.07; 14:12:07 |
BIAŁY BLUES POEZJI
Autor Zygmunt Jan Prusiński
http://sosvoxpopuli.pl/poezja/?fbclid=IwAR3ENxJNYbdXuMl2F35_tJd3UT77QpJ9IZKXDo4fUpVCDhd1y1iiYY1NH-o |
zygpru1948 |
2020.03.07; 14:11:48 |
ZAUŁKI ŚWIATŁA – część druga
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
OPIERAM SIĘ NA POCZUCIU OBOWIĄZKU KOCHAĆ CIEBIE DOPIJAJĄC RUM
https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/1022652,zaulki-swiatla-czesc-ii?fbclid=IwAR3tgs3e7xxke_3kV8y5bFqg3K2gyZysh8gnVjKfwBmZTuu0EponXs4Bmn0 |
zygpru1948 |
2020.03.07; 14:11:16 |
Zygmunt Jan Prusiński
WGŁĘBIONY W SKAŁACH ZNACZĄCYCH ŚWIATŁEM
Motto: Potajemnie dotykam kochania
jesteś taka piękna nie wstydź się
o tej porze ptaki nie śpią a wodorosty
nucą przy brzegu jezior i stawów.
Onegdaj pisałem książki przy muzyce
Barry’go White’a - Let The Music Play
unosił mnie chyba do samego nieba
uwielbiam tę piosenkę – chciałem tańczyć
ze wszystkimi brzozami wiem gdzie one rosną
wiem że czekały na mnie bom samotny twórca
opisuję je wciąż za te delikatności które czuję
to moje prawdziwe siostry na brzegu polany.
Podążam z książkami tam moje wiersze i uczucia
zwodzony most na tle księżyca pięknieje lubię
subtelność w tobie kiedy mnie dotykasz – jeszcze
jestem mężczyzną to mogę ogłosić lata jakby
spieszyły się ku starości – nie pojmuję dlaczego
nie mogę pozostać młodym kochankiem
roztoczyć i otoczyć cię wierszami o szczęściu –
czuję piasek morski w ręku jestem na wydmach.
Odpoczywam przy wierszach Federica Garcia Lorciego
mają tyle pozytywnych znaczeń jak ten fragment
„Starym kobietom nad rzeką u gór podnóża łzy płyną,
opłakują niepowrotne minuty włosów i imion”
żeby takie coś napisać to trzeba być wybranym przez Boga
Federico ukłony z mej strony – poznaję ciebie w dramatach
tak mi bliskich i osobistych – snuję elementy jakbym bywał
w twoich wierszach zaproszonym gościem!
A ja kontynuuję książę „Zaułki światła” – nie łatwo
obrazować okoliczności to nie jest łatwa randka
jak w ubiegłym wieku wtedy byliśmy młodzi
uczyliśmy się tworzyć dorosłość choć nie zawsze
wiedzieliśmy co dalej wobec poznanej osoby –
a jeśli ciebie dotykam odważnie to przyjmij to
za szacunek że coś ze mnie masz na pamiątkę.
6.03.2020 – Ustka
Czwartek 17:18
Wiersz z książki „Zaułki światła”
Muza Zofia Musiał
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/s960x960/83328453_270188347291499_2451725980058779648_o.jpg?_nc_cat=107&_nc_ohc=Oz8nUJ9CwxAAX8f-W4n&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=0c061b4c2c778826274549bb56352e24&oe=5E949DFE |
zygpru1948 |
2020.03.07; 14:06:56 |
Daniel Odija „Kronika umarłych” [recenzja]
8 września 2014
Kronika umarłych to, jak dotąd, jedyny – z wyjątkiem krótkich opowiadań publikowanych regularnie na łamach „Chimery” – znany mi utwór Daniela Odiji. Umiejscowiona w fikcyjnym miasteczku powieść jest kopalnią kuriozalnych postaci z pogranicza jawy i snu, rodem z filmów Davida Lyncha.
Mamy tu niespełnionego artystę, Mateusza, który klucząc uliczkami miasta, obsesyjnie dostrzega – zupełnie jak bezimienny bohater Androgyne Przybyszewskiego – w każdej niemal kobiecie swoją utraconą miłość. Cierpienia psychiczne uznaje w końcu za dar od Boga, „mistyczne dotknięcie”. To współczesny jurodiwy pragnący zbawić świat od zagłady, wędrujący z zaciśniętym w dłoni różańcem szaleniec Chrystusowy, który „rozpoczął krucjatę przeciw przeklętemu miejscu”.
Mamy też Janka, młodego księdza, który w poszukiwaniu wiary i odpowiedzi na kryzys egzystencjalny zamyka się – niczym w komorze deprywacji sensorycznej – w piwnicznym schronie, gdzie w zupełnej ciszy i ciemności dopuszcza do głosu tłumioną podświadomość.
Czytelnik znajdzie tu jeszcze kilka perfekcyjnie skrojonych portretów mężczyzn i kobiet, w których życiu zacierają się granice między prawdziwym szczęściem a iluzją szczęścia, między kłamstwem a prawdą, jawą a koszmarem, a nawet między życiem i śmiercią.
Miejsce ukazywane przez autora to inferno. Dla pierwszoplanowych bohaterów jest jak labirynt – z którego, mimo usilnych prób, nie udaje im się wydostać – jak olbrzymi wąż połykający własny ogon. Bohaterowie drugoplanowi natomiast o ucieczce nawet nie myślą, zanurzają się w odrażającą rzeczywistość, tworząc niezwykle barwny katalog patologii i zepsucia.
Odija opisuje dwa światy. Żadnego z ich nie można nazwać normalnym czy zwyczajnym, ale jeden z pewnością jest realny. Za do drugi to urojony, zrodzony ze strachu i sennych koszmarów świat fantazmatyczny.
Początek i koniec Kroniki umarłych tworzą pewną klamrę kompozycyjną. Autor prowadzi czytelnika od głównego bohatera, słyszącego muzykę w szumie samochodów, łoskocie prac budowlanych, śmiechach dzieci, rozmowach przechodniów, całej tej miejskiej kakofonii, do bohatera tworzącego wyimaginowane, muzyczne opus magnum.
W odniesieniu do tej powieści Odija jest kronikarzem końca świata. Pisze o pewnym wycinku teraźniejszości, jednocześnie wybiegając w przyszłość. Ukazuje świat będący odrażającym miejscem, a równocześnie organizmem, przedziwnym monstrum, które – podobnie jak mewy, rozszarpujące na plaży ryby i mniejsze zwierzęta na krwawe ścierwo – rozdziera i pożera ludzkość. Czytając Kronikę umarłych, przed oczami widzimy świat stopniowo ulegający entropii, świat którego Armagedon musi być bliski.
*
Wszystkie cytaty pochodzą z niniejszego wydania Kroniki umarłych. |
zygpru1948 |
2020.03.07; 13:57:54 |
Moje najukochańsze wiersze Małgorzaty Hillar
(Czytatka zdradza co nieco.)
"Moje nogi stworzone
do tańca
Moje palce stworzone
do pieszczot
W moich włosach jest
blask słońca
i miękkość krokusów
Lecz choćby były
najpiękniejsze i najdłuższe
nie zakryją ciężkiego kamienia
który dźwigam na plecach
Moje nogi
w niebieskich pantoflach
nie zatańczą
nigdy
Pod kwitnącym kasztanem
zawsze będę siedziała
sama
Przez wszystkie fioletowe noce
zawsze pójdę
sama"
"Garbuska" :(
"Kiedy gaszę światło
miękka mysz samotności
łazi po kołdrze
Kiedy zapalam
słonecznik wybałusza
swoje nienormalne oko
Na ulicy
głos człowieka
Zawisam na nim
jak na nitce
dzikiego wina
Urywa się
spadam
Księżyc
wyciąga na ratunek
białe zimne ramiona
Jeżeli nie przyjdziesz
wyciągnie mnie
za włosy przez okno"
"Nitka dzikiego wina" - przyjdź.
"Codziennie szukam siebie
jak obcy sobie człowiek
uległy barwom
dźwiękom
ciszy
Podporządkowany
swoim oczom i rękom
które wzrusza
miękkość ptasiego pióra
Codziennie siebie szukam
Gdy jestem już blisko
staję nagle bezradna
nad żółtym mleczem
napotkanym po drodze
Myślałam
może kiedy przyjdziesz
odszukam siebie
Ale zanurzona
w twoich dłoniach
znalazłam tylko
własną skórę"
"Skóra" - nieprawda...
"Nigdy się nie dowiem
czy widzisz
tak samo jak ja
żółty łubin
Czy tak jak ja
czujesz
jego aksamitny zapach
Nie przekonam się
czy tak samo
słyszysz
szelest skrzydeł sowy
Nie sprawdzę
czy odczuwasz
to samo co ja
głaszcząc
kosmatą owcę
Nigdy nie dowiem się tego
choćbym oglądała
twoje palce
pod słońce
albo dotykała ich
wargami"
"Nigdy się nie dowiem" - a to prawda, mistyczna : )
"Jest ze mną
zawsze
To on
każe mi odchodzić
od kolorowych i tańczących
i chować się w łódce
na brzegu rzeki
Przez niego
uderzam bezsilnie głową
o szare ściany
i zielony piec
Przed nim
uciekam w nocy
ulicami ciężkimi
jak asfalt
Gdy zobaczysz
że tak biegnę
rzuć mi przez okno
słonecznik
złoty jak serce"
"Niepokój" - tkwi we mnie mimo wszystko. |
|
|