Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (6)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
Tylko bądź
- sisy89
"smuteczek"
- sisy89
"smuteczek"
- Kama
Strefa wolna od nienawiści
- Polak patriota
więcej...

Dziś napisano 13 komentarzy.

Blondynka o zmierzchu mad morzem

Blondynka o zmierzchu mad morzem

Zygmunt Jan Prusiński


BLONDYNKA O ZMIERZCHU NAD MORZEM

Aurelii Kani - Hrychorczuk



Ta scena jest absolutnie ważna.
Zbierasz oklaski od mew,
ładna jesteś Aureolio w kolorze
piasku i błękitnego nieba,
zachód słońca powinien się cieszyć.

Gdybym ja tam został zaproszony,
tylko dla ciebie byłby ten koncert.
Z mego ciała wypłynęłyby dźwięki
i słowa ułożone według uroku.
To nie jest łatwo przejść
w metamorfozę odmiany czasu.

Sypie na mnie niepokój z nieba,
bo i sam Pan Bóg się na mnie gniewa,
że myślę o erotycznych zabiegach...
Tak chcę jak najwięcej wydobyć z ciebie
tej dziwnej słodyczy bez nazwy.

Skraplam się chęcią zdobycia twego ciała
potajemnie - bezszelestnie - ale z dźwiękiem.


31.05.2010 - Ustka
Poniedziałek 17:46

Wiersz z książki "Zatoka Intymnego Przymierza"


Muza
http://static.jpg.pl/static/photos/619/619875/61ff3b53b74ade6aba1e08bed3ce372a_normal.jpg



Od Polityki do Erotyki: wiersz 147

Opublikowano: 31 maja 2010, 17:53

https://www.salon24.pl/u/korespondentwojenny/188651,od-polityki-do-erotyki-wiersz-147
Napisz do autora

« poprzedni ( 2068 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2021-09-15, 11:41:10
typ: przyroda
wyświetleń (248)
głosuj (57)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2021.10.06; 04:23:31
Z opóźnieniem piszę bo dzisiaj zobaczyłem Twój komentarz.

Tak (urocza to kara) jeśli wstępuję potajemnie - bezszelestnie - ale z dźwiękiem!

Zatem zapraszam niezwłocznie...

zygpru1948 2021.09.15; 11:57:26
Andrzej Bursa

Uwaga dramat



Mały szary człowiek

taki szary jak poniedziałek po niedzieli

szary jak szara mysz na szarym polu

dowolnie sortowany

magazynowany i sprzedawany

hurtownie

oraz krążący w obiegu detalicznie

jako jeden z detaliogromnej sumy

identycznych detali

detal właściwie zbędny

o wiele bardziej zbędny

od cyfry pod którą jest zapisany

z a p ł o n ą ł w i e l k ą m i ł o ś c i ą.

zygpru1948 2021.09.15; 11:49:49
Adam Lizakowski – Bob Dylan. Nadchodzi Nowe Wielkimi Krokami, czyli The Times They Are Changin


17 września 2019

zygpru1948 2021.09.15; 11:46:24
ALBERT GROSSMAN

Chociaż Dylan podpisał umowę z Grossmanem latem 1962 roku, jego obecność młody artysta odczuł dopiero w następnym roku. Jeszcze w grudniu 1962 doszło do dużej sprzeczki, gdy Grossman, (który wciąż był realizatorem płyt Dylana), wraz ze swoim człowiekiem Johnem Court’em wszedł do studia nagrań i próbowali mówić Dylanowi, co ma grać i jak ma to grać, nawet z kim to powinien zagrać. Wtedy Hammond (aktualny menadżer ) wyprosił ich ze studia nagrań, ale Grossmann nie odpuszczał. (Minie sporo czasu zanim się go pozbędzie Dylan pozna się na nim). Zresztą Hammond sam się przekonał, że nie da się współpracować z Grossmanem i zrezygnował ze współpracy z nim, jak szybko było to możliwe. Grossman się uskarżał do Davida Kapralika, (przełożony Hammonda), żądał, aby ten odsunął niewygodnego mu realizatora dźwięku jak najszybciej. Takim postępowaniem stawiał Dylana w niewygodnej sytuacji, bo razem z nim chodził do biura Kapralika i tam się użalał na Hammonda, który bardzo dużo pomógł młodemu muzykowi. Dylan w tych rozmowach nie odzywał się, miał spuszczoną głowę i czuł się źle, bo w głębi duszy czuł się bardzo zobowiązany wobec Johna, któremu bardzo dużo zawdzięczał. Z czasem Kapralik uległ sugestią Grossmana, ale zaproponował mu swojego realizatora dźwięku, był to młody pełen kreatywności i pomysłów Tom Wilson, potomek czarnych niewolników, na widok, którego Grossman i Dylan zaniemówili, ale pokornie przyjęli ofertę Kapralika. Tom okazał się wspaniałym realizatorem następnych trzech płyt Dylana, z którym bardzo dobrze mu się współpracowało. Z czasem artysta tak się zaprzyjaźnił ze swoim menadżerem, że po definitywnym rozstaniu z Suze zamieszkał u niego, stał się jego domownikiem. Nawet do albumu „Bringing It All Back Home”, wykorzystano zdjęcie zrobione w salonie Grossmana na okładkę. Na nim artysta pozował z jego żoną Sally ubranąej w czerwoną spódnicę. To z żoną Grosmana Dylan zrobił ”interes życia”, gdy zamienił na kanapę obraz Preslay’a, który po spotkaniu w „fabryce” u Warhola wyniósł na plecach wraz z kolegą Neurwirthem do samochodu. (Obraz ten kilka lat później sprzedano, za kilka setek tysięcy dolarów). Grossman wziął karierę i życie młodego Dylana w swoje ręce, bez żadnej przenośni poetyckiej. Jeśli miał go w zasięgu ręki, po każdym występie organizował przyjęcia, na które zapraszał osoby według jego klucza. Nie mogło być tam jakiś przypadkowych ludzi, którzy by mogli „wejść w głowę artysty”, on też ustał trasy koncertowe, czasem nawet mordercze trasy, bo dwa koncerty w jeden wieczór. Scenariusz koncertów krajowych był zawsze podobny: Dylan prosto z hotelu udawał się limuzyną do sali koncertowej, a po koncercie szybko do limuzyny i do hotelu. Ograniczono kontakty z publicznością czy prasą do minimum, jeśli trzeba było udać się w drugie miejsce na następny występ w ten sam wieczór, wtedy wsiadał w prywatny samolot i tam leciał. Dylan był „kurą znoszącą złote jajka”, Grossman nie odpuszczał nawet na chwilkę, ciągle chciał mieć go „na oku”. Eksplodował go, ile tylko się dało, artysta, utyskiwał, jęczał, nawet zaczął nienawidzić swojego przyjaciela-menadżera, ale był posłuszny. A Grossman szalał, potrafił tak ułożyć trasę, że artysta padał z nóg z przemęczenia. Trasy zagraniczne również były bardzo uciążliwe, ale różniły się krajowych, artysta miał dużo więcej swobody i to on rządził wszystkimi wokół siebie. Umiał walczyć z stresem, ale często popadał w irytację i agresywność słowną, trudno się dziwić, bycie wśród tych samych ludzi, przez 24 godziny na dobę, wymaga nie lada umiejętności. Najbardziej cierpieli ci, co byli najbliżej, na nich wszystko się skupiało. W marcu 1966 roku Dylana koncertował od Los Angeles po Vancouver w Kanadzie. 9 kwietnia miał już koncert w Honolulu na Hawajach, kilka godzin później poleciał do Australii, gdzie spędził dziewięć dni, dając siedem koncertów. Po koncertach trwał „ubaw” do rana, picie alkoholu i palenie trawy, oraz wizyty wielbicielek.

Bez chwili odpoczynku poleciał do Sztokholmu, Kopenhagi, Paryża, Rzymu, Irlandii, Anglii, Walii, i Szkocji. Wszystko odbyło się w niecałe dwa miesiące. A gdy powrócił do domu pod skrzydła Grossmana ten zagonił go pisania nowych piosenek i do studia nagrań. Artysta chciał mieć menadżera zawodowca więc go miał, można bez współczucia powiedzieć, „przewracał się ze zmęczenia”, przy życiu trzymała jego silna wola, wiara w siebie, „życie na gorąco” bardzo mu odpowiadała. Stawał się jednocześnie i sławą i legendą, mało komu za życia to się udawało. Był/jest tak skonstruowany psychicznie, że dobrze znosił/ znosi podróże i ciągłe przenoszenie się z miejsca na miejsce. Nie wiele ludzi tak potrafi żyć całymi latami jak on, do tego wszystkiego potrzebna jest niesamowicie mocna osobowość. Przeżył, dzięki „końskiemu zdrowiu” trwał w nieustającym happeningu, który innych dawno by zniszczył. A tak, to on niszczył stare mity folkowe z pokolenia Woody’go, te jeszcze sprzed II wojny światowej i stwarzał nowe swojego pokolenia. Opisywana przez niego codzienność murzyńskiego południa Ameryki, rewolucja młodzieżowa jako bunt przeciwko wojnie w Wietnamie, podana w formie piosenki/ballady podobały się. Teksty opiewające anarchię, sprzeciw, gniew, trafiły na podatny grunt, budziły wrażliwość i sumienia z drzemki amerykańskiego komercjalizmu. On z Bożej Łaski poeta staje się miotłą, która ma wymieć stare śmieci, a przy okazji krzyczy, niczym sprzedawca mydła czy sznurówek: The Times They Are A- Changin’, ludzie nadstawcie uszy, gdziekolwiek jesteście słuchajcie, idzie nowe, nadszedł kryzys kultury, i wiele, wiele innych wartości straciło swoją wartość. Ja to wszystko zmienię, będzie nowy potop, nowy deszcz A Hard Rain’s A – Gonna Fall, ale po nim nastaną lepsze czasy.

Dylan „pędził” cygański styl życia, gdy Suze z nim zerwała i wyprowadziła się do siostry Carly, on poszedł mieszkać do swojego menadżera Grossmana. Kompletnie się pogubił, był rozbity no direction home, ale Albert to rozumiał, zastąpił mu ojca, mówił co ma robić, co ma jeść, kiedy iść spać. Pod rządami menadżera Dylan musiał zmienić swój tryb życia z „amatorskiego na życie zawodowca”, przejść z „włóczęgostwa” na tryb „osiadły. Dylan spędzał u niego czas na pisaniu i słuchaniu muzyki, na spacerach i na rozmyślaniu, jak to nazwał „clearing my head”. Jedynym wyjściem było zmusić się do jakiejś roboty, czyli grania i komponowania. Terapia pracy mu bardzo pomagała, jak mało kto potrafił osobiste niepowodzenia przekuć w sukces, wręcz potrzebował porażek i „kopniaków”, aby tworzyć i żyć. Grossman zresetował nowego Dylana, to on nauczył go nie ufać ludziom, wmówił mu, że that people were trying to use him in those days (ludzie ostanio próbują wykorzystać go dla swoich celów). Z czasem przejął nastawienie Grossmana do ludzi, ocenianie ich jako swoje własne. Na przykład, jeśli ktoś nie spełniał określonych przez Grossmana warunków, był wykluczany z towarzystwa, Dylan postępował podobnie. Jeśli dziennikarz nie pozwalał przed publikacją przeczytać to, co napisał, mógł mieć zabronienie w ogóle pisać, na co niektórzy dziennikarze się godzili. Uczył się od Grossmana, a ten pozostawał nie tylko nauczycielem, ale mistrzem pod każdym względem. Grossman kochał bardzo pieniądze, ale czy w pełni rozumiał to, co się dokonało w Ameryce na przełomie lat 50 i 60, tego nie wiemy. Rozumiał, że Ameryka się bogaci, średnia klasa ma coraz więcej czasu dla siebie, na kulturę, a ta zostaje postrzegana jako produkt działalności artystycznej/literackiej i staje się produktem handlowym jako towar. A jako towar na rynku musi podlegać/podporządkować się podaży i popytu. Mając w swojej artystycznej „stajni” innych artystów, zaczął wykorzystywać ich dla swoich celów promując Dylana. Przede wszystkim korzystał z najlepszych artystów z piosenkarki Odetty, zespołu Peter, Paul and Mary oraz innych artystów, aby śpiewali jego piosenki. I to nie była żadna prośba, ale polecenie, że gdziekolwiek by nie pojechali koncertować, musieli zapowiedzieć Dylana piosenkę następującymi słowami: Now I we’d like to sing a song written by the most impotent folk artist in America today, Bob Dylan. Grossmana cel był jeden, aby Dylan stał się tak sławny i popularny jak Joan Baez.

Mimo tego wszystkiego, co Dylan robił i czego dokonał, patrzono na niego chłodnym okiem, z dystansem, w roku 1968 ten sam Grossman, co kilka lat wcześniej, kazał swoim podopiecznym artystom zapowiadać go, jako „najwybitniejszego twórcę swojego pokolenia, powiedział o nim: faktycznie nie jest z niego, ani wybitny muzyk, ani nie ma nadzwyczajnego głosu, ale ma osobowość. After all, he’s not a great harmonica player, and he’s not a great guitar player, and he’s not a great singer. He just happens to be an original. Dzisiaj, pięćdziesiąt lat później, wiele osób by się pod tym podpisała. Jednak miał/ma coś, czego nikt w branży muzycznej nie miał: talent do pisania tekstów, osobowość i wspomniane już „końskie zdrowie”. Lecz on tym się nie przejmował, co sądzą o nim szefowie, jego najbardziej interesował on sam. Miał duszę romantyka, rozdartą co najmniej na dwie, jeśli nie więcej części. Jego kosmiczne poczucie rzeczywistości, baśniowość, wizyjność, żywiołowość obrazowania, (nie bał się banałów, często wpadał w grafomanię, wychodził z niej obronną ręką tworząc arcydzieła ponadczasowe), krąg oddziaływania poetyki był ogromny. Większość ludzi, nawet dzisiaj, już po nagrodzie Nobla, uważa go za tekściarza, a nie za poetę. Mało kto traktował jego układanie piosenek/ballad za wybitną poezje, poza nim samym.. On przez cały czas balansował na poziomie twórcy ludowego. A ludowość to przede wszystkim możliwość „pożyczania sobie” tekstów innych twórców, przerabianie ich, lub dopasowywanie do własnych potrzeb, korzystanie z muzyki innych twórców, tak jak się komu podoba, i podawanie tego wszystkiego jako własnego dzieła, swojego pokolenia. Korzystał skąd się tylko dało i od kogo się tylko dało. Kilka ballad z płyty The Times They Are A- Changin’ omówionych tutaj, to nic innego niż reportaże literacko-poetyckie. Od dziennikarstwa różniące się tylko pięknem formy, przekazem przy pomocy artystycznych środków przekazu oraz sam proces twórczy uczynił je balladami, a nie reportażami.

Ciekawa jest anegdota, a może i prawda, kiedy to Bob Dylan miał wystąpić na Isle of Wight Festival w sierpniu 1969 roku, krytyk angielski Michael Grey zapytał Grossmana o pogłoskę, że The Beatles mogą pojawić się na scenie z Dylanem. Grossman odpowiedział, sotto voce: Oczywiście, Beatlesi chcieliby dołączyć do Dylana na scenie, a ja chciałbym polecieć na Księżyc. Odpowiedz krótka i na temat, Grossman rządzi i nawet przyjaciele/przyjaźń Dylana, z nimi (palił marihuanę wielokrotnie z nimi) nie mają znaczenia dla menadżera. Kontrakty między Dylanem i Grossmanem zostały oficjalnie rozwiązane 17 lipca 1970 r. Wcześniejsze umowy z Grossmanem pozwoliły mu zabrał 50% praw do publikacji utworów Dylana. (Standard jest 15%-20%). Dylan z lekcji Grossmana wiele się nauczył, dobrze też za nie zapłacił. W niecałe trzy miesiące od odejścia Dylana, Grossmana stracił jeszcze jedną „kurę znoszącą złote jajka”, była to Janis Joplin, która umarła w hotelowym hotelu. Jej krótkie lata kariery wypełnione były alkoholowymi, narkotycznymi i obyczajowymi ekscesami, przeplatanymi kuracjami odwykowymi. Zmarła na krótko przed wydaniem swojej drugiej solowej płyty, Pearl, 4 października 1970 roku w pokoju numer 105 w Hotelu Landmark w Hollywood, gdzie wówczas mieszkała. Przyczyną zgonu było ostre zatrucie heroinowo-morfinowe w wyniku wstrzyknięcia nadmiernej dawki. Ale i taką możliwość zakończenia życia Janis Grossman przewidział, wcześniej ubezpieczył ją na 200 tysięcy dolarów w razie niespodziewanej śmierci lub w wyniku różnych nieprzewidzianych wypadków: np. samochodowych, kolejowych, samolotowych. Po nagłej śmierci artystki Grossman podjął 200 tysięcy dolarów od firmy ubezpieczeniowej, ale z czasem San Francisco Associated Indemnity Corporation poprosiło go o zwrot wziętej sumy. Sprawa trafiła do sądu cywilnego i została opisana przez New York Post. Grossman przyznał w sądzie, że nie miał zielonego pojęcia, że Janis lub jej członkowie zespołu biorą jakiekolwiek narkotyki w tym heroinę. Śmierć piosenkarki najpierw oceniono jako samobójstwo, a od samobójstwa nie była ona ubezpieczona, tutaj Grossman był na przegranej. Lecz z czasem przekwalifikowano ją, jako nagły przypadek, po kilku latach sądzenia się w 1974 roku Grossman otrzymał na rękę 112 tysięcy dolarów, co w 2019 roku jest równoważne około jednego miliona dolarów. Sam umarł na atak serca w samolocie, w drodze do Londynu, miał 59 lat, (1986), nie wiemy jaką kwotę podjęła jego żona, młodsza o prawie 15 lat i na jaką kwotę był ubezpieczony. Bob Dylan żyje na szczęście do dzisiaj i wciąż gra i pisze nowe ballady.


SPRZEDAŻ MANUSKRYPTU
Oryginalny, odręczny, dwustronicowy tekst Boba Dylana z jego kultowym hymnem lat 60. The Times They Are A-Changin został sprzedany za 422,500 USD w Sotheby s w Nowym Jorku 10 grudnia 2010 roku. Został on zakupiony przez Adama Sendera kolekcjonera sztuki współczesnej. Tekst został napisany na zwykłej kartce wyrwanej z zeszytu z trzema dziurkami na prawie stronie kartki. Kartka jest pogięta, poplamiona i podpisana przez Dylana.

Dzierżoniów 26.02.2019


Źródła:

Wszystkie cytaty w języku angielskim, jeśli nie ma podanych źródeł pochodzą z książki pt. Bob Dylan autorstwa Anthoniego Scanduto. Published by Publisher: Grosset & Dunlap; 1st edition (1971). ISBN-10: 0448020343.


1.Talkin ‚John Birch Paranoid Blues. © 2019 Genius Media Group Inc.

2. Bob Dylan. Chronicles. Volume One. Wydawca: Simon &Schuster. New York.N.Y. Rok wydania 2004.

3. Suze Rotolo, Bob Dylan’s Girlfriend and the Muse Behind Many of His Greatest Songs, Dead at 67. Autor Andy Greene. The Roling Stone Magazine. February 27, 2011.

4. If I Had A Hammer © 2019 Genius Media Group Inc


Wiersze na topie:
1. ten czas (31)
2. aż tyle (31)
3. Przystań (30)
4. Kryształowa kula (30)
5. Potęga Nadziei (30)

Autorzy na topie:
1. darek407 (1529)
2. wieslawdrop (240)
3. Gregorsko (182)
4. BlindNiemy (118)
5. amnezja (98)
więcej...