|
Apocalypse amore
Apocalypse amore |
Czas na punkt zwrotny, wbiłem się,
przybiłem do krzyża grzechu,
wspinam się, modle, myślę,
nogi uginają, zapadam w śpiączkę.
Leżąc nie wiem, że leżę, portrety i sytuacje,
miga prawda, miga nieprawda, wyobrażenie,
grzechy malują powoli obraz,
co to za kreska, czy naprawdę jest taka krzywa?
Widzę odbicie grzechu mojego w obrazie,
czerwienią opływają krawędzie, jak krew,
jak płaczu nitki cieczą płyną,
grzech tonie w samym sobie.
Widzę obraz zgłady, apokalipsa,
apokalipsa naszego wąskiego świata,
zamkniętego, gdzieś między życiem,
a przeżyciem na wskroś słońcem przebyta.
Apocalypse amore, sam doprowadzam,
krzyż za ciężki, ja w śpiączce, dobijają,
dopóki śpię, jestem Jezusem wieku młodego,
kochający pan morza, dusza nie taka dusza.
W śpiączce widzę swój portret, na wzgórzu,
pod krzyżem nikogo, ani smutku, ani nadziei,
tylko grzech miłości rozpacza, że go popełniłem,
naprawię go na krzyżu i wrócę do Ciebie,
obiecuję... |
|
---- |
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
|
|