Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
"Paryż"
- lucja.haluch
Z mitami
- AL46
"Autoportret w dzwonku rowerowym"
- joanna53
Śmieszny płacz
- joanna53
więcej...

Dziś napisano 0 komentarzy.

Aforyzmy 78

Aforyzmy 78

AFORYZMY - autor Zygmunt Jan Prusiński

Piątkowa cisza - słońce łazi, zmienia kształt cieni w obwodzie.

Udam się po okolicy może zerwę kilka kwiatów w dzikich zaroślach.

Wręczę ci bukiet z pocałunkami należne oddam nie tylko z serca.

Godzina siódma dochodzi, drzewa milczą i cienie milczą.

Z szosy tak zwanej lubelskiej hałas mknących pojazdów.

Układam wiersz bez metafory bo nic szczególnego się nie dzieje.

Ogród - ja - łyk kawy i papieros, wiem że dzisiaj w nocy pokocham cię.

Świt zaliczyłem przy kawie i papierosie, a na obiad podobno barszcz ukraiński.

Na peronie w Pilawie orkiestry nie będzie sam mogę ci zagrać kawałek bluesa lub bossa novę, a ty rytmicznie zatańczysz.

Wierzbową aleją pójdziemy, opowiem ci fragment życia jak byłem dzieckiem w Otwocku z wigorem grającej harfy albo cytry, kiedy przez jakiś czas z cyganami się przyjaźniłem.

Planuję przy rumiankach się zatrzymać odpocząć chwilowo na twych piersiach - wydobyć z siebie tę męskość na którą liczysz, bom po to przyszedł na świat żeby kochać.

Przypilnuj mój temperament, ekspresja otwiera się niczym kwiat nocy - to co masz dla mnie, te walory i ruchy namaluję błękitem w końcowej fazie.
Napisz do autora

« poprzedni ( 2410 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2022-09-09, 06:24:11
typ: przyroda
wyświetleń (148)
głosuj (59)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2022.09.09; 06:47:44
Zygmunt Jan Prusiński

DRUGIE ŻYCIE


Można powiedzieć że żyję w drugim przebraniu
trzeciego nie będzie to wiem
nie staram się rozumieć dlaczego przeżyłem
w ogóle nie interesuje mnie nic
tylko wiatr jest mi bliski i drzewa.

Dziewczyny to jak pokrzywy
nie nastrajają – dziewczyny to przeszłość
zostałem na wydmach by resztę dopisać
że istotnie sztuka ta czy inna
jest mi zupełnie obojętna –
rodzi się nowy krzyk człowieka.

Odchodzę z książkami do swojej krainy
poukładam według alfabetu nie dat
zostaną w głębi mrocznego tła
może ktoś kochany wróci i poczyta.


7.10.2020 - Ustka
Środa 17:33

Wiersz z książki "Przeszedłem tę przełęcz"

zygpru1948 2022.09.09; 06:40:37
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa


16.07.2011 02:55

@Hermenegilda i Anakonda


Teraz widzę, że się bardzo różnicie, jak ogień i woda.
Anakonda jest jakby powiedział Nietzsche apolińska na pierwsze danie ale dionizyjska na drugie - do czego się zresztą przyznaje, że pociąga ją dojrzałość zmysłowa. Natomiast Pani - odwrotnie. Od zmysłów do ducha. Ale ja czuję w Pani gnostyczkę i buddystkę, albo jakiegoś odmieńca. W każdym razie chyba nie katolika. Co zaś do Pani tez, jakby wyjętych z Bahagawatgity, to nie jest takie oczywiste. Każde z Pani twierdzeń można poprzeć lub obalić, w zależności od chęci. Bowiem nic nie jest w nas, ani nic na zewnątrz nas. Jest i nie jest, nie wiadomo gdzie. Nie ma dobra i zła a zarazem wszystko jest dobre i złe. Nie należy brać serio twierdzenia buddyzmu, że jest prawda o cierpieniu i o powstawania cierpienia, jako podstawie wszechrzeczy i sensie „wszystkiego”, działania, odrzucenia działania wyzwolenia itd. A jeśli cierpienie nie istnieje, bo jest go tyle wszędzie, że gdy nie ma nic poza cierpieniem, którego już nie jesteśmy zdolni odczuwać, to co? To cierpienie znika jako kategoria rozumowa, która jest bardzo ważna w buddyzmie i waży na losie naszego zmagania o lepszą karmę. A co, jeśli rozumu nie ma?

I co, jeśli Pani Anakonda (i ja też) ma rację, że miłość jest taka straszna, że zakochana kobieta dostaje torsji i rzyga z rozkosznego strachu, idąc na randkę. Boi się nie dlatego, że ją coś złego czeka, ale wręcz przeciwnie, napad panicznego lęku bierze się z poczucia nadmiaru szczęścia i nierozumnej emocji. Bo czyż miłosne szczęście można zrozumieć? Ono się nie mierzy po ludzku. Patrząc na zakochaną kobietę, często mówimy, że się goni jak suka, a o facecie też odpowiednio. Bo to ma swoje nieludzkie, zwierzęce odpowiedniki. Czy muzykę można zrozumieć, lub własną akceptację istnienia? To są rzeczy zwierzęce i pozarozumowe. Miłość jest zwierzęca, bo gdyby taką nie była, to by mnie wołami nie zaciągnęli do tego kieratu jakim jest małżeństwo i kobieta, żeby się zakochiwał, żenił, płodził dziecko, wychowywał i robił jak wół. A potem się rozwodził i żarł na starość o podział majątku. Koszmar. A niech sobie Bóg ojciec płodzi i wychowuje, w takim świecie stworzonym przez siebie, do kitu! Tak bym powiedział, gdybym nie miał trzęsionki. A tymczasem nie protestowałem tylko lazłem między kobiece nogi jak żaba do węża! I trząsłem się ze strachu przed emocją, jak pytel. Wzywam Panią Anakondę na świadka, niech mnie poprze, że miłość jest stanem najwyższego zaburzenia w naszej psychicznej równowagi, naszej sytuacji życiowej, często przysparzającej więcej kłopotów niż „przyjemności”... i tak naprawdę to chyba jest szczęśliwym nieszczęściem. Tym bardziej, że jak pisze (tu się wymądrzę) Camus, ukochana osoba musi przestać kochać i zakochać się w kimś innym. Takie jest prawo życia, które odrzucają buddyści, chociaż go w jakiś sposób akceptują!

I nie sposób się zgodzić, że miłość zabezpiecza przed cierpieniem, bo nie zabezpiecza przed niczym i jednocześnie godzi z cierpieniem, którego przysparza. Cholerka (która to powiedziała?), dzięki wam mam okazję powrócić w myśleniu do tych spraw o miłości i nienawiści, o których dawno nie myślałem, bo pisałem o historii i polityce. Kiedyś uważałem, że Bóg (bóstwo, Ganesia, awatar - obojętnie jak tego stworzyciela świata nazwiemy) jest zazdrosny o człowieka i jego szczęście (a raczej nieszczęście – bo wszystko polega na chwilowym złudzeniu) z drugim człowiekiem i widząc dwoje kochanków, wpycha się między nich, żeby też z nimi spółkować (do kupy), bo przecież kiedyś zamyślił stworzyć Androgyne, czyli człowieka pełnego i niesprzecznego, zarazem mężczyznę i kobietę w jednym. W dzisiejszej sytuacji metafizycznej człowiek nie oglądając się na niepełnione obietnice zbawienia na ziemi, sam robi sobie powrót do raju, łącząc się z kobietą, i podczas orgazmu następuje między nimi zjawisko jedności z kosmosem i całym porządkiem ułomnego stworzenia. Ba, na moment następuje reduplikacja Raju. Bóg jest oczywiście zły i wściekły, że ludzie obywają się bez jego oszukańczego nieba, robiąc sobie w ziemskim łóżku niebo na ziemi.
Od strony teologicznej piszę o tym w powieści pt. "Amerykańska żona", publikowanej też tu na salonie 24. (to nie jest kryptoreklama, bo właściwie to wszystko mi wisi). Jeśli o tym wspominam, to dlatego, że zależy mi na dokształcaniu rodzaju ludzkiego, w czym mam konkurenta w Szatanie i w Bogu. Oni też chcą dokształcać, ale nie wiedzą jak, i robią to źle.

W każdym razie życzę Paniom, wielu miłosnych napadów zimnicy i trzęsionek. Jeśli ich nie ma, to owszem, stosunki seksualne mogą się zdarzyć, ale niekoniecznie. Jak mi powiedział kiedyś w mojej młodości jeden franciszkanin, gdy zrobisz samogwałt, to świat się od tego nie zawali. No, świat się nie zawali, ale miłość ucierpi. A miłość, napady zimnicy i trzęsionka, gdzie? Czym odróżnić miłość od pożycia małżeńskiego? Po trzęsionce. Czy można odczuwać w małżeństwie trzęsionkę do własnego męża? Można! To wielki dar i łaska. I jeśli tego nie ma, to czai się znudzenie, którego nie wygonisz żadnym pornosem i to znak, że czai się kryzys małżeństwa. Można tylko trwać w przyjaźni, co też jest piękne, dobre i zalecane przez stoików, ale miłością erotyczną tego nazwać nie można. I owszem, miłość małżeńska może dawać wielkie poczucie wartości i przypływ dobrego humoru, ale to dopiero stan po trzęsiące, zakończonej tryumfalnym orgazmem (no czasem spazmatycznym i w drgawkach epileptycznych), daje samopoczucie uskrzydlenia (a przynajmniej łaskawego uwolnienia). To jest dopiero Eros, psyche i genius! Jednym słowem „Viwat floreat eros"! Zawsze po takim czymś pisałem wiersze, bo czułem się jak młody bóg. A teraz powspominać miło! Co się będę wypierał! To wam, Panie muszę przyznać, bez obłudy, że też to się stało dzięki wam i waszej podpuszczce!


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę!

zygpru1948 2022.09.09; 06:37:37
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa


15.07.2011 15:18

@Anakonda


Znam to uczucie, jak złe pieniądze. Sam rzuciłem z namiętności do jednej takiej (wściekłej suki) wszystko, poprzednie mieszkanie, małżeństwo (bezdzietne) i spokój wewnętrzny, wybierając cudowne piekło! Pani wie, jak to jest, gdy się (na golasa) wbrew prawom fizyki, jak somnambulik chodzi po ścianie. Ja to rozumiem, ale więcej takich rzeczy bym nie chciał ani nie wytrzymał. Potargane nerwy ma się tylko jedne. Oczywiście, że świadomość bycia pożądanym przez piękną i mądrą kobietę (chociaż mądrość wtedy idzie do diabła a liczy się specyficzne, miłosne szaleństwo) jest rzeczą bezcenną i porównywalną (dla mężczyzny) jedynie chyba z pobytem na niebieskich pokojach i zbawieniu. Ale sądzę, że można to zrobić tylko raz. Powtarzanie tej dewiacji świadczyłoby tylko o złym guście i zdegenerowaniu. Wszakże miłość nie jest rzeczą prostą i wyjaśnioną. A już na pewno bardziej skomplikowaną dla kobiety niż mężczyzny. Kobieta często jest rozdwojona na mózg i macicę, i w ten sposób jest dręczona potrójnie: namiętnością własną do partnera, namiętnością partnera do siebie i namiętnością kogoś trzeciego w sobie (macicy) która każe jej się "roznamiętniać" w kimś, kto się jej niezupełnie podoba ale ona tego widzieć nie chce. Kiedy to dociera do świadomości kobiety, że kocha mężczyznę, który się jej "nie bardzo" podoba i jest nie bardzo godny jej uczucia, to "może oszaleć...", ale nie tylko wtedy, bo co ma zrobić, "kiedy niczego więcej nie pragniesz" w tej chwili... ale wiesz, że musisz pragnąć (dla przyszłości) więcej i więcej, bo inaczej, możesz go stracić, a tego nie chcesz...

W moim życiu było to tak dawno, że tryliony lat temu. Ja nigdy przed "tym" nie uciekałem, gdy czule, że kobieta mnie atakuje bo się najadła szaleju, ale stając twardo przed jej atakiem i mówiłem "chodź tu", ona zamiast atakować, miękła i uciekała. Chodziło jej tylko o grę, a może o to bym to ja atakował i wychodził na idiotę. Bo doprowadzanie mężczyzn na idiotów, dla wielu kobiet jest szczytem ambicji, ich chorych niedorozwiniętych emocji. Takiej się wydaje, że jak "roznamiętni" swymi gierkami faceta i mu "ucieknie" (druhna zastępowa), to dokonała wielkopomnego, kobiecego wyczynu. Też mi sport! Uważaj tam ze swymi nogami!


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę!

zygpru1948 2022.09.09; 06:33:20
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa


16.07.2011 01:05

@Zygmunt Jan Prusiński


Panie Zygmuncie, nieszczęśliwy człowieku i mężu... Nie rozdrapuj sobie niepotrzebnie ran, bo wszyscy je mamy. Ratuj resztki swojego spokoju wewnętrznego, bo zdrowie jest potrzebne, żeby trwać i wchodzić w przyjazne stosunki z ludźmi, jeśli to możliwe. Ja oczywiście rozumiem Pana, przeklinasz Lejbę Kohne i Lejbę Stoltzmana i innych manów, bo ktoś musi. Ja swoim Krakusom tłumaczę, że wy mieszkańcy Wybrzeża mieliście Stoltzmanów i Kohnów cały czas na wyciągnięcie ręki, w sąsiedztwie, bawiliście się z nimi w piaskownicy, więc wiecie kto jest kto. To oni nam mogą południowcom prawić duby smalone, ale nie wam. Chociaż i w Krakowie wiadomo, że pierwszymi uciekinierami po wojnie w Wilna byli żydzi i Litwacy, więc musi ich być na Wybrzeżu do cholery. Traktuję Pańskie wybuchy, Panie Zygmuncie, co jest paradoksalne, jako rzecz potrzebną wobec upartego, zimnego i skrytego dążenia żydów do opanowania (choć i tak opanowali) resztek dyplomacji, administracji rządowej, kultury, teatru, filmu itd.

Przecież u diabła nie będę robił tu naukowej analizy pt. "Kultura polska w dobie najazdu żydów". Powiem tylko tyle, że Pan ma prawo jako Polak do Liberum veto i do Liberum conspiro, czyli do "nocnych Polaków rozmów". Na Zachodzie wśród żydowskich intelektualistów (innych niż żydowscy intelektualiści nie ma!) wrze... żeby LIKWIDOWAĆ PAŃSTWA NARODOWE a wprowadzać w ich miejsce regiony, kantony i komuny, zarządzane przez lokalne kliki, posłuszne naczelnej klice w Brukseli. Oczywiście, że ma to jedną potworną wadę, jaką mają wszystkie siłowe utopie, nie odpowiada na pytanie, jak się będzie odbywał wyścig szczurów. Bo się im wydaje, że będzie on z powodu braku granic i kontroli ułatwiony, ale jest to wrażenie pozorne. Wyścig szczurów dopiero wtedy wejdzie w taką fazę zdegenerowaną, że szczury zaczną zjadać własny ogon. Od likwidacji państwa, zacznie się chaos i likwidacja kościoła katolickiego. Likwidacja szkolnictwa nastąpi w tym sensie, że w każdym kantonie i kantoniku nauczanie się będzie odbywało itd. itp. Dlatego o tym wspominam, żeby dać Panu znak, że ja też jestem tego świadom. Ale cóż z tego. Kijem Wisły nie zawrócisz. Wydaje mi się jednak, że zanim nastąpi krach, historia sprawi nam psikusa i skonstruuje anty-krach. I okaże się że rozum będzie potrzebny. Już jest potrzebny, ale jeszcze nie ma warunków ekstremalnych, natomiast ja mówię tu o warunkach, w których rozum będzie potrzebny do codziennego przeżycia.


Zygmunt Jan Prusiński Komunizm odebrał mi Rodzinę!


Wiersze na topie:
1. po sąsiedzku (30)
2. liczenie słojów (30)
3. jest dobrze (30)
4. w intencji manny (30)
5. ludzka utopia (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (326)
2. Jojka (319)
3. darek407 (259)
4. Gregorsko (116)
5. pawlikov_hoff (102)
więcej...