Wiersze poetów - poetyckie-zacisze.pl ZAPROPONUJ ZMIANĘ W SERWISIE
Logowanie:
Nick:
Hasło:
Zapamiętaj mnie
Odzyskaj hasło
Zarejestruj się
Dostępne opcje:
Strona główna
O serwisie
Regulamin
Zaproponuj zmianę
Indeks wierszy
Ranking autorów
Ranking wierszy
Dodane dziś (7)

Nowi autorzy:
- JoKo
- Yakov
- ummma
- wspanialaPati
więcej...

Ostatnie komentarze:
stacja XII
- Kama
Wyszeptane
- Kama
Wyszeptane
- TESSA
stacja XII
- Super-Tango
więcej...

Dziś napisano 26 komentarzy.

Aforyzmy 46

Aforyzmy 46

AFORYZMY - autor Zygmunt Jan Prusiński

Po sąsiedzku zastygł księżyc był w kolorze białym - znikła złocistość, a ty mi mówisz o rozmarzonych liliach.

Wobec rzeczy udanych i mniej udanych zrywa się o świcie ptactwo.

Moja ręka została całą noc między twymi udami - czułaś się bezpieczna.

Gaszenie przyczółka który był dla nas schronieniem, mogliśmy układać wrzeciona.

Twoja jedwabna bluzka szeleściła w okolicach piersi.

W kąciku wypatrzonym gdzie pień ukryty w trawie, ktoś namalował moje imię i serce i łuk i strzałę -usiadła kobieta wiatru.

Rozmyśla nad stawem kobieta wiatru, słońce spaceruje cicho.

Niby spokojnie za drzewami, oprowadza wzrokiem kolory kobieta wiatru.

Krople deszczu namalowane na liściach klonu, wiewiórki w dziuplach mają zebranie - a ja dalej niż jestem odzyskuję równowagę.

Jest coś znamiennego rozczulenie ciała by zmiękło, jak w dotyku mech czy bawełniany owoc.

Rośniemy w sobie i na uboczu, kładziesz rękę na moim brzuchu, ja kładę na uda by rozgrzać skalne trawy nocą.

Po trosze płynące myśli pomiędzy nami, odwracasz się wnet wstydliwie.
Napisz do autora

« poprzedni ( 2378 / 2716) następny »

zygpru1948

dodany: 2022-08-04, 02:38:04
typ: przyroda
wyświetleń (144)
głosuj (58)


          -->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.

zygpru1948 2022.08.04; 03:11:33
Jabłonie w erotykach niepowszechnych...



Zygmunt Jan Prusiński


NABIERZEMY WIOSNY GARŚCIAMI

Jolancie Marii Krowińskiej - Czerniawskiej


Jeśli pójdziesz dalej
nie spotkasz mnie pod tym drzewem.
Układam słowa kołyszące
pod gałązkami szepcą o nas.

Wtul się Jolanto w mój cień
poznasz aromat miłości.
Odrzucimy krzywe spojrzenia -
rozpalimy wieczorne ogniska.

Nie wstydź się dotknąć drzewa
ozłoć moją duszę wędrowca.
A kiedy zmęczona odszukasz miejsce
będziemy tylko dla siebie...


25.7.2011 - Ustka
Poniedziałek 15:18

zygpru1948 2022.08.04; 03:09:33
Zygmunt Jan Prusiński


W CZYSTEJ ALUZJI O MIŁOŚCI WZGLĘDNEJ

Motto: „Włóż mi tu...”
- Samanta Elvira


Jesteśmy jakby zawieszeni
wobec niczyjej prawdy,
wciąż zwlekamy dodać sobie
animuszu jak to czyni wiatr.

Oddajemy ciszę rąk
i niepoukładane pieśni,
tylko wiersze upadają
na kamienie z księżyca.

Słyszę szept spod jabłoni -
( Włóż mi tu ) jeśli chcesz
być ze mną w tej podróży
do ostatnich gwiazd.

Staram się rozkochać w tobie
kaczeńce białe i wróżyć z akacji.

Więc odbieraj mnie blisko -
wkładam bożą iskrę w twój kwiat!


25.7.2011 – Ustka
Poniedziałek 14:52

zygpru1948 2022.08.04; 03:05:09
Zygmunt Jan Prusiński


NAUCZ MNIE MIŁOŚCI

Motto: "Włóż mi tu..."
- Samanta Elvira


Naucz mnie takiej miłości
bym pamiętał ją przez sto lat.

Nikomu nie powiem co najwyżej
pochwalę się ptakom leśnym.

Odbiorę cię słodkim jabłkiem
pod jabłonką w ogrodzie na trawie.

Romantyzm wykuję w tobie
ostatniego poety kochanka.

A o zmierzchu pójdziemy
na skałki usiąść w gościnie.

Księżyc przyjdzie i oświetli
twoją uszczęśliwioną twarz.


25.7.2011 - Ustka
Poniedziałek 13:20

zygpru1948 2022.08.04; 03:03:41
Zygmunt Jan Prusiński


DRAPIEŻNY UŚMIECH KOBIETY

Paulinie Stachurskiej


Na Powiślu jest cicho,
zajrzymy by Wisłę pozdrowić.

Często tam przesiadywał
poeta Gałczyński,
w wierszach pisał o wieczornych dorożkach,
i księżycami miłość słodził.

Paulino z drapieżnym uśmiechem,
na ławce koło warszawskiej Syrenki
ułożę o tobie Erotyk,
przyjdź do mnie w sukience.

Na Powiślu jest cicho,
kiedy trawy się uspokoją
wpiszemy się na pamiątkę -
po nas przyjdą inni i się dowiedzą.

- Czy mogę sentymentalnie
położyć rękę na twym łonie?

Akurat gruchają gołębie...


24.7.2011 - Ustka
Niedziela 18:36

zygpru1948 2022.08.04; 03:01:44
Zygmunt Jan Prusiński


KOBIETA W ZAROŚLACH

Motto: „po jeziorze ślepoty,
naiwności mgle”
- Daria Samojeden


Jezioro nie jest spokojne,
kiedy zaczepiasz go stopami
akurat trawy zadrżały
w pobliżu twego ciała.

Wiruje czas w tobie -
odrzucasz skąpe nawarstwienie
pieszczot trzcin w muzyce.
Jesteś oddana wibracjom wiatru.

Dario moich snów nie unikaj
moich pragnień zżytych z przyrodą.
Odstąpmy na chwilę od akordów -
sami możemy zagrać ciałem.

Pieśni w tobie jak tańczące cienie.
Weselmy się miłością - ruchem
powracających niedomówień,
akurat piszę Erotyk na niebie.


22.7.2011 – Ustka
Piątek 6:30

zygpru1948 2022.08.04; 03:00:08
Zygmunt Jan Prusiński


KOBIETA W RÓŻOWYM KAPELUSZU

Barbarze Wójcik

"Jesteśmy z tego samego materiału, co nasze sny”.
- William Szekspir


W mojej epoce, wymyślonej
zakładasz kapelusz przed słońcem,
ale i dla uroku kobiety
z którą spędzam czas w wierszu.

Jesteś delikatna, więc rozkochuję
oczekiwany splot
ludzkiej jałmużny w miłości -
przybliżasz mnie namiętnie.

Idę z tymi drzewami, które samotne
będą służyły jako zasłona.

Rozpalam ognie w tobie,
by ogrzał się i księżyc w oknie.


22.7.2011 - Ustka
Piątek 8:48

zygpru1948 2022.08.04; 02:56:14
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

18.09.2011 14:53


@Zygmunt Jan Prusiński

Chcę zgłosić głos!
Dopóki wrażenie niesmaku, niedowierzania a może i oburzenia, że o zjadaczach wieprzowiny można się wyrażać w taki sposób (oni tacy dobrzy, tacy w porządku, tacy dobrze odżywieni tacy szczęśliwi i tacy wreszcie dobrzy obywatele – (a tu taki...! ), jakby o jakichś ludożercach i osobnikach nienormalnych i niemoralnych! Cóż, taką mamy kulturę, a czy moglibyśmy mieć inną i lepszą? Czy sami przez to bylibyśmy lepsi? Wszakże mamy obowiązek dążyć do realizacji sokratejskiej cnoty i dobra w każdym z nas! Ale to próżne gadanie! Gadka do Władka!
Kiedyś gdy byłem młody, miałem złudzenia, że nasze pokolenie będzie lepsze. I diabła tam!


Po drugiej wojnie światowej w rzeźniach Chicago szlachtowano ok. 10-20 mln świń i krów rocznie. Dzisiaj szlachtuje się pewnie kilka razy więcej! Ciała młodych Amerykanów upodobniają się do świńskiej sylwetki. Ciała naszych przekarmianych dzieci upodobniają się, dziewczęta do maciorek, chłopcy do king-kongów. W głowach jakieś głupkowate człowieczeństwo.
Nasza planeta ocieka krwią i łajnem. Dzisiaj wyjście w góry na trasę wspinaczkową grozi zatruciem sepsa podczas zadrapania się o skałę. Dlaczego? Bo skały ociekają gównami taterników i alpinistów. W zetknięciu z alpinistycznym gównem i z sikami, flora bakteryjna na skale przybiera odczyn toksycznych grzybic. Od każdego Schroniska wiatr rozwiewa śmieci. Turyści wśród szlaków srają aż miło! To co się dzieje w wysokich górach Azji i Ameryki to też ładne kwiatki. Przewoźnicy turystycznie corocznie przywożą na najwyższe szczyty Gór Skalistych tysiące amatorów mroźnych krajobrazów, a kilkudziesięciu z nich tam umarło. Na zboczach Himalajów walają się trupy których nikt nie sprząta, zbocza Ka-2 i Everestu są oplecione tysiącami pomostów i aluminiowych drabin których długość przekracza setki kilometrów. Turyści też tam wyłażą a zawodowi alpiniści biją wraz z nimi rekordy… w sraniu i zostawianiu śmieci.

Niemiecka firma pod Everestem w Katmandu wybudowała tak wielką cementownię, że spoza chmury pyłu czasem Everestu nie widać. Zresztą teraz na szczyt można dolecieć byle kiedy helikopterem. (To nic że wysoko!) Zbocza Alp to istne targowisko próżności. Panie rozkładają leżaki, sprzedawcy ofiarują kiełbaski i lody, z dziesiątków helikopterów wyskakuje setki facetów na lotniach i spadochronach z nartami przypiętymi do nóg i potem szusuje jak sam diabeł! Już nie tylko z alpejskich szczytów, ale również z Kasprowego i z Rysów cykliści zjeżdżają na rowerach. Kto tym się nie interesuje ten nic nie wie. A te wysypiska śmieci ciągnące się wzdłuż polskich i europejskich dróg (amerykańskich też)! Piekło jest kolorowe!

Dzisiaj wszystko zrobi i wszędzie doleci tylko trzeba zapłacić. Nawet otworzą parasol w dupie! Ale żeby zdobyć pieniądze, to jeden z drugiego musi „zedrzeć skórę”. Ale może to zrobić z wielką łatwością bo jest do tego przyzwyczajony i wrażliwość ma stępioną przede wszystkim codziennym jedzeniem mięsa. Wszakże w rzeźniach zdziera się skórę na całym świecie z setek milinów świń i byków, więc w czym problem. Tak być musi! Ale czy tak być musi, że te ludzkie stwory udające, że generują w sobie treści humanistyczne i ludzkie, mówią, że kochają i podziwiają poezję Pana Zygmunta Jana Prusińskiego?

Tego nie wiem! To jest metafizyczna tajemnica. Pan Prusiński pewnie czuje to przez skórę i cierpnie mu skóra, bo nie wie co o tym myśleć. Ja też bym nie wiedział...

Gdybym znajdował się w ludzkiej rzeźni, w której oprawcy czytają jednocześnie moje wiersze, mówiąc że są piękne i jednocześnie ostrzą na mnie noże... to. Ale z tą dziwaczną sytuacją mamy do czynienia na co dzień w naszej kulturze.

Ja bym na problem dwoistości mięsożercy i jednoczesnego wielbiciela poezji odpowiedział, że: wprawdzie upadła struktura egzystencji spotkania (vide: filozofia spotkania Bubera-Życińskiego) między człowiekiem a człowiekiem, między ty i ja, ale zastąpiła go relacja spotkania człowieka ze zwierzęciem, ze świnią w postaci świńskiego mięsa. Kobieta już nie jest przytulana przez męża, przez syna ani przez córkę, chociaż pragnie ich leczniczego dotyku. Ale go nie otrzymuje. Tak samo mężczyzna. Toteż robiąc befsztyka gładzi i pieści się z delikatną jedwabistą strukturą czegoś żywego, żywego stworzenia, które ją pogładzi, pożywi i wzmocni. Gdy człowiek poczuje się syty, odczuwa do pokarmu, do mięsa coś w rodzaju miłosnej wdzięczności, jak po seksualnym stosunku. Jest to jedyna dla niego dostępna forma pieszczoty, dotyku i odczucia kontaktu z drugą żywą istotą.

Ja osobiście obserwując jak na wsi gospodyni hoduje i pielęgnuje od małego „swoją” świnkę, jak ją podczas karmienia miłośnie klepie i dotyka, to się jej dziwię, jak potem może ją z lekkim sercem oddawać masarzowi (rzezakowi) do zabicia. Dziwię się masarzowi (zabójcy), który przecież lubi świnie, lubi z nimi obcować, boby inaczej nie znosił tego fachu. A mimo to zabija i niesie sympatycznej śmierć (która nie zrobiła mu nic złego). Nie przeszkadza mu to „być człowiekiem”. Czułym ojcem rodziny etc. "To be Or not to be”.


Chociaż znam takie opowiadanie Isaaca Bashevisa Singera o świątynnym mechesie-rzezaku, którego zabijane w synagodze zwierzęta tak prześladowały we śnie, że zwariował.

Jeden góral z Mszany Górnej mi powiedział: „Ja sram do Raby a ty w Krakowie moje gówno w herbacie pijesz”. Ten góral „wykończył” wydział filozoficzny na Uniwersytecie Jagiellońskim (prof. Władysława Antoniego Stróżewskiego, przyjaciela Józefa Życińskiego – prof. Stróżewski zrobił go „pełnym człowiekiem” wydając mu patent magisterski na człowieczeństwo, he he) i pedagogikę specjalną na Uniwersytecie Pedagogicznym… i specjalistyczne kursy w Warszawie. Jest (czy też był) radnym miejskim i brał niezłe pieniądze za sprawowanie godności (pełnej człowieczeństwa) i elegancki dom wybudował, i pieje w zadowoleniu z siebie nad doskonałością urządzenia tego świata. O sobie mówi: "My elita kulturalna Podhala”, sam pisze wiersze i jest wielbicielem poezji Pana Zygmunta Prusińskiego.

Ale nie jestem skłonny się tak naprawdę i do końca oburzać, raczej patrzę na ten taniec głupoty i niekonsekwencji jak plemiona z głębokiej Syberii (o których pisze Michaił Bachtin), które dla równowagi psychicznej w swoim panteonie i w swoich kapliczkach ustawiały figurki potwornie brzydkich staruch w ciąży. Dając tym upust swemu przerażeniu ale i akceptacji, że w końcu śmierć rodzi nowe życie. I innego wyjścia nie ma.


Co zaś do wierszy Pana Prusińskiego, to jednakże poezja jest dziedziną poważnie uwikłaną w sprawy, życia i śmierci (czy się tego chce czy nie) i choćby się pisało o modrych oczkach bławatków albo aksamitnym spojrzeniu cielistego bratka, to na pierwszym planie jest piękno i życie, ale na drugim planie czai się śmierć. To jest właściwie spojrzenie śmierci. A już przedmioty tzw. martwe, patrzą na nas w sposób zdecydowanie oczami śmierci, która tylko chwilowo swój wyrok odracza. Spojrzenie kwiatu lub zwierzęcia (ptaka etc.) jest to zawsze spojrzenie spoza grobu, dotyk wieczności.

W wierszach Prusińskiego przeważają wiersze pełne życia, nie poddają się śmierci i walczące z nią, ale zdołałbym wybrać kilkanaście takich w których jest niezły taniec opętańców i świadomość, że jesteśmy w świecie niebezpiecznej, agresywnej schizofrenii, (właśnie to o czym mówię, że błysk miłosnego pożądania w oku konsumenta do soczystego mięsa na ladze w masarni i jednoczesny zachwyt nad miłosnymi wierszami). A jeśli czyta wiersze o białych piersiach i udach Sylwii Żwirskiej miłośnik krwistych befsztyków, to czemuż by mu się na widok cielesnych przedstawień i seksualnych skojarzeń nie miały niebezpiecznie poruszać szczęki, jak u ludożercy?

Znam też przypadek, gdy jeniec niemiecki twierdził, że w niewoli rosyjskiej tomik ostrej poezji erotycznej uratował mu życie, jakby z tych wyobrażonych pośladów, z tego wypływającego z kobiety lubricatio czerpał soki żywotne do przetrwania. Czyż kobiecość i jej symboliczna konsumpcja, jej symboliczne ludożerstwo nie ratowało mu życia? On wyobrażone ciało kobiety traktował jak pokarm, pieścił się z nim i się nim ogrzewał. To nie mało! Autorowi tych erotyków i tej wyobrażonej kobiecie, a nawet tej rzeczywistej, która mogła być podnietą do ich napisania, należy się od tego jeńca wdzięczność.

Wiem, że nie jestem dobrym stylistą, bo to co mówię, dałoby się napisać w sposób jeszcze bardziej przekonujący.
No nie wiem. Coraz mniej wiem. To jest winien Pan Prusiński, bo on pisze te wiersze. Ja tu tylko sprzątam.


PS. A co do tego, że ktoś mnie umieszcza, moje wypowiedzi w "treściach ukrytych" to robi to jakiś kretyn. Bo nie wierzę że administrator, człowiek nowoczesny, "kulturalny i "wykształcony". Czyżby się bał, że pójdzie ruch art 212 k.k.? Czyżby chodziło o zniesławienie kucharki bijącej z morderczą pasją młotkiem po świńskim kotlecie, gospodynię domową mielącą wieprzowe kuty na obiad, albo rzeźnika-kiełbasiarza? A może zniesławiam tym samym samego PT. Poetę?


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część V

zygpru1948 2022.08.04; 02:51:31
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

20.09.2011 02:31


@Anakonda oraz Zygmunt Prusiński

Pani Jolu, jest Pani dzielnym człowiekiem! Chylę przed Panią czoło! Nadchodzą czasy, że tak jak nasi przodkowie, nasi synowie i wnuki będą musieli walczyć odzyskanie Polski z rąk zaborców, tak jak to miało miejsce w XIX wieku. Proszę niech to Pani opisze! To co my, Pani i ja odzyskaliśmy po przodkach, to nasze osobiste szczęście, domniemywam, że Pani ma coś z tzw. własności coś w Podkowie Leśnej; a ja w powiecie krakowskim. Mam po przodkach posiadłość (resztówkę z gospodarstwa i z ziemi na której kiedyś przodkowie byli założycielami wsi i sołtysami) zalesioną w środku ładnej wsi, po której chodzę w ciągu lata nago i słucham grania faunów. Ale mam to dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, że Polska odzyskała wolność a żydzi nie sprzedali jej Anglikom albo Niemcom. A właśnie w ten żydowski sposób mogły się potoczyć sprawy Polski. Dzięki temu, powtarzam, mogę zrywać śliwki, jabłka i w gorącym słońcu chodzić wśród gąszczów mego raju całkiem nago.


Panie Zygmuncie, i ja tam słucham jak na fletach i piszczałkach fauni grają i obiecuję sobie, że gdy się kiedyś opiję, to zaproszę Bachusa i razem wypijemy i zagramy. U mnie na tym zalesionym hektarze, tego młodego lasu mieszkają okoliczne bażanty i kuropatwy, sarny ze stawu wodę piją. Jabłek nie zrywam bo i po co, żeby ptaki miały co obdziobywać na zimę. Miałem część sprzedać, ale tego nie zrobię. Cmentarz jest niedaleko, z niektórymi moimi przodkami (niektórzy przeniesieni spod parafialnego kościoła - pierwszego, drewnianego, zmarli w XVII wieku), ale w nim nie poleżę, kazałem się "spalić" i bez egzekwii "rozpylić" w moim sadzie.

Wracając do tematu, jesteśmy w punkcie wyjścia w jakim byli Henryk Sienkiewicz, Bolesław Prus, Marian Gawalewicz, Jan Lam, Sewer i inni - Krasińscy, którzy musieli po rozbiorach pracować nad świadomością narodową ku przywróceniu niepodległości, która tym razem spoczywa w trumnie wywiezionej do Brukseli. Problem leży nie w tym co Wałęsa lub Komorowski ukradł. Czytając prace Tokarza albo Tadeusza Korzona o stosunkach panujących na dworze Króla Zygmunta Augusta dochodzę do wniosku, że Polskę zgubiło ją jej sknerstwo. Zygmunt August narobił sobie długów na budowę np. pałacu w Łazienkach, wystawnych kolacji na cześć swej kochanki Grabowskiej itd, u bankierów-żydów, a potem robił politykę pod ich (żydowskie) dyktando. Polacy nie byli szczodrzy wobec swoich królów. A powinni byli. Katarzyna Wielka chciała się dupczyć na coraz to wystawniejszych salonach, proszę bardzo, nikt jej w Rosji na to pieniędzy (i złota!) nie żałował. Nie musiała się zapożyczać u żydów! Ludwik XIV i XV chcieli się dupczyć w Wersalu z Pompadourami na złotych poduszkach, proszę bardzo, nikt im tego nie żałował! Rosja i Francja dostarczały pieniędzy ile trzeba, byle tylko panujący nie zapożyczał się u żydów. Przecież w polityce wewnętrznej i międzynarodowej chodzi o to, że panujący jest figurantem, niech on dupczy, a my będziemy robi politykę międzynarodową! Żydzi w swoim czasie też byli potęgą, bo przecież caryca albo król Francji teoretycznie mogliby wydusić swoich wierzycieli, a tego nie robili z obawy przed zemstą niewidzialnej żydowskiej ręki.


Kochany Panie Zygmuncie pisz Pan dalej, bo warto! Rozumny człowiek, gdy się obejrzy za siebie i spojrzy na historię Polski, na historię swych przodków, to go ogarnia przerażenie... ale i zachwyt. Ten zachwyt tylko poezja potrafi wyrazić. Ja na razie się babram w opisach historycznego gówna, ale zdaję sobie sprawę że powoli dorastam do możności pojęcia piękna starodawnego lasu polskiego życia, starodawnej chałupy, dworku, bez gówien i karaluchów. Powoli dojrzewam do wsłuchania się w niekłamany śpiew kukułki. We wszystko co polskie, a co odrzuciłem w młodości w imię źle pojętej nowoczesności. Musimy wrócić do źródeł.


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster - część V

zygpru1948 2022.08.04; 02:49:08
Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa

30.09.2011 22:50


@Zygmunt Jan Prusiński

Panie Zygmuncie, Mistrzu Prusiński (Prośiński - bo i taki może być staropolski źródłosłów Pańskiego nazwiska, a większość herbów wzięła się z łaski królewskiej z "proszenia"). Halo, siedzi Pan przy kompie, czy jest Pan po spożyciu za 20 zł. 50 gr. (znowu złapałem mola)! Rozumiem, że Pan jest w euforii (kac przyjdzie jutro). Ale chciałem wyzyskać chwilę szczerości i zapytać, o co prosi Pan swego kolegę Darka Jędrzejczaka w zawołaniu: "Pomóż mi!"? W czym trzeba Panu pomóc?


Co do mnie chcę się z Panem podzielić tym co teraz robię: bawię się aparatem foto, rozmawiałem ze swoim doktorantem przez telefon, ale wpadła żona (podpita) - (w trakcie dłuuugiego rozwodu) tupnęła nogą, poprosiła mnie, żebym ją zabił i poszła spać, a ja otworzyłem butelkę koniaku. Pańskie zdrowie!

Aha, jestem po rozmowie z jednym specjalistą od romantyków i poezji Zygmunta Krasińskiego i utwierdzam się w przekonaniu, że w czasie obecnym, kiedy nie ma wokół nas takich wariatów jak Pan, jedynie Pan może kandydować do stanowiska nieuleczalnie chorego umysłowo na wyszukiwanie "dziur w niebie, z których się leją niewyobrażalne piękności". Do tych piękności Krasińskiego, to ciutkę Panu daleko, bo nie jest Pan hrabią (w dawnym stylu) i dlatego się Pan boi opinii wariata, (w tamtych czasach jak i dzisiaj, poetką i pięknością miała być prawo tylko kurwa i hrabina, a poetą tylko alfons albo hrabia) - (moim skromnym zdaniem) piątego wieszcza! A w ogóle to miejscami przypomina mi Pan męską Sylwię Plath.

(Owszem, jest Pan hrabią bez dobrów i może Pan sobie dodawać herb do nazwiska)! O Pańskiej twórczości nie mam z kim rozmawiać, bo prawdziwych poetów polskich i potęgi literackich talentów kreują żydzi w Nowym Jorku, a polscy idioci (ile razy widzę jednego takiego safandułę liżącego tyłek redaktorów (żydowskiego) "Znaku", to go mam ochotę kopnąć w dupę!), te skurwysyny głupie, profesorkowie nie mają nic, ale to nic do powiedzenia. Czy mam się wyrażać dosadniej! Wszystko to schowało głowy w piasek i trzęsie się ze strachu, żeby nie wylecieć z roboty. Zresztą połowa profesury z ujotu - Uniwersytetu Jagiellońskiego, to żydziny!, i nie ma o czym gadać! Wolą pisać o swoich, żydowskich ciotkach niż szukać wrzodu co pęknął i pęka na polskiej rzyci i boli. Oni twierdzą, że nie boli!


Pan znał Tadeusza Nowaka i wie Pan jak się ze sukinsynem ciężko gadało! Nie chciał się przyznać do niczego. Że jest pionkiem w grze, żeby żydom było dobrze! Ani do własnej natury ani natury napędowej jego poezji jakże przychylnie przyjmowanej przez reżymowych twórców literackiego życia. To "życie literacko-poetyckie" pozostawiło w świadomości naszego pokolenia więcej szkód niż pożytku. Nie rozumiemy do dzisiaj, po co rośliśmy i daliśmy sobie wcisnąć fałszywkę solidarności zrobioną przez SB i JP. II i pana Ronalda Reagana. Nasze umysły są niegodne nazywać się umysłami intelektualistów! (Niech Pan Reagana nie broni, bo nie warto)! Co do Nowaka, to wyznałby "prawdę", a był pokoleniem wojennym i akowskim!, chyba żeby go złapać za jedną nogę (druga ucięta) i wystawić za okno, to może by zaczął gadać co go naprawdę boli i obchodzi. Bo gdyby się przyznał, że ma wszystko w dupie i go nic nie obchodzi?

Zastanawiał mnie zawsze fenomen turpistów. Dlaczego tyle energii wkładali w obrzydzanie dupereli, zamiast obrzydzać boską "istotę rzeczy" - (w następnym kawałku pokażę jak się obrzydza istotę rzeczy; tymczasem do usłyszenia.


Zygmunt Jan Prusiński Kobieta białych luster – część VI

zygpru1948 2022.08.04; 02:46:32
Czytanie “Hamleta” - Anna Achmatowa


Przy cmentarzu - piaskiem wiało z ugoru,
a dalej - błękitniała rzeka.
Powiedziałeś: "No cóż, idź do klasztoru
lub za mąż za głupca, nie zwlekaj."
Tak potrafią mówić tylko książęta,
lecz ja nie zapomnę tej rozmowy -
niech przez wieki spływa, wtedy zaczęta
jak z ramion płaszcz gronostajowy.

Anna Achmatowa
przekład Mieczysława Buczkówna

zygpru1948 2022.08.04; 02:44:24
Wszetecznice z nas i pijacy... - Anna Achmatowa
...

Wszetecznice z nas i pijacy,
Niewesoło czas tu spędzamy.
A na ścianach kwiaty i ptaki
Tęsknią za obłokami.

Czarną fajkę pociągasz smutnie,
Dziwnie dymek wije się nad nią.
Dziś włożyłam najwęższą suknię,
Aby smuklej wyglądać i ładniej.

Okna są zabite na dobre:
Czy tam mróz, czy burza, czy słota?
Twoje oczy są tak podobne
Do oczu ostrożnego kota.

O, jak serce moje zamiera!
Czyżby życie ze mnie uciekło?
A tę, która tańczy teraz
Niewątpliwie pochłonie piekło.

Anna Achmatowa
przekład Zbigniew Dmitroca

zygpru1948 2022.08.04; 02:43:44
Zapomną? A to ci nowina! - Anna Achmatowa

Zapomną? A to ci nowina!
Z pamięci wymazywana
Sto razy, sto razy byłam,
Jak i dziś, do grobu składana.
A muza ślepła i głuchła,
Tlejąc w ziemi na sposób ziarna,
By jak Feniks z popiołów wybuchła,
Zanim mgła zbłękitnieje cmentarna.

Anna Achmatowa
przełożył Józef Maśliński

zygpru1948 2022.08.04; 02:42:03
Żyć nauczyłam się prosto i mądrze - Anna Achmatowa

...

Żyć nauczyłam się prosto i mądrze,
Patrzeć na niebo, modlić się do Boga
I długo, długo chodzić o wieczorze,
By niepotrzebna ustąpiła trwoga.

Kiedy w wąwozie łopuch drży na wietrze,
Dygoce jarzębina drobnym ciałem,
Układam wtedy swe wesołe wiersze
O życiu płonnym - płonnym i wspaniałym.

Do domu wracam. Liże moje dłonie
Puszysty kocur, sierść przymilnie zjeża.
W tartaku za jeziorem zorzą płonie
Ze świeżych belek ustawiona wieża.

Jedynie z rzadka rozdzierając ciszę,
Bocian na dachu wrzaśnie czy zapłacze.
I zdaje się, że nawet nie usłyszę
Jeżeli ty do drzwi mych zakołaczesz.

Anna Achmatowa
tłum. Wiktor Woroszylski

zygpru1948 2022.08.04; 02:41:01
Któryś nigdy... - Anna Achmatowa

...

Któryś nigdy w swą nie zwątpił drogę,
któryś światłość na pustyni ujrzał –
za tę zatraconą, za ubogą,
pomódl się za moją żywą duszę.

W smutnej swej wdzięczności zawstydzona,
za to ci opowiem potem,
jak mnie noc dręczyła zaczadzona
i jak tchnął poranek lodem.

Wiem, niewiele w życiu dróg schodziłam,
wciąż śpiewałam i czekałam,
ale brata nie znienawidziłam
ani siostry nie zaprzedałam.

A więc za cóż Bóg mi karę zsyłał
co dzień nową i nieodwołalną?
Czy też może to Anioł wskazywał
światłość dla nas niedostrzegalną?

Anna Achmatowa
przekład Andrzej Mandalian

zygpru1948 2022.08.04; 02:40:11
Kocie, nie idź... - Anna Achmatowa

...

Kocie, nie idź, tam wyszyta
na poduszce sowa,
kocie, nie mrucz, dziad cię schwyta,
Boże cię uchowaj.
Nianiu, gaśnie świeca, znowu
świerszcz za piecem kwili...
Strasznie boję się tej sowy.
Po co ją wyszyli?

Anna Achmatowa
przekład Leonard Podhorski-Okołów

zygpru1948 2022.08.04; 02:39:19
Urywek - Anna Achmatowa

...Zdawało mi się, że te ognie
aż po świt ze mną leciały,
a nie wiedziałam ostatecznie,
jaką barwą dziwne oczy błyskały.

I pośród drżenia śpiewnych strug
nie rozumiałam: druh czy wróg,
czy zima jesteś, czy upały.

Anna Achmatowa
przełożył Jarosław Iwaszkiewicz


Wiersze na topie:
1. w intencji manny (30)
2. [rozebrany ze słów***] (30)
3. liczenie słojów (30)
4. na znak (30)
5. jest dobrze (30)

Autorzy na topie:
1. TaniecIluzji (446)
2. Jojka (319)
3. darek407 (289)
4. Gregorsko (154)
5. pit (67)
więcej...