|
Aforyzmy 15
Aforyzmy 15 |
AFORYZMY - autor Zygmunt Jan Prusiński
Jacy to byliśmy naiwni pisząc wiersze, zatłamszeni i niespokojni, wybitnie niedojrzali w arterii świateł i w altance dla zakochanych.
Sumienny czas przekroczyliśmy, zdawałoby się że iskrzą oczy, że dla nas palą pastwiska, że miłość tysiąclecia nie rdzewieje.
Przez barykady poezji też przebrnęliśmy cudem; łakomy kąsek nie został zjedzony z obu stron.
Idealna okoliczność – powróciły sny i z nią cygańska piosenka.
Nie jest obojętna na te dotyki, śmiem stwierdzić że rośnie smukłą topolą na tle pragnienia.
W pobliżu akcentuję lot rybitwy, błyska pewna nonszalanckość, schylam się po to by udowodnić pocałunkiem drapieżne miejsca.
Obieram kartofle i myślę o tym jakbym tworzył tę ciągłość w równej linii horyzontu, a w otoczce jej oczu rozbrzmiewam tudzież i wchłaniam jej czystość moralnej akceptacji.
Zwietrzeń i podejść coraz więcej, umyka szept przed końskim galopem.
Podwórza wciąż plotkują, podobno ma przyjechać poetka do swojego poety też stęskniona.
Lśni skradziony uśmiech, dzisiaj odwiedzi nas księżyc - mruknie okiem niczym zalotnik.
Przeglądam ją jak zakupioną książkę zawsze od tyłu – więcej widać.
Usypiam wiersze niech się wyśpią, rodzynki w cieście ledwie oddychają - kosmiczna kobieta prawie naga., w krótkim fartuszku i w czółenkach. |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
zygpru1948 |
2022.07.03; 06:55:01 |
Fotoblog Zygmunta Jana Prusinskiego
https://zygpru1948.flog.pl/100 |
zygpru1948 |
2022.07.03; 06:44:58 |
Zygmunt Jan Prusiński
KOBIETA W BIAŁYM ŻALU
Violli Płoteckiej
Lustra są w nas.
Patrzymy jak lipiec rozwija wyobraźnię,
by zatrzymać odejścia i powroty chwili.
Twoje uda chciałbym całować,
odeprzeć atak komarów nad stawem.
Czytać ci wiersze erotyczne,
zatrzymać boską kobiecość na trawie.
Oderwijmy się Viollo skrzydłami.
Miłość nie znosi zamętu i krzyku;
jest tyle dotknięć wobec światła,
kruszeje spadający liść na ziemię.
Twoje uda całować pragnę,
pręży się czas jak konik polny.
Nie wątpię w twoje piękno sakralne -
powolutku zakwita słoneczny zabieg.
9.07.2010 - Ustka
Piątek 11:07
Wiersz z książki "Tango z drzewami"
autor ZJP
https://m.salon24.pl/6dc6a4a524b9d812a0ba34605c083d3c,1200,900,0,0.jpg |
zygpru1948 |
2022.07.03; 06:38:37 |
Zygmunt Jan Prusiński
ROZMOWA Z POETĄ...
ŚCIEŻKĄ BŁOTNĄ O LITERATURZE,
EMIGRACJI, PISARZACH, POETACH.
Część II
Fragmenty z zapisów gdzieś tam...
ROZMOWA Z POETĄ, NIE Z CZŁOWIEKIEM
Nie chciałbym w tym zaplanowanym eseju pisać o człowieku a właśnie o poecie. Bo chodzi mi o tworzywo tak dawno przez kogoś nazwane w literaturze. POEZJA, co to jest ta „poezja”? Czy to górnolotny język dla salonów? Nie wiem kto pierwszy na świecie znalazł dla niej tę nazwę żeby tak nazywać. Zaglądam do „Słownika wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych” Władysława Kopalińskiego i nie ma tam oznaczenia, co to jest „poeta” ani „poezja”. Jest tylko „poemat”. Ale nie o to chodzi, choć mogę od siebie podać, że poezja to związek jakby zaślubin uczuć poety do poezji. Trzymajmy się reguł. Więc tam pisze, „poetyczny”: „przesiąknięty poezją; nastrojowy, natchniony, wzniosły”. Co do samego człowieka jako poety, to zostaje nam zwać go: „Twórca”. Nauka skromnie nam przekazuje poznawania tego tajemniczego rzeczownika. Ale mnie w tym eseju nie chodzi o człowieka a o poetę. Bez tej nauki i takowych książek wiem że poeta to twórca, bo tworzy, układa, pisze wiersze.
Mam przed sobą (z mojej biblioteczki) pozycję pt. „Wiersze” wybrane, ułożone i posłowiem podparte przez autora Włodzimierza Boleckiego, a chodzi o Czesława Miłosza w tytule „To, co napisałem”, Wydanie I, Bertelsmann Media Sp. z o. o. dla klubu „Świat Książki” – Warszawa 1998. I teraz przed moim Czytelnikiem chcę się wytłumaczyć, że nie będę tu się powtarzał z jego imienia i nazwiska, czy też z fizycznego dzieła ziemskiego i naturalnego jako (człowieka), ale z tytułu zawodowego: Poeta. Choć on we wierszu „Ryba” pisze tak:
„Przyjmowałem co mnie sądzone. Niemniej byłem tylko człowiekiem,
To znaczy cierpiałem dążąc do istot podobnych sobie”.
(Berkeley – 1970).
Kiedy poeta pisał te słowa ja miałem 22 lata. Mój Boże, to mój rok zaślubin z Haliną Kicińską ze Szczecina Niebuszewo. Ślub odbył się w Otwocku. Przy całym towarzystwie muzyków i ich żon, moich kolegów z zespołu pod nazwą „Chłopcy z Przedmieścia” i kilkoma członkami rodziny. Moja mama Krystyna była, zabrakło ojca Lucjana. Ślub cywilny trwał trzy dni. Dwadzieścia lat, piękny wiek mężczyzny. Dwa lata później urodziła się córka Amelia Monika Prusińska.
W poezji wtedy to ja „bełkotałem”. Jedynie to pisałem teksty do mojej muzyki, pisałem piosenki. Dziś ich prawie nie mam, strzępy pozostały. Pisałem także słowa do przebojów – hitów, znanych piosenek zagranicznych, dla przykładu „Misis Braun” Herman’a Hermits’a, co w moim po polsku tekście nadałem dłuższy tytuł: „Misis Braun, ma pani piękną córkę”. Akurat miałem przyjemność tę piosenkę śpiewać razem z Waldemarem Parzyńskim z „Nowo Singers”, ale tylko raz na scenie w Studio Piosenki w „Stodole” w Warszawie przy ul. Brackiej, kiedy to Parzyński szukał młodych talentów. Wiem że to była ulubiona piosenka Waldemara – osobiście mi to powiedział. W tym samym czasie czynił to także Aleksander Bardinii jeżdżąc po kraju, szukał młodych talentów w piosenkarstwie. Ale profesor wyspecjalizował sobie dziewczęta... To było w drugiej połowie lat ’70-tych.
Tytuł jaki nadałem do tego eseju: „Rozmowa z poetą, nie z człowiekiem” mógł być bardziej rozszerzony: „Rozmowy z poetą – duchem, nie z człowiekiem” – nie o to chodzi. że Miłosz nie żyje. Poeta w roku 1971 w wierszu „Stadium samotności” pisze:
„Jeżeli ja jestem ludzkość, to czy ona jest sobą beze mnie ?
I wiedział, że na nic wołać, bo nikt z nich jego nie zbawi”.
Jużem pomyślał o sobie w tej huśtawce nastroju, że dzieło jest mocne bo zostaje. „Żeby celebrować naszą małą mojość”, idę więc zaproszony – książka zaprasza... Tak, mam przewagę nad tym, że mogę decydować kartka za kartką, mogę pospieszyć i kilkanaście i kilkadziesiąt stron przeskoczyć lub wrócić, ale zatrzymuje mnie wiersz „Stół II”:
„Ruszam się jak w akwarium, znikania świadomy,
Pośród nas, tak śmiertelnych, że ledwo żyjących.
Cieszy mnie ta wspólna, choćby i żałoba,
Spojrzeń, gestów i dotknięć, teraz i sprzed wieków”.
A nad tym wszystkim panuje sam stół, bo on zostaje w tej oberży. Poeta w wierszu „Oset, pokrzywa” tak pisze:
„Kim będę dla ludzi wiele pokoleń po mnie
Kiedy po zgiełku języków weźmie nagrodę cisza”?
A moce błądzą, są stany zapalne w tej liryce, także zapachy w tych obrazach, i ja je czuje i w tym „osecie, pokrzywie, łopuchu, belladonnie”. Można się atramentem pobrudzić, można się życiem pobrudzić, ale nie starością. A czy ja nie idę właśnie w tym kierunku, wkraczając w tymże roku 2008 w dniu 30 września ukończenia 60 lat !!!??? Poeta pisze w wierszu „Dalsze okolice” pytając siebie:
„Choć inny dla siebie jestem w lustrze”?
A dalej:
„Jak w górskim gnieździe w jasności umysłu. (...)
I wszystkich zebrał ogród przebaczenia”.
W tym wierszu jest i oda do młodości:
„Nawet nie wiedzą, jacy są szczęśliwi.
Powinni witać hymnem wschody słońca”.
Poeta przywołuje poetkę Annę Kamieńską, swoją dawną koleżankę z życia literackiego w Warszawie – skądinąd od dawnych lat, ba, od pierwszych lat kiedy się poezją zainteresowałem od siebie, to także jej liryka nie była mi obca. Kilka tomików jej wierszy mam u siebie. Od pierwszych czytanych jej wierszy, poetka uwiodła mnie swym warsztatem poetyckim i niesamowitą tematyką dnia codziennego w okresie PRL. Gdybym miał (ważyć) dwie kobiece poetyki – poezje z Wisławą Szymborską - Rottermund, to „noblistka” z Kamieńską przegrywa. Więc jeszcze raz manifestuję że, wiele lepszych było poetek w Polsce od Szymborskiej, i nigdy tej opinii nie zmienię. Zresztą każdy ma swoje gusta w poezji. – A ile mnie to spotyka? Przez pisanie wierszy można mieć przyjaciół a więcej i wrogów. A co może na to imienny poeta. Choć Kamieńska dobitnie dopisała do swoich treści: „Powoli wycofuję się z mego ciała”. Ciało, dar życia. Ciało jest ważne jak i obieg krwi w człowieku. To ma czemuś i komuś służyć. Pomału przyzwyczajamy się do swojej starości, dlatego musimy codziennie patrzeć w lustro. To szkło zamocowane w lustrze mówi do nas, przypomina nam że życie nam się skraca z kalendarza. Poeta dopisuje:
„Ale jestem jak ten, kto nieśmiało uchyla firanki
Żeby patrzeć na niezrozumiałe dla niego święto”.
Bo czyż starość nie ma swoich osobliwych kart do spamiętania? Bo „Świat który trwa jedno mgnienie” nie zna karciarza, nie zna i tych ostatnich słów z wiersza „Dobranoc”, a warte przypomnienia:
„...filozofie gasną. (...)
O tym, jakie bywały rzeki, jak ajer gasną.
Lepsze to niż badać swoje sny”.
I jakby z końca podróży z działu tej książki „Ja – świat”, wracam do początku. Choćby te krainy dla moich oczu obce tam, gdzie on poeta bywał, choćby „w dolinie orzechowych gajów”. – Zapożyczam od niego tę metaforę i wprowadzam do mojego wiersza, którego na świeżo piszę, może wyjdzie...
__________
KORZENIE, SOKI, PANNA MŁODA
Przymierzam się tylko, dźwięk leży na ziemi
buduje mały cień. Z drugiej strony niebieska
fontanna nabiera wody; aniołowie płaczą...
Szkli się jedwab włosów u młodej panny,
zwilgotniałej od namiętnych poczynań. –
Nie wątpię, (w dolinie orzechowych gajów)
zapachy są stałe. Tylko ruchy mówią o tym,
że warto wstąpić i tam zasnąć.
Zygmunt Jan Prusiński
13.01.2008 – Ustka
Nie rozumiem tego stwierdzenia, czyżby poeta prowokował? Bo w wierszu „Dużo śpię” pisze tak: „Ja czytałem dużo książek ale im nie wierzę”. No dobra reklama, pytam, czemu i komu to ma służyć? Jeśli poszlibyśmy jego tropem, to biblioteki trzeba by było pozamykać. Biblioteki święciły tryumfy w XIX wieku. Nie wiem, nie żyłem w tamtej epoce. Nie wiem nawet jak śpiewały ptaki, jak rosły drzewa, jak się zachowywali ludzie wobec siebie. – Czy była większa przyjaźń czy większa nienawiść? Książki były pisane; poetów też było sporo, i chyba czytelników niemało, no bo nie było telewizji i komputerów.
Oglądałem kilka dni temu program „Autografy”, bohaterem w roli gościa był poeta Ernest Bryll. Dzięki kamerze telewizyjnej pokazał nam, że pisze wciąż wiersze piórem, później po korekcie przepisuje na maszynie. Tych maszyn do pisania ma kilka w domu, taki kącik muzealny. Ale czy ważne jest to, kto jaką techniką pisze...? Każdy poeta chce jedno, pisać dobre wiersze.
- Do poety Czesława Miłosza wrócę. Esej jeszcze nieskończony...
13 stycznia 2008 r. |
zygpru1948 |
2022.07.03; 06:25:08 |
Koniec święta - fragment IV - Pablo Neruda
(fragment; z tomu Cantos Ceremoniales)
IV
Niezamieszkałe wiersze, między niebem a jesienią,
wyludnione, bez opłaty za bilet;
przez chwilę nie chcę nikogo w mych wierszach,
nie chcę widzieć na piasku odcisku człowieka,
śladów stóp, martwych papierów, stygmatów
przechodnia, teraz tylko
zawiesina mgły, kolor marca, delirium
ptaków morskich, albatrosów, pelikanów, gołębi
barwy soli, nieskończoność
lodowatego powietrza,
raz jeszcze nim odetchnąć,
pomedytować i zasnąć,
posłużyć się czasem i rozpostrzeć go w nocy,
tym razem w samotności morskiej,
usta w usta z wilgotną porą i agonią
brudnego lata, widzieć jak rośnie kryształ,
jak wspina się kamień w swoje nieodwołalne milczenie,
jak się przelewa ocean, nic nie tracąc ze swojej energii.
Pablo Neruda
przełożyła Krystyna Rodowska
Sto sonetów o miłości - XVII - Pablo Neruda
Nie kocham cię tak, jakbyś była różą soli, topazem
albo strzałą z goździków rozsiewających ogień:
kocham cię, jak się kocha jakieś rzeczy mroczne,
w tajemnicy, pomiędzy cieniem a duszą.
Kocham cię jak roślinę, która nie kwitnie, a niesie
w swoim wnętrzu ukryte światło owych kwiatów,
i dzięki twej miłości mroczny w mym ciele mieszka
zwykły aromat, który wydźwignął się z ziemi.
Kocham cię nie wiedząc jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu, bez zawiłości i bez pychy:
tak cię kocham, bo nie umiem cię kochać inaczej,
tylko w ten sposób, który nie rozróżnia jestem i jesteś,
tak blisko, że twoja ręka na mojej piersi jest moją,
tak blisko, że zamykają się twoje oczy w moim śnie.
Pablo Neruda
przekład Jan Zych |
zygpru1948 |
2022.07.03; 06:22:51 |
Koniec święta - fragment X - Pablo Neruda
(fragment; z tomu Cantos Ceremoniales)
X
Noc podobna do wody obmywa niebo,
wchodzi w sny przenikliwym strumieniem
noc
uparta, urywana, gwiaździsta,
sama
wymiata resztki
każdego martwego dnia,
tam w górze insygnia
jej śnieżystego szczepu,
a w dole,
pośród nas,
sieć jej sznurów i snów i cieni.
Z wody, ze snu, z nagiej prawdy,
z kamienia i z cienia
jesteśmy i będziemy
przynależni nocy żyjemy bez światła,
pijemy noc czystą,
przydzielono nam kamień
pieca, lecz gdy chcieliśmy
wyjąć z niego chleb,
wyjęliśmy cień
i ruszyliśmy przez życie
podzieleni;
przełamała nas noc
na połówki
i tak szliśmy
bez wytchnienia, przeszyci
światłem gwiazd.
Pablo Neruda
przełożyła Krystyna Rodowska
Koniec święta - fragment IV - Pablo Neruda
(fragment; z tomu Cantos Ceremoniales)
IV
Niezamieszkałe wiersze, między niebem a jesienią,
wyludnione, bez opłaty za bilet;
przez chwilę nie chcę nikogo w mych wierszach,
nie chcę widzieć na piasku odcisku człowieka,
śladów stóp, martwych papierów, stygmatów
przechodnia, teraz tylko
zawiesina mgły, kolor marca, delirium
ptaków morskich, albatrosów, pelikanów, gołębi
barwy soli, nieskończoność
lodowatego powietrza,
raz jeszcze nim odetchnąć,
pomedytować i zasnąć,
posłużyć się czasem i rozpostrzeć go w nocy,
tym razem w samotności morskiej,
usta w usta z wilgotną porą i agonią
brudnego lata, widzieć jak rośnie kryształ,
jak wspina się kamień w swoje nieodwołalne milczenie,
jak się przelewa ocean, nic nie tracąc ze swojej energii.
Pablo Neruda
przełożyła Krystyna Rodowska |
|
|