|
A przed snem...
A przed snem... |
Pąs na poliku otacza łzę rozkoszy,
Płynie, ona płynie,
Po ustach się toczy.
Zamykasz swe oczy, w nogach mając wolność,
Ciepło i wilgotność umykają w odgłos.
Dźwięk jeden westchnienia, delikatny, dźwięk uroczy,
Jest jedynie dechem, po tym na czym kroczy.
Krąży mały śliski, zapadnięty w tej dolinie,
Gładzi jej podnóże, wzniesień nie ominie.
Chłodzik delikatny, soków zapach snadny,
Dreszcz przeszywa ciało, chłód okala wargi.
Dwa dorodne punkty, dłońmi jedwabnymi,
Powodują twardość, kształt formując niby.
Wzbiera w Tobie wszystko, wypływa jednocześnie,
Jesteś taka mokra, w górze, w dole, wszędzie.
Wszystkie elementy tak twarde, wszechobecne,
Wydęte, każde miejsce i krzyczy tylko "pieprz mnie".
Nie wiesz już co myślisz, unosisz się w odruchu,
Spięty każdy mięsień, skurcz ogromny w brzuchu.
Otwierasz swoje usta, rozchylasz całkiem nogi,
Dociskasz jej głowę, wgłąb, w ten wybuch wody. |
|
|
|
|
-->> Aby głosować lub komentować musisz się zalogować.
TESSA |
2016.02.01; 16:02:47 |
zacytuję mothrę: ojezu / wybacz, nie mogłam się powstrzymać / |
|
|